- Opowiadanie: GreenDragon11 - Kraina Zorthant

Kraina Zorthant

Ty­tu­ło­wy Zor­thant, to coś w ro­dza­ju świa­ta rów­no­le­głe­go, gdzie nie ma ludzi, lecz są róż­ne­go ro­dza­ju isto­ty fan­ta­stycz­ne. Po­niż­szy tekst, to frag­ment hi­sto­rii o tej kra­inie.

Oceny

Kraina Zorthant

– F4? – spy­tał spo­koj­nie robot.

– Pudło – po­wie­dział Danny, pró­bu­jąc wła­śnie wy­grać w stat­ki. – K1?

To nie była przy­ja­ciel­ska roz­gryw­ka. Danny, był rzad­kim zło­to­łu­skim smo­kiem, pra­cu­ją­cym w agen­cji TUI (To­wa­rzy­stwo Ukry­tych In­nych). Agen­cja ta, zaj­mo­wa­ła się pil­no­wa­niem, aby nikt z Ze­wnątrz nie do­wie­dział się o ist­nie­niu kra­iny Zor­thant i wszyst­kich ma­gicz­nych stwo­rzeń ży­ją­cych tu. Miej­sco­we isto­ty też nie po­win­ny się do­wie­dzieć o Zor­thant, bo to wzbu­dzi­ło­by za­in­te­re­so­wa­nie i mo­gło­by być bar­dzo kło­po­tli­we. Wła­śnie, do­wie­dział się o ist­nie­niu no­we­go ga­tun­ku Magów, ukry­wa­ją­cych się w Ja­ski­ni. I wła­śnie teraz, tą samą Ja­ski­nie opa­no­wał nowo po­wsta­ły robot K1, ka­żą­cy na­zy­wać sie­bie Kla­ro­we­rem.

– Kla­ro­wer, a nie K1. Ile razy mam po­wta­rzać? – wark­nął robot, wciąż nieco prze­wraż­li­wio­ny na tym punk­cie. – To zna­czy, pudło.

Gra nie do­szła nawet do po­ło­wy, kiedy pod pa­ła­cem Kla­ro­we­ra roz­le­gły się ja­kieś nie­po­ko­ją­ce dźwię­ki. Smok spoj­rzał na swo­ich to­wa­rzy­szy. Maga Aman­dę, bę­dą­cą po­przed­nią kró­lo­wą Ja­ski­ni, jej córkę Mar­thę, która wcze­śniej miesz­ka­ła na Ze­wnątrz i nawet nie wi­dzia­ła o Zor­thant, jed­no­roż­ca Gro­ni­ta i przy­ja­cie­la, oraz prze­ło­żo­ne­go smoka – pe­ga­za Wo­le­da. Nikt nie wie­dział co wła­ści­wie się dzie­je. Po­dob­nie zresz­tą, jak robot. Czym prę­dzej wy­bie­gli na ulicę. Ro­bo­ty nisz­czy­ły bu­dyn­ki i ata­ko­wa­ły każ­de­go, kogo zo­ba­czy­ły.

– Masz z tym coś wspól­ne­go? – Danny spy­tał Kla­ro­we­ra.

– Wcze­śniej nic ta­kie­go się nie wy­da­rzy­ło – po­wie­dział Kla­ro­wer. – Wszy­scy do pa­ła­cu. Może jesz­cze jest na­dzie­ja.

Wszy­scy po­słu­cha­li się Kla­ro­we­ra i za­wró­ci­li do pa­ła­cu, po­nie­waż uzna­li to chwi­lo­wo za naj­lep­sze wyj­ście.

– Mu­si­my coś wy­my­ślić – uznał Gro­nit. – Te ro­bo­ty są dosyć wolne. Damy radę je prze­ści­gnąć.

– Ale ja nie – po­wie­dział Kla­ro­wer.

– Ty zo­sta­jesz – wark­nął smok.

– Skąd mam mieć pew­ność, – za­czął Kla­ro­wer – że przy pró­bie ra­to­wa­nia magów, nie znisz­czy­cie ro­bo­tów.

– My też ci nie ufamy – po­wie­dzia­ła Mar­tha. – A Gro­nit może nas zwy­czaj­nie gdzieś te­le­por­to­wać. Więc nie masz tu nic do ga­da­nia.

– Ach tak – uśmiech­nął się robot. – Dobra, skacz­cie.

Gro­nit lekko się zde­ner­wo­wał, kiedy od­krył, że nie może użyć rogu, aby gdzieś ich te­le­por­to­wać. No tak. Osło­na an­ty­te­le­por­ta­cyj­na wokół pa­ła­cu.

– Jak chcesz iść z nami – wes­tchnę­ła Mar­tha – to le­piej wy­myśl, jak stąd wyjść. Na ulicy jest pełno ro­bo­tów.

– Ja mam po­mysł – po­wie­dzia­ła Aman­da. – Był tu kie­dyś od­rzu­to­wiec i…

– Eee… – za­wa­hał się Kla­ro­wer. – Nie­wy­klu­czo­ne, że sprze­da­łem go za pa­prycz­kę chil­lie. Przy mojej bu­do­wie prze­sa­dzi­li z nią tro­chę i mam teraz do niej sła­bość.

– Co?! – obu­rzy­ła się kró­lo­wa. – Trud­no. Mam jesz­cze sa­mo­lot.

– Kiedy sprze­daw­ca chil­lie mnie oszu­kał – wes­tchnął Kla­ro­wer. – wy­mie­ni­łem sa­mo­lot na wy­kry­wacz kłamstw.

– Nie masz swo­ich pie­nię­dzy do wy­da­wa­nia? – wark­nę­ła Aman­da..

– Kiedy tu przy­sze­dłem, skar­biec był na­peł­nio­ny zło­tem – za­uwa­żył Kla­ro­wer.

– To było moje złoto – wark­nę­ła Aman­da.

– To nie moja wina, że go nie za­bra­łaś – uśmiech­nął się psot­nie Kla­ro­wer.

Po­my­słów było coraz mniej. Do­wie­dzie­li się jesz­cze, że Aman­da miała tu jesz­cze nie­zły, spor­to­wy sa­mo­chód, ale on rów­nież oka­zał się nie­tra­fio­ną opcją. Kla­ro­wer jest w po­ło­wie z he­ma­ty­tu, jak inne ro­bo­ty, ale w po­ło­wie z ma­gne­su. A pod­ło­ga w ga­ra­żu jest na­ma­gne­ty­zo­wa­na. Wszy­scy spoj­rze­li wy­cze­ku­ją­co na Kla­ro­we­ra. Skoro to on obala wszyst­kie po­my­sły, to niech teraz on coś wy­my­śli.

– Jest jesz­cze jedno wyj­ście – wes­tchnął robot. – Ale to osta­tecz­ność.

– Do­tar­li­śmy już do osta­tecz­no­ści – uznał Gro­nit.

– Racja – wes­tchnął robot. – Chodź­cie, na dach.

Kiedy we­szli, robot za­czął coś do sie­bie szep­tać, po czym zmie­nił się w sa­mo­lot. Nikt z ze­bra­nych nawet nie wie­dział, że ro­bo­ty tak mogą.

– Wcho­dzi­cie? – spy­tał Kla­ro­wer.

– Tylko Gro­nit – po­wie­dział Danny. – Resz­ta po­le­ci sama. Ma­go­wie też po­tra­fią dosyć nie­źle latać.

– Zaraz potem od­le­cie­li. Na dole jed­nak, wciąż widać było ro­bo­ty. Danny się za­nie­po­ko­ił, kiedy zo­ba­czył, że ro­bo­ty wy­su­wa­ją sobie z ręki broń.

– Kla­ro­wer? – spy­tał Smok. – Nie za­po­mnia­łeś o czymś wspo­mnieć?

– Bez obaw – po­wie­dział Kla­ro­wer. – La­se­ry mają tylko te ro­bo­ty, w ko­lo­rze czerw… Ok, mamy pro­blem. Gdzie my tak wła­ści­wie le­ci­my?

– Tam, gdzie zmie­rza więk­szość ro­bo­tów – po­wie­dzia­ła Mar­tha. – A o co cho­dzi?

– Chyba tra­fi­li mnie w ogon – uznał Kla­ro­wer.

We­wnątrz sa­mo­lo­tu, Gro­nit za­czął po­wo­li pa­ni­ko­wać, że się roz­bi­ją. Po­zo­sta­ło nie­wie­le czasu.

– W od­po­wied­nim mo­men­cie otwo­rzę drzwi – po­in­for­mo­wał Kla­ro­wer. – A ty wy­sko­czysz.

– Ta część z wy­ska­ki­wa­niem jest ważna? – spy­tał Gro­nit.

– Nie wiem, co by się stało, gdy­bym się zmie­nił z po­wro­tem w ro­bo­ta, z tobą w środ­ku, – po­wie­dział Kla­ro­wer – ale wąt­pię, czy chcę pró­bo­wać. W naj­lep­szym wy­pad­ku zmie­ni­li­by­śmy się w hy­bry­dę.

Po kilku mi­nu­tach, Gro­nit wy­sko­czył. Jed­no­ro­żec ro­zu­miał, że muszą zna­leźć miej­sce z jak naj­mniej­szą licz­bą ro­bo­tów, ale muszą też dosyć szyb­ko wy­lą­do­wać. Gro­nit zaraz potem na­tknął się na pięć ro­bo­tów. Czte­ry żółte i jeden biały.

– Każdy kolor ro­bo­ta ma inną cechę – po­wie­dział Kla­ro­wer. – Żółte mogą razić prą­dem na nie­wiel­ką od­le­głość, a białe mogą się robić nie­wi­dzial­ne.

Jesz­cze bar­dziej się za­nie­po­ko­ili, kiedy biały robot znik­nął, a żółte za­czę­ły się nie­bez­piecz­nie iskrzyć.

– Po­wiedz, że ty też coś po­tra­fisz – po­pro­si­ła Kla­ro­we­ra Mar­tha.

– Po­tra­fię się zmie­niać w sa­mo­lot – wes­tchnął Kla­ro­wer. – I mogę też le­czyć. Pier­wot­nie mia­łem być ro­bo­tem le­kar­skim.

– Świet­nie – wes­tchnął Gro­nit. – Nie­dłu­go może się nam przy­dać le­karz.

– Spró­buj­my cho­ciaż się gdzieś te­le­por…. – Aman­da nie do­koń­czy­ła, bo nagle ro­bo­ty się za­trzy­ma­ły.

Nagle, pod­szedł do nich obcy smok. Danny wy­raź­nie go roz­po­znał i nie był z tego po­wo­du za­do­wo­lo­ny. Zło­to­łu­ski smok, wie­dział, że brą­zo­wy po­bra­ty­miec na­zy­wa się Rolly. Kie­dyś się ko­le­go­wa­li. Do czasu, kiedy Rolly gdzieś znik­nął i nigdy nie po­wró­cił. Po dwóch ty­go­dniach po­szu­ki­wań, uzna­no go za zmar­łe­go.

– Gdzieś ty był, tyle lat? – wark­nął Danny.

– To tu, to tam – za­śmiał się Rolly. – Wresz­cie zna­la­złem tę Ja­ski­nię i za­czą­łem nowe życie.

Danny szyb­ko stre­ścił hi­sto­rię Rolly'ego, resz­cie ekipy, po czym spo­ru­no­wał wzro­kiem dru­gie­go smoka.

– Mar­twi­li­śmy się – wark­nął.

– Nie­po­trzeb­nie – po­wie­dział Rolly. – Mam się do­brze. Pro­gra­mu­ję ro­bo­ty i dzi­wię się, że ten jeden się ucho­wał, lecz to tylko kwe­stia czasu.

– Licz się ze sło­wa­mi ho­lo­gra­mie – wark­nął Kla­ro­wer. – Gdzie je­steś?

Danny ro­zej­rzał się. Ho­lo­gram? Nagle, zo­ba­czył nie­da­le­ko nie­bie­skie­go ro­bo­ta. Do­my­ślił się, że one two­rzą z kolei ho­lo­gra­my i dzię­ki temu, Rolly się z nimi kon­tak­tu­je. Ale chyba nie po­dał­by im ad­re­su.

– Gan­dal­fa 9 – po­wie­dział Rolly. – Nie spóź­nij­cie się.

Wszy­scy się nieco zdzi­wi­li, ale przy­naj­mniej mają adres. Ale dla­cze­go Rolly mówił im, gdzie się znaj­du­je. Spy­ta­li o to Kla­ro­we­ra.

– Nie chciał tra­cić oka­zji prze­pro­gra­mo­wa­nia ostat­nie­go ro­bo­ta – wes­tchnął. – Lub nie chcia­ła.

 – Jak to nie chcia­ła? – zdzi­wił się Danny. – Chyba znam płeć mo­je­go ko­le­gi z dzie­ciń­stwa.

 – Robot mógł znie­kształ­cić prze­kaz – uznał Kla­ro­wer. – Rów­nie do­brze, może to nie być twój zna­jo­my.

Woled się na chwi­lę za­sta­no­wił. No cóż, atak z za­sko­cze­nia mogą od­rzu­cić. Zdaje się, że wcho­dzą wła­śnie w pasz­czę hydry. Ale czy mają inne wyj­ście? Aman­da i Kla­ro­wer jako je­dy­ni znali oko­li­cę, więc to oni pro­wa­dzi­li na Gan­dal­fa 9. Po nie­dłu­giej po­dró­ży, do­tar­li na wy­zna­czo­ną ulicę. Kiedy we­szli, na samym środ­ku wiel­kie­go po­ko­ju stał hu­ma­no­id.

– Hej, ty – wark­nął Woled. – prze­pro­gra­mo­wy­wa­nie ro­bo­tów jest wzbro­nio­ne.

– Pierw­sze sssły­szę – po­wie­dział hu­ma­no­id wę­żo­wym gło­sem.

– Przed­staw się – po­wie­dział Danny.

– Uwa­żam, że pierwss­si po­win­ni­ście sssię przed­sta­wić – uznał nie­zna­jo­my. – Ale niech wam bę­dzie. Jes­stem Hydra.

– Taka, jak za daw­nych cza­sów? – spy­tał Gro­nit.

– Ta sssa­ma – za­śmiał się nie­zna­jo­my i po­ka­zał Trans­for­ma­tor, co bar­dzo nie spodo­ba­ło się Danny'emu.

Ozna­cza to, że może być to praw­dzi­wa hydra. Daw­niej, były bar­dzo czę­ste w Zor­thant. Naj­dzik­sze ze stwo­rzeń. Jed­nak, smok był pe­wien, że one już wy­gi­nę­ły. Nie­ste­ty, mylił się. Nie­zna­jo­my zdjął trans­for­ma­tor i zmie­nił się w praw­dzi­wą wie­lo­gło­wą hydrę. Danny nigdy nie wi­dział tego stwo­rze­nia w rze­czy­wi­sto­ści i ra­czej tego nie ża­łu­je. Po prze­mia­nie, Hydra nie wy­glą­da­ła już na kogoś, kogo można by tak łatwo lek­ce­wa­żyć.

 – Dzię­ku­ję za ssspro­wa­dze­nie ro­bo­ta – po­wie­dzia­ła Hydra. – W za­mian mo­że­cie odejść.

Danny wła­śnie po­my­ślał, że jeśli Hydra zdo­by­ła wła­dzę nad ro­bo­ta­mi, a ro­bo­ty wcze­śniej prze­ję­ły wła­dzę w kró­le­stwie magów, to teraz Hydra tak na­praw­dę włada Ja­ski­nią. Nie wy­glą­da­ło to za­chę­ca­ją­co.

 – Po­wiedz cho­ciaż, jak prze­pro­gra­mo­wu­jesz te nie­win­ne stwo­rze­nia – wark­nął Kla­ro­wer.

Gro­nit się cicho za­śmiał. Nigdy nie uznał­by ro­bo­ty za nie­win­ne stwo­rze­nia. Jed­nak Hydra, ku zdzi­wie­niu jed­no­roż­ca, od­po­wie­dział.

– Za­trud­ni­łem ha­ke­ra – po­wie­dział krót­ko.

– Mo­gli­by­śmy się jesz­cze ro­zej­rzeć? – spy­tał Woled.

 – Nie ufam sss­smo­kom – wark­nę­ła Hydra. – Po­dob­nie jak jed­no­roż­com, pe­ga­zom i magom. Nie na­le­żę do tych, co zdra­dza wszyst­kie ssse­kre­ty pierw­sze­mu, kto sss­spro­wa­dzi do mnie maga.

Gro­nit uśmiech­nął się w duchu. Miał już pe­wien plan. Hydry są groź­ne, ale nie grze­szą in­te­li­gen­cją. Po­nie­waż mają wiele głów, to łatwo je ze sobą skłó­cić. Za­czął atak z na­dzie­ją, że przy­ja­cie­le do­my­ślą się, co robi.

– Mam tylko py­ta­nie, do tej naj­ład­niej­szej głowy – po­wie­dział nie­win­nie. – Wiesz, że ta druga naj­ład­niej­sza ob­ga­du­je cię z tą naj­mą­drzej­szą?

 – Kto to robi? – wark­nę­ła jedna z głów. – Pew­nie Blue. Jest nie­sss­sa­mo­wi­cie za­zdro­sny.

Tak. Głowy hydry łatwo skłó­cić. Pew­nie dla­te­go te stwo­rze­nia już dawno wy­gi­nę­ły.

 – Jed­no­roż­co­wi coś sssię prze­wi­dzia­ło – po­wie­dzia­ła inna głowa. – Nie sssły­sza­łam, aby kto­kol­wiek kogoś ob­ga­dy­wał.

 – Dla­cze­go ssą­dzisz, że to cho­dzi o cie­bie? – spy­ta­ła ko­lej­na głowa.

Hydra krę­cąc się w kółko, strą­ci­ła ogo­nem jakąś książ­kę o otwo­rzy­ła tym samym tajne przej­ście. Gro­nit już miał przejść, kiedy…

 – Nie wi­dzi­cie, że ten jed­no­ro­żec nas wkrę­ca – wark­nę­ła jedna z głów i Gro­ni­to­wi ciar­ki prze­szły po grzbie­cie. – Ja je­stem za­rów­no naj­ład­niej­sza, jak i naj­mą­drzej­sza.

Gro­nit ode­tchnął z ulgą, kiedy wszyst­kie głowy rzu­ci­ły się z oskar­że­nia­mi na tą ostat­nią. Mieli tro­chę czasu, aby zna­leźć ha­ke­ra, kim­kol­wiek on jest. Kiedy ze­szli po scho­dach, tra­fi­li do nie­wiel­kie­go po­ko­iku. Mar­tha wresz­cie za­uwa­ży­ła, że Woled dość długo się nie od­zy­wa.

 – A ty co my­ślisz? – spy­ta­ła go.

 – Nie po­do­ba mi się tu – po­wie­dział krót­ko pegaz.

Po­de­szli do biur­ka na środ­ku po­ko­ju. Stał tam kom­pu­ter, a za nim, Rolly. Danny się za­wa­hał. Kla­ro­wer dał mu na­dzie­ję, że jego zna­jo­my jed­nak nie spi­sko­wał od dawna z wro­giem.

 – Hej ko­le­go – wark­nął Danny. – Długo cię nie było. Zła hydra cię za­trzy­ma­ła?

 – Danny? – spy­tał zdzi­wio­ny Rolly.

 – Nie, obcy gryf – wark­nął smok. – Skąd zna­łeś kod?

 – Jaki kod? – nie zro­zu­miał Rolly.

 – Do Ja­ski­ni – wy­ja­śnił Danny, a wi­dząc zdez­o­rien­to­wa­nie Rolly'ego, wes­tchnął. – Nie­waż­ne. Kto ci to zle­cił?

 – Wil­ko­łak – po­wie­dział smok. – Mark. Mówił, że to do­brze płat­na, szyb­ka ro­bo­ta. Cał­kiem uczci­wa.

 – Oszu­kał cię – uznał Danny. – Na czym to miało po­le­gać?

 – A co, to ja­kieś prze­słu­cha­nie? – zi­ry­to­wał się Rolly. – Pra­cu­jesz dla po­li­cji?

 – Nic ci do tego – wark­nął Danny, po czym spo­sęp­niał. – Ale przy­jaź­ni­li­śmy się, więc je­steś mi wi­nien wy­ja­śnie­nia, nawet, jeśli nie mam nic wspól­ne­go z po­li­cją.

 – Skoro mu­sisz wie­dzieć – wes­tchnął Rolly – to pro­gra­mu­ję gry.

 – A co wiesz o ro­bo­tach? – spy­tał Danny.

 – O ja­kich ro­bo­tach? – Rolly wy­raź­nie nic nie wie­dział.

 – A co robi Hydra przy wej­ściu? – spy­tał Danny. – Stróż?

 – Po­dob­no jest ła­god­na – wes­tchnął Rolly.

 – Gdzie można zna­leźć tego Mark'a? – spy­tał Danny.

 – Ro­anist – Rolly rzu­cił nazwę miej­sco­wo­ści.

 – Do­brze – po­wie­dział smok. – Póki nie wró­ci­my, zrób prze­rwę w pro­gra­mo­wa­niu. Mark nie bę­dzie zły. Masz tu jakiś bez­piecz­nik prądu?

Mar­tha ro­zu­mia­ła, że Ro­anist pew­nie jest da­le­ko i zanim wrócą, ro­bo­ty mogą na­ro­bić wię­cej szkód. Je­dy­ne wyj­ście, to wy­łą­czyć tutaj prąd, z na­dzie­ją, że uśpi to ro­bo­ty w Ja­ski­ni. Gdyby mieli szczę­ście, ro­bo­ty pew­nie wró­ci­ły­by do nor­mal­no­ści. Ale marne szan­sę, aby mieli szczę­ście. Kla­ro­wer za­czął nieco pa­ni­ko­wać. Robot ro­zu­miał co wła­śnie pla­nu­ją zro­bić.

 – Chwi­la, mo­ment – syk­nął. – O co cho­dzi? I do­brze wam radzę, za­sta­no­wić się nad od­po­wie­dzią.

Wszy­scy spoj­rze­li na Kla­ro­we­ra z odro­bi­ną współ­czu­cia. To praw­da, że on pierw­szy pod­bił Ja­ski­nię, ale nie jest trud­no zro­zu­mieć, co robot czuje w ta­kiej sy­tu­acji, kiedy musi na tro­chę uśpić inne ro­bo­ty, aby móc im potem pomóc.

 – To je­dy­ny spo­sób – po­wie­dział Danny. – To może nieco po­trwać, a jak ich nie wy­łą­czy­my, to kto wie, co zdążą zro­bić.

Kla­ro­we­ro­wi się to jak naj­bar­dziej nie po­do­ba­ło. Ro­zu­miał jed­nak po­wa­gę sy­tu­acji. Po ja­kimś cza­sie, ski­nął głową.

 – Zgoda – wes­tchnął. – Rób­cie, co uwa­ża­cie za słusz­ne.

Rolly po­ka­zał im przy­cisk, który wy­łą­cza elek­trycz­ność w całej Ja­ski­ni. Kla­ro­wer wciąż przy­glą­dał się wszyst­kie­mu z nie­pew­no­ścią. Mar­tha miała na­dzie­je, że prze­pro­gra­mo­wa­ne ro­bo­ty się wy­łą­czą, ale nie ży­czy­ła tego Kla­ro­we­ro­wi, mimo że wie­lo­krot­nie ich iry­to­wał. Kiedy wy­łą­czy­li prąd, ich prze­pusz­cze­nia oka­za­ły się być jed­nak słusz­ne.

Koniec

Komentarze

Zielony Smoku czy też Zielona Smoczyco (portal defaultowo ustawia kobietę, więc jeśli nią nie jesteś, możesz to zmienić), fragmenty nie cieszą się popularnością na naszym portalu. Zachęcałabym Cię zatem do napisania zamiast wyrwanej z kontekstu scenki pełnoprawnego, zamkniętego fabularnie opowiadania z Twojego uniwersum – takiego, które pozwoliłoby je poznać, ale miało wyrazistych bohaterów (w ogarnialnej liczbie) i składną fabułę i akcję z początkiem, rozwinięciem i zakończeniem :)

 

Zwracam również uwagę, że w przypadku pytań w dialogach obowiązuje ta sama zasada, co dla zdań twierdzących, czyli:

 

– A co wiesz o robotach? – Spytał Danny.

→ – A co wiesz o robotach? – sSpytał Danny.

 

Warto też nie powtarzać w kółko “powiedział, spytał, warknął”, bo to robi fatalne wrażenie.

 

Nie wiem też, dlaczego Klarower mówi kursywą.

 

A tu jest fajny wątek ogólnoportalowy:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676

 

http://altronapoleone.home.blog

Drakaino, dziękuję za komentarz. Pytania w dialogach zostały już poprawione. Mam niewielkie doświadczenie w pisaniu opowiadań. Jeśli chodzi o Klarowera, to próbowałam zaznaczyć, że jako robot, mówi nieco innym głosem, niż pozostali bohaterowie.

Zasadniczo kursywą zaznacza się myśli, więc może to być mylące. 

I jeśli będziesz mieć więcej bohaterów, może Ci zabraknąć czcionek ;)

 

Przynoszę radość :)

GreenDragon – pisanie opowiadań ma jedną zasadniczą zaletę (oprócz ich poczytności tutaj): ogarniasz fabułę. Ich czytanie ma dokładnie tę samą zaletę :) Fragmenty mają to do siebie, że właściwie nic nie opowiadają, więc mała szansa, że kogoś naprawdę zainteresują. Poza tym piszesz, że masz małe doświadczenie z pisaniem opowiadań, ale chyba z pisaniem powieści nie masz dużego ;) Spróbuj, mamy akurat dwa konkursy na portalu, może zaprezentujesz coś w którymś z nich? Może być z uniwersum. Linki do konkursów:

 

https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/23073

https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/22978

http://altronapoleone.home.blog

– F4? – spytał spokojnie robot.

Aliteracja.

 – Pudło – powiedział Danny, próbując właśnie wygrać w statki. – K1?

OK… ton ustalony. Mam nadzieję, że go utrzymasz.

 Danny, był

Nigdy, przenigdy, przeprzenigdy NIE wsadzaj przecinka między podmiot, a orzeczenie. Mam w nosie, że tak robią portale informacyjne, to jest błąd.

 Agencja ta, zajmowała się

Jak wyżej.

 żyjących tu

Żyjących tam – nie tu, tylko tam. W tamtej krainie, nie tu, gdzie my jesteśmy. W ogóle przestawiłabym szyk tego zdania: … o istnieniu krainy Zorthant i wszystkich żyjących tam (zamieszkujących ją?) magicznych stworzeń.

 Właśnie, dowiedział się

Bez przecinka, chyba, że to ma być coś takiego: A, właśnie, dowiedział się ostatnio…

 teraz, tą samą

Tę, i bez przecinka.

każący nazywać siebie Klarowerem

Każący się nazywać.

Amandę, będącą poprzednią królową Jaskini

"Będącą" jest zbędne – unikaj nadmiaru "być", a zwłaszcza pochodnych od niego.

 nie widziała o Zorthant

Literówka.

 jednorożca Gronita i przyjaciela, oraz przełożonego smoka

Przecinek wprowadza niejednoznaczność – czy przyjaciel i przełożony to ta sama osoba? Bo z przecinkiem wygląda na to, że nie.

 nie wiedział co właściwie się dzieje

Nie wiedział, co się właściwie dzieje.

 posłuchali się Klarowera

Bez "się".

 przy próbie ratowania magów, nie zniszczycie robotów.

Bez przecinka.

 Gronit lekko się zdenerwował, kiedy odkrył, że nie może użyć rogu, aby gdzieś ich teleportować

Pokaż to. Opisz scenkę.

 papryczkę chillie

Chili. Chyba, że to jakieś Twoje własne papryczki, wtedy OK.

 Mam jeszcze samolot.

Odrzutowiec to też samolot.

 warknęła Amanda..

Namnożenie kropek.

 w połowie z magnesu

To nie jest konkretny związek…

 namagnetyzowana

Namagnesowana.

spojrzeli wyczekująco

Z wyczekiwaniem. Nie wszystko, co opisuje czasownik, musi być przysłówkiem.

 Chodźcie, na dach.

Ten przecinek nie musi być błędem (może oznaczać pauzę), ale pewna nie jestem.

 Nikt z zebranych nawet nie wiedział, że roboty tak mogą.

No, właśnie. Dochodzimy do sedna problemu… ale o tym na koniec.

 Magowie też potrafią dosyć nieźle latać.

To co się tak denerwowali tymi samolotami? "Dosyć" osłabia już dość słabe "nieźle" i chyba nie jest tu potrzebne.

 – Zaraz potem odlecieli.

To nie dialog, więc po co ten myślnik?

 Na dole jednak, wciąż widać

Bez przecinka.

 roboty wysuwają sobie z ręki broń

Znaczy się co? Coś takiego?

 te roboty, w kolorze

Bez przecinka.

 Gdzie my tak właściwie lecimy?

Dokąd lecimy.

 Wewnątrz samolotu, Gronit zaczął powoli panikować, że się rozbiją.

Pierwszy przecinek zbędny, poza tym – znowu, to trzeba pokazać.

 w robota, z tobą w środku

Bez przecinka.

W najlepszym wypadku zmienilibyśmy się w hybrydę.

… dlaczego?

 Po kilku minutach, Gronit wyskoczył.

Bez przecinka. Przecinki służą do rozdzielania zdania na mniej więcej samodzielne części – tu jedna część może być samodzielna, ale druga nie.

Każdy kolor robota ma inną cechę

To nie jest jasne w pierwszym czytaniu.

 Nagle, podszedł

Bez przecinka.

 Danny wyraźnie go rozpoznał i nie był z tego powodu zadowolony.

Że go rozpoznał?

 smok, wiedział

Mówiłam, bez przecinków między podmiotem, a orzeczeniem.

 Po dwóch tygodniach poszukiwań, uznano go za zmarłego.

Bez przecinka.

 był, tyle lat

Tu też.

 historię Rolly'ego, reszcie ekipy

I tu. Speaking is a free action?

 Programuję roboty i dziwię się, że ten jeden się uchował

Znaczy, czego uniknął? Programowania?

 Licz się ze słowami hologramie

Przed wołaczem – przecinek.

 Nagle, zobaczył

Bez przecinka.

 one tworzą z kolei hologramy

Tworzą? Chyba są projektorami? I po co "z kolei"?

 dzięki temu, Rolly

Bez przecinka.

 Nie spóźnijcie się.

Godziny nie podał…

 Wszyscy się nieco zdziwili, ale przynajmniej mają adres.

Mieli. Nie zmieniaj czasu w środku zdania (wyjątek – mowa zależna).

 Jak to nie chciała?

Tu przecinek, bo "nie chciała" jest cytatem i trzeba je oddzielić: Jak to, nie chciała?

 Równie dobrze, może to nie być twój znajomy.

Równie dobrze to może być kto inny, nie twój znajomy.

 Woled się na chwilę zastanowił.

Zastanowił się chwilę.

 No cóż, atak z zaskoczenia mogą odrzucić.

Nie brzmi to po polsku, prawdę mówiąc.

 Po niedługiej podróży, dotarli

Bez przecinka.

 wężowym głosem

Jakim?

 Oznacza to, że może być to prawdziwa hydra

Oznaczało. I – co właściwie? Niezadowolenie Danny'ego?

 Dawniej, były (…) Jednak, smok

Oba przecinki do kosza.

 Najdziksze ze stworzeń.

Nie łączy się z otoczeniem.

 zdjął transformator

Teraz małą literą?

 Danny nigdy nie widział tego stworzenia w rzeczywistości i raczej tego nie żałuje

Danny nigdy dotąd nie widział tego stworzenia w rzeczywistości i raczej tego nie żałował.

 Nie wyglądało to zachęcająco.

Do czego?

 Gronit się cicho zaśmiał.

"Się" stoi przed czasownikiem, ale niekoniecznie razem z przysłówkiem. Dałabym: zaśmiał się cicho.

 nie uznałby roboty

Nie uznałby kogo? czego? robotów.

 strąciła ogonem jakąś książkę o otworzyła

Nie "i"?

 A ty co myślisz?

A ty, co myślisz? Ponadto – od "a ty" zaczyna się zwykle wypowiedź kontynuująca rozmowę.

 za nim, Rolly

Bez przecinka.

 Hej kolego

Hej, kolego.

 widząc zdezorientowanie Rolly'ego

Widząc, jak zdezorientowany jest…

 bezpiecznik prądu

Nie wyłącznik?

 prąd, z nadzieją

Bez przecinka.

 rozumiał co właśnie planują

Rozumiał, co.

radzę, zastanowić się

Bez przecinka.

 Po jakimś czasie, skinął głową.

Jak wyżej.

 przycisk, który wyłącza

Wyłączał.

 przyglądał się wszystkiemu z niepewnością

A czemu nie "niepewnie"?

 Kiedy wyłączyli prąd, ich przepuszczenia okazały się być jednak słuszne.

"Być" zbędne. I – jakie przypuszczenia?

 

Masz kłopoty z interpunkcją, ale ważniejsze jest co innego. Otóż weszłam tu w przeświadczeniu, że natrafię na całkowity bełkot (za co przepraszam – naprawdę nie powinnam) i jestem zaskoczona in plus – Twoje dzieło wyraźnie celuje w adamsowski absurd. Nie wbijaj się w dumę – od Adamsa dzielą Cię całe parseki, ale nonsens i rozsypanie przyczynowe, które jakoś mimo wszystko nie męczą masz opanowane. W sumie tekst robi jednak wrażenie pierwszego szkicu (zwłaszcza momenty, w których załatwiasz całą scenę jednym zdaniem).

Pracuj dalej.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka