Profil użytkownika


komentarze: 38, w dziale opowiadań: 38, opowiadania: 20

Ostatnie sto komentarzy

Czytało się dobrze. Jest przygnębiająco, mocno refleksyjnie. Możliwe że to własna nadinterpretacja, ale czuć że coś czyha za rogiem, jakieś wydarzenie.

 

Dobry jest też warsztat który nie rzucał się w oczy, tylko dał płynąc z opowieścią.

Młodzieniec przetarł zmęczone oczy, a widok, który zobaczył, nie był tym samym widokiem, który zapamiętał z lat młodości. Niegdyś potężna, okazała twierdza zbudowana z białego piaskowca, stała w ruinie.

Odniosłem wrażenie że ruiny zmaterializowały się przed nim. Przydało by się jakieś delikatne wprowadzenie. 

 

Pustka, niemoc i smutek ogarnęły serce, a kolana, niczym korony drzew na wietrze, poddały się pod ciężarem bólu

 

Niefortunne jest to porównanie. Korony drzew nie poddają się byle wiatrowi. Barwne metafory są często miłym dodatkiem w tekście ale muszą mieć sens.

 

Przed nim stało dwóch młodych mężczyzn. Obydwaj byli posturą zbliżeni do Charona. Pierwszy, z bujną złotą czupryną, pozbawioną ładu i składu, miał na sobie czerwone, luźne materiałowe szaty, które dziwnie dobrze pasowały do jego wzrostu i przeciętnej sylwetki. Drugi, trochę niższy, miał kruczoczarne włosy idealnie pasujące do bladej cery i posępnej, opanowanej miny. Jego ciasny, skórzany strój doskonale przylegał do ciała, nadając mu jeszcze większej tajemniczej aury.

Osobiście nie lubię tak rozbudowanych i szczegółowych opisów postaci. Jeśli ich ubiór nie wnosi nic do historii to najpewniej ten opis będzie ostatnim miejscem gdzie czytelnik zwróci na niego uwagę. Kolejną rzeczą jest fakt że nawet nie wiemy która z postaci jak wygląda bo w tekście nie jest wyraźnie powiedziane czy to Jeffrey jest blondynem? A może Tom?

 

-Spodziewaliśmy się, że uda nam się ciebie tutaj spotkać. Choć nie spodziewaliśmy się, że to będzie dziś – dodał kruczo czarny. – Niedaleko rozbiliśmy obóz, chodź z nami.

Może lepiej by brzmiało → Spodziewaliśmy się że spotkamy cię tutaj.

 

Bardzo szybko od radosnego spotkania przyjaciół po trzech latach rozłąki przechodzimy do smętnego milczenia i żałoby po utraconej twierdzy. Nikt nie opowiada co u niego, nikt nie pyta. Dużo jest tutaj opisów otoczenia, przedstawiania świata. I tak jak świat powinien być tłem dla wydarzeń, postaci i ich relacji, tak tutaj jest odwrotnie. Postacie grają role epizodyczne a główną uwagę zbierają zmieniające się scenografie. Mało to wciągające.

 

…że pobliscy chłopi rozkradli wszystko, co nie zostało zniszczone lub nadawało się do jeszcze czegoś.

Lepiej → mieszkający w okolicy chłopi….

Na ziemi leżało kilka podróżnych sakw, a wszędzie panowała przygnębiająca atmosfera. Tom i Jeffrey zadbali o obozowisko – myślał Charon. – Przygotowali sobie miejsce do odpoczynku. Ciekawe, ile czasu zamierzali tu spędzić.

Co wnoszą te przemyślenia? Jest podejrzliwy wobec przyjaciół? Dlaczego? Jeśli nie to przecież wyjaśnili wcześniej że spodziewali się go spotkać. Łatwo można się domyślić że chcieli na niego zaczekać. Chociaż jest dla mnie zagadką dlaczego założyli że prosto ze swojego szkolenia wróci do twierdzy mniej więcej w tym samym czasie co oni.

W spokojnym szeleście wiatru można było słyszeć od czasu do czasu głębsze wdechy i syczenie palącego się drewna.

Po pierwsze. Czym szeleści wiatr skoro siedzą na polanie? Po drugie. Jeśli od czasu do czasu to usłyszeć, nie słyszeć.

 

Mimo tego, że nie tak spodziewali się swojego spotkania po latach odosobnienia, żaden z nich nie potrafił wydusić z siebie ani jednego słowa.

Zakładam że chodziło o… → Mimo tego że nie tak wyobrażali sobie swoje spotkanie po latach…

 

Pojawia się tu dysonans. Najpierw wesoło witają kompana a teraz wszystkich ogarnia smutek.

 

Zostali całkiem sami. Klasztor, w którym się wychowali, klasztor, który uważali za swój dom, miejsce, w którym się poznali, nauczyli walczyć i korzystać z magii, miejsce, gdzie odnaleźli przyjaźń i rodzinę – to miejsce już nie istniało.

Powtórzenia, powtórzenia. Klasztor, klasztor; miejsce, miejsce. Dobrze brzmi to w głowie, gorzej wygląda to na papierze, jeszcze gorzej kiedy się to czyta.

 

– Niekoniecznie – głos Charona wydawał się jeszcze bardziej odległy.

Co dokładnie “Niekoniecznie” bo wszystko wcześniej i później wskazuje na to że chodziło o śmierć i zniszczenie.

 

Tom i Jeffrey z wyraźnie zaciekawionymi minami wpatrywali się w Charona w oczekiwaniu na odpowiedźOdpowiedź, która padła tak nagle i niespodziewanie, niczym deszcz w słoneczny dzień. Deszcz, który w jednej chwili zmył z twarzy Jeffreya promienny uśmiech. Deszcz, który wyrwał Toma z wiecznej zadumy. Deszcz, który miał wszystko zmienić. Bo w końcu, legenda z tak odległych czasów, legenda, której już się nie opowiadało, właśnie miała się spełnić.

Deszcz, deszcz, deszcz, deszcz → rekord

legenda, legenda

odpowiedź, odpowiedź

 

 

Warsztat potrzebuje oszlifowania na dość gruboziarnistym kamieniu. Co do fabuły. Przejścia wydają się mechaniczne. Bohaterowie ze sobą niemal nie rozmawiają i o ile można obarczyć tym przygnębiające okoliczności to kiedy już zaczynają się wymiany zdań nie wynika z nich nic konkretnego. Trochę jakby bohaterowie czytali streszczenie fabuły w której się znajdują próbując odnaleźć się we własnym świecie. Przymknął bym na to oko (biorąc pod uwagę że jest to fragment) ale tekst wydaje się być zamkniętą całością, rozdziałem. Dlatego brakuje tu wielu elementów. Wątki zostają otwarte i nie są nijak rozwinięte. Na plus kreacja świata która choć bardzo skąpa pokazuje że za krótkim fragmentem kryje się większa całość, choć nic z niej nie wynika.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Gwieździste niebo rozświetlało małą polankę pośrodku lasu. Delikatny, chłodny, rześki wiatr łagodnie smagał liście usłane na gałęziach pobliskich drzew, które wdzięcznie, w ramach podziękowania, odpowiadały mu cichym szumem. W przerwach między wietrzno-liściastymi symfoniami pobliska sowa dumnie wybrzmiewała swoje "hu-hu," nadając całej panującej aurze dzikiego i naturalnego charakteru. Symfonia znowu zagrała, maskując i tak już bezszelestne ruchy futrzanego zwierzaka o zaokrąglonych uszach. Rudy centkowany zwierz, wykorzystując swój idealny słuch i wzrok, pozwalający mu doskonale widzieć w ciemności, wypatrzył swoją ofiarę.

Początkowy opis w mojej opinii składa się ze zbyt wielu, zbyt długich zdań. Jest tu przesycenie przymiotników, które pomimo że budują atmosferę, przytłaczają. Myślę że dla nadania rytmu i zostawienia miejsca na oddech warto wtrącić kilka krótszych zdań, albo rozbić dłużyzny na coś bardziej strawnego. 

Delikatny, chłodny, rześki wiatr łagodnie

Nie dość że delikatny, chłodny i rześki to jeszcze łagodny w swym działaniu. Jakby nie było chłodny wiatr, jest rześki a jeśli jest delikatny to jest również łagodny. Myślę że te opisy można by ograniczyć do jednego, a resztę można pozostawić czytelnikowi. Niechże ma coś dla siebie, do wyobrażenia, a nie tylko do czytania o tym jak wyobraża to sobie autor.

Po czym do tych komunistycznych ścierw, dążących machinalnie do uzyskania umysłowego komsołu, pnia mózgów bliższych rejonów się odwołał pirdolnąwszy kilkukrotnie w ławę aż zatańczyły stojące na nie naczynia. Po czym wywrzeszczał do nich przez podłogę że już pżez was komunistyczne ścierwa, zaczynam się staczać.

Jestem fanem tekstów pisanych pod wpływem najwyższych emocji wyższych, przypominających strukturą, treścią i formą smsa pisanego w biegu, jedną ręką i to tą z za krótkim kciukiem. :D

 

Dzięki BosmanMat za wiele cennych uwag. Do kilku z nich chciałbym się odnieść:

 

Wiem, że to drobiazg, ale mi to trochę zgrzyta – przynajmniej obecnie, na statkach kosmicznych panuje ścisły rygor jeżeli chodzi o materiały palne.

Celowo jest to jedynie lampka oliwna a nie na przykład ognisko. Olej lub tłuszcz można pozyskać z jedzenia. Również część smarów maszynowych może być palnych. Fakt, że na takiej stacji kosmicznej rygor pożarowy był by bardzo wysoki, jednak myślę że zdolnego piromana nic nie jest w stanie powstrzymać. :)

 

(jest kapitanem?), zajmuje się czymś, co jest przedstawione jako prosta czynność laboratoryjna, trochę mi to nie gra.

Nie jest na pewno kapitanem Picardem. Wyszedłem z założenia że na misji kosmicznej rąk do pracy jest zawsze za mało a pracy zawsze za dużo. Nie widzę problemu żeby dowódca stacji wykonywał różne prace badawcze. 

 

Dlaczego wcześniej nikt nie wysłał SOS, czy jego kosmicznego odpowiednika? Bohaterowi przyszło to całkiem łatwo.

Sygnały SOS były wysyłane wcześniej. Wielokrotnie przez lata od awarii ale bez skutku.

 

Na moment przed zgaśnięciem komputera zobaczyłem długą listę historii wysłanych sygnałów. Pomyślałem, że to musiał być błąd przeciążonego systemu. Przecież kondensatory radonowe ładuje się przez rok.

Tutaj starałem się to zawrzeć, choć nie do końca wprost.

 

Zgadzam się, że lepiej można było przedstawić upływ czasu jak i poszczególnych bohaterów. Starałem się osiągnąć pewną mgiełkę tajemniczości co do losu całej załogi stacji ( pozostała ich opisywana czwórka ). Finalnie mgła przykryła nieco zbyt gęsto wydarzenia które wydarzyły się przed opisywanymi w tekście. Zawiódł warsztat.

Bardzo ciekawa historia. Bez zbędnych dłużyzn i przyjemną ilością dziwaczności. Brakowało mi jedynie kilka słów wyjaśnienia dlaczego księdzu tak zależało na lustrze. Odnoszę wrażenie że kolekcjonowanie antyków nie jest jego jedynym hobby.

BosmanMat 

 

No tak się po prostu nie robi…

Prawda, nie powinienem tak lekceważąco ograniczać czasu antenowego bohaterom. Muszę przyznać że wynikło to z tego że źle zrozumiałem czym powinny być szorty. Jest szansa że jeszcze wrócę do tych bohaterów i dam im szansę wytłumaczyć się ze swoich motywacji.

Albrecht zwinął się w miejscu a cios wymierzony w okolice obojczyka chybił i trafił w brzuch, w okolice zaczepu liny asekuracyjnej, naruszając mocowanie zaczepu.

To powtórzenie wybiło mnie trochę z rytmu.

 

Ciekawa historia i jeszcze ciekawszy świat gdzie górnicy na szychcie przeżywają swoje dzieci i wnuki. Dobrze się czytało.

Wstęp czytało mi się nieco dziwnie. Może to kwestia nagromadzenia dość długich zdań. 

 

Poza tym, to kawał dobrego kina. Świetnie się to czytało. Bohaterowie zostali wyraźnie i konsekwentnie zarysowani i przez całą historię mogłem przejąć się tym czy nadzieją się na wystrzeloną ze ściany włócznię, albo czy sympatyczny oprych poderżnie im gardło.

Widzę tu duży potencjał na turystykę dla smoków. W Polsce znajdzie się jeszcze kilka takich smoczych portali powrotnych w kryjówkach innych smoków.

W zamyśle dziewczyna jak najbardziej żyje. Szczeniak został pochowany ale tak jak nasz narrator powrócił jako strażnik cmentarza którego od teraz musi pilnować. 

Przeczytałem na jednym tchu. Bardzo przykuwa uwagę, choć brakuje mi elementów fantastycznych. Niemniej zakończenie zaskoczyło.

Poziom humoru zrobił we mnie jakieś zwarcie i na głos brechtałem się do monitora. Świetny tekst. I jeszcze ciekawsze uniwersum ekipy Kuriera Warszawskiego.

Dobrze się to czyta ale brakuje mi treści w tej treści. Czegoś co wprowadziło by jakieś emocje, jakiejś przemiany, trudności. Jakiegoś “Sebastianka” który był by wyzwaniem dla bohatera.

Dzięki M.G.Zandra Irka_Luz. Być może wrócę jeszcze do historii BIllego i Jacka żeby rzucić trochę światła na to skąd się właściwie wzięli.

Atreju dziękuję za przeczytanie tego przydługiego dzieła. Do świata Kantza na pewno jeszcze wrócę. Mam nadzieję że przy kolejnym podejściu zrobię to w sposób zgrabniejszy i nie straszący czytelnika tak błędami jak i nie potrzebną objętością.

Dzięki Cezar. Trening na pewno mi się przyda. Kolejne teksty będę pisał z chłodniejszą głową.

Ambush – tekst poprawiony :)

 

regulatorzy – Dziękuję za uwagi. Poniekąd taka było moja koncepcja żeby sporą część historii pozostawić w sferze domysłu, ale rozumiem że może wprowadzać to niepotrzebne zamieszanie. 

Błędy poprawione.

 

SNDWLKR – Dzięki za uwagę.

Opowiadanie wciągające i zabawne. Zabrakło mi tylko pewnego wprowadzenia, dlaczego tak właściwie detektyw udał się do “Prawdziwej”. Zlecenie klienta czy nadmiar wolnego czasu i zawodowa ciekawość?

Dziękuję czeke za szczere słowa. Rzeczywiście muszę zastanowić się nad klarowniejszym wyjaśnieniem relacji Horneta i jego demona. W związku z tym, oraz brakiem jasnego wstępu do historii, tekst ma szansę doczekać się uzupełnienia.

 

 Dziękuję Ambush. Zgadzam się ze wszystkim za wyjątkiem tego powtórzenia. Tutaj mam zagwozdkę. Z jednej strony takie powtórzenie wygląda nieładnie. Z drugiej strony wydaje mi się że jeśli jest to wypowiedź bohatera to może on mówić niezbyt poprawnym i estetycznym językiem.

Opowiadanie dłużyło się momentami ale finalnie przedstawiło ciekawą historię. Były fragmenty które pozostawiły niedosyt, jak wybuch Piotra w korytarzu sądowym. Myślę że można by pociągnąć tą scenę dalej i rozwinąć ją o słowa Krzysztofa. Ale to tylko moja własna preferencja. Ogólnie rzecz biorąc przyjemna lektura o nieprzyjemnym motywie.

Dziękuję bruce za cenne uwagi. Wychodzi na to że zmęczenie wzięło nade mną górę. W przyszłości teksty muszę zostawiać teksty na kilka dni, tak aby wzrok mi od nich odpoczął. Poprawiłem wymienione przez Ciebie błędy oraz kilka innych które udało mi się wyłapać. Część zasad rządzących stawianiem przecinków nadal pozostaje dla mnie w sferze mistyki ale to tylko kwestia wypracowania nawyków.

Jeszcze raz bardzo dziękuję za poświęcony czas.

 

Nowa Fantastyka