Profil użytkownika


komentarze: 40, w dziale opowiadań: 8, opowiadania: 5

Ostatnie sto komentarzy

NeverEnd – skąd masz dane, że się ich nie używało? Zasłony są skuteczniejsze, pewniejsze i mniej męczące od uników. Uniki dodatkowo – zazwyczaj,  zależy jeszcze od sposobu unikania – zmniejszają twoje szanse na odpowiedź. Jaki więc to ma sens? Unik, to po prostu narzędzie w walce, jasne, możesz z niego skorzystać, jeśli np. nie masz wyjścia, albo chcesz zrobić przeciwnatarcie, ale – uniki zamiast zasłon _bo_tak_? Chyba, że masz na myśli szermierkę japońską – wtedy i owszem, tam zasłona jest rzadziej spotykana, korzysta się raczej z uniku, lub uniku i zbicia. Ale w europejskiej szermierce? Jakby się nie korzystało, to po co tarcze? Po co późniejsze puklerze, czy lewaki, które właśnie do tego służyły? Dla ozdoby? 

//generic funny punchline

Gdzieś kiedyś natknąłem się na policyjne statystyki z RP.

Była tam taka tabelka, jak napaść z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Narzędzia były oczywiście wyszczególnione i była tam też tabelka: zwierzę :D Może się gdzieś do tych tabelek dogrzebię, to podlinkuję.

 

//generic funny punchline

To wracając do tematu – i tak wolę rapiery od klasycznych mieczy :D

//generic funny punchline

Hm… myślę, że robisz trochę nonsensowne porównanie. Bo jeśli porównasz ludzi, którzy wtedy byli zdrowi i dobrze odżywieni, czyli bogatych rycerzy, z tymi, którzy teraz są niezdrowi i słabo odżywieni, czyli niższą klasę średnią, pracującą w korporacji i niepracującą fizycznie, to tak, masz rację. Ale równie dobrze możesz powiedzieć, że ciężarówka przewiezie więcej ton towaru, niż maluch. Tak, przewiezie.

Jeśli chcesz porównywać, porównuj z głową. 

Jeśli rycerz, to porównaj z kimś, kto się dziś zajmuje czymś analogicznym. 

Czyli: albo z kimś, kto się na co dzień też zajmuje walką (żołnierze), albo sportowcy (zawodnicy sztuk walki), albo po prostu współczesnym ruchem rycerskim i tak dalej. 

Jasne, wtedy ziemia była mniej zatruta, woda była mniej zatruta, ale: wiele chorób, które dziesiątkowały ludzkość, są dziś opanowane. Złamania nie zabijają. Medycyna sportowa jest na takim poziomie, że kontuzja, która była w stanie wyłączyć zawodnika z uprawiania sportu zawodowo jeszcze 20 lat temu, teraz jest do opanowania. 

Wiemy dziś więcej nt. ludzkiego ciała, jego mechanizmów, zasad budowy mięśni, niż wiedzieliśmy kiedyś. 

 

Jasne, patrząc na ogół – może nie jest tak, że jesteśmy szczególnie zdrowsi. Ale myślę, że współczesny zawodowy sportowiec, gdyby poświęcił odpowiednio dużo czasu na naukę walki jakąś bronią i cofnął się do czasów, w których ta broń była powszechna, to myślę, że mógłby spokojnie stanąć z ówczesnymi zawodowcami i pewnie wyszedłby na tym bardzo dobrze. 

Ale: nie mamy maszyny czasu i nie jesteśmy w stanie tego sprawdzić. 

 

A wracając do tematu: większość mieczy nie ważyła 8 kg :D

//generic funny punchline

Miecze,  takie, które nadawały się do sensownej walki, to tak okolice kilograma, półtora, osiem? Sześć? W grach może, nie w realnym życiu. Jasne, pewnie jakieś bardzo wyspecjalizowane rodzaje mogły się znaleźć takie cieżkie, ale zważywszy na to, że dzisiejszy człowiek jest generalnie dużo lepiej odżywiony, większy i silniejszy od wcześniejszych ludzi, to wątpię.

Natomiast – potrzebujesz jakiejś siły, by bronią władać, bo jak nie możesz jej podnieść, to generalnie słabo :D 

Nie było parowania? Skoro nikt nie parował, to po co tarcze? Żeby ładnie wyglądało? Chyba żeby herb był widoczny :D 

Uniki są, jasna sprawa, ale cała europejska szkoła walki jest oparta na zasadzie natarcia – odpowiedzi. Zasłona jest jej elementarną częścią. Jak nie opanujesz tej sztuki, to walka faktycznie będzie trwała kilkanaście sekund, bo do pierwszego natarcia przeciwnika. 

//generic funny punchline

Stal damasceńska obrosła legendą jak stary polityk tłuszczem, ale w dzisiejszych czasach mamy taką wiedzę nt. metalurgii i materiałoznawstwa w ogóle, że nie miałaby szans być lepsza, niż dzisiejsza.

Co do filmiku: w internecie da się znaleźć całe tony filmików porównujących różną broń europejską do japońskiej, ale te porównania nie bardzo mają jakikolwiek sens. Ten filmik z resztą też mówi trochę o materiale, ale niewiele ma wspólnego z występującymi w walce realiami.

//generic funny punchline

Katana ważyła mniej więcej tyle, co miecz. Generalnie służy do tego samego, mniej więcej, spełniała również podobną rolę społecznie. To bardzo podobna broń. 

Jasne, jest zrobiona z twardszego stopu stali, ale nie aż tak słabego, aby się pokruszyć o tarczę. Przynajmniej, jeśli jest jakkolwiek sensownie wykonana. Kiepskiej jakości, cóż… 

Japończycy wbrew pozorom mieli swoje uzbrojenie ochronne, nie było ono tak wytrzymałe jak europejskie z analogicznego okresu, ale katany się o to raczej nie łamały. 

//generic funny punchline

Broń powstała po to, aby niwelować różnice w budowie. Walka wymaga od siły dużo bardziej wydolności. Im cięższa broń, tym oczywiście potrzeba tej siły więcej, albo ew. użycia drugiej ręki, jasne. Ale: wbrew pozorom (i temu, co mówią nam RPGi), siła w walce bronią białą nie jest odpowiedzialna za to, jakie spustoszenie uczyni się w organiźmie przeciwnika. Dużo istotniejsze jest tutaj dobranie odpowiedniej broni do sytuacji :D

//generic funny punchline

Jeśli chodzi o traktaty, to z nimi bym uważał. Walka, czy też szermierka, to nie jest coś, czego można się dowiedzieć tylko z traktatów i książek. Grupy rekonstrukcyjne starają się odtworzyć walkę z traktatów, ale nie wszystkie z nich to są podręczniki pisane dla ludzi, którzy o temacie nie mieli pojęcia. Dodatkowo – one są najczęściej odpowiednie dla danego okresu. Pewne rzeczy zostają co prawda w miarę uniwersalne i można z nich korzystać, ale i tak jeśli już ma to być tekst super realistyczny, to albo samemu się tematem zainteresować, albo porozmawiać z kimś, kto się na tym zna, aby tę scenę zrecenzował. No, chyba, że idziemy w pseudorealizm i po prostu chcemy kilka klawo brzmiących wyrazów :D

//generic funny punchline

@łuki – tutaj trochę mniej się znam, przyznam szczerze, więc – zostawię temat lepsiejszym :D Ale faktem jest, że najpierw kusza, później broń czarnoprochowa wygrały walkę z łukami nie ze względu na celność/skuteczność, ale właśnie cenę i łatwość opanowania podstaw.

@Pauelor – broń obuchowa ma swoje miejsce, jak najbardziej, ale w przypadku walki z przeciwnikiem opancerzonym. Na kogoś z gołą klatą broń sieczna będzie skuteczniejsza.

//generic funny punchline

W powieściach fantasty większość łuczników to mali i chudzi ludzie, którzy zdecydowali się na strzelanie z łuku, bo nie mieli siły do walki wręcz. Podczas, gdy strzelanie z historycznego długiego łuku wymaga więcej siły, niż np. walka longswordem. Aby szybko i dobrze strzelać z łuku trzeba by było mieć potężnie rozwinięte mięśnie grzbietu i ramion.

//generic funny punchline

Świetlówki to w ogóle czyste fantasty :D Ale co ciekawe – to jak walczono nim w starej trylogii jest dużo bardziej prawdopodobne i zbliżone do tego, jak można by było nimi walczyć, niż w nowej.

//generic funny punchline

Prawo Sępów jest z wcześniejszego rzutu, ono w faktycznym cyklu szererskim już nie występuje, zostało skanibalizowane i powstała z niego Grombelardzka Legenda :)

//generic funny punchline

Z kresowego cyklu szererskiego chyba najbardziej podobała mi się Grombelardzka Legenda i Pani Dobrego Znaku. Tarcza Szerni była nieco przesadzona już. Cały czas czekam na zamknięcie historii, ale się chyba nie doczekam :(

Z Kresa natomiast polecam Piekło i Szpada, oraz Klejnot i Wachlarz – to są świetne historie, choć to akurat zbiory opowiadań.

//generic funny punchline

Jasna sprawa :) 

Z bronią pojedynkową kojarzy Ci się słusznie, jak najbardziej – bo nią była. Reprezentacyjną? Pewnie też. Ale wtedy była po prostu popularna. 

Ja Cię nie chcę namawiać do tego, byś dała im koniecznie szpady, bo ja wiem lepiej, czy coś takiego, ale tylko mówię, że warto na to zwrócić uwagę. Szpada jest bronią śmiertelnie niebezpieczną, trudniejszą do opanowania od szabli i pałasza i zdecydowanie mniej wybaczającą.

//generic funny punchline

To zależy w jakiej sytuacji się ich używa :) Są eleganckie, to fakt, ale szczerze? W walce szpadą łatwiej pięścią w mordę dostać, niż w walce szablą :) 

Jeśli Twoich bohaterowie walczą w bitwach, albo na morzu, albo w małych i wąskich tunelach, to szpada faktycznie raczej odpada i przydałoby się coś innego. Ale poza tym – to była w zasadzie podstawowa broń osobista mieszczaństwa i szlachty XVIII i XIX wieku Europie Zachodniej.  Jeśli więc masz opowieść w temu podobnych realiach – to jest najsensowniejsze rozwiązanie. Wybranie szabli, pałasza, lub czegoś pokrewnego, może świadczyć o jakichś wojskowych korzeniach bohatera. 

//generic funny punchline

@Pauelor – dwuręczny młot w rękach małej dziewczynki pasuje idealnie w opisaniej przez Ciebie konwencji anime :D 

 

Jeśli o wieśmaka chodzi, to szczerze mówiąc, on zamiast łuku, powinien mieć łuk, rohatynę i na wszelki wypadek jeszcze trochę rzeczy. Miecz? Hm… raczej żeby wieśniaków miał czym bić. Ale to romantyczne fantasty, więc – meh, niech się dzieje wola nieba. 

 

Jeśli chodzi o konwencję opisów walki, to one siłą rzeczy też muszą pasować do samej konwencji. Jeśli będziemy opisywali epicko-romantyczną powieść fantasty, to nie bardzo jest tam miejsce na szczegółowe i taktyczne opisy pojedynków, sięgnął bym raczej po homeryckie porównania, które pojedynkowi dodadzą powabu. 

@ocha – nie myślałaś o uzbrojeniu ich w szpady?

//generic funny punchline

Ja przyznam, że Wiedźmaka czytałem dawno, albo bardzo dawno, ale jak ostatnio popatrzyłem na jakieś opisy scen walki, to one się nijak kupy nie trzymają, poza tym używa terminologii, którą częściowo wymyślił, częściowo brzmi mądrze, a jest z innych epok, lub innych zupełnie stylów. Do tego jest magiczny wiedźmiński piruet, który jest takim czymś, co nikt nie wie czym :D 

 

Myślę, że nastawianie się na realizm wymaga ogromnej wiedzy w temacie i najlepiej – obgadania tego z kimś, kto ma faktycznie doświadczenie, bo inaczej się walczy w pancerzu, inaczej bez, inaczej w bitwie, a inaczej w ulicznej zarzynance na noże.  No i trzeba uważać, aby nie przegiąć w drugą stronę,  jak czasem miewał Clancy, bo to ma być do przeczytania dla wszystkich, nie dla tej garstki, która będzie wiedziała, dlaczego po takiej zasłonie takie natarcie jest nonsensowne. 

//generic funny punchline

@Kwia.. Kwiza… no, tego KH: nie chodzi o to, że nikt nie może wiedzieć lepiej, raczej chodzi o to, że w im więcej szczegółów się się wgłębiasz, tym większą wiedzą sam musisz mieć. I jak pisałem, że ktoś wie lepiej, to nie miałem na myśli faktycznych speców, ale ludzi, którym się wydaje, bo naoglądali się anime i myślą, że katana tnie kamienie. 

 

@Śniąca – jak ja wybieram broń dla jakiegoś bohatera, czy to współczesna broń palna, czy jakaś biała, to zwykle bardzo długo się zastanawiam, by to była broń, która pasuje do charakteru bohatera. Poza tym – musi być w jego zasięgu, musiał umieć nauczyć się z tego korzystać i tak dalej. 

//generic funny punchline

@Pauelor – spokojnie, jak Sapek to pisał, to chyba też za bardzo nie wiedział o czym :D

 

Mi się podobają pojedynki w Fechmistrzu Pereza-Reverte, ale w wielu przypadkach tak się tego opisywać niestety nie da. 

 

Z opisywaniem walki szczegółowo jest w ogóle ten problem, że zawsze znajdzie się ktoś, kto uważa, że wie lepiej.

 

@ocha – jaką broń masz na myśli? 

//generic funny punchline

Nie tyle barachło – to jest dobra broń generalnie,  ale – nie aż tak niesamowicie magiczna, jak amerykanie ją w popkulturze obrazują. Ot, broń, po prostu, ma swoje zalety, ma swoje wady. Ostre generalnie były, ostrzejsze przeciętnie od europejskich mieczy, bo były ze stopu z większą ilością węgla, toteż stal była twardsza, dało się ją bardziej naostrzyć. Ale miała też swoje wady – mniej odporna na kruszenie, łamanie i tak dalej. 

Mit niesamowitości katany bierze się między innymi stąd, że w Japonii stal była niesamowicie rzadka, spływa tam z jednej świętej góry, w formie papki, z którą potem się trzeba koszmarnie pieścić, by zrobić z niej kiepskiej czystości żelazo. Stąd te metody kucia stali, które zajmowały np. rok i tysiące przekuć. 

Ale to chyba temat na inną rozmowę i nie powinniśmy Chrypce zaśmiecać tematu :) Jeśli zrobi się jakiś osobny temat, to chętnie o broni poopowiadam, jakby ktoś miał jakieś pytania. 

//generic funny punchline

Daje radę :) 

Myślę, że ułatwi pisanie dialogów :) 

 

Ale btw – się na dole wkleiło chyba coś, czego tam być nie powinno? :) 

//generic funny punchline

Wszystko zrozumiem, ale katanę? On ponoć umiał walczyć, to broń jakąś by wziął, a nie ozdobę kominkową :(  

//generic funny punchline

Początkowo spodziewałem się historii, w której anioł stróż zakochuje się w pilnowanej przez siebie panience, więc to klawo, że tak nie było.

Kilka uwag:

Katana jako broń anioła/diabła? Pomijam osobiste moje preferencje, to zupełnie inny krąg kulturowy, dodatkowo nie jest to najlepsza broń do walki bez pancerzy i w zamkniętych przestrzeniach. Tyle pragmatycznie, jeśli metafizycznie, to miecz będący symbolem chrześcijaństwa przez ile wieków też pasowałby lepiej. Dodatkowo, napisanie “miecz” daje ci wytrych – każdy wyobrazi sobie taki, jaki mu pasuje i po sprawie.

Barrett M82, nie Beretta, to są dwie różne firmy.

Barrett to broń przeciwsprzętowa, nie stosuje się przeciwko żywym celom. Tutaj proponowałbym zastosowanie podobnego wytrychu, jak przy broni, czyli “karabin/karabinek snajperski”, to dużo lepsze rozwiązanie.

Beretta Cuguar nie jest na tyle mała, by się mogła zmieścić w kopertówce raczej, podobny wytrych “damski pistolet”, lub “mały pistolet” coś takiego.

 

Scena walki ostatnia trochę kuleje, jak się w końcu zgubiłem, kto ma miecz, czemu walą się po pyskach pięściami i tak dalej.

 

Ogólnie – podobało mi się, ciekawy pomysł, fajnie się czyta :)

//generic funny punchline

Ja powiem tak – jeśli musiałeś napisać tekst prawie takiej długości, jak oryginalne opowiadanie, by dowieść, że rozwiązania w nim zawarte mają sens i trzymają się kupy, oznacza to, że sam tekst się nie broni – a powinien. 

Jeśli chodzi o przykłady – Orły nie mogły i to było w książce tłumaczone. Co do tego drugiego – nie pamiętam o co chodzi.

O wszystko inne – jest różnica pomiędzy zaufaniem do autora, a poddawaniem w wątpliwość tego, czy przemyślał swój tekst. Jasne, możesz sporo zostawić czytelnikowi, by sobie to dopowiedział. Ale nie mogą to być kwestie dla opowiadania fundamentalne (nie licząc wyjątków, w których jest to zabieg zamierzony).

 

//generic funny punchline

Czyli – magiczna prostytutka kat została wysłana do celi superniebezpiecznego gościa, by on się z nią przespał, a ona w tym czasie wykona na nim wyrok i go zasztyletuje. 

Ok… ale to się kupy nie trzyma. W ogóle. 

Nie taniej było go po prostu zasztyletować? Albo obciąć łeb siekierą? Albo, jak się boją, strażnicy przez kraty mogli go z kusz zastrzelić, czy z czego tam. 

Poza tym, jest magiem, o którym wszyscy wiedzą, że jest niebezpiecznym magiem, dlatego jest w zwykłym pierdlu bez niczego, co mu tę magię blokuje?

 

Opis – sugestywny, owszem, ale samo zainicjowane seksu trochę bez ikry. Podobnie, jak tekst kata do strażnika. 

 

Podsumowując – opis sceny jest faktycznie sugestywny i wzięty z opowiadania erotycznego prosto, a nie romansujące z nim nieśmiało, jak wiele innych opowiadań biorących w konkursie udział. Ale poza tym, to fabuła się kupy trochę nie trzyma, jest niewiarygodna i trochę od czapy. Nad tym posiedź. 

 

//generic funny punchline

 Lampka na nocnym stoliku wyzwalała akurat tyle światła, by niepotrzebną jaskrawością nie zwęzić rozszerzonych pożądaniem źrenic, dodać wpatrzonym w siebie oczom uwodzicielskiego blasku sprawiającego, że każde przymknięcie powiek zakrawało na zbrodnię

Ten fragment trochę kuleje na tle akapitu. Cały akapit to są krótkie zgrabne zdania z eleganckimi porównaniami. To zdanie nagle, opasłe jak Mućka w stodole, wbija się pomiędzy te zgrabne, rozpycha tekst i odbiera całą przyjemność z czytania. 

 

To tak językowo pokrótce, bo się nie będę nad przecinkami rozwodził. Z nimi się mogę rozwodzić, co najwyżej. 

 

Co do całości – urocze, można powiedzieć. Ma w sobie trochę amerykańskiego mroku, korupcji, to mi się podoba szczególnie. 

STRES – ciekawy pomysł, przerażający w samej swojej idei, może też przerażający o tyle, że nie jest nieprawdopodobnym. 

Erotyka – tyle jej o ile, w zasadzie, ale i tak niezła,  nie wulgarna,  ale też bez zbytniego wydumania. 

//generic funny punchline

Fajnie się czyta. Fajny patent z sekretnym życiem książek. Skoro były zabawki w Toy Story, to czemu nie i książki.

Toteż – wyobraźnia ciekawa i może fajnie by było napisać coś więcej w temacie :)

Na literówkach się skupiał nie będę, bo jeśli jakieś były, to uwagi jakoś nie zwróciłem.

//generic funny punchline

Mam wrażenie, że konkurs będzie oceniał wiele rzeczy – od pomysłu, przez sprawność językową, po zdolności do tłumaczenia. Ha. Taki multi konkurs. Zbierz je wszystkie.

//generic funny punchline

Powiem tak – może nie “dopiero co”, ale całkiem niedawno:

James Ellroy “Perfidia” – niesamowita książka. Dzieje się w latach czterdziestych, w Mieście Aniołów, opisuje rzeczywistość po ataku na Pearl Harbor.  Polityka, wewnętrzne wojny policji, internowanie obywateli japońskich. Mozaika bohaterów historycznych z fikcyjnymi,  a to wszystko opisane telegraficznym, suchym, pozbawionym opisów stylem. Jak dla mnie – najlepsza książka Ellroya od czasu American Tabloid.

Gorąco polecam :)

//generic funny punchline

Z dobrych seriali, to The Shield polecam (nie ma z marvelem nic wspólnego, o inne Shield chodzi).

//generic funny punchline

W niemieckojęzycznym też chcesz być żurem?

//generic funny punchline

Widziałem cały i powiem tak – niby spoko, ale czegoś mu brakowało. Mało marvelowski i bliżej tego, co DC próbuje robić w kinie. Mroczne, brutalne, bliższe rzeczywistości, mniej komiksowe.

Bolało czasami średnio nakręcane walki (zbyt często było widać, że ciosy nie dochodzą).

Serial mógł się skończyć świetnie, podkreślając jeszcze mroczność serii, ale skończył się sztampowo. Co było słabsze.

Solidnie wykonany, odcinający się od typowo marvelowskich i radosnych produkcji. Kolejny sezon pewnie zobaczę, bo jeszcze ma ode mnie kredyt zaufania, ale przydałoby się więcej odwagi u producentów, bo bez tego ugrzęźnie w kategorii seriali niezłych i solidnych.

//generic funny punchline

Też mi się podoba ten pomysł. Brzmi dobrze. Jak plan brzmi.

//generic funny punchline

Gualterio Malatesta di Palermo, z serii o kapitanie Alatriste Pereza-Reverte. Dlaczego? Może dlatego, że był właściwie taki sam, jak bohater główny, różnili się szczegółami, a ten był “tym złym” tylko i wyłącznie z powodu strony barykady. No i miał finezję.

//generic funny punchline

Nowa Fantastyka