- publicystyka: Słowa, których macie przestać używać, zanim mnie szlag (g!) trafi, bardzo proszę, argh

publicystyka:

artykuły

Słowa, których macie przestać używać, zanim mnie szlag (g!) trafi, bardzo proszę, argh

Jak już kiedyś napisałam, pewne słowa są inwazyjne. Potrafią sobie mniej więcej poradzić w wielu niszach semantycznych – i wypierają z nich wyspecjalizowane słowa. Może po prostu użytkownikom języka nie chce się zapamiętywać takiej mnogości wyrazów… ale im bardziej słowa są precyzyjne, tym przekaz jaśniejszy. W końcu moglibyśmy się porozumiewać za pomocą „uk”.

A może te modne, uniwersalne słowa dają (komu?) poczucie mądrości? Bo na pewno zwalniają z myślenia – autora. Odbiorcę niekoniecznie. Bo co to właściwie znaczy…

 

„Unia ma problem. Ren krytycznie wysycha” (Wiadomości WP)

„Sprzęt do aktywności górskich i turystycznych” (Outdoorzy.pl)

„Delikatny wzrost limitów produkcji ropy w OPEC+” (Puls Biznesu)

 

Jak mam te tytuły rozumieć? Przecież wzrost nie może być delikatny, a wysychanie – krytyczne! Te połączenia są bez sensu.

 

Zdumiewa mnie, tak w ogóle, pogląd, jakoby poprawne (sensowne, logiczne) miałoby być automatycznie nudne. Oczywiście, poprawność językowa (i inna) nie jest warunkiem wystarczającym dobroci opowiadania. Ale jest warunkiem koniecznym – rozrywka, której dostarcza wyszukiwanie błędów (zwłaszcza w tekście pozbawionym innych wartości) też się w końcu nudzi. Nawet całkiem szybko.

 

A fabuła, kreacja postaci, mądra myśl… ukryte pod zwałami błędów po prostu się nie przebiją. Jak mam się zachwycać, skoro z mozołem wykopuję sensy spod tej lawiny? Jak mam polubić bohatera, kiedy nie mogę się skupić na jego przeżyciach, bo co i rusz odwracają moją uwagę słowa, które coś chyba znaczą, ale ja nie mam pojęcia, co właściwie? I skąd mam wiedzieć, co on przeżywa, skoro przeżywa to w jakimś zupełnie obcym języku, nie całkiem, ale prawie niepodobnym do tego, w którym się wychowałam i którym na co dzień się posługuję? Autorzy moi najdrożsi! Piszecie dla siebie, tak. Ale piszecie też dla innych. Czytelnik nie ma obowiązku czytać czegoś, co nie da się odczytać (w ogóle nie ma wobec Was obowiązków, to Wy oferujecie coś jemu, i to wcale nie musi mu się podobać).

 

Jeszcze jedno. Wszystkie widniejące na tej liście wyrazy mają swoje miejsce w języku. Można je stosować poprawnie. Sęk w tym, że coraz częściej są stosowane jako wytrychy. Zawsze, ale to zawsze (błagam!) zastanówcie się, czy nie ma lepszych, czy nie znacie słowa, które jaśniej odda to, co macie na myśli i nie rozprasza uwagi czytelnika na przeszukiwanie jego pamięciowych zasobów. Nie używajcie słów, których nie potraficie używać. Lepszy jest tekst pisany prosto i jasno, zrozumiale – niż zlepek wymyślnych, książkowych wyrazów, po którym widać, że autor nie wie, co robi. Jeśli tworzywo wymyka Wam się z rąk, trzeba wyćwiczyć ręce albo zmienić tworzywo.

 

Oto więc z grubsza alfabetyczna lista słów, za które Tarnina nogi wyrywa, z objaśnieniami, dlaczego. Lista nie jest wyczerpująca.

 

Aktywność

 

Wyraz pochodzenia łacińskiego, więc „międzynarodowy” – i to chyba tłumaczy, za pośrednictwem tłumaczy (ha, ha), powszechną skłonność do jego błędnego używania. Otóż angielskie „activity” oznacza, owszem, „aktywność” (solar activity, social activity), ale oprócz tego oznacza „czynność”. A to nie jest to samo. „Czynny” i „aktywny” mogą być używane wymiennie – ale ich rzeczownikowe pochodne nie! (Język. Dziwne zjawisko.)

 

Czym się różni czynność od aktywności?

 

Otóż czynnością nazywamy jakieś konkretne działanie, którego konkretny ktoś dokonuje w konkretnej chwili. Aktywnością nazywamy ogół działań, ogólną tendencję:

 

Aktywność Jasia na lekcjach pozostawia wiele do życzenia.

Aktywność fizyczna poprawia stan układu sercowo-naczyniowego.

Aktywność inwestycyjna Chin spadła.

 

Jako ogół (zbiór wszystkiego, co ma cechę x), aktywność jest jedna i nie daje się pluralizować.

 

Natomiast czynność jest konkretem i może występować w stadach:

 

Instrukcja jest to lista czynności do wykonania.

Codzienne czynności sprawiały mu coraz większy kłopot.

Zawsze dobrze sobie radziła z czynnościami wymagającymi precyzji.

 

Rozumiem, że tłumaczom z angielskiego płaci się za mało, żeby podejmowali trud odszukiwania właściwych słów we własnych łepetynach. Ale Polacy nie gęsi, a swój język mają.

 

Right?

 

Słowo „aktywność” ma też znaczenia naukowe (aktywność Słońca, aktywność chemiczna, etc.), w literaturze rzadziej spotykane, choć trafiają się w science fiction. Tutaj nie ma rady – trzeba dokładnie sprawdzić, z czym to się je. Albo nie pisać o fizykach heliosfery, tylko o czymś, na czym autor się zna.

 

Dedykowany

 

Po polsku dedykujemy tylko utwór (literacki, muzyczny czy inny) matce, kochance lub rodakom, w ostateczności ołtarz lub świątynię – bóstwu. Angielskie „to dedicate” oznacza także „przeznaczać” (np. program do zastosowań profesjonalnych – stąd jego żargonowe zastosowanie w informatyce, które mnie zgrzyta, ale komputerowcom nie musi), „to be dedicated” – „być oddanym” (komuś lub sprawie). „Dedication” to dedykacja, ale i oddanie, poświęcenie się (sprawie właśnie). Polszczyzna w wielu miejscach jest od angielszczyzny bardziej, nie mniej precyzyjna. Zachowajmy tę cechę. Monokultury mają więcej wad, niż zalet. A jeśli komuś trudno zapamiętać, niech zamieni międzynarodowe, łacińskiego pochodzenia „dedykowanie” na rodzime „poświęcanie”.

 

Definiować

 

W zasadzie „definiować” to termin specjalistyczny (w logice i naukach pokrewnych), ale to kolejne słowo, którego angielski kuzyn, „to define”, ma od niego szersze pole semantyczne (tj. znaczy więcej), o czym tłumacze zapominają.

 

Otóż po polsku „definiować” możemy pojęcie, wyraz, termin. Definiowanie to ustalanie albo objaśnianie znaczenia jakiegoś wyrażenia. Zajmuje się tym cała dziedzina teorii wiedzy.

 

Poza tym (to już bezpośrednia, ale zasadna – bo potrzebna, kalka z angielskiego), możemy definiować procedury i inne takie w pisanym właśnie programie.

 

Co do „definiować” zastępującego „określać” – jestem stanowczo przeciwna. Określa się zakres obowiązków, warunki umowy, własną tożsamość. Byty, nie symbole. Różne poziomy ontyczne. Mieszanie jednego z drugim zwykle powoduje mętność myśli. Przy okazji – „określać jako” można tylko siebie (Określał się jako wielbiciel marchewki – tj. uwielbienie marchewki uważał za swoją cechę istotową) i nic innego. Określanie – to opisywanie, podawanie charakterystyki czegoś, ustalanie, jakie coś jest. „Jasno określony” to taki, o którym sporo (i z pewnością) wiemy albo możemy wiedzieć (ma konkretne cechy do poznania).

 

Piszmy z głową! Po angielsku można mieć „well-defined muscles” („jasno określone mięśnie” brzmią co najmniej śmiesznie – przetłumaczyłabym to „ładnie zarysowane” albo „dobrze wyrobione”, zależnie od kontekstu), kształt może być „well-defined” (wyraźny) – ale po polsku nie.

 

Delikatnie, delikatny

 

Te słowa zaczęły mnie już drażnić nawet używane poprawnie. Częściowo dlatego, że wszędzie je widzę, zwykle w błędnym użyciu, a nawet, kiedy jeszcze mogłyby pasować, zdradzają brak wysiłku ze strony autora, który wziął ze swojej umysłowej półki pierwszy z brzegu wyraz. Zwykle inne byłyby lepsze. Często „delikatny”, a tym bardziej „delikatnie” są w ogóle niepotrzebne.

 

Tak czy owak te wyrazy przeważnie są używane źle. Wielu początkujących autorów (i większość dziennikarzy telewizyjnych...) zdaje się sądzić, że „delikatny” znaczy tyle, co „nieznaczny”, „mało intensywny”, „słaby”. Otóż nie.

 

Znaczenia i synonimy przymiotnika „delikatny” i przysłówka „delikatnie”:

 

1 (o osobie): taktowny, dyplomatyczny, dobrze wychowany, dyskretny, dbały o uczucia innych

 

Swym postępowaniem dała świadectwo wielkiej delikatności.

 

1 a. (o osobie): wrażliwy, uczuciowy, nieśmiały

 

Nie krzycz na nią, jest bardzo delikatna.

 

2 (o czyimś postępowaniu): taktowne, dyplomatyczne, z wyczuciem, subtelne, eleganckie

 

Delikatnie wyjaśnił, że nie powinnam przywoływać smutnej przeszłości pana domu przy jego delikatnej wnuczce.

 

3: mało odporny, wrażliwy na urazy, choroby i zakłócenia, kruchy

 

Hrabia miał niezwykle delikatne zdrowie.

Ostrożnie, ten mechanizm jest bardzo delikatny – jeden fałszywy ruch i już nigdy nie odczytasz godziny.

 

4: filigranowy, drobny i kształtny, (o przedmiocie) kunsztownie wykonany

 

Zachwycają mnie pani delikatne rączki.

 

5 (o nici lub tkaninie): cienka, zwiewna, bardzo gładka i przyjemna dla skóry

 

Bieliznę królewny uszyto z najdelikatniejszego batystu.

 

6: dyskretny, stonowany: z tym użyciem spotykamy się głównie w opisach makijażu i różnych malunków – moim zdaniem lepiej powiedzieć „dyskretny/stonowany makijaż” niż „delikatny makijaż” i „pastelowe barwy” niż „delikatne barwy”, bo te słowa są konkretniejsze, ale ostatecznie mogę zacisnąć zęby – choć nie dam głowy, czy to nie właśnie to użycie odpowiada za przeniesienie sensu „delikatny” na „nieznaczny”, bo w tym jednym przypadku to są synonimy

 

Przyszła prosto z biura, więc miała bardzo delikatny makijaż.

 

7. (o jedzeniu): o łagodnym smaku, o jedwabistej konsystencji, lekkostrawne

 

To był najdelikatniejszy torcik, jaki w życiu jadłam.

 

8. (o sprawach, tematach rozmowy, misjach dyplomatycznych itp.): wymagający wielkiej ostrożności i taktu, ryzykowny, kontrowersyjny, bardzo trudny

 

W tę delikatną misję wysłano najlepszych dyplomatów, jakimi dysponował dwór.

 

Jakie konotacje niesie słowo „delikatny”? Pierwotnym jego sensem wydaje się „kruchy, łatwy do uszkodzenia” (niestety, nie mam pod ręką słownika etymologicznego, a w internetowych tego hasła nie znalazłam). Tylko przenośnie stosujemy ten sens do psychologii (delikatny człowiek – taki, którego łatwo urazić czy zranić) i do postępowania (delikatnie postępować – postępować tak, żeby czegoś delikatnego nie zniszczyć). Bardzo możliwe, że przedmioty „delikatne” – kruche – bywały zwykle drogie i eleganckie, nie użytkowe, tylko ozdobne, i z tym wyrafinowaniem delikatność skojarzono. Co ciekawe, wersję zaprzeczoną „niedelikatnie” stosujemy tylko w kontekście savoir-vivre i nikt nie próbuje z niej robić jakiegoś „bardzo”.

 

W każdym razie „nieznaczny” to zupełnie inny koncept. „Delikatny” zastępujący „nieznaczny” wywołuje w mojej aparaturze poznawczej nieznośny zgrzyt. Bo nieznaczne – małe, nieistotne, mało intensywne, ledwie odczuwalne, słabe – nie musi być delikatne. Może być całkiem nieuprzejme, trwałe i odporne.

 

Dokładnie

 

Dokładnie można coś opisać, posprzątać, przeczytać, zbadać, zapamiętać i sprawdzić. Ale użycie „dokładnie” w roli wykrzyknienia jest nikomu niepotrzebną kalką z angielskiego (albo niemieckiego, okazuje się). Mamy zupełnie dobre, a nawet lepsze (bo krótsze i lepiej się układające na języku) polskie wykrzyknienie „właśnie!”. Albo „tak jest!”. A nawet „tak!”. This is not America, mili państwo.

 

Ekstremalny, ekstremalne

 

„Ekstremalny” znaczy „skrajny”. I tyle. Jeśli nie wiecie, czy pasuje w jakimś miejscu, zamieńcie je na „skrajny”. Wyszedł nonsens? No, to nie pasuje.

 

Utarły się już „sporty ekstremalne” (moim zdaniem głupie, ale nie ma na to innej nazwy, więc trudno) i „ekstremofile” czyli organizmy, których fizjologiczne optima mocno odbiegają od naszych – to termin naukowy. „Ekstremistą” nazywamy pana, który ma skrajne (czyli bardzo odległe od złotego środka) poglądy i opinie, i zwykle działa w zgodzie z nimi. A w matematyce „ekstremum” obejmuje zarówno minimum, jak i maksimum (akurat matematycy często mówią o nich razem, stąd potrzeba wspólnej nazwy). Poza tymi zastosowaniami, w których nie można go użyć – „skrajny” zwykle brzmi lepiej i mniej ukrywa ewentualną głupotę myśli, co może wyjaśniać, dlaczego wszyscy z uporem maniaka piszą „ekstremalny”.

 

Ignorować

 

Międzynarodowe, książkowe słowo, które w angielszczyźnie nie jest nacechowane stylistycznie – ale w polszczyźnie jest. W ustach profesora, prawnika, nawet polityka może brzmieć w miarę naturalnie. Ale Zenek spod budki z piwem powie „olewać”. A nawet „mieć w d…”. Czy w codziennej rozmowie z członkiem rodziny mówimy „Racz, luby mój, przemieścić w mym kierunku ów pojemnik, chlorkiem sodu wypełnion.”? To dlaczego fikcyjna postać ma przemawiać, jakby zjadła tezaurus, chociaż nic w jej zachowaniu na to nie wskazuje? Jeśli Zenek spod budki z piwem wyraża się tak okrągle, to albo: a) jest wykształconym (choć niekoniecznie mądrym) człowiekiem, któremu w życiu nie wyszło (i wtedy poproszę o wpasowanie tego faktu w fabułę), albo b) autor nie wie, co robi (i wtedy poproszę uprzejmie, żeby się dowiedział). Bohaterowie w opowiadaniu powinni się wyrażać odpowiednio do tego, kim są. Każde ich słowo buduje postać.

 

Poza tym: to, że po angielsku coś się mówi jednym słowem, nie znaczy, że po polsku też trzeba. Więcej, znaczenia, które angielszczyzna oddaje za pomocą pewnej części mowy, nie muszą być w polszczyźnie oddane za pomocą części analogicznej. Prawidłowym przekładem zdania:

 

He was ignoring me.

 

Nie musi być:

 

Ignorował mnie.

 

Często nie będzie.

 

Kontrowersyjny

 

Kontrowersyjny oznacza „wywołujący spory”. Tylko tyle. Zwykle kontrowersje (czyli te spory właśnie) budzą się w konkretnym środowisku, na przykład na NF kwestią kontrowersyjną była i pozostaje właściwa forma krytykowania tekstów.

 

Krytyczny

 

Krytyczna, to ja jestem. Głównym znaczeniem słowa "krytyczny" jest "taki, który krytykuje", czyli wydaje uzasadnione opinie, oceny. Krytyczne myślenie to proces wydawania takich opinii. Krytyka literacka – to ten proces, kiedy jego przedmiotem jest literatura. Mamy też krytyczny – czyli bardzo ważny, rozstrzygający – moment i krytyczny – czyli bardzo zły, grożący załamaniem – stan. Z momentem krytycznym wiąże się też stan krytyczny w fizyce (czyli stan, w którym układ jest na progu przejścia fazowego czy podobnej gwałtownej zmiany). I to w sumie tyle. Z takimi rzeczownikami łączy się przymiotnik „krytyczny”. Z innymi nie.

 

A niech Was ręka Thota-Hermesa broni przed dyrdymałami typu (brrr!) „krytycznie rosło”. Bo znajdę i zabiję. Tezaurusem.

 

Patologiczny

 

Patologia jest to nauka o chorobach. Zwróćmy uwagę na cząstkę -logia. Owszem, w książkowym użyciu możemy się posłużyć wyrażeniem „stan patologiczny”, bo takie się utarło, ale mniej pretensjonalne będzie „stan chorobowy”. Dlaczego mi to przeszkadza? Dlatego, że patologia jest nauką. Choroba jest tym, co ta nauka bada. Dwa różne poziomy bytu.

 

Ostatnimi czasy słowo „patologia” użyte w tym mącącym wody znaczeniu „choroba” całkiem bezmyślnie przeniesiono na zjawiska niepożądane społecznie, traktując je (czy świadomie?) jako coś w rodzaju niedomóg organizmu, którym byłoby tu społeczeństwo. Nie jestem do tej metafory całkiem przekonana. Niemniej, jeśli komuś odpowiada taka konceptualizacja świata, proszę bardzo. Ale nie stosujcie tej (ani żadnej innej) metafory tylko dlatego, że wszyscy ją stosują. Najpierw zrozumcie jej sens. Zrozumcie, co właściwie mówicie. I wtedy możecie mówić wszystko.

 

Pewien

 

Mam tu na myśli „pewien” stosowane w roli czegoś na kształt kwantyfikatora, synonimicznie z „jakiś”, „któryś”. Otóż – jeśli wiemy dokładnie, który, to „pewien” nie ma racji bytu. „Pewien” wprowadza pewną (uwaga!) niedookreśloność, taką nieuchwytność właśnie. Pewnego dnia pewien człowiek niepewnie wkroczył w fabułę. Nie ma co ukrywać we mgle całego świata przedstawionego. Czasami, oczywiście, zamglenie jest celowe (znacie ludzi, którzy wstają i obwieszczają: muszę iść w pewne miejsce?), ale zwykle niepotrzebne.

 

Posiadać

 

Posiadali ptacy na grzędzie, posiadali goście za stołem, hej. A ja nie posiadam się z radości, kiedy widzę, że ktoś coś posiada. Bo posiadać w znaczeniu „być właścicielem” można tylko znaczny majątek. Zacytujmy PWN:

 

„Zwrot posiadać kompetencje cechuje się pewną harmonią stylistyczną – oba słowa należą do wyższego rejestru, oba brzmią mądrze, uczenie. Niemniej jednak warto pamiętać, że posiadać to słowo nadużywane kosztem mieć przez osoby, którym wydaje się, że im trudniejszym językiem będą mówić, tym większy szacunek wzbudzą.„

 

Ano, nie. Nie wzbudzą. Na mnie przynajmniej wywiera to skutek wręcz odwrotny. „Posiadać” zarezerwowałabym dla kontekstów formalnych (urzędowych) i przemądrzałych.

 

Pozytywny, negatywny

 

O tym już pisałam, ale powtórzę. „Pozytywny” (i „negatywny”) to wyrazy nacechowane stylistycznie – mają swoje miejsce w języku nauki, w języku urzędowym, formalnym. Pochodzą z łaciny i dają wrażenie, że twórca patrzy na odbiorcę z góry, ex cathedra (widzicie, o czym mówię?). Poza tym – w nauce mają sprecyzowany, konkretny sens, i to nie jest sens ocenny – „pozytywny” nie oznacza „dobry”! Oznacza, że coś istnieje – pozytywny wynik badania to właśnie wynik niekorzystny, nie? Bo oznacza, że istnieje choroba, zanieczyszczenie, czy co tam. Proste, prawda?

 

„Korzystny” brzmi chyba niewiele mniej mądrze, a o ile jest jaśniejsze. A myśleć można, chociażby, „z optymizmem”.

 

A co z pozytywnym bohaterem? Przyznaję, że wywołuje u mnie zeza wewnętrznego wzroku. Tutaj „pozytywny” wpycha się wyraźnie w zastosowanie ocenne i osobiście wolałabym pisać po prostu „dobry”. Na szczęście nie jestem skazana na żargon.

 

Rzekomy

 

Ostatnio nagminnie pojawia się w mediach, zwykle tam, gdzie go nie trzeba. W tekstach na NF, jak dotąd, go nie uświadczyłam, ale piszę na zaś.

 

„Rzekomy” oznacza tyle, co „fałszywy”, „oszukańczy”, „udający coś, czym nie jest”. „Rzekome kłamstwa” to by były fałszywe kłamstwa, czyli nie kłamstwa, czyli w sumie prawda. Udająca kłamstwo, czyli wychodzi na to, że ktoś tu kłamie, że nie kłamie. Widzicie, że można się zakręcić. „Rzekome zarzuty” są w ogóle bez sensu – jak można wysunąć zarzuty tylko na niby? „Zarzuca mu się, jakoby rzekomo popełnił zbrodnię” – to podobny nonsens. Jeśli facet tylko udawał, że popełnia zbrodnię, można go najwyżej oskarżyć o utrudnianie śledztwa policji. A jeśli nawet nie udawał, tylko ktoś mu to zarzuca, to tego kogoś można oskarżyć o utrudnianie śledztwa.

 

W nauce używa się tego słowa zwykle w nazwach rzeczy, które wyglądają jak pewne rzeczy, ale nimi nie są (tj. łatwo je z czymś pomylić i to je charakteryzuje): dur rzekomy, owoc rzekomy. W science fiction nie spotkałam się z tym użyciem, co nie oznacza, że nikt tego nigdy nie zrobił. Dla jasności – można, oczywiście. Byle z głową.

 

Stwierdzać

 

Stwierdza się fakty – to znaczy uznaje ich prawdziwość na jakichś (zwykle mocnych, najczęściej empirycznych) podstawach. W chemii i biochemii można stwierdzać obecność (lub nieobecność) jakiejś substancji lub organizmu w badanej próbce. I to w sumie tyle.

 

„Stwierdzać” i „twierdzić” – to dwa różne pojęcia. „Twierdzę”, kiedy mówię coś z mocną asercją, stanowczo. Użycie w tym kontekście słowa „stwierdzać” jest błędem. Łatwo pomylić „stwierdzać” z dokonaną formą „twierdzić”:

 

– To szczury – stwierdziła.

 

To zdanie jest poprawne, kiedy mówiąca stwierdza obecność szczurów (także na podstawie, np. śladów zębów), rozpoznaje w jakichś organizmach szczury albo wyraża swoje przekonanie (tj. twierdzi), że to tutaj – to szczury. Poprawność zdań zależy od kontekstu!

 

Ponadto, skoro czynność stwierdzania należy do epistemologii, nie mogą jej wykonywać twory martwe, więc bezmyślne, jak dokumenty. Ewentualnie może stwierdzać sąd (czyjeś prawo do czegoś, na podstawie dokumentów), choć trudno go uznać za podmiot epistemiczny.

 

Dokumenty nie mogą też twierdzić – to kalka z angielskiego. W dokumentach po prostu jest coś napisane. Mogą za to coś potwierdzać (język jest piękny).

 

Swoisty

 

Czyli charakterystyczny, właściwy jakiemuś konkretnemu obiektowi. Ostatnio rozpowszechniło się wpychanie „swoistego” przed rozmaite porównania i metafory, jakby czytelnik był idiotą, który bez wskazówki się nie połapie, że zastosowaliśmy porównanie. Nigdy, ale to nigdy nie przyjmujcie, że czytelnik jest idiotą. Nigdy.

 

Tworzyć

 

Na początek wyznanie – zdumiało mnie, że słownik PWN dopuszcza zamienne używanie „tworzyć” i „stwarzać”. Stwarzanie, jak dotąd naiwnie sądziłam, musi być z nicości i zdolny do niego powinien być tylko Byt Najwyższy. Może to kwestia wykształcenia. Bo przecież tworząc dzieło, człowiek przetwarza istniejące materiały, a nie wyciąga je z niebytu – prawda?

 

Tak czy owak, zasadniczo „tworzyć” można:

1. miejsca pracy; instytucję (ale lepiej zakładać); atmosferę, możliwości, szanse, warunki, wrażenie (to można też stwarzać, bo to są abstrakty – wytwarzamy je tak trochę z niczego)

2. dzieło sztuki

3. grupę, szpaler, kordon

 

Znaczenie trzecie różni się od dwóch pierwszych tym, że twórca jest w nim także tworzywem – to znaczy, tworząc grupę, wchodzimy w jej skład, a tworząc instytucję – niekoniecznie.

 

Niczego innego nie tworzymy. Jeśli ktoś „tworzy ciasto” – lepiej, żeby to była jego praca na konkurs Wielce Artystycznych Ciast. A i wtedy wolałabym, żeby je upiekł.

 

Można też różne rzeczy przemysłowo wytwarzać. Ale na pewno nie można ich przemysłowo stwarzać.

 

Zdecydowanie nie można stwarzać z czegoś, i rzeczy nie mogą być z niczego stworzone (chyba że z nicości) – mogą być z czegoś zrobione albo wytworzone. Ciasto jest zrobione z mąki, mleka i jajek. Nie stworzone, a tym bardziej nie utworzone.

 

Utworzyć można kolektyw. Albo grupę. Ciasto, powtarzam, można tylko zrobić, upiec, wytworzyć (w przemyśle). Nie można stworzyć ciasta. Chyba że razem z Wszechświatem. Reasumując – nie kopiujcie języka reklam (jak jeszcze raz usłyszę, że ciastko jest „stworzone z mleka”, to czymś w kogoś rzucę – na pewno nie zamierzam tych ciastek kupować).

 

Wzrok, spojrzenie

 

Szczerze mówiąc, nawet się trochę dziwię, że nikt nie dyskutuje, kiedy to podnoszę, bo różnica jest subtelna – chociaż dla mnie wyraźna. Wzrok to zmysł. Zdolność postrzegania przez patrzenie. Idziemy do okulisty zbadać wzrok, ale nie spojrzenie. Spojrzenie to akt spoglądania lub sposób patrzenia na coś albo na kogoś, brany dosłownie lub metaforycznie. Czasami można napisać „wzrok” w sensie „spojrzenie” (nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem… wzrok dziki, suknia plugawa – itp.) – ale nie zawsze. Na pewno nie powinna to być pierwsza opcja rozważana przez ambitnego młodego autora.

 

 

Ta lista mogłaby być dłuższa. Może kiedyś zyska część drugą. Na razie przypominam tylko: słowa coś znaczą. To ważne.

 

Linki do słowników:

 

aktywność:

https://sjp.pwn.pl/slowniki/aktywność.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/1623/aktywnosc

 

dedykować:

https://sjp.pwn.pl/szukaj/dedykować.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/108291/dedykowac

 

definiować:

https://sjp.pwn.pl/szukaj/definiować.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/36328/definiowac

well-defined, jakby ktoś nie wierzył: https://www.merriam-webster.com/dictionary/well-defined

 

delikatnie:

https://sjp.pwn.pl/szukaj/delikatnie.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/2222/delikatny

 

dokładnie:

https://sjp.pwn.pl/szukaj/dokładnie.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Dokladnie;1075.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Dokladnie;18087.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/6470/dokladnie/4598380/dokladnie

 

ekstremalny:

https://sjp.pwn.pl/szukaj/ekstremalny.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/86356/ekstremalny

 

ignorować:

https://sjp.pwn.pl/szukaj/ignorować.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/32197/ignorowac

 

kontrowersyjny:

https://sjp.pwn.pl/szukaj/kontrowersyjny.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/36077/kontrowersyjny

 

krytyczny:

https://sjp.pwn.pl/szukaj/krytyczny.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/36941/krytyczny

 

patologiczny:

https://sjp.pwn.pl/szukaj/patologiczny.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/47949/patologiczny

 

pewien:

https://sjp.pwn.pl/szukaj/pewien.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/36092/pewien

 

posiadać:

https://sjp.pwn.pl/szukaj/posiadać.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/kompetencje-posiadac-czy-miec;11974.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/54755/posiadac

 

pozytywny:

https://sjp.pwn.pl/szukaj/pozytywny.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/30939/pozytywny

 

rzekomy:

https://sjp.pwn.pl/szukaj/rzekomy.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/38066/rzekomy

 

stwierdzać:

https://sjp.pwn.pl/szukaj/stwierdzać.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/33946/stwierdzac

 

swoisty:

https://sjp.pwn.pl/szukaj/swoisty.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/54203/swoisty

 

tworzyć:

https://sjp.pwn.pl/szukaj/tworzyć.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/16884/tworzyc

https://sjp.pwn.pl/szukaj/utworzyć.html

 

wzrok, spojrzenie:

https://sjp.pwn.pl/szukaj/wzrok.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/23725/wzrok

 

https://sjp.pwn.pl/slowniki/spojrzenie.html

https://wsjp.pl/haslo/podglad/20364/spojrzenie

Komentarze

Się pisało po kawałku na boku. Się wkleja.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Możliwe, że to wina zakuwania do egzaminu z ontologii (dawno, dawno temu). Ale jak słyszę, że ktoś “stwarza” ciastko, to mnie trzącha.

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Miś świetnie się bawił dawno temu czytając esej Umberto Eco na temat nadużywania esatto.

Twój artykuł niestety przypomina walkę z wiatrakami, ale ma  ‘rację bytu’.

Teraz trochę obok tematu.

Coraz częściej rozmaite kalki, głównie z angielskiego, wprowadzane żartem zadamawiają się i stają się używanymi na co dzień.

Takie: Zrobiłeś mi dzień. (Biję się w pierś, bo sam już użyłem.)

Albo: Twój argument jest inwalidą. https://nowewyrazy.uw.edu.pl/haslo/argument-jest-inwalida.html

Jeszcze: https://sjp.pwn.pl › haslo › legitny-l...

legitny/legitnie – Młodzieżowe Słowo Roku PWN

Irytuje Ciebie zjawisko zubożania języka. Zaśmiecania go kalkami, często bezsensownymi. Mnie też to co najmniej irytuje. Oboje winniśmy “podziękować” za to “producentom” niedouczonych dziennikarzy, aktorów, nauczycieli, różnej maści utytułowanych absolwentów wyższych szkół gotowania na gazie butlowym.  Oraz prawodawcom, którzy sklecili ustawę o ochronie języka polskiego, i czcigodnej Radzie Języka Polskiego, która oficjalnie twierdzi ustami i palcami swych członkiń oraz członków (uwaga, mam na myśli tylko fakt ich, członkiń i członków, przynależności do Rady), iż rolą Rada jest obserwowanie i odnotowywania zachodzących w języku zmian. Na samym końcu i z najgłębszą czcią, klęcząc i waląc czółkami (nie czułkami!) w to, na czym uklękliśmy, twórcom i :konserwatorom internetu, jakim jest.

Posłuszeństwo bezpodstawnie optymistycznym ideom i założeniom wstępnym powinno być karane dwudziestoma latami galer lub kamieniołomów.

Twój artykuł niestety przypomina walkę z wiatrakami, ale ma  ‘rację bytu’.

Moje życie jest walką z wiatraczkami. Takimi papierowymi :)

Twój argument jest inwalidą. https://nowewyrazy.uw.edu.pl/haslo/argument-jest-inwalida.html

Tak, chodzi o kulach XD

Irytuje Ciebie zjawisko zubożania języka.

W punkt, Adamie. W punkt.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

“Stworzenie ciastka” jest faktycznie przykładem zwykłego językowego niedouctwa albo też nieznajomości czasowników.  Ale to i tak pryszcz, bo jeżeli patrzy się na angielskie tytuły polskich festiwali albo zwykłych imprez, człowiek wzrusza ramionami: polskich nazw nie umiecie zastosować? A taka moda językowa jest obecnie, niestety, nagminna.

W pierwszym komentarzu użyłem wyrazu “sulica”. Trzeba chyba byłoby wyjaśnić jego znaczenie: jest  tutaj → https://doroszewski.pwn.pl/haslo/sulica/

Interesujące, że szesnaście odwodowych chorągwi Ulricha von Jungingena w bitwie pod Grunwaldem wzorem litewskim używało sulic, a nie kopii.

Pozdrówka.

człowiek wzrusza ramionami: polskich nazw nie umiecie zastosować?

Oj, tak.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Czemu nie czułkami? Ja mogę walić czułkami! Piękny tekst. Mogłabyś dorzucić słówko “masywny”, odnośnie którego mnie kiedyś pouczałaś. Z innych panoszących się anglicyzmów (składniowych) wymieniłbym “umieć w coś” (lepiej: “umieć coś”) i zaimki dzierżawcze przy częściach ciała (ugryzł jego pierś, szarpała za jej brodę – lepiej: ugryzł go w pierś, szarpała ją za brodę).

OFFTOP od osoby tłumaczącej czasem z łaciny i greki

 

Skądinąd “delikatny” jako nieudany synonim do “mały, niewielki, drobny” to nie jest niestety wynalazek dzisiejszy, szlag mnie trafia najjaśniejszy, jak w polskich przekładach sielanek greckich i rzymskich pasterze, zdaniem osób , które to przełożyły, grają na “delikatnych” fletach, fletniach czy piszczałkach... (w oryginałach IMHO zwykle chodzi  o to, że to są małe, domowej roboty, amatorskie instrumenty).

W przekładach z łaciny i analogicznych opracowaniach dokłada się do tego koszmar tłumacza pt. puer delicatus, czyli nieletni śliczny chłopiec-niewolnik, kochanek pana domu (zjawisko w Rzymie wysoce częste, ergo częste i w łacińskiej poezji); “delikatny chłopiec” (podczas gdy ja bym tłumaczyła “młody /nastoletni kochanek”, w tych konkretnych kontekstach) też straszy gdzieniegdzie w przekładach i opracowaniach...

ninedin.home.blog

Mogłabyś dorzucić słówko “masywny”,

To do drugiej części.

innych panoszących się anglicyzmów (składniowych)

A to materiał na osobny artykuł... gdzie mój notes? :)

“delikatny” jako nieudany synonim do “mały, niewielki, drobny” to nie jest niestety wynalazek dzisiejszy

Ojejuśku... nie miałam o tym pojęcia, “delikatny” jest jednym z moich stałych potykaczy na NF...

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Przeczytałam z wielkim zainteresowaniem!

 

Mam parę pytań...

Właśnie, czy mogę użyć parę w znaczeniu kilka? Bo słownik PWN tego nie potwierdza (para to dwie rzeczy), ale w słowniku synonimów po wpisaniu kilka wyskoczyło mi parę, więc już nie wiem.

Ale wracając: nie wiem, czy to wina gorszego dnia, pogody, czy po prostu mam niższe IQ... Kilku rzeczy nie zrozumiałam...

 

 

Monokultury mają więcej wad, niż zalet.

Co masz na myśli? Możesz podać przykład?

 

Co ciekawe, wersję zaprzeczoną „niedelikatnie” stosujemy tylko w kontekście savoir-vivre i nikt nie próbuje z niej robić jakiegoś „bardzo”.

Hę? Jakie “bardzo”?

 

 

Ostatnimi czasy słowo „patologia” użyte w tym mącącym wody znaczeniu „choroba” całkiem bezmyślnie przeniesiono na zjawiska niepożądane społecznie, traktując je (czy świadomie?) jako coś w rodzaju niedomóg organizmu, którym byłoby tu społeczeństwo. Nie jestem do tej metafory całkiem przekonana. 

No ale według słownika PWN “patologia” też ma znaczenie: nieprawidłowe zjawiska występujące w życiu społecznym (https://sjp.pwn.pl/szukaj/Patologia.html), więc to raczej nie jest naciągana metafora.

Chyba że masz na myśli fakt, że słowo to było tak często używane w kontekście zepsutego społeczeństwa, że aż oficjalnie przyznano mu takie a nie inne znaczenie, a Ty się z tym nie zgadzasz. Dobrze myślę?

 

 

Zwrot posiadać kompetencje cechuje się pewną harmonią stylistyczną – oba słowa należą do wyższego rejestru, oba brzmią mądrze, uczenie. Niemniej jednak warto pamiętać, że posiadać to słowo nadużywane kosztem mieć przez osoby, którym wydaje się, że im trudniejszym językiem będą mówić, tym większy szacunek wzbudzą.„

 

Ano, nie. Nie wzbudzą. Na mnie przynajmniej wywiera to skutek wręcz odwrotny. „Posiadać” zarezerwowałabym dla kontekstów formalnych (urzędowych) i przemądrzałych.

 

Czyli nie można posiadać wiedzy?

 

 

Poza tym – w nauce mają sprecyzowany, konkretny sens, i to nie jest sens ocenny – „pozytywny” nie oznacza „dobry”!

A co z tym? pozytywny – «oceniany jako dobry lub korzystny»

https://sjp.pwn.pl/szukaj/pozytywny.html

 

 

Znalazłam małego chochlika i nie zawaham się go użyć...

Chyba, że razem z Wszechświatem.

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Chyba-ze-i-inne-spojniki-z-ze;16506.html

:D

 

 

Ta lista mogłaby być dłuższa. Może kiedyś zyska część drugą.

Jest już część druga?

 

 

Czytając ten artykuł, zawstydziłam się wielokrotnie... blush Nawet nie zdawałam sobie sprawy z większości błędów tu przedstawionych.

 

Chapeau bas!

Albo, mówiąc po prostu po polsku: Czapki z głów!

Ech, minie trochę czasu, zanim czysta polszczyzna wejdzie mi w krew ;p

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

    Właśnie, czy mogę użyć parę w znaczeniu kilka?

Możesz.

    Co masz na myśli? Możesz podać przykład?

Ot, choćby na polu takich samych roślin choroby szerzą się szybciej.

    Hę? Jakie “bardzo”?

Skoro z "delikatnie" robi się "troszkę", to "niedelikatnie" powinno, przez analogię, znaczyć "bardzo". Nigdy nie znaczy.

    Chyba że masz na myśli fakt, że słowo to było tak często używane w kontekście zepsutego społeczeństwa, że aż oficjalnie przyznano mu takie a nie inne znaczenie, a Ty się z tym nie zgadzasz. Dobrze myślę?

Prawie. Nie ma instytucji, która oficjalnie nadaje słowom znaczenia. Słowniki dokumentują uzus (czyli jak ludzie faktycznie używają słów). Ta konkretna metafora (bo to jest metafora) najwyraźniej się już utarła, na tyle, że ludzie zapomnieli, skąd się wzięła i że w ogóle jest metaforą. To się zdarza (słyszałaś, że wyraz oznaczający miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę jest spokrewniony ze słowem "dziupla"?), ale w tym przypadku jest raczej niedobrym objawem.

    Czyli nie można posiadać wiedzy?

Nie można, nigdy, przenigdy, bo tezaurusy przyjdą i zeżrą. Nie.

    A co z tym? pozytywny – «oceniany jako dobry lub korzystny»

Jak wyżej – uzus. Ludzie tak mówią, więc słownik musi to odnotować.

    https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Chyba-ze-i-inne-spojniki-z-ze;16506.html

:D

Ojej, ja się też czasem pomylę, jakżem się tego nie spodziewała :P Poprawione.

    Jest już część druga?

Tutaj: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842880

Pewnie będzie i trzecia, bo chociażby "zabezpieczać" (wicie, rozumicie) się nie zmieściło. Choć, co prawda, rzadko się pojawia w tekstach fantastycznych.

    Nawet nie zdawałam sobie sprawy z większości błędów tu przedstawionych.

I to jest przykre – nie o Tobie mówię, bo Ty się starasz nauczyć, ale jak, do jasnej ciasnej, to możliwe, że ludzie całe życie mówią tym językiem, chociaż nie potrafią? Dziwne, kurczę.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

    Czyli nie można posiadać wiedzy?

Nie można, nigdy, przenigdy, bo tezaurusy przyjdą i zeżrą. Nie.

Ale wiedzy mieć też nie można? Tak wywnioskowałam po Twoim ostatnim komentarzu pod moim opowiadaniem...

 

jak, do jasnej ciasnej, to możliwe, że ludzie całe życie mówią tym językiem, chociaż nie potrafią? Dziwne, kurczę.

Bo języka ojczystego uczymy się, powtarzając. Powtarzamy po rodzicach, dziadkach, ale prawie nigdy wtedy nie zaglądamy do słownika. A jak wiadomo, rodzice i dziadkowie nie są nieomylni.

Tak mi się wydaje, że to jest ten powód.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Ale wiedzy mieć też nie można? Tak wywnioskowałam po Twoim ostatnim komentarzu pod moim opowiadaniem...

Nie można. Co prawda, ostatnio ludzie strasznie się upierają na taką konceptualizację świata, ale tak w sumie, to nie można.

Bo języka ojczystego uczymy się, powtarzając. Powtarzamy po rodzicach, dziadkach, ale prawie nigdy wtedy nie zaglądamy do słownika. A jak wiadomo, rodzice i dziadkowie nie są nieomylni.

Mmm, słownik też nie. A moja prababunia mawiała “ubierz swetr”, czego ja nie robiłam nawet wtedy. Kto wie...

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Pilnie przeczytałem Twoje felietony z cyklu “Słowa, których macie przestać używać”. I takie sobie zadaję pytanie: jak Ty, Tarnino, reagujesz na kwiatki językowe na co dzień, oglądając filmy i czytając książki? Domyślam się, że zajmujesz się pracą ze słowem zawodowo, więc najpewniej masz swojego wewnętrznego redaktora.

Ja aż tak dużej wrażliwości nie mam, doświadczenia też nie, mimo to nie potrafię czasem redaktorka wyłączyć. Bywa, że żona się zżyma, gdy podczas seansu nie do końca świadomie coś chlapnę na głos.

BTW, dla mnie jest różnica pomiędzy “parę” i “kilka”. To pozostałość po czasach i językach, w których były trzy liczby: pojedyncza, podwójna i mnoga. Anachronizm od dawna zatracony, niuans ledwie, ciekawostka.

Serdecznie pozdrawiam z Bladobłękitnej Kropki, तारान्तरयात्री [tɑːrɑːntərəjɑːtri]

A gdzie “problematyczny”?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

jak Ty, Tarnino, reagujesz na kwiatki językowe na co dzień, oglądając filmy i czytając książki?

Mniej więcej tak:

Domyślam się, że zajmujesz się pracą ze słowem zawodowo

Pudło! Zawodowo pracuję z cyframi i głupotami (tj. w biurze rachunkowym). Nie spodziewałam się wcześniej, że tak będzie, co może dowodzi, że świat jest pełen niespodzianek. A może nie.

mimo to nie potrafię czasem redaktorka wyłączyć

Ano, znam ten ból.

BTW, dla mnie jest różnica pomiędzy “parę” i “kilka”. To pozostałość po czasach i językach, w których były trzy liczby: pojedyncza, podwójna i mnoga. Anachronizm od dawna zatracony, niuans ledwie, ciekawostka.

Mmmm, a masz na to jakieś dowody? Nie mówię, że nie wierzę, ale nie mówię też, że wierzę ;)

A gdzie “problematyczny”?

W następnej części.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Mmmm, a masz na to jakieś dowody?

Et voila! https://pl.wikipedia.org/wiki/Sanskryt w sekcji “Fleksja i składnia”. Kiedyś, gdzieś, o innych językach wschodnich też już to czytałem, ale nie mogę teraz znaleźć.

W języku staropolskim także istniały trzy liczby, np. chłop, dwa chłopa, trzej chłopi. https://shtg.uw.edu.pl/entry/11857

Zresztą, tak intuicyjnie, “parę sztuk” sugeruje dwie sztuki. To niby nie to samo co “para sztuk”, “para rękawiczek”, jednak...

 

Mniej więcej tak:

Ekspresyjnie, żywiołowo, ale nie chciałbym znaleźć się w zasięgu rażenia!

Serdecznie pozdrawiam z Bladobłękitnej Kropki, तारान्तरयात्री [tɑːrɑːntərəjɑːtri]

Wydaje mi się, że to są rozbieżne kwestie: istnienie liczby podwójnej w historii języka polskiego nie budzi wątpliwości, wspólny rdzeń słów “para” i “parę” też nie. Znane mi słowniki nie wskazują jednak, aby jedno z drugim miało wyraźny związek, a już zwłaszcza – aby wynikała z tego różnica znaczeniowa w stosunku do “kilka” (spekulatywnie, pojawienie się parę, paru w tym znaczeniu mogłoby nawet być pożyczką z niemieckiego Paar).

Jeżeli odczuwamy te słowa trochę inaczej, to może raczej z uwagi na względną rzadkość parę, predysponującą je do kładzenia w pozycjach akcentowanych zdaniowo “tylko kilka, aż kilka”.

W dalszej części szlaku trzeba wspiąć się parę metrów po skałach (przykład własny);

Raczej zawróć, raczej nadłóż parę staj, choćby ziąb cię spalił, wiatr oślepił (Liebert).

Nie, nie, o istnieniu liczby podwójnej oczywiście wiedziałam, chodzi mi o to, co podniósł Ślimak – czy “para” i “parę” na pewno są ze sobą genetycznie związane, czy to przypadek.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Może niejasno się wyraziłem. Jakiś związek etymologiczny między “para” a “parę” na pewno istnieje (choćby parę było zapożyczeniem, to i tak musiałoby pochodzić z tego samego praindoeuropejskiego rdzenia). Mam natomiast wątpliwości, czy ma to wiele wspólnego z historyczną liczbą podwójną, a gdyby nawet, czy wpływałoby to na znaczenie w stosunku do “kilka”.

Zajrzałem jeszcze dla pewności do słownika Lindego (początek XIX wieku). Przy haśle para jedynym czystym przykładem liczby podwójnej jest: Dwie parze braci, Kleob z Bitonem, a Amfion z Anapem. Znaczący też cytat z Biblii Leopolity: Nalazł go orzącego między dwanaścią par wołów – wyraźnie widać, że para była samodzielnym liczebnikiem rzeczownym, nie zaś wyznacznikiem liczby podwójnej. I dalej jako osobne znaczenie Linde wymienia “para = kilka, z kilka, un couple, ein Par” (i w podanych przykładach już jak dzisiaj parę).

Nie, to ja w pośpiechu źle zrozumiałam. Ale jestem dziś już zupełnie wyżęta,więc na razie pasuję.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Mądrego warto poczytać.

Subtelnie się kajam, choć wiele wymienionych wtop mnie nie dotyczy. Choć parę jednak tak.

No, ale podczas pisania materiałów marketingowych się nie liczy;P

Lożanka bezprenumeratowa

Materiały marketingowe to zuo. wink

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka