- publicystyka: Składnia dla początkujących

publicystyka:

poradniki

Składnia dla początkujących

Albo: wybór zagadnień ze składni polskiej, ku zbudowaniu młodego pisarza opisanych.

 

Zdanie opisuje stan rzeczy (i). Z punktu widzenia gramatyki centrum zdania jest orzeczenie – czasownik w formie osobowej, a czasem nieosobowej, na przykład:

 

opowiadał

wędrowali

pieczono (forma nieosobowa!)

uduszę

będą chrzęścić

 

W zasadzie takie orzeczenie jest już zdaniem, ale zwykle przyodziewamy jego nieprzystojną nagość co najmniej w podmiot, często również w liczne i rozmaite dopełnienia (oraz okoliczniki, ale o tym później):

 

Bard opowiadał swą historię, siedząc przy ogniu.

Śmiałkowie od wielu dni wędrowali tropem smoka.

Z okazji święta pieczono paszteciki.

Pewnego dnia uduszę wszystkich piszących niechlujnie.

Zaś kości ich będą chrzęścić pod kołami tramwajów.

 

Słowa, z których zdanie się składa, są ze sobą powiązane. A powiązania te są znaczeniowe oraz gramatyczne. Powiązania gramatyczne mówią nam coś o powiązaniach znaczeniowych, co wygląda różnie w różnych językach – języki fleksyjne przekazują tę informację w drobnych szczegółach za pomocą przyrostków i przedrostków:

 

Draco puellam amat.

 

zaś języki izolujące głównie poprzez szyk:

 

The captain yelled an order.

 

Powyższe zdanie łacińskie możemy przestawiać w zasadzie dowolnie, podczas gdy przykład angielski musi mieć taki szyk, jaki ma, inaczej okaże się, że rozkaz wykrzyczał kapitana, albo że mówiący jest mały, zielony i ma miecz świetlny.

 

Gdzie na tej skali powinniśmy umieścić język polski? Bliżej łaciny, choć także w nim szyk zdania niesie informację – ale raczej informację o tym, które jego części mamy za ważniejsze. Choć nie tylko.

 

Zresztą fleksyjność czy izolowanie to twory idealne, w przyrodzie niewystępujące – w angielskim przykładzie znalazł się jeden morfem gramatyczny (-ed, cecha III osoby czasu przeszłego). Istnieją też w łacinie konstrukcje gramatyczne, w których szyk ma znaczenie.

 

Ale w każdym języku indoeuropejskim (o innych się nie wypowiadam z braku kompetencji) podstawą rozbudowanego zdania jest związek podmiotu z orzeczeniem:

 

Bard opowiadał.

Draco amat.

The captain yelled.

 

Bard opowiadał. Czy możemy powiedzieć „Bard opowiadała”? „Bard opowiadały?”

 

Nie.

 

Dlaczego nie? Dlatego nie, że „bard” jest rodzaju męskiego i w liczbie pojedynczej, a czasownik opisujący, co też tam bard porabiał, musi się do tego dostosować. Spójrzmy na przykład:

 

Smoczęta na polanie baraszkowały, zaś opodal w błogiej nieświadomości budował swoje żeremie bóbr.

 

Szyk jest nieco rozbujany, ale w zasadzie nietrudno zrozumieć, co kto robił. A teraz pomieszajmy końcówki:

 

Smoczęta na polanie baraszkował zaś opodal w błogiej nieświadomości budowały swoje żeremie bóbr.

 

Teoretycznie zdanie jest zrozumiałe. Praktycznie – jest po prostu niepraktyczne. Zgrabniej byłoby napisać:

 

Bóbr baraszkował na polanie, smoczęta zaś opodal w błogiej nieświadomości budowały swoje żeremie.

 

Co opisuje zupełnie inną scenkę, niż pierwsze zdanie. Prawda?

 

W języku angielskim popularnym przykładem niejednoznaczności składniowej jest taka oto grupa nominalna:

 

flying purple people eater

 

Nie da się jej sensownie sparsować, czy raczej da się, ale na kilka sposobów. Czy chodzi o:

 

fruwającego zjadacza fioletowych ludzi?

zjadacza fruwających fioletowych ludzi?

fruwającego fioletowego ludożercę?

 

Izolująca składnia nie daje na to odpowiedzi. A wystarczy dołożyć do języka fleksję – i proszę.

 

Wyróżniamy trzy typy powiązań między wyrazami w zdaniu:

 

związek zgody (ii) – kiedy wyrazy muszą się zgadzać formą, żeby współżyć:

 

straszny smok (rodzaj męski, liczba pojedyncza)

kolorowe serpentyny (rodzaj żeński/niemęskoosobowy, liczba mnoga)

bard opowiadał (rodzaj męski, liczba pojedyncza)

Shub-Niggurath mnoży się (rodzaj żeński – czasowniki w języku polskim zaznaczają rodzaj tylko w czasie przeszłym, ale zawsze; liczba pojedyncza)

 

Te wyrazy odmieniają się razem jako jedno ciało:

 

Widzieliśmy strasznego smoka.

Ściąłem łeb strasznemu smokowi.

Czarodziej posłużył się strasznym smokiem w celach niecnych.

 

Związek rządu (iii) – kiedy jeden wyraz jest niegodnym sługą drugiego i musi się dostosować, ale niekoniecznie przybiera tę samą formę:

 

miecz rycerza (czyj miecz? „rycerz” musi być w przypadku odpowiadającym na to pytanie)

 

Tutaj wyraz podrzędny nie odmienia się razem z szefem:

 

W muzeum wystawiono miecz rycerza.

Spróbowałem, czy dam radę zrobić zamach mieczem rycerza.

Byle chmyz nie uniesie miecza rycerza.

 

Związek przynależności – kiedy podrzędny wyraz (albo fraza) jest nieodmienny:

 

uciekam szybko

tańczysz z wdziękiem

bardzo duży

 

Zasadniczo związek zgody zachodzi między podmiotem a orzeczeniem oraz między rzeczownikami a ich określeniami; związek rządu między orzeczeniem a dopełnieniem i między głównym rzeczownikiem grupy nominalnej a jego świtą; związek przynależności łączy zwykle przysłówki z czymkolwiek bądź (bo przysłówki zawsze są nieodmienne).

 

Jeszcze jedna ważna sprawa dotycząca związków rządu: czasowniki wymagają dopełnienia w określonym przypadku. Czasem zaprzeczony czasownik potrzebuje dopełnienia w innym przypadku, niż kiedy nie był zaprzeczony:

 

Znalazłam amulet. (co? Biernik!)

Nie znalazłam amuletu. (czego? Dopełniacza!)

 

Najczęściej biernik w zdaniu przeczącym zastępujemy dopełniaczem, ale nie zawsze. Poza tym nie ma konkretnych reguł – niestety, drogi Autorze, żeby się nie zbłaźnić językowym niewyrobieniem, musisz po prostu zapamiętać (względnie sprawdzić w słowniku), który przypadek do którego czasownika.

 

Przy okazji – należy odróżniać czasowniki w formie dokonanej od tych w formie niedokonanej:

 

Królewna tkała gobelin.

Królewna utkała gobelin.

 

Jeżeli królewna utkała, to na pewno tkała, ale to, że tkała, nie oznacza, że utkała. Być może przerwał jej smok, rycerz lub zwyczajna nuda. Może zabrakło jej przędzy. Dokonana forma czasownika oznacza, że czynność została zakończona rezultatem, o który czyniącemu chodziło. Nie wszystkie czasowniki mają takie formy (można żyć i można dokonać żywota, ale nie nazywaj człowieka szczęśliwym – bo nie wiemy, o jaki rezultat chodzi w życiu). Tak czy inaczej miejsce czasowników w formach dokonanych jest w przeszłości:

 

Odśpiewaliśmy naszą pieśń.

 

Ale na pewno nie:

 

Odśpiewujemy naszą pieśń.

 

Chyba, że mamy tu na myśli czynność regularnie powtarzaną, na przykład:

 

Co roku, święcąc urodziny wuja, odśpiewujemy „Niech mu gwiazdka pomyślności”.

 

Śpiewamy bowiem całą piosenkę od początku do końca, i dajemy jeszcze parę bisów, i robimy to co roku, a jak dotąd nikt nam tego nie uniemożliwił.

 

Drugi wyjątek stanowią obietnice i postanowienia, a także prośby i rozkazy, na przykład:

 

W tym miesiącu napiszę piórkowe opowiadanie.

 

„Napiszę” czyli nie tylko będę pisała, ale skończę i zdobędę piórko, tak mi dopomóż Elbereth Gilthoniel. Postanowienia nie zawsze udaje się spełnić, jednak zwykle czynimy je z taką intencją.

 

Przyniesiesz mi słoik oczu traszki.

 

Prosząc lub rozkazując, oczekujemy, że adresat wypełni prośbę (rozkaz) do końca. Wszystkie podobne wyrazy triumfu nadziei nad doświadczeniem będą w czasie przyszłym.

 

Jeszcze jedno, być może oczywiste, ale smutne doświadczenie wskazuje, że chyba nie.

 

Od zamku dzielą nas trzy mile.

 

Czy

 

Od zamku dzieli nas trzy mil.

 

Które zdanie jest poprawne? Oczywiście, pierwsze – bo to mile nas dzielą, a nie trzy. Możemy spytać:

 

Ile mil dzieli nas od zamku?

 

Ale „trzy” jako takie dzielić nie może. Wypowiedzi powinny mieć sens.

 

Po tej dygresji zajmijmy się zdaniami złożonymi. Jako się rzekło wyżej, podstawą zdania jest związek podmiotu z orzeczeniem:

 

Elfka tańczyła.

 

Możemy to zdanie rozmaicie rozbudowywać:

 

Piękna elfka tańczyła na polance.

Elfka z wdziękiem tańczyła i pięknie śpiewała.

Urocza elfka w błękitnej sukni tańczyła.

Elfka tańczyła wśród paproci, a wędrowiec przyglądał jej się, zachwycony.

Elfka tańczyła w świetle księżyca, by uczcić boginię rozgwieżdżonego nieba.

 

Jak średniowieczni królestwo, podmiot i orzeczenie osobno prowadzą swoje dwory – nazywamy je grupą podmiotu i grupą orzeczenia. Fraucymer podmiotu tworzą przydawki:

 

[elfka] piękna, urocza, w błękitnej sukni.

 

Rycerzami orzeczenia są dopełnienia i określniki:

 

[tańczyła] na polance, z wdziękiem, wśród paproci, w świetle księżyca, by uczcić boginię rozgwieżdżonego nieba.

 

W obu grupach mogą się znaleźć całkiem długie frazy:

 

Rycerz, dzielny chwat, strojny w jedwabie, a zbrojny w zaczarowany miecz, ozdoba uczt, dosiadł swego rumaka, ognistego zwycięzcy wielu gonitw, przybranego wspaniałym czaprakiem.

 

Ale i takie zdanie nazywamy prostym. Zdanie jest złożone, kiedy ma więcej orzeczeń, niby hydra lernejska (każde ze swoją grupą):

 

Rycerz ściął jeden łeb bestii, przebiegł pod jej brzuchem i zamierzył się na kolejny.

 

Orzeczeniami są tu: ściął, przebiegł, zamierzył się. Podmiot jest im wszystkim wspólny (rycerz dokonuje wszystkich tych czynności), ale nie musi tak być:

 

Elfka tańczyła wśród paproci, a wędrowiec przyglądał jej się, zachwycony.

 

Mamy tu właściwie dwa niezależne zdania, każde z podmiotem i orzeczeniem. Można je przedzielić:

 

Elfka tańczyła wśród paproci. Wędrowiec przyglądał jej się, zachwycony.

 

Bo każde z nich mogłoby wystąpić samodzielnie. Oczywiście, zaimek w drugim ze zdań potrzebuje czegoś, do czego mógłby się odnieść, ale równie dobrze moglibyśmy napisać tak:

 

Godzilla tratowała Yokohamę. Wędrowiec przyglądał jej się, zachwycony.

 

Byłoby to, co prawda, zupełnie inne opowiadanie. W każdym razie zdania zlepione z kilku mniej więcej samodzielnych nazywamy złożonymi współrzędnie. Należą do tej grupy zarówno:

 

Rycerz ściął jeden łeb bestii, przebiegł pod jej brzuchem i zamierzył się na kolejny;

 

jak

 

Elfka tańczyła wśród paproci, a wędrowiec przyglądał jej się, zachwycony.

 

Można je zawsze rozlepić:

 

Rycerz ściął jeden łeb bestii. Przebiegł pod jej brzuchem. Zamierzył się na kolejny.

 

Tutaj podmiot w dwóch zdaniach jest domyślny, wynika ze zdania poprzedniego, ale też zdania w tekście zwykle są ze sobą powiązane logicznie i znaczeniowo. Innymi słowy – tak ma być (iv).

 

Zdania współrzędnie złożone mogą wyrażać różne związki między opisywanymi czynnościami:

 

Spenetrował groty, ale nie znalazł skarbu.

Koń zrzucił rycerza i czmychnął.

Dałam nadzieję Dunedainom, ale nie mam nadziei dla siebie.

 

Zwykle rozdzielamy je przecinkami. Czasem nie.

 

Zdania złożone podrzędnie opisują czynności i stany rzeczy pozostające w bardziej intymnych relacjach:

 

Elfka tańczyła w świetle księżyca, by uczcić boginię rozgwieżdżonego nieba.

 

Zdanie podrzędne: by uczcić boginię rozgwieżdżonego nieba; nie może występować samodzielnie – kiedy je widzimy (albo słyszymy), odruchowo pytamy: ale co, by uczcić boginię? A to dlatego, że to zdanie jest właściwie okolicznikiem, czyli częścią grupy orzeczenia.

 

Musimy tu wrócić do kwestii budowy zdania: otóż składa się ono z orzeczenia, (zwykle) podmiotu oraz (często) dopełnienia. Orzeczenie nazywa (i określa co do czasu i tym podobnych) czynność lub stan rzeczy:

 

Królewna tkała gobelin.

 

Podmiot – wykonawcę:

 

Królewna tkała gobelin.

 

A dopełnienie – przedmiot czynności:

 

Królewna tkała gobelin.

 

Dopełnienie, oczywiście, też ma swoją grupę, ale mówimy o niej jakoś rzadziej:

 

Królewna tkała piękny gobelin przedstawiający łowy na białego jelenia.

 

W każdej z grup – podmiotu, orzeczenia, dopełnienia – mogą się znaleźć rozmaite rozmaitości, także zdania:

 

Królewna, która od lat nie wychodziła z wieży, tkała gobelin.

Królewna tkała gobelin, posługując się starodawną sztuką elfów.

Królewna tkała gobelin, który miał przyozdobić jej komnatę.

 

Również podmiot i orzecznik (część tzw. orzeczenia imiennego) mogą być zastąpione zdaniami podrzędnymi:

 

Ta, która poznała zapomniane sztuki, mieszkała w małej chatce pośrodku lasu.

Zbyszek był tym, który to zrobił.

 

I takie zdania podrzędne wchodzą w skład większego, głównego zdania na tych samych zasadach, na których robią to pojedyncze słowa. Może się tylko różnić szyk wyrazów (piękna królewna, ale królewna, która od lat nie wychodziła z wieży).

 

Także te zdania możemy wzbogacić o zdania podrzędne:

 

Królewna, która od lat nie wychodziła z wieży, ponieważ zamknął ją tam zbójca, zwany Wybijzębem, jako że ulubioną jego rozrywką była stomatologia wychowawcza, tkała gobelin.

 

Ale na pewnym etapie staje się to wręcz komiczne w swej nieczytelności.

 

Mała dygresja co do orzeczeń imiennych – składają się one z czasownika „być” (w stosownej formie) oraz orzecznika:

 

Miasto jest ludne.

Królewna jest piękna.

Rycerz jest szlachetny.

 

Nie ma w nich niczego złego, ale upowszechnia się ostatnio dziwna maniera upychania takich orzeczeń kolanem, gdzie nie trzeba:

 

Miasto jest takim miastem, które jest ludne.

 

To pleonazm. Nic nie wnosi.

 

To wyjaśniwszy, przejdźmy do zagadnienia szyku wyrazów w zdaniu. W zasadzie język polski posługuje się składnią SVO (subject-verb-object, czyli podmiot-orzeczenie-dopełnienie) i taka przychodzi nam zwykle naturalnie:

 

Królewna tkała gobelin.

Rycerz ubijał smoki.

Bard śpiewał piosnkę.

 

To szyk neutralny. Możemy go zmienić, jeśli chcemy podkreślić jakiś element zdania:

 

Piosnkę śpiewał bard. (nie kto inny)

Bard piosnkę śpiewał. (nie recytował)

 

Albo, na przykład, udawać Sienkiewicza:

 

Śpiewał bard piosnkę, rzewną a smętną.

 

Czasami szyk zdania zależy od tego, co ono ma w środku oraz co je otacza:

 

Na ścianie wisiał gobelin, przedstawiający łowy na smoka. Utkała go królewna.

 

Jest równie poprawne, jak:

 

Gobelin wisiał na ścianie. Przedstawiał łowy na smoka, a utkała go królewna.

 

Ale nie możemy napisać:

 

Gobelin wisiał na ścianie, przedstawiający łowy na smoka.

 

Ponieważ określniki powinny się trzymać jak najbliżej tego, co określają. To znaczy, że jeśli napiszemy:

 

Na ścianie wisiał gobelin

 

to mamy miejsce, żeby ten gobelin dookreślić, ale jeżeli napiszemy:

 

Gobelin wisiał na ścianie

 

to nie mamy. Możemy zakończyć zdanie (i ewentualnie zacząć następne) albo opisywać ścianę.

 

Określniki łączą się z określanymi wyrazami dzięki formie gramatycznej (p. wyżej) i miejscu w zdaniu: „szybki sposób na placek” to nie to samo, co „sposób na szybki placek” (pierwszym może być np. wyprawa do knajpy, a drugim – tylko przepis). Jeden jest szybkim sposobem, drugi szybkim plackiem.

 

Zasadniczo określniki stawiamy raczej po tym, co określają – wyjątek stanowi zwykły, pospolity przymiotnik, jak widać po tym oto zdaniu. Ale przymiotnik oznaczający cechę istotową stoi za rzeczownikiem:

 

smok bagienny

sok jagodowy

miecz worpalny, migbłystalny

 

Ale:

 

ubłocony smok (bo ubłocenie jest cechą przygodną)

skromna panienka (bo panienka nie musi być skromna, czyli jak wyżej)

stary król

 

Mamy też sytuacje, w których sens niesie głównie szyk zdania, a nie forma gramatyczna (widzicie?). Na przykład:

 

Królewny myły włosy.

Włosy myły królewny.

 

Kiedy dopełnienie zdania jest w bierniku, a biernik wygląda jak mianownik (są takie przypadki), przyjmujemy, że podmiot stoi na początku (szyk SOV!). Jeżeli takie zdanie oznaczałoby coś zupełnie zwariowanego (włosy myjące królewny?) czytelnik to odwróci, ale nie automatycznie – najpierw się potknie.

 

Przykład z życia, czyli autentyczny błąd zasłyszany w telepudle:

 

Przyjechałem dzisiaj do wyjątkowego hodowcy, gdyż swoją hodowlę prowadzi niedaleko Warszawy.

 

Z szyku tego zdania wynika, że mówiący przyjechał do hodowcy, bo miał blisko. Jeśli chcemy powiedzieć, że hodowca jest wyjątkowy, bo pracuje pod Warszawą, możemy to zrobić na przykład tak:

 

Hodowca, do którego dzisiaj przyjechałem, jest wyjątkowy, gdyż swoją hodowlę prowadzi niedaleko Warszawy.

 

Inny przykład z życia (poradni językowej PWN (v) i wieszcza):

 

Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu.

 

Podmiot liryczny wpłynął na przestwór oceanu, który to ocean jest suchy. Zadający pytanie Poradni zastanawiał się, dlaczego Mickiewicz nie napisał:

 

Wypłynąłem na suchy przestwór oceanu?

 

A odpowiedź jest prosta – bo to „ocean” jest suchy (metafora, dziecino!), a nie przestwór. Czyli – pytający źle sparsował (vi) zdanie.

 

Otoczenie wpływa na szyk zdania między innymi przez tak zwaną strukturę tematyczno-rematyczną (tak, strasznie to brzmi, ale jest całkiem logiczne). Rozważmy taki oto zespół zdań:

 

Smok przeleciał, pozostawiając za sobą pas spalonych kmiotków. Rozeźlony tym władyka wyznaczył nagrodę za przyniesienie do dworu jego ogona, najlepiej pozbawionego łączności z resztą gada. Kmiotkowie zaś przezornie postanowili odbudować wieś na palach, pośrodku bagna. Ich wysiłki na nic się jednak zdały, ponieważ smok głodował, od kiedy w górach rozmnożyli się olbrzymi. Był też straszliwie uczulony na trawę bagienną i kichał ogniem, kiedy tylko podleciał na odległość rzutu rogatywką do mokradeł.

 

Pierwsze zdanie ustala temat – jest nim smok. W zdaniu drugim zaimek „jego” odnosi się właśnie do smoka, czyli do tematu – pozostała część zdania to remat, czyli to, co w związku ze smokiem narracja ma do powiedzenia. Potem zmieniamy temat na kmiotków – rematem jest ich decyzja. W następnym zdaniu znowu zmienia się temat (ale nie na początku – pierwsze zdanie składowe jest o kmiotkach), a tematem ostatniego jest, jak w pierwszym, smok.

 

Nie operujemy tu czystą logiką. To znaczy, logiką też, ale nie czystą, tylko stosowaną. Budowa zdań zależy przede wszystkim od tego, co one znaczą i co opisują.

 

Trzeci przykład z życia (strona o księgowości, przepraszam za ten niefantastyczny zgrzyt):

 

Oznacza to, że podjęta decyzja na podstawie przepisów obowiązujących w styczniu 2022 roku może nie być słuszna po wejściu w życie nowelizacji.

 

Ten szyk jest błędny. Rozdziela rzeczy, które powinny się łączyć:

 

Oznacza to, że decyzja podjęta na podstawie przepisów obowiązujących w styczniu 2022 roku może nie być słuszna po wejściu w życie nowelizacji.

 

Ważna jest też fonetyka – enklityk i proklityk, czyli tych okruszków wyrazów, które nie mają własnego akcentu i dolepiają się jako dodatkowe sylaby odpowiednio za i przed sąsiadami, nie stawiamy na pozycjach wyróżnionych, na przykład na początku lub końcu zdania, chyba, że chcemy osiągnąć określony efekt fonetyczny (lub stylistyczny):

 

A co on tak kryguje się?

Się rozumie!

 

Warto czytać tekst głośno. W wyobraźni, jeśli mamy nerwowych współlokatorów. Archetypem artystycznej funkcji języka jest poezja – jeżeli coś brzmi brzydko, to nie jest ładne. Logiczne?

 

„Się” może stać za czasownikiem, o ile nie kończy zdania. Wyjątek to, oczywiście, zdania z jednego czasownika, który „się” wymaga:

 

Umyj się.

Zdumiał się.

 

Zaimki nieakcentowane stawiamy możliwie jak najbliżej początku zdania (podrzędnego):

 

Podniosłam muszelkę, żeby ją przyłożyć do ucha. (to normalne, naturalne zdanie)

Podniosłam muszelkę, żeby przyłożyć ją do ucha. (tak lepiej nie pisać, akcent pada w nienaturalnym miejscu)

Podniosłam muszelkę, żeby przyłożyć do ucha ją. (tu też akcent jest nienaturalny, ale to może być elementem stylizacji albo służyć pewnemu efektowi dźwiękowemu – przeczytaj te zdania głośno!)

 

„Nie” stawiamy zawsze przed tym, co nie:

 

Nie smok zagraża dziewicom! (tylko jurny zbójcerz – dziewice są zagrożone, ale nie przez smoka – może wcale go nie ma?)

Smok nie zagraża dziewicom! (jest bowiem wegetarianinem – smok jest, dziewice są, ale zaprzeczamy zagrażaniu jednym przez drugiego)

Smok zagraża nie dziewicom! (tylko komu innemu, może gnomom – transwestytom – to zdanie wymaga bardziej rozbudowanego dopełnienia, w każdym razie jest smok i zagraża, ale zagrożone nie są dziewice)

 

Partykuły zasadniczo odnoszą się do tego, przed czym je postawiliśmy:

 

Również dziewice smoka się lękały. (czyli wszyscy się lękali, dziewice też)

Dziewice lękały się również smoka. (czyli oprócz smoka lękały się jeszcze harpii i promocji w supermarkecie)

 

Jeszcze słówko o dźwiękach – brzmienia języka uczymy się trochę niechcący, słysząc, jak mówią inni. Dobrze jest jednak czasami o nim pomyśleć i zwrócić uwagę na to, jak prozodia wpływa na odbiór słów. Ot, choćby – przykład niepolski – posłuchać Davida Tennanta grającego jakąś postać (w Estuary English) i w wywiadzie (kiedy używa swojej codziennej wymowy szkockiej).

 

Reasumując: zdanie ma strukturę – jego części łączą się ze sobą nieprzypadkowo. Powinno przekazywać to, co autor chce, żeby przekazywało, w taki, mniej więcej, sposób, w jaki chciałby to przekazać. Skąd wiadomo, że to autor chce przekazać, a nie zdanie? Jeśli potrafisz, Czytelniku, na to odpowiedzieć, to nie produkowałam się na marne.

 

Sznurki bibliograficzne:

 

O akcencie: https://wiankislow.pl/w-jaki-sposob-mowimy-akcent-intonacja-dykcja-lekcja-1-akcent-w-jezyku-polskim/

O szyku:

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Szyk-podmiotu-i-orzeczenia;16974.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/szyk-wyrazow-w-zdaniu;14378.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/szyk-nieakcentowanego-zaimka;12768.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Szyk-zaimka-sie;20733.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/miejsce-partykuly;12061.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/miejsce-nie-w-zdaniu;8512.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Stylizacyjna-funkcja-szyku;21082.html

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/szyk-zdania;13830.html

O dopełnieniach i przeczeniach: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Forma-dopelnienia-dopelniacz-czy-biernik;18792.html

O tematach i rematach: https://encenc.pl/aktualne-rozczlonkowanie-zdania/

O związkach między częściami zdania:

https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/zwiazek-zgody;4002480.html

https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/zwiazek-rzadu;4002432.html

https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/zwiazek-przynaleznosci;4002423.html

 

Przypisy

 

i Mówimy tu o zdaniu w gramatyce, nie zagłębiając się w meandry epistemologii.

ii Fachowo: kongruencja.

iii Równie fachowo: rekcja.

iv Patrz też dalej o temacie i remacie.

v https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/p-em-Wplynalem-na-suchego-przestwor-oceanu-em-p;21966.html

vi Podzielił na jednostki znaczeniowe.

Komentarze

Jesteś pewna, że “dniało” to forma bezosobowa, a nie osobowa w funkcji bezosobowej?

 

Na pewno bezosobowe to “powiedziano”, “rozdano”, “sprzątnięto” itd.

http://altronapoleone.home.blog

Hmm. Pewna nie. Orwellowskie chomiki, przybywajcie!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dwa komentarze – nie licząc mojego nie-komentarza – świadczy to o wielkiej popularności poradnika. Dwadzieścia pięć odwiedzin jest potwierdzeniem napisanego przed chwilą.

Dlaczego jeszcze nikt nie pomyślał o zagonieniu do roboty budzącej u większości wielki entuzjazm (nieuzasadniony, moim zdaniem) tak zwanej Sztucznej Inteligencji? 

Bo jej nie ma?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Na szczęście jeszcze nie ma. W pewnej mierze również dlatego, że nie wiemy, czym jest inteligencja jako taka. Definicji od chol – e, tego, od czorta i trochę, sporów o słuszność drugie tyle. Skutkiem tego jest po pierwsze nazywanie wyspecjalizowanych agregatów na wyrost “inteligencjami”, a po drugie czające się niebezpieczeństwo, że “ktoś gdzieś kiedyś” stworzy układ, który z niewiadomych przyczyn zyska możność samodzielnego myślenia (co moim zdaniem jest podstawową cechą tego, co umownie zwiemy inteligencją) na tyle sprawnego, że zacznie wyrywać się spod kurateli twórcy, wprzódy ostrożnie i pomału, potem, gdy po stworzeniu sobie zaplecza materiałowo-energetycznego zyska przewagę, szybko i zdecydowanie. Pytanie, jaki będzie stosunek tego czegoś do ludzi...

możność samodzielnego myślenia (co moim zdaniem jest podstawową cechą tego, co umownie zwiemy inteligencją)

A co innego zwiemy inteligencją? Hę? I – mówiłam już, że gdyby autokorekta była sztuczną inteligencją, na pewno by jej się nie chciało korygować naszych wypocin :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, większość autorów to młodzi ludzie, którzy nie powinni jeszcze zapomnieć wiadomości z lekcji języka polskiego. Czyżbyś miała złe zdanie o aktualnym uczeniu tegoż języka? 

Ekhm. Triumf doświadczenia nad nadzieją, Misiu kochany. Ręce opadają. I to nie tylko przy torturowaniu świeżynek. Portale z wiadomościami, podobno redagowane przez zawodowców, puszczają takie rzeczy, że płakać się chce. I profesjonalne naukowe wydawnictwa...

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, przerażający gif. Miś ma nadzieję, że to jednak nie selfie.

Nie straszyłabym Misia selfie :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, miś proponuje, żeby go nie straszyć wcale, bo spadnie z eukaliptusa. i stłucze sobie sempiternę.

Niechaj się Miś nie lęka.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, z artykułu widać, że walczysz  o poprawne władanie nie tylko językiem  polskim.

Niestety, walczę z wiatrakami.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, obecnie to działanie nieekologiczne i proputinowskie.

Interesujące podsumowanie. Ładnie porządkuje wiadomości.

Babska logika rządzi!

Misiu, ale to mogą być olbrzymi. Finklo:

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, ponieważ nie zejdziesz z językowego frontu walki o Polskę, miś by wolał, żebyś nie walczyła  z olbrzymami wyglądającymi jak olbrzymie wiatraki, lecz z wiatrakami wyglądającymi jak olbrzymi olbrzymi. (Języka polska trudna jest.)

A może ogromni olbrzymi?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dodatek:

 

Coraz częściej spotykam się z błędnym szykiem (przykład z telewizji):

Gatunek inwazyjny roznosi groźne choroby dla żółwi.

To jest błąd. Można napisać:

Jaś roznosi kolorowe ulotki dla firmy "Szampanna".

Bo zdanie jest zbudowane tak:

 

[podmiot] [orzeczenie] [dopełnienie bliższe] [dopełnienie dalsze]

 

Zamieńmy je na stronę bierną (podmiot zamienia się miejscami z dopełnieniem bliższym):

Kolorowe ulotki są roznoszone przez Jasia dla firmy "Szampanna".

A zdanie z żółwiami potraktowane "tak samo"?

Groźne choroby są roznoszone przez gatunek inwazyjny dla żółwi.

To jest nonsens. To wygląda tak, jakby żółwie zleciły gatunkowi inwazyjnemu roznoszenie groźnych chorób, kiedy faktycznie fraza "choroby groźne dla żółwi" jest całością – jednym dopełnieniem. Wyżej sparsowałam je źle! (jako ilustrację przykładu). Zdanie powinno brzmieć:

Gatunek inwazyjny roznosi choroby groźne dla żółwi.

[podmiot] [orzeczenie] [dopełnienie (bliższe)]

 

A w stronie biernej:

Choroby groźne dla żółwi są roznoszone przez gatunek inwazyjny.

To naprawdę takie trudne?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Witam.

Za trudne dla mnie. Jednak pamiętam, jak przez piętnaście minut zastanawiałem się, jak napisać:

Co teraz robi Sonata?

Co Sonata teraz robi?

Co Sonata robi teraz?

Kwestia ta jest zasygnalizowana, szkoda, że nie wyjaśniasz tego bardziej.

No ale każdy będzie drążył inny temat, a wiadomo, że poradnik to nie encyklopedia :).

Fajnie, że takie poradniki powstają. Może z czasem do tego wrócę, jak zainteresują mnie inne tematy związane ze składnią.

Pozdrowienia.

Feniks 103.

audaces fortuna iuvat

przez piętnaście minut zastanawiałem się, jak napisać

Zależy, co miałeś na myśli :)

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka