komentarze: 15, w dziale opowiadań: 15, opowiadania: 6
komentarze: 15, w dziale opowiadań: 15, opowiadania: 6
Opowiadanie jest – według mnie – niezwykle klimatyczne. Styl to świetny kompromis między elegancją na wzór Lovecrafta i przejrzystością. Czyta się bardzo przyjemnie i zdołałeś uniknąć pretensjonalności. Mogę się przyczepić tylko do kilku drobiazgów. "Powstały bajdy i legendy" – to zdanie jest proste jak ze szkolnego wypracowania, nie wpasowuje się w wyszukany język opowiadania. Twórca – który postanowił uczynić małego przyjemniaczka… nim – chyba powinien być zapisany dużą literą; kogokolwiek mamy na myśli, to wciąż personifikowana siła wyższa. "Stanowił ogromny wysiłek" i "był MAŁYM przezwyciężeniem samego siebie" w opisie ruchu bardzo mi się gryzą. Pozdrawiam :)
@Finkla
Dziękuję Ci za przeczytanie, komentarz i punkt.
Pozdrawiam :)
Ja akurat nie odebrałem Heleny jako doszczętnie złej. W porównaniu miałem na myśli jedynie fakt, że nie widzimy, co się dzieje w jej głowie na różnych etapach historii. Podobnie jak nie widzimy, w jaki sposób doprowadza do całej tragedii. Co do farsy – faktycznie się uśmiechnąłem w pewnym momencie, lecz nie zniszczyło to dramatyzmu całości :)
Całościowo opowiadanie mi się spodobało :) Posypało się już trochę komentarzy, ale kilka rzeczy mi się ciśnie na klawiaturkowe usta.
Nie przeszkadza mi niedopowiedziane zakończenie. Fakt, bardziej precyzyjna mechanika snu/magii sama w sobie jest dobrym pomysłem, ale wprowadzenie jej w tym opowiadaniu zmieniłoby je w coś zupełnie innego. A krytyka fantastyki za sam fakt braku jasnej granicy między rzeczywistością a snem – to dla mnie to zbyt cyniczne :P
W filmie The VVitch postać wiedźmy zaprezentowano z podobną dozą niedopowodzeń, przez co działała ona na wyobraźnię jak płachta na byka. W Twoim opowiadaniu nie jest to zbudowane równie skrupulatnie, ale uzyskujesz podobny efekt.
Zmieniłbym „bajkową” Babę Jagę na „baśniową” Babę Jagę. Bajka w tym kontekście wypada trochę dziecinnie – bajki to koniec końców edukacyjne historyjki dla najmłodszych, a baśniom jest bliżej do legend. Więc zarówno mroczniejszy ton, jak i pochodzenie Baby Jagi (folklor) bardziej mi pasują do baśni. Z drugiej strony, pod koniec – w dialogu z Markiem – jest fajna repetycja słowa „bajka”.
Brakuje mi jakiegoś dyskretnego foreshadowingu na początku tekstu. Czegoś, co nie potwierdziłoby wiedźmowatości Heleny, ale zapowiedziałoby przyszłą zmianę tonu/gatunku.
Ostatnie wspomniane rzeczy to – oczywiście – mikroszczegóły.
Pozdrawiam :)
Ps: Gdy będę przy komputerze, dodam entery do tego komentarza.
W stu słowach zdążyłeś zarysować powszechne zjawisko i obrócić je w miniaturowy koszmar. Wyszło fantastycznie! Gdy skończyłem czytać – była satysfakcja, był niepokój i był uśmieszek sympatii do uroczego motywu grozy, jak z lat osiemdziesiątych :)) I żadne z powyższych odczuć nie przeszkadzało pozostałym. Podsumowując, jeden z moich ulubionych drabbli. Pozdrawiam :)
Struktura opowiadania robi świetną robotę. Zaczynasz od przysłowiowego trzęsienia ziemi, zawartego już w pierwszych akapitach, a następnie kolejne odkrywane karty, incydenty i niespodzianki potęgują zainteresowanie. Z kolei "za x godzin pełnia" stale obiecuje nadchodzący wielkimi krokami climax.
Przepychanki słowne w dialogach czyta się bardzo przyjemnie :)
Lubię minimalistyczny styl, ale ten tekst wydaje mi się napisany nieco zbyt oszczędnie. Kilka dodatkowych zdań dokładniej opisujących okoliczności i – tym samym – uściślających, co dokładnie się dzieje, mogłoby zwiększyć komfort czytania.
Pozdrawiam :)
@AmonRa
To ja tylko uściślę – wyjaśnić chciałem to tylko w komentarzu. Takie dwa akapity Reddita :D Sam tekst pozostaje niezmienny.
Dziękuję za polecenie do biblioteki!
@regulatorzy
Jasne – chciałem się tylko do tego odnieść, bo poprawność i niepoprawność sformułowań to dla mnie ciekawy temat. Jeszcze raz dziękuję Ci za poświęcony czas!
@regulatorzy
Ścisk i ubieranie – fakt, poprawiam. Choć zwrócę uwagę, że „założenie kurtki” jest niewiele mniej potoczne. Nie wzbudzając językowych kontrowersji, założyć można co najwyżej okulary lub krawat :)
Wzlatującej w górę wody będę bronił. Za alternatywę możemy w tym wypadku uznać wzlatywanie ku czemuś, które nosi znamiona celu. Natomiast wzlatywanie w górę – to czysto fizyczne zjawisko, proces + kierunek. Takie połączenie słów w publicystyce oczywiście wypadłoby śmiesznie, ale w tym opowiadaniu mi się podoba.
Byłbym wdzięczny za wyjaśnienie, dlaczego Debussy nie powinien zostać spolszczony.
Dziękuję Ci za przeczytanie opowiadania i komentarz.
Pozdrawiam :)
@AmonRa
To, co piszesz o końcówce, jest generalnie „poprawne” :) Zresztą, sądząc po komentarzach, chyba powinienem nieco wyjaśnić to dziwne zakończenie – dla ludzi, którzy nie chcą czytać kilkakrotnie i analizować.
Jung zwracał szczególną uwagę na fakt, że ludzkie poczucie tożsamości to rozumienie świata na opak. Postrzegamy siebie jako jednostkę i siłę decyzyjną, a jedynie konsekwencje naszych działań jako coś „podporządkowanego”. W praktyce jednak – to my sami jesteśmy wypadkową zmiennych. Patrząc naturalistycznie, cały świat jest jednością, która miejscami przybrała postać nas.
Bohater na przestrzeni historii reaguje z tą zależnością na różne sposoby. Najmocniej pod koniec – gdy musi podjąć wybór. Kilka godzin wystarczyło, by cztery jego warianty świat zdążył ukształtować w różny sposób. Nie dojdą do porozumienia, a żaden z nich nie jest nadrzędny. Dlatego Remi „odkleja się” od jednostkowej tożsamości.
Zdecydowałem się na dość minimalistyczne poszlaki, by pozwolić czytelnikowi stworzyć sobie w głowie własną wizję tej idei. A moim zdaniem warto – to jednak abstrakcja, która nieźle pobudza wyobraźnię. I jest niewygodna do „twardego” tłumaczenia, widać powyżej XD
Dziękuję Ci za (dwukrotne) przeczytanie opowiadania i komentarz.
Pozdrawiam :)
@krar85
Zakończenie jest inspirowane pewnymi obserwacjami Carla Junga, które wykorzystałem jako punkt wyjścia dla magiczno-realistycznej zależności. Interpretacja zależy oczywiście od czytelnika, ale w mojej głowie historia nie jest niczyim snem :)
Dziękuję Ci za przeczytanie opowiadania i komentarz.
Pozdrawiam :)
Przyznaję, nie wyłapałem wszystkich poszlak (nie miałem wtedy czasu na przeczytanie tekstu drugi raz), przez co trochę niepoprawnie dopowiedziałem sobie brakujące elementy historii. Przycinam mój poprzedni komentarz, żeby nie mieszać ludziom w głowach – nie jestem przecież czarownicą. Ale czy na pewno? ;)
Poszlaki są rozmieszczone – według mnie – pomysłowo i całkiem sensownie. Zmyliła mnie natomiast końcówka. Ostatnia scena przywodzi mi na myśl religijny fanatyzm, wątpliwą poczytalność lub… coś w rodzaju opętania? Końcówka mówi: patrz na niego, nie na NIĄ. Może to wszystko było Twoją intencją, ale mnie, czytelnika, zbiło z tropu.
Jeśli nie zamierzasz już wprowadzać większych zmian w opowiadaniu, może dodaj w przedmowie komunikat w stylu “czytać bardzo uważnie”? :D
Styl pisania – mimo drobnych potknięć – robi pozytywne wrażenie. Gawędziarski i klimatyczny, ale pozbawiony zbędnych fajerwerków. Ładnie zgrywa się z gatunkiem fantasy. Fajnie wypada też stopniowa zmiana tonu – od domowego zacisza i intymności do tragizmu, niepokoju, bicia dzwonów i czegoś… nadprzyrodzonego?
Teoretycznie powinno tu być dużo więcej przecinków. Zgaduję, że mogłeś z nich zrezygnować, aby nie szatkować zanadto tekstu, niech żyje artystyczna wolność :) Może warto wykorzystać myślniki do zapisywania – na przykład – wtrąceń w zdaniach?
Pozdrawiam :)
@bruce
Tak. Myślę, że „Koniec roku na kwartet” ładnie się wpasowuje w grę (he he) motywów w historii.
Miłego :)
@bruce
Dziękuję Ci za przeczytanie opowiadania i refleksyjny komentarz. Pozdrawiam :)