- Opowiadanie: ośmiornica - Przywołanie Mroku

Przywołanie Mroku

Bardzo dziękuję BarbarianCataphract, GreasySmooth, Gruszel za pomoc na becie oraz darkzaox i ZigiN, którzy spojrzeli na tekst poza portalem.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Przywołanie Mroku

 

Sheila spod zmarszczonych brwi przyglądała się swojemu towarzyszowi. Rodan znowu pił, jakby jutra miało nie być.

Krążące o nim historie zawsze ją inspirowały; sprawiły, że zapragnęła walczyć z Koszmarami i chronić ludzi przed skutkami zakazanej magii. To dzięki niemu wstąpiła w szeregi Straży. Dowiedziawszy się, że wyruszą razem na misję, nie mogła uwierzyć we własne szczęście. Teraz czuła jedynie niesmak.

Rodan zauważył jej wzrok, wyciągnął do niej bukłak. Pokręciła głową.

– To jedyna zapłata, jakiej możemy się spodziewać za naszą pracę – powiedział i wykrzywił usta w parodii uśmiechu.

– Nawet tego nie powinieneś im zabierać. Ci ludzie mieli ze sobą tylko tyle, ile mogli unieść. Porzucili swoje domy… byli przerażeni… A naszym obowiązkiem jest ich chronić!

– Obowiązkiem… Tak.

Po co ja mu to mówię? A może te wszystkie historie od zawsze były przesadzone? Spróbowała zdusić narastający gniew. 

– Wspominali o ofiarach z ludzi, o krwawej magii… Powinniśmy przygotować się na najgorsze, a ty tylko… ty wciąż…

Prawie niedostrzegalnie wzruszył ramionami.

– Właśnie przygotowuję się na najgorsze. 

Zamilkł i wbił w nią wzrok. Zgarbiła się lekko pod wpływem tego spojrzenia. W ciszy, która zapadła, słychać było jedynie szum wiatru i trzask płonących drew.

Rodan odezwał się dopiero po dłuższej chwili, a smutek, jaki pojawił się w jego głosie, ścisnął jej serce niespodziewanym strachem.

– Czasami, aby ochronić jednych, trzeba zabijać drugich.

Silniejszy poryw wiatru potrząsnął ogołoconymi z liści gałęziami i przeszył dziewczynę chłodem. Tego roku zima nadchodziła szybciej.

 

*

 

Sheila usłyszała szmer. Spróbowała się poruszyć, lecz ciało nie reagowało na polecenia, zastygłe w nieruchomej pozie.

Kolejny szmer. I jeszcze jeden.

Po chwili dołączył do niego jednostajny pomruk wielu głosów, podobny do mantry wyśpiewywanej przez kapłanów. Dźwięki zbliżały się, stawały wyraźniejsze. Teraz mogła już je rozpoznać – szuranie stóp i słowa powtarzane monotonnym tonem przez zdarte gardła.

Wyłonili się z mroku. Patrzyli na nią pustymi oczodołami, poruszając nieprzerwanie przegniłymi wargami.

Zmarli, całe zastępy.

Byli wszędzie. Sheila znów spróbowała się uwolnić. Nie zdołała. Przerażenie zdjęło ją w jednej chwili, ścisnęło gardło zimną, trupią ręką – serce zakłuło w piersi. 

To sen, to tylko sen. Muszę się obudzić.

W tej samej chwili zmarli zniknęli, a wokół znów zapadł mrok; gęsty i lepki jak krzepnąca krew. 

W ciemności zapłonęły oczy.

Sheila obudziła się i poderwała do siadu. Serce biło w piersi jak oszalałe, czoło zrosił pot. Podniosła do oczu dłoń – drżała.

Rodan, siedzący po przeciwnej stronie dogasającego ogniska, spojrzał na nią pytająco.

To tylko zły sen – powiedziała.

 

*

 

 Wyruszyli z nastaniem świtu. Kopyta chrzęściły na pokrytej szronem trawie, z końskich chrapów buchała para. Sheila obserwowała, jak Rodan, nie zaprzątając sobie głowy śniadaniem, wyciąga z juków bukłak z bimbrem.

 – Zastanawiam się, co możemy tam spotkać – przerwała wiszącą między nimi ciszę.

Rodan wzruszył ramionami.

– Wszystko. Nie dojrzeliśmy do daru, jakim jest magia. Jedyne, co ją ogranicza, to wyobraźnia. A ludzie mają jej pod dostatkiem.

Pociągnął łyk i wyraźnie się ożywił. Jego oczy zaświeciły niezdrowym blaskiem. 

– Tworzenie abstrakcyjnych pojęć jest podstawową funkcją rozumowania. Wypatrywałaś kiedyś w pojęciu cechy istnienia? – zapytał. Uniosła brew, a on kontynuował: – Można by powiedzieć, że nie jest to problem, przed którym stoi analiza koncepcyjna, tylko kwestia empiryczna. Albo jesteś w stanie znaleźć coś w świecie, albo nie. Jednak pierwotna energia chaosu zmienia tę postać rzeczy; wystarczy osłabić zasłonę otaczającą materialny świat.

Zamilkł, czekając na jej reakcję. 

Stary dziwak. Jakbym znowu słuchała wykładów z teorii.

– Co próbujesz mi powiedzieć? – zapytała, nie potrafiąc ukryć irytacji. 

Rodan uśmiechnął się lekko.

– Magia chaosu reaguje na emocje i intencje. Umie stać się wszystkim, co potrafimy sobie wyobrazić. Uszkodzenie zasłony sprawia, że możemy z niej zaczerpnąć, kształtować magię według własnej woli. Jednak korzystając z niej, musimy wiedzieć, co pragniemy stworzyć. Bardzo dokładnie. Jeśli nad nią nie zapanujemy, zmaterializujemy Koszmar.

Niepokój przebiegł dreszczem wzdłuż jej kręgosłupa.

– Myślisz, że zabijają ludzi, żeby doprowadzić do osłabienia zasłony? Żeby coś przywołać? 

Parsknął i wykrzywił usta w nieprzyjemnym grymasie.

– Jestem tego pewien.

Sheila zwiesiła głowę, zacisnęła palce na trzymanej w rękach wodzy.

– Wieśniacy wspominali o krwawym kulcie…

– Tak, i jeśli nie przesadzali z liczbą ofiar, możemy spodziewać się czegoś znacznie potężniejszego od zwykłego Koszmaru.

Potężniejszego? A ja jestem tu sama z tym chlejusem. Skoro zaczął tak wcześnie, do wieczora nie zdoła utrzymać się w siodle. Równie dobrze mogli wysłać tylko mnie. 

Rodan dostrzegł niepewność Sheili, choć musiał błędnie ją zinterpretować, bo dodał:

– Razem damy sobie z tym radę. Nie mamy wyjścia.  

 

*

 

Wjechali do osady zupełnie niespodziewanie; nie zdradziło jej ujadanie psów, ani gdakanie gęsi, z kominów nie unosił się dym. Martwej ciszy nie zakłócał żaden głos. Choć nigdzie wokół nie widać było śladów walki, Sheila poczuła, jak jej mięśnie tężeją. Niespokojnym spojrzeniem obrzuciła zbudowane z bal, kryte strzechą chaty. 

Nikogo.

Kątem oka zdołała tylko dostrzec wyciągniętą, rozczapierzoną dłoń Rodana, gdy oślepił ją błysk. Kwik spłoszonego konia zlał się z łoskotem upadającego ciała. Sheila zamrugała, pozbywając się powidoków. Ubranym w skórzany kubrak ciałem wstrząsały przedśmiertne drgawki, kudłata głowa odtoczyła się na bok. Poszczerbiona siekiera leżała obok zsiniałej ręki.

Sheila spojrzała wstrząśnięta na towarzysza.

– To jeden z drwali. Dlaczego nas zaatakował?

– Mnie bardziej zastanawia, dlaczego nie krwawi…

Dziewczyna zeskoczyła z siodła, kucnęła przy zwłokach. Rzeczywiście brakowało krwi. Były za to muchy; czarne i tłuste latały wokół przeciętej szyi, jakby pożywiały się na niej już od dłuższego czasu. 

Sheila wzdrygnęła się, przypominając sobie scenę ze snu – zastępy zmarłych w oblepiającym ją mroku. Podniosła wzrok na Rodana.

– Myślisz, że posuną się do przywołania demona? – zapytała. 

Kiwnął w milczeniu głową. Zerknęła na wciąż trzymany przez niego bukłak. Nawet teraz?

– Coś takiego rozerwałoby zasłonę, a nasz świat zalałaby energia chaosu – powiedziała cicho.

 

***

 

 Rodan znów pociągnął łyk bimbru, ignorując spojrzenia dziewczyny. Kiedyś kochał magię. Z czasem zrozumiał, że była przekleństwem.

Zbliżali się do celu i z każdą chwilą coraz bardziej odczuwał drżenie zasłony. Od zawsze był z nią mocno zestrojony i już raz doświadczył czegoś podobnego – uszkodzenia tak dużego, że przesączała się przez nie energia chaosu.

Magia. Nie dorośliśmy do wolności, którą ze sobą niesie. Misja Strażników jest z góry skazana na porażkę. Jak można ochronić świat przed skutkami czegoś, co jest ograniczone jedynie ludzką wyobraźnią?

 Powoli zaczynało szumieć mu w głowie. Nie powinni przyjeżdżać tu sami, jednak Strażników zawsze było zbyt mało.

Co przywołają tym razem? Jaki Koszmar uda im się zmaterializować?

Zerknął na wyprostowaną dumnie sylwetkę dziewczyny; była tak pełna energii, wiary w sens tego, co robili. Czuł żal, myśląc, że z czasem stanie się taka jak on. Mam nadzieję, że będę w stanie ochronić chociaż ją.

 – Zobacz! – Sheila ściągnęła wodze, wskazując złamaną gałązkę i ledwo widoczny odcisk buta. W jej oczach błysnęła satysfakcja. – Ktoś tędy przechodził.

 Kiwnął głową, uśmiechając się lekko. Miała rację, jednak on nie potrzebował śladów – przyzywała go do siebie rwąca się zasłona. Nie mówił o tym, bo przez ostatnie dni w ogóle mało się odzywał. Wolał pić.

 

***

 

 Jechali do zmroku, lecz tym razem nie rozbili obozowiska. Przywiązali jedynie konie i pieszo zagłębili się w las. Sheila zerknęła na towarzysza. O dziwo szedł prosto, nie zataczając się, bimber zostawił przy siodle.

Noc zapadła już na dobre, gdy doleciał ich jednostajny pomruk wielu głosów, podobny do mantry wyśpiewywanej przez kapłanów. Ostrożnie zbliżyli się do granicy drzew. Dziewczyna szerzej otworzyła oczy, na moment wstrzymała oddech. Księżycowy blask zalał polanę oraz otoczony tłumem, kamienny ołtarz. Ukazał leżące na nim ciało. Obok stała postać; unosiła wysoko dłonie, demonstrując wciąż jeszcze bijące serce.

Spóźniliśmy się!

Rodan nie zwlekał, ruszył biegiem w jej stronę.

Sheila patrzyła, jak zgromadzeni na polanie kultyści padali, cięci wirującymi wokół nich, świetlistymi ostrzami Rodana; jak czerwień opryskiwała pomalowane na biało twarze, jak plamiła wyszywane dziwnymi znakami kubraki.

Dziewczyna przywołała moc, chcąc dołączyć do niego i… nie mogła się poruszyć. Obiecywała bronić ludzi przed skutkami magii, ale czy potrafiła zabijać? Tuż przed nią upadł człowiek. Jego twarz ściągnęła się w grymasie bólu, z oczu wyzierał strach. Krew lała się z ran, wsiąkała w ziemię. Sheila nie potrafiła oderwać od niego wzroku.

Nagle świat zadrżał, czas stanął w miejscu. Dziewczyna poczuła, jak oblewa ją zimny pot; jak pierwotny, zwierzęcy strach przejmuje nad nią kontrolę, uniemożliwiając myślenie i działanie.

Nad ołtarzem zaczęła zbierać się chmara czarnych, tłustych much. Niewielkie ciała zbiły się razem, tworząc wirujące jądro mroku. W ciszy, która zapadła, słychać było jedynie szum tysięcy małych skrzydeł. Wśród owadów zapłonęły oczy.

Niespodziewany wstrząs, jaki rozszedł się po zasłonie, przeszył ciało Sheili setkami igieł bólu. Muchy pierzchnęły, ukazując sylwetkę utkaną z mroku – czarne łachmany okrywały gnijące ciało, odpadające fragmenty mięśni odsłaniały pożółkłe kości.

To nie demon, to coś nieporównywalnie potężniejszego.

Z chaosu przybył sam Asterog – bóg śmierci, przywołany modlitwą swoich wiernych. Jego obecność przytłaczała. Sheila nie mogła się poruszyć ani złapać oddechu.

Do jej umęczonej świadomości dobiegł krzyk, a czas wznowił bieg. Zachwiała się i zachłannie wciągnęła powietrze. Dostrzegła Rodana stojącego naprzeciwko bóstwa. Z jego wyciągniętej dłoni biło światło, powietrze wokół drżało.

 – O Panie nasz i władco. Przyjmij ofiarę i zetrzyj w proch twych wrogów – rozległ się potężny, wzmocniony magią głos kapłana.

Rodan odwrócił głowę, jakby wyczuł wzrok Sheili. Jego usta poruszyły się i choć nie dosłyszała słów, zrozumiała ich sens.

– Pomóż mi – mówił. Skóra na jego dłoni zaczęła pękać i ociekać krwią.

Sheila spróbowała się poruszyć, nie była w stanie. Obecność boga miażdżyła jej wolę. Smutek w oczach Rodana uzmysłowił dziewczynie, że on to rozumie.

Wtem wszystko zniknęło. Nie było ani światła ani dźwięku, jedynie pustka. Sheila nie czuła nawet własnego ciała, jakby w jednej chwili przestała istnieć i stała się samą myślą. Czy to śmierć, czy…

Upadła na porośniętą mchem ziemię. Polana z kamiennym ołtarzem zniknęła, nie było też Asteroga ani jego wyznawców.

Teleportował nas, walcząc z bóstwem? Jak zdołał tego dokonać?

Sheila rzucała wokół szybkimi spojrzeniami, aż w końcu go dostrzegła. Podbiegła do nieruchomego, skulonego ciała, zawołała po imieniu. Nie zareagował, nie drgnął nawet. Kiedy pochyliła się nad nim i odwróciła na plecy, zrozumiała dlaczego.

Gorące łzy popłynęły po jej policzkach, skapywały na jego pokrytą krwawymi wybroczynami skórę. Szloch wyrwał się z gardła, przeszedł w krzyk rozpaczy. Poczucie winy przytłaczało równie mocno, jak obecność boga.

Razem… Razem dalibyśmy radę. To moja wina – myślała, przyciskając czoło do jego martwego ciała. – Co teraz z nami będzie? Jak można walczyć z takim potworem?

Szloch ustał, lecz Sheila wciąż klęczała otulona ciszą nocy. Przenikający ją chłód wdarł się do serca i rozgościł w nim na dobre. Wreszcie poderwała głowę; w jej oczach płonął gniew.

To nie jest moja wina. Nie ja to przywołałam.

W jednej chwili zrozumiała gorycz zatruwającą Rodana. Magię ograniczała jedynie wyobraźnia – chora, ludzka wyobraźnia. Kolejny wstrząs rozszedł się falą po zasłonie, dotarł aż do Sheili. Przekroczono granicę, która powinna być nieprzekraczalna, a do świata przelała się dzika magia – magia niepodlegającą żadnym ograniczeniom.

Bóg śmierci zaczął zbierać żniwo.

Koniec

Komentarze

Cześć. :)

Przeczytawszy nie mam żadnych zastrzeżeń. Postacie są bardzo dobrze zarysowane, historia także wyraźna. yes

Jedyne, do czego mogę się przyczepić to kursywa, z której nadmiarem moje oczy nie współgrają. ;)

Pozdrawiam!

Nienawidzę przyznawać, że moi wrogowie mają rację.

Szymszylmon dziękuję za odwiedziny i komentarz :). Kursywy faktycznie sporo w tym opowiadaniu. 

Hej ośmiornico.

 

Nie będę się powtarzać z bety, więc dodam tylko, że styl jest naprawdę dobry, a dialogi wiarygodne. Całość może nie porwała, ale jest i przekaz i fabuła, więc spokojnie mogę iść do biblio po kilka ;)

 

Dziękuję za lekturę!

Dzięki, Gruszel <3 

Ośmiorniczko jedząca Gruszki!

 

Krótkie, ale treściwe. Zarysowujesz dwóch pozornie skrajnych bohaterow, chociaż raczej mamy do czynienia z dwoma stadiami rozwoju emocjonalnego Strażnika pod wpływem zdarzeń. Czuć ten mrok, czuć potęgę boga. 

Ogólnie tekst przypominał mi trochę Dragon Age, a z racji, że mam sentyment do tej serii, to tym bardziej mi się spodobało. W trakcie bety poprawiłaś największe problemy, dzięki czemu tekst w aktualnej formie jest bardzo przyzwoity. ^^

Pozdrawiam i lecę nominować do biblioteki! (ale to gdy wrócę do domu ^^)

 

 

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

BarbarianCataphract bardzo dziękuję za komentarz i odwiedziny oraz całą robotę na becie. Zawsze po napisaniu opowiadania jestem zachwycona własnym geniuszem i potrzebuję trzeźwej oceny, żeby przejrzeć na oczy ;)

To nie komiks, to nie wiersz, to nie opko, to GRA. :) Tak się czułem, jakbym widział cut scenkę z gry między kolejnymi poziomami. To bardzo dobrze, opowiadanie wciągnęło i nie puściło do końca. :) Pozdrawiam…

vrchamps faktycznie coś w tym jest – bóg śmierci, boss ostatniego poziomu ;) Cieszę się, że wpadłeś i dałeś się porwać. Dzięki za komentarz <3

Poruszające. Ciekawe. Dobrze się czytało misiowi.

Cieszę się Misiu, dzięki, że wpadłeś :)

Cześć

Na początek kilka technikaliów:

– Nawet tego nie po­wi­nie­neś im za­bie­rać. Ci lu­dzie mieli ze sobą tylko tyle, ile mogli unieść. Po­rzu­ci­li swoje domy… byli prze­ra­że­ni… A na­szym obo­wiąz­kiem jest ich chro­nić!

– Obo­wiąz­kiem… Tak.

Po co ja mu to mówię? A może te wszyst­kie hi­sto­rie od za­wsze były prze­sa­dzo­ne? Spró­bo­wa­ła zdu­sić na­ra­sta­ją­cy gniew. 

– Wspo­mi­na­li o ofia­rach z ludzi, o krwa­wej magii… Po­win­ni­śmy przy­go­to­wać się na naj­gor­sze, a ty tylko… ty wciąż…

Ten dialog wydaje się taki dość nienaturalny. Domniemam, że chciałaś tutaj na chwilę zawiesić czytelników na szczegółach… ale… nikt normalnie… nie mówi tak przerywanym głosem… prawda? ;)

Wy­ło­ni­li się z mroku. Pa­trzy­li na nią pu­sty­mi oczo­do­ła­mi, po­ru­sza­jąc nie­prze­rwa­nie prze­gni­ły­mi war­ga­mi.

Zmar­li, całe ich za­stę­py.

To bym wykreślił, bo opisujesz tym rzeczywistość, którą czytelnik poznał linijkę wyżej. Puste oczodoły i przegniłe wargi już wystarczająco trącą trupem. ;) 

Wy­ru­szy­li wraz ze świ­tem. 

Dałbym: o świcie*.

Ko­py­ta chrzę­ści­ły na po­kry­tej szro­nem tra­wie, z koń­skich chra­pów bu­cha­ła para. 

Kopyta? To trawa musiała chrzęścić.

Mar­twej ciszy nie za­kłó­cał żaden głos.

Masło maślane. Jeśli jest cisza – nie ma dźwięków, bo każdy dźwięk sprawia, że ciszy już nie ma.

 

Wydaje mi się, że podejście do magii mogłoby sprawiać, że Rodan zaczął pić nałogowo, aczkolwiek nie wybrzmiało to dla mnie tak, jak mogłoby. Jakkolwiek, ale w swoim piciu wydaje się wyjątkowo rozważny.

Co do magii – ciekawe podejście, że ogranicza ją ludzka wyobraźnia, bo jeśli ktoś ma moc, to może cudować na tym polu. I to jest naprawdę fajna zasada dla świata przedstawionego. Uczucia bohaterów zarysowane dość dobrze, a opowieść zdawała się płynąć. Czułem się co prawda nieco RPGowo (dwójka bohaterów ma zadanie do wykonania) ale to obserwacja, a nie wada. 

Zgłoszę do biblioteki. ;)

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Sagitt dziękuję za odwiedziny i sugestie. Rodan nie pije ze względu na magię, tylko ludzi, których obiecał chronić. Jest przy tym rozważny, ale mało romantyczny ;) Coś musi być na rzeczy z tymi grami, bo nie jesteś pierwszym, który zwrócił mi na to uwagę :) 

Rozumiem, chociaż rozwaga w tym wypadku dalej mi nie leży. Raczej mechanizmy, które rządzą chorobą alkoholową.

Wiesz co, wydaje mi się, że to przez liniowość. Tutaj bohaterowie mają zadanie do wykonania i robiąc kolejne kroki, postępują do rozwiązania. Fabuła idzie po przysłowiowym sznurku.

Na przykładzie tworzenia tego tekstu, można byłoby zmienić liniowość poprzez:

– Bohaterowie mają zadanie do wykonania i w konfrontacji z zagrożeniem uciekają. Dalsza fabuła oscyluje wokół ich wątpliwości moralnych.

– Gdy bohaterowie podążają w kierunku realizacji zadania, następuje jakiś element, który przekierowuje cel lub go uniemożliwia – pojawia się inne zagrożenie, które staje się ważniejsze, ratują kogoś znajomego i w konsekwencji nie realizują swojego głównego celu.

– Kłócą się po drodze i rozstają, a dalsza fabuła pokazuje, co się z nimi dzieje.

Oczywiście nikt nie każe Ci się dostosowywać do czytelników, więc odbierz to po prostu jako luźne rozważania, które może byłyby pomocne na przyszłość. ;)

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Sagitt pisałam to opowiadanie na konkurs Granicę Magii z limitem znaków 12 000, dlatego nie mogłam pójść w bardziej rozbudowaną historię. Mogłam dać tę informację w przedmowie, ale chciałam zobaczyć, jaki będzie odbiór bez niej. Twój komentarz jest dla mnie bardzo cenny, bo niezbyt pewnie czuję się w strukturze krótkich form. 

Aaa, to wiele tłumaczy. Faktycznie, limit niezbyt rozległy, także moim zdaniem.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Mam problem z tym opowiadaniem. Z jednej strony – przyjemnie się to czyta, choć są pewne zgrzyty i czasem zbyt dużo ozdobników. Jest tu też dwójka fajnych bohaterów, z których można by stworzyć dobry, kameralny tekst o poczuciu obowiązku, odmiennym podejściu do magii etc. Z drugiej – jedną trzecią objętości zajmuje scena walki i przywołania demona, Nie żebym miał cokolwiek do tego typu akcji, tylko że ten wątek jest zbyt epicki na tak krótką formę. To trochę jak malowanie bitwy pod grunwaldem na znaczku pocztowym – niby można, ale wrażenia dla odbiorcy będą raczej kiepskie. Do tego jeszcze zaliczyłbym kwestię snu, który również nie ma tu chyba jakiegoś dużego znaczenia. W tym wszystkim ginie motyw magii ograniczonej wyobraźnią – motyw ciekawy i stwarzający ogromne pole dla wyobraźni - który jak wnioskuję po tytule konkursu, miał być wątkiem przewodnim, a nie jedynie pewnym elementem świata przedstawionego.

 

Konkludując – tekst jest napisany całkiem sprawnie, początek wydawał się obiecujący, jednak ostatecznie moje oczekiwania nie zostały zaspokojone, mam wrażenie, że historia urywa się i nie ma w obecnym kształcie zakończenia. 

michalovic cieszę się, że wpadłeś :) Dzięki za uwagi. Przemyślę je i może przy następnym opowiadaniu uda mi się lepiej poprowadzić fabułę. Krótkie opowiadania są trudniejsze, niż by się wydawało właśnie dlatego, że są krótkie.

Krótkie formy są bardzo trudne, ale na tym też polega ich urok ;)

Nie pomyślałam podczas czytania o grze, ale po przejrzeniu komentarzy zgadzam się z nimi. Jasno określony cel do zrealizowania, postacie z kilku pikseli na krzyż, bez niczego, co nie byłoby niezbędne dla ich działania…

Fajny motyw z magią zależną od wyobraźni.

Babska logika rządzi!

Finkla ty to pikseloze zostaw w spokoju, bez walkmana się nie zbliżaj:)

Finkla dziękuję za odwiedziny i komentarz. Sama nie bardzo rozumiem, dlaczego moja pisanina kojarzy się z grami (podobny feedback miałam również od czytelników innych moich tekstów), ale gdyby zainteresował się nią jakiś twórca gier komputerowych, wcale bym nie narzekała ;)

Ośmiornico, może chodzi o to, że te postacie nie mają własnego życia poza fabułą – rodziny, marzeń, hobby…

Vrchampsie, a skąd ja Ci walkmana wezmę? ;-)

Babska logika rządzi!

Hej, hej

Ciekawy pomysł na magię, ale potraktowany bardzo pobieżnie – przywołanie złego boga przez kultystów to schemat dość mocno oklepany i tutaj nie przedstawiłaś nic nowego. Historia miałaby więcej sensu, gdyby ją trochę wydłużyć, bo za dużo zostało w głowie. Skoro tak łatwo przyzwać bóstwo, to czemu tylko dwójka ludzi próbuje to powstrzymać? Kameralność wydarzeń kłóci mi się z przyzwaniem boga, bardziej rozumiałbym demona.

Bohaterowie mi się spodobali i mają szansę naprawdę błysnąć, gdybyś zdecydowała się do nich wrócić w czymś dłuższym.

Daję klika na zachętę, bo widzę potencjał.

Ośmiornico, nie dałaś fragmentu reprezentatywnego? ;_;

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Finkla musisz wyczuć anomalię:) w tzw. Centrach szumu :) to tam znajdują się paranormalne przedmioty, które pozwalają zaobserwować pikseloze i nici:) dobra zmykam już, i nie zapycham;)

Finkla zawsze mi się wydawało, że postacie z dobrze zrobionej gry powinny mieć swoje życie poza fabułą. Niestety ostatni raz grałam podstawówce, więc pewności nie mam. Nadal nie umiem zarysować bohaterów kilkoma słowami, żeby wydawali się bardziej żywi. Jest co ćwiczyć. ;)

Zanaisa bardzo dziękuję za odwiedziny, komentarz i zachętę. Może przy następnym opowiadaniu lepiej uda mi się wyważyć to, co chciałabym pokazać, a co zostawić niedopowiedziane.

BarbarianCataphract  trochę dłubię wokół tego systemu magii i w sumie można by potraktować Przywołanie Mroku jako fragment reprezentacyjny.  Chociaż ten świat i bohaterowie powstali na potrzebę opowiadania. ;)

A nie, nie, mi chodziło o fragment reprezentacyjny w opcjach opowiadania. Gdy go nie ma, to biblioteczne opko nie pojawia się na głównej stronie :((

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

BarbarianCataphract o czym ty do mnie rozmawiasz? xD Nie wiedziałam, że jest taka opcja. Dziękuję.

Hej ośmiornica!

 

Zrobiłem ten sam błąd, nie dałem opisu i opko nie pojawiło się na stronie głównej.

 

Co do tekstu, to jest bardzo dobry! Masz naturalny, żywy styl. Pamiętam Twoje opko na grafomanię, z elfem, który nie przebierał w słowach. Dobrze się to czytało, podobnie tu.

 

Można by powiedzieć, że nie jest to problem, przed którym stoi analiza koncepcyjna, tylko kwestia empiryczna. Albo jesteś w stanie znaleźć coś w świecie, albo nie. Jednak pierwotna energia chaosu zmienia tę postać rzeczy; wystarczy osłabić zasłonę otaczającą materialny świat.

Że co? ;) Lubię takie rozkminy, mimo, że nie do końca załapałem o co chodzi (zostawia pole dla wyobraźni).

 

Pozdrawiam!

kronos.maximus Dziękuję, takie komentarze jak twój dodają skrzydeł :)

Że co? ;) Lubię takie rozkminy, mimo, że nie do końca załapałem o co chodzi (zostawia pole dla wyobraźni). 

W ramach researchu podglądałam wykłady z filozofii. Też mi się wydawało, że to zdanie zostawia spore pole do wyobraźni ;)

Piękny ten wstęp, idealnie zarysowuje motywację bohaterki do dalszej walki ;)

A tak serio, bardzo dobrze mi się czytało, masz naturalny, przyjemny styl, bohaterka coś przeżywa, świat ciekawie zarysowany, akcja się zawiązała i… zostałam z frustracją. Też mi trudno w krótkich formach, ale wmawiam sobie, że moje pomysły zwyczajnie wymagają przestrzeni. Może akurat z tym Twoim pomysłem też tak jest?

„Jak mogła się zamknąć z tym draństwem, a teraz nie chce się otworzyć?! Kto to w ogóle kupił?! Czy ktoś tego używa?!”

Anoia dziękuję za odwiedziny i komentarz <3 Przepraszam, że zostawiłam cię z frustracją. Z tą przestrzenią możesz mieć rację. Piszę opowiadania, żeby odpocząć od dłuższych form, ale następnym razem postaram się bardziej wyczerpać temat. :)

– Czasami, aby ochronić jednych, trzeba zabijać drugich.

Silniejszy poryw wiatru potrząsnął ogołoconymi z liści gałęziami i przeszył dziewczynę chłodem. Tego roku zima nadchodziła szybciej.

Wtem wszystko zniknęło. Nie było ani światła ani dźwięku, jedynie pustka. Sheila nie czuła nawet własnego ciała, jakby w jednej chwili przestała istnieć i stała się samą myślą. Czy to śmierć, czy…

Chyba za rzadko Cię chwalę, jeśli chodzi o budowanie klimatu. :] Zawsze mnie zastanawia, jak ty to robisz, że w trzech zdaniach potrafisz poruszyć obraz, dodać dźwięki i jeszcze zakończyć to dreszczykiem emocji. :D

To sen, to tylko sen. Muszę się obudzić.

Tutaj dej trochę emocji, bo nie ma skąd je wycisnąć. Tutaj nawet trzykropek zrobiłby robotę w tym sucharze. :D

 

Dziewczyna zeskoczyła z siodła, kucnęła przy zwłokach. Rzeczywiście brakowało krwi. Były za to muchy; czarne i tłuste latały wokół przeciętej szyi, jakby pożywiały się na niej już od dłuższego czasu. 

Sheila wzdrygnęła się, przypominając sobie scenę ze snu – zastępy zmarłych w oblepiającym ją mroku. Podniosła wzrok na Rodana.

Trochę mi nie pasuje, że wpierw analizuje, a dopiero potem przyrównuje i występuje odruch bezwarunkowy – wzdrygnięcie się. 

 

Tak się czepiam tylko. :] 

Sutsui cieszę się, że wpadłaś i dzięki na komentarz :)

 

Chyba za rzadko Cię chwalę, jeśli chodzi o budowanie klimatu.

O, dziękuję, staram się ;)

 

Tutaj dej trochę emocji, bo nie ma skąd je wycisnąć.

Fakt.

 

Trochę mi nie pasuje, że wpierw analizuje, a dopiero potem przyrównuje i występuje odruch bezwarunkowy – wzdrygnięcie się. 

Pokombinuję z tym ;) 

 

 – Zastanawiam się, co możemy tam spotkać – przerwała wiszącą między nimi ciszę.

Rodan wzruszył ramionami.

– Wszystko. Nie dojrzeliśmy do daru, jakim jest magia. Jedyne, co ją ogranicza, to wyobraźnia. A ludzie mają jej pod dostatkiem.

Z chaosu przybył sam Asterog – bóg śmierci, przywołany modlitwą swoich wiernych.

Jeśli magia jest ograniczona tylko ludzką wyobraźnią, to człowiek może wyobrazić sobie dowolne monstrum i je przywołać. A tu masz przywołaną bardzo konkretną osobistość ;) Ci przywołujący nie skorzystali z własnej wyobraźni, wezwali coś, co istnieje, co jest rozpoznawalne także dla ludzi z zewnątrz.

Dodatkowo każdy będzie sobie wyobrażał demona w nieco odmienny sposób. Pewne charakterystyczne cechy pozostaną wspólne, ale większość będzie się różnić. Przypuśćmy, że demon ma być wysoki, ale co to właściwie znaczy? Inaczej będzie sobie wyobrażał wysokiego demona facet, który ma 1,80, a inaczej drobna kobieta ;)

Chcę powiedzieć, że trochę sobie strzelasz w stopę przywołując na świat konkretnego demona, bo motyw z magią ograniczoną jedynie ludzką wyobraźnią nie wybrzmiewa w tym momencie. Nie wiem, może ograniczył Cię tu limit i gdyby opko trochę rozwinąć wybrzmiałoby to :)

 

Dla mnie to była raczej opowieść o zetknięciu się romantycznych wizji na temat wojny z brutalną rzeczywistością. I ten motyw wybrzmiał akurat bardzo dobrze :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irka_Luz Dziękuję za odwiedziny i komentarz <3 

 

Ci ludzie chcieli przywołać konkretne bóstwo, ale tak jak mówisz, każdy z nich wyobraża je sobie inaczej, a niedokładne wyobrażenie przywołuje Koszmar. Nie wiem, czy przywołali w końcu konkretnego boga, czy wyjątkowo potężny Koszmar, bo wkraczamy w definicję takiego bóstwa. Pewnie mogłabym bardziej podkreślić tę możliwość, ale chciałam bardziej się skupić na granicach i odpowiedzialności. Mogłabym więcej pokombinować i stworzyć dodatkowe ograniczenia oraz założenia systemu magii, ale nie wiem, czy jest to konieczne? Nie chcę upierać się, że jest, jak miało być, bo to pierwsze moje opowiadanie, które miało być trochę poważniejsze i nieść jakieś przesłanie, ale nie wiem, czy wybrzmiało, tak jak powinno, więc twój feedback jest dla mnie ważny. :)

 

Hej ośmiornica :)

Dużo plusów:

– Pierwsza scena naprawdę robi dobrą robotę. Zarysowanie bohaterki. Chemia między bohaterami.

– Teoretyczne rozważania czym jest magia: łał, aż chciało się czytać dalej, bez wytchnienia.

– Przejście do głowy pijaka, aby zrozumieć trochę jego motywy: też dało bardzo dużo moim zdaniem.

To największe plusy, generalnie wykonanie itp. naprawdę dobry tekst.

 

Jedyne co mi się nie zgrało to długość opowiadania. Myślę, że tacy bohaterowie w dłuższym i bardziej kameralnym otoczeniu, naprawdę dobrze by się sprawdzili. Z tego co wyczytałem, tekst jest na konkurs… więc rozumiem :)

Jak kiedykolwiek będziesz chciała rozwinąć ten świat i bohaterów, to bardzo chętnie przeczytam.

 

Pozdrawiam ;)

Hej, Ramshiri, fajnie, że wpadłeś :D

Cieszę się, że opowiadanie się podobało i zebrało aż tyle plusów :) Mam trochę tekstów z tego uniwersum, ale nie plonowałam już wracać do tej pary bohaterów.

Świat z opowiadania zostanie zniszczony, ale części jego mieszkańców uda się uciec. Grobowiec Królów pokazuje, co stało się po przybyciu do nowego świata, a Klątwa Istnienia zarysowuje, co działo się później z jednym z jego bohaterów. Zresztą Isaja jest też jednym z głównych bohaterów powieści, którą właśnie piszę.

Trylogia, która wisi u mnie na moim profilu na wattpadzie dzieje się w tym samym uniwersum, tylko w innym ze światów. 

Okej, czyli jedyne dwa opowiadania, których nie przeczytałem od Ciebie. Te same, które rano dodałem do kolejki :p

Książkę zacząłem jakiś czas temu i niestety przerwałem. Pamiętam, że świat bardzo mi się podobał. Widocznie to znak, abym do czytania wreszcie powrócił…

Dzięki ;)

Heh, do książki jakoś specjalnie nie zachęcam, bo to pierwszy twór jaki skleciłam i kiedys będę musiała przepisać go na nowo :P

Hej

W mojej opinii opowiadanie zwięzłe i dobrze napisane. Do tego wyraziści bohaterowie, co dosyć trudno osiągnąć w tak krótkim tekście. Trochę spodziewałem się, że na koniec Rodan posłuży się wyobraźnią Shelii, by przywołać coś w odpowiedzi na potworności przyzywane przez wyznawców i stąd tyle pije, chcąc zagłuszyć wyrzuty sumienia.

Przyjemnie się czytało i zachęca, by zajrzeć jeszcze do twoich opowiadań.

Selmeric miło mi, że zajrzałeś. 

Trochę spodziewałem się, że na koniec Rodan posłuży się wyobraźnią Shelii, by przywołać coś w odpowiedzi na potworności przyzywane przez wyznawców i stąd tyle pije, chcąc zagłuszyć wyrzuty sumienia.

To mogłoby by ciekawe, może dopiszę alternatywne zakończenie.

Cieszę się, że przyjemnie się czytało i również zachęcam do zaglądania ;)

Cześć, ośmiornico! Najpierw uwagi:

 

Kątem oka zdołała tylko dostrzec wyciągniętą, rozczapierzoną dłoń Rodana, gdy oślepił ją błysk. Kwik spłoszonego konia zlał się z łoskotem upadającego ciała. Sheila zamrugała, pozbywając się powidoków. Ubranym w skórzany kubrak ciałem wstrząsały przedśmiertne drgawki, kudłata głowa odtoczyła się na bok. Poszczerbiona siekiera leżała obok zsiniałej ręki.

Pokombinowałabym z tym akapitem, bo jest mocno konfundujący. Może nadal mnie trzyma po Sylwestrze, ale po pierwszym czytaniu założyłam, że drgającym ciałem jest Rodan, który oberwał w wybuchu. Potem złapałam więc zdziwko, kiedy okazało się, że facet cały i zdrowy. Skąd zatem wzięło się owo ciało? Gdzie się znajdowało w stosunku do bohaterów? Jedno dodatkowe zdanie rozwiązałoby problem.

 

 Rodan znów pociągnął łyk bimbru, ignorując spojrzenia dziewczyny. Kiedyś kochał magię. Z czasem zrozumiał, że była przekleństwem.

Randomowy skok myślowy od dziewczyny do magii. Osobny akapit, perhaps?

 

To jest fajny tekst, który zawiera dużo haczyków na czytelnika: ciekawy świat, interesujący koncept magii, możliwość rozwinięcia uniwersum. Relacja zgorzkniały mistrz/idealistyczna uczennica dobrze zarysowana, zarówno Rodan jak i Sheila są wiarygodni i na swój sposób budzą sympatię. Masz lekki styl, taki bez fajerwerków, ale wchodzący gładziutko jak soczek. Może tu i ówdzie zdarzają się potknięcia, ale poza tym czytało się naprawdę przyjemnie.

Szkoda tylko, że takie krótkie: nie ma miejsce na rozwój postaci, ani na porządną, soczystą historię. W obecnej, szorciakowej niemal formie jest okej, ale czuję niedosyt. Żeby nie było, to jest komplement :P

three goblins in a trench coat pretending to be a human

Bardzo mi miło, że wpadłaś pod mój tekst :) Cieszę się, że czytało się gładko, bo fajerwerków zupełnie nie umiem z siebie wykrzesać. Super, że tekst zostawia niedosyt :) Staram się rozwijać uniwersum w powieść, ale ciągle zbaczam na krótsze formy, które pisze mi się dużo łatwiej i które szybciej dają sporo satysfakcji. 

 

Pokombinowałabym z tym akapitem, bo jest mocno konfundujący.

Racja, będę musiała coś zmienić.

 

Randomowy skok myślowy od dziewczyny do magii. Osobny akapit, perhaps?

Dałam asterysk, miałam nadzieję, że to wystarczy.

Nowa Fantastyka