Profil użytkownika


komentarze: 40, w dziale opowiadań: 35, opowiadania: 9

Ostatnie sto komentarzy

Tak zrozumiałem z tekstu, że nadmiar potencjału w połączeniu z ogromną ilością informacji przekształciła się w wykształcenie czegoś.

Przyznam, że przytoczony fragment jest ciekawy, ale rozumiem obawy betujących, że potencjalnie przytłaczający. Zwłaszcza, jeśli mowa tutaj o opowiadaniu, czyli jednak krótkiej formie. Szczerze, to wydaję mi się, że pomysł przy sporym zacięciu można by rozwinąć. Masz tutaj solidny szkielet ciekawej książki.

 

A co do samej chmury to (wiadomo, że abstrakcyjne), ale wciąż pytanie – dlaczego chmura zachowywała się tak, jak się zachowywała. Z góry uprzedzam, że mogę rzutować procesy spotykane u istot żywych na zgoła inne zjawiska.

Rozumiem, że miała ona zestaw wytycznych (tutaj służenie człowiekowi) i na podobnej zasadzie jak cyfrowe sieci neuronalne, trenowaną ją do konkretnych zadań. Moja wątpliwość dotyczy dalszego etapu – “świadomości”. W procesach motywacyjnych nieodzowną rolę pełni afekt, który ukierunkowuje uwagę oraz nadaje ocenę następstw działania. Bez nich możemy patrzeć na dowolny zbiór danych i nie wyciągnąć z niego kompletnie nic, ponieważ sposobów odbierania rzeczywistości jest niemal nieskończenie wiele.

Na tyle na ile wiem (chociaż w żadnym wypadku nie jestem ekspertem) to rolę oceny w trenowaniu sieci mają zewnętrzne (określone przez autora) kryteria. Ciekawi mnie to, że chmura zamiast stać się superbronią stojącą po stronie kogokolwiek, kto ją stworzył postanowiła objąć ochroną wszystkich (tak, jakby autorzy nie wyszczególnili, że bronić należy tylko np. Amerykanów).

A druga rzecz to kwestia braku szeregu tragicznych dla ludzi skutków. Tutaj ponownie ze strony trenowania, sztuczna inteligencja “spontanicznie” dokonuje całej masy akcji i tylko niewiele z nich jest wzmacnianych. Przy tak potężnym bycie nieuchronnie musiało dojść do, np. gigantycznych tornad (w końcu do tego tez była wcześniej wykorzystywana).

Wracając do kwestii motywacji, w ostatnim fragmencie pojawiła się informacja, że po Caremonii ten aspekt funkcjonowania jest zaburzony (czy to tylko opinia Fullera?). Jeśli to tylko jego opinia to dalszy fragment można pominąć. Zakładając obojętność ludzi to zachowanie matki wydaje się, aż nazbyt emocjonalne, bo określa jej stosunek do rozmowy dziadka z wnukiem. W końcu emocje to także składowa sądów.

Proszę to bardziej potraktować jako rozmowę na tematy przedstawione w opowiadaniu, niż jego faktyczną krytykę.

Już dawno nie widziałem tytułowanych “podrozdziałów”, ale bynajmniej nie jest to wada.

Całość napisana schludnie i ciekawie.

Cieszę się, że tekst nie był pozbawiony techniczno-naukowego gadania, bo nadaje to całość sporo autentyzmu. (kto choćby raz słuchał wykładu na uczelni, wie jak podatni na taki styl wypowiedzi potrafią być wykładowcy) Dobrze wybrnąłeś z nazbyt rozbudowanego opisu funkcjonowania chmury od strony (no właśnie jakiej? informatycznej, cyfrowej? mniejsza z tym, bo dałeś na tyle dużo innych treści, że nie czułem potrzeby dowiedzenia się). 

Cały zamysł jest ciekawy i daje miejscami do myślenia, chociaż jeśli pamięć mnie nie myli, to teza o świadomości jako wyniku nagromadzenia informacji, przynajmniej na razie, się nie sprawdziła.

Mam jednak jedną uwagę. Tak jak nie miałem problemu z uwierzeniem w dziejące się wydarzenia w prawie całym tekście, tak powrót Lucasa do domu i szybkość z jaką zaakceptował i był gotów uczestniczyć w dyskusji z odmienioną Alice, wydał mi się miejscami naciągany. Spodziewałbym się większego oporu z jego strony, mniejszej tolerancji na nowo zdobyte oświecenie żony.

Cieszę się, że miałem okazję przeczytać ”Chmurę” i prawdopodobnie przejdę w niedalekiej przyszłości przez inne Twoje teksty.

PS. Aż do Purpurowej Mgły nie mogłem pozbyć się skojarzenia z chmurą z “Niezwyciężonego” Lema.

Jak już wspomniałem wcześniej – ciekawy świat i wizja.

Klimaty chińskie na tyle rozbudowane, żeby przynajmniej mnie zachęcić do doedukowania się w nieznanych obszarach.

A co do struktury, muszę się powtórzyć – do odważnych świat należy i nawet, jeśli większemu gronu nie przypadnie ona do gustu, jak dla mnie, warto próbować. Mam świadomość, że standardowa trzy-aktówka działa, ale kurde czasem trzeba zaryzykować.

 

Takie małe studium dialogu i budowania nastroju bez dużych opisów. Także o to chodziło.

Harpuny w dłoń i cała naprzód! Płyniemy na łowy.

Betalista właśnie się wydłużyła, ale na szczęście nie za bardzo.

Mój pierwszy szort Rogers powita każdą chętną osobę. Można spodziewać się rewanżu.

 

Mini-dramat na 3,2 tysiącie znaków.  

Upadek nadal trwa, ale niestety nie jest zbytnio kontrolowany.

Ogromny honor uczyni mi osoba betującą, która siedzi w tematyce sci-fi i potrafi się wypowiedzieć na temat struktury tekstu. Opis jak powyżej.

Wrzuciłem na betalistę opowiadanie, której wcześniej poleciało do poczekalni. Nie wiedziałem wtedy jak działa serwis, dlatego dopiero po czasie przerzucenie do odpowiedniego działu.

“Upadek kontrolowany” – człowiek pozostaje człowiekiem, niezależnie od czasów. Opowiadanie o stagnacji i próby wyrwania się z niej przez bohatera. Sci-fi z domieszką psychologiczną.

Długość 64 tys., najprawdopodobniej do zredukowania.

Uwagi techniczne:

  1. Akapity – zlituj się pan. Warto ten tekst porozdzielać trochę.
  2. Interpunkcja, z upartością stawiasz przerwy przed, a nie po znakach interpunkcyjnych.
  3. Skrócone zapisy – m zamiast metrów. “We have the technology”, możesz pozwolić sobie na użycie większej ilości liter.
  4. Zapis cyfr – o ile nie mamy do czynienia z ogromnymi liczbami, to śmiało można je zapisać słownie.
  5. Korzystaj z podmiotu domyślnego, gdy to możliwe.

Sam pomysł jest ok. Czuję pewien niedosyt, jakbym czekał na jakąś puentę.

Wykonanie na pewno można poprawić. 

 

Ze sporym opóźnieniem, ale wciąż, witam wszystkich.

Jako czytelnik najczęściej sięgam po fantastykę i sci-fi, ale nie pogardzę pozycjami obyczajowymi, historycznymi i raportami. Baśnie i mitologie mają w moim sercu osobne miejsce.

Niestety interesuję się wieloma rzeczami po trochu, więc mogę pogadać i opowiedzieć o różnych tematach, ale odbija się to zapewne na braku ekspertyzy w jakimkolwiek z pojedynczych obszarów.

Robię podchody pod pisanie, które nie ma dla mnie sensu, jeśli miałoby sczeznąć w otchłaniach dysku. Eksperymentuję trochę z formą narracji, próbując pogodzić wizję autora z oczekiwaniami czytelników. Efekty można samemu sprawdzić tutaj.

Obecnie jestem w trakcie pisania kolejnej rzeczy, także jeśli ktoś nie przepada za mocno opisowymi tekstami, to może drugie bardziej przypadnie do gustu. Kolejne pomysły z cyklu czekają w kolejce (kurde, czy to oznacza, że w końcu dorosłem…)

Będę musiał w końcu zrobić przerwę na powrót do pierwszej pracy…

Wręcz przeciwnie, właśnie krótkie formy sprzyjają przeczytaniu pomimo szybkości i braku uwagi. A pisze to wręcz z perspektywy kogoś z zaburzeniem koncentracji. Ale uwaga – musza być przy tym zachowane pewne kwestie UXowe. Żadne akapity na 3000 znaków.

Wilk, poczułem się osobiście dotknięty.

 

Jako czytelnik nigdy mi nie przeszkadzały opowiadania, ale też zazwyczaj czytałem takie po w zasięgu 30-60 stron. Jak dla mnie to taki zbiór to idealny sposób na sklecenie różnych pomysłów, a tym bardziej postaci które w jakimś stopniu dotyczą np. jednego uniwersum. Tych jeszcze krótszych nie przeczytałem zbyt wiele, a jeśli już to za pomocą Internetu. Nie oznacza to wcale ich gorszej jakości, wręcz przeciwnie, bardzo szanuję takie prace jak “Ostatnie pytanie” Asimova.

Wydaję mi się, że jeśli mowa o tym drugim rodzaju, to trzeba naprawdę sporo ich naprodukować, aby opłacało się wydać. Bo spójrzmy na to z perspektywy średnio zmotywowanego czytelnika, czy wyda 20 zł na krótką broszurę? Wątpliwe. Sam nie wiem, czy bym tyle zapłacił.

 

Książki zdają się tyć już od jakiegoś czasu. Pomijając zakrawające o cynizm zabiegi wydawców (patrzę na Ciebie “Cyklu demoniczny”), to wydaję mi się, że znowu kwestia opłacalności inwestycji. Jak już wydaję te 40, czy 50 zł to lepiej na coś obszernego.

A poza ekonomicznych aspektem, ludzie zwyczajnie lubią dużo przygód znanych postaci. To żadna nowość, wystarczy spojrzeć jak wiele powstało o Sherlocku Holmsie, tudzież na to jak doi się wszelkiej maści prequele i sequele. Nie winiłbym za to dostępu do Internetu (powiedziałbym raczej, że Internet przyczynił się do popularności konkretnego typu pisania).

Nie będę zbytnio forsował tej teorii, ale wydaję mi się, że jako gatunek lubimy mieć jakieś wspólne opowieści, najlepiej zorganizowane dookoła ikonicznej postaci (co mogłoby być podwaliną do religii, jako wspólnych ram odniesienia).

“Być może” – optymistycznie. No nic, dziękuję tak czy tak za poświęcony czas Regulatorzy. Aż wstyd, że tyle błędów…

Skorzystałem z większości podpowiedzi.

Co do podniesienia oczu, o ile SJP się nie myli, to jest to poprawne określenie.

W przypadku krwiopijcy i zwolenników zabieg językowy był intencjonalny, mający mieć negatywny wydźwięk. Tak jak się niepoprawnie mówi – te cholery, te debile itp. 

 

Co do odcięcia fragmentów gwiazdkami – nie wiem, kiedy najlepiej zastosować taki zabieg (zwłaszcza w sytuacji, gdzie pierwszy fragment jest snem/częściową rzeczywistością). Obecnie w tekście są przerwy w miejscach, w których potencjalnie można by takowe wstawić.

 

Nowa Fantastyka