Profil użytkownika


komentarze: 467, w dziale opowiadań: 60, opowiadania: 32

Ostatnie sto komentarzy

Moim skromnym zdaniem to już od dłuższego czasu (bardzo dłuższego) strona NF zasypywana jest tekstami średniej klasy, mówiąc ładnymi słowami.

I żeby nie było, iż mówię o samych negatywach, jest wiele rzeczy, które mi się podobały/podobają, w końcu z jakiegoś powodu jestem tu zarejestrowana. ;) Mam szczególny podziw dla kilku użytkowników i ich prac, którzy bez obrazy, ale tu się marnują... No chyba, że o czymś nie wiemy i jednak próbują sił w wydawnictwach, co jak miałam niedawno okazję zrozumieć i poznać wcale nie jest takie trudne, jak powszechnie panuje opinia. ;) Co nie znaczy, że jest łatwo. xD
Niestety, ale co do mojej opini przedstawionej wyżej na temat tekstów to jest ona spowodowana niczym innym, jak właśnie wysypem takich prac na tejże stronie, wszystkie pisane na zasadzie, byle szybko, byle jak najwięcej. Wyścig szczurów-inwalidów...

Odniosę się bezpośrednio do postu, przyznając się od razu, że komentarzy nie czytalam, aby nie było w razie czego nieuzasadnionych pretensji, iż niby do kogoś pije itp. ;)
Panie moFFiss co do Twojego zagubienia - ja już od kilku miesięcy nie udzielam się na tejże stronie, od czasu do czasu tylko zajrzę i tak jak teraz coś napiszę. Bo i po co tak naprawdę? Już nawet opowiadań tutajszych nie czytam, bo jest ich tyle, że ogarnąć nie idzie. Za każdym razem jak tu wchodzę, to pierwsze co uderza mnie w oczy to TOTALNY burdel panujący na stronie, ale też i wśród użytkowników. I ich naiwe uczepienie się tejże witryny, niczym małych szczeniątek do matczynej piersi. Pięknie idealistyczne i romantyczne wizje użytkowników o wydaniu dzięki Fantastyce, czy ataki na tych, co mają inne zdanie niż ogół (nie zapomnę stwierdzenia pana Jakuba, że przegrywa każdy ten, kto nie próbuje w konkursie wogóle wziąść udziału. Przykro mi, ale przegrywa KAŻDY kto nie jest wygranym i kto WZIĄŁ właśnie udział w konkursie, bo wygrany może być jeden, a ten kto udziału nie weźmie to po prostu nie weźmie, więc nie przegrywa, proste i nadzwyczaj trywialne) też przestały do mnie przemawiać i robić jakiekolwiek wrażenie. Wolę zająć się czymś poważniejszym, jak chociażby właśnie pisanie książki. Że jest na to tu konkurs? Pracuje dzień w dzień od mniej więcej czasu, kiedy konkurs jest i nie jestem w jednej czwartej. Heh, już widzę te nadzwyczaj dopracowane w tydzień fabuły i historie pisane na szybcika, na kolanie, które zostały wysłane do redakcji. Większość pewnie tak wygląda i stanowi klasyczne "typowe, kretyńskie, bezmózgie coś, zwane "fantastyką" " czyli nic nie wnoszące "wszelkiego rodzaju Conany, jakieś debilne opowiadania o smokach czy innych stworach albo opowiadania dziejące sie w świecie Warcrafta" (jakby kto nie zauważył, to nie są moje wypowiedzi). Ale zakończę dygresje na temat kwestii konkursu, bo wyszło to mi tu teraz jakoś przez przypadek, a wcale nie o tym mówić chciałam ;)
Zamiast więc przejmować i interesować się stroną fantastyki, lepiej zając się pisaniem na poważnie. ;) A wrócić tu zawsze można, jakby okazało się, że cudem wprowadzono w końcu jakiej poprawki i udogodnienia. To w interesie ludzi prowadzących tą stronę jest przyciągnięcie do siebie jak największej ilości użytkowników.
PS: Jeżeli ktoś ma ochotę coś odpisań na temat mojej wypowiedzi i przedyskutować to, niestety ale muszę zmartwić, okazać się może, że szybko się tu znów nie pojawię, ale jak już będę to zajrzę. ;) I przepraszam za błędy ort, ale niestety, komputery uniwersyteckie chyba błędów nie sprawdzają.

Odnoszę wrażenie, że ktoś (beryl dokładniej) ma jakieś negatywne wibracje w stosunku do mnie. Trudno, nie moja sprawa. Wbrew temu, co uważasz, nie mam "kompleksu samozwańczego natrętnego eksperta" ani też nie uważam, że moje zdanie jest jedyne słuszne. Ale, iż nie jesteś pierwszą osobą, która tak się zachowuje wiem, że cokolwiek bym powiedziała, nie ma to dla ciebie znaczenia i masz to głęboko w dupie, wierząc, że masz zawsze rację. Nie będę już przeszkadzać w tej nadzwyczaj rozwijającej intelektualnie dyskusji, bo wyraźnie nie jestem tu mile widziana. Do widzenia.

Beryl, źle to odebrałeś. xD

Po prostu Japonia działa na mnie jak słowo klucz. :3 I nie chodziło tu tylko o to co Ty napisałeś - po prostu od dłuższego czasu mnie ta kwestia męczyła, aż w końcu to z siebie wyrzuciłam. xD

Od razu mi lepiej... ^^

Miało być 1/2kg w znaczeniu, 1 lub 2 kg. ^^"

Koniec off topu z mojej strony.

Jak czytam/słyszę o czytaniu mangi i anime, jako sprawdzonym sposobie na poznanie Japonii, to krew mnie zalewa. A najbardziej mnie wkur***** ludzie, którzy nic o tym kraju nie wiedząc podniecają się np Naruto. Pisałam kilka tekstów, gdzie nawiązywałam do lisich demonów, między innymi tego z 9 ogonami. Oczywiście laicy skojarzenie mieli jedno - Naruto. Ludzie, kuuur... Twórca tego mało dopracowanego i zrobionego pod publiczkę animca nic sam nie wymyślił - a żeby ułatwić zrozumienie, co mam na myśli - każdy zna pokemony. Ile lat temu powstały? Całkiem sporo. Wpiszcie sobie Ninetails. O zgorzo! Lis z 9 ogonami! Skąd się wziął w Pokemonach, pewnie ściągneli od Naruto! Nie ludziska - kurdę wystarczy się zainteresować chociaż trochę kulturą i rzeczywistością tego kraju, a wtedy wszystko jest prostrze.

Co do sushi w marketach japońskich - u nich nawet najgorszy market będzie lepszy od niejednego naszego. ;) Jedyna wada małych marketów - po kiego komu kilogramowe opakowanie gromadników? xD Przecież to 4-osobowa rodzina przez 3 dni by jadła, jak nie więcej. xD Taki przykład na podorędziu. ;) Po prostu są słabiej wyposażone, często wszystko jest w jednym rodzaju opakowania, np nie ma mniejszych porcji ryb, niż 1/2kg.

Nie wiem skąd się wzięło przekonanie, że jest mało książek Japończyków? No chyba, że komuś zależy faktycznie na zamykaniu się tylko i wyłącznie w fantastyce. :/ Osobiście polecam pana Yukio Mishima, najlepszy pisarz współczesny, niestety już nie piszący, w 1970 wykonał harakiri tłumacząc, że kultura japońska dąży ku zagładzie... Wydawany przez Świat Książki, polecam szczególnie "Zimny płomień", zbiór opowiadań.

Fajne jest też "Ostateczne Wyjście", triller Natsuo Kirino - przy okazji można poznać tą bardziej mroczną stronę tego kraju współcześnie, słynącego zarówno z niesamowitych technologii, jak i okrutnych morderstw, czy - ćwiartowania zwłok, do którego uciec będą musiały główne bohaterki.

A dla chętnych poznania trochę kultury klasycznej - "Gejsza z Gion" Mineko Iwasaki. Tą książkę warto poznać, została mianowicie napisana przez nikogo innego, jak najsłynniejszą japońską geishę, która zarazem padła ofiarą bycia główną bohaterką "Wyznania gejszy". Napisała tą autobiografię wściekła po tym, jak zakłamano prawdę w "Wyznaniach", które nic nie mają wspólnego z rzeczywistością - piękne przedstawienie tego, że amerykańce potrafią wszystko spaprać.

Książek japońskich autorów jest u nas naprawdę sporo. Równie dużo jest książek o Japoni, które uważam, że każdy powinien je poznać, zanim zabierze się za zrozumienie rodowitych mieszkańców i ich dzieł. Bardzo dobre książki to "Japonia daleka, czy bliska" Kamler Ewy oraz "Życie po japońsku" Rubach-Kuczewskiej Janiny. Jedna ich wada, to data wydania, sporo więc informacji polityczno-gospodarczych (nie każdego to interesuje, ale wolę ostrzec) będzie oczywiście nieaktualnych. No i są to książki pisane mimo wszystko przez polki...

Dla tych, co chcą tylko poglądowo poznać współczesną kulturę, w tym historię anime zalecam zajrzenie do "Świat z papieru i stali. Okruchy Japonii" wydawnictwa Waneko. Jest to zbiór artykułów i felietonów napisanych przez zarówno japończyków jak i polki, które już na stałe zamieszkały w Japonii wraz ze swoimi mężami-Japończykami. ;)

Ale się rooooozpisałam... ^^"

Co do Gedeonowego przykładu z Harrego Poterra. Mówisz o braku racjonalności w świecie magii a spójrz na to, co dzieje się w świecie rzeczywistym. ;) Może i nie mamy takich możliwości, jak mikstura prawdy, ale nie od dziś wiadomo, że w naszym prawdziwym świecie są równie spaprane sprawy, jak sprawa Syriusza, mimo istnienia konkretnych dowodów na czyjąś niewinność. ;)
Do co przypadku zmieniacza czasu Hermiony i to łatwo wyjaśnić. Samą Hermionę przed tym ostrzegano - nie wolno zmieniać przeszłości, ponieważ nie wadomo, jakie to może mieć skutki. I zresztą, niby jak ochronić się przed Voldemortem? Zauważ, że poza "Świętą trójcą" i Dumbledorem mało kto wiedział chociażby, kim Voldek był w dzieciństwie. ;) Kto tym bardziej miałby wiedzieć, gdzie szukać Horkruksów, skoro niewielu wiedziało o istnieniu czegoś takiego? ;)
Nie zmienia to faktu, że pewnie dałoby radę znaleźć przykłady potwierdzające Twoją tezę. ;) Chociażby motyw Voldka, który zabiera Lucjuszowi różdżkę. W czym tu taki problem? Dobry czarodziej ponoć z każdą mógł sobie poradzić, więc wystarczyło, że ukradł jakąś szlamie. ;)

Tak, tak Elleth, ponoć ma też właściwości uspakajające. ;) Nie zauważyłam, żeby ludzie byli spokojniejsi dzięki temu rozwiązaniu. xD

Ale ja się boję, jak ktoś na mnie krzyczy... :(
Tak, zdawałam historię sztuki - wylądowałam na informatyce. xD

Felik - jeżeli usunąć z Twojej wypowiedzi wszelkie pozerskie zagrania i teksty (typu:"Dość kolorowych misiów", "Ciemność ma zawładnąć, a płomienie strawić miasta i lądy") to osobiście mogłabym się z Tobą nawet zgodzić. :P Naprawdę: można sobie zazwyczaj darować takie wstawki do postów, wtedy brzmią poważniej i jest większa szansa na to, że ktoś uszanuje Twoją wypowiedź. ;) A tak to brzmi lekko, jak napalonego po Tibi dzieciaka na przełomie gimnazjum/liceum. Tyle ode mnie. ;)

Ja tylko napomknę, że Alicję w Krainie Czarów (jeżeli ktoś uważa, że to bajka dla dzieci, to niech lepiej swojemu dzieciakowi da do poczytania "Milczenie Owiec"), która jest książeczką marniutką jak chodzi o ilość znaków/długość (Wydanie które ja mam ma 137 stron z obrazkami na całe strony. 14,5x19 cm strona, marginesy: od lewej i od góry po 1,5 cm, od prawej 2 cm, od dołu 3 cm.) powstawała trochę mniej jak 3 lata. A tutaj mamy 3 miesiące na napisanie powieści, która MINIMALNIE po przeliczeniu na format przedstawionej przeze mnie Alicji, będzie miała szacunkowo 200 stron. No cóż... Ale przecież są ludzie, którzy napisali powieść w 80 dni, nieprawdaż? Ciekawe, jakiej jakości. Co prawda, średnio w ciągu 4 dni piszę 27tys znaków (liczę dni, w których mam okazję pisać, w tygodniu są to od 3 do 4 dni właśnie), nie jest to więc dużo, ale nawet jeżeli człowiek zdąży coś napisać w tym terminie, to tylko wstyd oddać to, bo będzie znając życie niemal w ogóle nie poprawione. Oczywiście przyjmuję przypadek osoby piszącej od zera, która musi jeszce wymyśleć logiczną fabułę, bohaterów itp.

Ja się wkurzyłam, bo nicka zarejestrowałam i maila do tej pory nie dostałam. Czekałam do tej pory na potwierdzenie rejestracji.

Oj tam, oj tam, ale dla laika nie ma róznicy, między rysunkiem, a malarstwem. ;) Chociaż, jak dobrze poszukać, to znajdzie się w kaligrafii japońskiej (głównie w antykach, teraz to nikt się tym nie zajmuje) takie przypadki, gdzie naprawdę nie ma różnicy między jednym a drugim, bo po prostu ta kaligrafia jest częścią malunku. Mam nadzieję, że wyraziłam się w sposób zrozumiały. :)
Zdawałam Historię Sztuki na maturze. :P W życiu nie widziałam bardziej popapranego egzaminu. xD

Malarstwem tego raczej nie można nazwać

Tia? To co powiesz o kaligrafii japońskiej i chinskiej? xD

Dla mnie kaligrafia była zawsze sztuką malarstwa jedyną w swoim rodzaju - dla mnie niemożliwą do opanowania. xD

Ja tylko dodam, że analoga całkiem jeszcze niedawno matka moja używała (tego Pentaxa), ale to dosyć niepraktyczne, kiedy chodzi o obróbkę cyfrową zdjęć (bawie się w różne takie "efekciarstwa", matka to zazwyczaj tylko kolory poprawia. Teraz od koleżanki dostałam zlecenie, żeby z szarego zdjęcia grupowego na tle badyli zrobić zdjęcie w klimacie zimowym z choinkami w tle i w ogóle. Co oznacza np, domalowanie śniegu w miejsce zeschłej trawy.), bo trzeba takie zdjęcie skanować, a mój skaner oddał ducha i w ogóle. Co prawda, zakupiliśmy sobie skaner do kliszy, fajna zabaweczka, tylko matka sama musi klisze ciąć, bo w salonach fotograficznych chyba za długie, czy za krótkie są... Nie pamiętam. Teraz raczej jak się aparat kupuje, to cyfrowy, mam wrażenie, że tańszy w eksploatowaniu jest. Po pierwsze, nie potrzeba kliszy. Po drugie, nie ma problemu z ISO, które w analogu zależne jest od filmu, jaki sobie wsadzimy, w cyfraku zależne jest od matrycy jedynie i możemy zmienić w każdej chwili. Chociaż i tu jest problem - nie mają go co prawda lustrzanki cyfrowe, ale zwykłe cyfraki mają to do siebie, że przy ISO np 800 zdjęcia dostają szumów... Ponoć Color Raw jest to w stanie ładnie poprawić, nawet na JPG (Nikony mają jeszcze inny, specjalny do tego format), ale nie miałam jeszcze okazji sprawdzić, bo od sierpnia kompa oddaję do naprawy. xD
No i drukujemy sobie zdjęcia sami, które chcemy i to po poprawkach, tylko do tego trzeba dobrą drukarkę mieć, ale znalezienie takiej to nie problem.

Ale najbardziej smutny dla mnie widok, to dziewki robiące sobie "sweet focie w lustrze" np nikonem, na którego zbieram od dawna, a rozpieszczona gówniara dostanie od rodziców, bo inaczej focha strzeli... :/ Ten sprzęt tylko się marnuje w takich rękach, powinni przprowadzać jakieś testy dla osób, które chcą taki sprzęt kupić, czy oby na pewno to dobry pomysł, sprzedać im coś takiego... Pewnie bym nie przeszła, ale ciii... XD

Tylko ile kosztują i jakiej są jakości? ;) Bo ja mam na myśli Nikona D90 - który byle jakim aparatem, jak wiadomo nie jest. Matka zakupiła zestaw body+obiektyw (nie pamiętam niestety jaki, ale nie z tych typowych, dodawanych zawsze, tylko jakiś wyższej klasy) za 7,5tys... A 10 na sec nie zrobi. ;) Przy nim mój za 1,8tys to wymięka już nawet cenowo. xD Ale nie jest lustrem, więc 10 na sec to dla niego pikuś. I tak rzadko się przydaje ta funkcja, prędzej 5 na sec.
Stary Pentax (stary, czyli sprzed 5 lat), też fajna lustrzanka wiem, że mógł robić 8 na sec. No tylko, że jest na klisze, więc teraz rzaczej się nie sprawdza. I nie mamy gdzie upchnąć obiektywów od niego... xD
Wiadomo, są takie kamery, co robią 1000 klatek na sekundę (Polecam "W klatce czasu" na Discovery). Tylko ten sprzęt jest wart fortunę.

Żądam równouprawnienia - skoro Beryl chce sekretarki to ja chce sekretarza. :D

grupce malkontentów
Ja nie wiem, czy dobrze rozumiem, ale czy naprawdę uważacie, że jesteśmy gorsi, bo nie oddajemy pokłonów pomysłodawcy konkursu? Żyjemy w demokratycznym (ponoć) państwie, a to ma to do siebie, że człowiek ma prawo wyrażać swoją opinię i przedstawiać, co mu nie odpowiada. No ale to żadna nowość, że ktoś kto ma inne zdanie niż cała reszta w naszym kraju jest od razu piętnowany.

Najbardziej przykra to jest dzisiejsza rzeczywistość. Moja matka kiedyś pracowała w firmie telekomunikacyjnej, Mikrotel, pisała jakieś programy dla nich. W 1997 oddział w Gdańsku zbankrutował. Wcześniej z grafiką nie miała żadnego poważnego kontaktu (no takie czasy, co by nie mówić, szaraczek nie miał dostęu za wielkiego. Chociaż oryginalnego Corel Draw 7 mieliśmy :D) a mimo to dostała robotę grafika - pracuje w tej firmie już 13 lat, doświadczenia nabrała od groma, bierze udział w wszelkich możliwych szkoleniach, mnie pasją zaraziła. Teraz w robocie uznawana jest za najlepszą - jak mówi, że szuka nowej roboty, to podwyżkę dostaje. xD
A teraz? Każda firma szuka pracowników doświadczonych. (Najlepiej, to żeby miał jeszcze do 25lat, napisaną pracę doktorską, znał 5 języków i żeby miał doświadczenie kierownicze w dużej korporacji, to może dostanie 1200 pensję. Dala dygresja ;)) A gdzie mają to doświadczenie zdobyć? Kursy są drogie - ten cały kurs Indesigna kosztował 11tys, dobrze, że z UE... No i niedostępne dla człowieka z ulicy... I np ja, w przeciwieństwie do matki, szanse na zdobycie upragnionej roboty mam znikome, przez chore podejście pracodawców - przecież gdyby to oni mnie wyszkolili, to mieli by idealnego pracownika, który umiałby to, co im jest potrzebne, tak jak było to z moją matką. Chciałam zatrudnić się jako fotograf - a tu znów kwestia tego, co napisać na CV. Znalazłam ekstra kurs fotografii, tylko że 2 letni - następny pobór w 2012... :/ I w trójmieście nie ma niczego więcej, wartego zainteresowania. Pominę, że aparat z którego korzystam, to cyfrak, ultrazoom, nie lustrzanka. Co z tego, że otrzymał nagrodę najlepszego cyfraka na 2010 i potrafi to, czego lustra nie umieją: np zrobić 10zdjęć na sekundę (dla przykładu - wypasiony D90 nikona może zrobić tylko 4,5 zdjęcia na sekundę. I to właśnie przez lustro, które musi zamykać po każdym zdjęciu). Jest to cyfrak i to mnie dyskwaliwikuje. Nie pomyśli o tym, że szukam pracy między innymi po to, żeby zarobić sobie na lepszy sprzęt, czy dodatkowy kurs, dzięki czemu będzie miał jeszcze lepszego pracownika...

że nie czujemy krępacji przy negowaniu odgórnych ustaleń :)

To nie NF rozpieściła - ludzie nigdy nie czują krępacji w negowaniu czegoś, jeśli im coś nie pasuje. ;) Kwestia jest, czy mogą coś tym uzyskać. xD

Spoko, spoko. :D
Haha, kto by pomyślał, że czegoś o grafice nauczę się na portalu literackim. :D
Może dopiszę to w CV? xD "Skrócony kurs graficzny, odbyty na portalu NF". xD
Bo matka to ostatnio czasu nie ma...

Złota zasada, której nauczyłem się pisząc prace na studiach ;)

Na infie to się lekko zmienia - szczególnie, jak się pisze programy. xD
Ale zapamiętam - może jak dojdę do magisterki jakimś cudem, to się okaże, że faktycznie, trza uważać. :D

I faktycznie, zawsze jak coś robiłam, to mowa była o offsecie... Pewnie w tym rzecz. :)

Ała, nie krzyczcie. :D Ja się sama uczę i mówię o moich osobistych odczuciach/doświadczeniach. :D
yalovy - rekordzistę, jak chodzi o parametry, to narazie widziałam w postaci katalogów Mayonesa (nie wszyscy wiedzą - firma produkująca zarąbiste gitary, Polska). Stron 30, wielkość podobna do A5 (tylko nie otwierane jak zeszyt, katalog był w poziomie ułożony), trochę węższe. I w wersji już spłaszczonej, pozbawionej warstw miał 14 giga. O.o Ale wyglądał... Cud, miód i orzeszki. :D

A taki mały offtop - to miałbyś Trocko o czym pogadać z moją matką, też od kilku dobrych lat siedzi w grafice. :D Trochę dłużej, bo 13 lat, ale i pewnie wiekiem jest bardziej zaawansowana. xD Tylko, ostatnio to ona siedzi głównie właśnie w tej besti, Indesign (bez bicia się przyznaję, że wcześniej źle pisałam nazwę xD), a ja potrzebuję właśnie pomocy z Photoshopem, bo starać się będę o robotę fotografa-grafika w firmie organizującej różne imprezy. :) I gdybym coś tu osiągnęła (sama edycja cyfrowa grafiki na razie lepiej mi idzie, niż np, robienie wizytówek, czy jak wspominałam - zabawa w składanie książek/kalendarzy) to by to fajnie w CV wyglądało. xD No ale niestety, informatyka to wymagające studia...
Koniec offtopu. ;)

M.Bizzare - co do podpunktu 2. A czy jest problem, aby osoby z gotowym tekstem jeszcze nad nim popracowały? ;) Wybacz, ale nie wierzę w coś takiego, że wysłali tekst, w którym wszystko jest idealne. Bo tak się nie da po prostu, zawsze będzie coś do poprawienia. xD

Chyba źle zrozumiałeś Telmanda - albo ja źle zrozumiałam i wogóle gdzieś przekaz był zły. ;)

Nie halo miał być fakt, że mamy OD RAZU wysyłać prace w 300 dpi. ;)

Redil:
Hmmm. Aha. Jakoś mi się nie zgadzają Twoje rachunki. Nadzwyczaj poważny i na poziomie komentarz. Nie chcesz, to nie czytaj moich wypowiedzi, jak tak bardzo Ci przeszkadzają. Proste, nieprawdaż? ;)

Telmand - polać mu. O tym kompletnie zapomniałam. Zasada nr jeden - nie udostępnia się plików w dobrej jakości od tak. Faktycznie, coś tu jest nie halo.

Swoją drogą, słyszał ktoś ostatnio o tej historii, co TOP SHOP nielegalnie wykorzystała na koszulki zdjęcie jakieś dziewczyny z polski? Niby profesjonalistka, a taki numer odwalić, żeby dać do internetu to w takiej jakości, aby do druku się nadawało... I ma pretensje, że ludzie używają tego, jako tapetę na komputer.

Wiesz A.K.J - ja jestem z tych uczących się. Jak już mówiłam, poniedziałek 10-23, wtorek 8-18. Dziś o 16 w domu byłam. ;) Codziennie o 6 pobudka, więc łatwo sie domyśleć, w jakim stanie jest człowiek, wracając do domu. xD

trocko - nie musisz mi tłumaczyć, bo brałam nawet udział w składaniu książki o architekturze okrętowej. ;) Trochę w grafice siedzę. Co prawda, niewiele miałam do zrobienia, bo In Disagne to straszna bestia, ale matka pozwoliła mi poćwiczyć. xD
To robi zresztą różnicę, to 300, 600 a 1200 dpi. Wydrukuj plakat na formacie plakatowym (B2) w 300 i 600 - różnica jest oszałamiająca. 300 przy 1200 wygląda jak przez mgłę. To dosyć oczywiste zresztą - plakat to spore bydle. Osobiście to nawet rysunki skanuję w 1200, bo jak są ołówkiem, to łatwo tracą na jakości przy słabszych ustawieniach.

Tak, a King codziennie siada do biurka i pisze 8 godzin bez przerwy, jakby w robocie siedział, stąd tyle książek wydał.
Tylko pytanie, czy jest tu ktoś, kogo można do Kinga porównać?

Isenna - tu nie chodzi nawet o kasę. Tu chodzi o CZAS. Nawet jak przedłużą, to o ile? Miesiąc? Ludzie opowiadania na 4 strony piszą 2 miesiące. 3 miechy na powieść całą? A gdzie czas na poprawki, korektę? Gdzie czas na zorganizowanie się jakoś? Wiadomo, można napisać, co ślina na język przyniesie, bez żadnego przygotowania. Konia z rzędem temu, kto w taki sposób stworzy przekonującą historię i bohaterów. Fajnie byłoby, żeby ktoś nas poznał, może by nawet polubił - to prawda. Ale takim czasem to niewielu ma szansę na pokazanie się chociażby redakcji.

300 DPI to minimum - 72 to możecie sobie używać do avatarów 100pix na 100 pix. ;)
Chociaż polecam wyższe parametry. Dla mnie 600 to już minimum, chyba że robię coś typu, wizytówka, to 300 starcza. Plakat robiłam 1200dpi, więc na okładkę to raczej za dużo. :D

dj Jajko - ta, bardzo śmieszne. Ale akurat coś już piszę i nie ma mowy, żeby zostało to skończone w 3 miesiące.

Wyobraź sobie, że piszę od jakiegoś czasu książkę. Trzecią, ale poprzednie nie nadają się do niczego. Chcesz jeszcze wiedzieć co robiłam? Spójrz na profil. Pisałam. Zaczełam nawet dawać powieść. I wiesz co? Nic. Stąd chociażby świadomość, że szanse na wygraną są zerowe - bo wiem, że nikt nie miałby ochoty czytać moich wypocin. A jakby przeczytał - to opinia byłaby negatywna. I w tym właśnie rzecz! Ludzie nie wierzą w wygraną bo nikt nie chciał ich czytać, komentować, oceniać, chociaż to miało być jedno z zadań loży, czy redakcji, prawda?
Na komputerze na daną chwilę od maja tego roku pojawiło się u mnie 40 opowiadań, wszystkie skończone. Tylko nie wszystkie fantastyczne, więc trudno je tu wstawić. A no i publicystyki trochę było, do szkolnej gazetki chociażby, o której wspominałam. Więc Twój argument, że "trzeba było pisać" jest nietrafiony. ;)

Ja będę próbować - ale w wydawnictwie. Nawet, jeżeli będę musiała się nieźle nalatać. Chociaż, jakbym chciała, to bym nie musiała, bo i znajomości to nie problem. Ale po co? Jakub - mi na współczuciu jakoś nie zależy. Brałam udział już w jednym konkursie, który jakimś cudem jako jedna z kilku wygrałam (nadal jakoś w to mi się nie chce wierzyć, wiedząc, że i tak nikt nie chce moich wypocin czytać, nadal uważam, że zaszła jakaś pomyłka, ale niech będzie), z zapałem podchodziłam do innych (gorzej, że pomysłów brakło, a jeden wykorzystałam niestety przed ogłoszeniem konkursu...). Mnie nadzwyczaj łatwo zadowolić - wygrana w baśniowym konkursie książka jara mnie do tej pory, chociaż uważam, że niesłusznie ją otrzymałam, bo byli lepsi.
Wszystko gdzieś? Bynajmniej. Uczestniczę jedynie w dyskusji i przedstawiam, co moim zdaniem jest nie tak. Jakby było więcej czasu, to może ostatecznie bym się skusiła. No ale nie będę przecież robić redakcji przykrości, wysyłając kolejną rzecz do przeczytania - bo ten termin wygląda trochę tak, jakby chodziło o to, żeby jak najmniej do przeczytania było...
Na tego typu konkurs czekałam od dawna. A w ostatecznym rozrachunku widzę, że nie było warto czekać. Pisać szybko, szybko, na prędce, na kolanie? Co to to nie. Przykro jest tylko, jak się czyta, jaką to ma opinię pan Jakub o ludziach, którzy nie pieją z zachwytu i nie oddają pokłonów z samego faktu, że pojawił się jakiś konkurs... Mieliśmy się poczuć jacyś gorsi, bo śmiemy zwracać uwagę, co nam nie odpowiada?

Wielu pisarzy zaczynało od zera, mam wrażenie, że o tym zapominacie. Nawet taki Tolkien.

5 stron dziennie, kiedy człowieka w domu nie ma od 10 do 23? Tak mam zajęcia. Albo od 8 do 18? Tak też mam. Czwartki mam wolne - i przeznaczam je na odrabianie zadań na przedmiot o dumnej nazwie "Algebra liniowa z geometrią". Mniam. Więc nawet w czwartki pisać nie powinnam, a robię, siedząc w ten sposób przy kompie do 4, aby o 6 znów jechać na uczelnie... ;)

RheiDaoVan - ja już od jakiegoś czasu piszę właśnie powieść, która jak narazie wśród znajomych (między innymi tego kolegi, co zasypiał przy moich pracaj i jeździł po mnie wzdłuż i wszerz xD) spotkała się z dobrymi opinniami na temat pomysłu (za mało jeszcze jest, aby ocenić technikalia). I stąd wiem, ile ja potrzebuję do tego notatek - biografie bohaterów, zależnośći, układy polityczne, opis całej, nowej w fantastyce rasy... I niestety taka prawda - czasu za mało, na napisanie, jeżeli chce się to zrobić porządnie i logicznie, żeby nic nie wyglądało jak dodane na siłę, tym bardziej, kiedy jest to urban fantasy - każde działanie polityczne musi dać sie jakoś wytłumaczyć, wymyślenie czegoś sensownego, kiedy na polityce człowiek się nie zna <podnosi łapkę i się czerwieni> zajmuje sporo czasu. I to dotyczy wszystkiego, czego napisać by się nie chciało.

A.K.J - podziwiam Cię. Ja po prostu nie lubię robić czegoś, co w ostatecznym rozrachunku każdy będzie miał, za przeproszeniem, w dupie. ;) Albo coś, co straci wartość jakąkolwiek właśnie dlatego, że nie zdążę z terminem.
Już raz tak pisałam z wizją zostania wydaną w szkolnej gazetce. Niby nic, ale cieszy. Sama redaktor mnie poprosiła o tekst, było to w ramach promocji talentów w szkole. Było to na początku 3 klasy liceum - i nie doczekałam się od niej żadnej konkretnej odpowiedzi, od kiedy wysłałam jej tekst, obiecywała tylko, że jak go podzielą (zgodziłam się na to, bo całość w jednym numerze by się nie zmieściła, limity dyrekcji) to wstawią. Tekst ponoć został nawet podzielony.
Ja naprawdę nie lubię, jak ktoś ma w dupie to, że się napracowałam. xD Nie ja jedna pewnie. ;)

Swoją drogą - jak pierwszy raz usłyszałam tytuł tej książki, to myślałam, że brzmi "Bear żyje" i od razu przypomniał mi się Bear Grylls.. xD

A to dla tych, co uparcie twierdzą, że debiutant nie ma szans na wydanie książki. ;)

"Autor Piotr Jagielski ma 24 lata, a książka "Bird żyje" jest jego literackim debiutem. Krótka powieść przesycona jest intrygującymi informacjami o ikonach popkultury i najciekawszych miejscach z całego świata. Wszystkie wątki książki splatają się w antykwariacie na Krakowskim Przedmieściu.

- Wystarczy, że bohater na chwilę zatopi się w myślach, a już przenosi się z antykwariatu do Nowego Jorku i staje przed drzwiami największej księgarni świata, Strand Bookstore - opowiadał Michał Nogaś, który przyznał książce "Trójkowy Znak Jakości"."

To w dużym skrócie jest, bo historia w ogóle kręci się głównie wokół myśli głównego bohatera - nawet ze swoją byłą i aktualną dziewczyną "spotyka się" w umyśle. ;)

Ta, zmienią termin. Na tej stronie nic się nie zmienia od niewiadomo jak dawna, w duchy nie wierzę. Naprawdę podziwiam ludzi, którzy jeszcze w cokolwiek w kwestii tej strony wierzą, jak narazie to pokazano tylko, że musimy liczyć jedynie na siebie. A konkurs to takie złudzenie, że coś się tu dzieje. Ja niestety tak to odpieram.
przeciez nie w kazdym trzeba brac udzial. - A.K.J, wierzysz, że następny taki będzie? Znikoma szansa.
<złośliwość on>Heh, swoją drogą, nie wiem, kto obsługuje profil NF na facebooku, ale bardzo uprzejmy ten ktoś jest. xD <złośliwość off>

Czyli to jest konkurs adresowany do "szufladowców"?

Czy będzie to powieść z szuflady czy napisana na gorąco - nie ma znaczenia :) Byle niezła ;)

Jasne. Toż to oczywiste jest, że to konkurs dla szufladowców. Piszę w open office 20 stron dziennie (czcionka 10, żeby nie było) kiedy mam wenę, czas (wolne czwartki) i pomysł - ale nie ma mowy, żeby taką pracę od zera skończyć w 3 miechy. Koniec i kropka. No chyba, że wyśle się do redakcji coś bez ładu i składu, nie poprawiane ani nic - powodzenia.
Cóż, marudzicie na wydawnictwa, ale ciekawostka, że nie tylko fantastyka istnieje. ;) Że młodym się nie powodzi? Ostatnio Trójkowy Znak Jakości dostał 24 latek. Oczywiście za debiutancką książkę.
Szkoda czasu i fatygi. Przestałam wierzyć w cuda. Jedną rzeczą, która mnie ta strona nauczyła, to fakt, że nie mam i tak żadnych szans - i tak nikt tego by nie chciał czytać. Jeżeli ktoś ma tak potężny pokład wiary, niech startuje. Powodzenia życzę.

Spróbować warto, zawsze to wydanie w postaci książki. Zawsze można wysyłać powieści prosto do wydawnictw, ale czy lepszy pomysł?

Lepszy. ;) Czemu? Po pierwsze - w naszym kraju istnieje więcej wydawnictw, niż jedno. Jak w jednym nie wyjdzie - w drugim próbujem. Nie wyjdzie w żadnym? Trudno, trza próbować dalej, poprawić tekst, może coś nowego napisać. Już jest o wiele większa satysfakcja, jak w końcu gdzieś się uda dobić. No i jak to rzekł tomekorlicz, ta suma wygląda jak na odczepnego. Wiadomo, nikt milionów się nie spodziewał. Ale z tego co wiem to pisarz zarabia również na możliwych, dodatkowych dodrukach, tantiema itp. A tu kicha. Masz "drobniaki" i do widzenia, nie masz prawa domagać się niczego więcej, w końcu sam biorąc udział w konkursie się na to zgodziłeś.

Powieść? Na 200 000 znaków? W trzy miesiące?
Tyle co ~3 opowiadania na 40 stron znormalizowanych...

Takie opowiastki to ja w gimnazjum pisałam. Więc to wcale nie jest dużo. 3 miesiące na książkę? Cóż, chyba nie wszyscy wiedzą, że szybko nie znaczy dobrze... Stworzyć fabułę, bohaterów itp, to jak dla mnie conajmniej 3 miesiące roboty, co dopiero napisać coś PORZĄDNEGO. Bo nic nie mówię - ale nawet najlepsi pisarze potrzebują conajmniej roku, żeby coś stworzyć. To nawet na coś krótkiego pół roku to minimum. Szczególnie, że większość tu ludzi pracuje, czy studiuje.
Ja daruję sobie więc na starcie. Akurat zaczełam co prawda pisać książkę - ale mowy nie ma, abym ukończyła ją w takim czasie. I zresztą, tak jak i w grafice napisałam - nie mam najmniejszych tu szans, nikt by nawet tego czytać nie chciał. Więc bijcie się sami. :P

Szkoda że tak mało czasu, bo raczej i tak się nie wyrobie na czas. Z drugiej strony i tak bym nie wygrał, skoro nawet moich opowiadań nikt nie chce czytać ;(

Mish - nie Ty jeden tak masz. Kiedyś redakcja przynajmniej się odzywała, komentowała. Skoro nie mają już na to czasu, to nie uwierzę w cud, że w tym konkursie to się zmieni.

Powieść? Na 200 000 znaków? W trzy miesiące?
Tyle co ~3 opowiadania na 40 stron znormalizowanych...

Takie opowiastki to ja w gimnazjum pisałam. Więc to wcale nie jest dużo. 3 miesiące na książkę? Cóż, chyba nie wszyscy wiedzą, że szybko nie znaczy dobrze... Stworzyć fabułę, bohaterów itp, to jak dla mnie conajmniej 3 miesiące roboty, co dopiero napisać coś PORZĄDNEGO. Bo nic nie mówię - ale nawet najlepsi pisarze potrzebują conajmniej roku, żeby coś stworzyć. To nawet na coś krótkiego pół roku to minimum. Szczególnie, że większość tu ludzi pracuje, czy studiuje.
Ja daruję sobie więc na starcie. Akurat zaczełam co prawda pisać książkę - ale mowy nie ma, abym ukończyła ją w takim czasie. I zresztą, tak jak i w grafice napisałam - nie mam najmniejszych tu szans, nikt by nawet tego czytać nie chciał. Więc bijcie się sami. :P

Szkoda że tak mało czasu, bo raczej i tak się nie wyrobie na czas. Z drugiej strony i tak bym nie wygrał, skoro nawet moich opowiadań nikt nie chce czytać ;(

Mish - nie Ty jeden tak masz. Kiedyś redakcja przynajmniej się odzywała, komentowała. Skoro nie mają już na to czasu, to nie uwierzę w cud, że w tym konkursie to się zmieni.

Ja na grafikę - bardzo chętnie. Robiłam już loga, okładki na płyty, wiżytówki czy plakaty wyborcze do samorządu. Fajnie byłoby coś przy okazji zarobić. Ale nie będę próbować - nie dosyć, że czasu brak, to i tak szanse zerowe. ;)

Cicho, nie rób mi przykrości, wystarczy, że muszę zakuwać na środowe koło z matematyki dyskretnej! xD

Biedna ta wawa, u nas jest prawdziwy Irish Pub, a nie jakaś podróba. :P Zielone piwo, muzyka na żywo, czasem jakiś mecz się trafi... xD Żałujcie, żałujcie. :P

Ikumi, przyjeżdzaj do stolicy, nie narzekaj ;)
30 mam koło z Wstępu do matematyki, więc odpada. xD

Trzymajcie w dłoniach takie tabliczki, jak na lotniskach, kiedy kogoś szukają. ;) Tylko zamiast osoby szukanej wpisujecie swój nick oczywiście. xD

Dziękuję Mistrzu Jedi. ;) Niech Moc będzie z nami. ;)

Nie chcecie...
 Cóż. Lubię jasne sytuacje.

Kwestia jest nie w tym, że ludzie nie chcą, a w tym, co sam już dawno powinieneś zauważyć (zdradzałby to przynajmniej czas założonego przez Ciebie konta), że tego nie da się zrobić. Nie da się, bo webmasterowi i ludziom z nim powiązanym się nie chce/nie uważają to za stosowne. I ŻADEN, słownie ANI JEDEN postulat tu nic nie zdziała - tak trudno to pojąć? Sprawa była poruszana nie raz, maile do redakcji też szły (wiem, bo sama jeden pisałam) i za przeproszeniem, ale "Twój" postulat gówno zdziała. Także wyszukiwanie tu teorii spiskowych jest po prostu śmieszne. Nie wierzysz? To zajrzyj w stare tematy Hyde Parku. Proste.

A jak komuś nie pasuje taka piaskownica, to niech znajdzie sobie inną.
"Zabieram łopatkę i sobie idę, o!" - Jak to mawiała moja nauczycielka matmy. xD

Zastanowił mnie ten fakt, bo np Sapkowski (nie ta liga, wiem, ale taki przykłąd na daną chwilę tylko mam), na swojej stronie ma zamieszczone kilka swoich opowiadań o Wiedźminie, które wydane są przecież w formie książkowej. Nie jest to aby pewnego rodzaju, darmowa promocja, na której wydawnictwu mogłoby zależeć? Przecież można np do internetu nie dawać całości, a jedynie jeden rozdział - jeżeli spotka się on z pozytywnym odbiorem przez czytelników, to kiedy zobaczą w sklepie "resztę" ksiażki, chętniej ją kupią.
To samo zachodzi w przypadku, już chyba nie stosowanym, kiedy do gazety dodawany jest wydruk w postaci jednego rozdziału z danej książki, jako reklamówka. Tak było z "Serią niefortunnych zdarzeń" - kiedyś, dawno temu zbierałam magazyn Witch, i tam była właśnie dodana "miniaturka ksiażki", z identyczną okładką i tym jednym rozdziałem.

Ten portal mnie przeraził. Zero kontroli, redakcji, czegokolwiek. Strach pomysleć co tam bedą ludzie publikować...

Chyba jakaś kontrola jest, bo patrzyłam na kilka prac (można obejrzeć kilka stron za darmo), to byle gówna tam za przeproszeniem nie ma. Na fajny komiks nawet trafiłam.;)
Hmmm, na szczęście, fantastyka nie jest jedyną odmianą literatury. xD

Wy się śmiejecie z obalania rządu, a to jest możliwe, co udowodnili mi węgierscy bracia nasi. Mianowicie, jak dowiedzieliśmy się od jednej z polek tam mieszkających, ludziom kilka lat temu nie podobł się, mówiąc ogólnie, zarząd jakiej tam gazety, takiej pomiędzy naszym faktem, a gazetą wyborczą (wiem, niezły rozstrzał, ale tak nam to wyjaśniła ta kobitka). Więc ogłosili w internecie akcję i przez 2 tygodnie nikt (no, może poza wyjątkami, wiadomo, nie każdy ma neta itp) nie kupił ani numeru tej gazety (gazeta codzienna oczywiście). I co się okazało? Nagle wydawnictwo wzięło dupy w troki i zrobiło porządek. My raczej nie mamy co na to liczyć, ze względu na "starą gwardię". ;)

A ty myślisz, że my tu mamy coś do gadania...? Że możemy coś zrobić? Mamy się na server włamać i charytatywnie kod poprawiać, czy co?
Po co poprawiać? Wystarczy zostawić prowadzącym taką miłą wiadomość, typu "Zróbcie porządek z tym bajzlem. Teraz wszystko jest wykasowane, więc macie okazję". xD
Ciekawe, po jakim czasie by zauważyli, że strona nie działa. D:

I dałam zresztą wystarczająco dużo tekstów, żeby można było stwierdzić, jak bardzo są tragiczne. xD

To głupie jest ;]
Ja WIEM, że to jest głupie - ja z natury robię głupie rzeczy, właśnie jako ktoś, kto mądry nie jest. I nie potrafię tego zmienić, taka moja natura, da się z tym nawet znośnie żyć.
Ocena może być mylna - np oceniając czyjąś ortografię. Nikt ode mnie analizy technicznej nie wymaga, ok, ale ktoś inny może już np próbować oceniać czyjąś ortografię, nic na jej temat nie wiedząc. ;)

Zresztą, z tego samego powodu, że nie jestem mądra, zaprzestałam w ostatnim czasie jakiegokolwiek pisania. Bo wiem, że moje teksty nie mają tutaj żadnej wartości. A mogłabym przecież dać coś i ocenić to na 1 nie? Ale nie widzę potrzeby zaśmiecania strony czymś, co według mnie jest nic niewarte. Że się mylę? Nie wiadomo i nie zamierzam tego sprawdzać. :]

To chyba świadczy o tym, że ten kto się tym kieruje jest równie mądry, co ten, który wystawia sobie sam oceny. Sugerować się ocenami innych przy swojej ocenie? Żenada.
A czy ja kiedyś powiedziałam, że jestem mądra? W tym rzecz - nie jestem ani trochę. Więc wiem, że moje oceny mogą być mylne.
No tak, można być z kimś i mieć kogoś na boku - przecież nie jest to zakazane, czyli dozwolone. Ale to po prostu jest świnstwo. Taka typowa polaczkowatość. Że niby to nie tylko polaków dotyczy? Hmmm, zobaczmy...
Np w japonii przyjęło się, że idąc po schodach, idzie się zawsze swoją lewą stroną (patrząc z dołu - wchodzący po schodach idą lewą stroną, schodzący, prawą). Nie ma zakazu chodzenia inaczej. Ale nikt inaczej nie robi. A polak? Od razu by się pchał, gdzie mniej ludzi. I taka sama sytuacja widzę jest tutaj.

Zacznijmy od tego, że NIKT nie ma prawa oceniać samodzielnie własnego tekstu (i nie mam na myśli tego, że fantastyka na to zezwala, tylko zasady moralne). Czemu? Bo nie ma oceny mniej obiektywnej niż ta własna. Można twierdzić, że "mój tekst zasługuje na 1/2/3/4/5/6" ale wystawianie oficjalnej oceny, która ma na coś wpływ jest... Nieprzyzwoite? (nie mogę znaleść lepszego słowa) Jak dla mnie, wystawienie samemu sobie oceny to czysta forma oszustwa. No tak... Co nie zabronione, to dozwolone? Jakoś mnie to nie przekonuje.
Bo Ty sobie wstawisz 6 i ktoś następny da wysoką ocenę? No cóż, ale nikt nie powiedział, że na tą ocene zasługujesz. Ktoś mógł się zasugerować tym, że już jest 6 i dojść do wniosku, że się myli i zamiast postawić 3 jak chciał postawić może 5. Ja na przykład często sugerowałam się dawanymi wcześniej ocenami - bo nie potrafię ocenić tekstu pod względem czysto technicznym, jak gramatyka, styl itp. I to, co dla mnie może być błędem okazuje się wcale nim nie być.
Zresztą: Mortycjan jak najbardziej kiedyś komentował teksty - jego oceny były jawne. Ale to już nie jego wina, że większość użytkowników (głównie nowicjuszy, którzy myślą, że powalą wszystkich na kolana badziewnym szortem, napisanym w przerwie na papierosa) to, za przeproszeniem, ludzie o ego nadmuchanym jak klata Johnego Bravo i się awanturują, chociaż racji nie mają. Na takich szkoda nerwów. Ja już dawno przestałam komentować teksty innych - wstawiam ocenę i do widzenia. I nie tylko 1 czy 2.
A stwierdzenie, że od Mortycjana to i 2 by zadowalało? Nie wiem kto to powiedział (ale wypowiedź pamiętam) i osobiście powiem tak - mnie ucieszyłaby JAKAKOLWIEK ocena z jednego względu - to już znak, że ktoś chociaż próbował mój tekst przeczytać. Niestety, ale ta strona nie daje wglądu w ilość razy otwarcia strony.

Kghmm... Ktoś tu kiedyś tropił JEDYNKOWICZA ??

Najwyraźniej nie dostrzegasz różnicy, między sytuacją jaka wynikała z powodu jedynkowicza, a sytuacją, kiedy idiotów trzeba zrównać do poziomu ziemi, po tym jak ich nadmuchane ego kazało wstawić sobie 6/5. ;)

Ja tam nadal czekam na maila od szanownego Polchatu... ;) I chyba już się nie doczekam.

Nie twierdzę, że dałam się nabrać. Ale sytuacja tak wygląda, nie sądzicie? :P
Mortycjan tworzy państwo podziemne, mówcie co chcecie, ja tak to widze. xD

Czytam komentarze... I mam ochotę porządnie zaklnąć... Akcja redakcji przypomina mi wybijanie państwa podziemnego za okupacji. :/

I jak zapowiadałam, czat jest, na stronie cisza. ;)

Ja chciałam, ale nie mogłam. Postanowiłam obejrzeć "Vampire Suck"... Większego gówna nigdy nie widziałam. :/

Ja i bez siedzenia do 2 na czacie łażę jak lunatyk... xD
Postaram się o 18 być, ale nie obiecuję, bo pokaz filmowy mam. xD

Ale już mi brakuje mądrych dyskusji z czatu. xD

Spory ruch na czacie może i tak, ale cała reszta zdechłaby, niczym niekarmiony pies. ;) Nawet pies z najlepszym rodowodem potrzebuje czasem miski suchego żarcia.

A co do Click!, to tak, to to samo wydawnictwo co CDA. A powiem nawet więcej - aktualny naczelny CDA to były naczelny Click!. ;)

Mortycjan - to mi się podoba. xD
Ja zaproponowałam, co można zrobić, czy ktoś się podepnie pod plan, to już co innego. A tak? A tak to jak już mówiłam, będę próbować w wydawnictwach. Od czasu do czasu dodam tu tylko coś, co nagle stworzę, może w konkursie wezmę udział, chociaż szanse mam zazwyczaj znikome. Ostatnio przestałam już kompletnie czytać opowiadania ze strony, bo czasu brak, to hp tylko zaglądam. Ale zdążyłam już zrozumieć, że pokładanie zbyt wielkich nadzieji w ten portal trochę mija się z celem... ;) Co nie zmienia faktu, że jestem wdzięczna za jego istnienie, bo sporo tu się nauczyłam.

Click! upadł? No to faktycznie wygryźli...
O komputerach/grach jest/było sporo gazet/magazynów. Poczynając od dziecięcych Cyber Mychy i Hugo (ich chyba też już nie ma), a kończąc na Komputer Świat Gry, czy innych i w tym CDA.

Mortycjan, wiesz w czym jest rzecz? No taki Smuggler - oni się przy tym wszystkim po prostu świetnie bawią (może pomijając Dead Line... xD). A ludzie z NF chyba już nie bardzo...

I widać, że nie czytałeś nigdy CDA(bez obrazy, nie taki mój cel ;)). Bo niemal cała redakcja magazynu ma fioła na punkcie fantastyki (takie odniosłam wrażenie przez te kilka lat) i naprawdę często była o niej mowa. A towarzycho, które znam i czyta CDA w wolnych chwilach zagląda do Pilipiuka i Piekary. ;) Piekarę zresztą poznałam właśnie dzięki CDA. xD

AdamKB - Ha, to nie takie proste, jak się wydaje. ;) Zwróć uwagę na to, jaką CDA ma konkurencję - sporo ich. A mimo to, żaden z magazynów, jakie wcześniej zbierałam na temat komputerów nigdy nie dobiło takiej liczby nakładu. Część nawet już upadła. W czym rzecz? Rozwijają się i robią wysztko, aby przyciągnąć ludzi do siebie - coraz niższa cena (ach te czasy, kiedy płaciło się za numer 20zł, żeby 2 płyty CD i 100stron było ;)), przeróżne akcje, coraz więcej stron (chociaż ostatnio jakoś liczba się zmniejszyła, do "ledwo" 138), ZNAKOMITY WYDRUK, a nie "papier toaletowy", jak rzekł Mortycjan. ;) Nawet do czech wbić się próbowali - nie wyszło, ale się starali, a to się liczy. ;)
A z Fantastyką to jak z naszą polityką - dużo gadania, ale niewiele się dzieje. ;)

Góra 20, a z tego co pamiętam (z wywiadu Jakuba dla jakiegoś portalu) - 17.

Dane o 36k są z Wikipedii, nie twierdzę, że prawidłowe.;) CDA posiadam, więc tych jestem pewna. ;)
 Adam: właśnie, zarabianie pieniędzy. To spójrz na takie CDA właśnie - ci to muszą nieźle zarabiać. ;)

Wybacz --- romantyzm w najczystszej postaci. Co by nie było, zinterpretuja jako swój sukces. Oto pozbyliśmy się dekonstruktywnych malkontentów, na przykład.

Tak, tak, i pozbyliśmy się jedynych dobrze zapowiadających się. ;) Bo nie oszukujmy się, ale nowicjuszy dobrze piszących to na palcach jednej dłoni tu zliczyć można. A nasz sposób pisana poprawia się tylko dlatego, że "starzy wyjadacze" strony im mówią, co robią źle. Więc równym romantyzmem jest wiara, że z coś się tu utrzyma na fundamencie z nas (bo i siebie zaliczam w to grono) młodych właśnie. ;) Szczególnie, jeżeli dają jeden tekst i znikają.

I wierz mi, ale zniknięcie ludzi typu Beryl, Ty, czy "nawet" (żarcik ;)) Mortycjana zrobiłoby wiele. Czemu tak sądzę? A słyszał ktoś ostatnio na hp Fasolettiego? Marsylkę, Erreth, M.Bizzara? Ja ich nie zauważyłam. A bez nich zrobiło się jakoś... Pusto, nie sądzicie? M.Bizzar dostał srebrne piórko i przepadł bez wieści. To nie świadczy dobrze, jeżeli ktoś nie potrafi utrzymać przy sobie takich ludzi.

I prędzej, czy później, Fantastyka jako gazeta odejdzie w zapomnienie. Czemu? Bo nie ma nikogo nowego, kto chciałby ją czytać, a wyjadacze, rzeczą naturalną, kiedyś odejdą. Pamiętam, jak w liceum było koło FF (Fascynaci Fantasy). Jesteście sobie w stanie wyobrazić, że na średnią liczbę 50-80 członków przypadał jeden egzemplarz Fantastyki? I nikt do niego się nie palił. Składka była w kole zbierana, na kupno książek do biblioteki szkolnej, jak coś zostało to dla zasady kupowali jeden numer, żeby przejrzeć. I w stanie idealnym również lądowały w bibliotece, na półce z innymi gazetami. I tak szczerze - co to takie 36k nakładu Fantastyki, przy 140k dla takiego CD-Action? Przy czym na lipiec 2000 CDA miało nakład 200(!)k. Że to inny dział, że nie literatura? W tym problem - Fantastyka jakby tylko chciała, to by mogła do siebie przyciągnąć wielu ludzi, w tym czytelników CDA właśnie. A tak to pozwala, aby komputery odciągneły ludzi od czytania raz na zawsze. No ale wiadomo, Fantastyka to nie telewizja publiczna, żadnej misji spełniać nie ma.

14 lat? Jak czytam słowa Parowskiego "Czytelnicy to dzieci. Robiąc komiks trzeba uruchomić w sobie ukryte dziecko"

I tak narodził się Zmierzch... ;)
A wiesz co dzieje się, kiedy naród się starzeje? ;) Kiedyś te 17k czytelników odpadnie, siłą woli. I co wtedy? Redakcja chyba zapomina o tym, że kiedyś może im tych czytelników zabraknąć. I nawet stary wyjadacz kiedyś może znudzić się i poczuć tym urażony - ojciec jednego z moich kolegów na roku całkiem niedawno z prenumeraty F zrezygnował, na rzecz magazynów zagranicznych i stron internetowych. Pytanie, ilu takich się jeszcze znajdzie.

Że im zależy tylko na czytelnikach magazynu? Już nie raz słyszałam, że w gazecie są gorsze opowiadania, niż tutaj. Ludzie prędzej czy później zostawią magazyn, żeby czytać to co ludzie dają tu. Jedynym ratunkiem tak naprawdę dla magazynu jest dawanie tekstów tych, którzy zabłyśli na stronie. Ale kiedyś może zabraknąć chętnych do błyszczenia. I mówię jako ktoś, kto właśnie przez poziom tekstów w gazecie żadnego jej numeru nigdy nie kupił. Bo wolę o wiele bardziej tutejszych pisarzy, którzy w gazecie rzadko się pojawiają niestety...

Chcecie zmian? Chcecie, żeby redakcja zauważyła, że coś jest nie tak i zaczeła nas słuchać?
Rozwiązanie jest proste.
Przestańmy się odzywać. Przestańmy pisać, komentować.
Może kiedy zostaną z samymi nowicjuszami, którzy dają po jednym tekście i znikają, może kiedy zauważą, że nie ma kim się zainteresować, z kim współpracować, to coś się zmieni.
Może kiedy zauważą, że ludzie nie czepiają się już pół ich szat, jak jakiegoś zbawcy, to zaczną robić coś konkretnego.
Bo nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta, ale strona Fantastyki nie jest JEDYNYM sposobem na wybicie się. Ja zaczełam niedawno pisać tekst, z którym chce iść do wydawnictwa. Trzeba w końcu kiedyś zaryzykować, jak nie przyjmą tego, to może przyjmą następny, nie to wydawnictwo, to inne.
Chcemy zmian? To ich zostawmy samych sobie, niech zapragną naszego powrotu, niech zrobią coś, żebyśmy powrócić chcieli. Tylko wiecie - albo wszyscy, albo nikt. Bo ja wiem, jak takie akcje zazwyczaj się kończą - wszyscy są przeciw, ale tylko jedna osoba ma odwagę to wyrazić. Jeżeli nikt poza mną nie "zaryzykuje" - ja też "ryzykować" nie zamierzam.

Zakończenie powinno być przede wszystkim w pełni zrozumiałe dla czytelników. Bo to, że jest zrozumiałe dla autora, niekoniecznie znaczy, że dla wszystkich innych też będzie...

Nie do końca się z tym zgadzam. Często "zakończenia zrozumiałe tylko dla autora" może zrozumieć każdy, ale mało komu chce się po prostu nad tym myśleć. No i jeszcze może się okazać, że wszyscy zrozumieją, poza jednym za przeproszeniem idiotą. Czy to oznacza, że zakończenie jest złe? Sądzę, że wręcz przeciwnie. ;)

Jak już zaleciało autorekalmą... ;)
Bo trudno mi jednoznacznie stwierdzić, jakie zakończenia lubię (np w filmach nie trawię happy-endu, jak rzekł Sylwien - zginąć ktoś musi. ;) Ale Sapkowskiemu Jutty odżałować nie potrafię), ale wiem, jakie lubię tworzyć. Takie, które (mam nadzieję, że jest jak bym tego chciała) zmuszają do namyślenia się, trochę przewrotne... I trochę okrutne (kolejna autoreklama, Epilog "Ze śmiercią mu do twarzy"). ;) To chyba ma związek z tym, że zaczęłam pisać w gimnazjum z myślą, aby "zmienić świat na lepsze", i nie przez zachowanie godne św. Teresy z Kalkuty, a raczej przez mało przyjemne wyciąganie z ludzi na wierzch tego, co w nich najgorsze, przeżucie tego i wyplucie im pod nogi. ;) Czemu tak? Bo to ludzie najbardziej zapamiętują. Ale i też najbardziej ich to denerwuje. ;)
A że nie wszystkie moje teksty są w tym klimacie? No ile można... xD Zresztą, człowiek był młody i głupi, teraz wie, że nie tak łatwo świat zmienić. ;) Ale można próbować, no nie? :D

To chyba zaraźliwe - też dostaję uczulenia powoli... ;)

Ja wciąż żywię cichą nadzieję, że kochana redakcja nas zauważy... ^^" Ale to już raczej taka gasnąca iskierka w ciemności...

Dobrej nocy. ;)
Beryl, beryl, nie chodzi o panią T. samą w sobie. ;) Tylko fakt o to, że ludzie lubią uogólniać - ktoś zobaczy, że takie numery tu są odgrywane i zaraz stwierdzi, że wszyscy tu są tacy. A to raczej przykra sprawa.
Ja kiedyś przyjełam pewną zasadę - jasno mówię, co mi niepasuje (tak np, pożarłam się ze swoją pierwszą nauczycielką niemca - i całkiem dobrze o dziwo na tym wyszłam), żeby nie było niedomówień. Jeżeli uznaję, że coś jest nie tak z czyimś zachowaniem - daję to do zrozumienia. A to już czyjaś osobista sprawa, co z tym zrobi. ;) Gorzej, jak to coś bardziej poważnego, niż jakieś tam oceny, i życie do dupy się temu komuś dobierze. Gorzej dla niego. ;)

Beryl, beryl... Słabo, słabo. Ja bym shackowała stronę i wstawiła sobie 11. ;) No bo co to taka 6 jak jedynkę dostałeś? Średnia ledwo 3 wynosi. ;) A taka 12 na 2 to już piękna 6 jest. ;)

A tak poważnie - danie sobie 6 za to, że ktoś dał mi 1(nawet niesprawiedliwą) to ostatnia rzecz, jaką bym zrobiła. Są jakieś zasady, których powinno się przestrzegać. A jak tak spojrzałam właśnie na panią T... Uczciwość to nie jest jej mocna strona. Ja tej pani nie polubię i już - nie da się wszystkich lubić. ;)

A cytując Epikura:
"Nie można żyć szczęśliwie, nie żyjąc godnie, moralnie i uczciwie."
Pani T musi być naprawdę strasznie nieszczęśliwa... ;) Ach, mam dziś dzień złośliwości.

Czegoż zazdrościć? ;) Za wysokiej samooceny, czy sposobu zachowania? ;) Komentarze tej pani przypominają mi stare lata, jeszcze na epulsie, jak ktoś to jeszcze pamięta... xD

Ja sobie pozwolę nie skomentować tej pani... ;)

Albo mówiąc łopatologicznie i w sposób prosty - gadaj do dupy, to Cię osra. ;)

Nowa Fantastyka