- Opowiadanie: HollyHell91 - Uppvaki – czym są i dlaczego spotting jest niebezpieczny

Uppvaki – czym są i dlaczego spotting jest niebezpieczny

Pisane na konkurs na innym portalu, ale limit znaków przekroczyłam już w momencie, gdy dopiero zaczynałam się rozkręcać ;p więc ląduje tutaj.

To moje pierwsze w pełni fantastyczne opowiadanie (wcześniej publikowałam głównie szorty z elementami fantastyki). Po raz pierwszy całkowicie dałam upust swojej fantazji, co wymaga jednak odwagi, jak się okazuje. Miłego czytania!

P.S. Serdecznie dziękuję za drobiazgową betę Ambush i Młodemu Pisarzowi. Jesteście najlepsi!

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

Użytkownicy, Użytkownicy II

Oceny

Uppvaki – czym są i dlaczego spotting jest niebezpieczny

Ygg kochała zachody słońca. Niepomna ostrzeżeń rodziców codziennie wybiegała na krawędź wyspy. “Kiedyś spadniesz na dół i pożrą cię uppvaki!” – straszyła ją matka. Dziewczynka, choć nie wiedziała dokładnie, czym są te stwory, straszliwie się ich bała, więc ostrożniej podchodziła do granicy miasta. 

Jednak po kilku dniach strach mijał, a wtedy Ygg ponownie przybiegała na brzeg i wpatrywała się w czerwony okrąg. Nie trzeba iść do samej granicy, by podziwiać zachodzące słońce. Wystarczy stać bliżej środka i nic złego się nie stanie. Bo cóż może jej zagrażać w lewitującym mieście? 

 

 

 

 Według opowieści dziadka nie zawsze tak było. Kiedyś cała ludzkość zamieszkiwała Ziemię i nie było na niej uppvaków. Nie istniała unosząca się na niebie wyspa otoczona gęstymi chmurami. Gdy pojawiły się owe stwory, rozpaczliwie szukano ratunku. Mawiano, że uppvaki żywią się wyłącznie ludzkim mięsem. Niestety nawet wysokie mury nie zapewniały ochrony mieszkańcom. Potwory były nadzwyczaj sprytne i silne. Ostatecznie z całego świata przetrwało jedynie Loftin. W obliczu groźby wyginięcia ludzkości kapłani wpadli na zaskakująco prosty i skuteczny sposób rozwiązania problemu – wystarczyło oderwać Loftin od ziemi i je unieść. 

Udało się i dzięki poświęceniu czarodziejów (niektórzy stracili nie tylko całą manę, ale też życie) miasto lewitowało beztrosko na niebie, osadzone na twardej i solidnej skale. Co prawda kapłani stracili moc, ale mieszkańcy się tym nie przejmowali – przecież już nic im nie zagrażało. 

Ygg fascynowały te opowieści i ciągle wypytywała starca. 

– A ktoś spadł kiedyś z krawędzi? – zapytała. 

– Ty spadniesz, jak nie przestaniesz zadawać pytań – odpowiedział zmęczony. 

– A gdyby wybudować mury, żeby nikt nie spadł? 

– A z czego najlepiej jest budować mur? 

– Noo, z kamienia! 

– A ile jest tego kamienia na wyspie? 

– Yyy… 

– Nie ma wcale! Wszelki kamień został na dole. Niestety, przed wyniesieniem wyspy nikt nie pomyślał o tym, żeby załadować budulec. Trzeba było działać szybko. A czarodzieje nie mogą zbudować muru za pomocą magii, bo jej pozostałość utrzymuje nas w górze. Dlatego masz słuchać matki, a nie pyskować i biegać na sam brzeg! 

Ygg miała już dosyć tych nieustannych reprymend. Nigdy nie widziała ani nie słyszała żadnego potwora, jej rodzice i koledzy też nie. Dziadek twierdził, że to przez chmury dookoła wyspy. Tylko najbardziej doświadczeni badacze mogli obserwować Starą Ziemię za pomocą specjalnych urządzeń. Jednak nikt nigdy nie twierdził, że widział potwora. Trochę to drażniło Ygg, bo chociaż się ich bała, strasznie chciała jakiegoś zobaczyć. Bo w końcu istniały – czy nie?

 

 

 

Dziewczynka poczuła, że coś lekkiego musnęło jej plecy. Obejrzała się i spostrzegła malutką, zmiętą karteczkę. Schyliła się po nią szybko, by nauczyciel nie zauważył, że nie uważa na lekcji. 

Rozejrzała się po klasie. Drasil mrugnął do niej porozumiewawczo. 

Rozwinęła kulkę papieru. Koślawe pismo pytało: “Dzisiaj też idziemy na spotting?” 

Odpisała natychmiast. Chłopak odczytał napisane wielkimi literami “OCZYWIŚCIE”, po czym coś dopisał i ponownie rzucił kulkę w stronę Ygg. Niestety, trafił w Annikę, jej sąsiadkę.

Gdy Ygg poprosiła ją cicho o zwrot liściku, usłyszała gromiący głos nauczyciela: 

– Panno Ygg, skoro nie uważa pani na lekcji, to rozumiem, że dzisiaj pani chce wytłumaczyć, czym są uppvaki… 

Dziewczynka zamarła. Annika rozwinęła papier. Uśmiechnęła się. 

– Profesorze, myślę, że Ygg zna je bardzo dobrze. Koleżanka regularnie chodzi na spotting, więc z pewnością wie o uppvakach najwięcej z nas wszystkich. 

Cała klasa odwróciła się w stronę Ygg. Profesor zaniemówił. 

– Jeszcze nigdy wcześniej nie spotkałem się z tak porażającą głupotą – powiedział po chwili. – Panno Ygg, czy po tylu lekcjach historii panna nadal nie wie, czym grozi wyprawa na spotting? 

Ygg milczała. Chciała odpowiedzieć, że zawsze podczas wyprawy jest niezwykle ostrożna, ale czuła, że profesor by jej nie uwierzył. 

– Powiadomię twoich rodziców. A teraz skup się na zajęciach. Twoim zadaniem domowym jest napisanie pracy o uppvakach – wszystko, co o nich wiesz – i dlaczego spotting jest niebezpieczny. Na jutro. 

Dziewczynka westchnęła głośno. Nauczyciel skarcił ją wzrokiem. 

– Tak jest, panie profesorze. – Kiwnęła głową, a ten wrócił do prowadzenia lekcji. 

Obróciła się w stronę Drasila, ale zamiast jego spojrzenia napotkała szyderczy uśmiech Anniki. 

“Głupia krowa” – pomyślała Ygg i odwróciła się w stronę tablicy. 

 

 

 

Uppvaki – czym są i dlaczego spotting jest niebezpieczny 

 

Informacje dotyczące uppvaków są sprzeczne. Wynika to z faktu, że niemal każdy, kto miał okazję zobaczyć te stworzenia, stawał się ich ofiarą. Wszystkie zapisy pochodzą od osób, które obserwowały z dalekiej odległości tragiczne w skutkach starcia lub z relacji umierających. 

Według książki “Uppvaki i inne stworzenia antropomorficzne: geneza” autorstwa Josefa van Lippiniego, uppvaki przypominają ogromnych ludzi, stąd też nadano im miano olbrzymów. Podobno przeciętny uppvak może mieć wysokość dwóch starych dębów. 

 

Możliwe, że uppvaki dzielą się na różne gatunki, ponieważ widywano takie, które bardziej przypominały zwierzęta niż ludzi. Zanotowane dotychczas hybrydy to: jaszczuro-ludzie, rybie pajęczaki oraz skrzyżowanie krocionogów z ośmiornicami. 

 

Według “Historii i pochodzenia uppvaków” autorstwa Kristofa Zopy’ego uppvaki są potworami w dosłownym tego słowa znaczeniu. Przypominają ludzi zmutowanych do tego stopnia, że trudno stwierdzić, w którym miejscu owe osobniki posiadają otwory gębowe, a w którym oczy. Bardzo jest prawdopodobne, że mają nad wyraz rozwinięty zmysł węchu, co pozwala im zlokalizować ludzi z odległości nawet pięciuset metrów. 

Pochodzenie uppvaków jest niejasne. Pierwszego osobnika zauważono podczas prac budowlanych w roku 3521, tuż przy placu Kadarfa, który niestety nie należy już do Loftin. Zginęło wtedy około piętnastu osób. 

Naukowcy są jednak zgodni co do jednego: uppvaki żywią się głównie ludzkim mięsem. Niewykluczone, że pożerają również zwierzęta.

 

Ponieważ spotting polega na przekroczeniu granic miasta Loftin i próbie obserwacji uppvaków, jest uznawany za zbyt niebezpieczne zajęcie dla zwykłych obywateli. Uprawianie go jest dozwolone tylko dla osób posiadających odpowiedni sprzęt i kwalifikacje. 

 

W tym miejscu Ygg przerwała pisanie. Ziewnęła głośno i odłożyła długopis. Tyle powinno profesorkowi wystarczyć. 

 

 

 

Nie spała zbyt dobrze. Ciągle czuła złość z powodu reprymendy, jaką otrzymała od rodziców. Tym razem cierpliwość im się wyczerpała i zakazali córce nawet wyjścia z pokoju. 

Szamotała się w łóżku, aż w końcu zerwała się i zaczęła szybkimi krokami przemierzać pokój. Stanęła przy oknie. Jej uwagę przykuł już dobrze znany, a jednak niedoceniany widok. 

Ogromna wieża Kristal wyznaczała centrum miasta Loftin. Kristal była najwyższym i najpiękniejszym budynkiem w mieście – podobno miała wysokość czterech dębów i mieniła się milionami drobnych diamentów, których niegdyś na wyspie był dostatek. Wokół niej rosły ogromne jesiony o pięknych, soczyście zielonych liściach. Nieopodal znajdowały się dwie piękne pagody, wykute częściowo również w diamencie, a częściowo w onyksie. Urzekały głęboką czernią i odbijały blask olbrzymich latarń, gęsto ustawionych w tej okolicy. Świątynie i latarnie otaczały bujne krzewy o różnokolorowych kwiatach. Niemal wszystko, co widziała, tętniło kolorem i blaskiem.

Z rozmyślań wyrwał ją szmer dochodzący zza okna. Zastygła przerażona. 

– Ygg, to ja. – Usłyszała znajomy głos. 

– Niech cię uppvak pochłonie, Drasil! – ofuknęła przyjaciela najciszej, jak umiała. – Jakim cudem łazisz po ścianach? I co tu robisz o tej porze? 

– Nauczę cię, jak chcesz. Przydatna umiejętność. 

– Co ty tutaj robisz? 

– Ratuję cię. Chodź, póki wszyscy śpią. 

– Zwariowałeś?! 

– Dopiero niedawno zaszło słońce, a twoi rodzice mają mocny sen. Zanim się obudzą, ty będziesz już z powrotem. A kto wie, ile twoja kara potrwa i kiedy będziesz mogła wyjść? 

– Może jutro im przejdzie? 

– Nawet jeśli, to jutro nie będę już miał tego. 

W tym momencie Drasil wyciągnął z plecaka latarkę. 

– Mój tata używa tej latarki w pracy, do obserwacji Starej Ziemi. To urządzenie oświetla wszystko, nawet w nocy, potrafi się też przebić przez chmury. Jutro ojciec wraca z delegacji, więc jak zauważy brak vasaljos, to chyba zwariuje. I od razu będzie wiedział, czyja to robota. 

– Vasaljos

– No, tej latarki. 

Ygg wahała się dłuższą chwilę. Drasil poczuł irytację: 

– Takiej szansy już nigdy nie będzie. Idziesz ze mną czy nie? Bo zaraz ręce mi odpadną! 

– Dobra, dobra, już cicho bądź… Na kapłanów Loftin… to chory pomysł… 

– Idziesz? 

– Idę! 

 

 

 

Pora na nielegalną wyprawę była odpowiednia, bo wszystkie dzieci spały, większość dorosłych zaś oddawała się alkoholowym uciechom w pobliskich knajpach. Trzeba było jedynie uważać na kapłanów, pilnujących Świętego Ognia Byłej Many na szczycie wieży Kristal. Prawdopodobieństwo, że magowie dostrzegą dzieci, na szczęście było niewielkie: wierzono bowiem, że jeśli kula Ognia wypadnie z wieży, Loftin zleci na Ziemię.

Wreszcie dwójka przyjaciół dotarła do punktu obserwacyjnego. Zdziwiła ich nieobecność strażnika, którego zawsze musieli zbywać przeróżnymi sposobami. To był znak! Trzeba korzystać z okazji! 

Drasil wyjął z plecaka grubą linę oplecioną złotem. Ygg nigdy wcześniej jej nie widziała. 

– Co to jest? 

– Dziś wyjątkowa noc. Z tym sprzętem mamy okazję w końcu zaobserwować te fascynujące stwory. 

– Nie odpowiedziałeś mi na pytanie. 

– Jedno z nas będzie przywiązane do liny. Mam nawet poduszki, żeby się za bardzo nie wpijała w ciało. To sznur robiony z diamentu i złota, nie ma szans się urwać. Musimy go tylko dobrze zaczepić. 

– Czekaj, czy ja dobrze rozumiem? Chcesz zwisać z tej liny? 

– Nie, ty będziesz zwisać z tej liny. 

Dziewczynka zamarła. Milczała, aż chłopak się zniecierpliwił: 

– No, co? 

– Zwariowałeś? Chcesz mnie zabić? 

– Teraz ja zapytam: zwariowałaś? To lina używana przez mojego ojca w pracy, od dwudziestu lat. A nadal żyje, prawda? Jeśli chcesz, to ja mogę zawiesić się na tej linie. Zaproponowałem to tobie, bo wiem, jak fascynują cię uppvaki i jak bardzo chciałabyś je zobaczyć. Całe życie o nich gadasz i chciałabyś napisać o nich książkę. Lepszej okazji do ich poznania nie będzie. Wiem, że jest mała szansa, by je zobaczyć akurat dzisiaj, ale… jeśli nie spróbujesz, będziesz żałować do końca życia. 

Ygg zawahała się. Myśl o zwisaniu na linie tuż nad Starą Ziemią, tak obcą i prawdopodobnie pełną dziwnych stworów, przerażała ją do tego stopnia, że aż poczuła mdłości. Z drugiej strony wiedziała, że Drasil ma rację. Jeśli nie spróbuje, będzie każdej nocy zastanawiać się, “co by było, gdyby…”. Nigdy nie wybaczyłaby sobie przegapienia takiej szansy. 

Kiwnęła tylko głową, bo język i usta zesztywniały z przerażenia. Drasil skwapliwie oplatał ją liną, przykładał poduszki i instruował, jak posługiwać się vasaljos. Dziewczynka nadal tylko przytakiwała, nie wierząc, że zaraz zrobi najbardziej niebezpieczną rzecz w swoim życiu.  

Chłopak przywiązał koniec liny do słupa granicznego. Kontrolował jej zsuwanie i dokładał starań, by Ygg nie chybotała się zbyt mocno. 

Z każdym centymetrem oddalając się od Loftin dziewczynka miała ochotę zawołać, by przerwać operację. Strach przybierał na sile. Chmury otaczały ją zewsząd tak gęsto, że nie widziała nawet swojej ręki. 

W pewnym momencie zwymiotowała – adrenalina i przerażenie zrobiły swoje. Przez dłuższy moment chciała zrezygnować. Czuła się słaba, przerażona i nieporadna.

Gdy doszła do siebie, chciała zawołać, by Drasil wciągnął ją na górę. Jednak w tym samym momencie chmury się rozstąpiły i ujrzała przepiękną scenerię. 

Pod Ygg ścielił się ogromny las, kołysany ciepłym wiatrem, który dziewczynka poczuła na twarzy. Między polami wiły się strumyki i lśniły nawet cudniej niż diamentowa wieża Kristal. Majestatyczne góry wydawały się groźne, ale jednocześnie piękne. Ygg pomyślała, że za nimi z pewnością znajdują się bajeczne krainy. Na horyzoncie granatowe niebo stykało się z ciemnozieloną trawą i nie sposób było do niego dotrzeć… Loftin wydało jej się teraz tak małe i ciasne! 

Włączyła vasaljos i w tym momencie ujrzała ogromną, dość głęboką dolinę pod sobą. Domyśliła się, że to pozostałość po wyniesieniu Loftin. Zaintrygowana wpatrywała się w olbrzymią polanę. 

Nagle sobie przypomniała, co było jej zamiarem i wstrząsnął nią dreszcz. Może gdzieś w tej chwili po Ziemi chodzą uppvaki? 

Długo wahała się, czy skierować światło latarki w stronę lasu. Czy faktycznie chciała zobaczyć te stwory? Uświadomiła sobie jednak, że nie po to Drasil ryzykował kradzieżą sprzętu ojca, a ona ucieczką z domu, by teraz rezygnować. Skierowała więc światło na drzewa. 

Nie widząc niczego niepokojącego, po chwili nabrała odwagi i śmielej poruszała latarką we wszystkie strony. Po dłuższej chwili przypomniała sobie z lekcji, że uppvaki są o wiele mniej aktywne nocą. Pewnie śpią gdzieś daleko. Kto wie, może właśnie za tymi górami. 

Lina zaczęła jej się już wpijać mimo poduszek. Umówionym znakiem pociągnęła za nią. Poczuła, jak Drasil wciąga ją z powrotem. 

Już widziała stopy przyjaciela, gdy nagle struchlała, słysząc głos strażnika: 

– Co wy tu, do przeklętych uppvaków, robicie?

Drasil spanikował i puścił sznur. Ten pod wpływem gwałtownego szarpnięcia został naruszony. Ygg chybotała się gwałtownie, co tylko nadwerężało linę. 

– Drasil! Wciągnij mnie natychmiast! – wrzasnęła, wpadając w kompletną panikę.

Usłyszała tylko rozpaczliwe krzyki przyjaciela. Ze łzami w oczach spojrzała w górę i obserwowała, jak lina się przerywa. 

Sznur w końcu nie wytrzymał i urwał się całkowicie. 

 

 

 

Ygg powoli otwierała oczy. Po rozchyleniu powiek nadal otaczał ją mrok. 

“Czy ja umarłam?“ – pomyślała, ruszając ręką. Dotknęła głowy, później nogi. Syknęła z bólu. 

Wzrok stopniowo przyzwyczajał się do ciemności. Dopiero wtedy poczuła, że w jej plecy wbijają się gałęzie. Znajdowała się na drzewie, szczęśliwie dość niskim. Spojrzała w górę: bezpośrednio nad nią lewitowało miasto. Dotarło do niej, że miała dużo szczęścia – drzewo, na którym wylądowała, było jednym z niewielu rosnących w dziurze po Loftin. 

W tym samym momencie usłyszała pod sobą syk. Zastygła. Pod drzewem coś się poruszało, szelest liści był coraz intensywniejszy.

Dziewczynka obróciła się najciszej, jak umiała.

Zauważyła pokraczną postać, która, wydawałoby się, ma Ygg na wyciągnięcie przedziwnie długiej ręki. Mimo że trwała pełnia, dziewczynka nie była w stanie dokładnie przyjrzeć się stworowi – liście drzewa nie pozwalały światłu całkowicie się przebić. Widziała tylko zarys, Widziała tylko zarys, ale to wystarczyło, by ją przerazić. Postać była wyższa od przeciętnego człowieka, a przesadnie długie ręce ciągnęła po ziemi. Miała przynajmniej dwie pary nóg, na których się chwiała, jakby z trudem mogła utrzymać równowagę. Wydobywały się z niej dziwne dźwięki – syk mieszał się ze szczękaniem zębów.

Ygg znowu sparaliżował strach. Nie wiedziała, co robić. Musiała jednak podjąć jakąś decyzję, bo groziła jej śmierć głodowa, o czym przypomniało burczenie w brzuchu.

Stwór na ten nietypowy dźwięk zerwał się jak z łańcucha. Jego pisk aż kłuł w uszy Ygg, która próbowała szybko wstać. Prawa noga rwała po upadku, dziewczynka zawyła z bólu. Krzyknęła ponownie, gdy poczuła ostry, piekący ból na stopie. Dziwna postać próbowała się dostać na górę, wbijając pazury w gałęzie.

Ygg w panice szukała jakiejś broni. Wymacała latarkę vasaljos przypiętą do paska. Chcąc ją odpiąć, przypadkiem zaświeciła nią w oczy potworowi. Ten syknął przeraźliwie i natychmiast spadł z drzewa. Usłyszała jego szybkie kroki i syczenie, które coraz bardziej się oddalało.

Przez dłuższą chwilę nie mogła złapać oddechu. Drżała z przerażenia.

Gdy w końcu się uspokoiła, objęła wzrokiem otoczenie. Z tej perspektywy Stara Ziemia nie wyglądała już tak przyjaźnie. Wiatr nie wydawał się już kojący – nagle szum zaczął przypominać wycie. Nad lasem wyrastały potężne góry, w których, jak wyobraźnia karmiona strachem podpowiadała jej, kryły się inne potwory.

Znów bardzo głośno zaburczało jej w brzuchu. Dopiero wtedy przypomniała sobie, że ostatnio jadła w szkole, w stołówce. Kolacji w domu nie zjadła na znak buntu. Przeklęła w myślach swoją głupotę i skierowała wzrok na ciemny las. 

Jeśli miała znaleźć cokolwiek do jedzenia, to tylko tam. 

 

 

 

Nie włączała latarki, by nie rzucać się w oczy. Nogi szły automatycznie. Stopa zraniona przez potwora piekła coraz mocniej.

Nagle przypomniały jej się wszystkie opisy uppvaków z książek, które czytała, wszystkie ilustracje, które oglądała. Obrzydliwe hybrydy pająków i ryb, olbrzymy tak zdeformowane, że nie wiadomo, czy bardziej przypominały zmutowanego człowieka czy zwierzę…

I jeszcze Ymir. Podobno największy z największych uppvaków – ogromny, zmutowany tytan.

Żaden nauczyciel nie wspominał nawet o nim na lekcjach. Wszyscy twierdzili, że Ymir to bzdurny mit.

A jeśli nie…?

Natrętne myśli przejęły kontrolę nad nogami. Ygg nie była w stanie iść dalej. Wpatrywała się tępo w przestrzeń przed sobą. Dopiero po chwili oprzytomniała i z pustki przed oczami wyłoniły się krzaki jagód. Ogromnych, soczystych jagód! Wyciągnęła szybko latarkę, by upewnić się, czy faktycznie są to owoce. 

Włączyła ją i usłyszała pisk zwierzęcia zmieszany z krzykiem człowieka. 

To nie były jagody. To były oczy. Mnóstwo oczu. A liście okazały się rybimi łuskami. 

Rybo-pająk rzucił się na swoją ofiarę, która zamarła z przerażenia i obrzydzenia. Na szczęście dla niej potwór nie panował zbyt dobrze nad zdeformowanym ciałem i jednym z odnóży zahaczył o wielką gałąź. 

W tym samym momencie Ygg się ocknęła i zaczęła biec. Po kilku sekundach usłyszała szybkie i ciężkie kroki potwora za sobą. Nie przerywając biegu, szukała schronienia. Przeraźliwy pisk zwierzęcia wwiercał jej się w czaszkę. Nagle zobaczyła kątem oka ogromne owłosione odnóże. Stwór już miał jej dosięgnąć, gdy poczuła gwałtowne szarpnięcie w dół, a las po prostu zniknął. 

 

 

 

Ygg chciała wstać, ale tylko jęknęła. Prąd bólu przeszedł po całej nodze. 

Usłyszała szuranie dochodzące z góry. Skierowała tam wzrok, ale niczego nie dojrzała. Do uszu dotarł jednak już znany, nieco przytłumiony pisk. Domyśliła się, że stwór chce wejść do jamy, nie może się jednak zmieścić. 

Pomacała się po biodrze – nie wyczuła latarki. W brzuchu zaburczało i zakłuło. 

Dziewczynka skuliła się i zapłakała cicho. Była pewna, że tutaj umrze. Zastanawiała się, jaka śmierć jest gorsza: w zębach potwora czy z głodu? 

Dopiero po chwili dotarło do niej, że przecież coś widzi! Skądś dochodziło światło. Obróciła się i na wprost dostrzegła szparę, przez którą przebijał blask ognia. Doczołgała się do niej, próbując coś dojrzeć. 

Ujrzała wielką, bogato zdobioną salę. Podłogę wyłożono złotymi kafelkami, a ściany srebrnymi. W pomieszczeniu panowałaby kompletna pustka, gdyby nie wielka kula, znajdująca się w jego centrum. Biło od niej silne i ciepłe światło. Lewitowała nad cokołem, unosząc się odrobinę, by po chwili znów opaść. 

Gdy tak podziwiała osobliwą salę i znajdujący się w niej przedmiot, z głębi jaskini doszły do niej jakieś dźwięki. Zastygła, wstrzymując oddech. Oczami wyobraźni widziała rybo-pająka i już miała wpaść w panikę, gdy uświadomiła sobie, że dźwiękami były czyjeś szepty. 

“Więc są jeszcze ludzie poza Loftin?” – myślała gorączkowo. “Niemożliwe! Może to bardziej człowiecze uppvaki…” 

– Nie zdawało mi się. Słyszałem, jak coś uderzyło po drugiej stronie sufitu i to dość mocno – mówił głęboki głos. 

– Przecież uppvaki by się tu nie dostały. Nie mają jak… – dyskutował z nim cieńszy głosik. 

Ygg chciała wstać, ale ból nogi udaremnił próbę. Jęknęła głośno. 

– Słyszałeś? – Dotarło do jej uszu. – Jednak się dostali! 

– Spokojnie – powiedział głęboki głos. – Jeśli jest tylko jeden, damy sobie radę. 

Dziewczynie pozostało tylko czekać, aż nieznajomi się przed nią pojawią. Kroki powtarzały się coraz szybciej. Nagle w głębi tunelu ujrzała światło pochodni.

Dwie krępe sylwetki pojawiły się w zasięgu jej wzroku. Z każdym krokiem zwalniały, idąc niepewnie. Jedna z nich wyciągała pochodnię przed siebie.

Wreszcie Ygg dojrzała ich zaskoczone twarze. Przez długą chwilę nie padło żadne słowo. Dziewczynka wpatrywała się w nich, a oni w nią. W końcu krzyknęła:

– Jesteście ludźmi! Jesteście ludźmi!

 

 

 

Cała trójka szła wąskim korytarzem, który oświetlały pełzające po ścianach płomyki. Dziewczynka co jakiś czas obrzucała mężczyzn niedowierzającym spojrzeniem, a oni odpłacali się jej tym samym.

 W końcu dotarli do większego pomieszczenia, które było tak jasno oświetlone, że Ygg zmrużyła oczy. Na środku sali znajdował się stół wyrzeźbiony w skale, a wokół niego dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Wszyscy mieli na sobie długie, czarne szaty wykończone złotym haftem, z trenami ciągnącymi się po ziemi. Jedna z kobiet miała w ręce nóż. 

– Mamy przyczynę hałasu – powiedział strażnik, wskazując Ygg. 

Wszyscy wpatrywali się w nią z niedowierzaniem. W tym samym momencie dziewczynie głośno zaburczało w brzuchu, a dźwięk aż odbił się od ścian. Ygg spąsowiała. Kobieta z nożem podeszła, zapraszając do stołu. Dziewczynka zaczęła się wyrywać, ale strażnicy chwycili ją mocno za ramiona. 

– Czekaj, gdzie ty się wybierasz?! Do uppvaków? – zapytała zdziwiona kobieta. Zauważyła, że Ygg z przerażeniem patrzy na nóż i stół. – Ach, rozumiem – zaśmiała się. – Nie, to nie tak. – Schowała narzędzie do wielkiej kieszeni. – Nie chcemy cię przecież zabić… Biedna, musiałaś dużo przejść! Zapraszam na posiłek. 

Ledwo widocznym gestem odprawiła strażników, którzy niechętnie odeszli. Najwidoczniej byli ciekawi historii dziewczyny, która nagle pojawiła się w ich krętych tunelach. 

Miła kobieta wskazała Ygg siedzisko wykute z wielkiego kamienia. Uniosła głowę i poprosiła nie wiadomo kogo o przyrządzenie posiłku, po czym usiadła naprzeciwko dziewczyny. Pozostali dołączyli. 

– A więc przeżyli jeszcze ludzie poza Nitfol… – rzekła dostojna pani. – Jak to się stało? Gdzie jest wasza wioska? I w jaki sposób bronicie się przed uppvakami? Przepraszam, za dużo pytań zadaję, a ty nawet się nie posiliłaś… 

Ygg milczała. Była zbyt skołowana i przestraszona, by mówić. Dopiero po zjedzeniu posiłku zaczęła odpowiadać na pytania kobiety w odświętnych szatach, która przedstawiła się jako Eggrun. Ygg dowiedziała się, że Eggrun i towarzyszące jej osoby są kapłanami i strzegą Świętego Ognia Wiecznej Many, z którego pobierano energię i światło w całym Nitfol, jak zwało się podziemne miasto. Ogień ten zawierał całą manę kapłanów. 

Dziewczynka nagle zatęskniła za diamentową wieżą, wąskimi uliczkami, nawet za ogromną ścianą chmur otaczającą miasto, których wcześniej nienawidziła. Pomyślała o Drasilu. Co się z nim właściwie stało? Dopadł go strażnik, a jego ojciec z pewnością dowiedział się o kradzieży liny i nadzwyczajnej latarki, więc raczej nic dobrego. 

– Powiedz mi proszę… – przerwała jej myśli Eggrun. – Jak masz na imię…? 

– Ygg. 

Kobieta spojrzała jej głęboko w oczy.

– Masz jakieś znamię? – zapytała drżącym głosem.

Ygg, zdziwiona zachowaniem arcykapłanki, pokazała bez słowa znamię na wewnętrznej stronie nadgarstka. Do złudzenia przypominało drzewo.

Kapłani wymienili zaskoczone spojrzenia. Zapadło dziwne milczenie. Dziewczynka nie wytrzymała napięcia. 

– Co się dzieje? – zapytała głośniej niż zamierzała. 

Eggrun położyła dłonie na ręce dziewczyny. 

– Czy w Loftin jest ktoś o imieniu Drasil? 

– Tak, to mój przyjaciel! 

– I ma takie samo znamię?

– Takie samo.

Wszyscy zastygli. Po chwili, na szczęście dla zniecierpliwionej Ygg, Eggrun zaczęła mówić:

– Byliśmy przekonani, że nie ma was w Loftin! – Rozejrzała się, jakby szukała potwierdzenia w oczach pozostałych. – Nie wiem, od czego zacząć… Tę wiedzę posiadają tylko kapłani. Nie powinnam jej zdradzać zwykłej obywatelce. Ale i tak wszystko szlag trafił, a kapłani z Loftin raczej tu nie zejdą, więc… 

Kiwnęła głową na pozostałych. Ci odeszli od stołu, zasunęli wszystkie przejścia ogromnymi kamieniami. Zatkali też otwory w suficie i na podłodze, które Ygg dopiero teraz zauważyła. 

– Przez tę chwilę chyba się nie udusimy – powiedziała kwaśno Eggrun. – Powiem to szybko. Uczyłaś się już pewnie o Ragnaroku? 

– Tak, po Ragnaroku będzie koniec współczesnego świata! 

– A co się miało wydarzyć podczas samego Ragnaroku? 

– Walka bogów z… olbrzymami? 

– Właśnie. Mądra z ciebie dziewczyna. – Kapłanka poprawiła się na siedzisku, jakby było jej niewygodnie. – Ragnarok… już się wydarzył. 

– Co? 

– Właściwie, to się nie wydarzył… nie tak, jak powinien. 

Jeden z kapłanów ponaglił ją gestem. Wszystkim coraz trudniej się oddychało. Eggrun zaczęła mówić jeszcze szybciej: 

– Wszyscy kapłani są tak naprawdę bogami. Zarówno w Loftin, jak i tutaj, w Nitfol. Olbrzymami zaś są… uppvaki. 

Ygg wybałuszyła oczy tak bardzo, że aż ją zabolały. Eggrun kontynuowała: 

– Wszyscy bogowie mieli się zjednoczyć, by wspólnie pokonać olbrzymów. Gdy zaobserwowaliśmy pierwszego, natychmiast poinformowaliśmy sąsiednie miasta: rozpoczął się Ragnarok, musimy działać. Ale nikt nie odpowiedział. Olbrzymy zaczęły mutować i nasza egzystencja na powierzchni stała się niemożliwa. Musieliśmy wydrążyć miasto w podziemiach. I tak żyjemy po dziś dzień. Według legend jest jeszcze jedna, ostatnia możliwość, by ocalić Starą Ziemię. Musimy stworzyć Homunculusa, który jako jedyny może pokonać uppvaki. Do tego jednak potrzebujemy krwi potomków drzewa życia.

– Co to znaczy? – zapytała Ygg.

Eggrun oddychała z trudem. 

– Według legendy noszą oni imiona Ygg i Drasil, i mają znamię w kształcie jesionu. Tylko z krwi tej dwójki powstanie Homunculus. 

Przerwała i dała ręką znak, a pozostali zerwali się, by otworzyć przejścia. Wszyscy łapczywie łapali powietrze. 

 

 

 

Ygg była wstrząśnięta zarówno nowo nabytą wiedzą jak i szybką reakcją kapłanów Nitfol. Jednomyślnie zdecydowano, że trzeba sprowadzić Drasila do podziemi. Wszystkim sprzykrzyło się życie w tunelach. Nadszedł czas, by odzyskać dawne terytoria.

Magowie musieli wyjść na powierzchnię, by wybudować Bifrost łączący Starą Ziemię z Loftin. Ygg pozostawała wtedy w Nitfol – nie można było ryzykować, że dopadną ją uppvaki. I bez tego strażnicy mieli dużo pracy z pilnowaniem kapłanów budujących most – do jego konstrukcji potrzebowali wszystkich czarodziejów. 

W tym czasie Eggrun instruowała Ygg, jak ma się zachować, kiedy po tęczowym moście dotrze do rodzinnego miasta. 

– Idź ciągle prosto, nigdzie nie skręcaj – mówiła kapłanka z powagą. – Po drodze możesz zobaczyć różne rzeczy: od zwierząt i ludzi po nawet wielkie miasta. Musisz pamiętać, że to tylko miraże – skutek uboczny magii. Gdy już dotrzesz do miasta, natychmiast znajdź Drasila i sprowadź go na dół. Strażnicy będą czekać na ciebie przy zejściu do Nitfol. 

– A jeśli Drasil nie będzie chciał ze mną pójść? 

– Pójdzie. Z tego, co opowiadałaś, jest tak samo ciekawski jak ty. Do tego stopnia, że zaryzykował wyprawę na spotting, bez której nie byłoby cię tutaj. 

Trudno było się z tym nie zgodzić. Ygg słuchała uważnie wszystkich rad, uczyła się ich na pamięć, by żadnej nie zapomnieć podczas powrotu do Loftin. 

 

 

 

Most był już gotowy, zadanie bogów zostało wykonane. Niestety dwóch z nich pożarły uppvaki, co wywołało panikę wśród pozostałych: im mniej kapłanów potrafiących użyć boskiej energii, tym mniejsza szansa na stworzenie Homunculusa. Trzeba było działać szybko – Eggrun odprowadziła Ygg na powierzchnię. Dziewczynka zaniemówiła na widok mostu. Mienił się on najpiękniejszymi kolorami i błyszczał jak pokryty brokatem. Wznosił się powoli, a jego koniec znikał w chmurach. Tam czekało na nią Loftin. I Drasil. 

Dopiero teraz Ygg poczuła ciężar odpowiedzialności. Spanikowana zapytała Eggrun: 

– Nie możesz iść ze mną? 

Ta uśmiechnęła się smutno. 

– Jestem najwyższą kapłanką i zarazem boginią. Nie mogę zostawić swoich ludzi. 

– A nie może mi ktoś towarzyszyć? 

– Nie mogę, Ygg. Potrzebuję tutaj wszystkich kapłanów, a i tak już kilku straciłam. Strażnicy muszą pilnować mostu, by nie został zniszczony przez uppvaki.

Po tych słowach wręczyła zdziwionej Ygg latarkę, która zawieruszyła się w labiryntach Nitfol. 

– Nie bój się. Przeżyłaś wcześniej na powierzchni, więc tym bardziej przeżyjesz na moście.  

Dziewczynka skierowała wzrok z powrotem na Bifrost. Był piękny, ale też nieco przerażający. Odwróciła się, by zadać jeszcze pytanie Eggrun, ale kapłanki już nie było. 

Nie pozostało jej nic innego, jak po prostu iść. Przypięła latarkę do paska i ruszyła przed siebie. Most był tak fascynujący, że po chwili zapomniała o wszystkich lękach. Szeroki i stabilny, dawał poczucie bezpieczeństwa. Początkowo szła powoli, zachwycając się widokami. Jednak nagle przypomniała sobie o wadze zadania, które jej powierzono i przyspieszyła kroku. 

Nie spodziewała się dojść tak szybko do celu. Nie przeszła jeszcze przez zasłonę chmur, a już ujrzała przed sobą Loftin. Ucieszyła się, że dotarła do miasta przed zachodem słońca. Teraz trzeba tylko znaleźć Drasila. 

Most kończył się na uliczce, którą na szczęście dobrze znała. Kiedyś łapali tu z przyjacielem żaby, a w opuszczonych domach bawili się w chowanego. 

W jednym z okien zapaliło się światło. Więc jednak ktoś tu mieszkał? A może dopiero niedawno się wprowadził? 

Podążała dalej ulicą, która prowadziła do rynku. Po kilkunastu krokach zwątpiła, bo nie widziała wieży Kristal. Niemożliwe, by została zniszczona. Przecież tam utrzymywany był Święty Ogień. 

Już miała zawrócić, gdy ujrzała Drasila. Był nieco wyższy niż pamiętała, ale kto wie, ile czasu spędziła w Nitfol? Oczy miał dziwnie wielkie. Z pewnością zdziwił się na widok Ygg. 

– Drasil! – krzyknęła dziewczynka, podbiegając do przyjaciela. Nagle przystanęła gwałtownie. Drasil z pewnością nie miał dziury zamiast ust i nie mógł mieć aż tak wielkich oczu. 

Nagle całe Loftin zaczęło się zapadać. Dziewczynka spanikowana wbiegła na most i obserwowała upadek rodzinnego miasta. Czas, przez który wszystko obracało się w ruiny, ciągnął się niemiłosiernie. Gdy po mieście zostały już tylko zgliszcza, Ygg zauważyła, że za nimi znajduje się most. 

Miraże. Uważaj na miraże, mówiła Eggrun. 

Złudzenie czy nie, wszystko wyglądało przecież realistycznie. Choć nie upadło prawdziwe Loftin, Ygg nie mogła otrząsnąć się z szoku. Po dłuższej chwili jednak zebrała się w sobie i kontynuowała wędrówkę. 

 

 

 

Wyczerpana dotarła do prawdziwego Loftin. Po drodze jeszcze wielokrotnie widywała fatamorgany, ale nie dała im się już zwieść. W rodzinnym mieście wszystko było jak dawniej. Wieża również znajdowała się na swoim miejscu. 

Ygg stanęła przed domem przyjaciela. Nastała już noc: dzieci spały, dorośli chyba też, bo było wyjątkowo cicho, nawet na rynku. Dziewczynka nie chciała pukać do drzwi i niepokoić rodziców Drasila. Postanowiła więc wspiąć się po ścianie. 

Zapukała w szybę i zawołała go po imieniu. Niestety nikt się nie odezwał. Zapukała nieco głośniej, wpatrując się w przestrzeń za oknem. Zobaczyła sylwetkę, która wolnym krokiem podeszła do okna. Raczej nie był to Drasil. 

Ygg zwinnie odskoczyła od okna, ale zdążyła jeszcze usłyszeć grzmiący głos jego matki: 

– Ty szelmo! Jak śmiesz tu przyłazić po takim czasie! Po tym jak mój syn został aresztowany!… 

„Więc Drasil jest w więzieniu?” – pomyślała dziewczynka, biegnąc najszybciej, jak potrafiła. „Za ten spotting? To za to nawet dzieci mogą iść do więzienia?” 

Przystanęła w ustronnej i ciemnej uliczce, próbując złapać oddech. 

“To jakiś koszmar. Uppvaki w każdym momencie mogą zniszczyć Bifrost, bogowie tracą energię, by go utrzymać, a Drasil przebywa w więzieniu”. 

Nie miała innego wyjścia, musiała go znaleźć. Nie mogła przecież powiedzieć Eggrun, że jej dwaj kapłani zginęli nadaremno. 

 

 

 

Świtało, gdy dotarła do więzienia. Spacerniak otoczony był płotem z siatki i zwieńczony drutem kolczastym – klasyk. Już chciała wejść do środka i poprosić strażników o widzenie, ale w tym samym momencie powstrzymała ją pewna myśl. Z pewnością też jest poszukiwana za spotting, albo uznana za zaginioną. Tak czy owak, gdy wejdzie do środka, strażnicy nie pozwolą jej już wyjść. 

“Co z Bifrostem? – myślała. “Z pewnością jest ciągle dostępny. Każdy może nim zejść na Starą Ziemię. A jeśli uppvaki zaczną na niego włazić? Trzeba działać błyskawicznie! 

Na Święty Ogień Kristal… co począć?”

W tym samym momencie usłyszała dziwny dźwięk, jakby alarm… Ktoś wyszedł na spacerniak. Ygg schowała się w pobliskich krzakach. 

Okazało się, że to więźniowe wychodzą, by zażyć trochę ruchu. Lepszej okazji na odnalezienie Drasila nie było. 

Przyglądała się intensywnie każdej twarzy, aż w końcu dostrzegła przyjaciela. Był tak zmieniony, że ledwo go rozpoznała. Wyglądał na starszego o kilka lat, nie miał włosów, za to na jego twarzy widniało kilka strupów. Najbardziej przeraziły Ygg jego podkrążone, smutne oczy. Serce ściskało się na ten widok. Musiała jakoś z nim porozmawiać! Tylko jak? 

Spojrzała na latarkę przytroczoną do paska. Odpięła ją szybko i poświeciła przyjacielowi w twarz. Drasil oślepiony silnym blaskiem, zamarł. Rozglądnął się ostrożnie. Na szczęście większość więźniów grała w szachy lub paliła papierosy, a strażnicy zajęci byli rozmową. Chłopak rozejrzał się i dojrzał Ygg przy płocie, przysłoniętą gęstym krzewem.

Miał ochotę podbiec, ale opanował się i niby obojętnym krokiem podszedł do przyjaciółki. Przez siatkę złapał ją za rękę i prawie zapłakał. 

– Ygg! Na Święty Ogień, to naprawdę ty? 

– Tak, to ja! Słuchaj, Drasil… 

– Na Odyna i wszystkich bogów, myślałem, że cię zabiłem! Wybacz mi, proszę… 

– Wybaczam, żyję przecież… słuchaj mnie uważnie! Musimy działać szybko. Nie mam czasu, żeby wszystko ci teraz wyjaśnić. Musisz wyjść z więzienia. 

– Dobrze, po obiedzie sobie wyjdę. 

– Mówię serio. To nie jest już wyłącznie twoja sprawa, lecz całego świata. Musisz wyjść jak najszybciej. Ja nic nie mogę zrobić, z pewnością też jestem poszukiwana. Musisz… nie wiem, uciec? 

– Pracowałem nad tym wcześniej. Robiłem podkop łyżką, na szczęście grunt nie jest twardy. Ale potem zrezygnowałem. 

– Dlaczego? 

– A dokąd ja ucieknę? Mam rzucić się ze skarpy na Starą Ziemię? 

– To pracuj nad tym dalej, Drasil. Przez jakiś czas do Loftin prowadzi most, którym tylko my możemy zejść. A przynajmniej tylko my powinniśmy. 

– Most? 

– Tak, most, wyjaśnię ci później, najpierw się stąd wydostań… 

Oboje zamarli, bo usłyszeli z oddali głos strażnika. Ygg schowała się głębiej w krzewy, a Drasil posłusznie podszedł do wartownika. 

Dziewczynka była zła na sytuację, bo nie zdążyła zapytać przyjaciela, w którym miejscu tunel ma się kończyć. Nie pozostało jej więc nic innego, tylko siedzieć w krzakach.

 

 

 

Ygg nie wierzyła w swoje szczęście – jeszcze tej samej nocy Drasil przyczołgał się do krzewów, w których siedziała. 

– Jak ty to zrobiłeś? – zapytała zdziwiona. 

– Niewiele mi zostało do końca. Robota na pół dnia. 

– A strażnicy? 

– Śpią. 

– Wszyscy? 

– Ygg, uciekłem, udało się. Czy nie mówiłaś, że mamy bardzo mało czasu? 

Dziewczynka przytaknęła i poprowadziła przyjaciela w stronę mostu. Przebiegali ulice miasta najciszej, jak potrafili. Chciało im się krzyczeć z radości, że znów są razem. Ygg opowiadała mu ostatnie wydarzenia i przedstawiła powagę sytuacji. 

Gdy dotarli do Bifrostu, ostrzegła przyjaciela przed mirażami. Drasil niepewnie postawił stopę na tęczowym moście. Po chwili jednak biegł już razem z Ygg, jednocześnie przerażony i ciekawy tego, co czeka go na Starej Ziemi. 

 

 

 

Eggrun wyszła z Nitfol i stanęła przed mostem, zawołana przez strażników, którzy dostrzegli dwójkę dzieciaków. Serdecznie przywitała Drasila, po czym zaczęła zadawać pytania: 

– Napotkaliście jakieś przeszkody? Ktoś zszedł mostem? 

– Przeszkód było wiele, Drasil był w więzieniu, aresztowany za spotting… na moście zobaczyłam dwoje mieszkańców Loftin, ale nie jestem pewna, może to była fatamorgana.

– Nawet jeśli to byli oni, nie poświęcę strażników, by ich szukać. Zresztą i tak straciłam już trzech… 

– Uppvaki atakowały? 

– Nieustannie… dlatego musimy działać szybko. 

Eggrun skierowała się do zejścia i przywołała ich ponaglającym gestem. Posłusznie podążyli jej śladem. Chłopaka fascynowały podziemne korytarze, które zdawały się wić w nieskończoność. Urzekły go też małe płomyki oświetlające drogę. 

Wreszcie wkroczyli do ogromnej sali, którą Ygg natychmiast rozpoznała, chociaż nigdy w niej nie była. Nad cokołem unosiła się kula światła. Wokół niej stało zgromadzenie kapłanów i kapłanek. 

Eggrun ponownie musiała przywołać do siebie nieco onieśmielone dzieciaki. Podeszły wolnym krokiem, nieświadomie podkreślając wagę wydarzenia. Pod cokołem stała duża złota misa. Arcykapłanka wydobyła spod szaty nóż. Poprosiła ją i Drasila o wyciągnięcie rąk. 

– Może trochę szczypać – ostrzegła i nacięła im dłonie najdelikatniej, jak potrafiła.

Mimo to chłopak się skrzywił i nieco zbladł. Na szczęście wytrwał do końca i spokojnie obserwował, jak krew ściekała do naczynia. 

– Które z was będzie Homunculusem? 

Ygg i Drasil zaskoczeni spojrzeli na siebie. Eggrun zadała to pytanie w taki sposób, jakby chciała się dowiedzieć, co chcą zjeść na śniadanie. 

– To Homunculusa nie można stworzyć bez poświęcenia człowieka? – zapytała Ygg, wciąż nie dowierzając. 

– To bzdura, nie da się stworzyć Homunculusa samoistnie. Tak samo bzdurą jest, że Homunculus jest karzełkiem. Po bitwie Kolos zostanie przywrócony do ludzkiej postaci, więc nie przeżywajcie – odpowiedziała kapłanka z nutką zniecierpliwienia w głosie. – No, więc? 

Ygg spiorunowała Eggrun wzrokiem, a Drasil wpatrywał się z uwielbieniem w przyjaciółkę. Była śliczna, gdy się złościła, zawsze tak uważał. Nagle poczuł, że zrobiłby dla niej wszystko. Nawet gdyby miał nie powrócić do ludzkiej postaci, to warto zaryzykować – byle ją uratować. Już raz prawie przez niego zginęła, więc jeśli może teraz odkupić swój błąd… 

– Ja to zrobię – powiedział stanowczo i postąpił krok naprzód. 

– Drasil, poczekaj! – krzyknęła Ygg. – Nie wiesz przecież, czy mówi prawdę… 

Eggrun zgromiła dziewczynę wzrokiem, a ta zamilkła. Kapłanka odwróciła się w stronę Drasila: 

– Doceniam twoją odwagę. Zaczynajmy więc. 

Po tych słowach dokonały się rzeczy, których nawet dziadek Ygg nie potrafiłby opowiedzieć. Eggrun pokierowała kulą światła, która wpadła do misy i zmieszała się z krwią, po czym wtłoczyła powoli w ciało Drasila. Wszyscy wpatrywali się w niego z podziwem. Nagle kapłanka zrobiła krok do tyłu. 

– Odsuńcie się – powiedziała drżącym głosem. 

Drasil, a właściwie już Homunculus, zaczął gwałtownie rosnąć. Jego ciało nabrało atletycznych kształtów, co napełniło dumą nawet zaniepokojoną Ygg. Postać rosła coraz szybciej i szybciej, a przestała dopiero wtedy, gdy jej głowa zetknęła się z niebotycznie wysokim sufitem skalnej sali. 

Ygg wzięła głęboki wdech. Eggrun postąpiła naprzód, w stronę Kolosa:

– Oto Homunculus… Jesteśmy gotowi na walkę z uppvakami! 

 

 

 

Zanim Kolos przebił się przez powierzchnię, kapłani wybiegli na nią tunelami. Lada chwila uppvaki mogły wyczuć obecność nieznanej istoty, więc Homunculus zostałby poważnie zagrożony. 

Ygg również chciała wybiec na zewnątrz, ale Eggrun powstrzymała ją stanowczym i nie znoszącym sprzeciwu gestem. 

– Czy jesteś kapłanką? – zapytała ostro. 

– Nie, ale… 

– Więc nam się tam nie przydasz. Będziesz tylko przeszkadzać. Zostań tutaj. 

– Ale Drasil… 

– …jest w tym momencie najpotężniejszą istotą na Ziemi. Naprawdę martwisz się o niego nawet wtedy, gdy jest niezniszczalny? 

Ygg zamilkła. Coś w jej wnętrzu wyło. Czuła, że ta sytuacja skończy się tragedią. Chciała go jeszcze ostatni raz zobaczyć, nawet w postaci nienaturalnie wielkiego i bezwzględnego Kolosa. 

Spojrzała na Eggrun i wzdrygnęła się, bo odniosła wrażenie, że kapłanka właśnie przeczytała jej myśli. 

– Niedługo to wszystko się skończy i puścimy was wolno. Wtedy na pisaniu miłosnych liścików będziecie mogli spędzać tyle czasu, ile będziecie chcieli. 

Ygg jednocześnie się zarumieniła i poczuła złość na kapłankę. Nie podejmując już dalszej rozmowy, podążyła do wyznaczonej dla niej skalnej komnaty. 

Tymczasem na powierzchni zaczynała się bitwa. Przeróżnej formy uppvaki przybiegały, zwabione zapachem nieznanej im dotąd ofiary.

 

 

 

 Eggrun trzęsła się z nerwów. Podania o nadzwyczajnej sile Kolosa mogły być przesadzone. Jeśli nie będzie miał tyle siły i mocy, jak mówiły legendy, wszystko przepadnie. Nie mieli już więcej many w zanadrzu, więc w razie porażki wszyscy byli straceni.

Jej obawy zniknęły błyskawicznie. Zanim uppvak zdążył się wgryźć w Homunculusa, ten utwardził skórę kryształem. Kapłanka nie mogła uwierzyć własnym oczom. 

– On naprawdę jest niezniszczalny! – krzyknęła, a reszta kapłanów podzielała jej entuzjazm. Natychmiast ich uspokoiła, wskazując hordę nadciągających olbrzymów. 

– Hamujcie pochód jak najdłużej możecie! Niech podchodzą do Homunculusa pojedynczo! 

Nagle ujrzała jednego ze swoich podwładnych, pożeranego przez uppvaka. Przeklęła głośno. 

– Stójcie w jednym miejscu! Nie rozdzielajcie się! 

Kapłani usłuchali i zwierając szyk, stworzyli pole siłowe powstrzymujące uppvaki. Tylko niektóre były w stanie je ominąć, ale to wystarczyło, by Homunculus sprawnie odpierał każdy atak. 

Eggrun z fascynacją wpatrywała się w Kolosa. Przed każdym uderzeniem uppvaka Drasil wytwarzał odporną na uderzenia, a zarazem piękną powłokę z kryształu. Nikt i nic nie mogło mu zrobić krzywdy. 

Po chwili kapłanka otrząsnęła się z zachwytu i dołączyła do podwładnych, by wesprzeć ich w tworzeniu pola siłowego. 

 

 

 

Zarówno Ygg, jak i pozostali mieszkańcy Nitfol z niepokojem wsłuchiwali się w odgłosy dochodzące z powierzchni. Nad ich głowami bezustannie coś dudniło, a niektóre uderzenia były tak głośne, że byli pewni, iż ziemia zaraz się zawali i wszystkich pogrzebie. 

Dziewczynka ściskała mocno latarkę vasaljos. Obiecywała sobie, że jak tylko bitwa się skończy, powie o wszystkim Drasilowi. O tym, co czuje do niego już od drugiej klasy, gdy ujrzała go po raz pierwszy siedzącego na ławce, studiującego podręcznik o uppvakach. 

 

 

 

Walka wyraźnie dobiegała końca. Potwory pojawiały się coraz rzadziej, coraz mniejsze. Ostatnie były tak małe, że Homunculus unicestwiał je jednym ruchem stopy. Eggrun miała ochotę płakać ze szczęścia.

Nagle do jej uszu dotarło dudnienie, jakiego jeszcze w życiu nie słyszała. Serce podeszło jej do gardła. Kapłani opuścili ramiona, a pole siłowe znikło. Nad drzewami unosiły się ogromne fale pyłu, które przypominały mgłę. Kolos-Drasil wbił spojrzenie w wysokie drzewa. 

Z mgły wyłonił się nadzwyczaj ogromny uppvak. Przewyższał największe drzewa kilkakrotnie, miał trzy pary rąk i dwie nogi pokryte kolcami. Z gadziego pyska wystawał wężowy język.

– Ymir – wyszeptały usta Eggrun.

Natychmiast przypomniały jej się zapiski, na jakie natknęła się jedyny raz w życiu. Wzmiankowały one o istnieniu Nadolbrzyma, ale wówczas była przekonana, że zostały spisane przez jakiegoś dyletanta lub bajkopisarza, bo nie było żadnych dowodów na jego istnienie. 

– Co mamy robić, pani? – zapytali kapłani, próbując przekrzyczeć ogłuszające kroki Naduppvaka. 

Eggrun zamarła z przerażenia. Była to jedyna ewentualność, na którą się nie przygotowała. Ymir przerażał nie tylko rozmiarem – wszystkie ręce zwieńczały wyjątkowo długie szpikulce. Oprócz tego całe jego ciało pokryte było kryształem. Na ten widok nawet Homunculus cofnął się o krok. 

Kapłani pierzchnęli w obie strony. Eggrun usunęła się z drogi biegnącego uppvaka w ostatniej chwili. Wszyscy z przerażeniem obserwowali Homunculusa, który przyjął postawę obronną. 

Ymir natarł na Kolosa z całym impetem. Drasil po raz pierwszy od rozpoczęcia bitwy poczuł obezwładniający ból.

Mimo że zdążył utwardzić miejsca, w które otrzymał ciosy, szpikulce Ymira zdołały się przebić przez klatkę piersiową Kolosa. Drasil wydał z siebie tak przeraźliwy ryk, że nawet mieszkańcy Nitfol zatrzęśli się ze strachu. 

Z każdą chwilą Homunculus tracił siły. Ymir coraz głębiej wbijał w niego szpikulec. Obie nadistoty zastygły w morderczym uścisku. Żadna z nich nie mogła zdobyć przewagi. 

 

 

 

Eggrun musiała szybko wymyślić jakiś sposób, by przechylić szalę na korzyść Drasila. Kolos z coraz większym trudem opierał się uppvakowi.

Jedyne, co przyszło jej do głowy, to poprosić o pomoc kapłanów z Loftin. Z tego, co dowiedziała się od Ygg, wynikało, że sami już nie dysponują maną, a reszta energii została poświęcona na utrzymanie miasta w górze. Musiałaby ich przekonać do zużycia Wiecznego Ognia i do powrotu na Starą Ziemię. Ymir jest ostatnim uppvakiem, więc wszyscy mogliby żyć na powierzchni jak dawniej! 

Arcykapłanka zażądała od podwładnych zbudowania Bifrostu. Ymir nie powinien przeszkadzać w realizacji tego planu: był zbyt zajęty próbą unicestwienia Homunculusa. Eggrun musiała zaufać kapłanom w większym stopniu niż zwykle – ponieważ nie mogła odczekać, aż most zostanie wybudowany w całości, musiała kroczyć po nim w trakcie budowy. Przeprawa nie należała do najbezpieczniejszych, bo Bifrost był przez to wyjątkowo niestabilny. 

Krocząc przez niego, zauważyła, że Homunculus i Ymir siłują się niemal bezpośrednio pod miastem Loftin. Przyszła jej do głowy pewna myśl, ale natychmiast ją odrzuciła. Ygg nigdy by jej tego nie wybaczyła. 

 

 

 

Posiadająca największą wiedzę w mieście Nitfol arcykapłanka bez trudu przedostała się do Loftin. Przekroczywszy granicę podniebnego miasta od razu skierowała się w stronę strzelistej wieży Kristal. W kryształowym szkielecie mieniły się promienie zachodzącego słońca.

Dotarła w końcu na szczyt wieży, sobie tylko znanym sposobem omijając wszystkich strażników. W najwyższej komnacie zastała sześciu zaskoczonych kapłanów otaczających malutką kulę Świętego Ognia. 

– Jestem arcykapłanką podziemnego miasta Nitfol – powiedziała szybko, ubiegając pytania. – Tak, oprócz was żyją jeszcze inni ludzie. Przez wasze tchórzostwo musieliśmy zejść do podziemi, by ukryć się przed uppvakami. Ale dziś macie ostatnią szansę, by to naprawić. Stworzyliśmy Homunculusa, który unicestwił wszystkich olbrzymów, oprócz jednego, najpotężniejszego. Właśnie z nim walczy, ale traci siły. Musimy wykorzystać resztę waszej many, by przechylić szalę zwycięstwa na stronę naszego Kolosa. 

Zapadła długa cisza. Kilku kapłanów wyraźnie nie dowierzało. Najwyższy z nich zwrócił się do Eggrun: 

– Pozwól najpierw, że zadam kilka pytań. 

– Pytaj. 

– Co masz na myśli mówiąc: przez nasze tchórzostwo? 

– Nie odpowiedzieliście na wezwanie do Ragnaroku. Wysyłaliśmy wam posłańców, gołębie, sterowce. Wszystkie wracały bez odpowiedzi. 

– Kiedy to było? 

– W 3518 roku. 

Kapłani spojrzeli po sobie.

– Pierwszego uppvaka zaobserwowano u nas w roku 3521, tuż przy placu Kadarfa podczas budowy nowego ratusza. – Powiedział wolno arcykapłan. – Nie widywano u nas żadnych gołębi, sterowców, ani posłańców. Kolejne pytanie: w jaki sposób stworzyliście Homunculusa? 

Eggrun się zawahała, straciła rezon. Nie chciała, by się dowiedzieli, że skradła im Drasila z więzienia. Ale czas naglił, musiała wszystko powiedzieć. 

– Z krwi waszych obywateli, Ygg i Drasila. Dziewczynka spadła na Starą Ziemię, a chłopiec wylądował w więzieniu za spotting. Pomogłam dziewczynie dotrzeć do Loftin i Drasil… uciekł z więzienia. 

– Kto jest Homunculusem? 

– Drasil… 

Kapłani spojrzeli po sobie ponownie, zmarszczyli brwi. Arcykapłan zapytał przez zaciśnięte zęby: 

– Czyli chcesz mi powiedzieć, że naraziłaś życie naszych obywateli, bez naszej wiedzy i zgody, zamieniłaś jednego z nich w Kolosa, a teraz prosisz nas o pomoc? 

Eggrun zacisnęła pięści. 

– To była jedyna możliwość, by powrócić na Starą Ziemię… 

– A może my nie chcemy tam wracać? Dobrze nam tu! 

Eggrun oniemiała. Przez chwilę miała nadzieję, że się przesłyszała. Jednak mina kapłana Loftin rozwiewała wszelkie wątpliwości. Powiedział to. 

– Sami nawarzyliście sobie tego piwa, więc teraz je pijcie – kontynuował. – Trzeba było siedzieć w swoim mieście cicho, a nie kombinować… 

– To w y nie dopilnowaliście swojej obywatelki! Gdyby nie spadła na Starą Ziemię, nie byłoby całej tej sytuacji! 

Tym razem to kapłan Loftin stracił rezon. Eggrun postanowiła wykorzystać chwilę ciszy. 

– Może wam tu dobrze, ale nawet nie chcecie sobie wyobrażać, ile poświęceń wymaga życie pod ziemią… Moi obywatele nie różnią się niczym od twoich. Kiedyś mieszkaliśmy razem na Ziemi, a teraz mieszkańcy Nitfol muszą ukrywać się w podziemiach, jak szczury…! 

– A ty oczekujesz od nas, byśmy poświęcili resztkę Świętego Ognia, by spaść na dół i by dorwały nas uppvaki? 

– Po to, by zniszczyć ostatniego uppvaka! 

– Skąd pewność, że to jest ostatni? 

– Uppvaki mają świetny węch i wyczują każde stworzenie chodzące po Starej Ziemi. Za dnia natychmiast przybiegają do ofiary. Jeszcze przed zachodem słońca przestały się pojawiać kolejne. Oprócz jednego… 

– Właśnie, dlaczego oprócz jednego? Co wyróżnia tego uppvaka, z którym podobno walczy teraz Homunculus? 

– Bo to nie jest zwykły uppvak. To Ymir. 

Znów zapadło milczenie. Kapłani patrzyli po sobie w milczeniu. Na twarzy ich przywódcy pojawił się zgryźliwy uśmieszek.

– Nawet jeśli mówisz prawdę, że walczycie teraz z Ymirem, to nie mamy przecież pewności, że oprócz niego nie ma innych uppvaków. Na samych twoich domysłach nie możemy się opierać. Nie będziemy ryzykować. 

Eggrun po raz pierwszy, od kiedy przybyła do Loftin, poczuła strach. Cała mana została zużyta na stworzenie Homunculusa, nie mają już żadnej broni. Kolos przegra z Ymirem, a ten stworzy nowe hordy uppvaków. Wszyscy mieszkańcy Nitfol zginą. 

Podjęła ostatnią próbę: 

– Jestem pewna, że to ostatni uppvak. Jeśli się mylę, dołączę do was i zrezygnuję z tytułu arcykapłanki. Będę wam służyć. 

– Jeśli się mylisz, wszyscy zostaniemy pożarci.

Eggrun milczała. Arcykapłan miał już dość nieproszonego gościa. 

– Przykro mi – skłamał – nie pomożemy wam. Nie będziemy ryzykować dla twoich teorii. Wracaj do swojego szczurzego miasta. 

W Eggrun coś pękło. Uniosła ręce w stronę Świętego Ognia. Spojrzała na kapłana z taką nienawiścią, że ten aż się przeraził.

– Nie! Nie waż się…! 

Uciszyła go polem siłowym i rzuciła na przeciwległą ścianę. Podwładni arcykapłana ruszyli na Egrrun. 

– Wybacz mi, Ygg – zdążyła wyszeptać, zanim zepchnęła Święty Ogień z wieży Kristal. 

Całe miasto natychmiast runęło. Do uszu Eggrun dotarła chaotyczna mieszanina dźwięków. Płacz dzieci, krzyki rodziców, budynki obracające się w gruzy – wszystko bezlitośnie obijało się o jej uszy. Ale dopiero na myśl o tym, że zawiodła Ygg, po policzku bogini popłynęła łza. 

 

 

 

Arcykapłanka miała rację – Ymir był ostatnim uppvakiem. Od jego śmierci minęło już kilka miesięcy i nadal nie zaobserwowano innych olbrzymów. Ludzkość czuła się coraz pewniej i bezpieczniej, zastanawiano się nawet nad zburzeniem murów okalających niedawno powstałą metropolię. Nie było już Loftin i Nitfol – teraz wszyscy mieszkali w mieście Kadarf. 

Eggrun została arcykapłanką i zarządczynią Kadarfu. Obywatele byli podzieleni – dawni mieszkańcy Nitfol czcili ją jako wybawczynię, ocaleli z Loftin zaś obwiniali za śmierć przyjaciół i rodzin. Podział ten miał trwać jeszcze długo – ludzie nie mieli już wspólnego wroga w postaci uppvaków, więc wszystkie negatywne emocje wyrzucali sobie nawzajem. 

 Eggrun zupełnie się tym nie przejmowała – wiedziała, że z czasem obywatele byłego Loftin jej zaufają. Uważała, że postąpiła właściwie i poświęcenie jednego wyjątkowego człowieka oraz kilkudziesięciu mieszkańców dla dobra całej ludzkości było słuszne. Bolało ją tylko to, że złamała obietnicę daną Ygg. Przed Wielką Bitwą pod Loftin dawała jej wyraźnie do zrozumienia, że Drasil zostanie przemieniony z powrotem w człowieka i wróci do niej. 

Od momentu, gdy kapłanka ogłosiła tryumf, nie rozmawiała z dziewczynką ani razu. Ygg unikała jej jak ognia, a nawet gorzej – traktowała jak trędowatą. Za każdym razem, gdy Eggrun próbowała z nią porozmawiać, na twarzy dziewczynki widniał grymas obrzydzenia. 

 

 

 

Odkąd imię Ygg zostało zapisane na kartach historii, nie miała życia w szkole. Zazdrosne o taki zaszczyt dzieciaki były bezlitosne.

– Zgubiłaś Drasila? – zaśmiały się “koleżanki”, gdy mijały zamyśloną, wpatrzoną w przestrzeń Ygg. – Może niedługo szkoła zorganizuje wykopki, to go znajdziemy. 

Dziewczynka starała się nie zwracać na nie uwagi. W ciągu dnia trzymała się dzielnie, ale w nocy już nie wytrzymywała i dawała upust swoim smutkom i wściekłości. Zastanawiała się, ile jeszcze nocy spędzi na płaczu i jak długo będzie jeszcze czuła w sercu ostrze. 

Zawsze przy sobie w łóżku miała latarkę vasaljos, bez której nie mogła zasnąć. 

Tylko sny były w stanie ją pokrzepić. Zawsze były takie same: Drasil siedział na ławce przed szkołą i w skupieniu studiował podręcznik o uppvakach.

Koniec

Komentarze

Witaj.

 

Co do spraw językowych (sugestie oraz wątpliwości – do przeanalizowania):

Uppvaki – czym są i dlaczego spotting jest niebezpieczny – zastanawia mnie, czy sam tytuł nie jest zdaniem pytającym

To w końcu istniały one (przecinek?) czy nie? 

Koślawe pismo pytało: “Dzisiaj też idziemy na spotting?” – brak kropki na końcu zdania?

„Za ten spotting? To za to nawet dzieci mogą iść do więzienia?” – i tutaj?

Ponieważ spotting polega na przekroczeniu granic miasta Loftin i próby obserwacji uppvaków, jest uznawany za zbyt niebezpieczne zajęcie dla zwykłych obywateli. – składniowy? – próbie?

Wokół niej stały ogromne jesiony o pięknych, soczyście zielonych liściach i wyglądały, jakby strzegły wieży. Nieopodal stały dwie piękne pagody, które zostały wykute częściowo również w diamencie, a częściowo w onyksie. – powtórzenie

Kapłanka nie mogła wierzyć własnym oczom. – brakuje „u”?

Nad ich głowami bezustannie coś dudniło, a niektóre uderzenia były tak głośne, że byli pewni, iż ziemia zaraz się na nich zawali i ich pogrzebie. – powtórzenia

Obiecywała sobie, że jak tylko to wszystko się skończy, powie o wszystkim Drasilowi. – powtórzenie

Potwory pojawiały się coraz rzadziej, były też coraz mniejsze. Ostatnie były tak małe, że Homunculus unicestwiał je jednym ruchem stopy. – powtórzenie

 

Czasem piszesz o naszej planecie „Ziemia” wielką literą (np. „Kiedyś cała ludzkość zamieszkiwała Ziemię i nie było na niej uppvaków”), a czasem małą (np. „Prawdopodobieństwo, że magowie dostrzegą dzieci, na szczęście było niskie: wierzono bowiem, że jeśli kula Ognia wypadnie z wieży, Loftin zleci na ziemię”) – trzeba to ujednolicić.

Podobnie wyraz „kolos”: „Musimy wykorzystać resztę waszej many, by przechylić szalę zwycięstwa na stronę naszego Kolosa”; „Po bitwie kolos zostanie przywrócony do ludzkiej postaci, więc nie przeżywajcie”. 

Dziewczynka obróciła się najciszej, jak umiała, w taki sposób, by móc zaobserwować, co znajduje się na dole. Zauważyła na dole pokraczną postać, która, wydawałoby się, ma Ygg na wyciągnięcie przedziwnie długiej ręki. – powtórzenia

Na szczęście dla niej potwór nie panował zbyt dobrze nad swym zdeformowanym ciałem i jednym z odnóży zahaczył o mosiężną gałąź. – jak rozumiem, chodzi o kolor?

Stwór już miał ją sięgnąć, gdy poczuła gwałtowne szarpnięcie w dół, a las po prostu zniknął. – zazgrzytał mi styl

Na środku sali znajdował się stół wyrzeźbiony ze skały, a wokół niego dwóch mężczyzn i dwie kobiety ubranych w odświętne szaty. – i tu też

Most był już gotowy, zadanie kapłanów zostało wykonane. Niestety dwóch z nich zostało pożartych przez uppvaki, co wywołało panikę wśród pozostałych: im mniej kapłanów potrafiących użyć boskiej energii, tym mniejsza szansa na stworzenie Homunculusa. – powtórzeni

 

Mimo że zdążył utwardzić miejsca, w które otrzymał ciosy, szpikulce Ymira zdołały się przebić przez klatkę piersiową kolosa. Drasil wydał z siebie tak przeraźliwy ryk, że nawet mieszkańcy Nitfol zatrzęśli się ze strachu. – tu mi brakuje reakcji dziewczyny, kiedy to słyszała; dodatkowo – czy do miasta nad Starą Ziemią nie dochodziły te odgłosy?

 

Obie nadistoty zastygły w morderczym uścisku. Żadne z nich nie mogło zdobyć przewagi. – czemu liczba mnoga? – czy tu nie powinno być w pojedynczej: „żadna”?

Nie była to najbezpieczniejsza przeprawa, bo Bifrost był przez to wyjątkowo niestabilny. – powtórzenie

Uciszyła go polem siłowym i rzuciła na przeciwległą ścianę. – tu mam pytanie, czyli ona miała nadal tak silną moc?

Przed Wielką Bitwą pod Loftin dawała jej wyraźnie do zrozumienia, że Drasil zostanie przemieniony z powrotem w człowieka i wróci do niej. – tu do końca nie zrozumiałam, czemu tak się nie stało, czemu potem dzieci mówiły o „wykopkach”? – pogrzebano go podczas walki, zrzucając z góry miasto?

 

Żal, że nie ma stuprocentowego happy endu. :((

Bardzo dobry tekst, świetny pomysł, wielka szkoda, że limit w nim przekroczony i nie poszedł na konkurs. Gratuluję serdecznie fabuły, fantastyki jest tu mnóstwo, świetnie pokazane ludzkie emocje i „ważenie korzyści”, cały świat, zależności nim rządzące, imiona oraz opisy wyglądu potworów, walka. Trzymasz w napięciu do końca, każdy wątek jest ciekawy, żaden nie nudzi, będąc przewidywalnym.

Pozdrawiam serdecznie, kliczek. :)

Pecunia non olet

Hej 

Skandynawska mitologia jakoś nie trafiła nigdy w moje gusta i opowiadanie nie poruszyło mojego serca ;). Ale spokojnie bo sam pomysł mi się podobał choć to nie moja bajka :). 

 

No właśnie, jeśli chodzi o bajki, wydaje mi się, że tekst ma wszystkie cechy bajki wymieszanej z mitologią skandynawską :). 

Ygg i Drasil jako drzewo życia, most z którego nie powinno się schodzić – kojarzę znowu z Thorgala ( którego imię składa się z połączenia dwóch bogów :), u ciebie jest na odwrót z rozbiciem nazwy drzewa życia na dwóch bohaterów ;). Są potwory do pokonania, dziecięcy bohaterowie. 

Ta myśl o bajce pojawiła się u mnie już na początku. Kiedy to Ygg i Drasil postanawiają zabrać latarkę sznur i zawisnąć nad ziemią po której wałęsają się straszne uppvaki. Hmm ciekawe co może pójść nie tak ;). Więc mamy tu takich trochę nieporadnych bohaterów, trochę zbiegów okoliczności ( jak na przykład gdy Ygg wpada do dziury akurat tej gdzie są kapłani :)

 

Same uppvaki, które mają być straszne, wydają się takie trochę ciapowate ( choć zjadają ludzi :) i straszne ale w taki bajkowy – baśniowy sposób. 

 

Końcówka choć gorzka, też wydaje się do bajki pasować, w końcu nie wszystkie bajki kończą się dobrze :). Brakuje mi trochę morału, nauki płynącej z opowieści – Może nie ufaj kapłanom, bo i tak powiedzą wszystko by tylko osiągnąć cel ( trochę jak z sprzedawcami ubezpieczeń ;). 

 

Więc choć opowiadanie mnie nie porwało to doceniam wykreowany świat i klikam oraz pozdrawiam :) 

 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Witam pierwszych czytelników!

 

 

bruce,

Dzień dobry bardzo Dobry Duszku portalu :)

 

wow, trochę się tego nazbierało :O tekst sprawdzałam chyba ze sto razy, miałam pomoc ze strony beta-readerów, a i tak mnóstwo rzeczy przeoczyłam… dziękuję za wszystkie uwagi, już je uwzględniłam i poprawiłam.

 

Uciszyła go polem siłowym i rzuciła na przeciwległą ścianę. – tu mam pytanie, czyli ona miała nadal tak silną moc?

Tak, inni kapłani jeszcze też mieli na tyle mocy, by stworzyć pole siłowe, gdy bronili przed uppvakami dostępu do Homunculusa. W moim zamyśle stworzenie pól siłowych nie wymagało aż tyle many, co stworzenie Kolosa. Została im resztka mocy, tak jak kapłanom Loftin pozostała resztka, by utrzymać miasto w górze.

 

pogrzebano go podczas walki, zrzucając z góry miasto?

Dokładnie. Nie chciałam o tym pisać wprost, bo nie lubię, jak jest wszystko wyłożone na tacy, a jednocześnie chciałam w taki sposób to opisać, by każdy się domyślił, co się stało z Drasilem, skoro walka odbywała się tuż pod miastem Loftin.

 

Żal, że nie ma stuprocentowego happy endu. :((

Co masz na myśli?

 

Bardzo dobry tekst, świetny pomysł, wielka szkoda, że limit w nim przekroczony i nie poszedł na konkurs. Gratuluję serdecznie fabuły, fantastyki jest tu mnóstwo, świetnie pokazane ludzkie emocje i „ważenie korzyści”, cały świat, zależności nim rządzące, imiona oraz opisy wyglądu potworów, walka. Trzymasz w napięciu do końca, każdy wątek jest ciekawy, żaden nie nudzi, będąc przewidywalnym.

Pozdrawiam serdecznie, kliczek. :)

Bardzo dziękuję za miłe słowa i klika :)

Pozdrawiam jak zwykle bardzo serdecznie!

 

 

 

Bardjaskier,

A witam, witam! :)

 

Skandynawska mitologia jakoś nie trafiła nigdy w moje gusta i opowiadanie nie poruszyło mojego serca ;). Ale spokojnie bo sam pomysł mi się podobał choć to nie moja bajka :). 

O, więc chyba mogę to uznać za mały sukces? ;)

 

Hm, nie zamierzałam tworzyć bajki, ale jeśli tak Ci się skojarzyło, to chyba na plus. Jednak ja takiej bajki nie opowiedziałabym dzieciom ;p Chociaż oryginalne baśni braci Grimm się nie certoliły za bardzo, więc kto wie…

 

Same uppvaki, które mają być straszne, wydają się takie trochę ciapowate ( choć zjadają ludzi :) i straszne ale w taki bajkowy – baśniowy sposób. 

Fakt, są trochę ciapowate, efekt niezamierzony ;/ miały przypominać jakieś dziwne zombie czy coś, dlatego tak dziwnie wyszło. Najwidoczniej nie umiem straszyć ;p

 

trochę zbiegów okoliczności ( jak na przykład gdy Ygg wpada do dziury akurat tej gdzie są kapłani :)

No, nie do końca, bo Ygg nie ląduje od razu przed kapłanami, tylko stoczyła się najpierw do jakiejś losowej jamy, a hałas usłyszeli strażnicy z jeszcze niższego poziomu miasta.

 

Więc choć opowiadanie mnie nie porwało to doceniam wykreowany świat i klikam oraz pozdrawiam :) 

Dziękuję bardzo!

 

 

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Żal, że nie ma stuprocentowego happy endu. :((

Co masz na myśli?

Cóż… – udało się ocalić Ziemię, nie udało się uratować chłopaka. :)

Te drobne usterki, to sprawy absolutnie marginalne (wszystkie zresztą do przemyślenia); wszystkie moje wątpliwości rozwiałaś, a opko jest świetne! :)

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Cóż… – udało się ocalić Ziemię, nie udało się uratować chłopaka. :)

Ach, no tak, jejku, ja miałam coś innego w głowie w ogóle ;p zawiesił mi się system. Chyba od tego sprawdzania opowiadania :p

 

Dziękuję Ci jeszcze raz za miłe słowa :)

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Dziękuję Ci jeszcze raz za miłe słowa :)

A ja Tobie – za super historię. :)

Pecunia non olet

Zaciekawiłaś mnie tym tytułem. I to już dawno :) Jak tu nie zmasakrować takiego ciekawego tytułu? Zatem – oto miziające się kotki i zaczynamy:

 dlaczego spotting jest niebezpieczny

A dlaczego nie możemy tytułować opowiadań po polsku? Nie każdy wie, co to znaczy "spotting". Ja napisałabym tak: dlaczego obserwacja bywa niebezpieczna.

 Ygg kochała zachody słońca. Niepomna ostrzeżeń rodziców codziennie wybiegała na krawędź wyspy.

Troszkę słabo się to łączy logicznie.

 Dziewczynka, choć nie wiedziała dokładnie, czym są owe stwory, straszliwie się ich bała, więc ostrożniej podchodziła do granicy miasta.

No, dobrze, ale dlaczego? To jest, primo: dlaczego się bała? Jaki miała powód przypuszczać, że to nie zmyślone straszaki na nieposłuszne dzieci? Secundo – granica miasta i krawędź wyspy to niekoniecznie to samo. I tertio: czym są te stwory. Ale zdanie w ogóle zdaje mi się ciut wydumane. Zobaczymy, jak się wpasuje w całość.

 Ygg ponownie przybiegała

Lepiej: znów przybiegała.

 Wystarczy stać bliżej środka i nic złego się nie stanie.

Hmm. Sama nie wiem.

 Bo cóż może jej zagrażać w lewitującym mieście?

Troszkę jednak infodump. Szyk, a jeszcze bardziej dobór słów (cóż, zagrażać) zabarwia zdanie purpurą.

 Według opowieści dziadka nie zawsze tak było.

Hmm.

 Nie istniała unosząca się na niebie wyspa otoczona gęstymi chmurami.

Hmmm. Może tak: Na niebie, wśród gęstych chmur, nie unosiła się żadna wyspa.

 Gdy pojawiły się owe stwory, wspólna egzystencja okazała się niemożliwa.

Tylko ze struktury tematyczno-rematycznej wynika, że to miała być wspólna egzystencja ludzkości… wkrótce zacznę rozstrzeliwać telewizory, słowo daję. A, i – "ów" to zaimek z lekka archaiczny, zwraca na siebie dużą uwagę i należy go wydzielać kroplomierzem. Trudno mi przerobić to zdanie bez zmiany całego akapitu.

 Mówiono, że uppvaki jadały wyłącznie ludzkie mięso. Niestety nawet wysokie mury nie zdołały chronić mieszkańców. Potwory były nadzwyczaj sprytne i silne.

Niezbyt płynnie się to czyta, zdania słabo się łączą. Przy "zdołały" powinien być czasownik dokonany, bo zdołanie z definicji odnosi się do czynności już zakończonej, której skutek oceniamy. "Jadały" sugeruje istoty inteligentne i kulturalne (tak ma być?), poza tym ogólne fakty o świecie są w czasie teraźniejszym (w dodatku tu jest mowa zależna, której w polszczyźnie nie przesuwamy w czasie): Mówiono, że uppvaki żywią się wyłącznie ludzkim mięsem.

 W obliczu groźby wyginięcia ludzkości kapłani wpadli na zaskakująco prosty i skuteczny sposób rozwiązania problemu

Hmm, skoro sposób taki prosty, to czemu nie wpadli na niego wcześniej? Czemu nie wpadł na niego nikt inny? Czy przeprowadzenie tego było takie trudne? Czy po prostu zapowiadasz tu szczura? (Jeśli tak, to świetnie.)

 – wystarczyło oderwać od ziemi Loftin i je unieść.

Szyk: wystarczyło oderwać Loftin od ziemi.

 Co prawda kapłani przestali dysponować mocami

Co prawda, kapłani stracili moc. Hola, kapłani i czarodzieje – to nie to samo!

 ciągle o coś dopytywała starca

Ciągle wypytywała starca.

 – zapytała dziadka ciekawska dziewczynka.

Wystarczy: zapytała. Wiemy, kto, wiemy, jaka, powtarzanie tego stwarza wrażenie, że nie wierzysz w inteligencję czytelnika.

 Dlaczego nie zostały wybudowane mury, żeby nikt nie spadł?

Nienaturalne. Dziecko zapytałoby np. tak: A gdyby wybudować mury, żeby nikt nie spadł?

 A z czego najlepiej jest budować mur?

"Jest" nie jest tu błędem, ale można je wyciąć.

 Niestety przed wyniesieniem wyspy nikt nie pomyślał o tym, by wcześniej załadować budulec.

Niestety, przed wyniesieniem wyspy nikt nie pomyślał o tym, żeby załadować budulec.

 A czarodzieje nie mogą zbudować muru za pomocą magii, bo jej pozostałość utrzymuje nas w górze.

Momencik, bo tutaj coś mówisz o ontologii Twojego świata – magia nie jest zasobem odnawialnym. Jest jej określona ilość (chyba niezależna od liczby użytkowników). Ponadto: teoretycznie mogliby sprowadzić budulec za pomocą magii i postawić mur z kamienia, ale skoro "pozostałość" (? https://sjp.pwn.pl/sjp/pozostalosc;2507278.html) jest już do czegoś używana, to nie mogą. Dobrze myślę? (A przy okazji – można by posadzić żywopłot.)

 Dlatego musisz słuchać się matki

Lepiej: Dlatego masz słuchać matki.

 Nigdy żadnego potwora ani nie słyszała, ani nie widziała. Podobnie jak jej rodzice i rówieśnicy. Dziadek twierdził, że to przez chmury, które ich otaczały.

Znowu – słabo się łączą te zdania, a szyk jest trochę dziwny. Może tak: Nigdy nie widziała ani nie słyszała żadnego potwora, jej rodzice i koledzy też nie. Dziadek twierdził, że to przez chmury dookoła wyspy.

 Tylko najbardziej doświadczeni badacze mogli

Mogli – umieli, czy mogli – wolno im było?

 Jednak nigdy nie upubliczniono wiadomości, jakoby widziano jakiegokolwiek stwora.

To nie jest po polsku. Nie używaj słów tylko dlatego, że brzmią mądrze: https://sjp.pwn.pl/szukaj/jakoby.html Może być np.: Jednak nikt nigdy nie twierdził, że widział potwora.

 Ygg trochę ten fakt irytował, bo z jednej strony te stworzenia wydawały się przerażające, a z drugiej ją fascynowały i naprawdę chciała je zobaczyć. To w końcu istniały one czy nie?

Jednocześnie celujesz w styl formalny, sprawozdawczy – i kolokwialny, jakim mówiłaby Twoja bohaterka. Trzeba wybrać jeden – ja zdecydowałabym się na kolokwialny (i tnij zaimki!): Trochę to drażniło Ygg, bo chociaż się ich bała, strasznie chciała jakiegoś zobaczyć. Bo w końcu istniały – czy nie?

 Dziewczynka poczuła, jak coś lekkiego musnęło jej plecy

Poczuła, jak coś muska (c.t.).

 Obejrzała się i spostrzegła malutką, zmiętą karteczkę. Schyliła się po nią szybko, by nauczyciel nie spostrzegł, że nie uważa na lekcji.

Powtórzenie.

 Dzisiaj też idziemy na spotting?

Czy jest jakiś konkretny powód, dla którego nie mogliby iść popatrzeć?

 Chłopak po chwili odczytał napisane wielkimi literami “OCZYWIŚCIE”, po czym coś dopisał i ponownie rzucił kulkę w stronę Ygg.

Hmm. "Po chwili" bym wycięła, ale coś tu jeszcze jest…

 Niestety nie trafiła w nią, lecz w Annikę, koleżankę siedzącą obok.

Niestety, trafił w Annikę, jej sąsiadkę.

 Ta po chwili już miała zmiętą kulkę w dłoni.

Nienaturalne. I właściwie zbędne, skoro Ygg ją prosi o liścik, to wiadomo, że Annika go ma.

Gdy Ygg poprosiła ją cicho o zwrot liściku, usłyszała gromiący głos nauczyciela:

Głos nie może być "gromiący". Chciałam zamienić na "grzmiący", ale to wyszło dziwnie.

Annika odwinęła papier.

Rozwinęła – odwija się papier z czegoś, co jest w niego zawinięte, a tu papier jest tylko zmięty.

 Koleżanka regularnie chodzi na spotting,

O spottingu p. wyżej. Ile lat mają te dzieci? Bo myślałam, że siedem – osiem, a tutaj dziewczę wypowiada się raczej nastoletnio.

 Cała klasa zwróciła się w stronę Ygg

Lepiej: odwróciła, to bardziej jednoznaczne.

 Panno Ygg, czy po tylu lekcjach historii panna nadal nie wie, czym grozi wyprawa na spotting?

Czy po tylu lekcjach historii nadal pani nie wie. Troszkę grubo to kładziesz. Bo tak: nikt tych stworów nigdy nie widział. Są raczej nielotne (inaczej nie byłoby sensu przed nimi uciekać w przestworza), więc na wyspę się nie dostaną i nie widzą, co na niej jest (zwłaszcza, że zasłaniają ją chmury), a skoro straciły jedyne źródło pożywienia, to w sumie mogły już wyginąć. Oczywiście, dzieciaki próbują ich wypatrywać – ale wobec powyższego to powinna być nieszkodliwa rozrywka. Zatem szczur jest wyjątkowo opasły – sugerujesz na wszystkie sposoby, że uppvaki nie istnieją, może nigdy nie istniały, a otaczające je tabu służy tylko utrzymaniu ludzi z dala od krawędzi wyspy w jakichś tajemniczych celach.

 zawsze podczas wyprawy jest niezwykle ostrożna

Mało naturalne.

 Powiadomię o sytuacji twoich rodziców.

"O sytuacji" jest zbędne.

 Kiwnęła głową, a ten wrócił do prowadzenia lekcji.

A on wrócił.

 ale zamiast jego spojrzenia napotkała szyderczy uśmiech Anniki.

Hmm.

 zwróciła się w stronę tablicy

Odwróciła. "Zwrócić się" jest bardziej metaforyczne, mniej konkretne.

 Wszystkie informacje dotyczące uppvaków są dość sprzeczne.

To może być elementem stylizacji na wypracowanie trójkowej uczennicy (co prawda na interesujący ją temat), ale dla porządku: nie mogą być "dość" sprzeczne. Tylko sprzeczne albo niesprzeczne. "Wszystkie" też bym wycięła.

 Wszystkie zapisy pochodzą od osób, które obserwowały z dalekiej odległości tragiczne w skutkach starcia lub od relacji umierających.

Zapisy nie mogą pochodzić "od relacji" (tylko z relacji), a rozdeptywanie przez olbrzyma to nie starcie, chyba że z powierzchni ziemi.

Przeciętny uppvak może mieć wysokość dwóch starych dębów.

A skąd wiadomo, ile mają wzrostu, skoro nikt ich nie zmierzył? Poza tym "stary dąb" to mało użyteczna jednostka miary (i czy dęby rosną na latającej wyspie?). Dąb dorasta do ok. 30 m. To dużo. Ile jedzenia potrzebuje 60 metrowy człowiek/humanoid? Nie mam pojęcia.

 uppvaki były potworami w dosłownym tego słowa znaczeniu

Były – czy są?

Bardzo jest prawdopodobne

Jest bardzo prawdopodobne. Całe wypracowanie mało stylistyczne, ale skoro Ygg pisze na kolanie, spiesząc się do obserwacji uppvaków, można jej to wybaczyć ;)

 Szacuje się, że pierwszego osobnika zauważono

To nie jest coś, co można oszacować. https://sjp.pwn.pl/szukaj/szacowa%C4%87.html

 W miejscu katastrofy nie ucierpiała nigdy ani flora, ani fauna.

Zaraz katastrofy. Przyszedł i zeżarł :) ale to, że niczego przy tym nie rozdeptał (a ma, jak napisałaś, ok. 60 m wzrostu! czyli nie widzi, czy nie łazi po, dajmy na to, sarnach) to jest dziwne i wskazuje na szczura.

 Ponieważ spotting polega na przekroczeniu granic miasta Loftin i próbie obserwacji uppvaków, jest uznawany za zbyt niebezpieczne zajęcie dla zwykłych obywateli.

W jaki sposób jedno wynika z drugiego?

 odstawiła długopis

Odłożyła, długopisy zwykle nie stoją.

 Nie spała zbyt dobrze. Ciągle czuła złość z powodu reprymendy, jaką otrzymała od rodziców. Tym razem cierpliwość im się wyczerpała i zakazali córce nawet wyjścia z pokoju.

Nie jest to szczególnie stylistyczne. Może pokaż, jak Ygg się przewraca i złości? Spróbuj wejść w jej głowę – jak ona się z tym czuje? Wcześniej w myślach przezywała koleżankę, to dobry sposób, ale nie jedyny.

 Szamotała się w łóżku, aż w końcu zezłoszczona zerwała się i zaczęła szybkimi krokami przemierzać pokój. W pewnym momencie przystanęła przy oknie. Jej uwagę przykuł już dobrze znany, a jednak niedoceniany widok.

Szamotała się w łóżku, wreszcie zerwała się i zaczęła szybkimi krokami przemierzać pokój. Stanęła przy oknie. Jej uwagę przykuł dobrze znajomy widok.

 Ogromna wieża Kristal wyznaczała centrum miasta Loftin.

Wieża nie ma takich umiejętności: https://sjp.pwn.pl/szukaj/wyznacza%C4%87.html

 podobno miała wysokość stu dębów

Dlaczego oni mierzą w dębach? I po jakie licho stawiają trzykilometrową wieżę pośrodku chwiejnej latającej wyspy?

 drobnych diamencików, których niegdyś na wyspie był dostatek

Mmm, ale innych kamieni nie ma? Styl: maleńkich diamentów, w które wyspa niegdyś obfitowała.

 wyglądały, jakby strzegły wieży

W jaki sposób jesiony wyglądały na strażników wieży? To znaczy, dlaczego miałyby wyglądać, jakby jej przed czymś broniły albo pilnowały?

 dwie piękne pagody, które zostały wykute częściowo również w diamencie, a częściowo w onyksie

Skracaj: dwie piękne pagody, wykute częściowo w diamencie, a częściowo w onyksie. Ale kamienia budowlanego na wyspie nie ma? I nie można jej było trochę wydrążyć?

 Urzekały głęboką czernią i odbijały blask olbrzymich latarń, zasianych gęsto w tej okolicy.

Po pierwsze, latarnie nie są roślinami – nie sieje się ich. Po drugie – owszem, bardzo ładny krajobraz, ale co to ma do rzeczy? Chcesz podkreślić, że wyspa jest utopią, że Ygg się tu podoba, że miejscowe elity żyją w luksusie?

 Zarówno świątynie jak i latarnie otoczone były przez bujne krzaki różnokolorowych kwiatów.

A dlaczego krzaki miałyby otaczać tylko jedne z nich? Krzak to roślina, nie zbiór kwiatów: Świątynie i latarnie otaczały bujne krzewy o różnokolorowych kwiatach.

 Niemal wszystko, co widoczne

Lepiej: Niemal wszystko, co widziała.

 nie w sposób irytujący dla oka

Drażniący oko. I nic w powyższym opisie nie wskazywało na drażnienie (może przytłoczenie) – zaufaj swoim opisom. Następne zdanie to etykietka, wyrzuć.

 ofukała przyjaciela

Lepiej: ofuknęła.

 kto wie, ile twoja kara potrwa

Trochę nienaturalne.

 jutro nie będę miał już tego

Trudne do wymówienia, lepiej tak: jutro nie będę już miał tego.

 To urządzenie ujawnia jej szczegóły

Dziwne sformułowanie.

 jak zauważy brak

Zderzenie tonów. Jak zauważy, że nie ma.

 Drasil poczuł irytację.

To wynika z wypowiedzi, nie tłumacz tego. Kiedy tłumaczysz, nastawiasz czytelnika sceptycznie, kiedy pokazujesz (np. dialogiem) – nie.

 nielegalną wyprawę była idealna

Przeczytaj na głos?

 większość dorosłych zaś oddawała się alkoholowym uciechom w pobliskich knajpach

Nie musieli bowiem iść rano do pracy, a alkohol był za darmo? Hmm? "Oddawała się alkoholowym uciechom" brzmi cokolwiek zabawnie.

 Prawdopodobieństwo, że magowie dostrzegą dzieci, na szczęście było niskie:

Z wysokości stu dębów, czyli, pi razy drzwi, 3000 metrów? Raczej zerowe: https://www.yachting.com/pl-pl/news/how-to-judge-distance-at-sea Prawdopodobieństwo jest raczej niewielkie niż niskie.

jeśli kula Ognia wypadnie z wieży

A dlaczego miałaby wypaść? Zwykle pilnowanie świętego ognia polega na dokładaniu opału, więc zakręciłaś mi tu w głowie.

 Zdziwiła ich nieobecność strażnika, którego zawsze musieli zbywać przeróżnymi sposobami.

Mmmm, to znaczy, że władze się na nich czają. Nie ma siły, żeby strażnik się nie połapał po kilku razach (może to nie ten sam, ale w koszarach chyba rozmawiają?).

 grubą linę oplecioną złotem

Złoto można wyciągnąć w bardzo cienki drut, ale coś mi się widzi, że taka lina byłaby ciężka.

 Z tym sprzętem mamy okazję w końcu zaobserwować te fascynujące stwory.

Nikt tak nie mówi. Na pewno nie nastoletni (?), podekscytowany chłopak.

 Mam nawet poduszki, by się zbytnio nie wpijała w ciało.

Mam nawet poduszki, żeby się za bardzo nie wpijała w ciało.

 To sznur robiony z diamentu i złota, nie ma szans się urwać.

Sznur zrobiony. Oczywiście, że ma szanse się urwać, ale chłopak próbuje przekonać koleżankę, żeby się na nim dała zawiesić, więc może kłamać. Za to nie wiem, dlaczego właściwie ten sznur ma być z takich właśnie materiałów.

 Dlaczego chcesz, żebym zginęła?

Nienaturalne. Chcesz mnie zabić?

 To lina używana przez mojego ojca w pracy, od dwudziestu lat.

Nienaturalne: Mój ojciec od dwudziestu lat wiesza się w pracy na tej linie.

 Jeśli chcesz, to ja mogę zawiesić się na tej linie.

Może tak: Jeśli chcesz, to ja zawisnę.

 Zaproponowałem to tobie, bo wiem, jak fascynują cię uppvaki

Mało naturalne.

 Wiem, że jest mała szansa, by je zobaczyć akurat dzisiaj, ale…

Jest mała szansa, że akurat dzisiaj je zobaczymy.

 Myśl o zwisaniu z liny tuż nad Starą Ziemią

Zwisaniu na linie.

 prawdopodobnie wypełnioną dziwnymi stworami

Po pierwsze, dotąd chciała te stwory zobaczyć i nie dbała o niebezpieczeństwo (to nie problem, tylko podkreśl to trochę także tutaj). Po drugie: pełną dziwnych stworów.

 Jeśli nie spróbuje, będzie każdej nocy zastanawiać się, “co by było, gdyby…”. Nigdy nie wybaczyłaby sobie przegapienia takiej szansy.

Zapewniasz.

 język i usta zesztywniały z przerażenia

Hmm?

 ochoczo oplatał ją liną

Aliteracja, i "oplatał"? Nie mają żadnej uprzęży, skoro ludzie tak się zwieszają w ramach obowiązków służbowych?

 Dziewczynka nadal tylko przytakiwała, nie wierząc, że zaraz zrobi najbardziej niebezpieczną rzecz w swoim życiu.  

Dziewczynka potakiwała, niezdolna uwierzyć, że zaraz zrobi najniebezpieczniejszą rzecz w swoim życiu.  

 Kontrolował jej zsuwanie i dokładał starań, by Ygg nie chybotała się zbyt mocno.

Zsuwanie liny? Może lepiej trochę to opisz?

 Z każdym centymetrem oddalając się od Loftin dziewczynka miała ochotę zawołać, by przerwać operację. Strach przybierał na sile.

Poplątały się konstrukcje, i nie zapewniaj mnie o strachu – pokaż go. Może tak: Im dalej była od Loftin, tym bardziej miała ochotę krzyknąć, że rezygnuje.

 W pewnym momencie zwymiotowała z nadmiaru adrenaliny.

To powinien być budujący nastrój szczegół, ale nie jest. Może: Nagle zwymiotowała, po prostu ze strachu. I dalej opisz trochę, jak się czuła.

 Pełnia księżyca pozwalała docenić widok.

Lepiej opisz ten krajobraz skąpany w księżycowym świetle, bo to zdanie jest komentarzem.

 kołysany przez przyjemny i ciepły wiatr

Kołysany ciepłym wiatrem.

 szemrały strumyki

Ale ona tego nie słyszała, bo była za wysoko i wiał wiatr. Takie rzeczy przypominają o nieprawdziwości świata przedstawionego, uważaj na nie.

 Majestatyczne góry wydawały się groźne, ale jednocześnie piękne.

Majestatyczne to groźne i piękne, więc zdanie jest masłem maślanym.

 Ygg pomyślała, że za nimi z pewnością znajdują się bajeczne krainy.

Komentarz. Możesz wejść na chwilę w myśli bohaterki, np.: Jakie bajeczne krainy mogły leżeć za nimi?

 Na horyzoncie granatowe niebo stykało się z ciemnozieloną trawą i nie sposób było do niego dotrzeć…

Nie wiem, czy to by widziała.

 ogromną, dość głęboką dolinkę

Dolinka, czyli zdrobniała dolina, jest mała, więc nie może być ogromna.

 Domyśliła się, że to pozostałość po wyniesieniu Loftin.

Co to jest pozostałość, to raz. Dwa – jeśli to dziura po Loftin, to raczej kotlina albo krater, albo po prostu zagłębienie.

olbrzymią polanę

Co to jest polana? Dlaczego kotlina nie jest polaną?

 Nagle sobie przypomniała, co było jej zamiarem

Dwa różne tony – wybierz jeden.

 Czy faktycznie chciała zobaczyć te stwory? Uświadomiła sobie jednak, że nie po to Drasil ryzykował kradzieżą sprzętu ojca, a ona ucieczką z domu, by teraz rezygnować.

Streszczasz. Ryzykował, kradnąc. Ryzykowała, uciekając.

 Nie widząc niczego niepokojącego, po chwili nabrała odwagi

Może lepiej: nie zobaczywszy.

 mimo zamontowanych poduszek

Zamontowanych?

 Umówionym znakiem pociągnęła za nią.

Pociągnęła za nią, jak było umówione.

 Już widziała stopy przyjaciela, gdy nagle struchlała, słysząc głos strażnika:

Skoro widziała jego stopy, to już właziła na krawędź. Całość trochę niezręczna, a strażnik – jednak tylko wyszedł na kawę? I wrócił dokładnie w chwili, kiedy go potrzebowałaś? Mało to wiarygodne.

 – Co wy tu, do przeklętych uppvaków, robicie??

Jeden pytajnik.

 Drasil spanikował i porzucił sznur.

Może po prostu: Drasil puścił sznur.

 Ten pod wpływem gwałtownego szarpnięcia został naruszony.

Bardzo nienaturalne. Opisz, chociażby, brzęknięcie, które sznur wydaje. Ja i tak wiem, że zaraz pęknie, chcę wiedzieć, jak.

 Ygg chybotała się gwałtownie, co tylko nadwerężało linę.

Nienaturalne i trochę niezrozumiałe. Szarpała się?

 – wrzasnęła, wpadając w kompletną panikę i szamocząc się jeszcze gwałtowniej.

To wszystko możesz wyrzucić – jest widoczne w dialogu.

 Ze łzami w oczach spojrzała w górę i obserwowała, jak lina się przerywa.

Spróbuj wisieć na sznurze (i to spadając!) i patrzeć, jak się przerywa nad Tobą. Ja opisałabym raczej dźwięki, które ta lina wydaje, bo Ygg za dużo by nie zobaczyła.

 Sznur w końcu nie wytrzymał i urwał się całkowicie.

Zapewniające zdanie. Co powiesz na moment nieważkości?

 Po rozchyleniu powiek nadal otaczał ją mrok.

Mało naturalne.

 Znajdowała się na drzewie, szczęśliwie dość niskim.

Wisiała na drzewie, na szczęście dość niskim. Bardziej bym w to wierzyła, gdyby drzewo było wysokie – krótsza droga (w końcu spadła z kilkuset metrów, nie? chociaż wysokość drzewa może i nie ma tu znaczenia). Poza tym – na początku pomyślałam, że Ygg leży na ziemi, na gałęziach.

 było jednym z niewielu rosnących w dziurze po Loftin

Ale i tak była na obrzeżu miasta, więc i na obrzeżu dziury, gdzie drzewa chyba są?

 usłyszała pod sobą syk. Dziewczynka zastygła

Tutaj "dziewczynka" tylko myli, bo podmiotem poprzedniego zdania też była ona, więc wygląda to tak, jakby nagle się pojawiła inna dziewczynka.

 Serce niemal przestało bić.

Przecież ona się boi?

 szelest liści był coraz intensywniejszy

Głośniejszy.

 Dziewczynka obróciła się najciszej, jak umiała, w taki sposób, by móc zaobserwować, co znajduje się na dole.

Dziewczynka obróciła się najciszej, jak umiała. Kropka. Zaraz i tak opiszesz to, co jest na dole.

 Zauważyła pokraczną postać, która, wydawałoby się, ma Ygg na wyciągnięcie przedziwnie długiej ręki.

Hmmm. To nie jest dobrze zorganizowany opis. "Postać" oznacza takie niewiadomoco – unikaj, jeśli możesz znaleźć lepsze słowo.

 Mimo że trwała pełnia, dziewczynka nie była w stanie dokładnie przyjrzeć się stworowi – liście drzewa nie pozwalały światłu całkowicie się przebić.

Przebić się przez co?

 Widziała tylko zarys, jednak on sam wystarczył, by ją przerazić

Widziała tylko zarys, ale to wystarczyło, żeby ją przerazić.

 przesadnie długie ręce ciągnęła wręcz po ziemi

Tnij pustosłowie: długie ręce ciągnęła po ziemi.

 Kompletnie nie wiedziała, co robić.

Nie miała pojęcia, co robić.

 bo groziła jej śmierć głodowa, o czym przypomniało jej burczenie w brzuchu

W takiej chwili? Zasadniczo w stresie człowiek nie odczuwa głodu.

 Stwór na ten nietypowy dźwięk zerwał się jak z łańcucha.

Hmm. Nie wiem, jak to poprawić. Cały akapit (i następny) mało stylistyczny.

 Jego pisk aż kłuł w uszy Ygg, która próbowała szybko wstać.

… ale ona wisi na drzewie? Pisk opisałabym bardziej.

 piekący ból na stopie

Na stopie?

 Cała drżała

Rym.

 objęła wzrokiem otoczenie

Dlaczego nie mogła się po prostu rozejrzeć?

 Wiatr szumiący między drzewami w lesie, znajdującym się po drugiej stronie, nie wydawał się już kojący, lecz złowrogi.

Rym (szumiący-kojący). Po drugiej stronie czego jest las? (Dziury?) I – co jest takiego złowrogiego w tym wietrze?

 które w Ygg wywołały kolejny dreszcz niepokoju

Wytnij, zapewniasz.

 Znów zaburczało jej bardzo głośno w brzuchu.

Znów bardzo głośno zaburczało jej w brzuchu.

 Dopiero wtedy zaczęła się zastanawiać, kiedy zjadła ostatni posiłek. To było w szkolnej stołówce. Kolacji w domu nie zjadła na znak buntu

Dopiero wtedy przypomniała sobie, że ostatnio jadła w szkole, w stołówce. Kolacji w domu nie tknęła, żeby pokazać rodzicom, jaka jest niezależna.

Przeklinała w myślach swoją głupotę i skierowała wzrok na ciemny las.

Lepiej: przeklęła. "Skierowała wzrok" jest średnio naturalne – ujdzie, ale może znajdziesz coś lepszego.

 Jeśli miała znaleźć jakiekolwiek jedzenie, to tylko tam.

Jeśli miała znaleźć cokolwiek do jedzenia, to tylko tam.

 Nogi szły automatycznie.

Hmm.

Ygg czuła tak obezwładniające przerażenie, że z trudem oddychała.

Zapewniasz.

 Nagle przypomniały jej się wszystkie opisy uppvaków z książek, które czytała. Każdą ilustrację, którą oglądała.

Przypomniały jej się wszystkie opisy – przypomniała jej się każda ilustracja. Związek zgody.

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Żaden nauczyciel nie uwzględniał go nawet na lekcjach, twierdząc, że Ymir to bzdurny mit.

…? Czy ich szkoły uczą tylko o uppvakach? "Uwzględniał" to niewłaściwe słowo: https://sjp.pwn.pl/szukaj/uwzgl%C4%99dnia%C4%87.html “Twierdząc” jest tu niegramatyczne.

 Natrętne myśli przejęły kontrolę nad nogami.

To znaczy?

 w przestrzeń przed siebie

W przestrzeń przed sobą. Albo: wpatrywała się tępo przed siebie.

by upewnić się, czy faktycznie są to owoce.

Żeby się upewnić, że to naprawdę owoce.

 Na szczęście dla niej potwór nie panował zbyt dobrze nad swym zdeformowanym ciałem

Komentarz wprowadza dystans, a to chyba miała być scena "z bliska". Z odległości trudno czytelnika przestraszyć.

 W tym samym momencie Ygg się ocknęła i zaczęła biec.

Cały akapit dość odległy, komentujący.

 Przeraźliwy pisk wydobywający się ze zwierzęcia wwiercał jej się w czaszkę.

Przeraźliwy pisk zwierzęcia wwiercał jej się w czaszkę.

 Ygg chciała wstać, ale wydała z siebie tylko jęk

Ygg chciała wstać, ale tylko jęknęła.

 Prąd bólu przeszedł po całej nodze

Hmm. Ryzykowna metafora.

 Usłyszała szuranie dochodzące z góry. Skierowała tam wzrok, ale niczego nie dojrzała. Do uszu dotarł jednak już znany, nieco przytłumiony pisk. Domyśliła się, że stwór chce wejść do jamy, nie może się jednak zmieścić.

Usłyszała szuranie dochodzące z góry. Zadarła głowę, ale nie zobaczyła niczego, usłyszała za to znajomy pisk, nieco przytłumiony. Domyśliła się, że stwór chce wejść do jamy, ale nie może się zmieścić. Na jakiej podstawie się tego domyśliła?

 nie wyczuła przy nim latarki

Tnij zaimki: nie wyczuła latarki.

 Była przekonana, że umrze w tym miejscu. Zastanawiała się, jaka śmierć jest gorsza: z ręki, a raczej odnóża potwora czy z głodu?

Była pewna, że tutaj umrze. Zastanawiała się, jaka śmierć jest gorsza: w zębach potwora czy z głodu?

 przecież cokolwiek widzi

Przecież coś widzi.

 przez którą przebijał się blask ognia

"Się" wytnij.

 próbowała coś przezeń dojrzeć

Skąd nagle taki wysoki ton? Przysunęła do niej oko.

 salę, która nie wyglądała, jakby znajdowała się pod ziemią

A jak wygląda sala, która znajduje się pod ziemią?

 W pomieszczeniu panowałaby kompletna pustka

Pomieszczenie byłoby całkiem puste.

nie wielkich rozmiarów kula

Gdyby nie wielka kula.

 Obiekt lewitował nad skalnym cokołem

Lewitowała nad kamiennym cokołem. Cokół jest tworem sztucznym.

 pulsującym rytmem odrobinę się unosił, by po chwili znów opaść

Hmmm. Unosił się – rytmem?

 Gdy tak podziwiała osobliwą salę i znajdujący się w niej przedmiot, z głębi jaskini doszły do niej jakieś dźwięki.

Hmm. Zapewniasz. Kula, oczywiście, ma coś wspólnego z tą w Loftin, a więc zapewne i ze szczurem.

 że dźwiękami były czyjeś szepty.

Że dźwięki są szeptami; albo: że dźwięki to szepty. Ale i tak źle to brzmi.

 dość sążnie

Sążniście, ale to też jest archaizm i nie bardzo tu pasuje. https://sjp.pwn.pl/szukaj/s%C4%85%C5%BCnie.html

 jeden, głęboki głos

Tu bez przecinka. A "jeden" możesz wyciąć – głosy się różnią, więc wiemy, że są dwa.

 przeszywający ból w nodze przypomniał, że już nie może się poruszać

To jest wydumane. Uprość.

 właściciele głosów się przed nią pojawią

Głosy nie mają właścicieli. Nie są częścią majątku.

 Dwie krępe sylwetki pojawiły się w jej zasięgu wzroku.

Dwie krępe sylwetki pojawiły się w zasięgu jej wzroku.

 zwalniały, jakby idąc niepewnie

Bo może faktycznie szły niepewnie?

 Wreszcie Ygg dojrzała ich zaskoczone twarze.

Daj spokój z tym doglądaniem. Zwraca na siebie uwagę.

 Strażnicy mieli ochotę krzyczeć to samo. Wszyscy odczuli ulgę.

Zapewniasz. Właściwie wycięłabym to zdanie, osłabia efekt poprzedniego, a niewiele wnosi.

 oświetlały pełzające po ścianach płomyki

Mmmm, czyli ściany się paliły?

 niedowierzającym spojrzeniem

Spojrzeniem pełnym niedowierzania.

 Najwyraźniej żadne z nich nie spodziewało się, że istnieją jeszcze inni ludzie.

Tak, domyśliłam się. Za bardzo mnie o tym zapewniasz.

 Ygg mrużyła oczy

Zmrużyła.

 stół wyrzeźbiony ze skały

Wyrzeźbiony w skale, albo z kamienia, jeśli przytaszczyli tu ten kamień skądinąd.

 ubrane w odświętne szaty

A skąd Ygg wie, jak wyglądają odświętne szaty obcych? Nie możesz ich opisać?

 powiedział strażnik wskazując na Ygg

Rozdzielaj czasowniki: powiedział strażnik, wskazując Ygg.

 Wszyscy wpatrywali się w nią z niedowierzaniem. W tym samym momencie

Jeśli zaburczało, to wpatrzyli się. Bo dwie czynności są dokonane i dokonują się w tym samym momencie.

 absurdalnie głośno zaburczało w brzuchu

"Absurdalnie"?

 zapytała zszokowana kobieta

Dlaczego nagle "zszokowana"?

 Schowała narzędzie do wielkiej kieszeni.

Mmm, niebezpieczna metoda noszenia noża.

 Nie chcemy cię zabić. Czemu mielibyśmy to robić? Zapraszam cię na posiłek. Musiałaś dużo przejść!

Na pewno dużo przeszłaś. Trochę staccato mówi ta pani – tak ma być?

 która nagle pojawiła się w ich zawiłych tunelach

https://sjp.pwn.pl/szukaj/zawi%C5%82y.html

 Uniosła głowę i poprosiła nie wiadomo kogo o przyrządzenie posiłku

Nie wiadomo, kogo; ale opisałabym to troszkę bardziej.

 Dopiero po zjedzeniu posiłku zaczęła odpowiadać na pytania kobiety w odświętnych szatach

Streszczasz. I nadal nie wiem, skąd ona wie, że szaty są odświętne.

 Eggrun i towarzyszące jej osoby były kapłanami i strzegły

C.t.: Eggrun i jej towarzysze są kapłanami i strzegą.

 z którego pobierano energię i światło w całym Nitfol, jak zwało się podziemne miasto

A może tak: dostarczającego energię całemu podziemnemu miastu Nitfol.

 Ogień ten nadal zawierał całą manę

Dlaczego "nadal"? Czemu miałby przestać? I co to znaczy, że zawierał “całą”?

 nawet za ogromną ścianą chmur otaczającą miasto, których wcześniej nienawidziła

Domyślam się, ze nienawidziła chmur, ale troszkę to mętne.

 – Powiedz mi proszę… – Przerwała jej myśli Eggrun

Tu małą literą, patrz: https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850 (post z 8 lutego)

 Ygg zdziwiona zachowaniem arcykapłanki, pokazała

Wtrącenie: Ygg, zdziwiona zachowaniem arcykapłanki, pokazała. Chociaż mocno to wtrącenie zapewniające. I… zaaaraz… Ygg plus Drasil. Cos mi się zdaje, że to jest tekst zupełnie o czym innym, niż myślałam.

 znamię na wewnętrznej stronie nadgarstka. Do złudzenia przypominało drzewo.

Dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz?

 wymienili się zaskoczonymi spojrzeniami

Spojrzeniami pełnymi zaskoczenia.

 na szczęście dla zniecierpliwionej Ygg,

Bo co by zrobiła?

 Rozglądnęła się,

Rozejrzała się.

 Tę wiedzę posiadają tylko kapłani. Nie powinnam jej zdradzać zwykłej obywatelce. Ale i tak wszystko szlag trafił

Te trzy zdania do siebie nie pasują (stylem i tonem) i nie jestem pewna, czy to zamierzone.

 kamieniami młyńskimi

Skąd Ygg wie, że młyńskimi i jakie to ma znaczenie?

 Tak, po Ragnaroku będzie koniec współczesnego świata!

Ragnarok to właśnie koniec świata (i początek nowego): https://pl.wikipedia.org/wiki/Ragnar%C3%B6k

 Dokładnie.

Właśnie. Po polsku piszemy i mówimy "właśnie", a "dokładnie" w tym sensie to kalka.

 – Właściwie to się nie wydarzył

– Właściwie, to się nie wydarzył. Aha, czyli Loftin to korona Yggdrasila, Nitfol to korzenie… no i?

 Jeden z kapłanów zrobił naglący gest.

Jeden z kapłanów ponaglił ją gestem.

 Wszystkim coraz ciężej się oddychało.

Wątpię, żeby kamienie były tak dobrze dopasowane do otworów… a poza tym będą musieli je odwalić prędzej czy później. I – czy ta sala jest taka mała?

 Wszyscy kapłani są tak naprawdę bogami.

… ?

 Gdy zaobserwowaliśmy pierwszego z nich

Gdy zaobserwowaliśmy pierwszego. "Z nich" jest domyślne i niepotrzebne.

 Olbrzymy zaczęły mutować

Mmmm, dlaczego? I mieszasz naukowe mutowanie z mitologicznymi olbrzymami, co daje wrażenie chaosu.

 Musieliśmy zejść do podziemi i wydrążyć w nich miasto

Schodzi się do podziemi zwykle już wydrążonych.

 Według legend jest jeszcze jedna, ostatnia możliwość, by ocalić Starą Ziemię

Tyle że Ragnaroku nie dał się uniknąć…

 Musimy stworzyć Homunculusa, który jako jedyny może pokonać uppvaki.

A to coś z innej bajki?

 Jednak, aby go stworzyć, potrzebna jest krew osób pochodzących z drzewa życia.

Do tego jednak potrzebujemy krwi potomków drzewa życia.

 , która ledwo nadążała za tymi niesamowitymi informacjami.

Zapewniasz. Wytnij.

 Osoby pochodzące z drzewa życia według legendy mają następujące imiona: Ygg i Drasil. Wyjątkowość potwierdza znamię w kształcie jesionu.

Według legendy noszą oni imiona Ygg i Drasil, i mają znamię w kształcie jesionu.

 Przerwała i dała znak ręką, że skończyła.

Przerwała i dała ręką znak, a pozostali zerwali się, by otworzyć przejścia.

łapczywie łapali

Hmm, trudno łapać inaczej, czyż nie?

 Ygg była zszokowana zarówno nowo nabytą wiedzą jak i szybką reakcją kapłanów Nitfol.

Zapewniasz. I – była wstrząśnięta.

 kapłanów budujących most – do jego konstrukcji potrzebowali wszystkich czarodziejów.

To w końcu czarodzieje, kapłani, bogowie?

 nie można było ryzykować jej zabicia przez uppvaki

Nie można było ryzykować, że dopadną ją uppvaki.

 jak ma się zachować, krocząc po tęczowym moście i przybywając do rodzinnego miasta.

Jak ma się zachować, kiedy po tęczowym moście pójdzie do rodzinnego miasta.

 mówiła kapłanka z powagą w głosie

Mówiła kapłanka z powagą. Nie dodajemy w tej konstrukcji "w głosie", nie mam pojęcia, skąd się bierze ta maniera – ale nie rób tak.

 rad, uczyła się ich na pamięć, by żadnej nie uronić

Nie można uronić (czyli upuścić) rady, bo nie jest materialna.

 Niestety dwóch z nich pożarły uppvaki, co wywołało panikę wśród pozostałych

Niestety, autorka rzuca mi tę informację mimochodem, więc nie mogę się nią przejąć.

 Ygg została wyprawiona na powierzchnię przez Eggrun

Unikaj strony biernej: Eggrun odprowadziła Ygg na powierzchnię.

 Dopiero teraz Ygg poczuła ciężar odpowiedzialności.

Zapewniasz.

 – A nie możesz mi kogoś wyznaczyć do towarzystwa?

Nienaturalne: – A nie możesz kogoś wysłać ze mną?

 Strażnicy muszą pilnować mostu, by nie został zniszczony przez wiadomo kogo.

Dotąd nie bała się samej nazwy?

 Po tych słowach wręczyła zdziwionej Ygg latarkę, która zawieruszyła się w labiryntach Nitfol.

Mmm, a kto ją odnalazł? Szczur podnosi głowę…

 Most był tak fascynujący, że po chwili zapomniała o wszystkich lękach. Szeroki i stabilny, dawał poczucie bezpieczeństwa.

Jedno z drugiego nie wynika.

 zachwycając się otaczającymi ją widokami

Skracaj: zachwycając się widokami.

 wadze zadania, jakie zostało jej powierzone

O wadze zadania, które jej powierzono.

 Nie spodziewała się zajść tak szybko do celu.

Do celu tylko dojść. Zajść można daleko albo z wizytą.

 Na niej kiedyś z przyjacielem łapali żaby, a w opuszczonych domach bawili się w chowanego.

Kiedyś łapali tam z przyjacielem żaby. Opuszczone domy sugerują wymieranie populacji – tak ma być?

 Po kilkunastu krokach zwątpiła, bo nie mogła dojrzeć wieży Kristal.

W co zwątpiła? I – nie widziała wieży.

 Był nieco wyższy niż gdy widziała go za ostatnim razem

Był nieco wyższy niż pamiętała.

 Drasil z pewnością nie miał dziury zamiast ust i nie mógł mieć aż tak wielkich oczu.

Hmm?

 Dziewczynka spanikowana wybiegła na most

Wbiegła, ale myślałam, że od niego odeszła?

 Czas, przez który wszystko obracało się w ruiny, ciągnął się niemiłosiernie.

Mętne.

 Złudzenie czy nie, wszystko wyglądało przecież realistycznie.

Hmm.

 Wyczerpana dotarła do prawdziwego Loftin.

A skąd wie, że do prawdziwego?

 nie chciała pukać bezpośrednio do drzwi

A można pukać pośrednio?

 Postanowiła więc wspiąć się po ścianie.

A podobno nie umie?

 zawołała jego imię

Zawołała go po imieniu.

 wpatrując się intensywnie w przestrzeń pokoju

Wpatrując się w przestrzeń za oknem.

 Raczej nie należała do Drasila – była za wysoka.

Sylwetka nie należy do nikogo. Raczej nie był to Drasil.

 Ty szelmo! Jak śmiesz tu przyłazić po takim czasie! Po tym jak mój syn został aresztowany!…

Ekspozycja. "Szelma" to raczej nie jest pierwsza obelga, która przyszłaby człowiekowi do głowy.

 biegnąc najszybciej jak potrafiła

Biegnąc najszybciej, jak potrafiła.

 “To jakiś koszmar. Uppvaki w każdym momencie mogą zniszczyć Bifrost, bogowie tracą energię, by go utrzymać, a Drasil przebywa w więzieniu”.

Bardzo nienaturalne, nikt tak nie mówi, a poza tym – ta ekspozycja jest niepotrzebna. Pamiętam, co przed chwilą przeczytałam.

 Dotarła do więzienia.

Zbędne.

 Spacerniak otoczony był płotem z siatki i uwieńczony drutem kolczastym – klasyk.

Stylistycznie nie z tej bajki. https://sjp.pwn.pl/szukaj/uwie%C5%84czony.html A płot z siatki… to nie Alcatraz.

 ale w tym samym momencie zatrzymała ją pewna myśl

Myśl nie zatrzymuje nikogo.

 pozwolą już jej wyjść

Szyk: pozwolą jej już wyjść.

 Z pewnością jest ciągle otwarty

Czy można zamknąć most? Nie zwodzony, zwyczajny?

 dziwny dźwięk, jakby alarm?

Tu bez pytajnika.

 Ygg musiała szybko się schować w pobliskich krzakach.

Ygg schowała się w pobliskich krzakach.

 Drasil oślepiony silnym blaskiem, zastygł.

Drasil, oślepiony blaskiem, zamarł. I nikt inny nic nie zauważył?

 Rozglądnął się ostrożnie.

Rozejrzał.

 dojrzał Ygg przy płocie, przysłoniętą gęstym krzewem

Jak ją zobaczył, skoro była przysłonięta?

 – Ok, po obiedzie sobie wyjdę.

"OK" jest zupełnie z innej bajki.

A gdzie ja ucieknę?

Dokąd ucieknę. Podkop łyżką. Nie wiem, ile to zajmuje, ale raczej nie jeden dzień.

 Przez jakiś czas do Loftin prowadzi most

Most musiałby prowadzić skądś (co w tym przypadku zachodzi, ale trzeba się wygiąć w niezły logiczny paragraf, żeby to wyjaśnić), a oni chcą się wydostać.

 była zła na sytuację

Była zła. Sytuacja nie jest osobą, na którą można by się złościć.

 którym miejscu ma kończyć się wykop. Nie pozostało jej więc nic innego, jak… pozostać w krzakach

W którym miejscu tunel ma się kończyć. Nie pozostało jej więc nic innego, tylko siedzieć w krzakach.

 Ygg nie wierzyła w swoje szczęście – jeszcze tej samej nocy Drasil przyczołgał się do krzewów, które okupowała.

Ja też nie wierzę, a krzaków nie okupowała, tylko w nich siedziała.

– zapytała zszokowana.

"Zszokowana" jest zbędne, zapewnia o czymś, co widać z dialogu.

 zaczęła prowadzić

Poprowadziła. I – ona słusznie ma wątpliwości. Czuję szczura…

 Chciało im się krzyczeć z radości, że znów są razem

Nie pokazałaś wyżej, że są aż tak blisko, tak w sumie. Po co była ta wredna koleżanka? Bo na razie wygląda na to, że byłą tylko pretekstem do ekspozycyjnego wypracowania. Nie lepiej było rozwinąć ważnej dla fabuły przyjaźni?

 które może ujrzeć podczas przeprawy.

Zbędne.

 położył stopę

Postawił.

 Eggrun wyszła z Nitfol i stanęła przed mostem, zawołana przez strażników, którzy dostrzegli dwójkę dzieciaków.

Streszczasz.

 Przeszkód było wiele

Mmm, cała jedna. Tyle widziałam.

 na moście zobaczyłam dwoje mieszkańców Loftin, ale nie jestem pewna, może to była fatamorgana.

Streszczasz. A to pewnie ważne.

Nawet jeśli to byli oni, nie poświęcę strażników, by ich szukać

Nawet, jeśli byli prawdziwi, nie poświęcę strażników na poszukiwania. Zaraz, strażnicy nie obserwują mostu? Nie powinni widzieć, że ktoś schodzi?

 gestem nie cierpiącym zwłoki

Dlaczego gest miałby czegoś nie cierpieć?

 Posłusznie podążyli jej śladem.

Aliteracja.

 ogromnej sali, którą Ygg natychmiast rozpoznała, chociaż nigdy w niej nie była

Jak nie była, skoro przecież tam była? Czy coś poplątałam?

 nieco onieśmielone dzieciaki

W takiej sytuacji "dzieciaki" nie pasują stylistycznie.

 Podeszły wolnym krokiem, nieświadomie podkreślając wagę wydarzenia.

Zapewniające.

 Pod cokołem znajdowała się sporych rozmiarów złota misa.

Pod cokołem stała duża złota misa.

 znajomy już dziewczynie nóż

Po prostu: nóż.

 spokojnym wzrokiem

Spokojnie. To on jest spokojny, nie jego wzrok.

To Homunculusa nie można stworzyć bez poświęcenia człowieka?

A nie łaska było to zapowiedzieć wcześniej?

 więc nie przeżywajcie

Dlaczego ona się nagle wyraża jak nastolatka?

 wbiła wściekły wzrok

Wzrok nie może być wściekły. Ale Ygg może piorunować Eggrun wzrokiem, na przykład.

 Była śliczna, gdy się złościła, zawsze tak uważał.

Ale byłoby miło to zapowiedzieć. Nie wiem, czy ci dwoje są dziećmi, czy już nastolatkami, i jakich motywacji mogę się po nich spodziewać, chociażby. Ale w ogóle – ten fragment jest bardzo pospieszny. Nie nadążam z zawieszeniem niewiary.

 Nie wiesz przecież, czy mówi prawdę…

Ona też nie wiedziała, a uwierzyła od razu…

 Eggrun zgromiła dziewczynę wzrokiem, a ta zamilkła. Kapłanka odwróciła wzrok w stronę Drasila:

Powtórzenie, a Ygg coś za łatwo daje się uciszyć, jak na taką buntowniczkę.

 Po tych słowach dokonały się rzeczy, których nawet dziadek Ygg nie potrafiłby opowiedzieć.

Zapewniasz.

 Drasil, a w tamtym momencie właściwie już Homunculus, zaczął gwałtownie rosnąć.

Drasil, a właściwie już Homunculus, zaczął gwałtownie rosnąć. Tak przy okazji, "homunculus" znaczy "człowieczek".

 Jego ciało nabrało atletycznych kształtów, co napełniło dumą nawet zaniepokojoną Ygg.

Ekhm. Serio? Może umrzeć, ale co tam. Ma ABS.

 głowa zaczęła stykać się

Głowa zetknęła się.

 Powiedziała głośno, wciąż drżącym z przejęcia głosem:

Powtórzenie.

 na walkę z intruzami Starej Ziemi, uppvakami!

Chwila, intruzami? To skąd oni przyleźli?

 obecność nieznanej im istoty

"Im" wytnij.

 Homunculus zostałby poważnie zagrożony.

Przecież ma z nimi walczyć?

 Eggrun powstrzymała ją stanowczym i nie znoszącym sprzeciwu gestem.

To nie gest nie znosi sprzeciwu.

 Naprawdę martwisz się o niego nawet wtedy, gdy jest niezniszczalny?

No, bo chyba jej na nim zależy, nie? Eggrun wychodzi na trochę wredną.

 Coś w jej wnętrzu wyło. Czuła, że ta sytuacja nie skończy się dobrze dla przyjaciela.

Bardzo mocno zapewniasz, co na mnie wywiera skutek odwrotny.

 bezwzględnego Kolosa

Dlaczego "bezwzględnego"?

 Wtedy na pisaniu miłosnych liścików będziecie mogli spędzać tyle czasu, ile będziecie chcieli.

Liścików?

 Nie podejmując już dalszej rozmowy, podążyła do wyznaczonej dla niej skalnej komnaty.

Nienaturalne i mało stylistyczne.

 Przeróżnej formy uppvaki przybiegały zwabione zapachem nieznanej im dotąd ofiary.

Przybiegały, zwabione.

 utwardził skórę kryształem

Mmm, czyli co zrobił?

 reszta kapłanów podzielała jej entuzjazm

Abstrakcyjne.

 Nagle ujrzała frunące zwłoki jednego z podwładnych.

To… nie jest poważne.

 zwierając szyk, stworzyli pole siłowe

…?

 sprawnie odpierał wszystkie ataki

Rym (uppvaki-ataki).

 wpatrywała się w nowo odkrytą zdolność

Zdolność nie jest czymś, w co można się wpatrywać, ani nawet obserwować (można obserwować, jak ktoś jej używa).

 Drasil tworzył odporną na uderzenia, a zarazem piękną powłokę

Wytwarzał sobie powłokę.

 Zarówno Ygg, jak i reszta mieszkańców Nitfol, z niepokojem wsłuchiwała się w odgłosy dochodzące z powierzchni.

Zarówno Ygg jak i pozostali mieszkańcy Nitfol z niepokojem wsłuchiwali się w odgłosy dochodzące z powierzchni.

Kolos-Drasil wbił wzrok między wysokie drzewa.

Wbił spojrzenie w wysokie drzewa.

 wyłonił się wyjątkowo

Aliteracja.

 Przewyższał największe drzewa kilkakrotnie

To jak się za nimi schował?

 miał trzy pary rąk i dwa odnóża

Dwie nogi. To nie mucha.

 Z gadziego pyska wystawał wężny język.

A nie wężowy język?

 Przez jej głowę przemknęły zapiski

Przez głowę mogły jej przemknąć najwyżej wspomnienia.

 bo nie było żadnych dowodów na jego istnienie

Bo uppvaki są tak dobrze zbadane, że nic takiego nie mogło się uchować, co?

 Była to jedyna ewentualność, na którą się nie przygotowała.

Na pewno jedyna?

 wszystkie ręce zwieńczały absurdalnie długie szpikulce

https://sjp.pwn.pl/szukaj/absurdalny.html

 Drasil po raz pierwszy od rozpoczęcia bitwy poczuł obezwładniający ból.

Skaczesz po głowach. Nie po raz pierwszy zresztą.

 Żadna z nich nie mogło

Skoro żadna, to nie mogła. Związek zgody.

 zażądała od podwładnych zbudowania Bifrostu

Który już jest zbudowany i trochę im to zajęło…

Przeprawa nie należała do najbezpieczniejszych, bo Bifrost był przez to wyjątkowo niestabilny.

Naprawdę?

Przekroczywszy teren

Nie przekracza się terenu.

 co nadawało konstrukcji jeszcze większego uroku

Niezbyt to po polsku, i nie na miejscu – tam się ważą losy świata!

 sobie tylko znanym sposobem

Wymówka autorska. Teraz już wiem, że się spieszysz, nie wiem tylko – po co?

 Musimy wykorzystać resztę waszej many

A wtedy miasto i tak spadnie walczącym na głowy, czego (jak napisałaś) Eggrun nie chce powodować.

 podczas prac budowlanych nowego ratusza

Podczas budowy nowego ratusza.

 . – Powiedział wolno arcykapłan

Paszczowe!

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

I końcówka:

 nie podejmowaliśmy żadnych posłańców

Podjąć kogoś to albo uhonorować go przyjęciem, albo wydobyć z wody/przestrzeni na statek. Hmm?

że naraziłaś życia naszych obywateli, bez naszej wiedzy i zgody, zamieniłaś jednego z nich w Kolosa

Nie pluralizujemy abstraktów: że naraziłaś życie naszych obywateli, bez naszej wiedzy i zgody zamieniłaś jednego z nich w Kolosa.

 Gdyby nie spadła na Starą Ziemię, nie byłoby całej tej sytuacji!

Gdyby nie spadła na Starą Ziemię, nic z tego by się nie stało!

 nawet nie chcecie sobie wyobrażać, ile poświęceń wymaga życie pod ziemią

No, właśnie – w tym sęk, że nie chcą. Zdanie niezbyt po polsku.

 Moi obywatele nie różnią się niczym od twoich.

Hmm.

 przestały pojawiać się kolejne

Przestały się pojawiać.

 Kapłani spoglądali na siebie, nie wiedząc, jak zareagować.

Kapłani patrzyli po sobie w milczeniu.

 Na twarzy ich pana pojawił się zgryźliwy uśmieszek.

Może jednak przywódcy?

 walczycie teraz z Ymir

Imiona odmieniamy: z Ymirem.

 Eggrun po raz pierwszy od przybycia do Loftin poczuła strach.

Eggrun, po raz pierwszy, od kiedy przybyła do Loftin, poczuła strach.

 Jeśli się mylę, dołączę do was i zrezygnuję z tytułu arcykapłanki.

I mnie przynajmniej nie zeżrą…

 Nie będziemy ryzykować dla twoich teorii.

Niezbyt zgrabne.

 Uciszyła go polem siłowym

Jak?

 chaotyczna mieszanina dźwięków

Zapewniasz. Jak to brzmiało?

 wszystko wwiercało jej się w czaszkę

To już chyba trzeci raz coś się komuś wwierca w czaszkę. Za dużo.

 Ale dopiero na myśl o tym, że zawiodła Ygg, po policzku bogini popłynęła łza.

Niezbyt to wiarygodne, szczerze mówiąc.

zastanawiano się nawet nad zburzeniem murów okalających niedawno powstałą metropolię

Zbudowano te mury w parę miesięcy?

 kapłani Loftin ponieśli śmierć

Dlaczego? Jak ona przeżyła, a oni, w identycznych warunkach (przecież też byli bogami!) nie?

 za śmierć ich przyjaciół

Swoich przyjaciół.

więc wszystkie negatywne emocje wyrzucali sobie nawzajem

…?

 Przed Wielką Bitwą pod Loftin dawała jej wyraźnie do zrozumienia, że Drasil zostanie przemieniony z powrotem w człowieka i wróci do niej.

Ale nie obiecała, zasadniczo.

 Ygg unikała jej jak ognia, a nawet gorzej – traktowała jak trędowatą.

Czyli unikała jak ognia.

 Odkąd imię Ygg zostało zapisane na kartach historii, nie miała życia w szkole. Zazdrosne o taki zaszczyt dzieciaki były bezlitosne.

Zaraz, dlaczego nagle wracasz do tej pierwszej fabuły? Zupełnie niespodziewanie?

 Może niedługo szkoła zorganizuje wykopki, to go znajdziemy.

… serio?

 dawała upust swoim smutkom i wściekłości

Patetyczne.

jak długo będzie jeszcze czuła w sercu ostrze

Jak wyżej.

 Drasil siedział na ławce przed szkołą i skupiony studiował podręcznik o uppvakach.

W skupieniu studiował.

 

Masz dobre intuicje co do konstrukcji, ale ogólnie zostałam po lekturze z bólem głowy. Tekst jest chaotyczny, ale przede wszystkim skręca w kierunku zupełnie, ale to zupełnie niespodziewanym. Na początku ładnie stopniujesz napięcie, wszystko wydaje się całkiem proste: mamy ciekawską dziewczynkę, jej spokojne, normalne życie, przerwane złamaniem zasad – a tu nagle rach, ciach, bogowie i symetria dwóch miast, i Ragnarok nie wiadomo, skąd, i wybrańcy i miraże i w ogóle nie wiem, co. I streszczasz to dość mocno, jakbyś się bardzo spieszyła. Pod koniec jakbyś zapomniała, co napisałaś wcześniej. W rezultacie powstaje bałagan. To są dwie różne fabuły sklejone razem (a może nawet trzy…), i zdecydowanie bardziej spodobała mi się pierwsza. Druga po prostu z niej nie wynika, a co gorsza – sama nie trzyma się kupy.

 

Jest parę miejsc, w których ekspozycja kłuje w oczy. Sporo błędów stylistycznych i nielogiczności. Dialogi są nienaturalne, postacie rozmawiają bardzo wprost – mówią tylko to, czego potrzebuje fabuła, nie mają własnych charakterów. Kapłani na końcu trochę próbują, ale słabo im to wychodzi.

 

W pierwszej fabule, o Ygg próbującej spełnić swoje marzenie, jest trochę napięcia, w drugiej – chociaż gra idzie o znacznie wyższą stawkę – nie ma. Dlaczego? Dlatego, że bohaterom praktycznie wszystko się udaje, ich wysiłki zbywasz jednym zdaniem, a porażki nie wpływają na ich sytuację. I Ygg jakoś traci sprawczość – grzecznie idzie do pokoju, kiedy na początku była dziewczynką czupurną, skłonną łamać zasady dla kaprysu. Niby teraz chodzi o ratowanie świata, ale…? I tylko kapłani na końcu nie wierzą w to, co im się mówi, na słowo (a oni nie mają racji… ale są bardziej wiarygodni od całej reszty, bo zadają pytania) – dlaczego? Przez to wszystko cierpi zawieszenie niewiary – skoro może się zdarzyć wszystko, to nic nie ma znaczenia.

 

Mogłoby z tego pomysłu wyjść fajne opowiadanie (nawet dwa) – ale musisz nad nim popracować. Po pierwsze – o czym właściwie jest? Po drugie – przydałoby się trochę zaokrąglić postacie, dać im jakieś osobiste motywacje i konkretniejsze charaktery – w opowiadaniu o czupurnej dziewczynce (które nie jest baśnią). W mitologicznej historii postacie mogą być płaskie, ale za to nie może być chaosu. Symetrię i "wybrańczość" dałabym raczej do mitu. Złośliwą koleżankę – zdecydowanie do opowiadania. Wątek miłosny lepiej zapowiedzieć wcześnie, subtelnie, żeby potem wyciągnąć na światło dzienne (i co z tymi zachodami słońca, które Ygg tak lubi?). Gdzie się podział dziadek staruszek? Dobrze zapowiedziałaś rolę kuli ognia, która należy do porządku mitycznego. Tytuł sugeruje raczej coś zabawnego, a w każdym razie przymrużenie oka, niepasujące do mitu (mit musi być poważny). Zraniona noga powinna bohaterce przeszkadzać. Mówiąc krótko – te dwie fabuły do siebie nie pasują. Daj każdej z nich osobne mieszkanko.

 

I cóż. Do roboty :)

 chciałam w taki sposób to opisać, by każdy się domyślił, co się stało z Drasilem, skoro walka odbywała się tuż pod miastem Loftin.

To się udało.

 Ygg nie ląduje od razu przed kapłanami, tylko stoczyła się najpierw do jakiejś losowej jamy

Ale też – oni siedzą akurat pod Loftin. Czemu właśnie tam?

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cóż, Holly, literatura dla dzieci i młodzieży przestała mnie interesować dość dawno i po lekturze Twojego opowiadania z pewnością nic się nie zmieni w tej materii. Historia, w której pomieszałaś szczególną rzeczywistość, w której żyją bohaterowie i skandynawską mitologię, niestety, zupełnie nie przypadła mi do gustu. Innymi słowy – nie kupuję tej opowieści i gdyby nie dyżur, pewnie nie dotrwałabym do jej końca.

W łapance pewnie powtórzą się uwagi, które już wskazała Tarnina, ale nie mam siły sprawdzać wszystkiego.

 

Dziew­czyn­ka po­czu­ła, jak coś lek­kie­go mu­snę­ło jej plecy.Dziew­czyn­ka po­czu­ła, że coś lek­ko mu­snę­ło jej plecy.

 

lub od re­la­cji umie­ra­ją­cych. → …lub z re­la­cji umie­ra­ją­cych.

 

Ziew­nę­ła gło­śno i od­sta­wi­ła dłu­go­pis.Ziew­nę­ła gło­śno i odłożyła dłu­go­pis.

 

Wokół niej stały ogrom­ne je­sio­ny→ Wokół niej rosły ogrom­ne je­sio­ny

 

od­bi­ja­ły blask ol­brzy­mich la­tarń, za­sia­nych gęsto w tej oko­li­cy. → …od­bi­ja­ły blask ol­brzy­mich la­tarń, gęsto ustawionych w tej oko­li­cy.

Latarni nie można zasiać, bo jeszcze nikomu nie udało się zebrać ich nasion.

 

Z roz­my­ślań wy­rwał ją szmer wy­do­by­wa­ją­cy się zza okna. → Raczej: Z roz­my­ślań wy­rwał ją szmer dochodzący zza okna.

 

A kto wie, ile twoja kara po­trwa i kiedy bę­dziesz mogła wyjść? → Skąd Drasil wiedział, że Ygg ma zakaz wychodzenia z domu?

 

uj­rza­ła ogrom­ną, dość głę­bo­ką do­lin­kę pod sobą. → Sprzeczność. Dolinka nie może być ogromna, albowiem jest mała z definicji.

 

gro­zi­ła jej śmierć gło­do­wa, o czym przy­po­mnia­ło jej bur­cze­nie w brzu­chu. → Czy konieczne są oba zaimki?

 

po­twór nie pa­no­wał zbyt do­brze nad swym zde­for­mo­wa­nym cia­łem… → Zbędny zaimek.

 

“Więc są jesz­cze lu­dzie poza Lo­ftin?” – my­śla­ła go­rącz­ko­wo. – “Nie­moż­li­we! Może to bar­dziej czło­wie­cze up­pva­ki…” → Zbędna półpauza przed drugim myśleniem. Przed myśleniem nie stawia się półpauzy.

 

Sły­sza­łem, jak coś ude­rzy­ło po dru­giej stro­nie su­fi­tu i to dość sąż­nie… → Czy tu aby nie miało być: Sły­sza­łem, jak coś ude­rzy­ło po dru­giej stro­nie su­fi­tu i to dość silnie

Za SJP PWN: sążnisty «o tekście: bardzo długi»

 

Dwie krępe syl­wet­ki po­ja­wi­ły się w jej za­się­gu wzro­ku. → Raczej: Dwie krępe syl­wet­ki po­ja­wi­ły się w za­się­gu jej wzro­ku.

 

 Ka­pła­ni wy­mie­ni­li się za­sko­czo­ny­mi spoj­rze­nia­mi.Ka­pła­ni wy­mie­ni­li za­sko­czo­ne spoj­rze­nia­.

Wymienić można się np. znaczkami, o ile jeszcze ktoś je zbiera.

 

Do­kład­nie. A co się miało wy­da­rzyć pod­czas sa­me­go Ra­gna­ro­ku? ->Tak. A co się miało wy­da­rzyć pod­czas sa­me­go Ra­gna­ro­ku?

„Wyraz „dokładnie” w znaczeniu: tak, oczywiście jest typową kalką z języka angielskiego exactly

oraz niemieckiego – genau i nie oznacza w języku polskim tego, co powinien oznaczać. A zatem

błędem jest używanie przysłówka „dokładnie” w tym znaczeniu”.

https://www.google.com/search?client=firefox-b-d&q=Czy+dok%C5%82adnie+jest+poprawne%3F&sa=X&ved=2ahUKEwirjv__066AAxXbDRAIHaS_CkIQzmd6BAg1EAY&biw=1088&bih=460&dpr=1.76

Namawiam też do lektury artykułów Tarniny: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842860 https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842880

 

Do­kład­nie. Mądra z cie­bie dziew­czy­na.Właśnie. Mądra z cie­bie dziew­czy­na.

 

Wszyst­kim coraz cię­żej się od­dy­cha­ło.Wszyst­kim coraz trudniej się od­dy­cha­ło.

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ciezko-a-trudno;19058.html

 

Eg­grun od­dy­cha­ła cięż­ko. → Eg­grun od­dy­cha­ła z trudem/ z coraz większym trudem

 

przy­po­mnia­ła sobie o wadze za­da­nia, jakie zo­sta­ło jej po­wie­rzo­ne… → …przy­po­mnia­ła sobie o wadze za­da­nia, które zo­sta­ło jej po­wie­rzo­ne

 

„Więc Dra­sil jest w wię­zie­niu?” – po­my­śla­ła dziew­czyn­ka, bie­gnąc naj­szyb­ciej jak po­tra­fi­ła. – „Za ten spot­ting? To za to nawet dzie­ci mogą iść do wię­zie­nia?” → Druga półpauza jest zbędna.

 

Spa­cer­niak oto­czo­ny był pło­tem z siat­ki i uwień­czo­ny dru­tem kol­cza­stym… → Spa­cer­niak oto­czo­ny był pło­tem z siat­ki i zwień­czo­ny dru­tem kol­cza­stym

Sprawdź znaczenie słów: uwieńczyćzwieńczyć.

Więzienie zazwyczaj jest otoczone wysokim murem. Nie wydaje mi się, aby więzienny spacerniak mógł być widoczny dla ludzi z zewnątrz?

 

Już chcia­ła wejść do środ­ka i po­pro­sić straż­ni­ków o wi­dze­nie, ale w tym samym mo­men­cie za­trzy­ma­ła ją pewna myśl. → Kilka zdań wcześniej napisałaś: Nastała już noc: dzieci spały, dorośli chyba też, bo było wyjątkowo cicho, nawet na rynku. → Nie chce mi się wierzyć, że Ygg chciała w nocy wejść do więzienia i prosić o widzenie!

 

“Co z Bi­fro­stem? – my­śla­ła. – “Z pew­no­ścią jest cią­gle otwar­ty. → Druga półpauza jest zbędna.

 

Oka­za­ło się, że to więź­nio­we wy­cho­dzą, by zażyć tro­chę ruchu. → W nocy???

 

za to jego twarz zdo­bi­ło kilka stru­pów. → Obawiam się, że strupy nie są ozdobą niczego, a już na pewno nie twarzy.

Proponuję: …za to na jego twarzy widniało kilka stru­pów.

 

Naj­bar­dziej prze­ra­zi­ły Ygg jego pod­krą­żo­ne, smut­ne oczy. → Widziała to w nocy i z dość dużej, jak mniemam, odległości???

 

Na szczę­ście więk­szość więź­niów grała w sza­chy… → Grali w szachy po ciemku???

 

– A gdzie ja uciek­nę?– A dokąd ja uciek­nę?

 

Mam zrzu­cić się ze skar­py na Starą Zie­mię?Mam rzu­cić się ze skar­py na Starą Zie­mię?

 

Ygg nie wie­rzy­ła w swoje szczę­ście – jesz­cze tej samej nocy Dra­sil przy­czoł­gał się do krze­wów, które oku­po­wa­ła. → I ja nie wierzę, że Drasil, jeszcze tej samej nocy grzebiąc łyżką w glebie, wydostał się z więzienia, w dodatku w miejscu, w którym czekała Ygg. Na czym polegała okupacja krzaków?

 

Dra­sil nie­pew­nie po­ło­żył stopę na tę­czo­wym mo­ście. → Raczej: Dra­sil nie­pew­nie postawił stopę na tę­czo­wym mo­ście.

 

i przy­wo­ła­ła ich ge­stem nie cier­pią­cym zwło­ki. → Gest to ruch ręki/ dłoni – czy gest może czegoś nie cierpieć, w tym przypadku zwłoki?

A może miało być: …i przy­wo­ła­ła ich ponaglającym ge­stem.

 

Ar­cy­ka­płan­ka wy­do­by­ła spod szaty zna­jo­my już dziew­czy­nie nóż. → Nie wydaje mi się, aby nóż mógł być znajomy.

Proponuję: Ar­cy­ka­płan­ka wy­do­by­ła spod szaty znany już dziew­czy­nie nóż.

 

Z ga­dzie­go pyska wy­sta­wał wężny język.Wężny to jaki?

A może miało być: Z ga­dzie­go pyska wy­sta­wał wężowy język.

 

że na­ra­zi­łaś życia na­szych oby­wa­te­li… → –…że na­ra­zi­łaś życie na­szych oby­wa­te­li

Życie nie ma liczby mnogiej. https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Zycie;20113.html

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzień dobry Tarninaregulatorzy,

 

aleście mnie zmasakrowały… aż chce się zrezygnować z pisania :)

 

Niemniej jednak dziękuję za poświęcony czas i obficie wypisane uwagi, najwyraźniej Wam zależy na poprawie mojego warsztatu. Choć niektórzy robią to tylko z poczucia obowiązku :) Ale to też oczywiście szanuję. Do uwag dostosuję się w wolnym czasie.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

aleście mnie zmasakrowały… aż chce się zrezygnować z pisania :)

Holly, mam nadzieję, że to chęć bardzo chwilowa. Wierzę też, że każde kolejne opowiadanie, które napiszesz, będzie lepsze od poprzedniego. :) 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pisz Holly. Opowiadanie choć nie wolne od wad ma przemyślaną fabułę, bohaterów których można polubić i nie kończy się płaskim happyendem.

Potrafisz zapowiedzieć, że coś się zdarzy nie wykładając kawa na ławę, pojawiają się dygresje, z których wychodzisz z sukcesem i widzę, że się rozwijasz pisarsko.

Lożanka bezprenumeratowa

Pisz, pisz. Masakra nie oznacza, że jest beznadziejnie – oznacza, że może być lepiej.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ja nadal jestem opkiem zauroczona i wiem, że każdy komentarz tradycyjnie służy jego dodatkowemu ulepszeniu. Gdyby tekst nie był wart poświęcania mu czasu, to byś komentarzy się nie doczekała, Holly. heartkiss

Pecunia non olet

Otóż to. Bo optymiści hodują pieczarki ;)

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

O, to, to, to! :))

Pecunia non olet

Holly, po ‘masakrze’ T. i R. mogę sobie spokojnie poczytać, nie zważając na nic.

Bruce ma rację, pisząc:

Gdyby tekst nie był wart poświęcania mu czasu, to byś komentarzy się nie doczekała, Holly.

Dodam: …takich…

 Przeczytałem. Rzeczywiście takie dla dzieci, co nie jest wadą, bo im też się należy. Dzieci są wymagającymi słuchaczami/czytelnikami. Ja nie jestem już dzieckiem, ale lubię krótsze opowieści (pewnie z braku czasu), które mogą stanowić serial. Tak mogłabyś zrobić, dzieląc tekst na trzy części, rozszerzając drugą i trzecią. W sumie dobrze się stało, że jednak tu umieściłaś swój tekst. Dobrze (powtórzenie :) ) misię czytało i pomysł docenia. Pisz, będzie czytać. :)

Dzieci są wymagającymi słuchaczami/czytelnikami.

Popieram Koalę75. Ja do każdego tekstu tak podchodzę, no tak po prostu mam, wolę sto razy baśnie fantasy niźli horrory, które przecież także uwielbiam. :)

Holly, pisz, szlifuj warsztat, poprawiaj dalej, a zobaczysz, jak szybko Piórko wpadnie (czego Ci serdecznie życzę)! Nikt z miejsca nie stał się Noblistą. :) Powodzenia! :)

Pecunia non olet

A, bo teraz widzę, że przegapiłam – wymienili spojrzenia. Nie wymienili się spojrzeniami, to nie znaczki pocztowe.

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dobry wszystkim,

 

ok, wróciłam – musiałam wszystko przetrawić i zebrać siły na poprawki.

 

 

Tarnina,

Nie każdy wie, co to znaczy "spotting". Ja napisałabym tak: dlaczego obserwacja bywa niebezpieczna.

Z jednej strony masz rację – ja też zazwyczaj jestem przeciwna anglicyzmom, ale z drugiej strony dla mnie brzmiałoby dziwnie i pokracznie, gdyby Drasil pytał Ygg: Ej, idziemy na obserwację? Angielski jest w wielu przypadkach bardziej wdzięczny niż polski. Ale zapamiętam to na przyszłość i w następnych opowiadaniach bardziej się postaram. Poszukam po prostu polskiego słowa, które jednocześnie będzie oddawało istotę sprawy i nie będzie brzmiało banalnie.

 

 

Ygg kochała zachody słońca. Niepomna ostrzeżeń rodziców codziennie wybiegała na krawędź wyspy.

Troszkę słabo się to łączy logicznie.

Dlaczego?

 

 

To jest, primo: dlaczego się bała? Jaki miała powód przypuszczać, że to nie zmyślone straszaki na nieposłuszne dzieci?

Ja jako dziecko bałam się wielu straszaków: czarownic i potworów spod łóżka, więc tym bardziej bałabym się też uppvaków.

 

 

Secundo – granica miasta i krawędź wyspy to niekoniecznie to samo.

W tym przypadku jest to samo, ale masz rację, że nie są to synonimy.

 

 

I tertio: czym są te stwory.

To wychodzi później. Czemu wszyscy są tacy niecierpliwi?

 

 

Troszkę jednak infodump.

Infodump, bo napisałam, że dziewczynka mieszka w lewitującym mieście? Naprawdę? Niedługo na każdą informację będziecie mówić, że to infodump. Bez przesady.

 

 

 Według opowieści dziadka nie zawsze tak było.

Hmm.

?

 

 

 Gdy pojawiły się owe stwory, wspólna egzystencja okazała się niemożliwa.

Tylko ze struktury tematyczno-rematycznej wynika, że to miała być wspólna egzystencja ludzkości…

Miałam na myśli, że ze stworami egzystencja okazała się niemożliwa. Ale jak tak teraz myślę, to faktycznie to zdanie jest bez sensu. Bo przecież czemu miał ktoś kiedykolwiek wcześniej zakładać, że taka egzystencja będzie możliwa?

Zmieniłam na: Gdy pojawiły się owe stwory, rozpaczliwie szukano ratunku.

 

 

wkrótce zacznę rozstrzeliwać telewizory, słowo daję.

Wybacz, nie mam tak dużo IQ i nie zrozumiałam… Co mają do tego telewizory?

 

 

A, i – "ów" to zaimek z lekka archaiczny, zwraca na siebie dużą uwagę i należy go wydzielać kroplomierzem.

Nie mam pomysłu, na co owe zamienić. rzeczone, wspomniane?

 

Mówiono, że uppvaki jadały wyłącznie ludzkie mięso. Niestety nawet wysokie mury nie zdołały chronić mieszkańców. Potwory były nadzwyczaj sprytne i silne.

Niezbyt płynnie się to czyta, zdania słabo się łączą. Przy "zdołały" powinien być czasownik dokonany, bo zdołanie z definicji odnosi się do czynności już zakończonej, której skutek oceniamy.

Zmieniłam na:

Mawiano, że uppvaki żywią się wyłącznie ludzkim mięsem.

Niestety nawet wysokie mury nie zapewniały ochrony mieszkańcom.

 

 

Hmm, skoro sposób taki prosty, to czemu nie wpadli na niego wcześniej? Czemu nie wpadł na niego nikt inny?

Aby wynieść miasto w górę, czarodzieje musieli poświęcić swoją manę. Na początku zagrożenia nie poświęcasz swojej najcenniejszej rzeczy, tylko próbujesz zażegnać je innymi sposobami. Zużycie many było ostatecznością.

 

 

 Co prawda kapłani przestali dysponować mocami

Co prawda, kapłani stracili moc.

Poprawione.

 

 

Hola, kapłani i czarodzieje – to nie to samo!

W tym opowiadaniu to jest to samo. Wyobraź sobie, że kapłan i czarodziej to jedna i ta sama osoba, tak jak aktor może być jednocześnie piosenkarzem.

 

 

Wystarczy: zapytała. Wiemy, kto, wiemy, jaka, powtarzanie tego stwarza wrażenie, że nie wierzysz w inteligencję czytelnika.

Racja, wiadomo, kto pyta.

 

 

Nienaturalne. Dziecko zapytałoby np. tak: A gdyby wybudować mury, żeby nikt nie spadł?

Racja, poprawione.

 

 

Momencik, bo tutaj coś mówisz o ontologii Twojego świata – magia nie jest zasobem odnawialnym. Jest jej określona ilość (chyba niezależna od liczby użytkowników)

Tak, ale jak zostało wspomniane wcześniej:

Udało się i dzięki poświęceniu czarodziejów (niektórzy stracili nie tylko całą manę, ale też życie)

Z czego wynika, że nie wszyscy stracili całkowicie manę. I ta resztka utrzymuje ich w górze. Czy ma to, Twoim zdaniem, sens?

 

 

Ponadto: teoretycznie mogliby sprowadzić budulec za pomocą magii i postawić mur z kamienia, ale skoro "pozostałość" (? https://sjp.pwn.pl/sjp/pozostalosc;2507278.html) jest już do czegoś używana, to nie mogą. Dobrze myślę?

No tak, ta pozostałość została użyta do utrzymania miasta w górze. Gdyby chcieli wykorzystać tę pozostałość do pobrania budulca, to by spadli.

 

 

(A przy okazji – można by posadzić żywopłot.)

Przez żywopłot też można wypaść.

 

 

Znowu – słabo się łączą te zdania, a szyk jest trochę dziwny. Może tak: Nigdy nie widziała ani nie słyszała żadnego potwora, jej rodzice i koledzy też nie. Dziadek twierdził, że to przez chmury dookoła wyspy.

Faktycznie, poprawione.

 

 

 Tylko najbardziej doświadczeni badacze mogli

Mogli – umieli, czy mogli – wolno im było?

Beides.

 

 

Nie używaj słów tylko dlatego, że brzmią mądrze: https://sjp.pwn.pl/szukaj/jakoby.html

Całe życie myślałam, że to synonim od żeby….

 

 

Jednocześnie celujesz w styl formalny, sprawozdawczy – i kolokwialny, jakim mówiłaby Twoja bohaterka. Trzeba wybrać jeden – ja zdecydowałabym się na kolokwialny

Tak, tym bardziej że zrobiła się z tego bajka dla dzieci… :p Poprawione.

 

 

 Dziewczynka poczuła, jak coś lekkiego musnęło jej plecy

Poczuła, jak coś muska (c.t.).

Czyli cały czas przeszły jest już zawarty w tym “poczuła”?

 

 

Czy jest jakiś konkretny powód, dla którego nie mogliby iść popatrzeć?

Tak, bo to niebezpieczne ;p

 

 

Niestety, trafił w Annikę, jej sąsiadkę.

Racja, prościej – lepiej.

 

 

Bo myślałam, że siedem – osiem, a tutaj dziewczę wypowiada się raczej nastoletnio.

Spotkałam w życiu wiele dzieci, które mimo młodego wieku odzywają się nader dojrzale.

 

 

Czy po tylu lekcjach historii nadal pani nie wie. Troszkę grubo to kładziesz. Bo tak: nikt tych stworów nigdy nie widział.

Za życia Ygg nikt ich nie widział. Wcześniej widziano – stąd tyle podręczników i nadal prowadzone lekcje historii.

 

 

Są raczej nielotne (inaczej nie byłoby sensu przed nimi uciekać w przestworza), więc na wyspę się nie dostaną i nie widzą, co na niej jest (zwłaszcza, że zasłaniają ją chmury), a skoro straciły jedyne źródło pożywienia, to w sumie mogły już wyginąć.

Tak, są nielotne, ale jak spadniesz z wyspy, to w sumie nie wiesz, czy jakiś się nie kręci i cię nie pożre. A żreć mogły się też nawzajem, chociaż nigdzie tego nie wspomniałam. No ale nawet najmądrzejsi naukowcy mogli tego nie wiedzieć – my też nie wiemy przecież wszystkiego o świecie.

 

 

Oczywiście, dzieciaki próbują ich wypatrywać – ale wobec powyższego to powinna być nieszkodliwa rozrywka.

No nie, bo nie masz tej pewności, że uppvaków faktycznie nie ma. To tylko przypuszczenia, a nie potwierdzona informacja.

 

 

 ale zamiast jego spojrzenia napotkała szyderczy uśmiech Anniki.

Hmm.

?

 

 zwróciła się w stronę tablicy

Odwróciła. "Zwrócić się" jest bardziej metaforyczne, mniej konkretne.

Może tak, ale zwróciła się znaczy też to, co miałam na myśli.

https://sjp.pwn.pl/szukaj/zwr%C3%B3ci%C4%87%20si%C4%99.html

Już wcześniej było “odwróciła”, nie chcę się powtarzać.

 

 

nie mogą być "dość" sprzeczne. Tylko sprzeczne albo niesprzeczne. "Wszystkie" też bym wycięła.

Racja, poprawione.

 

 

Zapisy nie mogą pochodzić "od relacji" (tylko z relacji), a rozdeptywanie przez olbrzyma to nie starcie, chyba że z powierzchni ziemi.

Tu miałam na myśli starcie w sensie potyczka, bitwa.

 

 

A skąd wiadomo, ile mają wzrostu, skoro nikt ich nie zmierzył?

Dlatego w zdaniu zawarłam słowa “może mieć”. Czy jednak to za mało? Może dodam na początku zdania podobno?:

Podobno przeciętny uppvak może mieć wysokość dwóch starych dębów.

 

 

Poza tym "stary dąb" to mało użyteczna jednostka miary (i czy dęby rosną na latającej wyspie?).

Tak, jesiony też.

 

 

Były – czy są?

A to jest dobre pytanie. Ale nie wymagajmy perfekcyjnego wypracowania od małej dziewczynki, która ewidentnie pisze pracę na tzw. “odwal się”. Chociaż…

Ona chciałaby wierzyć, że uppvaki istnieją, więc zmienię na “”.

 

 

Jest bardzo prawdopodobne. Całe wypracowanie mało stylistyczne, ale skoro Ygg pisze na kolanie, spiesząc się do obserwacji uppvaków, można jej to wybaczyć ;)

Tak, choć nie do końca. Ygg pisze to na “odwal się”, jak wspomniałam wyżej. Ale nie spieszy się na spotting, bo ma szlaban ;p Czytelnik dowiaduje się o tym chwilkę później.

 

 

To nie jest coś, co można oszacować. https://sjp.pwn.pl/szukaj/szacowa%C4%87.html

Faktycznie, skreślam to.

 

 

Zaraz katastrofy. Przyszedł i zeżarł :) ale to, że niczego przy tym nie rozdeptał (a ma, jak napisałaś, ok. 60 m wzrostu! czyli nie widzi, czy nie łazi po, dajmy na to, sarnach) to jest dziwne i wskazuje na szczura.

Na Odyna, masz rację. Ech.

Zmieniłam na:

Naukowcy są jednak zgodni co do jednego: uppvaki żywią się głównie ludzkim mięsem. Niewykluczone, że pożerają również zwierzęta.

 

 

 Ponieważ spotting polega na przekroczeniu granic miasta Loftin i próbie obserwacji uppvaków, jest uznawany za zbyt niebezpieczne zajęcie dla zwykłych obywateli.

W jaki sposób jedno wynika z drugiego?

Nie rozumiem.

 

 

Wieża nie ma takich umiejętności: https://sjp.pwn.pl/szukaj/wyznacza%C4%87.html

Nawet w przenośni?

 

 

Dlaczego oni mierzą w dębach? I po jakie licho stawiają trzykilometrową wieżę pośrodku chwiejnej latającej wyspy?

No, faktycznie, trochę mnie poniosło z ta ilością dębów. Zmieniam na cztery.

A czemu akurat mierzą w dębach? Sama nie wiem. Współczesne określanie miar wydawało mi się mało “powieściowe”.

 

 

W jaki sposób jesiony wyglądały na strażników wieży? To znaczy, dlaczego miałyby wyglądać, jakby jej przed czymś broniły albo pilnowały?

Bo były duże i stały wokół wieży, więc mi taki widok by się skojarzył ze strażnikami.

 

 

Skracaj: dwie piękne pagody, wykute częściowo w diamencie, a częściowo w onyksie. Ale kamienia budowlanego na wyspie nie ma? I nie można jej było trochę wydrążyć?

Skróciłam. Nie ma kamienia. Pagody były już wcześniej, jeszcze przed wyniesieniem miasta w górę.

 

 

 Urzekały głęboką czernią i odbijały blask olbrzymich latarń, zasianych gęsto w tej okolicy.

Po pierwsze, latarnie nie są roślinami – nie sieje się ich. Po drugie – owszem, bardzo ładny krajobraz, ale co to ma do rzeczy? Chcesz podkreślić, że wyspa jest utopią, że Ygg się tu podoba, że miejscowe elity żyją w luksusie?

Po pierwsze: a jak bym użyła słowa rozsianych zamiast zasianych? Czy można tak powiedzieć w przenośni?

Po drugie: a, dziękuję :) tak, wiem, że opis centrum miasta nic nie wnosi do fabuły, więc powinien zostać usunięty. Początkowo opowiadanie pisałam na konkurs zewnętrzny, w którym głównym motywem było miasto, stąd opis. Jest jeszcze jeden powód: uważam, że w opisy jestem strasznie słaba i to się potwierdza w komentarzach od Was (o wiele częściej poprawiacie mnie w opisach niż dialogach) i ten opis krajobrazu napisałam w ramach ćwiczenia. Napociłam się przy nim, więc nie chciałam go usuwać. Poza tym uznałam, że dobrze jest dać czytelnikowi trochę odsapnąć, chciałam, żeby na chwilkę przystanął i podumał. Nie wiem, czy się udało.

 

 

Następne zdanie to etykietka, wyrzuć.

Wyrzucam, ale chcę zrozumieć, dlaczego.

Chodzi Ci o to zdanie?: Wszystko było stonowane i uspokajające.

Dlaczego to etykieta i dlaczego jest to złe?

 

 

 jak zauważy brak

Zderzenie tonów. Jak zauważy, że nie ma.

Na Lokiego, co to jest zderzenie tonów…?

 

 

Nie musieli bowiem iść rano do pracy, a alkohol był za darmo?

Jejku, naprawdę? Przecież u nas też tak jest. Niektórym to nie przeszkadza, że muszą rano iść do pracy, i tak oddają się alkoholowym uciechom.

 

 

Z wysokości stu dębów, czyli, pi razy drzwi, 3000 metrów?

Aaa, to już wiem, o co chodziło Ambush. Zmieniłam już wcześniej wysokość wieży ;p

 

 

Mmmm, to znaczy, że władze się na nich czają.

Niekoniecznie, po prostu pilnują, żeby nikt nie podchodził do krawędzi i żeby nie spadł.

 

 

Za to nie wiem, dlaczego właściwie ten sznur ma być z takich właśnie materiałów.

Bo diament jest bardzo wytrzymały (tak mi się przynajmniej wydaje), a złoto… to fantazja.

 

 

Nienaturalne: Mój ojciec od dwudziestu lat wiesza się w pracy na tej linie.

Naprawdę? I nadal żyje? ;p

 

 

Nie mają żadnej uprzęży, skoro ludzie tak się zwieszają w ramach obowiązków służbowych?

Może mają, ale to dzieciaki i tej uprzęży nie ogarnęły…?

 

 

 Pełnia księżyca pozwalała docenić widok.

Lepiej opisz ten krajobraz skąpany w księżycowym świetle, bo to zdanie jest komentarzem.

Nie rozumiem.

 

 

Ale ona tego nie słyszała, bo była za wysoko i wiał wiatr. Takie rzeczy przypominają o nieprawdziwości świata przedstawionego, uważaj na nie.

Racja! Usunęłam, że słyszała.

 

 

Majestatyczne to groźne i piękne, więc zdanie jest masłem maślanym.

Łaat? Sprawdziłam: https://sjp.pwn.pl/szukaj/majestatyczny.html

No i wychodzi na to, że niekoniecznie.

 

 

Dwa różne tony – wybierz jeden.

Ja ni cholery nie wiem, o co chodzi z tymi tonami.

 

 

Skoro widziała jego stopy, to już właziła na krawędź.

No, tak. Ale nie zdążyła dobrze się złapać krawędzi.

Całość trochę niezręczna, a strażnik – jednak tylko wyszedł na kawę? I wrócił dokładnie w chwili, kiedy go potrzebowałaś? Mało to wiarygodne.

Jak to w bajkach, filmach, opowiadaniach… Jakoś to ludziom nie przeszkadza, że w filmie stalker puka do drzwi akurat wtedy, gdy dokładnie przed chwilą z domu wyszedł chłopak prześladowanej. I co, nie minęli się nawet w korytarzu?

 

 

Opisz, chociażby, brzęknięcie, które sznur wydaje. Ja i tak wiem, że zaraz pęknie, chcę wiedzieć, jak.

Nie wiem, jak to zrobić. Musiałby ktoś to usłyszeć. Na przykład:

Do uszu Drasila doszedł dźwięk rwanego materiału(?)

Ygg usłyszała, jak lina się rwie.

Ale nie mogę tak napisać, bo skoro strażnik na nich krzyczał i Drasil się z nim szamotał, to nikt by nie usłyszał darcia liny.

 

 

 Sznur w końcu nie wytrzymał i urwał się całkowicie.

Zapewniające zdanie. Co powiesz na moment nieważkości?

Nie rozumiem.

 

 

 Znajdowała się na drzewie, szczęśliwie dość niskim.

Wisiała na drzewie, na szczęście dość niskim. Bardziej bym w to wierzyła, gdyby drzewo było wysokie – krótsza droga (w końcu spadła z kilkuset metrów, nie? chociaż wysokość drzewa może i nie ma tu znaczenia). Poza tym – na początku pomyślałam, że Ygg leży na ziemi, na gałęziach.

Nie wisiała, leżała na gęstych gałęziach.

 

 

Tutaj "dziewczynka" tylko myli, bo podmiotem poprzedniego zdania też była ona, więc wygląda to tak, jakby nagle się pojawiła inna dziewczynka.

Aha, aha. Poprawione.

 

 

 Serce niemal przestało bić.

Przecież ona się boi?

Tak, ale jak chcesz być bardzo cicho, to starasz się, by nawet bicia serca nie było słychać. Wielokrotnie słyszałam o czymś takim, ale nie wiem, czy w sumie tak naprawdę jest. Na szczęście nigdy w takiej sytuacji nie byłam, więc mogę się tylko domyślać.

 

 

Dziewczynka obróciła się najciszej, jak umiała. Kropka. Zaraz i tak opiszesz to, co jest na dole.

Racja. Skracać, skracać!

 

 

To nie jest dobrze zorganizowany opis. "Postać" oznacza takie niewiadomoco – unikaj, jeśli możesz znaleźć lepsze słowo.

No, ale ona przecież nie wie, co to jest.

 

 

Przebić się przez co?

Przez gałęzie i listowie.

 

 

 bo groziła jej śmierć głodowa, o czym przypomniało jej burczenie w brzuchu

W takiej chwili? Zasadniczo w stresie człowiek nie odczuwa głodu.

Hm, a to jest w sumie ciekawe zagadnienie. Mnie się wydaje, że brzuch się odzywa, nawet gdy nie myślimy o głodzie. Kiedyś byłam przerażona egzaminem, a i tak brzuch się z głodu odezwał ;p

 

 

Dlaczego nie mogła się po prostu rozejrzeć?

Bo powstałaby wtedy “siękoza”:

Gdy w końcu się uspokoiła, rozejrzała się.

 

 

Po drugiej stronie czego jest las?

Po jej drugiej stronie…? Po jej lewej stronie…?

 

 

I – co jest takiego złowrogiego w tym wietrze?

Stwierdziłam, że po takim wydarzeniu jak próba napadnięcia przez uppvaka, wszystko nagle wydaje się złowrogie.

 

 

 które w Ygg wywołały kolejny dreszcz niepokoju

Wytnij, zapewniasz.

Ok.

 

 

Uff, zmęczyłam się, szczególnie moja głowa i kark. Więc zrobię sobie na chwilę przerwę od tej masakry.

Tarnino (zwrócę się do Ciebie jeszcze raz), początkowo zmiażdżyła mnie ta ilość poprawek i długość Twoich komentarzy, w sumie nie wiem, czy jest ktoś, kto by się tym nie przeraził, ale na szczęście ochłonęłam i muszę przyznać, że włożyłaś w to duuuużo pracy i czasu (że Ci się chciało!). Jestem pełna podziwu i wdzięczności. Wyśrubujesz mnie jak nikt. Żadna korekta już mi nie będzie straszna (jeśli uda mi się kiedyś coś wydać).

Merci, że jesteś tu.

 

Zmęczonam, muszę zrobić przerwę.

Ale zanim pójdę…

Ale zanim pójdę, chciałam powiedzieć Wam, że:

 

 

 

regulatorzy,

 

literatura dla dzieci i młodzieży przestała mnie interesować dość dawno i po lekturze Twojego opowiadania z pewnością nic się nie zmieni w tej materii.

Bo odbiorcą nie miały być dzieci ani młodzież… Więc kolejna porażka…

 

 

Innymi słowy – nie kupuję tej opowieści i gdyby nie dyżur, pewnie nie dotrwałabym do jej końca.

<leży w kącie znokautowana>

 

Do błędów wyłapanych przez Ciebie odniosę się, jak już skończę poprawiać masakrę Tarniny i odsapnę.

 

 

aleście mnie zmasakrowały… aż chce się zrezygnować z pisania :)

Holly, mam nadzieję, że to chęć bardzo chwilowa. Wierzę też, że każde kolejne opowiadanie, które napiszesz, będzie lepsze od poprzedniego. :) 

Ja też…

 

 

 

Ambush,

widzę, że się rozwijasz pisarsko

Doceniam wcześniejsze słowa otuchy, ale te szczególnie mi poprawiły humor. Czasem trzeba coś takiego usłyszeć, przeczytać…. Dziękuję! heart

 

 

bruce,

Ja nadal jestem opkiem zauroczona i wiem, że każdy komentarz tradycyjnie służy jego dodatkowemu ulepszeniu. Gdyby tekst nie był wart poświęcania mu czasu, to byś komentarzy się nie doczekała, Holly. 

No, racja, ale potrzebowałam kilku dni, by to docenić i zrozumieć.

 

 

Holly, pisz, szlifuj warsztat, poprawiaj dalej, a zobaczysz, jak szybko Piórko wpadnie (czego Ci serdecznie życzę)! Nikt z miejsca nie stał się Noblistą. :) Powodzenia! :)

 

 

 

Misiu,

Holly, po ‘masakrze’ T. i R. mogę sobie spokojnie poczytać, nie zważając na nic.

A to ciekawe, bo poprawiać zaczęłam dopiero dzisiaj ;p

Ale doceniam, że chciałeś poprawić mi humor, dziękuję za miłe słowa :)

 

Rzeczywiście takie dla dzieci, co nie jest wadą, bo im też się należy. Dzieci są wymagającymi słuchaczami/czytelnikami.

To nie miało być dla dzieci! Grr…

 

Tak czy siak, dziękuję za motywację.

 

 

 

Tak sobie pomyślałam, że to dopiero moje pierwsze długie opowiadanie, które tutaj opublikowałam, więc nie wiem w sumie, czego się spodziewałam (wcześniej publikowałam szorty, albo opka niewiele dłuższe od szortów). Myślałam, że będzie może jeszcze z pięć błędów, zwłaszcza po becie.

Światotwórstwo jest bardzo trudne, mam wrażenie, że porwałam się z motyką na słońce. Tym bardziej że nawet nie wiem jeszcze, w którym gatunku czuję się najlepiej, dopiero odkrywam, próbuję różnych.

 

Chciałam Wam bardzo podziękować za zaangażowanie w poprawę mojego warsztatu i za to, że mi kibicujecie. No i za to, że dzięki Wam nabieram coraz więcej pokory :)

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Porządna odpowiedź będzie później, bo musi być odpowiednio długa i podparta przykładami :) ale tak na przystawkę:

 Naprawdę? I nadal żyje? ;p

 

Miałam zwarcie w mózgu XD Jak widać, ja też nie zawsze mam rację (ale żeby aż tak… XD)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wracam do masakry!

 

Czy ich szkoły uczą tylko o uppvakach?

No nie, ale główną osią powieści są uppvaki, więc można odnieść takie wrażenie.

 

“Twierdząc” jest tu niegramatyczne.

Dlaczego?

 

 Natrętne myśli przejęły kontrolę nad nogami.

To znaczy?

W kolejnym zdaniu jest: Natrętne myśli przejęły kontrolę nad nogami. Ygg nie była w stanie iść dalej.

Czy to za mało?

 

Komentarz wprowadza dystans, a to chyba miała być scena "z bliska". Z odległości trudno czytelnika przestraszyć.

Cały akapit dość odległy, komentujący.

Jakie są sposoby na “przybliżenie” akcji? Dialog tu nie pasuje, bo dziewczynka nie porozmawia z potworem.

 

 Prąd bólu przeszedł po całej nodze

Hmm. Ryzykowna metafora.

Dlaczego?

 

Usłyszała szuranie dochodzące z góry. Zadarła głowę, ale nie zobaczyła niczego, usłyszała za to znajomy pisk, nieco przytłumiony. Domyśliła się, że stwór chce wejść do jamy, ale nie może się zmieścić. Na jakiej podstawie się tego domyśliła?

No, bo wcześniej ją gonił, a potem ciągle szurał przy jamie, więc to chyba oczywiste, że chciał się dostać do jamy…?

 

Była pewna, że tutaj umrze.

No i teraz pytanie: powinno być tutaj czy tam?

 

Skąd nagle taki wysoki ton? Przysunęła do niej oko.

Aha, to już chyba wiem, o co chodzi z tonami.

 

A jak wygląda sala, która znajduje się pod ziemią?

Dobre pytanie.

 

Hmmm. Unosił się – rytmem?

Pulsującym rytmem lewitowała nad cokołem?

Nie wiem.

To jak to opisać, że lekko unosi się i opada i tak na zmianę? Wiesz, tak jak w filmach te wszystkie lewitujące obiekty…

 

Hmm. Zapewniasz. Kula, oczywiście, ma coś wspólnego z tą w Loftin, a więc zapewne i ze szczurem.

Boże. Co to jest ten szczur? To ogólne określenie, czy Twoje własne?

 

 przeszywający ból w nodze przypomniał, że już nie może się poruszać

To jest wydumane. Uprość.

Zmieniłam na: Ygg chciała wstać, ale ból nogi udaremnił próbę.

Lepiej?

 

Głosy nie mają właścicieli. Nie są częścią majątku.

→ Dziewczynie pozostało tylko czekać, aż nieznajomi się przed nią pojawią.?

 

Daj spokój z tym doglądaniem. Zwraca na siebie uwagę.

?

 

 oświetlały pełzające po ścianach płomyki

Mmmm, czyli ściany się paliły?

Nie, płomyki to oświetlenie, energia z Kuli, wyjaśnione jest to po chwili. 

 

Tak, domyśliłam się. Za bardzo mnie o tym zapewniasz.

Ech. Nie umiem jeszcze wyważyć i wydzielać wyjaśnień. Raz dawkuję ich za dużo, raz za mało.

 

A skąd Ygg wie, jak wyglądają odświętne szaty obcych? Nie możesz ich opisać?

O mój Odynie, ja jestem tak kiepska w opisy, zwłaszcza ubrań…

…ubrane w odświętne szaty. Wszyscy mieli na sobie długie tuniki o czarnym kolorze wykończone złotymi nićmi, z trenami ciągnącymi się po ziemi. Jedna z kobiet trzymała w ręce nóż. 

Może być?

 

Dlaczego nagle "zszokowana"?

No, że Ygg chce uciec, choć nie ma gdzie. A co, lepsza by była zdziwiona?

 

Trochę staccato mówi ta pani – tak ma być?

Chce ją przekonać i mówi uspokajającym tonem, więc tak.

 

która nagle pojawiła się w ich zawiłych tunelach

https://sjp.pwn.pl/szukaj/zawi%C5%82y.html

 

Dlaczego "nadal"? Czemu miałby przestać? I co to znaczy, że zawierał “całą”?

W przeciwieństwie do kuli many w Loftin.

 

Ygg plus Drasil. Cos mi się zdaje, że to jest tekst zupełnie o czym innym, niż myślałam.

 

Dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz?

A co, mam wyłożyć wcześniej wszystko od razu na tacę?

A poza tym, jak miałam to zrobić?

 

Ygg spojrzała na swój nadgarstek.

– Ej, Drasil – zagadała do przyjaciela. – Fajne mamy te znamiona, nie? I to takie same!

– No, faktycznie – przytaknął. – Wyczepiste!

 

Bo co by zrobiła?

Przychodzi mi do głowy infantylna odpowiedź na to, ale się powstrzymam ;p

 

 Rozglądnęła się,

Rozejrzała się.

A to nie jest to samo?

 

Te trzy zdania do siebie nie pasują (stylem i tonem) i nie jestem pewna, czy to zamierzone.

Nie.

 

Skąd Ygg wie, że młyńskimi i jakie to ma znaczenie?

W sumie żadne. Chciałam się popisać wiedzą.

 

Właśnie. Po polsku piszemy i mówimy "właśnie", a "dokładnie" w tym sensie to kalka.

Nie no, już przesadzasz. Że niby nie można użyć w dialogu słowa dokładnie?

 

Aha, czyli Loftin to korona Yggdrasila, Nitfol to korzenie… no i?

O kurnia, ani razu o tym nie pomyślałam. Dobre.

 

Wątpię, żeby kamienie były tak dobrze dopasowane do otworów… a poza tym będą musieli je odwalić prędzej czy później. I – czy ta sala jest taka mała?

No, jak siedzisz pod ziemią i powietrze dochodzi tylko przez małe otwory i wejścia, to może być ciężko z tlenem, zwłaszcza gdy w małym pomieszczeniu znajduje się kilka osób.

 

 Wszyscy kapłani są tak naprawdę bogami.

… ?

A czemu nie? Przecież to fantastyka!

 

Mmmm, dlaczego? I mieszasz naukowe mutowanie z mitologicznymi olbrzymami, co daje wrażenie chaosu.

Na początku był chaos….

a tak na serio, to tak, jest chaos, największy chaos jest z określeniem czasu akcji w tym opowiadaniu. Bo jednocześnie akcja odgrywa się w przyszłości, ale posiada też wiele reliktów przeszłości. Wynika to z tego, że nie lubię pisać opowiadań w sposób współczesny. Muszę popracować nad jednolitością…

 

A to coś z innej bajki?

Tak.

 

To w końcu czarodzieje, kapłani, bogowie?

Tak.

 

Niestety, autorka rzuca mi tę informację mimochodem, więc nie mogę się nią przejąć.

Ech. Mam napisać dwa rozdziały osobne im poświęcone? Co mam zrobić, by czytelnik się tym bardziej przejął?

Czy może wystarczy, że wcześniej wspomnę o dwóch kapłanach, którzy troszczą się o Ygg, wtrącić krótkie dialogi między nimi i to już wystarczy, by czytelnik się do nich przywiązał?

 

Mmm, a kto ją odnalazł? Szczur podnosi głowę…

Dawaj tego szczura! Natychmiast!

 

Jedno z drugiego nie wynika.

Jak to nie?

 

Opuszczone domy sugerują wymieranie populacji – tak ma być?

Nie, ale może być ;p

 

Wbiegła, ale myślałam, że od niego odeszła?

Hę?

 

A skąd wie, że do prawdziwego?

Bo tam już była wieża Kristal i wszystko było na swoim miejscu.

 

A można pukać pośrednio?

Hm. No nie.

 

Postanowiła więc wspiąć się po ścianie.

A podobno nie umie?

Też o tym pomyślałam, ale potem stwierdziłam, że może się naumieć: motywację miała dobrą, by znaleźć Drasila, poza tym dzieci prawie wszędzie wlezą ;p

 

 Ty szelmo! Jak śmiesz tu przyłazić po takim czasie! Po tym jak mój syn został aresztowany!…

Ekspozycja.

Hm? Nie rozumieć.

 

 “To jakiś koszmar. Uppvaki w każdym momencie mogą zniszczyć Bifrost, bogowie tracą energię, by go utrzymać, a Drasil przebywa w więzieniu”.

Bardzo nienaturalne, nikt tak nie mówi, a poza tym – ta ekspozycja jest niepotrzebna. Pamiętam, co przed chwilą przeczytałam.

Teraz zastanawiam się, po co o tym przypominam. Chyba chciałam stworzyć większą presję.

 

 Spacerniak otoczony był płotem z siatki i uwieńczony drutem kolczastym – klasyk.

Stylistycznie nie z tej bajki. https://sjp.pwn.pl/szukaj/uwie%C5%84czony.html A płot z siatki… to nie Alcatraz.

A jakby więzienie było otoczone wysokim, drewnianym płotem?

 

ale w tym samym momencie zatrzymała ją pewna myśl

Myśl nie zatrzymuje nikogo.

Powstrzymała?

 

 Drasil oślepiony silnym blaskiem, zastygł.

Drasil, oślepiony blaskiem, zamarł. I nikt inny nic nie zauważył?

Nie, bo skierowała latarkę prosto na Drasila.

 

Jak ją zobaczył, skoro była przysłonięta?

No, zobaczył, bo była przysłonięta, a nie zasłonięta.

 

Podkop łyżką. Nie wiem, ile to zajmuje, ale raczej nie jeden dzień.

Przecież nigdzie nie jest powiedziane, że robił to w jeden dzień:

(…) Musisz… nie wiem, uciec? 

– Pracowałem nad tym wcześniej. Robiłem podkop łyżką, na szczęście grunt nie jest twardy.

 

 Chciało im się krzyczeć z radości, że znów są razem

Nie pokazałaś wyżej, że są aż tak blisko, tak w sumie.

No, jak nie?

Wymieniali się liścikami podczas lekcji, a nie robi się tego z każdym. Chyba że ktoś ma niskie poczucie wartości, jest zdesperowany i szuka przyjaciół.

Chodzili na spotting, co było ich małą tajemnicą, a tak robią przecież przyjaciele. Mają jakiś swój sekret i robią coś razem w ukryciu. Nie ufasz tak bardzo swoim znajomym, ale przyjacielowi już tak.

Drasil zaryzykował i ukradł swojemu ojcu sprzęt do spottingu – dla zwykłej znajomej też by tego nie zrobił.

 

Eggrun wyszła z Nitfol i stanęła przed mostem, zawołana przez strażników, którzy dostrzegli dwójkę dzieciaków.

Streszczasz.

 

 Przeszkód było wiele

Mmm, cała jedna. Tyle widziałam.

Przeszkód było wiele, Drasil był w więzieniu, aresztowany za spotting… na moście zobaczyłam dwoje mieszkańców Loftin, ale nie jestem pewna, może to była fatamorgana.

No i wcześniej doświadczyła miraży, które opóźniły jej przybycie do Loftin.

 

Nawet, jeśli byli prawdziwi, nie poświęcę strażników na poszukiwania. Zaraz, strażnicy nie obserwują mostu? Nie powinni widzieć, że ktoś schodzi?

Ale nie musieli schodzić na dół. Mogli się błąkać po tym moście.

 

Dlaczego gest miałby czegoś nie cierpieć?

To jak to się mówi? Widziałam i słyszałam to sformułowanie wielokrotnie.

 

Jak nie była, skoro przecież tam była? Czy coś poplątałam?

No nie była, bo widziała ją tylko przez otwór w ścianie.

 

A nie łaska było to zapowiedzieć wcześniej?

No, dobra, pewnie to wynika z mojego dyletanctwa i małej ilości doświadczenia, ale czegoś ewidentnie nie rozumiem i zaczyna mnie to irytować. Może Ty albo ktoś inny chociaż trochę mi to wyjaśni.

Mam wrażenie, że oczekuje się od autora (bo chyba nie tylko ode mnie?), żeby wszystkie karty wyciągać od razu na stół. Moim zdaniem jest lepiej, jak te karty odkrywa się powoli. Bo pytania typu:

– Czemu wcześniej nie wiedziałam, że mają znamiona?

– Czemu od razu nie wyjaśniasz, kim są uppvaki?

– Czemu wcześniej nie wyjaśniłaś, jak się tworzy Homunculusa?

sprawiają, że nóż mi się w kieszeni otwiera.

W tej kwestii jestem jeszcze bardziej pogubiona niż wcześniej. Nie mam pojęcia już teraz, kiedy i w jakim tempie odkrywać kolejne informacje.

 

Wzrok nie może być wściekły. Ale Ygg może piorunować Eggrun wzrokiem, na przykład.

Jak to nie może? Widziałam i słyszałam to sformułowanie milion razy. Czyli wszyscy się mylą?

 

Ale byłoby miło to zapowiedzieć. Nie wiem, czy ci dwoje są dziećmi, czy już nastolatkami, i jakich motywacji mogę się po nich spodziewać, chociażby. Ale w ogóle – ten fragment jest bardzo pospieszny. Nie nadążam z zawieszeniem niewiary.

Już któraś osoba o tym wspomniała. Dla mnie było to wcześniej zapowiedziane przez pisanie liścików w klasie. Jak byłam jeszcze piękna i młoda, a telefony nie istniały, to liściki pisało się tylko z przyjaciółkami albo chłopakami, z którymi się “chodziło”. Jednak przyznaję, że nie każdy musiał mieć takie doświadczenia i skojarzenia, więc w sumie… my bad.

 

Ona też nie wiedziała, a uwierzyła od razu…

Tak, ale w grę teraz wchodzi przemiana w jakiegoś mutanta i pozostanie nim do końca życia.

 

Powtórzenie, a Ygg coś za łatwo daje się uciszyć, jak na taką buntowniczkę.

No, nie wiem. Niektórzy mają takie spojrzenie, że są w stanie nim uciszyć nawet największych buntowników. Podobno ja mam taki wzrok ;p Ale nie wierzcie w to, to tylko plotki…

 

Ekhm. Serio? Może umrzeć, ale co tam. Ma ABS.

:D

 

Chwila, intruzami? To skąd oni przyleźli?

Ćśś…

 

Dobra, muszę zrobić przerwę, bo już mózg mi się lasuje.

Błędy, do których się nie odniosłam, po prostu poprawiłam.

Wrócę jutro.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Ha, ha, ja tu cały dzień piszę, a i Ty nie próżnujesz ^^ Wklejam, co mam, dzisiejszy urobek dokleję za chwilę, zwłaszcza, że pytania są trochę z innej beczki (a to, co mam, może wypełnić komentarz – jest długie).

 

Drobiazgi na początek, na koniec rzecz największa i najważniejsza, czyli – o co chodzi z tymi tonami.

 

Słynne "hmm" oznacza, że wiem, że coś jest w tym miejscu nie tak, ale nie potrafię tego uchwycić. Może Ciebie olśni, może mnie, może kogo innego, ale na razie nie wiem.

 brzmiałoby dziwnie i pokracznie, gdyby Drasil pytał Ygg: Ej, idziemy na obserwację? Angielski jest w wielu przypadkach bardziej wdzięczny niż polski.

Owszem, brzmiałoby. Ale nie – angielski nie jest bardziej wdzięczny. Po prostu zastosowałaś angielską, czy angielskawą, składnię, do której angielskie słowo lepiej pasuje. A gdybyś napisała, powiedzmy, "Ej, idziemy popatrzeć?" to by zupełnie dobrze grało po polsku. Język to nie tylko słowa! A słowa to nie tylko etykietki. Ale nie będę tu robiła wykładu z teorii języka, choćby dlatego, że taka dobra nie jestem :)

Nielogiczność tego zestawienia:

 Ygg kochała zachody słońca. Niepomna ostrzeżeń rodziców codziennie wybiegała na krawędź wyspy.

Czy krawędź wyspy jest jedynym miejscem, z którego można obserwować zachód słońca? Oj, chyba nie. Więc dlaczego z zamiłowania do zachodów miałoby wynikać bieganie na krawędź wyspy?

 Ja jako dziecko bałam się wielu straszaków: czarownic i potworów spod łóżka, więc tym bardziej bałabym się też uppvaków.

Dobrze, ale Twoja bohaterka nie jest Tobą. Na początku tekstu przedstawiłaś ją jako cokolwiek zbuntowaną, więc skłonną niedowierzać autorytetom, kwestionować to, co jej mówią. Później ta cecha zanika. Z drugiej strony możliwe, że Ygg jest zafascynowana uppvakami właśnie dlatego, że się ich boi. Ale tutaj już brnę trochę daleko w interpretację.

 Czemu wszyscy są tacy niecierpliwi?

Akurat tutaj nie pytałam, czym są te stwory, tylko czepiałam się nadużycia "owe".

 Infodump, bo napisałam, że dziewczynka mieszka w lewitującym mieście? Naprawdę?

Naprawdę. Bo infodump to ekspozycja, która rzuca się w oczy i nie przychodzi naturalnie. Napisałaś o tym lewitującym mieście tak wprost, jak tylko się da. To czasami można zrobić (kiedy coś jest mało ważne, na przykład), ale zwykle to pójście po linii najmniejszego oporu.

 Co mają do tego telewizory?

Psują język. Uczą ludzi pokręconej składni (jak w tym przypadku), wydumanych anglicyzmów i pustosłowia. Od czasu do czasu na nie narzekam, przywykniesz.

 Nie mam pomysłu, na co owe zamienić. rzeczone, wspomniane?

Zwykle wystarczy "te".

 Na początku zagrożenia nie poświęcasz swojej najcenniejszej rzeczy, tylko próbujesz zażegnać je innymi sposobami. Zużycie many było ostatecznością.

Dobrze – ale skąd właściwie mam o tym wiedzieć? Nie wiem, na przykład, jakie znaczenie miała w ich życiu magia, może była tylko dodatkiem? Wyobraź sobie, że Ziemię atakują potwory, i żeby je pokonać musimy przestać używać urządzeń na prąd. A teraz wyobraź sobie, że w celu pokonania potworów musimy przestać jeść czipsy. Bez prądu musielibyśmy zupełnie przebudować cywilizację – braku czipsów można by w ogóle nie zauważyć. I problem polega na tym, że nie wiem, czy mana jest dla nich jak prąd, czy jak czipsy.

 W tym opowiadaniu to jest to samo. Wyobraź sobie, że kapłan i czarodziej to jedna i ta sama osoba, tak jak aktor może być jednocześnie piosenkarzem.

Hola, hola! Tak nie wolno. Pamiętaj, że – czy to dobrze, czy też nie – jesteśmy skazani na język, w którym wyrośliśmy. Nie możesz bez ostrzeżenia zmieniać znaczeń słów, bo jeśli to robisz, to skąd mogę wiedzieć, czy zrozumiałam cokolwiek, co napisałaś wcześniej? Albo później?

 Z czego wynika, że nie wszyscy stracili całkowicie manę. I ta resztka utrzymuje ich w górze. Czy ma to, Twoim zdaniem, sens?

Ma sens, ontologię zgłębiałam, bo myślałam, że będzie miała większe znaczenie – okazała się dekoracją, ale o tym nie mogłam na tym etapie wiedzieć.

 No tak, ta pozostałość została użyta do utrzymania miasta w górze. Gdyby chcieli wykorzystać tę pozostałość do pobrania budulca, to by spadli.

Czyli dobrze myślę. OK.

 Czyli cały czas przeszły jest już zawarty w tym “poczuła”?

Tak.

 Tak, bo to niebezpieczne ;p

A tu znowu ja mówię o języku, a Ty rozumiesz o fabule :D

 Spotkałam w życiu wiele dzieci, które mimo młodego wieku odzywają się nader dojrzale.

Ja nie, więc nie będę się o to wykłócać, ale mimo wszystko – w opowiadaniu ma znaczenie, czy bohater jest dzieckiem, czy jednak nastolatkiem. I jego sposób wyrażania się powinien na to wskazywać.

 jak spadniesz z wyspy, to w sumie nie wiesz, czy jakiś się nie kręci i cię nie pożre

Jak spadniesz z wyspy, to masz większe zmartwienia niż "co zeżre moje zmasakrowane, rozplaśnięte zwłoki" :)

 A żreć mogły się też nawzajem, chociaż nigdzie tego nie wspomniałam. No ale nawet najmądrzejsi naukowcy mogli tego nie wiedzieć – my też nie wiemy przecież wszystkiego o świecie.

Nie, pewnie, że nie wiemy – ale gatunek żywiący się wyłącznie samym sobą ma raczej małe szanse na przetrwanie.

 Już wcześniej było “odwróciła”, nie chcę się powtarzać.

Czasem lepiej powtórzyć, niż się wyginać w paragraf. Zresztą – podobne słowa też dają wrażenie powtórzenia.

 Tu miałam na myśli starcie w sensie potyczka, bitwa.

Sęk w tym, że ja też.

Czy jednak to za mało? Może dodam na początku zdania podobno?

Faktycznie lepiej.

Niewynikanie:

 Ponieważ spotting polega na przekroczeniu granic miasta Loftin i próbie obserwacji uppvaków, jest uznawany za zbyt niebezpieczne zajęcie dla zwykłych obywateli.

Tutaj masz, w sumie, entymemat, czyli rozumowanie, w którym trzeba jeszcze coś założyć, żeby się trzymało kupy. Konkretnie trzeba założyć, że wyjście poza granice miasta i próba obserwacji czymś grożą, i że profesjonalista sobie z tym czymś poradzi, a zwykły obywatel (czemu ciągle używasz tego słowa? o tym więcej przy tonach) nie. Więc na siłę można by to uznać za logiczne, ale czytelnik to leniwa bestia ;)

 Nawet w przenośni?

Nawet.

 A czemu akurat mierzą w dębach? Sama nie wiem. Współczesne określanie miar wydawało mi się mało “powieściowe”.

Prawidłowe wrażenie, nieprawidłowe wynikłe z niego działanie. W tekście literackim nie musisz (z nielicznymi wyjątkami) podawać liczbowej wysokości niczego. Jeżeli podasz, zawsze się znajdzie maruda, który to sobie przeliczy ;) i będzie się czepiał. Zamiast tego porównaj tę rzecz z czymś znanym, albo spróbuj oddać wrażenie ("szczyt niebotycznej wieży ginął w chmurach", coś takiego).

 Bo były duże i stały wokół wieży, więc mi taki widok by się skojarzył ze strażnikami.

Skojarzenie nie jest bezzasadne, ale trochę jednak za słabe. Wieża jest dużo wyższa od tych drzew – czy wygląda, jakby potrzebowała ich obrony, czy raczej tak, jakby to one kupiły się pod jej metaforyczne skrzydła?

 Po pierwsze: a jak bym użyła słowa rozsianych zamiast zasianych? Czy można tak powiedzieć w przenośni?

W zasadzie można, ale czy latarnie są rozsiane przypadkowo, czy jednak ustawione wzdłuż nieprzypadkowych ciągów komunikacyjnych?

 konkurs zewnętrzny, w którym głównym motywem było miasto, stąd opis

Mmm, ale tekst tak średnio jest o mieście, nieprawdaż? A opisy wyćwiczysz.

 Chodzi Ci o to zdanie?: Wszystko było stonowane i uspokajające. Dlaczego to etykieta i dlaczego jest to złe?

Bo to właśnie ta linia najmniejszego oporu – zamiast wytworzyć wrażenie albo opisać sytuację, zapewniasz nas o czymś. A w czytelniku budzi się na takie dictum przekora. Spójrz tu: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842859

 Niektórym to nie przeszkadza, że muszą rano iść do pracy, i tak oddają się alkoholowym uciechom.

Niektórym nie, ale jeśli zaczynają się tak zachowywać wszyscy, to albo nadciąga apokalipsa, albo ulubiona drużyna właśnie przegrała mistrzostwa. A u Ciebie nic na to nie wskazuje.

 Bo diament jest bardzo wytrzymały (tak mi się przynajmniej wydaje), a złoto… to fantazja.

Wytrzymały na ściskanie, ale to nie znaczy, że nadaje się na liny. Złoto jest ciągliwe – to dobrze, kiedy robisz filigran, ale kiedy zależy Ci na wytrzymałości, nie za bardzo. Takie motywy tylko w mitologii.

 Może mają, ale to dzieciaki i tej uprzęży nie ogarnęły…?

A, może mają.

Co to znaczy, że zdanie:

 Pełnia księżyca pozwalała docenić widok.

jest komentarzem? Otóż to, że zamiast opowiadać, jakie coś było, komentujesz, że było widoczne dzięki pełni księżyca. To, że coś było widoczne, nie mówi mi nic o tym, jak faktycznie wyglądało. To szkodzi zawieszeniu niewiary, bo w sumie nie wiem, w co mam teraz wierzyć.

Sprawdziłam: https://sjp.pwn.pl/szukaj/majestatyczny.html No i wychodzi na to, że niekoniecznie.

No, może i niekoniecznie, ale jednak bliżej groźnego. Słowniki nie wypisują wszystkich konotacji, no bo jak?

 Jakoś to ludziom nie przeszkadza, że w filmie stalker puka do drzwi akurat wtedy, gdy dokładnie przed chwilą z domu wyszedł chłopak prześladowanej. I co, nie minęli się nawet w korytarzu?

A, to zależy od gatunku. W kryminale – byłoby wskazówką. W horrorze – budowałoby nastrój grozy. Tutaj najpierw mówisz, że granice były strzeżone, a potem, że tak w sumie nie były (pojedynczy strażnik, który pojawia się tylko od czasu do czasu – bohaterowie nie muszą go np. obserwować, żeby wiedzieć, jak wygląda trasa patrolu i gdzie facet jest, kiedy oni chcą przejść), więc wychodzi niespójność.

 Ale nie mogę tak napisać, bo skoro strażnik na nich krzyczał i Drasil się z nim szamotał, to nikt by nie usłyszał darcia liny.

Cholibka, prawda. A może Ygg mogłaby poczuć, że coś z tą liną jest nie tak, dotykiem? Człowiek ma jeszcze inne zmysły, nie tylko wzrok i słuch. Ot, ten moment nieważkości – miałam na myśli, że Ygg mogłaby przez chwilę poczuć, że wisi w powietrzu i nic jej nie podtrzymuje.

 Nie wisiała, leżała na gęstych gałęziach.

Aha. Gałęzie się nie połamały pod ciężarem spadającej nastolatki?

 jak chcesz być bardzo cicho, to starasz się, by nawet bicia serca nie było słychać

Możesz się starać, ale to nie znaczy, że wychodzi. Swoją drogą, to byłby niezły szczegół – ona się stara uspokoić serce, a ono złośliwie tłucze się w piersi.

 No, ale ona przecież nie wie, co to jest.

Opis wygląda tak:

 Zauważyła pokraczną postać, która, wydawałoby się, ma Ygg na wyciągnięcie przedziwnie długiej ręki.

Skoro to coś jest pokraczne (czyli można to porównać z rzeczami niepokracznymi) i ma ręce, to coś tam jednak o tym wie.

 Kiedyś byłam przerażona egzaminem, a i tak brzuch się z głodu odezwał ;p

… serio?

 Bo powstałaby wtedy “siękoza”:

Lepsza siękoza od dziwnych sformułowań, ale dałoby się to zdanie przerobić na kilka sposobów. Poeksperymentuj.

 Stwierdziłam, że po takim wydarzeniu jak próba napadnięcia przez uppvaka, wszystko nagle wydaje się złowrogie.

I dobrze stwierdziłaś, ale należałoby to troszkę rozwinąć – nie chodzi mi o to, że wiatr nie może się wydawać złowrogi, ale trzeba przedstawić, na czym to polega. Ot, na przykład (celowo przerysowany), wiatr może wyć jak potępieniec, wciskać się zimnymi paluszkami pod ubranie, kąsać chłodem, etc.

A teraz:

Masz dobre intuicje! Wystarczy ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć.

 

Tony. Co to za pieruństwa? To trudno wytłumaczyć i bez przykładów się nie obejdzie. Oto przykład tekstu, w którym ton nie pasuje do treści (jeśli teraz coś pijesz, odstaw):

https://wdrodze.pl/article/fragment-dobrej-czytanki-wg-swietego-zioma-janka/

10. Jezus na to: Gdybyś wiedziała, co Bóg chce ci dać i znała gościa, który cię prosi o wodę, to ty byś go prosiła, żeby ci dał żywej wody. 11. Mówi mu: Człowieku, nie masz nawet wiaderka, a ta studnia jest nieźle głęboka; skąd masz żywą wodę? 12. Może jesteś lepszy od naszego pradziada Jakuba, który nam odpalił tę studnię w spadku i sam z niej pił, i jego synowie, i nawet jego bydło? 13. Jezus na to: Każdego, kto pije tę wodę, znowu będzie suszyć. 14. Ale jak ktoś napije się wody, którą ja mu zapodam, tego już nie będzie nigdy suszyło, tylko ta woda będzie w nim pompować życie aż do wieczności. 15. Panna do niego: O, bez kitu, to zapodaj mi tę wodę, żeby mnie już nie suszyło i żebym nie musiała ciągle tu biegać! 16. On na to: Dobra, to leć po męża i wracajcie tutaj! 17. Panna przyczaiła: No, ale ja nie mam męża. Jezus do niej: Proste, że nie masz. 18. Miałaś pięciu, a ten klient, którego teraz masz, to nie twój mąż. Dobrze gadasz. 19. A panna: Ej gościu, normalnie jesteś prorokiem! 20. Nasi starsi na tej górze oddawali cześć Bogu, no a wy mówicie, że to w Jerozolimie jest miejscówa, gdzie trzeba go uczcić. 21. Jezus powiedział: Dziewczyno, daj mi wiarę, że przychodzi czas, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie oddawali czci Ojcu. 22. Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, bo ratunek pochodzi od Żydów. 23. Ale przychodzi czas, a nawet już jest, kiedy seryjni czciciele (tacy na serio, wiesz…) będą oddawali Ojcu cześć w duchu i w prawdzie, bo Starszy takich szuka, bo tacy Go kręcą! 24. Bóg jest Duchem, a ci, co Mu oddają cześć, powinni to robić w duchu i w prawdzie, czaisz? 25. A ona mu: Taaa… ja wiem, że Mesjasz jeszcze tu się wbije i wtedy nam naświetli całą sprawę. 26. Jezus do niej: Halo, ale to ja jestem tym Mesjaszem, wiesz?

(Tutaj – ten sam fragment pisany normalnie, dla porównania: https://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=343)

 

Co jest z tym fragmentem nie tak? Spójrzmy na niego analitycznie (pomijając kwestię, czy to jest właściwy sposób dotarcia do młodzieży – tak nawiasem, bardzo zbliżone zastrzeżenia mam do "spolszczenia" Tao Ursuli le Guin, ale tego nie mogę podlinkować).

 

Mamy tu tekst mądrościowy (przypowieść). Akcja rozgrywa się w czasach, które uważamy za starożytne, tj. każdy wie, że wtedy było inaczej, niż jest teraz (swoją drogą – historyczne spojrzenie na dzieje jest dość świeżym wynalazkiem!) – ludzie inaczej myśleli i inaczej się wyrażali. Akcja (może bardziej dialog) w sposób symboliczny ukazuje pewne prawdy (na tym polega przypowieść). Nie są to prawdy naukowe, ale eschatologiczne – wieczne. Treść jest znana w kulturze, znajduje się głęboko u jej korzeni i przenika wszystko, co mamy najstarszego, najbardziej godnego zachowania.

 

A tekst jest pisany "po młodzieżowemu", co kontrastuje z historycznością i szacownością oryginału, sprowadza go do dzisiejszego, szarego dnia (kiedy tekst mądrościowy właśnie powinien być "niedzisiejszy" – you don't fix the Bible, sweetheart, it fixes you), sprawia wrażenie, że się sama wyjęzyczę po młodzieżowemu, włażenia w tyłek bez wazeliny, tkania do buzi lekarstwa utytłanego w cukrze. Zresztą, ten cukier zmniejsza skuteczność lekarstwa – ale mówimy o języku.

 

Ton zacytowanego tekstu jest, hmmm, "blokerski". Mamy tu słowa typu: odpalił, suszyć (w slangowym sensie), zapodać. Mamy konstrukcje składniowe: jak ktoś [zrobi]; dobra, to [zrób], normalnie jesteś [kimś], kręcą go (tak nawiasem, tutaj chyba zmienia się sens). Mamy objaśnienia w nawiasach, które dodatkowo skracają dystans do czytelnika. Takim językiem nie mówi się o sprawach wiecznych i uniwersalnych – mówi się nim o rzeczach codziennych i błahych, dotyczących konkretnej grupy ludzi. I nawet autorzy eksperymentu to przeczuwają, bo nie do końca zdołali przerobić świętego Jana na zioma Janka ("będą oddawali Ojcu cześć w duchu i w prawdzie" jest praktycznie wzięte z Biblii Tysiąclecia, ja też nie wiem, jak to zblokersić). Ton blokerski jest, krótko mówiąc, zupełnie nieodpowiedni do przekazywanej treści – to daje wrażenie śmieszności w najlepszym razie, a fałszu w najgorszym. Bo w literaturze ton, sposób przekazania, zabarwienie tekstu – ma znaczenie dla treści! Jeśli jest odpowiedni, wzmacnia przekaz, jeśli nie – no, widzisz sama.

 

Oczywiście, Ty tak nie robisz – przykład miał pokazać zjawisko w jego najjaskrawszych przejawach. Zwykle nieodpowiedniość tonu do treści jest subtelniejsza. Często autor jakby nie wiedział, w jaki ton chce uderzyć – wtedy łączy kilka, niekoniecznie świadomie. Ot, choćby nagle używa "blokerskiego" słowa czy konstrukcji, choć reszta tekstu jest pisana zupełnie inaczej.

 

Czasami używa się nieodpowiedniego tonu specjalnie, żeby osiągnąć efekt komiczny, np. tu: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842861

Tutaj: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/23810 Bellatrix zastosowała przyszłościowy slang, żeby osiągnąć pewien efekt (nie twierdzę, że opowiadanie Bellatrix jest platońskim ideałem w tej dziedzinie, ale ze slangiem wyszło jej bardzo dobrze).

Tutaj: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/25205 masz ładny przykład zastosowania tonu do przedstawienia postaci (narracja jest pierwszoosobowa, przy takiej nie masz wyjścia – musisz charakteryzować swojego narratora przez sposób wypowiedzi).

A tu: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/22513 genialną zabawę z tonem, który – jeśli to brać ściśle – nie pasuje do treści, ale autorka potrafiła tak wszystko ułożyć, że pasuje doskonale i to zestawienie właśnie sprawia, że opowiadanie warto czytać.

Tutaj kawałek jednoznacznie jajcarski, por. "satyra": https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/25521 Zwróć uwagę na metatekstualne dowcipy jak "i gadałby tak jeszcze długo, gdyby nie limit znaków" czy przypisy. Dużo przypisów.

Tyle forumowych przykładów dobrze dobranego tonu. Można znaleźć więcej (spróbuj!).

 

I teraz tak. Kiedy mówię, że zderzasz tony, to znaczy, że dotąd było wykwintnie – a nagle zrobiło się blokersko, a ja nie wiem, dlaczego. Albo odwrotnie, bo to też błąd. Tekst powinien mieć ten sam ton od początku do końca, o ile zmiana nie jest uzasadniona i potrzebna (bo może być). Akurat u Ciebie, w tym konkretnym tekście, sprawę komplikuje to, że sama nie wiesz, czy chcesz napisać coś mitologicznego, czy tzw. young adult. Masz elementy obu tych gatunków! Motywy wybrańca i podróży, na przykład, pasują do obu – ale nie w ten sam sposób.

 

Mit charakteryzuje się… cóż, zależy, kogo spytasz. Ale na pewno jest w nim ważna pewna wzniosłość, elementy eschatologiczne, moralizujące – religijne. Baśń jest mitem, albo czymś bliskim mitowi. To nie przypadek, że baśnie rozgrywają się "dawno, dawno temu", w niedookreślonym czasie poza czasem. Lewis ma ciekawą teorię na ten temat ( https://www.fadedpage.com/books/20140725/html.php#c5 ): mit jest przebłyskiem czegoś głębszego, czegoś spoza naszego świata, co wywołuje określoną reakcję – podziw. Mit nie sięga do nas – to my sięgamy ku mitowi.

 

YA charakteryzuje się głównie skierowaniem do nastoletniego odbiorcy, przy założeniu (moim zdaniem – bezprawnym) że ludzie chcą czytać tylko o bohaterach powierzchownie podobnych do siebie (tj. nastolatki o nastolatkach, kobiety o kobietach itp.). Pisana jest często (nie zawsze) w pierwszej osobie i dotyka tematów, które (zdaniem autorów) interesują młodzież szczególnie. Zwykle zawiera co najmniej elementy fantasy, ale podane bez tego mitycznego zadziwienia – elfy, smoki, steampunkowe roboty i tym podobne są częścią codzienności bohaterów (nie ma w tym nic złego! ale coś się jednak spłyca, coś się jednak traci przy takim podejściu, i dobrze by było to zastąpić czymś innym). YA nie jest obliczona na wywołanie podziwu, a właśnie ma wyciągać rękę do czytelnika – bawiąc, uczyć, ale jednak po pierwsze bawić, być atrakcyjna, "fajna".

 

Ogień i woda (czy może soczek). Czy można je połączyć w jednym tekście? Wszystko można, lecz z ostrożna. Nie zaczynałabym od tego. Ton i treść mitu różnią się diametralnie od tonu i sensu powieści dla młodzieży, prawdopodobnie musiałabyś się skłonić bardziej ku jednemu, podporządkowując mu drugie (Percy Jackson, hem, hem).

Które elementy Twojego tekstu pasują do której kategorii? A, to zostawię jako ćwiczenie dla Ciebie :)

 

Tak czy owak, dobór słów i konstrukcji gramatycznych może Twoje dzieło wznieść na wyżyny – a może je strącić do Tartaru. I – te same słowa i konstrukcje, które u Ciebie będą błędem, u kogoś innego wcale nie muszą. Nie dlatego, że różnie oceniamy autorów, ale dlatego, że różne środki stylistyczne pasują do różnych tekstów.

 

I pojechałam w dygresje, a rzecz jest w sumie prosta – w paru miejscach mam wrażenie, że czytam zupełnie co innego, niż czytam :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Część druga

No nie, ale główną osią powieści są uppvaki, więc można odnieść takie wrażenie.

Trochę można. Ale to akurat nie jest aż taki straszny błąd, gorzej by było, gdyby treści lekcji, zupełnie nic nie mające do fabuły, zajęły za dużo miejsca.

Zdanie:

 Żaden nauczyciel nie uwzględniał go nawet na lekcjach, twierdząc, że Ymir to bzdurny mit.

jest niegramatyczne. Porównaj:

Zbyszek nigdy nie przejeżdżał rowerem przez przejście dla pieszych, twierdząc, że przepisów należy przestrzegać.

To jest (w miarę) poprawne. Trudno wyłapać różnicę, ale ona jest. Zbyszek to jedna, konkretna osoba, która może coś twierdzić. "Żaden nauczyciel" – to nie jest konkretna osoba. Możesz powiedzieć, że żaden nauczyciel nie miał krawata w zielone kropki (zdanie ogólnoprzeczące). Nie możesz powiedzieć, że żaden nauczyciel twierdził, jakoby zielone kropki były brzydkie – tylko, że wszyscy nauczyciele twierdzili, że zielone kropki są brzydkie. Albo (to akurat dziwactwo języka polskiego, ale jakże miłe i swojskie): żaden nauczyciel nie twierdził, że zielone kropki są brzydkie (tj. nie było takiego, który by tak twierdził). Omawiane wyżej zdanie najwygodniej byłoby chyba podzielić na dwa:

Żaden nauczyciel nie wspominał nawet o nim na lekcjach. Wszyscy twierdzili, że Ymir to bzdurny

mit.

 W kolejnym zdaniu jest: Natrętne myśli przejęły kontrolę nad nogami. Ygg nie była w stanie iść dalej. Czy to za mało?

Nie – ale w jaki sposób myśli (i to natrętne!) "przejmują kontrolę"? To jest mętne, jeśli miałabym to poprawiać, zwyczajnie wycięłabym zdanie o myślach, bo prowadzi na manowce.

 Jakie są sposoby na “przybliżenie” akcji? Dialog tu nie pasuje, bo dziewczynka nie porozmawia z potworem.

W tym konkretnym akapicie:

 To nie były jagody. To były oczy. Mnóstwo oczu. A liście okazały się rybimi łuskami.

Rybo-pająk rzucił się na swoją ofiarę, która zamarła z przerażenia i obrzydzenia. Na szczęście dla niej potwór nie panował zbyt dobrze nad swym zdeformowanym ciałem i jednym z odnóży zahaczył o wielką gałąź.

początek jest całkiem dobry. "To nie były jagody" – tutaj widzimy potwora oczami Ygg, co skraca dystans. Oddalający komentarz zaczyna się od "rybo-pająk".

Akcję przybliża "wejście" do głowy bohatera. Oddala – komentowanie z zewnątrz. Masz narrację trzecioosobową, ale to nie szkodzi – przekazuj wrażenia Ygg. Nie musisz dokładnie opisywać, jaki ten potwór jest i co robi, wystarczy, że opiszesz, jak Ygg go postrzega.

Dlaczego

 Prąd bólu przeszedł po całej nodze

to ryzykowna metafora? Na przykład dlatego, że prąd kojarzy się raczej nowocześnie (jeżeli po czymś przechodzi, to zdecydowanie myślimy o prądzie elektrycznym). A to nie jest tekst dziejący się współcześnie. Nie dam też głowy za samo to zdanie, ale trudno mi je w konkretnym miejscu przyszpilić.

 No, bo wcześniej ją gonił, a potem ciągle szurał przy jamie, więc to chyba oczywiste, że chciał się dostać do jamy…?

Hmm. Niby tak.

 No i teraz pytanie: powinno być tutaj czy tam?

Tutaj. Tu, gdzie jest.

 Aha, to już chyba wiem, o co chodzi z tonami.

Aha, to po co pisałam? XD A serio – tak, chodzi o dobór słów. Muszę to jednak uzupełnić – słowa zwracają na siebie uwagę, kiedy są niedobrane, np. bardziej archaiczne od otoczenia. W prozie to źle – słowo zwracające na siebie uwagę przeszkadza w odbiorze fabuły (zob. zawieszenie niewiary).

 To jak to opisać, że lekko unosi się i opada i tak na zmianę? Wiesz, tak jak w filmach te wszystkie lewitujące obiekty…

Dobre pytanie. "Polatywała" nie oddaje tej regularności. Może tak: Lewitowała nad cokołem, to nieznacznie się unosząc, to opadając?

 Boże. Co to jest ten szczur? To ogólne określenie, czy Twoje własne?

Moje. Szczur to Mroczna Tajemnica miejscowej grupy trzymającej władzę, której, jak się okazało, wcale nie zamierzyłaś i to ja ją sobie dośpiewałam (łapiąc wszystkie przesłanki za jej istnieniem). Ekhm.

Ygg chciała wstać, ale ból nogi udaremnił próbę. Lepiej?

Dużo lepiej.

 Dziewczynie pozostało tylko czekać, aż nieznajomi się przed nią pojawią.?

Tu też dużo lepiej.

 Nie umiem jeszcze wyważyć i wydzielać wyjaśnień. Raz dawkuję ich za dużo, raz za mało.

Nauczysz się.

 ubrane w odświętne szaty. Wszyscy mieli na sobie długie tuniki o czarnym kolorze wykończone złotymi nićmi, z trenami ciągnącymi się po ziemi.

Nadal nie wiem, skąd Ygg wie, że są odświętne. Przycięłabym troszkę: Wszyscy mieli na sobie długie czarne szaty wykończone złotym haftem, z trenami ciągnącymi się po ziemi. (Tunika nie jest długa do ziemi.)

 No, że Ygg chce uciec, choć nie ma gdzie. A co, lepsza by była zdziwiona?

Oczywiście, że lepsza. Jeśli zdarzenie tylko dziwne już "szokuje" (anglicyzm!) bohaterkę, to co zrobisz, kiedy zdarzy się coś wstrząsającego?

 Chce ją przekonać i mówi uspokajającym tonem, więc tak

Mmm, staccato nie jest szczególnie uspokajające.

W przeciwieństwie do kuli many w Loftin.

Mhm. Czyli te kule są powiązane (to oczywiste) i… co w związku z tym?

 A co, mam wyłożyć wcześniej wszystko od razu na tacę?

Tak. I nie. Kolejna rzecz, którą długo się tłumaczy i najlepiej na przykładach. Jakiś dobry przykład, hmmm… O, mam. Krótki i na temat szorcik (w lengłydżu): https://www.sffaudio.com/hypnobobs-naturally-by-fredric-brown/

Mamy tutaj protagonistę, o którym zaraz w pierwszym akapicie dowiadujemy się, że nie ma zdolności do matematyki, za to ma jutro egzamin, na którego zdaniu bardzo mu zależy. I to jest wszystko, czego nam potrzeba! Rozwiązanie akcji wynika wprost z jego braku zdolności. Po drodze dowiadujemy się jeszcze, że bohater ma ciągoty okultystyczne, co też się przyczyni do takiego, a nie innego rozwiązania akcji – ale dowiadujemy się o tym, zanim stanie się ważne.

I tak. Chodzi o to, żeby nie wyciągać podobnych rewelacji z krzaków. Jeżeli coś ma mieć znaczenie w fabule, nie możesz tego wprowadzać wtedy, kiedy zaczyna mieć znaczenie. Gdybyś, powiedzmy, była autorką podlinkowanego szorta i nie napisała na początku o jego problemach z matmą (wprowadziła je dopiero w dialogu na końcu) – to by było wyciągnięte z krzaków i szort byłby znacznie mniej zabawny, niż jest.

Zerknij też tutaj: https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/SandersonsFirstLaw

Jak miałaś to zrobić? A, na bzdylion różnych sposobów. Oni się znają od dziecka, tak? I nikt inny takich znamion nie ma (swoją drogą, też sobie wybrałaś, znamiona to taaaka klisza). Więc oni dwoje mają coś wspólnego. Ludzie lubią mieć coś wspólnego i przywiązują do tego wagę. Mogłabyś, na przykład, zrobić retrospekcję do tego, jak się w przedszkolu poznali i stwierdzili, że oboje mają te znamiona. W tej retrospekcji mogłabyś też pokazać ich charaktery. Ale to tylko jeden pomysł, taki zupełnie z głowy.

 A to nie jest to samo?

Teoretycznie tak, ale "rozglądnąć się" jest takie brzyyyydkie… (swoją drogą, nie cierpię też napojów gazowanych, które większość ludzkości ponoć uwielbia, więc to może moja idiosynkrazja) i zawsze je poprawiam. Jest ohydne. Jak napoje gazowane.

Że niby nie można użyć w dialogu słowa dokładnie?

Z przykrością stwierdzam, że można – ale tylko w tekście dziejącym się współcześnie, kiedy ludzie tak mówią. Bo dialogi mogą być ciutkę niepoprawne, jeżeli to sprzyja zawieszeniu niewiary. Tutaj nie sprzyja.

 O kurnia, ani razu o tym nie pomyślałam. Dobre.

Elementarne, drogi Watsonie. Po prostu trzeba spojrzeć na tekst z perspektywy czasu.

 No, jak siedzisz pod ziemią i powietrze dochodzi tylko przez małe otwory i wejścia, to może być ciężko z tlenem, zwłaszcza gdy w małym pomieszczeniu znajduje się kilka osób.

Niby prawda, ale w sumie po co odcinać tę salę?

 A czemu nie? Przecież to fantastyka!

Ale fantastyka nie polega na tym, żeby zrzucać czytelnikowi na głowę przypadkowe, niepowiązane rewelacje. Nie mam pojęcia, dlaczego kapłani są bogami i co powinnam o tym myśleć.

Wynika to z tego, że nie lubię pisać opowiadań w sposób współczesny

Mmm, co rozumiesz przez "sposób współczesny"?

 Czy może wystarczy, że wcześniej wspomnę o dwóch kapłanach, którzy troszczą się o Ygg, wtrącić krótkie dialogi między nimi i to już wystarczy, by czytelnik się do nich przywiązał?

Wystarczy, ale nie musisz iść tak daleko. Eggrun też ma jakieś uczucia (może stara się ich nie okazywać, ale chyba ma?) – a opowiada o śmierci swoich ludzi tak, jak by opowiadała o tym, że w piekarni na rogu zabrakło rogalików. Albo i bardziej obojętnie. A gdyby było trochę widać, że ona się przejmuje, czytelnik zrozumiałby, że to jest na serio.

 Dawaj tego szczura! Natychmiast!

Niewynikanie:

 Most był tak fascynujący, że po chwili zapomniała o wszystkich lękach. Szeroki i stabilny, dawał poczucie bezpieczeństwa.

Zdanie A: Most był tak fascynujący, że po chwili zapomniała o wszystkich lękach.

Zdanie B: Szeroki i stabilny, dawał poczucie bezpieczeństwa.

Czyli: A: most był bardzo ciekawy i zajął wszystkie myśli bohaterki

B: most był tak zbudowany, że czuła się na nim bezpieczna.

No, nie. Nie wynika.

 Dziewczynka spanikowana wybiegła na most

Powinno być "wbiegła". Trochę się tu pogubiłam, bo to jest ta halucynacja/iluzja/whatever.

 Bo tam już była wieża Kristal i wszystko było na swoim miejscu.

Argument snu – nie możesz odróżnić, że nie śnisz, po szczegółach świata snu. Ot, chociażby – wczoraj mi się śniło, że sprzątam (to był koszmar…)

 Też o tym pomyślałam, ale potem stwierdziłam, że może się naumieć: motywację miała dobrą, by znaleźć Drasila, poza tym dzieci prawie wszędzie wlezą ;p

Tak, ale powiedziałaś, że nie umie. Nigdzie nie powiedziałaś, że się uczy. Nie powiedziałaś nawet, że tego nie robi, bo się boi (co by wskazywało, że może się przełamać i jednak wleźć). Patrz to, co powiedziałam wyżej, o wyciąganiu z krzaków.

Co to jest ekspozycja i dlaczego dialog "as you know, Bob" jest niedobry. O ekspozycji znajdziesz coś w linku z poprzedniego posta. Dialog, w którym postacie mówią sobie wprost, co się stało (jakby czytały scenariusz) wyrywa z zawieszenia niewiary. Nikt by tak nie mówił, to jest po prostu zbyt niewiarygodne, żeby czytelnik się zmusił i w to uwierzył.

 A jakby więzienie było otoczone wysokim, drewnianym płotem?

Nooo… kamienia tu nie mają (a z rozbiórki starych budynków? a cegła?) więc może, ale wtedy przydałoby się więcej straży.

Myśl nie zatrzymuje nikogo. Powstrzymała?

Lepiej.

 Nie, bo skierowała latarkę prosto na Drasila.

Ale światło się rozprasza. Poeksperymentuj.

 Przecież nigdzie nie jest powiedziane, że robił to w jeden dzień:

Niby nie, ale mimo wszystko – trochę podejrzany zbieg okoliczności, że się zniechęcił prawie przy samym końcu.

 Mają jakiś swój sekret i robią coś razem w ukryciu.

Prawda, to jest sporo. Ale chyba wiem, co tu jest naprawdę nie tak – za mało Drasila. Za krótko go znamy.

 Drasil był w więzieniu, aresztowany za spotting… na moście zobaczyłam dwoje mieszkańców Loftin

A ci mieszkańcy to przeszkoda?

 To jak to się mówi? Widziałam i słyszałam to sformułowanie wielokrotnie.

… gdzie, u Boga Ojca? https://wsjp.pl/haslo/podglad/40023/cos-nie-cierpi-zwloki

 Moim zdaniem jest lepiej, jak te karty odkrywa się powoli.

Tak, jest. Ale – jak już powiedziałam wyżej, to nie do końca tak działa, jak Ci się wydaje. Znamiona czy homunkulusy – to nie są karty. To są zasady gry. Muszę znać zasady gry, żeby sensownie grać. To temat na dłuższy esej.

 Widziałam i słyszałam to sformułowanie milion razy. Czyli wszyscy się mylą?

To sformułowanie jest nielogiczne. A że ludzie ostatnio mają logikę głęboko w… krzakach, to takie są skutki.

 Jak byłam jeszcze piękna i młoda, a telefony nie istniały, to liściki pisało się tylko z przyjaciółkami albo chłopakami, z którymi się “chodziło”.

Mmm, ja pisałam, kiedy miałam coś do powiedzenia, ale też – zawsze trzymałam raczej z chłopakami, nie z dziewczynami. Może inne dziewczyny robiły inaczej. Nie wiem.

 Tak, ale w grę teraz wchodzi przemiana w jakiegoś mutanta i pozostanie nim do końca życia.

Tylko Ygg zaczęła wierzyć Eggrun jeszcze przed całą sprawą z homunkulusem, kiedy stawka była trochę mniejsza.

 :D

 Wrócę jutro.

Twardzielka z Ciebie XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino,

pozwól, że podążę szlakiem już wcześniej ustalonym, czyli najpierw skończę przerabiać Twoje pierwsze komentarze, a potem się odniosę do tych późniejszych :) inaczej się pogubię!

 

 Homunculus zostałby poważnie zagrożony.

Przecież ma z nimi walczyć?

Tak, ale mógłby przegrać bitwę, gdyby wszystkie uppvaki rzuciły się naraz.

 

 Eggrun powstrzymała ją stanowczym i nie znoszącym sprzeciwu gestem.

To nie gest nie znosi sprzeciwu.

A głos może nie znosić sprzeciwu?

 

 Naprawdę martwisz się o niego nawet wtedy, gdy jest niezniszczalny?

No, bo chyba jej na nim zależy, nie? Eggrun wychodzi na trochę wredną.

Tak, bo jest zaślepiona chęcią osiągnięcia celu.

 

 Coś w jej wnętrzu wyło. Czuła, że ta sytuacja nie skończy się dobrze dla przyjaciela.

Bardzo mocno zapewniasz, co na mnie wywiera skutek odwrotny.

Czyli mam nie opisywać, co czuje bohater/ka?

 

 bezwzględnego Kolosa

Dlaczego "bezwzględnego"?

Stał się taki po przemianie. Musiał wybić wszystkie uppvaki.

 

 Wtedy na pisaniu miłosnych liścików będziecie mogli spędzać tyle czasu, ile będziecie chcieli.

Liścików?

Dlaczego Cię to dziwi? Przecież pisali liściki już wcześniej, w drugiej scenie.

 

reszta kapłanów podzielała jej entuzjazm

Abstrakcyjne.

Dlaczego?

 

 Nagle ujrzała frunące zwłoki jednego z podwładnych.

To… nie jest poważne.

Fakt. Zmieniłam.

 

 zwierając szyk, stworzyli pole siłowe

…?

No co? Magia.

 

Zdolność nie jest czymś, w co można się wpatrywać, ani nawet obserwować (można obserwować, jak ktoś jej używa).

No tak. Usunęłam.

 

 Przewyższał największe drzewa kilkakrotnie

To jak się za nimi schował?

Ojć. Dobre pytanie. Może zasłaniała go mgła?

Dopisałam fale pyłu, które przypominają mgłę.

 

Bo uppvaki są tak dobrze zbadane, że nic takiego nie mogło się uchować, co?

Tak, z jednej strony masz rację, ale z drugiej…

Różne uppvaki były zauważane przez ich ofiary lub obserwatorów starć, różne pokraczne hybrydy i mutanty, wielokrotnie były one wspominane w wielu księgach. A Ymir został wspomniany tylko raz, więc jego istnienie nie brano na poważnie. Ma to jakiś sens?

 

 Była to jedyna ewentualność, na którą się nie przygotowała.

Na pewno jedyna?

Jaka jeszcze?

 

 Drasil po raz pierwszy od rozpoczęcia bitwy poczuł obezwładniający ból.

Skaczesz po głowach. Nie po raz pierwszy zresztą.

Hę?

 

 zażądała od podwładnych zbudowania Bifrostu

Który już jest zbudowany i trochę im to zajęło…

O ku*wa. No tak, przecież nigdzie nie zostało wspomniane, że został zniszczony czy coś. Ech, a myślałam, że chociaż pod względem przyczynowo – skutkowym opko jest w miarę ogarnięte…

 

Przekroczywszy teren

Nie przekracza się terenu.

Dlaczego?

 

 sobie tylko znanym sposobem

Wymówka autorska. Teraz już wiem, że się spieszysz, nie wiem tylko – po co?

Tak, to prawda. Chciałam jak najszybciej zakończyć opowiadanie. Powód? Bałam się, że będzie za długie. I nie wydaje mi się, żeby to było bardzo istotne, w jaki sposób Eggrun ominęła strażników, nie wydaje mi się to ciekawe. Chciałam jak najszybciej przejść do kulminacji. A to źle?

 

 Musimy wykorzystać resztę waszej many

A wtedy miasto i tak spadnie walczącym na głowy, czego (jak napisałaś) Eggrun nie chce powodować.

Hm. W mojej głowie wyglądało to tak, że jeśli kapłani Loftin zgodzą się pomóc, przeniosą wyspę bezpiecznie na Ziemię i wtedy oddadzą tę resztę many kapłanom Nitfol.

 

 . – Powiedział wolno arcykapłan

Paszczowe!

A jak chcę zaintonować kropkę w wypowiedzi, to nie powinny być didaskalia z dużej litery, nawet jeśli są paszczowe?

 

 Eggrun po raz pierwszy od przybycia do Loftin poczuła strach.

Eggrun, po raz pierwszy, od kiedy przybyła do Loftin, poczuła strach.

A czemu nie może być tak, jak ja napisałam?

 

 Jeśli się mylę, dołączę do was i zrezygnuję z tytułu arcykapłanki.

I mnie przynajmniej nie zeżrą…

No, słaba karta przetargowa, wiem. Raczej nie miała za wiele do zaoferowania.

 

 Uciszyła go polem siłowym

Jak?

Pierdzielnęła nim o ścianę.

 

 chaotyczna mieszanina dźwięków

Zapewniasz. Jak to brzmiało?

Jak chaotyczna mieszanina dźwięków :p mam każdy dźwięk opisywać?

 

 wszystko wwiercało jej się w czaszkę

To już chyba trzeci raz coś się komuś wwierca w czaszkę. Za dużo.

No, w sumie…

A może być: wszystko bezlitośnie obijało się o jej uszy?

Nie mam lepszego pomysłu…

 

 Ale dopiero na myśl o tym, że zawiodła Ygg, po policzku bogini popłynęła łza.

Niezbyt to wiarygodne, szczerze mówiąc.

Dlaczego? Bo najpierw była wredna, a teraz nagle jej żałuje?

Czy może Eggrun nie wydaje się być zbytnio przywiązana do Ygg?

 

zastanawiano się nawet nad zburzeniem murów okalających niedawno powstałą metropolię

Zbudowano te mury w parę miesięcy?

A ile to mieli budować, latami? Jak się prawie wszyscy spięli, to czemu nie ;p

 

 kapłani Loftin ponieśli śmierć

Dlaczego? Jak ona przeżyła, a oni, w identycznych warunkach (przecież też byli bogami!) nie?

Hm, no tak.

 

 za śmierć ich przyjaciół

Swoich przyjaciół.

A nie miałam unikać zaimków?

 

Zaraz, dlaczego nagle wracasz do tej pierwszej fabuły? Zupełnie niespodziewanie?

Co masz na myśli? Jakiej pierwszej fabuły?

 

 Może niedługo szkoła zorganizuje wykopki, to go znajdziemy.

… serio?

Stylistyka kuleje, czy dziwisz się, że dziecko by tak powiedziało?

 

 dawała upust swoim smutkom i wściekłości

Patetyczne.

To źle? Czy po prostu zbyt patetyczne jak na bajkę dla dzieci, która nie miała być bajką…

 

Masz dobre intuicje co do konstrukcji, ale ogólnie zostałam po lekturze z bólem głowy. Tekst jest chaotyczny, ale przede wszystkim skręca w kierunku zupełnie, ale to zupełnie niespodziewanym. Na początku ładnie stopniujesz napięcie, wszystko wydaje się całkiem proste

Czyli są jakieś plusy.

 

a tu nagle rach, ciach, bogowie i symetria dwóch miast, i Ragnarok nie wiadomo, skąd, i wybrańcy i miraże i w ogóle nie wiem, co. I streszczasz to dość mocno, jakbyś się bardzo spieszyła.

Racja. Jak już wspomniałam: spieszyłam się, bo nie chciałam, by opowiadanie było za długie. Bałam się, że wiele osób zobaczy ilość znaków i od razu wyjdzie.

 

Pod koniec jakbyś zapomniała, co napisałaś wcześniej.

To znaczy? Masz na myśli jakiś konkretny fragmenrt/przykład?

 

To są dwie różne fabuły sklejone razem (a może nawet trzy…), i zdecydowanie bardziej spodobała mi się pierwsza.

A to chyba Koala coś podobnego napisał. Hm, ja tego nie widzę.

 

Dialogi są nienaturalne, postacie rozmawiają bardzo wprost – mówią tylko to, czego potrzebuje fabuła, nie mają własnych charakterów. Kapłani na końcu trochę próbują, ale słabo im to wychodzi.

Może za bardzo wzięłam sobie do serca radę, że jeśli coś nie ma wpływu na fabułę, to trzeba z tego zrezygnować.

 

W pierwszej fabule, o Ygg próbującej spełnić swoje marzenie, jest trochę napięcia, w drugiej – chociaż gra idzie o znacznie wyższą stawkę – nie ma. Dlaczego? Dlatego, że bohaterom praktycznie wszystko się udaje, ich wysiłki zbywasz jednym zdaniem, a porażki nie wpływają na ich sytuację.

Hmm. To bardzo ciekawe, co piszesz.

 

 Ygg nie ląduje od razu przed kapłanami, tylko stoczyła się najpierw do jakiejś losowej jamy

Ale też – oni siedzą akurat pod Loftin. Czemu właśnie tam?

Szczęśliwy zbieg okoliczności ;p

 

 

 

regulatorzy,

A kto wie, ile twoja kara potrwa i kiedy będziesz mogła wyjść? → Skąd Drasil wiedział, że Ygg ma zakaz wychodzenia z domu?

Bo znał rodziców Ygg i wiedział, że zawsze karzą ją w taki sam sposób? Czy jest to wiarygodne?

 

„Wyraz „dokładnie” w znaczeniu: tak, oczywiście jest typową kalką z języka angielskiego exactly

oraz niemieckiego – genau i nie oznacza w języku polskim tego, co powinien oznaczać. A zatem

błędem jest używanie przysłówka „dokładnie” w tym znaczeniu”.

O jejku. Ile ja się dowiedziałam dzięki temu pokracznemu opowiadaniu…

 

Namawiam też do lektury artykułów Tarniny:

Przeczytam, a jakże!

 

Nie wydaje mi się, aby więzienny spacerniak mógł być widoczny dla ludzi z zewnątrz?

No, mi teraz też nie.

 

Nie chce mi się wierzyć, że Ygg chciała w nocy wejść do więzienia i prosić o widzenie!

Okazało się, że to więźniowe wychodzą, by zażyć trochę ruchu. → W nocy???

Dodałam mały szczegół, że świtało, gdy Ygg dotarła do więzienia. Czy teraz jest wszystko bardziej wiarygodne?

 

I ja nie wierzę, że Drasil, jeszcze tej samej nocy grzebiąc łyżką w glebie, wydostał się z więzienia, w dodatku w miejscu, w którym czekała Ygg.

Ech, już nadmieniłam o tym Tarninie. Z rozmowy wynika przecież, że Drasil robił podkop już kiedyś, wcześniej, więc spora część tunelu już była wykopana. I nigdzie nie napisałam, że koniec tunelu był akurat przy Ygg.

 

Do reszty odniosłam się i poprawiłam bez szemrania.

 

 

Uff, do tej pory poprawione. Wrócę… nie, jutro raczej nie wrócę, cały weekend mam zajęty.

Wrócę w poniedziałek albo wtorek, bo widzę, że doszły kolejne komentarze od niezłomnej Tarniny :p heart

Odniosę się tylko do ostatniego zdania, bo mi mignęło:

Twardzielka z Ciebie XD

Z Ciebie też!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

pozwól, że podążę szlakiem już wcześniej ustalonym, czyli najpierw skończę przerabiać Twoje pierwsze komentarze, a potem się odniosę do tych późniejszych :) inaczej się pogubię!

Pewnie, sama chciałam to zaproponować^^

 Tak, ale mógłby przegrać bitwę, gdyby wszystkie uppvaki rzuciły się naraz.

Hmm, zgoda. Strategia by się przydała.

 A głos może nie znosić sprzeciwu?

Nie.

 Tak, bo jest zaślepiona chęcią osiągnięcia celu.

Czyli – ma wyjść na wredną? Skoro tak, to OK. Tylko pilnuj, żeby wredna postać była wredna częściej, niż raz.

 Czyli mam nie opisywać, co czuje bohater/ka?

Masz opisywać, ale ciut subtelniej.

 Stał się taki po przemianie. Musiał wybić wszystkie uppvaki.

Niby tak, ale w sumie nie wiemy, czy świadomość Drasila nim kieruje, czy sobie śpi, czy co?

 Dlaczego Cię to dziwi? Przecież pisali liściki już wcześniej, w drugiej scenie.

Ale skąd Eggrun o tym wie? Niby mogłaby zgadnąć, ale mimo wszystko.

Abstrakcyjne. Dlaczego?

Złe słowo – nie tyle abstrakcyjne (chociaż w sumie abstrakcyjne, ale mój mózg po jakimś czasie popada w nadmierną skrótowość), co zapewniające, skrótowe.

 No co? Magia.

Albo deus ex machina, choć faktycznie mniejszy, niż były wcześniej. Patrz – link o Sandersonie.

 Ymir został wspomniany tylko raz, więc jego istnienie nie brano na poważnie. Ma to jakiś sens?

Ma sens, ale było w tekście? (Już zapomniałam…)

Była to jedyna ewentualność, na którą się nie przygotowała.

Na pewno jedyna?

 Jaka jeszcze?

Nie chodzi o to, żebyś je wymieniała – chodzi o to, że Eggrun może być arogancka i nie dopuszczać możliwości, na przykład, ataku Wściekłych Nietoperzy z Kosmosu – ale dlaczego narrator miałby się z nią zgadzać? Na pewno są jakieś możliwości, pewnie mało prawdopodobne, których nie przewidziała.

Skakanie po głowach – czym jest? Ano, po prostu – kiedy narrator "siedzi" w głowie jednej postaci, a w następnym zdaniu innej, a w następnym – jeszcze innej, to nazywamy skakaniem po głowach. To bywa mylące, a na pewno utrudnia autorowi przekonujące pisanie (bo czytelnik musi sobie nagle przestawić biegi na innego narratora). Czasami udaje się to zrobić tak, że dobrze się czyta. Zwykle nie.

Nie przekracza się terenu. Dlaczego?

Bo teren nie jest granicą: https://wsjp.pl/haslo/podglad/24274/przekraczac

 Powód? Bałam się, że będzie za długie. (…) Chciałam jak najszybciej przejść do kulminacji. A to źle?

Zależy. Jeśli widać pośpiech autora, to nie za dobrze (czytałaś Cryptonomicon? Tysiąc stron mięska, a potem rach ciach, znaleźli złoto, koniec. No, smutno się robi.) Coraz bardziej podejrzewam, że pisałaś bez planu – niektórym tak się pisze lepiej, ale nie wszystkim. Próbuj różnych stopni planowania.

 W mojej głowie wyglądało to tak, że jeśli kapłani Loftin zgodzą się pomóc, przeniosą wyspę bezpiecznie na Ziemię i wtedy oddadzą tę resztę many kapłanom Nitfol.

Mmm, ale to chyba zostało w Twojej głowie.

 A jak chcę zaintonować kropkę w wypowiedzi, to nie powinny być didaskalia z dużej litery, nawet jeśli są paszczowe?

Przepraszam, zaintonować? Co masz na myśli?

 A czemu nie może być tak, jak ja napisałam?

Od biedy może, ale ładniej jest z przecinkami.

 No, słaba karta przetargowa, wiem. Raczej nie miała za wiele do zaoferowania.

No, nie, nie miała.

Uciszyła go polem siłowym

Jak?

Pierdzielnęła nim o ścianę.

… polem siłowym? (które też jest mało fantasy, ale co tam).

 Jak chaotyczna mieszanina dźwięków :p mam każdy dźwięk opisywać?

Nie, ale nie ma sensu tego rozkładać. Opisz ogólne wrażenie.

 A może być: wszystko bezlitośnie obijało się o jej uszy?

Ojeju, to już lepsze to wwiercanie.

 Czy może Eggrun nie wydaje się być zbytnio przywiązana do Ygg?

To po pierwsze, ale w ogóle – mało uczuć okazywała do tej pory.

 A ile to mieli budować, latami? Jak się prawie wszyscy spięli, to czemu nie ;p

A, niech im tam. Wielka budowa socjalizmu XD

 A nie miałam unikać zaimków?

Zaimki do czegoś służą. Nie trzeba ich nadużywać, i nie trzeba używać tych, które nie pasują. Ale tak ogólnie, kiedy są potrzebne, to się je wstawia.

 Co masz na myśli? Jakiej pierwszej fabuły?

To jest to, o czym mówiłam wyżej. Masz tutaj nie jedną fabułę, ale dwie: przygody z lekka zbuntowanej nastolatki i ratowanie świata. Przygody zbuntowanej nastolatki mniej więcej płynnie przechodzą w ratowanie świata, ale tutaj nagle wracasz do nastolatki. To powoduje konfuzję.

 Stylistyka kuleje, czy dziwisz się, że dziecko by tak powiedziało?

Dziwię się, że a) dziecko może być takie wredne (chociaż może nie powinnam) i b) że taka postać – która prawie nic nie ma do roboty w fabule – nagle wraca (i ciągle nic nie robi).

 Czy po prostu zbyt patetyczne jak na bajkę dla dzieci, która nie miała być bajką…

Ogólnie zbyt patetyczne.

 spieszyłam się, bo nie chciałam, by opowiadanie było za długie

Bo pisałaś bez planu i wyszedł długi początek, co? To może wskazywać na potrzebę planowania (jak pisałam wyżej – niektórzy piszą spontanicznie, inni drobiazgowo planują, większość jest pośrodku i nie dowiesz się, jak szczegółowego planu potrzebujesz, dopóki nie spróbujesz różnych metod).

 Masz na myśli jakiś konkretny fragmenrt/przykład?

Musiałabym poszukać w notatkach, a teraz nie zdążę. Może później.

 Może za bardzo wzięłam sobie do serca radę, że jeśli coś nie ma wpływu na fabułę, to trzeba z tego zrezygnować.

Nie do końca tak jest. O ile światotwórstwo pasuje, to jest dobre. Oczywiście, ze wszystkim można przesadzić.

 Szczęśliwy zbieg okoliczności ;p

Deus ex machina :P

 Bo znał rodziców Ygg i wiedział, że zawsze karzą ją w taki sam sposób? Czy jest to wiarygodne?

Prawie ^^ Bo my nie wiemy, że ich znał i wiedział.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Bo znał ro­dzi­ców Ygg i wie­dział, że za­wsze karzą ją w taki sam spo­sób? Czy jest to wia­ry­god­ne?

Skoro tak twierdzisz, Holly… Tylko że ja nie znałam ani rodziców Ygg, ani zwyczajów panujących w jej domu.

 

O jejku. Ile ja się do­wie­dzia­łam dzię­ki temu po­kracz­ne­mu opo­wia­da­niu…

Okazuje się, że nawet niedoskonałości mogą przynieść pewne korzyści. ;)

 

Do­da­łam mały szcze­gół, że świ­ta­ło, gdy Ygg do­tar­ła do wię­zie­nia. Czy teraz jest wszyst­ko bar­dziej wia­ry­god­ne?

Niespecjalnie. Nie znam zwyczajów więziennych, ale wydaje mi się, że rano, zamiast odbywać spacer, więźniowie mają apel, śniadanie, a potem wykonują jakieś prace.

 

Ech, już nad­mie­ni­łam o tym Tar­ni­nie. Z roz­mo­wy wy­ni­ka prze­cież, że Dra­sil robił pod­kop już kie­dyś, wcze­śniej, więc spora część tu­ne­lu już była wy­ko­pa­na.

Wiem, że kopał wcześniej, ale czy tunel był zabezpieczony? Czy nic się potem nie uszkodziło/ nie zawaliło. I nadal nie bardzo wierzę, że przez parę godzin wykopał łyżką resztę tunelu i wyszedł na wolność. I jeszcze zastanawiam się, co Drasil robił z ziemią wybieraną z podkopu, jak się jej pozbywał?

 

Holly, życzę sukcesów w dalszej pracy twórczej. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Okazuje się, że nawet niedoskonałości mogą przynieść pewne korzyści. ;)

Gdybyśmy byli doskonali, nie musielibyśmy się uczyć. Ale by było nudno XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Gdybyśmy byli doskonali, nie musielibyśmy się uczyć. Ale by było nudno XD

To byłoby straszne, bo nuda zabija. I cóż by nam było z tego, żeśmy doskonali, skoro bylibyśmy trupami… ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Moglibyśmy być doskonałymi trupami, czyli wampirami, które błyszczą:D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Mam wrażenie, że bycie błyszczącym wampirem chyba nie jest szczytem moich marzeń. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

I jeszcze by przyszedł jakiś łowca wampirów XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Uzbrojony w czosnek, kołek olchowy i srebrny różaniec… ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Lubię czosnek ^^

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie znoszę czosnku!

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Aha!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Czytało mi się świetnie tak do momentu, gdy Ygg spadła na Ziemię i w wyjaśnieniach kapłanki wyskoczył Ragnarok i mocne nawiązania do mitologii nordyckiej, a to dlatego, że wcześniej ich nie widziałam. Pojawiają się zbyt nagle jak na moj gust. I na dodatek wykorzystujesz mitologię tylko po części. Na przykład kapłani okazują się bogami, ale jednocześnie nie nadajesz im żadnych cech nordyckich bóstw, są bardzo zwyczajni. Tu można było pograć dwoma rodami nordyckich bóstw – Asami i Wanami (jedni na górze, drudzy na dole).

Od momentu, w którym Ygg lądudeje na Ziemi, widać pośpiech albo cięcia, trochę za szybko to się dzieje i trochę za łatwo.

Generalnie całość budzi mieszane uczucia. Z jednej strony podoba mi się pomysł, czyta się naprawdę dobrze, ale z drugiej pojawia się to, o czym pisałam wcześnie, co burzy symetrię opka.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irka_Luz,

 

czyli potwierdza się powiedzenie “Jak się człowiek pośpieszy, to się diabeł cieszy”.

 

Tu można było pograć dwoma rodami nordyckich bóstw – Asami i Wanami (jedni na górze, drudzy na dole).

O, widzisz, że ja na to nie wpadłam. To faktycznie przez ten pośpiech!

 

Dziękuję za komentarz, daje dużo do myślenia.

 

 

 

 

Tarninooo,

 

wcześniej Ci dziękowałam za poświęcony czas na przemaglowanie mojego opka, a teraz chcę Ci podziękować po raz kolejny. Dzięki Tobie (i regulatorzy) uświadomiłam sobie, że… w sumie to mnie kręci taka analiza i poprawianie tekstu. Odkryłam w sobie kolejny level pisarza…

 

ANALIZA MASAKRY CZĘŚĆ DRUGA

 

Słynne "hmm" oznacza, że wiem, że coś jest w tym miejscu nie tak, ale nie potrafię tego uchwycić. Może Ciebie olśni, może mnie, może kogo innego, ale na razie nie wiem.

Ok to teraz będę wiedzieć.

 

Masz rację z tym językiem polskim/angielskim. Będę starać się pisać teksty w stu procentach po polsku (chyba że jakichś anglicyzmów akurat będzie wymagała fabuła). Mamy taki piękny język, nie ma co go zaśmiecać.

 

Czy krawędź wyspy jest jedynym miejscem, z którego można obserwować zachód słońca? Oj, chyba nie.

Nie jest to jedyne miejsce, lecz jej ulubione.

 

Dobrze, ale Twoja bohaterka nie jest Tobą. Na początku tekstu przedstawiłaś ją jako cokolwiek zbuntowaną, więc skłonną niedowierzać autorytetom, kwestionować to, co jej mówią. Później ta cecha zanika. Z drugiej strony możliwe, że Ygg jest zafascynowana uppvakami właśnie dlatego, że się ich boi. Ale tutaj już brnę trochę daleko w interpretację.

Teraz ja powiem/napiszę: Hmm.

 

 Czemu wszyscy są tacy niecierpliwi?

Akurat tutaj nie pytałam, czym są te stwory, tylko czepiałam się nadużycia "owe".

Pytanie odnosiło się do całokształtu.

 

Naprawdę. Bo infodump to ekspozycja, która rzuca się w oczy i nie przychodzi naturalnie. Napisałaś o tym lewitującym mieście tak wprost, jak tylko się da. To czasami można zrobić (kiedy coś jest mało ważne, na przykład), ale zwykle to pójście po linii najmniejszego oporu.

Zapisałam to sobie w notatniczku.

 

Psują język. Uczą ludzi pokręconej składni (jak w tym przypadku), wydumanych anglicyzmów i pustosłowia. Od czasu do czasu na nie narzekam, przywykniesz.

Ach. Zgadzam się.

 

Dobrze – ale skąd właściwie mam o tym wiedzieć? Nie wiem, na przykład, jakie znaczenie miała w ich życiu magia, może była tylko dodatkiem? Wyobraź sobie, że Ziemię atakują potwory, i żeby je pokonać musimy przestać używać urządzeń na prąd. A teraz wyobraź sobie, że w celu pokonania potworów musimy przestać jeść czipsy. Bez prądu musielibyśmy zupełnie przebudować cywilizację – braku czipsów można by w ogóle nie zauważyć. I problem polega na tym, że nie wiem, czy mana jest dla nich jak prąd, czy jak czipsy.

Jak Ty to robisz, że wszystko potrafisz tak świetnie wytłumaczyć? Teraz doskonale rozumiem.

 

Hola, hola! Tak nie wolno. Pamiętaj, że – czy to dobrze, czy też nie – jesteśmy skazani na język, w którym wyrośliśmy. Nie możesz bez ostrzeżenia zmieniać znaczeń słów, bo jeśli to robisz, to skąd mogę wiedzieć, czy zrozumiałam cokolwiek, co napisałaś wcześniej? Albo później?

A co w przypadku, gdy np. napiszę opowieść o kapłanie, który potem okazuje się (być) czarodziejem? Czy wtedy następuje zamiana znaczeń słów?

*Mam pytanie do być – po okazać się występuje to słowo czy nie?

 

 Czyli cały czas przeszły jest już zawarty w tym “poczuła”?

Tak.

Ale zaraz, regulatorzy poprawiła mnie tak:

Dziewczynka poczuła, jak coś lekkiego musnęło jej plecy. → Dziewczynka poczuła, że coś lekko musnęło jej plecy.

To jak to w końcu ma być? Musnęło czy muska?

 

Czy jest jakiś konkretny powód, dla którego nie mogliby iść popatrzeć?

 Tak, bo to niebezpieczne ;p

A tu znowu ja mówię o języku, a Ty rozumiesz o fabule :D

Teraz to ja nic nie rozumiem ;p

 

Ja nie, więc nie będę się o to wykłócać, ale mimo wszystko – w opowiadaniu ma znaczenie, czy bohater jest dzieckiem, czy jednak nastolatkiem. I jego sposób wyrażania się powinien na to wskazywać.

Racja.

 

 jak spadniesz z wyspy, to w sumie nie wiesz, czy jakiś się nie kręci i cię nie pożre

Jak spadniesz z wyspy, to masz większe zmartwienia niż "co zeżre moje zmasakrowane, rozplaśnięte zwłoki" :)

Hm. To ciekawe, że zakładałam, iż każdy mieszkaniec w razie wypadnięcia (jest takie słowo?) wyląduje na czterech łapach ;p

 

Nie, pewnie, że nie wiemy – ale gatunek żywiący się wyłącznie samym sobą ma raczej małe szanse na przetrwanie.

No, tak.

 

Zresztą – podobne słowa też dają wrażenie powtórzenia.

Fakt.

 

Tutaj masz, w sumie, entymemat, czyli rozumowanie, w którym trzeba jeszcze coś założyć, żeby się trzymało kupy.

Na Odyna, jakie Ty mądre słowa znasz.

 

Konkretnie trzeba założyć, że wyjście poza granice miasta i próba obserwacji czymś grożą, i że profesjonalista sobie z tym czymś poradzi, a zwykły obywatel (czemu ciągle używasz tego słowa? o tym więcej przy tonach) nie. Więc na siłę można by to uznać za logiczne, ale czytelnik to leniwa bestia ;)

A to jest naprawdę takie trudne do wyciągnięcia takich a nie innych wniosków?

 

W tekście literackim nie musisz (z nielicznymi wyjątkami) podawać liczbowej wysokości niczego. Jeżeli podasz, zawsze się znajdzie maruda, który to sobie przeliczy ;) i będzie się czepiał. Zamiast tego porównaj tę rzecz z czymś znanym, albo spróbuj oddać wrażenie ("szczyt niebotycznej wieży ginął w chmurach", coś takiego).

Zapamiętam.

 

Skojarzenie nie jest bezzasadne, ale trochę jednak za słabe. Wieża jest dużo wyższa od tych drzew – czy wygląda, jakby potrzebowała ich obrony, czy raczej tak, jakby to one kupiły się pod jej metaforyczne skrzydła?

No kurde, racja. Zwłaszcza że wieżę przedstawiłam jako bardzo wysoką.

 

Mmm, ale tekst tak średnio jest o mieście, nieprawdaż? A opisy wyćwiczysz.

Cieszę się, że we mnie wierzysz ;p ale i tak zostawię ten opis.

 

 Chodzi Ci o to zdanie?: Wszystko było stonowane i uspokajające. Dlaczego to etykieta i dlaczego jest to złe?

Bo to właśnie ta linia najmniejszego oporu – zamiast wytworzyć wrażenie albo opisać sytuację, zapewniasz nas o czymś. A w czytelniku budzi się na takie dictum przekora. Spójrz tu: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842859

Aha. Na pewno przeczytam – zapisałam sobie.

 

Niektórym nie, ale jeśli zaczynają się tak zachowywać wszyscy, to albo nadciąga apokalipsa, albo ulubiona drużyna właśnie przegrała mistrzostwa. A u Ciebie nic na to nie wskazuje.

Mhm…

 

Gałęzie się nie połamały pod ciężarem spadającej nastolatki?

Połamały, ale spadła na te niższe. Tylko że z tekstu to nie wynika…

 

Możesz się starać, ale to nie znaczy, że wychodzi. Swoją drogą, to byłby niezły szczegół – ona się stara uspokoić serce, a ono złośliwie tłucze się w piersi.

Próbowałam coś z tego stworzyć i skończyło się na tym, że usunęłam zdanie o sercu.

 

 Kiedyś byłam przerażona egzaminem, a i tak brzuch się z głodu odezwał ;p

… serio?

Serio, serio.

 

 objęła wzrokiem otoczenie

Dlaczego nie mogła się po prostu rozejrzeć?

Bo powstałaby wtedy “siękoza”:

Lepsza siękoza od dziwnych sformułowań, ale dałoby się to zdanie przerobić na kilka sposobów. Poeksperymentuj.

Dlaczego uważasz, że objęła wzrokiem otoczenie to dziwne sformułowanie? Bo nie da się czegoś – fizycznie – objąć wzrokiem? Wydaje mi się, że słyszałam/czytałam to sformułowanie wielokrotnie. Znowu telewizory?

 

dobrze stwierdziłaś, ale należałoby to troszkę rozwinąć – nie chodzi mi o to, że wiatr nie może się wydawać złowrogi, ale trzeba przedstawić, na czym to polega. Ot, na przykład (celowo przerysowany), wiatr może wyć jak potępieniec, wciskać się zimnymi paluszkami pod ubranie, kąsać chłodem, etc.

Czy tak jest lepiej?:

→ Wiatr nie wydawał się już kojący – nagle szum zaczął przypominać wycie.

 

Oto przykład tekstu, w którym ton nie pasuje do treści (jeśli teraz coś pijesz, odstaw):

https://wdrodze.pl/article/fragment-dobrej-czytanki-wg-swietego-zioma-janka/

Spodobało mi się na swój pokrętny sposób :) Już w pierwszym zdaniu skumałam o co chodzi, ziom.

 

Bo w literaturze ton, sposób przekazania, zabarwienie tekstu – ma znaczenie dla treści! Jeśli jest odpowiedni, wzmacnia przekaz, jeśli nie – no, widzisz sama.

Tak, o tym wiedziałam, ale raczej podświadomie. Nie wiedziałam, że to się nazywa “tonem”. Wcześniej, gdy pisałaś o tonach, pierwsze, co przyszło mi na myśl, były tony w sensie lingwistycznym. Dlatego od razu nie zrozumiałam.

 

Zwykle nieodpowiedniość tonu do treści jest subtelniejsza. Często autor jakby nie wiedział, w jaki ton chce uderzyć – wtedy łączy kilka, niekoniecznie świadomie.

O to to. Po prostu nie myślałam nawet o tym.

 

Akurat u Ciebie, w tym konkretnym tekście, sprawę komplikuje to, że sama nie wiesz, czy chcesz napisać coś mitologicznego, czy tzw. young adult.

Tak! Ja nie wiem przecież…

 

Wydaje mi się, że już doskonale rozumiem, ale i tak w wolnym czasie poczytam przykłady, które podałaś.

 

Ok, koniec posta, więc kolejnym zajmę się jutro. Uff. <zmęczona, ale zadowolona>

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

czyli potwierdza się powiedzenie “Jak się człowiek pośpieszy, to się diabeł cieszy”.

Pewnie! Ja tak mam cały czas… :(

 uświadomiłam sobie, że… w sumie to mnie kręci taka analiza i poprawianie tekstu. Odkryłam w sobie kolejny level pisarza…

 Nie jest to jedyne miejsce, lecz jej ulubione.

A, no to tak trzeba napisać.

 Teraz ja powiem/napiszę: Hmm.

Prześpij się z tym :)

 Pytanie odnosiło się do całokształtu.

Do całokształtu niecierpliwości? Ano, mam nadzieję, że coś Ci rozjaśniłam w poprzednich postach.

 Jak Ty to robisz, że wszystko potrafisz tak świetnie wytłumaczyć?

blush

 A co w przypadku, gdy np. napiszę opowieść o kapłanie, który potem okazuje się (być) czarodziejem? Czy wtedy następuje zamiana znaczeń słów?

Nie, wtedy następuje zmiana, ale nie znaczeń słów.

 Mam pytanie do być – po okazać się występuje to słowo czy nie?

Nie ma potrzeby go tam stawiać – to anglicyzm (bo angielsku jest potrzeba).

 To jak to w końcu ma być? Musnęło czy muska?

Hmm. Ja się trochę zafiksowałam na consecutio temporum (to dość częsty błąd, który bezlitośnie wytykam) – i teraz pytanie, czy ono tu zachodzi? Moim zdaniem mogłoby, ale z drugiej strony, nie musi. W każdym razie – czas zależy tu od tego, jak blisko bohaterki chcesz postawić czytelnika. Ja myślałam, że ma być blisko, reg, jak widać, stanęła dalej.

 Teraz to ja nic nie rozumiem ;p

Iść popatrzeć, a nie iść na spotting ;P

 To ciekawe, że zakładałam, iż każdy mieszkaniec w razie wypadnięcia (jest takie słowo?) wyląduje na czterech łapach ;p

Jest takie słowo, a lądowanie na czterech łapach jest baśniowo-mitologiczne :)

 Na Odyna, jakie Ty mądre słowa znasz.

Mam dyplom ^^

 A to jest naprawdę takie trudne do wyciągnięcia takich a nie innych wniosków?

Nigdy nie zakładaj, że ktoś wyciągnie te same wnioski, co Ty. Można się nieźle przejechać :)

 Cieszę się, że we mnie wierzysz ;p ale i tak zostawię ten opis.

Dobry trener musi wierzyć XD (Łubu-dubu, łubu-dubu, niech nam żyje prezes naszego klubu, niech żyje nam! XD)

 Dlaczego uważasz, że objęła wzrokiem otoczenie to dziwne sformułowanie? Bo nie da się czegoś – fizycznie – objąć wzrokiem? Wydaje mi się, że słyszałam/czytałam to sformułowanie wielokrotnie. Znowu telewizory?

Zdecydowanie telewizory. Można objąć wzrokiem (a lepiej spojrzeniem) dużą przestrzeń, ale tylko w konkretnych warunkach. To podkreśla tę rozległość.

 Wiatr nie wydawał się już kojący – nagle szum zaczął przypominać wycie.

Lepiej, ale czy wiatr wydawał się kojący?

 Spodobało mi się na swój pokrętny sposób :) Już w pierwszym zdaniu skumałam o co chodzi, ziom.

Joł, ja też skumałam, ale nie o to biega, nie, stara?

 Tak, o tym wiedziałam, ale raczej podświadomie.

O wielu rzeczach wiemy podświadomie :) ale czasami trzeba to sobie uświadomić.

<zmęczona, ale zadowolona>

Tak trzymać!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino,

 

ANALIZA MASAKRY CZĘŚĆ TRZECIA

 

 W kolejnym zdaniu jest: Natrętne myśli przejęły kontrolę nad nogami. Ygg nie była w stanie iść dalej. Czy to za mało?

Nie – ale w jaki sposób myśli (i to natrętne!) "przejmują kontrolę"? To jest mętne, jeśli miałabym to poprawiać, zwyczajnie wycięłabym zdanie o myślach, bo prowadzi na manowce.

Mogę wyciąć, opowiadanie nic na tym nie straci, jednak chciałabym umieć jakoś przekazać ten fakt, że… myśli Ygg przestraszyły ją tak bardzo, że aż przystanęła. Chciałabym to wiedzieć na przyszłość. Bo na pewno będę jeszcze kiedyś chciała użyć takiego lub podobnego opisu uczucia.

 

 

W tym konkretnym akapicie:

 To nie były jagody. To były oczy. Mnóstwo oczu. A liście okazały się rybimi łuskami.

Rybo-pająk rzucił się na swoją ofiarę, która zamarła z przerażenia i obrzydzenia. Na szczęście dla niej potwór nie panował zbyt dobrze nad swym zdeformowanym ciałem i jednym z odnóży zahaczył o wielką gałąź.

początek jest całkiem dobry. "To nie były jagody" – tutaj widzimy potwora oczami Ygg, co skraca dystans. Oddalający komentarz zaczyna się od "rybo-pająk".

Akcję przybliża "wejście" do głowy bohatera. Oddala – komentowanie z zewnątrz. Masz narrację trzecioosobową, ale to nie szkodzi – przekazuj wrażenia Ygg. Nie musisz dokładnie opisywać, jaki ten potwór jest i co robi, wystarczy, że opiszesz, jak Ygg go postrzega.

Zapisałam w notatniczku! To bardzo pomocne.

 

 

Dobre pytanie. "Polatywała" nie oddaje tej regularności. Może tak: Lewitowała nad cokołem, to nieznacznie się unosząc, to opadając?

Zmieniłam na:

Lewitowała nad cokołem, unosząc się odrobinę, by po chwili znów opaść. 

Co myślisz?

 

 

Moje. Szczur to Mroczna Tajemnica miejscowej grupy trzymającej władzę, której, jak się okazało, wcale nie zamierzyłaś i to ja ją sobie dośpiewałam (łapiąc wszystkie przesłanki za jej istnieniem). Ekhm.

:D

 

 

 No, że Ygg chce uciec, choć nie ma gdzie. A co, lepsza by była zdziwiona?

Oczywiście, że lepsza. Jeśli zdarzenie tylko dziwne już "szokuje" (anglicyzm!) bohaterkę, to co zrobisz, kiedy zdarzy się coś wstrząsającego?

Racja.

 

 

 Chce ją przekonać i mówi uspokajającym tonem, więc tak

Mmm, staccato nie jest szczególnie uspokajające.

Akurat uczyłam się kiedyś gry na skrzypcach, więc wiedziałam już wcześniej, co to jest staccato, ale filmik i tak obejrzałam. Wychodzi na to, że nawet pisarz musi mieć dobry słuch ;p

Ale do rzeczy: dlaczego uważasz, że staccato nie jest uspokajające?

Nie chcemy cię zabić. Czemu mielibyśmy to robić? Zapraszam cię na posiłek. Musiałaś dużo przejść!

→ Nie chcemy cię przecież zabić… Biedna, musiałaś dużo przejść! Zapraszam na posiłek.

Czy teraz jest bardziej uspokajająco?

 

 

I nikt inny takich znamion nie ma (swoją drogą, też sobie wybrałaś, znamiona to taaaka klisza)

 

 

Teoretycznie tak, ale "rozglądnąć się" jest takie brzyyyydkie… (swoją drogą, nie cierpię też napojów gazowanych, które większość ludzkości ponoć uwielbia, więc to może moja idiosynkrazja) i zawsze je poprawiam. Jest ohydne. Jak napoje gazowane.

Poprawiłam, choć uważam, że to Twoja idiosynkrazja właśnie (kolejne nowe słówko dla mnie)

 

 

Niby prawda, ale w sumie po co odcinać tę salę?

Żeby nikt nie podsłuchał ich rozmowy.

 

 

Ale fantastyka nie polega natym, żeby zrzucać czytelnikowi na głowę przypadkowe, niepowiązane rewelacje. Nie mam pojęcia, dlaczego kapłani są bogami i co powinnam o tym myśleć.

 

 

Mmm, co rozumiesz przez "sposób współczesny"?

Wszystko, co jest współczesne, jest już dość dobrze znane i przez to moim zdaniem nudne. Dlatego bardziej kręci mnie (podoba mi się / ekscytuje mnie?) pisanie i czytanie powieści historycznych, bo są to wydarzenia odległe, a wiedzę o tym, jak wyglądała wtedy codzienność, mają nieliczni (zwróć uwagę, że użyłam słowa “mieć” a nie “posiadać”! ;p).

Ta opinia nie odnosi się do opowiadania, bo, jak już wspomniałam, w kwestii określenia czasu akcji poległam już na samym początku tekstu. Nigdy więcej tego błędu nie popełnię.

 

 

 Czy może wystarczy, że wcześniej wspomnę o dwóch kapłanach, którzy troszczą się o Ygg, wtrącić krótkie dialogi między nimi i to już wystarczy, by czytelnik się do nich przywiązał?

Wystarczy, ale nie musisz iść tak daleko. Eggrun też ma jakieś uczucia (może stara się ich nie okazywać, ale chyba ma?) – a opowiada o śmierci swoich ludzi tak, jak by opowiadała o tym, że w piekarni na rogu zabrakło rogalików.

Ale tego nie opowiada Eggrun, tylko narrator:

Most był już gotowy, zadanie bogów zostało wykonane. Niestety dwóch z nich pożarły uppvaki, co wywołało panikę wśród pozostałych: im mniej kapłanów potrafiących użyć boskiej energii, tym mniejsza szansa na stworzenie Homunculusa.

 

 

Zdanie A: Most był tak fascynujący, że po chwili zapomniała o wszystkich lękach.

Zdanie B: Szeroki i stabilny, dawał poczucie bezpieczeństwa.

Czyli: A: most był bardzo ciekawy i zajął wszystkie myśli bohaterki

Nie, nigdzie nie napisałam, że zapomniała o wszystkim, tylko o wszystkich lękach.

 

 

Dziewczynka spanikowana wybiegła na most

Powinno być "wbiegła". Trochę się tu pogubiłam, bo to jest ta halucynacja/iluzja/whatever.

Wybiegła z miasta na most. Czyż nie?

 

 

Argument snu – nie możesz odróżnić, że nie śnisz, po szczegółach świata snu. Ot, chociażby – wczoraj mi się śniło, że sprzątam (to był koszmar…)

E tam, sprzątanie nie jest takie straszne. Miewam gorsze koszmary ;p

 

 

Tak, ale powiedziałaś, że nie umie. Nigdzie nie powiedziałaś, że się uczy. Nie powiedziałaś nawet, że tego nie robi, bo się boi (co by wskazywało, że może się przełamać i jednak wleźć). Patrz to, co powiedziałam wyżej, o wyciąganiu z krzaków.

No dobrze, dobrze. Już wiem i zapamiętam.

 

 

Dialog, w którym postacie mówią sobie wprost, co się stało (jakby czytały scenariusz) wyrywa z zawieszenia niewiary.

To przez ten cholerny pośpiech…

 

 

Ale światło się rozprasza. Poeksperymentuj.

No i zanim by trafiła w jego twarz, z pewnością po drodze poświeciłaby innym…

Ech, nie mam pojęcia, co z tym teraz zrobić. Pomyślę.

 

 

A ci mieszkańcy to przeszkoda?

Tak, bo gdyby nie okazali się iluzją, mogliby zaalarmować innych mieszkańców Loftin, że od miasta biegnie na dół most, po którym mogą wspiąć się upppvaki, wszyscy wszczęliby panikę i być może kapłani z Loftin próbowaliby zniszczyć most, w czasie gdy Ygg i Drasil z niego schodzą…

Czy to ma sens, co piszę?

 

 

To sformułowanie jest nielogiczne. A że ludzie ostatnio mają logikę głęboko w… krzakach, to takie są skutki.

Teraz już wiem, po przeczytaniu Twojego artykułu na temat zapożyczeń jest o wiele jaśniej.

 

 

Tylko Ygg zaczęła wierzyć Eggrun jeszcze przed całą sprawą z homunkulusem, kiedy stawka była trochę mniejsza.

A można przyjąć, że to był odruch Ygg? Nielogiczny odruch?

 

 

A głos może nie znosić sprzeciwu?

Nie.

Rozumiem. Tylko człowiek może czegoś nie znosić.

 

 

Czyli – ma wyjść na wredną? Skoro tak, to OK. Tylko pilnuj, żeby wredna postać była wredna częściej, niż raz.

Hm, no nie do końca wredną… Eggrun miała być przede wszystkim bezwzględna.

 

 

Masz opisywać, ale ciut subtelniej.

A co jest za mocne w tym zdaniu? 

Coś w jej wnętrzu wyło. Czuła, że ta sytuacja nie skończy się dobrze dla przyjaciela.

Chodzi o słowo wyło?

 

 

Ale skąd Eggrun o tym wie? Niby mogłaby zgadnąć, ale mimo wszystko.

Aha. Bo… sama tak robiła, gdy była młodsza? ;p

 

 

Albo deus ex machina, choć faktycznie mniejszy, niż były wcześniej. Patrz – link o Sandersonie.

Nietypowa zdolność postaci to zawsze będzie deus ex machina? Czy to nie przesada? Tym bardziej że pole siłowe nie rozwiązuje akcji.

 

 

Ma sens, ale było w tekście? (Już zapomniałam…)

Tak, gdy Ygg szła do lasu.

 

 

Skakanie po głowach – czym jest? Ano, po prostu – kiedy narrator "siedzi" w głowie jednej postaci, a w następnym zdaniu innej, a w następnym – jeszcze innej, to nazywamy skakaniem po głowach. To bywa mylące, a na pewno utrudnia autorowi przekonujące pisanie (bo czytelnik musi sobie nagle przestawić biegi na innego narratora). Czasami udaje się to zrobić tak, że dobrze się czyta. Zwykle nie.

Hm. No to jak przybliżać akcję bez skakania po głowach? Jak czytelnik ma się wczuć, skoro nie stawiam go w sytuacji bohatera?

 

 

Coraz bardziej podejrzewam, że pisałaś bez planu – niektórym tak się pisze lepiej, ale nie wszystkim.

Tak, piszę na bieżąco.

Próbuj różnych stopni planowania.

Próbowałam, i zazwyczaj wychodzi jakieś G.

Nie umiem zaplanować opowieści, bo wtedy nic mi nie przychodzi do głowy. Dopiero jak usiądę i piszę, powieść się tworzy. Tak jakby palce wiedziały lepiej niż głowa. Chyba nie tylko ja tak mam?

 

 

Mmm, ale to chyba zostało w Twojej głowie.

Ech, dużo rzeczy w niej zostaje, to mój odwieczny problem.

 

 

Przepraszam, zaintonować? Co masz na myśli?

W sumie to już sama nie wiem ;p

Chyba miałam na myśli to, że jak ktoś się wypowiada i w pewnym momencie chcę podkreślić, że bohater przerywa swoją wypowiedź, stawiam kropkę.

 

 

Nie, ale nie ma sensu tego rozkładać. Opisz ogólne wrażenie.

Problem w tym, że dla mnie ten opis już jest ogólny…

 

 

 A może być: wszystko bezlitośnie obijało się o jej uszy?

Ojeju, to już lepsze to wwiercanie.

:D no to nie mam pomysłu…

 

 

A, niech im tam. Wielka budowa socjalizmu XD

hahah ;p

 

 

Zaimki do czegoś służą. Nie trzeba ich nadużywać, i nie trzeba używać tych, które nie pasują. Ale tak ogólnie, kiedy są potrzebne, to się je wstawia.

No tak, ale nie rozumiem, czemu mam zamienić ich na swoich. Nie rozumiem różnicy.

 

 

To może wskazywać na potrzebę planowania (jak pisałam wyżej – niektórzy piszą spontanicznie, inni drobiazgowo planują, większość jest pośrodku i nie dowiesz się, jak szczegółowego planu potrzebujesz, dopóki nie spróbujesz różnych metod).

Jezuu, ja nie umiem planować… ;/ Ale spróbuję następnym razem coś rozpisać. Może w końcu mi wyjdzie.

 

 

____________________________________________

 

regulatorzy,

 

Tylko że ja nie znałam ani rodziców Ygg, ani zwyczajów panujących w jej domu.

Ech.

 

 

Dodałam mały szczegół, że świtało, gdy Ygg dotarła do więzienia. Czy teraz jest wszystko bardziej wiarygodne?

Niespecjalnie. Nie znam zwyczajów więziennych, ale wydaje mi się, że rano, zamiast odbywać spacer, więźniowie mają apel, śniadanie, a potem wykonują jakieś prace.

No, mi teraz też się tak wydaje.

 

 

Wiem, że kopał wcześniej, ale czy tunel był zabezpieczony? Czy nic się potem nie uszkodziło/ nie zawaliło. I nadal nie bardzo wierzę, że przez parę godzin wykopał łyżką resztę tunelu i wyszedł na wolność. I jeszcze zastanawiam się, co Drasil robił z ziemią wybieraną z podkopu, jak się jej pozbywał?

Ee.. deus ex machina? ;p

A tak na poważnie: obiecuję poprawę. Będę unikać boga z maszyny jak ognia!

 

 

Holly, życzę sukcesów w dalszej pracy twórczej. :)

Dziękuję :)

____________________________________________

 

 

Tarnina,

 

Lubię czosnek ^^

Ja też!

 

Jutro lub pojutrze zajmę się Twoim ostatnim (czyżby?) komentarzem.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Holly, jestem przekonana, że wszystko czego doświadczyłaś podczas czochrania tego opowiadania, niebawem zaowocuje coraz lepszymi dziełami. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Holly, jestem przekonana, że wszystko czego doświadczyłaś podczas czochrania tego opowiadania, niebawem zaowocuje coraz lepszymi dziełami. :)

Hahah, cudowne określenie! Czochranko! :D

 

Jak się mówi ładnie, po polsku: zrobiłaś mi dzień? ;p

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Jak się mówi ładnie, po polsku: zrobiłaś mi dzień? ;p

W języku polskim nikt nikomu dnia nie robi, bo dzień robi się sam – co rano, gdy tylko kończy się noc, wstaje świt a zaraz po nim pojawia się dzień i trwa aż do zmierzchu, po którym znowu zapada noc. I bardzo się cieszę, że jednym słowem wprawiłam Cię w dobry nastrój. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

jednak chciałabym umieć jakoś przekazać ten fakt, że… myśli Ygg przestraszyły ją tak bardzo, że aż przystanęła

Spokojnie. Doznasz olśnienia w wannie albo w kolejce do dentysty :) Nie ma jednego sposobu na przekazanie czegoś – łatwiej wyłapać błędne, niż wymyślić dobre.

 Lewitowała nad cokołem, unosząc się odrobinę, by po chwili znów opaść.

Co myślisz?

Lepiej.

 Wychodzi na to, że nawet pisarz musi mieć dobry słuch ;p

Nie nawet, a przede wszystkim!

 Ale do rzeczy: dlaczego uważasz, że staccato nie jest uspokajające?

Jest. Takie. Przerywane. Szarpie. Nerwy. Nie?

 → Nie chcemy cię przecież zabić… Biedna, musiałaś dużo przejść! Zapraszam na posiłek.

Czy teraz jest bardziej uspokajająco?

Tak, i milej.

 Poprawiłam, choć uważam, że to Twoja idiosynkrazja właśnie (kolejne nowe słówko dla mnie)

Polecam się ^^

 Żeby nikt nie podsłuchał ich rozmowy.

A kto miałby podsłuchiwać i dlaczego to jest niebezpieczne?

 Wszystko, co jest współczesne, jest już dość dobrze znane i przez to moim zdaniem nudne.

Na tym właśnie polega sztuka, żeby dobrze znane pokazać w nowym świetle i z nowej perspektywy. Tak czy owak – opowiadanie i tak piszesz w sposób współczesny, czyli tak, jak się teraz pisze (mniej więcej). Za to akcja może się rozgrywać współcześnie, albo w czasach historycznych, albo w przyszłości.

 wiedzę o tym, jak wyglądała wtedy codzienność, mają nieliczni (zwróć uwagę, że użyłam słowa “mieć” a nie “posiadać”! ;p).

Zamiast napisać po polsku: a tylko nieliczni wiedzą, jak wyglądała wtedy codzienność. ^^

 Ale tego nie opowiada Eggrun, tylko narrator:

Hmm, no, faktycznie. Czyli coś pokręciłam. Ale z tą zdawkowością warto coś zrobić.

 Nie, nigdzie nie napisałam, że zapomniała o wszystkim, tylko o wszystkich lękach.

Dobrze, a kiedy się lękasz, to o czym myślisz?

 Wybiegła z miasta na most. Czyż nie?

Nie. Wybiega się z miasta, ale most nie jest bytem na tym samym poziomie, co miasto (w Gdańsku jest… zaraz, zerknę… co najmniej 38 mostów. Ciekawe…) i wybieganie z miasta nie musi być tym samym, co wbiegnięcie na most.

 To przez ten cholerny pośpiech…

Jak się człowiek spieszy…

 Tak, bo gdyby nie okazali się iluzją

Sęk w tym, że nią jednak byli. Ale iluzja też może być przeszkodą – o ile w czymś przeszkadza.

 A można przyjąć, że to był odruch Ygg? Nielogiczny odruch?

Hmm. Niby można, ale im więcej takich rzeczy, tym trudniej utrzymać zawieszenie niewiary.

 Eggrun miała być przede wszystkim bezwzględna.

Ale jednak się troszczy…

Te dwa zdania zestawione razem:

 Coś w jej wnętrzu wyło. Czuła, że ta sytuacja nie skończy się dobrze dla przyjaciela.

dają efekt komiczny. Głównie dlatego, że pierwsze jest bardzo mocne (to wycie…), a drugie zapewniające i słabe. Trochę tak, jakbyś powiedziała: Choruję na raka, straciłam mieszkanie i skończył mi się lakier do włosów. Najsłabsze na końcu – i już czytelnik się chichra.

 Aha. Bo… sama tak robiła, gdy była młodsza? ;p

Nooo… ostatecznie :)

 Nietypowa zdolność postaci to zawsze będzie deus ex machina?

Jeśli nie została wcześniej zapowiedziana? Tak.

 Jak czytelnik ma się wczuć, skoro nie stawiam go w sytuacji bohatera?

Jeśli ciągle przeskakujesz z jednego na drugiego, to też się nie wczuje, bo cały czas musi się wczuwać w co innego. Wybierz sobie jedną postać i jej zaglądaj przez ramię.

 Nie umiem zaplanować opowieści, bo wtedy nic mi nie przychodzi do głowy. Dopiero jak usiądę i piszę, powieść się tworzy. Tak jakby palce wiedziały lepiej niż głowa. Chyba nie tylko ja tak mam?

Nie, nie tylko. Niemniej – jest błędem (który wpaja nam między innymi szkoła) mniemać, że sztuka polega na jakimś olśnieniu. Niestety, trzeba dzięciolić, jak mawia mój Tatko. Nie umiesz planować, bo nie wiesz, co robić, to wszystko jest za duże (teraz mówię o sobie w drugiej osobie…). Zacznij od czegoś małego. Powolutku. A pomysły zapisuj. I nie musisz planować od razu w szczegółach (słyszałam takie kryterium – kiedy zaczynasz pisać dialogi, to już nie planujesz).

 Chyba miałam na myśli to, że jak ktoś się wypowiada i w pewnym momencie chcę podkreślić, że bohater przerywa swoją wypowiedź, stawiam kropkę.

Nie ma potrzeby jej stawiać. Możesz, jeśli bardzo chcesz, napisać "powiedział z naciskiem", ale zasadniczo didascalia paszczowe pisze się małą literą, jako dalszy ciąg zdania.

 Problem w tym, że dla mnie ten opis już jest ogólny…

"Mieszanina" odsyła do swoich składników. Zawsze możesz napisać "kakofonia" :)

 No tak, ale nie rozumiem, czemu mam zamienić ich na swoich. Nie rozumiem różnicy.

https://sjp.pwn.pl/sjp/swoj-I;2525521.html

swój I «zaimek zastępujący w odpowiednich kontekstach inne zaimki dzierżawcze: mój, twój, nasz, wasz, jego, jej, ich, oznaczający, że to, co jest wyrażone przez rzeczownik, którego dotyczy, należy lub odnosi się odpowiednio: do mówiącego, np. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy., do osoby, do której zwraca się mówiący, np. Zabierz stąd swoje rzeczy., do grupy osób, do której należy mówiący, np. Wyłożyliśmy im swoje racje., do grupy osób, w skład której wchodzi osoba, do której zwraca się mówiący, np. Dlaczego nie mówiliście o swoich problemach?, albo do innych osób lub rzeczy, np. Umówił się ze swoją dziewczyną.»

I teraz tak. Bez zaimka też może być (może tak jest najlepiej). Obwiniali ją o śmierć swoich przyjaciół – tj. przyjaciół tych, którzy obwiniali. Obwiniali ją o śmierć ich przyjaciół – nie wiadomo, czyich w końcu. Równie dobrze mogliby to być przyjaciele mieszkańców Nitfol. A "swoich" jest jednoznaczne.

 Jutro lub pojutrze zajmę się Twoim ostatnim (czyżby?) komentarzem.

He, he, he XD

 Jak się mówi ładnie, po polsku: zrobiłaś mi dzień? ;p

Tak się nie mówi, ale można powiedzieć, że reg jest boska XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, dziękuję. heart

To miło, że tak myślisz, ale czy aby nie przesadzasz…?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Czasami przesadzam, ale zwykle dzięki temu roślinki rosną większe ^^

Nie napisałam tego wyżej, bo pomyślałam w międzyczasie – opowiadania raczej nie wyskakują z głowy Zeusa autora od razu gotowe. Powstają stopniowo, czasem latami. A człowiek niecierpliwy…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No to przesadzaj, Tarnino, przesadzaj, niech rosną dorodne! ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

:)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino,

 

 Dlaczego uważasz, że objęła wzrokiem otoczenie to dziwne sformułowanie? Bo nie da się czegoś – fizycznie – objąć wzrokiem? Wydaje mi się, że słyszałam/czytałam to sformułowanie wielokrotnie. Znowu telewizory?

Zdecydowanie telewizory. Można objąć wzrokiem (a lepiej spojrzeniem) dużą przestrzeń, ale tylko w konkretnych warunkach. To podkreśla tę rozległość.

Czyli w jakich?

 

 

Lepiej, ale czy wiatr wydawał się kojący?

Wcześniej tak, gdy wisiała na linie, było w tekście.

Pod Ygg ścielił się ogromny las, kołysany ciepłym wiatrem, który dziewczynka poczuła na twarzy.

Czy to nie jest kojące?

 

 

Joł, ja też skumałam, ale nie o to biega, nie, stara?

No przecież wiem, że nie o to, ale fajny przykład :)

 

 

Nie ma jednego sposobu na przekazanie czegoś – łatwiej wyłapać błędne, niż wymyślić dobre.

Jakie to prawdziwe.

 

 

 Ale do rzeczy: dlaczego uważasz, że staccato nie jest uspokajające?

Jest. Takie. Przerywane. Szarpie. Nerwy. Nie?

Nie ;p Widocznie każda z nas inaczej to odbiera.

 

 

A kto miałby podsłuchiwać i dlaczego to jest niebezpieczne?

Pozostali mieszkańcy Nitfol.

Ta informacja mogłaby wywołać w nich niepotrzebny popłoch i mogliby utrudniać wykonanie misji.

 

 

Dobrze, a kiedy się lękasz, to o czym myślisz?

O lęku, ale nie widzę związku.

 

 

 Wybiegła z miasta na most. Czyż nie?

Nie. Wybiega się z miasta, ale most nie jest bytem na tym samym poziomie, co miasto (w Gdańsku jest… zaraz, zerknę… co najmniej 38 mostów. Ciekawe…) i wybieganie z miasta nie musi być tym samym, co wbiegnięcie na most.

Aha. No nic, poprawione.

 

 

Sęk w tym, że nią jednak byli. 

Sęk w tym, że nie wiadomo. Eggrun mówiła, że nie mają czasu tego sprawdzić.

Ale iluzja też może być przeszkodą – o ile w czymś przeszkadza.

Właśnie!

 

 

 Eggrun miała być przede wszystkim bezwzględna.

Ale jednak się troszczy…

A można być bezwzględnym tylko w kwestii dążenia do obranego przez siebie celu, czy jak jest człowiek bezwzględny to już “całościowo” i koniec, nie ma dyskusji?

 

 

Te dwa zdania zestawione razem:

 Coś w jej wnętrzu wyło. Czuła, że ta sytuacja nie skończy się dobrze dla przyjaciela.

dają efekt komiczny. Głównie dlatego, że pierwsze jest bardzo mocne (to wycie…), a drugie zapewniające i słabe. Trochę tak, jakbyś powiedziała: Choruję na raka, straciłam mieszkanie i skończył mi się lakier do włosów. Najsłabsze na końcu – i już czytelnik się chichra.

Ech.

A tak lepiej?:

Coś w jej wnętrzu wyło. Czuła, że ta sytuacja skończy się tragedią.

 

 

Jeśli nie została wcześniej zapowiedziana? Tak.

Aha no to już jest jaśniej.

 

 

Zacznij od czegoś małego. Powolutku. A pomysły zapisuj. I nie musisz planować od razu w szczegółach (słyszałam takie kryterium – kiedy zaczynasz pisać dialogi, to już nie planujesz).

Dobrze, spróbuję.

 

 

Nie ma potrzeby jej stawiać. Możesz, jeśli bardzo chcesz, napisać "powiedział z naciskiem", ale zasadniczo didascalia paszczowe pisze się małą literą, jako dalszy ciąg zdania.

A, dobrze.

 

 

I teraz tak. Bez zaimka też może być (może tak jest najlepiej). Obwiniali ją o śmierć swoich przyjaciół – tj. przyjaciół tych, którzy obwiniali. Obwiniali ją o śmierć ich przyjaciół – nie wiadomo, czyich w końcu. Równie dobrze mogliby to być przyjaciele mieszkańców Nitfol. A "swoich" jest jednoznaczne.

Aaa.

 

 

Tak się nie mówi, ale można powiedzieć, że reg jest boska XD

Reg jest boska!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

W jakich warunkach można coś objąć wzrokiem? Wtedy, kiedy do tego objęcia jest duża przestrzeń, którą ledwo, ledwo obejmujesz, bo taka szeroka. Wiesz, stepya akermańskie.

 Czy to nie jest kojące?

Trochę. Niekoniecznie.

Widocznie każda z nas inaczej to odbiera.

Najprawdopodobniej.

 Pozostali mieszkańcy Nitfol.

Ta informacja mogłaby wywołać w nich niepotrzebny popłoch i mogliby utrudniać wykonanie misji.

Hmm, no, dobra. Chociaż za dużo tych mieszkańców tam nie widziałam.

 O lęku, ale nie widzę związku.

I o czym jeszcze?

 Sęk w tym, że nie wiadomo. Eggrun mówiła, że nie mają czasu tego sprawdzić.

Ale nie zrobili niczego, żeby przeszkodzić Ygg, nie? Tylko ich zobaczyła i pobiegła dalej?

 A można być bezwzględnym tylko w kwestii dążenia do obranego przez siebie celu, czy jak jest człowiek bezwzględny to już “całościowo” i koniec, nie ma dyskusji?

Też prawda, że można. Ale z drugiej strony… jeśli kogoś obchodzi tylko ten jeden cel, to w końcu będzie bezwzględny całościowo. Trochę jak z cnotami – według niektórych szkół można być tylko cnotliwym albo niecnotą, nic pośrodku. Czasem myślę, że te szkoły mają rację. Czasem, że nie. Czasem myślę, że kiedy myślę, że nie, sama jestem mało cnotliwa. Ale…

 A tak lepiej?:

Coś w jej wnętrzu wyło. Czuła, że ta sytuacja skończy się tragedią.

Lepiej. Nadal trochę zapewniasz, ale bez osłabiania wypowiedzi przy końcu.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dobrze, a kiedy się lękasz, to o czym myślisz?

O lęku, ale nie widzę związku.

Boże, czuję się jak uczeń pytany przez nauczycielkę… Nie wiem…

 

 

 Sęk w tym, że nie wiadomo. Eggrun mówiła, że nie mają czasu tego sprawdzić.

Ale nie zrobili niczego, żeby przeszkodzić Ygg, nie? Tylko ich zobaczyła i pobiegła dalej?

Dokładnie tak. Nadmiernie przyspieszona akcja zrobiła swoje.

 

 

Też prawda, że można. Ale z drugiej strony… jeśli kogoś obchodzi tylko ten jeden cel, to w końcu będzie bezwzględny całościowo. Trochę jak z cnotami – według niektórych szkół można być tylko cnotliwym albo niecnotą, nic pośrodku.

To ciekawy temat.

 

 

Kocham sówki! Ten gif jest taki uroooczyy… heart

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Boże, czuję się jak uczeń pytany przez nauczycielkę… Nie wiem…

A myślisz o czymś jeszcze poza tym lękiem?

To ciekawy temat.

Temat rzeka. I to bardziej Amazonka, nie jakaś tam Radunia.

Sówka Minerwy wylatuje o zmierzchu :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie wiem, czy jest coś jeszcze do dodania po takiej, em, rzeźni, ale spróbuję. Zabawy kulturą i mitologią to jest coś, co tygryski lubią najbardziej, ale miałem problem z określeniem miejsca i czasu akcji. W zamierzeniu to pewnie miała być klasyczna nibylandia, ale mam nieodparte wrażenie, że to ,,nasz” świat, tyle że w odległej przyszłości, po jakiejś ,,magicznej apokalipsie” (to by tłumaczyło skandynawskie wierzenia, przebłyski współczesnej technologii i tak dalej).

Pod uwagami przedmówców niestety mogę się podpisać. :(

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Cześć SNDWLKR,

 

Nie wiem, czy jest coś jeszcze do dodania po takiej, em, rzeźni

:)

 

mam nieodparte wrażenie, że to ,,nasz” świat, tyle że w odległej przyszłości, po jakiejś ,,magicznej apokalipsie” (to by tłumaczyło skandynawskie wierzenia, przebłyski współczesnej technologii i tak dalej).

Dokładnie tak.

 

Pod uwagami przedmówców niestety mogę się podpisać. :(

A którymi uwagami? Możesz doprecyzować?

 

Dziękuję bardzo za Twój czas poświęcony na lekturę i komentarz!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Dokładnie tak.

O, jednak. No to dodam, że to też mi się podoba. :)

A którymi uwagami? Możesz doprecyzować?

Jasne. Tymi o bajkowości:

No właśnie, jeśli chodzi o bajki, wydaje mi się, że tekst ma wszystkie cechy bajki wymieszanej z mitologią skandynawską :). (…) Są potwory do pokonania, dziecięcy bohaterowie.

 

 

Rzeczywiście takie dla dzieci, co nie jest wadą, bo im też się należy.

I jeszcze pod opinią Tarniny. Własnymi słowami, w skrócie – na początku czytało mi się dobrze, a potem, jak wjechały te ,,wysokofantastyczne” elementy, unosiłem brwi coraz wyżej i wyżej z każdym wydarzeniem, aż w końcu zacząłem się po prostu męczyć, więc przykro mi, ale w ogólnym rozrachunku więcej rzeczy tu uwiera niż daje się lubić. :(

 

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

I jeszcze pod opinią Tarniny. Własnymi słowami, w skrócie – na początku czytało mi się dobrze

Już któraś osoba z kolei stwierdziła, że początek był dobry, a potem zaczęło się psuć.

 

a potem, jak wjechały te ,,wysokofantastyczne” elementy, unosiłem brwi coraz wyżej i wyżej z każdym wydarzeniem, aż w końcu zacząłem się po prostu męczyć

Ech, bardzo mi przykro, że musiałeś się męczyć, każdy czytelnik wie, jaki to ból ;p

To było moje pierwsze opowiadanie w pełni fantastyczne, więc jeszcze nie umiem wszystkiego umiejętnie wyważyć. Więc tym bardziej dziękuję Ci za poświęcony czas i pokłady cierpliwości, jakie włożyłeś w dotrwaniu do końca :) obiecuję, że następne opowiadanie będzie lepsze! :D

 

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Ha, ha, tak mi przyszło do głowy, że już ktoś na forum połączył dwie całkiem niepasujące do siebie rzeczy – i nie pasowały (przynajmniej moim zdaniem, bo inni chwalili).

Spójrzcie tu: https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/25517

I oczywiście na link do Garretta, który wkleiłam (powinien ciągle działać, bo jest na Gutenbergu).

Swoją drogą, ciekawe zagadnienie – czy można do siebie dopasować wszystko, czy jednak pewnych rzeczy nie?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka