- Opowiadanie: Staruch - Nikt z was nie przestanie być niewolnikiem

Nikt z was nie przestanie być niewolnikiem

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Obcość” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Otwarte Klatki: https://otwarteklatki.pl

 

Zebrałem tyle czasu, żeby coś tak krótkiego skrobnąć.

Pomysł bardzo nienowy, ale chciałem spróbować. Przepraszam za okropny recykling i brak akcji.

Jednak, jak wiecie, dla mnie najważniejszy jest pomysł. I jestem ciekaw, czy “zaskoczy”. Jeśli nie – wybaczcie, że zabrałem Wam czas!

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Nikt z was nie przestanie być niewolnikiem

Aż zagotowałem się z wściekłości, gdy weszły na targowisko.

Właściwie były podobne do nas: dwie ręce, dwie nogi, okrągła głowa.

Istniały też różnice – ich kończyny zginały się w dziwnych miejscach, głowy miały pełne odrażających otworów, uszka maleńkie, a chód przypominał kroki kulawego ptaka błotnego. Były od nas wyższe, cięższe i silniejsze fizycznie.

Były, bo nie widziałem nigdy żadnego samca. Może pełnili tylko role rozpłodowe, może ich rozumienie płci było inne niż nasze, a może po prostu samice pełniły rolę dominującą. Nie wykluczałem możliwości, że ich domem był kopiec lub coś społecznie podobnego. Tego się jednak nigdy nie dowiedziałem.

Na ich ciele nie dostrzegliśmy ani włoska sierści. Pozbywały się jej po to, by komory hibernacyjne mogły monitorować stan pogrążonych we śnie ciał.

Podobno były istotami myślącymi. Podobno.

 

***

 

Komory hibernacyjne…

Gdy pierwsza z Najeźdźczyń wysiadła ze statku, cudem posadzonego na naszej szczęśliwej wówczas ziemi, zataczała się i pozbywała płynów ustrojowych. Tak reagowała na długi sen krioniczny. Paskudny widok!

Już dawno doszliśmy do wniosku, że wśród gwiazd muszą istnieć odmienne od nas istoty myślące. Po pierwszym zaskoczeniu przywykliśmy do nich, a że przybywało ich coraz więcej, wtopiły się niepostrzeżenie między nas. Po pierwszej chwili zdumienia i zaskoczenia, przestaliśmy na nie zwracać uwagę. Cóż to był za błąd, boleśnie dostrzegam dopiero teraz.

Jako pierwsze trafiły do nas kapłanki idei i robotnice. Początkowo były dla nas niezwykle miłe, przyjacielskie, dzieliły się wiedzą, głosiły hasła wolności, równości i tolerancji dla braci w rozumie. Niektórzy z nas słuchali ich chciwie, jakby naszej rasie brakło tych cech.

Wiele opowiadały o pięknie lasów, puszcz, dżungli, mórz i oceanów swego macierzystego świata. Podobno ich planeta również była kiedyś zielona, tak jak nasza. Nie powiedziały nam jednak wówczas, że doszczętnie ją zdewastowały i skaziły, czyniąc niemal niemożliwą do zamieszkania.

Nie dostrzegliśmy, kiedy sprowadziły żołnierki, zbudowały warowne bazy, zdobyły bezrozumnie posłuszne sługi. Zapanowały nad nami, jęły rządzić przemocą, zaczęły traktować nas jak niewolne zwierzęta.

Jak to się miało do ich pięknych haseł? Gdy je o to zapytaliśmy, stwierdziły bezczelnie, że przecież nie jesteśmy rozumni. Skoro nie myślimy tak jak one, skoro dopuszczamy do rządów samców, skoro nasze wartości są inne niż ich, Najeźdźczyń – to oczywiście musimy być bezrozumni. I tak wolność zamieniły w niewolę, równość w dominację i terror, a tolerancję we wrogość dla naszej inności.

Zdegradowały nas do poziomu automatów, mających wykonywać każde polecenie. Nasze dzieci ginęły milionami w kopalniach uranu, palladu i złota, które Najeźdźczynie chciwie grabiły.

I tak powoli nasz dom, nasza planeta, stawała się żółtobrunatnym ściekiem, odpadem przemysłowym, a zwierzęta i rośliny ginęły zabijane przez wyziewy kopalń, hut i fabryk. My sami staliśmy się intruzami na naszym własnym świecie.

Nienawidziłem Najeźdźczyń!

 

***

 

I oto były – ohydne monstra…

Ostatnio zawsze chodziły trójkami. Choć wyposażone w detektory i tarcze, chroniące przed bronią wykonaną z metalu, nauczyliśmy się zabijać je inaczej. Noże z drzewa stalowego, topory z wulkanicznego szkła, garoty z włosia koni morskich zabijały równie skutecznie jak broń palna.

Nie poruszały się już wśród nas tak swobodnie jak dawniej. Wiedziały, że prędzej czy później wygnamy je, odsyłając tam, skąd przyszły.

Na razie jednak nadrabiały butą i brutalnością.

Zbliżyły się do mojego kramu.

Nienawiść musiała gorzeć mi w oczach, cały drżałem z hamowanej furii.

– I co się tak gapisz? – warknęła największa z nich, zapewne przywódczyni patrolu. – Nie wiesz, co masz robić?

Gotując się z gniewu położyłem zjeżoną sierść po sobie, schowałem kły, uszami zakryłem oczy, a wyprężony ogon położyłem na lewym ramieniu.

– I to jest posłuszne zwierzę. – Zarechotała paskudnie Najeźdźczyni. – Tak masz się zawsze zachowywać w obecności Ziemianki!

Koniec

Komentarze

Cześć,

 

na początek drobnostki

 

Były też różnice – ich kończyny zginały się w dziwnych miejscach, głowy miały pełne odrażających otworów, uszka maleńkie, a chód przypominał kroki kulawego ptaka błotnego. Były  od nas wyższe, cięższe i silniejsze fizycznie.

Były, bo nie widziałem nigdy żadnego samca. Być może pełnili tylko role rozpłodowe, może ich rozumienie płci było inne niż nasze, a może po prostu samice pełniły rolę dominującą. Nie wykluczałem możliwości, że ich domem był kopiec lub coś społecznie podobnego. Tego się jednak nigdy nie dowiedziałem.

Na ich ciele nie było włoska sierści. Pozbywały się jej po to, by komory hibernacyjne mogły monitorować stan pogrążonych we śnie ciał.

Podobno były istotami myślącymi. Podobno.

Byłoza + dwa razy blisko siebie role. Po drugim były jest też podwójna spacja

 

Już dawno domyśliliśmy się, że wśród gwiazd muszą istnieć inne istoty

Ogólnie nie czepiam się aliteracji, ale istnieć istoty troszkę razi

 

Mimo pewnej wtórności historii, czytało się naprawdę dobrze, a końcówka mnie wzięła z zaskoczenia. Smutne i prawdziwe. Czasami to zdanie Podobno były istotami myślącymi. Podobno. najlepiej podsumowuje ludzkość :/ 

 

Hej 

Fajnie mi podeszło opowiadanie. Do samej końcówki miałem skojarzenie z ustrojem totalitarnym, gdzie poprzez miłe słówka i obietnice lepszego jutra czai się podporządkowanie i zniewolenie. 

A finał miło mnie zaskoczył bo totalitaryzm jest taki typowy dla ludzi :) Nic więcej nie mogę więc wstawiam piąteczkę :) 

Pozdrawiam

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Dzięki za lekturę i uwagi :)

Się poprawiło tu i ówdzie!

Tak to już jest, jak się mocno zardzewiało.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Witaj. :)

Podobnie, jak Bardjaskier, miałam wciąż skojarzenia z systemem totalitarnym. No i z “Seksmisją”. :) i “Avatarem”. :)

Zastanowił mnie ten fragment:

Gotując się z gniewu położyłem zjeżoną sierść po sobie, schowałem kły, uszami zakryłem oczy, a wyprężony ogon położyłem na lewym ramieniu.

Początkowo odebrałam to metaforycznie, ale później doszłam do wniosku, że cała rzecz dzieje się na innej planecie, której jeszcze nie “dorwali” dotychczas ludzie, lecz niestety teraz to się stało i zaczynają również ją zamieniać w wymarłą, pozbawioną bogactw, przyrody oraz czystości, jak niegdyś Ziemię, więc i tę planetą tak obecnie nazywają, traktując jak swoją. Że to ludzie są owymi przebrzydłymi “obcymi”, a ich bezpardonowa ekspansja całego Wszechświata dopiero się zaczyna i będzie wyniszczać planetę po planecie. :)

 

Pozdrawiam, powodzenia, klik. :) 

Pecunia non olet

Bruce, taki właśnie był zamysł :)

A obcych/tubylców wyobraziłem sobie jako coś w rodzaju przerośniętych surykatek.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Bingo! I ja podobnie je odebrałam. ;)

No tak, dla kosmitów nie ma niczego gorszego niż plaga ludzka. :)

Pozdrawiam serdecznie. ;)

Pecunia non olet

Hej, Staruchu! Entourage klasyczne do kwadratu. Zawsze takie lubiłem, jak pewnie wiesz, Staruchu. Pomysły dwa i oba też klasyczne dla sf – człowiek jako intruz, najeźdźca (Kudłaczki Pipera, Prosiaczki Carda itd. aż po wspomniany Avatar) oraz odwrócenie roli, czyli opisujemy tą sytuację z punktu widzenia pozaziemskich ofiar najazdu. Oparłeś na tym swój twist finałowy, ale to też już było, więc w sumie czekałem na spodziewaną niespodziankę w finale. I w sumie mi to nie przeszkadza. Oczywiście zazwyczaj to obcy oszukują ludzi (Koniec dzieciństwa, serial V-Visitors itd.), ale tu połączyłeś tych złych ludzi z numerem, jaki nam zazwyczaj wycinali kosmici. Sam początek przypominał troszkę Disctrict 9, ale odwrócenie ról zmienia całkowicie punkt widzenia i człowiek przestaje sobie wyobrażać te kolana wyginające się w niewłaściwą stronę.

Mamy więc sporo klasycznych motywów i do pełni szczęścia zabrakło mi przede wszystkim nieco innej formy opowieści, zamiast gadającego narratora chciałbym wleźć w opowieść z dialogami, didaskaliami i akcją. Choćby w małej scence.

Ps. 1. Nie umknęło mojej uwadze oczywiście, że tam jedziesz jakby lekko i w ukryciu po feministkach (a na upartego to bym i o UE wspomniał). Ale może lepiej nie idźmy w te incelskie klimaty i rozważania, że kobiety odbierają facetom ich samcze „terytoria” i pozbawiają atrybutów męskości. Świat był przez kilka tysięcy lat wybitnie patriarchalny i nie można narzekać, że to się wreszcie zmienia. 

Ps. 2. A wiem, co mi to trochę przypomniało jeszcze. Mało znane a nagrodzone Hugo opowiadanie Resnicka “Czterdzieści trzy dynastie antaryjskie”. Polecam.

Klikam.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Dzięki za rozbudowany komentarz, Marasie :)

do pełni szczęścia zabrakło mi przede wszystkim nieco innej formy opowieści

Wiesz, też bym chciał. Ale znalazłem tylko tyle czasu, żeby sprzedać pomysł. Gdybym miał czas, którego nie mam, być może powstałaby dłuższa opowieść.

jedziesz jakby lekko i w ukryciu po feministkach

Trochę tak. Ale tu chciałbym zwrócić uwagę na tytuł. Kobiety o to też ludzie (niespodzianka, nie ;)?). I tu wskażę (po raz pierwszy) na tytuł. Jesteśmy niewolnikami swoich genów. I w moim czarnowidztwie nie widzę takiej możliwości, szczególnie po ostatnich wyczynach niektórych pań, żeby świat rządzony przez kobiety byłby jakiś diametralnie inny.

Jesteśmy niewolnikami swoich genów. Ludzkich, bo XX czy XY wielkiej różnicy nie robi moim zdaniem.

 

I tytuł po raz drugi – bo znalazłem jeszcze dwie jego interpretacje (już po fakcie przyznam, bo tytuł mi się po prostu spodobał, a wygrzebałem go… tam gdzie zwykle ;).

 

Bardzo dziękuję za lekturę i komentarz!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Kurka, przypomniała mi się książeczka "NAGI UMYSŁ Dlaczego jesteśmy, jacy jesteśmy Ludzka natura bez tajemnic" . Ludzie, człekokształtne, zachowania stadne i dla czego najczęściej zabijają się samczyki Homo Sapiens między 17 a 30 rokiem życia.. takie tam bzdurki. Jak ktoś nieopatrznie przeczyta i mu się nie spodoba, to przepraszam za stratę czasu. Hi! Hi!

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Przygnębiające, ale pod wieloma względami prawdziwe.

Byle nie prorocze XD.

Perfidne, ale mające urok. Uśmiechnęło, choć może nie powinno. :)

Dzień dybry,

 

I tak wolność zamieniły w niewolę, równość w dominację i terror, a tolerancję we wrogość dla naszej inności.

To tylko sugestia: dla mnie brzmiałoby to lepiej, gdyby skrócić:

I tak wolność zamieniły w niewolę, równość w dominację, a tolerancję we wrogość.

Wtedy ma to moim zdaniem fajny, trójkowy wydźwięk.

 

Udało Ci się zaskoczyć mnie bardzo pozytywnie. Na początku miałam takie: “Jejku, znowu to samo, kosmici napadli na Ziemię, czemu nikt nie przedstawi tego z innej perspektywy? Czemu nikt nie pomyśli, że to my moglibyśmy być obcymi dla innych cywilizacji?”

Na końcu okazało się, że właśnie o tym wszystkim pomyślałeś. Dopóki nie dotarłam do końca, średnio mi się podobało, ale doskonały twist tak mnie pozytywnie zaskoczył, że ostatecznie odczułam ogromną satysfakcję z lektury. Daję kliczka.

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Ua! Końcówka wymiata ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Widzę, że tutaj mój odbiór tekstu był trochę nietypowy, bo od początku byłem prawie pewien, że najeźdźczyniami okażą się ludzie. I mimo przejrzenia tego głównego twistu opowiadanie całkiem mi się spodobało, głównie przez to, co nie zostało dopowiedziane.

Zacznijmy od tego: dlaczego byłem prawie pewien?

Istniały też różnice – ich kończyny zginały się w dziwnych miejscach, (…) a chód przypominał kroki kulawego ptaka błotnego.

Rzeczywiście, kolana zginające się do przodu to raczej wybryk ewolucji, odwrotnie mogłoby być dużo bardziej praktycznie. W takim wariancie pewnie to łydki byłyby trochę dłuższe od ud, co ogółem sprawiałoby wrażenie, że staw jest “dziwnie” umiejscowiony.

głowy miały pełne odrażających otworów

A tu miałem trochę wątpliwości. Bądź co bądź opisani kosmici też mają uszy, oczy i jakiś otwór gębowy, czyli co – dwie dodatkowe dziurki nosowe to już “pełne odrażających otworów”? Możliwe jednak, że wliczają w to dziurki na kolczyki w uszach, a może także w wargach, przegrodzie nosowej, brwiach i gdziekolwiek jeszcze moda podyktuje.

 

Kluczowa dla tekstu z pewnością jest kwestia kobiecości. I tutaj zauważam, że w istocie nie mamy gwarancji, że przybysze to naprawdę same kobiety. Może po prostu tubylcy wykazują większy dymorfizm płciowy, a ludzie akurat bardziej przypominają ich samice niż samców? Nie mają przecież takiej pozycji w kontaktach z Ziemianami, aby móc to naprawdę zweryfikować (chyba że na przykład wzajemna komunikacja odbywa się po polsku czy w jakimkolwiek innym języku rodzajowym).

Przyjmując jednak prawdziwość takiego założenia, wypadałoby znaleźć tutaj przesłanie, że kobiety również potrafią być okrutne i zaborcze. Niby oczywistość, ale spotykamy się w przestrzeni publicznej z hasłami typu “przemoc ma płeć męską” (i potem wzbudza homerycki śmiech, gdy okazuje się, że autorka sloganu terroryzowała swoje podwładne) – może więc przesłanie jest w końcu coś warte. A jeżeli podawany wiek Starucha jest choć trochę bliski prawdziwemu, to teoretycznie mógłbyś był nawet poznać osobiście taką Irmę Grese…

Kontynuując wątek tego, co nie zostało powiedziane: nie wiemy też, jaka naprawdę jest w tym tekście ziemska struktura społeczna. Główny bohater spekuluje “Nie wykluczałem możliwości, że ich domem był kopiec lub coś społecznie podobnego”, tego akurat nie spodziewałbym się, ale wcale nie wiadomo, czy kobiety naprawdę przejęły władzę nad Ziemią, czy na przykład właśnie odwrotnie – panuje męska dystopia i dorastające dziewczęta mają wybór między niewolnictwem a wygnaniem i zasiedlaniem nowych światów.

Nienawiść musiała gorzeć mi w oczach, cały drżałem z hamowanej furii.

– I co się tak gapisz? – warknęła największa z nich, zapewne przywódczyni patrolu. – Nie wiesz, co masz robić?

I na koniec pozytywny aspekt – to chyba już naprawdę końcówka okupacji, podejrzewam, że wcześniej za taką bezczelność to co najmniej zarobiłby szpicrutą.

 

Z drobnych uwag redakcyjnych (może w tym kontekście nie chcę ich nazywać “łapanką”):

Już dawno domyśliliśmy się, że wśród gwiazd muszą istnieć odmienne od nas istoty myślące.

Domyśliliśmy się – myślące, trochę zgrzyta.

zwierzęta i rośliny ginęły zabijane przez wyziewy ich kopalń, hut i fabryk.

“Ich”, niby tych zwierząt i roślin?

odsyłając tam skąd przyszły.

Dałbym przecinek przed “skąd”.

 

Podsumowując – przyjemny, dający do myślenia tekst. Polecam do Biblioteki i pozdrawiam!

Zniewoleni przez ludzi mieszkańcy planety również skojarzyli mi się z “Avatarem”. 

Mimo, że krótkie to napisane dobrze i z fajnym twistem na końcu.

Czytało się przyjemnie!

@HolyHell91

Udało Ci się zaskoczyć mnie bardzo pozytywnie.

I o to mi chodziło :). Nie spojlerując, zajrzyj może do mojego “Nim zaryczą silniki”.

O efekt mi chodziło. Bo zwykle zaczynam teksty od zakończenia. I teraz też tak było, ale wprowadzeniem chciałem właśnie trochę “przeładować” czytelnika efektem – “zaś ci biedni, prześladowani Ziemianie”.

 

@Śniąca

Miło mi Panią witać w moich skromnych progach :).

Czekam na coś od Pani w tym konkursie!

 

@Ślimak Zagłady

Bądź co bądź opisani kosmici też mają uszy, oczy i jakiś otwór gębowy

Owszem. Ale podrzucam trop surykatki – aborygeni byli porośnięci futrem, które doskonale maskuje wszelakie “otwory”. Choć trop kolczyków też przedni, żałuję że to ja na niego nie wpadłem.

w istocie nie mamy gwarancji, że przybysze to naprawdę same kobiety

Nie mamy. Ale założyłem, że skoro tubylec tak pewnie o tym mówi, to wie to od Najeźdźczyń. Które się pochwaliły własnym urządzeniem świata.

nie wiadomo, czy kobiety naprawdę przejęły władzę nad Ziemią

Nie wiadomo. Ale tu wskazuję na możliwe odczytanie tytułu – jako że pisze to mężczyzna, traktuje o nich właśnie.

to chyba już naprawdę końcówka okupacji, podejrzewam, że wcześniej za taką bezczelność to co najmniej zarobiłby szpicrutą

I znowu wskazuję tytuł – może mówić o tubylcach. Bo dla mnie są jak Indianie: może urządzą Little Bighorn, ale z obsydianem przeciwko karabinom za dużo nie zwojują. Najeźdźczynie to wiedzą i traktują gościa jak szczekającego ratlerka – z pobłażliwością, ale do pionu stawiając.

I nie, Irmy na własne szczęście nie znałem ;)

Babolki się poprawi.

Dziękuję za wnikliwą analizę!

 

@Storm

Miło mi, że lektura nie sprawiła dyskomortu :)

A drugi Avatar jeszcze przede mną!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Kopniaczek do biblioteki, panie Staruch.

Przyjemne opko, dobrze rozplanowane (co przy takim limicie jest wyzwaniem) i sprawnie poprowadzone, napisane obrazowo i płynnie. Końcowy twiścik satysfakcjonujący, chociaż żem się wcześniej domyślił :P

Powodzenia w konkursie!

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

Dziękuję imć fmsduval!

Podziękował :)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Dobre!

To dobrze :-D

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ktoś tu szkolny błąd zrobił i fragmentu reprezentacyjnego nie dał :P

"- Zniszczyliśmy coś swoją obecnością - powiedział Bernard - być może czyiś świat." V. Woolf

Ano tak wyszło :(

Dawno, dawno nic nie wrzucałem i po prostu zapomniałem :/

Następną razą!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Czekam na coś od Pani w tym konkursie!

Nie wiem, proszę Pana, nie wiem. Utknęłam na drugim akapicie, więc póki co, to jestem na etapie pierwszym jak w memie od Verus – gdy piszę i nagle orientuję się, że nie wiem, co ma być dalej. I jeśli nawet przejdę do etapu drugiego, gdy ta wiedza na mnie spłynie, to jeszcze pozostaje etap trzeci ;) 

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Ściskam kciuki :)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ten pocisk na feminizm straszny jest, Staruchu ;) A recykling tego motywu zawsze w modzie, niech świadczy o tym chociażby mój kocyk. Tyle, że u Ciebie wykonanie lepsze i płynniej się czytało :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

No nie całkiem moje klimaty, ale pióro to Ci, Staruchu, nie zardzewiało, dalej piszesz ogromnie sprawnie i umiejętnie, aż się chce czytać!

ninedin.home.blog

@OuttaSewer

Czy aż taki pocisk ;)? Chciałem pokazać, że jesteśmy ludźmi – i kobiety, i mężczyźni. Naprawdę niewiele nas różni. A że feministki chcą nam wmówić coś całkiem przeciwnego? Każdy ma swój rozum.

Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny oraz komentarz!

 

@Ninedin

Zardzewiało zardzewiało. Niestety!

Sporo było babolków, a i jakieś większe rozbudowanie historii by się przydało.

Ale na razie na tyle mnie stać.

Dzięki za lekturę i miłe słowa:)

BTW – jestem wiernym czytelnikiem Twojego kącika w NF. Oby jak najdłużej!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Tak to jest jak się przychodzi coś czytać “po kolei" i z opóźnieniem…

Ślimak Zagłady mi wszystko już wykomentarzył, co ja zakomentować chciałem!

Też praktycznie od początku wiedziałem, że chodzi o ludzi (i też zakładałem, że trudno obcym rozpoznać naszą płeć, skoro nawet ten dymorfizm “owłosieniowy” – został wyeliminowany przez przygotowanie do hibernacji). Może jeszcze dodatkowo byłem nakierowany, bo sam piszę opowiadanie na Obcość – niejako na opak do tego co zaproponowałeś, więc łatwo było mi podążyć za myślą – idącą po prostu w drugą stronę (tam gdzie Ty dałeś czarne ja dałem białe i na odwrót, ale podobieństwo – gdzieś w głębi – jest).

 

 Podobno były istotami myślącymi. Podobno.

 

No właśnie :)

O wiele bardziej przekonany jestem do dubio ergo sum, niż do cogito… bo gdyby te słowa miały moc sprawczą, to pewnie większa część ludzkości by znikła.

 

Miło było przeczytać.

 

pozdrawiam,

 

Jim

 

entropia nigdy nie maleje

O, Staruchu! Zacny plot twist!

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

Dziękuję za lekturę i komentarze, drodzy Państwo :)

Ukłony dla @Jim@sy!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Klasyczne, jednak co wieczór mogłabym czytać podobne na dobranoc, bo odmiany nigdy mi się nie znudzą. Człowiek jest chyba jak dziecko. Lubi słuchać tej samej opowieści w innej, twórczej wersji.

Sprawnie napisane, pióro nie zardzewiało, znaki stawiasz zdecydowane, równe. Inkaust dobrej jakości, nie plami i się nie rozlewa. 

Miałam skojarzenie z „Planetą małp”. W jednym tylko ociupinkę zbajerowałeś, lecz jakże tu do bai  mieć żal. :p Ciekawe, czemu wysłali je w forpoczcie, chyba że na planecie coś interesującego się wydarzyło. :-)

 

pzd srd

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

@Asylum

Podobno wszystkie historie zostały już opowiedziane, został nam tylko retelling ;)

A mnie jakoś przychodzą do głowy same oldskulowe pomysły (a i to bardzo rzadko ostatnio).

Ciekawe, czemu wysłali je w forpoczcie, chyba że na planecie coś interesującego się wydarzyło. :-)

One były i zwiadem (kapłanki), i rozpoznaniem bojem (robotnice), i główną siła uderzeniową (żołnierki). Być może na Ziemi pani Marta L. I Klementyna S. przejęły władzę, może profesor Kuppelweiser odpalił swoją bombę, a może to świat Tiptree z “Houston, mamy problem”?

Nie wiem. Wiem tylko, że rządzą kobiety.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Kotlet odgrzewany zbyt wiele razy może w końcu stanąć w gardle. I tak jest w przypadku tego tekstu. Nie ma tu fabularnie nic poza absolutną sztampą. Motyw ludzi jako najeźdźców był ograny tak wiele razy, że ten szort nudzi od pierwszych zdań. Jest do bólu przewidywalnie, nie ma tutaj o co zaczepić wyobraźni.

Akcja jest bardzo sztucznie umiejscowiona na targowisku. Kobiety wchodzą, bohater streszcza zdawkowo historię podboju i na koniec jest jeden dialog, który z groteskową manierą obwieszcza dumnie obecność Ziemianki. Ja autentycznie się roześmiałem, bo było to oczywiste od samego początku, więc próba zaskoczenia tym na końcu wyszła dość komediowo.

Ponadto w opowiadaniu przewijają się mało wiarygodne fabularnie uzasadnienia:

Po pierwszej chwili zdumienia i zaskoczenia, przestaliśmy na nie zwracać uwagę.

Nie dostrzegliśmy, kiedy sprowadziły żołnierki, zbudowały warowne bazy, zdobyły bezrozumnie posłuszne sługi.

 

Może pełnili tylko role rozpłodowe, może ich rozumienie płci było inne niż nasze, a może po prostu samice pełniły rolę dominującą.

Pełni się funkcję, rolę się odgrywa.

 

Nie mogę pod żadnym względem uznać tego tekstu za satysfakcjonującą lekturę. Dla miłośnika fantastyki tak skrajna wtórność pomysłu jest nie do zaakceptowania. Do tego skrótowość i brak jakichkolwiek odcieni szarości w tej historii czyni ją zbyt infantylną i po prostu nudną. Złe Ziemianki przyleciały, oszukały i zniszczyły planetę, oczywiście nie mogło się obyć bez dzieci umierających w kopalniach.

Na popularnych motywach można skonstruować dobry tekst, ale trzeba wprowadzić element oryginalny, który przełamie schemat, pokaże coś inaczej, zaskoczy właśnie tam, gdzie czytelnik będzie pewien, że wie, co się wydarzy. Tutaj nie ma żadnego z tych elementów.

„Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich" – Friedrich Nietzsche

Hej, Staruchu

Mam podobnie jak Asylum – nie przeszkadzają mi oldschoolowe opowiadania. Mam sporo antologii mistrzów SF i chociaż nie przepadam za opowieściami SF (chociaż lektura Wiecznej Wojny w oryginale była ciekawą przygodą), to krótkie formy uwielbiam. U Ciebie widać świetny styl, dobra panowanie nad tekstem i tworzenie świata w tle.

Owszem, opierasz część satysfakcji z lektury na twiście, który nie jest zbyt trudny do wychwycenia, ale w moim przypadku to nic nie zaszkodziło tekstowi. Dobrze przyrządzony kotlet jest znacznie lepszy niż wydumane dania, które silą się na oryginalność dla samej oryginalności. Obcowanie ze znanym motywem, ale dobrze skonstruowanym i napisanym to przyjemność sama w sobie.

Czytałem z przyjemnością, klikałbym.

Pozdrawiam

Dziękuję bardzo, Zanaisie :)

Jakoś tak wyszło, że pomysły które mi do głowy przychodzą, trudno uznać za odkrywcze. Ale też bycie Einsteinem literatury czy nie przymierzając Joyce’em nie było nigdy moim zamiarem.

Po prostu chcę zwracać na pewne rzeczy uwagę, z upartością belfra, który te same wiadomości wbija do głowy bez przestanku.

Miło mi, że wpadłeś :)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Staruchu

Sam często spotkałem się z opiniami, że odtwarzam tylko znane schematy, czy w fabule, czy u bohaterów. Nie widzę w tym nic złego, jeśli jest to sprawnie podane. Czy każda książka musi być niesamowicie oryginalna? Fantasy cierpi na to bardziej, tak samo horror, ale i w SF, po przeczytaniu X opowieści, coraz trudniej znaleźć coś absolutnie unikatowego.

U Ciebie motyw złej ludzkości jest, nie oszukujmy się, stary i znany, ale opowieść z punktu widzenia dręczonego kosmity, już nie, przynajmniej dla mnie.

No, twist w końcówce nie był dla mnie zaskoczeniem.

Bardziej zdziwiło mnie, że przybyszka rzygała (jak sądzę) po wylądowaniu. Po pierwsze, wyszła na obcą planetę bez skafandra? Nawet jeśli skład atmosfery jest identyczny jak na macierzystej, to nie ryzykowałabym wdychania obcych bakterii. Po drugie, nie otrząsnęła się ze skutków hibernacji w kontrolowanym środowisku, tylko od razu wyskakiwała z rakiety, nie wiedząc, co tam spotka i co będzie musiała z tym zrobić? To tak, jakby żołnierzy do walki na froncie wyładowywać z transportu w zasięgu wrażych kul, kiedy są okrutnie skacowani po podróży.

I wydaje mi się, że są statystycznie istotne różnice między genami XX i XY.

Babska logika rządzi!

Czesć Finkla :)

Po pierwsze, wyszła na obcą planetę bez skafandra?

Jak się już leci kolonizować obcą planetę, to chyba nie po to, by chodzić po niej w skafandrach? Zakładam, że ludzka nauka i technika będą w stanie przystosować do ludzi do życia w obcym świecie.

nie otrząsnęła się ze skutków hibernacji w kontrolowanym środowisku

Przypuszczam, że lot międzygwiezdny (nawet we śnie) przyjemnością nie jest i każdy chce jak najszybciej się z puszki wydostać. Po drugie – wyobrażam sobie, że istnieje moda na “która pierwsza postawi stopę na obcym lądzie, ta wygrywa”.

I wydaje mi się, że są statystycznie istotne różnice między genami XX i XY.

Między tymi owszem. Między kobietami i mężczyznami owszem. Między mną i moim bratem też są genetyczne różnice. Co nie zmienia faktu, że jesteśmy ludźmi i znacznie więcej nas dzieli, niż łączy.

 

Dzięki za lekturę :)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Z tymi bakteriami to są dwie wersje. Jedna – skoro to obcy świat z podobną atmosferą, to te bakterie mogą być podobne/kompatybilne, ale odporne na nasze zabezpieczenia, antybiotyki itd. podobnie jak te spotykane w odciętych od reszty świata środowiskach na dnie oceanu. Ja jestem jednak zwolennikiem innej opcji – skoro to inny świat i inna biologia to i bakterie zupełnie obce/niekompatybilne z nami i nic nam nie zrobią. Niestety, w tej wersji finał „Wojny światów” jest pozbawiony sensu.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Wiecie, to nie muszą być bakterie. To może być malutkie nasionko, które tylko czeka, aż znajdzie się w ciepłym i wilgotnym środowisku. Tylko jak kosmonauta będzie wyglądał z krzakiem w płucu? To mogą być białka lub inne związki na które dany człowiek jest uczulony. To może być malutka, liczona w ppm domieszka tlenku węgla w atmosferze, która będzie powolutku kolonistę zatruwać… Opcji mnóstwo.

Babska logika rządzi!

Cała soft fantastyka opiera się na tym, że takie światy podobne ziemskiemu, są pod tym względem bezpieczne. Czy to u Martina w jego uniwersum kosmicznym, czy światach Resnicka lub Silverberga, czy całej klasyce sf od Asimova po Simmonsa, Reynoldsa itd. Opowiadanie Starucha tak traktuję. To nie hard sf.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Hmmm. Zawsze myślałam, że taką atmosferę się długo bada, zanim się wylezie na zewnątrz bez maski…

Babska logika rządzi!

Ale, Finklo, kto powiedział, że nie badały sondami, z orbity itd. przed lądowaniem? Wiadomo, że to jest takie uproszczenie, pierwszy kontakt zapewne tak nie wygląda – lądujesz, puszczasz pawia itd.

Po przeczytaniu spalić monitor.

To na pewno nie był pierwszy kontakt Może dla tubylców. Akcja kolonizacyjna to zapewne strasznie droga sprawa i trzeba potencjalną zdobycz dobrze przebadać pod kątem korzyści.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ale sam piszesz, Staruchu: 

“Komory hibernacyjne…

Gdy pierwsza z nich wysiadła ze statku, cudem posadzonego na naszej szczęśliwej wówczas ziemi, zataczała się i pozbywała płynów ustrojowych. Tak reagowała na długi sen krioniczny.”

 

Ja to rozumiem, z dalszego kontekstu, że to były pierwsze „najeźdźczynie”, czyli pierwszy nijako kontakt. Inna sprawa, że to wygląda tutaj, jakby chodziło o komory hibernacyjne…

Po przeczytaniu spalić monitor.

No tak – pierwsza dla tubylców.

Ale wcześniej musiały być jeszcze sondy bezzałogowe, może bazy na księżycach czy w przestrzeni kosmicznej.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Wilkowe limity mają plusy i minusy. Plus taki, że nie trzeba się “zabierać za czytanie”. Minus z kolei to, w mojej ocenie, nieuchronne/częste poczucie niedosytu. 

No dobrze… pewnie plusem jest też to, że autor musi przekazać to coś z głowy w miniaturze. I tutaj warto doceniać wysiłki autorów – jest to piekielne trudne. Im krótsza forma, tym mniej czytelnik wybacza.

 

Napisane bardzo zgrabnie i naprawdę dobrze się czytało. co do samej fabuły mam ten (spodziewany skądinąd) niedosyt, głównie mechaniki świata przedstawionego. 

Fajne, choć tubylcy wydają mi się kotami;)

Lożanka bezprenumeratowa

A ja wyobraziłem sobie psy, choć rzeczywiście koty (okrągłe głowy) bardziej pasują. Przy czym kompletnie nie jest wtedy wiarygodna poddańczość na końcu. Zatem dalej obstawiam twory charakterologicznie bliższe psom, niż kotom.

Ja miałem w głowie coś surykatkopodobnego ;)

Ale kwestie psychologiczne u Obcych? Tego nie podejmuję się oceniać na podstawie wyglądu.

Dziękuję, ManeTekelFares i Ambush, za lekturę!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Ale serio, Staruchu, ten fragment warto dopracować:

 

Komory hibernacyjne…

Gdy pierwsza z nich wysiadła ze statku […]

Po przeczytaniu spalić monitor.

Ale serio, Staruchu, ten fragment warto dopracować:

 

Komory hibernacyjne…

Gdy pierwsza z nich wysiadła ze statku […]

I to jest twist, którego nikt by się nie spodziewał xD

O rzyganiu?

Wolę się nie wgłębiać w szczegóły ;)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

O podmiocie, Staruchu, bo teraz wygląda, jakby komora wysiadła ze statku…

Po przeczytaniu spalić monitor.

Okej. Podmienię

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

I teraz wszystko gra.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Cześć,

 

Fajnym językiem i stylem napisane, bardzo sprawnie. Ale jakoś mnie nie zaskoczyło i domyśliłem się końcówki. Pewnie to moje spaczenie.

 

Pozdrawiam

Witam, JPolsky :)

Jako że wszystko już było, to i o zaskoczenie trudno.

Może zajrzysz TUTAJ ?

Dziękuję za wizytę i komentarz!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Pełni się funkcję, rolę się odgrywa.

Ciekawe, nie zdawałem sobie sprawy z takiego rozróżnienia! Oczywiście sprawdziłem…

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/odgrywac-czy-pelnic-role;11954.html

Wprawdzie coraz bardziej staje się martwym zaleceniem poprawnościowym, ale może rzeczywiście warto je kultywować.

To może być malutka, liczona w ppm domieszka tlenku węgla w atmosferze, która będzie powolutku kolonistę zatruwać…

Tak dobrze to nie ma. Podaje się umownie, że tlenek węgla trwale wiąże hemoglobinę (bo wiąże nieporównanie skuteczniej od tlenu), ale w rzeczywistości karboksyhemoglobina ma okres półtrwania w organizmie około pięciu godzin. Nawet jeżeli ktoś zatruje się dużo trwalszym blokerem hemoglobiny (cyjanki), to też nie znaczy, że te związki będą mu krążyć w krwiobiegu do śmierci, tylko – o ile przeżyje ostrą fazę zatrucia – będą stopniowo rozkładane, chyba głównie w śledzionie, i zastępowane nowo produkowaną hemoglobiną.

Podsumowując: CO w żadnych normalnych warunkach nie będzie zachowywał się jak trucizna kumulatywna. Naturalna obecność w atmosferze ziemskiej to podobno jakieś 0,08 ppm, ale w dużych miastach spokojnie zdarza się kilka ppm, a sporadycznie (w szczególnie zanieczyszczonych aglomeracjach) i więcej. Stężenie potencjalnie śmiertelne zaczyna się od kilkuset ppm. Kumulatywne mogą być natomiast uszkodzenia mózgu wynikające z powtarzanej ekspozycji na dawki subletalne.

To tak, jakby żołnierzy do walki na froncie wyładowywać z transportu w zasięgu wrażych kul, kiedy są okrutnie skacowani po podróży.

Skąd my to znamy?…

 

Uzupełnię jeszcze w odniesieniu do swojego poprzedniego komentarza: w żaden sposób nie uważam ani nie odczułem, aby przewidzenie końcowego zwrotu akcji mogło czy powinno zepsuć mi lekturę. Jeżeli bohaterów literackich podzielimy z grubsza na ludzi, kosmitów oraz istoty legendarne, a w fabule mamy walkę pomiędzy kimś a kimś rozpoczętą przez kogoś, to nie ma siły, liczba kombinacji jest ograniczona i wszystkie zostały już wielokrotnie wypróbowane. Samo powtórzenie tak podstawowej cechy nie stanowi o sztampie czy wtórności. Widać przy tym z komentarzy, że wiele osób ten twist zaskoczył i miały z tego przyjemność. Wiadomo, że fabuła prosta i przewidywalna jak konstrukcja cepa to nic dobrego, ale twierdzenie, iż realną wartość ma tylko utwór, w którym rozwój akcji może zdumieć wysoce wyrobionego czytelnika – to byłby jakiś okropnie elitarystyczny pogląd na literaturę.

Lubię przy tym przypominać, że na przykład Balladyna jest w warstwie fabularnej bardzo znacznym powtórzeniem Makbeta – i w ogóle u Szekspira da się znaleźć prototypy znacznej większości powszechnych dziś tropów literackich. A przecież jest literatura po Szekspirze.

 

Przeczytałam! 

 

Udało się Tobie wcisnąć w ten limit cholernie dużo informacji!

Solidna porcja przedstawionego świata, świetny plot twist na końcu, nie gryzące feminatywy i odwrócony motyw Obcości. Jestem kupiona. 

Miałam również luźne skojarzenia z Orwellem i nie wiem dlaczego ale w mojej wyobraźni tubylcy wyglądali jak mrówki. ;)

 

Daję piątkę! 

Dzięki, Moon :)

Mrówki? Też pasi, choć jednak podobieństwo do ludzi nieduże.

Pewnie przez wtrącenia o strukturze społecznej czy kopcu, które wrzuciłem dla zaciemnienia tematu ;).

Dziękuję bardzo za lekturę i komentarz!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

No to nieźle się porobiło. Co jednak stało się z Ziemskimi mężczyznami?:) Pozdrawiam

A nie wiadomo.

Ale na przykład polecę tekst Jamesa Tiptree "Houston mamy problem". Albo jest to Świat podręcznej z zamienionymi płciami?

Dzięki vrchamps za lekturę i komentarz!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

O, fajny twist na koniec. Tym bardziej w gruncie rzeczy smutne opowiadanie… W każdym razie fajne do czytania :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Miło mi to słyszeć, NaNa :D

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Takie niepoprawne politycznie. Lubię niepoprawność, dlatego spodobał mi się. Solidne i dobrze się czyta.

Samce do celów rozpłodowych i “Podobno były istotami myślącymi. Podobno.” – zrobiły mi dzień, oczywiście po przeczytaniu ostatniego zdania.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Dziękuję, Inanno :)

Miło się czyta takie komentarze, bo właśnie taki był zamysł autora.

Czuję się bardzo zadowolony!

 

PS. Na następnym Katowickim Piwie obecność obowiązkowa!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Popieram Staruchowe post scriptum :)

Known some call is air am

Och, oczywiście, z dziką rozkoszą – cytując klasyka.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Hej Staruchu!

Miło się czytało, lubię teksty zaczynające się od wspominek (chyba jestem jedną z nielicznych, ale opis tego co już było, urozmaicony emocjami z tego co jest, to moje ulubione połączenie ;P)(I jeszcze jedna dygresja, tutaj właściwie wspominki nie było, akcja dzieje się w czasie teraźniejszym, ale narrator zaraz zaczyna opowiadać). Zdarzała się lekka zaimkoza, ale nic, co przeszkadzałoby w czytaniu.

Właściwej fabuły tu wiele nie ma, narrator opowiada jak zaczęło się ich piekło, a ostatnia scenka służyła pokazaniu twistu. Czy to źle? Nie wiem. Z jednej strony, trudno zbudować jakiekolwiek napięcie, bo w większości rzecz dzieje się w przeszłości, a sama teraźniejsza scenka to wejście na targ i to jedno, twistowe zdanie. Z drugiej, nie o to w tym tekście chodziło, żeby zaskakiwać fabułą.

Ale odkładając na bok fabularną stronę, mamy jeszcze tę drugą, czyli przesłanie. Udało mi się domyślić, że to ludzie są najeźdźcami, choć do końca nie byłam pewna (rządy samic?! Oby! xD). Głównie po fragmencie, o ich planecie, niegdyś zielonej, teraz zupełnie nie do użytku. Podobało mi się, że nawet ludzkość była dla czytelnika obca, że kultura zmieniła się dość mocno, bym do końca miała wątpliwości, czy to o ludzi chodzi. Podobało też typowo ludzkie podejście do obcości; najpierw milutko, potem uderzyć ;P Kojarzy się z kolonizacja Ameryki. Albo jakimkolwiek innym ludzkim działaniem na większa skalę.

Podsumowując, mam nieco mieszanie uczucia. Są motywy które bardzo podeszły mi do gustu, ale twist nie zaskoczył, a i fabuły wiele nie było (trudno Cię winić, limit dość srogi ;P).

Dziękuję za lekturę!

Heloł, Gruszel :D

nie o to w tym tekście chodziło, żeby zaskakiwać fabułą

I owszem.

rządy samic?! Oby!

Piekło na ziemi. Brrr…

Podsumowując, mam nieco mieszanie uczucia. Są motywy które bardzo podeszły mi do gustu, ale twist nie zaskoczył, a i fabuły wiele nie było (trudno Cię winić, limit dość srogi ;P).

Jak sama stwierdziłaś, tekst nie był napisany dla fabuły. Zresztą, chyba żaden mój nie był.

Wyłuskałaś z opka to co najistotniejsze, reszta więc mnie specjalnie nie martwi!

Dziękuję za lekturę!

To ja dziękuję z wnikliwą lekturę i obiektywne uwagi :D

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Oldskulowe, ale fajne. Skąd pochodzą najeźdźcy domyśliłam się już na wstępie, kiedy ich chód opisywałeś. Natomiast nie rozumiem, czemu akurat kobiety. Wiesz, póki co rządzą w większości faceci, tak w polityce, jak i w biznesie, więc czemu to kobiety oskarżasz o to, że

doszczętnie ją zdewastowały i skaziły, czyniąc niemal niemożliwą do zamieszkania.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Wiesz, póki co rządzą w większości faceci

Marta Lempart.

Wyobraź sobie, że przejmie władzę.

 

I o nic nie oskarżam. Po prostu opisuję jedną z możliwych ścieżek przyszłości.

 

Dzięki za komentarz, Irko_Luz :)!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Staruchu, przeczytałam z zadowoleniem, ale nie mogę powiedzieć, że jest to budujące opowiadanie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dobry wieczór, Bogini :D!

Niezwykle mi miło, że odwiedziłaś moje skromne progi.

A że opowiadanie nie jest budujące? Mówią, że z wiekiem człowiekowi opadają łuski z oczu i zaczyna postrzegać świat jakim jest, a nie jakim chciałby go widzieć.

A to, co dostrzegam dookoła, budujące nie jest.

I chyba nigdy nie przestaniemy być niewolnikami – chciwości, bezmyślnej przemocy, politycznych fanaberii…

Niestety!

 

Dzięki wielki Reg za lekturę! 

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Bardzo proszę, Staruchu, mnie także było niezmiernie miło złożyć Ci wizytę. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

A to mi miło, Anet :)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

 

Warsztatowo bez zastrzeżeń, pierwszoosobowa narracja też robi swoje, więc czytało się dobrze. Dodatkowy plus za przykuwający uwagę tytuł.

Co do fabuły, to jednak miałam mieszane uczucia, bo sporo skompresowałeś w tych czterech tysiącach znaków. Mechanizmy podboju i kolonializmu dość trafnie zarysowane, ale właśnie – zarysowane. Czytelnik tylko przygląda się z dystansu kolejnym wydarzeniom i procesom, a brakuje przestrzeni, żeby to wszystko śledzić razem z narratorem w czasie rzeczywistym. Myślę, że całość jest zbyt mocno podporządkowana końcowemu twistowi i samemu przekazowi, przez co – jak na pełnoprawne SF – po drodze pojawia się za dużo skrótów fabularnych.

Ogólnie widziałabym tu dwa wyjścia – albo trzymać się twistu i wtedy postawić na pojedynczą scenkę, a ograniczyć relacjonowanie wydarzeń, albo zaakcentować mechanizmy kolonizacji planety i opisać całą historię w dłuższej formie, z rozbudowanym tłem. W obecnej wersji trochę mi się jedne zabiegi literackie gryzły z innymi. Ale twist tak czy inaczej zadziałał, a chyba o to chodziło.

Dziękuję za udział w konkursie!

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Dziękuję bardzo, Black_Cape, za miłe słowa!

Co do skrótowości – tak już mam, że staram się wszystko skracać, bo nie mam za wiele czasu na pisanie, a i miłośnikiem słowotrysków nie jestem.

Oraz, po kilkukrotnym zakopaniu sensu tekstu tak głęboko, że tylko kilku czytelników go załapało, skręciłem (zbytnio chyba) w stronę kawonaławizmu.

Na przykład początkowo w tekście nie miało być ostatniej kwestii Ziemianki, a Czytelnik miał się domyślić obcości Narratora po ogonie i kłach. Ale obawiałem się, że znowu to będzie mało zrozumiałe.

Jeszcze się poprawię, obiecuję :)

Dziękuję za lekturę i ocenę jurorską!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Nowa Fantastyka