- Opowiadanie: elle - Cena piękna

Cena piękna

Opowieść o tym czego może bać się piękna kobieta. Twórczyni w konfrontacji ze swoim lękiem i krytyką reaguje spontanicznie. Czy powinna bać się kary? A może jej przeznaczenie i tak jest już wystarczające mroczne i nic gorszego nie może jej spotkać?   

Początek dłuższej historii.      

Oceny

Cena piękna

Mairna zacisnęła mocno zęby i pieści. Rozdrażniona odwróciła się od lustra.

Nadszedł w końcu ten dzień kiedy ujrzała pierwszą zmarszczkę na twarzy. Do tej pory była zadowolona ze swojego ciała, ale w tej chwil przestała. Od razu zaczęła martwić się przyszłością i tym jak będzie wyglądać jej życie gdy straci klientów.

Dotąd cieszyło ją lustrzane odbicie. Jej blada skóra, czerwone warg, cienkie ciemne brwi. Szczupła sylwetka, długie gęste brązowe włosy i czarne oczy. Idealnie piękne ciało. Co to jednak znaczyło gdy zaczęła się starzeć? Jej całe wspaniałe życie mogło się skończyć szybciej niż przypuszczała. A przecież dopiero dobiegała do trzydziestki.

Aż do tej chwili zawsze szła własną ścieżką. Nie ulegała modzie. Nie bawiła włosów ani ciała na złoto, srebrno, błękit lub róż. Wolała zachować własny styl, niemożliwy do skopiowania i naśladowania. Pokazując się publicznie nosiła obcisłe suknie i egzotyczne ozdoby na włosach i ciele. To zwracało na nią uwagę. A może jej pewność siebie?  Teraz to już przeszłość.

Zasłoniła wszystkie lustra. Przygnębiało ją to co było widać w nich.

Przeczesała dłonią włosy. Mogła tylko wrócić do pracy. W pracowni nie dbała o modę i cały świat zewnętrzny. Nosiła luźne spodnie i długą tunikę. W miejscu jej pracy panował wieczny bałagan. To było jej królestwo, miejsce gdzie posiadała nieograniczoną władze. Zgromadzone materiały glina, kamień, szkło, metale, drewno kości, owady i rośliny zgromadzone pod ścianami leżały w wielkich stosach.

Pracowała zapominając o swojej mijającej urodzie i młodości. Jak inni darotwórcy co dzień pracowała nad jednym z wielu wzorców darów. Składane w świątyniach w podzięce lub wraz z prośbami kierowanymi do bogów miały okazać szacunek i pokorę wobec bóstw. Należała do wąskiego grona darotwórców, których dary zawsze były przyjmowane. Dlatego mogła pobierać tak wysokie zapłaty. Duży wpływ na jej powodzenie i popularność miała jej uroda. Czy gdy ją straci jej sztuka sama się obroni? Nie była tego pewna.

Nadawała kształt części centralnej. Delikatnie modelowała ozdoby w połowie postaci gdy usłyszała stukanie do drzwi. Zaklęła. Wizyta w najgorszej chwili. Może jednak przybył to ktoś z prośba o dar? Nie mogła ignorować klientów.

Zeszła po schodach, minęła wewnętrzny dziedziniec  i niechętnie otworzyła drzwi. Na progu stał ktoś kogo wcale nie chciała ujrzeć. Odzianego w barwną szatę na której wiły się czarne pasy najsłynniejszy w mieście krytyk. Than vis Runth. Modne farbowane włosy, fałszywy uśmiech i napięta skóra twarzy sprawiały ze miała mdłości. Tego nie mogła po sobie pokazać. Mógł jej zaszkodzić. Zmusiła się do uśmiechu.

– Witaj moja droga, byłem niedaleko i postanowiłem cię odwiedzić – powiedział. – Pokażesz mi nad czym pracujesz?

Zgodziła się, bo cóż innego mogła zrobić? Niechętnie usunęła się wpuszczając go do środka. Szedł po schodach prosto do jej pracowni. Obrzucił spojrzeniem bałagan i skrzywił się z dezaprobatą. 

– Wybrałaś Piękno? – mruknął na widok daru, nad którym pracowała. – Cóż za banał.

Znów obrzucił jej miejsce pracy pogardliwym spojrzeniem i dodał:

– Bardziej przydał by ci się Porządek, albo Czystość…

– Ten motyw i wzór wydał mi się najstosowniejszy – powiedziała cicho.

Prychnął pogardliwie w odpowiedzi.

– Nigdy nie ryzykujesz. Zawsze układna i dobrze ułożona.

 – To chyba dobrze…– zauważyła.– Moje dary zawsze zostają przyjęte.

Wzruszył ramionami. Dotykał jej dzieła. Nikt inny by nie pozwolił sobie na taką bezczelność, ale on zawsze przekraczał granice i był z tego dumny. 

– To nie jest prawdziwa sztuka…

Tak mocno naciskał na jeden z elementów przy korpusie daru że zniszczył go. Nie mogła w to uwierzyć. Zniszczył dar. Nie wiedziała czy da się go naprawić. Nie przejmując się tym krytyk jakby nigdy nic dalej wytykał jej błędy.

– Liczy się tylko dążenie do doskonałości.– wyrzucał z siebie mężczyzna.

Zacisnęła palce na małym dłucie, którym wycinała większe otwory. Beztalencie, które chciało jej narzucać swoje pomysły i wątpliwy gust nie milkło.

– Zaczynasz się starzeć.– powiedział nagle. – Masz przed sobą jeszcze kilka lat może miesięcy sławy. A potem…

Wypowiedziane na głos jej obawy zabrzmiały okropnie dziecinnie i żałośnie. Krytyk zbliży się do niej i obrzucił ją lubieżnym spojrzeniem.

– Mógłbym coś dla ciebie zrobić… Szepnąć słówko komu trzeba. – powiedział i dodał: – Gdybyś była gotowa mi się odwdzięczyć.

Słyszała że w zamian za poparcie i pochwały żądał uległości lub lwiej części zysków. Nic o niej nie wiedział. To był jego błąd. Przyzwyczaił się że wszystko uchodzi mu na sucho. Czuła jak czerwona fala zalewa otaczający ją świat. Poniosło ją. Jej ramię samo wyskoczyło do przodu a dłoń wbiła dłuto w gardło krytyka. Ujrzała jeszcze zaskoczenie na jego twarzy, zanim ciało osunęło się na ziemie.

W kącie pracowni zamarły cienie. Coś zrobiło krok w jej stronę. Obserwatorzy i żywe pozacielesne Sumienie przez chwilę się jej przyglądali, a potem wycofali w mrok . 

Nie była zadowolona. Znów poniosły ją nerwy. Zbyt wiele emocji. Nawet jeśli krytyk zniszczy to nad czym pracowała i chciał ją zaszantażować nie powinna była pozwolić sobie na ten wybuch.

 Westchnęła i spojrzała na trupa. Żałowała że zabiła go. Przecież umiała się dostosować. Potrafiła być elastyczna. By przeżyć już nie raz robiła straszne rzeczy… 

 Stanęła nad ciałem. Krew zabitego krytyka tworzyła na posadzce niezwykłe wzory. Starała się je zapamiętać. Może mogła by je wykorzystać.  

Zaczęła sprzątać. Ciało zaciągnęła do części pracowni gdzie trzymała lód i substancje konserwujące ciała. Przystawiła do ciała kilka pijawek i zabrała się za krwawą plamę. W pierwszej chwili chciała ją po porostu zetrzeć, ale po namyśle postanowiła ją zachować. Może jeszcze jej się przyda. Nie lubiła niczego marnować. 

Sięgnęła po doniczkę z kwiatami w kształcie baniek. Przycisnęła je go podłogi. Kwiaty szybko wchłonęły wilgotną substancje. Obcięła je i położyła wśród kawałków lodu.

Powoli z ociąganiem zbliżyła się do ciała. Jej mentor wierzył w karę za grzechy i bał się śmierci, ona starała się go naśladować ale tak naprawdę była inna. Drzemały w niej instynkty, których mentor nawet nie potrafi by rozumieć, a na pewno by nie zaakceptował ich. Gdy żył udawała że jest tak jak myśli, potem jej maski opadły. W samotności była sobą.

Pochyliła się nad zmarłym. Po śmierci był równie odpychający co za życia. Zdarła z niego ubranie, kosztowności i skórę. Ciało już bez krwi pocięła na kawałki i rzuciła owadom oraz mięsożernym roślinom. To jej zaoszczędzi kłopotu szukania bezpańskich i dzikich zwierząt.

Musiała zatrzeć wszelkie ślady pobytu krytyka w jej pracowni. Poniosło ją i zabiła. Tego już nie zmieni.

Usiadła przed darem starając się go naprawić, ale od początku wiedziała że to niczego nie da. Mimo to starała się naprawić go. Straciła kilka godzin a potem nagle zmieniła zdanie. Ostatni raz spojrzała na zniszczenia i przechylone elementy. Żałosny widok. Odsunęła się i wtedy nagle wena wróciła. Wzięła nowy blok gliny. Zaczęła jeszcze raz. Uprościła to nad czym pracowała. Wiedziała że tworzy nowy wzór, co było zakazane, ale nie przerywała pracy.

Czuła jak lepią się jej palce, ale nie przerwała pracy. Skupiła się na ukończeniu daru. Gdy uznała że dar jest gotowy zamarła. Przypatrywała się swojemu dziełu. Rozumiała wszystkie jego symbole i znaczenia i sama się w nich gubiła. Czegoś takiego jeszcze nie stworzyła. To była przełomowa chwila w jej życiu.

Sprzątanie po zabójstwie, i skończenie daru wykończyło ją ale mimo zmęczenia musiała jeszcze coś zrobić. Zapakowała dar i przebrała się. Opuściła wieżę. Musiała zanieść swój dar do świątyni Równowagi. 

Szła przez pełne życia Miasto Tysiąca Bogów. Nie wybrała swojej normalnej trasy. Mijała ulice i dzielnice których zazwyczaj unika. Rzemieślnicy, artyści, najemnicy, zabójcy i księgarze żyli razem obok siebie ożywając swoja pracą i pieniędzmi te dzielnice. Udając że nie dostrzegają tego co im było nie na rękę. Czasem brała to za hipokryzję. Jej mentor tłumaczył że to zasada równowagi i tolerancji.

Minęła świątynię Nima, boga zabójców i małą kapliczkę ku czci Geometrii. Czy powinna złożyć jakiś dar bogu morderców? Nie była pewna. Nie zeszła z drogi, decyzje o tym odłożyła na potem. Minęła Świątynie Miłości, a potem Rozpaczy.

Minęła sprzedawców darów siedzących obok każdej świątyni. Ich proste, tanie, masowo tworzone dary nie gwarantowały spełnienia prośby, dlatego sprzedawcy gwarantowali zwrot połowy ceny jeśli dar nie zostanie przyjęty. Zwrócony dar sprzedawali dar po raz kolejny zarabiając nieźle na tym interesie. Ostrożnie i powoli przekroczyła próg świątyni Równowagi. Skierowała się ku małemu bocznemu ołtarzowi. Tym razem wybrała ciemna strona świątyni. Odsłoniła swój dar który wywołał poruszenie u wiernych i postawiła go przed ołtarzem. Uklękła. Czekała na werdykt bogów.  

Jeśli zrobiła cos źle bogowie najpierw odrzucą je dar a potem ją ukarzą. Czy zabicie pod wpływem emocji było złym czynem? Nigdy nie uwierzyła w doktrynę ścieżki Jasna stroną. Bardziej do niej przemawiała nauka o drodze między światłem i mrokiem. Może jednak tym razem przekroczyła granicę? To ze zrobiła coś złego przekonywała się patrząc na swoje dzieło. Tym razem nie czuła nic oprócz irytacji. Czy to oznacza ze już upadła? Że nie ma dla niej nadziei i spotka ją kara i potępienie? Bała się stracić to co posiadała. Ale przecież od początku wiedziała że taki dzień musi kiedyś nastąpić.

Czekała na reakcje bogów. Na osąd. Żal powoli znikał i zastąpił go spokój.

Spojrzała na dar i wtedy dostrzegła że otoczyła go lśniąca poświata. Jej dar został przyjęty co wywołało szmer wśród zgromadzonych wiernych. Słudzy świątyni ostrożni przenieśli dar bliżej ołtarza. Wszyscy obecni przy ofiarowaniu szeptali o ty co się wydarzyło.

Przez dłuższą Mairna chwile nie mogła w to wierzyć. Bogowie zaakceptowali jej dary. Jeszcze nie straci tego co kochała. Miała jakiś czas by się cieszyć tym co zdobyła.

Może zyskała tylko dzień. Może tygodnie lub miesiące. Nawet jeśli tylko jeden dzień, dobrze go wykorzysta.

Mairna wstała i uiściwszy dobrowolną ofiarę z krwi oraz złota opuściła świątynię.  

Koniec

Komentarze

Początek dłuższej historii.

Elle, skoro w przedmowie napisałaś, że to początek dłuższej historii, bądź uprzejma zmienić oznaczenie na FRAGMENT.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fragment ogranicza się do przedstawienia bohaterki, krótkiego opisu zdarzenia, które miało miejsce w jej pracowni, a następnie wizyty Mairny w świątyni.

Bardzo złe, wręcz niechlujne wykonanie, niestety, nie zachęca do poznania ewentualnego dalszego ciągu. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pomimo wykonania, które pozostawia bardzo, bardzo wiele do życzenia, twój tekst mnie zaciekawił. Fragment jest krótki, ale udało ci się wprowadzić kilka tajemniczych elementów, dających nadzieję na ich ciekawe, późniejsze wykorzystanie i wyraziście nakreślić postać głównej bohaterki. Trochę mi ona przypomina słynną macochę Śnieżki o ksywie „Lustereczko powiedz przecie…”, a trochę współczesne, instagramowe ofiary mody na młodość, szalejące z powodu pryszcza, któremu nawet fotoszop nie dał rady. Twoja Mairna już ma jakiś charakter i dość frapującą osobowość! A że zadźgała krytyka? No, mój Boże! Przecież mu się należało! Nie dość, że był przekupno-rozwiązłym palantem po liftingu, to jeszcze macał po darze i faflał się nad nim. A powszechnie wszak wiadomo, że o dziełach artystów, szczególnie w obecności ich samych, mówi się jak o zmarłych – albo dobrze, albo wcale. Jeśli masz ciekawą koncepcję rozwoju fabuły – pisz dalej. Mairna zaczyna mi się podobać i mam nadzieję, że nie zrobisz z niej zwykłej, prostej, banalnej seryjnej fantazy-morderczyni.

Tylko – na litość – pisz z należytą starannością i nie olewaj tak demonstracyjnie interpunkcji!

 

czerwone warg

Nie bawiła włosów

nieograniczoną władze

ktoś z prośba o dar?

ze miała mdłości

Krytyk zbliży się

Nawet jeśli krytyk zniszczy

mentor nawet nie potrafi by rozumieć

Gdy żył udawała że jest tak jak myśli, potem jej maski opadły (Ile ich było?).

Tym razem wybrała ciemna strona świątyni.

bogowie najpierw odrzucą je dar a potem ją ukarzą.

To ze zrobiła

swoja pracą

Przez chwilę sądziłam, że korzystasz ze sfatygowanej klawiatury, która lubi robić człowiekowi wbrew. To jednak niemożliwe, bo „zjedzonych” literek, bez kłopotu i z pełnym ich wyposażeniem, używasz w innych wyrazach. A zatem zaprezentowałaś – przepraszam – zwykłe niechlujstwo.

 

 

Mogła tylko wrócić do pracy. W pracowni nie dbała o modę i cały świat zewnętrzny. Nosiła luźne spodnie i długą tunikę. W miejscu jej pracy panował wieczny bałagan. To było jej królestwo, miejsce gdzie posiadała nieograniczoną władze.

 

Zgromadzone materiały glina, kamień, szkło, metale, drewno kości, owady i rośliny zgromadzone pod ścianami leżały w wielkich stosach.(Szyk wyrazów zły, pozostałości po wnoszonych poprawkach widoczne aż nadto, wymienione surowce należałoby obustronnie wydzielić pauzami.)

 

Pracowała zapominając o swojej mijającej urodzie i młodości. Jak inni darotwórcy co dzień pracowała

 

Należała do wąskiego grona darotwórców, których dary zawsze były przyjmowane.

 

Obrzucił spojrzeniem bałagan (…)

Znów obrzucił jej miejsce pracy pogardliwym spojrzeniem.

 

Ciało zaciągnęła do części pracowni gdzie trzymała lód i substancje konserwujące ciała.

Przystawiła do ciała (…)

 

przy korpusie daru, że (…). Nie mogła w to uwierzyć. Zniszczył dar.

 

Usiadła przed darem starając się go naprawić, ale od początku wiedziała że to niczego nie da. Mimo to starała się naprawić go.

 

Skupiła się na ukończeniu daru. Gdy uznała że dar jest gotowy zamarła.

Sprzątanie po zabójstwie, i skończenie daru wykończyło ją ale mimo zmęczenia musiała jeszcze coś zrobić. Zapakowała dar i przebrała się. Opuściła wieżę. Musiała zanieść swój dar do świątyni Równowagi.

 

Rzemieślnicy, artyści, najemnicy, zabójcy i księgarze żyli razem obok siebie ożywając swoja pracą i pieniędzmi te dzielnice.

 

Powtórzenia nie są złe, ale tylko te zastosowane celowo. W twoim tekście celowe nie są, jest ich mnóstwo i robią fatalne wrażenie. Co gorsze, nazywając wota, których wyrobem zajmuje się bohaterka, „darami”, narobiłaś sobie dodatkowego kłopotu, bo dość trudno znaleźć dla tego wyrazu wystarczającą liczbę bliskoznacznych zamienników, w efekcie dar goni za darem i darem pogania.

 

(…) mogła pobierać tak wysokie zapłaty.

 

pobierać --> opłatę

otrzymywać --> zapłatę, wypłatę, wynagrodzenie, gażę, forsę, gratyfikację itp.

 

Na progu stał ktoś kogo wcale nie chciała ujrzeć. Odzianego w barwną szatę na której wiły się czarne pasy najsłynniejszy w mieście krytyk.

Pośród znaków interpunkcyjnych obok kropek, których używasz, przecinków, które masz w całkowitej pogardzie, istnieje także pauza. Drugie zdanie wg mnie powinno być nią oddzielone od pierwszego, a formy gramatyczne uzgodnione: stał ktoś – kto? – odziany w barwną szatę (…)krytyk

 

Westchnęła i spojrzała na trupa. Żałowała że zabiła go.

Eee, tam! Przesadza! Nie ma co labidzić, bo zabicie trupa to nie lada wyczyn. Powinna sobie raczej pogratulować.

Zaimek „go” (nie po raz pierwszy zresztą) siedzi nie w tym miejscu, w którym by sobie życzył i nie w takiej formie, jaką zwykł przyjmować na końcu zdania, czyli takiej: Zginął krytyk i pchły jego.

 

Może mogła by je wykorzystać.

Może by mogła je wykorzystać. // Może mogłaby je wykorzystać.

 

Straciła kilka godzin a potem nagle zmieniła zdanie. Ostatni raz spojrzała na zniszczenia i przechylone elementy.

Przecież krytyk nie potraktował dzieła darotwórczyni kijem bejsbolowym, a tylko trochę go pougniatał paluchami. Dlaczego więc po kilkugodzinnych zabiegach Mairny, nadal nadawał się na przemiał, raczej trudno zrozumieć.

Elle, zmień oznaczenie na fragment.

http://altronapoleone.home.blog

Fragment jak fragment. Ciężko na jego podstawie ocenić całość. Zwłaszcza, że sam opis nie pociąga, a jedno zdarzenie nie daje mi jakiegoś szczególnego wglądu w jej postać. 

Chwytaj też linki, ich zawartość pomoże Ci szlifować teksty od strony technicznej:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Uważaj na literówki. Pierwsze zdanie: “Mairna zacisnęła mocno zęby i pieści.” Co pieści?

http://altronapoleone.home.blog

Dziękuje za kometarze, linki i wypisanie błędów. :D

Ok, po kolei, ja sama zazwyczaj nie widzę błędów, bo mój dziwny umysł wszystko mu uzupełnia. Nie widzę i czytam tego co jest na ekranie tylko to co jest w moim umyśle. Trudno mi z tym walczyć… ale postaram się;). 

Fragment. 

Wydaje mi się zę zaznaczyłam to (na górze są “kostki”: fragment, a obok fantasy) ale pewnie chodzi o coś innego… tylko że ja nie mam pojęcia o co. 

Nie powiedziała bym, że “przejmuje się” komentarza, ale wszystkie czytam i staram się zrozumieć o co chodzi piszącym. To pomaga mi odkryć na czym mi zależy, a co mi jest obojętne. A to już zawsze co.

Zamieszczając swoje teksty liczyłam na coś, ale się przeliczyłam. Nie szkodzi. Może jeszcze coś zamieszcze, bo mimo wszystko sporo się dowiedziałam, o różnych sprawach. A bardzo lubię wiedzę.

Pozdrawiam piszących i czytających. 

 

Hm… pieści… hm…

Ja się pieszcze, zapewnie… hehehe ;)

Nowa Fantastyka