Profil użytkownika

Patologiczny marzyciel


komentarze: 21, w dziale opowiadań: 21, opowiadania: 8

Ostatnie sto komentarzy

Sorry, że tak późno odpowiadam.

 

Bruce, cieszę się, że opowiadanie przypadło do gustu :)

Iluzja, SagittBasment, dzięki za opinie!

Wrzucam nową wersję opowiadania. Elementu fantastycznego nie dodałem, ale usunąłem skarpetki oraz podkręciłem końcówkę (mam nadzieję, że nie wyszło tanio). Usprawniłem też kilka mniejszych rzeczy.

Pozdrawiam.  

Sorry, że tak późno odpowiadam.

 

NoWhereMan, cieszę się, że się podobało ;)

 

Irka, dzięki za opinię i bibliotekę. Tak, usunąłem fragment z dziadkiem. Później zmieniłem też wiele innych rzeczy (początek mocno przemodelowałem), ale tej najnowszej wersji opowiadania raczej nie będę już wrzucał .

Jeśli chodzi o pytanie “dlaczego?”, to dopiero kilka dni temu znalazłem sposób, jak zgrabnie to pokazać. W dzisiejszym świecie twierdzi się, że taki niezdrowy pęd do sławy i wielkości bierze się zaniedbania jako dziecko. Rodzice nie poświęcali dostatecznie dużo uwagi, ignorowali potrzeby, etc. Myślę, że jeśli połączę to z rówieśnikiem, który miał wszystko, to to dobrze przekaże ducha oraz motywację bohatera.

Kuba, dzięki za opinię :)

 

Nie zgadzam się, że niewierzący “modlą się” tylko w sytuacji zagrożenia życia. Przede wszystkim to straszne uogólnienie. Ludzie nie wierzą z różnych powodów i różnie się to objawia. Czasem spotkasz zimnego empirystę, czasem przesądnego ateistę, a czasem pogubionego agnostyka. Bohater ma po prostu własny sposób niewierzenia.

 

Podobne odczucia mam do uwagi o żonie. Nie zgadzam się z czarno-białym: “albo kocha, albo w dupie”. Wspomniane było, że dzwoniła do niego. A jej dalsza reakcja pozostaje w granicach rozsądku. Kocha, jest zła, ma go trochę w dupie. Bycie w związku z kimś takim jak bohater jest skomplikowane. Ma on przecież szereg wad, w tym tendencję do uciekania. 

 

No, ale cieszę się, że pomimo ohydnego akapitu, tekst uznałeś za fajny :)

 

Pozdrawiam

Hej, Adek,

Cieszę się, że oceniasz na plus. I rozumiem, że ten akapit może zniesmaczyć ;)

Hej, Kulosław!

Dzięki za opinię. Troszeczkę pomajstrowałem przy początkowych akapitach, aby było płynniej ;)

 

Reg, dzięki za wskazanie błędów. Zdumiewająca jest ślepota, w jaką czasem popadam…

Hmm, dziadek to poniekąd pozostałość z wcześniejszej wersji opowiadania. Teraz widzę, że przedstawione elementy straciły na znaczeniu… Choć scena wciąż wiąże się z motywem bogów. Zastanowię się, czy potrzebuję nowego/bardziej eleganckiego rozwiązania. 

Dzięki, Silva! Poprawiłem głupie literówki i niezamierzone niejasności :) Szczególnie mnisi wymagali zmian. 

Jednakże część niejasności była zamierzona, toteż np. nie podam celu scenki z samobójstwem. Podpowiem tylko, że kwestia “Bogowie są źli” (EDIT: zmieniłem na “Bogowie są okrutni”) była oryginalnym tytułem opowiadania.

Hej,

Początek opowiadania bardzo mi się podobał. Zaciekawiłaś mnie. Narracja przyjemna, postacie także. Ale im dłużej czytałem, tym bardziej traciłem zainteresowanie. Brakowało mi zrozumienia. Wykreowany świat jest klimatyczny (dużo czasu spędziłaś na worldbuilding), ale też zbyt nienamacalny/nieograniczony, aby utrzymał moje zaangażowanie. A szkoda. Przez to środek się dłużył. Brnąłem do końcówki, choć ta akurat mi się spodobała.

Nie rozumiem też reakcji Siostry na chorobę Elsy. Podejrzewana była próba samobójstwa lub morderstwa. Dlaczego więc Elsa trwała w letargu przez kilka dni? Dlaczego mogła przestać oddychać? To chyba nie są normalne efekty takiej traumy. Więc czy nie powinno to sugerować czegoś innego niż próbę samobójstwa/morderstwa?

Pozdrawiam :)

Hmm, mam ambiwalentne odczucia. Z jeden strony ciekawy spin na pasożytniczą inkubację, a z drugiej strony brakuje błysku.

 

Dlaczego bohater tak spokojnie podchodzi do abordażu piratów?

Dlaczego lekarze udają piratów?

Dlaczego lekarze usypiają pacjenta poprzez uderzenie w głowę? To raczej nie jest bezpieczne :)

 

Myślę też, że ciekawiej byłoby, gdyby zasianie nastąpiło w wyniku jakiejś absurdalnej “przygody” (wkładanie palców, gdzie się nie powinno :D), a nie przez powietrze. Rugający bohatera lekarze piszą się wtedy sami.

Hmm, rzeczywiście. Jeśli “twory” są geniuszami, to prawdopodobnie zaczęłyby kontemplować własną idealność i skąd się wzięła. Choć z drugiej strony ryby wody nie widzą… Wyobrażałem sobie, że bohaterka uwierzyła w anty-modyfikacyjną propagandę. “Tworzenie ulepszonych jednostek jest zbrodnią przeciwko świętości ludzkiego życia! Dany człowiek nie jest w stanie wyrazić na to zgody! I dlatego będziemy bezlitośnie ścigać każdego, kto zastosuje taki zabieg!” Ulepszona wersja obecnych poglądów na temat pedofili, tj. każdy zapytany potępi, ale jednocześnie np. w Hollywood czy w kręgach pana Epsteina dzieją się rzeczy, które nie powinny się dziać. 

Tyle tylko, że teraz nad tym myśląc, taka propaganda nie wystarczyłaby, aby oszukać geniuszy. Tak jak mówisz, trzeba by było dodać do tego świata dużą separację pomiędzy kastami albo zamieszać w inny sposób. 

A co do idealności, to zastanawiałem się nad tym wcześniej i doszedłem do wniosku, że w pierwszych generacjach różnorodność zostałaby zachowana (ludzie bazują potomków na sobie, cenią inne rzeczy, też w rozwoju jakiegokolwiek organizmu “przypadkowość” odgrywa znaczącą rolę), ale im dłużej trwałby proces selekcji, tym bardziej efekt byłby ujednolicony. Intuicja mówi mi, że ludzi mają dość wąskie spektrum aspiracji.

 

Uprościłem wiele rzeczy, w tym genetykę ;) Bo na ten moment, wygląda że projektowanie inteligencji byłoby niemożliwe lub niezwykle trudne (kilka tysięcy genów odpowiada za zdolność rozumowania, a te same geny odpowiadają też za inne rzeczy). Więc możliwe, że rzeczywistość uratuje nas przed dystopią! (ale nie przed wysokimi ludźmi :D)

 

Następne opowiadanie rozwinę odpowiednio :D

 

Liczbowo “tworów” raczej by wystarczyło. Kasty gnębiące muszą być odpowiednio duże, aby utrzymać się na szczycie (możliwości technologiczne z pewnością determinują relatywny rozmiar, jaki muszą osiągnąć). Ktoś na pewno już ładnie wymodelował taką zależność na podstawie korporacyjnych struktur.

 

Przyszło mi do głowy pół poważne uzasadnienie braku domyślności bohaterki. Geniusze/osoby z wysokim IQ w rzeczywistości są mało imponujący :D Pełno wśród nich głupoty i nikt się z nikim nie zgadza. Może spodziewamy się za dużo po takich osobach?  

 

 

Dzięki Ando ;)

Wyraźnie popełniłem błąd amatora. Opowiadanie napisane w kilka dni, pretekst, aby pofilozofować. Zamiast tego powinienem zamienić dialog w klika scen fabularnych lub uprościć przesłanie. I mniej zaimków ;)

 

P.S. Bohaterka nie domyślała się, że była inna, bo spędziła całe życie wśród podobnych “tworów”. Szkoła elitarna, uniwerek elitarny, praca także. Nie włączyłem tego w tekst, ponieważ starałem się być zwięzły. 

Bezsensowny wybór to tylko kolejny przykład działania motywowanego. Wszystko ma sens, gdy spojrzy się na daną decyzję z szerokiej perspektywy. Np. irracjonalne jest wyrzucić dobre naleśniki, jeśli jestem głodny, ale realistycznie zrobiłbym to wyłącznie, gdyby spełniał inną, większą potrzebę. “Chciałem zaznaczyć wolną wolę, toteż zmarnowałem jedzenie” ;) A szaleńcy mają inne priorytety lub ich wnioskowanie działa odmiennie od standardowego. Wolna wola nie istnieje :) 

Drakaina

  1. Dziękuje za morze informacji i wskazówek! Szczególnie za zwrócenie uwagi na anglicyzm i zaimkoze, bo zupełnie nie byłem świadomy, że to tak gryzie w oczy ;) Cóż, przyznaje się, mimo że jestem rodowitym polakiem, co całe życie mieszkał nad Wisłą, to myślę głównie “w ponglish” lub po angielsku. Takie czasy… Ale poprawię się. 
  2. Tak, dialogi to infodump i obawiałem się od początku, czy uda mi się je przemycić w formie opowiadania. Ale bardzo zależało mi na filozoficznych detalach. Kolejna lekcja na przyszłość.
  3. Celowo szybko wyjawiłem informacje o projektowaniu genetycznym, bo chciałem uniknąć melodramatu. Podobnie było z dialogiem, ale widząc komentarze innych, przesadziłem w drugą stronę.
  4. Gdzieś kiedyś przeczytałem, że średnik świetnie przekazuje naturalność wypowiedzi, bo często nasze zdania łączą się ze sobą, “przeplatają”. Patrząc na Twoje bio, jestem gotów założyć, że byłem w błędzie :) 
  5. Sama genetyka nie wyznacza naszych wyborów, ale genetyka + środowisko już tak ;) Wolna wola nie istnieje. 

Silvan i Asylum! Dziękuje za komentarze!

 

Irka-Luz. Postacie, które “same sobie tworzą problemy” to chyba motyw, który często krąży mi po głowie. Tym bardziej muszę popracować nad ich prezentacją. Choć jednocześnie nie celuje w ich sympatyczność.

Wykonanie fachowe, biorąc pod uwagę założenia. Całość jest spójna i sprawnie zmierza do finału (wstawki najlepszym elementem). Ale jednocześnie dla mnie opowiadanie dzieje się ze zbyt daleka. Nie czułem beznadziei, bo emocje i wydarzenia były gdzieś tam za wzgórzem, a ja stoję przy szybie i staram się dosłyszeć cichy głos narratora. Więcej scen tu i teraz, więcej konkretności/namacalności. Szczególnie na początku. Bo nie miałem się czego chwycić.  

He he, nie zdawałem sobie sprawy, że usuwanie to takie faux pas. Przyrzekam na moje pisarskie aspiracje, że tego nie uczynię ;)

@krar85

Wielkie dzięki za komentarz! Wreszcie mam się do czego odnieść!

 

Krytyka nr. 1: “Dużo postaci”

Cóż, zgadzam się, lecz zważywszy na to co próbuję osiągnąć w dalszych częściach powieści, moje pole manewru jest ograniczone :D. Akceptuje minusy, jakie pojawiają się przy tłocznym początku. 

 

Krytyka nr. 2: “Zgrzytający warsztat”

Ciekawa i najbardziej martwiąca uwaga. Jestem wdzięczny za nią. Ale… Ja nie widzę uchybień :D To oczywiście może wynikać z tego, że fragment czytałem już ponad sto razy i dopadła mnie ślepota. Możliwe. Choć dotychczas nie spotkałem się z taką krytyką od czytelników* (*wcześniejsi byli bardziej casualowi niż tutaj). Myślę więc, że zachowam tę uwagę z tyłu głowy i jeśli będzie się powtarzać, to wtedy uznam, że mam klapki na oczach :D. I je zerwę.

 

Krytyka nr. 3: “Baranki”

Problem zdecydowanie realny, jedynie ograniczam jego skalę. Zależy mi na tym, aby elfy powędrowały na audiencje. Zależy mi, aby to się źle dla nich skończyło. To rodzi problem, jeśli równocześnie stara się osiągnąć atmosferę napięcia, a nie zaskakujący twist. W głowie oczywiście mam szczegółowe wyjaśnienie, dlaczego ich zachowanie jest racjonalne, ale ile z tego mam wrzucić na strony? Ile dać do domysłu, ile subtelnie wskazać? Moim celem jest zbudowanie obrazu 1600-letniego staruszka, który zawsze miał dobre doświadczenia z ludźmi, przez co się ich nie obawia. Dodatkowo podpieram się na kulturowym obrazie elfów jako tych lepszych od ludzi, traktujących ich z góry, żyjących bardziej idyllicznie/czyściej, co prowadzi do pewnej naiwności czy też ogólnego niedoceniania innych. To kończy się bądź co bądź małym gestem wejścia na wóz. Czy i tak to jest zbyt dużo? Czy czegoś nie zrealizowałem? Czy elfia perspektywa jest bez znaczenia, bo czytelnik widzi swoje? Nie wiem, ale na pewno będę kontynuował zastanawianie się nad tym :D

 

Jeszcze raz dzięki za komentarz! Dał mi do myślenia. Pozdrawiam!

Nowa Fantastyka