- Opowiadanie: CM - (R)Ewolucja rapującej marchwi

(R)Ewolucja rapującej marchwi

Nie ma blokowisk. Nie ma wulgaryzmów. Jest za to marchew ;)

 

Odnośniki:

(1) – mocne nawiązanie do tekstu:

https://www.youtube.com/watch?v=7iiANZvz8Tg

(2) – zacytowano fragment tekstu:

słowa: Franciszek Karpiński

(3) – bardzo luźne nawiązanie do utworu:

https://www.youtube.com/watch?v=fPO76Jlnz6c&list=PLk4fPkZ_0g2eEQIrwc4vWP9-HtHpW9Lk9

(4) i (5) – dość luźne nawiązanie do treści utworu (dwa utwory mocno ze sobą powiązane)

https://www.youtube.com/watch?v=RSWp_CyEcf8

https://www.youtube.com/watch?v=N5u6J_mbhLU

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

(R)Ewolucja rapującej marchwi

Serie fajerwerków strzelały na niebie, mieniąc się wszystkimi kolorami tęczy. Ludzie w dziwnych strojach wypełniali ulice i szli tanecznym krokiem ku złotej fontannie…

Niestety, nie w Mehville. Tutaj nie działo się nic.

Vinnie Cabbage siedział w wiklinowym fotelu, popijał sok porzeczkowy i gapił się na marchew. Nudą bijącą od tego człowieka można by kłaść do snu wrzeszczące noworodki. Vinnie miał flanelową koszulę, niewielką łysinę i to w zasadzie wszystko, co warto o nim wiedzieć. Gorzej, że akurat on jest bohaterem tej historii.

Metalowa furtka zawyła ze starości. Fred Potato, emerytowany generał…

– Ja ci dam „emerytowany”!

No tak… Fred Potato, generał w stanie spoczynku, dostawił wiklinowy fotel i, usadziwszy swą generalskość, pociągnął z piersiówki.

– Jak tam marchew, Vinnie? – zapytał, poprawiając na drugą nogę.

– Nie chce rosnąć – westchnął farmer-hobbysta*.

* Vinnie Cabbage nie zwykł odczuwać złości. Skala emocji sięgała u niego najwyżej lekkiego rozczarowania.

– Znaczy, bunt w oddziale! – stwierdził generał tonem, który stawiał trawę na baczność.

– Co zrobić? – Farmer wzruszył ramionami. Sok z porzeczek wylał mu się na spodnie.

– Reagować! – Potato zerwał się z fotela.

Mimo siedemdziesiątki generał nie tylko nie wyglądał na swój wiek, ale nawet zdawał się młodnieć. O ludziach takich mówi się zwykle, że czas stanął dla nich w miejscu. W przypadku Potato czas dostał rozkaz odwrotu.

– A cóż ja mogę, drogi Fredzie? Mają wodę, słoneczko. Gra im muzyka klasyczna.

– Może to dla nich za spokojne? Spróbujmy czegoś o większej sile rażenia. – Generał pogrzebał w kieszeniach, sięgnął po telefon i, kliknąwszy kilkukrotnie, oparł go o drzewo. – Rap. Mój wnuk słucha tego bez przerwy i rośnie jak na drożdżach. Jeszcze będziesz tę swoją marchew łopatą wybierał.

 

*

 

Coś się poruszyło. Marchew Vinniego Cabbage’a kołysała się rytmicznie, czując, jak jej wnętrze wypełnia potrzeba buntu. Później wyskoczyła. Dziesiątki pomarańczowych korzeni zebrały się blisko siebie, inicjując zjawisko znane w przyszłości pod terminem „gibanie nacią”. Marchew rozłożyła nać na wzór skrzydeł i, wzbiwszy się wysoko, pofrunęła w kierunku zachodu.

Vinnie był lekko zdziwiony.

 

*

 

Fred Potato gapił się na puste grządki. Wyglądał jak ktoś, kto po ósmym toaście pojął, że jego nogi zdążyły ogłosić niepodległość.

– Twoim zdaniem to zabawne?

Cóż… Fred Potato gapił się na puste grządki…

– Gapić, to się mogą świnie na kartofle. I dla ciebie Frederick, gamoniu!

Frederick Potato badał miejsce zdarzenia w towarzystwie Vinniego Cabbage’a, którego wyraz twarzy można było określić jedynie słowem…

– Ojej – jęknął farmer.

Generał skonsultował się z rozumem, spojrzał na przyjaciela, po czym, na wszelki wypadek, poprosił pamięć o raport. Nie ulegało wątpliwości: marchew naprawdę dopuściła się dezercji!

– Ładnieś wyszkolił te swoje warzywa, nie ma co.

– Cóż… – Farmer podrapał się po głowie.

– Zachciało się marchwi fruwać. Już my jej nauczymy dyscypliny!

Generał podniósł telefon, wybrał właściwy numer i przeprowadził krótką rozmowę. Jej przekaz sprowadzał się właściwie do dwóch słów: na już!

 

*

 

Samuel Rat, Tajny Agent Do Spraw Niemożliwych, stał przed generałem z grubą teczką w dłoni. Potato zabrał raport, przejrzał pobieżnie i rozsiadł się w wiklinowym fotelu.

– I co tam, powiedzcie, z tych badań wynika?

– Według naszych analiz, stymulacja marchwi muzyką typu „rap” zapoczątkowała szczególny rodzaj ewolucji… – tłumaczył agent i gadałby tak jeszcze długo, gdyby nie limit znaków.

– W krótkich, żołnierskich słowach! – zarządził Potato.

– Więc… – Rat szukał żołnierskich słów. – Pod wpływem rapu marchew się wykopała i przeszła na koczowniczy tryb życia. Nocami niewielkie oddziały przeczesują farmy i śmietniki, prawdopodobnie w celu poznania swojej historii. Populacja rapującej marchwi zwiększa się w szybkim tempie. Dostrzeżono też próby wykształcania pierwszych wierzeń.

– Mają rozmach – zauważył Potato.

– Ojej. – Vinnie wniósł wkład w rozmowę.

– Powiedzcie mi jeszcze – podjął generał – czego ta marchew tak tańczy?

– Obawiam się… – Rat zerknął do raportu. – Tak. To nie jest taniec.

– Co wy mi tu pieprzycie? Przecież widziałem! Vinnie?

Farmer potwierdził skinieniem głowy.

– To, co pan generał zechciał nazwać tańcem – tłumaczył agent – w rzeczywistości jest formą porozumiewania się.

– Znaczy, ta marchew gada?! – Potato wytrzeszczył oczy.

– Ściślej rzecz ujmując, rapuje. Oto zapis tłumaczenia:

 

Czarna ziemia to jedyne, co widzę (1)

Czarna ziemia to jedyne, co słyszę

Czarna ziemia to jedyne, czym żyję

Czas najwyższy zobaczyć coś więcej!

 

Cabbage i Rat wpatrywali się w generała, którego mózg mielił zebrane informacje. W końcu wydał plan działania.

– Trzeba uderzyć! – zdecydował Potato.

– Fred, jesteś pewien? – Vinnie był lekko zaniepokojony. – Wiesz, to jednak tylko marchew.

Generał wiedział. I to wiedział lepiej! Już on znał takie przypadki. Człowiek przymykał oko na mały incydent, a następnego dnia mierzył się z rewolucją w Milowych Dołach.

– Daj takiej palec, Vinnie, a przywiąże cię do drzewa i wybebeszy. Mówicie, że marchew wykształca pierwsze wierzenia? – Generał spojrzał na Rata. – Dzwonić po wielebnego Beetla! Niech walczy z herezją!

Vinnie zakrztusił się kompotem.

– Fred, czy to dobry pomysł? Wielebny… jakby to ująć…

– Nie ma piątej klepki – podpowiedział agent.

– Marchew nie ma wszystkich pięciu! – uciął Potato. – Szalony problem wymaga szalonych rozwiązań. Dzwońcie… Albo sam zadzwonię.

 

*

 

RAP BATTLE! Wielebny Beetle vs Lord Carrot – koncert charytatywny na rzecz warzyw dotkniętych powodzią.

 

WIELEBNY BEETLE: Kiedy ranne wstają zorze! (2)

CHÓR APOKALIPSA: Kiedy ranne wstają zorze

WIELEBNY: Tobie ziemia, Tobie morze!

CHÓR: Yo! Tobie morze

WIELEBNY: Tobie śpiewa żywioł wszelki!

CHÓR: Tobie śpiewa żywioł wszelki

WIELEBNY: Bądź pochwalon, Boże wielki!

CHÓR: Yo! Boże wielki

 

CHÓR:

Kminiąc rap, wiarę złap! Yeah!

Kminiąc rap, wiarę złap!

Kminiąc rap, wiarę złap! Yeah!

Kminiąc rap, wiarę złap!

 

LORD CARROT:

Kiedy gnijemy w Mehville, widząc mrok czarnych ziem (3)

Głęboko gdzieś ma nas świat, czekam na ostatni dzień

Czas nie ma znaczenia, liczy się ruch brudnych rąk

Czy już mnie chwyta za nać? Czy dziś planuje mój zgon?

Marchew przecież nie kąsa, ludziom nie życzy źle

Więc za co czeka nas kaźń, w tej wstrętnej wodzie, co wrze?…

 

REKLAMA:

Wygoda! Niezawodność! Pasja! Jazda samochodem jeszcze nigdy nie dostarczała tylu wrażeń! Nowa IKA Prestige! Luksus na każdą kieszeń! Teraz w ratach zero procent!

 

…tu nie istnieje czas, równo gnije w ziemi każda z nas

Tu nie istnieje czas, równo gnije w ziemi każda z nas

 

Nie lubisz? To wyrzuć! Nie chcesz? Do śmietnika!

Łatwo było wyrwać, łatwo w koszu znika

Krzyczą: “dbaj o ziemię”, lecz nikt się nie lituje

Jak mogą mnie szanować, gdy nie wiedzą, co czuję?

Tysiące słów, setki życzliwych rąk

Jutro i tak wrócą gnicie i mrok

 

Tu nie istnieje…

 

*

 

Vinnie Cabbage czuł, że nadchodzi jedna z najważniejszych chwil w jego życiu. Nie zaśnie przez następne trzy dni, a nadgorliwe myśli jeszcze sto razy każą mu wracać do tej rozmowy. Wziął głęboki wdech. Nie było odwrotu.

– Uważam, że wielebny pogorszył sytuację – oświadczył.

– Rzeczywiście, Vinnie, twoja decyzja, by przyjąć ten plan była nieco pochopna – potwierdził Potato.

Farmer skinął głową. Świat cenił ludzi pokroju Vinniego Cabbage’a. To dla nich tworzono super oferty, drobny druczek czy mały podpis w prawym dolnym rogu.

Tymczasem skrzypiąca furtka ogłosiła przybycie gościa.

– Wielebny Beetle! – Generał ruszył na powitanie. – Świetnie się składa. Mój przyjaciel ma do wielebnego parę uwag.

Vinnie poczuł rozpaczliwą potrzebę zapadnięcia się pod ziemię. Ziemia nie była zainteresowana.

– Jak zdrowie? – Improwizował farmer.

Pomalutkuodparł Beetle z nieodłącznym uśmiechem na twarzy. – Obawiam się, że wasza marchew nie jest jeszcze gotowa na przyjęcie Pana.

– A na co jest gotowa? – zapytał Vinnie, osuwając się na fotel.

– Obecnie czci stracha na wróble, potężne bóstwo chroniące przed ptactwem.

Generał rozpiął guzik marynarki.

I następny.

Wciąż było za gorąco.

– Jak nastroje w obozie wroga? – zapytał, szukając piersiówki.

– Synu! Cóż to za słowa? – Beetle złożył ręce i spojrzał w niebo. – Czyż nie jesteśmy dziećmi jednego Ojca?

Trzeci guzik. Piersiówka pusta.

– Więc… – Głęboki wdech. – Co nasi bracia sądzą o ludziach?

– Wydaje się, że mają do nas żal. Nawet dość głęboki.

Czwarty guzik.

– A wie wielebny, co planują?

– Muszę przyznać, że Lord Carrot to marchew o bardzo szerokich horyzontach. Obrał sobie za cel zjednoczenie marchwiowej rodziny i ma już na tym polu skromne sukcesy.

Piąty guzik.

– Jak skromne?

– Osiemdziesiąt procent marchwi w Mehville przyłączyło się do buntu.

Marynarka pofrunęła na fotel.

 

*

 

Tajne zebranie sztabu kryzysowego w składzie:

a) Generał Frederick Potato

b) Farmer Vinnie Cabbage

c) Narrator

 

– Po co to zebranie? – dziwił się farmer. – Przecież Lord jednoczy tylko marchwiową rodzinę.

– No, właśnie! – Potato patrzył na Vinniego, czekając, aż spłynie na niego łaska zrozumienia. Nie doczekał się.

Jedną z istotniejszych cech jednoczenia jest fakt, że zwykle następuje przeciwko komuś.

– Widzisz, Vinnie? Nawet on wie.

– Co teraz zrobimy?

– Zapamiętaj, drogi Vinnie: kluczem do sukcesu w wojnie zawsze jest strategia*.

* Oraz właściwa definicja słowa sukces.

Jak powszechnie wiadomo, wielki generał powinien zbudować potężną armię, zmieść wroga z ziemi i ruszyć na podbój świata**. Potato nie rozumiał tej zasady i pewnie dlatego podręczniki milczały na jego temat.

** Przy okazji zabijając miliony ludzi, co historia uzna za mało istotny szczegół.

Większość dowódców twierdzi, że najlepsza wojna to wojna wygrana. Zdaniem Potato, najlepsza wojna to taka, która nie doszła do skutku. I właśnie dlatego dwaj przyjaciele rozsiedli się w fotelach, czekając, jak problem marchwi rozwiąże społeczeństwo.

 

*

 

LUCILLA STRAWBERRY: W ostatnich dniach poruszyła nas historia rapującej marchwi. Czy marchew jest ciemiężona? Czy ma swoje prawa? O tym w dzisiejszym programie „Debata”.

Dżingiel.

Oklaski.

LUCILLA STRAWBERRY: Czy marchew jest prześladowana?

GERDA PLUM (Ruch Społeczny „Ludzie dla marchwi”): To oczywiste, że marchew traktuje się w sposób barbarzyński! Postuluję, by natychmiast uznać marchew za gatunek chroniony!

GREG HOE (farmer): Oświadczenie: Marchew zawsze była podstawą żywienia ludzi i zwierząt. Jej bunt to prowokacja producentów konserw, która ma na celu wyparcie warzyw z rynku. Zasypią nas chińskimi zupkami!

LUCILLA STRAWBERRY: Jakie jest stanowisko władzy w tej sprawie?

GEORGE KANT (rzecznik władz Mehville): Temat marchwi zawsze był dla nas ważny. Przypomnę, że dzięki naszym programom budowy karmników oraz malowania pasów na drogach wszystkim w Mehville żyje się lepiej. W ostatnich latach liczba strachów na wróble wzrosła czterokrotnie. Jestem głęboko przekonany, że na dniach przedstawimy rozwiązanie, które zadowoli wszystkie strony.

LUCILLA STRAWBERRY: Sporo mówi się o osobliwej wierze marchwi. Co na to kościół?

WIELEBNY BEETLE („Pan kocha marchew”): Kościół nie boi się trudnych pytań. Marchew, jak każda młoda nacja, błądzi, ale przepełnia nas wiara, że już wkrótce, z pomocą naszych misjonarzy, znajdzie drogę do Pana.

WRÓŻBITA AZAZEL (On wie!): Miałem wizję! Bunt marchwi to początek końca! Czeka nas zagłada!

LUCILLA STRAWBERRY: Czy czeka nas zagłada?

AMANDA FOX (Fundacja „Ratujmy marchew”): Musimy się obudzić! Otwórzmy nasze serduszka na los tych bezbronnych warzyw. Nawet skromny datek może ocalić jakąś marchew. Liczy się każde wsparcie!

GIRLANDA BLUSTER (przekupa): A nam kto pomoże? Kup towar, wynajmij stragan. A później wstanie ci taka marchew i ogłosi bunt. Chce praw? Niech buli za nasze straty! Żyje taka na cudzym wikcie i jeszcze jej się buntów zachciewa.

LUCILLA STRAWBERRY: Czy sytuacja przedsiębiorców jest aż tak zła?

BENEZER CROOGE (ekonomista): Bunt marchwi to potężny cios dla gospodarki. Tysiące osób stracą źródło dochodu, spadną wpływy z podatków. Należy zdać sobie sprawę, że czeka nas potężny kryzys!

LUCILLA STRAWBERRY: Powoli zbliżamy się do końca naszego programu. Czy marchew ma swoje prawa?

MANUEL KANT (prawnik): Nie można z całą pewnością powiedzieć, że marchew ma prawa bądź nie. Przy określonej interpretacji przepisów i zaistnieniu odpowiednich przesłanek pojawia się szansa zarówno przyznania, jak i odmowy praw…

LUCILLA STRAWBERRY: A waszym zdaniem? Czy marchew ma swoje prawa? Ślijcie sms-y o treści TAK lub NIE…

Pstryk.

Vinnie wyłączył telewizor. Pilot wpadł mu do słoika z dżemem.

– Czy to nie dziwne, że w programie o marchwi nie pojawia się marchew? – zapytał farmer.

– Nie, dlaczego? – zaciekawił się generał.

Marchew stanowiła jedynie fundament molocha, jakim był PROBLEM. To PROBLEM podbijał oglądalność, odwracał uwagę od spraw codziennych, a odpowiednio przedsiębiorczym pozwalał ubijać kasowe interesy. PROBLEM był istotą wszystkiego. Obecność jego źródła należało już uznać za zwykłą fanaberię.

 

*

 

I zmierzał Lord Carrot ku ziemi obiecanej, a za nim tysiące frunęły. Odwiedzali pola i farmy Mehville, wyrywając z niewoli marchwiową rodzinę. Zwiewali przed nimi farmerzy w portkach oraz ludzkie gadziny wszelakie. I zarapował Lord do swej marchwi: „Nurkujcie po kubłach, przekopcie śmietniki, by naszym ziomalom stawiać pomniki”. Tak też uczyniły.

I frunęła marchew w słońcu i chłodzie, w deszczu i słocie, za dnia oraz w nocy, aż dotarła na pole farmera Browna o ziemiach rozległych i żyznych. Rzekł wtedy Lord Carrot: „Oto będzie nasz kwadrat, a nazwiemy go Polem Wyzwolenia Marchwi”. Przepędziła marchew farmera Browna, Lord zaś spoglądał na hektary ziemi. I wyobraził sobie cudowny świat, w którym nikt nie próbuje pożerać marchwi.

 

*

 

– A cóż to? – zapytał Vinnie, widząc generała ciągnącego okryte brezentem „coś”.

– Nasza… wunderwaffe – wysapał Potato, dysząc jak stary parowóz.

Wdech.

Wydech.

– Ostatnie… ostrzeżenie! – fuknął generał.

– Ale, Fred. Czy ludzie nie mieli zająć się tym za nas?

– Ludzie… Widzisz… Zresztą… E! – Potato spojrzał w górę. – Tłumacz!

A, znaczy, to do mnie.

Ludzie, drogi Vinnie, są tylko ludźmi i mniej więcej tyle należało po nich oczekiwać.

– Aleś się postarał – burknął Potato, wygrawszy walkę z zadyszką.

– Będziemy walczyć? – Farmer był lekko zdziwiony.

– A, skąd! Cośmy ci mówili o walce? Najlepsza wojna to taka, która się nie odbyła. Zresztą, tutaj walka nie ma żadnego sensu. Przegrasz z marchwią, dostaniesz w trąbę. Wygrasz z marchwią, też dostaniesz w trąbę. Tyle że od aktywistów.

– Trochę to skomplikowane – przyznał Vinnie.

Generał pokręcił głową.

– Wojna, proszę ciebie, jest prosta jak drut. To ludzie kombinują, ile wlezie. Posłuchaj: jest problem – jest konflikt. Nie ma problemu – nie ma konfliktu. Aby tylko problem zniknął sam z siebie, a nikt nie będzie podnosił rabanu.

 

*

 

Pole Wyzwolenia Marchwi.

Odezwa Lorda Carrota:

 

Ruszamy pełni wiary w tych, któryśmy zebrali (4)

Parli w słońcu, w mrozie, w pomarańczowym kolorze

Jesteśmy gotowi! Nasz byt tego wymaga

Czas wyjść naprzeciw temu, co marchwi zagraża

 

Małych zawsze się depcze, obietnice zapomina,

Niech nie zwiedzie was nigdy pazerna ludzka świnia

W imię wszystkich poległych! To my, wielka rodzina!

Nie zatrzyma nikt tego, co właśnie się zaczyna

 

Pasibrzuchu jeden z drugim, lepiej ostrzegajcie ludzi

Bo od dziś żaden z was nie będzie więcej taki duży

Nie wskóracie nic fałszem, marchew nigdy nie zapomni

Za gnicie w kubłach już niebawem się upomni

 

Bo „razem, wierni strachom” – to dodaje nam odwagi

I nas nie pokonacie, bo nie dacie nam rady!

 

Marchew:

 

Razem, wierni strachom! Nas nie pokonacie! (5)

Razem, wierni strachom! Nas nie pokonacie!

 

*

 

Rewelacje XXI wieku: Tajemnica powstania marchwiowego.

 

Wydarzyło się to wiele lat temu, ale dopiero ostatnio ujawnione dokumenty dowodzą, że przez cały ten czas byliśmy oszukiwani. Komu zależało na ukryciu faktów? Kim był tajemniczy Vinnie Cabbage? Co naprawdę wydarzyło się w powstaniu marchwiowym?

Jest chłodny, wrześniowy poranek. To właśnie wtedy wybucha marchwiowa rewolucja. Ponad stutysięczna pomarańczowa armia rozpoczyna inwazję na Mehville. Miejscowa ludność nie reaguje. Dlaczego?

Odpowiedzieć na to pytanie jest stosunkowo prosto. Ludzie boją się marchwi. Wiedzą, że ma wielu zwolenników. Że jest bardzo popularna wśród aktywistów i ekologów. Władze Mehville odrzucają opcję tradycyjnej wojny, mimo ogromnych zapasów widelców i noży. Wynika to prawdopodobnie z obawy wywołania walk między zwolennikami i przeciwnikami marchwi, co mogłoby się okazać tragiczne w skutkach.

Powstanie przebiega chaotycznie. Marchew wydaje się być niezorganizowana, w jej atakach pojawia się dużo przypadkowości. Mimo to, głównie dzięki bierności ludzi, marchew szybko zdobywa większość punktów strategicznych. Udaje się przejąć farmy, stragany, hurtownie warzyw. Także sporą część restauracji wegetariańskich. Wydaje się, że ludność Mehville może ocalić jedynie cud.

Taki cud ma miejsce. Będzie on później zapamiętany jako jedna z największych tajemnic dwudziestego pierwszego wieku.

Co się konkretnie wydarzyło? W nocy z ósmego na dziewiątego września marchew zostaje brutalnie napadnięta przez roje mszyc i muchówek. Dość powiedzieć, że w ciągu jednej nocy marchwiowa armia zostaje obrócona w pył.

Co dzieje się dalej? Bierna dotąd społeczność Mehville jednoczy się. Wspólne oddziały stronników i wrogów marchwi pacyfikują armię insektów. Otwarta pozostaje jednak kwestia: skąd wzięły się agresywne szkodniki? Pytane o to miejscowe władze konsekwentnie mówią o „cudzie w Mehville”. Kłamią.

Znajdujemy się w starym składziku na terenie opuszczonej farmy. To właśnie tutaj Vinnie Cabbage miał opracowywać cudowną broń, która przesądziła o losach powstania.

W jaki sposób do tego doszło? Wszystko wskazuje na to, że Vinnie Cabbage, dysponując rojami insektów, pobudzał je do walki przy pomocy muzyki rockowej. Tak nastrojona armia nie mogła mieć później problemów z rozbiciem rapującej marchwi. Pojawia się jednak pytanie: jak prosty farmer wszedł w posiadanie tak potężnego roju szkodników? Kwestii tej nigdy nie udało się wyjaśnić.

W przypadku Vinniego Cabbage’a wątpliwości jest więcej. Dlaczego człowiek ten w ogóle zdecydował się na zaatakowanie marchwi? Odkryte niedawno tajne dokumenty pozwoliły ujawnić sensacyjne fakty. Jak się okazuje, to właśnie Vinnie Cabbage stał za eksperymentem, który zapoczątkował ewolucję rapującej marchwi. Eksperyment ten prawdopodobnie wyrwał się spod kontroli, co zmusiło Cabbaga do zdecydowanych kroków w postaci pozorowanej inwazji insektów.

Czy Vinnie Cabbage miał współpracowników? Na czyje zlecenie działał? Co stało się z niepozornym farmerem po unicestwieniu insektów? Tego, niestety, nie wiemy. Prawdopodobnie jednak Vinnie Cabbage nigdy nie poniósł konsekwencji swych zbrodni.

Koniec

Komentarze

Hej!

 

Obiecałem, że nie będę komentował opowiadań z RAPortu, bo wszelkie komentarze zostaną dodane po tekstami w dniu zakończenia konkursu. I tak też się stanie. Jednak z racji tego, że mam dziś dyżur, Twoje opowiadanie dostanie komentarz już dzisiaj. Ale mocno ograniczony ;)

 

Jest fajne, naprawdę dobre. Ładnie i gładko napisane, a do tego zabawne. Czym jest tutaj owa marchew? Co reprezentuje? Jakoś kojarzy mi się to całe marchwiowe powstanie z falą niepokojów społecznych, które ostatnimi czasy przelały się przez Stany Zjednoczone. Choć moge się mylić ;) Są fragmenty, które sugeruję odniesienia do segregacji rasowej. Ale były i przytyki w stronę rozkrzyczanych, roszczeniowych grup. Niezły mix. Wplecenie narratora do fabuły to też świetny zabieg. Beneze Crooge i Manuel Kant mnie rozbawili.

I mam tylko dwa zastrzeżenia. Jedno konkretnie do Twojego tekstu i jedno ogólne, które mozna odnieść do większości tekstów konkursowych w których pojawiają się teksty, które są rapowane przez bohaterów opowiadań.

 

Więc najpierw ogólne ;)

Chciałbym usłyszeć, jak to ktoś rapuje. Akurat u Ciebie jeszcze ten rytm jakoś dałem radę złapać, chociaż kilka razy musiałem go połamać, co dopiero za którymś razem zaczynało brzmieć. I to jest zdecydowany plus dla Ciebie, ale w ogólnym rozrachunku to ciężko byłoby składnie, z dobrym flowem, zarymować te fragmenty. Kurde, wyszło, że jednak chwalę Twój tekst ;)

 

Zastrzeżenie szczególne:

stwierdził generał tonem głosu, po którym trawa stawała na baczność.

Usunąłbym podkreślone. Więcej potworków nie stwierdziłem.

 

Podsumowując: dobry tekst.

 

Pozdrawiam

Q

Known some call is air am

– Czy to nie dziwne, że w programie o marchwi nie pojawia się marchew? – zapytał farmer.

– Nie, dlaczego? – zaciekawił się generał.

to ! yes

 

Anonimie, bardziej niż marchwią pachniesz mi CM’em, ale wiem, cicho-sza, taki konkurs! :D Może się mylę zresztą ;)

 

Ładny tekst. Bardziej wciąga rytmem i stylem niż fabułą – jak dla mnie. Bo fabuła wydaje mi się tłem do zabawy językiem i formą. Ale za to bawisz się tym językiem i formą na najwyższym poziomie. Dobrych, śmiesznych zdań jest wiele, a obecność narratora wyszła świetnie! Jest tu bardzo barwnie, gęsto, czasami dla mnie aż za gęsto, bo oddechu nie idzie złapać, ale to nic, opowiadanie tak napisane da się przeczytać na jednym wdechu. I te wszystkie smaczki są naprawdę smaczne ;) 

 

Rewolucja Marchwi przez kolor i żartobliwą dywersję skojarzyła mi się z Pomarańczową Alternatywą.

 

Idę klikać, bo nasza biblio potrzebuje tych marchwi. 

 

@Outta – żaden ze mnie dyżurant, ale teksty konkursowe chyba nie wpadają w “obowiązek” dyżurnego? :) 

 

Nie wiem, może. Musiałbym doczytać, ale ja wychodzę z założenia, że jeśli coś robisz, to powinieneś robić to dobrze, najlepiej jak umiesz, albo wcale. Dlatego skoro wziąłem tę fuchę, to czytane i komentowane będą wszystkie teksty z dnia mojego dyżuru :)

Known some call is air am

Napisałam to tylko dlatego, że mówiłeś, że nie planowałeś komentować opek konkursowych, więc chyba “nie musisz” ale jak chcesz – to tym lepiej! :))) 

Czołem, czytelnicy!

Wita Was generał Frederick Potato! Jako, że anonim musi dbać o anonimowość, obowiązki gospodarza pełnię z jego woli ja, co na pewno wszystkim wyjdzie na dobre.

 

Szeregowy 404!

Dziękuje się Wam za bohaterską postawę i szybkie przybycie z pierwszym komentarzem, który to komentarz pozytywnie wpłynął na morale anonima.

Niniejszym przyznaje się Wam order przecieracza marchwiowych szlaków.

czym jest tutaj owa marchew? Co reprezentuje? Jakoś kojarzy mi się to całe marchwiowe powstanie z falą niepokojów społecznych, które ostatnimi czasy przelały się przez Stany Zjednoczone. Choć moge się mylić ;)

Widzicie, plan taktyczny był taki, żeby prowokować pewne skojarzenia, ale ich bezpośrednio nie narzucać. Tutaj więc pomylić się trudno. Ważne, żeby czytelnikowi w ogóle coś konkretnego się nasunęło, bo humor, uważacie, choć niepozorny, może przemycać w sobie coś więcej niż tylko żarty.

Chciałbym usłyszeć, jak to ktoś rapuje.

Widzicie, z tym rapem to tu było tak. Najpierw ten osioł wymyślił, że spróbuje odtworzyć rytm zdań z piosenek, którymi się inspirował. Cały problem polegał na tym, że żeby załapać ten rytm, czytelnik musiałby czytać dany fragment z konkretną muzyką na uszach, a założyliśmy, że nikomu nie będzie się chciało.

Dlatego szukaliśmy jakichś wariantów pośrednich między rapem, a literacką rymowanką. Ciężko się to pewnie rapuje, ale nic lepszego nie zdołaliśmy wymyślić.

Inna rzecz, że sam pomysł stworzenia jakiejś polskiej wersji tekstu, który pasował do Gangsta’s Paradise był mocno karkołomny ;)

 

Szeregowa Koimeoda!

Składa się na Wasze ręce podziękowania za szybkie przybycie i wniosek o klika. Mamy nadzieję, że Wasza dzielna postawa będzie stanowić początek triumfalnego marszu tekstu ku bibliotece.

Niniejszym przyznaje się Wam order pierwszego klikającego.

Cieszymy się z pozytywnej opinii. Fabuły jest tyle, ile mogło tu być. Przy takiej, a nie innej formie, uważacie, szalenie ciężko jest upchnąć pełniejszą fabułę. Nie ma już za wiele miejsca. W ogóle ten styl średnio się nadaje do krótszych opowiadań.

Ponieważ jednak, jako gospodarz, muszę bronić anonima, pozwolę sobie zauważyć, że udało się w tym nie najdłuższym tekście upchnąć całą historię rapującej marchwi, od jej ożycia, przez budowę społeczności, poglądów, wierzeń, także prezentację problematyki marchwi aż po dramatyczną walkę o swoje miejsce na ziemi.

Jest tu bardzo barwnie, gęsto, czasami dla mnie aż za gęsto, bo oddechu nie idzie złapać

Jak powszechnie wiadomo, w takich sytuacjach winny jest zawsze jeden: limit!

Gdyby było trochę więcej przestrzeni, można by trochę rozcieńczyć. A tak, to anonim strzelał bez opamiętania, bo się bał, że mu zaraz zabraknie znaków.

Rewolucja Marchwi przez kolor i żartobliwą dywersję skojarzyła mi się z Pomarańczową Alternatywą.

Spodziewamy się, że tu może być wiele ciekawych skojarzeń ze strony czytelników :)

Anonimie, bardziej niż marchwią pachniesz mi CM’em, ale wiem, cicho-sza, taki konkurs! :D Może się mylę zresztą ;)

Pozwolicie, że w tej sprawie głos zabierze ktoś o odpowiednich kompetencjach.

 

Kłania się Manuel Kant:

Nie można z całą pewnością powiedzieć, że CM jest autorem bądź nie. Można z umiarkowaną stanowczością stwierdzić, że CM mógłby być autorem tego tekstu, bądź nie, gdyby przyjąć, że istnieją ku temu odpowiednie przesłanki oraz że sam CM byłby skłonny w sposób nieodpowiedzialny i lekkomyślny takie przesłanki podsunąć bądź ich nie podsuwać.

Można z pewną dozą pewności stwierdzić, że tekstu tego nie napisali Outta Sewer, Koimeoda, Tarnina, Anet, Regulatorzy, Krar85 oraz Sara Winter.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Wita Was generał Frederick Potato!

→ aye, aye Sir! 

 

 

 

Szeregowa Koimeoda bardzo dziękuje za odpowiedź i zgłasza krótki meldunek:

 

Ponieważ jednak, jako gospodarz, muszę bronić anonima 

→ Szeregowa nie atakuje anonima, także niech Szanowny Gospodarz nie czuje się w powinności go bronić! Szeregowa pozwoli sobie zaznaczyć, że nie powiedziała nigdzie, że fabuły jest mało, jedynie wyraziła brak wielkiego wciągnięcia, co jednak nie wpłynęło na przyjemność czerpaną z lektury – jak mogłaby powiedzieć, że lektura nie jest przyjemna, gdy jest? 

 

Tu słowo komentarza do Manuela Kanta (uszanowanko): Śmiała teza, nie widzę przeciwskazań do kolejkowania własnych opek lub komentowania onych. 

 

Jak powszechnie wiadomo, w takich sytuacjach winny jest zawsze jeden: limit!

→ Szeregowa podziela ów ból, limit to paskudny przeciwnik, do którego trzeba strzelać dużą ilością słów, za dużą, tak żeby wymiękł! 

 

Spodziewamy się, że tu może być wiele ciekawych skojarzeń ze strony czytelników :)

→ słusznie, Ukraina również pojawiła się w głowie.

 

Niniejszym przyznaje się Wam order pierwszego klikającego.

→ z dumą będę nosić! 

Dziękuję!

 

I szlag wziął całą anonimowość. Nie umiesz się bawić, Anonimie :P

 

Tekst jest świetny, zwłaszcza jego pierwsza połowa – fruwająca marchew, dyskusje z narratorem, imiona bohaterów, czytałem z ogromną przyjemnością, wybuchając raz po raz śmiechem. Majstersztyk!

 

Polecam do biblio :)

 

Druga część jednak, a zwłaszcza końcówka są, IMO, przegadane. Nie wspominając już o tym, że Rewelacje XXI wieku: Tajemnica powstania marchwiowego, bardzo mi przypomina pewne inne spiski zdemaskowane przez pewnego znanego portalowego autora.

Wygląda mi na to, że drugą część napisałeś bardziej dla siebie niż czytelnika, czuję się, jakkolwiek to brzmi, niedopieszczony :P

 

Przyczepię się również do rapu – chciałbym wincy, wincy, Panie :) Ten rap wygląda, że jest trochę na doczepkę, nie ostałby się po przejechaniu brzytwą Tupaca :D

 

Che mi sento di morir

Brzytwa Tupaca laugh

Pisze się “Dwupaka” ;)

Drogi anonimie, cieszę się, że mój krótki raport wpłynął pozytywnie na morale Waszych oddziałów. Posłusznie melduję, że Order Przecieracza Marchwiowych Szlaków będzie przeze mnie noszony z dumą, zawieszony na mej piersi, zaraz obok Orderu Degustatora Warzywnych Absurdów (tzw. order O2).

Pozdrawiam

Q

Known some call is air am

Dobra, to po kolei, żeby się nie pogubić:

 

Szeregowa Koimeoda (żebyście wiedzieli, jak trudno jest wpisać Wasz nick bez żadnego błędu ;)):

Szeregowa nie atakuje anonima, także niech Szanowny Gospodarz nie czuje się w powinności go bronić! Szeregowa pozwoli sobie zaznaczyć, że nie powiedziała nigdzie, że fabuły jest mało, jedynie wyraziła brak wielkiego wciągnięcia, co jednak nie wpłynęło na przyjemność czerpaną z lektury – jak mogłaby powiedzieć, że lektura nie jest przyjemna, gdy jest? 

Darujcie. Wiecie, jak to jest, człowiek nauczony wojny to i rwie się do walki.

Szeregowa podziela ów ból, limit to paskudny przeciwnik, do którego trzeba strzelać dużą ilością słów, za dużą, tak żeby wymiękł! 

Nie tylko paskudny, ale i nieśmiertelny. Urwiecie takiemu łeb w jednym konkursie, to się zaraz łajza zacznie naprzykrzać w kolejnym.

słusznie, Ukraina również pojawiła się w głowie.

A tego tośmy się akurat spodziewali :)

z dumą będę nosić! 

Ku chwale marchwi!

I oddaję na moment głos Manuelowi Kantowi:

Tu słowo komentarza do Manuela Kanta (uszanowanko): Śmiała teza, nie widzę przeciwskazań do kolejkowania własnych opek lub komentowania onych. 

Oczywiście, że śmiała. Nie płacą mi przecież za wodolejstwo :)

 

Szeregowy 404!

I my się cieszymy i odwzajemniamy pozdrowienia.

 

Szeregowy BasementKey!

Dziękujemy się Wam za przybycie. Wasza dzielna szarża zakończona wspaniałym wnioskiem o klika jest kolejnym zdecydowanym krokiem w drodze marchwiowej armii ku bibliotece. Marchew Wam tego nie zapomni!

I szlag wziął całą anonimowość. Nie umiesz się bawić, Anonimie :P

Napisał BasementKey po przeczytaniu tekstu o fruwającej marchwi i wielebnym rapującym “Kiedy ranne…” :)

Niniejszym przyznaje się Wam odznakę Konkursowego Marudy.

Noście ją dumnie i godnie :)

Tekst jest świetny, zwłaszcza jego pierwsza połowa – fruwająca marchew, dyskusje z narratorem, imiona bohaterów, czytałem z ogromną przyjemnością, wybuchając raz po raz śmiechem. Majstersztyk!

Polecam do biblio :)

O, widzicie, i na tym można było ten komentarz skończyć. Reszta, rozumiecie, ewidentnie przegadana :D

Druga część jednak, a zwłaszcza końcówka są, IMO, przegadane. Nie wspominając już o tym, że Rewelacje XXI wieku: Tajemnica powstania marchwiowego, bardzo mi przypomina pewne inne spiski zdemaskowane przez pewnego znanego portalowego autora.

W głowę zachodzimy, o kogo to może chodzić

Wygląda mi na to, że drugą część napisałeś bardziej dla siebie niż czytelnika, czuję się, jakkolwiek to brzmi, niedopieszczony :P

A wiecie, jak trudno upchnąć opis powstania w taki limit? Historykom zabiera to tysiąc stron. Myśmy mieli trzy tysiące znaków.

Tego ostatniego fragmentu nie dało się inaczej napisać, żeby zmieścić wszystko bez niedopowiedzeń i uniknąć zarzutów o streszczenie. Taka forma opisu była manewrem taktycznie koniecznym i głęboko wierzymy, że znajdzie swoich sympatyków :)

Przyczepię się również do rapu – chciałbym wincy, wincy, Panie :)

Przecież ten rap to, uważacie, co najmniej 20% tekstu :)

Z tym rapem, wiecie, to jest tak. Chcieliśmy poszukać dojścia do różnych grup czytelniczych. Wiedzieliśmy, że nie wszystkim rap może leżeć, dlatego szukaliśmy wariantu mało “inwazyjnego”.

Oddaję głos Manuelowi Kantowi:

Rap wydaje się być w tekście nieco ukryty. Pozornie jest gdzieś w tle, na drugim planie. Proszę jednak zwrócić uwagę, co stanie się, jeśli wytniemy rap z tekstu. Otóż taki tekst, pozbawiony rapu, automatycznie traci sens.

Rap jest fundamentem tekstu. Fundamentów nie widać, ale jak wiadomo, są niezbędne do istnienia danej budowli. Podobnie rzecz ma się z tym tekstem. Fragmenty rapu dokładnie uzasadniają odczucia marchwi, jej postawę, motywy jej działania, wartości o które walczy. Jeśli wytniemy z tekstu rap, okaże się, że jego istnienie przestaje mieć sens. Nie ma wtedy sensu ani ewolucja marchwi, ani jej dalsze działania (którym braknie motywów), ani dyskusje i działania ludzi, ani na końcu powstanie marchwiowe.

Anonim rozumiał rap jako rodzaj muzyki poruszającej poważne problemy i na takiej jego definicji oparł cały tekst. Uznał, że nie może być go zbyt wiele (bo dla części czytelników mogłoby to być niestrawne), ale ma być podstawą tekstu. Rap w opowiadaniu pełni właśnie taką rolę: opowiada o problemach marchwi (zarówno te tekstowe, jak i odnoszące się do rzeczywistości – bezmyślne marnowanie żywności), odtwarza jej odczucia, co ma konkretny i decydujący wpływ na rozwój i przebieg tekstu.

W związku z powyższym wnosi się o odrzucenie zarzutów i uznanie anonima niewinnym zarzucanych mu czynów :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Szeregowa Koimeoda (żebyście wiedzieli, jak trudno jest wpisać Wasz nick bez żadnego błędu ;)):

→ Szeregowa wie, wie, po kilku miesiącach na NF’owym poligonie problem z egzotycznym imieniem został jej zgłoszony przez współszeregowców. Nie spodziewała się tego przy wpisowym i nadal zastanawia ją czy to wina nadmiaru samogłosek? Ciężko powiedzieć, ale Generale – na przyszłość wystarczy Koi

 

Darujcie. Wiecie, jak to jest, człowiek nauczony wojny to i rwie się do walki.

→ darowane i zrozumiane. To przez ten limit. Agresor jeden wywołuje nerwowe odruchy.

 

Oczywiście, że śmiała. Nie płacą mi przecież za wodolejstwo :)

→ proszę, proszę, czyli jednak opłaca się być filozofem! :D 

Świetne! Ostatnio mam szczęście do odnajdywania dobrych tekstów :)

Jedyne, co mi trochę zazgrzytało, to to, że generał Frederick Potato nie przepada za wojną i chce ją skończyć zanim się zaczęła. Po jego pierwszych wypowiedziach można raczej wnioskować, że prędzej szukałby chwały na polu bitwy. 

Poza tym nie mam się do czego przyczepić. tak jak już pisałam, jest bardzo dobrze. Nie będę wypisywać, co mi się najbardziej spodobało, bo musiałabym przepisać cały tekst, ale najbardziej w pamięć zapadła mi scena w telewizji. Wydaje mi się ona takim podsumowaniem opowiadania. Ja akurat nigdzie nie dopatrywałam się, co może symbolizować marchew, bardziej myślałam nad ogólnym wydźwiękiem całej sytuacji, szczególnie widocznym zwłaszcza w tej telewizji: nie ważne, co się działo i o kogo chodzi, ważne, żeby była sensacja. 

Pozdrawiam :)

Szeregowa Koi (od razu łatwiej! :-))

Nie spodziewała się tego przy wpisowym i nadal zastanawia ją czy to wina nadmiaru samogłosek?

Nam tam najbardziej ten nick myli się z komodą :D

proszę, proszę, czyli jednak opłaca się być filozofem! :D 

Pewno, kto mówi, że nie? :D

 

Szeregowa Oluta!

Dziękuje się Wam za przybycie i pozytywny komentarz.

Bardzo się cieszymy, że tekst przypadł do gustu. Wycisnęliśmy z marchwi, ile się dało ;)

Niniejszym przyznaje się Wam order honorowego poprawiacza humoru*

*Darujcie średnio kreatywną nazwę, ale jesteśmy po robocie ;)

Ja akurat nigdzie nie dopatrywałam się, co może symbolizować marchew, bardziej myślałam nad ogólnym wydźwiękiem całej sytuacji, szczególnie widocznym zwłaszcza w tej telewizji: nie ważne, co się działo i o kogo chodzi, ważne, żeby była sensacja. 

Można i tak. Ten tekst, widzicie, był pisany tak, żeby niczego konkretnego od czytelnika nie wymagać i pozwolić każdemu skupiać się na tych aspektach, które najbardziej go uderzą/zainteresują/rzucą się w oczy.

Nie będę wypisywać, co mi się najbardziej spodobało, bo musiałabym przepisać cały tekst, ale najbardziej w pamięć zapadła mi scena w telewizji.

A tutaj autor cieszył się jak duże dziecko, którym niezmiennie jest :)

Jedyne, co mi trochę zazgrzytało, to to, że generał Frederick Potato nie przepada za wojną i chce ją skończyć zanim się zaczęła.

Ponieważ gości Was generał Frederick Potato, pozwolicie, że wytłumaczę się z niekonsekwencji tego tumana, autora. Widzicie, jak każdy generał jestem zwolennikiem dyscypliny (co ten osioł był skłonny zaznaczyć w tekście), ale jednocześnie nie jestem zwolennikiem mnożenia ofiar (co ten bałwan również był skłonny zaznaczyć w tekście, ale w taki sposób, że zamiast wszystko wyjaśnić, tylko spowodował zamęt).

Słowem, autor to nieuważny osioł, ale założenia prezentacji mojej skromnej osoby miał jak najbardziej szczytne ;)

Pozdrawiamy Was ciepło :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

W związku z powyższym wnosi się o odrzucenie zarzutów i uznanie anonima niewinnym zarzucanych mu czynów :)

Co powiedział prokurator, kiedy zarzuty wobec autora bez podanego nicku zostały odrzucone?

– Ano, ni ma :D

Che mi sento di morir

Czołem Anonimie!

Sympatyczny tekst. Mnie kojarzył się z “Marchewkowym polem”, a poza tym z Ukrainą.

Fajna zabawa z nazwami.

Jeśli miałabym się czegoś czepiać, to końcówki – zdystansowała czytelnika od zdarzeń.

Już w tekście miałam pewne luźne skojarzenia co do autorstwa – ta końcówka naprawdę nasuwa typy. Do tego mieszanie humoru z czymś poważnym. Sposób odpowiadania na komentarze tylko mnie utwierdził w podejrzeniach.

Babska logika rządzi!

Co powiedział prokurator, kiedy zarzuty wobec autora autora bez podanego nicku zostały odrzucone?

– Ano, ni ma :D

Ten prokurator to chyba jakąś gwarą gadał? :D

 

Szeregowa Finkla!

Dziękuję się Wam za przybycie oraz dynamiczną, efektowną szarżę klikową, która przybliża marchew do biblioteki. Marchew jest Wam wdzięczna!

Niniejszym przyznaje się Wam order Odrodzenia Marchwi w Wątku Komentarzowym!

Mnie kojarzył się z “Marchewkowym polem”, a poza tym z Ukrainą.

Można by zrobić jakiś konkurs wewnętrzny na najciekawsze skojarzenie ;-)

Jeśli miałabym się czegoś czepiać, to końcówki – zdystansowała czytelnika od zdarzeń.

Limit nas, uważacie, zarżnął :D

Już w tekście miałam pewne luźne skojarzenia co do autorstwa – ta końcówka naprawdę nasuwa typy. Do tego mieszanie humoru z czymś poważnym. Sposób odpowiadania na komentarze tylko mnie utwierdził w podejrzeniach.

Widzicie, w przypadku anonima wybór był dość bezwzględny: albo piszemy w swoim stylu i oddajemy najlepszy tekst, na jaki nas stać (a przy okazji anonimowość trafia szlag). Albo walczymy na siłę o anonimowość, ale ze szkodą dla tekstu.

Pewnie można było pewne rzeczy maskować (przede wszystkim szukać innej końcówki), ale anonim tak czy inaczej nie miał większej nadziei, że jego anonimowość będzie w stanie się bronić ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Ku chwale Marchewki!

Ale że szeregowa? Ktoś, kto ma moc bezpośredniego rozdawania klików (nie mówiąc już o wlepianiu licznych gwiazdek na pagony) powinien być co najmniej oficerem. ;-)

Wezwijmy żandarmerię, żeby zajęła się tymi rozpasanymi limitami!

Babska logika rządzi!

No niby powinien, ale wiecie, równość i te sprawy…

Przyznać jednej sobie rangę oficera, to zaraz mi reszta ogłosi bunt. Oskarżą nas, rozumiecie, o dyskryminację ze względu na bezpośrednią klikowość, wpadną z prawnikami. Albo z mediami…

Po co nam to? ;)

Argument z wlepianiem gwiazdek rzeczywiście wart rozwagi, ale jak nam tutaj podpowiada prawnik, to prosta droga do oskarżeń o gwiazdkową korupcję ;-)

Albo wiecie co…

Dobra, niech Wam będzie! Niniejszym awansujecie do rangi oficera w uznaniu Waszych zasług w komentowaniu i klikaniu tekstów konkursowych (bo nasza władza, rozumiecie, sięga tylko tego konkursu). W sumie należy się Wam jak mało komu.

Wezwijmy żandarmerię, żeby zajęła się tymi rozpasanymi limitami!

Na limity to i cała armia nie wystarczy. Ale tych paru tysięcy znaków faktycznie szkoda. Były tam fajne perspektywy, żeby nieco żywiej i efektowniej opisać to powstanie i jego upadek.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Dziękuję, Panie Generale!

A właśnie, miałam spytać – czy generał Potato rozdaje ordery z ziemniaka? ;-)

Babska logika rządzi!

A skąd! Żeby się zaraz zbuntowały i zrobiły powtórkę z marchwi? W życiu! Drugi raz cud z Mehville może się nie przydarzyć.

Ordery są z czekolady. Nie jeść przed obiadem ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Z czekolady? Też smacznie. To ja poproszę ten ciemny.

Babska logika rządzi!

Proszę Was bardzo:

CZEKOLADOWY MEDAL DLA DZIADKÓW ŻYCZENIA GRAWER – 4435122096 – oficjalne archiwum Allegro

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

No, CM-ie Anonimie, humor i absurd zdecydowanie Ci służą :) Kurczę, podobało mi się, choć muszę przyznać, że na większość tekstów z rapowego konkursu kręcę nosem. Tobie udało się fajnie zarapować, ubawić, a na dodatek poruszyć ważki temat. I to po raz kolejny w mocno eksperymentalnym stylu. I jeszcze na dodatek z czymś nowym; żeby bohater opieprzał narratora – z tym się jeszcze nie spotkałam ;)

Końcówka też mi się podobała, bo przewrotna była. To w końcu generał całą rebelię zaczął i później w taki straszny, marchewkobójczy sposób zakończył. Tymczasem szanowna pani Historia skopała tyłek Bogu ducha winnemu farmerowi. Jak powiedziałaby Drakaina: Historia to uzgodniony zestaw kłamstw ;)

Pędzę kliknąć :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Komentowanie trudna rzecz, jednak Marchewka na komentarz jak najbardziej zasługuje! Zabawa formą uwiodła mnie i podbiła. Zwłaszcza fragment z debatą telewizyjną, wszelkie kłótnie z narratorem, a także ciekawe zakończenie. Jednak najbardziej podobał mi się początek. Przedstawienie postaci i ożywienie marchwi zdecydowanie wygrywają. Przynajmniej w moim odbiorze :D

Im głębiej w tekst, tym bardziej czułam się jakby ktoś strzelał do mnie z karabinu maszynowego, nie dając nawet chwili oddechu! Dużo się działo, szybko się działo. Rozumiem – limit znaków. Zresztą nie jest to wcale wadą, bo tekst i tak pochłania się w całości.

Podoba mi się też to, jak bardzo tekst jest sugestywny. Można doszukiwać się tu naprawdę wielu ciekawych skojarzeń i zakładam, że każdy wyciągnie coś innego. Całość niby lekka, z jajem i przymrużeniem oka, a jednak jest ciekawym komentarzem wobec aktualnych tematów. 

No i oczywiście:

– Czy to nie dziwne, że w programie o marchwi nie pojawia się marchew? – zapytał farmer.

– Nie, dlaczego? – zaciekawił się generał.

Zakochałam się w tej wymianie zdań. Tak po prostu. 

 

Pozdrawiam serdecznie i lecę schrupać marchew. Bo jakoś tak mnie ochota naszła… ;) 

Hej :) Bardzo lekkie to twoje opowiadanie, Anonimie i bardzo absurdalne. Niestety dla mnie trochę za bardzo :( W pewnym momencie nie wiedziałam, co czytam, wystąpił taki jakby przerost formy nad treścią, bo, jak ktoś wyżej wspomniał, fabuła jest tutaj jedynie tłem. Czasem to dobrze, czasem źle. U ciebie jest tak pośrodku.

Nie zrozum mnie źle – to opowiadanie jest świetne na swój dziwny sposób, ale do mnie po prostu nie trafiło (przynajmniej ta druga część, bo początek miodny). Z tym Potato i Carrotem chyba przesadziłeś (przesadziłeś, łapiesz? xD)

 

Powodzenia!

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

Czołem czytelnicy!

Generał Potato wita nowo przybyłych!

Jakaś klęska urodzaju nam się wczoraj trafiła.

Szeregowa Irka,

dziękujemy Wam za przybycie i śmiałą szarżę klikową dzięki której zwycięstwo nad Poczekalnią i podbicie Biblioteki staje się dla marchwi bliższe niż kiedykolwiek.

W uznaniu zasług, zgodnie z ustalonymi kryteriami, niniejszym awansuje się Was do rangi oficera i przyznaje order Zasług Marchwi – Krzyż Klikowy.

Kurczę, podobało mi się, choć muszę przyznać, że na większość tekstów z rapowego konkursu kręcę nosem. Tobie udało się fajnie zarapować, ubawić, a na dodatek poruszyć ważki temat.

Prawdopodobnie pomógł temu durniowi fakt, że o rapie nie ma większego pojęcia. W ogóle, gdyby ktoś mu miesiąc temu powiedział, że będzie brał udział w konkursie nawiązującym do rapu, to (delikatnie rzecz ujmując) mocno by się zdziwił.

Cieszymy się, że tekst się spodobał, bo był pisany w taki sposób, żeby mieć szansę zainteresować również te osoby, którym z rapem nie po drodze.

I jeszcze na dodatek z czymś nowym; żeby bohater opieprzał narratora – z tym się jeszcze nie spotkałam ;)

Bo uważacie, trafiła się nam w narracji taka sierota, że nic, tylko opieprzać! ;)

Końcówka też mi się podobała, bo przewrotna była. To w końcu generał całą rebelię zaczął i później w taki straszny, marchewkobójczy sposób zakończył. Tymczasem szanowna pani Historia skopała tyłek Bogu ducha winnemu farmerowi. Jak powiedziałaby Drakaina: Historia to uzgodniony zestaw kłamstw ;)

My tam raczej sądzimy, że historia to nieuzgodniony zestaw kłamstw. Każde państwo ma swoją ;)

Dziękujemy Wam za przybycie.

 

Szeregowa Zuzajs14,

Wam również składa się podziękowania za przybycie i wsparcie anonima komentarzem.

Komentowanie to faktycznie trudna rzecz. W dodatku dość niewdzięczna. Nieraz napisanie opinii potrafi zająć więcej czasu niż sama lektura tekstu, więc doceniamy Wasz wysiłek. Marchew jest Wam wdzięczna…

Autor jeszcze bardziej :)

Im głębiej w tekst, tym bardziej czułam się jakby ktoś strzelał do mnie z karabinu maszynowego, nie dając nawet chwili oddechu!

Tak to jest, widzicie, jak się chce wszystko upchnąć w limit znaków. Inna rzecz, że faktycznie zaczęło nam się ten tekst fajnie lekko, a później opowiadanie mocno zgęstniało. Generalnie plany na przyszłość są takie, żeby jednak trochę takie fragmenty rozrzedzać.

Całość niby lekka, z jajem i przymrużeniem oka, a jednak jest ciekawym komentarzem wobec aktualnych tematów. 

Taką sobie wymyśliliśmy rolę dla humoru, żeby poprzez tę lekkość i uśmiech coś tam poważniej próbować wtrącić.

Pozdrawiam serdecznie i lecę schrupać marchew. Bo jakoś tak mnie ochota naszła… ;) 

Tylko uważajcie, żeby jej koleżanki Wam powstania nie ogłosiły ;-)

Dziękujemy Wam za poświęcony czas.

Zapomnieliśmy o orderze. Niniejszym przyznajemy Wam Order Kwitnącej Naci – szczególne wyróżnienia dla osób zapalających gwiazdkę pod tekstem autora.

 

Szeregowa LanaVallen,

i Wam dziękuje się za przybycie i komentarz.

W uznaniu zasług przyznaje się Wam order Przodownika Walki z Nadmiarem Absurdu.

Faktycznie absurdu jest sporo. Anonim, jak pisze absurd, to bez brania jeńców ;)

W pełni rozumiemy, że tego absurdu mogło być dla Was za dużo. I wiecie, chyba tak powinno być, bo każdy ma tę granicę tolerancji w innym miejscu. I każdy też szuka w tekstach czegoś innego.

Nie zrozum mnie źle – to opowiadanie jest świetne na swój dziwny sposób, ale do mnie po prostu nie trafiło (przynajmniej ta druga część, bo początek miodny).

Ja Was w pełni rozumiem. To jest tak naprawdę tekst może nawet z pogranicza literatury, naprawdę mocno absurdalny. Tym bardziej Wam dziękuję za przybycie, bo taki komentarz bardzo się przydaje, tym bardziej, że na przyszłość można poszukać takich form opowiadań, żeby trafić i do Was.

Pierwsza część tekstu podpowiada, że chyba szanse na to były :)

Z tym Potato i Carrotem chyba przesadziłeś (przesadziłeś, łapiesz? xD)

Aż szkoda, że nam to nie przyszło do głowy przy pisaniu tekstu. Fajnie by pasowało do jakiejś pyskówki między generałem i tym tumanem, narratorem :)

Powodzenia!

Dziękujemy Wam!

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Generał rozdaje tyle odznaczeń, że powinien się nazywać Kartoszka. ;-)

Babska logika rządzi!

Ordery mamy za darmo, co Wam będziemy skąpić ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

A ja przyznaję Anonimowi order za cudowne odpowiadanie na komentarze! Należy ci się! :D Noś go z dumą, generale.

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

My tam raczej sądzimy, że historia to nieuzgodniony zestaw kłamstw. Każde państwo ma swoją ;)

Dziękujemy Wam za przybycie.

A wiesz, coś w tym jest :)

 

A ten Krzyż Klikowy to da się jakoś zwizualizować?

Awans oficerski?! Mnie się zawsze major jakoś tak z brzmienia podobał :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Majeranek? ;-p

Babska logika rządzi!

A ja przyznaję Anonimowi order za cudowne odpowiadanie na komentarze! Należy ci się! :D Noś go z dumą, generale.

Dziękujemy Wam w imieniu Anonima i swoim. W końcu człowieka docenili! ;)

 

A ten Krzyż Klikowy to da się jakoś zwizualizować?

Ech, i tak się kończy przyznawanie orderów bez pokrycia XD

Wnosimy o odroczenie terminu wizualizacji orderu o 48 godzin, ponieważ… tego…

…kurierem idzie^^

Awans oficerski?! Mnie się zawsze major jakoś tak z brzmienia podobał :)

A może być i major, co Wam będziemy żałować! :)

 

Majeranek? ;-p

A tu by trzeba ponegocjować dostawy z innym Anonimem. Jak da uczciwą cenę, to czemu nie ;)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

To ile i jakiego sortu ma być ten majeranek?

Known some call is air am

Chwila, zapytam u źródła, my tu tylko pośredniczymy i zgarniamy prowizję.

Finklo, jaki ma być ten majeranek? I ile tego?

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Ja tam nie wiem, to dla Irki. Mnie się zawsze major z majerankiem kojarzy…

Babska logika rządzi!

Mnogo, bo lubie

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dobra, to pół kilo majeranku królewskiego dla Irki, proszę. W końcu Loża nie będzie jarać byle czego ;-)

I obiecany order:

Folkstar – Czekoladowa figurka | mleczna – bombka

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

O, jaki śliczny, dziękuję :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Proszę Was bardzo :)

W sumie byliśmy pewni, że zostaniemy zastrzeleni pytaniem: gdzie tu krzyż? :D

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

No wiesz, nie chciałam Cię dobijać ;) Tak się starałeś :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dzień dobry-wieczór-noc, Anonimkomie. (No bo ja nie wiem, z kim mam przyjemność i o której godzine wstajesz). <ulubiona_emotka_Baila> 

 

Ten fragment:

 

Coś się poruszyło. Marchew Vinniego Cabbaga kołysała się rytmicznie, czując, jak jej wnętrze wypełnia potrzeba buntu. Później wyskoczyła. Dziesiątki pomarańczowych korzeni zebrały się blisko siebie, inicjując zjawisko, znane w przyszłości pod terminem „gibanie nacią”. Marchew rozłożyła nać na wzór skrzydeł i, wzbiwszy się wysoko, pofrunęła w kierunku zachodu.

Vinnie był lekko zdziwiony.

 

Miałałeś tu taaaaaaakie pole do popisu, żeby zadziałać na wyobraźnię, i co tak krótko to poszło? ;)

 

… że jego nogi zdążyły ogłosić niepodległość. → xD i już chyba wiem, kto to pisał :D ;) Aż dziwne, że go nie poniosły :P

 

Generał skonsultował się z rozumem, spojrzał na przyjaciela, po czym, na wszelki wypadek, poprosił pamięć o raport. → ale bym za to biła xD

 

Ooo, jest też “ojej!” :D

 

Wszystko wskazuje na to, że Vinnie Cabbage, dysponując rojami insektów, pobudzał je do walki przy pomocy muzyki rockowej. 

 

Vector Flat Hand Showing Rock And Roll Sign Gesture By Fingers. Royalty Free Cliparts, Vectors, And Stock Illustration. Image 96677336.

 

 To chyba tyle z czepialstwa. 

 

Anonimkomie, 

trzeba przyznać,że pomysł fajny. Jakoś przez pierwszą połowę tekstu miałam banana na buzi, podczas lektury drugiej połowy też, ale banan zrobił się taki słodko-gorzki. ;) 

Ciekawy eksperyment z formą, udany, nie męczył. Nie znam się na rapowaniu, więc na temat rymów się fachowo nie wypowiem. Moim zdaniem są po prostu spoko, Ziom! ;) Więc ogólnie jest ok, fajnie, dobrze się czytało, w tekście można doszukać się trafnych przesłanek, a teraz trochę pomarudzę. :p

 

Marudzę na to, że nie dałałeś marchewkom pola do popisu (i to wcale nie takiego “Marchewkowego Pola” ;)). Po drugim akapicie oczekiwałam, że to marchewki będą grały pierwsze skrzypce (czy tam będą rapować jako pierwsze), a jednak rozwlekłałeś to opko zabawnymi, ale nieco przegadanymi scenkami. Byłam tym nieco rozczarowana, bo po takim wstępie oczekiwałam opisów wygibasów i dialogów zRAPonizowanych marchwi, a Ty zrobiłałeś z nich tło. Wybaczam tylko dlatego, że bardzo ładnie zaznaczyłałeś ważną rzecz:

 

– Czy to nie dziwne, że w programie o marchwi nie pojawia się marchew? – zapytał farmer.

– Nie, dlaczego? – zaciekawił się generał.

Marchew stanowiła jedynie fundament molochu, jakim był PROBLEM. To PROBLEM podbijał oglądalność, odwracał uwagę od spraw codziennych, a odpowiednio przedsiębiorczym pozwalał ubijać kasowe interesy. PROBLEM był istotą wszystkiego. Obecność jego źródła należało już uznać za zwykłą fanaberię.

 

IMO, w ogóle można by zakończyć na dialogu i odpuścić resztę, słowa generała są w punkt. Ale z takim tłumaczeniem też jest ok. Wracając do wybaczania… ;) Wybaczam takie a nie inne przedstawienie sytuacji, ponieważ to ładnie pasuje do całości. Marchew stwarza problem, ale w sumie więcej się o niej mówi, niż ona w ogóle się pojawia. 

 

Co do zakończenia, to trochę żałuje, że nie ma większego przytupu. Gdybyś, np. zakończyłał artykuł słowami o tym, że rapująca marchew została pokonana przez pogujące w rytm rocka mszyce, to bym pokiwała główką. I puenta jaka! ;) A tak sie trochę oddaliłam od tekstu.

 

Mimo wszystko przeważają plusy, reszta to raczej kwestia mojego gustu i zwykłe czepialstwo. 

 

Pozdrawiam i powodzenia w konkursie! :)

 

No wiesz, nie chciałam Cię dobijać ;) Tak się starałeś :)

I chwała Wam za to!

Chociaż w odwodzie mieliśmy prawnika Kanta ;)

 

Szeregowa Winter!

Dziękujemy się Wam za przybycie. Wasza efektowna szarża komentarzowa, zakończona wnioskiem o klika prawdopodobnie już niebawem zakończy długą wojnę z Poczekalnią i wprowadzi marchew do Biblioteki. Z dumą ogłaszamy, że macie trwałe miejsce w historii marchwi!

Niniejszym przyznaje się Wam order ostatniej szarżującej.

Z przyczyn technicznych wizualizacja orderu jest niemożliwa ;)

A teraz do odpowiedzi przystąp:

Miałałeś tu taaaaaaakie pole do popisu, żeby zadziałać na wyobraźnię, i co tak krótko to poszło? ;)

Limit, szeregowa, limit! ;)

A przy okazji: coś dziwnie znajomo brzmi nam to zdanie. Czyżby znowu Anonim obrywał własnym komentarzem? :D

Aż dziwne, że go nie poniosły :P

Właściwie to poniosły, tylko zostawiliśmy to w domyśle. ;)

ale bym za to biła xD

Ale jak to? Przecież to, uważacie, taka fajna zabawa słowem. ;-)

trzeba przyznać,że pomysł fajny. Jakoś przez pierwszą połowę tekstu miałam banana na buzi, podczas lektury drugiej połowy też, ale banan zrobił się taki słodko-gorzki. ;) 

Bo widzicie, mówią, że od słodkiego zęby bolą, więc nie chcieliśmy przedobrzyć. ;)

Więc ogólnie jest ok, fajnie, dobrze się czytało, w tekście można doszukać się trafnych przesłanek, a teraz trochę pomarudzę. :p

Wiedzieliśmy, że tak będzie! Zawsze tak jest! Jak piszą, że ogólnie jest OK, to zaraz zaczną tłumaczyć, dlaczego nie jest. ;-)

Marudzę na to, że nie dałałeś marchewkom pola do popisu (i to wcale nie takiego “Marchewkowego Pola” ;)). Po drugim akapicie oczekiwałam, że to marchewki będą grały pierwsze skrzypce (czy tam będą rapować jako pierwsze)

Nie dało się. ;)

Ta marchew musiałaby cały czas rapować, co prędzej czy później okazałoby się męczące. Przynajmniej taka była, rozumiecie, nasza ocena.

Co do zakończenia, to trochę żałuje, że nie ma większego przytupu. Gdybyś, np. zakończyłał artykuł słowami o tym, że rapująca marchew została pokonana przez pogujące w rytm rocka mszyce, to bym pokiwała główką. I puenta jaka! ;) A tak sie trochę oddaliłam od tekstu.

No… wiecie… Limit! ;-)

Ale dla Was naprawdę to lepiej. Nie chcecie wiedzieć, jak wyglądałoby to zakończenie, gdybyśmy mieli kilka tysięcy znaków więcej. :-)

Pozdrawiam i powodzenia w konkursie! :)

Dziękujemy w imieniu marchwi i swoim. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Ale się ubawiłem przy tym opowiadaniu!

Świetna zabawa formą, mnogość aluzji do sytuacji bieżących, albo takich z niedalekiej przeszłości (pomarańczowa rewolucja, co? :P), które wywoływały mój uśmiech. Celne puenty i niebanalne spostrzeżenia narratora. 

Jedyne, co bym mógł zarzucić, to mało nawiązań do rapu, poza, oczywiście, rapująca marchwią. Pewną przeszkodą była długość – w jakiś ¾ tekstu forma lekko mnie znużyła, ale zerknąwszy, że już jestem blisko końca, wykrzesałem z siebie pokłady entuzjazmu i cieszyłem się dalej tekstem. 

Fabuła, oczywiście, absurdalna, ale konsekwentna i z ciekawym twistem.

 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Czołem, Gekikara!

Wita Was generał Potato i dziękuje za przybycie w imieniu Anonima i swoim! Niniejszym przyznaje się Wam czekoladowy order uśmiechu.

Ale się ubawiłem przy tym opowiadaniu!

Fajnie! Robiliśmy, co się dało. ;)

Świetna zabawa formą, mnogość aluzji do sytuacji bieżących, albo takich z niedalekiej przeszłości (pomarańczowa rewolucja, co? :P)

Jak już wzięliśmy na tapetę marchew, to nie dało się tego pominąć. :D

Celne puenty i niebanalne spostrzeżenia narratora. 

A dziękować. :)

 

Rapu faktycznie mało, bo nie chcieliśmy przedobrzyć. On, jakeśmy wspominali gdzieś wyżej, miał być pewnym fundamentem tekstu, ale w samym opowiadaniu nie pchać się na pierwszym plan. Bazowaliśmy na tym, że rap to swego rodzaju muzyka opowiadająca o problemach, więc zamiast zarzucać czytelnika rapem, spróbujemy stworzyć tekst oparty na takiej definicji.

Pewną przeszkodą była długość – w jakiś ¾ tekstu forma lekko mnie znużyła, ale zerknąwszy, że już jestem blisko końca, wykrzesałem z siebie pokłady entuzjazmu i cieszyłem się dalej tekstem. 

I chwała Wam za to! ;-)

Inna rzecz, że ta ostatnia część to ewidentnie nie jest najmocniejsza strona tekstu. ;)

Podziękowali za zapalenie gwiazdki pod opowiadaniem. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Drogi Anonimie :) Nadciągam z ostatnim kliczkiem, bo bardzo podoba mi się Twój rap zbratany z marchewką, nawet jeśli same marchewki w rapowaniu nie dominowały ;)

 

Rapping carrot | Funny pictures, Funny images, Hilarious

 

Dobrze się czytało, tekst oparty na fajnym pomyśle, zakończenie też na plus. Poza tym duże uznanie za formę i styl :)

Katio, cóż za świetne zdjęcie :)

Che mi sento di morir

Przemowa Generała Potato:

 

Żołnierze! Oto nadszedł dzień chwały! Twierdza Biblioteka padła! Śmiali się z nas, gdyśmy wołali, że nasze miejsce jest w bibliotece! Drwili z naszych marzeń i pragnień! I to dzisiaj triumfujemy, pokazując wszystkim, że z marchwią trzeba się liczyć! Że nasza armia jest niezłomna i waleczna!

Żołnierze! Będą o was pisać pieśni! Będą się o was uczyć na lekcjach historii! Wasza determinacja i odwaga stanie się przykładem dla wszystkich! Dziś świętujemy! Ale jutro przyjdzie czas na następne marzenia! Nasza droga się nie kończy!

 

Marchew: Razem, wierni strachom! Nas nie pokonacie!

 

Wielebny Beetle:

Miałem sen! W tym śnie było miejsce dla marchwi w bibliotece! W tym śnie dobrzy ludzie wspierali marchew kilkami! I oto dzisiaj sen się spełnił! Biblioteka jest nasza!

 

Vinnie Cabbage:

Ojej…

 

Generał Potato:

Szeregowa Katia! Niniejszym w imieniu Anonima, swoim, a także całej armii dziękuje się Wam za odwiedziny, dobre słowo i upragnionego, ostatniego klika! Niniejszym awansuje się Was do rangi oficera i przyznaje czekoladowy order Marchwiowego Zbawcy!

I słowo od Anonima:

Zarąbisty ten obrazek, Katiu! :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

BasementKey – mnie też się podoba rapująca marchew :):):)

 

Anonimie – bardzo dziękuję za czekoladowy order i miano Marchwiowego Zbawcy :) Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w konkursie :)

„Strawberry fields forever”. xd

Kapitalny pomysł, wykonanie w punkt z małym przecinkiem od zgnuśniałej rewolucjonistki. Chciałoby się jeszcze trochę więcej tej marchwi, a niechby się bardziej poszarogęsiła, dała do wiwatu swojemu twórcy, ale to takie zrzędzenie, gdy nie ma do czego się przyczepić. Ziemniaki i kapustę niestety też lubię, są podium moich ulubionych warzyw.

Bardzo błyskotliwe opko, skrzące się humorem i trafnymi sformułowaniami. Forma akuratna, przy tym limicie.

Zazdraszczam. :-)

 

Przebudzenie marchwi.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Poskarżyłabym się, ale mnie ubiegli. Jak oni wszyscy kochają marchew, bo chyba nie eksperymentatora Kapustę, albo co gorsza generała?

W każdym razie będę nominowała. Jest doskonałe i tak odmienne. Niech marchew zarapsuje, jeśli tego nie chce.

 

Dzięki, Anonimie za opko. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w konkursie :)

Katiu, dziękuje się Wam w imieniu Anonima. :)

 

Czołem, Asylum!

Niniejszym wita Was generał Potato i przyznaje specjalny czekoladowy order Bojowniczki o Prawa Marchwi i Humoru. A teraz oddajemy głos Anonimowi, który bardzo chciał się przywitać osobiście. ;)

 

Hej, Asylum!

Żebyś Ty wiedziała, jak ja czekałem na ten komentarz. ;-)

Nie powinno się od Ciebie oczekiwać, że będziesz zawsze i wszędzie, i tak już na tym portalu harujesz komentatorsko jak wół (albo jak Finklowie ;-)), ale wiesz… zawsze się jednak bardzo na te Asylumowe komentarze liczy. ;)

„Strawberry fields forever”. xd

Wyjątkowo efektowny wstęp do komentarza. XD

Kapitalny pomysł, wykonanie w punkt z małym przecinkiem od zgnuśniałej rewolucjonistki.

Dziękować za docenienie, a z małego przecinka już się tłumaczę. ;)

Wiesz, ja tu chciałem więcej tej marchwi. Pomysł początkowy był taki, żeby naprawdę bardziej się pobawić tą marchewkową ewolucją, rozpisać ją szerzej, stworzyć jakąś uproszczoną historię marchwi. Tylko… limit. Oczywiście, że limit! ^^

Inna rzecz, że chyba jednak nie tylko. Ten styl oparty na zabawie formą, na ukazywaniu danego problemu czy zagadnienia z różnych perspektyw i w różny sposób jest średnio dostosowany do opowiadania. Lepiej by się takie rzeczy sprawdzały w jakichś dłuższych kobyłach. Tyle że z kolei wtedy humor się przejada i tekst staje męczący.

W każdym razie wiedz, że chęci i plany szerszej historii marchwi były, ale na końcu poległy w starciu z tym, co dało się zrobić. ;-)

Bardzo błyskotliwe opko, skrzące się humorem i trafnymi sformułowaniami. Forma akuratna, przy tym limicie.

Zazdraszczam. :-)

Dziękować. :-)

Jak oni wszyscy kochają marchew, bo chyba nie eksperymentatora Kapustę, albo co gorsza generała?

No wiesz, gdyby nie tych dwóch to i historii marchwi by nie było. ;-)

Chociaż prawda, że uczciwiej by było, gdyby trochę po łbie za te eksperymenty zebrali.

W każdym razie będę nominowała. Jest doskonałe i tak odmienne. Niech marchew zarapsuje, jeśli tego nie chce.

Yeah! Mogę zarapsować! Nie mam o tym pojęcia, ale kto by się tym przejmował. W końcu liczy się dobra zabawa, nie? :D

Tworzone na kolanie, więc za straty w ludziach nie odpowiadam. Czytacie na własną odpowiedzialność. ^^

Lordzie Carrot, scena twoja!

 

Lord Carrot:

Nacie w górę i nabijamy rytm!

 

KLAP!

KLAP!

KLAP!

KLAP!

KLAP!

KLAP!

KLAP!

KLAP!

 

 

Chyba już pojmujesz, kumpelo i kolego

Że humor z sekcją piórek niewiele ma wspólnego

Że śmieszne i zabawne się przed powagą chowa

I kurczy się z dnia na dzień ekipa humorowa

A jeśli ci się znudzą przepoważne tekściska

Lekka zabawa słowem wydaje ci się bliska

Szukaj po kilku nickach, po tagach w bibliotece

Bo pod zakładką “piórka” humoru nie znajdziecie

Opowieść poprzez humor, półżartobliwe rymy

W definicji piórkowej to my się nie mieścimy

Głosowania miesiąca, konkursy kulturalne

teksty humorystyczne są na to zbyt banalne.

 

https://i.giphy.com/media/L2raNNkeAEOlUJnSFJ/giphy.webp

 

KLAP!

KLAP!

KLAP!

KLAP!

 

Zerknij w zakładkę “piórka”, niech prawda się wytoczy

Łatwiej błysnąć powagą, bić szpadlem między oczy

Brnąć w klimat i emocje, zalać falą gęstości

poruszyć sto problemów, wytarzać w ponurości

Humoreska to dzisiaj, cni panowie i panie

Zbiór tandetnych dowcipów, banalne śmieszkowanie

Wśród nagród i wyróżnień uśmiech wciąż cienko przędzie

Pierze jest dla powagi – dla humoru nie będzie.

 

I solo na naci!

 

https://media4.giphy.com/media/Jmn0cHknbudA5iGnrY/giphy.gif

 

Dlaczemu nas nie lubią jurorzy i Lożanie?

Czy ktoś nam w końcu, brukiew, odpowie na pytanie?

Czy wciąż kończyć musimy na szczeblu biblioteki?

I czemu humoreska to zawsze tekst dla beki?

Dla nagród i wyróżnień humor znaczy “ściema”

Inni rosną w pióra, nas tam nigdy nie ma…

 

Dziękuję za docenienie, ale nie nominuj, proszę. ;-)

Dzięki, Anonimie za opko. :-)

To ja bardzo dziękuję za komentarz. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Dlaczemu nas nie lubią jurorzy i Lożanie?

Że niby ja nie lubię humoru?! Chybaś się z sałatą na łby pomieniał! ;-)

Babska logika rządzi!

Kapusta pasowałaby lepiej. :D

Poza tym to utwór artystyczny. Sztuki nie można brać tak dosłownie. ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Myślałam o kapuście, ale Vinnie mógłby się obrazić. ;-)

Babska logika rządzi!

On się nie obraża. Co najwyżej miałby poczucie, że Twoja uwaga jest lekko niesympatyczna. ;-)

Ale faktycznie, o Vinnim zapomniałem. ;)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Order z dumą będę nosić za dnia, na noc zaś chować do ulubionego pojemnika na sztuczną szczękę, w tym celu wyłożonego śnieżnobiałym atlasem! :-)

 

Marchewka to moja specjalność (Clive Owen i Belluci, „Jednym strzałem”, reżyseria i scenariusz M. Davis). xd  

A tak się rozpoczyna ta historia:

https://m.youtube.com/watch?v=GZ74pk6OAHs

 

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Order z dumą będę nosić za dnia, na noc zaś chować do ulubionego pojemnika na sztuczną szczękę, w tym celu wyłożonego śnieżnobiałym atlasem! :-)

Tylko nie wystawiaj go na słońce, bo Ci się zrobi order w płynie. ;-)

A tak się rozpoczyna ta historia:

Eksplozywnie. :D

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Trochę się rozpiszę, bo do komputra się już dorwałam.

Masz rację, cholernie jestem ostatnio zajęta, choć coraz częściej moje zaabsorbowanie przypomina donkiszoterię. Tak musi być. 

Za przekleństwo – niewinne, sorry, a medal bezpiecznie dotarł do domu i pudełka do zębów. Od poniedziałku będę z nim dumnie paradowała, unikając słońca. xd

Co poza tym: „Stara bieda”. ;-)

 

Wiem. Podejrzewałam, że chciałeś, lecz forma zawsze musi dopasować się do znaków i tyle. Wykorzystałeś je w pełni, więc jest akuratnie – tak uważam. Ostatnio czytałam opka z jakiegoś tomu opowiadań znanego hamerykańskiego pisarza sf, nie napiszę jakiego, bo rozdzielam nośniki, a tamten tom ściągnęłam na ipad rodzinny {na legalu, żeby nie było ;-)}, więc nie pamiętam. Dam edytkę – który, gdy sobie przypomnę. Zainteresowała mnie przedmowa Autora, z opkami było różnie, choć niektóre były bardzo ciekawe. Przyglądałam się zwłaszcza konstrukcji. To, co mnie najbardziej zdumiało to różnica w długości. Niektóre były naprawdę mikro, a czasem pisane wierszem, podobnie do Twojego Anonimie rapsowanego.

Pomyślałam sobie wtedy, że wiarygodny sposób opowiedzenia historii ma jakiś związek z warsztatem (przekonanie czytelników), ale wybranie i ujęcie tematu jest związane z przetwarzaniem rzeczywistości przez Autora, czyli zwykłym życiem. Wiesz, dla mnie cała sztuka (obrazy, muzyka, książki, performancy) jest takim obserwatorem rzeczywistości. Raczej była, bo kiedyś mogła zajmować pozycję na zewnątrz, jednak od dłuższego już czasu została zmuszona do udziału w „mainstreamie”, a pandemia to pogłębia, co nie jest niczym dziwnym. Z drugiej strony daje też szansę na opamiętanie się, taki pit-stop.

 

Film jest mega eksplozywny, to zabawa reżysera z kinem akcji i marchewka pełni tam niebagatelną rolę! :D W Polsce film miał bardzo słabe recenzje. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Masz rację, cholernie jestem ostatnio zajęta, choć coraz częściej moje zaabsorbowanie przypomina donkiszoterię. Tak musi być. 

Ano musi. Najśmieszniejsze jest to, że nawet jak się rzuci w kąt połowę zajęć, to i tak na końcu tego czasu brakuje tak samo jak wcześniej. ;-)

Nigdy mnie ten fenomen nie przestanie dziwić. ;)

Od poniedziałku będę z nim dumnie paradowała, unikając słońca. xd

Biorąc pod uwagę prognozy pogody, przez jakiś czas order powinien pozostać niezagrożony. ;-)

Wiem. Podejrzewałam, że chciałeś, lecz forma zawsze musi dopasować się do znaków i tyle. Wykorzystałeś je w pełni, więc jest akuratnie – tak uważam. 

Może też być tak, że ja zwyczajnie za dużo chcę upchnąć w te teksty. Ewolucja marchwi, parę wtrąceń refleksyjnych, obraz buntu marchwi z różnych perspektyw, zabawa słowem (która też, jak się okazuje, potrafi być strasznie znakożerna), zabawa formą. To było chyba pierwsze opowiadanie, które miałem tak dokładnie rozpisane. Nawet do podrozdziałów przydzielałem konkretną długość, żeby to wszystko upchnąć w limit. ;)

Dam edytkę – który, gdy sobie przypomnę.

Gdyby Ci się przypomniało – będę zobowiązany. Wygląda, że warto dać człowiekowi szansę. ;-)

Pomyślałam sobie wtedy, że wiarygodny sposób opowiedzenia historii ma jakiś związek z warsztatem (przekonanie czytelników), ale wybranie i ujęcie tematu jest związane z przetwarzaniem rzeczywistości przez Autora, czyli zwykłym życiem.

Z warsztatem i chyba też znajomością danego zagadnienia czy sfery, bo nawet najlepszy warsztat nie pomoże, jeśli nie czujesz tego, co piszesz. Przynajmniej w moim przypadku tak to działa, że ile razy próbuję “oszukiwać”, zaraz ten brak czucia wychodzi. ;)

Wiesz, dla mnie cała sztuka (obrazy, muzyka, książki, performancy) jest takim obserwatorem rzeczywistości. Raczej była, bo kiedyś mogła zajmować pozycję na zewnątrz, jednak od dłuższego już czasu została zmuszona do udziału w „mainstreamie”, a pandemia to pogłębia, co nie jest niczym dziwnym. Z drugiej strony daje też szansę na opamiętanie się, taki pit-stop.

Sztuka chyba musi (a przynajmniej musiała) być takim obserwatorem, bo ludzie generalnie chyba lepiej się odnajdują w tym, co w jakiś sposób znają. I chętniej sięgają po to, co znajome. Byle podać to w odpowiedniej formie, prezentowane z odpowiedniej perspektywy. Jasne, to nie musi (i nie powinna) być rzeczywistość jeden do jednego, ale jednak tych nawiązań zawsze będziemy szukać. Choć może być też tak, że rozumienie pojęcia sztuki będzie się zmieniało i to na takie, którą coraz trudniej będzie nam pojąć.

Wiesz, ja się jakiś czas temu złapałem na tym, że w zasadzie większość książek, po które aktualnie sięgam, to książki autorstwa pisarzy już nie żyjących. I najśmieszniejsze jest to, że łatwiej mi się w nich odnaleźć niż w książkach współczesnych. I jak tak sobie to porównać, to wychodzi na to, że choć definicja sztuki pozostaje ta sama, to już jej rozumienie jest niejednokrotnie diametralnie inne niż było kiedyś.

Film jest mega eksplozywny, to zabawa reżysera z kinem akcji i marchewka pełni tam niebagatelną rolę! :D W Polsce film miał bardzo słabe recenzje. 

A to ciekawe, bo te parę minut wyglądało całkiem obiecująco. Może podejście do filmu było niewłaściwe, albo interpretacja przestrzelona.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Już wiem, Anonimie, a stało się to naturalnie w momencie, w którym dałam za wygraną i przestało mnie męczyć pragnienie przypomnienia sobie nazwiska i tytułu. Wtedy wypłynął on na powierzchnię, z głośnym „a kuku kuku”, jakby bawił się ze mną w chowanego i ja go znalazłam, a nie sam się ujawnił.

Neil Gaiman i jego tom opowiadań „Rzeczy ulotne” (tłumaczenie P. Braiter). Polecę jedno (nie to żeby ich tam więcej – ciekawych) opko: „Zbłąkane oblubienice złowieszczych oprawców w bezimiennym domu nocy potwornego pożądania”, gdyż bohatera trawi, jak korniki drewno, potężny dylemat związany z naszą rozmową . :-) xd

 

Sztuka chyba musi (a przynajmniej musiała) być takim obserwatorem, bo ludzie generalnie chyba lepiej się odnajdują w tym, co w jakiś sposób znają. I chętniej sięgają po to, co znajome. Byle podać to w odpowiedniej formie, prezentowane z odpowiedniej perspektywy.

Gdyby podążyć za tą myślą, to oni, ci Autorzy dzieł, dziełek, tworów genialnych, udanych i spapranych próbują niejako stanąć poza światem i z tamtego miejsca popatrzeć. W związku z czym jest zarówno i bliskie, i odmienne, od tego co znają.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Neil Gaiman i jego tom opowiadań „Rzeczy ulotne” (tłumaczenie P. Braiter). Polecę jedno (nie to żeby ich tam więcej – ciekawych) opko: „Zbłąkane oblubienice złowieszczych oprawców w bezimiennym domu nocy potwornego pożądania”, gdyż bohatera trawi, jak korniki drewno, potężny dylemat związany z naszą rozmową . :-) xd

Dziękować. Zaopatrzę się w niedalekiej przyszłości.

Gdyby podążyć za tą myślą, to oni, ci Autorzy dzieł, dziełek, tworów genialnych, udanych i spapranych próbują niejako stanąć poza światem i z tamtego miejsca popatrzeć. W związku z czym jest zarówno i bliskie, i odmienne, od tego co znają.

To jest tak w punkt, że nawet nie pcham się z żadnymi dopowiedzeniami ze swojej strony. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Czołem Panie Generale!

Lekkie i śmieszne, NAPRAWDĘ śmieszne. I ten Wołoszański na koniec … Poezja! Początek trochę przydługi (ale trzeba było zbudować bohaterów). A potem już karuzela, czyta się sprawnie, wciąga, marchew wstaje z kolan i rozpoczyna rewolucję.

A co na to ludzie? Pięknie to pokazujesz… wielebny, telewizja, generał wietrzący spisek, aktywiści. A na koniec EKSTERMINACJA. Trochę się zdziwiłem, że marchew nie prowadziła działań zaczepnych, ale wtedy tekst przestał by być lekki.

Super sprawa, polecam do biblioteki (ale widzę, że inni mnie już ubiegli, i tekścik zarchiwizowany)

Pozdrawiam! (i się odmeldowuję ;-) )

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Czołem Krarze!

Dziękuje się Wam za odwiedziny i komentarz oraz niniejszym przyznaje order Marchwiowego Wskrzesiciela, bośmy nie myśleli, że ktoś nam tu jeszcze gwiazdkę zapali.

Cieszymy się, że lekkie i śmieszne, bo nie ma nic gorszego, niż nieśmieszny tekst humorystyczny. Szczególnie jesteśmy wdzięczni, że ktoś nam wreszcie docenił Wołoszańskiego, za którego permanentnie zbieramy po głowie. ;)

Marchew nie prowadziła działań, bo… nie pozwolił jej limit znaków. ;-)

I my Was pozdrawiamy i jeszcze raz dziękujemy za dzielne przybycie i wsparcie marchwi opinią.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Eeee, chyba jeszcze jurki przyjdą z gwiazdkami. Może nawet przed gwiazdką. ;-)

Babska logika rządzi!

Większość jurków już u nas była. :-)

Chyba, że planują ponowne odwiedziny. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Mam nadzieję, że coś tam mają w planach.

Babska logika rządzi!

Podejrzewam, że tak.

To tylko myśmy dostali “prezent przed świętami” i teraz już marchew nie ma co szczególnie tych jurorów wypatrywać.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Oj tam, oj tam. Jasne, że jeszcze wpadnę z obszerniejszym komentarzem i oceną. Na razie jest jeszcze czas, bo do terminu składania tekstów trochę dni jeszcze zostało :)

Known some call is air am

Raduje się nasze pomarańczowe serce. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Obnażę się swoją obecnością, przyznając jednocześnie, że to nie mój tekst, ale go już dawno temu i w odległej galaktyce przeczytałem. Teksty komentuję dopiero po ogłoszeniu wyników, a spisuję komcie gdzieś tam na boku. Tak więc, ten… do zobaczyska ;) 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Jak dla mnie styl Wołoszańskiego jest super, zwłaszcza przy takich absurdach. “Znajdujemy się tu, pośród bezkresnego pola brukwi, gdzie prawie osiemdziesiąt lat temu…” Buduje klimat wojskowości nie gorzej od generała. A jakby jeszcze Pan Bogusław zarapował… to bym się zlał ze śmiechu.

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Tak więc, ten… do zobaczyska ;) 

Patrzcie, nawet żeśmy nie myśleli, że tylu jurorów śledzi komentarze. W imieniu marchwi gratulujemy czujności!

I bardzo się cieszymy z zapowiedzi komentarza jurorskiego. :-)

 

A jakby jeszcze Pan Bogusław zarapował…

Że myśmy na to nie wpadli. :(

A taki fajny akcent mógł być na koniec…

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Nie przebrnąłem przez wszystkie wylewne komentarze i jeszcze wylewniejsze odpowiedzi, toteż może się powtórzę, czy coś tam.

 

Bardzo wyskoki poziom stylistyczny, lekkość słowa, zaskakująca zabawa owym słowem i całość utrzymana w bardzo konsekwentej konwencji, no, no. Wszystko to znudowane na prostej, acz solidnej fabule. Bawiłem się dobrze, nic temu tekstowi nie brakuje, nie dość że spełnia założenie dobrej zabawy, to jeszcze obrazuje różne aktualne problemy w sposób nienachalny!

Aż mi się podkreśliło.

Czytam sobie po kolei teksty z RAPortu i ten jest pierwszy, przy którym widzi mi się piórko, także ten, daję 6-taczkę nawozu i jak za kilka dni, nie przekonanie, że się piórko należy nie opuści, to zgłoszę tę niesubordynację w szeregach w odpowiednim raporcie. A może to miała być rekomendacja? Pal licho. Znaczy strzelaj celnie, ale w licho, nie w swoich. Bo Licho jest złe, nie?

Jeżeli chodzi o założenia konkursowe, to moim zdaniem są na dwóch poziomach spełnione, jest rap – jako muzyka, staje się przyczynkiem fabularnego eksperymentu, a także używają go marchwie i inne postaci… No ale jest też ten raport pomarańczowej mniejszości etnicznej, czyli ten drugi poziom. No.

Podobało się.

 

Pozdrawiam. 

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

W imieniu Anonima generał Potato wita Mytrixa!

Dziękujemy Wam za obszerny komentarz i niniejszym przyznajemy order Bez Nazwy, bo już nam się koncepcja na ordery skończyła. ;-)

Bardzo wyskoki poziom stylistyczny, lekkość słowa, zaskakująca zabawa owym słowem i całość utrzymana w bardzo konsekwentej konwencji, no, no. Wszystko to znudowane na prostej, acz solidnej fabule. Bawiłem się dobrze, nic temu tekstowi nie brakuje, nie dość że spełnia założenie dobrej zabawy, to jeszcze obrazuje różne aktualne problemy w sposób nienachalny!

I cóż my możemy napisać? Anonim jest niezwykle dumny, ale nie przyzna tego wprost, bo zaraz ktoś wpadnie, żeby go sprowadzić na ziemię. :D

Fabuła faktycznie prosta, bo trochę brakło znaków, żeby pomyśleć nad czymś bardziej złożonym. Poza tym czasem nie warto szarżować. Jak sami żeście zauważyli, to jest tekst, który miał bawić, przemycić gdzieś parę problemów, więc lepiej nie pchać za wiele do jednego gara. :)

W każdym razie cieszymy się, że wyszło, bo takie były założenia tego tekstu.

Czytam sobie po kolei teksty z RAPortu i ten jest pierwszy, przy którym widzi mi się piórko, także ten, daję 6-taczkę nawozu i jak za kilka dni, nie przekonanie, że się piórko należy nie opuści, to zgłoszę tę niesubordynację w szeregach w odpowiednim raporcie. A może to miała być rekomendacja? Pal licho. Znaczy strzelaj celnie, ale w licho, nie w swoich. Bo Licho jest złe, nie?

Podziękowali za 6-taczkę nawozu – marchew docenia!

Zgłaszać do piórka już nie można, bo to tekst z października, ale na pocieszenie dodamy, że tekst i tak by piórka nie dostał, więc nie ma czego żałować. :)

Jeżeli chodzi o założenia konkursowe, to moim zdaniem są na dwóch poziomach spełnione, jest rap – jako muzyka, staje się przyczynkiem fabularnego eksperymentu, a także używają go marchwie i inne postaci… No ale jest też ten raport pomarańczowej mniejszości etnicznej, czyli ten drugi poziom. No.

Cieszymy się, że widać, bo ostatnio to żeśmy założenia konkursowe traktowali trochę po macoszemu, tu przyłożyliśmy się bardziej. :-)

Aby tylko jury było takiego samego zdania i wszystko będzie dobrze. :-)

Dziękujemy Wam raz jeszcze za obszerny komentarz.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

A rzeczywiście z października, przeoczyłem. Burdel mam w raportach. Za komentarz proszę bardzo, dziękować nie trzeba! (Wcale nie taki obszerny :O)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

(Wcale nie taki obszerny :O)

A tam gadacie: fajny, solidny komentarz! :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

I’m back, heloł. 

Wyglądał jak ktoś wznoszący ósmy toast, kto właśnie pojął, że jego nogi zdążyły ogłosić niepodległość.

→ W tym tekście sporo takich fajnych zdań. 

 

tłumaczył agent i gadałby tak jeszcze długo, gdyby nie limit znaków.

→ Te limity… nie lubię ich, ale trzeba było xD 

 

Muszę przyznać, że lord Carrot to marchew o bardzo szerokich horyzontach.

→ Ogólnie w tekście słowo Lord zapisujesz z dużej litery, tu z małej. 

 

Małych zawsze się depcze, obietnice zapomina,

Niech nie zwiedzie was nigdy pazerna ludzka świnia

-> Tu dobre flow.

 

Władze Mehville odrzucają opcję tradycyjnej wojny, mimo ogromnych zapasów widelców i noży.

→ Właśnie o takich zdaniach wspominałem wyżej ;D 

 

Dobra, to takie perełki wychwyciłem, teraz będzie mniej przyjemnie, ale po kolei. A, jeszcze dodam od siebie, że postanowiłem tekst przeczytać po dłuższym czasie raz jeszcze i napisać spontaniczny komentarz właśnie w tej chwili. 

Ciekawi mnie bardzo, kto jest autorem, mam dwóch podejrzanych, jeden zaczyna się na literkę “C”, drugi na literkę “M”, rękę sobie daję uciąć, że to któryś z was, if you know what I mean ;p 

Ale dobra, jedziemy dalej (długi ten komentarz mi wyjdzie, to nic? Ok). 

Nie będę cytując klasyka, strzępił ryja nad tym, że tekst jest stylowo dobrze napisany, bo to każdy widzi. Rymy – gitara, nawet cytowałem Cię wyżej. Chyba w tekście nie padł ani jeden wulgaryzm, tak sobie myślę – nie żeby mnie to jakoś przeszkadzało, ale taka mnie naszła refleksja xD 

Buntująca się marchew, wyzwalająca swoich pomarańczowych braci… hmmm, niezły, dość pokręcony pomysł. A to wszystko przez Rap, fajnie, fajnie i nie dziwię się że ledwo zipała przy muzyce klasycznej. 

To opko ma bardzo nietypową konstrukcję – historia z marchwią, rapy, telewizyjny program, a nawet reklamy (no nie mogę). Ogólnie dobrze to się wkomponowało w historię, choć program telewizyjny uważam za najnudniejszy moment w tekście, w sumie rozumiem po co to było, ale tak jakoś inne fragmenty bardziej wciągały. 

Dżizas, tyle piszę a nie przeszedłem nawet do nieprzyjemności. 

ZAKOŃCZENIE – i tu bratku załamuję ręce i idę zapalić, bo mnie do tego zmusiłeś. Wiesz co mam na myśli? Nie? 

Wszystko wskazuje na to, że Vinnie Cabbage, dysponując rojami insektów, pobudzał je do walki przy pomocy muzyki rockowej. Tak nastrojona armia nie mogła mieć później problemów z rozbiciem rapującej marchwi.

→ A właśnie, że miałaby problemy! To ja cały tekst kibicowałem pomarańczowym braciom, charakternym, idącym do przodu, zdeterminowanym, dającym nadzieję innym braciom swoją muzyką, niepohamowanym, a tu jeden wielki Najman!?

 

 ***

DZIESIĘĆ MINUT PÓŹNIEJ

 

No już się trochę uspokoiłem, choć wciąż ubolewam nad losem marchwi w pojedynku i mentalnie przygotowuję się do wystawienia noty temu tekstowi. 

Podsumowując, już nieco bardziej poważnie: 

Bardzo fajnie, oryginalnie zrealizowany pomysł, wpisujący się jak najbardziej pod konkursowe zasady. Wielkie dzięki za udział, a klasycznie zapodaję niżej rapującego The Game’a

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

No i jestem z powrotem z oceną :)

 

Przeczytałem po raz drugi i nadal podoba mi się tak, jak za pierwszym razem. Wcześniej wspominałem o pewnych odniesieniach do otaczającej nas rzeczywistości oraz do aktualnych (w miarę) wydarzeń na świecie. Dzisiaj widzę – nie wiem czy zamierzone – wstawki, które poniosły mnie w stronę Black Panther Party (nie mylić z postacią Marvela robiąca imprezę). Kila innych motywów jeszcze bym odnalazł, ale za najlepszy i najbardziej celny uważam ten fragment, który pokazuje hipokryzję dzisiejszych mediów, sprowadzających debatę społeczną do poziomu słabego show, nastawionego wyłącznie na oglądalność:

– Czy to nie dziwne, że w programie o marchwi nie pojawia się marchew? – zapytał farmer.

– Nie, dlaczego? – zaciekawił się generał.

Cały tekst jest przesiąknięty humorem i absurdem, co wychodzi mu wyłącznie na dobre. Szkoda, że w imionach postaci bardziej nie nawiązałeś do wykonawców rapu, idąc w stronę skojarzeń warzywnych, ale to w sumie nieistotny szczegół. Za to rapu sporo. Zaczynając od ewolucji, która nie zaszłaby bez tej muzyki, przez rap battle pomiędzy Lordem Carrotem a Wielebnym, po odezwę Lorda na kwadracie. Nie poszedłeś w stereotypy, uniknąłeś szastania kalkami, zręcznie wymanewrowałeś się z posądzenia o naśmiewanie się z subkultury. Tylko na końcu dałeś wyraz swoim preferencjom, uznając że mszyce wykokszone rockiem dadzą radę rapującej marchwii.

Miałem wrócić z obszerniejszym komentarzem, ale taki musi Ci wystarczyć, bo nie będę gadał po próżnicy, jak nie mam pojęcia, co jeszcze mógłbym nawinąć ;)

 

Piąteczka Ci się należy, jak Lordowi Carrotowi gruby blunt (swoją drogą, ewolucja śpiewającej konopi też musiałaby być ciekawym zjawiskiem). Co ja mam Ci zapodać, Anonicmie, za kawałek? Hmmm, chyba zapodam Ci dwa kawałki – jeden oldskulowy, a drugi, well, sam zobaczysz ;)

 

De La Soul – Potholes in my lawn

Chris Turner

 

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wzięcie udziału w konkursie :)

Q

Known some call is air am

Cześć Anonimie:-)

no bardzo fajne opowiadanie! :-)

podoba mi się zbuntowana marchew. Wyszło niebanalnie i absurdalnie:-) Postacie są wyraźnie zarysowane, dopełniają się nawzajem i zapadają w pamięć. Świetne dialogi i rymy.

Bardzo dobry pomysł z dyskusją o marchwi, w której wypowiadają się wszyscy tylko nie sama marchew:-) najbardziej to mi się podoba Vinnie tak lekko zdziwiony:-)

Ode mnie piąteczka.

Życzę powodzenia w konkursie i pozdrawiam:-)

Generał Potato wita jurorów w imieniu Anonima!

NearDeath!

Zdaje się, żeście jeszcze nie dostali specjalnego orderu (które, jak przystało na ludzi beztroskich, rozdajemy tu na prawo i lewo ;)) więc na końcu naszej odpowiedzi na pewno nadrobimy ten brak. ;)

W tym tekście sporo takich fajnych zdań. 

Byle czego byśmy Wam na konkurs nie wrzucili. :D

Te limity… nie lubię ich, ale trzeba było xD 

A to był akurat celowy zabieg nie wynikał z limitu. Anonim bardzo lubi takie zabawy w tekście. ;-)

Ogólnie w tekście słowo Lord zapisujesz z dużej litery, tu z małej. 

Poprawimy.

Właśnie o takich zdaniach wspominałem wyżej ;D 

Przy tym pomyśle na tekst aż się o nie prosiło. :D

Właściwie same się pchały do opowiadania. ;)

Ciekawi mnie bardzo, kto jest autorem, mam dwóch podejrzanych, jeden zaczyna się na literkę “C”, drugi na literkę “M”, rękę sobie daję uciąć, że to któryś z was, if you know what I mean ;p 

My tu się zaczynamy poważnie zastanawiać, czy to nie jest jakaś forma prześladować ze strony czytelników. :P

Skonsultujemy z naszym prawnikiem. :D

Chyba w tekście nie padł ani jeden wulgaryzm, tak sobie myślę – nie żeby mnie to jakoś przeszkadzało, ale taka mnie naszła refleksja xD 

Na pewno nie. ;-)

Buntująca się marchew, wyzwalająca swoich pomarańczowych braci… hmmm, niezły, dość pokręcony pomysł. A to wszystko przez Rap, fajnie, fajnie i nie dziwię się że ledwo zipała przy muzyce klasycznej. 

Też się nie dziwimy. ;)

To opko ma bardzo nietypową konstrukcję – historia z marchwią, rapy, telewizyjny program, a nawet reklamy (no nie mogę). Ogólnie dobrze to się wkomponowało w historię, choć program telewizyjny uważam za najnudniejszy moment w tekście, w sumie rozumiem po co to było, ale tak jakoś inne fragmenty bardziej wciągały. 

Może dlatego, że ten program jest jednak ciut sztampowy. Albo parodiuje coś, co samo w sobie jest lekką parodią (ale bardzo nam w tym tekście było potrzebne). W końcu, jeśli włączycie telewizor, to prędzej czy później na coś takiego natraficie. Rapującej marchwi albo rap battle z wielebnym raczej nie. ;)

ZAKOŃCZENIE – i tu bratku załamuję ręce i idę zapalić, bo mnie do tego zmusiłeś. Wiesz co mam na myśli? Nie? 

Nie palcie, bo to nie zdrowe! ;)

Żeby truć się i jeszcze za to płacić. Kto to widział?! ;)

A właśnie, że miałaby problemy!

O! I to jest dobry moment, żeby przyznać Wam specjalny order Jurorskiego Zrzędy. ;-)

A Anonimowi specjalne odznaczenie geniusza taktyki. Pisać na konkurs o rapie i położyć rap pokotem. Mistrz strategii. ;-)

To ja cały tekst kibicowałem pomarańczowym braciom, charakternym, idącym do przodu, zdeterminowanym, dającym nadzieję innym braciom swoją muzyką, niepohamowanym, a tu jeden wielki Najman!?

Słuchajcie, NearDeath, to jest tak: Anonim musiał jakoś zamknąć tekst, tak? Żeby marchew mogła odnieść należyte zwycięstwo, potrzebny był efektowny, żywy opis bitwy, na który Anonimowi zabrakło miejsca. A niechby i znalazł to miejsce, to triumf marchwi nie mógłby być końcem historii, bo każdy chciałby wiedzieć, co dalej. A myśmy nie mieli już znaków, żeby napisać jakiekolwiek dalej.

I w sumie najważniejsza rzecz. My z uporem maniaka trzymamy się definicji rapu jako muzyki poruszającej problemy. Najczęściej życiowe problemy. Rap opowiada o życiu takim, jakim jest. Czy raperzy w swoich tekstach obiecują, że wszystko będzie dobrze? Albo opowiadają o ponurych stronach życia tylko po to, by w ostatniej zwrotce wszystko zmieniło się na lepsze jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki? Nam się wydaje, że nie. Że właśnie pokazują życie prawdziwe. I myśmy w tym zakończeniu zrobili to samo. Takie cukierkowe zakończenie nam tutaj nie pasowało tak do samego tekstu, jak i do rodzaju muzyki, o której tekst traktuje.

Nie wińcie Anonima, wińcie życie. :D

No już się trochę uspokoiłem, choć wciąż ubolewam nad losem marchwi w pojedynku i mentalnie przygotowuję się do wystawienia noty temu tekstowi. 

Widzicie, to bardzo dobrze. Znaczy tragiczny los marchwi Was poruszył. ;-)

Podsumowując, już nieco bardziej poważnie: 

Bardzo fajnie, oryginalnie zrealizowany pomysł, wpisujący się jak najbardziej pod konkursowe zasady. Wielkie dzięki za udział, a klasycznie zapodaję niżej rapującego The Game’a

My też bardzo dziękujemy, bo gdyby nie Wasza odwaga, żeby się podjąć organizacji tego konkursu, Anonim w życiu by nie wpadł na ten pomysł, a samo opowiadanie pisało mu się naprawdę świetnie. :)

 

Powitali i drugiego z jurorów.

Przeczytałem po raz drugi i nadal podoba mi się tak, jak za pierwszym razem.

I całe szczęście. :-)

Dzisiaj widzę – nie wiem czy zamierzone – wstawki, które poniosły mnie w stronę Black Panther Party (nie mylić z postacią Marvela robiąca imprezę).

Generalnie staraliśmy się pisać to tak, żeby nie nawiązywać bezpośrednio do jakiegoś konkretnego zdarzenia (może z jednym wyjątkiem ;)) czy organizacji, bośmy się trochę bali, że to nam może zabić lekkość tekstu albo skierować interpretację w jakąś niepożądaną stronę. ;)

Kila innych motywów jeszcze bym odnalazł, ale za najlepszy i najbardziej celny uważam ten fragment, który pokazuje hipokryzję dzisiejszych mediów, sprowadzających debatę społeczną do poziomu słabego show, nastawionego wyłącznie na oglądalność:

A to bardzo fajne, bo z kolei drugiemu jurorowi to podeszło najmniej. To też w sumie ważny sygnał dla nas, żeby dbać o różnorodność w tekście. bo nigdy nie wiadomo, co do kogo może trafić.

Szkoda, że w imionach postaci bardziej nie nawiązałeś do wykonawców rapu, idąc w stronę skojarzeń warzywnych, ale to w sumie nieistotny szczegół.

Pewno jak byśmy nie spieszyli się tak z publikacją tekstu, to prędzej czy później przyszłoby nam to do głowy. W sumie faktycznie szkoda, to by dobrze pasowało do tekstu.

Nie poszedłeś w stereotypy, uniknąłeś szastania kalkami, zręcznie wymanewrowałeś się z posądzenia o naśmiewanie się z subkultury.

A tu akurat bardzo nam zależało, żeby to nie była żadna kpina z tego gatunku muzyki czy jakieś śmieszkowanie z rapu. To miał być humor budowany wokół rapu, nie humor z rapu. ;)

Generalnie Anonim uważa, że trochę za dużo osób bierze się za wykonywanie tego gatunku muzyki, ale jego wyjściowa rola (przynajmniej w taka, jaką przypisuje jej autor) jest jednak ważna oraz wartościowa i warto było przynajmniej spróbować to zaakcentować.

Tylko na końcu dałeś wyraz swoim preferencjom, uznając że mszyce wykokszone rockiem dadzą radę rapującej marchwii.

Tu w sumie nawet nie chodziło o preferencje, bo Anonim słucha bardzo różnych gatunków muzyki. Motywy takiego, a nie innego zakończenia omówiliśmy już powyżej, więc tu tylko krótko uzupełnimy. Dlaczego triumfował rock? Bo jest głośny. W życiu często jest, że najbardziej widoczni są najwięksi krzykacze i najwięcej zbiera ten, kto krzyczy najgłośniej i głównie stąd ten triumf rocka (plus wspomniana wcześniej niechęć do cukierkowego zakończenia, które ni cholery nam tak do tekstu, jak i do rapu nie pasowało).

Miałem wrócić z obszerniejszym komentarzem, ale taki musi Ci wystarczyć, bo nie będę gadał po próżnicy, jak nie mam pojęcia, co jeszcze mógłbym nawinąć ;)

Krótki ten komentarz nie jest. Anonim nie ma na co narzekać. :)

swoją drogą, ewolucja śpiewającej konopi też musiałaby być ciekawym zjawiskiem

Jak znajdziemy jakiś fajny pomysł, to może podejmiemy temat. ;-)

 

No i Wam również dziękujemy za podjęcie się trudu organizacji konkursu. Dużo frajdy Anonim czerpał z pisania tego opowiadania, a bez Waszej inicjatywy w ogóle by tego pomysłu nie było. :-)

P.S. Turner robi wrażenie! ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Generał Potato wita Olciatkę!

Dziękujemy Wam za przybycie i wsparcie marchewkowej rodziny komentarzem

no bardzo fajne opowiadanie! :-)

A dziękujemy Wam bardzo! :-)

podoba mi się zbuntowana marchew. Wyszło niebanalnie i absurdalnie:-)

Wiecie, nam to się najbardziej podoba, jakie dziwne rzeczy potrafią wyjść połączenia dwóch słów. Wystarczyło pożenić marchew z rapem i patrzcie, co z tego wyszło. :-)

Postacie są wyraźnie zarysowane, dopełniają się nawzajem i zapadają w pamięć. Świetne dialogi i rymy.

Dziękuje się Wam w imieniu Anonima. :)

Bardzo dobry pomysł z dyskusją o marchwi, w której wypowiadają się wszyscy tylko nie sama marchew:-)

A to nas bardzo cieszy, bośmy się bali, że może to wyjść trochę sztampowo, albo na siłę, a okazuje się, że jednak ten motyw się broni.

najbardziej to mi się podoba Vinnie tak lekko zdziwiony:-)

Kolejny dowód na to, że warto improwizować przy kreowaniu postaci. To nie było planowane, ale już przy pisaniu tekstu fajnie nam do niego pasowało. :)

Ode mnie piąteczka.

Życzę powodzenia w konkursie i pozdrawiam:-)

Dziękujemy Wam bardzo.

Dla Was specjalny order Rapowego Sztandaru Pracy Komentatorskiej, bo Wasze zaangażowanie w komentowanie tekstów konkursowych jest godne podziwu. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

He he:-)

przeczytałam kilka opowiadań, ale uznałam, że skoro w konkursie liczą się głosy czytaczy, to sprawiedliwie będzie ocenić wszystkie opka konkursowe:-)

pozdrawiam raz jeszcze

No i… wzięłam się i popłakałam ze śmiechu ;D

Lubie klimaty pełne specyficznego, dziwnego humoru gdzie gagi nie umniejszają jakości tekstu. Czyta się świetnie, a historia jest ciekawa. Podobały mi się zwłaszcza wypowiedzi różnych frakcji i podsumowanie w formie przemyśleń farmera i generała, końcówka w stylu „Tajemnice XX wieku" – cudna.

W ogóle teksty w tym konkursie są tak różne, że trudno o dwa takie same pomysły, ale ten stanowczo należy do moich ulubionych :)

przeczytałam kilka opowiadań, ale uznałam, że skoro w konkursie liczą się głosy czytaczy, to sprawiedliwie będzie ocenić wszystkie opka konkursowe:-)

I chwała Wam za to!

 

 

Kasjopejatales! Wita Was generał Potato!

No i… wzięłam się i popłakałam ze śmiechu ;D

Jak już płakać, uważacie, to najlepiej ze śmiechu. ^^

Lubie klimaty pełne specyficznego, dziwnego humoru gdzie gagi nie umniejszają jakości tekstu.

Taki dziwny humor jest najlepszy, bo czasem to nawet sam Anonim nie potrafi przewidzieć, co w tekście może się wydarzyć. ;p

Podobały mi się zwłaszcza wypowiedzi różnych frakcji i podsumowanie w formie przemyśleń farmera i generała, końcówka w stylu „Tajemnice XX wieku" – cudna.

Wreszcie ktoś nas chwali za te tajemnice (znaczy, wcześniej już była jedna pochwała, ale ile na to przypadło marudzeń)! ;)

W ogóle teksty w tym konkursie są tak różne, że trudno o dwa takie same pomysły, ale ten stanowczo należy do moich ulubionych :)

 

Czekajcie, bo byśmy o orderze zapomnieli. Co powiecie na order z jabłka? Smaczny i nie wyciska łez? :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

No, mnie w tej chwili bez różnicy bo ktoś mi zajumał smak i zapach, a zostawił w zamian kaszel i deprechę ;)

Generał Potato za dla Was dobrą radę: znaleźć i nakopać do dupy! ;)

Zdrowia Kasjo!

I pozytywnej energii. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Dzięki :) już i tak jest lepiej.

Tyle dobrego, że chociaż wszystko zmierza we właściwą stronę. :)

Trzymaj się!

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

 Niestety nie w Mehville.

Niestety, nie w Mehville.

 Nudą bijącą od tego człowieka można by kłaść do snu wrzeszczące noworodki.

Eeee… what?

 Vinnie miał flanelową koszulę, lekką łysinę i to w zasadzie wszystko, co warto o nim wiedzieć. Gorzej, że akurat on jest bohaterem tej historii.

yes Ale łysina nie może być “lekka”. Może być niewielka, albo delikwent może lekko łysieć.

 – Ja ci dam „emerytowany”!

Twoi bohaterowie znowu gadają z narratorem… :) Już po tym bym się połapała, że to Ty.

 Skala emocji sięgała u niego najwyżej lekkiego rozczarowania.

Hmm.

 tonem, po którym trawa stawała na baczność

Fajny obraz, ale "po którym"?

 Sok z porzeczki

Jednej?

 Mimo siedemdziesiątki, generał nie tylko nie wyglądał na swój wiek

Bez przecinka, i jak to się wyklucza?

 Cabbaga

Cabbage'a.

inicjując zjawisko, znane

Bez przecinka. Ponadto: XD

Wyglądał jak ktoś wznoszący ósmy toast, kto właśnie pojął, że jego nogi zdążyły ogłosić niepodległość.

Hmm. Może: ktoś, kto przy ósmym toaście pojął, że jego nogi zdążyły ogłosić niepodległość?

 Gapić to się mogą świnie na kartofle.

Gapić, to się mogą świnie na kartofle.

 Cabbaga

Patrz wyżej.

 którego wyraz twarzy można było określić jedynie słowem…

Hmm.

 szczególny rodzaj ewolucji

Oj, tam, zgodność z realiami :P

 gadałby tak jeszcze długo, gdyby nie limit znaków

yes

 Dostrzeżono też próby wykształcania pierwszych wierzeń.

Hmmmm.

 – To, co pan generał zechciał nazwać tańcem – tłumaczył agent – w rzeczywistości jest formą porozumiewania się.

Taniec też bywa… (XD)

 Kminiąc rap, wiarę złap! Yeah!

Łaaaaaał XD

 nadgorliwe myśli

Hem?

 twoja decyzja by przyjąć ten plan była nieco pochopna

Decyzja, by. Hmm, ale takie malutkie.

 Cabbaga

Sam już wiesz.

 skrzypiąca furtka ogłosiła

Hmm.

 wydusił farmer

Farmer mógł wydusić najwyżej krety ;P

 wie wielebny

Aliteracja, ale ujdzie.

 Tajne zebranie sztabu kryzysowego w składzie:

– Generał Frederick Potato

To wygląda jak kwestia dialogowa, może lepiej a), b), c)? Albo i., ii., iii.?

 – No właśnie!

– No, właśnie!

 Jedną z istotniejszych cech jednoczenia jest fakt, że zwykle następuje przeciwko komuś.

Owszem, ale ciut to rozwlekłeś.

 Zdaniem Potato, najlepsza wojna to taka, która nie doszła do skutku.

Taoista? XD

fundament molochu

Molocha. Ponadto: XD

 A, znaczy to do mnie.

A, znaczy, to do mnie.

 A skąd!

A, skąd!

Aby tylko problem zniknął sam z siebie, a nikt nie będzie podnosił rabanu.

Ho, ho, ho XD

 Czas wyjść naprzeciw temu, co marchwi zagraża

Nie rymuje się :)

Co naprawdę wydarzyło się w powstaniu marchwiowym?

Hmmm.

 właśnie wtedy wybucha

No, nie wiem, czy można tak postąpić z czasem.

 odrzucają opcję tradycyjnej wojny

Hmm.

 w jej atakach pojawia się dużo przypadkowości

Hmmmmmmmmmmm.

 Pomimo tego

Mimo to. Przypadkowości – bierności.

Będzie on później zapamiętany jako jedna z największych tajemnic dwudziestego pierwszego wieku.

Ty marchwiany Wołoszański, Ty :D

 dysponując rojami insektów

No, nie wiem.

 Tak nastrojona armia nie mogła mieć później problemów z rozbiciem rapującej marchwi.

Przeczytaj na głos?

 skąd prosty farmer wszedł w posiadanie

Jak wszedł w posiadanie. Skąd wziął. O odmianie nazwiska Cabbage już wiesz i nie muszę powtarzać.

 na zaatakowanie

Hmm.

Nie jest to tekst na mój obecny nastrój – ponury, zgryźliwy i ogólnie niechętny. Czytało się super, co tu rzec. Nawet trochę rozwiało zgryźliwość, muszę znaleźć coś do zjechania…

Ważne, żeby czytelnikowi w ogóle coś konkretnego się nasunęło, bo humor, uważacie, choć niepozorny, może przemycać w sobie coś więcej niż tylko żarty.

Applicability!

 proszę, proszę, czyli jednak opłaca się być filozofem! :D

:P Ale nie po to to robimy ;)

 „Strawberry fields forever”. xd

Niee, carrot fields forever! XD

 Najśmieszniejsze jest to, że nawet jak się rzuci w kąt połowę zajęć, to i tak na końcu tego czasu brakuje tak samo jak wcześniej. ;-) Nigdy mnie ten fenomen nie przestanie dziwić. ;)

Mnie też…

 I najśmieszniejsze jest to, że łatwiej mi się w nich odnaleźć niż w książkach współczesnych.

Może jesteśmy niedzisiejsi…

 nie ma nic gorszego, niż nieśmieszny tekst humorystyczny

Otóż to. A humor nie jest łatwy!

triumf marchwi nie mógłby być końcem historii, bo każdy chciałby wiedzieć, co dalej

Dalej byłaby marchwiana utopia XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, cześć!

Podziękował za wizytę i komentarz. Widzę, że wczoraj było jakieś wielkie sprzątanie kolejki? :P

Daruj lekki poślizg w odpowiedzi. Poprawki wprowadzę jutro rano.

Eeee… what?

No co? Przecież może od kogoś bić taką nudą, że aż się oczy same kleją. :P

Twoi bohaterowie znowu gadają z narratorem… :)

Znaczy, polecasz ich wysłać na terapię? XD

Nie no, znowu gadają, bo ten motyw można wykorzystywać na wiele sposobów. Możesz wprowadzić złośliwego narratora, który drwi z bohatera. Możesz machnąć generała, który beszta narratora. Możesz też stworzyć narratora-atencjusza, który skupia uwagę bardziej na sobie niż bohaterze. Tych możliwości jest tak dużo, że aż szkoda się tym nie pobawić.

Już po tym bym się połapała, że to Ty.

Wszyscy się połapali. XD

Jednej?

No co? Słaby z niego farmer to i więcej nie wyrosło. XD

Nie no, poprawię to oczywiście.

Bez przecinka, i jak to się wyklucza?

No…

Zgłaszam nieprzygotowanie, bo nie mam sensownej odpowiedzi, a udawać, że się nie widziało pytania to trochę nieładnie. ;)

Może: ktoś, kto przy ósmym toaście pojął, że jego nogi zdążyły ogłosić niepodległość?

Nom. Lepiej. Przyznam Ci, że z tym zdaniem miałem straszny problem, bo jak go nie składałem, to zawsze wychodziło takie meh.

Łaaaaaał XD

Nie pytaj, czym się inspirowałem. XD

To wygląda jak kwestia dialogowa, może lepiej a), b), c)? Albo i., ii., iii.?

Ja to chyba nawet chciałem tak zrobić, ale później uznałem, że pójdę po linii najmniejszego oporu.

Taoista? XD

Zapytałbym go, ale boję się, że mnie zbeszta. ;)

Nie rymuje się :)

Ej, to przecież rap, nie rymowanka. Tu nie musi się chyba dokładnie rymować. ;-)

Ty marchwiany Wołoszański, Ty :D

XD

Nie jest to tekst na mój obecny nastrój – ponury, zgryźliwy i ogólnie niechętny. Czytało się super, co tu rzec. Nawet trochę rozwiało zgryźliwość, muszę znaleźć coś do zjechania…

Z dwojga złego, to już chyba lepiej tak, niż jakbyś miała dobry humor i trafiła na tekst, który spowodowałby ten nastrój ponurości. ;)

Mnie też…

Wiesz, najfajniejsze jest to, że ja cały czas próbuję to jakoś zrozumieć i ogarnąć. I dalej nie jestem w stanie.

A już najbardziej śmieszy mnie to, że i tak przy każdej okazji się łudzę, że jak następnym razem odłożę połowę zajęć, to tym razem już na pewno na wszystko będę miał czas. ;)

Dalej byłaby marchwiana utopia XD

Na którą zabrakłoby znaków. XD

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

wczoraj było jakieś wielkie sprzątanie kolejki?

Był czas przy niedzieli, to się trochę zrobiło, żeby nie robić innych rzeczy, co czekają na zrobienie :D

 Znaczy, polecasz ich wysłać na terapię? XD

To nic nie daje XD

 Tych możliwości jest tak dużo, że aż szkoda się tym nie pobawić.

Jak widać po co drugim Twoim tekście :)

 Zgłaszam nieprzygotowanie, bo nie mam sensownej odpowiedzi, a udawać, że się nie widziało pytania to trochę nie ładnie. ;)

"Nieładnie" piszemy razem :D

 uznałem, że pójdę po linii najmniejszego oporu

 Ej, to przecież rap, nie rymowanka. Tu nie musi się chyba dokładnie rymować. ;-)

A, nie wiem. Tak zauważyłam. Ulubiona_emotka_Baila.

 Z dwojga złego, to już chyba lepiej tak, niż jakbyś miała dobry humor i trafiła na tekst, który spowodowałby ten nastrój ponurości. ;)

Weź, wczoraj same dobre teksty trafiłam, żadnego do zjechania XD

 A już najbardziej śmieszy mnie to, że i tak przy każdej okazji się łudzę, że jak następnym razem odłożę połowę zajęć, to tym razem już na pewno na wszystko będę miał czas. ;)

Z tym czasem coś jest wyraźnie nie tak XD

 Na którą zabrakłoby znaków. XD

Oj, tam. Utopie można zwięźle.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jak widać po co drugim Twoim tekście :)

Ej, no bez przesady. Napisałem raptem 3,5 tekstu, w którym bohaterowie gadają z narratorem. ;-)

"Nieładnie" piszemy razem :D

Weź, nie dobijaj. XD

Weź, wczoraj same dobre teksty trafiłam, żadnego do zjechania XD

Wszystko przed Tobą. ;-)

Z tym czasem coś jest wyraźnie nie tak XD

Ewidentnie. XD

Oj, tam. Utopie można zwięźle.

Pisząc na końcu: żyli długo i szczęśliwie? :D

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Pisząc na końcu: żyli długo i szczęśliwie? :D

Ot, chociażby :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No to z grubsza na tyle pozwalał mi tu limit znaków. ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Dzień dobry, Anet!

Jakże miło Cię znów widzieć pod swoim opowiadaniem. Gdzieś Ty była, jak Cię nie było? Portal tęsknił. ;-)

Miło znów dostać ten Twój stempel jakości. :-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Tu i tam, i trochę gdzie indziej ;)

Sam sobie na ten stempel zapracowałeś ;)

Przynoszę radość :)

Wyrzeźbiłaś go w marchwi? :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Bałabym się, z marchwią nigdy nie wiadomo ;)

Przynoszę radość :)

Tu i tam, i trochę gdzie indziej ;)

Jaka różnorodność. ;-)

Sam sobie na ten stempel zapracowałeś ;)

Ale w sumie przy Twoim udziale, bo zdaje się, że to Ty sprowokowałaś powstanie tego konkursu. W sumie w życiu bym nie pomyślał, że pisanie o marchwi może sprawiać tyle frajdy. :)

 

Wyrzeźbiłaś go w marchwi? :)

Tarnino, co Ty mi tu za herezje wypisujesz?! :P

Rzeźbić w takim bezbronnym warzywie? Pomyślałaś, jak ono musi cierpieć. Oj, żeby Ci tam czasem marchew w kuchni rokoszu nie wyrzeźbiła! :D

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Nie wyrzeźbi, brat ją zjada, zanim jej coś takiego do naci przyjdzie XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie mów hop! Marchew dzielne warzywo, jak się zaweźmie, to tak stwardnieje, że mu zęby wylecą przy próbie gryzienia. ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Jeszcze istnieje niezerowe prawdopodobieństwo, że Tarnina ma w domu tarkę… ;-)

Babska logika rządzi!

Ma taką plastykową i metalową też. I jak fajnie zardzewiałą… XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jestem głęboko przekonany, że odpowiednio umotywowana marchew stawi naci i temu wyzwaniu. ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ciastek marchwiowy?

Babska logika rządzi!

Ciastek marchwiowy bojowy!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

I właśnie taka armia ciastków bojowych Cię napadnie, jak jeszcze raz podniesiesz tarkę na marchew! ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Ojej.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

bad GIF by Sixt

 

Niezbadane są wyroki marchwi. ;-)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ech… Zapomniałem odpisać. Wiwat skleroza!

 

Tak będziesz uciekać, kiedy marchew zewrze szyki i ruszy do ataku! ;-)

 

someone represent GIF

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Mam tajną broń… chomika! (nie mam, ale mogłabym mieć!)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka