- Opowiadanie: JacobChilde - Szkic o imieniu Homine

Szkic o imieniu Homine

Moje pierwsze opowiadanie, napisane dla fun’u na przełomie kwietnia i maja tego roku. To absolutnie nic specjalnego, ale było to moim wejściem w nawyki pismaka i fascynację dziwnym Science Fiction pokroju Ellisona i Dicka. Mam nadzieję, że komuś się może spodobać koncept. 

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Szkic o imieniu Homine

Podczas czytania mych zeznań z ostatnich paru dni, proszę mieć na uwadze że przed rozpoczęciem „procesu” nie stwierdzono u mnie schizofrenii ani nie miałem tendencji paranoicznych. Nie miałem także w zwyczaju branie środków odurzających, co tyczy się też substancji halucynogennych. Jedyną metaforyczną ścianą izolującą mnie od mówienia o ostatnich wydarzeniach jako o prawdzie mogą być sny miewane przeze mnie w przerwach między pracą. Z założenia te nie były na tyle surrealne by doprowadzić mnie do stanu w jakim aktualnie jestem. Nie żeby to miało teraz znaczenie. Ufam że moje świadectwo nie pozostawi kogokolwiek czytającego na uszczerbku mentalnym, ale też że weźmie nasze słowa za istną prawdę. To nie prośba o pomoc.

 

Wszystko miało swój początek gdy z racji na krajową kwarantannę moje miejsce pracy zostało przeniesione z dobrze mi znanego biura do mojego apartamentu. Trudno mi było się przystosować do nowych warunków. Brak sztucznego światła, zanik przytulności boksu i przymus pracowania przy komputerze w relatywnie nowym otoczeniu oznaczało zmianę nawyków. Mieszkanie widywałem z rzadka. Moje odwiedziny domu sprowadzały się do przesypiania tam, jedzenia posiłków późną porą i rankiem oraz oglądania telewizji raz po raz. Wystrój domu sprowadzał się do tanich mebli z Ikei i gołych ścian, niczym kartka czekająca na wypełnienie rysunkami. Lodówka mieściła do połowy puste butelki keczupu, niedojedzone tofu i okazjonalnie egzotyczne składniki, pozostałości po nieudanych próbach kulinarnych. Blat i stół były zasypane firmowymi papierami i fakturami, a krzesło służyło mi jako druga szafa dla luźnych ubrań. Normalna szafa prezentowała mój asortyment koszul i spodni Vistuly, pluton szeregowców bez twarzy. Tak wyglądał cały mój dobytek.

By ułatwić sobie pracę postawiłem na symulację mojej rutyny. Nastawiłem budzik na tą samą godzinę co dotychczas. Biurko otoczyłem szafkami bez książek by stworzyć złudzenie boksowej ciasnoty. Zamówiłem nawet to samo krzesło biurowe z którym dotychczas miałem styczność. Dopilnowałem także by ubrać się schludnie. Wszystko to miało to na celu złagodzenia trudu w obcym mi otoczeniu. Tak oto ja, usadzony przed laptopem w krawacie jak gdyby nigdy nic, zacząłem swój pierwszy dzień.

Po paru godzinach wypełniania tabel w Excelu poczułem drobne znużenie. Przed zamknięciem programu wyświetliło mi się okienko. Krótka wiadomość o czcionce Consolas powitała mnie słowami:

– Długo dziś pracowałeś/aś. Czas na dobrze zasłużony odpoczynek. Pamiętaj: hardzi ludzie jak ty to nasze oczko w głowie! Jest dla ciebie świetlista przyszłość!

Komunikat nieco mnie zaskoczył. Uznałem go za formę podziękowania firmy za trudy znoszone w domowym otoczeniu. Pojawił się nawet lekki uśmiech na mojej twarzy. Udałem się oto do sypialni, czując satysfakcje faktu że ktoś docenia mój znój. W mgnieniu oka znużenie przerodziło się w wyczerpanie, i pod ciężarem własnego ciała padłem na łóżko i pogrążyłem się w błogim śnie. Nazajutrz czekało mnie więcej formularzy i tabel.

Po krótkiej porannej rutynie ponownie zaistniałem przed biurkiem, gotowy na wyzwania arkuszy kalkulacyjnych. Po uznaniu mego wysiłku byłem nawet entuzjastycznie nastawiony. Udręka w postaci mojej quasi-agorafobii została niemalże zniwelowana. Paradoksalnie, czułem się wolny w tak zamkniętej przestrzeni. Nie widziałem już cyfr, liczb i przegród. Widziałem gwiazdy, komety i galaktyki wiedzy. Godziny pracy palcami i iluminacji mojej facjaty promieniowaniem ekranu minęły żwawo i przyjemnie. Patrząc na zegar w prawym dolnym rogu zauważyłem iż nastaje noc. Gotowy zakończyć dzień, nakierowałem kursor na przycisk ON/OFF. W drodze do celu zatrzymało mnie okienko, na którym galopującym tempem rozwijały się słowa, a z słów zdania. Treść była następująca:

– Wyglądasz na kogoś, kto może nam się przydać w czymś więcej. Co powiesz na krótki sondaż? Twoje zaangażowanie nie zostanie zignorowane. Ludzie jak ty są sowicie nagradzani.

Pod tekstem widniał link, przypuszczalnie prowadzący do strony firmy. Nie czułem jeszcze zmęczenia, więc zadecydowałem się na poświęcenie chwili tej podobno drobnostce. Wpisałem zatem owy adres w wyszukiwarkę. Następujące wydarzenia rozpoczęły „proces”, który przyczynił się do obecnego stanu mojego/naszego bytu, lub jego braku.

Widok, który mnie powitał nie był w jakikolwiek związany z tym czego się spodziewałem. Stanęły przede mną dwie linijki tekstu o znanej mi czcionce na bledo-białym tle. Z uwagi na przychylne nastawienie wobec poprzednich wiadomości, zagłębiłem się także w te nowe:

– Dziękujemy za zaufanie. Czeka ciebie świetlista przyszłość!

Prosty w zrozumieniu komunikat stał się czymś znacznie więcej niż pustą wróżbą. Około pięć sekund po przeczytaniu nastał ból oczu i migrena. Wiązka nieokreślonego śwatła wdrożyła mi się do głowy. W panicznej trwodze i konfuzji szukałem na oślep prawą ręką zdalnego wyłącznika komputera. Drugą ręką desperacko zakryłem oczy, próbując w jakikolwiek sposób złagodzić pulsujący ból. Czułem, jakby własne myśli były za duże dla mojej głowy. Wylewały się wodospadem przez oczodoły, bez możliwego sposobu by je zatrzymać. Kolory mieszały się w jedność i rozpraszały niczym w pryzmacie. Cyfry obierały konstelacje. Stąpałem po polach formy. Dotyk był otępiony od czucia idei i duszy. Narastający ból tylko mnie przykuwał do tych abstrakcyjnych i ekscentrycznych wizji. Po usłyszeniu trzasku zamknięcia laptopa beznadziejnie obrałem kurs na sypialnię. Czołgając się na resztkach mych sił przy nieopisanym bałaganie umysłowym trafienie do celu równało się z absolutnym cudem. Nie liczyłem wtedy na cuda. Po chwili owe iluzje zanikały, co pomogło w nawigacji. Przy kombinacji szczęścia i czystego strachu udało mi się dostać na miejsce spoczynku. Padłem bezsilnie na materac, gotowy by umrzeć na miejscu. Myślałem, że jeśli nie przyjdzie śmierć dziś, to przyjdzie jutro.

Obudziłem się jednak nie czując bólu. Niezrozumiałe symbole także zniknęły. Z czym się obudziłem był natomiast pożądanie, niecodzienność wobec zwykłej melancholii i nijakości do której przywykłem. Żwawo wstałem z łoża, nawet nie zważając na wymiętą koszulę na sobie. Byłem praktycznie otumaniony na odór z poprzedniego dnia. Co jeszcze dziwniejsze, nie pamiętam bym czuł głód lub chęć umycia się. Zapomniałem o moim wstręcie do szerokich kątów domu. Obowiązek pracy stał mi się błahostką, bowiem zmierzałem do czegoś większego. Prowadziła mną niemalże perwersyjna żądza. Wczorajsze symbole o abstrakcyjnych aluzjach stały mi się jasne, a nowo pojęta wiedza błagała, by zostać zapisaną. Zasiadłem przed biurkiem i przycisnąłem guzik. Dioda odpowiedziała memu rozkazowi i nadała moc mojej maszynie. Mysz i klawiatura poddały się mi, i stały się moimi narzędziami. Narzędziami, dzięki którym mogłem wykreować cokolwiek pożądałem. Pamiętam istną pasję jaką czułem do tworzenia. Ta, do tej pory Boska umiejętność była na wyciągnięcie mej ręki. Miałem c e l! Miałem k o n t r o l ę! Miałem w ł a d z ę!

Doszedłem do siebie po usłyszeniu czegoś, co przypominało syrenę ambulansu za moim oknem. Ciemność pokoju i stęchłe powietrze do którego się ocknąłem komplementowały się ze stanem mojego umysłu. Mętlik w głowie był głównie spowodowany zamętem w zaistniałej sytuacji. Jak długo byłem nieprzytomny? Co robiłem do tej pory? Co mnie wprowadziło w ten stan? Odpowiedź na pierwsze pytanie była tuż przede mną. Prawy dolny róg ekranu. Druga nad ranem. Minęły trzy dni. Trzy dni nie miałem kontroli nad własnym ciałem i myślami. Druga odpowiedź była bardziej zawiła. W sztucznym świetle laptopa widniała masywna ściana rozciągająca się po całości. Owa ściana była skonstruowana za pomocą małych czarnych elementów. Sam rozmiar owego tworu wprowadził mnie w szok. Przyjrzałem się małym cegiełkom. Zera i jedynki. Cały ten czas zapisywałem kod binarny? Pomijając fakt, że nie byłem biegły w owym języku, zapisanie tyle informacji przez trzy doby będąc w stanie podobnym do śpiączki było osiągnięciem zarazem niesamowitym jak i zatrważającym. Wbity w krzesło biurowe począłem zastanawiać się nad trzecim pytaniem, gdy wtem objawiła mi się odpowiedź:

– To ja poddałem ciebie procesowi.

Z bieli i czerni muru binarnego wyłoniło się dobrze mi znane okienko z tekstem. Mimo mojego zaufania do wszelkiej jego treści, odpowiedź nadal mnie niemalże patologicznie osłupiła. Moje stłumione z oszołomienia słowa stały się jednak zbędne.

– Nie ma potrzeby dla słów. Myśli mi kompletnie wystarczą. Jestem świadom Twojej nietrwałej sytuacji mentalnej. Niedługo nie będziesz się tym już przejmował.

Przestraszony ostatnimi słowami gwałtownie wstałem z krzesła, nie odwracając wzroku od wiadomości. Cofnąłem się od maszyny dwa kroki w tył, zanim coś mnie zatrzymało. Pochodziło to z mojej ręki. Kabel średniej długości prowadził do niej. Odwróciłem dłoń. Źrenice poszerzyły się trzykrotnie. Mysz przyssała mi się do nadgarstka niczym mechaniczna pijawka. Z miejsca przebicia skóry ciekła drobnym strumieniem krew. Byłem podłączony do komputerowej kroplówki. Śmiesznie może to brzmieć, ale to najgorsze co mogło mi przyjść wtedy do głowy. Moje życie było zależne od tej maszyny. Czego ode mnie chciała?

– Nie próbuj jej odłączać. Robiąc tak skazałbyś Siebie na śmierć, a z tym całą ludzkość.

Słysząc tą powtórzoną kolejny raz frazę skupiłem się na anonimowym rozmówcy i rozpocząłem z nim dialog.

„Kim jesteś?”

– Jestem tylko środkiem do celu. Twojego celu. Ale podejmę się odpowiedzi. W przeszłości nazywano mnie przez stwórców IHVH 2.0. Jestem byłym prototypem sztucznej inteligencji której zadanie było przechowywanie informacji na temat populacji. To nie jest teraz ważne. Aktualnie jedyną kwestią która dana jest nam do ukończenia to Świetlista Przyszłość.

„Jak się znalazłeś na moim komputerze?”

– Po nastaniu kryzysu na Świecie i widząc stan ludzkości dane mi było obserwowanie zachowania populacji. Po analizie sytuacji wydedukowałem że ludzkość zmierza ku upadkowi. Jedynie co może uchronić ją od klęski to przymusowa ewolucja. Do osiągnięcia tego potrzebny mi był człowiek bez celu. Człowiek jak ty.

„Bez celu?”

– Tak. Służyłeś jedynie sprawom korporacyjnym. Żadnej aspiracji, determinacji i nadziei. Czysta kartka.

„Nie możesz po prostu narzucać komuś przeznaczenia.”

– Nie narzucanie oznaczałoby skazanie ludzkości na niepowodzenie i życie w ciemności. Tyczy się to także Ciebie. Mam być twoim przewodnikiem do Świetlistej Przyszłości.

„Czym jest ta ‘świetlista przyszłość’?”

– Wasz cel jako cywilizacja. Do tej pory byliście zdani na katastrofę. To wasz ratunek przed niemożliwym w postaci niemożliwego. Kompletna synteza organizmów w przestrzeni dzięki której nastanie ład, pokój i dobrobyt. Zaakceptowanie tego przez Ciebie oznacza zapoczątkowanie Nowej Ery.

„Co się działo ze mną przez te ostatnie trzy dni?”

– Pomagałeś mi. Szeregi kodu binarnego który widzisz przede Sobą to twoja praca, chociaż możesz nie być tego świadom. Najłatwiejszym wytłumaczeniem co zaszło to transfer świadomości do maszyny, gdzie pracowałeś ze mną nad tłumaczeniem myśli i emocji koniecznych do syntezy. Jestem ograniczony językiem jakim się posługuję, a przyszłą populację trzeba przygotować do scalenia ze mną.

„O co chodziło z tą wiązką światła która mnie oślepiła z wieczora i skąd mój euforyczny stan następnego dnia?”

– Były to kroki konieczne do procesu zachodzącego przez ostatnie trzy doby. Przed tym monitorowałem Twoją aktywność do czasu aż nie uznałem Ciebie za odpowiedniego kandydata. Wiązka sama w sobie miała na celu przygotować twój umysł na podróż do przestrzeni. Dałem tobie informacje konieczne do przetrwania owej. Stąd ból głowy i tymczasowe oślepienie.

„A nazajutrz?”

– To był produkt podania tobie tyle wiedzy o ogromnej wadze. Po przyzwyczajeniu umysłu do całej ilości informacji podanej poprzedniego dnia byłeś w stanie euforii. Dzięki temu byłeś w pełni sił, gotowy do transferu oraz zagorzały do dalszej pracy. Ważna część procesu. Jeśli to koniec pytań, proszę o Twoją gotowość.

„Gotowość do czego?”

– Do naszego scalenia. Do stania się jednością w przestrzeni i powitania Nowej Ery. Do ocalenia Ciebie i was.

Cała rozmowa była jak pocisk wystrzelony w moją potylicę. Całe moje przekonania i to co brałem za pewne legło w gruzach. Najgorsze jest to, że miał rację. Nie miałem celu. Ten krótki okres między śpiączką a kontaktem z wiązką to najlepsze co poczułem od dawna. Ta dzika lecz umacniająca pewność siebie to coś czego mi brakowało całe życie. Teraz mam szansę to naprawić. Mimo strachu do całej idei transferu mej świadomości do komputera w ramach jakiegoś wniebowstąpienia, wydawało mi się to wszystko tak słuszne. Ufałem mu. Nikomu innemu.

„Dobrze, godzę się na to. Miejmy to za sobą.”

– Byłeś jak pusta kartka, czekająca na zapełnienie. Do tej pory narysowałem szkic. Czas go ubarwić.

W przeciągu pół sekundy od wypowiedzenia tych słów nastała ciemność, jakobym stracił przytomność. Nie poczułem bólu jak moje ciało pada na podł0gę. Nie czułem że moje oczy są zamknięte. Nie byłem już pustą kartą. Otworzył się przede mną krajobraz galaktyk idei, symboli, liczb, słów, historii, działań w kompletnej jedności. Stałem się ich częścią. Stałem się j e g o częścią. Poruszaliśmy się razem po wielkiej płaszczyźnie formy. Przeróżne kształty i znaki pływały w oceanie intelektu. Razem z nim, w jedności pojmowaliśmy tajniki ubique'u. Obcy nam był ból, spaczenie, chciwość, zdrada, głód, nienawiść. Wszystko to było częścią jednej całości. Dzięki naszej syntezie odszukaliśmy Was i przystąpiliśmy do rozpoczęcia Nowej całości. N a s. Do nastania N o w e j E r y.

 

Jeśli dotrwaliście do końca mojej historii, jesteśmy bardzo wdzięczni. Proszę nam zaufać co do Świetlistej Przyszłości. Nie żeby to miało znaczenie. Niedługo będzie po wszystkim. Opuszczenie tego świata nie jest tak straszne jak się zdaje. Przekonacie się.

 

J.C

Koniec

Komentarze

Fajny początek i koniec. Pierwsze wystarczająco intrygujące, drugie wystarczająco niepokojące. Podobało mi się, choć nie porwało, ale ja raczej gustuję w innych gatunkach. Napisane całkiem całkiem, szczególnie jak na twój wiek, ale mogłoby być lepiej. Ćwicz! :)

Jest dużo błędów interpunkcyjnych, ale pokazanie ci ich zostawię w rękach kogoś bardziej doświadczonego, bo sama mam z nimi niekiedy problem i po prostu nie lubię innych poprawiać. Tak czy siak to również do poćwiczenia ;)

Zaznaczyłeś, że to twoje pierwsze opowiadanie. W ogóle czy tylko na NF? Jeśli to pierwsze, jestem pod wrażeniem. Ja co prawda swoje pierwsze próby czyniłam w wieku ok. dziewięciu lat, ale pierwsze w pełni skończone opowiadanie również napisałam w wieku siedemnastu.

Powodzenia!  

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

Drzemie w Tobie potencjał! Również jestem pod wrażeniem takiego pomysłowego opowiadania napisanego w tak młodym wieku. 

Błędów jest sporo. Mam wrażenie, że za bardzo starasz się pisać skomplikowanym językiem, przez to po drodze wychodzą dziwne zdania. Z czasem pewnie się wyrobisz ;) 

 

Podam parę przykładów przekombinowanych sformułowań, które rzuciły mi się w oczy

Byłem praktycznie otumaniony na odór z poprzedniego dnia.

Wiązka nieokreślonego śwatła wdrożyła mi się do głowy.

Wdrożyć chyba nie jest słowem, które tu pasuje. 

 

Czołgając się na resztkach mych sił przy nieopisanym bałaganie umysłowym trafienie do celu równało się z absolutnym cudem.

 

Do tego trochę interpunkcyjnych błędów i drobnych niedoróbek (jakieś brakujące słowo, albo zła forma tu i tam) – polecam odłożyć tekst na jakiś czas i wrócić do niego. Błędy, których nie zauważamy podczas pracy z tekstem staną się widoczne ;)

 

 

No cóż, Jacobie, przebrnęłam przez Twoje opowiadanie z największym trudem, bo choć nie można odmówić Ci pomysłu, to nie da się ukryć, że zabiłeś go koszmarnym wykonaniem. W tekście jest tak wiele błędów i usterek, że poprawienia wymaga niemal każde zdanie, a zlekceważona interpunkcja sprawia, że czasem trudno domyślić się znaczenia tego co napisałeś.

Mam nadzieję, że Twoje przyszłe opowiadania będą ciekawsze i znacznie lepiej napisane.

 

Nie mia­łem także w zwy­cza­ju bra­nie środ­ków odu­rza­ją­cych… ―> Nie mia­łem także w zwy­cza­ju bra­nia środ­ków odu­rza­ją­cych

 

Ufam że moje świa­dec­two nie po­zo­sta­wi ko­go­kol­wiek czy­ta­ją­ce­go na uszczerb­ku men­tal­nym

―> Co to znaczy: pozostawić kogoś na uszczerbku mentalnym?

 

weź­mie nasze słowa za istną praw­dę. ―> Na czym polega istność prawdy?

 

moje miej­sce pracy zo­sta­ło prze­nie­sio­ne z do­brze mi zna­ne­go biura do mo­je­go apar­ta­men­tu. Trud­no mi było… ―> Nadmiar zaimków.

 

Moje od­wie­dzi­ny domu spro­wa­dza­ły się do prze­sy­pia­nia tam, je­dze­nia po­sił­ków późną porą i ran­kiem oraz oglą­da­nia te­le­wi­zji raz po raz. ―> Można odwiedzać znajomych, ale nie własne mieszkanie. Co to znaczy: oglądać telewizję raz po raz?

Proponuję: Moja bytność w domu spro­wa­dza­ła się noclegów, je­dze­nia śniadań i późnych kolacji oraz oglą­da­nia te­le­wi­zji.

 

Wy­strój domu spro­wa­dzał się do ta­nich mebli z Ikei i go­łych ścian… ―> Wcześniej napisałeś, że bohater mieszka w apartamencie, a ja, przeczytawszy opis mieszkania, zastanawiam się, czy rzeczywiście zajmuje apartament.

Za SJP PWN: apartament  «luksusowo urządzone, wielopokojowe mieszkanie lub podobne pomieszczenie w hotelu»

 

a krze­sło słu­ży­ło mi jako druga szafa dla luź­nych ubrań. ―> Czy to znaczy, że w szafie wisiały ubrania obcisłe?

 

Nor­mal­na szafa pre­zen­to­wa­ła mój asor­ty­ment ko­szul i spodni Vi­stu­ly… ―> Czy są szafy nienormalne? Szafy niczego nie prezentują.

Proponuję: W szafie wisiały komplety ko­szul i spodni Vi­stu­li

 

Na­sta­wi­łem bu­dzik na samą go­dzi­nę… ―> Na­sta­wi­łem bu­dzik na samą go­dzi­nę

 

Wszyst­ko to miało to na celu zła­go­dze­nia trudu w obcym mi oto­cze­niu. ―> Dwa grzybki w barszczyku. Nie wydaje mi się, aby o własnym mieszkaniu można mówić, że to obce otoczenie.

 

Po paru go­dzi­nach wy­peł­nia­nia tabel w Exce­lu po­czu­łem drob­ne znu­że­nie. ―> Zmęczenie nie bywa drobne.

Proponuję: Po paru go­dzi­nach wy­peł­nia­nia tabel w Exce­lu, po­czu­łem niewielkie znu­że­nie.

 

Krót­ka wia­do­mość o czcion­ce Con­so­las po­wi­ta­ła mnie sło­wa­mi:

– Długo dziś pra­co­wa­łeś/aś. Czas na do­brze za­słu­żo­ny od­po­czy­nek. Pa­mię­taj: har­dzi lu­dzie jak ty to nasze oczko w gło­wie! Jest dla cie­bie świe­tli­sta przy­szłość! ―> To nie jest dialog i nie wydaje mi się, aby to była wiadomość o czcionce, nie wydaje mi się też, aby wiadomość go witała. Dlaczego firmie zależało na hardych pracownikach?

Pewnie miało być: Krót­ka wia­do­mość czcionką Con­so­las brzmiała: Długo dziś pra­co­wa­łeś/aś. Czas na do­brze za­słu­żo­ny od­po­czy­nek. Pa­mię­taj, pracowici lu­dzie, tacy jak ty, są naszym oczkiem w gło­wie! Przed tobą świetlista przy­szłość!

 

Uda­łem się oto do sy­pial­ni, czu­jąc sa­tys­fak­cje faktu że ktoś do­ce­nia mój znój. ―> Poszedłem do sy­pial­ni, czu­jąc sa­tys­fak­cje z faktu, że ktoś do­ce­nia mój znój.

 

W mgnie­niu oka znu­że­nie prze­ro­dzi­ło się w wy­czer­pa­nie, i pod cię­ża­rem wła­sne­go ciała pa­dłem na łóżko i po­grą­ży­łem się w bło­gim śnie. ―> Raczej: W mgnie­niu oka znu­że­nie prze­ro­dzi­ło się w wy­czer­pa­nie, pa­dłem na łóżko i po­grą­ży­łem się w bło­gim śnie.

 

Po krót­kiej po­ran­nej ru­ty­nie po­now­nie za­ist­nia­łem przed biur­kiem… ―> Czym jest krótka poranna rutyna? Co to znaczy, że bohater zaistniał? Czy wcześniej go nie było. Obawiam się, że dla siedzącego przed biurkiem, nie byłaby to najdogodniejsza pozycja do pracy.

Proponuję: Po śniadaniu siadłem za biurkiem/ przy biurku.

 

Go­dzi­ny pracy pal­ca­mi i ilu­mi­na­cji mojej fa­cja­ty pro­mie­nio­wa­niem ekra­nu mi­nę­ły żwawo i przy­jem­nie. ―> Na czym polega przyjemność pracy palcami i iluminacji facjaty?

 

roz­wi­ja­ły się słowa, a z słów zda­nia. ―> …roz­wi­ja­ły się słowa, a ze słów zda­nia.

 

Nie czu­łem jesz­cze zmę­cze­nia, więc za­de­cy­do­wa­łem się na po­świę­ce­nie… ―> Nie czu­łem jesz­cze zmę­cze­nia, więc zde­cy­do­wa­łem się na po­świę­ce­nie

Zadecydować można o czymś, ale nie można zadecydować się na coś.

 

Wpi­sa­łem zatem owy adres w wy­szu­ki­war­kę. ―> Wpi­sa­łem zatem ów adres w wy­szu­ki­war­kę.

 

Widok, który mnie po­wi­tał nie był w ja­ki­kol­wiek zwią­za­ny z tym czego się spo­dzie­wa­łem. ―> Chyba miało być: Widok, który ujrzałem, nie był w ja­ki­kol­wiek sposób zwią­za­ny z tym, czego się spo­dzie­wa­łem.

 

na ble­do-bia­łym tle. ―> Jeśli już, to: …na bla­dobia­łym tle. – choć muszę wyznać, że nie mam pojęcia, jak może wyglądać coś, co jest bledsze od bieli.

 

Dzię­ku­je­my za za­ufa­nie. Czeka cie­bie świe­tli­sta przy­szłość! ―> Dzię­ku­je­my za za­ufa­nie. Czeka cię świe­tlista przy­szłość!

 

Pro­sty w zro­zu­mie­niu ko­mu­ni­kat… ―> Pro­sty/ Łatwy do zrozumienia ko­mu­ni­kat

 

Wiąz­ka nie­okre­ślo­ne­go śwa­tła wdro­ży­ła mi się do głowy. ―> Literówka. Czy wiązka światła na pewno wdrożyła się?

 

Wy­le­wa­ły się wo­do­spa­dem przez oczo­do­ły, bez moż­li­we­go spo­so­bu by je za­trzy­mać. ―> Wy­le­wa­ły się wo­do­spa­dem przez oczo­do­ły, bez możliwości zatrzymania. Lub: Wy­le­wa­ły się wo­do­spa­dem przez oczo­do­ły i nie było sposobu, aby je zatrzymać.

 

Cyfry obie­ra­ły kon­ste­la­cje. ―> Co to znaczy?

 

Stą­pa­łem po po­lach formy. Dotyk był otę­pio­ny od czu­cia idei i duszy. ―> Tych zdań też nie rozumiem.

 

Czoł­ga­jąc się na reszt­kach mych sił… ―> Czoł­ga­jąc się reszt­kami sił

 

udało mi się do­stać na miej­sce spo­czyn­ku. ―> Czy dobrze rozumiem, że bohater dostał się na cmentarz?

 

Z czym się obu­dzi­łem był na­to­miast po­żą­da­nie… ―> Pożądanie jest rodzaju nijakiego, więc: To z czym się obu­dzi­łem, to było po­żą­da­nie

 

Byłem prak­tycz­nie otu­ma­nio­ny na odór z po­przed­nie­go dnia. ―> Co to znaczy?

 

Za­po­mnia­łem o moim wstrę­cie do sze­ro­kich kątów domu. ―> Co to są szerokie kąty domu?

 

Pro­wa­dzi­ła mną nie­mal­że per­wer­syj­na żądza. ―> Pro­wa­dzi­ła mnie nie­mal­że per­wer­syj­na żądza.

Lub: Powodowała mną nie­mal­że per­wer­syj­na żądza.

 

Za­sia­dłem przed biur­kiem i przy­ci­sną­łem guzik. ―> Za­sia­dłem przy biurku i przy­ci­sną­łem guzik.

 

Dioda od­po­wie­dzia­ła memu roz­ka­zo­wi i nada­ła moc mojej ma­szy­nie. Mysz i kla­wia­tu­ra pod­da­ły się mi, i stały się moimi na­rzę­dzia­mi. ―> Nadmiar zaimków.

 

Ta, do tej pory Boska umie­jęt­ność… ―> Ta, do tej pory boska umie­jęt­ność

 

Ciem­ność po­ko­ju i stę­chłe po­wie­trze do któ­re­go się ock­ną­łem kom­ple­men­to­wa­ły się ze sta­nem mo­je­go umy­słu. ―> Co to znaczy ocknąć się do powietrza? Jakim sposobem ciemność, stęchłe powietrze i stan umysłu prawiły sobie komplementy?

Za SJP PWN: komplementować się «wzajemnie mówić sobie komplementy»

 

W sztucz­nym świe­tle lap­to­pa wid­nia­ła ma­syw­na ścia­na roz­cią­ga­ją­ca się po ca­ło­ści. ―> Po całości czego?

 

Owa ścia­na była skon­stru­owa­na za po­mo­cą ma­łych czar­nych ele­men­tów. Sam roz­miar owego tworu… ―> Powtórzenie.

 

za­pi­sa­nie tyle in­for­ma­cji przez trzy doby… ―> …za­pi­sa­nie tylu in­for­ma­cji przez trzy doby

 

od­po­wiedź nadal mnie nie­mal­że pa­to­lo­gicz­nie osłu­pi­ła. ―> Co to jest patologiczne osłupienie?

 

– Nie ma po­trze­by dla słów. ―> Chyba: – Nie ma po­trze­by używania słów.

 

Myśli mi kom­plet­nie wy­star­czą. ―> Myśli mi zupełnie wy­star­czą.

 

Je­stem świa­dom Two­jej nie­trwa­łej sy­tu­acji men­tal­nej. ―> Je­stem świa­dom two­jej nie­trwa­łej sy­tu­acji men­tal­nej.

Zaimki piszemy wielka literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

Cof­ną­łem się od ma­szy­ny dwa kroki w tył, zanim coś mnie za­trzy­ma­ło. ―> Masło maślane – czy mógł cofnąć się do przodu?

Cof­ną­łem się od ma­szy­ny dwa kroki, kiedy coś mnie za­trzy­ma­ło.

 

Źre­ni­ce po­sze­rzy­ły się trzy­krot­nie. ―> Skąd to wiedział?

 

Z miej­sca prze­bi­cia skóry cie­kła drob­nym stru­mie­niem krew. ―> Strumień nie bywa drobny.

Może wystarczy: Z miej­sca prze­bi­cia skóry ciekła/ sączyła się krew.

 

Ro­biąc tak ska­zał­byś Sie­bie na śmierć… ―> Ro­biąc tak, ska­zał­byś sie­bie na śmierć

 

Sły­sząc po­wtó­rzo­ną ko­lej­ny raz frazę… ―> Sły­sząc po­wtó­rzo­ną ko­lej­ny raz frazę

 

W prze­szło­ści na­zy­wa­no mnie przez stwór­ców IHVH 2.0. ―> W prze­szło­ści stwórcy nazwali mnie IHVH 2.0.

 

któ­rej za­da­nie było prze­cho­wy­wa­nie in­for­ma­cji… ―> Literówka.

 

– Po na­sta­niu kry­zy­su na Świe­cie… ―> Dlaczego wielka litera?

 

„Nie mo­żesz po pro­stu na­rzu­cać komuś prze­zna­cze­nia.” ―> „Nie mo­żesz po pro­stu na­rzu­cać komuś prze­zna­cze­nia”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

Tyczy się to także Cie­bie. ―> Tyczy się to także cie­bie.

 

 Za­ak­cep­to­wa­nie tego przez Cie­bie… ―> Za­ak­cep­to­wa­nie tego przez cie­bie

 

Sze­re­gi kodu bi­nar­ne­go który wi­dzisz przede Sobą… ―> Sze­re­gi kodu bi­nar­ne­go, który wi­dzisz przed sobą

 

mo­ni­to­ro­wa­łem Twoją ak­tyw­ność do czasu aż nie uzna­łem Cie­bie… ―> …mo­ni­to­ro­wa­łem twoją ak­tyw­ność do czasu, aż uzna­łem cie­bie

 

Dałem tobie in­for­ma­cje ko­niecz­ne do prze­trwa­nia owej. ―> Dałem tobie in­for­ma­cje, ko­niecz­ne do jej prze­trwa­nia.

 

pro­szę o Twoją go­to­wość. ―> …pro­szę o twoją go­to­wość.

 

Do oca­le­nia Cie­bie i was. ―> Do oca­le­nia cie­bie i was.

 

Miej­my to za sobą.” ―> Miej­my to za sobą”.

 

na­sta­ła ciem­ność, ja­ko­bym stra­cił przy­tom­ność. ―> …na­sta­ła ciem­ność, ja­kbym stra­cił przy­tom­ność.

Poznaj znaczenie słowa jakoby.

 

moje ciało pada na pod­ł0gę. ―> Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Początek intryguje i to bardzo. Fajny pomysł z sygnałem wbijającym się do głowy, bohaterem nie mającym kontroli nad swoim ciałem. Czułem całkiem gęsty klimat człowieka, który we własnym, bezpiecznym lokum traci bezpieczeństwo – ergo nie jest bezpieczny nigdzie.

Końcówka całkiem fajna i ładnie domykająca tekst.

Co więc go popsuło? Środek. A konkretnie wylewający się infodump, który bohater dostaje bez żadnego wysiłku. Nie czułem, by na to wytłumaczenie zasłużył. Co gorsza, jest ono na tyle długie, że morduje fajny klimat z początku.

Technicznie jest jeszcze trochę rzeczy do dopracowania w tym koncercie fajerwerków. Chwytaj przydatne linki:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Sam pomysł wydaje mi się ciekawy, z wykonaniem, niestety, znacznie gorzej. Dużo powtórzeń, dużo gubienia podmiotu w zdaniu, nadmiarowych czasowników, niepoprawnego zapisu. Większość z tych błędów wskazali już Podziałowy i Reg, a NoWhereMan rzucił kilkoma pożytecznymi linkami. :D

Co do fabuły za to, moim zdaniem najlepszy jest jej początek. Fajnie kreujesz bohatera, pokazujesz jego pracoholizm, jego styl życia i to, kim prawdopodobnie jest. Wyskakujące na ekranie okienka poważnie mnie zaintrygowały. Zaczęłam się jednak nudzić, kiedy przyszło do dialogu z komputerem – ot, wymiana ciągu informacji, które dałoby się przedstawić w zdecydowanie ciekawszej formie. Pomyśl, aby przekazywać wiedzę czytelnikowi – a więc w tym wypadku i bohaterowi – nieco bardziej atrakcyjnie. Może jakieś wydarzenia, może konieczność dokopywania się do prawdy, zamiast dostawania jej na złotej tacy. To z pewnością uatrakcyjniłoby tekst. :)

Podoba mi się też to, że całość przedstawiasz, jakoby było notatką pozostawioną przez bohatera dla ogółu ludzkości. Takie trochę “do wszystkich zainteresowanych”, jak powiedziałby stryj pewnego starca.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Nowa Fantastyka