- publicystyka: Leksykon Turkey City

publicystyka:

felietony

Leksykon Turkey City

Oryginał: http://www.critters.org/turkeycity.html Pewne rzeczy zostały zmienione ze względu na różnice między językami. Tu: https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Website/TurkeyCityLexicon znajdziecie więcej pojęć i przykładów, ale oryginał jest tylko jeden.

 

Leksykon warsztatów Turkey City

podstawowe pojęcia warsztatów pisarskich

pod redakcją Lewisa Shinera

w przekładzie Tarniny

Wszystkie prawa ostrzyżone. Wszystkie przypisy pochodzą od tłumacza.

 

Wstęp

 

Ten podręcznik został pomyślany jako odpowiedź na szczególne potrzeby uczestników warsztatów pisania science fiction. Nadanie typowym problemom konkretnych, obrazowych nazw ułatwia ich rozpoznawanie i omawianie. Chcieliśmy zaoszczędzić uczestnikom warsztatu konieczności odkrywania ognia (zob. dalej) na każdym spotkaniu.

Większość wymienionych nazw wyewoluowała przez lata prowadzenia warsztatów. Niektóre można przypisać konkretnemu autorowi, którego nazwisko podajemy w nawiasach na końcu definicji. Wielką pomocą przy układaniu listy byli Bruce Sterling i inni stali uczestnicy Turkey City Workshop w Austin.

 

Gdyż rzekł

Sztuczny, książkowy czasownik zastępujący niewinne słówko „powiedział”. Chociaż w języku polskim można go nadużyć i czasami lepiej go w ogóle pominąć, „powiedział” i tak zwraca na siebie znacznie mniejszą uwagę, niż „rzekł”, „oznajmił” czy „zadeklamował słowy skrzydlatymi”.

 

Tomswiftyzm

Kompulsywne przystrajanie słowa „powiedział” (lub jego synonimów) przysłówkami. Na przykład:

– Pospieszmy się – rzekł Tom spiesznie.

Pamiętajmy, że przysłówki są jak pijawki, wysysające siły z czasowników. W 99% przypadków sposób wygłoszenia wypowiedzi jest oczywisty w kontekście.

 

Zespół „potężnego detektywa”

Lęk przed nazwami własnymi. Występuje w stadach mieszanych z gdyżami i tomswiftyzmami, na przykład w opowiadaniach o Mike’u Shaynie, którego nie można nazywać „Shayne”, a zawsze „potężnym detektywem” albo „rudowłosym śledczym”. Podobnie jak gdyż, zespół „potężnego detektywa” rodzi się z błędnego przekonania, że nie wolno użyć tego samego słowa dwa razy w tym samym zdaniu, akapicie, czy nawet na tej samej stronie. Jest to prawdą w przypadku mocnych, przyciągających uwagę słów, jak na przykład „konfabulacja”, ale zwykle lepiej powtórzyć zwyczajny, skromny wyraz, niż wyginać pióro w chiński paragraf, żeby go uniknąć.

 

Kop w oko

Ten cudowny szczegół, który wywołuje w głowie czytelnika jasny obraz. Pewne postmodernistyczne szkoły SF stawiają sobie za cel tworzenie „gęstej prozy” pełnej kopów w oko. (Rudy Rucker)

 

Słowa – wytrychy

Słowa, które mają wywołać reakcję emocjonalną z pominięciem rozumu (zwłaszcza krytycznego), jak na przykład „pieśń”, „poeta”, „łzy” czy „sny”. Mają nas wprawić w sentymentalne rozmarzenie bez wyraźnej przyczyny. Najczęściej występują w tytułach.

 

Bathos

Nagła zmiana tonu.

Monstrualny ogar wydał z siebie głos stentorowy, po czym zrobił siusiu na dywan.

 

Goździkowa przypomina

Nazwy marek, niepodparte opisami, mające zastąpić realizm. Autor może zabałaganić przyszłość produktami Hondy, Sony i IBM, a i tak nie mieć pojęcia, jak ona wygląda.

 

Wyważanie drzwi otwartych

Wyjaśnianie już wyjaśnionego. Nazywanie wprost zachowań bohaterów, które już się zasugerowało w dialogu, np.:

– Chodźmy stąd – powiedział, żeby ją skłonić do odejścia.

 

Objaśnianie zamiast pokazywania

Złamanie podstawowej reguły dobrego pisania – czytelnikowi należy pozwolić reagować, nie tłumaczyć mu, jak ma reagować. Aksjologiczne wskazówki ze strony autora są zbędne, jeśli mimochodem wspomnimy o kilku odpowiednio dobranych szczegółach. Na przykład: zamiast wyjaśniać, że bohaterka miała „okropne dzieciństwo, nieszczęśliwe dzieciństwo”, należy pokazać konkretne wydarzenia, powiedzmy, wypadek z zamkniętą szafką i dwoma słoikami miodu.

 

Śmiech z taśmy

Bohaterowie podpowiadają czytelnikowi, jak ma reagować. Śmieją się z własnych żartów, płaczą nad własnymi nieszczęściami i (chociaż autor tego nie zamierzył) odczuwają wszystko za czytelnika, byle tylko się nie zmęczył.

 

Kałamarnica w ustach

Humor niedostosowany do publiczności, czyli niezrozumienie faktu, że inni ludzie niekoniecznie dzielą z autorem przedzałożenia i niekoniecznie rozumieją jego żarty. Inni ludzie mają w takiej sytuacji wrażenie, że patrzą na pisarza z kałamarnicą wyłażącą z ust. (Jim Blaylock)

 

Wodotryski

Purpurowa proza i inne popisy, mające odwrócić uwagę czytelnika od poważnej nielogiczności w opowiadaniu. (Stewart Brand)

 

Cicho, wiem

Próba złagodzenia niewiarygodności sytuacji poprzez zastosowanie wodotrysków:

– Nigdy bym w to nie uwierzył, gdybym nie zobaczył na własne oczy.

Jak gdyby przewidzenie obiekcji czytelnika wystarczało za odpowiedź. (John Kessel)

 

Wata cukrowa

Przyczyna lub motywacja, której autorowi nie chciało się wymyślać. Częstymi objawami są wyrażenia w rodzaju „jakoś”, „ z jakiegoś powodu”:

– Z jakiegoś powodu zapomniała wziąć pistolet.

 

Dischyzm

Włączanie otoczenia autora (albo stanu jego umysłu) w narrację. Przykładem może być bohater, który zawsze zapala papierosa, kiedy robi to autor, albo który rozmyśla nad rzuceniem palenia. Bardziej subtelnym dischyzmem jest postać narzekająca na to, że nie wie, co się dzieje i co właściwie ma robić – kiedy faktycznie nie wie tego autor. (Tom Disch)

 

Ogólna niemożność wszystkiego

Wypisywanie rzeczy, które bohater mógł był zrobić, ale nie zrobił, często z wyjaśnieniem, dlaczego. Odmiana dischyzmu, w której autor rozwiązuje trudne problemy fabularne na oczach czytelnika, np.:

– Gdybym poszła z policjantami, znaleźliby pistolet, który mam w torebce, zresztą nie chciałam spędzać nocy w areszcie. Mogłabym po prostu uciec i nie kraść im auta, ale…

Najlepiej unikać.

 

Kurza ślepota

Kolejna odmiana dischyzmu. Autor, któremu nie chce się opisywać otoczenia, spuszcza na swego narratora ograniczające percepcję nieszczęścia w rodzaju choroby kosmicznej, worka na głowie itp.

 

Zespół białego pokoju

Wyobraźnia autora nie dostarczyła szczegółów. Najczęściej występuje na początku opowiadania.

– Obudziła się w białym pokoju.

Biel ścian reprezentuje, oczywiście, biel kartki, na którą patrzy autor. Bohaterka właśnie się obudziła, żeby rozważyć swoją sytuację i dostarczyć okazji do infodumpu (p. dalej).

 

Infodump

Duży, niestrawny, ociekający tłuszczem kęs informacji wyjaśniającej tło. Może być jawny, jak wycinki z gazet czy artykuły z encyklopedii galaktycznej wklejone pomiędzy rozdziały; lub ukryty, kiedy akcja zostaje odsunięta na dalszy plan, a autor wychodzi na scenę, żeby wygłosić wykład.

 

Stapledon

Nazwisko przypisane głosowi wykładowczemu:

– Wpuszczasz Stapledona z odpowiedzią, zamiast dać problem do rozwiązania bohaterom.

 

Żonglerka w ciemności

Sztuczki bez wyraźnego celu. Autor z mozołem ułożył skomplikowaną fabułę, służącą jako a) dowcip, którego pointy i tak nikt nie zrozumie, lub b) wprowadzenie jakiejś historycznej ciekawostki. Innymi słowy, jeśli w opowiadaniu chodzi o to, że ten dzieciak wyrośnie na Józefa z Arymatei, to czytelnik powinien mieć dość informacji, żeby to wywnioskować.

 

Dziwny, nieznany świat [i]

Bo kosmici są maleńcy i odkryli szklankę! Albo: bo naprawdę jestem bombą atomową! Klasyczny chwyt „Strefy mroku”, czyli zmierzająca donikąd historyjka, której cały sens leży w tym, żeby oszukać czytelnika. Maleńcy kosmici w szklance są wymysłem, nie pomysłem. Pomysłem jest na przykład powrót astronauty do świata sztucznie pozbawionego agresji. Dobra SF potrzebuje pomysłów, nie wymysłów.

 

Przeorysza dzwoni do domu

Nazwane na cześć opowiadania z głównego nurtu, z akcją osadzoną w średniowiecznym klasztorze, które zostało sprzedane jako SF, ponieważ na końcu ni stąd, ni zowąd przyleciało UFO. Każdy tekst głównego nurtu z niepotrzebnym elementem fantasy czy science fiction doklejonym w celach marketingowych.

 

Deus ex Machina

Cudowne rozwiązanie nierozwiązalnego problemu. O, Marsjanie się poprzeziębiali i zdechli!

 

Układanka

Typowy plan powieści fantasy (takich z wyprawą). „Bohater” zbiera w nich kawałki układanki (magiczny miecz, magiczna księga, magiczny kot), żeby autor mógł ułożyć zakończenie. „Autora” można w tym kontekście zastąpić panteonem:

– Bogowie nakazali mu wyruszyć w drogę.

Jasne. Autor każe mu się szwendać, dopóki nie wyrobi wierszówki. (Dave Langford)

 

Jak wiesz, przyjacielu (maid and butler dialogue; as you know, Bob)

Najgroźniejsza odmiana infodumpu. Bohaterowie wyjaśniają sobie nawzajem to, co już wiedzą, żeby poinformować czytelnika.

 

Cierpiałem za moją sztukę

(teraz twoja kolej). Przerost kwerendy. Odmiana infodumpu. Autor zarzuca czytelnika nieistotnymi ciekawostkami, które wyrwał z paszczy biblioteki w ramach researchu.

 

Odkrywanie ognia

Młody autor wysila się straszliwie, żeby nakreślić tło, które doświadczony czytelnik już zna. Najczęściej zdarza się to cenionym autorom obyczajówek, próbującym napisać SF, choć nigdy SF nie czytali (no, bo to przecież bzdury). W rezultacie otrzymujemy niekończące się wyjaśnienia, jak np. wojna atomowa mogłaby się zacząć przez przypadek. Dzięki, ale to już wiemy. Podobnie fizycy mają skłonność do szczegółowych opisów działania napędu nadświetlnego. Jeśli coś nie wpływa na fabułę, to nas nie obchodzi.

 

Meble z drugiej ręki

Dekoracje wypożyczone z magazynu. Zamiast wymyślać coś własnego, co trzeba by objaśnić i być może ryzykować odkrywanie ognia, autor po prostu kradnie. Osadza akcję we wszechświecie Star Treka, tylko z Imperium zamiast Federacji.

 

Kosmiczny western

Najgorsza wersja mebli z drugiej ręki. Stary próżniarz wchodzi do kosmicznego baru, żeby wypić jowiszańską brandy, a potem rzuca międzygalaktycznej dziwce parę kredytów.

 

Krawędzie pomysłów

Rozwiązanie problemu infodumpu (tj. jak wypełnić tło). Polega na tym, że np. mechanika działania napędu nadświetlnego (jądro pomysłu) nie ma znaczenia – ważne jest to, jak wpływa na życie postaci (mogą dotrzeć na inną planetę w parę miesięcy, ale za to halucynują przeżycia swoich przeszłych wcieleń). Albo lepiej: prawa fizyki rządzące transmisją sygnału telewizyjnego to jądro pomysłu, na krawędziach którego znajdziemy ludzi zmieniających się w kluchy, bo nie muszą już wstawać z kanapy, żeby znaleźć rozrywkę. Albo, bardziej wprost – w ogóle nie potrzebujemy infodumpu. Potrzebujemy jasnego obrazu życia bohaterów i tego, jak tło na nie wpływa. Innymi słowy, ekstrapolacji ich codzienności z zadanych warunków.

 

Brudny akademik

Pisanie z natury doprowadzone do przesady. Głodny autor mieszkający w brudnym akademiku pisze opowiadanie o głodnym pisarzu, który mieszka w brudnym akademiku. I o wszystkich jego przyjaciołach.

 

Dodatkowe terminy zasugerowane przez członków Critters:

 

Utajnianie

Ukrywanie przed czytelnikiem ważnych informacji, które narrator zna. Tanim kosztem wytwarza napięcie, nawet w nieciekawej fabule.

Bob poczuł, jak skupia się w nim energia, kiedy podważał ciężkie wieko sarkofagu. Wiedział, co znajdzie, odczytał to w hieroglifach. Ujrzawszy cudowną zawartość sarkofagu, nagle zrozumiał, w jaki sposób wywrze zemstę na Anne. Usłyszał hałas. – Nie podchodź, przecież mnie znasz i wiesz, że strzelę – ostrzegł nadchodzącą postać.

To wytrąca czytelnika z zawieszenia niewiary przypominając, że za sznurki pociąga autor. Rozwiązanie: od razu powiedzieć czytelnikowi, że bohater widzi (wie) coś ważnego; jeżeli sprawa nie jest ważna, czytelnik by się rozczarował, kiedy by się o tym dowiedział, więc lepiej, żeby była ważna. Jeżeli zajdzie potrzeba ukrycia czegoś, można przedstawić sprawy z punktu widzenia postaci, która o tym nie wie – wtedy nie przypomnimy czytelnikowi, że nie ogląda tego świata własnymi oczami (ale ukryta informacja i tak powinna być ciekawa i warta ukrywania). (Andrew Burt)

 

Autor chce, żebyś wiedział

Dialog albo scena, po której na pierwszy rzut oka widać brak celu innego, niż wyjaśnienie czytelnikowi jakiegoś ważnego dla fabuły szczegółu. Zwykle nieudana próba wprowadzenia niewidzialnego infodumpu, kuzyn Jak wiesz, przyjacielu.

– Naprawdę muszę ci to tłumaczyć? – perorował Bob. – [tu następuje wyjaśnienie]

Albo: Dobra, szefie, przypomnij mi, o której godzinie mam stuknąć prezydenta? Albo: Dobra, kapitanie, wystarczy nam paliwa, żeby dotrzeć do naszego celu, Tau Ceti, w wyznaczonym półrocznym terminie? (Andrew Burt)

 

Ważne Wielkie Litery

Autor, z takiej czy innej przyczyny, uważa, że każde Słowo jego tekstu powinno być napisane Wielką Literą, żeby podkreślić jego Wagę. Najczęściej spotykane w fantasy. (John Meyer)

 

Wal głową w klawiaturę

Pisanie słów, których nie da się wymówić. Jak język obcy o nazwie Lymlpsfdash. (John Meyer)

 

MacArthur

Okropny tekst, który „powróci”. (Amy Sterling Casil)

 

Fabuła dla idiotów

Pierwotnie ukuł ten termin James Blish (a zapożyczył krytyk filmowy Roger Ebert), ale zjawisko zaobserwowano także w czasie warsztatów. To fabuła, które trzyma się kupy tylko pod warunkiem, że wszyscy bohaterowie są idiotami.

 

Kop w żop

Zakręt fabuły albo rewelacja dotycząca postaci, której jedynym celem jest zaskoczenie lub zniesmaczenie czytelnika (kopnięcie w tyłek), i która nie ma uzasadnienia, oparcia w fabule ani wytłumaczenia. Innymi słowy – wszystko, co łamie zasadę Czechowa: jeśli broń ma wystrzelić w akcie trzecim, w akcie pierwszym musi wisieć na ścianie, a jeśli w akcie pierwszym broń wisi na ścianie, musi wystrzelić w akcie trzecim. Kop w żop to strzał z broni, która pojawiła się nagle i nie wiadomo, skąd. (Stephen J. Barringer)

 

Reset, albo odtworzenie z kopii

Wszystko, co pozwala autorowi całkowicie wymazać zmiany w świecie i zdarzenia, które już miały miejsce w fabule i sprowadzić bohaterów z powrotem do punktu wyjścia. Stosowano w tym celu na przykład: podróże w czasie (to się nie zdarzyło), równoległe wszechświaty (to się nie zdarzyło tutaj), duplikację postaci (jesteśmy klonami/androidami/symulantami prawdziwych bohaterów!) i sny (to był tylko sen). Unikać, chyba że tego rodzaju fenomena są właściwym tematem opowiadania (przykłady: „The Man Who Folded Himself [ii]” albo „Lewa ręka ciemności [iii]”).(Stephen J. Barringer)

 

i Tytuł opowiadania Zajdla, które mniej więcej tak wygląda. Nawet wielcy popełniają błędy.

ii Nie udało mi się znaleźć polskiego przekładu: http://www.isfdb.org/cgi-bin/title.cgi?1578

iii Tak było w oryginale, przysięgam.

Komentarze

Bo jak zwykle tylko ja się analnie czepiam.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Boże, Tarnino, Ty masz tłumaczeniowe ADHD. Swoją drogą, analne czepianie wywołuje w mojej wyobraźni dziwne obrazy.

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Fajne :) Fabuła dla idiotów to coś, pod co podciągnąć można większość slasherów, natomiast "bo tak naprawdę jestem bombą atomową" – niah, niah, niah ;)

Known some call is air am

Ty masz tłumaczeniowe ADHD

???

natomiast "bo tak naprawdę jestem bombą atomową" – niah, niah, niah ;)

Specjalnie dla Ciebie heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dziękuję za ten poradnik. Nie licząc kilku punktów, stosowałem się do wymienionych zasad (poza kilkoma), ale okazało się, że nie odniosłem sukcesu.

Dziękuję, Tarnino :) Był tu taki jeden, aterazmniepocaluj się nazywał, który miał przeoryszę dzwoniącą do domu, i tak, była przeorysza, był telefon i była próba zrobienia z tego sf, więc podejrzewam, że więcej jest przykładów portalowych :)

Known some call is air am

była przeorysza, był telefon i była próba zrobienia z tego sf, więc podejrzewam, że więcej jest przykładów portalowych :)

Na pewno, ale akurat ten był w oryginale :)

 

ETA: A gdyże, śmiech z taśmy i wyważanie otwartych drzwi są powszechne :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cudne.

A teraz:

 

Najpierw zastosuj trzy pierwsze zasady z tego poradnika, w szczególności mając na uwadze to: “Podobnie jak gdyż, zespół „potężnego detektywa” rodzi się z błędnego przekonania, że nie wolno użyć tego samego słowa dwa razy w tym samym zdaniu, akapicie, czy nawet na tej samej stronie.”

 

Następnie wrzuć na portal NF. Zrób sobie kawę lub herbatę i czekaj na komentarze.

 

W końcu przeczytaj powtarzające się wpisy:

– Silverze, czy to powtórzenie jest celowe?

– Silver, ale mogłeś znaleźć jakiś synonim, no nie można w kółko tego samego. A może w ogóle przeredaguj, co?

– Stary, ty chyba masz jakieś ubogie słownictwo. Wiesz, że powtórzenia to grzech śmiertelny?

 

A tak serio – podziwiam i szanuję, że Ci się chciało. Osobiście jestem zdania, że stworzenie tekstu, który by spełniał wszystkie reguły pisarskie zaproponowane przez sieć nie jest możliwe, ponieważ, w zależności od źródeł, część z nich jest ze sobą sprzeczna. 

Co więcej – najlepsze teksty jakie napisano do tej pory bardzo często łamią niektóre z tych reguł. Stąd bierze się zdziwienie, gdy bierzesz kochanego klasyka z czasów młodości i zastanawiasz się, jak to możliwe, że mistrz nagle stał się tak niestrawny w odbiorze.

A na końcu, i najważniejsze: mam przekonanie graniczące z pewnością, że nie ma to najmniejszego znaczenia jeśli chodzi o trafienie książki na rynek. Możemy sobie na portalu (i w innych “poradnikowych” zakamarkach sieci) wymyślać kwadratowe jaja, a wydawcy i tak będą kierować się własną logiką.

Różnica pomiędzy kimś, kto wydał gniota i go wydrukowano, a kimś, kto napisał coś niesłychanie przemyślanego, zgodnego z wszelkimi regułami i ŚMIERTELNIE NUDNEGO, jest taka, że pierwszego przeczyta może ze dwadzieścia tysięcy osób, a drugiego – w porywach dwudziestu ;D

 

Ostatecznie to czy rzekł, odparł, stwierdził czy raczej powiedział, nie będzie miało aż tak dużego znaczenia (podobnie jak źle postawiony przecinek w tym zdaniu ;), jak to, co miał do powiedzenia i z kim/o czym właściwie rozmawiał :) 

 

    Stary, ty chyba masz jakieś ubogie słownictwo. Wiesz, że powtórzenia to grzech śmiertelny?

Powtarzam po raz enty. Powtórzenia to nie grzech śmiertelny. One do czegoś służą. Jeśli spełniają sensowną, rozpoznawalną funkcję, to nikt Ci ich nie wytknie, słowo. Inna rzecz, że akurat na lekcjach polskiego wmawiają nam wielką niemoralność powtórzeń. Ulubiona_emotka_Baila. Poza tym – to nie jest poradnik. To przewodnik diagnosty :) a tomswiftyzmy akurat świadczą o ubóstwie słownictwa (ile jest w polszczyźnie verba dicendi?).

    szanuję, że Ci się chciało

To się nazywa prokrastynacja :)

    Osobiście jestem zdania, że stworzenie tekstu, który by spełniał wszystkie reguły pisarskie zaproponowane przez sieć nie jest możliwe, ponieważ, w zależności od źródeł, część z nich jest ze sobą sprzeczna.

Owszem. Ale "reguły" nie są prawami fizyki. W ogóle nie operujemy tutaj w dziedzinie fizyki! Każdą tzw. regułę można złamać, byle z głową. A wiesz, dlaczego? Bo nie operujemy w dziedzinie fizyki, do ciężkiego licha. Tylko w dziedzinie myśli. Chodzi o to, żeby język giętki powiedział to, co pomyślała głowa, i żeby inne głowy miały szansę to zrozumieć, a nawet odczuć z tego powodu jakąś przyjemność. Eeeech.

Smutno mi.

    Ostatecznie to czy rzekł, odparł, stwierdził czy raczej powiedział, nie będzie miało aż tak dużego znaczenia (podobnie jak źle postawiony przecinek w tym zdaniu ;), jak to, co miał do powiedzenia i z kim/o czym właściwie rozmawiał :)

Ano, chyba jednak będzie. Bo ludzie chcą to przeczytać, nie rwąc sobie włosów z głowy.

 

Tylko w świecie mułów nie ma regułów.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Chyba nie rozumiem o co kaman z tym "kop w oko". Doprecyzujesz i rozwiejesz moje wątpliwości, Tarnino?

Known some call is air am

A czego konkretnie nie rozumiesz?

 

ETA: Zamiast się wziąć do jakiejś roboty, Tarnina wzięła paczkę słonych paluszków i zaczęła szukać przykładów "kopa w oko" na NF:

    ciągnący się za wyspą ogon skalnych ostańców, wyłaniających się z morza niczym łuski z grzbietu bajkowego potwora

Wszystkie odcienie zieleni

     światło lampionów odbiło się w maleńkich jak krople rubinach

Nikt nie zaśnie

    Klapa podnosi się jak stalowa powieka zakrywająca czarny, pusty oczodół.

Księżycowy Książę i smok

    Wyłaniały się powoli spod śniegu i pełzły w ich stronę, niczym żywe kawałki plecionego sznura.

Obiecaj, że nie zaśniesz, nim spełnią się twoje sny

 

A potem się zmęczyła.

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Chyba już kumam, przy czym widzę, że taki pojedynczy kop w oko jest OK, gorzej się robi jeśli jest ich więcej, bo wtedy, po serii takich kopów, zarówno oko jak i opowiadanie potrafi spurpurowieć ;)

Known some call is air am

Ile pułapek crying 

 

    szanuję, że Ci się chciało

To się nazywa prokrastynacja :)

Chciałabym prokrastynować w ten sposób

 

 

widzę, że taki pojedynczy kop w oko jest OK, gorzej się robi jeśli jest ich więcej, bo wtedy, po serii takich kopów, zarówno oko jak i opowiadanie potrafi spurpurowieć ;)

Oj, tak. Wszystko w miarę.

Chciałabym prokrastynować w ten sposób

A ja chciałabym zacząć coś pisać...

 

ETA: Bo zapomniałam.

 

“Reguły” to tylko podpowiedzi. Tylko. Skorzystasz, albo nie. W górach też Ty idziesz, a nie przewodnik. Przewodnik może się mylić. A jeśli wolisz iść sam, bez przewodnika – Twój problem. W tym przypadku WOPR nie będzie się musiał fatygować.

W ostatecznym rozrachunku jesteś sam jak palec drwala. Nikt Ci nie pomoże. Radiosłuchaczom nie zależy na Tobie. Możesz sobie iść, gdzie chcesz. Bez różnicy.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

To jeszcze wytłumacz MacArthura. Może być na przykładach :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Chciałabym prokrastynować w ten sposób

A ja chciałabym zacząć coś pisać...

Polecam dedlajny. U mnie zawsze działa lepiej kij niż marchewka.

 

W górach też Ty idziesz, a nie przewodnik. Przewodnik może się mylić.

Niestety... boleśnie prawdziwe stwierdzenie :/ 

To jeszcze wytłumacz MacArthura. Może być na przykładach :)

Sama nie do końca rozumiem, ale zdaje mi się, że chodzi o kolejne wersje reżyserskie zjechanego tekstu :)

Polecam dedlajny. U mnie zawsze działa lepiej kij niż marchewka.

Próbowałam. Skutek był odwrotny.

Niestety... boleśnie prawdziwe stwierdzenie :/ 

Takie jest życie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, żartujesz z tym poradnikiem „słusznych” rekomendacji?

Nie wyglądają dobrze, przy czym jedne trochę lepiej, inne trochę gorzej.;-)

Z „kopem w oko” Rudy Rucker subtelnie grzeszy, zresztą sama sprawdź. xd Kiedyś miałam w ręku jego „SeksSferę” i opowiadanie okołoświąteczne. Powieść minimalnie zabawna, raczej nieczytalna. 

 

Sposob na ucieczkę z karuzelowej prokrastynacji

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Asylum, do jasnej anielki. Przerabialiśmy to już ze trzy razy, a może więcej, od kiedy jestem na forum.

Bis, repete, da capo i tak dalej.

 

Pisanie NIE rządzi się niezmiennymi prawami fizyki. To, co tutaj przetłumaczyłam, to jeden z wielu możliwych zestawów kółek do roweru. Tych takich bocznych, dokręcanych. A Wy się dąsacie, że zwycięzca Tour de Pologne jeździ bez kółek. Więc Wy też nie będziecie. Widzicie tutaj (nie)logikę?

 

 

Nie ma dedukcyjnych zasad dobrego pisania. Po prostu. Wszelkie poradniki to zbiory metod, które komuś kiedyś pomogły. Niekoniecznie pomogą teraz Tobie. Może są dla Ciebie całkiem nieodpowiednie. Ale nie będziesz wiedziała, dopóki nie spróbujesz.

 

Ten konkretny zbiorek jest amerykański. Pewne rzeczy, u Amerykanów nagminne, u nas są w zasadzie niespotykane (Goździkowa, anyone?) – ale przetłumaczyłam go w całości trochę jako ciekawostkę zawodową, trochę w ramach prokrastynacji, trochę po to, żeby cokolwiek napisać, trochę w ramach ćwiczenia (bo dawno nic nie tłumaczyłam). Ot i wsio.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ten konkretny zbiorek jest amerykański. Pewne rzeczy, u Amerykanów nagminne, u nas są w zasadzie niespotykane (Goździkowa, anyone?) – ale przetłumaczyłam go w całości trochę jako ciekawostkę zawodową, trochę w ramach prokrastynacji, trochę po to, żeby cokolwiek napisać, trochę w ramach ćwiczenia (bo dawno nic nie tłumaczyłam). Ot i wsio.

Ok-doki, rozumiem i jednocześnie proszę o „nie wieszanie psów” na hamerykańskich pisarzach, ponieważ pozycje traktujące o pisaniu i literaturze tych wielkich są naprawdę świetne i nie sprowadzają się do jednozdaniowych przepisów przez odwołanie się do dziwnych technikali.

 

Niemożliwe, pisanie nie rządzi się prawami fizyki? XD Fizyki, raczej nieprawdopodobne. :p Niewiele w niej praw, więcej hipotez, a nawet te istniejące zmieniają swój kształt w miarę rozwoju nauki (paradygmat, uchylenie kurtyny naszego postrzegania i używanego aparatu).

Pisanie – dla mnie – towarzyszy życiu, a więc oddaję pokłon: kulturze warunkom społecznym i ekonomicznym. W tę grę bawi się cały kontekst, w którym żyje i na który  reaguje człowiek – zwierzę z krwi, kości i umysłu; społeczne, adoptujące się do środowiska poprzez układ powiązań ciało/myśli/świadomość, bądź bóg wie co.

 

***

 

Na marginesach wystrzępionych mankietów:

–  Nie, nie poczułam się dziwnie (czy było odczuciem przykrości, smutku?),

– Nie, pewnie masz rację i powinnam wiedzieć, przecież tyle już razy powtarzałaś, że mnie nie rozumiesz,

– Nie, przecież każdy z nas ma lepsze i gorsze chwile, czasem ulegające diabolicznej przemianie w swoje odwrotności, 

– Nie, znowu zderzyłam się ze ścianą, a może to tylko krata i da radę się wspiąć? Nie, to akwarium. Ktoś mnie hoduje?

Tak, za tą ścianą ktoś jest. Porozumienie, układ, cokolwiek wybiorę, proste nie będzie. Trza się skupić na fortelach i okazji.

 

Peace i pzd nieśmiało ;-)

a

 

PS. Jest droga, wystarczy odrzucić kamienie. ;-) Czy mam rację – nie wiem , lecz cóż mi pozostało prócz szukania ścieżki.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Skoro mowa o książkach na temat pisania, to co sądzicie o książce Kinga pt. “Pamiętnik Rzemieślnika”? Nie napiszę jak długo leży na półce, bo się okaże, że popełniłem błąd nie czytając jej, przed przyjściem tutaj :).

Była to jedna z pozycji, którą znalazłem w książkowym namiocie (chyba na Mazurach).

proszę o „nie wieszanie psów” na hamerykańskich pisarzach

A ja na kimś coś wieszam? Naprawdę, albo ja głupieję, albo ludzkość, bo nic już nie rozumiem.

Nie napiszę jak długo leży na półce, bo się okaże, że popełniłem błąd nie czytając jej, przed przyjściem tutaj :).

Nie przejmuj się Kingiem, wiedza leży na ulicach, trzeba po nią sięgnąć. A czy to jest ulica Focha (czytać: Fosza) czy Park Avenue? To rzecz drugorzędna. Choć nie ma co wyjeżdżać w poszukiwaniu wiedzy, która jest tuż :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Zacne, Tarnina!

Tyle wiedzy, zaraz mi głowa wybuchnie... Poniżej kilka spostrzeżeń ;-)

 

Gdyż rzekł

Sztuczny, książkowy czasownik zastępujący niewinne słówko „powiedział”. Chociaż w języku polskim można go nadużyć i czasami lepiej go w ogóle pominąć, „powiedział” i tak zwraca na siebie znacznie mniejszą uwagę, niż „rzekł”, „oznajmił” czy „zadeklamował słowy skrzydlatymi”.

;-)

Innymi słowy, jeśli w opowiadaniu chodzi o to, że ten dzieciak wyrośnie na Józefa z Arymatei, to czytelnik powinien mieć dość informacji, żeby to wywnioskować.

Zdecydowanie tak, ale to też chyba zależy od grupy docelowej, do której tekst ma trafić.

Pomysłem jest na przykład powrót astronauty do świata sztucznie pozbawionego agresji. Dobra SF potrzebuje pomysłów, nie wymysłów.

Tak, to jest pomysł, tylko co to ma wspólnego z SF?

O, Marsjanie się poprzeziębiali i zdechli!

Czy to jest na pewno DeM?

Najgroźniejsza odmiana infodumpu. Bohaterowie wyjaśniają sobie nawzajem to, co już wiedzą, żeby poinformować czytelnika.

;-) Oj, będzie trzeba pokombinować...

 

MacArthur

Okropny tekst, który „powróci”. (Amy Sterling Casil)

?

To fabuła, które trzyma się kupy tylko pod warunkiem, że wszyscy bohaterowie są idiotami.

Biorąc pod uwagę, że 80% Polaków* uważa, że 80% Polaków, to idioci... ;-)

*pozostałe 20% jest zbyt młode i jeszcze na to nie wpadło

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

    ;-)

:P

    Zdecydowanie tak, ale to też chyba zależy od grupy docelowej, do której tekst ma trafić.

Trochę tak, ale od autora też trochę zależy.

    Tak, to jest pomysł, tylko co to ma wspólnego z SF?

Ekhm. To akurat przykład z naszego podwórka (amerykańskie były zbyt mało znane).

    Czy to jest na pewno DeM?

No, w zasadzie jest zapowiedziane na początku książki, ale tak, żeby czytelnik o tym zapomniał. Co może było celowe, według niektórych krytyków.

    ;-) Oj, będzie trzeba pokombinować...

    ?

Ja też nie wiem, za mało kontekstu. Przyjmuję, że chodzi o kolejne wersje czegoś, co u zarania było niereformowalne, ale jeśli ktoś to odkryje, chętnie wprowadzę poprawkę.

    Biorąc pod uwagę, że 80% Polaków* uważa, że 80% Polaków, to idioci... ;-)

*pozostałe 20% jest zbyt młode i jeszcze na to nie wpadło

A co to ma do rzeczy? Argh.

Nie, to wcale nie była wymówka, żeby wkleić kolejny gif z Encanto :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Włożyłaś w to mnóstwo pracy... Podziw, szacunek.

Oj, tam. Ja tylko przetłumaczyłam blush

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dało mi do myślenia,  ale co z tego będzie?

Pomysł?

 

ETA: Tak swoją drogą, powyższy tekst powinien być nieocenioną pomocą przy Grafomanii ^^ Nie ma za co.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hejoo, to znowu ja :P

 

Tomswiftyzm

Kompulsywne przystrajanie słowa „powiedział” (lub jego synonimów) przysłówkami.

:O

ja tak robię...

a czemu to się nazywa Tomswiftyzm?

 

zespół „potężnego detektywa” rodzi się z błędnego przekonania, że nie wolno użyć tego samego słowa dwa razy w tym samym zdaniu

Wtedy to faktycznie razi.

akapicie, czy nawet na tej samej stronie.

A to już przesada.

 

Kop w oko

Nie rozumieć.

 

Słowa – wytrychy

Też nie rozumieć.

 

Bathos

Nagła zmiana tonu.

Monstrualny ogar wydał z siebie głos stentorowy, po czym zrobił siusiu na dywan.

A to już znamy ;p

 

Goździkowa przypomina

Znakomite tłumaczenie! :D

 

Objaśnianie zamiast pokazywania

Aha, to już rozumiem co miałaś na myśli w komentarzu pod moim opkiem.

 

Dischyzm

Włączanie otoczenia autora (albo stanu jego umysłu) w narrację. Przykładem może być bohater, który zawsze zapala papierosa, kiedy robi to autor, albo który rozmyśla nad rzuceniem palenia.

Nie rozumiem, co w tym złego?

 

Zespół białego pokoju

Wyobraźnia autora nie dostarczyła szczegółów. Najczęściej występuje na początku opowiadania.

– Obudziła się w białym pokoju.

Ktoś tak w ogóle pisze?

 

Krawędzie pomysłów

Nic z tego nie zrozumiałam...

 

MacArthur

Okropny tekst, który „powróci”. (Amy Sterling Casil)

Hę?

 

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Mam jeszcze pytanie:

 

Jak wiesz, przyjacielu (maid and butler dialogue; as you know, Bob)

Najgroźniejsza odmiana infodumpu. Bohaterowie wyjaśniają sobie nawzajem to, co już wiedzą, żeby poinformować czytelnika.

Czy to jest ten przypadek?

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

    a czemu to się nazywa Tomswiftyzm?

A, bo nie miałam polskiego przykładu. Po angielsku nazywa się tak od serii książek dla młodszej młodzieży pt. "Tom Swift", które akurat nie były tego pełne, ale inne, konkurencyjne serie były. Tak to bywa. Tu jest parę przykładów o różnym stopniu co-to-za-głupi-dowcipności: https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/TomSwifty

Tak nawiasem – lista jest amerykańska i widnieją na niej problemy powszechne w Ameryce – ale niekoniecznie u nas.

 

Jeśli chodzi o potężnego detektywa – wszystko zależy od kontekstu i samego słowa. Zasadniczo im bardziej wydumane, tym rzadziej możesz je powtarzać. Czasami powtórzenia są celowe i czemuś służą, ale to powinno być widać.

 

Kopa w oko tłumaczyłam wyżej – to taki ładny szczegół, który działa na wyobraźnię. Nie powinno ich być za dużo, bo wtedy czytanie robi się męczące.

 

Słowa wytrychy. <rozciąga palce> Chodzi o takie coś:

Łzawą pieśń zaintonował poeta, gdy wieczne przeznaczenie opiewał, kroniki bohaterów przenikające. O, ileż ichoru przetoczyło się kryształowymi żyłami! Ileż śloz czystych dziewic przesączyło jedwabie, by polać się wartką strugą!

... nie, dłużej nie dam rady. Język ma wiele funkcji, między innymi ekspresyjną, czyli wyrażającą uczucia nadawcy. Nic w tym złego. Ale kiedy jest używany w funkcji ekspresyjnej, często traci na tym funkcja informująca, znaczeniowa (np. przekleństwa – kiedy wołasz "cholera!" nie masz na myśli choroby, nie?). I tak – w tekście literackim jak najbardziej można, a często należy, subtelnie wpłynąć na emocje czytelnika, odpowiednio dobierając słowa. Subtelnie i odpowiednio. A nie chrzaniąc nie wiadomo, o czym. Pokrewnym błędem jest używanie "mądrych" słów, żeby onieśmielić czytelnika – to działa tylko na czytelników, którzy nie wiedzą, co te "mądre" słowa znaczą. Na innych nie.

Patrz też tu (przekład Orwella): https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842807

    Znakomite tłumaczenie! :D

Samo się narzuciło XD Po prostu każde inne byłoby w tym miejscu takie smętne :)

 

Co jest nie tak z dischyzmem? Ano to, że nikt nie chce czytać o bohaterze, który nie robi nic innego, tylko ciągle zapala papierosy. Nie chodzi o to, że na przykład wzorujesz postać na sąsiedzie z naprzeciwka, tylko o opisywanie własnego nudnego życia pod cienkim płaszczykiem fantastyki. Tak mi się przynajmniej wydaje.

 

ETA: To samo, tylko w języku memów:

 

Nie przypominam sobie z forum przykładów "zespołu białego pokoju", ale to może być amerykanizm. Z drugiej strony, opisywanie jest trudne. Świeżynki przeważnie tego nie potrafią.

 

Krawędzie pomysłów. To właściwie to samo, co pokazywanie zamiast objaśniania, tylko bardziej. Jeżeli znasz Asimova podział na fantastykę gadżetową, przygodową i społeczną, to najwięcej krawędzi pomysłów widać w społecznej. Jeżeli nie znasz: https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/AsimovsThreeKindsOfScienceFiction

Gadżetowa jest o wynalazkach. Przygodowa o przygodach ludzi, którzy posługują się wynalazkami. Społeczna o tym, jak wynalazek faktycznie zmienia świat. I tak – przykład z leksykonu: gadżetem, "pomysłem" jest to, jak działa telewizor. Niekoniecznie interesujące. Krawędzie pomysłu to to, co się dzieje z ludźmi, kiedy telewizja staje się powszechna. To, jak telewizja wpływa na codzienne życie. Ma to pewien związek z tym, jak telewizja działa (potrzebuje prądu, żeby zrobić prąd, potrzeba węgla/elektrowni atomowych/fotowoltaiki które powodują problemy niby niezwiązane z telewizją), ale nie potrzebujemy wykładu z teorii. Potrzebujemy konkretów.

 

MacArthura już próbowaliśmy rozgryźć, nie dało rady. Za mało kontekstu w oryginalnym tekście.

    Czy to jest ten przypadek?

Może być. Czy można przypuszczać, że Clay już o tym wie, a Tom i tak musi powiedzieć swoje? W każdym razie jest to co nieco infodumpowe. Możliwe, że nie dało się tego uniknąć (czasem się nie da, ale znacznie rzadziej, niż ludzie myślą), ale nie wygląda najzgrabniej.

 

ETA: A tak swoją drogą, na stronie Critters są też rzeczy, z którymi się nie zgadzam (np. kwestie dyplomacji) i niewykluczone, że to wynika z różnic kulturowych. Ale możliwe, że nie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Witam.

Wartościowy artykuł, bardzo pomocny. Czytałem już dawno, trochę uleciało. Najbardziej zostaje w pamięci efekt ,, brudnego akademika’’, wyginanie pióra w chiński paragraf przy usuwaniu powtórzeń też daje do myślenia, trochę swobody przy pisaniu i oszczędza czas. Musiałaś włożyć w tłumaczenie dużo pracy.

Pozdrawiam.

Feniks 103.

audaces fortuna iuvat

Dziękuję serdecznie heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dlaczego czytam to dopiero teraz?

Hej.

W swoim opowiadaniu popełniłem niemal wszystkie błędy (poza infodumpem i jego odmianami). Ale chciałbym zauważyć, że w filmie infodump nie razi. Na przykład w Gwiezdnych Wojnach. Chyba że te wprowadzenie do filmu nie jest infodumpem.

Pozdrawiam.

audaces fortuna iuvat

Dlaczego czytam to dopiero teraz?

Lepiej późno niż wcale?

Ale chciałbym zauważyć, że w filmie infodump nie razi.

Film rządzi się trochę innymi prawami. Ale tak, infodump w filmie razi jak najbardziej – bo infodump to ekspozycja zrobiona źle. To wprowadzenie w Gwiezdnych wojnach jest ekspozycją zahaczającą o infodump, ale jest a) krótkie i b) potrzebne. Nie ględzi nie wiadomo, o czym, po prostu daje najważniejsze informacje i lecimy dalej.

 

ETA: refleksja z ostatniej chwili – co do tekstów “poprawnych i nudnych”. Jeżeli to błędy (językowe) czynią tekst ciekawym, to może sobie odpuśćmy. Na wieki wieków.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Łał. Super tekst.  Dostałam linka z tym wykładem dla podkreślenia miernoty mego szorcika więc zajarzałam z pewną nieśmiałością... i jestem pod wrażeniem. Jeszcze tu wrócę dla utrwalenia. 

Ha, ha, spokojnie z tą miernotą – wszystkiego można się nauczyć, ale trzeba się uczyć. Staram się wybierać do tłumaczenia teksty wartościowe merytorycznie i rozrywkowo – miło, że się udaje.

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka