- Opowiadanie: Mkhaltton - Nathaniel

Nathaniel

Od dawna “skro­ba­łem” coś do szu­fla­dy. Po­sta­no­wi­łem że chyba już czas naj­wyż­szy się ośmie­lić, wyjść do świa­ta z tym co spra­wia mi przy­jem­ność. Za­miesz­cza­ne frag­men­ty, będą two­rzyć zbiór opo­wia­dań o Na­tha­nie­lu. Obec­nie umie­ra­ją­cym Anie­le. Anie­le, któ­re­go losy za­czę­ły się za życia na ziemi.. Gdy był czło­wie­kiem.  Miłej lek­tu­ry. Po­zdra­wiam.

Oceny

Nathaniel

 

 

 

 

 

 

Ilustracje 

KapiDark

 

 

 

 

 Ne­der­land 2023

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dla M.L.Kossa­kow­skiej

Bez Cie­bie, to Niebo nigdy by nie po­wsta­ło.

Dla Na­ta­lii, za wspar­cie w dą­że­niu do celu i brak zwąt­pie­nia.

Dla Agi, za zro­zu­mie­nie i do­da­wa­nie no­wych in­spi­ra­cji.

Dla Cie­bie Bra­cie, za to że je­steś bli­sko, choć da­le­ko.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

AKT I

 

Za­po­mnia­ny

 

 

 

 

Kie­dyś Ta­wer­na, w cza­sach gdy trun­ki były do­brej ja­ko­ści, nieochrzczo­ne przez bar­ma­na na za­ple­czu, szklan­ki czy­ste i nie czysz­czo­ne brud­ną ście­rą słu­żą­cą rów­nież obskurnemu bar­ma­no­wi, także za szma­tę do pod­ło­gi. 

Czasy świet­no­ści tego lo­ka­lu prze­mi­nę­ły wieki temu. 

Do­słow­nie, wieki temu. 

Teraz to ra­czej spe­lu­na, gdzie pod­ło­ga le­pi­ła się od brudu. Zbie­ra­ne­go la­ta­mi po­łą­cze­nia pia­chu, krwi, piór, wina, i wszyst­kie­go tego, co tylko za­wie­ra­ły po­de­szwy butów klien­tów lo­ka­lu.

Pa­ję­czy­ny – nie tylko w ro­gach przy­byt­ku, ale także na (już i tak w więk­szo­ści po­ła­ma­nych) no­gach kilku sto­li­ków dla by­wal­ców – tylko pod­kre­śla­ły nie­by­wa­ły, nie­po­wta­rzal­ny wręcz obraz.

Źró­dłem świa­tła w tym za­kop­co­nym (od ręcz­nie bóg wie czego) krę­co­nych skrę­tów przez od­wie­dza­ją­cych ów przy­by­tek, był prze­świt przez furtkę, tzn. po­ło­wę drzwi ledwo ko­ły­szą­cych się na za­wia­sie po ostat­niej "wy­mia­nie zdań" wśród by­wa­ją­cych. Oraz kilka świec roz­sta­wio­nych tu, i ów­dzie po ką­tach.

 

Gości, tylko trzech. Co i tak było sporą licz­bą.

 

Dwóch Skrzy­dla­stych smęt­nie, mo­zol­nie po­pi­ja­ło wino, prze­kli­na­jąc przy tym nie udany in­te­res na fał­szy­we świę­te in­sy­gnia …

Je­dy­nie w lewym kącie od drzwi, w cie­niu sie­dział ktoś jesz­cze.

Na­tha­niel, po­wo­li po­pa­lał skrę­ta z me­la­sy pa­trząc w ni­cość,

za­du­ma­ny nad przy­szło­ścią. Smut­ną z jego per­spek­ty­wy przy­szło­ścią.

Prze­żył tyle wie­ków w Armii. 

Nie po­tra­fi żyć poza Armią, poza Le­gio­na­mi..

Teraz musi.

We­te­ran, ka­le­ka z nie­spraw­ną lewą dło­nią, bez skrzy­dła, ogrom­ną szra­mą na lewej stro­nie twa­rzy, pa­miąt­kach po wie­kach służ­by. Naj­star­szy, a już na pewno ostat­ni z Le­gio­nu Kru­ków. Już ponoć nawet Hazar nie żyje. 

Nie wie co dalej po­cząć.

Po co było słu­żyć Świa­tło­ści? Po co?

 

<>

 

Z hu­kiem otwie­ra­ją się drzwi.

Do knaj­py w mgnie­nia oka wpa­da­ją uzbro­je­ni Skrzy­dla­ci, i za­czy­na­ją ostrzał z ka­ra­bi­nów.

 

>Na­tha­niel

Ożeż ku­uuuuur­wa­aaaaaaaaaaa (krzy­cząc pada pod stół i od­ru­cho­wo sięga za pas po swój re­wol­wer i za­miera bez ruchu)

 

>NA­PAST­NIK NAJ­BLI­ŻEJ Na­tha­nie­la

Wybić wszyst­kich, Li­lith mó­wi­ła że musi tu gdzieś być !!

 

<>

 

Strza­ły, krzy­ki, opa­da­ją­ce pióra mie­sza­ją­ce się z ka­łu­ża­mi krwi.

Cisza.

 

>NA­PAST­NIK 2

Już wszy­scy. Bar­man i dwóch in­nych. Nie było wśród nich Na­thaa..

 

<>

 

Huk, wy­strza­ły z re­wol­we­ru. 

Oboje umie­ra­ją nim upa­dli na pod­ło­gę. 

Re­wol­wer Na­tha­nie­la, ro­bio­ny spe­cjal­nie dla niego, za­kli­na­ny przez sa­me­go Ra­fa­ela,

jeśli tra­fiał– za­bi­jał. Za­wsze.

 

Na­tha­niel wy­cho­dzi spod stołu

>Na­tha­niel

Co jest kurwa grane?! Mnie? Mnie szu­ka­cie? Hmm…(pa­trząc na ciała, rzuca na nie wypalającego się peta z me­la­sy. Wy­cho­dzi z knaj­py strze­pu­jąc kurz)

 

 

To zna­leź­li­ście …

 

 

 

 

 

 

 

AKT II

 

Prze­bu­dzo­ny

 

W to­tal­nej ciszy, cza­sa­mi prze­ry­wa­nej je­dy­nie de­li­kat­nym dźwię­kiem spa­da­ją­cej kro­pli wody z nie­szczel­nych rur w piw­ni­cach kwa­ter Anio­łów Stró­żów, lub pi­skiem wal­czą­cych gry­zo­ni o jakiś sma­ko­wi­ty kąsek, nigdy nie da­wa­ło się sły­szeć in­nych dźwię­ków. 

Nikt przez dzie­się­cio­le­cia, nawet nie za­glą­dał w te czę­ści piw­nic sta­re­go bu­dyn­ku. Bo i po co? 

Nikt oprócz – jakby się zda­wa­ło na pierw­szy rzut oka dla każ­de­go przy­pad­ko­we­go ob­ser­wa­to­ra – bez­dom­ne­go. Za­pew­ne ułom­ne­go star­ca, któ­re­go dłu­gie, smolisto-czar­ne włosy z si­wy­mi ko­smy­ka­mi na skro­niach, opa­da­ły na znisz­czo­ną twarz, prze­ora­ną nie­zli­czo­ną ilo­ścią blizn, które ko­lek­cjo­no­wał przez wieki, przy­kry­wa­ły swym cie­niem zmę­czo­ne oczy, o nie­sa­mo­wi­cie hip­no­ty­zującej wręcz, zie­lo­nej bar­wie z czar­ny­m ob­ra­mowaniem. 

Oczy, w któ­rych mimo pięk­na ko­lo­ru, nie kryło się nic, tylko pust­ka. Ni­czym oczy czło­wie­ka, które wi­dzia­ły już o wiele za dużo, które wi­dzia­ły wszyst­ko po sto­kroć, wy­pa­li­ły się, stra­ci­ły dawny blask i iskrę. Są puste. 

Kuś­ty­ka­ją­cy sta­ru­szek, bez skrzy­dła, wciąż ze scho­wa­ną jedną dło­nią pod, już dawno do­brze zde­ze­lo­wa­ną i dziu­ra­wą czar­ną kurt­ką z ma­lun­kiem kruka na ple­cach, zna­lazł sobie w tych wil­got­nych, ciem­nych za­ka­mar­kach dobrą norkę, by za­ pew­nie za­koń­czyć swój marny żywot.

 

…………………………..

 

Do uszu nie­szczę­sne­go sta­re­go Anio­ła do­cie­ra jed­nak inny dźwięk niż za­wsze.

Inny niż po­wi­nien. Nie dobry.. Bar­dzo nie dobry.

Na­tha­niel sły­szy od­le­gły tupot. Szyb­ki, mocny, stu­kot od­bi­ja­ją­ce­go się echa cięż­kich bu­cio­rów w ko­ry­ta­rzach.

Na­tha­nie­la prze­szy­wa dreszcz. Od dawna nie za­znał tego uczu­cia. 

W uła­mek se­kun­dy wło­ski na rę­kach sta­nę­ły dęba, 

reszt­ka piór na je­dy­nym skrzy­dle, które po­sia­dał – na­stro­szy­ła się, 

jakby go­to­we w każ­dej se­kun­dzie do po­de­rwa­nia Na­tha­nie­la w górę, w razie nie­bez­pie­czeń­stwa.

 

Na­tha­niel bie­rze głę­bo­ki wdech..

 

>Na­tha­niel

 

Ożeż… Ilu? Dwóch? Trzech?! 

To już ten wiek? – po­my­ślał przez chwi­lę, trzy­ma­jąc po­wie­trze w płu­cach. – Chyba tak, skoro już nawet nie po­tra­fię po­li­czyć kro­ków …

 

<>

Wy­pusz­cza po­wo­li po­wie­trze do­kład­nie w mo­men­cie, gdy otwie­ra zmę­czo­ne oczy, przez drzwi do izby wpada mały, brud­ny Anio­łek w pa­ni­ce :

 

>Anio­łek

 Ucie­kaj!!! JUŻ!!!!!!!!!!!!!

 

<>

 

Wszyst­kie mię­śnie ciała za­dzia­ła­ły szyb­ciej, niż Na­tha­niel nawet zdą­żył o tym po­my­śleć.

Skrzydło położyło się płasko wzdłuż ciała, spięte i gotowe do wyskoku. Prawa dłoń, od lat za­zwy­czaj skry­ta pod płasz­czem, zareagowała równie tak samo szybko i instynktownie, jak inne kończyny Anioła. W mgnieniu oka pojawia się w niej ogromny rewolwer, wyciągnięty dokładnie w momencie, gdy druga ręka przygotowywała śmiertelne pociski do przeładowania. Czemu wie­dział, że musi zmie­nić amu­ni­cję, że zwy­kła, nie wy­star­czy? Iż tu i teraz, musi użyć Na­zna­czo­nej? 

Nawet nie miał chwi­li się nad tym za­sta­na­wiać.

Dzia­łał in­stynk­tow­nie, wieki szko­le­nia, mi­lio­ny misji, ty­sią­ce starć na śmierć i życie

po­zo­sta­wi­ły po sobie ślad.

Pod­czas skoku ku ma­łe­mu Stró­żo­wi, który ośmie­lił się wtar­gnąć do umie­ral­ni Sta­re­go Kruka, oczy orien­tu­ją się kogo widzą..

Do­cie­ra do mózgu obraz małej, ślicz­nej, wy­stra­szo­nej, mło­dej twa­rzycz­ki za­pła­ka­ne­go chłop­ca, którą na­tych­miast roz­po­zna­je.

 

>Na­tha­niel

 

 To Arro! Ale..co on do Dia­bła tu robi?! – myśli prze­ra­żo­ny.

 

<>

 

Jed­nak ręka ko­man­do­sa robi to co musi, robi to, do czego była uczo­na. Ce­lu­je, strze­la.

Re­wol­wer Na­tha­nie­la, wy­ko­na­ny spe­cjal­nie dla Niego, za­kli­na­ny przez sa­me­go Ra­fa­ela-je­śli tra­fiał

za­bi­jał za­wsze.

Prawa ręka Na­tha­nie­la nigdy nie pu­dłu­je.

Tak też stało się tym razem.

Opa­da­ją­cy Sta­ru­szek widzi, jak mały Arro otwie­ra z prze­ra­że­niem oczy i w amoku prze­ra­że­nia bie­gnie, także ku niemu oraz wy­strze­lo­nej śmier­tel­nej kuli z re­wol­we­ru Na­tha­nie­la.

Kula, na­masz­czo­na Śmier­tel­ny­mi In­kar­na­cja­mi, która nie za­bi­ja, bądź oka­le­cza bie­da­ków, któ­rych do­się­gnie, nie.. ona uni­ce­stwia duszę. Żaden Świe­tli­sty, bądź Głę­bia­nin, nie mó­wiąc już o de­mo­nach, czy isto­tach mroku, nie ma szans ist­nie­nia po kon­tak­cie z nimi. 

Za­bi­ja­ją nie tylko ciało. Uni­ce­stwia­ją duszę. Za­ka­za­ne są w całym Kró­le­stwie, z wia­do­mych po­wo­dów. 

Samo po­sia­da­nie, może być uka­ra­ne uży­ciem ich prze­ciw­ko po­sia­da­czo­wi.

Na­tha­niel ta­kich zasad nigdy nie prze­strze­gał. Ba, nie tylko nie prze­strze­gał, wie­lo­krot­nie był za­wie­sza­ny pod­czas swo­jej służ­by za nawet samo prze­ko­ny­wa­nie re­kru­tów, by nie prze­strze­ga­li co nie­któ­rych punk­tów re­gu­la­mi­nu gło­sząc "oka­le­czyć to mo­żesz szty­le­tem, jeśli strze­lasz, to żeby zabić".

 

Śmier­tel­ny po­cisk, mija spa­da­ją­ca Arro za­le­d­wie o włos, ścią­ga­jąc z jego skro­ni kro­ple potu.

Złota smuga po­ci­sku, nie­za­trzy­ma­nie mknie dalej po­przez jego śnież­no­bia­łe pióra ma­łych skrzy­de­łek i ude­rza ide­al­nie. Tra­fia pro­sto, w bi­ją­ce ostat­ni rytm serce sto­ją­ce­go za upa­da­ją­cym Anioł­kiem – Głę­bia­ni­na.

Prze­szy­wa jego ciało na wylot, po­zo­sta­wia­jąc za sobą dziu­rę wiel­ko­ści pię­ści i za­trzy­mu­je się do­pie­ro głę­bo­ko w za­tę­chłej, piw­nicz­nej ścia­nie.

Demon pada przed sie­bie na twarz, z któ­rej nie zdą­żył znik­nąć głupi, bez­czel­ny uśmie­szek, na który sobie po­zwo­lił go­niąc ma­łe­go Arro my­śląc, że już za­koń­czy zle­ce­nie, że już za mo­ment zgar­nie na­gro­dę.. 

 

Ka­ra­bin wy­la­tu­je z jego już mar­twej ręki, sty­gnące tru­chło na­kry­wa się sztyw­ny­mi, czar­ny­mi ( jak na Głę­bia­ni­na ) skrzy­dła­mi, za­koń­czo­ny­mi ostry­mi pa­zu­ra­mi.

 

Na­tha­niel w locie lewą ręką łapie Aniel­skie­go Stró­ża. Przy­cią­ga ku sobie, prze­ta­cza wraz z nim na bok izby,

z cią­gle wy­ce­lo­wa­nym, na­ła­do­wa­nym mor­der­czy­mi po­ci­ska­mi re­wol­we­rem w drzwi.

Anio­łek tkwiąc w że­la­znym uści­sku Anio­ła, cze­goś go­rącz­ko­wo szuka w swo­jej sza­cie.

>Arro

 

Na­tha­niel! Idą! Puść mnie, mam…

 

<>

 

Na­tha­niel nie po­zwa­la mu do­koń­czyć. Od­py­cha ma­łe­go w kąt, obok sie­bie, do­ci­ska lewą ręka i przy­kry­wa skrzy­dłem. W tym samym mo­men­cie strze­la ide­al­nie w fra­mu­gę drzwi. 

Sły­chać głu­chy łomot upa­da­ją­ce­go ciała.

Pa­trzy na przy­ci­śnię­te­go skrzy­dłem anioł­ka. 

Jego aniel­skie zie­lo­ne oczy za­błysz­cza­ły.

Za­pa­li­ło się w nich dawne życie. 

 

 

>Na­tha­niel

 

Kto?! – Szep­tem, lecz sta­now­czo i swym głę­bo­kim gło­sem za­da­je tylko jedno py­ta­nie.

 

<>

 

Mały, grze­biąc w brud­nej sza­cie wy­cią­ga skra­wek szma­ty, coś przy­po­mi­na­ją­ce­go ka­wa­łek od­cię­te­go dy­wa­nu.

Wy­cią­ga swą małą dłoń ze szmat­ką, pa­trzy w oczy Star­ca. Strach, który po­wo­li ustę­po­wał uldze, teraz prze­ro­dził się w prze­ra­że­nie. Tylko raz wi­dzia­ła swo­je­go przy­ja­cie­la, swo­je­go Na­tha­nie­la, z takim wy­ra­zem twa­rzy. Z takim spoj­rze­niem, któ­re­go nie dało się wy­trzy­mać, które było samo w sobie prze­ka­zem śmier­ci. 

Z tą głę­bią, w której widzi się tylko ból, a nie kolor wła­ści­cie­la oczu. Nie..

Ból jaki wła­ści­ciel może chce i za­pew­ne za chwi­lę Ci spra­wi. Z przy­jem­no­ścią. Jeśli tylko ze­chce. 

 

>Arro

 

Na­tha­niel Nie!- Krzy­czy w prze­ra­że­niu.

 

<>

 

Ko­man­dos się uśmie­cha. Strze­la po­now­nie w stronę drzwi. Znów sły­chać głu­che łup­nię­cie, jakby stu kilogramowy worek ziem­nia­ków spadł na pod­ło­gę.

 

<>

 

Lu­zu­je uścisk skrzy­dła na małym Stró­żu. Pa­trzy na to, co trzy­ma w drżą­cej dłoni.

 

>Na Ja­sność! Nie może być!

<>

Bie­rze od Arro ma­te­riał.

Oczy Le­gio­ni­sty błysz­czą peł­nią życia, peł­nią mordu, chę­cią życia, jakby znów był o eony młod­szy.

Przy­cią­ga anioł­ka do sie­bie.

Pa­trzy ostat­ni raz w stro­nę drzwi. 

>Na­tha­niel

Hm… jed­nak było ich troje – Z za­do­wo­le­niem mówi sam do sie­bie.

Mnie chcie­li­ście zabić.. Mnie.. Nawet na was cze­ka­łem, po­go­dzi­łem się z odej­ściem! Ale ma­łe­go w to dia­bel­skie po­mio­ty nie mie­szaj­cie! 

Teraz to ja was po­szu­kam.

Odej­dę, ale tak jak po­wi­nie­nem. Nie tu, w tej norze.

<>

Chowa re­wol­wer w kie­szeń kurt­ki. Dłoń po­zo­sta­wia scho­wa­ną jak za­wsze.

Przy­ci­ska­jąc do sie­bie ma­łe­go pod­opiecz­ne­go i ści­ska­jąc w dłoni skra­wek dy­wa­nu krzy­czy 

>Do Domu!

Zni­ka­ją oboje 

C.D.N.

 

 

Koniec

Komentarze

Mkhalttonie, konkurs „Dobrze być złym” został rozstrzygnięty w lipcu 2021 roku, więc chyba się trochę spóźniłeś. :(

 

Zamieszczane fragmenty, będą tworzyć zbiór opowiadań o Nathanielu.

Skoro to nie jest skończone opowiadanie, o czym wspominasz w przedmowie i zapowiadasz, że ciąg dalszy nastąpi, bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na FRAGMENT.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mkhalttonie, gratuluję Ci portalowego debiutu i to już w dniu rejestracji. Nie wiem, jak się do Ciebie zwracać, bo piszesz o sobie w rodzaju męskim, a w profilu masz info o tym, że jesteś kobietą. 

W tekście jest sporo usterek językowych, jak choćby dwukroki zamiast trójkropkowych wielokropków, wielkie-małe litery (te same wyrazy piszesz rozmaicie, a to za każdym razem są błędy ortograficzne), większość opowieści prezentujesz jako sztukę dramatyczną, zamieściłeś też za dużo wolnych wersów, nie oznaczyłeś wulgaryzmów. 

Zachęcam do spojrzenia na Poradnik autorstwa Drakainy (dział: Publicystyka), gdzie są pomocne wskazówki oraz linki dla Nowicjuszy.

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Dziękuje bardzo za Wasze opinie, i szczególnie za szczerość w komentarzach.

Na moim profilu zaistniał pewien błąd, oraz inne problemy techniczne który zgłosiłem do Administracji serwisu.

Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam

I ja dziękuję. 

Powodzenia. :)

Pecunia non olet

Przeczytałem z przyjemnością. Nieco rażą pewne błędy (również ortograficzne) … ale co najważniejsze jest pomysł i jest klimat, który wciąga. Chętnie przeczytam kolejne odcinki … lub całość, z których mam nadzieję poznać bliżej ten Twój świat.

Pozdrawiam.

Uwaga techniczna – zwykle nie robimy tutaj tak dużo światła w tekstach. Skrypt strony jest taki, jaki jest, popisy zecerskie nie za dobrze w nim wychodzą, a w ogóle liczy się treść.

 Kiedyś Tawerna, w czasach gdy trunki były dobrej jakości, nieochrzczone przez barmana na zapleczu, szklanki czyste i nie czyszczone brudną ścierą służącą również obskurnemu barmanowi, także za szmatę do podłogi.

Kidyś Tawerna – co? Gdzie tu jest orzeczenie? W czasach, gdy. Obskurny może być bar, ale nie barman: https://wsjp.pl/haslo/podglad/4100/obskurny Trunki nie mogą być ochrzczone (tylko ludzie) – mogą za to być chrzczone, czyli rozwadniane. "Również" odnosi się do barmana, czy jednak do ścierki? Ogólnie zdanie do przeróbki.

 Teraz to raczej speluna, gdzie podłoga lepiła się od brudu.

Lepi – skoro teraz, powinien być czas teraźniejszy.

 wszystkiego tego, co tylko zawierały podeszwy butów klientów lokalu.

Podeszwy nie są pojemnikami i nie zawierają niczego. Poza tym skróciłabym: wszystkiego, co mieli na podeszwach klienci.

 Pajęczyny – nie tylko w rogach przybytku, ale także na (już i tak w większości połamanych) nogach kilku stolików dla bywalców – tylko podkreślały niebywały, niepowtarzalny wręcz obraz.

Na razie niczego niepowtarzalnego tu nie widzę, ot, zapuszczona knajpa. Dlaczego więc zapewniasz mnie o tym? Co właściwie mam zobaczyć? Skoro nogi stolików (dla bywalców – rozumiem, że jeśli ktoś jest tu pierwszy raz, to musi stać?) są połamane, to jak te stoliki stoją?

 Źródłem światła w tym zakopconym (od ręcznie bóg wie czego) kręconych skrętów przez odwiedzających ów przybytek, był prześwit przez furtkę, tzn. połowę drzwi ledwo kołyszących się na zawiasie po ostatniej "wymianie zdań" wśród bywających.

Co jest zakopcone? Wtrącenie w nawiasie niezrozumiałe, poza tym "Bóg" piszemy dużą literą (o ile chodzi o Boga religii abrahamowych), bo to nazwa własna. Podobnie niezrozumiałe wtrącenie o skrętach. Furtka jest w ogrodzeniu: https://wsjp.pl/haslo/podglad/4009/furtka "Bywający" sugeruje nieco bardziej elegancką atmosferę.

 Oraz kilka świec rozstawionych tu, i ówdzie po kątach.

Oraz kilka świec, rozstawionych tu i ówdzie po kątach. Opis wymaga uporządkowania, bo wygląda to tak, jakbyś nagle sobie o tych świecach przypomniał.

 mozolnie popijało wino

Dlaczego "mozolnie"? https://wsjp.pl/haslo/podglad/17834/mozolnie

 nie udany

Łącznie.

 interes na fałszywe święte insygnia

To nie jest poprawne. https://wsjp.pl/haslo/podglad/54482/insygnium

 Jedynie w lewym kącie od drzwi, w cieniu siedział ktoś jeszcze.

Skoro jest trzech gości, a wymieniłeś już dwóch, "jedynie" jest tu kwiatkiem do kożucha. Ponadto – składnia: W kącie na lewo od drzwi, w cieniu, siedział ktoś jeszcze.

 Nathaniel, powoli popalał skręta z melasy patrząc w nicość,

zadumany nad przyszłością.

Skręta… z melasy? https://pl.wikipedia.org/wiki/Melasa Mam nadzieję, że to slang (wg. Wikipedii tytoń nasączony melasą pali się tylko w fajkach wodnych). Poza tym: nie oddzielaj przecinkiem podmiotu od orzeczenia (Nathaniel popalał, zob. tutaj: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842850 ). Uważaj na aliteracje ("powoli popalał" – jak to brzmi? czytaj teksty na głos!) i na entery w środku zdania (są błędem). "Popalanie" brzmi jak forma częstotliwa, ale ludzie tak mówią, więc niech tam.

 Smutną z jego perspektywy przyszłością.

Smutność ogólnie wymaga perspektywy.

 Nie potrafi żyć poza Armią, poza Legionami..

Tu miała być kropka, czy wielokropek? Zaprawdę powiadam Ci, trzy są w wielokropku kropki!

 Weteran, kaleka z niesprawną lewą dłonią, bez skrzydła, ogromną szramą na lewej stronie twarzy, pamiątkach po wiekach służby.

Weteran, kaleka z niesprawną lewą dłonią, bez skrzydła, z ogromną szramą na lewej stronie twarzy. Pamiątki po wiekach służby. Przepraszam Cię bardzo, ale coś w to nie dowierzam. Klimat "angels in overcoats" osiągnąłeś i przestrzeliłeś. Kwestie teologiczne pomijając (Twój świat, Twoja metafizyka) – to jest tak tragiczne, że po prostu niewiarygodne.

 Nie wie co dalej począć.

Nie wie, co dalej począć.

 Po co było służyć Światłości? Po co?

(Sorki :D)

 <>

A co to takiego? Jeśli ma pełnić funkcję separatora, wypada to wyśrodkować.

 Do knajpy w mgnienia oka wpadają uzbrojeni Skrzydlaci, i zaczynają ostrzał z karabinów.

Bez przecinka! (Podmiot i orzeczenie.) Prawo Chandlera w akcji?

 >Nathaniel

Przepraszam, ale zdawało mi się, że czytam opowiadanie, a nie transkrypt IF. Dlaczego nie opiszesz tej sceny? Poradnik formatowania dialogów: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 Ożeż kuuuuuurwaaaaaaaaaaaa

Cały nastrój trafił szlag. To jest po prostu niepoważne. Czym właściwie różnią się Twoi aniołowie od amerykańskich mafiozów/byłych wojskowych z czasów prohibicji? (Którzy też mieli ciut lepsze teksty.) Dlaczego są aniołami? Co chcesz powiedzieć o aniołach, co akurat takiego sztafażu wymaga?

 (krzycząc pada pod stół i odruchowo sięga za pas po swój rewolwer i zamiera bez ruchu)

Krzycząc, pada pod stół. Odruchowo sięga do kabury przy pasie i zamiera bez ruchu.

 Wybić wszystkich, Lilith mówiła że musi tu gdzieś być !!

Wybić wszystkich! Lilith mówiła, że musi tu gdzieś być!

 opadające pióra mieszające się z kałużami krwi

W jaki sposób opadające pióra mają się mieszać z kałużami?

 Nie było wśród nich Nathaa..

Wielokropek – czy kropka? Ponadto – panom chyba wypadła jedynka w rzucie na spostrzegawczość.

 Oboje umierają nim upadli na podłogę.

Obaj – to (chyba) byty płci męskiej. Czasy się poplątały, ale z tymi czasownikami to jest raczej nie do przejścia. Trzeba w ogóle zmienić zdanie, np. na: Obaj są już martwi, kiedy padają na podłogę.

 Rewolwer Nathaniela, robiony specjalnie dla niego, zaklinany przez samego Rafaela,

jeśli trafiał– zabijał.

Zrobiony i zaklęty. https://zpe.gov.pl/a/aspekt-i-tryb-czasownika/D6rmPBCi4 Brak spacji przed myślnikiem.

 Nathaniel wychodzi spod stołu

Brak kropki.

 Co jest kurwa grane?! Mnie? Mnie szukacie? Hmm…

Wtrącenie wydzielamy przecinkami. Wypowiedź wygląda tak, jakby Nathaniel nawet nie zauważył, że ich zabił, a potem się połapał, co jest… hmmm. Mało wiarygodne.

 Wychodzi z knajpy strzepując kurz

Wychodzi z knajpy, strzepując kurz. Z czego strzepuje kurz? I czym, skoro w jedynej sprawnej ręce trzyma rewolwer?

 To znaleźliście …

A to jest dalszy ciąg wypowiedzi i należałoby to jakoś typograficznie zaznaczyć.

 W totalnej ciszy, czasami przerywanej jedynie delikatnym dźwiękiem spadającej kropli wody z nieszczelnych rur w piwnicach kwater

No, to nie totalnej. "Delikatny": 1. Szyk: W ciszy, czasami przerywanej pluśnięciem kropli wody, spadającej z nieszczelnych rur w piwnicach kwater.

 piskiem walczących gryzoni o jakiś smakowity kąsek

Szyk: piskiem gryzoni walczących o jakiś smakowity kąsek. Zob. tu: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842857 (ostatni komentarz)

 nigdy nie dawało się słyszeć innych dźwięków.

…? Zdanie zaczęło się "W totalnej ciszy", potem był opis dźwięków, które jednak tam słychać, a teraz zapewniasz, że innych nie słychać. O co chodzi?

 Nikt przez dziesięciolecia, nawet nie zaglądał w te części piwnic starego budynku.

Bez przecinka.

 Nikt oprócz – jakby się zdawało na pierwszy rzut oka dla każdego przypadkowego obserwatora – bezdomnego.

Nikt, oprócz – jak by się zdawało na pierwszy rzut oka każdemu przypadkowemu obserwatorowi – bezdomnego.

 smolisto-czarne

Smoliście czarne. Bez myślnika.

 przykrywały swym cieniem zmęczone oczy, o niesamowicie hipnotyzującej wręcz, zielonej barwie z czarnym obramowaniem.

Zajęło mi chwilę rozszyfrowanie tego. Tnij określniki: opadały cieniem na zmęczone oczy o szmaragdowych tęczówkach z czarnymi obwódkami. Tak swoją drogą, czarne włosy i obwódki wokół tęczówek to cechy młodości (https://en.wikipedia.org/wiki/Limbal_ring ).

 Oczy, w których mimo piękna koloru, nie kryło się nic, tylko pustka.

Opis (cały akapit) jest purpurowy. Składają się na niego tzw. słowa – wytrychy i nic poza tym. https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842859

 wciąż ze schowaną jedną dłonią pod, już dawno dobrze zdezelowaną i dziurawą czarną kurtką z malunkiem kruka na plecach

Szyk: wciąż z jedną dłonią schowaną pod wytartą i dziurawą czarną kurtką z wymalowanym na plecach krukiem.

 za pewnie

Łącznie. Mówisz mi, że to kuśtykający staruszek, ale kiedy faktycznie go opisujesz, wygląda bardziej na zasłużonego aktywistę gangu motocyklowego (długie włosy, kurtka z wymalowanym krukiem, te oczy, ach, te oczy!). To nie pasuje, zatem – zwraca uwagę. Tylko na co chcesz zwrócić moją uwagę?

 …………………………..

Lepiej (porządniej to wygląda) używać tego samego separatora w całym tekście. I zdecydowanie należałoby go wyśrodkować.

 Do uszu nieszczęsnego starego Anioła dociera jednak inny dźwięk niż zawsze.

… jednak? A, no, tak. Tylko w tym miejscu "tutaj jest bardzo cicho" już zeszło do czytelniczej podświadomości, przez co "jednak" dezorientuje. Nie jest potrzebne, nie bój żaby. "Anioł" nie jest nazwą własną (jest wiele aniołów) więc piszemy go małą literą.

 Inny niż powinien. Nie dobry.. Bardzo nie dobry.

A jaki powinien? "Niedobry" łącznie. Osobno piszemy je tylko w takich zdaniach: Dżem był nie dobry, ale doskonały.

 Szybki, mocny, stukot odbijającego się echa ciężkich buciorów w korytarzach.

Stukot echa? Nie odwrotnie? Między mocnym a stukotem przecinka być nie powinno, zob. poradnik.

 Od dawna nie zaznał tego uczucia.

Dreszczu?

 W ułamek sekundy włoski na rękach stanęły dęba,

resztka piór na jedynym skrzydle, które posiadał – nastroszyła się,

Kolejny przypadkowy enter. W ułamku sekundy włoski na rękach stanęły dęba, resztka piór w jedynym skrzydle nastroszyła się. "Posiada" się majątek, nie części ciała, zresztą nie musisz zapewniać, że to jego skrzydło.

 , w razie niebezpieczeństwa.

Zbędne.

 Nathaniel bierze głęboki wdech.. (…) Ożeż… Ilu? Dwóch? Trzech?!

Rym mnie rozbawił. Uważaj z tymi wielokropkami.

 To już ten wiek? – pomyślał przez chwilę

Raz mówisz o Nathanielu w czasie teraźniejszym (bierze), a zaraz potem w przeszłym (pomyślał) a ja nie wiem, czemu. A Ty wiesz?

 Wypuszcza powoli powietrze dokładnie w momencie, gdy otwiera zmęczone oczy, przez drzwi do izby wpada mały, brudny Aniołek w panice

Szyk jest tak pokręcony, że chwilę mi zajęło sparsowanie tego zdania. W ogóle podzieliłabym je na dwa mniejsze: Powoli wypuszcza powietrze. Gdy otwiera zmęczone oczy, przez drzwi wpada właśnie mały, brudny aniołek.

Poza tym przed chwilą mówiłeś, że tam nikt nie chodzi? A teraz wpada aniołek? W panice? (Zdanie wygląda tak, jakby panika była jakimś ubraniem…) I – jakiej izby? Przecież on mieszka kątem w piwnicy pod rurami, to nie jest izba (może sobie wydzielił jakiś kąt, ale https://wsjp.pl/haslo/podglad/26514/izba/4791404/pokoj )

 Wszystkie mięśnie ciała zadziałały szybciej, niż Nathaniel nawet zdążył o tym pomyśleć.

Jak już, to zanim Nathaniel zdążył o tym pomyśleć. Ale ogólnie dziwne zdanie.

 spięte i gotowe do wyskoku

?

 zareagowała równie tak samo szybko

"Równie" i "tak samo" to w tym kontekście synonimy. Wybierz jedno. Ponadto – dlaczego kończyny anioła mają aż taką autonomię?

 W mgnieniu oka pojawia się w niej ogromny rewolwer, wyciągnięty dokładnie w momencie, gdy druga ręka przygotowywała śmiertelne pociski do przeładowania.

Zmieniasz czas w środku zdania. Poza tym – jedną rękę podobno miał niesprawną?

 Czemu wiedział, że musi zmienić amunicję, że zwykła, nie wystarczy?

Skąd wiedział, że musi zmienić amunicję, że zwykła nie wystarczy?

 Iż tu i teraz, musi użyć Naznaczonej?

Że tu i teraz musi użyć Naznaczonej?

 Podczas skoku ku małemu Stróżowi, który ośmielił się wtargnąć do umieralni Starego Kruka, oczy orientują się kogo widzą..

Oczy skaczą?

Ale..co on do Diabła tu robi?!

Ale… co on, do diabła, tu robi?!

 Jednak ręka komandosa robi to co musi, robi to, do czego była uczona.

I do not shoot with my hand. He who shoots with his hand has forgotten the face of his father. I shoot with my mind. Ekhm. Chodzi o to, że ręka komandosa powinna jednak słuchać jego mózgu.

 Rewolwer Nathaniela, wykonany specjalnie dla Niego

Zaimki piszemy małą literą. Chyba, że w listach. Albo kiedy odnoszą się do Boga. Czyli nie tu.

 Prawa ręka Nathaniela nigdy nie pudłuje.

 Opadający Staruszek

"Opadający"? Nie upadający? I po co "staruszek" dużą literą?

 w amoku przerażenia biegnie, także ku niemu oraz wystrzelonej śmiertelnej kuli z rewolweru Nathaniela.

…?

 Kula, namaszczona Śmiertelnymi Inkarnacjami, która nie zabija, bądź okalecza biedaków, których dosięgnie, nie.. ona unicestwia duszę.

https://wsjp.pl/haslo/podglad/24804/namascic

https://wsjp.pl/haslo/podglad/28393/inkarnacja

Ponadto: nie zabija ani nie okalecza.

 Żaden Świetlisty, bądź Głębianin

Żaden Świetlisty ani Głębianin.

 Zabijają nie tylko ciało.

Przed chwilą powiedziałeś, że nie zabijają.

 Unicestwiają duszę.

Tak, to już było.

 Samo posiadanie, może być ukarane

Tu bez przecinka – podmiot i orzeczenie.

 Ba, nie tylko nie przestrzegał, wielokrotnie był zawieszany podczas swojej służby za nawet samo przekonywanie rekrutów, by nie przestrzegali co niektórych punktów regulaminu głosząc "okaleczyć to możesz sztyletem, jeśli strzelasz, to żeby zabić".

Ba, nie tylko nie przestrzegał, wielokrotnie zawieszano go za samo przekonywanie rekrutów, by nie przestrzegali niektórych punktów regulaminu. Mawiał "okaleczyć to możesz sztyletem, jeśli strzelasz, to żeby zabić".

 Śmiertelny pocisk, mija spadająca Arro zaledwie o włos, ściągając z jego skroni krople potu.

Zabójczy pocisk mija spadającego Arro o włos. Mhm. I ociera mu pot z czółka.

 Złota smuga pocisku, niezatrzymanie mknie dalej poprzez jego śnieżnobiałe pióra małych skrzydełek i uderza idealnie.

Złota smuga pocisku niepowstrzymanie mknie przez śnieżnobiałe pióra jego małych skrzydełek i uderza idealnie.

 Trafia prosto, w bijące ostatni rytm serce stojącego za upadającym Aniołkiem – Głębianina.

Trafia prosto w serce stojącego za upadającym aniołkiem głębianina. Ten ostatni rytm jest zupełnie bez sensu – serce może wybijać ostatnie uderzenie, ale rytm musi trwać.

 zatęchłej, piwnicznej ścianie

Zatęchłej ścianie? Przecinek zbędny.

 Demon pada przed siebie na twarz, z której nie zdążył zniknąć głupi, bezczelny uśmieszek, na który sobie pozwolił goniąc małego Arro myśląc, że już zakończy zlecenie, że już za moment zgarnie nagrodę..

Bardzo skompresowane. Pół sceny w jednym zdaniu.

 Karabin wylatuje z jego już martwej ręki

Karabin wylatuje z martwej ręki.

 czarnymi ( jak na Głębianina ) skrzydłami

Spacje przy nawiasach zbędne, ale dlaczego właściwie skrzydła głębian mają być mniej czarne, niż… w sumie nie wiem, co. W każdym razie nie wiem, po co Ci to wtrącenie.

 przetacza wraz z nim na bok izby,

z ciągle wycelowanym, naładowanym morderczymi pociskami rewolwerem w drzwi.

Jak Nathaniel przetacza się w drzwi? Czy nie powinno być: przetacza się wraz z nim na bok, z rewolwerem ciągle wycelowanym w drzwi.

 Aniołek tkwiąc w żelaznym uścisku Anioła, czegoś gorączkowo szuka w swojej szacie

Aniołek, tkwiąc w żelaznym uścisku anioła, gorączkowo czegoś szuka po kieszeniach.

 lewą ręka

Literówka.

 W tym samym momencie strzela idealnie w framugę drzwi.

We framugę, to i ja bym trafiła.

 Jego anielskie zielone oczy zabłyszczały.

Zabłysły, albo zabłysnęły.

 Szeptem, lecz stanowczo i swym głębokim głosem zadaje tylko jedno pytanie.

Dlaczego miałby zadać pytanie cudzym głosem? Czy może ma kilka głosów na zmianę?

 Mały, grzebiąc w brudnej szacie wyciąga skrawek szmaty, coś przypominającego kawałek odciętego dywanu.

Mały wygrzebuje z fałdów brudnej szaty coś przypominającego kawałek odcięty z dywanu. Imiesłów współczesny oznacza jednoczesność czynności.

 Strach, który powoli ustępował uldze, teraz przerodził się w przerażenie.

Przeczytaj to na głos. Jak brzmi?

 Tylko raz widziała swojego przyjaciela, swojego Nathaniela, z takim wyrazem twarzy.

… kto widział? Przed chwilą był chłopiec, a tu nagle dziewczyna?

 Z takim spojrzeniem, którego nie dało się wytrzymać, które było samo w sobie przekazem śmierci.

Co to właściwie znaczy?

 Ból jaki właściciel może chce i zapewne za chwilę Ci sprawi. Z przyjemnością. Jeśli tylko zechce.

…? skąd to się wzięło i o co chodzi?

 Nie!- Krzyczy

Nie! – krzyczy. P. poradnik Fantazmatów.

stu kilogramowy

Łącznie.

 Luzuje uścisk skrzydła

Poluzowuje, ale i tak – skrzydło nie nadaje się do ściskania.

 błyszczą pełnią życia, pełnią mordu, chęcią życia

Powtórzenie. I – pełnią mordu? Hę?

 Hm… jednak było ich troje – Z zadowoleniem mówi sam do siebie.

– Hm… jednak było ich troje – z zadowoleniem mówi sam do siebie. A nie trzech aby?

 Ale małego w to diabelskie pomioty nie mieszajcie!

Wtrącenie. Ale małego w to, diabelskie pomioty, nie mieszajcie!

 Chowa rewolwer w kieszeń kurtki. Dłoń pozostawia schowaną jak zawsze.

Chowa rewolwer do kieszeni kurtki. Dłoń pozostawia schowaną, jak zawsze.

 Znikają oboje

Obaj. Chyba, że zmieniające się płeć małego ma jakieś znaczenie.

 

O co chodzi? Nie wiem. Bo cóż mamy? Mamy weterana (typowy niesubordynowany stary wojak), który z jakichś powodów jest aniołem – mimo to Tajemnicze Typki chcą go zabić. On niby ma dość życia, ale mordowanie Tajemniczych Typków i ochrona przed nimi przypadkowego dziecka (?) okazują się na tyle ciekawe, żeby przywrócić mu wigor. Całość dzieje się w świecie maksymalnie brudnym, zużytym i dołującym. Ale nie to jest problemem – problemem jest skrótowość i stereotypowość wszystkiego tutaj. Nie wiem, dlaczego Nathaniel zszedł na żule (chyba przez niesubordynację…), dlaczego ktoś ma do niego pretensje (może uzasadnione?) i właściwie dlaczego miałabym się tym przejąć. Trudno też dostrzec związek między sekwencją w knajpie i sekwencją w piwnicy, poza tym, oczywiście, że tu i tu Ci Źli próbują go dlaczegoś zabić.

Taki początek dałoby się zrobić zupełnie interesująco (dowodem tysiące kryminałów noir) – niestety, tutaj jest on zrobiony po prostu niechlujnie. Nie widzę starań (nawet o prawidłową gramatykę, ortografię i interpunkcję, o poprawnym użyciu słów nie wspominając), format częściowo dramatu wydaje mi się tylko wymówką, żeby nie robić opisów. Przykro mi. To o wiele za mało. Nie skreślam Cię tak od razu, bo nie widziałam Twoich autentycznych wysiłków, ale jeśli się nie postarasz, to nie wróży najlepiej.

No, idźcie, ofiary skończone. I nie leńcie się więcej. Otium pulvinar Satanae.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dziękuję bardzo za wypomnienie błędów, które Tarnina mi wytknęła.

Niektóre uwagi wezmę pod uwagę, inne wsadzę głęboko w dupę :) 

To w jakim świecie dzieje, a raczej kończy się żywot Nathaniela, poznasz w kolejnych jego przygodach.

Sądząc po komentarzu odnośnie “spelun etc” nie znasz twórczości M.L.Kossakowskiej

(to jakby analfabeta mi tłumaczył język Braillea). 

To dopiero początek przygód Nathaniela. FRAGMENTY.

 

Pozdrawiam

I jeszcze raz. Dziękuję :) Pokazałeś mi jak być odpornym na krytykę innych

Niektóre uwagi wezmę pod uwagę, inne wsadzę głęboko w dupę :) 

Prawidłowo. Tekst jest Twój – Ty decydujesz.

Sądząc po komentarzu odnośnie “spelun etc” nie znasz twórczości M.L.Kossakowskiej (to jakby analfabeta mi tłumaczył język Braillea). 

Nie język, tylko alfabet ^^ (ciekawa analogia, swoją drogą…) A Kossakowska nie należy jeszcze do kanonu światowej literatury. Nie możesz wymagać jej znajomości od przypadkowego czytelnika – tekst nie jest oznaczony jako fanfik, zatem powinien się bronić sam.

Pokazałeś mi jak być odpornym na krytykę innych

Cieszę się, że moja ciężka praca przyniosła jakiś pożytek.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Mkhaltton:

To, co sobie zrobisz z uwagami Tarniny to twoja sprawa, ale takie komentarze nie są akceptowalne na tym portalu. Wyedytuj swoją wiadomość, nadając jej chociaż pozory dobrego smaku, albo zrobię to za ciebie. Jednocześnie proponuję zapoznać się z tym wątkiem, aby uniknąć w przyszłości podobnych nieporozumień.

To jest oficjalne moderatorskie upomnienie.

Witam na portalu w imieniu administracji,

Arnubis.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Nowa Fantastyka