- Hydepark: Jak będzie z opowiadaniami?

Hydepark:

inne

Jak będzie z opowiadaniami?

Wszyscy wieszczą upadek opowiadań fantastycznych. Krótkich form nikt nie chce czytać, nikt nie chce wydawać, nie ma rynku na antologie, nie sposób debiutować opowiadaniami…

Nigdy tego nie rozumiałem, wydawało mi się, że opowiadanie to forma idealna na obecne czasy. Można je przeczytać szybko, w przerwie, w drodze, taki teledysk dla czytających. Ale nie – jest miejsce na wielotomowe sagi, na zbiory opowiadań nie ma.

Dyskutowaliśmy o tym trochę na „Fantastyczne opowiadania i jak je znaleźć”. Pojawiły się trzy możliwe wytłumaczenia fenomenu:

  1. Współczesny czytelnik nie tylko czyta szybko, ale i nieuważnie. Krótki tekst niezauważenie przelatuje przez sito jego percepcji. Potrzeba kilku tomów, żeby coś tam osiadło.
  2. Jak pisał Dukaj w „tl; dr” współczesne powieści upodobniły się do cykli opowiadań: fabuła jest fragmentowana, narracja i tło zmienne, całość wygląda jak serial, nie pojedynczy film. Czytelnik może sobie pozwolić na przerwy, czytanie po kawałku, ale w przeciwieństwie do opowiadań nie musi dokonywać wciąż nowych otwarć – mamy plusy opowiadań, ale podane w jeszcze wygodniejszej formie.
  3. Ci którzy mają problem z czasem lub skupieniem w ogóle już nie czytają. Ci, którzy pozostali, na zasadzie popadania w skrajność wybierają formy najdłuższe.

Zastanawialiśmy się ostatnio z Funthesystemem, czy w ogóle możliwe jest dzisiaj powstanie opowiadania na miarę „Piaseczników” – i nie chodzi o to, czy ktoś może coś tej miary napisać, tylko, czy w ogóle opowiadanie może obecnie osiągnąć taki status kulturowy.

Ted Chiang napisał 18 opowiadań i zgarnął za nie 16 prestiżowych nagród. Nie napisał żadnej książki.  Nawet w skali rynku anglojęzycznego to jednak ewenement.

Co o tym sądzicie?

Komentarze

obserwuj

nie sposób debiutować opowiadaniami

Bodaj Orbitowski kiedyś się wypowiedział, że własnie publikacje w czasopismach fantastycznych (a więc opowiadania) to dla osoby bez nazwiska dobra droga debiutu. Sam zresztą jest tego przykładem.

Wegner jak debiutował? Też chyba przez opowiadania?

 

Edit:

Współczesny czytelnik nie tylko czyta szybko, ale i nieuważnie. Krótki tekst niezauważenie przelatuje przez sito jego percepcji.

Wręcz przeciwnie, właśnie krótkie formy sprzyjają przeczytaniu pomimo szybkości i braku uwagi. A pisze to wręcz z perspektywy kogoś z zaburzeniem koncentracji. Ale uwaga – musza być przy tym zachowane pewne kwestie UXowe. Żadne akapity na 3000 znaków.

 

Wręcz przeciwnie

No i ja też tak cały czas uważam. Ale świat mówi inaczej. Próbuję to sobie jakoś logicznie wytłumaczyć, temu też służy ten wątek.

Jak to jest, że nie zachwyca, skoro zachwyca?

 

Bo jeśli wszyscy uważają, że opowiadania to idealna strawa dla dzisiejszego czytelnika, to może trzeba to ogłosić w telewizji?

To jest chyba ten problem, co z wypychaniem z rynku przez wydawców krótkich książek (takich na 150-200 stron. Nawet jeśli już wydają, to w formie wielkiego tomiszcza (starczy porównać w bibliotece jak wyglądają starsze i nowsze wydania np. Solaris). Nie wiem czy to nie jest coś w stronę myślenia “żeby czytelnik poczuł, że jak kupuje papier, a nie ebooka, to niech to poczuje”. No ale czytelnik czuje – w formie braku miejsca na półce gdy 10 książek zajmuje tyle miejsca, ile powinno zająć 30.

I to chyba jest błąd rynkowy, który prędzej czy później odbije się czkawką dla wydań papierowych.

Rynek serialowy nieśmiało chyba zaczyna to zauważać. Love, Death and Robots sporo zyskał na takim podejściu. A przecież historycznie podejście “jeden odcinek, jedna historia” były często sukcesem – Archiwum X, większość seriali kryminalnych. Tylko problem pojawił się zdaje na tym etapie, ze to wymaga sporej kreatywności, a obecnie nie o kreatywność filmowcom chodzi, a o cliffhangery.

Lis obserwacyjny

http://altronapoleone.home.blog

Trudno mieć nadzieję, że fantastyka będzie wiodącym gatunkiem wśród czytelników. Czytelnik jest jaki jest. Sądzę, że tych, którzy chłoną duże ilości tekstu w krótkim czasie, raczej jest garść, więc nie stawiam krzyżyka na opowiadaniach. 

Książki “spuchły” jakieś dziesięć, piętnaście lat temu. Jakoś trzeba było uzasadnić 39,99 zamiast 29,99. Jakoś nie wydaje mi się, że autorzy nagle zaczęli pisać dwa razy dłuższe teksty.

 

Ale z rzeczy na drugą nóżkę – jeśli chodzi o dbanie o łapanie uwagi osób z niższą koncentracją, to generalnie wydawnictwa o to nie dbają i już. Nie pilnują, czy długie akapity mają uzasadnienie (czasem mają), trzymają się niektórych sposobów formatowania “bo tak się robi” nie wnikając w aspekty UXowe, wybierają papier, który może i jest ładniejszy, ale ma odbłyski itd.

Osobiście brakuje mi dzisiaj takich dorocznych antologii typu “The best of”, jak “Don Wollheim proponuje”, czy “Kroki w nieznane”.

Sporo w tym pewnie nostalgii czterdziestolatka. Ale tak, jak kiedyś było to jedno z nielicznych źródeł dostępu do światowej fantastyki, to teraz przydałoby się, jako sito selekcjonujące nadmiar podaży.

Ja wolę książki. Jest w nich kupa miejsca na wyeksploatowanie pomysłu, głębsze przedstawienie bohaterów, poprowadzenie, zakręcenie, skręcenie, rozwidlenie i sfinalizowanie linii fabularnej. No i można pobyć przez kilka wieczorów lub tygodni z bohaterami, których się lubi. A opowiadanie? Przeczytasz, chcesz więcej,  ale nie ma i nie będzie.

