- publicystyka: „Dotknąć Pana" - czyli rzecz o naszej duszy.

publicystyka:

„Dotknąć Pana" - czyli rzecz o naszej duszy.

Usłyszałem tam po raz pierwszy relację o misteriach i uzdrowieniach...Większość osób uważała, że jest to jakieś oszustwo...Bardziej stanowcze poglądy mówiły o świadomym i cynicznym graniu na ludzkich emocjach...Widziałem jak jeden po drugim, starzy i młodzi, kobiety i mężczyźni – osuwali się na ziemię po tym jak bracia zakonni wkładali na ich głowy dłonie, szepcząc łacińskie sentencje

 

Większość z nas myśląc o Bogu nie ma przed oczami żadnego obrazu. Bóg jest dla nas nieokreślonym absolutem, z którym łączy nas coraz mniej. Obcowanie z Nim staje się coraz rzadsze i powierzchowne. Jego Ideę -zdaje się w sposób naturalny– wypiera współczesny materializm. Dzieje się to poprzez obcowanie z wszechobecnymi mediami (telewizja,internet, radio), które co oczywiste kreują laicką i przecież z gruntu pseudo-racjonalistyczną postawę.

Mówię tu o pseudo-realizmie, gdyż tak naprawdę nie można oddzielić świata duchowego od świata materialnego. Nasze postrzeganie jest nieodłącznie związane z naszymi odczuciami i emocjami. Oczywiste jest, że światy widziane oczami bezdomnego i bogatego różnią się. Tak samo świat widziany oczami innych stworzeń Pana np. psów jest światem innym niż świat widziany oczami ludzi (ich percepcja zmysłowa tj. węch, słuch i wzrok funkcjonują w innym zakresie, a świat widzą z perspektywy 20-40 cm, a nie 150-200 cm).

 

 

Wydaje nam się, że idei absolutu Pana nie można pojąć naszym umysłem. Że nie można dostrzec go naszymi ułomnymi zmysłami. Myślenie takie w istocie oddala nas od Boga. Przecież ludzie już od pradawnych czasów, po stworzeniu pierwszych systemów wierzeń i wartości obcowali z Bogiem. Myśl ta nie była oczywista i dla mnie, aż do pewnego trzeciego czwartku miesiąca grudnia 1974 Roku Odkupienia tj. 2007 roku.

 

Pracowałem wtedy w małym miasteczku położonym w południowo-wschodniej Polsce. Miasteczko jest bardzo stare o niemal 1000-letniej tradycji. Położone jest teraz na uboczu, choć dawniej leżało na ruchliwym skrzyżowaniu pradawnych traktów kupieckich wiodących z Węgier i ze Lwowa. Miasteczko zachowało swój przedwojenny urok.

Usłyszałem tam po raz pierwszy relację o misteriach i uzdrowieniach jakie mają miejsce w karmelickim klasztorze w tejże miejscowości. Spotkania owe odbywały się tylko raz w miesiącu w każdy trzeci czwartek. Dyskusje wśród ludzi były przeróżne. Większość osób uważała, że jest to jakieś oszustwo, naciąganie ludzi. Były to osoby, które w spotkaniach nie uczestniczyły. Okazało się, że księża z sąsiedniego kościoła (oddalonego od klasztoru o 100 metrów) nic nie wiedzą na ten temat. Ich postawa była dwuznaczna – ciekawość mieszała się z niewiarą. Bardziej stanowcze poglądy mówiły o świadomym i cynicznym graniu na ludzkich emocjach.

Moja ciekowość rosła. Postanowiłem pojechać i zobaczyć, gdyż wydawanie sądu bez znajomości rzeczy nie jest ani mądre ani rozsądne.

 

Misterium mieli prowadzić karmelici – ojciec Pacyfik i ojciec Teodor. Wpierw odbyła się – niby zwykła, msza święta, ale napięcie rosło. Potem przyszedł czas na egzorcyzmy. Godziny mijały, kolana o dziwo nie bolały od klęczenia.

Potem bracia zakonni, ojciec Pacyfik i ojciec Teodor zeszli do wiernych, aby udzielić błogosławieństwa. W mojej głowie zagorzałego racjonalisty – zagościła mistyczna ekstaza. Widziałem jak jeden po drugim, starzy i młodzi, kobiety i mężczyźni – osuwali się na ziemię po tym jak bracia zakonni wkładali na ich głowy dłonie, szepcząc łacińskie sentencje. Niektórych chwytały drgawki, jakby całe zło uciekało z nich czym prędzej.

W końcu i na moją głowę włożył był ojciec Pacyfik swe dłonie. Poczułem ciepło i błogość, zrobiło mi się słabo, ale całą siłą woli starłem się nie upaść. Udało się. Interwencja starszych pań, podtrzymujących upadających, aby ci nie zrobili sobie krzywdy nie była potrzebna.

 

Wyszedłem szczęśliwy. Nie, nie poszedłem tam za miesiąc. Może bałem się, że tajemne doznanie spowszedniałoby lub nie wróciło, a może po prostu nie miałem czasu ?

 

Wiem, jedno. Po raz kolejny otarłem się o istotę Absolutu, Naszego Stwórcy i Pana. Naszego Boga.

 

 

 

Komentarze

Psiakrew, sam nie wiem jak się zachować po przeczytaniu takich wynurzeń. Z Bogiem rozminąłem się dość prędko- w pewnej części dlatego że u mnie za "wiarę" przyjmowało się bezkrytyczne przyjmowanie pewnych zasad oraz uczestniczenie w różnorakich obrzędach (klepanie pacierza, msze itp.). Jakoś księża nigdy podczas kazań nie potrafili wzbudzić we mnie nic innego oprócz irytacji. Głównie jednak dlatego, że jestem skostniałym indywidualistą i antropocentrykiem, więc na myśl o tym że jakaś istota, choćby wszechmogąca i miłująca rościłaby sobie pretensje do mojej duszy i ciała, sądzenia mnie i wiekuistej wdzięczności za to, że z łaski swojej mnie stworzyła krew mnie zalewa a pięści się zaciskają. W gruncie rzeczy według mnie prawdziwym pytaniem nie jest to, czy mistyczne przeżycie było prawdziwe, czy też opierało się na autosugestii lub instynkcie stadnym. Prawdziwie ważna jest reakcja każdego człowieka na to zdarzenie, jak to go zmieniło, w jaki sposób zadziałało.
Uff... ale się rozpisałem. Na zakończenie chciałbym dodać że zdanie o różnicy percepcji psów i ludzi jakoś w tym tekscie niezręcznie kłuje mnie w oczy. bóg z Tobą.

Domyślam się apologetycznej genezy tego tekstu. Z całym szacunkiem, proszę nie pisać „nas”, „nasze”… Proszę pisać w swoim imieniu, tak będzie lepiej – dla (nas) wszystkich :)

Żeby było śmieszniej, nie jestem antyklerykałem. Po prostu razi mnie, gdy ktoś próbuje pisać nie w swoim, lecz w „naszym” imieniu. W ten sposób na pewno nikogo nie przekona się do swoich racji, choćby były najsłuszniejsze.

...always look on the bright side of life ; )

A.D. Lassar - trafiłeś w sedno. zapewne mistyczne przeżycie "...opierało się na autosugestii lub instynkcie stadnym...", ale Bóg takimi Nas stworzył, i tak na Nas oddziaływuje.
Kiedyś myślałem, że klepanie pacierzy (nie klepię zbyt gorliwie) i chodzenie na mszę nie są przejawem prawdziwej wiary.  Teraz wiem, że są.

A.D. jacek001 - Oj, mnie to nie lubisz, ale czy lubisz siebie?

Ależ to jest dziecinny argument :) Nie chodzi o ciebie, chodzi o to, co i jak piszesz. Krytyczne argumenty rażą dumę własną?

...always look on the bright side of life ; )

Ja powiem krótko i bez polemik - to jest dział publicystyki witryny Nowej Fantastyki, w którym zamieszczamy i pubikujemy teksty związane z fantastyką i przemyśleniami okołofantastycznymi, zgodnie z profilem pisma.

Na tego typu teksty i tego typu przemyślenia istnieje wiele odpowiedniejszych stron w Sieci. Jeśli ewentualnie chcesz się dzielić przemyśleniami i dyskutować koniecznie tutaj, to odpowiedniejszy byłby moim zdaniem Hyde Park, jak sama nazwa działu wskazuję.

Tyle ode mnie

Nie rażą, jest zbyt silna (żart). A tak wogóle to komentarze są fajne, jakie by nie były.
Również dzięki.

Oj, drażliwy temat. Uważam opisane przez Ciebie misterium za rzecz szkodliwą i niebezpieczną. Każdy człowiek powinien się kierować swoim własnym rozumem, być indywidualistą, który jasno określa to co jest dla niego w życiu ważne, jakie wartości itp. Są ludzie silniejsi i słabsi, w moim odczuciu ludzie, którzy oddają panowanie nad swoim ciałem i umysłem tzw. guru, jak ojciec Pacyfik i ojciec Teodor, to pierwsze ofiary podatne na zniewolenie charakterystyczne dla sekt. Nie chcę obrażać Twoich poglądów religijnych, ale uważam, że to co opisałeś jest po prostu rzeczą niebezpieczną i zupełnie nie podzielam Twojego zdania na ten temat.

Ze względu na to, że powyższy tekst znalazł się w dziale "publicystyka", podchodze do niego jak do artykułu a nie opowiadania.

Nie chcę by mój komentarz został odebrany jako atak, jedak po przeczytaniu tego tekstu nie moge zadać, kilku pytań.

Ciekaw jestem, skąd autor wie, że otarł się o istotę aboslutu? Po pierwsze człowiek ma wzynaczone granice percepcji, i nie może otrzeć się z pewnością o świat transcendentny. Gdyby bóg mógłby obdarzyć ludzi jakąkolwiek łaską, wówczas nie mógłby tego zrobić wyłącznie dla osób wybranych, ale musiałby uwzglednić wszystkich ludzi. Dlaczego? Bo podobno jest obiektywny. Owszem kontrargumentem może tu być nawet filozofia świętego Augustyna, który twierdzi, że Bóg może sobie wybrac tych, którzy zostaną uprzywilejowani, jednak i na to znajdzie sie kontrargument ciężki do obalenia. Święty Anzelm bowiem doszedł kiedyś do bardzo mądrych wniosków a mianowicie: O bogu nie da się mówić inaczej jak poprzez negację - czyli nie da się o nim powiedzeć nic więcej poza tym, że JEST. Wydaje mi się, że to trafne spostrzeżenie, gdyż jakkolwiek bysmy sie nie starali opisać boga, to zawsze wyjdziemy z niczym. Boga po prostu nie da się poznać, nie da się poczuć, nie da się z nim rozmawiać tak by usłyszeć jasną odpowiedź. Sa to zawsze tylko domysły.Bóg - absolut, może i istnieje ale wara nam od tego jaki on jest. Dlatego ponawiam swoje pytanie: Skąd autor wie, że to był bóg, a nie cos innego np. endorfiny pobudzone wyobraźnią?

W moim poprzednim komentarzu dopuściłem sie pewnego przeoczenia. Powinno być oczywiście "...nie mogę nie zadać kilku pytań" *

Czy Bóg wybiera "wybrańców"? Nie sądzę. To my wybieramy Boga, szukając Go i zbliżając się do Niego. Dla człowieka, który o Bogu nie myśli, lub myśli w materialistycznych kategoriach  - Bóg po prostu nie isnieje. Boga trzeba zaakceptować, tak jak własne życie i własną śmierć.
Ocieramy się o niego najszczęściej w chwilach trudnych. I o dziwo nie w chwili zagrożenia swego życia, ale życia osób nam bliskich.

Słuchając muzyki, czytając dobrą książkę, oglądając dobry film - przenosimy się do innego świata. Nasze umysły - tworzą naszą własną transcendencję.
Przeżywając mistyczną ekstazę, lub po prostu modląc się - także przenosimy się do innego świata, ale świata, który pozwala zaakceptować nam naszą "drogę" - zbliżyć się do harmonii i szczęścia.

Dogmaty - mogą wielu odrzucać. Nauczanie księży może być trudne.
Radzę słuchać, starać się polepszyć swoje życie (i życie ludzi nas otaczających) oraz robić swoje.

Bóg - to również my, jego dzieci. Bóg jest wszędzie, a więc  i w każdym z nas.

Tak myślę. Tak zostałem wychowany.

Ale tak naprawdę na Twoje YAKO pytania - nie znam odpowiedzi. Musisz znaleźć je sam.

Tak myślałem, że skończy to się tylko subiektywną opinią. Zero faktów, zero przykładów które mogłyby uwiarygodnić przesłanie tego artykułu.Szczerze? Jestem rozczarowany.

Zadałem tylko jedno pytanie i nie tyczyło się mnie, a samego autora. "Skąd autor wie, że otarł się o istotę boską?" . To wydaje mi się, zuchwałe określenie i niemożliwe do zweryfikowania - zatem niewiarygodne.

Autor pewnie opiera się na tym co powiedzieli mu inni, być może sami guru. Jedyne co mnie pociesza w tej sprawie to fakt, że kościół się od tego odcina.


"Dzieje się to poprzez obcowanie z wszechobecnymi mediami (telewizja,internet, radio), które co oczywiste kreują laicką i przecież z gruntu pseudo-racjonalistyczną postawę."

Nie, to nie jest oczywiste. Żyjemy w kraju świeckim, co zapewnia konstytutcja. Ale jednocześnie istnieje alternatywa dla wierzących, którzy maja przecież kanały religijne, stacje religijne w radio i co najważniejsze portale, gdzie mogą dzielić się swoimi przemyśleniami. Media są skierowane do wszystkich.

Czy nie zdarzyło Ci się patrzeć rano w lustro i widzieć wspaniałaego, mądrego i przystojnego faceta. Za tydzień ten facet jest paskudną szują, której nie cierpisz.

Nie da się wrócić do pewnych przeżyć. Nie da się wejść - w ten sam stan umysłu dwa razy.

Gdybym potrafił potwierdzić wiarę w absolut - to nie byłaby już wiara, ale fakt jego istnienia.

Jedyny Fakt, który mogę Ci YAKO podać - to tylko moja wiara, choć przyznam, że czasem chwiejna.

Zadam inne pytanie. W jakim celu, powyższy "artykuł" znalazł się na potralu, którego celem jest propagowanie fantastyki?

Jest wiara w smoki, wiara w cuda, wiara w magię i wreszcie nowa wiara w UFO.
Mamy też wiarę swych przodków. Czy ona jest gorsza??? Czy ona nie może zajmować miejsca na portalu - zwłaszcza, że wiele opowiadań traktuje o aniołach, Bogu i drugiej stronie.

Skoro mamy felietony o genezie wampiryzmu i smokach w kulturze - dlaczego nie może być o istocie wiary - nie tej wydumanej, ale przez racjonalny umysł przepuszczonej. 

Szczerze? W tym tekście odczuwalny jest brak dystansu autora, do przedstawianych przez niego treści. Najbardziej razi to, że autor "wie" o czym mówi. Co gorsza autor mówi "nas" zamiast "ja". Gdybym miał scharakteryzowac powyższy tekst to powiedziałym, że są to przemyslenia osoby wierzacej, która chce przekonać innych do swoich racji. Fantastyki tu nie widzę wcale. 

pass

Według mnie to nie jest artykuł, a jedynie wstęp do dyskusji na temat... Boga.

Co mogę dodać do dyskusji, podziele się swoją wiedzą. W Kościele katolickim istnieją dwa prądy myślowe, pierwszy to Bóg widziany jako absolut, Wielki Architekt; drugi to Bóż Żywy, obecny wśród Nas.

Spór akademicki. Dla mnie Bóg to Wielka Tajemnica. Jestem wierzący, dodam na marginesie. Dla niewieżących mam wiadomość - Bóg istnieje. Czy raczej Istnieje. Ale dla mnie nie ma znaczenia spór akademików, ale Bóg jest Tajemnicą, ta tajemnica, zagadka i jednoczenie sakrum stanowi Jego ochronę. Nie możemy jej posiąść, bo stałby się bezbronny.

Artykułu nie ocenię, bo to jedynie wstęp do dyskusji. I w zasadzie sami tworzymy jego dalszy ciąg. Polemizując. "Rozmawiająć" przez internet. A temat jest ciekawy. Pomysł intrygujący, więc wtrącam swoje trzy grosze. Ciekawy pomysł do nawiązania rozmowy z Czytelnikami NF, autorze. Za to jednak nie mogę wystawić oceny. Ale chętnie porozmawiam.

Do Yako.

Nie widzisz tu fantastyki... ??

Wielu popularnych autorów science fiction porusza/poruszało w swoich książkach tematy związane z Bogiem, religiami i mistycyzmem. Tylko wspomnę - Dick, Asimov, Lem, Sagan, Zajdel...

Do Veslao

Przeczytałem niektóre komentarze (pewnych nie da się czytać, skąd brałeś siłyby na nie odpowiadać? Autorze nie daj się sprowokować Bezbożnikom! Ignoruj durne komentarze) i zaciekawił mnie twój.
Piszesz, że nie sądzisz, że Bóg wybiera wybrańców.
Według mnie tu się mylisz. Bóg wybiera wybrańców, ale nie wszyscy wybrańcy sprostają jego zadaniom. Bóg wybiera "swoich ludzi" dając im znaki.
To chyba Nas poróżni. Ten problem wybrańców.
A teraz przygotuj się na komentarze w stylu: Kolejny nawiedzony broni tekstu. Dobrali się... itd. itp.  ;-)
Pozdrawiam.

Większość z nas myśląc o Bogu nie ma przed oczami żadnego obrazu. Bóg jest dla nas nieokreślonym absolutem, z którym łączy nas coraz mniej - wręcz przeciwnie. Główna teza upada w obliczu sporu o krzyż przed pałacem prezydenckim:) a wiesz,  że - to odnośnie perspektywy świń, psów czy innych zwierząt -  na ten przykład wampiry wymarły z powody "skazy krzyżowej"? Otóż tak źle znosiły widok krzyża, gdyż ich doskonały wzrok nie znosił kątów prostych na krzyżu! A w przyrodzie kątów prosych brak:)  A to miasto, to nie przypadkiem Przemyśl? :) Fajny tekścik. Masz 4+ 

Problem w tym że Bóg istnieje i bez problemu mozna go objąc umysłem, problem to konsekwencje. - czyli czas na dojscie "do siebie" i jest to coś przed czym nie uciekniesz.

Co do wybrańców to tacy są i . I nie sa to zadne znaki, głosy itd . a zwykła wizyta na dywaniuku i "programowanie".

Ii tyle jesli chodzi o wasze watpliwości. Na razie mój znajomy potrzebował 7 lat by się z tym uporać może po nastepnych 7 da radę "TO" opisać

P.s. Piszę to pod własnym nazwiskiem więc nie liczcie na więcej. i jeszcze jedno "juz ode mnie."Klientem" Boga był ateista i fantasta w jednym, ktory predzej uwiezył by w małe zielone ludziki niz w niego.

Sądzę Lisek, że to ludzie wybierają Boga - mają przecież wolną wolę. Aby tak się stało - muszą wejść na pewną ścieżkę tj.
- muszą wiedzieć, że Bóg istnieje (wychowanie)
- muszą myśleć samodzielnie (dotyczy to współczesnego świata)
-  muszą do tego dojrzeć lub zostać zmotywowani (tj. albo czuć taką potrzebę, albo dostać od życia kopa).
Bóg wybierając wybrańców byłby niesprawiedliwy - nie dawałby szansy innym.

Szoszon - nie jest to Przemyśl - bardziej na zachód, a miasteczko mniejsze.

Dzięki wszystkim.

P.S. Sorry Formeliusz, ale nawet boję się domyślać, co masz na myśli.

Do Formeliusza
Święty Antoni wspominał coś o znakach i głosach.
Wielu świętych, określanych tak przez społeczeństwo, doznawało znaków. Także się o nie modlili.
Zapznaj się z historiami osób klasztornych, a zobaczysz, że w swoich dziennikach wspominają o czymś nadprzyrodzonym. O pewnych zjawiskach, które tak bardzo ich zmieniły.
Sam Antoni, za nim został święty usłyszał głos Boga, jak uważał, i ostatecznie te wydarzenie wywarło na nim taki szok, że włożył habit zakonnika.

Do Veslao
wszyscy jesteśmy dziećmi bożymi. A wybrańcy to szczególni ludzie. Żołnierze Boga. Nie każdy z nas chce nim być. Czasami Bóg zmienia ludzi w szczególnym dla nich czasie. Bywają żołnierzami, walczą na frontach, zabijają, itd, bywają łotrami i bandytami, i nagle bywa że przeżywają COŚ i się zmieniają. Znam przypadek księdza, który wcześniej był właśnie żołnierzem, pilotem i zrzucał bomby ... Pewne wydarzenia go zmieniły. Twierdził, że miał kontak z Bogie, bo zestrzeleniu jego samolotu cudem przeżył. Zdjął mundur i wstąpił do seminarium. Oczywiście nie był wybrańcem, ale Bóg go uratował i przeżył. Jak sam twierdził. Od tamtej pory powiedział dość zabijania. Byłem zły. Chce naprawić swoje czynny. A kto chce wierzyć, ten niech wierzy.

Człowiek wybiera czy chce wierzyć w Boga ale to Bóg decyduje z kim chce rozmawiać.

"Wybraniec" wcale nie musi byc osobą wierzącą, ani szczęsliwą po wizycie. Na pewno jest to niezły szok, a to czy wdzieje habit zależy min od tego jakim jest człowiekiem i jaką posiadł "wiedzę"

Cytuję veslao: "...Bóg wybierając wybrańców byłby niesprawiedliwy - nie dawałby szansy innym..."

"Odzwiedziny" Boga to nie nagroda a zadanie i olbrzymia odpowiedzialność. Nie każdy jest na to gotów.To tak jakbyś żołnierzom, których w czasie wojny wysyłasz na szpicę powiedział że są wybrańcami.

Wybraniec nie znaczy zbawiony. Zbawieni jesteśmy już od zawsze my wszyscy - niezależnie od tego czy i w kogo wierzymy.

Co do świętych uznawanych przez społeczeństwo, czy też często narzucanych przez Kościół - jestem ciekaw czy również Bóg uznaje ich świętość :) Bóg to nie demokracja.

Najsłynniejszym wybrańcem był, jeżeli mnie pamięć nie myli, Mojżesz.

 

 

MAKRO

Zgodnie z niepodważalnymi ( wciąż ) zasadami termodynamiki, każdy zamknięty układ zmierza w stronę redukcji swojej energii, zrównoważenia różnicy potencjałów, słowem - do całkowitego i ostatecznego uśrednienia WSZYSTKIEGO. Taka ilustracja: ktoś buduje wieżę, piękną i wysmukłą, nade wszystko zaś wysoką. Nieprawdopodobnie, nieprzyzwoicie wysoką. I prawidłowo ją buduje. I z dobrego kruszca ją buduje. Zbudowana jest więc perfekcyjnie. A teraz zostawiamy naszą wieżę w spokoju i... robimy jej zdjęcia: jedno zdjęcie - raz, na sto lat. I co widzimy? Czy nasza wieża rośnie? Nie. Nic z tych rzeczy. Najpierw odpadają od niej pojedyncze fragmenty, kruszy się i odpada iglica, destrukcji odpada szczyt konstrukcji. Po tysiącu lat nasz wyimaginowany, fotograficzny aparat uwiecznia jedynie stożek usypany ze skalnych odłamków. Potem jest tylko wielka kupa piasku. Wiatr rozwiewa ją na wszystkie cztery strony świata - uparcie, konsekwentnie. Oto jedno z praw fizyki. Twarde i pewne. Jeśli gdziekolwiek zaistnieje różnica potencjałów ( napięcie), to układ nie będzie tego fenomenu forsować: wszystko uśredni i wyrówna.

TAKIE JEST NASZE TWARDE PRAWO. Ale czy na pewno? Myślę o życiu. Tym najprostszym i tym najbardziej wyrafinowanym. ONO ZAPRZECZA TWARDYM PRAWOM FIZYKI. Ono jest poza - albo -  ponad nimi. Skąd więc pochodzi? Skąd się wzięło? Dokąd zmierza?

Wielkie drzewo kiełkuje z maleńkiego nasionka, paręset lat rośnie, osiąga imponujące rozmiary. Człowiek się rodzi, rośnie, dojrzewa, jest zdolny do...

Myślę, że ludzie - zanim zapisali pewne twarde zasady - na kamieniu i na oślej skórze, na pergaminie i papirusie - już wtedy przeczuwali ten dysonans.

 Dlatego potrzebny był im Bóg. Różne nadawali mu imiona, jego osobę mnożyli nieraz po wielokroć - niepotrzebnie i lekkomyślnie. Ale zawsze przeczuwali jego istnienie.

MAKRO I MIKRO

Jakie jest prawdopodobieństwo, że materia powstała i zorganizowała się sama z siebie. Ile szóstek z rzędu trzeba wyrzucić, by osiągnąć ten rząd wielkości 100 milionów? Sto miliardów ? Nie pamiętam, ale zapewniam Was, że są to liczby porażające swoim rozmiarem.

 Bywa, że człowiek ( nie, nie każdy - bo taki, który uważa, że jest coś poza nim i ponad nim - w tym sensie wybraniec: i on wybrał, i został wybrany) znajdzie się w takim miejscu, że... Potrafi tylko spuścić głowę. Zdarzy się coś, cud, który odmieni jego życie? Wypadnie sto pięćdziesiąt szóstek z rzędu? Przecież to niemożliwe. I co? Ma te swoje sto pięćdziesiąt szóstek. Czy cokolwiek zdoła go wtedy odciągnąć od Boga? Nic. Nawet... Kościół.

              Ostatnia kwestia: Wszyscy powołani jesteśmy do świętości ? Może i tak, ale uruchamiając wyobraźnię, przypominając sobie, czego zażądał Bóg od Abrahama, jak doświadczył Hioba... Ja się zwyczajnie tego boję. Uważam, że jestem na to za słaby. Nie - nie chcę  ( i nie wiem, czy powtórzył by to JPII -  kiedy już mówić nie mógł ).

Pozdro

I nazdro

Jurek.

Zgadzam się. Nic dodać, nic ująć.

Pozdrawiam.

cytat " w tym sensie wybraniec: i on wybrał, i został wybrany) znajdzie się w takim miejscu, że... Potrafi tylko spuścić głowę. Zdarzy się coś, cud, który odmieni jego życie? Wypadnie sto pięćdziesiąt szóstek z rzędu? Przecież to niemożliwe. I co? Ma te swoje sto pięćdziesiąt szóstek

Zapominałes o jednym BOGU - on nasze argumenty może mieć gdzieśmoże zawsze zrobic to co lubi najbardziej

sCIĄGNĄC DELIKWENTA DO SIEBIE (WYBRAŃCA" I TAK NAMIESZAC mu w głowie że nie będzie biedak miał najmniejszych wątpliwości że BÓG istnieje . Tak samo jak odpowiedzi na postawione przez ciebie pytania staną się lekko mówiąc błache. Pozostawiając jedno -DLACZEGO JA i i nie mniej istotne Dlaczego mam Przej....ne

Albo Cię nie rozumiem, albo zmuszony jestem zaprotestować, gdyż upraszczasz i obraz Boga, i Człowieka.
 Niezależnie bowiem od boskiego wyboru WYBRAŃCA, temu i tak zawsze pozostaje wolna wola. I Dawid grzeszył - ponosząc później tego konsekwencje -  i  , zdaje się,  syn jego - Salomon... I nie każdy "powołany do świętości" potrafił na nie ( to powołanie) odpowiedzieć. A obraz Boga - rozkapryszonego, nieodpowiedzialnego bachora ( który wybrańców porywa i miesza im w głowach) też mi jakoś nie pasi. To nie tak. Ten "dialog" Człowieka z Bogiem zupełnie inaczej wygląda.
Pozdro...(  i nazdro... )

Nowa Fantastyka