- Opowiadanie: Black Rose - Szaleństwo

Szaleństwo

Hejka! Je­stem tu nowa ale mam na­dzie­ję że uda mi się skraść tro­chę wa­szej uwagi... Cze­kam na kry­ty­kę

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Szaleństwo

Strach. To uczu­cie co­dzien­nie to­wa­rzy­szy­ło Ili, kiedy prze­kra­cza­ła bramy zamku. Wie­dzia­ła, że je­że­li ktoś od­kry­je kilka nie­wy­god­nych fak­tów o niej, to może tra­fić nawet na szu­bie­ni­cę. Na samą myśl o tym dziew­czy­nę prze­szył dreszcz. Szyb­ko od­go­ni­ła od sie­bie wizje gorz­kiej przy­szło­ści, które wcale nie miały po­wo­du się speł­nić. Pra­co­wa­ła na zamku już pół roku i jak dotąd wszyst­ko było w po­rząd­ku.

Naj­prost­szym spo­so­bem ukry­cia swo­jej toż­sa­mo­ści i praw­dzi­wych in­ten­cji jest nierzu­ca­nie się w oczy i od­su­nię­cie od in­nych. A przy­naj­mniej Ila tak uwa­ża­ła. Dla­te­go nie roz­ma­wia­ła na zamku z nikim, z kim nie mu­sia­ła, grzecz­nie wy­ko­ny­wa­ła obo­wiąz­ki słu­żą­cej i uni­ka­ła ja­kich­kol­wiek spo­tkań z innymi, krą­żąc każ­de­go dnia mię­dzy zam­kiem, a kwa­te­rą słu­żą­cych na obrze­żach mia­sta.

– Ilaaa! Sły­sza­łaś już?! Wiesz że… – taa, po­my­śla­ła dziew­czy­na, nie rzu­cać się w oczy, nie gadać z in­ny­mi. Dali sku­tecz­nie psuła jej plany. Obie pra­co­wa­ły na zamku, były w po­dob­nym wieku, jed­nak też kom­plet­nie różne. Ila trzy­ma­ła się z boku, na­to­miast Dali… Dali była wszę­dzie i przy­jaź­ni­ła się z każ­dym. Ona jako je­dy­na burzyła mury, któ­ry­mi oto­czy­ła się Ila i niezra­żo­na zdaw­ko­wy­mi od­po­wie­dzia­mi, za­wsze ra­do­śnie wi­ta­ła Ilę, kar­miąc ją co­dzien­ną dawką dwor­skich plo­tek. Ili z po­cząt­ku bar­dzo to prze­szka­dza­ło, jed­nak szyb­ko do­szła do wnio­sku, że opo­wie­ści dziew­czy­ny mogą się przy­dać. Dzię­ki temu cza­sem nawet ob­da­rza­ła Dali ską­pym uśmie­chem.

– Dali! Ila! Do ro­bo­ty! Po po­łu­dniu jest bal, a nic niego­to­we! Ruchy! Nie będę sama wszyst­kie­go robić! – Ra­do­sne wy­wo­dy Dali prze­rwa­ła Fa­lan­tel, prze­ło­żo­na słu­żą­cych. Ko­bie­ta w śred­nim wieku, ale o ogrom­nej krze­pie. Zdol­na usta­wić każ­de­go do pionu i każ­de­go za­gnać do ro­bo­ty. Cała służ­ba bała się jej, choć była spra­wie­dli­wa i tro­skli­wa, a cza­sem nawet miła.

Nie cze­ka­jąc na po­now­ne upo­mnie­nie, dziew­czy­ny ru­szy­ły do pracy. Dni bali i in­nych uro­czy­sto­ści zam­ko­wych były naj­gor­sze. Cały dzień zaj­mo­wa­ło szy­ko­wa­nie wszyst­kie­go z naj­drob­niej­szy­mi szcze­gó­ła­mi, a wie­czo­rem, kiedy wszy­scy byli już zmęczeni, trze­ba było jesz­cze ob­słu­gi­wać gości. Nie­ste­ty, takie oka­zje zda­rza­ły się czę­sto, po­nie­waż kró­lo­wa uwiel­bia­ła tańce i po­ga­dusz­ki z za­moż­ny­mi go­ść­mi, a król robił wszyst­ko aby była za­do­wo­lo­na.

Król… Ca­zo­shut XXI był do­brym wład­cą. Ale jak każdy wład­ca o jakim Ila sły­sza­ła lubił bo­gac­two i prze­pych. W jego skarb­cu znaj­do­wa­ło się wiele cu­dow­nych przed­mio­tów i góry złota. „Góry, za które można by wy­kar­mić przez kilka lat wszyst­kich gło­du­ją­cych na uli­cach miast” – po­my­śla­ła Ila. Ale szyb­ko zga­ni­ła się w my­ślach. Teraz ma się sku­pić na za­da­niu, ni­czym wię­cej. I by­naj­mniej nie cho­dzi­ło o usta­wia­nie krze­seł i skła­da­nie ser­we­tek. Nie dla­te­go tu była. Skar­biec. To był jej cel. A ra­czej jeden przed­miot który tam się znaj­do­wał. Ta­jem­ni­cza drew­nia­na skrzy­necz­ka z ry­sun­kiem czar­nej róży. Na pozór nic niezna­czą­cy ar­te­fakt, pew­nie mało warty, a jed­nak zle­ce­nio­daw­ca pła­cił so­wi­tą sumę za jego zdo­by­cie. Bar­dzo so­wi­tą. Ila lu­bi­ła takie za­da­nia. Przyj­mo­wa­ła zle­ce­nia na zdo­by­cie cen­nych przed­mio­tów. Te naj­czę­ściej znaj­do­wa­ły się w do­mach za­moż­nych miesz­czan, pa­ła­cy­kach szlach­ty albo zam­kach i za­mecz­kach. Dziew­czy­na po­dró­żo­wa­ła więc od mia­sta do mia­sta. Naj­czę­ściej wy­ko­na­nie za­da­nia trwa­ło kilka mie­się­cy bo za­zwy­czaj mu­sia­ła pierw­sze wku­pić się w łaski wła­ści­cie­li i służ­by, ale czego nie robi się dla uczci­wej i niemałej za­pła­ty.

Jed­nym z miast, gdzie za­ba­wi­ła dosyć długo, było Slawoko. Wto­pie­nie się w tło na zamku peł­nym straż­ni­ków nie było łatwe. Ale wszyst­ko zmie­rza­ło w do­brym kie­run­ku. Ila pla­no­wa­ła wy­ko­rzy­stać najbliższe bale oraz za­mie­sza­nie z nimi zwią­za­nie do przygotowań i zdo­by­cia ar­te­fak­tu. Po­trze­bo­wa­ła pie­nię­dzy. Mu­sia­ło się udać.

– Pa­mię­taj­cie! Macie nie roz­ma­wiać z go­ść­mi! W ogóle się nie od­zy­waj­cie jak bę­dzie­cie na sali! – Fa­lan­tel, jak przed każdą uro­czy­sto­ścią, za­czę­ła swój mo­no­log, co mają, a czego im ab­so­lut­nie nie wolno. Około dwu­dzie­stu osób krzą­ta­ło się teraz usta­wia­jąc stoły i krze­sła, roz­kła­da­jąc ser­wet­ki i inne ozdo­by.

– Jak zo­ba­czę, że cho­ciaż­by mru­ga­cie do gości, to wy­la­tu­je­cie! Ro­zu­mie­my się? – Prze­ło­żo­na po dzie­się­ciu mi­nu­tach ka­za­nia prze­szła do gróźb. Od­po­wie­dzia­ło jej tylko chó­ral­ne „yhmy”. Nikt nie chciał ry­zy­ko­wać po­są­dze­nia o nieprzy­kła­da­nie się do pracy. Falantel stała z boku, ob­ser­wu­jąc wszyst­ko bacz­nie i od czasu do czasu tylko wrzesz­cząc na kogoś by po­pra­wił coś co nie było ide­al­nie. Ni­ko­go nie dzi­wi­ło że naj­czę­ściej sły­sze­li imię Dali. Dziew­czy­na nie po­tra­fi­ła wy­trzy­mać bez ga­da­nia, co sku­tecz­nie de­ner­wo­wa­ło prze­ło­żo­ną.

Po­po­łu­dnie upły­nę­ło na przy­go­to­wa­niach. Wie­czór za­czął się od go­rącz­ko­we­go prze­bie­ra­nia się w od­święt­ne uni­for­my słu­żą­cych i przy­dzie­la­niu zadań. Ila miała po­da­wa­ć je­dze­nie i picie przy jed­nym ze sto­łów. Była to cał­kiem łatwa praca, więc za­zwy­czaj cie­szy­ła się kiedy do­sta­wa­ła to za­da­nie ale nie tym razem. Ozna­cza­ło to że nie bę­dzie mogła zbyt szyb­ko wy­mknąć się w celu szu­ka­nia ar­te­fak­tu. „Trze­ba bę­dzie po­cze­kać aż się upiją. Oby tylko tra­fi­li się pi­ją­cy” – my­śla­ła.

Na jej szczę­ście już po dru­giej ko­la­cji kilka osób sie­dzą­ca przy jej stole udała się do domu, a dwóch kup­ców z żo­na­mi prze­nio­sło się do in­nych sto­łów, by na­wią­zać han­dlo­we zna­jo­mo­ści. Po­zo­sta­ła tylko czwór­ka magów, któ­rzy nie wy­le­wa­li trun­ków za koł­nierz i Ila po­dej­rze­wa­ła, że jej praca na tym balu szyb­ko się za­koń­czy. Jed­nak, pro­blem był w tym, że cała czwór­ka była fa­ce­ta­mi, chło­pa­ka­mi na oko w wieku Ili i kiedy tylko pod­cho­dzi­ła, by coś do­nieść czy uprząt­nąć, nie szczę­dzi­li jej ko­men­ta­rzy okra­szo­nych grom­kim śmie­chem. Naj­gor­szy był wy­so­ki blon­dyn, który za­czy­nał nawet już wy­cią­gać ręce w jej stro­nę, ale, jak dotąd, Ili udawało się omi­jać go w bez­piecz­nej od­le­gło­ści. Prze­ło­żo­na miała sche­ma­ty na wszyst­ko, jak mają się za­cho­wy­wać i co robić, by nie prze­szka­dzać go­ściom. Nigdy jed­nak, nie mó­wi­ła co mają zro­bić oni kiedy to, go­ście nie dadzą pra­co­wać im.

Ilę stre­so­wało jesz­cze coś. Ma­go­wie. Magia była do­zwo­lo­na tylko dla człon­ków Brac­twa, a tymi mogli być jedynie lu­dzie z za­moż­nych rodów. Ila po­cho­dzi­ła z mniej bogatej części ludu, żeby nie po­wie­dzieć bie­do­ty, więc znała tylko plot­ki i le­gen­dy. A te nie sta­wia­ły magów w do­brym świe­tle. Lu­dzie mó­wi­li że są okrut­ni i bez­względ­ni, a opo­wie­ści o tym jak trak­to­wa­li niżej po­sta­wio­nych od sie­bie przy­pra­wia­ły o dresz­cze.

Ale to nie le­gen­dy mar­twi­ły Ilę. Pro­blem był w tym że dziew­czy­na już jako dziec­ko od­kry­ła że jest w sta­nie po­słu­gi­wać się magią. Na początku uda­wa­ło się jej prze­sta­wiać drob­ne przed­mio­ty albo za­pa­lać świę­cę pustą dło­nią. Póź­niej, zna­la­zła stare księ­gi pod­czas po­rząd­ków na strysz­ku ich domu. Nie miała po­ję­cia, skąd tam się wzię­ły, ale trak­to­wa­ły o magii. Chcia­ła pod­py­tać matkę, ale zna­le­zi­sko zbie­gło się w cza­sie ze śmier­cią jej ojca, który od­szedł po dłu­giej cho­ro­bie spo­wo­do­wa­nej pracą w ko­pal­ni.

Dziew­czy­na skrzy­wi­ła się. Teraz to ona mu­sia­ła do­star­czyć pie­nię­dzy ro­dzi­nie. Nie mogła więc pod­da­wać się stra­cho­wi przed ma­ga­mi. Dzię­ki księ­gom roz­wi­nę­ła tro­chę swoje zdol­no­ści i teraz bała się, że ma­go­wie wy­czu­ją jej moc. Jed­na z ksiąg twier­dzi­ła, że jest to moż­li­we.

– Pa­nien­ko za­tań­czysz ze mną? – Blon­dyn znowu nie dawał jej spo­ko­ju.

– Daj spo­kój. Pew­nie nawet nie umie tań­czyć – za­śmiał się sie­dzą­cy obok niego osi­łek, a pulch­ny mag na­prze­ciw­ko niego za­wtó­ro­wał mu gło­śnym śmie­chem i zmie­rzył Ilę wzro­kiem.

– No chodź tu! – Blon­dyn nagle zła­pał Ilę za nad­gar­stek, kiedy chcia­ła wziąć jego pusty ta­lerz. – Nie ma tu dzi­wek ale ty też się nadasz…

Tego było już za wiele. Zdo­ła­ła wy­szarp­nąć rękę, ale przy oka­zji ta­lerz wy­lą­do­wał na ziemi i za­mie­nił się w kupkę odłam­ków. Ila wpa­try­wa­ła się w niego prze­ra­żo­na. Tymczasem magowie śmia­li się gło­śno. Oprócz jed­ne­go. Chło­pak o wło­sach ni to blond ni to brąz, przed­tem uśmie­chał się tylko sły­sząc wąt­pli­we żarty ko­le­gów i mie­rzył Ilę wzro­kiem. Teraz się skrzy­wił.

– Dość tego, chło­pa­ki! – po­wie­dział w końcu – Moma prze­proś pa­nien­kę. Ona tu sprzą­ta twoje ob­śli­nio­ne miski, a ty za­cho­wu­jesz się jak wie­śniak…

Ila nie wie­dzia­ła, co robić. W ciągu chwi­li zła­ma­ła chyba wszyst­kie re­gu­ły Fa­lan­tel. W gło­wie jej pul­so­wa­ło. Wzrok po­wo­li przy­sła­nia­ły łzy. Nie wie­dzia­ła kiedy jej nogi ru­szy­ły w kie­run­ku kuch­ni. Nie wie­dzia­ła kiedy jej nogi za­czę­ły biec. I nie wie­dzia­ła kiedy łzy wy­do­sta­ły się z oczu i po­pły­nę­ły po po­licz­kach.

– Już się uspo­ko­ili. – Mu­sia­ło minąć ja­kieś pół go­dzi­ny zanim Ila do­szła do sie­bie. W tym cza­sie Dali oprócz swo­je­go stołu zaj­mo­wa­ła się rów­nież sto­łem Ili. – Są już tak pi­ja­ni że nie są w sta­nie wy­wi­nąć żad­ne­go nu­me­ru – do­da­ła.

Ila ski­nę­ła tylko głową i cicho po­dzię­ko­wa­ła ko­le­żan­ce. Tylko, że pro­blem był znacz­nie po­waż­niej­szy. Pod­czas za­mie­sza­nia czuła, jak szczyp­ta mocy opu­ści­ła ją. Ta­lerz nie roz­bił się w kon­tak­cie z zie­mią. On roz­padł się jesz­cze w po­wie­trzu przez magię Ili.

Po­krę­ci­ła głową i wsta­ła. Skoro jesz­cze jej nie szu­ka­li, to zna­czy że nic nie za­uwa­ży­li. Trze­ba wra­cać do pracy, zanim prze­ło­żo­na po­sta­no­wi ją zwol­nić. Przez in­cy­dent miała Ilę na oku i cho­ciaż pod ko­niec balu ma­go­wie byli już tak pi­ja­ni że mo­gła­by spo­koj­nie wy­mknąć się na zwiad, to bała się że Fa­lan­tel za­uwa­ży jej nie­obec­ność. „Przez tych dup­ków cały plan szlag tra­fił” – po­my­śla­ła.

Resz­ta wie­czo­ru mi­nę­ła już spo­koj­nie. Wszel­kie do­cin­ki magów były szyb­ko uci­na­ne przez tego, który przed­tem sta­nął w obro­nie Ili. „Swoją drogą jest cał­kiem przy­stoj­ny” – prze­mknę­ło jej przez głowę, ale szyb­ko od­rzu­ci­ła tę myśl da­le­ko od sie­bie. Po­cho­dzi­li z zupełnie in­nych świa­tów. Zresz­tą, gdyby wie­dział o jej zdol­no­ściach, mu­siał by ją zabić. Jej nie wolno było być ma­giem.

Cho­ciaż, praw­dzi­we sprzą­ta­nie cze­ka­ło ich na­stęp­ne­go dnia, to po balu Fa­lan­tel ka­za­ła ogar­nąć im naj­pil­niej­sze rze­czy, a jako że Ila pod­pa­dła to do­sta­ła karne za­da­nia do wy­ko­na­nia. „Nie wiem, co mam z tobą zro­bić” – po­wta­rza­ła Fa­lan­tel przez cały czas – „Jutro po­roz­ma­wia­my” – za­po­wie­dzia­ła w końcu i ka­za­ła jej iść do domu. Kiedy wresz­cie Ila opu­ści­ła zamek, za­czy­nał się już nowy dzień. W bla­dym świe­tle po­ran­ka zo­ba­czy­ła pod bramą sku­lo­ną po­stać. W pierw­szej chwi­li chcia­ła po pro­stu iść dalej my­śląc że to jakiś że­brak ale coś nie pa­so­wa­ło jej w jego wy­glą­dzie, skądś znała tę po­stać. Wes­tchnę­ła i po­de­szła bli­żej. Wtedy roz­po­zna­ła go. To był mag z balu. Ten, który bro­nił jej przed ko­le­ga­mi.

– Jak można się tak spić. – Po­krę­ci­ła głową sto­jąc nad nim.

– Cza­sem trze­ba. – Ku jej zdzi­wie­niu mag nie spał. Ila, wy­stra­szo­na i za­wsty­dzo­na, już miała odejść, ale on kon­ty­nu­ował – wcale nie jest tak źle jak to wy­glą­da. Po pro­stu tro­chę stra­ci­łem rów­no­wa­gę. Te ulice są takie krzy­we…

Ila ro­zej­rza­ła się po pu­stej o tej porze ulicy. Bruk nie był może gład­ki ale jed­nak dało się na nim bez pro­ble­mu utrzy­mać rów­no­wa­gę. No chyba że miało się we krwi znacz­ną ilość wody ogni­stej.

– Od­pocz­nę tro­chę i pójdę dalej. – Mag pró­bo­wał wstać, ale szyb­ko po­rzu­cił ten po­mysł. – Ale za chwil­kę jesz­cze… za chwil­kę…

– Chyba dłuż­szą chwil­kę – mruk­nę­ła Ila – Gdzie twoi ko­le­dzy? Za­sta­wi­li cię tak? – mimo wszyst­ko było jej tro­chę żal chło­pa­ka, w końcu sta­nął na balu po jej stro­nie.

– Nie wie… – Zła­pał cięż­ko po­wie­trze. – Nie wiem – po­wtó­rzył – pew­nie po­szli spać. Ja też pójdę, tylko za chwil­kę…

– Dobra wsta­waj. – Ila nie za­da­wa­ła sobie trudu z ty­tu­ła­mi, stwier­dzi­ła, że chło­pak rano i tak nie bę­dzie tego pa­mię­tał. – Idzie­my. Nie mo­żesz tu tak leżeć. Zaraz lu­dzie za­czną cho­dzić i cię zo­ba­czą.

– Nic mi… nie… zro­bią – po­wie­dział, kiedy wstał, pod­trzy­mu­jąc się Ili – je­stem… – Za­to­czył się, ale Ila go pod­trzy­ma­ła. – Je­stem kró­lew­skim go­ściem.

– Tak. Tak. Ale je­steś też pi­ja­ny.

– Nie. Skąd… Skąd­że znowu…

– Aku­rat – Ila za­śmia­ła się – ani tro­chę.

– No wi­dzisz. Ro­zu­mie­my się – powiedział z krzywym uśmiechem, a Ila ro­ze­śmia­ła się na tę ab­sur­dal­ną wy­mia­nę zdań. Był nawet za­baw­ny – Prze­pra­szam… – cią­gnął – za nasze za­cho­wa­nie. Za­cho­wy­wa­li­śmy się jak… jak… dupki.

– Niby sza­no­wa­ni ma­go­wie. – Dziew­czy­na po­krę­ci­ła głową. – A pi­ja­cy i chamy.

– To nie tak. – Po­krę­cił głową. – To skom­pli­ko­wa­ne. Je­stem Mano. – Zmie­nił temat i chwiej­nie wy­cią­gnął do niej rękę.

– Ila – ro­ze­śmia­ła się i uści­snę­ła jego dłoń.

– Masz ładny uśmiech.

– Dokąd cię za­pro­wa­dzić? – Ila pu­ści­ła kom­ple­ment mimo uszu. Prze­szli już ka­wa­łek od bramy i do­tar­li do pierw­sze­go roz­wi­dle­nia.

– Ja… Ja nie wiem… Wszyst­kie ulice są takie same. – Sły­sząc te słowa, dziewczyna czuła jak, jej serce sta­nę­ło. Nie mogła zo­sta­wić go na środ­ku drogi, ale nie wie­dzia­ła też, co z nim zro­bić.

– Skup się! Coś mu­sisz pa­mię­tać.

– Nic… a nic.

Po kilku mi­nu­tach do­py­ty­wa­nia o ja­ki­kol­wiek szcze­gół, czy znak który mógł­by za­pro­wa­dzić ich do celu, dziew­czy­na pod­da­ła się. Za­kła­da­ła, że jako ważni go­ście ma­go­wie zo­sta­li ulo­ko­wa­ni w jed­nej z re­zy­den­cji w mie­ście. Tylko że było ich kilka. Roz­sia­nych po całym Sla­wo­ku. Spraw­dza­nie wszyst­kich za­ję­łoby im cały dzień.

– No, dobra. Chodź. – Nie mając innej opcji Ila po­sta­no­wi­ła wziąć go do sie­bie. Miesz­ka­ła w domu służ­by. Miała tam ma­lut­ki po­ko­ik, skrom­nie urzą­dzo­ny ale był. Król Ca­zo­shut cał­kiem do­brze trak­to­wał służ­bę.

Drogę po­ko­na­li względ­nie szyb­ko. Nie li­cząc kilku przypadków utraty równowagi, po­dróż obyła się bez więk­szych kło­po­tów. Ze wzglę­du na to, że po balu wszy­scy miesz­kań­cy pa­ła­cu spali, prze­ło­żo­na po­zwo­li­ła im przyjść do pracy na póź­niej­szą go­dzi­nę. Ila miała więc parę go­dzin na sen. Gdy tylko do­tar­li do po­ko­ju, na szczę­ście nieza­uwa­że­ni przez ni­ko­go, chło­pak padł na łózko.

– Je­steś bar­dzo… bar­dzo… miła – mam­ro­tał – ideał…

Ila po­krę­ci­ła głową i po­ło­ży­ła się na pod­ło­dze. Cho­ciaż w po­ko­iku stało tylko łóżko, szafa i mały sto­li­czek, wol­ne­go miej­sca po­zo­sta­wa­ło le­d­wie tyle, by mogła się tam zmie­ścić.

– Opła­ca­ło się… do­brze że się zgło­si­łem… że ja… – Mano dalej mam­ro­tał, ale nie słu­cha­ła go.

– Szko­da, że mi po­psu­łeś plany – mruk­nę­ła i za­snę­ła.

***

Ko­ry­ta­rze w pod­zie­miach zamku były zimne i wil­got­ne, ale na szczę­ście nie za­miesz­ki­wa­ły ich szczu­ry. Ila za­ry­zy­ko­wa­ła i wy­two­rzy­ła małe świa­teł­ko nad dło­nią. Była to jedna ze sztu­czek, któ­rych na­uczy­ła się z se­kret­nych ksiąg. Podobnie jak wy­pusz­cza­nia myśli przed sie­bie, co po­zwa­la­ło spraw­dzić, dokąd pro­wa­dzi­ły ko­ry­ta­rze. Dzię­ki temu od­kry­ła, że do tej czę­ści zamku gdzie znaj­do­wał się skar­biec, mogła przejść pod­zie­mia­mi, któ­ry­mi nikt nie cho­dził. Jeden z ko­ry­ta­rzy koń­czył się bar­dzo bli­sko skarb­ca sta­ry­mi, drew­nia­ny­mi drzwia­mi, na które nikt nie zwra­cał uwagi. Przez ostat­nie kilka ty­go­dni ćwi­czy­ła za­klę­cie, które po­win­no spra­wić, że drzwi nie za­skrzy­pią i nie ścią­gną uwagi straż­ni­ków. Ich omi­nię­cie było naj­więk­szym pro­ble­mem i teraz Ila za­sta­na­wia­ła się, jak to zro­bić. A ra­czej za­sta­na­wia­ła by się, gdyby jej myśli cią­gle nie wra­ca­ły do Mano…

Kiedy wsta­ła tam­te­go dnia, zo­rien­to­wa­ła się, że nie prze­my­śla­ła jak wy­pro­wa­dzić maga z domu tak by, nikt go nie za­uwa­żył. Cze­sa­ła swoje dłu­gie blond włosy, kiedy usły­sza­ła „nie dość, że miła, to i pięk­na”. Nie wie­dzia­ła, jak długo nie spał i wpa­try­wał się w nią ale na pewno zbyt długo. Uśmiech­nę­ła się na to wspo­mnie­nie. Ale szyb­ko się opa­no­wa­ła. „Za­po­mnij” – szep­nę­ła. Na szczę­ście chło­pak zro­zu­miał, że nikt nie po­wi­nien go tam wi­dzieć i za­pro­po­no­wał, że wyj­dzie przez okno. I tak też zro­bił. Zle­wi­to­wał z trze­cie­go pię­tra, na któ­rym miesz­ka­ła. Wcze­śniej jesz­cze raz prze­pro­sił za za­cho­wa­nie ko­le­gów i po­dzię­ko­wał za go­ści­nę. „Miły” – po­my­śla­ła i po­krę­ci­ła głową – „Skup się, do cho­le­ry”.

Fa­lan­tel, na szczę­ście, po­trze­bo­wa­ła ludzi z racji ko­lej­ne­go balu i nie wy­rzu­ci­ła jej. Jed­nak za­po­wie­dzia­ła że ma ją na oku. Wie­dzia­ła że może wy­le­cieć w każ­dej chwi­li, więc po­sta­no­wi­ła wcie­lić swój plan w życie, już na­stęp­ne­go dnia po balu. Wszy­scy za­ję­ci byli sprzą­ta­niem, więc miała na­dzie­je, że nikt nie za­uwa­ży jej znik­nię­cia.

Do­tar­ła do wyj­ścia. Szyb­ko wspię­ła się po wą­skich scho­dach na górę. Od­cze­ka­ła chwi­lę aż, jej od­dech się uspo­koi. Przy­ło­ży­ła rękę do sta­rych drzwi i wy­szep­ta­ła za­klę­cie. Z ser­cem wa­lą­cym jak młot uchy­li­ła lekko drzwi. Ob­ser­wo­wa­ła, jak straż­ni­cy mi­ja­ją ją i pa­tro­lu­ją dalej ko­ry­tarz, cały czas roz­ma­wia­jąc o czymś ży­wio­ło­wo. „To moja szan­sa” – po­my­śla­ła. Szyb­ko i cicho ni­czym duch wy­sko­czy­ła przez drzwi. Te na szczę­ście nie za­skrzy­pia­ły, a straż­ni­cy na szczę­ście nie spoj­rze­li za sie­bie, kiedy szyb­ko zmie­rza­ła za ich ple­ca­mi w kie­run­ku skarb­ca.

Mi­nę­ła za­kręt i do­tar­ła pod kratę. Za nią znaj­do­wa­ły się licz­ne bo­gac­twa. Złoto, klej­no­ty i wiele przed­mio­tów któ­rych za­sto­so­wań nie znała ale które wy­glą­da­ły na­praw­dę pięk­nie. Go­rącz­ko­wo roz­glą­da­ła się za skrzy­necz­ką z czar­ną różą. W końcu zna­la­zła. Była tam. Nieduża drew­nia­na skrzyn­ka z ry­sun­kiem czar­nej róży.

Ila wie­dzia­ła, że straż­ni­cy zaraz wrócą, kon­ty­nu­ując ob­chód. Wie­dzia­ła że musi zba­dać kratę. Czy jest od­por­na na magię? Dziew­czy­na dzię­ki swoim ma­gicz­nym zdol­no­ściom była w sta­nie ukraść wię­cej niż nor­mal­ny zło­dziej, nieraz już otwie­ra­ła magią kraty. Spra­wia­ło to, że zle­ce­nio­daw­cy da­wa­li jej trud­niej­sze, ale i le­piej płat­ne prace.

Ale mimo że wie­działa że nie ma czasu, to teraz stała jak za­hip­no­ty­zo­wa­na i wpa­try­wa­ła się w różę. Coś ją cią­gnę­ło do ar­te­fak­tu. W jej gło­wie kłę­bi­ły się le­d­wie do­sły­szal­ne szep­ty. Nie mogła od­wró­cić wzro­ku.

Nawet kiedy zza za­krę­tu wy­ło­ni­li się straż­ni­cy i za­czę­li biec w jej stro­nę i krzy­czeć, Ila nie za­re­ago­wa­ła. Po­wa­li­li ją na zie­mię i zwią­za­li ręce. Nie wia­do­mo, skąd, po­ja­wi­li się inni straż­ni­cy. Któ­ryś po­sta­wił ją na nogi i pchnął przed sobą. Dziew­czy­na nie wie­działa, co się dzia­ło, do jej mózgu do­cie­rał tylko ry­su­nek czar­nej róży, który po­zo­stał przed jej ocza­mi.

***

Kró­lem był męż­czy­zna w śred­nim wieku. Jego czar­ne włosy i brodę spró­szy­ła już si­wi­zna. Sie­dział teraz na swoim tro­nie i wpa­try­wał się w Ilię. Jego wzrok był su­ro­wy ale i za­my­ślo­ny.

– Co ro­bi­łaś pod kratą skarb­ca? – spy­tał już po raz trze­ci.

Dziew­czy­na stała na środ­ku sali tro­no­wej ze zwią­za­ny­mi rę­ka­mi. Noc spę­dzi­ła w celi. Było tam zimno, a pod­ło­ga, na któ­rej spała bo nie było tam żad­nych mebli, była twar­da i wil­got­na. Ale nie to było naj­gor­sze. Naj­gor­sze było to, że nie pa­mię­ta­ła, jak do tej celi tra­fi­ła. Pa­mię­ta­ła, że do­tar­ła pod kratę i wy­pa­try­wa­ła ar­te­fak­tu, a potem… Potem ock­nę­ła się na pod­ło­dze z po­twor­nym bólem głowy. Ból na szczę­ście ustał po ja­kiejś go­dzi­nie, ale w jego miej­sce po­ja­wi­ła się plą­ta­ni­na naj­róż­niej­szych myśli. Za­czy­na­jąc od tej, że za wła­ma­nie gro­zi­ła jej nawet śmierć.

Skar­biec znaj­do­wał się za kratą, żeby Ce­zo­shut mógł po­ka­zy­wać go go­ściom bez otwie­ra­nia skom­pli­ko­wa­nych zam­ków, jakie nie­wąt­pli­wie chro­ni­ły wej­ście. A do ko­ry­ta­rzy, w któ­rych była Ila, nie wolno było wcho­dzić. Żeby się tam zna­leźć, trze­ba było przejść przez troje drzwi. Każde za­mknię­te i pil­no­wa­ne przez straż. Nikt nie wie­dział o przej­ściu pod­ziem­nym, któ­rym prze­szła Ila, bo żeby od­na­leźć się w plą­ta­ni­nie pod­ziem­nych ko­ry­ta­rzy trze­ba było użyć magii.

Tak więc, jeśli by nawet Ila zna­la­zła jakąś wy­mów­kę, co tam ro­bi­ła, to nie mogła wy­tłu­ma­czyć, jak się tam do­sta­ła, nie mó­wiąc o swo­ich zdol­no­ściach. Co ozna­cza­ło, że tak czy tak czeka ją za­pew­ne kara śmier­ci. Wo­la­ła więc mil­czeć.

W sali znaj­do­wa­li się do­rad­cy króla i jacyś hra­bio­wie i ry­ce­rze. Król we­zwał także Fa­lan­tel i do­py­ty­wał, gdzie była Ila. Wie­dzia­ła, że prze­ło­żo­na może mieć kło­po­ty przez nią, i nie była w sta­nie spoj­rzeć jej w oczy. Stała, tępo wpa­tru­jąc się w pod­ło­gę.

– Pytam po raz ostat­ni…

– Pro­szę o wy­ba­cze­nie, mości panie. – Głos, który prze­rwał Ce­zo­shu­to­wi, spra­wił że jej serce za­drża­ło. „Tylko nie to. On nie może na to pa­trzeć” – Panie – Mano kon­ty­nu­ował na znak króla – oba­wiam się że to wszyst­ko moja wina. – Ilę za­tka­ło. „Co ty wy­pra­wiasz” – Bo wi­dzisz panie… Cho­dzi o to, że… Że tego dnia… No, bo po­zna­łem tą dziew­czy­nę na balu… Który był zresz­tą prze­wspa­nia­ły, wasza wy­so­kość. I potem… Bo wi­dzisz, królu, że to cał­kiem ładna dziew­czy­na jest… A ja nie je­stem od­por­ny na wdzię­ki ta­kich jak ona… I tak jakoś wy­szło że ja… że my…

Ila osłu­pia­ła. „Jąka się i mie­sza jak dziec­ko pró­bu­ją­ce zna­leźć uspra­wie­dli­wie­nie. Czemu prze­ry­wał kró­lo­wi, skoro nie może nic…”. Nagle zro­zu­mia­ła, co Mano chciał po­wie­dzieć, co wła­śnie robił. „O, cho­le­ra”. Ila po­czu­ła jak ob­le­wa­ją ją ru­mień­ce.

– No i jakoś tak wy­szło, że tam nie było ni­ko­go, w tych ko­ry­ta­rzach… I jakoś tak… Do­tar­li­śmy pod skar­biec. A na pa­nien­ki dzia­ła­ją świe­ci­deł­ka, no wiesz, królu. – Mano uśmiech­nął się, po czym spu­ścił wzrok, jakby się spe­szył.

– Ależ, panie – król za­śmiał się – oczy­wi­ście ty nie mu­sisz się tłu­ma­czyć. Sam z chę­cią po­ka­zał­bym ci mój skarbiec. Wierze ci. Jak wi­dzisz, moje służ­ki są bar­dzo uro­dzi­we. Wszyst­ko, by umi­lić czas moim miłym go­ściom.

Do Ili nagle do­tar­ło że gra Mano dzia­ła. Do­tar­ło do niej także że wszy­scy wokół się śmie­ją, przez co zro­bi­ła się jesz­cze bar­dziej czer­wo­na. A wtedy do­tar­ło do niej, że jej ru­mień­ce tylko po­twier­dza­ją wer­sję maga. „Niech to szlag”.

– Wy­tłu­macz mi tylko, mi­strzu – kon­ty­nu­ował król – jak do­tar­li­ście pod skar­biec omi­ja­jąc moje stra­że? Czy to ja­kieś ma­gicz­ne sztucz­ki? I dla­cze­go dziew­czy­na była tam sama?

– Królu, oba­wiam się że twoje patrole są nie szczel­ne. Właściwie mia­łem za­miar po­mó­wić z tobą o tym. Tylko że wtedy byłem… no, tro­chę za­ję­ty. Ale pod zie­mią od­kry­li­śmy ko­ry­ta­rze, któ­ry­mi można dojść do skarb­ca. – Ila miała ocho­tę go udu­sić. Zdra­dził jej tajne przej­ście. Na­pra­co­wa­ła się, żeby je zna­leźć. „A teraz wszyst­ko szlag tra­fił”. – Co praw­da ko­ry­ta­rze są tak kręte, że trze­ba było użyć magii, by zna­leźć drogę, ale sądzę, że po­wi­nie­neś o tym wie­dzieć.

Ili zro­bi­ło się słabo. Skąd ten czło­wiek wie­dział o pod­zie­miach? A skoro o nich wie­dział i pew­nie do­my­ślał się że Ila ich użyła to zna­czy że musi do­my­ślać się też że użyła magii. W takim razie po co ją ra­to­wał? Żeby sa­me­mu ją za chwi­lę zabić za bez­praw­ne uży­wa­nie magii?

– Dzię­ku­je ci, mi­strzu, za ostrze­że­nie. I za wy­ja­śnie­nie tego in­cy­den­tu.

– Wy­bacz mi, pro­szę, za­mie­sza­nie. I, jeśli mogę. – Mano pierw­szy raz spoj­rzał na Ilę. – Nie karz, pro­szę, two­jej służ­ki. To ja pro­wa­dzi­łem ją tymi la­bi­ryn­ta­mi. A co do tego że zo­sta­ła sam… Cóż, panie… Po ucie­chach… Ehh, no, mu­sia­łem udać się za po­trze­bą po pro­stu i na chwi­lę zo­sta­wi­łem dziew­czy­nę, by na­cie­szy­ła oczy bły­skot­ka­mi. Potem szu­ka­łem jej po pod­zie­miach, my­śląc, że tam się za­wie­ru­szy­ła i do­pie­ro kiedy wró­ci­łem póź­nym wie­czo­rem do­wie­dzia­łem się, co za­szło. Wy­bacz panie, mi ten brak rozsądku.

– Och, mi­strzu – król śmiał się – oczy­wi­ście nie mam ci nic za złe. A dziew­czy­na, cóż… może odejść wolna.

– Dzię­ku­je, panie. – Mano skło­nił głowę przed kró­lem i po pro­stu wy­szedł.

Tym­cza­sem jakiś żoł­nierz roz­ciął pęta na rę­kach Ili. Chcia­ła jak naj­szyb­ciej opu­ścić to miej­sce. Skło­ni­ła się i od­wró­ci­ła, ale za­trzy­mał ją głos króla.

– Oczy­wi­ście, unik­nę­łaś śmier­ci, ale chyba nie muszę ci tłu­ma­czyć, że już tu nie pra­cu­jesz – jego głos był su­ro­wy – zła­ma­łaś cały re­gu­la­min. I masz zakaz wstę­pu na zamek. Nie wia­do­mo, co jesz­cze po­ka­zał ci ten mag.

Ila skło­ni­ła się jesz­cze raz i naj­szyb­ciej, jak mogła, wy­szła z sali. Czuła, że wszy­scy się na nią gapią. Udała się wprost do wyj­ścia z zamku. Nie była teraz w sta­nie spoj­rzeć w oczy prze­ło­żo­nej i się z nie po­że­gnać. Tak samo z Dali.

– Na­le­ży mi się cho­ciaż “dzię­ku­ję”.

Sta­nę­ła jak wryta, kiedy po prze­kro­cze­niu bramy za jej ple­ca­mi roz­legł się zna­jo­my głos.

– Za co mam dzię­ko­wać? Że zro­bi­łeś ze mnie dziw­kę? Że upo­ko­rzy­łeś przy wszyst­kich? Że stra­ci­łam pracę?…

– Że ży­jesz.

Ila za­mil­kła. Mano miał racje. Gdyby nie on, byłoby po niej.

– Wy­bacz. Masz rację… dzię­ku­ję… dzię­ku­ję, mi­strzu.

– Daruj sobie ty­tu­ły – za­śmiał się – od po­cząt­ku ich nie uży­wasz, teraz też nie mu­sisz.

– Och. – Ila się za­czer­wie­ni­ła. – Wy­bacz.

– Wy­tłu­ma­czysz mi, jak prze­szłaś la­bi­rynt?

– Skąd wiesz, że byłam w la­bi­ryn­cie? – Ila od­bi­ła pi­łecz­kę.

– Wi­dzia­łem cię tam. – Spoj­rzał jej w oczy. – Byłem tam.

– Ale jak to?

– Ma­gicz­ne sztucz­ki – za­śmiał się – po­mó­wi­my jesz­cze o tym. Ale w ra­mach re­wan­żu za ura­to­wa­nie życia zrób coś dla mnie.

– Chyba nie my­ślisz, że…

– Chodź ze mną na bal.

– Co?

– Na bal. Po­ju­trze.

– Mam zakaz wstę­pu na zamek – po­in­for­mo­wa­ła go, przy­po­mi­na­jąc sobie że tej czę­ści wy­ro­ku nie sły­szał.

– To nie pro­blem. Wiesz, że król mnie lubi. – Chło­pak tylko mach­nął ręką.

– I co, po­pro­sisz go o coś takiego?

– Nie mam za­mia­ru pro­sić. – Mano po­krę­cił głową – Jeśli coś się kró­lo­wi nie spodo­ba, to wtedy z nim po­ga­dam.

Ila pa­trzy­ła na niego wielkimi oczami. Chło­pak za­pra­szał ją na bal. Mag. I to taki, z któ­rym li­czył się król Ce­zo­shut.

– Czyli ro­zu­miem, że pój­dziesz. Cii – ła­god­nie uci­szył ją kiedy chcia­ła za­pro­te­sto­wać – spo­tkaj­my się tu pół go­dzi­ny przed balem. Do zo­ba­cze­nia.

***

Kilka dni które po­zo­sta­ły do dru­gie­go balu, Ila spę­dzi­ła snu­jąc plany. Nie po­win­na zga­dzać się iść na bal. Nie z ma­giem. I nie w to­wa­rzy­stwie jego szo­wi­ni­stycz­nych kum­pli. Tylko, że je­dy­nie tak mogła do­stać się na zamek. A na zamku był ar­te­fakt. Dziew­czy­na zda­wa­ła sobie spra­wę, że ma tylko jedną szan­sę. Nie za­no­si­ło się chwi­lo­wo na ko­lej­ny bal. A i pew­nie ma­go­wie opusz­czą już mia­sto. Na pracę w zamku nie ma co li­czyć.

Ila wes­tchnę­ła. Jutro bal. De­cy­zja pod­ję­ta.

Mi­ja­ła wła­śnie stra­gan z owo­ca­mi. Sprze­daw­ca był za­ję­ty pa­ko­wa­niem to­wa­ru dla ja­kiejś wy­stro­jo­nej pa­nien­ki. Uda­jąc, że omija prze­chod­niów prze­szła więc bar­dzo bli­sko stra­ga­nu i, nie pa­trząc ani na sprze­daw­cę, ani na sam stra­gan, nie­po­strze­że­nie wło­ży­ła jabł­ko do sze­ro­kiej kie­sze­ni zno­szo­ne­go płasz­cza.

Dwie ulica dalej, kiedy stwier­dzi­ła, że nikt jej nie ściga, wy­cią­gnę­ła owoc i za­czę­ła go po­wo­li jeść. Był to jej pierw­szy po­si­łek tego dnia. Oszczęd­no­ści miała nie­wie­le. Szczę­ście w nie­szczę­ściu była zło­dziej­ką i po­tra­fi­ła zdo­być je­dze­nie bez pła­ce­nia. Ale nie chcia­ła zbyt­nio kusić losu.

Więk­szy pro­blem sta­no­wi­ło miesz­ka­nie. Z jej ma­leń­kie­go po­ko­iku wy­rzu­ci­li ją jesz­cze w tego samego dnia, kiedy stra­ci­ła po­sa­dę. Teraz, z torbą wy­peł­nio­ną swoim skrom­nym do­byt­kiem na który skła­da­ło się kilka ubrań i tro­chę zło­dziej­skie­go sprzę­tu, błą­ka­ła się po uli­cach Sla­wo­ka. Ostat­nie noce spę­dzi­ła po pro­stu na ulicy lub w staj­niach, do któ­rych udało jej się nie­po­strze­że­nie wejść.

Dni zaś upły­wa­ły jej na – z po­zo­ru bez­sen­sow­nych – wę­drówkach. Z po­zo­ru. Bo tak na­praw­dę Ila szy­ko­wa­ła drogę uciecz­ki. Spa­ce­ru­jąc uli­ca­mi spraw­dza­ła, któ­rę­dy bę­dzie naj­szyb­ciej i naj­ła­twiej prze­do­stać się do któ­rejś z bram mia­sta. Spo­dzie­wa­ła się, że bal bę­dzie mu­sia­ła opu­ścić nagle i szyb­ko. „Oby tylko udało mi się wy­mknąć cho­ciaż na chwil­kę”. Za­ba­wa w to­wa­rzy­stwie magów, wy­mknię­cie się im i kra­dzież na zamku, z któ­re­go ją wy­rzu­co­no – bar­dziej skom­pli­ko­wać tej ro­bo­ty to już chyba sobie nie mogła.

Ila wy­rzu­ci­ła ogry­zek jabł­ka do rynsz­to­ka i spoj­rza­ła w górę, gdzie białe chmur­ki ukła­da­ją­ce się w cie­ka­we kształ­ty. Bo każdy kto by po­pa­trzył na nią my­ślał by że pa­trzy na chmu­ry. Tym­cza­sem ona przy­glą­da­ła się da­chom. Teraz, kiedy już za­zna­jo­mi­ła się z dro­ga­mi uciecz­ki uli­ca­mi, szu­ka­ła da­chów, któ­ry­mi można by się prze­do­stać. Z do­świad­cze­nia wie­dzia­ła że to cał­kiem wdzięcz­ne trasy.

Przy­glą­da­nie się da­chom za­ję­ło Ili resz­tę dnia. Zna­la­zła kilka cie­ka­wych skró­tów i kilka miejsc, któ­re le­piej było omi­jać. Teraz za­czę­ła się roz­glą­dać za ja­kimś miej­scem do spa­nia. Chcia­ła od­po­cząć bo wie­dzia­ła że ko­lej­nej nocy ra­czej nie bę­dzie spać. Najpierw bal, a potem, jak do­brze pój­dzie, cze­ka­ła ją uciecz­ka da­le­ko poza mia­sto. Nie wie­dzia­ła jesz­cze, dokąd. Na po­czą­tek jak naj­da­lej.

Za­mie­rza­ła zna­leźć jakąś staj­nię, do któ­rej mo­gła­by się wśli­zgnąć i prze­spać na sia­nie, ale jak na złość wszyst­kie były po­za­my­ka­ne albo krzą­ta­li się jesz­cze w nich lu­dzie. Nie chcia­ła tej nocy spę­dzać na ulicy. Po­trze­bo­wa­ła miej­sca, gdzie rano mo­gła­by się prze­brać w swoją naj­lep­szą su­kien­kę. Nie była ona nawet w po­ło­wie tak pięk­na jak stro­je które wi­dzia­ła na ostat­nim balu ale nie miała nic lep­sze­go. Wy­obraź­nia już pod­po­wia­da­ła jej, jak sko­men­tu­ją ten strój przy­ja­cie­le Mano, ale nie mogła się tym za­drę­czać. Nie miała wy­bo­ru, a na zamek do­stać się mu­sia­ła.

– Prze pani! – Mały chło­piec pocią­gnął ją za rękaw.

Ila spojrzała na niego ze zdziwieniem. To mu­sia­ła być po­mył­ka. Chło­piec wy­glą­dał jak po­sła­niec, a ona nie spo­dzie­wa­ła się żad­nych wia­do­mo­ści, no bo od kogo. I kto by wie­dział, gdzie jej szu­kać.

– Wia­do­mość do pani. – Chło­piec podał jej list, wpra­wia­jąc ją w jesz­cze więk­sze zdu­mie­nie.

– To musi być po­mył­ka! – za­pro­te­sto­wa­ła wy­szar­pu­jąc rękaw z dłoni chłop­ca.

– Na pewno nie! Pan do­kład­nie mi panią opi­sał i kazał zna­leźć. To na pewno pani!

– Jak opi­sał?

– Pięk­na dziew­czy­na. Wy­so­ka blon­dyn­ka. W sta­rym, dziu­ra­wym, brą­zo­wym płasz­czu. Z dużą torbą prze­wie­szo­ną przez ramię albo za­wie­szo­ną na ple­cach. W lek­kich, czar­nych, ale bar­dzo zno­szo­nych pan­to­fel­kach – wy­re­cy­to­wał – Widzi pani! Wszyst­ko pa­su­je! – Wy­szcze­rzył się na ko­niec.

Ila wes­tchnę­ła. Pa­so­wa­ło. Ale mogło też pa­so­wać do kogoś in­ne­go. Bo kto mógł­by jej szu­kać… „Mano”.

– Pokaż. – Wzię­ła małą kar­tecz­kę od chłop­ca, roz­wi­nę­ła ją i prze­czy­ta­ła wia­do­mość:

„Ulica Długa 21. Pokój 14. Wszyst­ko, czego po­trze­bu­jesz, czeka na cie­bie. M.”

Dziew­czy­na za­krztu­si­ła się. Pokój. W jed­nej z lep­szych karczm w mie­ście. „Ale pokój!? Do­szło do tego, że chło­pak wy­naj­mu­je mi pokój? Na­praw­dę czuje się jak dziw­ka. I jesz­cze ta pięk­na dziew­czy­na, też coś!”.

– Dzię­ki. – Przy­po­mnia­ła sobie o chłop­cu. – Nie mam nic żeby ci za­pła­cić…

– Nie. Nie trze­ba. Pan który kazał prze­ka­zać wia­do­mość już dał mi zapłatę – za­pew­nił szybko – i to cał­kiem sporą – dodał z uśmie­chem.

– Cu­dow­nie. – Ila po­ki­wa­ła głową za­my­ślo­na. – Dzię­ki – rzu­ci­ła jesz­cze raz i ode­szła.

„Pokój” – ko­tło­wa­ło się jej w gło­wie. „Tylko że…” – za­sta­na­wia­ła się – „Tylko że tam mo­gła­bym się umyć. Co by mi się przy­da­ło przed tym całym balem”.

Myśl o ką­pie­li któ­rej z wia­do­mych przy­czyn nie brała od kilku dni prze­są­dzi­ła spra­wę. Ru­szy­ła w kie­run­ku po­da­ne­go ad­re­su.

***

„Cholera” – to była pierw­sza myśl Ili, kiedy we­szła do po­ko­ju wy­najętego przez Mano. I kiedy zo­ba­czy­ła pięk­ną gra­na­to­wą suk­nię po­zo­sta­wio­ną na łóżku. Za­uwa­ży­ła też pan­to­fel­ki na ni­skim ob­ca­sie w ko­lo­rze pa­su­ją­cym ide­al­nie do sukni i małe pu­de­łecz­ko le­żą­ce na sto­li­ku. Dziew­czy­na ostroż­nie obej­rza­ła pu­de­łecz­ko po czy otwar­ła je. „O kurde”. W środ­ku znaj­do­wał się prze­pięk­ny na­szyj­nik z ma­lut­ki­mi bry­lan­ci­ka­mi. Była też kar­tecz­ka. Ila roz­ło­ży­ła ją i od razu po­zna­ła pismo z po­przed­nie­go listu.

„Bę­dziesz jutro moim go­ściem, więc po­zwól że za­dbam o wszyst­ko. M. P.S. mam na­dzie­je, że wszyst­ko bę­dzie pa­so­wać.”

„Wa­riat” – po­my­śla­ła Ila i szyb­kim ru­chem za­mknę­ła pu­de­łecz­ko i odło­ży­ła je na miej­sce. Nie mogła tego przy­jąć. Suk­nia, na­szyj­nik, pan­to­fel­ki. Wszyst­ko z pew­no­ścią bar­dzo dro­gie i…

„I ty­siąc razy pięk­niej­sze od mojej su­kien­ki i zno­szo­nych butów” – po­my­śla­ła – „Mu­sisz my­śleć o pla­nie. O kra­dzie­ży. A w tym bę­dziesz się zde­cy­do­wa­nie mniej wy­róż­niać.”

Ila wzru­szy­ła ra­mio­na­mi. Nic nie stra­ci, jeśli przyj­mie pro­po­zy­cje Mano. A może jesz­cze zy­skać.

***

– Za­tań­czy­my? – Ila usły­sza­ła głos Mano i zo­ba­czy­ła wy­cią­gnię­tą w jej stro­nę rękę. Przez jej głowę prze­fru­nę­ło ty­sią­ce myśli. Nigdy jeszcze nie tań­czy­ła z chło­pa­kiem. Nie miała oka­zji. Jej praca wy­ma­ga­ła cią­głej zmia­ny miej­sca, co sku­tecz­nie nisz­czy­ło wszel­kie re­la­cje, któ­rych zresz­tą też po­win­na uni­kać.

Bal roz­po­czął się już kilka go­dzin temu. Na razie wszyst­ko ukła­da­ło się do­brze. Ila stwier­dzi­ła by nawet że cu­dow­nie. Była ocza­ro­wa­na wszyst­kim co dzia­ło się wokół. Miała na sobie pięk­ną ba­lo­wą suk­nie, wszy­scy trak­to­wa­li ją z sza­cun­kiem… nawet przy­ja­cie­le Mano. Na po­cząt­ku balu Mano przed­sta­wił ich sobie. Mag osi­łek na­zy­wał się Ar­rank, na dzi­siej­szym balu to­wa­rzy­szy­ła mu Zaki, która rów­nież na­le­ża­ła do Brac­twa. Pulch­ny mag, który ostat­nio mie­rzył ją wzro­kiem, po­ja­wił się z dziew­czy­ną, Kirą – ko­lej­nym ma­giem. No i Moma, blon­dyn, który za­cze­piał ją na po­przed­nim balu, oka­zał się być naj­lep­szym kum­plem Mano. Prze­pro­sił Ilę, ale wi­dzia­ła jak od czasu do czasu świ­dru­je ją spoj­rze­niem. Z roz­mów wy­wnio­sko­wa­ła że Moma nie ufa ko­bie­tą. „Mu­sia­ła go jakaś rzu­cić” – po­my­śla­ła.

Ila czuła się jak księż­nicz­ka. Mano sta­rał się, żeby tak było. Dbał żeby nic jaj nie bra­ko­wa­ło, wcią­gał ją w roz­mo­wy i tłu­ma­czył, o co cho­dzi­, kiedy temat scho­dził na nie znane jej re­jo­ny. On też był ocza­ro­wa­ny. Tyle że nie balem, a dziew­czy­ną. Pięk­na słu­żą­ca sta­nę­ła dziś przed nim jako pięk­na księż­nicz­ka.

– No, chodź – po­wtó­rzył Mano. Ila wi­dząc, że nie ma wyj­ścia, nie­pew­nie chwy­ci­ła jego dłoń i wsta­ła.

Po­cząt­ko­wo jej kroki były sztywne ale szyb­ko złapała rytm i ku swo­je­mu zdzi­wie­niu, ta­niec za­czął się jej po­do­bać. Wi­ro­wa­li tak dłuż­szy czas. Mimo że wszyst­ko było cu­dow­nie Ila za­czę­ła roz­my­ślać jak tu się wy­rwać. Bal się roz­krę­cił. To był dobry czas żeby za­trosz­czyć się o spra­wy za­wo­do­we i do­stać się do ar­te­fak­tu. Wie­dzia­ła, że nie bę­dzie łatwo znik­nąć, bo Mano i jego przy­ja­cie­le za­uwa­żą na pewno że jej nie ma, ale mu­siał za­ry­zy­ko­wać.

Jed­nak kiedy wró­ci­li do stołu i Ila już miała stwier­dzić że na­pit­ki jej za­szko­dzi­ły i idzie się prze­wie­trzyć, po­ja­wi­ła się obok niej Kira.

– Jak się ba­wisz? – spy­ta­ła – Mam na­dzie­ję, że Mano nie wy­mę­czył cię za bar­dzo tym tań­cze­niem? Ja i Shma­fdy ra­czej uni­ka­my tańca… – cią­gnę­ła, nie zwa­ża­jąc na brak od­po­wie­dzi.

Ila nie mając wyj­ścia za­czę­ła roz­ma­wiać z dziew­czy­ną. Kiedy po chwi­li zer­k­nę­ła w stro­nę Mano, za­uwa­ży­ła, że go nie ma.

– Mano chyba wy­szedł się prze­wie­trzyć. Jakiś taki blady był – rzu­ci­ła szyb­ko Kira, kiedy za­uwa­żył zdzi­wie­nie Ili, po czym do­la­ła jej na­pit­ku i za­czę­ła traj­ko­tać o su­kien­kach, po­now­nie wcią­ga­jąc Ilę w roz­mo­wę.

„Ej to był mój plan” – taka myśl po­ja­wi­ła się w jej gło­wie, kiedy usły­sza­ła, że Mano wy­szedł. Stwier­dzi­ła że musi spła­wić Kirę. Ale nie­ste­ty oka­za­ło się to nie takim pro­stym za­da­niem i ko­niec koń­ców, Ila zo­sta­ła na dobre wcią­gnię­ta w roz­mo­wę do któ­rej, włą­czył się także Shma­fdy. Oboje byli bar­dzo mili. Oprócz te­ma­tów do­ty­czą­cych balu – je­dze­nia, stroi i mu­zy­ki, po­ja­wi­ły się także opo­wie­ści z życia magów i ich pry­wat­nej hi­sto­rii. Ila zdzi­wi­ła się że ci ma­go­wie są w sumie cał­kiem nor­mal­ny­mi ludź­mi. Za­wsze sły­sza­ła ra­czej złe rze­czy o ma­gach, ale ci zda­wa­li się prze­czyć temu wszyst­kie­mu.

– Wy­bacz­cie ale pójdę spraw­dzić co z Mano. – Po dłuż­szym cza­sie Ila zo­rien­to­wa­ło się że traci cenny czas i z żalem za­koń­czy­ła roz­mo­wę.

Kira pró­bo­wa­ła ją za­trzy­mać ale Ila nie słu­cha­ła i szyb­ko znik­nę­ła mię­dzy tań­czą­cy­mi pa­ra­mi by wy­do­stać się z sali ba­lo­wej. Na ko­ry­ta­rzu jed­nak, za­miast skie­ro­wać się w kie­run­ku pa­ła­co­wych ogro­dów, skrę­ci­ła w mniej­sze przejście i szyb­kim kro­kiem do­tar­ła do scho­dów pro­wa­dzą­cych do piw­nic i pod­zie­mi. Ro­zej­rza­ła się czy nie ma ni­ko­go w po­bli­żu i już miała otwie­rać drzwi, kiedy te otwar­ły się same i sta­nął w nich… Mano.

Przez mo­ment żadne z nich nie wie­dzia­ło co się stało.

– Ila… – Mano za­czął po chwi­li.

– Mano… szu­ka­łam cię… – Ila uświa­do­mi­ła sobie, że sy­tu­acja robi się nie­bez­piecz­na. Nie wie­dzia­ła, co Mano robił w pod­zie­miach, ale jej na pewno nie po­win­no tu być. – Szu­ka­łam cię i ktoś po­wie­dział, że wi­dział jak scho­dzisz na dół… Chcia­łam… Chcia­łam spraw­dzić czy wszyst­ko w porządku… Kira… po­wie­dzia­ła, że źle się czu­łeś…

Chło­pak pa­trzył na nią ba­daw­czym wzro­kiem. Zda­wał się nie słu­chać jej po­kręt­nych wy­ja­śnień. W końcu zła­pał ją za ramię i po­cią­gnął ko­ry­ta­rzem w kie­run­ku, z któ­re­go przy­szła.

– Spo­koj­nie. Chodź­my stąd, zanim ktoś nas zo­ba­czy – uspo­ko­ił ją, kiedy, prze­ra­żo­na pró­bo­wa­ła się wy­rwać.

Serce dziew­czy­ny tłu­kło się jak sza­lo­ne. Powie przy­ja­cio­łom, że szwen­da­ła się po zamku? A może kró­lo­wi? Bo, że uwie­rzył w jej bajkę, nawet się nie łu­dzi­ła.

Ila pra­wie krzyk­nę­ła, kiedy wy­szli zza za­krę­tu i zo­ba­czy­li idącą w ich stro­nę dwój­kę straż­ni­ków. Pew­nie za­czę­ła by ucie­kać, gdyby nie to że Mano dalej mocno trzy­mał ją za ramię. A teraz ści­snął jesz­cze moc­niej i przy­cią­gnął ją do sie­bie.

– Uda­waj że je­ste­śmy za­ję­ci sobą – szep­nął jej na ucho. Póź­niej jed­nak nie od­su­nął głowy tylko zo­stał dziw­nie bli­sko. Jego wolna ręka po­wę­dro­wa­ła w górę i ostroż­nie od­su­nę­ła ko­smyk jej wło­sów za ucho.

Zdu­mio­na dziew­czy­na zro­zu­mia­ła, co robił do­pie­ro, kiedy mi­nę­li straż­ni­ków, a ci za­miast ich za­trzy­mać za­czę­li się śmiać. I wła­śnie ten śmiech uzmy­sło­wił Ili, że w po­łą­cze­niu z hi­sto­rią jaką zmy­ślił w pa­ła­cu Mano, kiedy ją ra­to­wał, ta dwu­znacz­na sy­tu­acja ukła­da się w ca­łość, dając im po­now­nie dobre wytłumaczenie.

Gdy tylko straż­ni­cy znik­nę­li za ro­giem, Mano od­su­nął się od niej i przy­śpie­szył kroku.

– Teraz fak­tycz­nie chodź­my się prze­wie­trzyć – po­wie­dział.

W dro­dze do ogro­du mi­nę­li wej­ście do sali ba­lo­wej. W drzwiach stała Kira. Mano tylko ski­nął jej głową. Dziewczyna od­po­wie­dzia­ła mu tym samym. „To po­zdro­wie­nie czy coś się tu świę­ci?” – po­ja­wi­ło się w gło­wie Ili ale nie miała czasu się nad tym za­sta­na­wiać.

– Czemu chcia­łaś zejść na dół? – spy­tał Mano, kiedy zna­leź­li się w bez­piecz­nej od­le­gło­ści od zamku – znowu chcia­łaś do­stać się do skarb­ca?

W ogro­dach nie było ni­ko­go. Wol­nym kro­kiem szli mie­dzy klom­ba­mi kwia­tów i zie­lo­ny­mi krze­wa­mi. Na nie­bie świe­ci­ły gwiaz­dy i było by cał­kiem ro­man­tycz­nie, gdyby nie to że Ila była prze­ra­żo­na. Nie od­po­wie­dzia­ła. Bo co niby miała po­wie­dzieć?

– Czyli tak – wes­tchnął chło­pak – czy ty… czy masz ja­kieś ma­gicz­ne zdol­no­ści? – spy­tał, a nie sły­sząc od­po­wie­dzi zła­pał twarz Ili i de­li­kat­nie ob­ró­cił w swoją stro­nę tak, że mu­sia­ła spoj­rzeć mu w oczy – nie bój się – dodał.

Serce Ili pra­wie sta­nę­ło. Za­wsze po­wta­rza­ła sobie że kiedy coś pój­dzie nie tak ma swoją moc. Znała kilka za­klęć które mogły by być przy­dat­ne w ta­kich sy­tu­acjach. Ale teraz nawet nie pró­bo­wa­ła ich użyć. Jakie miała szan­se w kon­fron­ta­cji z wy­szko­lo­nym ma­giem…

– Cho­le­ra – za­klął Mano i odsuną się o krok – już wtedy, w skarb­cu, wie­dzia­łem…

– W skarb­cu? – zdzi­wi­ła się.

– Tak. Byłem tam. – Mano uśmiech­nął się. – Potem pół dnia cho­dzi­łem po zamku, za­sta­na­wia­jąc się, jak tam we­szłaś. Je­dy­ną do­stęp­ną drogą były ko­ry­ta­rze w pod­zie­miach, ale za­ło­ży­łem, że skądś mu­sia­łaś znać ich układ.

– Ale prze­cież nie wi­dzia­łam cię tam…

– Le­wi­to­wa­łem – rzu­cił, jak gdyby nigdy nic – to nie jest trud­ne – dodał wi­dząc szok Ili – po­ka­że ci.

Mano upew­nił się, że w po­bli­żu nie było ni­ko­go, po czym wy­cią­gnął ręce w jej kie­run­ku.

– Mano…

– Och daj spo­kój. Prze­cież wiem już, że znasz magię. – Zła­pał ją za dło­nie. – Wy­obraź sobie, że zie­mia rozciąga się pio­no­wo nie pła­sko. I spró­buj ru­szyć w górę. Tak, jak­byś szła na spa­cer. Tylko za­mknij oczy! I nie ru­szaj no­ga­mi ale sobą, tam gdzieś w głębi.

Nie wie­dząc co robić Ila po­sta­no­wi­ła spró­bo­wać. I tak nie miała na razie jak uciec. Po­cząt­ko­wo nic nie wy­cho­dzi­ło z jej prób. Chcia­ła ru­szyć w górę. Czuła że może, ale coś trzy­ma­ło ją na ziemi.

– Nie bój się. Nie skrzyw­dzę cię. Nie dam cię skrzyw­dzić.

Ła­god­ny głos chło­pa­ka spra­wił, że uspo­ko­iła się. Jej stopy ode­rwa­ły się od ziemi. Co praw­da od razu opa­dła z po­wro­tem ale za­chę­co­na po­wo­dze­niem spró­bo­wa­ła raz jesz­cze. Tym razem się udało. Za­wi­sła w po­wie­trzu jakiś metr nad zie­mią. Ura­do­wa­na, otwar­ła oczy i uśmiech­nę­ła się.

Spra­wi­ło to jed­nak że stra­ci­ła kon­cen­tra­cję i spa­dła w dół. Mano chwy­cił ją kiedy w ze­tknię­ciu z zie­mią pra­wie upa­dła.

– Wi­dzisz! Udało się. – Za­do­wo­lo­ny uśmie­chał się sze­ro­ko. – Cze­kaj, usiądź, od­pocz­nij – skie­ro­wał ją do po­bli­skiej ła­wecz­ki.

– To było nie­sa­mo­wi­te. – Ili tro­chę krę­ci­ło się w gło­wie, ale była szczę­śli­wa, że na­uczy­ła się cze­goś tak spek­ta­ku­lar­ne­go jak le­wi­ta­cja. – Dzię­ku­ję ci bar­dzo… to było… kiedy już po­czu­łam jak się uno­szę… jak­bym mogła od­le­cieć… Wiem dziw­ne… ale nie­sa­mo­wi­te też… – Szczę­śli­wa za­czę­ła gadać tro­chę za dużo i tro­chę bez sensu. Tymczasem zauważyła, że Mano mimo, że nie musi już jej trzy­mać jest dalej bar­dzo bli­sko niej. – I jak już byłam u góry… to chcia­łam zo­ba­czyć, jak wy­so­ko je­stem i… – ga­da­ła dalej igno­ru­jąc swoje spo­strze­że­nia ale dziw­nej bli­sko­ści nie dało się igno­ro­wać.

– Wy­bacz, że znik­ną­łem – za­czął chło­pak kiedy spoj­rza­ła na niego – chcia­łem żeby było ide­al­nie…

– Było ide­al­nie…

– I chcia­łem ci po­wie­dzieć że pięk­nie wy­glą­dasz – kon­ty­nu­ował – i jeśli to nie zbyt wiel­ka śmia­łość z mej stro­ny – dodał bar­dziej ofi­cjal­nym tonem, który za­nie­po­ko­ił tro­chę Ilę – to bar­dzo chciał­bym cię teraz po­ca­ło­wać.

Serce pra­wie wy­rwa­ło się z pier­si Ili, kiedy nagle Mano zbli­żył się jesz­cze bar­dziej, kiedy jego dło­nie de­li­kat­nie ob­ję­ły jej twarz, a usta do­tknę­ły jej ust. Była w za dużym szoku, by oddać po­ca­łu­nek, ale po­zwo­li­ła mu się ca­ło­wać. Nagle za­la­ła ją fala jego myśli. Tak jak czy­ta­ła w książ­kach byli tak bli­sko sie­bie, że ich magia za­czę­ła się mie­szać. Zdała sobie spra­wę, że on też musi czuć jej myśli. W pierw­szej chwi­li wy­stra­szy­ła się, że czuje jej strach, a po chwi­li prze­ra­zi­ła się za­sta­na­wia­jąc czy wy­czy­ta w niej, że jest zło­dziej­ką. On jed­nak wy­da­wał się nie za­uwa­żyć ni­cze­go. Uśmiech­nął się tylko i od­gar­nął jej włosy po czym po­now­nie za­czął ją ca­ło­wać. Teraz Ila od­pły­nę­ła…

Nagle po­tęż­ny huk roz­darł po­wie­trze. Oboje ze­rwa­li się z ławki i spoj­rze­li w stro­nę pa­ła­cu. Przez dłuż­szą chwi­lę pa­no­wa­ła kom­plet­na cisza, a potem rozległy się krzy­ki.

– Ucie­kaj. – Mano spoj­rzał jej w oczy. – Ukryj się. Znaj­dę cię. – Zro­bił kilka kro­ków, ale jesz­cze się od­wró­cił. – Prze­pra­szam – dodał i po­biegł w stro­nę zamku.

Dziew­czy­na nie wie­dzia­ła, co się stało. „Ucie­kaj. Ukryj się” – te słowa dźwię­cza­ły jej w gło­wie. Po chwi­li zdała sobie spra­wę, że nieza­leż­nie od po­wo­du – czy to ze wzglę­du na to co wy­wo­ła­ło ten huk, czy ze wzglę­du na to że ktoś wie­dział o jej magii, czy też ze wzglę­du na to że znowu krę­ci­ła się tam, gdzie nie wolno jej było – po­win­na ucie­kać. Tylko dokąd?

Ro­zej­rza­ła się i pod­bie­gła do murku koń­czą­ce­go pa­ła­co­wy ogród. Za nim znaj­do­wał się dzie­się­cio­me­tro­wy spa­dek w dół i ulica. Jedna z tych które Ila zwie­dza­ła w ciągu po­przed­nich dni. „Udało się w górę, to musi udać się i w dół” – po­my­śla­ła i wdra­pa­ła się na murek. Tak, jak uczył ją Mano, za­mknę­ła oczy i skon­cen­tro­wa­ła się na od­wró­ce­niu kie­run­ków i po­ru­sze­niu wła­sne­go ciała. Sku­pie­nie przy­szło jej jesz­cze trud­niej niż po­przed­nio. Zmu­si­ła się żeby od­su­nąć myśli o wy­bu­chu i po­ca­łun­ku. W końcu udało się. Po­wo­li za­czę­ła opusz­czać się na dół.

Po paru mi­nu­tach kiedy jesz­cze nie do­się­gła ziemi zdała sobie spra­wę że nie ma po­ję­cia jak wy­so­ko jest i czy w ogóle prze­su­wa się w dół. Ta myśl wy­wo­ła­ła strach, który znisz­czył jej kon­cen­tra­cję. Ude­rzy­ła o bruk. Na szczę­ście nie spa­dła z wy­so­ka. Może ja­kieś dwa metry. Upa­da­jąc, wy­wró­ci­ła się bo­le­śnie obi­ja­jąc sobie prawą rękę. Za­klę­ła cicho. Zła­pa­ła się za bo­lą­ce ramię i ro­zej­rza­ła. Na szczę­ście nikt nie wi­dział jej wy­czy­nu. Przy­po­mi­na­jąc sobie swoje usta­le­nia z po­przed­nich dni ru­szy­ła w kie­run­ku jed­nej z bram.

Ar­te­fakt.

Ila zaklęła po raz ko­lej­ny. Nie miała jak po niego wró­cić. Nie za­leż­nie od tego co stało się w zamku, po ostat­niej afe­rze była za­pew­ne głów­ną po­dej­rza­ną.

Zza rogu wy­ło­ni­ło się około dzie­się­ciu żoł­nie­rzy bie­gną­cych w jej stro­nę. Dziew­czy­na szyb­ko wsko­czy­ła za ścia­nę naj­bliż­sze­go bu­dyn­ku i przy­lgnę­ła do niej. Mo­dli­ła się żeby jej nie za­uwa­ży­li.

– Za­mknąć bramy! Ob­sta­wić ulicę! Nie mogą uciec… – Usły­sza­ła jak jeden z nich krzy­czy do dru­gie­go. Ten zaś za­sa­lu­to­wał i od­biegł w kie­run­ku bramy.

„Niech to…” – Ila zro­zu­mia­ła, że nie wy­do­sta­nie się z mia­sta. I, że mu­sia­ło stać się coś na­praw­dę po­waż­ne­go, skoro za­my­ka­no bramy. Szyb­ko prze­ana­li­zo­wa­ła w gło­wie opcje jakie miała. Szyb­ko, bo miała tylko jedną opcję.

Zdję­ła pan­to­fel­ki. Mimo, że pięk­ne nie nada­wa­ły się do ucie­ka­nia. Z żalem zo­sta­wi­ła je pod ścia­ną. Bie­giem ru­szy­ła jedną z wą­skich uli­czek. Na szczę­ście nie­da­le­ko znaj­do­wa­ło się jedno z miejsc gdzie można było do­stać się na dachy. Teraz to była naj­bez­piecz­niej­sza droga. Od­dział, który ją minął, na pewno nie był je­dy­ny. Zresz­tą, skoro za­my­ka­li bramy, to pew­nie i za­czną spraw­dzać ulicę, a ona w tej sukni, błą­ka­ją­ca się nocą po mie­ście… ra­czej nie mi­nę­li by jej tak po pro­stu.

Suk­nia utrud­nia­ła jej ruchy, a obo­la­ła ręka nie da­wa­ła pew­ne­go opar­cia ale za to le­wi­ta­cja spra­wia­ła że wę­drów­ka po da­chach była ła­twiej­sza. A i sama ma­gicz­na sztucz­ka za­czę­ła przy­cho­dzić jej coraz ła­twiej. Tym spo­so­bem do­sta­ła się na mały stry­szek. Zna­la­zła tę kry­jów­kę już dawno temu kiedy po przy­jeź­dzie do Sla­wo­ka ro­bi­ła re­ko­ne­sans. Na­uczo­na do­świad­cze­niem za­wsze na po­cząt­ku pracy sta­ra­ła się mieć plan B. I teraz wła­śnie jej się to przy­da­ło. Dom za­miesz­ki­wa­ło je­dy­nie star­sze mał­żeń­stwo, które od lat nie wcho­dzi­ło na górę. Więc, jeśli tylko bę­dzie cicho, nikt nie po­wi­nien za­uwa­żyć jej obec­no­ści. Dziu­rę, przez którą do­sta­ła się do środ­ka, przy­sło­ni­ła de­secz­ka­mi le­żą­cy­mi na pod­ło­dze.

Zmę­czo­na usia­dła na ziemi i opar­ła się o jedną ze sta­rych skrzyń. Czy­ta­ła, że uży­wa­nie magii jest jak wy­si­łek fi­zycz­ny. Nie­przy­zwy­cza­jo­ny or­ga­nizm może szyb­ko się zmę­czyć. Ona nie uży­wa­ła magii czę­sto, a dzi­siaj le­wi­to­wa­ła ra­czej o kilka razy za dużo.

Oczy same jej się za­my­ka­ły. Po­ło­ży­ła się na pod­ło­dze i w mo­men­cie za­snę­ła.

***

Żoł­nie­rze prze­cze­sy­wa­li ulicę po ulicy. Byli wszę­dzie. Wy­glą­da­ło na to, że po­sta­wio­no na nogi całą armię. Za­glą­da­li we wszyst­kie za­uł­ki, wcho­dzi­li do domów. Kiedy spo­tka­li kogoś na ulicy, prze­słu­chi­wa­li i prze­szu­ki­wa­li. Ila nie miała szans wyjść ze swo­jej kry­jów­ki. Od kiedy się obu­dzi­ła parę go­dzin wcze­śniej, przez szpa­ry w dachu przy­glą­da­ła się żoł­nie­rzom. Pró­bo­wa­ła zro­zu­mieć sche­mat w jakim prze­szu­ki­wa­li ulicę lub jak długo i do­kład­nie spraw­dza­li domy. Ale nie do­szła do żad­nych kon­kret­nych wnio­sków. Oni po pro­stu byli wszę­dzie.

Dziew­czy­na za­trzę­sła się z zimna i owi­nę­ła nogi suk­nią. Prze­szu­ka­ła wszyst­kie skrzy­nie, ale nie zna­la­zła w nich żad­nych ubrań czy koców, a na strysz­ku było kosz­mar­nie zimno. Ba­lo­wa suk­nia nie po­sia­da­ła rę­ka­wów ale przy­naj­mniej kil­ko­ma war­stwa­mi jej dol­nej czę­ści mogła spo­koj­nie owi­nąć gołe nogi. W skrzy­niach nie było rów­nież nic na­da­ją­ce­go się do je­dze­nia, a po­wo­li za­czy­nał jej do­skwie­rać głód. Mi­nę­ło już sporo czasu, odkąd opu­ści­ła bal, a w do­dat­ku zu­ży­ła sporo ener­gii na magię. Po­tłu­czo­na ręka prze­sta­ła pul­so­wać bólem. Teraz już jakby nic nią nie czuła.

Ila ro­zej­rza­ła się po­now­nie po stry­chu, ale nie wy­pa­trzy­ła ni­cze­go, czego mogła by jesz­cze nie prze­glą­dać. Wes­tchnę­ła. „Ukryj się. Znaj­dę cię” – te słowa wra­ca­ły do niej kiedy tra­ci­ła na­dzie­je że wyj­dzie z tego cała. Nie wie­dzia­ła, jak Mano chciał to zro­bić ale był ma­giem i wie­rzy­ła, że miał ja­kieś spo­so­by, żeby ją od­na­leźć.

I to wła­śnie wiarą dziew­czy­na żyła przez ko­lej­ne dwa dni. Na szczę­ście padał deszcz więc ła­pa­ła wodę do sta­re­go garn­ka zna­le­zio­ne­go w swo­jej kry­jów­ce. Pró­bo­wa­ła się ogrzać za po­mo­cą magii, ale po­zwa­la­ła sobie tylko na wy­twa­rza­nie nie­wiel­kie­go pło­mie­nia nad ręką. Ten zaś szyb­ko gasł i w do­dat­ku po­chła­niał reszt­ki jej sił, a dawał mało cie­pła. My­śla­ła czy by nie pod­pa­lić czegoś i grzać się przy ogniu, ale nie mogła ry­zy­ko­wać, że ktoś za­uwa­ży dym albo, że pod­pa­li się wątła kon­struk­cja strysz­ku. Za­sta­na­wia­ła się też nad zej­ściem na dół, do wnę­trza domu, ale kiedy na­słu­chi­wa­ła przy wła­zie stwier­dzi­ła że go­spo­da­rze czę­sto kręcą się po naj­wyż­szym pię­trze więc i ta opcja od­pa­dła.

Tym­cza­sem żoł­nie­rze nie od­pusz­cza­li i cały czas prze­cze­sy­wa­li ulice Sla­wo­ka. Zda­wa­ło się że nic nie zna­leź­li, co cie­szy­ło Ilę. Nieraz już za­sta­na­wia­ła się, co Mano miał wspól­ne­go z tym wszyst­kim. Chło­pak był sza­no­wa­nym ma­giem, wąt­pi­ła więc by był wplą­ta­ny w aferę przez którą pół kró­lew­skiej armii zna­la­zło się na uli­cach mia­sta. Z dru­giej zaś stro­ny pa­mię­ta­ła że scho­dził do pod­zie­mi i twier­dził że był w skarb­cu. W do­dat­ku po wy­bu­chu spiął się i od razu po­biegł do zamku. Kazał jej się ukryć, więc mu­siał wie­dzieć, co się stało. No, wła­śnie – co tak w ogóle stało się w zamku? Sły­sza­ła wy­buch. Ale czy to był jakiś za­mach? Może Mano bał się o przy­ja­ciół i po­biegł spraw­dzić, czy nic im nie jest. Ale czemu kazał jej się ukryć? Może bał się, że będą ją po­dej­rze­wać po tej afe­rze ze skarb­cem. Ale czemu on był w skarb­cu?

Ila scho­wa­ła twarz w dło­niach. Miała mę­tlik w gło­wie. Było tak wiele opcji i żadna z nich nie pa­so­wa­ła w pełni do fak­tów. Miała już dość roz­my­ślań. Było jej zimno i była głod­na. Upiła łyk wody ze sta­re­go garn­ka i po­ło­ży­ła się na pod­ło­dze. Nie miała już sił. Przy­po­mnia­ła sobie ich po­ca­łu­nek. Jak wtedy czuła myśli Mano. Reszt­ką ener­gii sku­pi­ła się na tym wspo­mnie­niu, na Mano. „Pomóż mi!” – krzy­czał jej umysł.

„Gdzie je­steś?” – pytanie za­czę­ło pul­so­wać w gło­wie dziew­czy­ny, wle­wa­jąc w nią na­dzie­ję. Myśl po­ja­wi­ła się nagle, a ona pod­świa­do­mie czuła że po­cho­dzi od Mano. „Chyba już wa­riu­je z głodu” – po­my­śla­ła. Ale kiedy py­ta­nie po­now­nie roz­le­gło się w jej gło­wie, do­szła do wnio­sku, że może to jakiś ro­dzaj magii, któ­rej nie zna. Jeśli w ogro­dach ich myśli się wy­mie­ni­ły to może ist­niał jakiś spo­sób ko­mu­ni­ka­cji.

Pró­bo­wa­ła wstać, żeby wyj­rzeć na ze­wnątrz i opi­sać układ ulic, ale tak bar­dzo krę­ci­ło jej się w gło­wie że pod­da­ła się. Ponownie całą ener­gią jaką miała sku­pi­ła się na Mano i na ob­ra­zie strysz­ku, tak jak go pa­mię­ta­ła z ze­wnątrz. Po­ciem­nia­ło jej przed ocza­mi. Czuła, jak za­sy­pia. „Mano!”

Nie wie­dzia­ła, ile czasu mi­nę­ło, ale ock­nę­ła się, kiedy po­czu­ła czy­jąś obec­ność. Pró­bo­wa­ła wstać, ale nawet otwar­cie oczu było cięż­kie. Wszyst­ko co wi­dzia­ła było jakby za mgłą.

– Ila. – Jakby gdzieś da­le­ko sły­sza­ła głos Mano. – Je­stem tu. Nie za­sy­piaj! Ila!

Czuła jak ktoś bie­rze ją na ręce. Chcia­ła się wy­rwać, ale nie miała siły. Sku­pi­ła się więc na tym, by otwo­rzyć oczy. Nigdy jesz­cze ta czyn­ność nie była aż tak trud­na. Kiedy jej się udało zo­ba­czy­ła przed sobą twarz Mano, lekko roz­my­tą ale na pewno to był on.

– Ila! Nie za­sy­piaj! Patrz na mnie! Ila!

Był tu. To on ją trzy­mał. Była już bez­piecz­na. Mogła od­po­cząć. Mogła za­snąć…

***

– Straż­ni­cy dalej prze­szu­ku­ją mia­sto. – Ar­rank wszedł do po­ko­ju w któ­rym sie­dzie­li Ila, Mano i resz­ta magów, zdjął długi płaszcz i usiadł koło nich. – Na razie się stąd nie wy­do­sta­nie­my.

Znaj­do­wa­li się w jed­nym z domów Brac­twa Magów. Jak tłu­ma­czył jej Mano, król i jego lu­dzie nie mieli tu wstę­pu. Dom był za­bez­pie­czo­ny magią, a służ­ba lo­jal­na wobec magów. Za każ­dym razem kiedy żoł­nie­rze sta­wa­li w drzwiach byli od­sy­ła­ni przez odźwier­ne­go. Wie­dzie­li, że król nie może sobie po­zwo­lić na si­ło­we roz­wią­za­nia i kon­flikt z Brac­twem. Do­dat­ko­wo ma­go­wie wy­sto­so­wa­li pismo do wład­cy w któ­rym wy­ja­śnia­li, że po wy­bu­chu mu­sie­li nie­zwłocz­nie opu­ścić zamek ze wzglę­du na swoją po­zy­cję i że nie mają nic wspól­ne­go z tym za­mie­sza­niem i kra­dzie­żą Czar­nej Róży.

Co oczy­wi­ście było ste­kiem bzdur.

Mano wy­ja­śnił jej, że on i jego przy­ja­cie­le sta­no­wi­li dru­ży­nę, która zaj­muje się od­zy­ski­wa­niem ma­gicz­nych ar­te­fak­tów dla Brac­twa. Od­zy­ski­wa­niem czyli naj­czę­ściej kra­dzie­żą. Pod­czas balu Mano udał się do pod­zie­mi, żeby coś przy­go­to­wać, ale nie chcie­li zdra­dzić jej szcze­gó­łów. Póź­niej Ar­rank i Zaki po­szli po ar­te­fakt pod­czas gdy Kira i Shma­fdy stali na cza­tach. Moma miał zająć się potem wy­nie­sie­niem ar­te­fak­tu z pa­ła­cu.

Jed­nak coś po­szło nie tak i coś wy­bu­chło. Jed­nak tutaj też ma­go­wie nie zdra­dzi­li co się stało. Mano wie­dząc, że jego dru­ży­na ma kło­po­ty, po­śpie­szył im na pomoc. Wie­dział, że cho­dzi o ar­te­fakt i że głów­ne po­dej­rze­nia spad­ną na Ilę, dlatego kazał jej się ukryć. Prze­pra­szał potem Ilę, że nie za­stał wtedy z nią, ale jak tłu­ma­czył, wy­buch był tak bar­dzo nie­po­ko­ją­cy, że mu­siał wra­cać. Ila z roz­mów magów wy­wnio­sko­wa­ła że stało się coś bar­dzo nie­do­bre­go i że wy­buch był bar­dzo nie­bez­piecz­ny.

Przez ko­lej­ne dni Mano szu­kał Ili, ale nie było to łatwe. Do­dat­ko­wo spra­wę kom­pli­ko­wa­ło to, że sam też mu­siał ukry­wać się przed żoł­nie­rza­mi. Krę­cił się jed­nak po mie­ście szukając jej, przez co kilka razy mu­siał ucie­kać. Udało mu się zna­leźć pan­to­fel­ki Ili, dzię­ki czemu wie­dział cho­ciaż, że wy­do­sta­ła się z pa­ła­cu i nie sie­dzi w celi.

Jak się oka­za­ło fak­tycz­nie ist­niał ma­gicz­ny spo­sób ko­mu­ni­ka­cji men­tal­nej i Mano usły­szał jak Ila go woła. Obraz strysz­ku choć nie­do­kład­ny na tyle za­wę­ził pole po­szu­ki­wań, że udało mu się ją od­na­leźć. Ila była już jed­nak nieprzy­tom­na z zimna i głodu. Chło­pak za­brał ją do domu magów, gdzie pod czuj­nym okiem Kiry, znaw­czy­ni ma­gicz­nych metod le­cze­nia, Ila do­szła do sie­bie. Kiedy po kilku dniach od­zy­ska­ła przy­tom­ność, zo­ba­czy­ła Mano drze­mią­ce­go na fo­te­lu obok jej łóżka. Uśmiech­nę­ła się na to wspo­mnie­nie.

– Skoro mu­si­my tu tkwić – ode­zwał się Mano – mo­że­my spraw­dzić jedną rzecz…

Chło­pak spoj­rzał na Momę, a ten kiw­nął głową i wy­szedł.

– Co wy­ście wy­my­śli­li? – spy­ta­ła Zaki, marsz­cząc brwi.

Mano nie od­po­wie­dział. Po dłuż­szej chwi­li nie­zręcz­nej ciszy do po­ko­ju wró­cił Moma z Czar­ną Różą w rę­kach. Ila wi­dzia­ła ar­te­fakt pierw­szy raz od wi­zy­ty w skarb­cu. Tak, jak wtedy po­czu­ła, że dzie­je się coś dziw­ne­go. Usły­sza­ła w gło­wie głosy, ja­kieś szep­ty, któ­rych nie mogła roz­szy­fro­wać. Obraz po­ko­ju stał się za­mglo­ny, wi­dzia­ła tylko drew­nia­ną skrzyn­kę z ry­sun­kiem czar­nej róży.

– Ila?! – Gdzieś z od­da­li do­biegł ją za­nie­po­ko­jo­ny głos Kiry.

Chcia­ła od­po­wie­dzieć, ale nie mogła. Po­czu­ła, że ktoś chwy­ta ją za rękę. Od­wza­jem­ni­ła uścisk.

„Nie walcz z tym” – usły­sza­ła w gło­wie głos Mano.

Ale z czym?

Wzię­ła głę­bo­ki wdech i wsłu­cha­ła się w szep­ty. Ale nie stały się wyraźniejsze, za to jej głowa za­czę­ła pul­so­wać bólem. Po chwi­li usły­sza­ła gło­śny pisk i ze­mdla­ła.

Kiedy się ock­nę­ła był już ko­lej­ny dzień. Jak tylko, do­szła do sie­bie znowu ze­bra­li się wszy­scy w jed­nym po­ko­ju. Cała dru­ży­na była wpa­trzo­na w nią.

– Skąd wie­dzia­łeś, Mano? – spy­tał Ar­rank.

– Wtedy w skarb­cu, jak chcia­łem zro­bić re­ko­ne­sans, było to samo. – Mano spoj­rzał na Ilę. – Wsze­dłem tam nieco ina­czej niż ty. – Uśmiech­nął się ta­jem­ni­czo. – Przy­glą­da­łem się kra­cie, kiedy usły­sza­łem, co praw­da bar­dzo ciche ale sły­szal­ne, kroki. Nie mia­łem czasu na uciecz­kę, więc za­czą­łem le­wi­to­wać. Wi­dzia­łem, jak Ila pod­cho­dzi do kraty, a potem jak w tran­sie, gapi się przed sie­bie i nie re­agu­je na straż­ni­ków.

– Bar­dzo cie­ka­we.

– Mogę wie­dzieć, o co tu cho­dzi?

– Ila… – za­czę­ła ostroż­nie Kira – Czy w two­jej ro­dzi­nie są lub byli jacyś ma­go­wie?

Ila po­krę­ci­ła głową.

– Bo wi­dzisz… – kon­ty­nu­owa­ła – Czar­na Róża służy do wy­kry­wa­nia mocy. Osoby z nie­sta­bil­ną, nie­okieł­zna­ną przez tre­ning mocą tak wła­śnie re­agu­ją. Dla­te­go ar­te­fakt jest tak ważny dla Brac­twa… Wra­ca­jąc do cie­bie – twój or­ga­nizm sil­nie re­agu­je na Różę, co ozna­cza że masz w sobie duże po­kła­dy mocy…

– Krót­ko mó­wiąc – prze­jął pa­łecz­kę Moma – masz w sobie wiel­ką moc. Kiedy byłaś nie przy­tom­na, usta­li­li­śmy że nasza dru­ży­na może pomóc ci ją okieł­znać.

– Tak – Kira kon­ty­nu­owa­ła – dopóki mu­si­my tu tkwić i nie do­trze­my do sie­dzi­by Brac­twa bę­dzie­my cię pro­wa­dzić. Potem po­win­naś kon­ty­nu­ować naukę w Brac­twie.

– Czyli… – Ila za­mru­ga­ła kilka razy – nie za­bi­je­cie mnie?

– Nie! – Wszy­scy się ro­ze­śmia­li, a naj­gło­śniej Ar­rank. – Nawet nie mu­sisz nas słu­chać i wstę­po­wać do Brac­twa. Ale szko­da było by ta­kiej mocy!

– Prze­myśl to – do­da­ła Kira – i jak tylko masz wąt­pli­wo­ści, to pytaj. Nie wszyst­kie le­gen­dy o ma­gach są praw­dzi­we. Ale to już chyba za­uwa­ży­łaś.

***

Ko­lej­ne dni mi­ja­ły Ili na roz­mo­wach z ma­ga­mi. Roz­wia­ła tro­chę swo­ich wąt­pli­wo­ści, ale dalej nie zde­cy­do­wa­ła się przy­jąć ich pro­po­zy­cji. Bała się. Nie była pewna, czy może im ufać.

Naj­wię­cej czasu spę­dza­ła z Mano. Do­brze się im roz­ma­wia­ło. Chło­pak roz­śmie­szał ją, opo­wia­dał o ma­gicz­nych stwo­rze­niach, ale też tłu­ma­czył jej po­waż­ne spra­wy zwią­za­ne z Brac­twem. Ila jed­nak cały czas miała w gło­wie wy­da­rze­nia z balu. Po­ca­łu­nek. Za­sta­na­wia­ła się, czy zna­czył on coś wię­cej, czy był tylko pod wpły­wem chwi­li i ro­man­tycz­nej sce­ne­rii. Mimo że wie­lo­krot­nie chcia­ła spy­tać co jest mię­dzy nimi, to kiedy nada­rza­ły się ku temu oka­zję nie miała od­wa­gi.

– Co my­ślisz o na­szej pro­po­zy­cji? – Tego dnia ro­bi­ły obiad razem z Kirą. Co praw­da w domu była służ­ba, ale nu­dzi­ło się im już na tyle że nawet przy­go­to­wy­wa­nie obia­du sta­no­wi­ło jakąś roz­ryw­kę.

– Nie wiem. – Ila po­krę­ci­ła głową. – Po­my­śle jesz­cze. Mano opo­wia­da mi dużo o Brac­twie…

– Dużo czasu spę­dza­cie razem – za­uwa­ży­ła Kira.

– Takkk… – Ila uśmiech­nę­ła się.

– Wy­bacz, że będę szcze­ra… Ale Mano ma wiele ta­jem­nic. Uwa­żaj.

– To zna­czy? – Za­nie­po­ko­jo­na Ila prze­rwa­ła kro­je­nie wa­rzyw.

– Jak pew­nie za­uwa­ży­łaś, on i Moma nie wy­le­wa­ją za koł­nierz… Moma bawi się jesz­cze w gwiezd­ny pył… Mano czę­sto z nim ba­lu­je, więc chyba też… Ale nie je­stem pewna…

Ila czuła się tak, jakby ktoś zbu­rzył domek z kart, który tak długo bu­do­wa­ła…

– Chło­pa­ki czę­sto cho­dzą na bale – kon­ty­nu­owa­ła Kira – a na ba­lach… no, wiesz, ma­go­wie to dobre par­tię… Ila, prze­pra­szam cię. – Kira spoj­rza­ła jej w oczy. – Ale może le­piej, żebyś wie­dzia­ła. Nie wiem, czy Mano to dobra opcja dla cie­bie… Za­durzy­łaś się?

– Nie wiem – od­par­ła zgod­nie z praw­dą. Teraz już nic nie wie­dzia­ła.

***

Na­stęp­ne­go dnia Ila oznaj­mi­ła wszyst­kim, że wy­jeż­dża. Po­dzię­ko­wa­ła im za pro­po­zy­cję nauki, ale na razie po­sta­no­wi­ła jej nie przyj­mo­wać, może kie­dyś. W mie­ście nie było jesz­cze bar­dzo bez­piecz­nie, ale pod­czas po­ran­ne­go zwia­du Ar­rank stwier­dził, że jest już moż­li­we wy­do­sta­nie się. Ma­go­wie po­sta­no­wi­li, co praw­da, za­cze­kać jesz­cze parę dni, ale Ila nie chcia­ła już dłu­żej tu tkwić. Nie po tym, co usły­sza­ła od Kiry.

– Może zo­sta­niesz jesz­cze dla pew­no­ści? – spy­tał po raz ko­lej­ny Mano.

– Nie mogę. Muszę wra­cać do pracy. – Nie do końca było to praw­dą, bo nie mu­sia­ła. Ale też nie było to kłam­stwo, bo nie wy­wią­za­ła się z zle­ce­nia na Czar­ną Różę i nie miała pie­nię­dzy.

Po­że­gna­ła się ze wszyst­ki­mi. Wy­cho­dząc, obej­rza­ła się i spoj­rza­ła na Mano. Chcia­ła za­pa­mię­tać jego twarz. Ostat­ni raz po­ma­cha­ła im i wcią­gnę­ła kap­tur na głowę. Po czę­ści, by ukryć twarz przed straż­ni­ka­mi, a po czę­ści, by ukryć łzy ci­sną­ce się jej do oczu. „Nie płacz. Nie teraz” – upo­mnia­ła się.

Udało jej się wy­do­stać z mia­sta bez więk­szych przy­gód. Co praw­da żoł­nie­rze jesz­cze wy­ryw­ko­wo spraw­dza­li wy­cho­dzą­cych z mia­sta, ale w ten desz­czo­wy dzień nikt nie zwra­cał na nią uwagi. Miała na sobie zwy­kłą su­kien­kę, po­ży­czo­ną od jed­nej z słu­żą­cych pra­cu­ją­cych w domu Brac­twa. Wszyst­kie jej rze­czy zo­sta­ły w karcz­mie. Po afe­rze w zamku nie było mowy o ich ode­bra­niu. Nie było tam też nic na tyle cen­ne­go, dla czego chcia­ła by ry­zy­ko­wać. Co praw­da, żal jej było zło­dziej­skich za­ba­wek, ale stwier­dzi­ła, że da radę bez nich. Ma­go­wie dali jej tro­chę pie­nię­dzy, żeby mogła prze­żyć póki nie znaj­dzie no­wych zle­ceń. Po za tym uwa­ża­li, że są jej winni parę gro­szy – „Od­wró­ci­łaś od nas uwagę” – stwier­dził Ar­rank – „I dzię­ki tobie Mano za­skar­bił sobie łaski króla”.

Mano. Ila skrzy­wi­ła się, ale zaraz potem uśmiech­nę­ła. Nie wie­dzia­ła, co o nim my­śleć. Słowa Kiry znisz­czy­ły jej świat. Ale z dru­giej stro­ny, w tym chło­pa­ku było coś, co spra­wia­ło, że miała wąt­pli­wo­ści. Wie­dzia­ła, że Kira jej nie okła­ma­ła, ale coś tu nie pa­so­wa­ło… A może tylko ona chcia­ła w to wie­rzyć? Wes­tchnę­ła. Jeśli są sobie prze­zna­cze­ni, to los jesz­cze skrzy­żu­je ich drogi. Wie­rzy­ła w to.

Spoj­rza­ła przed sie­bie. Słoń­ce za­cho­dzi­ło, a ona zro­bi­ła krok w kie­run­ku stat­ku. Gdzieś za mo­rzem cze­ka­ło na nią ko­lej­ne zle­ce­nie. Tym razem nie udało się jej ukraść ar­te­fak­tu. Przez chwi­lę my­śla­ła, że skra­dła serce, ale teraz już nie wie­dzia­ła co było praw­dą. Coraz bar­dziej jed­nak była pewna jed­ne­go – ktoś skradł serce jej.

Nie ma to jak być okra­dzio­nym zło­dzie­jem.

Koniec

Komentarze

Ja bym poradziła Czarna Różyczko, uciekaj na betę. https://www.fantastyka.pl/loza/17

Błędy wiją się jak węże w Studni dusz u Indiany Jones’a.

Lożanka bezprenumeratowa

Hej! Z przeglądu tekstu wychodzi mi, że czeka Cię sporo pracy. Przede wszystkim: rzeczywiście jest gęsto od błędów językowych, ortograficznych i interpunkcyjnych, można to opanować, ale na razie zmusza czytelnika do walki z formą opowiadania, nie pozwalając skupić się na zawartości i czerpać przyjemności z lektury. Oprócz tego fabuła wydaje mi się nieprzemyślana, jakby składana z kawałków. Przejrzę dla przykładu przynajmniej początek…

To uczucie codziennie towarzyszyło Ili, kiedy przekraczała bramy zamku.

Zdanie podrzędne, z odrębnym orzeczeniem, wymaga przecinka. Osobiście nie bardzo polecam tę metodę, ale wielu ludzi po prostu zapamiętuje spójniki, przed którymi zwykle stawia się przecinek, jak właśnie “kiedy”, “że”, “który” i wiele innych…

Wiedziała, że jeżeli ktoś odkryje kilka niewygodnych faktów o niej, to może trafić

nawet na szubienice.

I jak nieszczęsna będzie wyglądać na kilku szubienicach naraz?

Szybko odgoniła od siebie wizje gorzkiej przyszłości, które wcale nie miały powodu się spełnić.

“Od siebie” zbędne, odgania się zwykle od siebie i tutaj z kontekstu widać, że nie od kogo innego. Nadmiar zaimków fatalnie pogarsza stylistykę. Ten “powód” też dziwny, może po prostu nie musiały się spełnić?

nie rzucanie się w oczy

Rzeczowniki z “nie” piszemy razem, chyba że w wyraźnym przeciwstawieniu (To jest poeta, nie prorok).

Dlatego nie rozmawiała na zamku z nikim, z kim nie musiała

Odrębne orzeczenia.

unikała jakichkolwiek spotkań z innym

Z innymi. Zresztą i tak wtórne w stosunku do poprzedniego stwierdzenia.

między zamkiem, a kwaterą

Przed “a” nie stawiamy przecinka, gdy występuje jako spójnik łączący: słoń a sprawa polska, między ustami a brzegiem pucharu.

taa, pomyślała dziewczyna, nie rzucać się w oczy, nie gadać z innymi.

Zaznaczyłbym myśli cudzysłowami lub kursywą.

Dali skutecznie psuła jej plany. (…) Ili z początku bardzo to przeszkadzało, jednak szybko doszła do wniosku, że opowieści dziewczyny mogą się przydać.

To w końcu skutecznie psuła czy była przydatna?

Ona jako jedyna przełamywała mury którymi otoczyła się Ila i nie zrażona zdawkowymi odpowiedziami, zawsze radośnie witała Ilę, karmiąc ją codzienną dawką dworskich plotek.

Paskudne, tasiemcowate zdanie, dwa razy to samo imię, imiesłowy przymiotnikowe z “nie” też zasadniczo łącznie, przecinki wokół wtrącenia… Ona jako jedyna przełamywała mury, którymi otoczyła się Ila, i niezrażona zdawkowymi odpowiedziami, zawsze radośnie ją witała, karmiąc codzienną dawką dworskich plotek. Poza tym ta metafora murów też wyświechtana.

Kobieta w średnim wieku, ale o ogromnej krzepie.

Zbędne “ale”, tu nie ma przeciwstawienia.

Cała służba bała się jej, choć była sprawiedliwa i troskliwa, a czasem nawet miła.

Wydaje się nielogiczne, wymagałoby w każdym razie szerszej ekspozycji, a i tak dużo miejsca poświęcasz tej Falantel, która nic w sumie do fabuły nie wnosi.

Nie czekając na ponowne upomnienie, dziewczyny ruszyły do pracy.

bali i innych uroczystości zamkowych

Dopełniacz liczby mnogiej to “balów”, gdy mowa o uroczystościach, a “bali”, gdy o obróbce drewna.

a wieczorem, kiedy wszyscy byli już padnięci, trzeba było jeszcze obsługiwać gości.

Wyczerpani? Stylistyka jakby nie pasuje.

Niestety takie okazje zdarzały się często, ponieważ królowa uwielbiała tańce i pogaduszki z zamożnymi gośćmi, a król robił wszystko, aby była zadowolona.

Przed chwilą masz już “gości”.

Król… Cazoshut XXI był dobrym władcą.

Deklaratywne. Czy Ila umiałaby to ocenić?

Ale jak każdy władca, o jakim Ila słyszała, lubił bogactwo i przepych.

To także jest wtrącenie. Lepiej “o którym”, bo to się tyczy jakiejś konkretnej liczby postaci.

„Góry, za które można by wykarmić przez kilka lat wszystkich głodujących na ulicach miast” – pomyślała Ila.

Trochę dziwna myśl jak na złodziejkę…

A raczej jeden przedmiot, który tam się znajdował.

Na pozór nic nie znaczący artefakt, pewnie mało warty, a jednak zleceniodawca płacił sowitą sumę za jej zdobycie.

Nieznaczący. Chyba też lepiej “jego zdobycie” (artefaktu).

Ila lubiła takie zadania. Była złodziejką. Przyjmowała zlecenia na zdobycie cennych przedmiotów. Te najczęściej znajdowały się w domach zamożnych mieszczan, pałacykach szlachty albo zamkach i zameczkach. Dziewczyna więc podróżowała od miasta do miasta i wykonywała swoją pracę. Najczęściej wykonanie zadania trwało kilka miesięcy, bo zazwyczaj musiała po pierwsze wkupić się w łaski właścicieli i służby, ale czego nie robi się dla uczciwej i niemałej zapłaty.

Głębsza uwaga konstrukcyjna… To jest bardzo statyczne wprowadzenie, opisujesz sytuację zamiast pokazywać, co zwykle jest mniej interesujące dla czytelnika, a przy tym tutaj jeszcze pojawia się dużo pytań i wątpliwości. Jak ona rozwinęła tę działalność? Skąd bierze kolejnych klientów? Czy nie obawiają się, że zostanie schwytana i wyda ich na torturach? Czy nie opłacałoby jej się bardziej pracować na własny rachunek – zaufanemu paserowi sprzeda towar nawet za 70% wartości rynkowej, a taki zleceniodawca, choćby płacił sowicie, to zapewne śmiesznie mało w stosunku do realnego zysku?

Slawoko było jednym z miast, gdzie zabawiła dosyć długo.

Chyba lepiej: w których.

Wtopienie się w tło na zamku pełnym strażników nie było łatwe.

Dlaczego? Dopóki pracuje jak zwykła służąca, to będą na nią zwracać uwagę co najwyżej w sensie molestowania.

Ila planowała wykorzystać dzisiejszy bal i bal który miał się odbyć w kolejnym tygodniu oraz zamieszanie z nimi związanie do zdobycia artefaktu.

Bardzo niezręczne zdanie, nie wiem też, czemu “związanie”. Może tak: W kolejnym tygodniu miał także odbyć się bal. Ila planowała wykorzystać zamieszanie związane z obydwoma do zdobycia artefaktu.

W ogóle się nie odzywajcie, jak będziecie na sali!

Lepiej “gdy” – “jak” to spójnik wytrych, wydaje się pasować do wszystkiego, ale tak naprawdę należy go używać tylko przy porównaniach jakościowych i zdaniach podrzędnych dotyczących sposobu.

Około dwudziestu osób krzątało się teraz, ustawiając stoły i krzesła

Równoważnik zdania oparty na imiesłowie przysłówkowym także wymaga oddzielenia przecinkiem.

 

Na razie wystarczy systematycznego przeglądu, mam nadzieję, że uda Ci się wykorzystać tę wiedzę do wyzbycia się znacznej części popełnianych błędów. W dalszej części spróbuję jeszcze wyłowić szczególnie charakterystyczne lub oryginalne problemy językowe…

Wszyscy wiedzieli, że szefowa woli czyny niż słowa.

Uważaj na takie przypadkowe rymy, często dają kiepskie wrażenie w odbiorze.

nie szczepiła dłużej języka

Szczepić można dziecko przeciw odrze, gruszki na wierzbie; walczący zapaśnicy lub ptactwo drapieżne mogą się sczepić; język można tylko strzępić.

dwoje kupców z żonami

“Dwoje” odnosi się do osób różnej płci. Jeden z tych kupców był kobietą? I miał żonę? Postępowe to Twoje królestwo.

Ilę stresował jeszcze jeden czynnik.

Osobiście nie jestem o tym całkiem przekonany, ale większość znawców uważa za błąd używanie w opisie pojęć, które nie mogą być znane w świecie przedstawionym, więc nie stresował, lecz raczej denerwowałdeprymował.

Chciała podpytać matkę co to za księgi ale znalezisko zbiegło się w czasie ze śmiercią jaj ojca, który odszedł po długiej chorobie spowodowanej pracą w kopalni. Może udało by się go uleczyć gdyby nie to że zamiast trzymać się zaleceń medyków pracował, by starczyło im na jedzenie i leki dla chorego brata Ili.

Już nie komentuję jaj ojca, ale półsierota, chory brat, jedyna żywicielka rodziny… jakbyś siłą chciała wziąć czytelnika na litość? Nie mówię, że w literaturze nie ma miejsca na łzawe historie, ale można też stworzyć bohatera ze szczęśliwego domu, który po prostu pragnie być samodzielny, mieć pieniądze na zabawy…

Dzięki księgą

Zapamiętaj raz a dobrze, że celownik liczby mnogiej przybiera końcówkę -om, nie -ą!

– Panienko, zatańczysz ze mną?

Wołacz wymaga przecinka.

wyszarpnąć rękę z ucisku

Uciskać możesz chłopów pańszczyźnianych, ucisnąć ranę, aby zatamować krwawienie; dziewczynę, rękę – uściskać, uścisnąć.

„Przez tych dupków cały plan szlak trafił” – pomyślała.

Utartą frazą jest, że kogoś (lub coś) trafił szlag (udar mózgu). Szlak może Cię trafić tylko w formie lawiny skalnej.

Zresztą gdyby wiedział o jej zdolnościach, musiałby ją zabić. Jej nie wolno było być magiem.

Niewiele na to wskazuje w dalszej części fabuły, więc znów wygląda na taki pretekstowy pomysł służący tylko sztucznemu podbiciu dramatyzmu. Skądś przecież magowie muszą brać nowicjuszy, a rozumiem, że niewiele osób rodzi się z takimi predyspozycjami.

No chyba że miało się we krwi znaczną ilość wody ognistej.

Bez sensu, zawartości alkoholu we krwi nie umieli mierzyć, więc nie posłużyliby się takim wyrażeniem, a z kolei “woda ognista” pasuje głównie do westernu.

Miała tam malutki pokoik, skromnie urządzony, ale był. Król Cezoshut całkiem dobrze traktował służbę.

Bez przesady, całkiem normalnie. Gdyby kazał im sypiać na podłodze w lochach, to w ogóle nie znalazłby dobrowolnej służby, a i niewolnik przy pierwszej okazji dodałby mu tłuczonego szkła do zupy.

Wieże ci.

To dość ważne, aby rozumieć różnicę między wieżą a wierzeniem.

nie każ proszę twojej służki.

Nie karz, proszę, swojej służki. “Kazać” i “karać” to również z gruntu odmienne koncepcje.

Był to jej pierwszy posiłek tego dnia. Oszczędności miał niewiele.

Skąd posiłek miał oszczędności??

albo że podpali się wątła konstrukcja stryszku.

Konstrukcja stryszku może zająć się ogniem, ale nijak nie może wziąć krzesiwa i sama się podpalić.

 

Podsumowując… Świadoma praca nad językiem. Trzeba dużo czytać porządną literaturę, zwracać uwagę na to, w jaki sposób autor opowiada historię, kształtuje zdania, dobiera wyrazy. Nawet interpunkcję często łatwiej przyswoić w ten sposób niż z podręcznika. Potem pragnienie podzielenia się własnymi myślami, wyobraźnią, lepiej napisać nawet oryginalny drobiazg niż opowieść o epickim rozmachu sklejoną z zasłyszanych gdzieś wątków. Życzę powodzenia i dużo satysfakcji z rozwoju literackiego w nadchodzącym roku!

mam nadzieję że uda mi się skraść trochę waszej uwagi… Czekam na krytykę

(Uprzedzam z góry – krytyka boli. Nie bierz tego do siebie – męczyć będę wyłącznie Twój tekst.)

 To uczucie codziennie towarzyszyło Ili kiedy przekraczała bramy zamku.

To uczucie codziennie towarzyszyło Ili, kiedy przekraczała bramy zamku. Nie jest to obiecujący początek – zapewniasz o czymś, co dobrze by było pokazać, zob. tutaj: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842859 ("Utajnianie")

 Wiedziała że jeżeli ktoś odkryje kilka niewygodnych faktów o niej to może trafić nawet na szubienice.

Jak wyżej. Brak przecinków i ogonków: Wiedziała, że jeżeli ktoś odkryje kilka niewygodnych faktów o niej, to może trafić nawet na szubienicę. Zdanie ogólnie mogłoby być zgrabniejsze.

Szybko odgoniła od siebie wizje gorzkiej przyszłości które wcale nie miały powodu się spełnić.

Przed "które" stawiamy przecinek. Cały akapit bardzo mocno streszcza – co w sumie? Trudno powiedzieć. Wystarczyłoby spokojnie, gdybyś pokazała, że bohaterka idzie do pracy z duszą na ramieniu, a dlaczego – można wyjaśnić później.

 Najprostszym sposobem ukrycia swojej tożsamości i prawdziwych intencji jest nie rzucanie się w oczy i odsunięcie od innych.

Zdanie mało zgrabne. "Nierzucanie" piszemy łącznie, ale w ogóle obeszłoby się bez tego zdania.

 Dlatego nie rozmawiała na zamku z nikim z kim nie musiała, grzecznie wykonywała obowiązki służącej i unikała jakichkolwiek spotkań z innym, krążąc każdego dnia między zamkiem, a kwaterą służących na obrzeżach miasta.

Brak przecinków, literówka, imiesłów dziwnie użyty. Właściwie po co umieszczać kwatery służących z dala od zamku? Zbytnie unikanie uwagi też jest podejrzane (czyli bohaterka popełnia tu błąd i będzie dobrze, jeśli to będzie miało konsekwencje).

 taa, pomyślała dziewczyna, nie rzucać się w oczy, nie gadać z innymi

Nie robiłabym z tego didascale.

jednak też kompletnie różne

Niezbyt po polsku. Ale różniły się jak noc i dzień, może?

 Ona jako jedyna przełamywała mury którymi otoczyła się Ila

Mury można burzyć, ale przełamywać? Brak przecinka.

 nie zrażona

Łącznie. https://sjp.pwn.pl/zasady/168-45-3-Z-imieslowami-przymiotnikowymi;629516.html

 zawsze radośnie witała Ilę, karmiąc ją codzienną dawką dworskich plotek

Przemyśl tę metaforę. Może to wina mojego burzącego się dziś żołądka, ale nie brzmi apetycznie.

 Ili z początku bardzo to przeszkadzało, jednak szybko doszła do wniosku że opowieści dziewczyny mogą się przydać.

Streszczasz. Pokaż to. I stawiaj przecinek przed "że".

 Dzięki czemu czasem nawet obdarzała Dali skąpym uśmiechem.

"Dzięki temu"? Za co ona tu dziękuje?

 nie gotowe

Łącznie. Bal ciupinkę z sufitu. Czy ma związek z przyczyną zdenerwowania Ili? To mogłaś o tym wspomnieć wcześniej.

 radosne wywody Dali przerwała Falantel

Jakie wywody? https://sjp.pwn.pl/szukaj/wyw%C3%B3d.html Ponadto – nie jest to właściwie błąd, ale tak ułożone zdanie trudno się parsuje.

 Kobieta w średnim wieku, ale o ogromnej krzepie. Zdolna ustawić każdego do pionu i każdego zagnać do roboty. Cała służba bała się jej, choć była sprawiedliwa i troskliwa, a czasem nawet miła.

I to należy pokazać w scence. Opisać trochę, jak matrona wygląda. Niech obsztorcuje dziewczyny, ale z humorem. Rozumiesz? Nie zapewniaj mnie, że ktoś jest miły – pokaż to. Zapewnienia nic nie znaczą. Zob. tutaj: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842887 i tu: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842797

 Nie czekając na ponowne upomnienie dziewczyny ruszyły do pracy.

Nie czekając na ponowne upomnienie, dziewczyny ruszyły do pracy.

 szykowanie wszystkiego z najdrobniejszymi szczegółami

Czy można szykować szczegóły?

 wieczorem kiedy wszyscy byli już padnięci trzeba było jeszcze obsługiwać gości

Przecinki: wieczorem, kiedy wszyscy byli już padnięci, trzeba było jeszcze obsługiwać gości. Czy słowo "padnięci", bardzo kolokwialne i współczesne, pasuje do fantasy? Porównaj styl jakiejś powieści, którą lubisz.

 Niestety takie okazje zdarzały się często ponieważ królowa uwielbiała tańce i pogaduszki z zamożnymi gośćmi, a król robił wszystko aby była zadowolona.

Niestety, takie okazje zdarzały się często, ponieważ królowa uwielbiała tańce i pogaduszki z zamożnymi gośćmi, a król robił wszystko, żeby była zadowolona. I co, bale nie mają znaczenia dyplomatycznego? A królestwo nie mają dość służby, żeby je urządzać? Bo trochę to sugerujesz.

 Król… Cazoshut XXI był dobrym władcą. Ale jak każdy władca o jakim Ila słyszała lubił bogactwo i przepych.

Ale, jak każdy władca, o którym Ila słyszała, lubił bogactwo i przepych. Po pierwsze – to się nie wyklucza. Więcej, król musi się pokazać – kto by go szanował, gdyby nie dał się odróżnić od byle chmyza? Owszem, nadmierne umiłowanie bogactwa jest czymś złym i u króla, ale to też należy pokazać (najczęściej przez kontrast między królewskimi balami a przymierającymi głodem poddanymi, chociaż można wymyślić co innego).

 „Góry za które można by wykarmić przez kilka lat wszystkich głodujących na ulicach miast”

„Góry, za które można by wykarmić przez kilka lat wszystkich głodujących na ulicach miast” A, czyli mamy ten kontrast. Cóż. W ten sposób myślano bardzo długo, wielu ludzi dotąd tak myśli (spójrz tutaj: https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/27803 – uśmiejesz się), i bohaterka może tak myśleć, bo to powszechne. Ale nie jest prawdą, jakoby pieniądze rozwiązywały problem głodu – będę oczekiwała, że bohaterka się na tym przejedzie.

 Tajemnicza drewniana skrzyneczka opatrzona rysunkiem czarnej róży.

https://sjp.pwn.pl/szukaj/opatrzony.html

 nie znaczący

Łącznie.

 płacił sowitą sumę za jej zdobycie

Za jego (artefaktu) zdobycie. Sowicie mógł płacić, ale suma nie bardzo mi tu gra.

 Była złodziejką. Przyjmowała zlecenia na zdobycie cennych przedmiotów.

Tak, domyśliłam się. Nie ma potrzeby tego tłumaczyć – pokazałaś to.

 Dziewczyna więc podróżowała od miasta do miasta i wykonywała swoją pracę.

Zapewniasz. Przykroiłabym to: Dziewczyna podróżowała więc od miasta do miasta. Tak w ogóle, to po udanym skoku może być w mieście spalona – ale i pałętanie się po królestwie może wyglądać podejrzanie. Czekam na inspektora Cluseau :)

 Najczęściej wykonanie zadania trwało kilka miesięcy bo zazwyczaj musiała pierwsze wkupić się w łaski właścicieli i służby, ale czego nie robi się dla uczciwej i nie małej zapłaty.

Tylko kilka? "Niemały" łącznie. Zdanie mocno zapewniające.

 Slawoko było jednym z miast gdzie zabawiła dosyć długo.

Nie po polsku. W Slawoku zabawiła dłużej. Swoją drogą – dziwna nazwa. Jakby słowiańska, a imiona na słowiańskość nie wskazują.

 Wtopienie się w tło na zamku pełnym strażników nie było łatwe.

Dlaczego? Rytm zdań od paru akapitów mocno porwany, nie brzmi to dobrze.

Ila planowała wykorzystać dzisiejszy bal i bal który miał się odbyć w kolejnym tygodniu oraz zamieszanie z nimi związanie do zdobycia artefaktu.

Czemu nie może tego zrobić na raz? Zdanie długie, trudno się parsujące ("bal i bal" początkowo zinterpretowałam jako błąd), brak w nim przecinków.

Potrzebowała pieniędzy.

Jak my wszyscy, ale co ma piernik do wiatraka? Pieniędzy nie zarabia się dla samego zarabiania, nieprawdaż?

 Macie nie rozmawiać z gośćmi!

A dlaczego miałyby rozmawiać?

 W ogóle się nie odzywajcie jak będziecie na sali!

Zgrabniej: Na sali w ogóle się nie odzywajcie!

 Falantel, jak zwykle przed uroczystościami, zaczęła swój monolog, co mają, a czego im absolutnie nie wolno.

Nie po polsku. Falantel, jak przed każdą uroczystością, zaczęła wykładać służącym, co mają robić, a czego absolutnie nie wolno.

 Około dwudziestu osób krzątało się teraz ustawiając stoły i krzesła, rozkładając serwetki i inne ozdoby.

I to jest pierwszy opis czegokolwiek w tym tekście. Mocno oderwany, niewiele mówiący.

 – Jak zobaczę że chociażby mrugacie do gości to wylatujecie! Rozumiemy się? – przełożona po dziesięciu minutach kazania przeszła do gróźb.

– Jak zobaczę, że chociażby mrugacie do gości, to wylatujecie! Rozumiemy się? – Przełożona po dziesięciu minutach kazania przeszła do gróźb. Zob. tu: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 nie przykładanie

Łącznie. Co ma piernik do wiatraka? Myślałam, że matrona dba o nieposzlakowaną opinię swego stadka, czyli o to, żeby żaden hrabia służącej nie zbrzuchacił.

 Wszyscy wiedzieli że szefowa woli czyny niż słowa.

Rym, brak przecinka, ale przede wszystkim – nie wiem, co próbujesz tym zdaniem powiedzieć. Kobieta pytluje od dziesięciu minut, a "woli czyny od słów"? Pamiętaj, jeśli coś mówisz o postaci, to jej zachowanie powinno się z tym zgadzać (wyjątek – kiedy coś o niej mówisz ustami innej postaci, która myśli swoje o tej pierwszej).

 Zgodnie z tym Falantel nie szczepiła dłużej języka na zalecenia i wymogi.

… nie strzępiła języka. Zdanie bardzo niezgrabne.

 Stała z boku obserwując wszystko bacznie i od czasu do czasu tylko wrzeszcząc na kogoś by poprawił coś co nie było idealnie.

I to jest ta "sprawiedliwa, troskliwa i miła" pani? Hmm? Przecinki: Stała z boku, obserwując wszystko bacznie i od czasu do czasu tylko wrzeszcząc na kogoś, żeby poprawił coś, co nie było idealne. Zdanie długie, zapewniające, mało obrazowe.

 Nikogo nie dziwiło że najczęściej słyszeli imię Dali.

Może tak: Najczęściej na Dali.

 Dziewczyna nie potrafiła wytrzymać bez gadania, co skutecznie denerwowało przełożoną.

Sugerujesz, że a) Dali próbuje wkurzać szefową (czy tak jest?) i b) tą nieidealnością do poprawy jest jej gadanie LUB szefowa się jej czepia.

 Wieczór zaczął się od gorączkowego przebierania się w odświętne uniformy służących

Niezbyt zgrabne. Kwestie spójności świata przedstawionego: oni mają te bale co parę dni, czemu nie są rutyniarzami, tylko przebierają się "gorączkowo"? "Uniformy służących" to po polsku liberia.

 Ila dostała zadanie podawania jedzenia i picia do jednego ze stołów.

Niezgrabne. Ila miała podawać jedzenie i picie przy jednym ze stołów.

Była to całkiem łatwa praca, więc zazwyczaj cieszyła się kiedy dostawała to zadanie ale nie tym razem. Oznaczało to że nie będzie mogła zbyt szybko wymknąć się w celu szukania artefaktu.

Uciąć, skrócić i wyrzucić. Nie potrzebujemy zapewnień, że się cieszyła – możesz to pokazać np. myślami bohaterki. Ważne jest to, że zadanie utrudnia jej realizację planu, co też możesz pokazać myślami bohaterki.

 poczekać aż się upiją

Poczekać, aż się upiją. I nikt nie będzie jej wtedy pilnować? Szefowa zajęta, ale koledzy? Którzy też nie muszą lubić leni?

 Na jej szczęście już po drugiej kolacji rodzinka z trójką dzieci siedząca przy jej stole udała się do domu

…? Nie bardzo wiem, jak wyglądają bale – ale czy Ty wiesz?

 dwoje kupców z żonami

O ile nie obowiązują tu bardzo postępowe standardy, to dwóch kupców. "Dwoje" to mężczyzna i kobieta.

 przeniosło się do innych stołów by nawiązać

Przeniosło się do innych stołów, by nawiązać.

nie wylewali trunków za kołnierz

Idiom: nie wylewali za kołnierz.

 Ila podejrzewała że jej praca na tym balu szybko się zakończy

Ila podejrzewała, że. Jak mawiają Anglicy, devil finds work for idle hands to do. Za diabła podstaw tu szefową.

 Jednak, problem był w tym że cała czwórka była facetami, chłopakami na oko w wieku Ili

A ja już zobaczyłam nadrektora Ridcully'ego… tak się mści brak opisu. Ponadto: Problem w tym, że wszyscy czterej byli mniej więcej w wieku Ili.

kiedy tylko podchodziła by coś donieść czy uprzątnąć nie szczędzili jej dwuznacznych komentarzy okraszonych gromkim śmiechem.

Brak przecinków, a komentarze zapewne były bardzo jednoznaczne: kiedy tylko podchodziła, żeby coś donieść czy uprzątnąć, nie szczędzili komentarzy okraszonych gromkim śmiechem.

 Najgorszy był wysoki blondyn który zaczynał nawet już wyciągać ręce w jej stronę ale Ili udawało się jak dotąd omijać go w bezpiecznej odległości.

Skróć: Najgorszy był wysoki blondyn, który zaczynał wyciągać do niej ręce, ale, jak dotąd, Ili udało się ich uniknąć.

 Przełożona miała schematy na wszystko, jak mają się zachowywać i co robić by nie przeszkadzać gościom. Nigdy jednak nie mówiła co mają zrobić oni kiedy to goście nie dadzą pracować im.

Nie po polsku. Skróć, dodaj przecinki.

 Ilę stresował jeszcze jeden czynnik.

Bardzo współczesne. Te słowa nie pasują do fantasy.

Magia była dozwolona tylko dla członków Bractwa, a magami byli ludzie z zamożnych rodów.

Magia była dozwolona tylko członkom Bractwa, a do Bractwa należeć mogli tylko potomkowie zamożnych rodów.

 Ila pochodziła z niższych klas społecznych

To nie jest podręcznik socjologii. Daj mi konkret. Wychowała się na wsi, w slumsach, gdzie?

 więc Bractwo i wszystko z nim związane było dla niej owiane tajemnicą

Tłumaczysz to tak usilnie, że oczekuję jakiejś bomby.

 A te nie stawiały magów w dobrym świetle. Ludzie mówili że są okrutni i bezwzględni, a opowieści o tym jak traktowali niżej postawionych od siebie przyprawiały o dreszcze.

Bardzo zapewniające. Nie miała z magami do czynienia na poprzednich balach?

 Problem był w tym że dziewczyna już jako dziecko odkryła że jest w stanie posługiwać się magią.

Halo, halo, moment! Jeśli są ludzie z talentem, których nie stać na szkolenie, to coś ważnego mówi o tym świecie! Na przykład to, że magia nie jest specjalnie destrukcyjna (przynajmniej nie bez nauki). Poza tym: "problem leżał w tym", można też napisać "problem w tym". Zdanie warto skrócić: Problem leżał w tym, że już jako dziecko odkryła w sobie talent.

 Pierwsze udawało się jej przestawiać drobne przedmioty albo zapalać święcę pustą dłonią.

Nie po polsku: Na początku udawało się jej przestawiać drobne przedmioty albo zapalać świecę gestem.

 Później znalazła stare księgi podczas porządków na stryszku ich domu. Nie miała pojęcia skąd tam się wzięły ale traktowały o magii.

Była biedna, ale miała dom ze stryszkiem i księgami na nim? W świecie, w którym zapewne księgi są drogie (bo przepisywane ręcznie)? Zauważenie nieprawdopodobieństwa sytuacji nie czyni jej prawdopodobną. Językowo: Później, porządkując strych, znalazła stare księgi. Nie miała pojęcia, skąd się wzięły, ale traktowały o magii.

 Chciała podpytać matkę co to za księgi ale znalezisko zbiegło się w czasie ze śmiercią jaj ojca, który odszedł po długiej chorobie spowodowanej pracą w kopalni.

Chciała wypytać matkę, ale właśnie wtedy zmarł jej ojciec, zmożony wreszcie harówką w trującym pyle kopalni. (Purpura gratis! Literówka boska, mało nie padłam.)

 Może udało by się go uleczyć gdyby nie to że zamiast trzymać się zaleceń medyków pracował, by starczyło im na jedzenie i leki dla chorego brata Ili.

Motywacja strasznie ograna – tnij.

Teraz to ona musiała dostarczyć pieniędzy rodzinie

 Teraz to ona musiała utrzymać rodzinę. I co – innej pracy nie było? Ludzie nie zostają złodziejami z ogłoszenia.

 żeby to zrobić musiała wykonać zlecenie

Przecinki: żeby to zrobić, musiała wykonać zlecenie.

Dzięki księgą

KSIĘGOM!!!

 bała się że

Bała się, że.

 Jednak z ksiąg twierdziła że jest to możliwe.

Wut? To prawdopodobnie literówka, ale – odpowiadasz na pytanie, którego nikt by nie zadał. Wytnij.

 – Panienko zatańczysz ze mną? – blondyn znowu nie dawał jej spokoju.

– Panienko, zatańczysz ze mną? – Blondyn znowu nie dawał jej spokoju. Dobra. Postaw się na jego miejscu. Jesteś Grubą Rybą. Bogatym, wpływowym magiem. I chcesz tańczyć ze służącą? Żeby się ośmieszyć? Na królewskim balu? Dopuszczam możliwość, że mag jest pijany w trzy pupcie, ale w takim razie – pokaż to.

 – No chodź tu! – blondyn nagle złapał Ilę za nadgarstek kiedy chciała wziąć jego pusty już talerz – Nie ma tu dziwek ale ty też się nadasz…

I tyle, jeśli chodzi o wychowanie arystokratycznej młodzieży: – No, chodź tu! – Blondyn nagle złapał Ilę za nadgarstek, kiedy chciała wziąć jego pusty talerz. – Nie ma tu dziwek, ale ty też się nadasz… Poza tym – w tej sytuacji przyzwoita, skromna panienka (jaką udaje Ila) mogłaby jak najbardziej zacząć wrzeszczeć. Swoją drogą, tę scenę widziałam już tysiąc razy…

 Tego było już za wiele.

Zbędny komentarz. To oczywiste!

 Zdołała wyszarpnąć rękę z ucisku ale przy okazji talerz wylądował na ziemi i zamienił się w kupkę odłamków.

Zdołała wyszarpnąć rękę, ale talerz wylądował na ziemi jako kupka odłamków.

 Ila wpatrywała się w niego przerażona.

No, bez przesady.

 Trójka magów śmiała się głośno. Oprócz jednego.

Skoro było ich czterech, a śmieje się trzech minus jeden, to śmieje się dwóch…

 Chłopak o włosach ni to blond ni to brąz, przedtem uśmiechał się tylko słysząc wątpliwe żarty kolegów i mierzył Ilę wzrokiem. Teraz nie śmiał się ale skrzywił.

Czyli jakie on miał włosy? Zgaduję (zajrzałam na koniec), że będzie romans, więc może tak: Chłopak o ciemnoblond włosach. Przedtem kwitował żarciki kolegów uśmiechem, przyglądając się Ili. Teraz się skrzywił.

 – Dość tego chłopaki! – powiedział w końcu – Moma przeproś panienkę. Ona tu sprząta twoje obślinione miski a ty zachowujesz się jak wieśniak…

Przecinki: – Dość tego, chłopaki! – powiedział w końcu. – Moma, przeproś panienkę. Ona tu sprząta twoje obślinione miski, a ty zachowujesz się jak wieśniak…

 Ila nie wiedziała co robić.

Ila nie wiedziała, co robić.

W ciągu chwili złamała chyba wszystkie reguły Falantel.

Jakie reguły? Ona nic nie zrobiła. Dlaczego tak się boi tej "sprawiedliwej, troskliwej i miłej" szefowej? Gdyby szefowa faktycznie taką była, potraktowałaby ją sprawiedliwie i z troską, czyli wysłuchała.

 Wzrok powoli przysłaniały łzy. Nie wiedziała kiedy jej nogi ruszyły w kierunku kuchni. Nie wiedziała kiedy jej nogi zaczęły biec. I nie wiedziała kiedy łzy wydostały się z oczu i popłynęły po policzkach.

Purpurowe, to raz. Bez sensu, to dwa – bohaterka nie jest przecież słodką panienką, ani nawet jej nie udaje – jest twardą, bezwzględną złodziejką, zmotywowaną i z planem. Prawda?

 – Już się uspokoili – musiało minąć jakieś pół godziny zanim Ila doszła do siebie.

Nagły przeskok. Przydałoby się chociaż światło, zresztą nie robiłabym tutaj didascale. Dałabym za to opis miejsca, w którym Ila dochodzi do siebie, bo tu w ogóle nie ma opisów.

 Tylko że problem był znacznie poważniejszy. Podczas zamieszania czuła jak szczypta mocy opuściła ją.

"Szczypta" sugeruje kontrolę, której tu ewidentnie nie ma. Ponadto – okazuje się, że nieszkolona magia jest destrukcyjna. A to źle. To oznacza niestabilność społeczną – magowie, którzy nie są pod kontrolą Bractwa czy innej gildii, mogą rozpirzyć wszystko w drobiazgi. Językowo nie jest dobrze.

 Skoro jeszcze jej nie szukali to znaczy że nic nie zauważyli.

Skoro jeszcze jej nie szukali, to znaczy, że nic nie zauważyli. A czemu oni mieliby jej szukać? Do łapania "dzikich" magów oddelegowałabym raczej jakąś wyspecjalizowaną formację, którą trzeba by dopiero wezwać.

 Trzeba wracać do pracy zanim przełożona postanowi ją zwolnić.

Trzeba wracać do pracy, zanim przełożona postanowi ją zwolnić.

 Przez incydent miała Ilę na oku

Nie miała bowiem nic więcej do roboty… oczywiście, coś się stało i szefowa zapewne powinna o tym wiedzieć, ale byłoby to bardziej wiarygodne, gdybyś pokazała, jak szefowa się dowiaduje.

 magowie byli już tak pijani że mogłaby spokojnie wymknąć się na zwiad, to bała się że Falantel zauważy jej nieobecność

Ale pół godziny w kuchni mogła przesiedzieć? I koleżanka nie zastąpi jej ani chwili dłużej? Miła, uczynna koleżanka, zapewne łatwowierna?

 cały plan szlak trafił

Mamy https://wsjp.pl/haslo/podglad/7171/szlakhttps://wsjp.pl/haslo/podglad/21670/szlag-trafia-cos – tu powinien być "szlag".

 Wszelkie docinki magów były szybko ucinane

Powtórzenie.

tego który

Tego, który.

„Swoją drogą jest całkiem przystojny” – przemknęło jej przez głowę ale szybko odrzuciła tę myśl daleko od siebie.

„Swoją drogą jest całkiem przystojny” przemknęło jej przez głowę, ale szybko odrzuciła tę myśl. Ojeju, to taka klisza…

 Pochodzili z kompletnie innych światów.

Pochodzili z zupełnie różnych światów.

 Zresztą gdyby wiedział o jej zdolnościach musiał by ją zabić.

Zresztą, gdyby wiedział o jej zdolnościach, musiałby ją zabić. Sztuczny konflikt.

 Chociaż prawdziwe sprzątanie czekało ich następnego dnia to po balu Falantel kazała ogarnąć im najpilniejsze rzeczy, a jako że Ila podpadła to dostała karne zadania do wykonania.

Zdanie bardzo brzydkie i nie po polsku. Drażni mnie ta maniera przesuwania orzeczeń, gdzie nie trzeba, więc możesz mnie uznać za przeczuloną, ale uch. Skróć to: Prawdziwe sprzątanie miało poczekać do jutra, ale po balu musieli jeszcze uprzątnąć resztki.

 „Nie wiem co mam z tobą zrobić” – powtarzała Falantel przez cały czas

Nie wiem, co mam z tobą zrobić – powtarzała Falantel przez cały czas. Dlaczego zapisałaś dialog tak, jak dotąd zapisywałaś myśli? Swoją drogą, są lepsze sposoby zapisu myśli, zob. poradnik Fantazmatów. Ale najważniejsze – scenka "kelnerka/służąca molestowana seksualnie robi jakiś drobny błąd, co zostaje wzięte nieledwie za zbrodnię" jest kliszą – nie wiem, czemu, bo jest niewiarygodna. Ila nie zrobiła niczego, za co można by ją karać, może poza tym, że schowała się w kuchni, kiedy czekała robota – ale to jest zrozumiałe i pasuje do jej "legendy".

 Kiedy wreszcie Ila opuściła zamek zaczynał się już nowy dzień.

Kiedy Ila wreszcie opuściła zamek, zaczynał się już nowy dzień.

 W bladym świetle poranka zobaczyła skuloną postać pod bramą.

Szyk: W bladym świetle poranka zobaczyła pod bramą skuloną postać.

 W pierwszej chwili chciała po prostu iść dalej myśląc że to jakiś żebrak ale coś nie pasowało jej w jego wyglądzie, skądś znała tę postać.

Nieładne, przedłużające, zapewniające. Czy ona się nie spieszy do domu? Po co miałaby się zatrzymywać?

 Ten który bronił jej przed kolegami.

Ten, który jej bronił.

 – Jak można się tak spić – pokręciła głową stojąc nad nim.

– Jak można się tak spić… – Pokręciła głową, stojąc nad nim. Patrz poradnik: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 – Czasem trzeba – ku jej zdziwieniu mag nie spał.

… ? Może chociaż pokaż, że nie śpi? Leży pod bramą, tak? (Arystokracja…) To niech otworzy jedno oko.

 Ila wystraszona i zawstydzona już miała odejść ale on kontynuował

Przecinki: Ila, wystraszona i zawstydzona, już miała odejść, ale on kontynuował.

 wcale nie jest tak źle jak to wygląda. Po prostu trochę straciłem równowagę. Te ulice są takie krzywe…

I w ten sposób przemawia młodzieniec, który nie jest w stanie iść prosto?

 Ila rozejrzała się po pustej o tej porze ulicy. Bruk nie był może gładki ale jednak dało się na nim bez problemu utrzymać równowagę. No chyba że miało się we krwi znaczną ilość wody ognistej.

Zbędne zapewnienia. Brak przecinków.

 – Odpocznę trochę i pójdę dalej – mag próbował wstać ale szybko porzucił ten pomysł – ale za chwilkę jeszcze… za chwilkę…

– Odpocznę trochę i pójdę dalej. – Mag spróbował wstać, ale zaraz się poddał. – Za chwilkę jeszcze… za chwilkę…

 – Chyba dłuższą chwilkę – mruknęła Ila – Gdzie twoi koledzy? Zastawili cię tak? – mimo wszystko było jej trochę żal chłopaka, w końcu stanął na balu po jej stronie.

– Chyba dłuższą chwilkę – mruknęła Ila. – Gdzie twoi koledzy? Zastawili cię, tak? – Mimo wszystko było jej chłopaka trochę żal.

 – Nie wie… – złapał ciężko powietrze – nie wiem – powtórzył – pewnie poszli spać. Ja też pójdę tylko za chwilkę…

I teraz przynajmniej trochę widać, że jest pijany. Ale: – Nie wie… – złapał ciężko powietrze. – Nie wiem – powtórzył. – Pewnie poszli spać. Ja też pójdę, tylko za chwilkę…

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Przerabiam ćwierć tekstu, a i tak brakuje mi miejsca… no, nic, końcówka:

 – Dobra wstawaj – Ila nie zadawała sobie trudu z tytułami, stwierdziła że chłopak rano i tak nie będzie tego pamiętał

– Dobra, wstawaj – Ila nie zamierzała się wygłupiać z tytulaturą, uznała, że chłopak i tak nic z tego nie zapamięta. Swoją drogą, żadnej tytulatury dotąd nie było.

 Zaraz ludzie zaczną chodzić i cię zobaczą.

Mało zgrabne, ale niewyspana jest. Niech będzie.

 – Nic mi… nie… zrobią – powiedział kiedy wstał podtrzymując się Ili – jestem… -zatoczył się ale Ila go podtrzymała – jestem królewskim gościem.

Nie po polsku: – Nic mi… nie… zrobią – powiedział, kiedy wstał, przytrzymując się Ili. – Jestem… – Zatoczył się. – Jestem królewskim gościem.

 Skądże znowu

Wymów to po pijaku…

 – Akurat – Ila zaśmiała się – ani trochę.

To akurat – czy ani trochę? Interpunkcję popraw już sama – chyba dałam dość przykładów. W razie potrzeby zajrzyj tu: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842850

 – No widzisz. Rozumiemy się – mag uśmiechnął się krzywo, a Ila roześmiała się na tę absurdalną wymianę zdań.

Za dużo "się", problemy z gramatyką i zbędne zapewnienia: – No, widzisz. Rozumiemy się. – Mag uśmiechnął się krzywo, a Ila zachichotała.

 chwiejnie wyciągnął do niej rękę

Ona go podtrzymuje. Jak to zrobił?

 Przeszli już kawałek od bramy i dotarli do pierwszego rozwidlenia.

Rozwidlenia czego? Naprawdę przydałoby się trochę opisywać okolice. Przyjrzyj się, jak to robią w Twoich ulubionych książkach.

 Wszystkie ulice są takie same – słysząc te słowa serce Ili stanęło.

Od kiedy serce coś słyszy? https://academicon.pl/imieslowy/ https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Bledy-w-imieslowowym-rownowazniku-zdania;22454.html

 Nie mogła zostawić go na środku drogi ale nie wiedziała też co z nim zrobić.

Szyk: Nie mogła go zostawić na środku drogi, ale nie wiedziała, co z nim zrobić.

 Coś musisz pamiętać.

Coś na pewno pamiętasz.

 Po kilku minutach dopytywania o jakikolwiek szczegół czy znak który mógłby zaprowadzić ich do celu, dziewczyna poddała się.

Ale dlaczego Ty się poddajesz i nie robisz z tego dialogu? Byłoby ciekawiej.

 Zakładała że jako ważni goście magowie zostali ulokowani w jednej z rezydencji w mieście.

Ponieważ w zamku jest tak mało miejsca na gościnne sypialnie… A w mieście nie ma siedziby Bractwa… Popraw przecinki.

 zajęło by

Łącznie. "By" jest tu cechą trybu przypuszczającego.

 – No dobra. Chodź – nie mając innej opcji Ila postanowiła wziąć go do siebie.

– No, dobra. Chodź. – Z braku lepszego pomysłu Ila ruszyła do swojej kwatery.

 Miała tam malutki pokoik, skromnie urządzony ale był.

A może tak: Miała tam pokoik ciasny, ale własny?

 Król Cezoshut całkiem dobrze traktował służbę.

Znaczy, dawał minimum niezbędne do przeżycia? I poprzednio nazywał się "Cazoshut" (swoją drogą, i tak źle, i tak niedobrze – imię jest mało wymowne i nie kojarzy się z niczym przyjemnym).

 Drogę pokonali względnie szybko.

Co to znaczy i właściwie co za różnica?

Nie licząc kilku zatoczeń Mano, podróż obyła się bez większych kłopotów

Niezbyt zgrabne.

Ze względu na to że po balu wszyscy mieszkańcy pałacu spali, przełożona pozwoliła im przyjść do pracy na późniejszą godzinę.

Bo nie było nic do roboty… Językowo chwiejnie. Po balu zamek spał snem pijanego, więc służący mogli przyjść do pracy parę godzin później.

 Ila miała więc parę godzin na sen.

Wyrzuciłabym to. Przed chwilą była "dobrze traktowana", a teraz parę godzin snu ma być niespodziewanym luksusem?

 nie zauważeni

Łącznie.

 wolnego miejsca pozostawało ledwie tyle by mogła się tam zmieścić.

Nie jest to ładne.

 Mano dalej mamrotał ale Ila nie słuchała go.

Mano dalej mamrotał, ale go nie słuchała.

 – Szkoda że mi popsułeś plany

– Szkoda, że mi popsułeś plany. Czyli miała zamiar się nie kłaść, tylko wrócić do zamku? To po co z niego wychodziła?

 

14 tysięcy znaków, uff. Na więcej nie mam dziś siły, a tekst liczy ponad cztery razy tyle – dlatego na razie odkładam czerwony długopis. To, co dotąd przeczytałam… nie jest arcydziełem. Na plus mogę Ci policzyć to, że dążysz (choć krętymi ścieżkami) do jakiegoś celu. Ale ten plus przesłaniają liczne minusy: dłużyzny połączone z brakiem opisów, zachowanie postaci przeczące temu, co o nich powiedziałaś, błędy językowe (mam nadzieję, że żadnego nie pominęłam), no i klisze. Klisze godne komiksu internetowego. Powiesz, że kliszowate komiksy internetowe niekiedy rozwijają się w coś wartego uwagi, a ja przyznam, że owszem. Ale nie bez solidnej pracy. Pracuj więc, a piórko może wyrośnie ;) (A może nie, ale wszyscy mówią, żebym nie była czarnowidzem). Na razie – fabuła jest nieprzemyślana, elementy nie łączą się ze sobą, i ten język… Tocie-Hermesie, ten język… Czytaj więcej, i nie nowości. Uwagi Ślimaka też weź sobie do serca – kilka rzeczy, które potraktowałam, wyznaję, trochę po macoszemu, on rozwinął.

Polecam także:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842857

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842860

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842880

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, jak zwykle jestem pod wrażeniem Twojego przeglądu tekstu! Bardzo klarownie pokazałaś problemy z kilkoma zagadnieniami, przy których wyczuwałem niespójność, ale trudno byłoby mi skupić się nad lekturą na tyle, aby ją jasno przedstawić – działanie magii w świecie przedstawionym, przebieg balu czy nawet ta kwestia ekonomiczna. Mądrze obmyślonymi inwestycjami zwykle można zapobiec klęsce głodu lub ją złagodzić, ale nie polega to na tym, żeby “wyjąć złoto ze skarbca i rozdać biednym”: spodziewam się, że Ila jako wyspecjalizowana złodziejka kosztowności miałaby o tym jakieś choćby intuicyjne pojęcie.

Pewnie istotnie kilka rzeczy udało mi się rozwinąć głębiej od Ciebie, ale nie wątpię, że celniej zaliczyłaś większość punktów. W każdym razie dobrze, że jakoś się te nasze komentarze sensownie uzupełniają.

Merci, Ślimaku – dobrze, że się uzupełniamy heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć Black Rose

Tarnina i Ślimak Zagłady odwalili tutaj kawał roboty (wielki szacunek i pokłony za czujność), więc nie będę się powtarzał. Muszę jednak przyznać, że nie udało mi się dotrzeć do końca. Ilość błędów językowych zmęczyła mnie na tyle, żeby sobie odpuścić. A niestety fabuła nie okazała się na tyle wciągająca, żeby się trudzić. Przepraszam, że tak surowo oceniam Twoją pracę, ale bohaterka – Ila – nie przekonała mnie do siebie, ani też historia nie wciągnęła. Zastosowanie takich zdań jak “Była złodziejką. Przyjmowała zlecenia na zdobycie cennych przedmiotów” moim zdaniem osłabia przekaz Twojej opowieści. Lepiej jest opisać przykład takiego złodziejskiego działania, dzięki któremu czytelnik sam się zorientuje, kim jest bohaterka, niż tak po prostu z góry walnąć infodumpem. Widać w tym opowiadaniu, że masz jakiś pomysł. Niestety było to za mało, żeby zdobyć moją uwagę.

Nie przejmuj się, proszę, słowami krytyki, a jedynie weź je pod uwagę jako zachętę do dalszej pracy nad warsztatem.

XXI century is a fucking failure!

Jedziemy dalej.

 Korytarze w podziemiach zamku były zimne i wilgotne ale na szczęście nie zamieszkiwały ich szczury.

Streszczasz. Pokaż to (zob. https://mythcreants.com/blog/what-show-dont-tell-actually-means/ ). Przed "ale" – przecinek.

 wytworzyła małe światełko nad dłonią

Plus za to, że wytworzyła, a nie "stworzyła" (argh), ale fraza taka sobie. Hmm.

 Była to jedna ze sztuczek których nauczyła się ze swoich sekretnych ksiąg.

Tak, domyśliłam się. Jaszcze pamiętam, co czytałam wczoraj, nie ma obawy. Przecinek przed "których", "swoich" też w sumie można się pozbyć.

 Tak jak wypuszczania myśli przed siebie, co pozwalało sprawdzić dokąd prowadziły korytarze

Niezbyt gramatyczne. Może: Podobnie jak wypuszczanie myśli naprzód, żeby sprawdziły, dokąd prowadzi korytarz.

 Dzięki temu odkryła że do tej części zamku gdzie znajdował się skarbiec mogła przejść podziemiami, którymi nikt nie chodził i mogła pozostać nie zauważona

Architektura bardzo wygodna dla złodziei, co majta zawieszeniem niewiary – w końcu zamek służy do bezpiecznego przechowywania różnych rzeczy. Jest błędne consecutio temporum, ale w ogóle skróciłabym: Dzięki temu odkryła, że do skarbca może się dostać korytarzami, którymi nikt nie chodził.

 Jeden z korytarzy kończył się bardzo blisko skarbca starymi, drewnianymi drzwiami na które nikt nie zwracał uwagi.

A kto zwraca uwagę na drzwi? Jeden z korytarzy kończył się bardzo blisko skarbca starymi drewnianymi drzwiami, na które nikt nie zwracał uwagi.

 zaklęcie które powinno sprawić że drzwi nie zaskrzypią i nie ściągną uwagi strażników

Tych strażników, którzy tam nie chodzą? Przecinki przed "które" i "że".

 Ich ominięcie było największym problemem i teraz Ila zastanawiała się jak to zrobić.

Ich – drzwi, czy ich – strażników? Ale przed chwilą powiedziałaś, że tam nikt nie chodzi? Poza tym – jeśli miała plan, to czemu nie doplanowała go do końca? Zastanawiała się, jak to zrobić.

 A raczej zastanawiała by się gdyby jej myśli ciągle nie wracały do Mano…

A raczej zastanawiałaby się, gdyby jej myśli ciągle nie wracały do Mano… Moment. Czy to na pewno ta sama twarda, kompetentna złodziejka? To, że jeden facet zachował się przyzwoiciej od kolegów, nie czyni go od razu Adonisem. No, sto lat feminizmu właśnie zawyło jak wilczyca XD

 Kiedy wstała tamtego dnia, zorientowała się że nie przemyślała jak wyprowadzić maga z domu tak by nikt go nie zauważył.

Przedłużone: Kiedy wstała tamtego dnia, zdała sobie sprawę, że nie wie, jak chyłkiem wyprowadzić maga z domu.

 Czesała swoje długie blond włosy kiedy usłyszała „nie dość że miła to i piękna”.

I wcześniej nie mogło być nic o tych włosach? "Swoje" zbędne. Przecinek przed "kiedy" i "że", zresztą powinno być: nie dość, że miła, to jeszcze piękna. Co prawda tej konstrukcji używa się raczej do określeń pejoratywnych, więc raczej: nie tylko miła, ale i piękna.

 Nie wiedziała jak długo nie spał i wpatrywał się w nią ale na pewno zbyt długo.

Nie wiedziała, jak długo nie spał i wpatrywał się w nią, ale na pewno zbyt długo.

 Ale szybko opanowała się.

Szyk: Ale szybko się opanowała.

 Na szczęście chłopak zrozumiał że nikt nie powinien go tam widzieć i zaproponował że wyjdzie przez okno.

Na szczęście chłopak rozumiał, że nikt nie powinien go widzieć i zaproponował, że wyjdzie przez okno.

 Zlewitował z trzeciego piętra na którym mieszkała.

Co na pewno nie zwróciło niczyjej uwagi… "Wylewitował" brzmi lepiej, brak też przecinka. Ale miło by było pokazać tę scenę, a nie streszczać.

 Skup się do cholery

Skup się, do cholery.

 Falantel na szczęście potrzebowała ludzi z racji kolejnego balu

Nie po polsku (uwagi co do charakterystyki szefowej pozostają w mocy, muszę też dodać, że stereotypowo wredna szefowa jest mało wiarygodna – wprowadzany przez nią konflikt wypada sztucznie): Falantel, na szczęście, potrzebowała pracowników na kolejny bal.

 Jednak zapowiedziała że ma ją na oku co nie wróżyło dobrze.

Przedłużasz, tłumacząc rzeczy oczywiste: Jednak zapowiedziała, że ma ją na oku.

 Wiedziała że może wylecieć w każdej chwili więc postanowiła wcielić swój plan w życie już następnego dnia po balu. Wszyscy zajęci byli sprzątaniem więc miała nadzieje że nikt nie zauważy jej zniknięcia.

Brak ogonków i przecinków, ale to można sporo skrócić: W związku z tym postanowiła wcielić swój plan w życie od razu, dopóki wszyscy są zajęci sprzątaniem.

 Szybko wspięła się

A może: wbiegła?

 Odczekała chwilę aż jej oddech się uspokoi.

"Jej" zbędne, powinien być przecinek.

 Z sercem walącym jak młot uchyliła lekko drzwi.

Hmm. Zużyta metafora, mało obrazowe, i powtórzenie, choć trudno się go akurat pozbyć…

 Obserwowała jak strażnicy mijają ją i patrolują dalej korytarz, cały czas rozmawiając o czymś żywiołowo.

Uciąć, skrócić i wyrzucić: Obserwowała, jak strażnicy przechodzą tuż obok, dyskutując o czymś zawzięcie. Nieźle są zagadani, skoro nie widzą, jak uchyla drzwi…

 „To moja szansa” – pomyślała.

Zbędne.

Te na szczęście nie zaskrzypiały, a strażnicy na szczęście nie spojrzeli za siebie, kiedy szybko zmierzała za ich plecami w kierunku skarbca.

Można się w sumie obejść bez tego.

 Minęła zakręt i dotarła pod kratę.

Kratę? Dziwnie brzmi to zdanie.

 wiele przedmiotów których zastosowań nie znała ale które wyglądały naprawdę pięknie

Brak przecinków, ale fraza sprawia, że Ila wychodzi na gąskę. Poza tym jest niekonkretna. Nie lepiej opisać, co ona sobie wyobraża?

 Była tam. Nie duża drewniana skrzynka z rysunkiem czarnej róży.

"Nieduża", ale w sumie to wszystko tylko powtarza informację i da się wyciąć.

 Ila wiedziała że strażnicy zaraz wrócą kontynuując obchód w przeciwnym kierunku.

Do ścięcia: Ila wiedziała, że strażnicy zaraz wrócą.

 Wiedziała że musi zbadać kratę.

Zaraz, moment. Teraz się połapałam, że to jest taka po prostu krata w ścianie, zakratowane okno. I tak moje zawieszenie niewiary zleciało na łeb. Przecież to zaproszenie dla złodzieja! O kurzu i molach (jedwabie! aksamity!) nie wspominając. Kosztowności zawsze się trzymało bezpiecznie zamknięte, najlepiej w takim miejscu, o którym nikt nie wiedział – a nie na widoku za kratą, którą byle szopenfeldziarz może wyłamać.

 magicznym zdolnością

Zdolnościom. Wykazujesz tzw. hiperpoprawność, czyli wstawanie "ą" tam, gdzie powinno być "om", zob. tutaj: https://zpe.gov.pl/a/odmiana-rzeczownika-i-przymiotnika/D1DL299KT

 nie raz

Łącznie.

 Sprawiało to że zleceniodawcy dawali jej trudniejsze ale i lepiej płatne praca, mimo że nie wiedzieli co jest jej tajną bronią.

A czemu mieliby wiedzieć? I po co im to wiedzieć? Chodzi o wyniki, nie? Poza tym – sugerujesz tutaj, że Ila jest w półświatku znana, że nie od dziś się tym zajmuje. W porządku, ale jej zachowanie się z tym nie zgadza – za łatwo wpada w panikę, denerwuje się, choć powinna być starą rutyniarą, i oczywiście wystarczy jeden mniej obleśny facet, żeby straciła głowę. To niespójne. Zdanie mało poprawne (literówki!) i zapewniające – w sumie zbędne.

 Ale mimo że wiedział to wszystko teraz stała jak zahipnotyzowana

Kto wiedział to wszystko? O co chodzi?

 Coś ciągnęło ją do artefaktu.

Coś ją ciągnęło do artefaktu.

 Nawet kiedy zza zakrętu wyłonili się strażnicy i zaczęli biec w jej stronę i krzyczeć, Ila nie zareagowała.

A może: Nawet kiedy zza zakrętu wypadli z krzykiem strażnicy, Ila ani drgnęła. Dobrze – czy cokolwiek wyżej pozwalało mi zgadnąć, że tak będzie? Chyba nie – jedyne, co mi przychodzi do głowy, to to, że skrzynka tak akurat działa na magów.

 Powalili ją na ziemię i związali ręce.

Za samo gapienie się na skarby? Przecież nie mają powodów jej o nic podejrzewać? Strasznie nerwowi ludzie w tym świecie.

 Nie wiadomo skąd pojawili się inni strażnicy.

Nie wiadomo, skąd, pojawili się inni strażnicy. Hmm.

 Dziewczyna nie wiedział co się działo

Literówka, brak przecinka.

 Królem był mężczyzna w średnim wieku.

A właściwie dlaczego podmiotem jest mężczyzna, a nie król?

 Jego czarne włosy i brodę sprószyły już kępki siwizny.

Niespójne to. Prószy śnieg, nie kępki, zresztą przedrostek jest nie ten: Włosy i brodę miał czarne, ale przyprószone siwizną.

 Siedział teraz na swoim tronie

Zaimek zbędny.

 Jego wzrok był surowy ale i zamyślony.

Lepiej spojrzenie, ale w ogóle można by to rozwinąć. Jak ona się czuje? Jak to wygląda?

 Dziewczyna stała na środku sali tronowej ze związanymi rękami.

Dlaczego sądzi ją od razu najwyższy trybunał (czyli król), a nie jakiś majordomus?

 Było tam zimno, a podłoga, na której spała bo nie było tam żadnych mebli, była twarda i wilgotna.

Zapewnianie rozkosznie naiwne. Lepiej wyjdzie, kiedy np. wspomnisz o bolących po spaniu na podłodze plecach czy wilgotnych włosach i ubraniu. Dotykalne szczegóły. Przy okazji – podłoga jest trochę za elegancka na celę.

 Najgorsze było to że nie pamiętała jak do tej celi trafiła.

Najgorsze było to, że nie pamiętała, jak do tej celi trafiła.

 Pamiętała że

Pamiętała, że.

 Ból na szczęście ustał po jakiejś godzinie ale w jego miejsce pojawiła się plątanina najróżniejszych myśli.

Hmmm. Brak przecinka, ale poza tym – nie wiem.

 Zaczynając od tej że za włamanie groziła jej nawet śmierć.

Jakie włamanie? Donikąd się nie włamywała ( https://wsjp.pl/haslo/podglad/10841/wlamanie/1870174/do-samochodu ), patrzyła tylko. Niby weszła tam, gdzie nie powinna, ale o włamywaniu nie było mowy. Zdanie niezbyt ładne, brak przecinka.

 Skarbiec znajdował się za kratą żeby Cezoshut mógł pokazywać go swoim gościom bez otwierania skomplikowanych zamków jakie niewątpliwie chroniły wejście.

A na licho pokazywać gościom skarbiec? Skróć: Skarbiec był za kratą, żeby Cezoshut mógł go pokazywać gościom bez otwierania skomplikowanych zamków, które chroniły wejście.

 Jednak do korytarzy w których była Ila nie wolno było wchodzić.

"Jednak" wymaga jakiegoś przeciwstawienia – tu go nie ma. A do korytarzy, w których złapano Ilę, nie wolno było wchodzić.

 Żeby się tam znaleźć trzeba było przejść przez troje drzwi. Każde zamknięte i pilnowane przez straż.

Żeby się tam znaleźć, trzeba było przejść przez troje drzwi. Świetnie, tylko dlaczego dowiaduję sie o tym dopiero teraz?

 Nikt nie wiedział o przejściu podziemnym którym przeszła Ila, bo żeby odnaleźć się w plątaninie podziemnych korytarzy trzeba było użyć magii.

Nikt nie wiedział o przejściu podziemnym, bo żeby się odnaleźć w plątaninie podziemnych korytarzy trzeba było użyć magii. A sznurek nie wystarczy? Czy korytarze są magicznie zabezpieczone? A jeśli są – to czemu nic o tym nie mówiłaś?

 Tak więc jeśli by nawet Ila znalazła jakąś wymówkę co tam robiła to nie mogła wytłumaczyć jak się tam dostała nie mówiąc o swoich zdolnościach. Co oznaczało że tak czy tak czeka ją zapewne kara śmierci.

Tak więc, nawet gdyby Ila miała jakąś wymówkę, żeby tam wejść, to nie mogła wytłumaczyć, jak to zrobiła, bez ujawnienia swoich zdolności. Co oznaczało, że tak czy siak czeka ją kara śmierci.

 Wolała więc milczeć.

I co jej to daje?

 W sali znajdowali się doradcy króla i jacyś hrabiowie i rycerze.

Mało obrazowe.

 dopytywał gdzie była

Dopytywał, gdzie była. Nie do końca wiem, co chcesz tutaj powiedzieć.

 Wiedziała że przełożona może mieć kłopoty przez nią i nie była w stanie spojrzeć jej w oczy

Wiedziała, że przełożona może mieć przez nią kłopoty, i nie była w stanie spojrzeć jej w oczy. Skąd ta lojalność? Przecież Ila zatrudniła się tam w ogóle tylko po to, żeby gwizdnąć skrzynkę. Nijak nie pokazujesz, że się do kogokolwiek przywiązała, mówisz wręcz, że tego unikała. Więc?

 Stała tępo wpatrując się w podłogę.

Stała, tępo wpatrując się w podłogę.

 – Proszę o wybaczenie mości panie – głos który przerwał Cezoshutowi sprawił że jej serce zadrżało

– Proszę o wybaczenie, mości panie. – Głos, który przerwał Cezoshutowi, sprawił że jej serce zadrżało. Nie dam głowy, czy to uprzejme tak się zwracać do króla.

 „Tylko nie to. On nie może na to patrzeć” – Panie – Mano kontynuował na znak króla – obawiam się że to wszystko moja wina – Ilę zatkało. „Co ty wyprawiasz” –

Nieporządne formatowanie, podziel to enterami i wstaw kropki.

 Bo widzisz panie… Chodzi o to że… Że tego dnia… No bo poznałem tą dziewczynę na balu… Który był zresztą przewspaniały, wasza wysokość. I potem… Bo widzisz królu że to całkiem ładna dziewczyna jest… A ja nie jestem odporny na wdzięki takich jak ona… I tak jakoś wyszło że ja… że my…

Bo widzisz, panie… Chodzi o to, że… Że tego dnia… No, bo poznałem tę dziewczynę na balu… Który był zresztą przewspaniały, wasza wysokość. I potem… Bo widzisz, królu, że to całkiem ładna dziewczyna… A ja nie jestem odporny na wdzięki… I tak jakoś wyszło, że ja… że my…

 stała osłupiała

Rym.

 Jąka się i miesza jak dziecko próbujące znaleźć usprawiedliwienie.

Owszem, ale sami to widzimy. Nie tłucz czytelnika po głowie informacją, którą powinien sam odczytać.

Czemu przerywał królowi skoro nie może nic…”.

Czemu przerywa królowi, skoro nie może nic…” I bez kropki.

 Nagle zrozumiała co Mano chciał powiedzieć, co właśnie robił.

Nagle zrozumiała, co Mano chce powiedzieć, co właśnie robi. Chyba, bo można to inaczej zinterpretować.

 „O cholera”.

„O, cholera”.

 Ila poczuła jak oblewają ją rumieńce.

Ila poczuła oblewający ją rumieniec.

 No i jakoś tak wyszło że tam nie było nikogo w tych korytarzach

No i jakoś tak wyszło, że tam nie było nikogo, w tych korytarzach.

 A na panienki działają świecidełka, no wiesz królu

To najbardziej naciągane wyjaśnienie, jakie w życiu słyszałam. Czyli pewnie zadziała, bo wygląda na to, że król jest tu do odwracania uwagi, a rządzą magowie. Wołacz oddzielamy przecinkiem.

 po czym spuścił wzrok jakby się speszył

A może: po czym spuścił wzrok, speszony.

 Ależ panie – król zaśmiał się – oczywiście ty nie musisz się tłumaczyć.

No. Magowie tu rządzą. – Ależ, panie – zaśmiał się król – oczywiście ty nie musisz się tłumaczyć. Aż mi się przypomniał ten dowcip "wy, towarzyszu? Wszędzie!".

 Sam z chęcią pokazałbym ci moje skarby.

…? W kontekście wypada to nieco homoerotycznie.

 Wieże ci.

Wieża:

Nie ma ona nic wspólnego z wierzeniem, nawet wieża kościelna. A serio – uważaj na takie rzeczy. Źle świadczą o Twojej staranności.

 Jak widzisz moje służki są bardzo urodziwe. Wszystko by umilić czas moim miłym gościom.

Jak widzisz, moje służki są bardzo urodziwe. Wszystko, by umilić czas drogim gościom.

 Do Ili nagle dotarło że gra Mano działa.

Zapewniające i zbędne – opisz od razu, jak wszyscy się śmieją.

 Dotarło do niej także że wszyscy wokół się śmieją, przez co zrobiła się jeszcze bardziej czerwona.

Nie po polsku. Opisz ten gromki śmiech! Jak się czujesz, kiedy się rumienisz? Sięgnij do własnych doświadczeń.

 A wtedy dotarło do niej że jej rumieńce tylko potwierdzają wersję maga.

Brak przecinka, ale może dałoby się to opowiedzieć bardziej dotykalnie?

 król kontynuował

Zamień szyk.

 jak dotarliście pod skarbiec omijając moje straże?

Uprość: jak ominęliście straże?

 obawiam się że twoje straże są nie szczelne

Ciekną? Patrole ewentualnie mogą być nieszczelne, ale straże?

 Szczerze mówiąc miałem zamiar pomówić z tobą o tym

Powtórzenie: Właściwie miałem zamiar z tobą o tym pomówić.

 no trochę zajęty

No, trochę zajęty.

 Ale pod ziemią odkryliśmy korytarze którymi można dojść do skarbca – Ila miała ochotę go udusić. Zdradził jej tajne przejście. Napracowała się żeby je znaleźć.

Ale pod ziemią odkryliśmy korytarze, którymi można dojść do skarbca. – Ila miała ochotę go udusić. Zdradził jej tajne przejście! Napracowała się, żeby je znaleźć. Ekhm. Alternatywą było skrócenie o głowę… Z drugiej strony chłopak zdradził tajne przejście wszystkim, zanim powiedzieć królowi na osobności. Czyżby sam coś knuł?

 Co prawda korytarze są tak kręte że trzeba było użyć magii by znaleźć drogę ale sądzę że powinieneś o tym wiedzieć.

Teraz wygląda to tak, jakby weszli tam specjalnie… Co prawda, korytarze są tak kręte, że trzeba było użyć magii, żeby znaleźć drogę, ale sądzę, że powinieneś o tym wiedzieć.

 A skoro o nich wiedział i pewnie domyślał się że Ila ich użyła to znaczy że musi domyślać się też że użyła magii

Tak, wpadłam na to. Nie tłumacz jak krowie na rowie.

 Żeby samemu ją za chwilę zabić za bezprawne używanie magii?

Niezgrabne. Poza tym domyślałabym się raczej szantażu.

 Dziękuje ci mistrzu za ostrzeżenie.

Dziękuję ci, mistrzu, za ostrzeżenie.

 Wybacz mi proszę panie za zamieszanie.

Wybacz mi kogo? co? zamieszanie. Bez "za". Rym psuje zdanie. Może tak: Wybacz mi, proszę, panie, że sprawiłem kłopot.

 I jeśli mogę – Mano pierwszy raz spojrzał na Ilę – nie każ proszę twojej służki.

Jeśli co mogę? – I, proszę cię – Mano po raz pierwszy spojrzał na Ilę – nie karz twojej służki. https://wsjp.pl/haslo/podglad/33789/kazachttps://wsjp.pl/haslo/podglad/17597/karac to nie to samo.

 A co do tego że została sam… Cóż panie

A została sama… Cóż, panie.

 Ehh no musiałem

Ehh, no, musiałem.

 zostawiłem dziewczynę by nacieszyła oczy

Zostawiłem dziewczynę, by nacieszyła oczy.

 Potem szukałem jej po podziemiach, myśląc że tam się zawieruszyła i dopiero kiedy wróciłem późnym wieczorem dowiedziałem się co zaszło.

Potem szukałem jej w podziemiach, myśląc, że tam się zawieruszyła i dopiero kiedy wróciłem późnym wieczorem dowiedziałem się, co zaszło.

 Wybacz mój panie, mi ten nierozsądek.

Wybacz mi, mój panie, ten brak rozsądku.

 – Och mistrzu – król śmiał się – oczywiście nie mam ci nic za złe. A dziewczyna cóż… zostaje uniewinniona w takim wypadku.

– Och, mistrzu – roześmiał się król – oczywiście nie mam ci niczego za złe. A dziewczyna, cóż… może odejść wolna.

 Dziękuje panie

Dziękuję, panie.

 Chciała jak najszybciej opuścić to miejsce. Skłoniła się i odwróciła ale zatrzymał ją głos króla.

Chciała jak najszybciej wyjść. Skłoniła się i odwróciła, ale zatrzymał ją głos króla.

 Oczywiście uniknęłaś śmierci ale chyba nie muszę ci tłumaczyć że już tu nie pracujesz – jego głos był surowy – złamałaś cały regulamin. I masz zakaz wstępu na zamek. Nie wiadomo co jeszcze pokazał ci ten mag.

Zupełnie nie potrafię uwierzyć, że to świat fantasy, nie wspominając o majestacie króla. Chodzi o styl. Porównaj to, co napisałaś, z jakąkolwiek powieścią fantasy (może nie z tych najnowszych…)

Zdanie do odchudzenia: Oczywiście uniknęłaś śmierci, ale nie wracaj już na zamek – rzekł surowo. – Kto wie, co jeszcze pokazał ci ten mag.

 jak najszybciej mogła wyszła z sali

Szyk: najszybciej, jak mogła, wyszła z sali.

 Czuła że wszyscy się na nią gapią.

Pokaż to. I pamiętaj o przecinku przed "że".

 Udała się wprost do wyjścia z zamku. Nie była teraz w stanie spojrzeć w oczy przełożonej i się z nie pożegnać.

Ruszyła prosto do bramy, nie zdołałaby teraz spojrzeć w oczy przełożonej, nawet, żeby się pożegnać.

 – Należy mi się chociaż dziękuje.

Supozycja materialna w cudzysłów: – Należy mi się chociaż "dziękuję". Ale może być też: – Należy mi się chociaż podziękowanie. I warto jakoś mocniej zaznaczać przejścia między scenami, opisywać otoczenie, chociaż trochę. Bo wszystko się tu dzieje w próżni, musisz wprowadzać elementy na ostatnią chwilę, co przeszkadza w czytaniu.

 Stanęła jak wryta kiedy po przekroczeniu bramy za jej plecami rozległ się znajomy głos.

Mętne, źle się parsujące zdanie.

 Za co ma dziękować?

Literówka. Panna może być zła, miałoby nawet sens, gdyby go podejrzewała o nieczyste motywy, ale jednak uratował jej tyłek. Całkiem niespodziewanie…

 Mano miął racje

Literówka.

 Gdyby nie on to już było by po niej.

Zbędne, ale jeśli ma być: Gdyby nie on, byłoby już po niej.

 dziękuje… dziękuje mistrzu

Literówki, brak przecinka przed wołaczem.

Och – Ila zaczerwieniła się – wybacz.

Nie stawiaj "się" na miejscu akcentowanym.

 Wytłumaczysz mi jak przeszłaś labirynt?

Wytłumaczysz mi, jak przeszłaś labirynt?

 Skąd wiesz że byłam w labiryncie?

Skąd wiesz, że byłam w labiryncie? Mmm, bo za to ją aresztowali?

 Ila odbiła piłeczkę. Nie miała co powiedzieć.

Wystarczy: – odbiła piłeczkę Ila.

 Widziałem cię tam – spojrzał jej w oczy – byłem tam.

Wystarczy: Spojrzał jej w oczy. – Widziałem cię tam.

 Chyba nie myślisz że…

Chyba nie myślisz, że…

 , przypominając sobie że tej części wyroku nie słyszał.

Można to wyrzucić.

 Wiesz że król mnie lubi – chłopak tylko machnął ręką.

Wiesz, że król mnie lubi. – Chłopak tylko machnął ręką. Król najwyraźniej i tak jest marionetką w ręku magów… ale mimo to może spłatać jakąś złośliwość.

 I co poprosisz go o tak lichą sprawę…

Lichą? Ponadto: – I co, poprosisz go o coś takiego?

 – Nie mam zamiaru prosić – Mano pokręcił głową – jeśli coś się królowi nie spodoba to wtedy z nim pogadam.

– Nie mam zamiaru prosić. – Mano pokręcił głową. – Jeśli królowi coś się nie spodoba, to wtedy z nim pogadam.

 Ila patrzyła szerokimi oczami na niego.

Ila patrzyła na niego wielkimi oczami.

 I to taki z którym liczył się król Cezoshut.

I to taki, z którym liczył się król Cezoshut.

 – Czyli rozumiem że pójdziesz. Cii – łagodnie uciszył ją kiedy chciała zaprotestować

– Czyli pójdziesz. Cii – łagodnie uciszył protest. A może jakiś palec na ustach, coś dotykalnego?

 Kilka dni które pozostały do drugiego balu, Ila spędziła snując plany.

https://wsjp.pl/haslo/podglad/30057/pojutrze nie jest za https://wsjp.pl/haslo/podglad/35474/kilka dni. Tylko pojutrze. Zdanie ogólnie mogłoby być ładniejsze: Następne dwa dni zeszły Ili na snuciu planów.

 Nie powinna zgadzać się iść na bal.

Niezbyt ładne. Może: Nie powinna była przyjmować zaproszenia?

 Tylko że jedynie tak mogła dostać się na zamek.

Sęk w tym, że inaczej nie mogła się dostać na zamek. E, na pewno są tam jakieś tajne wejścia, ten zamek jest zbudowany według szkoły Numernabisa.

 Dziewczyna zdawała sobie sprawę że ma tylko jedną szansę.

Uciąć, skrócić i wyrzucić: To była jej ostatnia szansa.

 Nie zanosiło się chwilowo na kolejny bal.

A podobno bale odbywały się ciągle?

 A i pewnie magowie opuszczą już miasto.

Niezgrabne i właściwie – co z tego?

 Na prace nawet na najgorszych stanowiskach w zamku na razie nie ma co liczyć.

Literówka, skróć: Na pracę w zamku nie ma co liczyć.

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Część druga.

 Udając że omija innych przechodniów przeszła więc bardzo blisko straganu i nie patrząc ani na sprzedawcę ani na sam stragan, niepostrzeżenie włożyła jabłko do szerokiej kieszeni swojego znoszonego płaszcza.

Zaraz, a na ten bal nie przydałaby się jakaś kiecka? Skąd ją weźmie, skoro nawet na jabłko jej nie stać? W ogóle dobrze by się było odszykować, o co trudno, kiedy się mieszka na ulicy. Zdanie do skrótu: Udając, że omija innych przechodniów przeszła więc bardzo blisko straganu i, patrząc gdzieś w bok, niepostrzeżenie włożyła do kieszeni znoszonego płaszcza jabłko.

 Dwie ulica dalej kiedy stwierdziła że nikt nie podniósł alarmu i jej nie ściga, wyciągnęła owoc i zaczęła go powoli jeść.

Dwie ulice dalej, kiedy była pewna, że nikt jej nie ściga, wyciągnęła owoc i zaczęła go powoli jeść.

 Oszczędności miał niewiele.

Literówka.

 Szczęście w nieszczęściu była złodziejką i potrafiła zdobyć jedzenie bez płacenia.

Szczęściem w nieszczęściu była złodziejką i potrafiła zdobyć jedzenie bez płacenia. Mmmm, w tym fachu też, o ile wiem, jest specjalizacja.

 Z kwater służących i jej maleńkiego pokoiku wyrzucili ją jeszcze w ten sam dzień kiedy straciła posadę na zamku.

Niegramatyczne i skracalne: Z jej maleńkiego pokoiku wyrzucili ją od razu, kiedy straciła posadę.

 Teraz z torbą wypełnioną swoim skromnym dobytkiem na który składało się kilka ubrań i trochę złodziejskiego sprzętu, błąkała się po ulicach Slawoka.

Teraz, z torbą wypełnioną kilkoma ubraniami i paroma sztukami złodziejskiego sprzętu, błąkała się po ulicach Slawoka.

 Ostatnie noce spędziła po prostu na ulicy lub w stajniach do których udało jej się niepostrzeżenie wejść.

Przypominam, że "pojutrze" to "drugi w kolejności dzień następujący po dniu, w którym o tym mówimy" (czyli pojutrze od dziś jest Sylwester). Ile było tych nocy? Ostatnie noce spędziła po prostu na ulicy albo w stajniach, do których udało jej się niepostrzeżenie wejść.

 Dni zaś upływały jej na z pozoru bezsensownym wędrowaniu.

Dni zaś upływały jej na – z pozoru bezsensownych – wędrówkach.

 Bo tak naprawdę Ila szykowała drogę ucieczki.

Miała plan i nie przewidziała w nim, że będzie się trzeba szybciutko ewakuować?

 Spacerując ulicami sprawdzała którędy będzie najszybciej i najłatwiej przedostać się do którejś z bram miasta.

Spacerując ulicami sprawdzała, którędy najszybciej i najłatwiej dostać się do bram miasta.

 Spodziewała się że bal będzie musiała opuścić nagle i szybko.

Spodziewała się, że bal opuści nagle i szybko.

– ta myśl nie dawała Ili spokoju.

To można wyciąć.

 kradzież na zamku z którego ją wyrzucono

Kradzież na zamku, z którego ją wyrzucono.

 bardziej skomplikować tej roboty to już chyba sobie nie mogła

Lampshade. Po co to?

A raczej każdy kto by popatrzył na nią myślał by że patrzy na chmury.

Nie zaprzeczaj temu, co sama przed chwilą powiedziałaś, bo podważasz własną wiarygodność, a to śmierć dla tekstu.

 Teraz kiedy już zaznajomiła się z drogami ucieczki ulicami, szukała dachów którymi można by się przedostać. Z doświadczenia wiedziała że to całkiem wdzięczne trasy.

Nie wiem, jaka trasa jest "wdzięczna". Skracalne: Teraz, kiedy już znała drogi naziemne, szukała dachów, którymi mogłaby uciec.

 kilka miejsc których lepiej było omijać

Kilka miejsc, które lepiej było omijać. Albo: kilka miejsc, których lepiej było unikać.

 Teraz zaczęła rozglądać się za jakimś miejscem

Teraz zaczęła się rozglądać za jakimś miejscem.

 Chciała odpocząć bo wiedziała że kolejnej nocy raczej nie będzie spać.

Zapewniasz, i to o rzeczach, w które czytelnik nie wątpi. To wypada jak nadgorliwość.

 Pierwsze bal

Najpierw bal.

 Nie wiedziała jeszcze dokąd się uda, na początek jak najdalej.

Nie wiedziała jeszcze, dokąd. Na początek jak najdalej.

 Zamierzała znaleźć jakąś stajnie do której mogłaby się wślizgnąć

Zamierzała znaleźć jakąś stajnię, do której mogłaby się wślizgnąć. Kolejna streszczona scena – mogłabyś to opowiedzieć.

 wszystkie były pozamykane albo krzątali się jeszcze w nich ludzie

W biały dzień tego bym się spodziewała… "jeszcze" wytnij – nie pasuje w szyku, ale w ogóle jest niepotrzebne.

 Potrzebowała miejsca gdzie rano mogłaby się przebrać w swoją najlepszą sukienkę.

Wymiętą w torbie. Ale czy to ma znaczenie, skoro zawartość będzie niemyta, nieuczesana i ogólnie nieświeża? Przed "gdzie" przecinek.

 Nie była ona nawet w połowie tak piękna jak stroje które widziała na ostatnim balu ale nie miała nic lepszego.

A może opisz tę kieckę? Poza tym – Mano wykazał się typową dla tego świata zdolnością przewidywania i dobrym wychowaniem, nie proponując dziewczynie (co do której chyba ma jakieś plany, może i tylko lubieżne, ale jakieś) noclegu, kąpieli etc.

 Jej wyobraźnia już podpowiadała jej jak skomentują ten strój przyjaciele Mano

Zbędny zaimek: Wyobraźnia już podpowiadała jej, jak skomentują ten strój przyjaciele Mano.

 Nie miała wyboru, a na zamek dostać się musiała.

Czy na pewno nie miała wyboru? Szyk niby poprawny, ale zwraca uwagę.

 – Prze pani! – mały chłopiec zaczął ciągnąć ją za rękaw, gdy nie reagowała na jego wołanie.

– Psze pani! – Mały chłopiec pociągnął ją za rękaw.

 Zdziwiona Ila spojrzała na niego.

Ila spojrzała na niego ze zdziwieniem.

 Chłopiec wyglądał jak posłaniec, a ona nie spodziewała się żadnych wiadomości, no bo od kogo.

Czyli jak wyglądał? Chłopiec wyglądał jak posłaniec, a kto miałby do niej pisać?

I kto by wiedział gdzie jej szukać.

 I kto by wiedział, gdzie jej szukać? Właśnie, skoro pałęta się po mieście bez ładu i składu?

 – Wiadomość do pani – chłopiec podał jej list, wprawiając ją w jeszcze większe zdumienie.

A może tak: – Wiadomość do pani. – Chłopiec wcisnął jej list w rękę.

– zaprotestowała wyszarpując rękaw z dłoni chłopca.

Zbędne.

 dokładnie opisał mi panią

Szyk: dokładnie mi panią opisał.

– zdumiała się Ila.

A nie po prostu "spytała"?

 W lekkich czarnych ale bardzo znoszonych pantofelkach – wyrecytował

W lekkich, czarnych, ale bardzo znoszonych pantofelkach – wyrecytował.

 – Pokaż – wzięła małą karteczkę od chłopca, rozwinęła ją i przeczytała wiadomość:

I dopiero teraz, kiedy już zobaczyłam kopertę, Ty sobie przypominasz, że to była mała karteczka… – Pokaż. – Wzięła od chłopca karteczkę, rozwinęła ją i przeczytała wiadomość.

 Wszystko czego potrzebujesz czeka na ciebie.

Wszystko, czego potrzebujesz, czeka na ciebie. I wcześniej się nie dało, drogi panie magu? Eeech.

 Dziewczyna zakrztusiła się.

Czym?

 Doszło do tego że chłopak wynajmuje mi pokój? Naprawdę czuje się jak dziwka.

Doszło do tego, że chłopak wynajmuje mi pokój? Dziwce by nie wynajmował…

 ta – piękna

Po co ten myślnik?

 – Dzięki – po chwili przypomniała sobie o chłopcu – nie mam nic żeby ci zapłacić…

– Dzięki. – Przypomniała sobie o chłopcu. – Nie mam czym zapłacić…

 Pan który kazał przekazać wiadomość już dał mi wynagrodzenie

Czy mali chłopcy tak mówią?

 szybko zapewnił

Zapewnił szybko.

 – Cudownie – Ila pokiwała głową zamyślona – dzięki – rzuciła jeszcze raz i odeszła.

To nic nie wnosi.

 „Pokój” – kotłowało się jej w głowie. „Tylko że…” – zastanawiała się – „Tylko że tam mogłabym się umyć. Co przydało by się przed tym całym balem”.

Dlaczego miałoby się jej kotłować w głowie? "Przydałoby" łącznie, ale lepiej: co by mi się przydało przed tym całym balem.

 Myśl o kąpieli której z wiadomych przyczyn nie brała od kilku dni przesądziła sprawę.

Tłumaczysz jak łopatą. Nie ma takiej potrzeby – wiemy, że nie mogła się wykąpać.

 Ruszyła w kierunku podanego adresu.

Adres nie ma kierunku.

 „Chyba cię pogięło” – to była pierwsza myśl Ili kiedy weszła do pokoju wykupionego przez Mano

Gdybym jeszcze miała jakieś zawieszenie niewiary, w tej chwili by zanikło. Tak myślą i mówią współczesne nastolatki, ale w świecie fantasy? Ponadto pokój się wynajmuje (w karczmie), nie wykupuje, a przed "kiedy" stawiamy przecinek. Połączyłabym to zdanie z następnym.

 piękną granatową suknię pozostawioną na łóżku

Piękną granatową suknię rozłożoną na łóżku. Znów brakuje mi tu opisu.

 Zauważyła też pantofelki na niskim obcasie w kolorze pasującym idealnie do sukni i małe pudełeczko leżące na stoliku. Dziewczyna ostrożnie obejrzała pudełeczko po czy otwarła je.

A może tak: Na podłodze stały pantofelki pod kolor, a na stoliku – pudełeczko. Obejrzała je ostrożnie przed otwarciem.

 „O kurde”.

Może to i pasuje do panny z niezbyt dobrego domu, ale jednak nie wypada dobrze.

z poprzedniego listu.

Zbędne.

 Będziesz jutro moim gościem, więc pozwól że zadbam o wszystko.

Ale czemu dopiero teraz? Dżentelman za dychę. Przed "że" przecinek.

 pomyślała Ila i szybkim ruchem zamknęła pudełeczko i odłożyła je na miejsce

Tnij: pomyślała Ila. Szybko zamknęła pudełeczko i odłożyła je na miejsce.

Nie mogła tego przyjąć. Suknia, naszyjnik, pantofelki. Wszystko z pewnością bardzo drogie i…

Ale a) tylko na jedną noc i b) skąd te skrupuły? Czy ona aby nie kradnie dla chleba?

 Nic nie straci jeśli przyjmie propozycje Mano.

Nic nie straci, jeśli przyjmie propozycję Mano.

 – Zatańczymy? – Ila usłyszała głos Mano i zobaczyła wyciągniętą w jej stronę rękę.

Tak nagle, ni stąd ni zowąd? Próbowałaś uczynić tekst filmowym, ale to rzadko się udaje – literatura działa jednak trochę inaczej niż film.

 Przez jej głowę przefrunęło tysiące myśli.

Znowu?

 Nigdy nie tańczyła jeszcze z chłopakiem.

Nigdy jeszcze nie tańczyła z chłopakiem.

 Jej praca wymagała ciągłej zmiany miejsca co skutecznie niszczyło wszelkie relacje, których zresztą też powinna unikać.

Niezbyt po polsku: Kiedy stale się jeździ z miejsca na miejsce, trudno o partnerów do tańca.

 Bal rozpoczął się już kilka godzin temu.

A może: Bal trwał od kilku godzin.

 Ila stwierdziła by nawet że cudownie.

Nie po polsku. W sumie można to wyciąć.

 Była oczarowana wszystkim co działo się wokół.

Pokaż to.

 Miała na sobie piękną balową suknie, wszyscy traktowali ją z szacunkiem… nawet przyjaciele Mano.

Miała na sobie piękną balową suknię, wszyscy traktowali ją z szacunkiem… nawet przyjaciele Mano. Jakąż władzę nad ludźmi ma krawiec. A serio – na pewno nie podkpiwają sobie na boku? Hmm? https://www.youtube.com/watch?v=3F8oJh3J1T0

Pulchny mag który ostatnio mierzył ją wzrokiem pojawił się z dziewczyną, Kirą – kolejnym magiem.

Pulchny mag, który ostatnio się na nią gapił, też przyszedł z dziewczyną – magiczką, Kirą.

 No i Moma, blondyn który zaczepiał ją na poprzednim balu, okazał się być najlepszym kumplem Mano.

No i Moma, blondyn, który zaczepiał ją na poprzednim balu, okazał się najlepszym kumplem Mano.

 Chłopak przeprosił Ilę, ale mimo to widziała jak od czasu do czasu świdruje ją spojrzeniem

Przeprosił Ilę, ale widziała, jak od czasu do czasu na nią popatruje. Nie jest to wiarygodne psychologicznie, ale może to ja.

 Z rozmów wywnioskowała że Moma nie ufa kobietą

Pokaż te rozmowy. Nie dawaj nam wniosków, tylko przesłanki. Nie ufa kobietom.

„Musiała go jakaś rzucić” – pomyślała.

Gdybyś przytoczyła dialog, można by ten szczegół (raczej nieistotny) z niego wyciągnąć.

 Mano starał się żeby tak było. Dbał żeby nic jaj nie brakowało, wciągał ją w rozmowy i tłumaczył o co chodziło kiedy temat schodził na nie znane jej rejony.

Nie po polsku: Mano bardzo się o to starał się. Dbał, żeby miała pełen puchar i talerz, wciągał w rozmowę i tłumaczył, o co chodzi, kiedy czegoś nie zrozumiała.

 Tyle że nie balem, a dziewczyną. Piękna służąca stanęła dziś przed nim jako piękna księżniczka.

Sam ją zaprosił…

 – No chodź

– No, chodź.

 Ila widząc że nie ma wyjścia niepewnie chwyciła

Ila widząc, że nie ma wyjścia, niepewnie chwyciła.

 Początkowo jej kroki były niepewne ale szybko wpadła w rytm

Drugi raz "niepewne". Rytm się łapie, nie wpada w niego.

 ku swojemu zdziwieniu taniec zaczął się jej podobać

Dlaczego taniec się zdziwił? https://wsjp.pl/haslo/podglad/39188/swoj: wyraża związek nadrzędnego rzeczownika z mówiącym, adresatem lub inną osobą albo obiektem, którego nazwa w danym zdaniu pełni funkcję podmiotu.

 Mimo że wszystko było cudownie Ila zaczęła rozmyślać jak tu się wyrwać.

Bardzo kolokwialne, poza tym naprawdę warto rozwijać takie rzeczy. Bo masz tu szkic na prawie 60 tysięcy znaków.

 Bal się rozkręcił. Wszyscy już byli nieco wstawieni.

To bal u króla, czy imieniny u cioci? I jak na to wrażenie wpływa dobór słów, hmm?

To był dobry czas żeby zatroszczyć się o sprawy zawodowe

To brzmi jak wzięte z jakiegoś "lajfstajlowego" portalu.

 Wiedziała że nie będzie łatwo zniknąć bo Mano i jego przyjaciele zauważą na pewno że jej nie ma, ale musiał zaryzykować.

Wiedziała, że nie będzie łatwo zniknąć, ale musiała zaryzykować.

 Jednak kiedy wrócili do stołu i Ila już miała stwierdzić że napitki jej zaszkodziły i idzie się przewietrzyć

Stwierdza się fakt. Ale kiedy wrócili do stołu i Ila już miała się wymówić potrzebą świeżego powietrza.

 – Jak się bawisz? – spytała – Mam nadzieje że Mano nie wymęczył cię za bardzo tym tańczeniem? Ja i Shmafdy raczej unikamy tańca… – ciągnęła nie zważając na brak odpowiedzi.

– Jak się bawisz? – spytała. – Mam nadzieję, że Mano cię za bardzo nie zmęczył? Ja i Shmafdy raczej unikamy tańca… – ciągnęła, nie zauważając braku odpowiedzi.

 Ila nie mając wyjścia zaczęła rozmawiać z dziewczyną.

Ila nie miała wyjścia. Podjęła rozmowę.

 zauważyła że go nie ma

Brak przecinka.

 Jakiś taki blady był – rzuciła szybko Kira kiedy zauważył zdziwienie Ili, po czym dolała jej napitku i zaczęła trajkotać o sukienkach, ponownie wciągając Ilę w rozmowę.

Jakoś zbladł – rzuciła Kira, zauważywszy zdziwienie Ili, po czym dolała jej wina i zaczęła trajkotać o sukienkach.

 „Ej to był mój plan” – taka myśl pojawiła się w jej głowie kiedy usłyszała że Mano wyszedł.

Czy to zdanie cokolwiek wnosi? Brakuje w nim mnóstwa przecinków.

 Stwierdziła że musi spławić Kirę. Ale niestety okazało się to nie takim prostym zadaniem i koniec końców Ila została na dobre wciągnięta w rozmowę do której włączył się także Shmafdy.

To naprawdę trzeba pokazać – cały akapit streszcza coś, co powinno być zrobione dialogiem. Musiała jakoś spławić Kirę, ale okazało się to niełatwe, zwłaszcza, kiedy do rozmowy włączył się także Shmafdy.

 – Wybaczcie ale pójdę sprawdzić co z Mano – po dłuższym czasie Ila zorientowało się że traci cenny czas i z żalem zakończyła rozmowę.

Może tak: Nagle zreflektowała się, że czas ucieka. – Przepraszam, pójdę poszukać Mano.

 Kira próbowała ją zatrzymać ale Ila nie słuchała i szybko zniknęła między tańczącymi parami by wydostać się z sali balowej.

Nie słuchając protestów Kiry, wmieszała się w roztańczony tłum. Ruszyła do wyjścia.

 Na korytarzu jednak zamiast skierować się w kierunku pałacowych ogrodów, skręciła w mniejszy korytarz

Powtórzenie, brak przecinka.

 Rozejrzała się czy nie ma nikogo w pobliżu i już miała otwierać drzwi, kiedy te otwarły się same i stanął w nich… Mano.

Rozejrzała się i już miała otwierać drzwi, kiedy te otworzyły się same i stanął w nich Mano. Wielokropek byłby na miejscu, gdyby kogokolwiek to dziwiło, a nie dziwi.

 Przez moment żadne z nich nie wiedziało co się stało.

? Co masz na myśli? Chwilę niezręcznej ciszy?

 Ila szybko uświadomiła sobie że sytuacja robi się niebezpieczna. Nie wiedziała co Mano robił w podziemiach ale jej na pewno nie powinno tu być

Ila uświadomiła sobie, że sytuacja robi się niebezpieczna. Nie wiedziała, co Mano robił w podziemiach, ale jej na pewno nie powinno tu być.

 ktoś powiedział że widział jak schodzisz na dół

Ktoś powiedział, że widział, jak schodzisz na dół. Mhm. Czy oni nie mogli się dogadać przed balem? Przecież to jasne, że facet też chce tę skrzynkę (albo coś ze skarbca).

 Chciałam sprawdzić czy wszystko ok

Niefantastyczne: Chciałam sprawdzić, czy nic ci nie jest.

 powiedziała że źle się czułeś

Powiedziała, że źle się poczułeś.

 Chłopak patrzył na nią badawczym wzrokiem.

Chłopak przyglądał jej się badawczo. Wzrok nie może być "badawczy".

 Zdawał się nie słuchać jej pokrętnych wyjaśnień.

Czy to coś wnosi?

 pociągnął korytarzem w kierunku z którego przyszła.

Pociągnął korytarzem w kierunku, z którego przyszła.

 Chodźmy stąd zanim ktoś nas zobaczy – uspokoił ją kiedy przerażona próbowała się wyrwać.

Chodźmy stąd, zanim ktoś nas zobaczy – uspokoił ją, kiedy, przerażona, próbowała się wyrwać.

 Powie przyjaciołom że szwendała się po zamku?

Brak przecinka.

 Bo w to że uwierzył w jej bajkę nawet się nie łudziła.

Miała lepszą bajkę od niego, kiedy się tłumaczył królowi. Zresztą, że on też chce coś gwizdnąć, to oczywiste – po co inaczej by tam chodził? Teraz Ila ma szansę coś ugrać. Bo, że uwierzył w jej bajkę, nawet się nie łudziła.

 Ila prawie krzyknęła kiedy wyszli zza zakrętu i zobaczyli idącą w ich stronę dwójkę strażników. Pewnie zaczęła by uciekać gdyby nie to że Mano dalej mocno trzymał ją za ramię.

Ila prawie krzyknęła, kiedy zza zakrętu wyszło dwóch strażników. Pewnie zaczęłaby uciekać, gdyby Mano tak mocno jej nie trzymał.

 Udawaj że jesteśmy zajęci sobą – szepnął jej na uchu.

Udawaj, że jesteśmy zajęci sobą – szepnął jej do ucha. Albo na ucho.

 Później jednak nie odsunął głowy tylko został dziwnie blisko.

No, przecież spełniał własne zalecenie? Zdanie brzydkie i zbędne.

 Jego ręka którą nie trzymał Ili powędrowała w górę i ostrożnie odsunęła kosmyk jej włosów za ucho.

Zaimki: Wolną ręką założył Ili kosmyk włosów za ucho.

 Zdumiona dziewczyna zrozumiała co robił dopiero kiedy minęli strażników, a ci zamiast ich zatrzymać zaczęli się śmiać.

Przepraszam, czy on jej nie mizia przy ścianie? Zdumiona dziewczyna zrozumiała, co robi dopiero, kiedy strażnicy minęli ich, tłumiąc śmiech.

I właśnie ten śmiech uzmysłowił Ili, że w połączeniu z historią jaką zmyślił w pałacu Mano, kiedy ją ratował, ta dwuznaczna sytuacja układa się w całość, dając im ponownie dobre alibi.

Sytuacja jest całkowicie jednoznaczna. Ekhm. "Alibi" to nie do końca to, co myślisz. https://wsjp.pl/haslo/podglad/49774/alibi/5149387/dla-oskarzonego Nagle ją olśniło. To pasowało do historii, którą Mano zmyślił w pałacu, kiedy ją ratował. Znów mieli idealne wytłumaczenie.

 Gdy tylko strażnicy zniknęli za rogiem Mano odsunął się od niej i przyśpieszył kroku.

Gdy tylko strażnicy zniknęli za rogiem, Mano odsunął się od niej i przyśpieszył kroku. Zaraz, oni idą? I jednocześnie się miziają?

 a ta odpowiedziała mu tym samym

Wygląda na to, że odpowiedziała mu głowa.

 „To pozdrowienie czy coś się tu święci?” – pojawiło się w głowie Ili ale nie miała czasu się nad tym zastanawiać.

W sumie to wszystko można wyciąć.

 spytał Mano kiedy znaleźli się w bezpiecznej odległości od zamku – znowu chciałaś dostać się do skarbca?

Ogrody są w zamku… Spytał Mano, kiedy znaleźli się już dość daleko. – Znowu chciałaś wejść do skarbca?

 było by całkiem romantycznie gdyby nie to że Ila była przerażona

Byłoby całkiem romantycznie, gdyby Ila tak się nie bała.

 – Czyli tak – westchnął chłopak – czy ty… czy masz jakieś magiczne zdolności? – spytał, a nie słysząc odpowiedzi złapał twarz Ili i delikatnie obrócił w swoją stronę tak że musiała spojrzeć mu w oczy – nie bój się dodał.

– Czyli tak – westchnął chłopak. – Czy ty… czy masz jakieś magiczne zdolności? – spytał, a nie usłyszawszy odpowiedzi, ujął podbródek Ili i delikatnie obrócił, tak że musiała spojrzeć mu w oczy. – Nie bój się – dodał.

 Zawsze powtarzała sobie że kiedy coś pójdzie nie tak ma swoją moc. Znała kilka zaklęć które mogły by być przydatne w takich sytuacjach.

Skróć to.

 Jakie miała szanse w konfrontacji z wyszkolonym magiem…

Jakie miała szanse przeciwko wyszkolonemu magowi?

 puścił jej twarz

To naprawdę paskudnie brzmi. Gdyby ją torturował, to pasowałoby, ale oni tu się miziają.

 wtedy w skarbcu wiedziałem

Wtrącenie: wtedy, w skarbcu, wiedziałem.

 Byłem tam – Mano uśmiechnął się – potem pół dnia chodziłem po zamku zastanawiając się jak tam weszłaś. Jedyną dostępną drogą były korytarze w podziemiach, ale założyłem że skądś musiałaś znać ich układ.

Byłem tam – uśmiechnął się Mano. – Potem pół dnia chodziłem po zamku, zastanawiając się, jak tam weszłaś. To musiały być korytarze w podziemiach, ale założyłem, że skądś znałaś drogę.

 – Lewitowałem – rzucił jak gdyby nigdy nic – to nie jest trudne – dodał widząc szok Ili – pokaże ci.

Znaczy co, unosił się pod sufitem jak balonik? A "szok" zasadniczo jest niewidoczny. – Lewitowałem – rzucił, jak gdyby nigdy nic. – To nie jest trudne – dodał, widząc minę Ili. – Pokażę ci.

 Mano upewnił się że w pobliżu nie było nikogo po czym wyciągnął ręce w jej kierunku.

C.t.: Mano upewnił się, że w pobliżu nie ma nikogo, po czym wyciągnął ręce do dziewczyny.

 – Och daj spokój. Przecież wiem już że znasz magię – złapał ją za dłonie – wyobraź sobie że ziemia rozchodzi się pionowo nie płasko.

…? Co to znaczy, "rozchodzi się pionowo"? Ziemia się rozciąga, ale nie rozchodzi, rozchodzą się promienie światła. – Och, daj spokój. Przecież już wiem, że znasz magię. – Złapał ją za dłonie. – Wyobraź sobie, że ziemia rozchodzi się pionowo, nie płasko.

 Tak jakbyś szła na spacer.

Tak, jakbyś szła na spacer.

 Nie wiedząc co robić Ila postanowiła spróbować.

Zbędne.

 Początkowo nic nie wychodziło z jej prób.

Pokaż to.

 Łagodny głos chłopaka sprawił że uspokoiła się.

Łagodny głos chłopaka uspokoił ją.

 Jej stopy oderwały się od ziemi. Co prawda od razu opadła z powrotem ale zachęcona powodzeniem spróbowała raz jeszcze.

Krok w dobrą stronę, ale jeszcze za dużo streszczasz.

jakiś metr nad ziemią

Metr jest potworem rewolucji francuskiej. Użyty w świecie fantasy rozbija zawieszenie niewiary.

 Uratowana, otwarła oczy

Nie wiem, przed czym uratowana… Chyba miało być: Uradowana, otworzyła oczy.

 Sprawiło to jednak że straciła koncentrację i spadła w dół. Mano chwycił ją kiedy w zetknięciu z ziemią prawie upadła.

Szkicowe. Postaraj się to przepisać bez wielkich słów typu "koncentracja" – opowiedz mi o tym.

 Udało się – zadowolony uśmiechał się szeroko – czekaj usiądź, odpocznij – skierował ją do pobliskiej ławeczki.

Udało się! Czekaj, usiądź, odpocznij. – Pokierował ją do najbliższej ławeczki.

Ili trochę kręciło się w głowie ale była szczęśliwa że nauczyła się czegoś tak spektakularnego jak lewitacja

Ili trochę kręciło się w głowie, ale było warto. Szczęście jest stanem trwałym, można się cieszyć, że się człowiek czegoś nauczył.

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Część trzecia.

Wiem dziwne… ale niesamowite też… – szczęśliwa zaczęła gadać trochę za dużo i trochę bez sensu, w miedzy czasie zorientowała się że Mano mimo że nie musi już jej trzymać jest dalej bardzo blisko niej

Wiem, dziwne… niesamowite… – szczebiotała bez sensu. Tymczasem zauważyła, że Mano, choć nie musi jej już trzymać, ciągle jest bardzo blisko. To jest najdłuższy, jak dotąd, dialog, a zbliżamy się do końca tekstu. To źle – to znaczy, że chodziło Ci od początku o tę scenę i nic innego, tylko obciążyłaś ją, żeby się wpasować w konkurs. Prawda?

 zobaczyć jak wysoko

Zobaczyć, jak wysoko.

 – gadała dalej ignorując swoje spostrzeżenia ale dziwnej bliskości nie dało się ignorować.

To bym w ogóle wycięła.

 – Wybacz że zniknąłem – zaczął chłopak kiedy spojrzała na niego – chciałem żeby było idealnie…

– Wybacz, że zniknąłem – zaczął chłopak, kiedy spojrzała na niego. – Chciałem, żeby było idealnie… Ale co miało być idealnie i co to ma do znikania?

 i jeśli to nie zbyt wielka śmiałość z mej strony – dodał bardziej oficjalnym tonem który zaniepokoił trochę Ilę – to bardzo chciałbym cię teraz pocałować.

Skracaj: i jeśli to nie zbyt śmiałe z mojej strony – dodał oficjalnie, trochę niepokojąc Ilę – to bardzo chciałbym cię teraz pocałować.

 Serce prawie wyrwało się z piersi Ili kiedy nagle Mano zbliżył się jeszcze bardziej, kiedy jego dłonie delikatnie objęły jej twarz, a usta dotknęły jej ust.

Znowu jej się to serce wyrywa… Serce prawie wyrwało się z piersi Ili, kiedy Mano zbliżył się jeszcze bardziej, kiedy jego dłonie delikatnie ujęły jej twarz, a usta dotknęły jej ust.

 Była w za dużym szoku by oddać pocałunek ale

Fantastyczniej: Była zbyt wstrząśnięta, by oddać pocałunek, ale.

 Tak jak czytała w książkach byli tak blisko siebie że ich magia zaczęła się mieszać.

Nie wiem, czy w takiej chwili myślałabym o podręcznikach, nawet fascynującej dziedziny: Byli tak blisko siebie, że jej magia zaczęła się mieszać z jego magią. Jaka jest natura magii w tym świecie?

 Zdała sobie sprawę że on też musi czuć jej myśli.

Kliniczne. A to oznaczało, że on też słyszał jej myśli.

W pierwszej chwili wystraszyła się że czuje jej strach, a po chwili przeraziła się zastanawiając czy wyczyta w niej że jest złodziejką.

Tu przytoczyłabym jej myśli.

 On jednak wydawał się nie zauważyć niczego. Uśmiechnął się tylko i odgarnął jej włosy po czym ponownie zaczął ją całować. Teraz Ila odpłynęła…

Skracalne: On jednak uśmiechnął się tylko i odgarnął jej włosy, zanim znów wziął się do całowania. Ila rozpływała się w jego aurze… (Purpura gratis!)

 Przez dłuższą chwilę panowała kompletna cisza

A może: Przez dłuższą chwilę cisza dzwoniła w uszach.

 dało się słyszeć krzyki

Dały się słyszeć, ale może lepiej się rozległy?

 – Uciekaj – Mano spojrzał jej w oczy – ukryj się. Znajdę cię – zrobił kilka kroków, ale jeszcze się odwrócił – przepraszam – dodał i pobiegł w stronę pałacu.

– Uciekaj. – Mano spojrzał jej w oczy. – Ukryj się. Potem cię znajdę. – Podbiegł kilka kroków, ale jeszcze się odwrócił. – Przepraszam – zawołał i ruszył do zamku. Zamek i pałac to nie to samo, a tu mieliśmy zamek. Nie możemy nagle mieć pałacu nie wiadomo, skąd.

 Dziewczyna nie wiedziała co się stało.

Dziewczyna nie wiedziała, co się stało. Ale zdanie jest całkiem zbędne.

 – te słowa dźwięczały jej w głowie.

A może odbijały się echem?

 Po chwili zdała sobie sprawę że nie zależnie od powodu – czy to ze względu na to co wywołało ten huk, czy ze względu na to że ktoś wiedział o jej magii, czy też ze względu na to że znowu kręciła się po pałacu – powinna uciekać.

"Niezależnie" razem. Po chwili zdała sobie sprawę, że powinna uciekać, że ma wiele powodów, z których huk był tylko najgłośniejszym. (Subtelny dowcip – gratis!)

 podbiegła do murku kończącego pałacowy ogród

Murek otacza ogród, a ogrody zamkowe otacza zwykle solidny mur. Zresztą w sutej spódnicy nie przeskakiwałabym nawet takiego małego murku.

 Za nim znajdował się dziesięciometrowy spadek w dół i ulica.

I znów mści się brak opisów. Nie mam pojęcia, czy ten zamek wygląda jak Królewski w Warszawie, czy bardziej jak Cearleon, więc niewiele mogę tu poprawić. Poza tym, że spadek musi być w dół.

 Jedna z tych które Ila zwiedzała w ciągu poprzednich dni.

Zbędne.

 „Udało się w górę to musi udać się i w dół”

„Udało się w górę, to uda się i w dół”

 Tak jak uczył ją Mano zamknęła oczy

Tak, jak uczył ją Mano, zamknęła oczy. Jaki to jednak pomyślny zbieg okoliczności, że akurat teraz ją tego nauczył… nie, akurat tutaj mogłabyś wybrnąć inaczej, więc może być i tak, ale jednak – zwraca uwagę.

 Skupienie przyszło jej jeszcze trudniej niż poprzednio. Zmusiła się żeby odsunąć myśli o wybuchu i pocałunku.

Pokaż to.

 W końcu udało się. Powoli zaczęła opuszczać się na dół.

W końcu się udało. Powoli spłynęła ku ziemi, jak niesiony wiatrem liść. (Purpura – gratis!)

 Po paru minutach kiedy jeszcze nie dosięgła ziemi zdała sobie sprawę że nie ma pojęcia jak wysoko jest i czy w ogóle przesuwa się w dół.

Pokaż to. Nie ma sensu poprawiać zdania, bo trzeba to pokazać. A przesuwanie się w dól jest raczej naturalne – lewitacja ma je chyba spowolnić?

 strach, który zniszczył jej koncentrację.

Strach, który ją rozproszył.

 Może jakieś dwa metry.

Mhm, zupełnie niegroźne…

 Upadając wywróciła się boleśnie obijając sobie prawą rękę.

Upadając, wywróciła się i boleśnie uderzyła w prawą rękę.

 Złapała się za bolące ramię i rozejrzała.

A może tak: Masując ramię, rozejrzała się dookoła.

 Na szczęście nikt nie widział jej wyczynu.

Nawet nie wiem, czy jest dzień, czy noc, czy jasna, czy ciemna – więc nie wiem, czy to ma sens. Zdanie ciut pretensjonalne.

 Przypominając sobie swoje ustalenia z poprzednich dni ruszyła w kierunku jednej z bram.

Jakie ustalenia? Zorientowała się, gdzie jest, i poszła do bramy?

 Ila przeklęła po raz kolejny.

Zaklęła. Przeklina się kogoś (oby mu szyszkę szerszym końcem w zadek wrazili!), ale w tej konstrukcji można tylko zakląć.

 Nie miała jak wrócić po niego.

Szyk: Nie miała jak po niego wrócić.

 Nie zależnie od tego co stało się w zamku po ostatniej aferze była zapewne główną podejrzaną.

Cokolwiek się stało w zamku, byłaby zapewne główną podejrzaną.

 Zza rogu wyłoniło się około dziesięciu żołnierzy biegnących w jej stronę.

Czyli ilu? Albo podajesz liczby, albo ogóły: Zza rogu wybiegło kilku żołnierzy.

 wskoczyła za ścianę najbliższego budynku i przylgnęła do niej

Czyli co zrobiła?

 Modliła się żeby jej nie zauważyli.

Pokaż to.

 usłyszała jak jeden z nich krzyczy do drugiego. Ten zaś zasalutował i odbiegł w kierunku bramy.

Po pierwsze, ona ich nie widzi. Skąd wie, że salutują? Po drugie, wystarczyłoby: usłyszała.

 Ila zrozumiała że nie wydostanie się z miasta.

Ila zrozumiała, że nie wydostanie się z miasta.

I że musiało stać się coś naprawdę poważnego skoro zamykano bramy.

I że, skoro zamykano bramy, zaszło coś poważnego.

 Szybko przeanalizowała w głowie opcje jakie miała. Szybko bo miała tylko jedną opcję.

To nie po polsku. Przebiegła w głowie listę możliwości. Liczyła jedną pozycję.

 Mimo że piękne nie nadawały się do uciekania. Z żalem zostawiła je pod ścianą.

A może właśnie dlatego? Szkoda było je zostawiać, ale nie nadawały się do biegania po dachach.

 Biegiem ruszyła

Pobiegła. Jeden czasownik zawsze jest dynamiczniejszy od czasownika z bagażem.

 Na szczęście niedaleko znajdowało się jedno z miejsc gdzie można było dostać się na dachy.

Na szczęście niedaleko było wygodne wejście na dach.

 Oddział który ją minął na pewno nie był jedyny.

Oddział, który ją minął, na pewno nie był jedyny.

 Zresztą skoro zamykali bramy to pewnie i zaczną sprawdzać ulicę

Zresztą, skoro zamykali bramy, pewnie zaczną sprawdzać i ulice.

 raczej nie minęli by jej tak po prostu.

Można to w ogóle wyciąć, ale uważaj na ten tryb przypuszczający.

 Suknia utrudniała jej ruchy, a obolała ręka nie dawała pewnego oparcia ale za to lewitacja sprawiała że wędrówka po dachach była łatwiejsza.

Przecież nie chodzi na rękach? Suknia przeszkadzała, ręka zbyt bolała, żeby coś chwycić, ale lewitacja bardzo pomogła w wędrówce po dachach.

A i sama magiczna sztuczka zaczęła przychodzić jej coraz łatwiej.

Nieładne: Zresztą lewitowało jej się coraz łatwiej.

 mały stryszek w jednym budynków

Mały stryszek. Kropka.

 Dom zamieszkiwało jedynie starsze małżeństwo które od lat nie wchodziło na górę

Ona wie, kto mieszka w każdym domu w mieście?

 Więc jeśli tylko będzie cicho nikt nie powinien zauważyć jej obecności.

Więc, jeśli tylko będzie cicho, nikt nie powinien zauważyć jej obecności.

 Dziurę przez którą dostała się do środka przysłoniła deseczkami

Po co? Dziurę, przez którą dostała się do środka, przysłoniła deseczkami.

 Znalazła tę kryjówkę już dawno temu kiedy po przyjeździe do Slawoka robiła rekonesans.

I to powinnaś powiedzieć, kiedy Ila wchodziła do domu. Teraz wygląda tak, jakbyś sobie nagle przypomniała.

 Nauczona doświadczeniem zawsze na początku pracy starała się mieć plan B.

Mało fantastyczne, poza tym nijak się nie zgadza z jej dotychczasowym postępowaniem. Dawała się nieść wydarzeniom, plany miała bardzo ogólne.

 I teraz właśnie jej się to przydało.

Zbędne.

 o jedną ze starych skrzyń

O skrzynię. Nie mówiłaś wcześniej nic o tych skrzyniach, więc nie ma do czego się odnosić.

 Czytała że używanie magii jest jak wysiłek fizyczny.

Czytała, że używanie magii to wysiłek.

 Nieprzyzwyczajony organizm może szybko się zmęczyć.

Nieprzyzwyczajonemu łatwo się zmęczyć.

 Ona nie używała magii często, a dzisiaj lewitowała raczej o kilka razy za dużo.

Ona nie używała magii często, aż do dziś.

 Oczy zamykały się jej same.

Szyk: Oczy same jej się zamykały.

 w momencie zasnęła.

W jednej chwili zasnęła.

 przeczesywali ulica po ulicy

Kogo? co? Ulicę po ulicy.

 Wyglądało na to że postawiono na nogi całą armię.

Wyglądało na to, że postawiono na nogi całą armię. Ale wybuch był na zamku, nie w mieście. To nie na zamku trzeba szukać przyczyny?

 Od kiedy się obudziła parę godzin wcześniej, przez szpary w dachu przyglądała się żołnierzom.

A może: Od kiedy się obudziła parę godzin wcześniej, przez szpary w dachu obserwowała żołnierzy.

 Próbowała zrozumieć schemat w jakim przeszukiwali ulicę lub jak długo i dokładnie sprawdzali domy.

To nie po polsku. Poza tym – czy musieli mieć jakiś schemat? I – skoro już dom przeszukali, to po co mają przeszukiwać drugi raz? Więc mogliby je np. jakoś oznaczać.

 Ale nie doszła do żadnych konkretnych wniosków.

Nie robiłabym tego osobnym zdaniem, a w sumie to nawet wcale.

 owinęła nogi swoją suknią

A czyją suknią miała je owinąć?

 Przeszukała wszystkie skrzynie ale nie znalazła niestety w nich żadnych ubrań czy kocy, a na stryszku było koszmarnie zimno.

Przeszukała wszystkie skrzynie, ale nie znalazła w nich żadnych ubrań ani koców, a na stryszku było koszmarnie zimno. "Niestety" szłoby jak najbliżej początku, ale jest zbędne.

 Balowa suknia nie posiadała rękawów

Nie miała rękawów. I mogłaś to napisać, kiedy ją oglądaliśmy po raz pierwszy ("Suknia była różowa. Na zgięciach i szwach tkanina migotała delikatnie i złociście. U dołu spódnicy tryskał tęczowymi iskrami ornament ze sztucznych brylancików.").

 przynajmniej kilkoma warstwami jej dolnej części

Tę część nazywamy "spódnicą". Ja to wiem, a jestem pierwszej wody abnegatką.

 W skrzyniach nie było również nic nadającego się do jedzenia, a powoli zaczynał doskwierać jej też głód.

W skrzyniach nie było również niczego nadającego się do jedzenia, a powoli zaczynał jej doskwierać głód.

 Minęło już sporo czasu odkąd opuściła bal

Minęło sporo czasu, odkąd opuściła bal.

 Teraz już jakby nic nią nie czuła.

Nie czuje się ręką, a raczej w ręce.

 Ila rozejrzała się ponownie po strychu ale nie wypatrzyła niczego czego mogła by jeszcze nie przeglądać.

Ila rozejrzała się ponownie po strychu, ale nie wypatrzyła niczego, czego by jeszcze nie zbadała.

 te słowa wracały do niej kiedy traciła nadzieje że wyjdzie z tego cała

Wycięłabym. Less is more.

 Nie wiedziała jak Mano chciał to zrobić ale był magiem i wierzyła że miał jakieś sposoby żeby ją odnaleźć.

Nie wiedziała, jak Mano chce to zrobić, ale był magiem i wierzyła, że ma jakieś sposoby, żeby ją odnaleźć.

 Na szczęście padał deszcz więc łapała wodę do starego garnka znalezionego w swojej kryjówce.

Na szczęście padał deszcz i mogła nałapać wody do znalezionego w kryjówce garnka.

 Próbowała się ogrzać za pomocą magii ale pozwalała sobie tylko na wytwarzanie niewielkiego płomienia nad ręką. Ten zaś szybko gasł i w dodatku pochłaniał resztki jej sił, a dawał mało ciepła.

Próbowała się ogrzać magią, ale mały płomyk szybko gasł, pochłaniał resztki jej sił, a prawie nie dawał ciepła.

 Myślała czy by nie podpalić czego i grzać się przy ogniu ale nie mogła ryzykować że ktoś zauważy dym albo że podpali się wątła konstrukcja stryszku.

Niegramatyczne: Zastanawiała się, czy by może nie podpalić jakichś rupieci, ale bała się, że ktoś zauważy dym, poza tym na takich stryszkach łatwo o pożar.

 Zastanawiała się też nad zejściem na dół, do wnętrza domu, ale kiedy nasłuchiwała przy włazie stwierdziła że gospodarze często kręcą się po najwyższym piętrze więc i ta opcja odpadła.

Znowu niestylistycznie: Miała też ochotę po prostu zejść na dół, ale stale słyszała kręcących się na piętrze właścicieli.

 Tymczasem żołnierze nie odpuszczali i cały czas przeczesywali ulice Slawoka.

Tnij bez litości: Tymczasem żołnierze przeczesywali ulice Slawoka.

Zdawało się że nic nie znaleźli, co cieszyło Ilę.

To w sumie można wyciąć.

 Nie raz już zastanawiała się co Mano miał wspólnego z tym wszystkim.

Nieraz zastanawiała się, co Mano ma wspólnego z tym wszystkim.

 Chłopak był szanowanym magiem, wątpiła więc by był wplątany w aferę przez którą pół królewskiej armii znalazło się na ulicach miasta.

Wątpiła, czy szanowany mag wplątywałby się w cokolwiek nielegalnego.

Z drugiej zaś strony pamiętała że schodził do podziemi i twierdził że był w skarbcu.

Ale z drugiej strony – przecież schodził do skarbca.

 W dodatku po wybuchu spiął się i od razu pobiegł do zamku.

A to akurat nie jest podejrzane – może pobiegł walczyć ze sklątką tylnowybuchową, która się tam zapędziła? Nie wiemy, co wybuchło i dlaczego – nie wiemy, jak to rozumieć.

 Kazał jej się ukryć więc musiał wiedzieć co się stało.

Nie musiał. Wystarczyło, że przypuszczał, że to coś niebezpiecznego. Kazał jej się ukryć, więc na pewno wiedział, co się stało.

 No właśnie co tak w ogóle stało się w zamku?

No, właśnie – co się stało w zamku?

 Ale czy to był jakiś zamach?

A dlaczego zaraz zamach?

 pobiegł sprawdzić czy

Pobiegł sprawdzić, czy.

 Może bał się że będą ją podejrzewać po tej aferze ze skarbcem.

Może się bał, że o coś ją oskarżą po tej sprawie ze skarbcem.

 Było tak wiele opcji i żadna z nich nie pasowała w pełni do faktów.

To nie jest po polsku. W ogóle wyrzuciłabym to.

 Jak wtedy czuła myśli Mano.

Źle się to parsuje.

 pulsować w głowie dziewczyny, wlewając w nią nadzieję

Niespójne.

 Pojawiła się nagle i podświadomie czuła że pochodzi od Mano.

Co tu jest podmiotem?

 doszła do wniosku że może to jakiś rodzaj magii której nie zna.

Doszła do wniosku, że może to jakiś rodzaj magii, której nie zna.

 Jeśli w ogrodach ich myśli się wymieniły to może istniał jakiś sposób komunikacji.

Tłumaczysz rzeczy, które naprawdę trzeba pokazać – w ten sposób czytelnik traci połowę zabawy.

 Próbowała wstać żeby wyjrzeć na zewnątrz i opisać układ ulic, ale tak bardzo kręciło jej się w głowie że poddała się.

Próbowała wstać, żeby wyjrzeć na zewnątrz i opisać miejsce, ale za bardzo kręciło jej się w głowie.

 Znowu całą energią jaką miała skupiła się na Mano i na obrazie stryszku, tak jak go pamiętała z zewnątrz

Niezbyt po polsku: Skupiła resztki energii na myśli o Mano i na obrazie domu, jakim go zapamiętała z zewnątrz.

 Czuła jak zasypia.

Czuła, jak zasypia.

 Nie wiedziała ile czasu minęło ale ocknęła się kiedy poczuła czyjąś obecność.

Nie wiedziała, ile czasu minęło, ale ocknęła się, kiedy poczuła czyjąś obecność.

 ale nawet otwarcie oczu było ciężkie

Otwarcie oczu było trudne, ale można też tak: ale powieki miała ciężkie jak ołów.

 Wszystko co widziała było jakby za mgłą.

Prościej: Widziała jak przez mgłę.

 – Ila – jakby gdzieś daleko słyszała głos Mano – jestem tu.

– Ila… – Głos Mano dobiegał jakby z bardzo daleka. – Jestem.

 Czuła jak ktoś bierze ją na ręce. Chciała się wyrwać ale nie miała siły.

Czuła, jak ktoś bierze ją na ręce. Chciała się wyrwać, ale nie miała siły.

Skupiła się wiec na tym by otworzyć oczy. Nigdy jeszcze ta czynność nie była aż tak trudna.

Zapewniasz, poza tym są literówki, a nie ma przecinków.

 Kiedy jej się udało zobaczyła przed sobą twarz Mano, lekko rozmytą ale na pewno to był on.

A może tak: Wreszcie jej się udało i mgliste kształty ułożyły się w twarz Mano.

 – Strażnicy dalej przeszukują miasto – Arrank wszedł do pokoju w którym siedzieli Ila, Mano i reszta magów, zdjął długi płaszcz i usiadł koło nich – Nie wydostaniemy się stąd na razie.

– Strażnicy dalej przeszukują miasto. – Arrank wszedł do pokoju w którym siedzieli Ila, Mano i reszta magów, zdjął długi płaszcz i usiadł koło nich. – Na razie stąd nie wyjdziemy.

 król i jego ludzie nie mieli tu wstępu

Mówiłam, że marionetka?

 służba lojalna magom

Lojalna wobec magów.

 Za każdym razem kiedy żołnierze stawali w drzwiach byli odsyłani przez odźwiernego.

A nie powinni aby wiedzieć, że tutaj im nie wolno? Czy też coś kombinują?

 Wiedzieli, że król nie mógł

C.t.: nie może.

 Dodatkowo magowie wystosowali pismo do władcy w którym wyjaśniali że po wybuchu musieli niezwłocznie opuścić zamek ze względu na swoją pozycję

W liście do władcy magowie wyjaśniali, że po wybuchu musieli niezwłocznie opuścić zamek ze względu na swoją pozycję. Co ma ich pozycja do wybuchu? I nie mogli gwizdnąć tej nieszczęsnej skrzynki odrobinę dyskretniej?

 Co oczywiście było stekiem bzdur.

Przepraszam Cię bardzo, ale jeśli król wierzy w takie tłumaczenia szczerze, to jest idiotą, a jeśli udaje, bo nie ma innego wyjścia, to jest marionetką.

 Mano wyjaśnił jej że on i jego przyjaciele stanowili drużynę która zajmowała się odzyskiwaniem magicznych artefaktów dla Bractwa.

Mano wyjaśnił jej, że wraz z przyjaciółmi zajmuje się odzyskiwaniem magicznych artefaktów dla Bractwa.

 Odzyskiwaniem czyli najczęściej kradzieżą.

Dlaczego? Reprezentują poważną, wpływową organizację, na pewno mają forsy jak lodu – dlaczego nie mogą artefaktów kupować? Chodzi o tajność, czy po prostu nie pomyślałaś o tym?

 Podczas balu Mano udał się do podziemi w celu jakiś przygotowań ale nie chcieli zdradzić jej szczegółów.

Podczas balu Mano zszedł do podziemi, żeby coś przygotować. Nie powiedzieli, co dokładnie.

 Później Arrank i Zaki poszli po artefakt podczas gdy Kira i Shmafdy stali na czatach. Moma miał zająć się potem wyniesieniem artefaktu z pałacu.

Po co mi znać ten plan właściwie? I tak się nie udał.

 Jednak coś poszło nie tak i coś wybuchło. Jednak tutaj też magowie nie zdradzili co się stało.

Nie po polsku: Jednak coś poszło nie tak. W tej sprawie magowie też nabrali wody w usta.

 Mano wiedząc że jego drużyna ma kłopoty, pośpieszył im na pomoc.

J.w. Po wybuchu Mano pośpieszył drużynie z pomocą.

 Wiedział że chodzi o artefakt i że główne podejrzenia spadną na Ilę temu kazał jej się ukryć.

"Temu"? Wiedział, że chodzi o artefakt i że podejrzenia spadną na Ilę, dlatego kazał jej się ukryć.

 Przepraszał potem Ilę że nie zastał wtedy z nią, ale jak tłumaczył, wybuch był tak bardzo niepokojący że musiał wracać.

Streszczone aż karkołomnie: Bardzo przepraszał, że z nią nie został, ale wybuch bardzo go zaniepokoił.

 Ila z rozmów magów wywnioskowała że stało się coś bardzo niedobrego i że wybuch był bardzo niebezpieczny.

To naprawdę trzeba pokazać.

 Dodatkowo sprawę komplikowało to że sam też musiał ukrywać się przed żołnierzami.

Przecież żołnierze mogą mu nagwizdać? Sprawę komplikowało to, że sam musiał się ukrywać przed żołnierzami.

 Kręcił się jednak po mieście w jej poszukiwaniu przez co kilka razy musiał uciekać.

Nie po polsku i do wycięcia.

 Udało mu się nawet znaleźć pantofelki Ili, dzięki czemu wiedział chociaż że wydostała się z pałacu i nie siedzi w celi.

Nie chowała ich specjalnie: Udało mu się znaleźć pantofelki Ili, więc wiedział, że wydostała się z zamku i nie siedzi w celi.

 Jak się okazało faktycznie istniał magiczny sposób komunikacji mentalnej i Mano usłyszał jak Ila go woła

Tak, tylko to już jest oczywiste – gdybyś to pokazała, kiedy się komunikowali, miałoby jakiś efekt. Teraz nie ma.

 Obraz stryszku choć niedokładny na tyle zawęził pole poszukiwań że udało mu się ją odnaleźć.

?

 Ila była już jednak nie przytomna przez wyziębienie i głód.

Nieprzytomna. Ila zemdlała jednak z zimna i głodu.

 Chłopak zabrał ją do domu magów gdzie pod czujnym okiem Kiry

Chłopak zabrał ją do domu magów, gdzie pod czujnym okiem Kiry.

 Kiedy po kilku dniach odzyskała przytomność zobaczyła Mano drzemiącego na fotelu obok jej łóżka.

Kiedy po kilku dniach odzyskała przytomność, zobaczyła Mano drzemiącego na fotelu obok łóżka. https://pl.wikipedia.org/wiki/Omdlenie – warto się dowiedzieć, jak coś wygląda, zanim się o tym napisze.

 spytała Zaki marszcząc brwi.

Spytała Zaki, marszcząc brwi.

 Tak jak i wtedy poczuła że dzieje się coś dziwnego.

Tak, jak wtedy poczuła, że dzieje się coś dziwnego.

 Usłyszała w głowie głosy, jakieś szepty których nie mogła rozszyfrować.

Usłyszała w głowie głosy, jakieś szepty, ale nie rozróżniała słów.

 Obraz pokoju stał się zamglony widziała tylko drewnianą skrzynkę z rysunkiem czarnej róży.

Pokój zaszedł mgłą, widziała tylko drewnianą skrzynkę z rysunkiem czarnej róży na wieku.

 gdzieś z oddali dobiegł ją zaniepokojony głos Kiry.

Z oddali dobiegł ją pełen troski głos Kiry.

 Chciała odpowiedzieć ale nie mogła. Poczuła że ktoś chwyta ją za rękę.

Chciała odpowiedzieć, ale nie mogła. Poczuła, że ktoś chwyta ją za rękę.

 wsłuchała się w szepty które słyszała

Wsłuchała się w szepty.

 Jednak zamiast słyszeć je lepiej, jej głowa zaczęła pulsować bólem.

Nie głowa słyszy, tylko Ila: Ale nie stały się wyraźniejsze, za to jej głowa zatętniła bólem.

 Po chwili usłyszała głośny pisk i zemdlała.

https://writinglikeaboss.com/the-writers-guide-to-fainting

 Kiedy się ocknęła był już kolejny dzień. Jak tylko doszła do siebie znowu zebrali się wszyscy w jednym pokoju. Cała drużyna była wpatrzona w nią.

To jest notatka. W ogóle nie opisujesz scen. W tej sytuacji dokładanie przecinków niewiele pomoże.

 Skąd wiedziałeś Mano?

Skąd wiedziałeś, Mano?

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

To chyba mój rekord… część czwarta.

Mano spojrzał na Ilę – Wszedłem tam nieco inaczej nisz ty – uśmiechnął się tajemniczo – Przyglądałem się kracie kiedy usłyszałem czyjeś, co prawda bardzo ciche ale słyszalne, kroki.

Mano spojrzał na Ilę. – Wszedłem tam trochę inaczej niż ty. – Uśmiechnął się tajemniczo. – Przyglądałem się kracie, kiedy usłyszałem, co prawda bardzo ciche, kroki.

 Nie miałem czasu na ucieczkę więc zacząłem lewitować. Widziałem jak Ila podchodzi do kraty, a potem jak w transie gapi się przed siebie i nie reaguje na strażników.

Nie miałem czasu na ucieczkę, więc zacząłem lewitować. Widziałem, jak Ila podchodzi do kraty. Potem gapiła się przed siebie jak w transie, chociaż strażnicy się na nią rzucili.

 – Mogę wiedzieć o co tu chodzi? – Ila nie potrafiła zrozumieć o co chodziła Arrankowi. I co stało się z nią kiedy zobaczyła artefakt.

Nigdy nie powtarzaj w didascaliach tego, co powiedział bohater, to głupio wygląda. Tu spokojnie wystarczy kwestia Ili, tylko dodaj przecinek.

 – Ila… – zaczęła ostrożnie Kira

Brak kropki, patrz poradnik dialogów.

 przez trening

Lepiej: przez szkolenie. Co to znaczy "niestabilny"?

 Wracając do ciebie – twój organizm silnie reaguje na Różę co oznacza że masz w sobie duże pokłady mocy…

A ty silnie reagujesz na Różę, co oznacza, że masz w sobie dużo mocy… "Moc" powtórzyła się w tym akapicie trzykrotnie.

 Kiedy byłaś nie przytomna ustaliliśmy że nasza drużyna może pomóc ci ją okiełznać.

Kiedy byłaś nieprzytomna, postanowiliśmy cię szkolić.

 – Tak – Kira kontynuowała – puki musimy tu tkwić i puki nie dotrzemy do siedziby Bractwa będziemy cię prowadzić.

– Tak – ciągnęła Kira – dopóki musimy tu tkwić z dala od siedziby Bractwa, będziemy cię prowadzić. https://wsjp.pl/haslo/podglad/28640/poki

 – Nie! – wszyscy się roześmiali, a najgłośniej Arrank – nawet nie musisz nas słuchać

– Nie! – Roześmiali się wszyscy, Arrank najgłośniej. – Nawet nie musisz nas słuchać.

 widząc jej obawy

Jak wyglądają obawy?

 i jak tylko masz wątpliwości to pytaj.

Pytaj o wszystko, co budzi twoje wątpliwości.

 Nie wszystkie legendy o magach są prawdziwe.

Jakie legendy? Słyszała chyba tylko plotki?

 Rozwiała trochę swoich wątpliwości ale dalej nie zdecydowała się przyjąć ich propozycji.

Rozwiali część jej wątpliwości, ale na razie nie przyjęła propozycji. I co – tak sobie tam siedzą? Skąd mają jedzenie?

 Nie była pewna czy może im ufać.

Nie była pewna, czy może im ufać. W sumie nie dali jej powodu do wątpliwości…

 Najwięcej czasu spędzała jednak z Mano.

Dlaczego "jednak"? Co tu co wyklucza?

 Chłopak rozśmieszał ją, opowiadał o magicznych stworzeniach ale też tłumaczył jej poważne sprawy związane z Bractwem.

Brak przecinka przed "ale".

 Ila jednak cały czas miała w głowie wydarzenia z balu.

Znowu to "jednak"? I znowu nie opowiadasz, tylko streszczasz.

 Zastanawiała się czy znaczył on coś więcej czy był tylko pod wpływem chwili i romantycznej scenerii.

Zastanawiała się, czy znaczył coś więcej, czy Mano pocałował ją tylko pod wpływem chwili.

 Mimo że wielokrotnie chciała spytać co jest między nimi to kiedy nadarzały się ku temu okazję nie miała odwagi.

Wiele razy chciała go o to spytać, ale kiedy miała okazję, tchórzyła.

tego dnia robiły obiad razem z Kirą. Co prawda w domu była służba ale nudziło się im już na tyle że nawet przygotowywanie obiadu stanowiło jakąś rozrywkę.

Bo nauka magii jest taaka nudna? Zacznij dużą literą: Tego dnia robiła obiad razem z Kirą. Co prawda w domu była służba, ale nawet gotowanie było od nudy.

 – Nie wiem – Ila pokręciła głową – pomyśle jeszcze.

– Nie wiem. – Ila pokręciła głową. – Pomyślę jeszcze.

 Wybacz że będę szczera…

Wybacz, że będę szczera. Albo lepiej: wybacz szczerość.

 zaniepokojona Ila przerwała krojenie warzyw

Tu znowu dużą literą. Patrz poradnik.

 Jak pewnie zauważyłaś on i Moma nie wylewają za kołnierz… Moma bawi się jeszcze w gwiezdny pył… Mano często z nim baluje więc chyba też…

To dość nagłe: Pewnie zauważyłaś, że nie wylewają z Momą za kołnierz… Moma bawi się jeszcze w gwiezdny pył… Mano często z nim baluje, więc…

 Ila czuła się jakby ktoś zburzył domek z kart który tak długo budowała…

Ila czuła się tak, jakby ktoś zburzył domek z kart, który tak długo budowała. Metafora trochę śmieszna – domek z kart nie jest strasznie ważny, nie pokazałaś też rozwoju miłości, więc czytelnika mało obchodzą jej złe perspektywy – a porównujesz tę miłość z błahostką, więc mówisz, że nie była ważna. Zresztą są i takie dziewczyny, co to muszą faceta "uratować"… Poza tym panna jest złodziejką, a w środowiskach przestępczych alkohol i narkotyki to chyba nic kompromitującego.

 no wiesz magowie to dobre partię… Ila przepraszam cię

No, wiesz, magowie to dobre partie… Ila, przepraszam cię.

 Ale może lepiej żebyś wiedziała. Nie wiem czy Mano to dobra opcja dla ciebie…

Ale może lepiej, żebyś wiedziała. Nie wiem, czy Mano to dobra partia dla ciebie.

 Zadłużyłaś się?

Ekhm. https://wsjp.pl/haslo/podglad/40478/zadluzyc-sie czy może jednak https://wsjp.pl/haslo/podglad/74589/zadurzyc-sie ?

 Teraz już nic nie wiedziała.

Zbędne.

 oznajmiła wszystkim że wyjeżdża

Oznajmiła wszystkim, że wyjeżdża. Zaraz, tyle (ile w sumie?) czasu nie mogła, a teraz nagle może?

 Podziękowała im za propozycję nauki ale na razie postanowiła jej nie przyjmować

Podziękowała za propozycję nauki, ale na razie postanowiła jej nie przyjmować.

 W mieście nie było jeszcze bardzo bezpiecznie ale podczas porannego zwiadu Arrank stwierdził, że jest już możliwe wydostanie się z miasta.

Zwiadu? Oni nie są tu oficjalnie? Zdanie niezgrabne, z powtórzeniami.

 Magowie postanowili co prawda zaczekać jeszcze parę dni ale Ila nie chciała już dłużej tu tkwić.

Magowie postanowili, co prawda, zaczekać jeszcze parę dni, ale Ila nie chciała już dłużej tu tkwić.

 Nie po tym co usłyszała od Kiry.

Nie po tym, co usłyszała od Kiry. I od razu uwierzyła. Nie podejrzewając, że tamta np. podbiera jej chłopaka… Gdybyś pokazała Kirę jako wiarygodną, ja też bym w to uwierzyła. Ale tak?

 Muszę wracać do pracy – nie do końca było to prawdą, bo nie musiała.

Muszę wracać do pracy. – Nie było to do końca prawdą, bo nie musiała.

 Ale też nie było to kłamstwo bo nie wywiązała się z zlecenia na Czarną Różę i nie miała pieniędzy.

Ale też nie było to kłamstwo, bo nie wywiązała się ze zlecenia na Czarną Różę i nie miała pieniędzy.

 Wychodząc obejrzała się

Wychodząc, obejrzała się.

 Ostatni raz pomachała im i wciągnęła kaptur na głowę.

Pomachała ostatni raz i naciągnęła kaptur na głowę. Skąd ma płaszcz (?) z kapturem? Uciekła w jednej balowej sukni.

 Po części by ukryć twarz przed strażnikami, a po części by ukryć łzy cisnące się jej do oczu.

Trochę po to, żeby ukryć twarz, a trochę po to, żeby ukryć łzy cisnące się do oczu. Właśnie ukrywanie twarzy pod kapturem ściąga uwagę i jest podejrzane. Chcesz przejść? Idź tak, jakbyś była Ważna i miała Ważne Sprawy. Nie kryj się po kątach. Zawsze działa.

Co prawda żołnierze jeszcze wyrywkowo sprawdzali wychodzących z miasta, ale w ten deszczowy dzień nikt nie zwracał na nią uwagi.

I nie mogłaś od razu powiedzieć, że pada? Wtedy kaptur ma sens. To wyrywkowe sprawdzanie też jakoś mi nie gra.

 zwykłą sukienkę pożyczoną

Zwykłą sukienkę, pożyczoną.

 Po aferze w zamku nie było mowy o ich odebraniu

Co Ty z tą aferą właściwie?

 Nie było tam też nic na tyle cennego dla czego chciała by ryzykować.

Nie było tam niczego na tyle cennego, żeby chciała ryzykować.

 Co prawda żal jej było złodziejskich zabawek ale stwierdziła że da radę bez nich.

Co prawda, żal jej było złodziejskich zabawek, ale uznała, że da radę bez nich.

 Magowie dali jej trochę pieniędzy żeby mogła przeżyć puki nie znajdzie nowych zleceń.

Magowie dali jej trochę pieniędzy, żeby miała z czego żyć do następnego zlecenia. Powtarzam też: "póki" piszemy przez "ó".

 Po za tym uważali że są jej winni parę groszy

Po za tym uważali, że są jej winni parę groszy. Za co?

 stwierdził Arrank

Powiedział. Dziwnie sformatowany dialog.

 „I dzięki tobie Mano zaskarbił sobie łaski króla”.

Czy na pewno wiesz, co to znaczy? https://sjp.pwn.pl/sjp/zaskarbic;2544044.html

Ila skrzywiła się ale zaraz potem uśmiechnęła

Ila skrzywiła się, ale zaraz potem uśmiechnęła.

 Nie wiedziała co o nim myśleć.

Nie wiedziała, co o nim myśleć.

 Słowa Kiry zniszczyły jej świat.

A pokazałaś to? Hmm? Przygotowałaś pod to grunt? Nie. Dlatego wypada strasznie płasko.

 Ale z drugiej strony w tym chłopaku było coś, co sprawiało że miała wątpliwości

Ale z drugiej strony, w chłopaku było coś, co sprawiało, że miała wątpliwości. W jakiej sprawie, bo zaczynam się gubić?

 Wiedziała że Kira jej nie okłamała ale coś tu nie pasowało…

Wiedziała, że Kira jej nie okłamała, ale coś tu nie pasowało… Dobra, ale skąd to wiedziała?

 Jeśli są sobie przeznaczeni to los jeszcze skrzyżuje ich drogi.

Jeśli są sobie przeznaczeni, to los jeszcze skrzyżuje ich drogi. Purpurowe to.

 Słońce zachodziło, a ona zrobiła krok w kierunku statku.

A co ma jedno do drugiego, i skąd tu nagle morze?

 Gdzieś za morzem czekało na nią kolejne zlecenie.

Dlaczego musi płynąć za morze, żeby znaleźć pracę? Nie ma nic bliżej?

 Przez chwilę myślała że skradła serce, ale teraz już nie wiedziała co było prawdą.

Przez chwilę myślała, że skradła serce, ale teraz już nie wiedziała, co jest prawdą. Bardzo to mętne.

 Nie ma to jak być okradzionym złodziejem.

?

 

Jest to dziewczyńska fantazja, zapisana dość niechlujnie (interpunkcja! literówki! gramatyka!) i bardzo pospiesznie (brak opisów, nie najlepiej uporządkowana informacja, postacie tekturowe i niekonsekwentne, bez konkretnej linii postępowania, pojawiające się i znikające bez śladu, mówiące niestylistycznie, większość scen streszczona, fabuła nie ma specjalnego sensu i w środku zmienia gatunek z historii złodziejskiej na generic young adult, bohaterka nie mierzy się z żadnymi przeszkodami, nie ma sprawczości), zasadniczo niezbyt ciekawa dla ludzi, którzy nie są autorką. Jeśli na serio chcesz pisać, pracy przed Tobą huk. Po pierwsze – czytaj. Czytaj dużo i z uwagą, przyglądaj się temu, jak autorzy osiągają efekty, o które im chodzi (a czasem nie osiągają). Badaj swoje i cudze teksty – ja tutaj skupiłam się na wierzchnich warstwach, bo w głębi, szczerze mówiąc, nie było na czym, ale głębsze warstwy też badaj. I myśl. Ten tekst myśli nie zawiera – przypuszczam, że dobrze się bawiłaś, pisząc go, ale dobra zabawa (choć, jak sama nazwa wskazuje, jest dobra) to za mało. Czytelnik też chce się zabawić.

 Nie przejmuj się, proszę, słowami krytyki, a jedynie weź je pod uwagę jako zachętę do dalszej pracy nad warsztatem.

Czyli właśnie się nimi przejmuj. Tylko nie metodą "o, ja biedna, nic nie umiem", a wyciągając wnioski i podnosząc się po upadkach.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Miałam w planie przeczytać, jednak poczekam, Rose, aż zastosujesz uwagi Tarniny i Ślimaka – przypuszczam, że przyciągniesz tym samym więcej czytelników do swojego opowiadania.

Tarnina zrobiła w ciągu paru dni (godzin!) więcej roboty, niż niektórzy literaci przez cały rok, także korzystaj! Żyri powinno pomyśleć o nagrodzie im. Tarniny dla najlepszego komentującego-wskazówk(ł)ującego xD (kujący-kłujący, bo tarnina, hehe)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Witajcie, dziękuję bardzo za komentarze i krytykę :) Bardzo przepraszam za wszystkie błędy. Ale nie bójcie się, nie zjedzą was, to nie węże… :) Generalnie to tekst został mocno skrócony z powodu limitu, co niestety odbiło się na opisach i dialogach. Dla mnie, osobiście, to taki mały eksperyment z gatunkiem, także wybaczcie że wyszło trochę za słodko.

Ambush, dzięki za dobre rady.

Ślimak Zagłady, stokrotne dzięki za zagładę mojego tekstu :) konieczną i potrzebną, jakby nie było.

Tarnina, cóż mam powiedzieć. Czytam i niewierze… Niewierze że ci się chciało. Także dzięki stokrotne, bije czołem, ślę ukłony, … (tu wszystkie wyrazy podziwu i dziękczynienia jakie tylko istnieją).

Caern, Żongler, dziękuję za komentarze i wskazówki.

Pozdrawiam

"Naucz ich żeby się nie bali. Strach przydaje się w niewielkich dawkach, ale kiedy towarzyszy ci stale, przytłacza, zaczyna podważać to kim jesteś i nie pozwala stwierdzić co jest służne a co nie."

heart

Nie przepraszaj za błędy – po prostu je popraw.

 

ETA: Widziałam gdzieś na Deviantarcie lepszy poradnik opisywania omdleń, z opisami z pierwszej reki, ale teraz nie mogę znaleźć. Może Tobie się uda. A tak ogólnie – powodzenia!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć, czy błędy wymienione przez Tarninę zostały naniesione? Mam Cię pierwszą w kolejce, ale jeśli jeszcze będziesz poprawiać, wrócę tu później. Nie chcę zerkać na tekst (spoiler alert xD).

Pozdrawiam,

Ananke

Ale mimo że wiedziała że nie ma czasu, to teraz stała jak zahipnotyzowana i wpatrywała się w różę.

Przeczytałem. Powodzenia. :)

Witajcie!

Koala75, dziękuję za przeczytanie i spostrzeżenie.

Ananke, wybacz proszę, umkną mi twój komentarz. Tak, tekst już po poprawkach. Zapraszam do czytania.

"Naucz ich żeby się nie bali. Strach przydaje się w niewielkich dawkach, ale kiedy towarzyszy ci stale, przytłacza, zaczyna podważać to kim jesteś i nie pozwala stwierdzić co jest służne a co nie."

Hej!

W takim razie mogę czytać. :) Komentarz powstanie na bieżąco. ;)

 

Podoba mi się, że zaczynasz strachem… i to na tyle. Dalej lecisz w streszczenia. Ten strach warto pokazać sceną, nie tłumaczeniem.

 

Pracowała na zamku już pół roku i jak dotąd wszystko było w porządku.

Zbędne zdanie o tym, że wszystko było w porządku, bo jesteśmy na samym początku historii, skoro dalej tam pracuje – wiemy, że było w miarę w porządku.

 

Dali była wszędzie i przyjaźniła się z każdym.

Dużo wyjaśniasz. Lepiej pokazać ich relacje, właśnie poprzez rozmowę.

 

a król robił wszystko aby

Przecinek przed “aby”.

 

Dziewczyna podróżowała więc od miasta do miasta. Najczęściej wykonanie zadania trwało kilka miesięcy bo zazwyczaj musiała pierwsze wkupić się w łaski właścicieli i służby, ale czego nie robi się dla uczciwej i niemałej zapłaty.

Przecinek przed “bo”, poza tym… uczciwej? To ironia? Raczej tak, ale nie wygląda. Co innego przy narracji z punktu widzenia Illi, ale tu mamy takie streszczeniowe wydarzenia.

No i nagle wyskakuje fakt, że Illia jest złodziejką, którą zatrudniają jako służbę w zamku, hm… W sumie pomysł ciekawy – niepozorna służka rabuje. Ale czy nie miałaby już złej famy? Skoro nie robiła tego pierwszy raz, chyba ludzie powinni wiedzieć, że to ona kradnie. Moim zdaniem to najsłabszy punkt. Wiesz, znika szkatułka i służąca, no to wniosek jest prosty. I znowu – w kolejnej wilii/zamku to samo – wysłaliby list gończy, ostrzegali się itd.

 

tylko wrzeszcząc na kogoś by poprawił coś co nie było idealnie

tylko wrzeszcząc na kogoś, by poprawił coś, co nie było idealnie

 

więc zazwyczaj cieszyła się kiedy dostawała to zadanie ale nie tym razem

więc zazwyczaj cieszyła się, kiedy dostawała to zadanie, ale nie tym razem

 

Na jej szczęście już po drugiej kolacji kilka osób siedząca przy jej stole udała

Na jej szczęście już po drugiej kolacji kilka osób siedzących przy jej stole udało

 

Jednak, problem był w tym, że cała czwórka była facetami, chłopakami na oko w wieku Ili

Jednak problem był w tym, że cała czwórka była chłopakami na oko w wieku Ili

 

Nigdy jednak, nie mówiła co mają zrobić oni kiedy to, goście nie dadzą pracować im.

Nigdy jednak nie mówiła co mają zrobić oni, kiedy to goście nie dadzą pracować im.

 

Kurczę, czyta się topornie, bo zamiast akcji, dużo streszczasz. Co kto mówi kiedy, co się dzieje na balu, ale wszystko w tłumaczeniu. Postaw na akcję, na sceny, nie na opisówkę jak na rozprawce.

 

dziwek, ale ty też

dziwek ale ty też

 

O, no scena z blondynem-magiem (mimo tego, że nie lubię opisów przez kolor włosów ;p) jest już konkretną sceną i takie sceny budują klimat opowiadania.

 

Nie wiedziała kiedy

Nie wiedziała, kiedy

Jest więcej takich fragmentów.

 

Poza tym – Ila, jak na złodziejkę, która żyje z rabowania, jakaś taka mało wyrazista, miękka, krucha.

 

Tylko, że

Tylko że

 

ale on kontynuował – wcale

ale on kontynuował: – Wcale

 

Bruk nie był może gładki ale

Przecinki przed “ale”. Warto w tekście poszukać i poprawić, tak samo przed “bo” i “że” (o ile nie masz wyjątków w stylu: chyba że, tyle że). 

 

mruknęła Ila

Kropka.

 

– Dobra wstawaj.

– Dobra, wstawaj.

 

Okej, mag broni ją przed kolegami na imprezie, ale to chyba trochę za mało, żeby zabrać go do domu. Można wezwać kogoś z zamku, bo przecież w jej planach była kradzież, a mag stanowił potencjalne zagrożenie, w końcu ona miała magię, której mieć nie powinna.

 

Wielki plus za artefakt z różą, który omamił Ilę. Nie spodziewałam się, myślałam, że tam wpadnie i albo zabierze artefakt, albo po prostu znajdzie go w miejscu, które jest trudno dostępne i wróci później. Fajnie, że ją schwytali strażnicy.

 

nie mówiąc o swoich zdolnościach

No chyba bez sensu przesłuchanie tylko przez króla, od razu powinni z magiem.

 

On nie może na to patrzeć” – Panie

On nie może na to patrzeć”. – Panie

 

Wierze ci

Wierzę ci

 

Emm… Ale jak to wierzy? Przecież Mano tam nie było, znaleźli dziewczynę samą, król nie pyta, gdzie był Mano, kiedy straż ją łapała? Bez sensu.

 

nie szczelne

razem

 

Tylko że wtedy byłem… no, trochę zajęty

Ale to nie jest odpowiedź, dlaczego była tam sama!

 

Ehh, no, musiałem udać się za potrzebą po prostu i na chwilę zostawiłem dziewczynę, by nacieszyła oczy błyskotkami.

Dobra, jest wyjaśnienie, ale brzmi tak słabo, że nabranie się króla… jest równie słabe. Przecież została tam sama, miała dostęp do błyskotek, mogła coś ukraść. To narażanie skarbca króla.

 

Dwie ulica dalej, kiedy stwierdziła, że nikt jej nie ściga, wyciągnęła owoc i zaczęła go powoli jeść. Był to jej pierwszy posiłek tego dnia. Oszczędności miała niewiele. Szczęście w nieszczęściu była złodziejką i potrafiła zdobyć jedzenie bez płacenia. Ale nie chciała zbytnio kusić losu.

Nie no, serio, kradnie takie drogie rzeczy i nie ma pieniędzy na skromne jedzenie?

 

dobytkiem na który

dobytkiem, na który

Poza tym – Tarnina dała Ci świetną podpowiedź do tego zdania, czemu nie skorzystałaś?

 

Nie wytykam przecinków przed “bo”, “że”, “ale”, więc przejrzyj opowiadanie pod tym kątem, tego jest mnóstwo.

 

wyrecytował – Widzi

wyrecytował. – Widzi

 

Naprawdę czuje

Naprawdę czuję

 

Skoro spał u niej, a nic nie zrobił, niczego nie chciał, co to za skojarzenie z dziwką? Jakoś bez sensu.

 

Jakoś tak… piękna suknia, ozdoby – normalnie Kopciuszek 2, ten motyw zakochanego i bogatego maga jest taki standardowy, że aż czekam na coś, co sprawi, że mag pokaże prawdziwą twarz. Ale boję się, że tego nie doczekam i będzie zbyt pięknie, żebym mogła czytać z przyjemnością.

 

Na razie wszystko układało się dobrze.

To zdanie w opowiadaniu jest powtarzane tak często… stanowi chyba zapychacz, kiedy nie wiadomo, co napisać.

 

Moma nie ufa kobietą. „Musiała go jakaś rzucić” – pomyślała.

kobietom.

Ale cały pomysł płaski. Nie ufa kobietom, więc do służącej mówi, że będzie dziwką? Jaki to ma związek? :O

Na plus, że taki cham jak Moma jest przyjacielem dobrego aż do przesady Mano. Kurczę, imiona mają tak podobne, że masakra. XD

 

Piszesz głównie z perspektywy Ili, więc warto nie mieszać, np. tu zbędne i niszczące klimat:

 

Tyle że nie balem, a dziewczyną. Piękna służąca stanęła dziś przed nim jako piękna księżniczka.

Wiemy, że skoro był oczarowany, nie znajdziemy drugiego dna. Czyli młody mag, bogaty i przystojny, wybrał służkę na księżniczkę. To nie moja bajka. :(

 

To był dobry czas żeby

To był dobry czas, żeby

 

spytała – Mam nadzieję,

spytała. – Mam nadzieję,

 

Ila zorientowało się że traci

Ila zorientowała się, że traci

 

odległości od zamku – znowu

odległości od zamku. – Znowu

 

Za to scena z szukaniem Mano, wejściem do podziemi, mijaniem strażników – dobra, postawiłaś na akcję, opisałaś scenę, o to właśnie chodzi, tak trzymać!

 

 oczy – nie bój się

 oczy. – Nie bój się

 

– Lewitowałem – rzucił, jak gdyby nigdy nic – to nie jest trudne – dodał widząc szok Ili – pokaże ci.

– Lewitowałem – rzucił, jak gdyby nigdy nic. – To nie jest trudne – dodał widząc szok Ili – pokaże ci.

 

Romantyczna scena – nie moje klimaty, nie moje opisy, ale to ładne:

że ich magia zaczęła się mieszać

 

Skoro lewitowanie to taka prościzna, czemu nikt nie robi tego ciągle? XD

 

W momencie, kiedy Mano mówi, żeby się ukryła, już wiadomo, że chce ukraść artefakt.

 

I to właśnie wiarą dziewczyna żyła przez kolejne dwa dni. Na szczęście padał deszcz więc łapała wodę do starego garnka znalezionego w swojej kryjówce.

Eee…? Wiarą? W co? Nie znała Mano, równie dobrze mógł ją wykorzystać do zabawy na balu i nigdy nie wrócić. Poza tym potrafiła bez problemu lewitować, nie mogła uciec z miasta od razu? Albo gdzieś odlecieć? Poza tym – czemu nie poszła do wynajętego przez Mano pokoju? Brakuje tu logiki.

 

Fakt, że ją znaleźli, że ocalili, że jest u nich – no standard, którego nie lubię.

 

oznacza że masz w sobie duże pokłady mocy…

I to tak samo. Zawsze mają tyyyle mocy… Ech.

 

Pomyśle

Pomyślę

 

„I dzięki tobie Mano zaskarbił sobie łaski króla”.

Jak?

 

Ooo!

No proszę, jednak mnie zaskoczyłaś, i to na plus, więc bardzo się cieszę. :) Myślałam, że Ila i Mano będą razem trenować, miłość rozkwitnie, a tu taka fajna niespodzianka. ;)

 

Spojrzała przed siebie. Słońce zachodziło, a ona zrobiła krok w kierunku statku. Gdzieś za morzem czekało na nią kolejne zlecenie. Tym razem nie udało się jej ukraść artefaktu. Przez chwilę myślała, że skradła serce, ale teraz już nie wiedziała co było prawdą. Coraz bardziej jednak była pewna jednego – ktoś skradł serce jej.

Nie ma to jak być okradzionym złodziejem.

I to też bardzo ładne. Mam trochę wrażenie, że jak wyjęte z innego opowiadania, w sensie odstaje od reszty, poważniejsze, lepiej napisane.

Po rozmowie z Kirą, Mano przestał był zadurzonym w służce magiem, ale też być może kimś, kto ma słabość do kobiet i podrywa różne dziewczyny. Nie wiemy, jaka jest prawda, ale fajnie, że nie wiemy, że to nie takie jednoznaczne.

 

Pozdrawiam,

Ananke

 

P.S. Pisz, czytaj, analizuj komentarze innych. :) Z każdym opowiadaniem będzie lepiej. :)

 

 

Tarnino,

…? W kontekście wypada to nieco homoerotycznie.

XD

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie czytało się dobrze :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka