- Opowiadanie: aker - Nicea

Nicea

Pewnego razu we Francji.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Nicea

 

Zimowa noc ogarnęła miasto. Zbliżały się święta, ale w tym roku aura nie dopisała. Ulice spowijała wilgotna szara mgła, której nie był w stanie przegnać porywisty wiatr. Wydawało się, że w powietrzu unosi się melancholia, szarość, smutek i przygnębienie. Noc już dobrze znana, to samo szarawe otoczenie, te same światła ulic i tylko kątem oka widziane ludzkie postacie, przemykające niczym cienie. Tylko w zenicie królowało niebo, pełne milionów drobnych świecących punkcików.

Na pozór spokojne miejsce, parę ławeczek a obok parking z kilkoma zaparkowanymi samochodami i wyróżniająca się para starych, uszkodzonych pojazdów, pokrytych kurzem, wydających się istnieć tam od prawieków. Pomiędzy drzewami i stertami liści po jesiennej słocie, pośród cieni, siedziała samotna dziewczyna, może w wieku dwudziestu, dwudziestu trzech lat. Jej ciało zastygło w bezruchu, a twarz była blada niczym twarz człowieka, wydającego ostatnie tchnienie. Skulona, nieco jak bezbronne zwierzę, zanikająca w ciemności, żyła, wydając ciche odgłosy słabnącego oddechu. Po jej policzkach spływał deszcz, a krople słonej wody opadały bezszelestnie na beton. Siedziała tak opuszczona, wpatrzona przed siebie, istniała już tylko w świecie swoich marzeń. Przed jej oczyma rozgrywały się sceny z jej krótkiego życia, minione, nieuniknione i stracone. Jej pragnienia, niespełnione marzenie, chwile szczęścia i te, w których odczuwała smutek i przygnębienie – wszystko teraz wirowało w jej głowie jak otaczający ją wszechświat.

Kiedyś było inaczej, lata dzieciństwa, gdy czuła się szczęśliwa, kiedy nie wiedziała i nie znała jeszcze zakończenia. Rozmyślała w tej ostatniej chwili o tym, iż być może ludzie nieświadomi i niewierzący mają lepsze i szczęśliwsze życie, ci zaś, którzy jeszcze w coś wierzą – cierpią jak odszczepieńcy w tłumie, w betonowej dżungli. Jej ideały i marzenia, to, co czuła każdego dnia, ta boska moc miłości, wypełniała jej duszę, ale była tylko człowiekiem i nie potrafiła wyzwolić się od brudu tego świata, współczuła, i cierpiała. Potrafiła zadawać też rany, raniła bliskie sobie osoby, dlatego więc postanowiła raz na zawsze z tym skończyć. Nie było odwrotu, Bóg nie słucha głupców, a na ratunek tego, o którym marzyła, nie mogła już liczyć. Obarczała się winą za wszystko, co ją spotkało. Zawiodła samą siebie, zaprzeczyła swoim ideałom, zaprzeczyła temu, co kochała. Czy była to pycha i egoizm? Czy była do młodzieńcza ignorancja? A może zwykłe przeświadczenie o tym, że zasługuje na więcej.  To wszystko zwyciężyło i teraz przyszło jej za to zapłacić bolesną karę. Ta przenikająca każdą szczelinę istnienia samotność, ta samotność to jedna z chorób i nie da się jej wyleczyć samemu. Te obojętne twarze i ludzie mówiący znanym językiem pozbawionym znaczeń.

Ulice coraz bardziej pustoszały, na parkingu został już tylko jeden stary samochód i para uszkodzonych, w powietrzu unosiła się już teraz mgła, która gęstniała z godziny na godzinę. Wstała, wzięła głęboki oddech i ruszyła wprost przed siebie, bała się. Jej serce kołatało niczym dzwon bijący na alarm, mimo tego nie zmieniła zdania, postanowiła wybrać pierwszy lepszy dziesięciopiętrowy blok. Drzwi jak zwykle były otwarte – komu chciałoby się wprawiać zamek– drżącą ręką nacisnęła guzik windy, która zjeżdżała powoli jak gdyby dawała skazańcowi czas na modlitwę, modlitwę, której i tak nie zamierzała odmawiać. Weszła do środka i nacisnęła dziesiąte piętro, winda znów ruszyła powoli, stukając i skrzypiąc niemiłosiernie. Drzwi na dach były otwarte, jakby ktoś przewidział, że dzisiaj ona tu przyjdzie. Poczuła orzeźwiający powiew wiatru, który muskał jej twarz, tulił w swoich ramionach, tak jak tuli matka, gdy jej dziecko płacze. Spojrzała do góry na niebo, na którym nie było widać już gwiazd, lecz szarą, mętną bezkresną otchłań, bezkresną przestrzeń, która już na nią czekała. Bała się, ale podeszła bliżej, powoli jakby z dziecięcą ciekawością przechyliła głowę. Gdy spojrzała w dół, nogi ugięły się pod nią, przeszył ja paniczny strach. Mogła właściwie już od razu skoczyć, ale chciała tę scenę zagrać tak, jak grała przez większość swojego życia, kiedy nie mogła być sobą. Stanęła na krawędzi, rozłożyła ręce w na kształt krzyża i zamknęła oczy. Teraz dopiero dobrze go widziała, te wspaniałe ciemne blond włosy i cudne szare oczy, ten uśmiech na jego twarzy, który koił rany – teraz to wszystko pozwalało jej spokojnie odejść. Nawet, jeśli to był koniec, on zawsze będzie żył w jej marzeniach, nawet wtedy, gdy jej już nie będzie. To była zimna noc i było już późno, cisza i gęsta mgła zalegały wokół osiedla. Zastygła tak w oczekiwaniu …

 

Z góry roztaczał się niezwykły widok na lazurową zatokę. Delikatny podmuch wiatru podwiewał biały obrus, na którym podano lekki posiłek croque monsieur, uzupełniony dobrym, białym winem i zimną wodą, serwowaną prosto z pobliskiego źródła. Słońce przedzierało się przez szklane zastawy, oświetlając twarze dwóch mężczyzn, wpatrzonych w zamorską dal. Jeden z nich był młodym, postawnym mężczyzną w wieku około trzydziestu lat, nienagannie ubranym w białą, lekką koszulę z doskonałym wyczuciem stylu francuskiego południa. Jego blada twarz, choć nietypowa, zdradzała południowe rysy. Delikatny zarost – perfekcyjnie wymodelowany – upodabniał go do wysokiego członka rodu arabskich rodzin z półwyspu. Drugi z nich był zdecydowanie starszy, siwiejący, również rzucający się w oczy oryginalnym doborem każdej części garderoby. Jego ciemna karnacja w kontraście do jasnego ubrania,  w sposób naturalny nadawała mu powagi i godności. Poniżej piętrzyły się mury średniowiecznego zamku, odwiedzanego licznie o tej porze przez turystów.

– Nie zastanawiało cię, dlaczego zgodziłem się spotkać w tym miejscu? – zapytał młody mężczyzna.

– Zgodziłeś się tylko dlatego, że sam lubisz rozkoszować się moimi obrazami – odparł starszy. – Wciąż masz nadzieje, że uda wam się przejąć źródło oświecenia z którego odczytałem własną tożsamość. Poza tym sam lubisz apartamenty Chevre d’or i piękne widoki – uśmiechnął się nieco szyderczym wyrazem twarzy.

– Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że posiadamy wiele rzeczy, które mają dla ciebie ogromne znaczenie – ciągnął młodszy. – Najcenniejszą z nich jest życie dziewczyny, która wkrótce stanie na szczycie wysokiego budynku, oddalonego tysiące kilometrów. Prawdopodobnie dotarłeś już do informacji, jak niewiele czasu pozostało. My chcielibyśmy załatać dziurę, pomimo tego, iż tobie wydaje się to niesłuszne. Wiele razy próbowałem ci udowodnić prostą zależność i ona ostatecznie musi przemówić ci do rozsądku. Ty pragniesz naszej zagłady, a my szukamy drogi wiodącej do współistnienia. Powołujesz się na wiele mądrości a odmawiasz nam prawa do egzystencji.

Obok przemieszczały się duże grupy turystów. Jednak wprawny obserwator mógł dostrzec pewien istotny fakt, burzący ten typowy obraz miejsca w szczycie sezonu. Mianowicie większość, a może wszyscy turyści, ograniczali się wyłącznie do kobiet. Każda z nich poruszała się w górę lub w dół z niezwykła gracja i powabem, wszystkie były piękne i tajemnicze. Młodszy mężczyzna, wyraźnie zaintrygowany tym widokiem, od pewnego czasu spoglądał ukradkiem, usiłując nie pokazać po sobie jakiekolwiek reakcji. Mężczyźni częstowali się rozłożonymi daniami, z lekka racząc się delikatnym winem.

– Nawet nie potrafisz się skupić na chwilę – stwierdził starszy. – I kto tu mówi o przewadze i zależnościach. Nie skupiasz się na tym, co dzisiaj namalowałem na płótnie, ale nad tym, co widzisz. Wy wciąż jesteście uwikłani w pozyskiwanie tych niewinnych istot. Nigdy nie potrafiliście spojrzeć prawdzie w oczy. To system zniewolenia i nieograniczonej żądzy.  

– To co nazywasz zniewoleniem jest czystą organizacją, budowaniem kolejnych poziomów rozwoju rodzaju ludzkiego  – nie zgodził się młodszy.

– Ta wasza organizacja z pięknymi hasłami na ustach i sercem na dłoni, gdy idzie o kobiety. A w lepszym ujęciu szczera i napominająca, tak zwane „nie zapomnij bicza zanim będzie zbyt późno” – podsumował. – Bo jak wiadomo, mądrość kobieca kocha tylko wojownika, mój drogi Michale. A wy jak zwykle traktujecie ludzi jak małpy pozbawione uczuć.

– Znów wpadasz w ten swój ton kaznodziei z Nazaretu, drogi Eri. Swoją drogą Ciekaw jestem, czy pojawiłeś się samotnie w hotelu – zapytał Michał.

–  Tak, mój drogi przyjacielu. Umówiłem się z małpą, suką, klaczą i co tam jeszcze sobie możesz wyobrazić – ciągnął dalej Eri. – Bo czymże małpa jest dla człowieka? Pośmiewiskiem i hańbą bolesną.

Michał zmarszczył na chwilę brwi i spojrzał na przechodząca kobietę w czarnej sukience w czerwone kwiaty. Była ruda i piegowata, bardzo zgrabna i wysportowana. Wspinała się w górę, trzymając za rękę koleżankę, śniadą brunetkę. Na twarzy Eriego pojawił się niemal niedostrzegalny grymas. Zdał sobie sprawę, że widzi te kobiety już drugi raz wychodzące na wzgórze.

– Zachowajmy te swoje mądrości dla siebie – zaczął Michał. – Zależy nam tylko na wymianie. Ty ujawniasz nam dziurę w strukturze, a my oddajemy Joannę.

– To nie wszystko – zanegował Eri. – Chciałbym neutralnego obszaru, z którego się wycofacie. To będzie dziewiczy obszar z gwarancją nienaruszalności. Aby uwiarygodnić ten układ, potrzebuję zakładniczki.

– Z tym będzie trudniej, ale sprawdzę taką możliwość – odparł Michał. – Pamiętaj też, że częścią umowy jest ujawnienie sposobu, dzięki któremu nadal żyjesz. Mamy analizy z twojego mózgu, ale wszystko jest zakodowane. Nie wiemy, jak udało Ci się to osiągnąć i zakodować w nowym języku. Wielki Wyrocznia stara się rozwikłać ten język, ale to kwestia czasu i to nie działa na twoją korzyść. Wiesz, że jej życie zależy od Ciebie. Tak, życie Joanny.

– Tak, zdaję sobie z tego sprawę ale podejrzewam, iż nie chcecie dotrzymać umowy – zawahał się Eri. Nie macie na to sposobu, aby mnie odnaleźć i jeżeli nie zgadzacie się na moje warunki, założę nową epokę, nową modę, nowe religie, kulty, stworzę celebrytów i to wszystko rozsadzi was od środka. Poza tym odnalazłem kobietę, przez którą wasz system może się załamać. Wystarczy tylko, że ona się dowie i cała wasza sieć zależności runie.

– Nie tak szybko – zdenerwował się Michał. – Blefujesz, nikt nie zna tak systemu, jak my. Wiesz, co siedzi w laboratoriach Smitha. Żaden inny element nie jest narażony na złamanie.

– Stracicie klientów z całej galaktyki – wtrącił Eri. – Żadna istota na ziemi nie będzie musiała już znosić tej waszej zabawy, tych idiotycznych gier, zabawy w symulacje. Już nigdy żadna zwierzęca sieć neuronowa nie będzie obciążona pracą dla was. Wszystkie drzewa i rośliny zostaną odłączone od systemu rejestracji zdarzeń w galaktyce. Będzie można w końcu zapanować nad przepływem czasu, a przez to nad łańcuchem pokarmowym – na chwilę umilkł. – Podaj odrobinę oliwy.

– Masz zamiar rozpocząć wojnę o Helenę Trojańską? – uśmiechnął się szyderczo Michał.

– Nie o trojańską ale o konia turyńskiego jeżeli wiesz na czym polega różnica. Ta cała wasza kontrola szczurów w laboratoriach nic wam nie da – zdumiał się Eri. – Możecie im nawet w dupy wszczepiać dwudziestowieczne elektrody i to nie pomoże kontrolować wszystkich ssaków. Nikt nie zna systemu, tak jak ja. Ja znam jego naturalną żywotność i kod źródła, bez waszego syfu wtłoczonego przez tysiące lat. Tego syfu, który teraz schodzi w dół, do świata zwierząt.

– Twoja ocena rzeczywistości jest związana z twoim archaicznym genomem. Dorośniesz i zrozumiesz, tego się da się zatrzymać. To cykle czasu.

– A jeżeli oddam ostatecznie swoje życie, uwolnicie Joanne? – zapytał Eri.

– To jakiś nowy podstęp? – zainteresował się Michał. – Dobre to białe Domaine Grand Veneur. Oczywiście znad Rodanu.

– Jeżeli wpadnę dobrowolnie w rejestr wykluczonych, to darujecie jej życie? – pytał niewzruszony. – Powiedzmy, że zamach na moje życie będzie ostatecznym dowodem poddania się waszej woli. A propos wina – tak, oczywiście niedaleko Commarque – ciągnął Eri. – Nigdy nie dowiecie się, dlaczego Van Gogh malował tam wielką niedźwiedzicą, skąd tam białe konie i trzy Marie. Haha – zaczął się śmiać.

– Ciekaw jestem, dlaczego właśnie van Gogh. Wyrocznia wie wszystko. Poza tym, wracając do tematu, przejdziesz do bufora i wówczas będziemy mogli Cię przekonać, że to co robisz, nie ma sensu.

– Mamy na to zgodę, rozumiem – skwitował Eri.

– Myślę, że tak. Poza tym, jeżeli czujesz się taki pewny siebie, to kim jest ta kobieta, która spaceruje tu już trzeci raz? – zapytał niespodziewanie Michał, uśmiechając się szeroko. Czy to nie Ramira, żona Roniego? Czy to nie jedyna, której tożsamości nie udało Ci się ustalić?

Na twarzy Eriego nie widać było niepokoju. Zachowywał się tak, jakby nie zrobiło to na nim wrażenia.

– Pozwoliłem Ci na zaproszenie mnie na wzgórze Eze, ponieważ chciałem dowieść zaufania, jakim Cię darzymy, nawet w okolicy Nicei. Wiesz doskonale, że twoja nietykalność bierze się z faktu, iż udało Ci się uciec w jakiś niebywały sposób od śmierci – podsumował Michał. – Jednak teraz, wygląda na to, że dałeś się złapać na Ramirę, pomimo tego, ze pozwoliłem Ci zająć się otoczeniem i twoimi „obrazami”. Jakiś szkolny błąd? – uśmiechnął się Michał.

Kobieta podeszła wraz koleżanką, uśmiechając się do mężczyzn.

– Ależ tu pięknie – rozpoczęła. – Jestem zauroczona tym cudownym miejscem. Chciałbym tu pozostać na długi czas i rozkoszować się widokiem. Eri, cóż za zbieg okoliczności.

– Dzień dobry Rami – uśmiechnął się Eri. – Ty, swoim zwyczajem, pojawiasz się w wyniku zbiegu okoliczności.

Niebo nad wybrzeżem zachmurzyło się. Od strony zatoki nadciągały burzowe chmury i za chwilę miało zacząć padać. Michał uśmiechał się, jak nigdy dotąd, czekając na rozwój wydarzeń. Cała jego ekipa zajmowała się namierzaniem Eriego i poszukiwaniem gatunku zwierząt, u których się schronił. Zmiana pogody była znakiem dla Eriego.

– Zapraszam panie na mała wycieczkę – zaproponował Michał. – Wsiadamy w auto i ruszamy wybrzeżem w kierunku plaż.

Gdy byli już na samym dole, dziewczyny wyraźnie rozbawione skierowały się do samochodu. Michał wyskoczył na jezdnię i pobiegł kupić wodę mineralna na drogę. Eri czekał na niego przy samochodzie. Po chwili Michał pomachał znacząco. Jednak tuż przed pasami dla pieszych wydarzyło się coś dziwnego. Na jezdnie wpadł starszy mężczyzna, spojrzał na Eriego i nagle rozległ się huk. Ciężarówka, która nie miała prawa wjazdu na tę drogę uderzyła mocno w przechodnia. Rozległ się paniczny krzyk kobiety. Zbiegli się turyści. Ktoś zaczął dzwonić na policje i karetkę. Podbiegł Michał wyraźnie wystraszony. Dziewczyny spoglądały z auta, białego BWM.

