Profil użytkownika


komentarze: 16, w dziale opowiadań: 11, opowiadania: 3

Ostatnie sto komentarzy

Dla mnie ten:  Kto gra w bilard planetami?

Dziękuję! :)

Dzięki Edwardzie za komentarz, poprawki (wszystkie wprowadziłem już do tekstu) i miłe słowa. Widzę, że ten początek nie jest jednak najlepiej odbierany. Cóż, chodziło mi w nim o pokazanie zamrożonego obrazka, takiego snapshota, który w pewnym momencie, w wyniku pojawienia się czegoś dla bohatera całkowicie niezrozumiałego zaczyna się ruszać i pędzi przed siebie prosto do niewesołego finału. Wydaje mi się, że taką konstrukcję opowiadania wymusza sama natura dźwięku.

Jeszcze raz dzięki!

Wielkie dzięki Łosiocie za komentarz. Cieszy mnie, że summa summarum tekst przypadł Ci do gustu.

Potwierdziłeś moje przypuszczenia, że przekombinowałem z tym początkiem, choć z drugiej strony nie chce mnie opuścić dziwne przekonanie, że ta historia musi się tak właśnie zaczynać. A może lepiej, kiedy odbiorca (o ile dotrwa) przeżywa miłe zaskoczenie w trakcie lektury tekstu, który nie rokował na początku niż odwrotnie – dobry początek i i rozczarowanie zostawione dopiero na sam koniec? :)

Wprost nie mogę uwierzyć! Serdeczne podziękowania dla jury za docenienie mojego opowiadania. Gratulacje dla wszystkich wyróżnionych oraz, przede wszystkim, dla zwycięzcy. :)

Dzięki Oidrinie za komentarz! Cieszy mnie, że się podobało.

Masz rację z tymi numerami. Usunąłem je, nie są do niczego potrzebne.

Dziękuję Żonglerko za wyczerpującą analizę. Cieszy mnie, że mimo tego całego ciężaru opowiadanie się podobało. :) 

No tak! Zapomniałem wkleić pod opowiadaniem informacji, że żadne zwierzę (a zwłaszcza żaden piesek) nie ucerpiało podczas jego produkcji. Jedyną cierpiącą istotą byłem ja. No, ale ja jestem robotem, więc nie ma problemu.

A serio, to bardzo dziękuję za komentarz. Raduje mnie tak pozytywny odbiór Zabaw z gulkami. Martwiłem się na początku trochę jego mięsistością, ale widzę, że jednak niepotrzebnie. A kolejne opowiadania są już w drodze.

Gulaki są moim wymysłem. W swojej naiwności myślałem nawet, że pierwszy wpadłem na to słowo. Potem odkryłem, że w Polsce funkcjonuje takie nazwisko, więc jednak nie. Cóż… Jeżeli miałbym wskazać jakaś inspirację, to byłby to jeden z kadrów komiksu “Duch z Canterville”, ale za nic nie przyznam się który. :)

Zdaję sobie sprawę, że poszedłem trochę na łatwiznę przyjmując perspektywę dorosłego. Z jednej strony było to konieczne ze względów fabularnych, a z drugiej perspektywa stricte dziecięca zawsze wydawała mi się niezwykle wymagająca. Ale co tam, przyjmuję! Nie wiem jeszcze kiedy (w tym roku!) ani gdzie, ale napiszę weirda z perspektywy stricte dziecięcej.

Po pierwsze, gratuluję zwycięzcom, wyróżnionym i wszystkim zakwalifikowanym do antologii.

Po drugie, dziękuję jury za świetną robotę oraz przychyklność.

A po trzecie, bardzo się cieszę. Aż się cały zgrzałem. :)

Anet, sy – cieszy mnie, że się podobało. :)

 

Darconie, dzięki za tak entuzjastyczną recenzję. Wydaje mi się, że opowiadanie i tak zostało dobrze przyjęte, z czego jestem zadowolony. Na pewno nie jest to moje ostatnie słowo na tym portalu. :) 

Teraz pozostało tylko czekać na wyniki… 

Ps. Nie, nie jestem Countem. (Czy Count to pełna nazwa użytkownika?)

kasjopejatales, Herr Schmerz – no dobra, nie będę się trzymał rękami i nogami tych danych biometrycznych. Przy pierwszej okazji (tj. jak już skończy się konkurs) zostaną usunięte. :) 

 

Bellatrix – zastrzeliłaś mnie tym stryjecznym dziadkiem. Masz oczywiście rację. Nie mam na to żadnej dobrej odpowiedzi. Mógłbym próbować kombinować, że ponieważ matka narratora zawsze mówiła “stryj Leopold”, to i chłopiec zaczął w taki sam sposób o nim myśleć i mówić, ale nie jestem pewien, czy to przekonałoby nawet mnie samego. Coś chyba trzeba będzie z tym zrobić. Szkoda tylko, że stryjeczny dziadek nie brzmi tak fajnie jak stryj… 

Dzięki za komentarze! 

 

wilku-zimowy, w odpowiedzi zacytuję fragment komentarza PsychoFish, całkowicie się z nim bowiem zgadzam (w tym samym duchu pozostaje to, co napisała kasjopejatales):

tekst, którego forma koresponduje z przesłaniem: taki, przez który brnie się, coraz ciężej, który coraz bardziej uzmysławia, że z tego niewesołego miejsca tak naprawdę nie ma wyjścia.

Trudny, nieprzyjemny temat wymaga, moim zdaniem, adekwatengo przełożenia na formę. Aby efekt był dobry, nie powinno się przez taki tekst dać zbyt łatwo przelecieć. Nie jestem pewny, czy to zachęci Cię do czwartego podejścia, choć mam nadzieję, że trochę tak. Nie gwarantuję jednak, że po dalej będzie się czytało łatwiej. :) 

 

kasjopejatales – odnośnie danych biometrycznych i perspektywy w moim opowiadaniu. Tak, to jest perspektywa dziecka, ale przepuszczona przez wspomnienia dorosłej osoby. Dlatego też nie wahałem się używać pojęć oraz odwoływać się do wiedzy, które są raczej poza zasięgiem dzieci.

Dziękuję wszystkim za lekturę, kliki i komentarze!

 

Darconie, bardzo mnie cieszy, że się spodobało.

 

fizyku111, masz rację z tym wracaniem podobnych motywów, ale to nie miało być kręcenie się w kółko, a raczej ruch w dół, jak po spirali. Jeżeli dostałeś Sartre’owskich mdłości w trakcie czytania, to moje zadanie zostało spełnione. Jeżeli były jednak zwykłe, mam nadzieję że mi wybaczysz. :)

Opisane w opowiadaniu zdarzenie miało miejsce w prawdziwej, polskiej wsi. Tam wegetarian nie znajdziesz. :)

Tytułem wyjaśnienia (a nie, żeby strzelać fochy): w zamierzeniu “Gastrofaza” miała być groteską (nawet dałem taki tag). Nie rozumiem, dlaczego groteska nie może być traktowana jako “poważne opowiadanie”, a jedynie jako “żarcik”, najlepiej nie za długi (Staruch, Finkla). Ten gatunek literaci był przecież wykorzystywany przez największych twórców literatury rodzimej i obcej. No chyba, że przez “poważne” należy rozumieć jedynie opowiadanie pisane całkiem “na serio”. Taki tekst jednak, z samego założenia, groteską być nie może.

Dziękuję za uwagi, choć jak wiadomo: de gustibus non est disputandum. Zwłaszcza jeżeli chodzi o kulinaria. :)

Tekst kończyłem w pośpiechu, stąd zabrakło trochę czasu na dokładne jego sprawdzanie i poprawki.

Nowa Fantastyka