- Opowiadanie: markedlight - Palacze

Palacze

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Palacze

– Przepraszam czy ma pan ognia?

– Słucham?

Mężczyzna odwrócił się wprost do dziewczyny trzymającej dwoma palcami prawej ręki papierosa, chcącej go odpalić, by się nim nacieszyć.

– Czy ma pan ognia?

Podsunęła rękę bliżej prosząc tym samym o podpalenie, także gestem.

– A… Tak… oczywiście…

Mężczyzna wyciągnął z kieszeni swojego płaszcza sięgającego do kolan przezroczysto – żółtą zapalniczkę i przeciągną kilka razy kciukiem po krzemieniu by ją odpalić.

– Proszę bardzo

– Dziękuję

Objął wolną dłonią, tą trzymającą drogocenny płomień, tym samym osłaniając go przed zgaśnięciem.

– Jeszcze raz dziękuję

Spojrzała na twarz mężczyzny, przykładając papierosa do ust i zaciągając się. Był wyższy od niej o całe pół głowy, w średnim wieku, może koło czterdziestki, z kapeluszem na głowie przypominającym melonik, zakrywając tym samym bujne blond włosy, poza tym nosił szalik oraz ów płaszcz.

– Co za noc, wieje jakby ktoś się powiesił

Zagadną pierwszy starając zacząć rozmowę.

– Tak, prawdziwe skaranie dla palaczy

Uśmiechnęła się nieznacznie wyciągając papierosa z ust i strzepując z niego popiół do popielnicy ustawionej obok nich na zewnątrz lokalu.

– Jak nie zabije nas rak, to zabije hipotermia

Kontynuował przez zaciśnięte usta na papierosie, który nieznacznie się rozżarzył.

– Heh… dokładnie

Wypuściła dym nosem zaglądając do środka baru przez szklane szyby w drzwiach. Jak na środę wieczór było dość tłocznie, ale tylko ona i nieznajomy w płaczu palili papierosy w tym momencie zawieszeni gdzieś pomiędzy światem zewnętrznym, w którym szalał wiatr, a wnętrzem obleganym przez ludzi chcących kupić coś przy barze, bądź rozmawiających z sobą nawzajem.

– Wyjątkowo dużo dzisiaj osób chcących się zabawić nieprawdaż?

– Na to wygląda

– A ty przyszłaś tu sama czy z przyjaciółmi?

– Czekam na koleżanki zaraz powinny się pojawić

Odwróciła wzrok w stronę ulicy rozglądając się na prawo i lewo, jakby miało to przyspieszyć przyjazd znajomych.

– To dobrze mieć kogoś, z kim można od czasu do czasu wyjść i się rozerwać, jak masz na imię?

Nie spoglądając na swojego rozmówcę odpowiedziała na zadane jej pytanie niemal natychmiastowo.

– Agnieszka

Poprawił płaszcz zaciskając go paskiem znajdującym się gdzieś w okolicach talii.

– A ty?

Spytała zaciągając się ponownie papierosem, który był już wypalony do połowy.

– Ludzie zwracają się do mnie różnie, ale ja osobiście wolę jak nazywają mnie „Pan Śmierć”

Zwróciła na niego wzrok wraz z całą uwagą, niedowierzając temu, co przed chwilą usłyszała i marszcząc przy tym brwi chowając za nimi oczy.

– Przepraszam… czy dobrze usłyszałam? „Pan Śmierć”

– Tak dokładnie

Uniósł kapelusz wolną ręką w geście powitalnym, następnie zaciągając się papierosem.

– Czy mogłabym spytać, dlaczego tak Cię nazywają?

Wypowiadając te słowa odsunęła się nieznacznie jakby przygotowywała się na atak napastnika.

– Ponieważ daję i odbieram

– To znaczy?

– Daję wybór…, ale odbieram życie, i ty… Agnieszko właśnie taki wybór ode mnie otrzymałaś, jedyne, co musisz zrobić to… wybrać

Dziewczyna odsunęła się jeszcze bardziej od człowieka w płaszczu cały czas mając go na oku.

– Widzisz… Ja zazwyczaj nie pojawiam się przez przypadek i zazwyczaj zabieram kogoś ze sobą, kiedy opuszczam dane miejsce

– Czyli jesteś Śmiercią… zgadza się?

– Panem Śmiercią… jak już…

Wyprostował się i spojrzał na dziewczynę z góry, tęczówki zrobiły mu się białe pozostawiając na ich obrzeżach czarne kontury oddzielające je od białek w oku. Dziewczyna zamarła w bezruchu obserwując postać podającą się za żniwiarza.

– Dziwne… ludzie reagują na informację, że rozmawiają z samą Śmiercią śmiechem i nie dowierzaniem, co skutkuje czasami naprawdę długimi przekonywaniami danej osoby z mojej strony i kończy się płaczem i błaganiami…, lecz ty Agnieszko wydajesz się być nieco zlękniona, wiec wnioskuje, że mi wierzysz?

– Nie do końca…, o jakim wyborze rozmawiamy?

Zadała kolejne pytanie tym razem gasząc pozostałość papierosa i natychmiastowo wyciągając następnego, częstując tym samym „Pana Śmierć”, który już chwilę temu dokończył swojego.

– O… dziękuje

Wyciągną rękę po papierosa starannie ułożonego w paczce.

– Ah… no tak… przepraszam…

Przez chwilę Pan Śmierć chyba się uśmiechał szperając w kieszeni płaszcza za zapalniczką i odpalając ją rozświetlając miejsce, w którym stali.

– Wracając do naszej rozmowy czy…

Odezwała się pierwsza.

– Wybór jest prosty, możesz w tym momencie zmienić swoje dotychczasowe plany i wrócić do domu ignorując całą sytuacje, albo wybrać jedną osobę z baru, przed którym stoimy paląc papierosy

Przerwał jej w połowie zdania gasząc płomień trzymany w rękach. Przeszedł ją dreszcz.

– Droga Agnieszko powinnaś wiedzieć, że prędzej czy później się spotkamy, po tylu życiowych przejściach było to wręcz nieuniknione

Wpatrywał się w nią bez widocznych uczuć, jak na śmierć przystało.

– Czyli wiesz, kim jestem?

– Wychowywała Cię samotna matka ledwo wiążąc koniec z końcem, ojca straciłaś w wypadku na platformie wiertniczej, gdy miałaś sześć lat i znasz go jedynie z opowiadań przedstawianych Ci przez matkę…

– Dość… wierzę Ci…

Przerwała monolog Pana Śmierci wyraźnie zdenerwowana faktem, że ktoś obcy mógłby wiedzieć o niej aż tyle.

– Zatem?

Odwróciła się by spojrzeć na ludzi przebywających w lokalu.

– Co się stanie jak wybiorę jedną z osób za nami?

Zapytała podejmując grę, szukając wzrokiem odpowiedniej kandydatury.

– Będę zmuszony zabrać ich w przedwczesną podróż na drugą stronę oczywiście.

– Nie dotkną mnie przez mój wybór żadne negatywne skutki?

– Jeśli będziesz mogła żyć ze swoim sumieniem w spokoju, to nie odczujesz zupełnie żadnej różnicy

– A co jeśli zignoruję twoją propozycję?

Znów spojrzała na swojego rozmówcę, który obserwował zawieruchą ogarniętą ulicę znajdującą się za szklanymi drzwiami na końcu korytarza. Sali tak przez chwilę w milczeniu paląc papierosy, aż w końcu Pan Śmierć zaczął.

– Zabiorę z sobą Ciebie Agnieszko tu i teraz tak jak stoisz

Słysząc te słowa i uświadamiając sobie przy tym, w jakiej znalazła się sytuacji, parsknęła śmiechem.

– Em… przepraszam…, co Cię tak śmieszy?

Zapytał Pan Śmierć uważnie obserwując zachowanie dziewczyny.

– Nie codziennie słyszy się, że się umrze, poza tym jak chcesz kogoś tutaj zabić nie wzbudzając podejrzeń?

Włożył papierosa do ust, następnie pstryknął palcami. Wszystko w około nich przestało się ruszać, ludzie w barze zatrzymali się w różnych pozach od tanecznych znajdujących się na parkiecie do opierających się przy ladzie baru czekając by zamówić drinka lub właśnie go odbierając. Nawet wiatr szalejący na zewnątrz ustał, a wraz z nim niesione jego pędem jesienne liście. Agnieszka widząc całą sytuację zaniemówiła wypuszczając z dłoni niedopalonego papierosa, który zatrzymał się w połowie drogi do ziemi.

– Widzisz oprócz panowania nad czyimś losem, mogę także zatrzymać czas

Ponownie pstryknął palcami i czas zaczął płynąć dalej.

– Dlaczego to robisz?

Spytała w końcu roztrzęsionym głosem sięgając po raz kolejny po paczkę papierosów i wyjmując drżącą ręką kolejnego, aby natychmiast go odpalić.

– Czy to ważne, dlaczego? Z nudów, z obowiązku, dla rozrywki… sama wybierz

Oczy Pana Śmierć zaczeły nabierać blasku niczym neon. Agnieszka odwróciła się znowu spoglądając na ludzi w środku.

– Podjęłaś już decyzję? Ty? Czy jedne z nich?

Wskazał kciukiem drzwi prowadzące do wnętrza baru w dłoni trzymając żarzącego się papierosa.

– Tak…

– Doskonale

Ponownie pstryknął palcami, po czym zniknął, jakby nigdy go tam nie było. W tym samym momencie jedna z kobiet znajdująca się w środku upadła na posadzkę podczas tańca.

– Halo!… Nic pani nie jest? Słyszy mnie pani?

Długowłosa zgrabna blondynka zaczęła powoli podnosić się z ziemi.

– Tak nic mi nie jest… dziękuje

Chwyciła wyciągniętą rękę mężczyzny, stając na równe nogi. Z zewnątrz dobiegł ich kobiecy krzyk. Tłum gapiów zaczął oblegać wejście by sprawdzić, co się stało.

– O mój boże to Agnieszka

Wypowiedziała jedna z dziewczyn, które próbowały wejść do środka. Agnieszka siedziała na ławce ze ustawionej w korytarzu ze spuszczoną ku ziemi głową, nie odpowiadając koleżankom. Pod stopami miała nadal żarzący się papieros, a w ręku trzymała pustą po nich paczkę.

Koniec

Komentarze

Kilka uwag, czyli dlaczego Twój tekst odrzucił mnie już na początku:

 

– Błędy i interpunkcja. Gdzie podziały się kropki na końcach dialogów? Wielu przecinków brakuje, źle skonstruowane zdania.

 

– Zdania.

Mężczyzna odwrócił się wprost do dziewczyny trzymającej dwoma palcami prawej ręki papierosa, chcącej go odpalić, by się nim nacieszyć.

Mężczyzna wyciągnął z kieszeni swojego płaszcza sięgającego do kolan przezroczysto – żółtą zapalniczkę i przeciągną kilka razy kciukiem po krzemieniu by ją odpalić.

 

Dla mnie to nużące i rozwleczone, niepotrzebne opisy. Jeszcze na samym początku tekstu. Nie wiem czy takie istotne jest, że zapalniczka była żółta i przeźroczysta. A już w połączeniu z sięgającym do kolan płaszczem robi nam się wiele informacji na raz. Ale to moje odczucia.

 

No i sama fabuła.

Motyw rozmowy ze śmiercią jest tak powszechny i wielokrotnie powielany, że musiałbyś zrobić jakiś mega boom na koniec, wycisnąć z tego tematu coś oryginalnego, co raczej nie jest łatwym zadaniem, aby mnie (kogoś)zaciekawić. A na to tutaj się nie zanosi… :(

 

 

Uważaj na przymiotniki i może czytaj tekst na głos, przed opublikowaniem. Nie musisz tego robić przez całe życie, ale póki co może Ci się ta rada przydać :) Chodzi mi o to, żebyś zwrócił uwagę na rytm tekstu; na jego płynność, która dość często gubisz. To jest do wypracowania.

Spróbuj też może podejść do pisania mniej “dziennikarsko”. Relacjonowanie zdarzeń i nazbyt precyzyjny opis niekoniecznie sprawdzają się w opowiadaniach. Mogą, ale to inna para kaloszy i temat na dłuższą dyskusję.

Powodzenia!

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Brak kropek, błędy – oj, coś czuję, że ten tekst w Wordzie nie odleżał swojego. Za dużo chochlików jak na tak krótkie dzieło.

Chwytaj więc przydatne linki. Treść w nich zawarta pomoże uporać się z babolami technicznymi. Wszak nie godzi się pomysłów ubierać w żebracze szaty.

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Fabuła, w której możliwe są tylko dwa zakończenia raczej, nie zaskoczy czytelnika, bo czytelnik oba przeanalizuje przed końcem czytania. Motyw ze śmiercią nienowy. Zły zapis dialogów rzucał się w oczy. Mnóstwo też innych błędów. Niektóre opisy zdecydowanie zbyt szczegółowe.

Przegadany i bardzo źle napisany tekst. Mimo obecności Pana Śmierci, horroru tu nie dostrzegłam. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tego szorta spokojnie można skrócić o połowę. O POŁOWĘ. Bez straty dla fabuły w dodatku.

Dość rozwleczone opisy, braki kropek na końcu wypowiedzi, źle zapisane dialogi, “Cię” (powinno być “cię”)…

 

ALE!

Sam pomysł mi się podobał, fajnie, że zastosowałeś takiego małego twista. Lubię takie zakończenia.

 

Bardzo źle napisany tekst, temat znany, do poprawki.

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka