- Opowiadanie: Skeliander - Naznaczony

Naznaczony

Moje pierwsze opowiadanie tutaj. Mam nadzieję, że tym którzy je przeczytają przypadnie do gustu i będą chcieli poznać ciąg dalszy. Oczywiście wszelka konstruktywna krytyka i porady bardziej doświadczonych mile widziane. 

Oceny

Naznaczony

 Deszcz zaskoczył tego dania chyba każdego. Zapowiadane bezchmurne niebo przerodziło się w nielicha ulewę i nikt nie uchronił się przed opadem. Na przystanku autobusowym, do którego próbował się dostać mężczyzna w przemoczonym ubraniu, gromadził się już tłum ludzi starających się nie zmoknąć. Artur nawet nie łudził się na schronienie. Chcąc szybko przecisnąć się przez masę przechodniów i zdążyć na najbliższy autobus, nie zauważył idącej z naprzeciwka kobiety. 

 – Oj, najmocniej przepraszam. – odparł pomagając podnieść upuszczone przez kobietę zakupy. 

 – Dobrze, nic się nie stało … – Kobieta wkładała do torby ostatnie jabłko. Wstała i nie czekając na dalsze przeprosiny, odeszła w kierunku nadjeżdżającego autobusu. 

 Artur przez kilka długich sekund odprowadzał nieznajomą wzrokiem, patrząc jak wsiada do 166. Jak zahipnotyzowany stał w deszczu. Spoglądając w dal czuł powoli narastający niepokój. Jakby dopiero docierająca do niego świadomość mającego miejsce wypadku. Kiedy zdajesz sobie sprawę, że leżysz zakrwawiony i za nic nie pamiętasz co się stało. Jednak mężczyzna nie był ani świadkiem ani uczestnikiem żadnego, więc ciężko było wytłumaczyć początkowo co się działo. 

 Podczas gdy, Artur próbował pomóc spotkanej kobiecie, jego ręka delikatnie musnęła jej aksamitny płaszcz. Nie zrobił tego celowo i gdyby wiedział do czego to doprowadzi z pewnością wolałby tego uniknąć. W jego głowie pojawił się bardzo wyraźny obraz kobiety. Obraz ten ukazywał ją ubraną w dres i biegnącą wzdłuż jakiejś oświetlonej latarniami ulicy. Dalej Artur widział nadjeżdżający w jej stronę czarny samochód i… koniec. Mężczyzna ocknął się jak student wywołany do odpowiedzi podczas zajęć. 

 Ta wizja nie była pierwsza. Mężczyzna miewał je odkąd ukończył jedenasty rok życia. Ukazywały one los napotkanych ludzi i za każdym razem była to śmierć. Tak też tym razem Artur wiedział, że za jakiś czas, ta kobieta zginie pod kołami samochodu. Nad wizjami nie było żadnej kontroli. Pojawiały się niespodziewanie. Podczas robienia zakupów, rozmowy, czym jak w tym przypadku, zwykłego potrącenia przechodnia. 

 Przez pierwsze kilka lat ukazywały się sporadycznie, raz na kilka miesięcy. Artur wtedy nie zdawał sobie, że widzi czyjąś śmierć. Zbywał wizje jako skutek zmęczenia i odreagowywania na dokuczanie mu w szkole. Gdy pewnego dnia, wracając do domu, w jego głowie znów zawitał obraz. Przedstawiał młodego chłopaka, stojącego przed nim w kolejce po ciastka. Artur zobaczył go, jak przechodzi obok remontowanego właśnie budynku i uderza go w głowę spadająca z dachu cegła. Wychodząc po kilku minutach ujrzał grupę osób zgromadzonych wokół rusztowania. Wtedy, po raz pierwszy zobaczył skutek swojej wizji: ciało młodego chłopaka i leżąca obok cegłę. 

 Przez bardzo długi czas uważał, że to jego obrazy są źródłem nieszczęść, które przytrafiają się spotkanym ludziom. Nie wychodził z domu przez wiele tygodni. Chciał ograniczyć swoje wizie do minimum, bo jak uważał, kiedy nikogo nie spotka, nie będzie ich miał. Niestety, wystarczyło zobaczyć kogoś w telewizji bądź z okna, by uruchomić tragiczny obraz. Jednakże po kilku latach stwierdził, że to nie on sam jest przyczyną nieszczęść, tylko je przewiduje.  Napotkaną tego dnia kobieta najprawdopodobniej czekał niechybny koniec pod kołami samochodu. Artur mimo, że wiedział iż to nie on jest powodem jej tragedii, czuł się odpowiedzialny za jej los. Jeszcze nigdy przedtem nie planował zapobiec spełnieniu wizji. Nie wiedział nawet czy to w ogóle jest możliwe ani w jaki sposób to zrobić. W sumie to miał teraz zupełną pustkę w głowie. Nie znał imienia kobiety, adresu, nie był nawet pewien czy ją pozna. Sytuacja wyglądała na z góry skazaną na porażkę. Jedyne co mógł zrobić to wsiąść do tego samego autobusu, co ona. 

 

 ***

 

 Szczęśliwie do końca trasy autobusu pozostały tylko dwa przystanki. Ograniczało to pole poszukiwań, ale wciąż stanowiło niezliczoną ilość miejsc, do których mogła się wybrać nieznajoma. Artur postanowił wysiąść na ostatnim. Przystanek mieścił się pośród dużego osiedla domków jednorodzinnych i sądząc po wyglądzie budynków, dość luksusowego. Wszędzie ogrodzenia, kamery i równo przystrzyżone trawniki. Gdzie nie gdzie widać było przez okna krzątających się ludzi, choć w większości światła były zgaszone. Gdyby nie latarnie okolica wyglądałaby na wymarłą. Na ulicach żywego ducha i Artur tracił powoli nadzieję, że mu się uda. W domu miał być na dwudziestą. Robiło się już ciemno a żaden pomysł co robić dalej nie przychodził do głowy. Zwątpił jeszcze bardziej, gdy uświadomił sobie, że nie wie zupełnie co w ogóle miałby powiedzieć, gdyby spotkał kobietę. „Cześć … słuchaj … widziałem jak umierasz …eee….i…”. No kto mu uwierzy, kto o zdrowych zmysłach nie weźmie go za szaleńca i jeszcze weźmie, że on sam czycha na jej życie. 

 Mężczyzna zrezygnowany usiadł na ławce obok dużego kasztanowca. Wyjął z torby batona, którego kupił jeszcze przed wyjściem z pracy w nadziei, że przeje głód zanim wróci do domu na kolację. Siedział tak i jadł powoli przez następne kilka minut. Nie potrafił się zmusić do ruszenia w drogę powrotną. Czuł wewnętrzny przymus siedzenia na tej ławce i czekania. Siedziałby tak pewnie jeszcze przez pewien czas, gdyby nie zwrócił jego uwagi nadjeżdżający samochód. Zaparkował on dwa domki dalej. Czarne BMW. Artur od razu skojarzył sobie auto z tym ze swojej wizji. Też czarnym, jak pamiętał. Wstał i podszedł trochę bliżej, ale nie na tyle blisko by nie być zauważonym przez wychodzącego mężczyznę w eleganckim garniturze. 

 Elegant podszedł do tylnych drzwi pasażera i zwrócił głowę w kierunku wpatrzonego Artura. Ten zamarł natychmiast. Chciał odwrócić się na pięcie i czym prędzej, nie oglądając się za siebie, wrócić na przystanek autobusowy. Zamiast tego stał jak wryty i parzył się na obcego mężczyznę w garniturze. Tysiące myśli przelatywało mu przez głowę. Był pewien, że patrzy na sprawcę wypadku, w którym ma zginąć spotkana kilka godzin wcześniej kobieta. 

 – Arturze, długo mam czekać? – odezwał się spokojnym tonem elegant. Nie dzieliła ich duża odległość, ale Artur miał nadzieję, że jednak się przesłyszał. – Słuchaj, nie mamy zbyt wiele czasu, więc pośpiesz się. – rzekł ponownie tym razem trochę głośniej. 

 Stojący dalej w tym samym miejscu, Artur, ciągle miał nadzieję, że napotkany mężczyzna pomylił go jakimś trafem z kimś innym. W końcu skąd do licha ciężkiego miałby znać jego imię? Widział go po raz pierwszy w życiu. 

 – Przepraszam, ale jeśli pan mówi do mnie, to proszę wiedzieć, że nie zamierzam nigdzie z paniem jechać. Nie znam pana i zresztą już wracam do domu. – odważył się odpowiedzieć nieznajomemu Artur. Już miał ruszać, gdy kolejne słowa eleganta ponownie wmurowały go w ziemię. 

 – Nie ja potrąciłem tę kobietę, ani jej nie potrącę. Jeśli faktycznie chcesz jej pomóc, to wsiądziesz ze mną do auta. Inaczej czeka cię taki sam los jak ją. 

 Słowa podziałały jak zimny prysznic rano. Zbyt wiele pytań i niejasności było w tym całym zdarzeniu, by można było uznać je za przypadek. Facet wiedział dużo, nawet bardzo dużo, a Artur nie mógł pozostać temu obojętny.

 -Wsiadasz? -elegant wskazał miejsce otwierając szerzej drzwi czarnego BMW. 

 

c.d.n.

Koniec

Komentarze

Autorze, skoro to nie jest skończone opowiadanie, bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na FRAGMENT.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Trudno ocenić pomysł, skoro pojawił się tylko sam początek – wydaje się nieco oklepany, a co za tym idzie – bardzo trudny do interesującego rozwinięcia… Poza tym liczne błędy każdego chyba rodzaju (dobra, ewidentnych ortografów nie zauważyłem) nie ułatwiają lektury.

nie da rady

Dziękuje za twój komentarz. Jednak pisząc o błędach miło byłoby takowe wskazać. 

Np.:

 Deszcz zaskoczył tego dania chyba każdego. – literówka

Zapowiadane bezchmurne niebo przerodziło się w nielicha ulewę i nikt nie uchronił się przed opadem. – plus literówka

Artur nawet nie łudził się na schronienie. – nieprawidłowa konstrukcja

 

To był pierwszy akapit.

Bardziej widoczne błędy z dalszych:

 

Gdy pewnego dnia, wracając do domu, w jego głowie znów zawitał obraz. – nieprawidłowa konstrukcja

Podczas gdy, Artur próbował pomóc spotkanej kobiecie – niepotrzebny przecinek

Nie zrobił tego celowo i gdyby wiedział do czego to doprowadzi z pewnością wolałby tego uniknąć. – to… tego – powtórzenie.

ciężko było wytłumaczyć – mowa bardzo potoczna, raczej: trudno wytłumaczyć

Podczas robienia zakupów, rozmowy, czym jak w tym przypadku, zwykłego potrącenia przechodnia. – literówka.

i leżąca obok cegłę. – literówka.

Chciał ograniczyć swoje wizie do minimum – literówka.

Napotkaną tego dnia kobieta najprawdopodobniej – konstrukcja.

 

Poza tym występuje sporo błędów i niezręczności w konstrukcji zdań i kompozycji akapitów, szczególnie uciążliwe jest częste zmienianie podmiotu, co bardzo utrudnia śledzenie wątku.

Druga część jest pod względem ilości podobnych utrudnień lektury podobna.

nie da rady

Cześć.

Błędów interpunkcyjnych jest dużo. Ty zacznij od poprawek. Przeczytaj 2-3 teksty o przecinkach przed imiesłowami kończącymi się na “-ąc”. I mniej więcej połowa błędów zniknie.

Widać też pewną niedbałość. To krótki tekst (lubię takie), a mimo to masz:

“ -Wsiadasz? -elegant“

“c.d.n.“

“rozmowy, czym jak w tym“

Przestałem nazywać to błędami, gdyż dla mnie jest to niedbałość, niefrasobliwość, a czasami lenistwo. Bardzo trudno jest mi uwierzyć, że jeżeli ktoś przegląda co najmniej dwa razy własny tekst w poszukiwaniu błędów, to nie znajdzie takich “kwiatków”.

 

Fabuła wydaje się połączeniem “Zaklinaczki duchów” i “Wanted”. W zasadzie zawiera dokładnie to samo. Rzeczywiście nie grzeszy przez to oryginalnością. A może nawet grzeszy plagiatem?

Postać głównego bohatera nie jest wiarygodna. Zachowuje się niestety jako nastolatek mający sporą wiedzę o swoim darze. Znów odniosę się do anime: zachowuje się jak przeciętny męski bohater co drugiego anime. Może co trzeciego.

W Twoim tekście “mężczyzna” tak czy inaczej odmieniony występuje aż 8 razy. To nie sprawia, że postać jest bardziej tajemnicza, bo anonimowa. To sprawia, że czytelnika wkurzają powtórzenia, zaś “mężczyzna” po czasie staje się tą samą osobą (choćby i było ich wielu), bo czytelnik się w końcu w nich gubi i scala go: mężczyzna = któryś z anonimów.

 

To prawda, że w deszczowy dzień może się zdarzyć kobieta z wątłą torbą jabłek i że te się rozsypią wskutek zdarzenia chodnikowego. Ale jak bardzo wyeksploatowany jest to motyw, a jak często się zdarza? Pomogę Ci w tych ustaleniach: mam ponad 30 lat i nigdy nie zdarzyło mi się w podobnych okolicznościach rozsypać czyjeś jabłka. Ani gruszki, śliwki czy pomarańcze.

 

Taka fabuła “kręciła mnie” w wieku dwudziestu kilku lat, kiedy nie znałem jeszcze obecnych filmów czy seriali. Ale dziś jawi się jako kopia dwóch lub więcej fabuł i w postaci kompilacji podana małoletniemu czytelnikowi. Po prostu za bardzo romantyczna (ten wyraz ma szersze znaczenie) i za mało wiarygodna (i nie myślę tu o akcentach fantastycznych).

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Przeczytałem, ale niewiele mam do powiedzenia ponad to, co powiedziane powyżej. Trudno też wskazywać błędy – tekst po prostu nie “płynie” i gdyby to ode mnie zależało przerobiłbym większość zdań. Próbowałeś czytać ten fragment na głos? To słychać.

Nie wiem, czy mogę jakoś pomóc, ale weźmy losowo wybrany fragment:

Przez bardzo długi czas uważał, że to jego obrazy są źródłem nieszczęść, które przytrafiają się spotkanym ludziom. Nie wychodził z domu przez wiele tygodni. Chciał ograniczyć swoje wizie do minimum, bo jak uważał, kiedy nikogo nie spotka, nie będzie ich miał.

“Przez bardzo długi czas” brzmi kiepsko. I da się w ogóle usunąć. Po co informacja, jak długo? Uważał i tyle. A jeszcze lepiej brzmi (w tym kontekście) “był przekonany”, choć trzeba wtedy uważać, bo od razu masz potencjalne powtórzenie z był.

“Jego obrazy” – też brzmi nie tak. Słowo obrazy bywa w zasadzie używane w takim kontekście, ale “jego obrazy” może oznaczać wiele innych rzeczy, zmuszasz czytelnika do interpretacji, a nadmiar takich sytuacji męczy. Tu bardziej narzucają się wizje, omamy etc., coś jednoznacznego.

Chciał ograniczyć swoje wizie do minimum, bo jak uważał, kiedy nikogo nie spotka, nie będzie ich miałkarkołomnie, ale tu nawet chyba udało się z interpunkcją (uwzględniając zasadę redukcji po bo), ale tyle zdań podrzędnych rzadko wygląda dobrze. Jak spokojnie jest do wywalenia. Zamiast kiedy powinno być jeśli (lub równoważne). Ponadto zdanie zawiera redundancję informacji – wiemy, że nie chciał wychodzić z domu (i to jest sens zdania), jako uzasadnienie wystarczy albo “aby nikogo nie spotkać”, albo “by ograniczyć wizje do minimum”. Swoje jest do wywalenia, bo wiemy, że chodzi o wizje owego enigmatycznego mężczyzny.

No starczy, nie chcę się wymądrzać, bo żadna ze mnie wyrocznia. Mam nadzieję, że choć trochę pomogłem.

Nieźle skonstruowane jest wprowadzenie – trochę akcji, która staje się pretekstem do wprowadzenia problemu głównego bohatera. Potem znowu robisz zbliżenie na wątek kobiety, która ma umrzeć. Byłam ciekawa, co dalej, mimo że tak naprawdę od samego początku postać Artura sprawia wrażenie okrutnie jednowymiarowej…

Niestety w tym momencie działania Artura stają się chaotyczne i mało wiarygodne, co trochę zniechęca do dalszej lektury.

Niemniej jednak wolałabym oceniać skończone opowiadanie.

Poza tym zgadzam się z innymi, że błędy utrudniały czytanie. Jeśli sam ich nie widzisz po powtórnej lekturze, warto dać znajomemu do przejrzenia albo wydrukować (badania z użyciem eye trackera dowodzą, że więcej uwagi poświęcamy tekstowi drukowanemu).

Dziękuje serdecznie za wszystkie uwagi. Wszystkie  błędy oczywiście poprawię. To naprawdę cenne spostrzeżenia, które  sprawią, że kolejne teksty będą już lepsze. 

Przeczytałam, choć nie było łatwo, albowiem masa błędów bardzo utrudnia lekturę.

Jakiś pomysł jest, ale nie mogę powiedzieć, że zaciekawił mnie na tyle, bym niecierpliwie czekała na dalszy ciąg.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tematyka wałkowana już wiele razy, choć oczywiście da się z niej coś ciekawego wycisnąć. W tak krótkim fragmencie nie da się ocenić, czy podołasz, bo to ledwo wprowadzenie. Językowo – mogłoby być lepiej.

Nowa Fantastyka