Profil użytkownika


komentarze: 7, w dziale opowiadań: 7, opowiadania: 4

Ostatnie sto komentarzy

Jakby Kirył Bułyczow, z perspektywy kobiety. Dobry do publikacji w Trybunie Ludu, z tym swoim przesłaniem. Coś jakby jakiś nad redaktor kazał napisać opowiadanie z motywem: “nauką i pracą ludzie się bogacą”.

NaN

Przy okazji – czy zwiększenie obrotów płyty przyśpiesza tempo muzyki? Śmiem twierdzić, że zasadniczy efekt jest zgoła inny.

 

Tak, tempo muzyki się zwiększa, a tonacja wzrasta. Dotyczy płyty gramofonowej. 

 

Cześć Vacter, Szanowny Autorze, 

 

Oczywiście, (prawie) wszystkie Twoje argumenty do mnie trafiają i są co do zasady OK. Pozostaje pewne, “ale”, jednak nie jest ono, ani wyraźne, ani bezdyskusyjne. Mówiąc wprost, wielu Autorów umieszcza swoich bohaterów w pewnej kliszy, którą nazwałbym kapitalizmem P.K.Dicka, inaczej świecie, w którym radośni komiwojażerzy noszą w swoich walizeczkach np. proszek na podróże międzygwiezdne. Niestety świat był, jest i będzie inny. Dużo bardziej ponury. 

 

Co do umysłu jako avatara, tak może być. To chyba św. Augustyn napisał, że wszyscy jesteśmy zanurzeni w Bogu. A ktoś inny, że jesteśmy snem Boga. Ale, to nie mieści się w poetyce tego opowiadania, które, swoją drogą, bardzo mi się, pomimo mojego stękania, podobało. :)

 

 

Dla mnie tekst trochę chropowaty. Składnia nie ułatwia czytania, ale chyba taki ma być urok. To już drugie opowiadanie, które czytam w ostatnich dniach, gdzie ludzie żyją w świecie całkowitego bezprawia. Robią sobie różne ohydne rzeczy, jakby grali sztukę w teatrze, po której zapalą się światła i wszyscy zadowoleni wrócą do domu. Wprawdzie jest podpisywana w tym przypadku jakaś forma zgody na zdigitalizowanie, ale przedstawione to zostało mało przekonywująco.

Obcinanie jąder w celu zatrzymania mutacji odeszło w niepamięć. Obecnie nikt, nikomu nie obetnie nóg, bo ktoś chodził za szybko, nawet jeśli otrzyma na to pisemną zgodę ofiary. Podważyłby to każdy prawnik. W przyszłości raczej nie będzie można nikogo zabić lub wymazać mu pamięci dla zabawy. Wydaje mi się, że świat nie podąża w tym kierunku. Powiedziałbym, że wręcz przeciwnie. Zmierza do hiper-kontroli tego, co jeden człowiek może zrobić drugiemu. W tym kontekście opowiadanie ma charakter szczególnie surrealistyczny. 

Motywy patologicznego czynu ojca. Niejasne. Już S.Lem udowodnił, że idealna kopia dzbanu nie jest tym dzbanem, ale osobnym bytem. Nieśmiertelna kopia Kurta, nie będzie Kurtem, ale nieśmiertelną kopią Kurta. Ojciec musiał to wiedzieć w czasach powszechnej cyfryzacji ludzi. Tak kochał Kurta, że go zabił i w dodatku zastąpił spikselowanym kiczem? Co najmniej dziwaczne. Może sam nim będąc kierował się jakąś formą zawiści, chęci odwetu?  

Chciałbym przekazać szanownemu Autorowi, że bardzo mi się podobało. Opowiadanie odebrałem jako przedstawienie konfliktu pomiędzy Magią Władzy a Magią Pospólstwa. Magia pospólstwa zawsze wygrywa. Wiadomo… ;) Wsadziłbym osobiście jeszcze grę w trzy karty zamiast włoskich deklamacji i zrobił scenę podobną do tej z “Jak rozpętałem II Wojnę Światową”, gdy Dolas pokazuje generałowi Legii Cudzoziemskiej jak się gra, a Kiedros (tutaj Zamojski) wyciera pot z czoła… No, ale i tak się uśmiałem. Małpa jest fajna, trupa jest fajna (może zbyt liczna, chociaż w Żądle, to też był wieloosobowy precyzyjny projekt, więc aż tak nie wadzi), Batory jest fajny. Co do zaplecza historycznego, wydaje mi się, że praca domowa została odrobiona, co trochę widać zbyt mocno. Ja bym wywalił połowę tych szlacheckich tytułów i wtrętów historiograficznych. Niezły jest dialog odnośnie pochodzenia herbu, też mnie rozbawił. Ogólnie przeczytałbym więcej na temat poczynań tej wesołej trupki.

Trochę mało, jak dla mnie, fantastyczności (amulecik?). Powinni mieć jakiegoś wampira albo strzygę w grupie i byłoby pysznie.

slqn – no, nie wiem, nie wiem… :) Dopadł ją jej, nieco walnięty, ukochany, a nie technologiczna rzeczywistość. Załatwić partnerce hormonalną huśtawkę, amnezję połączoną ze zmianą osobowości, a na koniec traumę do końca życia i to bez jej wiedzy. Ho, ho! Nie każdy potrafi. Nawet w rzeczywistości Twojego opowiadania to powinno być karalne. A nie jest, swoją drogą. Normalnie, “niebieska karta” by się należała. 

 Cosmo wstrzyknął po kryjomu swojej “narzeczonej” nowoczesny koktajl oksytocyny, adrenaliny, prolaktyny, progesterolu i czego tam jeszcze, a potem patrzył jak sika mlekiem na pół metra na widok każdej kukiełki przypominającej dziecko i przeżywa macierzyńskie uniesienia. Dosyć straszne i powiedziałbym kryminalne. 

Dlatego mimo wszystko wolałbym wersję “psychiatryczną”, gdzie wrogiem Jennyfer jest jej własny umysł, a nie jedyna osoba, której ufa. Zresztą, można by i z Cosmo zrobić współczesnego oprawcę. Np. aplikuje partnerce środki wywołujące psychozę. Następnie dość łatwo, jako byłej ćpunce, wmawia, że urodziła w narkotycznym widzie, podkłada adoptowane dziecko, a na koniec faszeruje hormonami. Wszystko dla jej szczęścia i dobra “rodziny”. Przykład ładu zbudowanego na kłamstwie i podłości, które można byłoby zdemaskować, lub nie. No, ale jest jak jest. A, jest fajnie i fantastycznie, więc spoko i pozdrowienia.

 

Hmm… Nie chcę narzekać, bo ogólnie tekst mi się podoba. Zastanawiam się tylko, czy gdyby pozbawić go elementów fantastycznych nie byłby dokładnie o tym samym. Na przykład: ciąża urojona -> urojony poród->klocek drewna noszony na rękach -> szpital psychiatryczny ->powrót do realnej rzeczywistości. Może nawet byłby lepszy. Wygląda jednak, że bohaterka miała być w miarę normalna, lekko stuknięty zaś jej partner, który tyle czasu odstawiał ten cyrk… W swojej prywatnej klasyfikacji nie zaliczam więc utworu do fantastyki. 

 

“Tak też w naszej rodzinie pojawił się Niko, mój śliczny chłopczyk.” 

To zdanie zapaliło mi czerwoną lampkę. Oprócz VR, mamy system głębokiej modyfikacji wspomnień, który prawdopodobnie jest tu najważniejszy. Jeśli bowiem możliwe było zaimplementowanie wspomnienia aktu prokreacji, ciąży, czy porodu, to powinno być możliwe również zapisanie wspomnień wychowywania dziecka. Po co zatem VR? Co więcej, można było zapisać wspomnienie o tym, jak dziecko dorasta i zakłada własną rodzinę. Można było wykasować wspomnienie z chwilą wygaśnięcia abonamentu. (Chyba to też było możliwe, jeśli bohaterka nie pamięta operacji implementacji wspomnienia?) Można było w końcu zapisać wspomnienie całego jej życia i w zasadzie na tym zakończyć… ;) Niezwykłe urządzenie w postaci modyfikatora wspomnień doprowadziło do zagmatwania historii w sposób, jak mi się wydaje, dość destrukcyjny. Co zatem mamy? Opowiadanie o uczuciach matki, które nie jest fantastyczne + jeden fantastyczny gadżet, który je rozwala od środka + dużą liczbę artefaktów, których rolą jest imitowanie gatunku. Hmm…

Nowa Fantastyka