W wasze ręce oddaję coś, co napisałam dawno temu, ale do tej pory nie miałam okazji się z nikim tym podzielić. Miłej lektury.
W wasze ręce oddaję coś, co napisałam dawno temu, ale do tej pory nie miałam okazji się z nikim tym podzielić. Miłej lektury.
Czarną nocą wszystko wydaje się być czarne. Czarne niebo spowijają czarne chmury, czarne chodniki skrzą się smoliście w czarnym mieście. Czarna wieża, jak czarny palec wygrażający czarnej przestrzeni, dumnie wystaje ponad czarnymi dachami. W taką czarną noc może zdarzyć się wszystko.
W czarnym kącie jednego z pomieszczeń czarnej wieży słychać było ciche westchnienia i szelesty. Ciemność nie pozwalała nic zobaczyć, w takich warunkach działały tylko węch i słuch. I dotyk. I smak. Szelesty nasiliły się, a westchnienia przeszły w stłumione jęki.
– O niee… niee! To znowu oni – zawodził „Jezus mnie kocha” autorstwa M. Brental. – Zamknijcie się, podli grzesznicy! Piekło was pochłonie, rozpustnicy pełni grzechu – wydarł się już na cały głos, łamiąc ciszę ciemności.
– Racja – ciężkim basem przytaknęła „Hiszpańska Inkwizycja” napisana przez M. Cantrendalla – Cudzołożników czeka ciężka kara! Klątwa i śmierć! Ogień i stos! Na stos! Na stos z nimi! Kurwy i złodzieje!
– Ale jazda – szepnęła „Mistrzyni sztuki śmierci” A. Franklin do stojącej obok „Przemów i przeżyj” S. Hannah. – Dobrze, że zajmują się sobą, nikt nie zwróci na nas uwagi.
– Masz rację – “Przemów” zaszemrała cichym szelestem stron – Gdyby nas przyłapali…
– Ciii, nic nie mów… Pociągnij jeszcze trochę tutaj, z boku… Uaaaa, cudownie! Cudowne uczucie, czuję, że za chwilę odlecę…
– Ej, nie odlatuj beze mnie! – “Przemów” pochyliła się nad leżącą na półce gumką do mazania i zaciągnęła się solidnie – Widzę! Teraz widzę swoje wnętrze…
*****
Biblioteka należała od wieków do Magów, którzy zamieszkiwali wieżę. O świcie bibliotekarz jak zwykle robił obchód zbiorów bibliotecznych, klnąc siarczyście na kurz na półkach i bałagan zostawiony w katalogu przez użytkowników. Klucząc między rzędami półek z książkami, pieszczotliwie gładził ich grzbiety. Zatrzymał się na chwile przy dziale szumnie zatytułowanym „Rozrywka” i poprawił dwie rozbebeszone książki, leżące niedbale na półce. Skojarzyły mu się z adeptami ich szkoły, którzy nie raz eksperymentowali z różnymi odurzającymi środkami. Tak właśnie, książki wyglądały jak odurzone. Wziął je, sprawdził tytuły i smętnie pokiwał głową, zastanawiając się czemu po raz kolejny dwie te same książki leżą w takim nieładzie. Ktoś specjalnie je przewraca?
*****
Światło dnia, rozpraszające mroki nocy ukazało zgromadzonym na półkach książkom koszmarny widok. Na podłodze leżała „Sekretna sztuka fengshui” autorstwa W. Younga, sponiewierana do granic możliwości. Grzbiet książki został rozerwany, a kartki leżały rozrzucone dookoła. Książka była martwa. Ktoś wyssał z niej duszę do ostatniej kropelki.
Szelesty i postukiwania nasiliły się na półkach, gdzie stały książki, które pierwsze zobaczyły martwą “Fengshui”.
– To kara! – nabożnym szeptem odezwał się “Jezus”. – Kara za rozpustę jaką siała ta książka wśród innych porządnych tomów. To kara, za grzeszne życie, to kara jaka spotka każdego, kto nie szanuje swych okładek i kartek! – Spojrzał wymownie na “Przemów” i “Mistrzynię”. – Owa ręka sprawiedliwości dotknie jeszcze kilkoro z nas. To dopiero początek…
– Zamknij się, cienki proroku, lepiej zastanówmy się kto to zrobił, zanim dopadnie jeszcze inne księgi – chłodnym tonem wtrąciła „Anatomia człowieka” – praca zbiorowa. – Czy ktoś w ogóle zauważył co działo się dziś w nocy? Wszyscy na pewno słyszeli drących się wniebogłosy i wołających o pomstę do nieba Jezusa i Inkwizycję, ale czy coś jeszcze przykuło waszą uwagę?
– O, cholera – “Mistrzyni” cichutko zaszeleściła do “Przemów”. – Jak wykryją, że wciągamy gumkę do mazania, zlinczują nas!
– Ciii… Lepiej pomyśl, czy coś zostało ci w pamięci, zanim odleciałaś…
– A ty? Pamiętasz coś?
– Poza odgłosami “Fengshui” pieprzącej się w kąciku z „Poradnikiem Hydraulika” D. Wagnera i łajających głosów naszych świętoszków, to raczej nic.
– No właśnie, tyle że my byłyśmy solidnie naćpane, ale jak widać, reszta też nic nie słyszała…
*****
Bibliotekarz pozbierał porozrzucane kartki “Fengshui” i zabrał ją do introligatorni. Poskładają ją tam oczywiście i studenci znów będą mogli z niej korzystać, ale książki wiedziały, że już zawsze będzie martwą pozycją.
*****
W południe książki prowadziły już na całego swoje własne śledztwo. Trudno jest prowadzić śledztwo, kiedy nie można się poruszać. Powszechna mobilizacja księgozbioru postanowiła ustalić, że nie ma wśród nich również “Hydraulika”. Teraz dopiero wszystko wydało się dziwne. Początkowo książki myślały, że mordercą jest “Hydraulkik”, który z jakiś powodów zamordował “Fengshui”, ale tymczasem on sam zniknął, pozostawiając coraz więcej pytań bez odpowiedzi. Zwłaszcza, że morderca musiał być wśród nich. Wszystkie książki zgodnie stwierdziły, ze nocą nikt do sali nie wchodził, ani z niej nie wychodził. Morderca wciąż tu był.
*****
– Wiesz co? – “Mistrzyni” wyglądała na strapioną. Nastał wieczór, nikogo w bibliotece nie było i mogły swobodnie rozmawiać. – Nikomu bym tego nie powiedziała, ale tobie muszę. Wczoraj, kiedy byłyśmy na gumie, widziałam swoje wnętrze. Wiesz, moje wnętrze to kryminał, tam też znajdują zwłoki. Kobieta jest mordercą. I jest taki policjant i ją śledzi, i w końcu odkrywa całą prawdę
– No tak, możemy zrobić to śledztwo, tylko jak? Nie możemy chodzić, możemy tylko rozmawiać między sobą
– No wiem, ale gadaniem tez można wiele zdziałać, wiesz, w moim wnętrzu ten policjant korzysta z usług jakiegoś jasnowidza, a my mamy tutaj obok nas „Jasnowidzenie i wróżby” D. Summonta. Trzeba by z nim poszeleścić…
– Słyszę was, moje drogie panie, doskonale, jednak proszę mnie w to nie mieszać. Wiem, co panie wyprawiają nocami – niski bas “Jasnowidzenia” grzmiał mentorsko. – Ja nie chcę się wtrącać. Ja chcę żyć!
– A skąd wiesz, że grozi ci niebezpieczeństwo? – szybko zapytała “Mistrzyni”, na co “Jasnowidzenie” wyraźnie się zmieszało. – Ty coś wiesz!
– Powiedz nam, zamiast sam dźwigać tajemnicę. Im więcej książek wie, tym będziesz bezpieczniejszy!
– Babska logika – prychnął “Jasnowidzenie”.
– Babska, nie babska, w tej chwili to twój jedyny ratunek. Zresztą wiesz, że nie damy ci spokoju.
– Kobieca literatura.
– Nie da się tego ukryć.
– No już powiedz, co wiesz – naciskała “Mistrzyni”. – Powiedz, poskładamy co wiemy, może uda się coś wymyślić, co trzy księgi, to nie jedna.
– Ale to się wam nie spodoba. – W tonie głosu “Jasnowidzenia” słychać było niepokój.
– To już nasz problem. Najgorsze jest to, że nie mamy żadnego punktu zaczepienia, nikt nic nie słyszał, nikt nic nie widział, poza jękami rozkoszy “Fengshui” i “Hydraulika” było cicho. A rano “Fengshui” była już bez duszy. Martwa.
– I o to tutaj chodzi – wpadł jej w słowo. – O duszę książek. Jest w moim wnętrzu fragment o pewnej bibliotece. Ludzie tam pracujący każdego ranka znajdowali zniszczone, podarte, rozwalone książki. Nie wiedzieli, co się dzieje, pomieszczenie z książkami było szczelnie zamknięte, magowie zabezpieczyli je czarami, nie było mowy o żadnych gryzoniach, a jednak, każdego ranka znajdowano martwą książkę. W końcu przybył jeden z tych magów, którzy potrafią z nami rozmawiać, Mówiący z Księgami. Zamknął się na całą noc w bibliotece, a rano znaleziono jego zwłoki, a wszystkie książki były martwe. Wszyscy, włącznie z magiem, mieli wyssane dusze.
– O, ja pierdolę – zaszeleściła “Przemów”. – Chyba nie chcesz powiedzieć, że to samo dzieje się u nas. Dowiedzieli się w końcu, kto to robił?
– Tak. Jest taki pewny rodzaj istoty bez materii, duch inaczej mówiąc, który pragnie pozyskać ciało. Żeby udało mu się tego dokonać musi pochłonąć dusze tysiąca martwych przedmiotów i jednej żywej istoty. Gdzie szukać lepszego miejsca, jak nie w bibliotece?
Cisza, która zapadła po jego słowach, na wskroś przeniknięta była grozą. Żaden z rozmówców nie zauważył, że wśród książek panuje śmiertelna cisza. Wszyscy słuchali “Jasnowidzącego” ze skupieniem i uwagą. Nie rozumiejąc jeszcze tego, co usłyszeli.
– Nawróćcie się i uwierzcie w Ewangelię! – ryknął niespodziewanie “Jezus”. – Uwierzcie we mnie, albowiem bliski jest dzień Sądu Ostatecznego, który spadnie na wasze głowy błyskawicą miecza sprawiedliwości! Pojednajcie się z Bogiem, gdyż nadchodzi wasz koniec….
– Oczyśćcie się! – zawtórowała mu “Inkwizycja”, znacznie go przekrzykując. – Oczyśćcie siebie i szeregi wasze z grzeszników i heretyków, z zaprzedańców innym bogom, z cudzołożników i lichwiarzy! Oczyśćcie się! Przygotujcie swe serca na spotkanie z ostatecznością!
– Księgi mądrości pełne – z innej półki rozległ się dźwięczny kobiecy głos. – Nie słuchajcie fałszywych proroków, namawiających was to spędzenia ostatnich chwil na modlitwie! Po co marnować czas na rzeczy nudne i niepotrzebne! Kochajmy się! Urządźmy sobie orgię jakiej nikt nigdy nie widział, niech nagość i seks zapanują w ten ostatni czas!
Zamieszanie wybuchło natychmiast. Z różnych kątów Biblioteki przyłączyły się do “Jezusa” i “Inkwizycji” głosy innych proroków głoszących zagładę i rychłą śmierć, namawiające do modlitwy, do pokuty, a z drugiej strony coraz więcej książek w amoku i szale, ogarniętych myślą o rychłej śmierci, rzuciło się w hedonistyczną wręcz rozrywkę. Śpiewy upojonych gumkami ksiąg zagłuszały wrzaski tych, którzy chcieli zapanować nad rozgardiaszem i narzucić wszystkim modlitwę.
*****
– To nie może trwać w nieskończoność – “Jezus” nie kryjąc oburzenia rozmawiał z “Inkwizycją”, której czerwone okładki zdawały się płonąć nienawiścią. – Popatrz, co się dzieje! To stado grzeszników sprowadzi na nas nieszczęście! Musimy coś zrobić, musimy zrobić coś, żeby to powstrzymać!
– Jasne – z przekąsem odpowiedziała “Inkwizycja”. – Możemy się modlić o cud. I tak nas nikt nie słucha. Zauważ, co tutaj się dzieje! Oni zachowują się jak zwierzęta! W chwili zagłady, zamiast zadbać o czystość swych dusz, brukają się jak świnie w błocie, w rozpuście, żądzy i narkomanii. Swoją drogą, skąd oni mają tyle gumek? Ćpuny cholerne!
Na najwyższych półkach książki najwyraźniej postanowiły tańczyć jakiś bardzo ekstatyczny taniec. Stelaż podtrzymujący całą konstrukcję zaczął niebezpiecznie chwiać się na boki. Sąsiednie półki podchwyciły pomysł, bardzo szybko wprowadzając swoje w rezonans. Nagle jedna z konstrukcji przechyliła się, zaczepiając o zwisający z sufitu żyrandol. Upojone księgi nawet nie zwróciły na to uwagi, uważając to za świetną zabawę.
Grawitacja dokończyła dzieła. Z naderwanego żyrandola posypał się snop iskier.
*****
Czarną nocą wszystko wydaje się być czarne. Czarne niebo spowijają czarne chmury, czarne chodniki skrzą się smoliście w czarnym mieście. Płonąca czerwienią wieża, jak ognisty palec wygrażający czarnej przestrzeni, dumnie wystaje ponad czarnymi dachami. W taka czarną noc może zdarzyć się wszystko.
Troszkę na początku było mi za czarno. Tak wiem, taki zabieg, ale mimo to…
Potem przeszkadzał mi Jezus (czasami masz też Jesusa – ujednolicić by się zdało), Inkwizycja i cała reszta skróconych tytułów bez cudzysłowów, albo chociażby zapisu italiką.
Ogólnie jednak bardzo na plus. Łapanki nie robiłam. Od tego są inni :)
Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)
Ciekawy pomysł, trochę kojarzyło mi się z biblioteką Pratchetta, ale poszłaś w całkiem inną stronę.
Napisane nieźle, ale jak na tak krótki tekst jednak odrobinę za dużo drobnych usterek.
Ciemność nie pozwalał nic zobaczyć
Literówka.
Był już wieczór, nikogo w bibliotece nie było i mogły swobodnie rozmawiać.
Powtórzenie.
w rozpuście, żądzy i narkomani.
Literówka.
Sąsiednie półki podchwyciły pomysł, bardzo szybko wprowadzając swoje półki w rezonans.
Hmmm… Półki miały swoje półki?
Nie jestem elektrykiem, ale wydaje mi się, że po wyłączeniu światła (a przecież było czarno. ;-) ) w żyrandolu nie ma co iskrzyć.
Edit: Dzięki, Emelkali. ;-p
Babska logika rządzi!
Dziękuję, dziewczyny, za wytknięcie błędów – wpatrywałam się w tekst przez dobre kilkanaście minut i ich nie zauważyłam, spieszę z poprawami. Cieszę się, że się podoba. W zanadrzu (szufladzie), mam więcej takich cacek. Czas najwyższy wypuścić je w świat.
Łapanki nie robiłam. Od tego są inni :)
Emelkali, wprowadziłaś Chrypkę w błąd. Na tym portalu nie ma nikogo, o kim mogłabyś powiedzieć, że jest od czegoś. :-(
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Oj, regulatorzy, no żarcik taki… W domyśle inni, lepsi ode mnie :P
Emelkali, Ty mnie przyprawiasz o ból głowy. :-) Jeszcze jedna specjalizacja? Nie za wiele masz talentów? :-) (AdamKB)
Oj, ależ się uśmiałem przy motywie z gumką. Podobało mi się. Sympatyczny szort z elementami humoru. Czego chcieć więcej?
Obawiam się Emelkali, że mamy różne poczucie humoru.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Chciałem iść za ciosem, ale utrzymam myśli na wodzy, bo i ja się narażę :)
Tak poważnie – wszyscy Cię kochamy, Regulatorzy, przecież wiesz :)
Najlepiej pisałoby się wczoraj, a i to tylko dlatego, że jutra może nie być.
Wszyscy… No tak, wszak miłość ma wiele twarzy i niejedno imię… ;-)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Mam mieszane odczucia.
Niby nietuzinkowo, z fajnymi patentami (wciąganie gumek ;) ), a jednak nie porwało. Choć jak najbardziej tekst do poczytania.
Pozdrawiam!
"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49
Pomysł z gumkami przedni! Życie intymne książek mnie zaintrygowało. Szorcik wydaje mi się trochę przegadany, a i tak nie dowiedziałam się, kto zabił “Fengshui” i zniknął “Hydraulika”.
Dość dobre i nawet sympatyczne opowiadanko. Raz, że książki mają dusze, dwa, narkotyzowanie się gumkami, oraz trzy – życie sekretne…
Podobało mi się :) Przyjemnie się czytało.
Pisz tylko rtęcią, to gwarantuje płynność narracji.
Całkiem przyjemne.
„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota
Pomysłowy pomysł z tymi książkami. Trochę za mało treściwej treści, a za dużo pitolenia Jezusa (to fajny smaczek, ale jest go za dużo w stosunku do reszty tekstu, zwłaszcza, że niewiele wnosi do fabuły) i ćpania gumek. W efekcie, co już wskazała rooms, nie dowiedzieliśmy się istotniejszych rzeczy – kto zabił “Fengshui” i co się stało z… z tamtym drugim. Także parę rzeczy jeszcze by można doszlifować, ale ogólnie fajny tekst. ;)
"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."
Fajnie się czyta. Fajny patent z sekretnym życiem książek. Skoro były zabawki w Toy Story, to czemu nie i książki.
Toteż – wyobraźnia ciekawa i może fajnie by było napisać coś więcej w temacie :)
Na literówkach się skupiał nie będę, bo jeśli jakieś były, to uwagi jakoś nie zwróciłem.
//generic funny punchline