Chociaż zgadzam się, że takie seriale jak Love, Death & Robots bardzo dobrze pokazują, że krótkie i różnorodne historie też mogą być bardzo ciekawe i wciągające.

Oho, jaki fajny temat :) Choć szkoda, że mogę właściwie wtrącić jedynie, jak to wygląda z mojej perspektywy – więc prawda objawiona to nie będzie.

Wręcz przeciwnie

+1

Generalnie z opowiadaniami mam jak z odcinkami serialu. Idealna rzecz do wrzucenia między rozdziałami książki historycznej albo opisującej architekturę software'u.

Jest tylko jeden myk – jeśli ktoś nie siedzi w okolicy fadomu fantastyki, nie wie, gdzie szukać wartościowych tekstów. Rozmawiając ze znajomymi oraz rodziną lubiącą ten gatunek, widzę, że całą wiedzę o e-zinach, Fantazmatach czy innych czerpią jedynie ode mnie i moich postów na FB. Coś tam może słyszeli o "(Ł)otpadzie", NF to naturalnie sztandarowy tytuł. Ale tak jak ja nie wiem, gdzie szukać opowiadań stricte kryminalnych poza księgarniami, tak oni tez nie widzą tego samego o gatunku, który lubią. Tak, wujek Google pomaga, ale do czasu – bo jeszcze trzeba trafić na dobry tekst. My na forum mamy bibliotekę oraz piórka, inne pewnie też mają jakiś system (przynajmniej w teorii). Na ile jednak skuteczny, nie powiem.

Osobiście nie mam pojęcia, jak temu zaradzić, poza udostępnianiem postów wcześniej wymienionych projektów.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Co do puchnięcia książek powód jest prozaiczny. Według powszechnej opini najlepiej czyta się książki na papierze kremowym. A ten papier ma to do siebie, że ma o 30% większą obiętość niż biały offset. W przypadku naszej antologii, przy zmianie papieru i zachowaniu pozostałych parametrów, grubość książki wzrosła z 25mm do 33mm.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Osobiście brakuje mi dzisiaj takich dorocznych antologii typu “The best of”

A to mi nigdy nie podchodziło. Ale w bibliotece nieraz wyszkiwałem takie rzeczy, jak “Pierwiastek kwadratowy z cłżowieka” czy “Hieny cmentarne”.

książki. Jest w nich kupa miejsca na wyeksploatowanie pomysłu, głębsze przedstawienie bohaterów, poprowadzenie, zakręcenie, skręcenie, rozwidlenie i sfinalizowanie linii fabularnej

Polecam kontrprzykład :-) Aż dziw, ze to nie było w nominacjach na piórko, a poniżej 2000 znaków.

jeśli ktoś nie siedzi w okolicy fadomu fantastyki, nie wie, gdzie szukać wartościowych tekstów

A jak siedzi, to wie? Większość antologii czysto fandomowych ma przewagę formy nad treścią, podczas gdy “zwykły czytelnik” chce pomysłów, a nie warsztatu do podglądania – to ostatnie jest dobre raczej dla osób, które same piszą i chcą się podszkolić od strony technikaliów.

 

Osobny problem to jednak to, jak składać takie zbiory. Jeśli chce się stworzyć coś, co będzie odbierane jako posiadające równy poziom, to musi postawić na jeden styl/gatunek/klimat. Ale to oznacza zawężenie grupy docelowej. Jeśli postawi się na różnorodność (a więc i na szerokie grono odbiorców), to siłą rzeczy wrażenia zostaną mocno osłabione.

 

Edit:

A co do opinii o papierze... Ogólnie warto temat drążyć. Bo to jak z opinią o papierze błyszczącym. Ładniejszy, lepiej się sprzedaje, ale szybciej męczy wzrok, zwłaszcza jeśli ktoś ma krótkowzroczność, choćby lekki światłowstręt itp. Czyli znów: marketing kontra UX.

Wszyscy wieszczą upadek opowiadań fantastycznych.

Ja nie wieszczę.

Krótkich form nikt nie chce czytać

Ja chcę :)

Pojawiły się trzy możliwe wytłumaczenia fenomenu:

Współczesny czytelnik nie tylko czyta szybko, ale i nieuważnie. Krótki tekst niezauważenie przelatuje przez sito jego percepcji. Potrzeba kilku tomów, żeby coś tam osiadło.

Hmm. Może, może. Nie wiem. Znów odsyłam do Lewisa “Experiment in Criticism”. Chyba powinnam to jakoś streścić na publicystykę, czy co.

Jak pisał Dukaj w „tl; dr” współczesne powieści upodobniły się do cykli opowiadań: fabuła jest fragmentowana, narracja i tło zmienne, całość wygląda jak serial, nie pojedynczy film. Czytelnik może sobie pozwolić na przerwy, czytanie po kawałku, ale w przeciwieństwie do opowiadań nie musi dokonywać wciąż nowych otwarć – mamy plusy opowiadań, ale podane w jeszcze wygodniejszej formie.

Ale nowe otwarcie jest plusem opowiadania! Zresztą, nie każda historia nadaje się na długą formę. I – powieści w odcinkach istniały i miały się dobrze już w XIX wieku. I miały (uch) cliffhangery.

Ci którzy mają problem z czasem lub skupieniem w ogóle już nie czytają. Ci, którzy pozostali, na zasadzie popadania w skrajność wybierają formy najdłuższe.

To jakiś lans, patrz Lewis. Jeśli ktoś lubi czytać, to i długo, i krótko. I w sam raz.

 

Ale może to właśnie kwestia ekonomii – z jednym autorem mniej użerania, niż z całą bandą ;), a na tuziny wszystko tańsze, zwłaszcza w produkcji. Nie wiem, czy to nie kolejny objaw mechanizacji naszego świata...

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ja wolę książki. Jest w nich kupa miejsca na wyeksploatowanie pomysłu, głębsze przedstawienie bohaterów, poprowadzenie, zakręcenie, skręcenie, rozwidlenie i sfinalizowanie linii fabularnej. No i można pobyć przez kilka wieczorów lub tygodni z bohaterami, których się lubi. A opowiadanie? Przeczytasz, chcesz więcej,  ale nie ma i nie będzie.

Totalnie się zgadzam! Osobiście nigdy nie lubiłam zbiorów opowiadań i jak np. zbierałam kolekcjonerskie wydania książek pewnego autora, mina mi totalnie zrzedła widząc, że parę tomów to zbiory ;) Podobnie antologie. Nie chcę zacząć literackiego przeżycia z myślą, że i tak zaraz się skończy.

Choć są wyjątki od reguły. Lovecraft, przede wszystkim. (Jeśli o mnie chodzi, rzecz jasna.)

deviantart.com/sil-vah

A ja widziałbym jeszcze inne wytłumaczenie tego fenomenu, które trochę się przenika z tamtymi trzema; trochę z nich wynika, a trochę one wynikają z niego. 

Nieograniczona ilość treści. Współczesny odbiorca popkultury dostaje mnóstwo nowych możliwości, w dużej mierze dzięki internetowi. Nie ogranicza go to, co znajdzie w osiedlowym kiosku, bo może sięgnąć po treści z całego świata. Musi jednak dokonać selekcji, bo na zapoznanie się ze wszystkim nie starczy mu czasu. Co wybierze? A to już zależy: są tacy, którzy lubią szukać nowego, ale są też tacy, którzy chcą ciągle tego samego. Zastanówcie się, co sprawia, że decydujecie się coś oglądać/czytać/przyswajać. Często polecanki, opinie zaufanych osób. Często sprawdzone nazwisko twórcy. Często po prostu reklama zaciekawi. Jest coś jeszcze, co wydaje mi się obecnie bardzo istotne – czynnik społeczny. Czemu tutaj, na portalu, czytamy i komentujemy? Bo tworzymy społeczność, bo może być dyskusja, bo rodzi się interakcja. 

I tu polemizowałbym z Dukajem. Nie upatrywałbym popularności seriali w podzieleniu historii na kawałki, wieloodcinkowa opowieść to nie kanapka pocięta w wagoniki, żeby dziecko zjadło. Moim zdaniem istotniejszy jest punkt pierwszy: jak za mała treść, to przez nas przeleci, zapomnimy, nie poczujemy. A duże dzieło? Zdążymy się związać z bohaterami, ze światem. No i na zakończenie trzeba będzie poczekać. Tylko że w tym czekaniu nie jesteśmy sami, bo wraz z nami czekają inni widzowie, z którymi możemy o tym podyskutować. Bywałem na imprezach, gdzie poznawałem osoby, z którymi nic mnie nie łączyło – ale rozmowa nagle zaczynała się kleić, gdy wchodził temat seriali. Nie mówię, że seriale się ogląda, by mieć o czym rozmawiać ;) Ale takie dyskusje czy wspólny hype w internecie – ja to bardzo lubię i czekam tylko na koniec studiów, żeby obejrzeć trzeci sezon Dark i nie musieć omijać memów na tego temat. 

Tu na portalu takie “wspólne czytanie” też nas socjalizuje. Znacie przecież sytuacje, jak dyskusja spod opowiadań przenosi się na shoutboksa, więc potem parę osób zawsze zajrzy do opowiadania, by wiedzieć, o czym mowa. Gdybyśmy nie widzieli wzajemnie swoich opinii, to nie byłoby tak fajnie. 

Może trochę pokrętnie napisałem, bo ostatnio głównie czytam (niestety, nie jest to fantastyka), ale do sedna: jeśli opowiadania mają być szeroko czytane i omawiane, potrzebna jest grupa. Tutaj działa to na małą skalę.

 

Co do samej krótkiej formy, też ją lubię i uważam, że zasługuje na więcej uwagi. Staram się pisać każdy tekst jak najlepiej, a potem, jak jestem z niego zadowolony, to go jakoś promuję po publikacji – najbardziej się postaraliśmy z Coboldem z “Dziewczyną z papieru i ognia” (zdjęcia, audiobook, rysunki). No i miałem szczęście, że moje opowiadania tak przypadłby do gustu Ninedin, która pomogła ściągnąć czytelników. Ale wiem, że wielu autorów, także początkujących, nic po publikacji nie robi, jakby publikacja była tylko wpisem do portfolio, a nie wizytówką i samodzielnym dziełem. Znani autorzy tym bardziej nie muszą się starać. Napiszą coś krótkiego, hajs wleci, nazwisko gdzieś się pojawi. A patrzcie, jakie dobre opinie mają “Fantastyczne pióra”. Jesteście lepsi niż większość antologii “z nazwiskami” ;) Tylko żeby jeszcze dotarły do jak największej liczby czytelników. 

 

Chciałbym, żeby zaistniała jakaś dyskusja wokół opowiadań. Fajnie by było, gdyby jakaś grupa czytelników fantastyki miała choć tyle zaangażowania, co Ninedin (jeśli tacy są, to proszę o wskazanie). Chętnie czytałbym subiektywne top 10 opowiadań roku. Czemu nikt tego nie robi? A bo pewnie dlatego że mało kogo by to interesowało. 

Co można by z tym wszystkim zrobić? Mamy kilkaset nowych opowiadań rocznie. Musiałaby się pojawić jakakolwiek selekcja. Nie mam czasu czytać tyle, co Ninedin. Miałem ciężki rok i nie mogłem czytać na portalu. Ale Cobold mi świadkiem, że czasem go pytam, co było najlepszego czy to tutaj, czy w papierowej NF. U nas selekcją są piórka. A w czasopismach/antologiach? Mało kto wskazuje. A ja w recenzjach zawsze wypatruję wskazania najlepszych (ze świadomością, że to zawsze subiektywne). Bo na pojedyncze opowiadania prędzej znajdę czas. I gdyby jeszcze było z kim o tych paru tekstach pogadać, to czytałbym chętniej. 

Może jakimś rozwiązaniem byłoby coś na kształt dawnych kółek/sekcji literackich, gdzie umawiało się na czytanie konkretnego dzieła i potem się to omawiało. Teraz to mogłoby się odbywać internetowo. Tylko komu by się chciało? I właściwie po co? 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Jestem zagorzałym miłośnikiem opowiadań. Antologie s-f czy fantasy mają u mnie zawsze łatwiej przy wyborze w księgarni. Wypatruje i zbieram od zawsze wszelkie Kroki w nieznane, Rakietowe szlaki, Don Wollheimy, Drogi do S-F, Najlepsze opowiadania..., Legendy, To, co najlepsze... itd. Opowiadanie to od początku naturalna forma dla fantastyki i to w krótkiej formie rozkwitał Złoty Wiek gatunku (chociaż w przypadku fantasy stają się nią przede wszystkim wielotomowe cykle). Przywołany wcześniej Ted Chiang pisze tylko opowiadania i są to wyłącznie zajebiste opowiadania, to z opowiadań słynie głównie Ted Kosmatka, George Martin to przede wszystkim autor świetnych opowiadań a dopiero później sagi Lodu i Ognia, a Robert Sheckley, Ray Bradbury, Mike Resnick, Jarosław Grzędowicz, Andrzej Ziemiański (wymieniam losowo) to w pierwszej kolejności autorzy opowiadań, nie powieści.

Wbrew pozorom na polskim rynku ukazuje się sporo antologii. Samych zbiorów fantasy wyszło w ostatnich 10 latach kilkanaście (ostatnio np. Księga mieczy). Jeszcze lepiej wygląda to z science-fiction (ostatnio m.in. zbiory Chianga, Le Guin, Ellisona, Mathesona, Smitha, Bradburego, Bacigalupiego, Gibsona, polskie antologie Fabryki Słów czy Powergraphu), mamy też mnóstwo antologii grozy i weird mniejszych wydawnictw. Pytanie tylko jak się one sprzedają? Najwidoczniej średnio (ale wystarczająco średenio) skoro wydawnictwa cisną młodych autorów na powieści, trylogie, cykle. Wszak czytelnik, który kupi pierwszy tom, prawdopodobnie wróci i kupi też kolejne. Nie ma się zatem co dziwić, że w czasach umierającego czytelnictwa (głównie w Polsce) każdy sposób na zysk i utrzymanie na rynku jest dobry.

Inna sprawa, że naturalnym miejscem dla opowiadań (które na zachodzie trafiają później do zbiorczych antologii) są magazyny poświęcone fantastyce. Ale mają one również zadanie podtrzymywania zainteresowania krotki formami, wychowywania czytelników takich form, oswajania z nimi. U nas ostała się (niestety) tylko NF i dlatego odpowiedzialność, jaka spoczywa na jej redaktorach jest ogromna. Faktem jednak jest, że od bardzo dawna nie udało się zachwycić czytelników pisma w taki sposób, jak kiedyś uczyniły to wspomniane, kultowe już "Piaseczniki”, a żaden z polskich autorów nie wywołał swoimi kolejnymi opowiadaniami (na które się czekało niecierpliwie) takiego entuzjazmu jak Andrzej Sapkowski tekstami o Geralcie.

Czy można za pozycję krótkiej formy na rynku „winić” internet? Poniekąd. Literatura ma teraz większą konkurencję (gry, tv także sieciowa, social media itd.). Ale przecież to właśnie dzięki internetowi mamy też takie inicjatywy jak Fantazmaty, które traktowane są już jak normalne miejsce publikacji (wiem, wiem, papier to zawsze papier), o czym świadczą np. tegoroczne nominacje do Zajdla.

Inna sprawa, o jakiej chyba nie wspomniano, to sami autorzy, którzy wolą walić jeden za drugim tomiszcza powieści i cykli, wszak to i mniej pomysłów trzeba niż przy zapełnianiu ciekawymi ideami autorskiego zbioru, a i świat raz stworzony można eksploatować bez końca, podtrzymując "zainteresowanie" odbiorców. Bo na rynku, gdzie istnieje tylko jedno pismo (NF) pisanie opowiadań zwyczajnie się uznanym autorom nie opłaca.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Opowiadania!

Powód jest chyba dość prosty – opowiadania stawiają na pomysł. Nie da się w krótkim (było nie było) opowiadaniu rozwinąć postaci. Bo opko jednak służy czemu innemu – zaskoczeniu nową koncepcją, przekazaniu innego punktu widzenia na sprawy znane.

Powieść – przeciwnie. Pomysły są czymś pobocznym, tu stawia się na postacie. Coś jak w grach komputerowych – levele i bossowie służą tylko napakowaniu bohatera. Dlatego nie lubię fantasy, bo niesamowicie trudno upchnąć pomysł fantasy w opko. Udawało się to naprawdę nielicznym (LeGuin, Sapkowski).

Jeśli chcę coś poczytać o naturze ludzkiej, to sięgnę po prozę obyczajwoą, najchętniej rosyjską!

 

A w SF – głównie opowiadania!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

@funthesystem: no patrz, właśnie planuję kolejną opowiadaniową inicjatywę :)

 

I, serio, dziękuję za pochwały, ale z twoimi tekstami było tak, że mnie trzepnęły i nie dawały spokoju i coś musiałam zrobić (i w tym roku też mam takie teksty, Twoje i paru innych osób, i będę je lansować i gadać o nich równie uparcie). 

 

(a później się odezwę  nieco bardziej konstruktywnie w sprawie opowiadań jako takich)

ninedin.home.blog

Wszyscy wieszczą upadek opowiadań fantastycznych. Krótkich form nikt nie chce czytać, nikt nie chce wydawać, nie ma rynku na antologie, nie sposób debiutować opowiadaniami…

Kto tak wieszczy, wydawnictwa czy wieszcze? ;) Są może jakieś dane na temat zainteresowania czytelników opowiadaniami, które pokazują taki trend? A jak jest w przypadku opowiadań niefantastycznych, też spada zainteresowanie? Co takiego robią w innych krajach, że tam czytelnictwo opowiadań ma się dobrze?  

 

 

Co takiego robią w innych krajach, że tam czytelnictwo opowiadań ma się dobrze?  

Pewnie wydają :P.

 

Zobaczymy, jak się sprzeda Wybranietz. Trzymam kciuki!!!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Pewnie wydają :P.

No to już wiadomo, gdzie jest przyczyna i jak to naprawić. Temat można zamknąć. ;D

Wręcz przeciwnie, właśnie krótkie formy sprzyjają przeczytaniu pomimo szybkości i braku uwagi. A pisze to wręcz z perspektywy kogoś z zaburzeniem koncentracji. Ale uwaga – musza być przy tym zachowane pewne kwestie UXowe. Żadne akapity na 3000 znaków.

Wilk, poczułem się osobiście dotknięty.

 

Jako czytelnik nigdy mi nie przeszkadzały opowiadania, ale też zazwyczaj czytałem takie po w zasięgu 30-60 stron. Jak dla mnie to taki zbiór to idealny sposób na sklecenie różnych pomysłów, a tym bardziej postaci które w jakimś stopniu dotyczą np. jednego uniwersum. Tych jeszcze krótszych nie przeczytałem zbyt wiele, a jeśli już to za pomocą Internetu. Nie oznacza to wcale ich gorszej jakości, wręcz przeciwnie, bardzo szanuję takie prace jak “Ostatnie pytanie” Asimova.

Wydaję mi się, że jeśli mowa o tym drugim rodzaju, to trzeba naprawdę sporo ich naprodukować, aby opłacało się wydać. Bo spójrzmy na to z perspektywy średnio zmotywowanego czytelnika, czy wyda 20 zł na krótką broszurę? Wątpliwe. Sam nie wiem, czy bym tyle zapłacił.

 

Książki zdają się tyć już od jakiegoś czasu. Pomijając zakrawające o cynizm zabiegi wydawców (patrzę na Ciebie “Cyklu demoniczny”), to wydaję mi się, że znowu kwestia opłacalności inwestycji. Jak już wydaję te 40, czy 50 zł to lepiej na coś obszernego.

A poza ekonomicznych aspektem, ludzie zwyczajnie lubią dużo przygód znanych postaci. To żadna nowość, wystarczy spojrzeć jak wiele powstało o Sherlocku Holmsie, tudzież na to jak doi się wszelkiej maści prequele i sequele. Nie winiłbym za to dostępu do Internetu (powiedziałbym raczej, że Internet przyczynił się do popularności konkretnego typu pisania).

Nie będę zbytnio forsował tej teorii, ale wydaję mi się, że jako gatunek lubimy mieć jakieś wspólne opowieści, najlepiej zorganizowane dookoła ikonicznej postaci (co mogłoby być podwaliną do religii, jako wspólnych ram odniesienia).

Wilk, poczułem się osobiście dotknięty.

Tymi akapitami? Niepotrzebnie. Jako autor tekstów po prostu zwracaj na to uwagę, bo zwłaszcza na ekranie to jest problemem. Ale uwaga powyżej dotyczyła bardziej wydawców, bo to jednak jest coś, na co powinna zwrócić uwagę redakcja. Nie zawsze zmienić, ale zwrócić uwagę na pewno.

Nie porównywałbym opowiadań do odcinków serialu. Są oczywiście wyjątki, ale opowiadaniom bliżej raczej do obrazów. Jest to, co autor wybrał jako sedno. Kilka ozdobników, światła, cienie. I do widzenia. Hm. Im dłużej o tym myślę, tym więcej wyjątków widzę, ale w każdym razie na bardzo niewiele z nich natrafiłem na tym portalu. Pamiętam, że nawet pisywałem takie komentarze. Że to rzadkość tutaj, tak żeby z fabułą (mini-powieści). A seriale... no nie, to działa zupełnie inaczej, ale nie chcę się na ten temat rozwodzić.

Ja, jak cały świat wie, nie lubię opowiadań, nigdy nie lubiłem i lubić nie będę. Obrazów też nie. Są wyjątki w obu przypadkach. Pisałem opowiadania tylko po to, by się dowiedzieć, jak potencjalnie odebrana zostałaby moja powieść.

Natomiast patrząc na mój przykład, który też wielokrotnie już omawiałem, może jest w tym coś, że wielu czytelników (czy większość? a diabli wiedzą) ma “skręt” introwertyczny, a taki skręt może prowadzić do potrzeby budowania trwałej więzi, tudzież relacji, z przedmiotem interakcji. A bardziej po ludzku, jest to konieczność budowania relacji – z bohaterami bądź światem przedstawionym – zamiast szybkiego romansu na dyżurze.

I ok, taki szybki numerek (Nowej Fantastyki) może być całkiem fajny, a niektóre nawet zostają w pamięci na dłużej, ale to nie to, czego czytelnik tak naprawdę szuka. Oczywiście, są też powieści po których zostaje głównie niesmak.

W każdym razie żeby to miało znaczenie biznesowe, to tak by to musiało działać w przytłaczającej większości przypadków. A jakoś nie mam pewności... (tak więc nie musicie się rozwodzić, jak to macie inaczej).

Lubię opowiadania, bo w przeciwieństwie do powieści da się je napisać w jeden dzień ;)

http://altronapoleone.home.blog

Opowiadania są fajne. Tyle że ludzie jakby wciąż mniej czytają. I przejmują w lekturze tryb telewizyjny, serialowy... Więc może stąd wypieranie i opowiadań, ale i tradycyjnych powieści przez tasiemcowe , właśnie "serialowe" cykle drukowanych "noweletek"... Zmienia się (dla piszących) wzorzec, niestety, bo i zmieniają się same społeczeństwa. A przymus czytania (a raczej imperatyw) w nich zanika.

Zwrócić piórko Sowom i Skowronkom z Keplera!

Co takiego robią w innych krajach, że tam czytelnictwo opowiadań ma się dobrze?  

Powód dlaczego są czytane w krajach anglosaskich:

https://www.tor.com/category/all-fiction/

http://clarkesworldmagazine.com/

http://www.lightspeedmagazine.com/fiction/

 

Tor.com dodatkowo robi miesięczne zestawiania najciekawszych opowiadań opublikowanych przez inne wydawnictwa online. 

 

Odpowiedzią w dużej mierze jest dostępność, bo większość materiału jest publikowanych na stronach internetowych. Krótkich formy są wykorzystywane do promocji tych dłuższych poszczególnych autorów. I można znaleźć za darmo teksty naprawdę uznanych pisarzy. Dodatkowym atutem jest to, że wydawnictwa anglosaskie publikują utwory różnej długości – od szorciaków po novelette (taka krótka powieść).  Bonusem jest to, że spora część opowiadań nominowanych do nagród literackich typu Hugo czy Nebula są właśnie ogólnodostępne online.  W tej materii coś się dzieje na naszym rynku, bo w końcu mamy coraz więcej darmowych antologii i czytelnicy mogą powoli poznawać nazwiska. 

W odpowiedzi na pytanie z tematu: będzie normalnie. Czyli: opowiadania będą sobie trwały, bo są naturalną drogą prowadzącą do stworzenia produktu końcowego: powieści. Są poligonem testowym dla autorów mających imperatyw wydania i jednocześnie rodzajem survivalowej gry o przetrwanie: ile duporoboczogodzin możesz poświęcić dla swojej pasji? Część ludzi odpada po publikacji pierwszych tekstów (uznają: nakopałem już światu, mogę zająć się czymś innym), nieliczni jednak walczą do samego końca (czytaj: wydania powieści), są też tacy, którzy uznają, że umieją tylko w opowiadania i skupiają się na krótkich formach.

Odnośnie możliwości publikacji: obecnie wydanie opowiadania fantastycznego jest piekielnie łatwe. Posłużę się przykładem pewnego agenta branży futrzarskiej, który lata temu napisał opowiadanie, włożył do koperty, zalizał i wysłał pocztą. Potem miesiącami czekał, aż listonosz przyniesie odpowiedź listowną. Dziś cały proces zamyka się w kilku mailach. Wydawnictw jest mnóstwo, są konkursy, nabory do antologii, wciąż jest NF, są ziny, są fora internetowe (które też potrafią się zorganizować i wydać coś własnego), słowem: miejsc do publikacji opowiadań fantastycznych jest bardzo dużo.

 

 

 

Lubię opowiadania, bo w przeciwieństwie do powieści da się je napisać w jeden dzień ;)

XD Mów za siebie.  heart

A przymus czytania (a raczej imperatyw) w nich zanika.

Naprawdę Wam streszczę tego Lewisa. Jak będę miała czas... (mam gotowy przekład, ale długie i jeszcze parę lat do końca kopyrajtu).

 

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

od szorciaków po novelette

Po polsku: nowele :-)

 

od szorciaków po novelette

Po polsku: nowele :-)

Masz jakieś źródło? Na polskim uczyli, że nowela to coś innego, ale widziałem, że często się używa nowela/nowelka w kontekście czegoś między opowiadaniem a powieścią. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

@funthesystem, dobrze cię uczyli, nowela to po polsku krótkie opowiadanie o zwykle jednym wątku, bez rozbudowanych opisów, najbliższe tego, co się w fantastyce określa ostatnio jako short albo opowiadanie nieco dłuższe od szorta. Nowelą jest np. znany nam chyba wszystkim, niestety, “Janko Muzykant”. 

Termin “nowela’ na coś, co się dawniej określało jako mikropowieść (jako taką np. nazwała daaaawno temu “Fantastyka” świetnie spełniającą kryteria formy “Balladę o celnym strzale” Kinga) zaczął się rozpowszechniać w kręgach fandomowych i generalnie w necie w ostatnich paru latach jako proste spolszczenie “novelette”. Mnie to strasznie przeszkadza, ale ja mam zboczenia zawodowe (XD), a jeżeli się przyjmie, to literaturoznawcy będą musieli pogodzić się z dwoma znaczeniami, jak przy romansie (1. Powieść / opowiadanie o miłości / 2. Poźnoantyczna i średniowieczna opowieść bohaterka).    

ninedin.home.blog

Definicja o jednym wątku to akurat jedna z wielu. Niektórzy ten “jeden wątek” próbują koniecznie dopiąć też do definicji “zwykłego” opowiadania. I wtedy nie wiadomo nawet jak nazwać większość tekstów, które do tej pory się uważało za opowiadania, ale wymogu “tylko jednego wątku” nie spełniają.

Jako źródło tłumaczenia novelette mogę podać słownik angielsko-polski, na Ling.pl korzystają z kilku równolegle:

https://ling.pl/slownik/angielsko-polski/novelette

Edit: przy czym nie będę się upierać, bo słabo znam angielski. Ale jeśli i nowela i novelette to krótki utwór pisany prozą...

Wilku, nie masz racji, mówię ci to jako literaturoznawca. Opowiadanie jeden wątek może mieć, ale nie musi (a jak ma, to rozbudowuje inne elementy), nowela według klasycznych definicji powinna. Opowiadanie jest bogatsze, w porównaniu do noweli, o obecność bardziej rozbudowanych opisów, pogłębioną charakterystykę postaci itd. Porównaj sobie opowiadanie – “Siej kwiaty, zbieraj ogień” funa, z dwoma wątkami (rodzina na wsi i osobiste dzieje bohatera), z rozbudowanymi opisami (np. smoka), z obecnością refleksji bohatera, z nowelą – “Jeden kamień” cobolda, skupionym na dwóch postaciach i ich interakcji, gdzie opisów jest minimalna ilość, tyle, żeby użyć ich do nakreślenia sytuacji, problem jest jeden itd.  A dla zestawienia noweli i novelette: “Jeden kamień” i “Extensa” Dukaja, pod względem klasycznych, branych pod uwagę w literaturoznawstwie wyznaczników (wątki, rozbudowanie, typ konstrukcji akcji)  drastycznie przecież różne. Tak to wygląda z punktu widzenia definicji, używanych w nauce o literaturze. Dlatego większość literaturoznawców chichotała wewnętrznie nad pewną (IMHO upiorną) piosenką Ryszarda Rynkowskiego: w klasycznej definicji nowelą to jest co najwyżej krótkie i smutne życie Janka Muzykanta...

NATOMIAST z punktu widzenia praktyki, zwłaszcza pisania internetowego,  ten niekoniecznie intuicyjny podział gatunkowy jest w trakcie bycia zastępowanym przez inne, mechaniczne i związane zwykle z długością tekstu (i tu są kategorie takie jak drabble, shorty, opowiadania itd. (patrz np. kategorie Hugo). Ta terminologia jest zapożyczona z rozróżnień anglosaskich i dlatego też pojawia się w niej ta “nowela” jako odpowiednik mikropowieści, a zaprzeczenie tego, co się klasycznie przez nowelę rozumie.  Te dwa podziały funkcjonują obok siebie, nakładają się i stąd chaos :) 

Przy czym ja nie protestuję przeciw pojawianiu się nowej terminologii i jako czytelniczka i praktyk rozumiem jej zalety, ale mam poczucie, że skoro się na tym znam, to wyjaśnię, jak sprawy się mają z fachowego punktu widzenia :)

  

 

ninedin.home.blog

Ok, jak mówię, odnośnie definicji nie upieram się.

Natomiast moje gdybanie laika (czyli “nie znam, ale” ;-) )  mam takie, ze inna inszość, że język ewoluuje i tyle. Słowo samochód odnosi się nie tylko do głośnych, dużo spalających pojazdów na benzynę. Melex czy Tesla to tez samochody. Analogicznie to, że pierwsze nowele były proste...

A siłą rzeczy: jakiej innej nazwy użyć na coś “intuicyjnie odbieranego jako dłuższe od opowiadania, a krótsze od powieści”? 

 

Mikropowieść.

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Jakiej innej nazwy? Ano, mikropowieści. “Fantastyka” i NF używały jej regularnie na określenie tych powieści, które kiedyś drukowali w całości, nie dzieląc (jak np. podzielili Endera) na poszczególne numery. 

Wilku, problem polega na tym, że, jak chcesz widzieć rozwój, to tak rozumiana “nowela” jest podgatunkiem POWIEŚCI. Z niej wyrasta. Nie ma wiele wspólnego z opowiadaniem jako gatunkiem, z którym z kolei blisko związana jest “nowela” w jej tradycyjnym znaczeniu. Innymi słowy, ewolucja nazwy naprawdę nie poszła z tej strony (poszerzenie tradycyjnego znaczenia), tylko z prostego przekładu angielskiego novelette na polski. 

 

ninedin.home.blog

Proponuję czasowo zmienić tytuł wątku na: >>”Sokół” Boccaccia, “Kamizelka” Prusa i “Jeden kamień” cobolda, jako typowe przykłady noweli – wypowiedź przedstaw w formie rozprawki. «

A co ja poradzę, że taki dobry przykład napisałeś?

Dobra, już się zamykam w temacie, ale serio, dalibyście czasem humanistce coś sprostować. 

 

A poważnie: ponieważ sobie – zainspirowana przez grupę facebookową  – robię listę swoich ulubionych opowiadań fantastycznych, to przeglądam różne sieciowe związane z nimi zasoby. I tak widzę, że mnóstwo pism i ich blogów, np. w okolicy ogłaszania nominacji do nagród, zapraszają znaczących krytyków, nagradzanych kiedyś pisarzy, własnych publicystów itd. do dyskusji i wyrażania opinii o tekstach. I mam wrażenie, że to jest dobry pomysł. Hmmm, kogo by tu namówić na taką dyskusję np. o Twoim i funa tekście ? (tzn. ja oczywiście mam pomysły, kogo by, tylko one mają 0% szans na realizację).   

ninedin.home.blog

Ninedin, ależ mów do mnie więcej ;)

Trudno mieć nadzieję, że fantastyka będzie wiodącym gatunkiem wśród czytelników.

 

Ale przecież ją czytają – Dukaj, Tokarczuk, Dehnel.

Tylko nikt nie mówi, że to literatura gatunkowa; chyba słowo fantastyka kojarzy się już raczej z cięższym kalibrem – elfy, smoki, etc.

 

Jest tylko jeden myk – jeśli ktoś nie siedzi w okolicy fadomu fantastyki, nie wie, gdzie szukać wartościowych tekstów.

 

O tak – taki spis gdzie czego szukać byłby cudny <3 

 

Chciałbym, żeby zaistniała jakaś dyskusja wokół opowiadań. Fajnie by było, gdyby jakaś grupa czytelników fantastyki miała choć tyle zaangażowania, co Ninedin. Chętnie czytałbym subiektywne top 10 opowiadań roku. Czemu nikt tego nie robi? A bo pewnie dlatego że mało kogo by to interesowało. 

 

Może jakimś rozwiązaniem byłoby coś na kształt dawnych kółek/sekcji literackich, gdzie umawiało się na czytanie konkretnego dzieła i potem się to omawiało. Teraz to mogłoby się odbywać internetowo. Tylko komu by się chciało? I właściwie po co? 

 

Kurdebele, chwilę wyżej jojczysz, że tego nie ma – właściwie więcej ludzi o to jojczy – więc to nie jest tak, że to by nikogo nie interesowało.

Problemem jest dostępność tekstu i brak jakiejś sensownej dyskusji.

Bo te które są na forum w znakomitej większości dotyczną technikalów – klimat, emocje, wiarygodność. Czasem się zdarza, że kilka komentarzy po prostu streszcza to, co działo się w tekście. To nie jest dyskusja. 

 

U nas selekcją są piórka. A w czasopismach/antologiach?

Selekcją powinno być samo pojawienie się tam...

I would prefer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

No właśnie – jak widzielibyście tę dyskusję? Skoro nie o technikaliach, to o czym? Żeby się nie ograniczało do: mnie się to podoba, ale to nie jest w moim stylu.

Nie zaliczyłbym klimatu, emocji czy wiarygodności do technikaliów. To jest to, o czym już można pogadać.

Powiem tak: widziałabym podobnie, jak pisane są komentarze marasa i thargone’a, których uważam osobiście za najlepszych krytyków na forum. Staranna lektura, zwrócenie uwagi i na formę, i na problematykę, na kwestię oryginalności, pomysłu, mocne i słabe strony... 

ninedin.home.blog

Ale “umiesz utrzymać klimat przez całe opko” to nie jest gadka, tak samo jak ‘zbyt wiele zbiegów okoliczności’. 

 

Ja bym chciała, by dyskusja wychodziła ponad same teksty – skojarzenia z innymi tekstami kultury, ze światem “realnym”, różne interpretacje... I opowiadanie jako punkt wyjścia. 

I would prefer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

Nie rozumiem. Chcecie dogłębnej analizy, merytorycznej dyskusji oraz konstruktywnej krytki pod setkami opowiadań, które ukazują się w prasie, antologiach i w internecie? Kto, gdzie i kiedy miałby takie dyskusje toczyć? Czytelnicy w ramach 20 dodatkowych godzin dodanych do każdej doby? Oczywiście wszyscy dopiero po ukończeniu kulturoznawstwa, literaturoznawstwa i polonistyki?

Po przeczytaniu spalić monitor.

Wszystko przez brak opowiadań w szkole jako lektur :)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Marasie, chodzi o to, aby dyskutować o opowiadaniach, które są tego warte, które są wyjątkowe, ale  z umykają naszej uwadze, bo, jak zauważyłeś, nikt nie jest w stanie przeczytać wszystkich. Jeśli gdzieś w sieci, wywiąże się ciekawa, żywa i merytoryczna dyskusja (niechby i bardzo emocjonalna), na temat opowiadania, nie ważne czy nowego, czy starego, to będzie dobrym bodźcem do sięgnięcia po ten tekst.  

Tak na oko, to “Diliana” przeczyta więcej ludzi niż “Kare większą” i “Jawnogrzesznice” razem wzięte.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Popieram marasa. Już tutaj, na portalu, ciężko nadążać z kolejnymi opowiadaniami, a gdyby jeszcze pod chociażby połową z nich zostawiać długie, przemyślane komentarze, zrobiłaby się z tego praca, a nie przyjemność.

 

Edit: no i każdy komentuje tak, jak może, umie, ma akurat ochotę i mu się chce. Jestem zdania, że czytelnik czyta przede wszystkim dla siebie, a nie dla autora.

deviantart.com/sil-vah

Odnośnie opowiadań pozafantastycznych – mają się może nie dobrze, ale całkiem nieźle, z tendencją wzrostową. Wydaje się i antologie autorów zagranicznych (tych mniej i bardziej znanych), jak i polskich, w tym również debiutantów. Jasne, często są wydawane w mniejszych wydawnictwach i raczej nie są to antologie zbiorcze różnych autorów, ale w ostatnich latach pojawiło się naprawdę sporo ciekawych pozycji :-).

 

Edytka. Dobrym miejscem, w którym można dowiedzieć się, co się dzieje w opowiadaniowym świecie jest fejsbukowy profil festiwalu opowiadania: https://www.facebook.com/opowiadanie

 

It's ok not to.

O tak – taki spis gdzie czego szukać byłby cudny <3 

@Wybranietz – pani, jak by tak się Pani kiedyś chciało pogrzebać, to są takie różne fajne wątki. 

Jeśli chodzi o teksty starożytne, to jest taki Jak np. Mytrixowy. I oczywiście można by je było uporządkować, ale myślę, że kto chce, to znajdzie!

 

PS. A wymienianie tu nazwiska Dehnela po tym, co wypisywał na FB, budzi mój niesmak.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Może to jest trochę tak, że gdy wydawnictwo inwestuje w autora, to na długich formach jest zarobek, a opowiadanie nie jest wystarczająco opłacalne. A jeśli wydawnictwo posiada tematyczne czasopismo, to opowiadania się pojawiają, ale muszą być w linii marketingowej z wydawanymi tytułami – promocja autorów istniejących oraz w których inwestują. No bo jaki jest sens drukować opowiadanie autora nieznanego, skoro można wydrukować tego, którego nazwisko pojawia się też na półkach wydawnictwa?

 

W tej materii coś się dzieje na naszym rynku, bo w końcu mamy coraz więcej darmowych antologii i czytelnicy mogą powoli poznawać nazwiska. 

 

Antologie to może być dobry sposób na pokazanie się nowych autorów i żeby to czytelnicy pokazali co im się podoba, co chcą czytać, a nie wydawnictwa pokazywały, co mają czytać. Ale te antologie muszą wyjść poza fandom i dotrzeć do wielu zwykłych czytelników. Może istnieje szansa na wytworzenie mody na czytanie opowiadań – takich form, które czyta się godzinę (tyle ile trwa odcinek serialu). Ale to musiałby być inicjatywa trochę z boku wydawnictw, coś jakby Fantastic Underground. 

Co do kółek dyskusyjnych, już tu widziałem takie inicjatywy, ale słabo to wychodziło. Przypuszczam  że bardzo nieliczna grupa czytelników w ogóle ma czas i ochotę na kluby dyskusyjne. Jeśli takie kółka powstawałyby, to moim zdaniem byłoby pokłosie poprawiającej się popularności krótkich form i wyłącznie inicjatywa czytelników. 

 

Antologie musiałby się pojawiać w bardzo wielu miejscach, gdzie czytelnicy dostrzegli by je łatwo i skąd mogliby je ściągnąć.

Takietam... nie traktować poważnie. :)

Książki puchną, ale historie w nich opisane niekoniecznie są dłuższe. Oprócz kwestii papieru, o której pisał Chrościsko, wynika to również ze zmian w składzie, np. większych marginesów czy interlinii.

Powieści fantastyczne są specyficzne ze względu na konieczność opisu nowego świata, co może uzasadniać wielotomowość, ale sądzę, że decydują głównie kwestie marketingowe. Podobny mechanizm obserwuje się w kinie: skoro zarobiła pierwsza część, wypuszczane są następne.

Opowiadanie wymaga kazdorazowego zapoznania się z nowym światem i bohaterami, to pewien wysiłek dla czytelnika. Historia kończy się szybko, a w nowym opowiadaniu trzeba poznawać wszystko od początku. Być może, z tego powodu odbiorcy łatwiej utożsamić się z bohaterem powieści.

w nowym opowiadaniu trzeba poznawać wszystko od początku

Nie wiem, dla mnie właśnie w tym jest połowa zabawy. Ale – jestem dziwna. Ulubiona_emotka_Baila.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie rozumiem. Chcecie dogłębnej analizy, merytorycznej dyskusji oraz konstruktywnej krytki pod setkami opowiadań, które ukazują się w prasie, antologiach i w internecie? Kto, gdzie i kiedy miałby takie dyskusje toczyć? Czytelnicy w ramach 20 dodatkowych godzin dodanych do każdej doby? Oczywiście wszyscy dopiero po ukończeniu kulturoznawstwa, literaturoznawstwa i polonistyki?

Sugerowałbym co innego. Omawianie wybranych opowiadań raz na jakiś czas. Widziałem, że rok temu Zew Zajdla stworzył posty, pod którymi można się było wypowiadać o nominowanych tekstach. No i był jakiś zalążek dyskusji. Wszystko dzięki temu, że ludzie przeczytali te same opowiadania, więc mieli, o czym rozmawiać. 

Musiałaby być tylko selekcja, pojedyncze opowiadania z kilkuset rocznie. Jakie kryterium wyboru? A to już zależy. Antologie/czasopisma mają jakieś recenzje i czasem w tych recenzjach któryś tekst się wyróżni. Trzeba by się na coś zdecydować, umówić z innymi na przeczytanie, a potem dyskutować. I będzie jakaś dyskusja wokół opowiadań. A właśnie to, moim zdaniem, mogłoby być wartościowe. Tak, jak teraz czyta się Komudę i o tym “rozmawia” – analogicznie można by przeczytać na spokojnie i podyskutować, ale kulturalnie, merytorycznie, literacko. Nie wiem, ile osób kręciłaby taka inicjatywa, ale przymierzam się do zaproponowania jej na tej facebookowej grupie Fantastyczne opowiadania. 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

#teamTarnina

#teamDziwniCzytelnicy

#teamUlubionaEmotkaBaila

@funthesystem: mnie by kręciła :)

ninedin.home.blog

Fun, mnie też by kręciła. Dyskusja o treści, ale też o kwestiach technicznych typu konstrukcja, narrator itp.

Nowa Fantastyka