- Hydepark: Czarne charaktery

Hydepark:

inne

Czarne charaktery

Jak w temacie.

Wymieniamy “ulubionych” antybohaterów, koniecznie podając (choć krótkie) uzasadnienie.

Brak limitów – czy to książka, gra, film, komiks. Może być i przykład z... życia. Jeśli ktoś za czarny charakter uważa swojego szefa, lub polonistkę – nie ma problemu – wymienić (tylko proszę, bez nazwisk ;))

 

Ja zacznę: (typy mogą zawierać śladowe ilości spoilerów)

 

Książka:

– Nazgule z... ;)

– Bonhart z wiedźmińskiej sagi. “Graj muzyko!” – facet miał ikrę. A scena jak na oczach Ciri załatwił szczury – mocne!

– Rose Kapelusz z Doktora Sen – S. Kinga. Już prawie rok od lektura, a myślami ciągle do niej wracam. Świetnie wykreowana postać. Najmocniejszy (jedyny?) punkt książki.

 

Gra:

– Saren z pierwszego Mass effecta. Miał charakter. 

– Jon Irenicus z Baldur’s Gate 2. Znakomity! Świetny w swym szaleństwie. A te nasze “senne rozmowy” z nim co rozdział – boskie. Zdecydowanie mój faworyt.

 

 

Jak to wygląda u Was?

Komentarze

obserwuj

“Facet miał ikrę” – znakomite!

;-)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

– Tavington z “Patrioty”. Jason Isaacs to w ogóle świetny aktor, ale tą rolą zagiął czasoprzestrzeń ;)

 

And one day, the dream shall lead the way

Istotnie, Bonhart był świetny. Gdy wyobrażam sobie doskonałą ekranizację wiedźmińskiej sagi, widzę Clinta Eastwooda w roli Bonharta...

 

Jon Irenicus – popieram, doskonały antybohater. Silny i sprytny. Czy szalony? Niekoniecznie, po prostu chciał osiągnąć swój cel przy pomocy wszelkich dostępnych środków.

 

Moje typy:

Niezbyt to oryginalne, ale nie da się przejść obojętnie – Joker z Nolanowskiej opowieści o Batmanie. Jest zły dla samej idei zła. Po to, by szerzyć chaos. Jak powiedział Alfred (znakomity Michael Caine), niektórzy podpalają świat tylko po to, by patrzeć jak płonie.

Bonhart został już wymieniony, nie będę powtarzał.

Mój faworyt – Frank (grany przez Henry’ego Fondę) z “Pewnego Razu Na Dzikim Zachodzie” Sergia Leone. Facet jest totalnym, absolutnym złem. Wystarczy spojrzeć w jego oczy.

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Prawda, Joker, był świetny.

Reszty typów... nie kojarzę.

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

To ja jeszcze puszczę wodze fantazji w kontekście tego, jaki czarny charakter chciałbym zobaczyć na srebrnym ekranie, a już najlepiej w nowych Gwiezdnych Wojnach: facjata Scorpiona z Mortal Kombat (z tymi przesłoniętymi bielmem oczami) + wściekłość Dartha Maula z “Phantom Menace”. 

Akurat GW zasługują na jakieś zło wcielone w osobach sithów :)

And one day, the dream shall lead the way

“Nowe” Gwiezdne Wojny mają chyba dziać się między istniejącymi częściami. Czyli Imperator lub Vader. Co najwyżej pokuszą się na jakiegoś mrocznego poplecznika któregoś z tych panów.

Ale wizja intrygująca... ;)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

A o Joffreyu nikt nie napisze? To takie oczywiste... Dla tych, co nie wiedzą (lub udają, że nie wiedzą;)), najgorszy nastolatek, o jakim miałam nieprzyjemność czytać z Gry o tron...

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Mieliśmy wymienić “ulubione” czarne charaktery. A ten Joffrey, to taki... mało sympatyczny mi się wydał ;)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

Ale, czy ulubiony czarny bohater nie powinien być tym, którego się szczerze nienawidzi?;)

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Skoro tak to widzisz... To nie ma problemu!

Wymieniajcie co chceta! ;)

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

A skąd :)

Wiele było filmów, w których kibicowałem tej “ciemnej” stronie :) Ale może to ja jestem spaczony ;)

 

Nazgulu – właśnie tego nie pojmuję (tzn. pojmuję bo wiadomo – sprawdzona ścieżka fabularna = więcej $$$), czy raczej tego zaakceptować nie chcę – po co stale obijać o tę samą historię, skoro uniwersum tak rozległe, że cały rok moglibyśmy kolejne filmy zeń oglądać... wysililiby te mózgownice raz jeden i zrobili coś chociażby KOTOR-em zainspirowanego. Czy naprawdę ja tam muszę pojechać, żeby rewolucję zrobić? ;)

And one day, the dream shall lead the way

Dokładnie. Przecież galaktyce może zagrozić zupełnie nowe niebezpieczeństwo. Akcję można posunąć do przodu o kilkaset lat. To byłby powiew świeżości w skostniałym uniwersum GW. A takie rozdrabnianie się przypomina trochę... pisane przez syna Herberta kontynuacje Diuny.

