- Opowiadanie: kiki255 - Kiki

Kiki

Kim jest Kiki? Światłem czy mrokiem? Dobrem czy złem? Początkiem czy końcem? Błogosławieństwem czy przekleństwem? Czy ktokolwiek może ją poznać? Nawet ja tego nie wiem.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Kiki

Widzieć więcej. Dar czy przekleństwo? Kiki słyszała, że dar. W pracy szpiega to przecież bardzo przydatna umiejętność. Ale gdy wieczorem na mieście widziała niedostrzegalne dla innych cienie, nie była do końca pewna. Czym były? Złudzeniem optycznym, duchami, wytworami jej od dzieciństwa nadaktywnej wyobraźni? Do tej pory nie udało jej się tego zbadać. Słyszeć więcej. Fakt, nieraz uratowało jej to życie. Słyszała nadchodzącą burzę piaskową, szepty za ścianą i cichutkie tykanie bomby dwa piętra niżej. Bała się jednak, że pewnego dnia usłyszy własną śmierć, jej niesłyszalny dla innych oddech. Czuć mniej. Coś za coś, nie można mieć wszystkiego. Jej spokój w sytuacjach dramatycznych często wzbudzał niepokój innych. Jak można nie płakać, nie krzyczeć, nic nie mówić? Kiki nie potrafiła odpowiedzieć na te pytania. Tak było i już. Najlepiej czuła się, kiedy patrzyła na świetlistą panoramę wielkiego miasta, wtedy była absolutnie pewna, że jej życie nie jest tylko snem wariata. Światło dawało jej spokój.

 

Kiedy Anka opowiadała później innym o Kiki, mówiła o jej oczach.

– W tych jej niesamowicie niebieskich oczach widać było jakąś pradawną mądrość – mówiła, odsuwając z twarzy rude włosy. Anka nie rzucała słów na wiatr, a Kiki znała prawie od dziecka.

– A skąd się wzięło jej przezwisko? – zapytał ktoś, a cała sala umilkła, gdyż każdy chciał poznać odpowiedź. Anka zaśmiała się cicho, pogrążona we wspomnieniach.

Artista? Bo miała talent. Niezwykły talent. Niemalże magiczny. Z niczego tworzyła cuda. Ona… była wyjątkowa.

Głos Anki się załamał, a ona sama otarła dyskretnie łzę, która spływała jej po policzku. Zebrani spojrzeli po sobie niepewnie. Twarda jak skała Anka płacze? To jakaś bzdura, paradoks, oksymoron.

– A dlaczego jej już nie ma? – spytała młoda dziewczyna siedząca w rogu. Anka zerknęła na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

– Była zbyt dobra na ten świat. Zbyt wrażliwa. Za bardzo kochała piękno, żeby patrzeć na to, co się tu dzieje. Bolały ją kłamstwa, nienawiść, niesprawiedliwość. Najpierw bardzo chciała zmienić ten świat, pokazać, że wszystko jeszcze da się naprawić. Przecież nie tak powinno to wszystko wyglądać. Ale nadszedł taki rok… kiedy zrozumiała, że taka jest ludzka natura. Świata nie da się już naprawić. Zmierzamy ku zagładzie. Nie chciała być tego częścią.

– Zabiła się? – dopytywała się beznamiętnie dziewczyna. Anka zacisnęła pięść, jakby chciała ją uderzyć. Oburzała ją sama myśl o tym.

– Nie. Myślę, że szuka powodu, żeby uwierzyć w człowieka.

– Gdzieś jest taki powód?

– Tam, gdzie człowiek nie jest przekonany, że jest królem świata i że ma prawo wszystko niszczyć, bo wszystko jest jego własnością.

– I dzięki temu świat przetrwa?

Anka spojrzała na natrętną dziewczynę zmęczonym wzrokiem.

– Nie, skarbie. Świat jest zgubiony, skazany na totalną masakrę. Ale to jest oczywiste dla każdej istoty myślącej. Myślę, że dobrze jest wiedzieć, że mimo całego ogromu zła istnieje chociaż odrobina dobra.

– To nic nie zmienia – prychnęła dziewczyna. Cała sala spojrzała na nią z niepokojem. Anka, którą znali, rozpętałaby piekło za takie komentarze.

– Masz rację – zgodziła się Anka, a zebrani odetchnęli z ulgą. – Tyle, że życie jest grą. Z naszej perspektywy nie liczy się, co się wydarzy po naszej śmierci. Będzie nam to obojętne. Śmierć jest końcem naszej historii. Ludzkość przegra swoją wielką grę i to jest jasne, ale każdy z nas może wygrać swoją prywatną. Ja wolę umrzeć zwycięzcą.

– Bo widziałaś dobro?

– Bo zobaczyłam dobro w innych i sama stałam się dobrem.

Dziewczyna wyciągnęła broń i wycelowała w Ankę. Wokół rozległy się stłumione okrzyki. Anka milczała.

– A jeśli cię teraz zabiję?

– Ja będę zwycięzcą, a ty będziesz o krok dalej od wygranej. Skarbie, ja mam gdzieś to, ile czasu na tym smutnym świecie mi zostało. Strzelaj śmiało, jeśli cię to uszczęśliwi.

Dziewczyna wpatrywała się w Ankę przez dłuższą chwilę, po czym opuściła broń i schowała ją do kieszeni kurtki.

– Kiki była psychopatką – warknęła, zbierając się do wyjścia. – Jej mózg nie był normalny.

– Jeśli normalność jest dla ciebie złem – mruknęła obojętnie Anka. Dziewczyna potrząsnęła głową.

– Widziała za dużo.

– Widziała wszystko to, co istnieje.

– Za to ty widzisz to, co chcesz widzieć. Widzisz Kiki taką, jaką chcesz ją zobaczyć. Nazywasz ją wrażliwą, a była zimna jak skała. Nie zrobisz z niej bohaterki, chociaż bardzo chcesz. Była w niej ciemność.

Anka spojrzała dziewczynie w oczy, po czym podeszła do drzwi.

– Ciemność jest nieodłączną częścią życia – powiedziała cicho, po czym wyszła z pomieszczenia. Zniknęła. Było tak, jakby nigdy nie istniała.

Koniec

Komentarze

Muszę zwrócić uwagę na powtórzenia zaimków – ile razy słowo “jej” powtarza się w pierwszym akapicie? Warto by również wzbogacić tekst o jakieś zamienne określenie Anki.

Tekst zostawił mnie z refleksją, czy Kiki i Anka to ta sama osoba. Podejrzewam, że to pytanie nie będzie mi towarzyszyło cały wieczór : >. Jak na króciutki tekst, poruszasz sporo poważnych tematów, niebezpiecznie ocierając się o patos.

Jeżeli chodzi o warsztat, to nie jest źle – na początek zapanuj nad zwariowanymi zaimkami, to będzie jeszcze lepiej. Chętnie sięgnę po twój kolejny tekst. Tylko niech będzie w nim trochę więcej historii, a mniej górnolotnych dialogów pomiędzy postaciami, które nie zdążyły mnie zaciekawić.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Pierwszy akapit nawet mi się spodobał. Dalszej części nie zrozumiałem. A przedmowa do opowiadania mnie bawi, bo wciąż nie wiem, kim jest Kiki i wciąż to imię kojarzy mi się ze świerszczem Krikim z “Mulan” :D

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

Zabrakło mi tu zdarzeń, historii, czegoś, co wydarzyło się postaciom, ich działań. Jest Anka i nie ma Kiki. Sporo gadania i moralizatorstwa.

Ale zgadzam się, że napisane całkiem przyzwoicie. :-)

Babska logika rządzi!

Ładne!

Pierwszy akapit rozbiłbym na 3 części (Widzieć… Słyszeć… Czuć…) – byłoby czytelniej. Spróbuj faktycznie ograniczyć zaimki – zobacz, że likwidacja wszystkich “jej” z pierwszego akapitu właściwie nie zmienia sensu wypowiedzi. Uważaj na powtórzenia (usłyszy… niesłyszalny), zbitki o podobnym brzmieniu (niesamowicie niebieskich) i niepotrzebne “się” (dopytywała się beznamiętnie dziewczyna)

I pisz więcej!

W tym tekście nic się nie wydarzyło. 

Ot, taka sobie pogadanka wygłoszona przez nie wiadomo kogo, o nie wiadomo kim. Niestety, opowiadanko nie przypadło mi do gustu.

Nie dostrzegłam fantastyki. :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć.

Pod względem ortograficznym i interpunkcyjnym bardzo dobrze. Powtórzenia. Dużo.

Fabularnie: patos, stereotypy i trochę absurdu.

Gdy wymyślę sygnaturkę, to się tu pojawi.

Tekst wydmuszka. O niczym, lub trafniej powiedzieć nie wiadomo o czym, bo jakąś myśl chciałaś przekazać, ale nie wiadomo jaką. Rozeszło się to po bohaterce, która znów, wie więcej, ale zamiast podzielić się tą wiedzą z czytelnikiem, tak aby miał on coś z lektury, jedynie łechce tym faktem miłość własną. W takim wypadku moja sympatia czytelnika jest przy zadającej pytania dziewczynie, która przynajmniej próbuje podważyć status quo, dzięki czemu coś w tekście mogłoby się wydarzyć, ale nie dajesz jej szansy. Zamiast tego budujesz pusty patos bohaterki, której i tak już nie lubię. Szkoda.

Kim jest Kiki? Kim jest Anna? O co chodzi? To fragment czy całość?

Rzeczywiście ładnie poprowadzony dialog (to prawda, że dość patetyczny), poruszone ciekawe tematy, ale według mnie jest chyba za mało wskazówek na temat tego, co się właściwie zdarzyło, więc trudno mi to ocenić jako skończone opowiadanie.

Tak trochę o niczym.

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka