Profil użytkownika


komentarze: 16, w dziale opowiadań: 16, opowiadania: 13

Ostatnie sto komentarzy

Przeczytałem. Ogólnie rzecz biorąc jest to niezły short, lecz nie wzbudził u mnie jakichś większych emocji (no dobra, poza tym szczurem zjadającym główną bohaterkę na końcu ;) )

Muszę zgodzić się z opiniami poprzedników – szybko można zorientować się o co w tym chodzi, a później jest tylko tak ponuro… i ponuro… i jeszcze bardziej ponuro… i w zasadzie niewiele się przy tym dzieje i mało dowiaduję się o bohaterce i jej historii – przez to czytałem opowiadanie bez większych emocji. 

Oczywiście to tylko moja sugestia co mogłoby poprawić mój odbiór opowiadania, ogólnie jest OK.

 

Wielkie, spocone ciało przysłaniało jedyne okno w pomieszczaniu 

-> pomieszczeniu 

 

regulatorzy, dziękuję za komentarz! Bardzo zmotywował mnie do dalszej pracy.

Przysiadłem do opowiadania jeszcze raz, biorąc pod uwagę wszystkie komentarze.

Poprawiłem cytowane miejsca (mam nadzieję że niczego nie pominąłem), znalazłem trochę nowych błędów w tekście oraz w zapisie dialogów, poprawiłem też kilka zdań które uznałem za kiepskie. 

Mam nadzieję, że teraz jest lepiej :) 

LanaVallen, Deirdriu – serdecznie dziękuję za konstruktywne komentarze!

 

Deirdriu, muszę powiedzieć, że horrory (przynajmniej w chwili obecnej ;) ) nie kręcą mnie jakoś szczególnie i celowo nie chciałem prowadzić opowiadania w tym kierunku, wolałem skupić się na zagadkowości i dochodzeniu głównego bohatera. 

Przyznaję, że już w trakcie pisania miałem duży problem z rozplanowaniem sensownego wprowadzenia – jakie informacje podać od razu, jakie w toku opowiadania. Mam nadzieję, że następnym razem będzie lepiej.

 

Cześć i czołem. Przeczytałem. Historia ogólnie spoko, ale kilka rzeczy fabularnie można poprawić.

Na przykład na początku opis pojmania wiedźmy mógłby być dużo ciekawszy, niż uciekanie przed szczurami. I końcówka zdecydowanie za długa i trochę zalatuje scenami z filmów familijnych. 

Poza tym tekst niedopracowany, sporo błędów rzuciło mi się w oczy, choć zdecydowanie ekspertem nie jestem. 

Masz zwyczaj wrzucania niepotrzebnych przecinków na początku zdania bez użycia zdania podrzędnego, np w tych przykładach pierwszy przecinek jest zbędny:

Czasem, niektóre z nich przystawały i zerkały na nas z zainteresowaniem, wydając z siebie krótkie piski.

Wtem, zobaczyliśmy jak spanikowane stado szczurów biegnie w naszą stronę.

Razem z Dominikiem, przywarliśmy do wilgotnych ścian, aby zejść im z drogi.

niezdarnie uciekali w popłochu 

Skoro uciekali w popłochu, to chyba nie niezdarnie?

 

Ale celem szczurów nie byliśmy my, a ucieczka. Ponieważ zaraz potem buchnęła fala energii, ogłuszając nas na moment.

To "Ale" i "Ponieważ" brzmią po sobie bardzo niezdarnie. Może zamiast tego jakieś zdanie złożone? 

 

Na szczęście, pozostałej kompanii, która leżała, fala wywołała tylko migrenę i chwilową dezorientację.

→ Na szczęście u pozostałej kompanii, która leżała, fala wywołała tylko migrenę i chwilową dezorientację.

 

Z każdym pokonanym metrem, dźwięki przybierały na sile, aż w końcu stanęliśmy przed brudnymi od kurzu i wilgoci, opasłymi, drewnianymi drzwiami.

Jako że jednostka miary "metr" ustalona została dopiero w epoce oświecenia, w tekście fantastycznym, takim jak ten, wydaje się więc nie na miejscu. Może zamiast tego "z każdym krokiem"?

 

 

Komnata dawała znać, że zbliża się jej limit

Jaki limit ma komnata? ;)

 

Było tego więcej. Część prostych błędów pewnie można by uniknąć, gdyby tekst został odstawiony na kilka dni ;)

 

BrunoSiak, dziękuję za trafne spostrzeżenia. 

Nad językiem z pewnością muszę jeszcze popracować – to moje trudne początki ;) 

Jeśli chodzi o kwestię uzależnienia Gernera, w głowie ułożyłem sobie to tak, że ludzie na Ziemi zbyt byli przywiązani do życia pełnego rozrywek i zdobyczy cywilizacyjnych, aby dobrowolnie lecieć w kosmos na dłużej. Stąd ten pomysł ze stymulantami (miały być jakby substytutem doznać ziemskich) – wszyscy wiedzieli, że to technologia uzależniająca, ale przymykali na to oko, bo bez ich stosowania, najprawdopodobniej nie mieliby w ogóle ochotników na wyprawy (próbowałem to wyjaśnić, wspominając o rozwiązaniach farmakologicznych w lotach komercyjnych, jak teraz to czytam, rzeczywiście nie wydaje mi się to wystarczające). Oczywiście, wizja w głowie to jedno, a rezultat na papierze to zupełnie inna historia – jak widać nie wyszło zbyt dobrze, mea culpa.

Zaskoczyła mnie Twoja interpretacja zakończenia. W mojej wizji obcy był obecny na statku (i to on oblał wodą Gernera na końcu ;) ), choć celowo chciałem uzyskać efekt tajemniczości i pozostawić sporo miejsca na własne wyobrażenia i domysły. 

 

 

Olciatka, bardzo dziękuję za przeczytanie opowiadania i komentarz. 

Jeśli chodzi o prostokąt, wyjaśnić to powinien ten fragment:

Aby mieć pewność, Gerner ustawił maksymalną czułość detekcji. Teraz nawet najdrobniejsza różnica w pikselach powinna być odnotowana. Dodatkowo, aby łatwiej śledzić zmianę pozycji cząstek, ustawił program w taki sposób, aby wyświetlał czerwony prostokąt na obszarze, w którym wykryto ruch.

Prostokąt był znacznikiem wykrytego ruchu na wyświetlanych nagraniach. W momencie walki bohater nie widział swojego przeciwnika. Najwyraźniej nie podkreśliłem tego wystarczająco jasno. Być może powinienem to dobitniej opisać, albo subtelnie powtórzyć znaczenie prostokąta.

Drzemie w Tobie potencjał! Również jestem pod wrażeniem takiego pomysłowego opowiadania napisanego w tak młodym wieku. 

Błędów jest sporo. Mam wrażenie, że za bardzo starasz się pisać skomplikowanym językiem, przez to po drodze wychodzą dziwne zdania. Z czasem pewnie się wyrobisz ;) 

 

Podam parę przykładów przekombinowanych sformułowań, które rzuciły mi się w oczy

Byłem praktycznie otumaniony na odór z poprzedniego dnia.

Wiązka nieokreślonego śwatła wdrożyła mi się do głowy.

Wdrożyć chyba nie jest słowem, które tu pasuje. 

 

Czołgając się na resztkach mych sił przy nieopisanym bałaganie umysłowym trafienie do celu równało się z absolutnym cudem.

 

Do tego trochę interpunkcyjnych błędów i drobnych niedoróbek (jakieś brakujące słowo, albo zła forma tu i tam) – polecam odłożyć tekst na jakiś czas i wrócić do niego. Błędy, których nie zauważamy podczas pracy z tekstem staną się widoczne ;)

 

 

Opowiadanie dobrze się czyta. Świat przedstawiony wciąga, jest wiarygodny i pochłaniający, głównie za sprawą bardzo plastycznych opisów.

Fabuła jednak nie jest porywająca, a ta nagła zmiana decyzji bohaterki, od dłuższego czasu tak wiernej swoim ideałom, jest jakby trochę na siłę. Brakuje mi tu jakieś istotnego zdarzenia, które w znaczący sposób na nią wpłynie. Rozmowa z klientem nie była dla mnie wystarczająco przekonująca.

 

W oczy rzucił mi się poniższy fragment:

Nawet większość sprzętu pochodzi jeszcze z czasów dziadka Janka. Mimo pozorów nowa era nie oszczędziła tej siłowni. Chociaż wyglądem przypominała tę z 2019 roku, zmieniło się w niej coś o wiele ważniejszego.

Jeśli dobrze zrozumiałem, dziadek żył w 2019 i zajmował się siłownią, a jego wnuczka żyje już w czasach ludzi-cyborgów, w których Zielona Góra ma ponad cztery tysiące linii autobusowych! Jak dla mnie trochę za szybki ten rozwój techniki ;) 

Ależ ponuuuury klimat. Pasuje do Beksińskiego ;) Całkiem, całkiem.

 

Zgarbiona postać obróciła się powoli, unosząc dłoń. Obszerny rękaw zwiewnej szaty zsunął się w dół, obnażając chude przedramię. Dziewczyna zadrżała gwałtownie, rozpaczliwie przyciskając do siebie dziecko.

– Kim jesteś?

Wiesz, usłyszała szept w swojej głowie. Bezwiednie skinęła, jeszcze mocniej zaciskając ręce obejmujące drobne ciałko.

– Nie oddam ci go!

To pytanie śmierci “kim jest” wydawało mi się mało przekonujące. Mamy tu wokół grozę, bohaterka powinna raczej być sparaliżowana, albo myśleć o ucieczce, walce, coś w tym stylu, a nie zadawać pytania. Według mnie wystarczyłoby, jakby krzyknęła “Nie oddam ci go!”

Bardzo ładnie i zgrabnie napisane opowiadanie, czytało się naprawdę dobrze. Sporo symboliki i pola do interpretacji. Dla mnie też niestety końcówka nie była do końca zrozumiała.

W tekście nie zauważyłem rzucających się w oczy błędów. 

Głosowałbym za biblioteką, ale chyba jestem jeszcze zbytnim świeżakiem na tym forum i nie mogę ;)

Przeczytałem opowiadanie, lecz muszę przyznać, że ze sporym trudem. Mam wrażenie, że kompozycja nie jest trafiona– wstęp, w którym w zasadzie nic się nie dzieje, poza bardzo chaotycznym opisem rzezi, jest zbyt długi w stosunku do reszty – składna narracja zaczyna się gdzieś dopiero w połowie opowiadania.

Kolejną, istotną według mnie kwestią jest bijący z tekstu nadmiar krótkich, urywanych zdań prostych. Strzelasz w nimi czytelnika jak z karabinu. Spróbuj przeczytać jakiś fragment na głos. Po dłuższej chwili stanie się to męczące. Nie chodzi mi wcale o to, że krótkie zdania są be – skądże znowu, mogą świetnie podkreślić uczucia bohatera i akcję, kiedy dużo się dzieje. Jednak używane w nadmiarze stają się męczące.

Nie jestem żadnym tam ekspertem, ale znalazłem też sporo rzucających się w oczy błędów językowych i powtórzeń.

 

A więc

Aż 4 akapity zaczynają się w ten sposób, z czego 3 praktycznie pod rząd! 

 

Uwaga na końcówki ‘ę’

Leże tutaj

Gdzieś tam jeszcze rzuciła mi się w oczy nieprawidłowe tę/tą.

 

Było też tam trochę koślawych zdań, np.

Rzeź toczyła się wzdłuż tej oblanej betonem drogi zdawało mi się jakby kilka lat.

Wg mnie lepiej brzmiałoby “Zdawało mi się, jakby rzeż toczyła się wzdłuż tej oblanej betonem drogi od kilku lat”

Ale kiedy zmarł mój przyjaciel od kulki karabinu snajperskiego i kiedy patrzył się na mnie ze szklanymi oczami, ranny leżał w mych ramionach, to zrozumiałem jedno.

Może: “Kiedy zmarły przyjaciel od kulki karabinu snajperskiego leżał rannych w mych ramionach, patrząc na mnie szklanymi oczami, zrozumiałem jedno.”

Muszę powiedzieć, że tekst nie czyta się łatwo nie tyle z powodu fabuły, co raczej masy powtórzeń i prostych błędów językowych. Niektóre wręcz kłują w oczy. Stąd moja rada na przyszłość: tekst dobrze jest odłożyć na jakiś czas i spokojnie przeanalizować. Błędy, których mogliśmy nie zauważyć w trakcie pisania staną się bardziej widoczne ;)

Parę konkretów:

– rzuć okiem na słowa rozpoczynające akapity. Z pierwszych 5ciu (z czego jednen jest dialogowy), 3 rozpoczynają się od “Darlan”

– w całym tekście nadużywasz używania imion postaci. Może nieco więcej “zastępników”? Zamiast Darlana pojawiało się gdzieś tam “mężczyzna”, ale przydałoby się więcej określeń na bohatera. Jeśli masz z tym problem w jakimś miejscu, zdania można próbować ułożyć nieco inaczej, aby uniknąć bezpośredniego użycia podmiotu

– w tekście jest bardzo dużo mniejszych i większych powtórzeń. Te większe rażą w oczy. Mniejsze sprawiają, że źle się to czyta. Staraj się używać bogatszego słownictwa. Przykłady:

Pośrodku polany leżała kobieta, a puch śniegu wokół niej pokryty był krwią.

 ***

Mężczyzna spojrzał na śnieg pokryty krwią …

Rano przejdzie się do alchemika i kupi coś na sen. Powinien mieć coś na tego typu dolegliwości. Na pewno.

Mężczyzna był coraz bliżej snu, jednak jakaś nieokreślona siła starała się go utrzymywać w stanie półświadomości. Z jednej strony senność wylewała się z niego w takim stopniu, że zaczynał wierzyć, iż nadejście snu to kwestia dwóch, może trzech minut. Z drugiej strony, pomimo mijania kolejnych „dwóch, trzech minut” spokój nie nadchodził, a pojawiały się tylko kolejne wątpliwości. Czy do rana zasnę

 

– W kilku miejscach niepotrzebnie próbujesz tłumaczyć w nawiasach opisywane wydarzenia. 

Mężczyzna zacisnął rękę na toporze dzierżonym w prawej dłoni (był praworęczny)

 

Na koniec zacytuję menela z suchara, zapytanego na dworcu o to jak się dostać do filharmonii: “Trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć!” ;) Powodzenia!

Bardzo mi się podobał motyw w końcówce, oryginalny i ciekawy.

Szkoda, że środek taki jakiś…. no oklepany. Nie wzbudził u mnie żadnych emocji. Miałem wrażenie, jakby ta część nie była w ogóle istotna. To także z powodu bardzo poszarpanej narracji – zdaję sobie sprawę, że był to celowy zabieg, ale jakoś tak wyszło, że trudno się w tej opowieści po prostu połapać. 

A z drobniejszych uwag…

W paru miejscach brakuje ę, np tu:

dlatego zmontowałem dla Ciebie te kompilacje

– O kur…! – klnę.

Nie ma potrzeby chyba tak tłumaczyć że bohater klnie ;) no i nie ma potrzeby cenzurować.

 

Prawda?

Prawda!!!

Moim zdaniem pozostawienie samego “Prawda?” wyglądałoby lepiej. 

Przeczytałem i odczuwam zawód, bo nic tu tak naprawdę ciekawego nie znalazłem ;/ w tym fragmencie po postu nic się nie dzieje (pomijając już kwestię, że to fragment)

Ale skoro już przeczytałem… 

Inni grzali nad niewielkimi własnej roboty palnikami łyżki lub dzielili kawałkami szkła biały sen, marząc o pięknym jutrze. Ono natomiast, mimo ich nieustających, natarczywych prób nie miało ochoty nadejść. Wszyscy czekali na nie długo, ale większości nie udawało się nawet dotrwać świtu.

Musiałem to przeczytać kilka razy żeby zrozumieć o co tu chodziło. Pierwsze zdanie jest niepoprawne stylistycznie, przekombinowane, a przez to dalszy fragment także jest niezrozumiały. 

Gratuluję! Bardzo przemyślane opowiadanie. Byłem zaskoczony tym, jak bardzo opowiadanie mnie wciągnęło, po tak niepozornym wstępie ;) 

 

Rzuciło mi się w oczy:

Jak już wszystko opadło to, dwóch wyszło na zewnątrz.

 

W tym zdaniu “to” chyba jest nadmiarowe.

Nowa Fantastyka