– Jak to możliwe – zastanowił się Michał. – Przecież to miałeś być ty – zwrócił się do Eriego.

– Wygląda na to, że kolejny raz próbujecie tego samego – odparł Eri. – Nigdy to się nie uda. Rozumiesz? Nigdy. Zmieniam lokalizacje. Wystarczyło wspomnieć kilka znanych słów Nietschego, a system błędnie rozpoznał mnie na tej podstawie. To Eze, wzgórze, na którym pisał Zaratustrę a książkę miałem przy sobie. Nawet Rami, z która łączyła mnie namiętność, w niczym nie pomoże. Nie wejdziecie przez nią do mnie. Dzięki temu, że przywołałeś ja teraz, mam ją i mogę rozpracować. To piękna kobieta, która wyhodowaliście jak zwierzę na własne potrzeby. Zaklinam was na konia turyńskiego.

– Przestań Eri – zdenerwował się Michał. – W twoich rękach jest los Joanny. Nie zapominaj o tym, masz jeszcze szesnaście godzin, zanim ona popełni samobójstwo i będzie nasza.

– Zgodnie z ustaleniem, zostałem wybrany do rejestru wykluczonych. Jej nic się nie stanie. Znam system lepiej niż się wam wydaje – uśmiechnął się Eri.

 

 

Joanna powoli otworzyła oczy. Trans minął. W górze rozbłyskiwały miliardy gwiazd. Rozejrzała się zdumiona, a gdy spojrzała w dół, przykucnęła i wycofała się na bezpieczną odległość.

 -Zwariowałam – szepnęła do siebie. – Co ja tu robię…

Podniosła się i skierowała stronę wyjścia. Jednak zanim zniknęła w bezpiecznym wnętrzu budynku, coś zwróciło jej uwagę. Czarny kot, pokonując mroźne podmuchy, przebiegł jej drogę, zatrzymując się w otwartych drzwiach.

– Co tu robisz? – Joanna pogłaskała zwierzątko, a ono ufnie się w nią wtuliło. – Idziemy do domu – szepnęła. – To chyba nasz szczęśliwy dzień.

 

 

Koniec

Komentarze

Cześć aker :)

 

Przeczytałem Twoje opowiadanie i muszę powiedzieć, że szkicujesz dosyć niepokojącą wizję. Ale tylko szkicujesz. Opowiadania sprawia wrażenie osadzenia w jakimś szerszym uniwersum, bo ja jako czytelnik nie jestem do końca pewien co tam się na końcu zadziało. Dużo rzeczy których nie wyjaśniasz: rejestr wykluczonych, Rami (kto to jest?), czym jest kod i w jaki sposób schodzi do świata zwierząt “tłoczony przez tysiące lat syf” i co to w ogóle znaczy. Oprócz tego nie wiemy kim są postacie, o czym właściwie rozmawiają, kim są klienci z całej galaktyki, co kupują, o co chodzi z zapanowaniem nad czasem i łańcuchem pokarmowym? Same niewiadome, zero odpowiedzi. Chyba, że ja tego opowiadania zupełnie nie rozumiem.

Ale jak wspominałem, to co dajesz czytelnikowi przywodzi namyśl Matriksa, trochę w tym czuć posthumanizm jak w Dukajowej “Ekstensie”. Początek z dziewczyną wlecze się niemiłosiernie – szczerze powiedziawszy, znudził mnie i miałem nadzieję, że dalej będzie lepiej. I rzeczywiście było, bo doczytałem do końca, oczekując na jakieś, chociażby pobieżne wyjaśnienia związane z fabułą. Niestety nie dostałem, lub nie zauważyłem, niczego takiego. Zostałem sam z pytaniami, na które przez chwilę poszukiwałem odpowiedzi, ale się znudziłem.

Czy to jest prolog czegoś? Fragment? Pełnoprawne opowiadanie osadzone w świecie, którego nieznajomość uniemożliwia zrozumienie fabuły?

 

Pozdrawiam

Q

Known some call is air am

Ależ to płynie, podoba mi się, nawet bardzo (tak wiem, wyczerpujący komentarz to nie jest) :)

Zgadzam się z Outta Sewerem, opowiadanie wygląda na fragment szerszego uniwersum. Do końca nie wiadomo, co się wydarzyło, a historia urywa się w najciekawszym miejscu.

Ogólnie, ładnie napisane, ale rozmowę mężczyzn w drugiej części trochę bym skróciła. Na początku opowiadania masz bardzo długie akapity, podzieliłabym je na krótsze.

Cześć, aker. :-)

Gdy jest sf i Francja (Nicea, miasto kosmopolityczne) to od razu budzi się we mnie ciekawość. Byłaś tam, bo tyle jest słońca w tym mieście, no innych rzeczy – mniej przyjemnych – też.

W każdym razie po przeczytaniu moje myśli:

1/ Nie dawaj tylu odniesień na początku, są od Ciebie nie bohaterki, ponieważ jej jako czytelnik jeszcze nie znam. Pewnie, że można byłoby je potraktować jako odwołanie się do naszych czytelniczych doświadczeń, ale po cóż je podkreślać?„Dajesz” otoczenie i cześć, a co z tego wyjdzie, na ile będą nam (czytelnikom) bliskie czy zrozumiałe – zobaczymy. Poza tym one mają zbudować klimat, czas, miejsce przyszłej bohaterce/bohaterowi, a nie dawać nam wykładnię dla nas. :-)

Przykłady: 

Noc już dobrze znana, to samo szarawe otoczenie, te same światła ulic i tylko kątem oka widziane ludzkie postacie, przemykające niczym cienie. Tylko w zenicie królowało niebo, pełne milionów drobnych świecących punkcików.

Na pozór spokojne miejsce, parę ławeczek a obok parking z kilkoma zaparkowanymi samochodami i wyróżniająca się para starych, uszkodzonych pojazdów, pokrytych kurzem, wydających się istnieć tam od prawieków.

Dalej sama spróbuj poszukać podobnych. ;-)

 

Jeszcze jedno przytoczę, dłuższy fragment. 

Siedziała tak opuszczona, wpatrzona przed siebie, istniała już tylko w świecie swoich marzeń. Przed jej oczyma rozgrywały się sceny z jej krótkiego życia, minione, nieuniknione i stracone. Jej pragnienia, niespełnione marzenie, chwile szczęścia i te, w których odczuwała smutek i przygnębienie – wszystko teraz wirowało w jej głowie jak otaczający ją wszechświat.

Zerknij. Tłumaczysz nam ją, wyjaśniasz, co się z nią dzieje. Po co to nam? Cały fragment można spokojnie usunąć (w wersji radykalnej). Ty jako Autor – wiesz, a ja-czytelnik wolałabym sama dochodzić do wniosków, co się wydarzyło, dlaczego siedzi i moknie.

 

Dalej przez wiele linijek kontynuujesz ten sposób narracji. Nic się nie dzieje, wszechwładny Autor tłumaczy mi, jak mam zrozumieć to, o czym przeczytam za chwilę. Damn it, mruczę pod nosem, niechże da do głosu dojść bohaterce i skanuję linijkę za linijką. 

 

2/ Dialog jest nienaturalny, przyśpiesz go. Jest przecież dobijaniem swego rodzaju targu podczas posiłku z winem.

3/ Z zauważonych drobiazgów – nie podkreślałabym tak bardzo nienaganności i piękna osób. Czy osoba niepiękna nie może być interesująca itd. itp.?Chyba że chcesz coś skontrastować, ale raczej tego tutaj nie ma. 

 

Historia, ma potencjał, jednakże wydaje mi się, że warto byłoby ją „przerobić” na opowieść i zdynamizować. 

Zastanawia mnie bardzo wplątanie Nietzschego, jeśli chodzi o lokalizację – jasne, ale już odczytanie kodu-języka, ukrywanie się przed X i Y, którzy zdominowali rodzaj ludzki i chyba – przede wszystkim – z rozmową obu panów i różnicą zdań pomiędzy nimi. Ja nie widzę powiązań prócz miejsca, ale… tak może być, mogę nie wiedzieć. Zainteresowało mnie, o co chodzi?

Z punktu widzenia pisania opowieści, chyba zaczęłabym pracować nad „pokazywaniem” bohaterów w działaniu, pozbawionym tłumaczenia.

 

pozdrawiam serdecznie :-)

piątkowa asylum komentująca w niedzielę

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Outta: Trudno się nie zgodzić, ale cieszę się, że opowiadanko Cię zaintrygowało. Jeżeli kiedyś nauczę się pisać, rozwinę wątki zaznaczone w opowiadaniu. 

Saule: Miód na serce takie słowa :).

Ando: Dziękuje za przeczytanie.

Asylum: Twoje uwagi cenne i bardzo interesujące. Powiązanie istnieje w mitologii oraz literaturze. Koń turyński, choroba psychiczna, koń trojański, Helena.

Dziękuję, aker. :-)Spróbuję dotrzeć do filmu Tarra.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Trochę się pogubiłam, miałam wrażenie, że czytam jedno z serii opowiadań i to bynajmniej nie pierwsze. Kim właściwie są Eri i Michał, dlaczego życie dziewczyny jest tak cenne dla Eriego i tak dalej. Czytałam i nie bardzo wiedziałam, o co chodzi i tak mi pozostało do końca.

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Czytałam z ciekawością i nadzieją, że w końcu pojmę, o co tu chodzi, ale cóż… Skończyłam lekturę i nie bardzo wiem, Akerze, co miałeś nadzieję opowiedzieć.

Jeśli, jak podejrzewam, to nie jest skończone opowiadanie, bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na FRAGMENT.

Wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia.

 

Tylko w ze­ni­cie kró­lo­wa­ło niebo, pełne mi­lio­nów drob­nych świe­cą­cych punk­ci­ków. ―> Obawiam się, że skoro było mglisto, a ulice oświetlone, gwiazdy na niebie nie były widoczne. W dodatku nieco dalej piszesz, że po policzkach dziewczyny spływał deszcz, więc niebo musiało być zachmurzone.

 

a obok par­king z kil­ko­ma za­par­ko­wa­ny­mi sa­mo­cho­da­mi… ―> Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …a obok par­king z kil­ko­ma sa­mo­cho­da­mi… Lub: …a obok plac z kil­ko­ma za­par­ko­wa­ny­mi sa­mo­cho­da­mi…

 

Przed jej oczy­ma roz­gry­wa­ły się sceny z jej krót­kie­go życia, mi­nio­ne, nie­unik­nio­ne i stra­co­ne. Jej pra­gnie­nia, nie­speł­nio­ne ma­rze­nie, chwi­le szczę­ścia i te, w któ­rych od­czu­wa­ła smu­tek i przy­gnę­bie­nie – wszyst­ko teraz wi­ro­wa­ło w jej gło­wie jak ota­cza­ją­cy wszech­świat. ―> Nadmiar zaimków.

 

roz­ło­ży­ła ręce w na kształt krzy­ża… ―> Dwa grzybki w barszczyku.

 

te wspa­nia­łe ciem­ne blond włosy… ―> Jeśli ciemne, to nie blond. Chyba że: …te wspa­nia­łe ciem­noblond włosy

 

po­zwa­la­ło jej spo­koj­nie odejść. Nawet, jeśli to był ko­niec, on za­wsze bę­dzie żył w jej ma­rze­niach, nawet wtedy, gdy jej już nie bę­dzie. To była zimna noc i było już późno… ―> Nadmiar zaimków i byłoza.

 

Za­sty­gła tak w ocze­ki­wa­niu … ―> Zbędna spacja przed wielokropkiem.

 

Jego ciem­na kar­na­cja w kon­tra­ście do ja­sne­go ubra­nia… ―> Jego ciem­na kar­na­cja kontrastukąca z jasnym ubraniem

Coś kontrastuje z czymś, nie do czegoś.

 

uśmiech­nął się nieco szy­der­czym wy­ra­zem twa­rzy. ―> Czy na pewno uśmiechał się wyrazem twarzy? A może miało być: …uśmiech­nął się z nieco szy­der­czym wy­ra­zem twa­rzy.

 

pró­bo­wa­łem ci udo­wod­nić pro­stą za­leż­ność i ona osta­tecz­nie musi prze­mó­wić ci do… ―> Czemu służą podkreślenia?

 

Męż­czyź­ni czę­sto­wa­li się roz­ło­żo­ny­mi da­nia­mi… –> Raczej: Męż­czyź­ni czę­sto­wa­li się podanymi da­nia­mi

 

Swoją drogą Cie­kaw je­stem, czy po­ja­wi­łeś się sa­mot­nie w ho­te­lu – za­py­tał Mi­chał. ―> Dlaczego wielka litera? Skoro Michał zadał pytanie, wypowiedź powinien kończyć pytajnik.

 

Nie wiemy, jak udało Ci się to osią­gnąć… ―> Nie wiemy, jak udało ci się to osią­gnąć

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie. Ten błąd pojawia się w opowiadaniu wielokrotnie.

 

– Tak, zdaję sobie z tego spra­wę ale po­dej­rze­wam, iż nie chce­cie do­trzy­mać umowy – za­wa­hał się Eri. Nie macie na to spo­so­bu… ―> – Tak, zdaję sobie z tego spra­wę, ale po­dej­rze­wam, iż nie chce­cie do­trzy­mać umowy – za­wa­hał się Eri. Nie macie na to spo­so­bu

Tu znajdziesz wskazówki, jak poprawnie zapisywać dialogi: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 

Podaj odro­bi­nę oliwy. ―> Jak miał mu podać odrobinę oliwy?

Pewnie miało być: Podaj oliwę.

 

Do­ro­śniesz i zro­zu­miesz, tego się da się za­trzy­mać. ―> Chyba miało być: Do­ro­śniesz i zro­zu­miesz, tego się nie da się za­trzy­mać.

 

Dobre to białe Do­ma­ine Grand Ve­neur. ―> – Dobre to białe do­ma­ine grand ve­neur.

Nazwy trunków piszemy małymi literami: http://www.rjp.pan.pl/index.php?view=article&id=745

 

– Wsia­da­my w auto i ru­sza­my… ―> – Wsia­da­my do auta i ru­sza­my

 

Na jezd­nie wpadł star­szy męż­czy­zna… ―> Literówka.

 

Ktoś za­czął dzwo­nić na po­li­cje i ka­ret­kę. ―> Ktoś za­czął dzwo­nić po po­li­cję i ka­ret­kę.

 

– Jak to moż­li­we – za­sta­no­wił się Mi­chał. ―> – Jak to moż­li­we? – za­sta­no­wił się Mi­chał.

 

Nawet Rami, z która łą­czy­ła mnie na­mięt­ność… ―> Literówka.

 

 -Zwa­rio­wa­łam – szep­nę­ła do sie­bie. ―> Brak spacji po dywizie, zamiast którego powinna być półpauza.

 

Pod­nio­sła się i skie­ro­wa­ła stro­nę wyj­ścia. ―> Pewnie miało być: Pod­nio­sła się i skie­ro­wa­ła w stro­nę wyj­ścia.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zgrabnie budujesz zdania, choć warto się słowem pobawić, bardziej sugerując, niż opowiadając. O ile czytało się przyjemnie z uwagi na pewną lekkość (choć bez potknięć się nie obyło), tak w zrozumieniu o czym to jest i do jakiego miejsca prowadzisz czytelnika kompletnie się pogubiłem. Nie dowiedziałem się kim są bohaterowie, jakie role pełnią. Rzeczywiście wygląda to jak fragment wycięty z czegoś większego. To że czytelnik nie siedzi w Twojej głowie to zapewne wiesz, ale możecie się dość mocno rozmijać w interpretacji tego, co nie zostało wytłumaczone. Szczególnie w sytuacji, kiedy nie wytłumaczysz jakie zasady kierują stworzonym przez Ciebie uniwersum. To nie ma miejsca na niedopowiedzenia.

Regulatorze: Dziękuje za przeczytanie i korekty. Bardzo cenne.

Mene: Dziękuje za komplement. Rozumiem problem ze zrozumieniem kontekstu, ale trudno byłoby wyłożyć go w krótkim opowiadaniu. Można tylko domniemywać.  

Bardzo proszę, Akerze. Miło mi, że mogłam się przydać.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Po przeczytaniu też poczułem, że mam do czynienia z fragmentem. Są bohaterowie, ale do końca dla mnie nieznani. Są wydarzenia, ale bez kontekstu. Same elementy techniczne wypadają okej, większość wad wypisała Asylum.

Ode mnie przydatne linki, które pomogą Ci szlifować teksty :)

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

No, ja też nie wiem, kim są ci przystojniacy. Jeden to może archanioł, ale na drugiego nie mam żadnych pomysłów. A przez te różne niejasności tekst sprawia wrażenie fragmentu.

Dorośniesz i zrozumiesz, tego się da się zatrzymać.

Miało być “to da się zatrzymać” czy “tego nie da się zatrzymać”?

– Pozwoliłem Ci na zaproszenie mnie na wzgórze Eze,

Ty, twój, pan itp. w dialogach piszemy małą literą. Tylko w listach dużą.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka