- Opowiadanie: BasementKey - Nieśmiertelność

Nieśmiertelność

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Nieśmiertelność

 

 – Jak miał na imię twój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa?

To pytanie jest trudne i muszę się nad nim dobrze zastanowić. Już dwa razy źle odpowiedziałem.

 – Daj mi chwilę, dobrze?

 – Oczywiście. Mamy przecież całą wieczność.

 Niestety, naprawdę ma to na myśli, bo w tym miejscu czas nie istnieje. Mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa, mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa, mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa – powtarzam to jak mantrę – myśl, myśl, myśl.

 Chodziłem kiedyś do szkoły i byłem dzieckiem. Szkoła miała kształt pudełka, a ja czułem się w niej jak świerszcz, obijający się boleśnie to o inne świerszcze, to o wieczko z dziurkami. Wspomnienie fizyczności tego miejsca razi mnie do tej pory. Smród spoconych dziecięcych ciał, krople wilgoci na śliskich i błyszczących ścianach, szare, przepocone kołnierzyki nauczycieli. Był tam jednak ktoś, jeden chłopiec. Chodził do równoległej klasy, spotykałem się z nim na każdej przerwie, a także po lekcjach. Miał to coś. Nosił cały czas przy sobie niewielki tablet pierwszej generacji hybrydowej, pierwszy łączący real z wirtem. Jeszcze nie stuprocentowy wirt, jeszcze nie chmurę z prawdziwego zdarzenia, ale pierwsze jej oznaki, pierwsze dane zaciągane do bio, pierwsza integracja osobowości z maszyną. A tablet nazywał się…

 – Hewlett, mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa, Hewlett.

 – Dokładnie tak! Hewlett, jak Hewlett-Packard. Gratulacje, przeszedłeś do kolejnego etapu.

 Kliknięcie i drzwi w ścianie za moimi plecami otwierają się. Dwa pytania do końca, myślę, jeszcze tylko dwa. Kilkanaście ścian wcześniej, a może kilkadziesiąt, jeszcze próbowałem oszukać ten bezczas, jeszcze próbowałem liczyć dni, tygodnie. Niestety, dawno już straciłem rachubę. Idę dalej korytarzem szarości, aż znowu docieram do miejsca, w którym dalsza droga jest zatamowana. Ponownie pojawia się Autentykator.

 – Następne pytanie: gdzie poznałeś swoją pierwszą ukochaną?

 – Że co? – pytam go z wyrzutem. – I niby ja sam wymyśliłem te głupie pytania?

 – Ty je wybrałeś, ale zostały wymyślone przez naszych specjalistów od bezpieczeństwa, wiesz przecież.

 Wiem, oczywiście, że wiem. Nic jednak nie szkodzi trochę powydzierać się na Autentykatora. Wyprane z kolorów ściany labiryntu nie niosą ze sobą żadnego przesłania, żadnej myśli czy skojarzenia. Nie powinny nieść, nikt obcy nie powinien widzieć tutaj żadnej wskazówki. Ale przecież to byłem ja, nie żaden obcy. Ja, który zadecydowałem o stworzeniu tej lokacji i wybrałem do niej tę beznadziejną, szarą skórkę. Ja, który postanowiłem jakie będą pytania i wpisałem odpowiedzi. Określiłem nawet mniej więcej wygląd i płeć Autentykatora, który stoi teraz nade mną w szarym garniturze. To musiałem być ja, a jednak… Mój Boże, ile to już lat?

 – Gdzie poznałeś swoją pierwszą ukochaną?

 – Już prawie… Mam to na końcu języka.

 – Oczywiście – przytakuje spokojnie Autentykator. – Każdy tak mówi.

 Po co to zrobiłem? Te pytania i wszystko to tutaj, labirynt i szare ściany, które nic nie znaczą? Wiem, po co, to oczywiste: ze względów bezpieczeństwa. Żeby nikt nieuprawniony się tutaj nie dostał, żeby nikt nigdy nie zdobył… Taaak, nikt nieuprawniony, żeby nikt nie uzyskał dostępu. Moja pierwsza ukochana.

 To wspomnienie boli, tego jeszcze nie nauczyłem się wyłączać, na to nie wydali łatki. Ból. Nie pamiętam nawet jak ją poznałem, jakby od zawsze siedziała w mojej głowie. Choć to przecież niemożliwe, dane o niej musiały zostać po prostu wtłoczone wprost do mojego profilu. Wtedy o tym nie pomyślałem i nie dało mi to do myślenia. Nie zareagował również menadżer procesów.

 Kim była? Kobietą doskonałą. Uwielbiałem z nią rozmawiać, kochałem jej zapach, rozkoszowałem się wszystkimi krągłościami jej ciała, kiedy leżeliśmy nadzy w łóżkach. W wielu łóżkach, o różnych porach dnia. Albo cały czas o tej samej porze. Zachód słońca przez cały rok? Nie było z tym problemu. Aż do znudzenia, aż do wyrzygania. Wszystko się jednak popsuło, kiedy zacząłem płakać.

 Admini Nieba wyjaśniali mi potem, że to wywalało certyfikaty bezpieczeństwa, to były próby złamania hasła. Budziłem się rano w mokrej od łez pościeli, nie pamiętając niczego, żadnego snu, nawet żadnej myśli. Zacząłem się bać tego czegoś, tego co sprawiało, że ja, półbóg wirtu za dnia, w nocy zmieniałem się w płaczące bezradnie dziecko. No i z tego strachu zacząłem instalować różne mury i zabezpieczenia i upgrejdy, jak na przykład wtyczkę, która zniosła konieczność snu. Ostatecznie do niczego się to jednak nie przydało, uratował mnie jeden jedyny programik, dodany za darmo, do któregoś z murów.

 Moja ukochana okazała się hakerką, która na pirackim bio włamała się do mojego profilu, zablokowała dostęp do menadżera procesów, rozwaliła mury i w proch starła pozostałe, reklamowane jako nie do przejścia, zabezpieczenia. Weszła do mojego umysłu i tam ją naprawdę poznałem, tam ujrzałem jej prawdziwe oblicze. Programik, którego użyłem miał jakąś taką staroświecką nazwę, chyba "Przycisk Życia", pochodził jeszcze z pierwszego okresu przedwirta, kiedy system się zawieszał. Powodował miękkie odrodzenie Użytkownika, restart w ostatniej lokacji określonej jako główna. Właśnie wtedy płakałem po raz ostatni. Nie, nie po miękkim restarcie, dzięki któremu zachowałem dostęp do profilu, tylko kilka dni później, kiedy admini Nieba ją złapali i wrzucili w niebyt. Zniknęła tak szybko i tak po prostu, jak po wciśnięciu klawisza "Del" na klawiaturze starego komputera. Płakałem nie tyle z jej powodu, co z żalu za jej wyobrażeniem, za tym kim była dla mnie wcześniej.

 Po kilku udanych atakach i przejęciach profili użytkowników, wprowadzono permanentne logowanie i zasadniczy brak możliwości wyjścia z wirta. Zostały jedynie wąskie ścieżki, zapomniane opcje, jak majstrowanie przy haśle.

 – Gdzie poznałeś swoją pierwszą ukochaną?

Pierwszą i ostatnią, pomyślałem. Gdzie ją naprawdę poznałem?

 – W umyśle – odpowiadam. – Moją pierwszą ukochaną poznałem w swoim umyśle.

 – Dobrze! – potwierdza.

Kolejne drzwi otwarte, idę dalej przez labirynt. Tym razem idę długo, tak mi się przynajmniej wydaje. Przemknęło mi przez myśl, żeby znowu spróbować mierzyć tutaj czas, ale odrzucam ten pomysł jako bezsensowny. Nie odczuwam zmęczenia, przynajmniej nie w związku z przemieszczaniem się w tej, sztucznie stworzonej, przestrzeni. Męczę się myśleniem, nie powinienem myśleć.

 Następny ślepy zaułek, nareszcie. Autentykator materializuje się tuż koło mnie w tej samej chwili, gdy uświadamiam sobie, że nie przejdę. Jest szary jak ściany tego miejsca, w metalicznie połyskującej głowie tkwią matowe, szare oczy. W tych oczach na tle szarości pojawiają się coś jakby mikrowyładowania elektryczne, małe burze. To chyba jakaś prosta wizualizacja jeszcze z czasów Nieba.

 – Ostatnie – mówi po prostu Autentykator.

Ja stoję niecierpliwie i czekam.

 – Ostatnie pytanie wpisane zostało ręcznie przez Użytkownika. Brzmi: Dlaczego to robisz?

 Nie za bardzo rozumiem, o co mi wtedy dokładnie chodziło, ale mimo to znam odpowiedź.

 – Nieśmiertelność – mówię i patrzę jak ostatnia szara ściana znika przed moimi oczami.

 Nieśmiertelność pod opieką cyfrowego boga, którego sami sobie stworzyliśmy. Niebo. Ale dlaczego to wszytko, po co? Kiedyś myślałem, że wiem, myślałem, że to jest cel sam w sobie.

Wszechobecne szarości znikają, dostaję się do środka labiryntu, do czerwonego pomieszczenia, w którym stoi kolejna postać, tym razem w niebieskim garniturze. Jest cała czarna, o oczach jak dwie małe czarne dziury. To reprezentacja menadżera procesów mojego bio. Odsuwam ją na bok stanowczym gestem, korzystając z uprawnień administratora uzyskanych po przejściu labiryntu. Za menadżerem jest stół z kilkoma przyciskami, mnie interesuje tylko jeden z nich, z ikonką wylogowania. Klikam stanowczo i wylogowuję się. Ściany zaczynają mrugać na czerwono-niebiesko. Zamykam oczy i siadam na środku pokoju, czekając na nieuniknione. Czuję, że jestem wyrywany z tej przestrzeni, zaraz będę wyrzucony poza system. Co będę czuł? Czy będzie mnie fizycznie boleć? Nie czułem fizycznego bólu już tyle czasu… Nie boję się, jestem spokojny, pogodzony. Zanim mnie porwie, na chwilę otwieram oczy, na mrugających rażącymi kolorami ścianach wyświetlają się komendy: aktywacja_pętli:_syzyf_mode, aktywacja_pętli:_syzyf_mode, aktywacja_pętli:_syzyf_mode.

 

Koniec

Komentarze

Przypuszczam, że opowiadanie traktuje o świecie, którego nie znam i który jest mi zupełnie obcy, więc ze smutkiem wyznaję, że Nieśmiertelności nie zrozumiałam.

 

w któ­rym dal­sza droga jest za­ta­mo­wa­na.. –> Jeśli na końcu zdania miała być kropka, jest o jedną kropkę za dużo, a jeśli wielokropek, brakuje jednaj kropki.

 

tego jesz­cze nie na­uczy­łem się wy­łą­cząć… –> Literówka.

 

No i z tego stra­chu zą­czą­łem in­sta­lo­wać… –> Literówka.

 

tam uj­rza­łem jej pra­wi­dzi­we ob­li­cze. –> Literówka.

 

wpro­wa­dzo­no per­ma­net­ne lo­go­wa­nie i za­sad­nicz­ny brak… –> Literówki.

 

gdy uświa­do­miam sobie… –> Literówka.

 

jakby mikro wy­ła­do­wa­nia elek­trycz­ne… –> …jakby mikrowy­ła­do­wa­nia elek­trycz­ne…

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@regulatorzy – dzięki, poprawione. Właśnie sobie uświadomiłem, że edytor na stronie podkreśla błędy, więc moja wina, że sam nie zauważyłem wcześniej.

 

“ze smutkiem wyznaję, że Nieśmiertelności nie zrozumiałam” – dzięki za tę uwagę.

Che mi sento di morir

Zasadniczy problem tego tekstu – brak tła. Nie mam pojęcia, gdzie dzieje się scena, kim jest postać ze sceny, jakie jest jej osadzenie w świecie. Dajesz tu i ówdzie jakiś szczegół, ale to mało – opcji nadal jest tyle, że aż żadna nie wydaje się prawdopodobna.

Tym niemniej widać cień pomysłu – kwestia rozbudowania tła i zadbania o lepsze wykonanie techniczne. Niechaj w tym celi służą Tobie poniższe linki:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Ta pętla na końcu nie była wg mnie genialnym zakończeniem, ale sam pomysł na wędrówkę przez pytania bezpieczeństwa jest fantastyczny. Z całym szacunkiem, aż nie chce się wierzyć, że wpadłeś na niego jako pierwszy :) (podejrzewam, że gdzieś na świecie powstało już opowiadanie w podobnym stylu). W każdym razie ja pierwszy raz się z czymś takim stykam i bardzo mi się podobało. Wydaje mi się, że swoiście pojęty “brak tła” jest tu nawet trochę na miejscu. Warsztatowo pewnie dałoby się jeszcze to i owo poprawić, ale mnie czytało się całkiem dobrze. Fajnie, że wprowadzasz poprawki Reg, to już dobrze rokuje na przyszłość ;). Na zachętę klikam.

 

PS Słowo lokacja w podanym kontekście to ciągle jeszcze futurystyczny neologizm, ale nie zdziwię się, jeśli w przeciągu najbliższych 10-15 lat trafi do słowników. Swego czasu sam złapałem się na tej kalce, a jakiś czas temu zetknąłem się z nią w instrukcji do gry Osadnicy Narodziny Imperium, napisanej przez popularnego polskiego autora.

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

@Nevaz – ja sam nie spotkałem się z żadnym opowiadaniem tego typu, nie “inspirowałem się” żadnym opowiadaniem ;) Być może ktoś, gdzieś – wiadomo, ale ja o tym nie wiem.

Pomysł na opowiadanie zaczerpnąłem z życia, miałem problem z komputerem w firmie, w której pracuję i musiałem kilka razy dziennie odzyskiwać hasło za pomocą przechodzenia przez tego rodzaju pytania…

 

Dzięki za uwagi, Kochani :) i za klik. Jeszcze nie bardzo się tutaj rozeznaję, wiec wszelkie uwagi mile widziane…

 

@NoWhereMan dzięki za linki, Man, obadam…

Che mi sento di morir

Mam trochę jak Reg, że vr i tym podobne, to bardzo rzadko moja bajka, ale w tym opowiadaniu coś jest, co wciąga. Dobry pomysł z pytaniami, jak dla mnie dobry też ten z Syzyfem. Wiele więcej nie napiszę, bo na technikaliach za tym stojących się nie znam. Brak tła nie przeszkadza mi w takim szorcie, który opiera się na pomyśle, a raczej pomysłowym wariancie znanego tematu. Klik na zachętę, idź w podobnym kierunku z pomysłami :)

 

Szkoła miała kształt pudełka i podobny komfort przebywania w niej.

Coś tu się plącze. Komfort podobny do czego?

http://altronapoleone.home.blog

Dzięki @drakaina :)

 

Pomyślę nad tym zdaniem… Faktycznie jest zgrzyt.

Che mi sento di morir

Całkiem zgrabne opowiadanie. Podoba mi się połączenie fantastyki z informatyką. Wyszedł ciekawy świat, taki trochę na granicy absurdu, a jednocześnie bardzo prawdziwy. Ostatnio miałam okazję przekonać się na własnej skórze, jak ciężko przejść taką weryfikację, nawet jako zwykły user. Faktycznie, w tekście mogło pojawić się więcej opisów świata, bo pomysł jest dość ciekawy. Moim zdaniem, zakończenie średnio udane.

Dzięki @Ando. Mam jeszcze kilka historii z tego “uniwersum” mniej lub bardziej dopracowanych, może uda się je wykończyć i opublikować. Nad opisami muszę popracować, czuję, że to moja pięta Achillesowa, najchętniej gnałbym z akcją ;)

Che mi sento di morir

Ja też przeczytałem :) Fajnie napisane, pomysł na wykorzystanie “podpowiedzi” do haseł bombowy. Ja tam mam z nimi zawsze problem. Ustawi człowiek pytania i odpowiedzi na szybko i pięć lat później trzeba zgadywać co się miało na myśli ;) 

Zgodzę się jednak, że przydałoby się nieco więcej tła, bo niestety chyba nie wszystko zrozumiałem. 

Dzięki @ospały. Tło, tło i jeszcze raz tło – zapisane do kajetu. Będę się starał, choć wiadomo, jak to jest, złe nawyki ;)

Che mi sento di morir

Mnie najbardziej przekonuje reakcja człowieka/bohatera. Psychologia postaci (zagubienie w wieczności) jest tak w moim guście, aż żałuję, że przeczytałem i sam już nigdy motywu nie będę mógł wykorzystać, bez porównywania do Twojej wizji… Ale to doborze, będą musiał wspiąć się wyżej:) Dobra robota, daję klika :) Ps. To znaczy dam klika jak dostanę się do kompa i nikt wcześniej mnie nie wyręczy i wyśle szorta do biblioteki ;)

@Blacktom, dziękuję :) Myślę, że jest potencjał, żeby ten motyw rozwinąć, a jak już to zrobisz, to koniecznie daj znać – chętnie się zapoznam.

A może się kiedyś ustawimy na jakiś pojedynek tematyczny? Czytałem, że coś takiego tutaj funkcjonuje/funkcjonowało – wtedy i ja i Ty mielibyśmy kopa, żeby coś dobrego napisać :)

Che mi sento di morir

Taaa… Kiedyś dałem się zaorać w takim pojedynku. Ale chętnie rozważę pomysł, o ile temat będzie wyzwaniem :)

A ile zabawy było przy tym i wszelakich komentarzy :) I łacina, bynajmniej nie podwórkowa. Wow, świetne doprawdy.

 

Może ja wymyślę temat, a Tobie pozostawię formę – żeby pojedynek był sprawiedliwy. Oczywiście, jeżeli się zgodzisz. Odezwę się na priv, kiedy wpadnę na dobry temat :D

Che mi sento di morir

Ok. Czekam na konkrety :)

Pozdrawiam :)

Może jestem zmęczony, ale nie za bardzo rozumiem – zwłaszcza zakończenie niewiele mi mówi. Podoba mi się pomysł z pytaniami bezpieczeństwa, ale to nie wystarczy.

Cóż, żaden autor nie oczaruje wszystkich czytelników :)

Pięknie to ująłeś na koniec, @master :) Cieszę się, że pomysł z pytaniami Ci sięs podobał, postaram się oczarować Cię innymi historiami ;)

Che mi sento di morir

Mnie się jakoś wszystko sensownie poukładało. Może tyłka mi nie urwało, ale przyjemność z lektury była. 

O, mnie się podobało. Wrzucasz od razu czytelnika w środek sytuacji, nie do końca wiadomo o co chodzi, ale opowiadanie wciąga, a że niedługie, to nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam do słowa "koniec" :). Psychologia bohatera bardzo na plus, nie wiem jak przedmówcy, ale ja poczułam zagubienie i dramat twojej postaci. W dodatku szort napisany sprawnie, większych błędów nie wyłapałam, chociaż ja akurat ekspertem nie jestem :D

 

Tak czy siak, szort dobry i przeczytałam z przyjemnością :)

 

Pozdrawiam!

Używanie poprawnej polszczyzny jest bardzo seksowne

@Unfall – dzięki za komentarz. A dasz radę sprecyzować, co było przyjemne, a co nieurywające tyłka? Tak, żebym mógł się podciągnąć ;)

 

@sy – dzięki, dzięki! Bardzo się cieszę, że Ci się podoba :) Mam nadzieję, że dłuższe też będą wciągające, a mam coś już oczekującego w szufladzie ;)

Che mi sento di morir

Dziękuję :) Cieszy mnie, że zaprezentowana przeze mnie historia, przypadła Ci do gustu :)

Che mi sento di morir

Spodobał mi się i pomysł z labiryntem z pytaniami, i zakończenie. Gorzkie.

Wieczność to kawał czasu. Ale może jednak jest szansa? Przecież do VR real jest niezbędny – muszą być serwery, brać skądś energię. A Wszechświat kiedyś szlag trafi…

Babska logika rządzi!

Dzięki @Finkla!

 

Serwer jest w Twojej głowie, tylko, że nie Ty jesteś jego administratorem. Real jest duszą a wirt grzesznym ciałem – wszystkim zaś zarządza bezduszny cyfrowy bóg, który uczynił z nas Hiobów: dał wszystko, by potem wszystko zabrać.

Che mi sento di morir

O religijnej interpretacji nie pomyślałam.

Babska logika rządzi!

Kurcze. Przeraziła mnie pułapka. Nawet jeżeli myślę o problemie z kompem. Sytuacja bez wyjścia.

Cieszę się, że historia wywołała emocje :) Trochę już żyjemy w takim stanie permanentnego “zalogowania”, podłączenia do sieci. Przyszłość może być przerażająca…

Che mi sento di morir

Szkoła miała kształt pudełka, a komfort przebywania w niej[-,] przypominał także bycie zamkniętym w pudełku.

Nie podoba mi się to zdanie. Rozumiem, że powtórzenie jest zamierzone, ale także sugeruje, że komfort przypominał coś jeszcze.

Fajne, podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Dzięki za odwiedziny @Anet. Cieszę się, że Ci się podobało :) 

To zdanie już raz przerabiałem, też mi nie brzmi, pomyślę.

 

Edit: zmieniłem, trochę rozbudowałem to zdanie, czekam na ewentualne opinie.

Che mi sento di morir

Przeczytałam kolejne Twoje opowiadanie, które bardzo mi się spodobało.

 

Masz niesamowite i oryginalne pomysły.

 

 

Pozdrawiam – Goch.

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

Dziękuję za kolejny komentarz :)

 

Do tej historii mam szczególny sentyment, bo to jedno z pierwszych opowiadań, które tutaj opublikowałem. Historia powstała, po epizodzie w realnym życiu – miałem notoryczny problem z logowaniem na firmowym komputerze i musiałem przechodzić pytania bezpieczeństwa, żeby odblokować swój profil

 

Mam fajne pomysły, nieco gorzej z wykonaniem – cały czas nad tym pracuję ;)

 

Pozdrawiam serdecznie!

Che mi sento di morir

Nowa Fantastyka