- Opowiadanie: michalus - Pierwsza Bajka

Pierwsza Bajka

Niektórych może zaciekawi jak to się wszystko zaczęło. Niby big bang, ale tak naprawdę to robotę zrobiło po prostu to wybuchowe  H2O. 

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Pierwsza Bajka

 

Dawno dawno temu, za siedmioma górami, zacząłem sobie myśleć nad tym, jak to się stało, że powstała… religia. Skomplikujmy – jak powstała każda z tych 300, które obowiązują w aktualnym świecie. Doszedłem do wniosku, że ich geneza może być wspólna. Każda z nich, zaczęła się bowiem od pewnej bajki opowiedzianej po raz pierwszy. Pewien rodzic, musiał wszak wymyśleć jakąś odpowiedź na pytanie malca, jak powstało to co świeci w dzień, oraz to, po czym się człapie stopami.

 

Zacząłem się wczuwać w jego rolę:

 

– Wiesz Umkwe, to było tak… eeee… – powiedział Bob drapiąc się brudnym paznokciem po kołtunie. – Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce kurwix… pewien Pierwszy, uświadomił sobie… yyyy… Że istnieje! Zdał sobie sprawę z tego, że myśli. A jak wiadomo: cogito ergo sum – myślę, więc jestem. Wówczas nie istniał jeszcze czas. Nie sposób zatem ocenić, jak długo, ani o czym wówczas myślał ten Pierwszy. Po pewnym, ekhem „czasie”, boleśnie uświadomił sobie znaczenie słowa Samotność. Zdefiniował je jako pierwszy. Stwierdził, że to stan, w którym nie ma absolutnie nikogo bliskiego poza sobą. Samotność, to taka czapka niewidka – nikt cię nie widzi. Tak jakby wypisz wymaluj był to opis sytuacji, w której wówczas się on lub ona akurat znajdował. Zresztą Pierwszy faktycznie był niewidzialny. Nie było tam bowiem niczego, jak u imć Kononowicza – to taki posiadacz charakterystycznego swetra, który miał odwagę wyrazić co myśli i czuje, bez wstydu – i chwała mu za to. Ta nicość zresztą nie miała żadnej masy – tak zresztą jak i nasze dusze, wszak w chwili śmierci waga naszego ciała nie zmienia się choćby o gram. Pierwszy był wtedy dosyć smutny. Dlatego, że nie spotkał niestety żadnego innego Pana ani Pani Cogito. Nie miał z kim pogadać o tym, o czym tak sobie do tej pory myślał.

 

– I co później zlobił ten Pielwszy? – zapytał bezzębny malec, jednocześnie dłubiąc palcem w małym nosku.

 

– Zaczął wtedy intensywnie myśleć nad tym, jak to zmienić. Bo samotność to taka straszna trwoga – odparł Bob. Pomyślał – kontynuował – że dobrze byłoby móc coś tworzyć. I tak to się zaczęło. Najpierw wymyślił jak to zrobić, a potem po prostu to zrobił, bo nie było nikogo kto by mu powiedział, że się nie da. Zaczął więc tworzyć pierwszą Sztukę. I nie jedz gili z nosa!

 

– a co to znacy Sstuka? – zapytał Umkwe.

 

– Tego nikt nie zrozumie, ale ważne, że to jest piękne.

 

– A jak stfozył Heliosa?

 

– Po prostu pstryknął palcem. Choć od strony fizycznej, chemicznej, astronomicznej – kiedyś zrozumiemy znaczenie tych słów – i Pierwszy wie jeszcze jakiej – to mogło być nieco bardziej skomplikowane.

 

– A piasek, ziemia i góly? Jak je stfożył?

 

– To akurat jest oczywiste. Połączył szalejący ogień z lodowatym lodem. W równych proporcjach. W jedną niewidzialną dłoń zaczerpnął garść płomienia z Heliosa, a w drugą chwycił lodową kulę, którą znalazł w najzimniejszej części galaktyki, czyli – żartuję – aktualnie w sypialni mojej żony, która właśnie kazała mi spać na kanapie. Panowała tam mało przyjazna temperatura zera absolutnego, czyli dla nieznających skal: 0 Kelwinów, -273,15 stopni Celsjusza lub -459,67 stopni Fahrenheita. Następnie zacisnął w garść swe dłonie z niewyobrażalną siłą i zaczął tak uformowanym obiektem kręcić i ściskać z niewyobrażalną mocą. Najpierw uformował z nich kulę – to taka trójwymiarowa figura, której jeszcze nie odkryliśmy, zważywszy że jeszcze nie wymyśliliśmy nawet koła. A potem, zaczął nią gwałtownie kręcić i kręcić, by składniki raczyły się wreszcie połączyć i wzajemnie przyciągać, niczym dobry, wstrząśnięty, ale jeszcze niezmieszany drink.

 

– A co się stało później tatusiu?

 

– W skutek niewyobrażalnego ciśnienia i skoku temperatury, lód roztopił się w wodę. Płonąca korona plazmowa, czyli obszar gorącej plazmy w stanie tzw. czwartego stanu materii, w którym atomy tracą elektrony, tworząc jony i elektrony, pod wpływem gigantycznego ciśnienia i temperatury doprowadziła do jonizacji pierwiastków, w skutek czego wytworzyła się elektryczność, prowadząca przy akompaniamencie ciśnienia i temperatury do elektrolizy cząsteczek lodu, czyli przecież H2O, co spowodowało w równaniu 2x H2O do częściowego ich rozpadu na H2 czyli wodór i O2 czyli tlen. W skutek tego rozwodu wody na wodór i tlen, obydwa te pierwiastki, pod warunkiem swego towarzystwa (lecz już bez trzymania się za rączkę) stawały się ekstremalnie łatwopalne, a wręcz wybuchowe. I to mimo, że w trakcie ich mariażu, tworzyły jednorodną substancję – wodę – absolutnie w ogóle niepalną. Swoją drogą to jest kolejny dowód na to, jak rozwód bywa destrukcyjny, oraz jak niesamowita jest moc miłości. Można też mieć i drugi punkt widzenia, że połączenie dwóch wód, może spowodować ich wspólny rozpad, po którym wszystko po prostu za przeproszeniem pierdolnie. W każdym razie drogi Makumbo, czy jak tam cię ta twoja matka nazwała – przez ten uwolniony wodór, powstała wówczas tak jakby samonapędzająca się machina energii. Choć wcześniej, co istotne, na styku tych kul, a raczej ich ściśniętych połówek uformował się pewien obiekt, taki jakby dysk z kulką w środku, nieprawdopodobnie zresztą gęstą (wszak kula ognia i lodu złączyły się ze sobą przede wszystkim swą najszerszą częścią obwodu). On później nieco zminiaturyzował się – tu też zasługa siły, ciśnienia, ale i kręcenia. W pewnym momencie, także i pod wpływem sił magnetycznych generowanych przez ciekłe żelazo w zewnętrznym jądrze ziemi, które uformowało się w skutek tego procesu mieszania, zaczął samoistnie obracać się wokół własnej osi, z niezwykłą prędkością, wywołując przy okazji zjawisko grawitacji.

 

– I co było dalej tatusiu?

 

– W dłoniach Pierwszego dochodziło do szalonych reakcji. Istna wojna ognia z lodem, niczym wojna papieża z antypapieżem.

 

– A co to papież i antypapież?

 

– To tacy święci panowie, którzy za kilka tysięcy lat prowadzić będą militarny spór o to, który z nich jest bardziej święty. By tego dowieść, ten bardziej święty będzie musiał zabić tego mniej świętego – zresztą w owych czasach, takie sądy boże na śmierć i życie były równie popularne co w Grze o Tron. Ten ostatni, czyli lód, co podkreślić warto, szybko przeszedł do stanu ciekłego i lotnego. Zresztą ci papieże i ich przeciwieństwa, prędzej czy później też zmienią swą formę, obracając się w pył, albo w święty pył. Podobnie było i z innymi pierwiastkami. Także i one przybierały postać gazową. Stąd też Pierwszy, gdy powąchał tą kulę, wyczuwając, że wokół niej unosi się tzw. Pierwotna atmosfera, składająca się z pary wodnej, dwutlenku węgla, azotu, metanu, amoniaku i innych związków, mocno dmuchnął, by te smrody stamtąd wywiać w pizdu w kosmos. Proces ten można nazwać Utratą pierwotnej atmosfery. Następnie z wulkanów zaczęły wydobywać się różne gazy, w tym m.in. azot, który stanowi 78% obecnej atmosfery. Drugi jej składnik to tlen. Ale o tym to już wiesz skąd się tam wziął – vide jonizacja, o której mówiłem ci wcześniej. Poza tym w tych sprzyjających warunkach, w tej ciepłej wodzie zaczęło pojawiać się życie i pierwsze roślinki. To prawdopodobnie efekt zamoczenia w niej brudnych boskich paznokci.

 

– Nic z tego tatko nie rozumiem. W sensie – a niby kulwa jak powstało to po czym chodzimy?

 

– To proste. Helios składa się z wielu cząstek, które pod wpływem sprzyjających, tj ekstremalnych warunków, mogą prowadzić do istnego wyrzygiwania innych pierwiastków. Coś jest czymś bowiem wyłącznie dlatego, że na poziomie atomowym ma daną liczbę protonów i elektronów. Cała tajemnica kamienia filozoficznego polega na dodawaniu lub odejmowaniu tych małych kulek, co prowadzi do przeistoczenia się rzeczy w inną. W każdym razie na Heliosie, poza wodorem i helem, których tam jest w kulwę, Helios składa się między innym z: krzemu, glinu, żelaza, wapna, sodu, potasu, magnezu, a nawet tlenu, a przynajmniej tak twierdzić będzie kiedyś niejakie Lustereczko – to taki super mądry cyfrowy mózg – kiedyś uwierz, zastąpi ten organiczny, a ludzie zamienią się z powrotem w małpy. Są tam rzecz jasna i inne pierwiastki. Ale z tych zaś konkretnych składników, tak bowiem sobie postanowił Pierwszy, może powstać akurat magma, która w swej naturze posiada zdolność do krzepnięcia i formowania się skał magmowych. A z tych zbudowane są tektoniczne płyty. Dodać do tego należy nagłe stygnięcie wywołane zetknięciem się tychże ognistych pokładów z wodą i ot, pstryk, powstała Pangea. Ten kształt to oczywiście efekt rytmicznego kręcenia tymi kulkami w dłoniach Pierwszego i ich mocnego ściskania, niczym złączone nagie ciała kochanków. Faktycznie niemal idealna połowa stała się oceanem, a druga połowa lądem.

 

– A pokażesz jak klęcił tymi dłońmi?

 

– O tak. Popatrz. Góra i dół. Góra dół. Góra dół. Aż do satysfakcjonującego skutku. Zanim jednak powstała Pangea, w pewnym momencie Pierwszy zorientował się, że woda dźwigała na sobie cały ten ogień. Trochę zaczęło go to parzyć, więc wtedy Pierwszy zaczął machać rękami w nieco inny sposób. O! Jakoś tak, dookoła, czy coś. W każdym razie sprawił, że cały ten ogień znalazł się jednak w środku i to woda była na wierzchu. Zrobiła się wtedy przyjemnie ciepła i Pierwszy pomyślał, że to jest dobre. W pewnym momencie, pod palcami poczuł jednak coś twardego, co jednak nie było efektem poruszania dłońmi w górę i w dół. Magma zaczęła gwałtownie krzepnąć. Nazwał ów pierwszy ląd Pangeą – nie było wszak nikogo kto mógłby zaprotestować i osądzić, że to nieadekwatny dobór słowa. Z racji, że taki podział był nieco drażniący dla jego naskórka, oraz by nieco urozmaicić ten nudnawy pejzaż, Pierwszy zaczął drapać ową twardą skorupę swymi długimi paznokciami (w owych czasach nikt jeszcze nie wynalazł obcinaczki). Kolejno z nudów zaczął paręset razy rzucać w tą Pangeę mniejszymi kulkami, niczym szalony artysta bryzgający na płótno kroplami farby. W efekcie powstały takie duże i takie całkiem malusie wyspy. Oczywiście nic jeszcze o nich nie wiemy, bo jak wiesz Mgabe, czy jak ci tam mój ósmy z kolei potomku na imię jest synu, nigdy nie pokonaliśmy większego dystansu niż promień 50 kilometrów od miejsca urodzenia. Dodam, że twoich poprzednich siedmiu braci i sióstr, zmarłych tuż po urodzeniu lub na biegunkę, w sumie żeśmy zapomnieli zindywidualizować odrębnym imieniem. Jesteśmy jeszcze dość prymitywnym ludem, który nie wynalazł nawet pisma. Zresztą nie mam pewności czy było ich siedmiu, bo jak wiesz – nikt z nas również nie potrafi nawet liczyć. Tą bajkę zatem opowiadam Ci w formie ustnej, byś przekazał ją kiedyś swojemu Mulugabie, czy jak tam kiedyś nazwiesz mojego wnuka, choć to w sumie dobre imię, więc je zapamiętaj.

 

– Dobze tatusiu. Tak zlobię.

 

– A walnę Cię teraz jeszcze po pysku, byś te słowa serio zapamiętał. Swoją drogą, kiedyś tak będzie czynić honorowo, zwłaszcza na łożu śmierci, przekazując pierworodnemu jakąś złotą myśl, w stylu: żyj uczciwie, drugiego nie krzywdź i oddaj każdemu co mu się należy.

 

 

 * * *

 

– Tu Mulugaba, syn Umkwego, syna Boba. Moja córka Bukake, powiła niedawno syna, Eciepecie. Czuję dumę, że ten szkrabik już teraz tak wiele pamięta z historii o Wielkim Zusie, stworzycielu wszystkiego. To wszak ulubiona bajka mojego wnuka. Zresztą innych nikt jeszcze nie wymyślił, bo nie jesteśmy zbyt kreatywnym ludem.

 

 

* * *

 

– Tu Eciepecie, syn Bukake i Masosado, wnuk słynnego Mulugaby, potomka Umkwego, od którego zaczął się nasz ród. Bo wcześniejszych imion moich pra – pra – pra motyli nie pamiętam. Mój ojciec i moja matka opowiadali mi co wieczór na dobranoc pewną piękną bajkę. O Heliosie, który stworzył Ziemię roztapiając swym oddechem lodowiec, który zagościł w pewnej sypialni. Szkoda, że jeszcześmy nie wynaleźli pisma, bo to jest świetna historia. Kto wie, może kiedyś nawet będzie to historia święta. Tak czy siak, warta jest ona zapamiętania, bo dzięki niej dzieciątka łatwiej idą spać. Co prawda przez ten ustny przekaz cośtam się mogło po drodze pomieszać, ale historię tą znają wszystkie bobasy, bo przez to, że jeszcze nikt nie wymyślił Netflixa, te opowieści to w zasadzie nasza jedyna forma kulturalnej rozrywki dla nieletnich. Gdyby to była książka, to chętnie czytałbym ją swojemu małemu Kadakowi – może ktoś kiedyś wreszcie wymyśli te gliniane tabliczki i rylce do zapisywania. Póki co, będę mu ją opowiadał, a on będzie ją opowiadał swojemu synowi gdy mnie już zabraknie. O ile w ogóle dożyje piątego roku życia, bo w sumie nie wiadomo, zwłaszcza że ten wredny tygrys zeżarł już jakąś tam nieokreśloną liczbę dzieci z naszej wioski.

 

 

 KONIEC

 

 

Myślę, że pierwsze koty za płoty. To mój debiut w bajkopisarstwie, więc proszę o wyrozumiałość. Muszę się wprawiać w ich pisaniu, by opowiedzieć wreszcie tą najważniejszą z nich.

Koniec

Komentarze

Michalusie, ponad dwanaście i pół tysiąca znaków to już nie szort. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na OPOWIADANIE.

Na tym portalu szorty kończą się na dziesięciu tysiącach znaków.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

jak powstało to, co świeci w dzień, ← chochlik zjadł przecinek,

Na tym kończę dokładne czytanie, bo mi nie podeszło, ale to tylko mi. Próbuj. Pozdrawiam.

 

Dziękuję za lekturę!

Cześć,

próba nałożenia na motyw stworzenia świata abstrakcyjnych szat na plus. Lubię takie wariacje. Ale na tym niestety moje pozytywne odczucia się kończą. 

Forma, w jakiej to zaprezentowałeś, nie podeszła (cytując Koalę). Zbite bloki tekstu dialogowego bez chwili na oddech, w których jest masa informacji. Informacje te oczywiście mają pełnić funkcję humorystyczną, ale ich natężenie oraz sposób, w jaki je zaserwowałeś, sprawiły, że gdzieś w połowie zacząłem odczuwać niestrawność, przez co nie potrafiłem czerpać z nich humoru.

No i rozumiem, że abstrakcja, wariacja i w ogóle, niemniej jednak opowiadasz bajkę ustami jakiegoś pierwotnego ludu, a opowiadający używa wszelkich powiązań z całej historii ludzkości, aż do współczesności. To był zapewne zamysł umyślny, mnie jednak jakoś to dziwnie raziło.

Reasumując, pomysł jest, ale forma do mnie nie trafiła.

Pozdrawiam.

Pewnie wierzenia wzięły się z opowieści, ale przed czasem książek, smartfonów i TV opowieści były potrzebne wszystkim, nie tylko dzieciom. Zmiana takiej praopowieści na bajeczkę mocno ją spłyca.

Cię, ty, pan piszemy z dużej jedynie w listach. O niepotrzebnym rozbiciu akapitów (zbędne spacje) i wielkich klockach tekstu pisali już przedpiścy.

Przeczytałam, ale nie poruszyło mnie.

 

Lożanka bezprenumeratowa

No i rozumiem, że abstrakcja, wariacja i w ogóle, niemniej jednak opowiadasz bajkę ustami jakiegoś pierwotnego ludu, a opowiadający używa wszelkich powiązań z całej historii ludzkości, aż do współczesności. To był zapewne zamysł umyślny, mnie jednak jakoś to dziwnie raziło.

+1.

Pewnie wierzenia wzięły się z opowieści, ale przed czasem książek, smartfonów i TV opowieści były potrzebne wszystkim, nie tylko dzieciom. Zmiana takiej praopowieści na bajeczkę mocno ją spłyca.

Tym bardziej +1.

Od siebie dodam jeszcze, że za każde słowo ,,kurwa” w roli ,,elementu humorystycznego” (chyba?) należy wyrywać po paznokciu. :( Na szczęście tu są tylko na początku, ale niesmak pozostaje.

Poza tym wydajesz się mieć dość niskie mniemanie (czy ja już przypadkiem dzisiaj nie użyłem tego wyrażenia?) o starożytnych…

Jesteśmy jeszcze dość prymitywnym ludem, który nie wynalazł nawet pisma.

Inkowie też nie. I większość społeczności plemiennych.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Dziękuję za lekturę. A skąd pomysł że historia działa się wśród Inków? Tą Bajkę powiedziano po raz pierwszy dużo wcześniej :)

Chodzi mi o to, że kultury, które nie odkryły pisma, nie muszą być z automatu ,,prymitywne”. W zasadzie, jak się dobrze przyjrzeć, to pismo jako takie było ,,wynajdywane” dość rzadko (Sumerowie, Chińczycy, może Olmekowie sami wpadli na pomysł, żeby coś napisać; reszta uczyła się od nich).

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Przyjmuję do wiadomości, że czasy się zmieniają, ale cóż… Nie takie bajki czytałam, kiedy byłam dzieckiem, nie w takich bajkach gustuję teraz. Zastanawiam się, dla kogo jest przeznaczona ta „bajka”. Zachodzę w głowę, czemu służą użyte w tekście wulgaryzmy.

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia.

 

jak po­wsta­ła każda z tych 300, które obo­wią­zu­ją w ak­tu­al­nym świe­cie. → …jak po­wsta­ła każda z tych trzystu, które istnieją w ak­tu­al­nym świe­cie.

Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza w dialogach. Uwaga dotyczy też zapisów w dalszej części tekstu.

Czy religie na pewno są obowiązkowe?

 

dłu­biąc pal­cem w małym nosku. → Zbędne dookreślenie – nosek jest mały z definicji.

 

co to znacy Sstu­ka? – za­py­tał Umkwe.A co to znacy Sstu­ka? – za­py­tał Umkwe.

 

– A pia­sek, zie­mia i góly? Jak je stfo­żył?– A pia­sek, zie­mia i góly? Jak je stfo­rzył?

 

W sku­tek nie­wy­obra­żal­ne­go ci­śnie­nia… → Wsku­tek nie­wy­obra­żal­ne­go ci­śnie­nia

 

w sta­nie tzw. czwar­te­go stanu… → …w sta­nie tak zwanego czwar­te­go stanu

Nie używamy skrótów.

 

przy akom­pa­nia­men­cie ci­śnie­nia i tem­pe­ra­tu­ry… → Ciśnienie i temperatura nie są akompaniamentem.

Proponuję: …przy udziale ci­śnie­nia i tem­pe­ra­tu­ry

 

W sku­tek tego roz­wo­du wody na wodór i tlen… → Wsku­tek tego roz­pa­du wody na wodór i tlen

 

ufor­mo­wa­ło się w sku­tek… → …ufor­mo­wa­ło się wsku­tek

 

gdy po­wą­chał kulę… → …gdy po­wą­chał kulę

 

że wokół niej unosi się tzw. Pier­wot­na at­mos­fe­ra → Nie używany skrótów. Dlaczego wielka litera?

 

Pro­ces ten można na­zwać Utra­tą pier­wot­nej at­mos­fe­ry. → Dlaczego wielka litera?

 

azot, który sta­no­wi 78% obec­nej at­mos­fe­ry. → …azot, który sta­no­wi siedemdziesiąt osiem procent obec­nej at­mos­fe­ry.

Liczebniki nadal zapisujemy słownie, nie używamy symboli.

 

pod wpły­wem sprzy­ja­ją­cych, tj eks­tre­mal­nych wa­run­ków… → …pod wpły­wem sprzy­ja­ją­cych, to jest eks­tre­mal­nych wa­run­ków

 

to taki super mądry cy­fro­wy mózg… → …to taki supermądry cy­fro­wy mózg

 

za­czął pa­rę­set razy rzu­cać w Pan­geę… → …za­czął pa­rę­set razy rzu­cać w  Pan­geę

 

two­ich po­przed­nich sied­miu braci i sióstr… → Piszesz o chłopcach i dziewczynkach, więc: …two­ich po­przed­nich siedmioro braci i sióstr

 

nie mam pew­no­ści czy było ich sied­miu… → …nie mam pew­no­ści czy było ich siedmioro

 

bajkę zatem opo­wia­dam Ci w for­mie ust­nej… → bajkę zatem opo­wia­dam ci w for­mie ust­nej

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

– A walnę Cię teraz jesz­cze po pysku… → – A walnę cię teraz jesz­cze po pysku

 

Bo wcze­śniej­szych imion moich pra – pra – pra mo­ty­li nie pa­mię­tam.Bo wcze­śniej­szych imion moich pra– pra– pramo­ty­li nie pa­mię­tam.

 

przez ten ustny prze­kaz coś­tam się mogło… → …przez ten ustny prze­kaz coś ­tam się mogło

 

ale hi­sto­rię znają… → …ale hi­sto­rię znają

 

O ile w ogóle do­ży­je pią­te­go roku życia… → Brzmi to fatalnie.

Proponuję: O ile w ogóle do­ży­je pią­tych urodzin

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za tytaniczną pracę Regulatorzy. Poprawię w wolnej chwili.

Bardzo proszę, Michalusie. Życzę Ci wielu wolnych chwil. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pomysł jest, warto rozwinięcia moim zdaniem. Ale nad formą trzeba popracować. Zgadzam się z Koalą czy Realucem. A od siebie dodam te oto linki – ich treść powinna pomóc w kolejnych tekstach :)

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

Opis funkcjonowania portalu i tutejszych obyczajów autorstwa Drakainy:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Nowa Fantastyka