Profil użytkownika


komentarze: 17, w dziale opowiadań: 17, opowiadania: 12

Ostatnie sto komentarzy

Dzięki, SNDWLKR! :D Czekałam na Ciebie. :]

Literówki niestety są, bo to już enty draft :D Ale po tylu razach czytania oko ślepnie… 

W tym czasie zdążył jeszcze zapytać: – Co to za część mowy “he-te-ro-se-man-ty-czny”? – Po czym ostatecznie zgasł.

Trochę wybija z rytmu to dialogoniepodobne cuś. :D Chociaż o wiele zgrabniej i ciekawiej (bacząc na późniejsze wydarzenia) wyglądałoby to w samodzielnej sekwencji dialogowej.

Kiedy mi się ta scena śniła, byłem pewien, że to dzieje się naprawdę, tym razem jest odwrotnie.

Tzn. że cały ten podrozdział był snem czy jak? Trochu nie kumam.

 

Usiedliśmy skonani, opierając się o ścianę i z ulgą przymknęliśmy oczy.

 

A śmiechom nie było końca. :D

Trochę brakuje mi w tym opku emocji. Wydarzenia się dzieją, ale nie czuć je. Dodaj jakieś zmysły, wrzuć narrację zaangażowaną – pobaw się jeszcze trochę z tym opkiem. :]

 

Ogólnie rzecz biorąc, fajne zakończenie. Tylko nie za bardzo wiem, jak ma się do całości. Trzy różne wątki, niby można połączyć, ale to wygląda jak próba rozwinięcia paru wątków ze streszczenia dosyć długiej powieści.

Idealne podsumowanie prokrastynacji. XD

Będę do Ciebie zaglądać częściej. :]

– Czasami, aby ochronić jednych, trzeba zabijać drugich.

Silniejszy poryw wiatru potrząsnął ogołoconymi z liści gałęziami i przeszył dziewczynę chłodem. Tego roku zima nadchodziła szybciej.

Wtem wszystko zniknęło. Nie było ani światła ani dźwięku, jedynie pustka. Sheila nie czuła nawet własnego ciała, jakby w jednej chwili przestała istnieć i stała się samą myślą. Czy to śmierć, czy…

Chyba za rzadko Cię chwalę, jeśli chodzi o budowanie klimatu. :] Zawsze mnie zastanawia, jak ty to robisz, że w trzech zdaniach potrafisz poruszyć obraz, dodać dźwięki i jeszcze zakończyć to dreszczykiem emocji. :D

To sen, to tylko sen. Muszę się obudzić.

Tutaj dej trochę emocji, bo nie ma skąd je wycisnąć. Tutaj nawet trzykropek zrobiłby robotę w tym sucharze. :D

 

Dziewczyna zeskoczyła z siodła, kucnęła przy zwłokach. Rzeczywiście brakowało krwi. Były za to muchy; czarne i tłuste latały wokół przeciętej szyi, jakby pożywiały się na niej już od dłuższego czasu. 

Sheila wzdrygnęła się, przypominając sobie scenę ze snu – zastępy zmarłych w oblepiającym ją mroku. Podniosła wzrok na Rodana.

Trochę mi nie pasuje, że wpierw analizuje, a dopiero potem przyrównuje i występuje odruch bezwarunkowy – wzdrygnięcie się. 

 

Tak się czepiam tylko. :] 

Dobrze prowadzisz narrację – według mnie jest to wyczyn, aby zaciekawić pierwszoosobówką. :P Bo większość bohaterów ma kija w dvpie. Takiego swojskiego humoru w wielu opkach mi brakuje. :]

Minus taki, że trochę wygląda jak streszczenie – za szybko się dzieje w tak małej treści. Ledwo człek się zaklimatyzuje, a tu już plot tłyst :D

No ja musiałem, po prostu musiałem dodać jakiś bardziej naturalistyczny opis. ;)

 

Spoko, ale nie wiem, jak musiałby wbić się nabój w kręgosłup, żeby było widać z odpowiednio dalekiej odległości strzaskany kręg. 

 

Co do reszty – służę pomocą. :] Nie bój się prosić w razie czego o betę.

Nie jest źle. Ciekawa tematyka, niebanalna. Lubię nawiązania do historii. :D

Nad czym powinieneś popracować:

  1. Research. W szczególności dotyczący broni palnej w XVIII wieku i umundurowania, bo jak przez całą książkę będziesz używał zdań w stylu: “wziął karabin w ręce i szczelił żołnierz co miał symbole Augusta na piersi”, to trochę zinfantylizujesz książkę.
  2. Zmysły. Brakuje mi dźwięków, dotyków, smaków. 
  3. Narracją. Czasem zbyt patetyzujesz tekst.

Masz poniżej przykłady.

– Zamknijcie mordy. Mądrzy po szkodzie… Lepiej przygotujcie się – wtrącił się jeszcze jeden, siwiejący brodacz. – Ma ktoś jakąś broń palną? Pistolety, garłacze? – spytał, patrząc na swoich kamratów, którzy milczeli i za nic w świecie nie chcieli mu spojrzeć w oczy. – Proce, cokolwiek? – dodał zdesperowany.

Zastanawia mnie, dlaczego to pytanie nie padło wcześniej. W ogóle wydaje mi się, że w takiej sytuacji powiedziałby prościej: “macie giwery albo cokolwiek, co strzela”? :D

– To moje. Pamiątka – powiedziała cicho.

– Pokaż. Może się przyda.

– Nie – odrzekła krótko.

– Dawaj bez gadania. – Zaczął się z nią szarpać.

Wydawało się, jakby w dziewczynę wstąpił jakiś demon, bo dorównywała mężczyźnie siłą.

Słuchaj, dej tu trochę emocji. Coś w stylu, że dziewczynka przyciszyła głos, zacisnęła mocniej ręce na zawiniątku, o tym, że brodacz przyciągnął ją do siebie, ta wrzasnęła i zaczęła się wyszarpywać z mocnego uścisku. Walnęła go prawym sierpowym, w krocze etc., bo na razie wygląda to jak streszczenie prosto z Bryka.

Po chwili z jego rany zaczęła obficie sączyć się szkarłatna krew.

Zbędny patetyzm – nie piszesz wzniosłego trenu, nie pisz o obfitym sączeniu się szkarłatnej cieczy. Napisz, że krew bryznęła na jej twarz chociażby.

Zaczęła czuć się marnie, jakby krew bulgotała w jej rękach i nogach.

Pulsowała będzie brzmiało lepiej i smaczniej. Jak nie jesteś pewny, czy dane sformułowanie jest poprawne, zajrzyj na WSJP. Napisz “krew” , kliknij w sekcję “połączenia” i wyskoczą Ci przykłady użycia tego słowa. (Wg tej strony: cieknie, kapie, sączy się; krąży, płynie, pulsuje).

Ojciec Lei zastygł, po czym padł jak kłoda. Nabój wyrwał wielką ranę i utkwił w środku. Z pleców władcy wylewała się obficie posoka, wypływająca pomiędzy żółtawymi kawałkami strzaskanej kości.

Zastanawia mnie, jakim cudem po ranie postrzałowej widać takie sensacje… :D

– Na co czekasz? Strzelaj! – krzyczał matuzal zastygły z przerażenia, patrząc na młodzieńca, który kurczowo trzymał karabin obiema dłońmi.

A czemu nie jedną? Byłoby bardziej wyczynowo… :P

 

 

Kopę lat, moja pierwsza Czytelniczko! :D My z Cyberkiem sporo przeszłyśmy, więc słyszeć taki komentarz od Ciebie, to jak dostać trofeum. :]

Trochę żałuję, że nie dowiedziałam się jak wpadł Orzeł

To już wiem, co dodać w kolejnym rozdziale!

Bardzo treściwe, konkretne i za to cenię – i jak widać, nie tylko ja, bo lania wody nie lubi tu raczej nikt. :D Na japońskim folklorze znam się tak bardzo jak na nowym ładzie… ale nie powiem, zaraziłeś swoją fascynacją. Świetnie wykreowany suspens, podobał mi się plot-twist z potworami.

Ze wszystkich kątów wypełzały ożywione przedmioty – od pałeczek zwieńczonych gałkami ocznymi, ciągnących za sobą nerwy wzrokowe, przez kłapiące zębatymi pokrywkami naczynia, po utensylia bardziej przypominające tłuste, kudłate ćmy.

Nie wiem, co to była za faza, ale następnym razem pożycz trochę towaru :D A tak serio, bardzo lubię takie smaczki przepełnione groteską; wzbudzają niepokój i obrzydzenie zarazem.

– A ty, mnichu, dokąd wybrałeś się tak późno?

Wyobraź se, że idziesz do sklepu po mleko i ktoś zwraca się do Ciebie: “Dokąd zmierzasz, mężczyzno?” :D 

Mogę się przyczepić do dialogów na początku, bo są moim zdaniem przesiąknięte patetyzmem. Odbierają trochę realizmu, człowiek ma wrażenie, jakby ktoś ich tam nagrywał. :D Musashi powinien wykazywać szacunek do mnicha, ale może lepiej byłoby pokazać to właśnie od strony tego szacunku niż wzniosłości.

Mocneee, podoba mi się bogata symbolika i bardzo mroczny klimat. :]

Mogę się przyczepić do komentarzy narracyjnych – moim zdaniem, w porównaniu do całości, która jest bardzo zabarwiona emocjami – są naprawdę suche. Mam tu na myśli “powiedział”, “odparł” albo zrobił to, tamto etc. Bardzo tłumi to samą kwestię dialogową, tak jakby ktoś wyciszył w książce wszystkie dźwięki i wrzucił głos narratora. Co mogę polecić w zamian: więcej samodzielnych komentarzy narracyjnych. Ruchu, ale w towarzystwie rozmaitych bodźców. Np. zamiast: “krzyczy Atrament, ale chwyta miotłę i zaczyna zamiatać” możesz napisać coś w stylu: “…ale chwilę potem słychać nerwowe szuranie miotłą po podłodze”. Również polecam taki zabieg stosować w samodzielnych akapitach.

Pozdrawiam

S.

Doceniam za wiedzę i próbę stawienia czoła dezinformacji w beletrystyce. Zastanów się jednak, czy piszesz opowiadanie czy felieton – bo pierwsze dziesięć akapitów wygląda jak publicystyka dla portalu astronomicznego. Czytelnik czyta powieść, by śledzić wydarzenia fabularne. Czytelnik czyta publikację popularnonaukową, by zaczerpnąć wiedzy. To są dwaj różni odbiorcy, weź to pod uwagę. ;]

 

Holograficzna wytworzona symulacja rzeczywistość, projekcja generowana do wnętrza przez horyzont zdarzeń tak zwanej „czarnej dziury”, zapewnia nam praktycznie nieśmiertelność, a słowo „praktycznie” jest jak groszek uwierający księżniczkę przez siedem warstw puchowych pierzyn.

Piękne zakończenie, idź w tym kierunku jak najbardziej. :]

Początkować nie umiem, czas się doszkolić z prologowania :D 

Fajnie, że przynajmniej tematyka wydaje się ciekawa. Dzięki :] Wrzucę jutro drugi rozdział.

Dzięki, miło mi to słyszeć. :D

Chyba trochę muszę to faktycznie zredagować raz jeszcze… :/ Na razie niech jeszcze ostyga, potem coś wymyślę. Wrzucę za jakiś czas pakiet kolejnych rozdziałów, może wpadniemy razem na pomysł, jak ten pierwszy ułożyć tak, by nikt nie miał po czytaniu mindfucka.

Mnie się też podobało, choć niektóre wątki “podobały mi się inaczej”. :]

Nie wiem, jakim cudem Polacy uczestniczyli w okupacji Iraku; bardziej pasowałby mi tam Izrael sterowany przez USA i wspierany przez NATO. Trochę oderwane od rzeczywistości, zwłaszcza że w przeciągu 13 lat nie staniemy się potęgą militarną, która będzie w stanie rywalizować z dwa razy większymi Siłami Zbrojnymi Wielkiej Brytanii. A może za tą misją pokojową kryje się coś w rodzaju krucjaty? 

Z rzeczy, które “podobały mi się inaczej”, mogę zaliczyć jeszcze opisy wydarzeń sprzed 7 lat w Babilonie… Ło cię panie, opko pan piszesz czy podręcznik? :D 

“- Zna pan historię teczki Fulkleya?

– No wie pan… Właśnie nie za bardzo. Niech pan coś więcej o niej powie”. 

Albo, jak nie chcesz kompromitować bohatera, to niech zacznie coś na ten temat mówić, ale litości – bez ściany tekstu. Zupełnie inaczej odbiera się historię przekazywaną dialogiem, z narracją zaangażowaną, od historii przekazanej w samodzielnym akapicie.

I kłopot rozwiązany. :D 

Fragment, gdy Wolski rozmawiał z żoną, przeczytaj jeszcze raz. Jest bardzo gwałtowny i przez to trudno było wyczuć ten dreszczyk emocji w trakcie detonacji. Możesz wykorzystać lukę do krótkiego opisu tęsknoty albo analizy zachowania Hamiego przed śmiercią. 

Z takich stereotypowych rzeczy to mogę jeszcze się przyczepić do tej sekretarki, bo to dosyć częsty motyw – cycata blondyna kusząca wdziękami i rzęsami. Kiedyś może to podniecało, teraz już troszkę mniej.

No ale żeby nie było, że ja tu tylko krytykuję – to było naprawdę dobre opko. Podobało mi się. Trudno było się oderwać. Lubię treściwość, konkrety. Widzę w tym duży potencjał i fajnie byłoby przeczytać coś dłuższego i z większą pikanterią. Zobaczyć wojnę na żywo – nawet i z perspektywy islamskiej partyzantki. Dodać jeszcze Żydów i okrzyknięcie byciem niepoprawnym politycznie murowane. :P (Oczywiście z przymrużeniem oka). 

Mam nadzieję na więcej podobnych opowiadań, które wyjdą z Twojego pióra.

 

Pozdrawiam

S.

 

Cześć,

opowiadanie bardzo mnie wciągnęło, nie od początku co prawda, ale w środku. Być może dlatego, że wrzucasz czytelnika do głębokiej wody, w której musi się przyswoić. Podoba mi się motyw kosmosu. Cieszę się też, że ktoś wziął pod uwagę dalekie plany możliwej kolonizacji Europy. Mars jest przestarzały i nudny, a połączenie kosmicznej przygody z odkrywaniem księżycowego oceanu nadało niepowtarzalnego klimatu. 

Kreacja bohaterów jest wysoka jakościowo; postaci są dobrze wykreowane, oryginalne, łatwo je odróżnić nawet mi – nie mam pamięci do imion. To duży plus dla powieści. Jedynie Kazuyoshi wydaje się przybywać z zupełnie innej bajki. Jego postać na pewno ożywia wszechobecną melancholię typową dla Lema, jednak w większej mierze po prostu irytuje, jest nieco hiperbolizowany przez swoje kozaczenie. 

Widzę wyżej komentarze odnośne do długości. Niestety, niektórzy ludzie wolą odhaczyć krótkie opowiadania zamiast przeczytać jakieś dłuższe i dobre, zrelaksować się… Tobie udało się mnie zrelaksować. Dziękuję za zapewnienie rozrywki podczas czytania. 

Z rewolucyjnym pozdrowieniem! 

Nowa Fantastyka