Ile można wyciskać tę samą cytrynę? Nie lepiej sięgnąć po nową i świeżą. Niby jest obawa, że ta nowa nie będzie smakować tak jak ta poprzednia, ale umiar jest tu słowem kluczem. Jest różnica między odgrzewanym kotletem, a kotletem świeżym. 

 

"Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę ażeby już rozgorzał" Łk 12,49

https://www.youtube.com/watch?v=VbUbr-lbG_c

 

Frank z “Pewnego Razu Na Dzikim Zachodzie” to zło absilutne. Wystarczy obejrzeć tę scenę.

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Można oczywiście twierdzić , że western to nie fantastyka, ale w wykonaniu Sergia Leone western zyskuje dozę tego samego niby-realizmu, jak Dzikie Pola w wersji Komudy.

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Co do GW, to uniwersum można eksploatować w nieskończoność. Ale po co? Czy można zrobic coś lepszego niż historia Vadera?

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Czy lepszego? Kto wie. Ale porównywalnego, z innymi postaciami i wątkami – wydaje mi się, że jak najbardziej. Przecież oryginalne GW to też nie jest jakiś znowu fabularny Mount Everest – ot mamy “dobro vs zło” + motyw wybrańca do przeszkolenia, osadzone razem w bardzo ciekawym świecie.

Jak udowodniły gry i książki – dającym możliwości na tyle, by poeksperymentować z nową wizją. Ale co tam.

 

Co do wątku:

 – Septimus z “Gwiezdnego Pyłu” – tutaj znów aktor się kłania, bo Mark Strong to drugi w moim osobistym rankingu wymiatacz :)

 – O-Ren Ishii z “Kill Billa” – świetna postać.

  

And one day, the dream shall lead the way

He, he, kiedy pierwszy raz oglądałem “Kill Billa” lat temu naście, omal się nie zakochałem w postaci O-Ren-Ishi. Podobnie jak wcześniej w Kriss de Valnor.

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Jak dla mnie kopalnią świetnych czarnych charakterów jest “Pieśń lodu i ognia”. Top3 to zdecydowanie:

– Ramsay Sn... Bolton :) – gdy psychopatycznemu sadyście da się władzę i wolną rękę, to nie może być nudno, to co wyprawia ten człowiek nieustannie szokuje

– Littlefinger – według mnie najbardziej zły ze wszystkich złych w Westoros, nikt nie zrobił tyle złego co on, rozpętane wojny, upadki rodów, zdrady, morderstwa, a wciąż mało kto widzi w nim poważne zagrożenie, a to wróg wszystkich

– Euron Greyjoy – bardzo dobrze rokująca postać, charyzmatyczny, barwny, bezwzględny i zły do szpiku kości (jak się uważnie czyta między wierszami), a wciąż jeszcze nie rozwinął skrzydeł

 

Kolejna kopalnia świetnych czarnych charakterów to serial “Oz”, chyba najostrzejszy serial, jaki powstał, pierwszy HBO, o więzieniu o zaostrzonym rygorze. Tu wymieniłbym chociażby:

- Vern Schillinger (zagrany mistrzowsko przez J. K. Simmonsa) – przywódca bractwa aryjskiego, jego relacje i konflikt z innym więźniem (Beecherem) to jeden z najbardziej wstrząsających wątków, jakie widziałem – Schillinger upokarza go i wykorzystuje, w końcu chce zamordować, a kiedy ten w końcu się przeciwstawia, rozpoczynają się nawzajem wyniszczać – okaleczają się, mordują sobie członków rodziny itp. 

– Ryan O'Reilly – zwłaszcza z pierwszych sezonów, niesamowicie przebiegły gość, bez wsparcia innych więźniów potrafi wypracować sobie pozycję i bezpieczeństwo kolejnymi manipulacjami, napuszczaniem na siebie swoich wrogów, no taki Littlefinger za kratami :)

– Simon Adebisi – szalony afrykański gangster, który obciął głowę policjanta maczetą, nic więcej chyba nie trzeba dodawać

Filmy:

Oczywiście Loki z nowej serii Marvela, tu chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego.

 

No i Marvel popisał się jeszcze jednym świetnym czarnym charakterem(raczej charakterkiem) oczywiście mam tu na myśli podstawionego Mandaryna z Iron man III(film tragiczny, ale ta postać to olbrzymi plus)

 

Matrix popisał się dwoma świetnymi czarnymi charakterami.

– Wcielenie najmoczniejszej kapitalistycznej formy w jednym osobniku. Merovingian. Wiecznie pewny siebie, trzymający wiele kart w ukryciu, żeby w razie znalezienia się w sytuacji krytycznej dalej móc negocjować.

– Agent Smith (najczarniejsze wcielenie stereotypowego brytyjczyka) zapatrzony we własne zadanie, nie zwracający uwagi na koszty, robi to co jest konieczne do osiągnięcia celu.

 

Książki

Saint Dane z Pendragona. Nie przeczytałem całej serii niestety, muszę w końcu ją skończyć, ale postać szerzy chaos, jest przeważnie nie przewidywalna i sama nie do końca rozumie po co robi to co robi, więc daje to ciekawy efekt z mrocznym charakterkiem.(tak charakterkiem, nie charakterem)

 

Kvothe z Kronik królobójcy. Niby to główna postać i pozytywna, ale często uwydatnia się jej mroczna strona. Człowiek, który lubi życie, lubi innych ludzi, ale ma w sobie mrok, który tłumi przez prawie cały czas, przynajmniej do momentu aż poczuł jak słaby jest w rzeczywistości. Nie jest to ktoś kogo można przypisać jak jednogłośnie do tych złych, ale na pewno z dobrymi też ma niewiele wspólnego, z resztą sam utrzymuje że jest tym złym.

 

Morgoth, który próbował myśleć samodzielnie a nie dopasowywać się do reszty i od górnego planu, choć zajeżdża mi tu pewnym rogaczem oraz wisielcem, od którego ponoć zaczęły się wampiry. Jednak bardziej lubię jego ucznia, bo był sprytniejszy. Nie robił tak bezsensownych rzeczy jak kradzież czegoś co w rzeczywistości ma nie wielką wartość inną niż fizyczną, oraz oddawanie sporych części własnych mocy. Prowadził sprytne manipulacje i stworzył najbardziej pamiętliwe artefakty niemal w całym świecie fantastyki. Jeżeli ktoś nie czytał Syrmarylionu to dodam że chodziło o pierścień władzy.

 

Na koniec dodam jeszcze Annie Wilkes z Misery. Tacy ludzie mnie po prostu przerażają, zostanie mi trauma przez nią do końca życia, ale była psychopatką więc ją trochę polubiłem

Twoje oczywistości, james, nie są oczywiste...

 

Zazwyczaj lubię “tych złych” ale trudno mi wymienić kogoś ulubionego.

Belial/Maelinn

Jesteście pewni, że nowe “Gwiezdne wojny” mają się dziać między istniejącymi odcinkami? Nie jestem jakoś bardzo w temacie, ale byłam przekonana, że to kontynuacja. Po co by zapraszali starego Luke’a, starego Hana i księżniczkę Leię w sile wieku? (Że nie zaprosili Lando, to jest no po prostu skandal!). ;)

 

A co do tematu – cholera, a ja jakoś nie mam “ulubionego” czarnego charakteru. Owszem, są świetnie skonstruowane (kilka z podanych wyżej typów znam i się zgadzam, że to dobrze wykreowane postaci), ale jakoś chyba nigdy nie kibicowałam tym złym.

Stworzyć pozytywnego bohatera, który jest intrygujący i nie jest nudny – o, to jest sztuka! :)

Z “Gwiezdnych wojen” moim ulubionym czarnym charakterem był Boba Fett. Łowca nagród, żałowałem, że tak rzadko pojawiał się na ekranie. Pamiętam, że fascynował mnie też Jabba Hut. Całe “Gwiezdne wojny” to kopalnia świetnych postaci.

Zdecydowanie H. Lecter (ten oryginalny). Człowiek, który ma taką przewagę nad wszystkimi naokoło, że może się nimi po prostu bawić i robi to. Przecież Buffalo Billa mógł wskazać już na początku, ale wolał obserwować, jak Starling sobie poradzi, co będzie działo się dalej. Naprowadza na trop zupełnie uzależniając od siebie. Najmocniejsza jest jego konfrontacja z senator Martin. Absolutny sadyzm.

"Białka były czerwone, a źrenice większe niż całe oczodoły"

Gualterio Malatesta di Palermo, z serii o kapitanie Alatriste Pereza-Reverte. Dlaczego? Może dlatego, że był właściwie taki sam, jak bohater główny, różnili się szczegółami, a ten był “tym złym” tylko i wyłącznie z powodu strony barykady. No i miał finezję.

//generic funny punchline

Jednym z moich ulubionych czarnych charakterów jest pułkownik Hans Landa z Bękartów Wojny. Od pierwszej sceny wywołuje we mnie odrazę, sposobem bycia i swoim zajęciem.

Książka: zdecydowanie Bonhart z sagi – mistrzy czarnego charakteru

Film: może być tylko jeden – Anton Chigurgh ( GENIALNY!!! Chavier Bardem ) z “to nie jest kraj dla starych ludzi” ten koleś to uosobienie śmierci.

"I needed to believe in something"

Golarz Filip – wersja filmowa. 

Nikt później już nie przepełnił takim lękiem.:)

Z perspektywy też wszystko nie wygląda lepiej. Mamy Zdziwaczałego Pana Kleksa, ćpuna, uzależnionego od, ekhm, “piegów”... Narkohandlarza z brzytwą... A do tego internat dla małych chłopców... 

Brrr...

:)

 

Nie biegam, bo nie lubię

Nowa Fantastyka