Profil użytkownika


komentarze: 11, w dziale opowiadań: 11, opowiadania: 10

Ostatnie sto komentarzy

Nie wiem, czy dobrze interpretuję, ale dla mnie to pięknie opisana wizja życia po śmierci (czyśćca?) – bohater jest bierny, nostalgiczny i czuje pustkę, błąka się bez celu, uwięziony w miejscu bez logicznych reguł. Z wyjątkiem paru drobnych stylistycznych zgrzytów opisami bardzo umiejętnie budujesz nastrój. Szkoda, że to właśnie tylko taki opis miejsca i nastroju.

Bardzo mi się podobało, szkoda, że to tylko fragment. Czekam na więcej. Dobrze napisane, ciekawe postaci, konstrukcja dopracowana na poziomie akapitow, dobrze zbudowana atmosfera i przedstawiony świat.

Styl jest nawet zabawny i barwny, napięcie budowane całkiem umiejętnie, człowiek oczekuje ciekawej historii… a tu nagle BAM! Bezsensowny i oklepany zabieg “to był tylko sen”, który tylko w niewielu utworach rzeczywiście coś wnosi (np. u Konwickiego w “Zwierzoczłekoupiorze”).

Lubię mieć poczucie, że tekst jest świadomie skonstruowany. Że wszystkie napisane zdania są nieprzypadkowe. Niestety tutaj widzę tylko napisaną właśnie “na szybko” (i nie ma się czym chwalić – może trzeba było poczekać rok) scenę, która nie ma żadnego sensownego szkieletu, dzięki któremu czytelnik odczułby satysfakcję z lektury. A gdyby był, wybaczyłabym Ci stereotypowe potraktowanie kobiecej psychiki i te wszystkie przecinki postawione tak bardzo losowo (albo według jakiegoś tajnego klucza, którego nie mogę rozgryźć ;)).

Oczywiście z końcówką można się utożsamić – rzeczywiście po przejedzeniu śnią się koszmary ;) Ale to za mało.

Ze względu na oryginalny styl i narrację, którą nazywam “tu i teraz” i którą bardzo lubię, czekam na opowiadanie, nad którym posiedzisz trochę dłużej, a przez to może sprawisz, że czytelnik po przeczytaniu tekstu poczuje się odrobinę bogatszy, a nie tylko pomyśli: “Racja, nie będę się dziś przejadał”.

Wydaje mi się, że masz duży zasób słownictwa i umiejętnie kreujesz atmosferę. Niestety nie wiem, o czym to opowiadanie jest. Chłopak wyszedł na rower, przegrzał się(/zapalił coś), miał wizje z atakującymi go zwierzętami i wiejskimi krajobrazami, po czym się ocknął i wspomina to wydarzenie przez kolejne dwa lata? Niezależnie od tego, co symbolizuje ta historia egzaltowanego młodzieńca, jak powiedział mój dobry znajomy, opowiadanie powinno bronić się już na poziomie tekstu. Według mnie nie dzieje się tutaj nic: nie ma historii, nie ma konfliktu, nie ma przemiany w życiu bohatera/w nim samym, nie ma wiarygodności psychologicznej. Zawsze staram się doszukiwać sensu – ale tutaj nic z tego wszystkiego nie wynika. Dla mnie to trochę poemat o odczuciach związanych z wyjściem na wsi do lasu po zmroku (świat magii, ludowych wierzeń, mrocznych ożywionych leśnych stworzeń – może trochę z Leśmiana?) niepotrzebnie napisany prozą.

Tak że trzymam kciuki za kolejne opowiadania, bo masz duży potencjał w stylu (uważaj, żeby zdecydować się na jeden – ktoś to potocznym językiem opowiada koledze czy pisze stylem wysokim poetyckie opowiadanie?). Ale nie zapominaj o historii – nawet w onirycznej abstrakcji o coś musi chodzić, żeby czytelnik był usatysfakcjonowany lekturą.

Nikomu nie odmawiam prawa do szczerej opinii, c21h23no5.enazet. “Konstruktywny” nie oznacza “pozytywny” – nie przeszkadzają mi negatywne opinie na temat opowiadań, przecież nie o to mi chodziło. Tak samo moja opinia na temat recenzji Regulatorzy była po prostu moją opinią; nie zanegowałam jej prawa do prywatnej opinii, że opowiadanie jest złe. Próbowałam wręcz zastanowić się, co może sprawiać, że to opowiadanie ogólnie nie zbiera pochlebnych recenzji, i napisałam to w swojej.

Z kolei to, że nikt tu nie dostaje wynagrodzenia, nie oznacza, że mamy być nadgorliwi i wytykać błędy, których nie ma. Nie rozumiem też,  dlaczego właściwie odsyłanie kogokolwiek do Poradni – zwłaszcza w odniesieniu do konkretnych dwóch przypadków – jest “nietaktowne i złośliwe”.

Kim jest Kiki? Kim jest Anna? O co chodzi? To fragment czy całość?

Rzeczywiście ładnie poprowadzony dialog (to prawda, że dość patetyczny), poruszone ciekawe tematy, ale według mnie jest chyba za mało wskazówek na temat tego, co się właściwie zdarzyło, więc trudno mi to ocenić jako skończone opowiadanie.

Zacznę od tego, że zgadzam się z autorem, że piszesz, Regulatorzy, mało konstruktywne recenzje, jakbyś nie chciała zastanowić się, co właściwie można by poprawić, co jest nie tak, a co było w porządku. Poza tym pracuję jako korektor i jeśli wytykam komuś błędy językowe, zawsze najpierw sprawdzam w Poradni Językowej PWN/słowniku, czy aby na pewno mam rację. Tobie też polecam to robić.

np. http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/przyslowek-z-imieslowem;840.html

czy (chyba w komentarzu do tekstu “Rybik”)

http://sjp.pwn.pl/poradnia/szukaj/znik%C5%82%20znikn%C4%85%C5%82.html

A teraz już odniosę się do samego tekstu:

Niektóre zdania musiałam przeczytać dwa razy, żeby je zrozumieć, z jednej myśli przeskakujesz na drugą – nie twierdzę, że to źle, wręcz przeciwnie, taki zwariowany styl nafaszerowany zmuszającymi do myślenia zestawieniami słów naprawdę ma duży urok. Podobały mi się Twoje niecodzienne poetyckie metafory, np. zrzucanie z siebie kołdry i Mon Cheri. Trochę przywodzi mi ta groteska, ten absurd na myśl Mrożka czy Gombrowicza.

Nie uważam też, żeby był to “taki tam tekst o pierdzeniu”. Raczej doszukiwałabym się tu opowieści o nieudanej próbie wzniosłej miłości w pozbawionej romantyzmu rzeczywistości (może też trochę o bezsensie i zwariowaniu z powodu przepracowania ;)).

Struktura tekstu nie jest dla mnie jednak przejrzysta, a niektórych zdań do tej pory nie rozumiem, przez co główny bohater gdzieś ucieka, chowa się za zasłoną swojego pozornie niezrozumiałego bełkotu – w konsekwencji trudno się z nim utożsamić, trudno w pełni zrozumieć to, co on czuje i przeżywa, odczuć to samo co on. Chyba właśnie dlatego niektórym opowiadanie może się wydać powierzchowne i błahe.

Błędy językowe:

niepochamowana chęć –> niepohamowana chęć

nie rozładowana → nierozładowana

 

Początek, choć naszpikowany banałami, miał parę  błyskotliwych momentów (drożdże!); tło było dobrze zarysowane, podobnie jak postać głównego bohatera (duży plus za to, że piszesz o czymś, co znasz – wtedy wypada się wiarygodnie, a w tym wypadku przy okazji dużo ludzi może się z tym bohaterem utożsamić). Napięcie w jakiś sposób było budowane, ale i tak nawet strumień świadomości paradoksalnie czasem warto skonstruować, a nie napisać jednym ciągiem raz i uznać, że gotowe, a takie tutaj odniosłam wrażenie.

Dalej rozegrały się absurdalne, dziwaczne sceny… Które czasami miały urok, ale na ogół wywoływały zażenowanie, a psychologia Jana uległa drastycznemu spłyceniu… Na początku próbowałam się tu doszukiwać tęsknoty za przygodą i kreatywnością, w kontraście do monotonnego życia pracownika korporacji, taki reset mózgu przez przedawkowanie rutyny (co miałoby potwierdzenie w końcówce). Aż tu nagle Jan zamienia się w rybika i ponosi taką samą śmierć! Czyli co? Jednak moralitet? Brakuje nam empatii?

Żeby jednak czytelnik nie miał wątpliwości co do przesłania, na końcu Jan zwraca się do niego osobiście. Co to jest? Piosenka Sylwii Grzeszczak? Może uznałeś, że to ciekawe rozwiązanie konstrukcyjne, ale według mnie lepiej, jak coś wynika z samego opowiadania i nie potrzeba dodatkowego – eksplicytnego w dodatku! - podsumowania.

Mimo wszystko czuję potencjał, czekam na następne opowiadanie.

Nieźle skonstruowane jest wprowadzenie – trochę akcji, która staje się pretekstem do wprowadzenia problemu głównego bohatera. Potem znowu robisz zbliżenie na wątek kobiety, która ma umrzeć. Byłam ciekawa, co dalej, mimo że tak naprawdę od samego początku postać Artura sprawia wrażenie okrutnie jednowymiarowej…

Niestety w tym momencie działania Artura stają się chaotyczne i mało wiarygodne, co trochę zniechęca do dalszej lektury.

Niemniej jednak wolałabym oceniać skończone opowiadanie.

Poza tym zgadzam się z innymi, że błędy utrudniały czytanie. Jeśli sam ich nie widzisz po powtórnej lekturze, warto dać znajomemu do przejrzenia albo wydrukować (badania z użyciem eye trackera dowodzą, że więcej uwagi poświęcamy tekstowi drukowanemu).

Podoba mi się konflikt głównej bohaterki posłuszeństwo-wolność. Chce odczuwać, chce kochać, chce iść własną drogą, udaje jej się wyzwolić, a jednak na końcu i tak wybiera lojalność wobec władcy – przysięga posłuszeństwa okazuje się ważniejsza niż córka, co dobrze oddaje już sam tytuł. Dosyć spójny jest też sam szkielet fabularny, a coraz częstsze zwracanie się do nieznanego czytelnikowi adresata znajduje swoją kulminację w zakończeniu.

Zgadzam się jednak, że główna bohaterka była papierowa, płytka, podobnie jak jej relacja z Ridem, co bardzo mi przeszkadzało podczas czytania. W opowiadaniu o emocjach operujesz banałami. Uważaj też na styl – na powierzchnię tego morza pozornego spokoju jeszcze często wydobywa się naiwne egzaltowanie.

Podoba mi się Twój prosty, nienapuszony styl, wspaniale kreujący postać narratora – trochę prostego, zranionego samca, który nie może się odnaleźć w rzeczywistości po utracie dziewczyny, której potrzeb nie mógł zrozumieć. Drobne codzienne czynności w obliczu braku stają się pozbawione sensu, są mechaniczne. Seksualność po stracie zaczyna być dla niego czymś obrzydliwym. Wie, że jego dziewczyna jest z innym i stąd wizja pustej kobiety-ciała, oddającej się obrzydliwym kosmitom. Wiesiek zwiastuje przejęcie świata przez kosmitów, co jest bardzo wymowne – ktoś obcy, jakiś Andrzej, przejął cały dotychczasowy świat narratora.

Zastanów się jednak, czy nie warto napisać kulminacyjnej sceny seksu na nowo, bo efekt jest wyjątkowo komiczny.

Nowa Fantastyka