Profil użytkownika


komentarze: 16, w dziale opowiadań: 3, opowiadania: 3

Ostatnie sto komentarzy

Yyy, dobrze więc, termin ustalamy… do 24.00 dnia 29.12? Z tym dostępem do lapka chodziło mi bardziej o to, że od tego dnia (czyli 27-28) będzie po wszystkim i ze spokojem będę mógł zasiąść. Forma dla mnie obojętna, ważne, że pojedynek się odbędzie ;)

Świetnie! Cieszę się, że znalazł awanturnik i ciesze się na samo wyzwanie – postaram się godnie bronić, nerek pilnować i zostawić co najmniej centymetr kwadratowy ciała wolnego od siniaków.

 

Teraz chyba należy wybrać temat, formę i czas. Na dwa pierwsze zagadnienia wybrzydzać nie zamierzam, a przypuszczam, że kwestia czasu będzie najważniejszym elementem do obgadania, bo końcówkę roku zazwyczaj wszyscy spędzamy w otoczeniu rodziny, ręce mając zajęte wpierw trzymaniem talerza z czerwonym barszczem, później luzowaniem guzików u spodni :) 

 

Ja swobodny dostęp do klawiatury będę miał 27-28, jednak jeśli cierpliwości niedostatek, coś się pokombinuje.

Mnie trochę te dwie godziny przerażają, z drugiej strony to dla mnie coś nowego i być może zwiększające szanse, bo moim zdaniem tak krótki czas zwiększa wpływ czynników pozornie niezależnych od autora – czyli takich, które przy dłuższym pisaniu można eliminować poprawkami i ciągłym redagowaniem. Osobiście pomysł odbieram trochę jako “z buta wjazd”, wyzwanie, udział w “pionierskim” przedsięwzięciu, jednak tak jak wspominałem, nie wiem jak sprawdzam się w tych standardowych, utartych, klasycznych :P

Ja nie mam nic przeciwko – zazwyczaj człowiek rzucony na głęboką wodę szybciej się uczy… ale po krótkim namyśle może to i racja. Nie chodzi o straty moralne, psychiczne, fizyczne z mojej strony, lecz całej reszty czytających itp. :P Według obowiązujących zasad oceniane są dwa teksty, czyli każdy musi być na jakimś poziomie. Wiem, że jestem świeży, nic o mnie nie wiadomo, nic sobą nie zaprezentowałem (autoreklama: pierszy tekst na betaliście jest :P) i można domniemać, że będzie to dla drugiego awanturnika farsa i strata czasu, co jest bardzo rozsądnym podejściem. Zgłosiłem się tutaj, bo w końcu posłuchałem mądrych ludzi i chciałbym wykorzystać każdą sytuację, żeby potrenować, nawet jeśli pod tym hasłem będzie się kryło podawanie ręczników :)

 

Dlatego też jeśli ktoś ma po prostu ochotę coś skrobnąć dla treningu i szuka sparingpartnera – zapraszam :) Nie śpieszy mi się, poczekam, bo to przecież święta, zawierucha większa niż zwykle i można zwyczajnie nie mieć czasu.

– P-p-po to tu przybyłem, ale awanturników żadnych nie spotkałem – mówiąc to omiótł teatralnie opustoszałą karczmę – Nie w-w-wiem czy zawsze tak było. N-n-nie wiem czy obyczaje t-t-tu inne – zerknął  ukradkiem na trolla – Może wszyscy awanturnicy z-z-zdecydowali się z-z-zmienić cech, a może k-k-karczma przestała być d-d-dla nich nieodłącznym p-p-punktem wieczorem – mówiąc o karczmie skulił się lekko starając się uciec wzrokiem od postaci karczmarza – Może potrzebne rewolucje karcz… karczmienne? K-k-karmiczne? Kaczmarskie?! – zaczął liczyć na palcach, po czym nagle klasnął zadowolony –Karczmarskie! – wyszczerzył zęby w głupkowatym uśmiechu, zmieszał się po chwili z sobie tylko znanych powodów, usiadł, splótł palce dłoni i zaczął kręcić nim młynki nucąc cichutko – Daj awanturnika, daj awanturnika daj…

Witam wszystkie dobre i niedobre bety, alphy i omegi również. Potrzebuję pomocy z pierwszym ukończonym opowiadaniem, nigdy nie publikowałem, nigdy nikt mojego nic nie czytał, więc fani fars, kabaretów i stand-upów również nie będą się nudzić. Tekst ok. 10 tys. znaków, miał być short, wyszło jak zwykle. Temat: chciałem napisać o pisaniu shortów w formie shortu, połowa się zgadza :P wyszło powiedziałbym eksperymentalnie.

Nie zależy mi na czasie, lecz na wszystkim co w pisaniu ważne – od słów, gramatyki, interpunkcji, przez fabułę, bohaterów po ogólny odbiór itp. itd. czyli na całej reszcie :)

Z góry serdecznie dziękuję za pomoc :)

Mi osobiście się bardzo podoba co najmniej z dwóch powodów.

 

Po pierwsze. Jestem tutaj na razie aspirantem (na forum, pisarsko), więc moje oceny jak przypuszczam są czyście subiektywne, ale tak właśnie powinien wyglądać dobry, standardowy short. Sam pracuję nad jednym, uważając, że najprościej będzie zacząć od czegoś krótkiego, jednak powoli zaczynam powątpiewać w stosunkową łatwość tego zadania. Jako twórca sam narzucasz ograniczenia wybierając shorta i osobiście sądzę, że jest to zgadzanie się dobrowolnie na katorgę, ponieważ wyobraźnia nie lubi ograniczeń. Wiadomo, że warto by solidnie zbudować bohatera, nieco zarysować świat w którym się znajduje, ludzi jakimi się otacza, fabułę w której uczestniczy i puentę o której chodzi autorowi. W shorcie ciężko to wszystko zawrzeć i wydaje mi się, że z ciężkim sercem trzeba z czegoś zrezygnować. Dlatego Twoje dzieło podoba mi się jako czytelnikowi i jako komuś, który sam walczy z shortem, bo short to menda wymagająca kompromisu autora z samym sobą.

Po drugie. Może porównanie na wyrost, ale short kojarzy mi się trochę z P.K. Dick’iem – też często wymyślał dziwne instytucje, zawody, profesje wszystko w otoczce oczywistości, w stylu “co się dziwisz, przecież to codzienność”. Temat moim zdaniem na czasie, bo jak w Twoim przypadku zawód wydaje się potrzebny i przydatny, w najgorszym wypadku ubranym w “ciepłe słowa” tak w naszych czasach mamy wysyp pełno “sztucznych”, niepotrzebnych zawodów, specjalistów, pseudospecjalistów, samozwańców, wątpliwych autorytetów, których kiedyś nie było aż tak dużo jak teraz. Ponadto nie wiadomo, czy “specjalista” pojawił się z powodu potrzeby czy potrzeba powołała specjalistę. 

 

Podsumowując – czytałbym więcej. Życzę powodzenia w realizacji celów pisarskich i statystycznego wyrównania karmy, które dla dobrych ludzi przychodzi zawsze :) W sumie dla tych złych też :P

 

 

 

Kiedy tylko karczmarz wrócił za kontuar Pach podrapał się szybko po nosie starając pozbyć swędzenia, nabrał powoli powietrza i czekał na werdykt – kichnąć czy nie kichnąć? Nie kichnął. Wzrok z podłogi przeniósł na dwóch rozmówców przez chwilę zastanawiając się czy dla rozrywki lub zabicia czasu nie spróbować dołączyć się do rozmówców, ale kiedy usłyszał tylko nad czym rozprawiali szybko przeszła mu ochota. Ponadto zauważył, że chyba trafiło na siebie dwóch godnych przeciwników – troll gestykulował chaotycznie i głównie artykułował gardłowo: “Aeiou! Aeiou!”, a karczmarz również coś mu bełkotał. Zdecydował, że nie ma co przerywać rozmowy na równym poziomie. Jednak kichnął.

Gniazdo czytałem jak miałem dwudziestkę na karku i największe trudności sprawiał sam początek i nie było mi dobrze z tym, że nie wszystko ogarniam :P Było jednak warto, a mam wrażenie, że kiedy do niej wracam to tak jakbym czytał ją na nowo. 

Tytuły dopisuję do listy, natomiast nie skończyłem jeszcze Miasta pod skałą – również jak dla mnie bardzo wymagające, ale w przeciwieństwie do Gniazda chyba dwadzieścia-trzydzieści razy dłuższe, dlatego ciężko polecić, z powodu waluty zwanej czasem. Jednak co się w tej książce dzieje to też olaboga o jak najbardziej satysfakcjonującym zabarwieniu.

(SF) Marek Huberath “Gniazdo światów” – nigdy nie przypuszczałem, że jako czytelnik mogę bardzo aktywnie uczestniczyć w fabule. Nie czytałem drugiej podobnej. Jeśli chodzi o wiek – trudno powiedzieć, nie należy jak dla mnie do najłatwiejszych.

 

Podpisuję się pod wypowiedzią cobolda oraz pod całym cyklem Dana Simmonsa, od “Hyperiona” po “Triumf Endymiona”. Ja osobiście dwa dni po skończeniu lektury chodziłem zmiażdżony z wieeeeeelu powodów. Naprawdę polecam.

 

Poderwał się natychmiast z krzesła, stanął prosto, wzrok wbił w znoszone trzewiki po czym szybko począł kreślić czubkiem jednego z nich wyimaginowane wzory na podłodze. Nabrał powietrza jakby chciał coś powiedzieć, jednak jedynie przytaknął nieśmiało. Usiadł i oblał się rumieńcem. Nagle wstał, niemalże podbiegł do kontuaru i chwycił za polany samogon. 

– Z-z-zdrowie – uniósł szklaneczkę do góry wychylając szybko jej zawartość. Krztusząc się wrócił na swoje miejsce.

Jako wychowanek IV-VI długo trawiłem części I-III i po czasie nie narzekam – film kręcony dla nowej generacji itp. itd. Ok. Mam nadzieję, że z częściami VIII-IX też tak w najgorszym wypadku będzie. Z najnowszej trylogii na razie “Przebudzenie”. “Ostatniego Jedi” trawię jeszcze w spokoju, i to mnie martwi, bo po “Przebudzeniu” wyszedłem podekscytowany. 

Część inna od wszystkich i ciężko powiedzieć czy to dobrze czy to źle. Dużo zostało już napisane w komentarzach powyżej, więc mi pozostaje jedynie powiedzieć: mam nadzieję, że dziewiątka magicznie zepnie wszystko i znów będzie cacy. 

Co prawda jakieś literki w tej fantastycznej okolicy już wklepywałem, o dobrych manierach zapominając, bo najpierw człowiek się wita, a później dopiero na inne tematy gębę otwiera. Chociaż aktywnie w jakiejkolwiek społeczności w tym wieku się zbytnio nie udzielałem, zawsze w głębi siebie wiedziałem, że jest prostsze rozwiązanie niż wysyłanie wszystkim użytkownikom prywatnej wiadomości o treści: “Witaj, jestem Pach Itsu. Cieszę się, że tu jestem.“

Odnalazłem je, jestem tu i mówię wszystkim: Czołem, jestem Pach, mam nadzieję z Wami tutaj pobyć, biorąc, ale i dając (mam nadzieję, że będzie co). Szukam troszkę ostatnio celu, który zrobiłby ze mną to wszystko co z człowiekiem robi posiadanie celu. Zawsze chciałem wielu rzeczy, ale zazwyczaj byłem człowiekiem słowa, nie czynu. Może dane mi będzie przepchnąć tenże fortel, aby czynić, pozostając człowiekiem słowa? indecision:P

Jednym słowem dopiero zaczynam, nie mam żadnego doświadczenia, jednak zawsze uśmiecham się do siebie na myśl wykreowania czegoś sensownego i kształtowania myśli na papierze. Czas przestać gdybać i zyskać pewne odpowiedzi :)

 

Pozdrawiam wszystkich i do zobaczyska!

Jak już ktoś wspomniał, mało jest oryginalnych “światów powietrznych” i mi w tym opowiadaniu brakowało nacisku właśnie na ten świat, nie ten przyziemny, choć inny niż nasz. 

Poza tym czytało się bardzo płynnie, lekko i miło. Co prawda przepadam za mocnymi zakończeniami, ale zawsze twierdziłem, że mam skłonności do przesady, natomiast Twoje jest spójne z całością Twojego tekstu.

 

Czytałbym więcej. Pozdrawiam.

 

PS. Nawiązując do klimatu latających światów zapraszam do świata Virgi, w książce pt. “Słońce Słońc” Karl’a Schroeder’a.

 

 

Drzwi karczmy uchyliły się powoli. Mała główka o bujnej czuprynie i kręconych ciemnorudych włosach zaglądała do środka wydając się nieco zdezorientowaną. Duże, piwne oczy lustrowały nerwowo każdy zakamarek wnętrza karczmy zanim oprócz głowy i palców dłoni, trzymających kurczowo grubego drewna drzwi, postanowił dołączyć do nich resztę ciała. Drzwi zamknęły się same, powoli, piszcząc, po czym zamknęły się nieadekwatnie za głośno. Pach przełknął głośno ślinę. Szybko przełknął ją ponownie kiedy uświadomił sobie, że karczma jest praktycznie pusta, nie licząc znudzonego karczmarza, który leżał do góry brzuchem, w brudnej, tłustej, kiedyś białej zapasce na jednej z masywnych ław. Przechylił głowę w stronę Pacha, nie odrywając od niej głowy po czym rzekł:

– Czego?! – nawet nie zerknął na Pacha.

– O-o-otwarte? – drżał cały, a jego głos załamywał się za dużo razy jak na tak krótkie słowo.

– Nie dość, że jąkała, to jeszcze ślepy? – otarł stróżkę śliny spływającej po niezadbanej brodzie - Pewnie, że otwarte, nie widać?! – parsknął, po czym obrócił się na ławie tyłem do Pacha.

Pach rozglądnął się raz jeszcze po pustej, zaniedbanej karczmie nie odzywając się słowem. Wypatrzył krzesło w kącie, wspiął się na nie i westchnął głęboko.

– T-t-to ja sobie t-tu poczekam – wyszeptał do siebie – Ja, Pach Itsu, a-a-awa… a-awanturnik – tym razem nieco głośniej.

Karczmarz ponownie parsknął, lecz tym razem śmiechem.

 

Nowa Fantastyka