- Opowiadanie: marsfiol - Fioletowo-żółty świat

Fioletowo-żółty świat

Dzię­ku­je za miłe przy­ję­cie po­przed­nim razem. Znów po­pro­szę o pomoc. Na­pi­sa­łam opo­wia­da­nie, ale coś w nim nie gra, a ja nie wiem co. Dla­te­go pro­szę o wszel­kie rady, wska­zów­ki i wska­za­nie błę­dów. Wszyst­kie uwagi będą dla mnie cenne. Po­zdra­wiam ser­decz­nie.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Fioletowo-żółty świat

&&&&&&&&&&&&&&&&

Nie­bie­ska ko­ni­czyn­ka, nie rosła byle gdzie, jej naj­więk­sze po­ła­cie roz­cią­ga­ły się na skra­ju urwi­ska. Trze­ba wie­dzieć, że urwi­skiem koń­czy­ła się ta część świa­ta a to co znaj­do­wa­ło się za urwi­skiem na­zy­wa­no Wiel­ką Pust­ką.

Ko­ni­czy­na o kwia­tach fio­le­to­wych, była ce­nio­nym spe­cy­fi­kiem w tych stro­nach, za­rów­no ze wzglę­du na swoje wła­ści­wo­ści lecz­ni­cze jak i po­dob­no ma­gicz­ne. Miej­sca gdzie można było zna­leźć tę naj­bar­dziej war­to­ścio­wą z ko­ni­czyn stanowiły ści­śle strze­żo­ną wie­dzą, prze­ka­zy­wa­ną z po­ko­le­nia na po­ko­le­nie. Tak samo cenną jak sta­ro­daw­ne re­cep­tu­ry, któ­rych była głów­nym skład­ni­kiem. Tak tajne, że nie mogę o nich dziś wam pisać.

Pro­ces zbie­ra­nia ko­ni­czy­ny był żmud­ny i od da­wien dawna nie zauto­ma­ty­zo­wa­ny. Przy zbiorach tej rośliny naj­le­piej spraw­dza­ły się dzie­ci. Ich małe zwin­ne rącz­ki, nie nisz­czy­ły ko­ni­czy­ny i spraw­nie ją zrywały, a dzię­ki małym stóp­kom nie dep­ta­ły jej po­ła­ci, tak jak ro­bi­li to do­ro­śli. Ale co naj­waż­niej­sze nie za­tru­wa­ły jej spe­cy­ficz­nych wła­ści­wo­ści złymi my­śla­mi, gdyż ich umy­sły nie zdą­ży­ły na­siąk­nąć złem – były czy­ste.

Wśród zbie­ra­czy, ow­szem, byli cza­sem rów­nież do­ro­śli, głów­nie ko­bie­ty o fi­li­gra­no­wej bu­do­wie i drob­nych dło­niach. Jed­nak zbie­ra­li oni po­zo­sta­łe od­mia­ny ko­ni­czy­ny w tym tę o żół­tych kwia­to­sta­nach. Ze­bra­ne rośliny su­szo­no w spe­cjal­nie do tego celu przy­go­to­wa­nych po­miesz­cze­niach. Takie budynki znaj­do­wa­ły się naj­czę­ściej na skra­ju wio­ski. Wnę­trza ich były suche, prze­wiew­ne i za­cie­nio­ne.

 

&&&&&&&&&&&&&&&&

Mały chłop­czyk w kra­cia­stej ko­szu­li i błę­kit­nych spoden­kach pew­ne­go sło­necz­ne­go po­ran­ka zbie­rał bez­tro­sko ko­ni­czy­nę na nie­bie­skiej łące. Po ze­rwa­niu umiesz­czał ją w żół­tym ko­szy­ku pie­czo­ło­wi­cie wy­ło­żo­nym spe­cjal­nym per­ga­mi­nem wy­so­kiej ja­ko­ści. Chło­piec nigdy nie opusz­czał swo­jej wioski na skra­ju Wiel­kie­go Urwi­ska.

Pew­ne­go dnia gdy mały chło­piec zbie­rał kwiatostany usły­szał od­głos ma­szyn la­ta­ją­cych, na­stęp­nie roz­legł się prze­raź­li­wy huk, po któ­rym za­pa­dła głu­cha cisza. Prze­rwał ją krzyk ko­bie­ty. Chłop­czyk od­wró­cił się w tamtą stro­nę. Zo­ba­czył jak za łąką, ob­ro­śnię­tą po­ła­cia­mi żółto kwit­ną­cej ko­ni­czy­ny, tuż na skraju urwiska upada ko­bie­ta. Z roz­dar­tym ser­cem rzu­cił się w tamtą stro­nę, nim jed­nak po­ko­nał całą od­le­głość dzie­lą­ca go od tego miej­sca, ko­bie­ta za­wie­szo­na na kra­wę­dzi zsu­nę­ła się w prze­paść. Gdy do­biegł do skarpy, po­chy­lił się nad prze­pa­ścią, ale je­dy­ne co zo­ba­czył to gęstą mgłę która nigdy nie opa­da­ła. Jego matka wła­śnie stra­ci­ła życie. Pozostał po niej tylko krwa­wy ślad na tle żół­tych kwia­tów.

Z pobliskiego lasu wypadła grupka uzbrojonych ludzi. Zabijali dorosłych, a dzieci zabierali na statek.

 

&&&&&&&&&&&&&&&&

Mi­ja­ły lata chło­piec do­ra­stał w niewoli. Tam prze­szedł szko­łę życia jak to de­li­kat­nie na­zy­wa­no. Był tor­tu­ro­wa­ny i pod­da­ny pra­niu mózgu. Z bie­giem czasu zdo­był za­ufa­nie swoich opraw­ców i ko­lej­ne stop­nie woj­sko­we. Prze­szedł lot­ni­cze szko­le­nie w Aka­de­mii, jak nazywano obóz w którym ich przetrzymywano. Po la­tach zo­stał mia­no­wa­ny po­rucz­ni­kiem jed­ne­go z więk­szych gar­ni­zo­nów i oto po­niż­sze wy­da­rze­nie roz­gry­wają się w nim.

 

&&&&&&&&&&&&&&&&

Obu­dził mnie hałas. Wsta­łem po­śpiesz­nie, wcią­gną­łem spodnie i za­ło­ży­łem resz­tę mun­du­ru. Za­sznu­ro­wa­łem buty, prze­cze­sa­łem ręką szare włosy i za­ło­ży­łem po­spiesz­nie czap­kę. Jesz­cze rzu­ci­łem okiem na swoje od­bi­cie w lu­ster­ku za­wie­szo­nym na palu wbi­tym po­środ­ku na­mio­tu. Jeden guzik od mun­du­ru był po­ło­wicz­nie za­pię­ty. Po­pra­wi­łem go, bacz­nie lu­stru­jąc resz­tę stro­ju. Ge­ne­rał nie lubił nie­po­rząd­ku. Pę­cherz nie­mi­ło­sier­nie ci­snął. Ale na to nie było czasu. Wy­bie­głem z na­mio­tu.

Hałas na­si­lał się na pół­noc od garnizonu. Po­bie­głem wie­dzio­ny złym prze­czu­ciem. W tam­tej czę­ści ko­szar znaj­do­wał się głę­bo­ki dół, do któ­re­go wrzu­ca­no reszt­ki je­dze­nia. Gdy tam do­bie­głem wokół dołu roz­sta­wie­ni zo­sta­li wojskowi z mo­je­go kor­pu­su. Spy­ta­łem jed­ne­go z nich co się dzie­je. Po­wie­dział, że ty­grys wpadł do rowu (praw­do­po­dob­nie w po­szu­ki­wa­niu je­dze­nia) i nie może teraz wyjść. Po czym dodał szep­tem:

– Ge­ne­rał za­rzą­dził na dziś har­to­wa­nie ducha – zer­ka­jąc przy tym ner­wo­wo na boki.

Włosy zje­ży­ły mi się na karku. Z za­ci­śnię­ty­mi pię­ścia­mi do­łą­czy­łem do kręgu żoł­nie­rzy ob­ser­wu­ją­cych całe zaj­ście. W jamie rzeczywiści znaj­do­wał się ogrom­ny ty­gry­s, a na przeciw niego stał jeden z naszych. Zna­łem tego żoł­nie­rza tylko z wi­dze­nia. Lubił rano przed służ­bą wstać wcze­śniej by napić się czar­nej her­ba­ty z li­ściem koniczyny, która rosła na te­re­nie ko­szar. Pa­mię­tam, że raz jesz­cze podał mi po­moc­ną dłoń gdy pod­czas któ­re­goś szko­le­nia, za­tru­cie grzy­ba­mi spo­wo­do­wa­ło, że moja spraw­ność była mniej­sza. Tylko tyle o nim wie­dzia­łem. Ge­ne­rał dbał o to, żeby jego podkomendni nie na­wią­za­li zbyt głę­bo­kich re­la­cji.

Sam ge­ne­rał stał na plat­for­mie wi­do­ko­wej przy­glą­da­jąc się ca­łe­mu zaj­ściu z fa­scy­na­cją. Jego długi czar­ny płaszcz ze zło­ty­mi gu­zi­ka­mi ło­po­tał na wie­trze zło­wro­go. Har­to­wa­nie ducha za­rzą­dzo­ne przez ge­ne­ra­ła było bru­tal­ną próbą zro­bie­nia z chłop­ców męż­czyzn. Dowódca wy­cho­dził z za­ło­że­nia, że gdy zo­ba­czy się wy­star­cza­ją­cą ilość bólu i okru­cień­stwa to staną się ide­al­ny­mi jed­nost­ka­mi wy­płu­ka­ny­mi z emo­cji po­słusz­nie wy­ko­nu­ją­cy­mi roz­ka­zy, bez za­sta­no­wie­nia.

W dole żoł­nierz wła­śnie krzyk­nął z bólu gdy ty­grys prze­pro­wa­dził osta­tecz­ne na­tar­cie. To był jego ko­niec, zwie­rzę roz­szar­pa­ło go. Szra­ma na ple­cach która po­wsta­ła po har­to­wa­niu które sam przeszedłem za­bo­la­ła znowu. Coś za­ku­ło mnie w duszy na wspomnienie moich prób. Ledwo je przeżyłem. Ale prze­cież nie pod­wa­ża się de­cy­zji ge­ne­ra­ła. Ge­ne­rał jest naj­waż­niej­szy.

Spoj­rza­łem na twa­rze żoł­nie­rzy roz­sta­wio­nych wokół dołu. Żaden nie po­ru­szył się by powstrzymać zwierzę, oglą­da­li tra­ge­die w dole jakby ich nie do­ty­czy­ła, nie­któ­rzy z obrzy­dze­niem inni ze stra­chem, a jesz­cze inni z wy­ra­zem fa­scy­na­cji na twa­rzy. Ci ostat­ni sta­wa­li się ide­al­ny­mi jed­nost­ka­mi.

 

&&&&&&&&&&&&&&&&

Gdzieś na innej planecie wokół pra­sta­re­go drze­wa pa­no­wa­ło wiel­kie po­ru­sze­nie. Dziś był szcze­gól­ny dzień dla pra­sta­re­go drze­wa i Annów. Za­szczy­tu spo­je­nia miała do­stą­pić isto­ta ludz­ka. Od setek lat żaden człowiek nie miał do­stę­pu do systemu tych wyjątkowych drzew za chwile miało to się zmie­nić.

Ową isto­tą była nie­po­zor­na ko­bie­ta o kru­czoczar­nych wło­sach i kar­ma­zy­no­wych oczach. To nie czas i miej­sce by opi­sy­wać czym się za­słu­ży­ła by do­stą­pić do ry­tu­ału. Lecz mogę wspo­mnieć, że do­ko­na­ła rze­czy wiel­kich i męż­nych, a do­bro­cią serca zjed­na­ła sobie naj­bar­dziej twar­de serca.

Ry­tu­ał już się roz­po­czął. Złote świa­tło wpa­da­ło do kom­na­ty przez świe­tli­ki w stro­pie. Świe­tli­ki ukształ­to­wa­no z ży­wi­cy mar­twych drzew. Wokół misy z płynem żywicznym w rów­nych od­stę­pach czu­wa­ło ośmiu męż­czyzn o czy­stych ser­cach, in­to­no­wa­li oni pieśń ze­spo­le­nia. Spo­koj­na po­wierzch­nia płynu hip­no­ty­zo­wa­ło. Ostat­nie pro­mie­nie słoń­ca od­bi­ja­ły się od jej rów­nej po­wierzch­ni.

W pew­nym mo­men­cie po­wierzch­nia misy gwał­tow­nie za­fa­lo­wa­ła gdy wy­nu­rzy­ła się z niej drob­na ko­bie­ta. Roz­kasz­la­ła się nie­mi­ło­sier­nie. Nie mogła zła­pać od­de­chu.

– Tak wi­dzia­ła go. Ale czy to był on? – po­my­śla­ła.

Po­wo­li sku­pi­ła myśli. Wdech, wy­dech. Dłuż­szy wdech, dłuż­szy wy­dech. Po­wtó­rzy­ła tą czyn­ność jesz­cze kilka razy. Uspo­ko­iła się.

– Pach­niał jak on, miał podobną sygnaturę do niego – prze­bie­gło jej przez głowę.

Po­czu­ła się wy­czer­pa­na. W tym samym mo­men­cie dwóch z ośmiu męż­czyzn pod­trzy­ma­ło ją by nie osu­nę­ła się w głąb na­czy­nia. Fio­le­to­wy płyn spły­wał po jej od­sło­nię­tych ra­mio­nach. Dwóch ko­lej­nych przy­go­to­wa­ny­mi ręcz­ni­ka­mi de­li­kat­nie wy­cie­ra­ło jej ciało. Jej czar­ne włosy po­skle­ja­ne pły­nem ży­wicz­nym opa­da­ły na ra­mio­na przy­kle­ja­jąc się do na­gich ple­ców. Piąty i szó­sty męż­czy­zna za­ję­li się oczysz­cza­niem ich. Naj­pierw usu­nę­li nad­miar płynu, a póź­niej za­czę­li po­le­wać włosy źró­dla­ną wodą z do­dat­kiem ziół. Ży­wi­ca spły­wa­ła struż­ka­mi na pod­ło­gę. Siód­my przy­niósł tacę na któ­rej stała kryształowa ka­raf­ka z błę­kit­nym pły­nem i mała drewniana miseczka. Nalał przy niej płyn naczynia i podał go dziew­czy­nie. Ko­bie­ta wy­pi­ła go łap­czy­wie krzy­wiąc się pod ko­niec. Ósmy stał z boku. Przy­glą­dał jej się czule błę­kit­ny­mi mą­dry­mi ocza­mi uśmie­cha­jąc się przy tym nie­znacz­nie. Ko­bie­ta od­po­wie­dzia­ła mu le­d­wie za­uwa­żal­nym uśmie­chem i spoj­rze­niem swych kar­ma­zy­no­wych oczu.

– Zna­la­złam go – szep­nę­ła ko­bie­ta – i mam plan jak go od­zy­skać – do­da­ła.

Anna należała do stowarzyszenia specjalizującego się w infiltrowaniu trudnych środowisk. Teraz wiele zasobów tego stowarzyszenia zostało skierowanych ku konkretnemu celu. Ich misją stało się przeniknięcie do Akademii i odzyskaniu jej syna.

 

&&&&&&&&&&&&&&&&

Roz­kład ła­dun­ków wy­bu­cho­wych na umoc­nie­niach prze­bie­gał pra­wi­dło­wo. Na wschód od wałów wy­ko­pa­nych wzdłuż pół­noc­ne­go brze­gu wzno­si­ły się for­ty­fi­ka­cje wroga. Prace będą za­koń­czo­ne zgod­nie z har­mo­no­gra­mem. Wraz z ge­ne­ra­łem przy­go­to­wy­wa­li­śmy się do in­spek­cji gar­ni­zo­nu. Przed­sta­wi­ciel Naj­wyż­szej Wła­dzy miał na­dejść lada chwi­la. Sto­jąc na po­mo­ście w peł­nym umun­du­ro­wa­niu cze­ka­li­śmy w mil­cze­niu na jego przy­by­cie.

Usły­sze­li­śmy gło­śne skrzyp­nię­cie, sta­lo­wa plat­for­ma za­czę­ła opa­dać. I znów się zja­wi­ła. Taka nieuchwyt­na, pełna gra­cji fi­li­gra­no­wa, de­li­kat­na, kro­czy­ła w ich stro­nę. Ubra­na była w delikatną sukienkę o kolorze pastelowym. Tuż przed po­mo­stem dziar­skim kro­kiem prze­szła, obok całej jed­nost­ki żoł­nie­rzy nie za­szczy­ca­jąc ich naj­mniej­szym spoj­rze­niem. Nikt jej nie za­trzy­my­wał, co było dość dziw­ne, jed­nost­ka znała się na swo­jej ro­bo­cie, żoł­nie­rze wy­spe­cja­li­zo­wa­ni w swoim fachu, nie po­peł­ni­liby ta­kie­go błędu. Cała ope­ra­cja była tajna nie było mowy o wpusz­cza­niu osób po­stron­nych, a tu czło­wiek, na do­da­tek ko­bie­ta i to bez umun­du­ro­wa­nia.

Tym­cza­sem ona szła w naszą stro­nę. Prze­cho­dząc obok mu­snę­ła mnie ma­te­ria­łem. Po­czu­łem, po­czu­łem sam nie wiem co, coś na pewno, nie po­tra­fię po­wie­dzieć co do­kład­nie, było to ni­czym bzyczenie ko­ma­ra w środ­ku nocy, nie na tyle gło­śne żebyś nie mógł go zi­gno­ro­wać, a jed­nak trudno go zi­gno­ro­wać, bo wiesz, że jak za­śniesz to Cię dziab­nie i bę­dzie boleć. Sta­nę­ła przed ge­ne­ra­łem spoj­rza­ła mu pro­sto w oczy i szep­nę­ła coś nie­do­sły­szal­ne­go. Prze­cież stoję obok, dla­cze­go tego nie sły­sza­łem? – po­my­ślał męż­czy­zna.

Ge­ne­rał naj­pierw po­bladł, póź­niej za­czął puch­nąć, żeby zaraz zro­bić się coraz bar­dziej czer­wo­nym. Było wia­do­mo jak to się skoń­czy. W ta­kich mo­men­tach le­piej się usu­nąć na bok gdzie można spró­bo­wać prze­cze­kać wy­buch wście­kło­ści który nad­cho­dzi. Wy­buch nie­unik­nio­ny jak deszcz z chmu­ry bu­rzo­wej ma­ja­czą­cej na ho­ry­zon­cie. Jed­nak nic ta­kie­go się nie stało. Spoj­rzał na po­rucz­ni­ka i spo­koj­nym tonem po­pro­sił (jak to możliwe?) żebym po­ka­zał na­sze­mu go­ścio­wi po­stę­py bu­do­wy umoc­nień.

Z prze­ło­żo­nym się nie dys­ku­tu­je. A szcze­gól­nie z ge­ne­ra­łem, choć­by nie wiem jak durny po­mysł miał. Zresz­tą czemu miał­bym nie słu­chać, ko­bit­ka była ni­cze­go sobie, a sam fakt że kilku żoł­nie­rzy ja prze­pu­ści­ło, da się jakoś wy­ja­śnić. Cze­ka­li­śmy jesz­cze chwi­le w cał­ko­wi­tej ciszy na pod­no­śnik. Na­stęp­nie po­pro­si­łem na­sze­go go­ścia o wej­ście na plat­for­mę. Po czym ru­szy­łem za tą dziw­ną ko­bie­tą.

Podnośnik unosił na w górę, wiatr moc­niej dawał się we znaki na tej wy­so­ko­ści. W pew­nym mo­men­cie wiatr zmie­nił kie­ru­nek i mu­snął mnie ma­te­riał jej sukni. Znów to po­czu­łem, choć nie wiem do­kład­nie co. Wiem jed­nak że to ważne.

Z gło­śnym trza­skiem sta­re­go me­cha­ni­zmu za­trzy­ma­li­śmy się nad wierz­choł­ka­mi drzew. Za­czą­łem udzie­lać kilku zdaw­ko­wych in­for­ma­cji na temat prze­bie­gu zda­rzeń. Nie spoj­rza­ła na mnie. Kon­ty­nu­owa­łem. Przed­sta­wi­łem pro­ble­my zwią­za­ne z wyrwą w murze na wy­so­ko­ści pół­noc­nej wieży. Szczelina nadal sta­no­wi­ła dla nas spore wy­zwa­nie. Była na tyle duża, że mogła stać się celem po­ten­cjal­nych ata­ków wro­gich jed­no­stek. Prace na­praw­cze trwa­ły nie­prze­rwa­nie od ponad ty­go­dnia. Zre­la­cjo­no­wa­łem jej har­mo­no­gram do­tych­cza­so­wych prac i plan na na­stęp­ne ty­go­dnie. Słu­cha­ła w mil­cze­niu. 

– To dziw­ne uczu­cie pa­trzeć w dół znad koron drzew – po­wie­dzia­ła ko­bie­ta.

Spe­szy­łem się. Pod­sze­dłem do kra­wę­dzi i spoj­rza­łem razem z nią w dół. Widok był jak z bajki, dostrzegłemł wolną prze­strzeń mie­dzy ko­ro­na­mi. Na niej ni­czym dywan roz­ło­żo­ne złote i po­ma­rań­czo­we li­ście na brze­gu je­zio­ra, zsu­wa­ją­ce się po jego błę­kit­no fio­le­to­wej tafli. Nigdy nie wi­dzia­łam ta­kie­go błę­ki­tu, był tam także fio­let i wy­ra­zi­sta czerń noc­ne­go nieba. Coś tak pięk­ne­go mo­głem sobie wy­śnić tylko w snach. Nie wy­da­wa­ło się być to re­al­ne ale było. Świat mógł­by prze­stać ist­nieć li­czy­ła się tylko ta chwi­la.

Ko­bie­ta de­li­kat­nie chwy­ci­ła mnie za rękę. Gdy od­ru­cho­wo za­bra­łem dłoń coś w niej zo­sta­ło. Otwo­rzy­łem ją, na dłoni spo­czy­wa­ła mała nie­bie­ska ko­ni­czyn­ka. Ko­bie­ta w tym mo­men­cie chwy­ci­ła mnie za ramie i po­pchnę­ła do przo­du. Sko­czy­li­śmy. Strach wy­ry­wał mi serce z pier­si. Pierw­szy raz od nie­pa­mięt­nych cza­sów po­czu­łem się na­praw­dę wolny.

Wpad­nie­cie do fio­le­to­wej głę­biny spo­wo­do­wa­ło, że śni­łem przez chwi­le. Śni­łem o mi­ło­ści, o utra­co­nej ro­dzi­nie, o bólu, o stra­cie i o pra­daw­nych. Chyba stra­ci­łem przy­tom­ność. Nagle po­czu­łem szarp­nie­cie. Czy­jaś dłoń wy­cią­gnę­ła mnie na po­wierzch­nie. Tuż nad po­wierzch­nią zo­ba­czy­łem dwoje kar­ma­zy­no­wych oczu na­le­żą­cych do ko­bie­ty. Wpa­tru­jąc się w nie po­czu­łem błogi spo­kój i zro­zu­mie­nie. Pa­mię­ta­łem. Teraz wszyst­ko pa­mię­ta­łem. Wspo­mnie­nia ob­ce­go życia za­czę­ły na­pły­wać do mnie ni­czym rwąca rzeka nisz­czą­ca umoc­nie­nia. Fala wspo­mnień spa­ra­li­żo­wa­ła całe ciało na chwi­lę. Ko­bie­tą która mnie uwol­ni­ła była moją matką. Jak mo­głem o niej za­po­mnieć!

Zna­leź­li się za murem. Za nimi było sły­chać krzy­ki do­bie­ga­ją­ce z da­le­ka. Ru­szy­li w kie­run­ku do­li­ny mię­dzy dwoma kró­lew­ski­mi szczy­ta­mi w po­szu­ki­wa­niu mgieł. Mgły były naszą ucieczką.

Koniec

Komentarze

Przejrzyj jeszcze raz opowiadanie, spróbuj poprawić powtórzenia wyrazów obok siebie, tak jak tu:

Niebieska koniczynka, nie rosła byle gdzie, jej największe połacie rozciągały się na skraju urwiska. Trzeba wiedzieć, że urwiskiem kończyła się ta część świata a to co znajdowało się za urwiskiem

Proces zbierania koniczyny był żmudny i od dawien dawna nie zautomatyzowany. Przy zbieraniu koniczyny najlepiej sprawdzały się dzieci. Ich małe zwinne rączki, nie niszczyły koniczyny i sprawnie ją zbierały

Przedstawiłem problemy związane z wyrwą w murze na wysokości północnej wieży. Wyrwa nadal stanowiła dla nas spore wyzwanie.

Przeszukaj cały tekst, bo powtórzenia są też w innych miejscach.

Wrócę z dłuższym komentarzem po zmianach.

Dziękuje za uwagę. Zmiany wprowadziłam.

Przykro mi to mówić, Marsfiol, ale Fioletowo-żółty świat jest napisany tak źle, że, moim zdaniem, nie powinien zostać opublikowany.

Ponadto z żalem donoszę, że skupiona na wyłapywaniu niezliczonych powtórzeń, literówek i pozostałych błędów, nie zdołałam się zorientować, co miałaś nadzieję opowiedzieć.

Sugeruję, Marsfiol, abyś zaprzyjaźniła się ze słownikiem synonimów. Spróbuj też przyswoić sobie wiadomości z zakresu interpunkcji.

 

na skra­ju urwi­ska. Trze­ba wie­dzieć, że urwi­skiem koń­czy­ła się ta część świa­ta a to co znaj­do­wa­ło się za urwi­skiem… ―> Powtórzenia.

 

Miej­sca gdzie można było zna­leźć naj­bar­dziej war­to­ścio­wą z ko­ni­czyn były ści­śle strze­żo­ną wie­dzą… ―> Miej­sca, gdzie można było zna­leźć naj­bar­dziej war­to­ścio­wą z ko­ni­czyn, stanowiły ści­śle strze­żo­ną wie­dzę

 

sta­ro­daw­ne re­cep­tu­ry w któ­rych była głów­nym skład­ni­kiem. ―> …sta­ro­daw­ne re­cep­tu­ry, któ­rych była głów­nym skład­ni­kiem.

 

Tak tajne, że nie mogę o nich dziś Wam pisać. ―> Tak tajne, że nie mogę o nich dziś wam pisać.

Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.

 

Pro­ces zbie­ra­nia ko­ni­czy­ny był żmud­ny i od da­wien dawna nie zauto­ma­ty­zo­wa­ny. Przy zbie­ra­niu tej ro­śli­ny naj­le­piej spraw­dza­ły się dzie­ci. Ich małe zwin­ne rącz­ki, nie nisz­czy­ły ko­ni­czy­ny i spraw­nie ją zbie­ra­ły… ―> Powtórzenia.

 

dzię­ki małym stóp­ką nie dep­ta­ły… ―> …dzię­ki małym stóp­kom nie dep­ta­ły

 

w tym o żół­tych kwia­to­sta­nach. ―> …w tym o żół­tych kwia­to­sta­nach.

 

przy­go­to­wa­nych po­miesz­cze­niach. Takie po­miesz­cze­nia znaj­do­wa­ły się… ―> Powtórzenie.

 

Po ze­rwa­niu jej umiesz­czał w żół­tym ko­szy­ku… ―> Czy oba zaimki są konieczne?

 

Chło­piec nigdy nie opusz­czał swo­je­go do­mo­stwa na skra­ju Wiel­kie­go Urwi­ska. ―> Wcześnie napisałaś, że chłopiec …zbie­rał bez­tro­sko ko­ni­czy­nę na nie­bie­skiej łące. ―> W jaki sposób mógł być na łące, skoro nigdy nie opuszczał swojego domostwa?

 

gdy mały chło­piec zbie­rał kwia­to­sta­ny swo­imi ma­ły­mi rącz­ka­mi… ―> Powtórzenie. Zbędny zaimek ― czy chłopiec mógł zbierać kwiatostany cudzymi rączkami?

 

Zo­ba­czył jak na skra­ju urwi­ska ob­ro­śnię­tym po­ła­cia­mi żółto kwit­ną­cej ko­ni­czy­ny… ―> Obawiam się, połać nie może obrastać skraju urwiska.

Za SJP PWN: połać «duża część jakiejś przestrzeni»

 

za­wie­szo­na na kra­wę­dzi zsu­nę­ła się w prze­paść. Gdy do­biegł do skar­py, po­chy­lił się nad kra­wę­dzią prze­pa­ści… ―> Powtórzenie.

 

Mi­ja­ły lata mały chło­piec w nie­bie­skich spoden­kach i kra­cia­stej ko­szu­li do­ra­stał. ―> Czy dorastał ciągle w tym samym ubraniu?

 

Wy­bu­chła wojna. Za­wie­ru­cha wo­jen­na… ―> Powtórzenie.

 

Z bie­giem czasu zdo­był za­ufa­nie jego opraw­ców… ―> Z bie­giem czasu zdo­był za­ufa­nie swoich opraw­ców

 

więk­szych gar­ni­zo­nów i oto po­niż­sze wy­da­rze­nie roz­gry­wa się w owym gar­ni­zo­nie. ―> Powtórzenie.

 

roz­sta­wie­ni zo­sta­li żoł­nie­rze z mo­je­go kor­pu­su. W jamie znaj­do­wał się jeden z żoł­nie­rzy wraz z ogrom­nym ty­gry­sem. Spy­ta­łem jed­ne­go żoł­nie­rza… ―> Powtórzenia.

 

Po czym dodał szep­tem

– Ge­ne­rał za­rzą­dził na dziś har­to­wa­nie ducha – zer­ka­jąc przy tym ner­wo­wo na boki. ―>

Po czym dodał szep­tem:

– Ge­ne­rał za­rzą­dził na dziś har­to­wa­nie ducha. – Zer­ka­jąc przy tym ner­wo­wo na boki.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: http://www.forum.artefakty.pl/page/zapis-dialogow

 

raz jesz­cze podał mi po­moc­na dłoń… ―> Literówka.

 

gdy pod­czas któ­re­goś szko­le­nia za­tru­cie grzy­ba­mi spo­wo­do­wa­ło, że moja spraw­ność była mniej­sza. ―> Czy dobrze rozumiem, że tam szkolono, jak zatruwać się grzybami?

 

Szra­ma na ple­cach która po­wsta­ła z któ­re­goś har­to­wa­nia… ―> Wiem, że szrama to ślad po zagojeniu się rany, ale na czym polega powstawanie szram z hartowania?

Powtórzenie.

 

Coś za­ku­ło go w duszy. ―> W jaki sposób owo coś zdołało zakuć go w duszy?

Poznaj znaczenie słów zakućzakłuć.

 

Spoj­rza­łem na twa­rze żoł­nie­rzy roz­sta­wio­nych wokół dołu. Żaden nie po­ru­szył się by mu pomóc… ―> Czy dobrze rozumiem, że żaden żołnierz nie pomógł dołowi.

 

oglą­da­li tra­ge­die w dole… ―> Literówka.

 

na­cię­te­go po­wy­żej ko­na­ra. Na­cię­cie było teraz szczel­nie owi­nię­te je­dwab­nym ban­da­żem, uzy­ska­nym z pa­ję­czy­ny je­dwab­ni­ka pstre­go – pa­ją­ka ho­do­wa­ne­go tylko w tej czę­ści świa­ta. Takie ban­da­że… ―> Powtórzenia.

 

Pra­sta­re drze­wa na tej pla­ne­cie dys­po­no­wa­ły nie­sa­mo­wi­cie roz­wi­nię­tym sys­te­mem ko­rze­nio­wym. Płyn znaj­du­ją­cy się w rdze­niach pra­sta­rych drzew miał inny skład niż zwy­kłych drzew, a przez to ich wła­ści­wo­ści róż­ni­ły się od wła­ści­wo­ści in­nych drzew. Drze­wa te… ―> Powtórzenia.

Czy drzewa mogą czymkolwiek dysponować?

 

wśród naj­buj­niej po­ro­śnię­tych lasów na zie­lo­nej pla­ne­cie. ―> Czym były porośnięte lasy?

 

Wie­dze tą prze­ka­zy­wa­no mię­dzy sobą z po­ko­le­nia na po­ko­le­nie. ―> Wie­dzę tę prze­ka­zy­wa­no sobie z po­ko­le­nia na po­ko­le­nie.

 

Po­łą­cze­nie z drze­wem po­zwa­la ko­mu­ni­ko­wać się nie tylko z nim, ale po­przez ich ko­rze­nie i li­ście mogli łą­czyć się z całym sys­te­mem drzew na pla­ne­cie. Ko­mu­ni­ka­cja  z pra­sta­ry­mi drze­wa­mi za­le­ża­ła od wraż­li­wo­ści jed­nost­ki ze­spo­lo­nej z drze­wem. Nie­któ­rzy po­łą­cze­ni… ―> Powtórzenia.

 

po­tra­fi­li wy­szu­kać sy­gna­tu­rę ciepl­ną róż­nych istot. ―> Co to jest sygnatura cieplna?

 

Wokół pra­sta­re­go drze­wa pa­no­wa­ło dziś wiel­kie po­ru­sze­nie. Dziś był szcze­gól­ny dzień dla pra­sta­re­go drze­wa i Annów. Za­szczy­tu spo­je­nia miała do­stą­pić isto­ta ludz­ka. Od setek lat nikt z ple­mie­nia ludz­kie­go nie miał do­stę­pu do pra­sta­rych drzew dziś miało to się zmie­nić.

Ową isto­tą ludz­ką… ―> Powtórzenia.

 

nie­po­zor­na ko­bie­ta o kru­czo czar­nych wło­sach… ―> …nie­po­zor­na ko­bie­ta o kru­czoczar­nych wło­sach

 

do­bro­cią serca zjed­na­ła sobie naj­bar­dziej twar­de serca. ―> Powtórzenie.

 

przez świe­tli­ki w stro­pie. Świe­tli­ki ukształ­to­wa­no… ―> Powtórzenie.

 

Spo­koj­na po­wierzch­nia płynu hip­no­ty­zo­wa­ła. Ostat­nie pro­mie­nie słoń­ca od­bi­ja­ły się od jej rów­nej po­wierzch­ni W pew­nym mo­men­cie po­wierzch­nia misy gwał­tow­nie za­fa­lo­wa­ła… ―> Powtórzenia.

Czy dobrze rozumiem, że promienie słońca odbijały się od równej powierzchni spokojnej powierzchni hipnotyzującej, a w pewnym momencie zafalowała powierzchnia misy. To w końcu ile było tych powierzchni, bo już się pogubiłam?

 

Tak wi­dzia­ła go. Ale czy to był on – po­my­śla­ła. ―> Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać myśli: http://www.jezykowedylematy.pl/2014/08/jak-zapisac-mysli-bohaterow/

 

Po­wtó­rzy­ła czyn­ność… ―> Po­wtó­rzy­ła czyn­ność

 

jej ciało, za­czę­li od rąk i nóg, prze­su­wa­jąc się ku cen­trum ciała. ―> Powtórzenie.

Co to jest centrum ciała i gdzie się znajduje?

 

Jej czar­ne włosy po­skle­ja­ne pły­nem ży­wicz­nym opa­da­ły na ra­mio­na przy­kle­ja­jąc się do jej na­gich ple­ców. ―> Powtórzenie. Czy oba zaimki są konieczne?

 

dę­bo­wa ka­raf­ka z błę­kit­nym pły­nem… ―> Skąd wiadomo, że z błękitnym płynem, skoro w drewnianej karafce nie był widoczny?

 

Przy­glą­dał jej się czule swo­imi błę­kit­ny­mi mą­dry­mi ocza­mi uśmie­cha­jąc się do niej nie­znacz­nie. Ko­bie­ta od­po­wie­dzia­ła mu le­d­wie za­uwa­żal­nym uśmie­chem i spoj­rze­niem swych kar­ma­zy­no­wych oczu.… ―> Powtórzenia. Nadmiar zaimków.

 

Taka nie uchwyt­na, pełna gra­cji… ―> Taka nieuchwyt­na, pełna gra­cji

 

Ubra­na była w zwiew­ny ma­te­riał, o ko­lo­rze de­li­kat­no­ści… ―> Jaki kolor ma delikatność?

 

żoł­nie­rze wy­spe­cja­li­zo­wa­ni w sowim fachu, nie po­peł­ni­li by ta­kie­go błędu. ―> Co to jest sowi fach?

A może miało być: …żoł­nie­rze wy­spe­cja­li­zo­wa­ni w swoim fachu, nie po­peł­ni­liby ta­kie­go błędu.

 

Tym­cza­sem ona szła w nasza stro­nę. ―> Literówka.

 

Prze­cho­dząc obok mnie mu­snę­ła mnie ma­te­ria­łem. ―> Czy oba zaimki są konieczne?

 

ni­czym bu­cze­nie ko­ma­ra w środ­ku nocy, nie na tyle gło­śny… ―> Literówka.

Zdaje mi się, że komary bzyczą, nie buczą.

 

a jed­nak cięż­ko go zi­gno­ro­wać… ―> …a jed­nak trudno go zi­gno­ro­wać

 

jak za­śniesz to Cię dziab­nie… ―> …jak za­śniesz to Cię dziab­nie

 

Prze­cież stoję obok, dla­cze­go tego nie sły­sza­łem – po­my­ślał męż­czy­zna ―> Brak kropki.

 

spo­koj­nym tonem po­pro­sił (?@##!) żebym po­ka­zał na­sze­mu go­ścio­wi po­stę­py bu­do­wy umoc­nień. ―> Jaką treść niosą znaki w nawiasie?

 

Cze­ka­li­śmy jesz­cze chwi­le w cał­ko­wi­tej ciszy… ―> Literówka.

 

Uno­si­li­śmy się w górę… ―> Masło maślane ― czy mogli unosić się w dół?

 

bez wąt­pie­nia była ko­bie­ta. ―> Literówka.

 

Za­czą­łem udzie­lać kilku zdaw­ko­wych in­for­ma­cji na temat prze­bie­gu zda­rzeń. ―> Jakich zdarzeń?

 

spoj­rza­łem razem z nią w dół. Widok był jak z bajki, spo­glą­da­jąc w dół… ―> Powtórzenia.

 

Wpad­nie­cie do fio­le­to­wych głę­bin spo­wo­do­wa­ło, ze śni­łem przez chwi­le. ―> Do ilu głębin wpadli? Literówki.

 

Czy­jaś dłoń wy­cią­gnę­ła mnie na po­wierzch­nie. ―> Literówka.

 

na­pły­wać do mnie ni­czym rwąca rzeka nisz­czą­ca umoc­nie­nia. Fala wspo­mnień za­le­wa­ła mnie z taka mocą, że spa­ra­li­żo­wa­ła moje ciało na chwi­lę. Ko­bie­tą która mnie uwol­ni­ła była moją mamą. ―> Nadmiar zaimków.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za uwagi. Usunę opowiadanie za jakiś czas. Jestem dyslektykiem, stosowanie interpunkcji nigdy nie było moją mocną stroną.

Marsfiol, usuwając tekst, nie poprawisz własnego warsztatu.

Spróbuj przekonać nas, że zależy Ci, aby Twoje opowiadania były coraz lepsze. Popraw wskazane błędy i usterki, bo w ten sposób też się uczysz i poczekaj na opinie innych czytelników.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Na wstępie – mój komentarz nie będzie miły, ale nie ma na celu zniechęcić cię do pisania czy publikowania tekstów. Niemniej jeżeli nie zrozumiesz, jakie błędy popełniasz, to się nie poprawisz.

 

O zapisie pisać nie będę. Inni już powiedzieli dość. Weź sobie ich uwagi do serca.

Fabularnie jest źle. Nie tragicznie (choć inspiracja Avatarem była nieco zbyt wyczuwalna na mój gust), ale źle. Masz pomysły, nie potrafisz o nich opowiedzieć. Przede wszystkim brak tu struktury – wstęp, rozwiniecie, zakończenie, te sprawy. Strzelasz w nas pomysłami jak z karabinu (magiczne koniczynki, jakaś wojna, indoktrynacja, zły generał, magiczne drzewa) ale żaden wątek nie zostaje prawidłowo rozbudowany ani tym bardziej domknięty. Wszystko tu jest zawieszone w próżni, nic nie łączy się z niczym innym. Koniczyna i magiczne drzewka okazują się w zasadzie nie mieć znaczenia. Wojna i wojsko to niewiele więcej niż szkic. Żaden z tych elementów nie zostaje wykorzystany.

Tak samo z fabułą. Coś się dzieje, ale co i dlaczego? Nie wiadomo. Nie znamy niczyich motywacji. Nie wiemy, o jaką stawkę toczy się gra. Nie wiemy w zasadzie nawet jaka to gra. Kto z kim walczy? Po co? Co się stanie, jeżeli wygra niewłaściwa strona? Dużo pytań, mało odpowiedzi. A żeby fabułą mogła zainteresować czytelnika, musi on choć trochę z niej rozumieć. A przynajmniej mieć jakąś bazę, z której może wyjść.

Z podobnych przyczyn nie ma tu zbyt wiele emocji – nie wiemy, o co toczy się gra, jakie są stawki, więc co nas w zasadzie obchodzi wynik? Nie wiemy, czy to, co próbuje osiągnąć bohaterka jest trudne czy łatwe, wiec nie robi to wrażenia.

Brakuje też balansu – dużo piszesz o nieistotnej koniczynie czy drzewkach, a scena finałowa dzieje się w zasadzie ot tak, zanim się zorientujemy, jest po wszystkim. Pisz o tym, co ważne. Ozdobniki to tylko ozdobniki.

Bohaterowie są kiepscy, bo prawie ich tu nie ma – nie wiemy o nich nic ciekawego. Nie mają nawet imion, nie mówiąc już o charakterystykach, nie podejmują żadnych decyzji, są obecni w narracji bardzo rzadko. Nie sprzyja to temu, by czytelnik poczuł do nich nić sympatii, przejął się ich losem.

Dużo czytaj i ćwicz pisanie, z czasem będzie lepiej.

 

Tu masz garść przydatnych linków (copyright by NoWhereMan):

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

None napisał wszystko, o czym i ja bym napisał. Zapis do naprawy. Struktura tekstu z lekka nieprzemyślana – na koniec nie wiedziałem, co jest właściwie celem tej baśni. Z linkami od None się zapoznaj, są bardzo przydatne.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dziękuję za uwagi. Poprawki wprowadziłam do tekstu.

Postaram się pomóc, jak umiem najlepiej.

 koniczynka, nie rosła

Tu nie może być przecinka. "Koniczynka" jest podmiotem, "nie rosła" – orzeczeniem, razem tworzą rdzeń zdania i przenigdy nie wolno ich rozdzielać.

 jej największe połacie rozciągały się na skraju urwiska

Hmm. Kiedy napisałaś "koniczynka" pomyślałam o pojedynczym pędzie z listkami, a nie o całej łące. Ponadto nie do końca mi to pasuje z doświadczeniem odnośnie urwisk – spójrz na etymologię tego słowa.

 Trzeba wiedzieć, że urwiskiem kończyła się ta część świata a to co znajdowało się za urwiskiem nazywano Wielką Pustką

Trochę dziecinnie to brzmi. Powtarzasz "urwisko" i brakuje przecinków: Trzeba wiedzieć, że urwiskiem kończyła się ta część świata, a to, co znajdowało się dalej nazywano Wielką Pustką.

 Koniczyna o kwiatach fioletowych, była cenionym specyfikiem w tych stronach

Bez przecinka między podmiotem, a orzeczeniem. Szyk trochę nienaturalny. I – masz na myśli jakąś jeszcze inną odmianę koniczyny? Jeśli nie, ja napisałabym: Ta kwitnąca fioletowo koniczyna była w tych stronach ceniona. "Specyfik" to to, co się z niej przyrządza, koniczyna jest najwyżej zielem.

 jak i podobno magiczne

"Podobno" oddzieliłabym myślnikami, to wyraźnie wtrącenie.

 Miejsca gdzie można było znaleźć tę najbardziej wartościową z koniczyn stanowiły

Miejsca, gdzie można było znaleźć tę najbardziej wartościową z koniczyn, stanowiły.

 ściśle strzeżoną wiedzą

Wiedzę. Ale miejsca nie stanowią wiedzy, można najwyżej wiedzieć, gdzie coś jest.

 Tak samo cenną jak starodawne receptury, których była głównym składnikiem.

Ta wiedza? Bo ostatnim rzeczownikiem w rodzaju żeńskim była wiedza właśnie.

 Tak tajne, że nie mogę o nich dziś wam pisać.

Dziwny szyk, i dopiero co malowaliśmy tę czwartą ścianę ;)

 od dawien dawna nie zautomatyzowany

A dlaczego miałby być zautomatyzowany? Myślałam, że ta historia rozgrywa się dawno, dawno temu, a tu nagle automaty?

 Przy zbiorach tej rośliny najlepiej sprawdzały się dzieci.

Powtórzenie (zbierania, zbiorach). Dość infodumpowe to wszystko, jak na razie.

 rączki, nie niszczyły

Dlaczego nie powinno tu być przecinka, hmm?

 dzięki małym stópkom nie deptały

Gramatyka dyktuje, że depczącymi były rączki. Chyba nie o to chodziło.

 Ale co najważniejsze nie zatruwały jej specyficznych właściwości

Ale, co najważniejsze, nie zatruwały. Właściwości nie można zatruć, najwyżej odebrać.

 Jednak zbierali oni pozostałe odmiany koniczyny w tym tę o żółtych kwiatostanach.

Nie jest to zbyt naturalny szyk. Poza tym plączesz się w zeznaniach – raz byli, raz nie byli. Wyjaśniasz to później, ale. A, i przecinki: … koniczyny, w tym… ("W tym tę" nie brzmi dobrze, łamie język.)

 Zebrane rośliny suszono w specjalnie do tego celu przygotowanych pomieszczeniach. Takie budynki znajdowały się najczęściej na skraju wioski. Wnętrza ich były suche, przewiewne i zacienione.

Skróciłabym: Zebrane rośliny suszono w specjalnych budynkach, najczęściej na skraju wioski. Ich wnętrza były suche, przewiewne i zacienione.

 Mały chłopczyk w kraciastej koszuli i błękitnych spodenkach pewnego słonecznego poranka zbierał beztrosko koniczynę na niebieskiej łące.

To nie jest dobrze zorganizowany opis – czytelnik cały czas musi przeskakiwać z chłopczyka na słoneczny poranek, a potem na łąkę, grzęźnie w nadmiarze dookreśleń. Oto, jak ja bym to zrobiła: Pewnego słonecznego poranka na błękitnej łące mały chłopczyk zbierał koniczynę.

 Po zerwaniu umieszczał ją w żółtym koszyku pieczołowicie wyłożonym specjalnym pergaminem wysokiej jakości.

Jeżeli nie sprzedajesz herbatki z tej koniczyny, nie reklamuj jej w ten sposób. Może trochę się wyzłośliwiam, bo ja ogólnie paskudna jestem, ale z ręką na sercu – styl niesie treść, i określony styl pasuje do pewnych rodzajów treści. To zdanie byłoby na miejscu na stronie sklepu internetowego, ale w narracji nie.

 Chłopiec nigdy nie opuszczał swojej wioski na skraju Wielkiego Urwiska.

A co to ma do reszty akapitu? Czy jest ważne dla całego tekstu?

 Pewnego dnia gdy

Pewnego dnia, gdy. Ale to inny dzień, niż przed chwilą?

 odgłos maszyn latających

A skąd on wie, jak brzmi maszyna latająca? Skoro nigdy nie opuszczał wioski?

 następnie rozległ się przeraźliwy huk, po którym zapadła głucha cisza

Nie opisujesz tego, tylko relacjonujesz – w ten sposób czytelnik jest jakby oddzielony od zdarzeń.

 Zobaczył jak za łąką, obrośniętą połaciami żółto kwitnącej koniczyny, tuż na skraju urwiska upada kobieta.

Zobaczył, jak za łąką żółto kwitnącej koniczyny, tuż na skraju urwiska, upada kobieta. "Obrośnięta" sugeruje po pierwsze, coś ohydnego, a po drugie, coś zewnętrznego wobec łąki. Czy łąka istniałaby bez koniczyny?

 Z rozdartym sercem rzucił się w tamtą stronę

Ile to dziecko ma lat? Bo sama mogę się pochwalić tylko jednym doświadczeniem w tym względzie, co nie wystarczy do wyciągania ogólnych wniosków, ale czy małe dziecko rozumie, co widzi, kiedy widzi umierającą mamę? Z odległości? Czy ma czas na cokolwiek więcej, niż wystraszenie się?

 nim jednak pokonał całą odległość dzieląca go od tego miejsca, kobieta zawieszona na krawędzi zsunęła się w przepaść

Bardzo, ale to bardzo przeciągnięte, przedłużone na siłę. Ponadto, jak już powiedziałam, i co się wiąże z tym przeciągnięciem – nie opisujesz, a relacjonujesz. Nie prowadzisz mnie w to miejsce, tylko piszesz o tym w gazecie.

jedyne co zobaczył to gęstą mgłę która

Jedyne, co zobaczył, to gęsta mgła, która. Cały ten akapit jest na siłę przedłużony.

 Jego matka właśnie straciła życie.

Sama to zgadłam. Zaufaj czytelnikowi.

 Pozostał po niej tylko krwawy ślad na tle żółtych kwiatów.

Kwiaty to nie dywan (chyba, że metaforycznie). Tak, płatki mogą być poplamione krwią. Ale to tak nie wygląda.

 Z pobliskiego lasu wypadła grupka uzbrojonych ludzi.

Czemu z lasu, skoro przylecieli tym latadłem?

 Mijały lata chłopiec dorastał

Mijały lata, chłopiec dorastał. Możesz też dać kropkę, ale to są dwa orzeczenia, dwa zdania – i powinny być rozdzielone.

 przeszedł szkołę życia jak to delikatnie nazywano

Przeszedł szkołę życia, jak to delikatnie nazywano.

 Był torturowany i poddany praniu mózgu. Z biegiem czasu zdobył zaufanie swoich oprawców i kolejne stopnie wojskowe.

Ekhm. Nie jest to ani wiarygodne (zaufanie?), ani dobrze opowiedziane. Właściwie mamy tu do czynienia tylko z Twoją notatką, bo nie pokazujesz zupełnie, ale to zupełnie niczego. Tylko relacjonujesz. Nie wiemy, jak to wszystko wyglądało.

 Akademii, jak nazywano obóz w którym ich przetrzymywano

Obóz, w którym. To ma być ironia? Pytam, bo naprawdę nie wiem.

 poniższe wydarzenie rozgrywają się w nim

Poniższe wydarzenia. Ale – naprawdę nie mogłaś tego prologu zrobić bardziej dotykalnie?

 wciągnąłem spodnie i założyłem resztę munduru

Czy jest powód, dla którego miałby zrobić jedno, ale nie drugie?

 pospiesznie

Powtórzenie.

lusterku zawieszonym na palu wbitym pośrodku namiotu

Powtórzony schemat.

 Jeden guzik od munduru był połowicznie zapięty.

… w jaki sposób, u licha, zapiąć jeden guzik tylko do połowy? Nie przepchnąć go przez całą dziurkę?

 lustrując

Zbyt wysokie słowo.

 Pobiegłem wiedziony

Pobiegłem, wiedziony.

 Gdy tam dobiegłem wokół dołu rozstawieni zostali

Gdy tam dobiegłem, wokół dołu rozstawieni byli – "zostali" sugeruje, że to się stało w chwili dobiegnięcia.

 Spytałem jednego z nich co się dzieje.

Spytałem jednego z nich, co się dzieje.

tygrys wpadł do rowu

I to tygrys tak hałasuje? Jakoś w to nie wierzę.

 rzeczywiści

Literówka.

 na przeciw

Łącznie.

 wstać wcześniej by napić

Wstać wcześniej, by napić. Coś mi to koneserstwo nie pasuje do prania mózgu itd.

 raz jeszcze

Czyli po raz drugi – a gdzie ten pierwszy?

 podał mi pomocną dłoń gdy

Podał mi pomocną dłoń, gdy.

 szkolenia, zatrucie grzybami

Bez przecinka.

 spowodowało, że moja sprawność była mniejsza.

Kto tak mówi? Bardzo nienaturalne.

 stał na platformie widokowej przyglądając się

Stał na platformie widokowej, przyglądając się. I tu dałabym kropkę.

złowrogo

Zbędne – jeśli pokazujesz mi ten płaszcz, nie musisz tłumaczyć, co mam na jego widok czuć. Jeśli Ci zależy na konkretnym uczuciu, porównaj go z czymś, np.: łopotał na wietrze jak piracka bandera.

 gdy zobaczy się wystarczającą ilość bólu i okrucieństwa to staną się

Rozsypała się gramatyka. Gdy zobaczą, to staną się.

 idealnymi jednostkami wypłukanymi z emocji posłusznie wykonującymi rozkazy

Przecinki w wyliczeniu: idealnymi jednostkami, wypłukanymi z emocji, posłusznie wykonującymi rozkazy.

 krzyknął z bólu gdy

Krzyknął z bólu, gdy. Tygrys – natarcie? Nie w Twoim telegraficznym, pozbawionym ironii stylu.

 To był jego koniec, zwierzę rozszarpało go.

Za dosłowne.

 Szrama na plecach która powstała po hartowaniu które sam przeszedłem zabolała znowu

Zbyt złożone: Szrama na plecach, pamiątka po moim hartowaniu, zabolała.

 Coś zakuło mnie w duszy

Zakłuło.

Ledwo je przeżyłem. Ale przecież nie podważa się decyzji generała. Generał jest najważniejszy.

Pranie praniem, ale trudno mi to brać bez ironii.

 nie poruszył się by powstrzymać zwierzę

Nie poruszył się, by. Zakładając, że mogliby to zrobić (zastrzelić kotka, czy coś), jak myślisz, co by ich po tym spotkało ze strony lubego generała?

 tragedie w dole jakby ich nie dotyczyła, niektórzy z obrzydzeniem inni ze strachem, a jeszcze inni z wyrazem fascynacji na twarzy

Tragedię w dole, jakby ich nie dotyczyła, niektórzy z obrzydzeniem, inni ze strachem.

 Gdzieś na innej planecie wokół prastarego drzewa panowało wielkie poruszenie.

Ale dlaczego nagle trafiamy na Pandorę?

 prastarego drzewa

Powtórzenie.

 Od setek lat żaden człowiek nie miał dostępu do systemu tych wyjątkowych drzew za chwile miało to się zmienić.

Nie bardzo wiem, o co chodzi z systemem – powinno się to za chwilę wyklarować, ale na razie jestem skonfundowana. Przecinek przed "za chwilę".

 Ową istotą

Przed chwilą podmiotem był człowiek – uważaj na takie rzeczy.

 karmazynowych oczach

 To nie czas i miejsce by opisywać czym się zasłużyła by dostąpić do rytuału.

To nie czas i miejsce, by opisywać, czym się zasłużyła, by dostąpić rytuału.

 dobrocią serca zjednała sobie najbardziej twarde serca.

Powtórzenie. I – po polsku unikamy stopniowania omownego. Najtwardsze serca.

Złote światło wpadało do komnaty przez świetliki w stropie. Świetliki ukształtowano z żywicy martwych drzew.

Wiem, czym są w architekturze świetliki, ale i tak zobaczyłam robaczki świętojańskie. A żywica martwych drzew nie brzmi tak ładnie, jak bursztyn – nie? Chyba, że chcesz właśnie tę martwotę podkreślić?

 misy z płynem żywicznym

Z czym?

 w równych odstępach czuwało ośmiu mężczyzn

No, chyba, że nie spali. Te "równe odstępy" bardzo technicznie brzmią.

 intonowali oni pieśń zespolenia

"Oni" jest zbędne (sama gramatyka wskazuje, o kogo chodzi), a "intonować" znaczy nie to, co Ci się zdaje.

 Spokojna powierzchnia płynu hipnotyzowało

Literówka. I – kogo hipnotyzowała?

 od jej równej powierzchni

Powierzchnia powierzchni?

 powierzchnia misy gwałtownie zafalowała gdy

I znowu powierzchnia. Zafalowała, gdy. Powierzchnia misy, tak w ogóle, to to, co pokryte szkliwem, powierzchnia płynu w misie to co innego.

 wynurzyła się z niej drobna kobieta

Z misy? To faktycznie, drobniutka.

Rozkaszlała się niemiłosiernie. Nie mogła złapać oddechu.

Czy to są osobne fakty, czy jeden świadczy o drugim, hmm?

 – Tak widziała go.

– Tak, widziała go. Jeśli to ma być myśl, to po pierwsze, nie dawaj myślników (one wprowadzają głośną wypowiedź), a po drugie sformułuj ją w pierwszej osobie.

 Powtórzyła tą czynność jeszcze kilka razy.

Tę czynność.

 Poczuła się wyczerpana. W tym samym momencie dwóch z ośmiu mężczyzn podtrzymało ją by nie osunęła się w głąb naczynia.

Telepaci? Podtrzymało ją, by.

 posklejane płynem żywicznym opadały na ramiona przyklejając

Włosy, posklejane płynem żywicznym, opadały na ramiona, przyklejając się. Powtórzenia.

 Żywica spływała strużkami na podłogę.

Żywica nie rozpuszcza się w wodzie.

 tacę na której

Tacę, na której.

 Nalał przy niej płyn naczynia

Nie miało być: nalał do niej płyn z naczynia? I – którego naczynia?

 dziewczynie. Kobieta

Dziewczyna – czy kobieta?

 wypiła go łapczywie krzywiąc się pod koniec.

Anglicyzm: wypiła i skrzywiła się.

 mądrymi oczami

Same oczy są mądre?

 spojrzeniem swych karmazynowych oczu.

A czyich?

mam plan jak go odzyskać

Mam plan, jak go odzyskać.

 Anna należała do stowarzyszenia specjalizującego się w infiltrowaniu

Najpierw mistycyzm, teraz infiltracja – mam mętlik.

ku konkretnemu celu

Celowi.

 odzyskaniu jej syna

Odzyskanie.

 Rozkład ładunków wybuchowych na umocnieniach przebiegał prawidłowo.

To znaczy, że ładunki prawidłowo gniły. Chyba nie to miałaś na myśli.

 Na wschód od wałów wykopanych wzdłuż północnego brzegu wznosiły się fortyfikacje wroga. Prace będą zakończone zgodnie z harmonogramem

Jak te zdania się łączą?

 stalowa platforma zaczęła opadać. I znów się zjawiła. Taka nieuchwytna, pełna gracji filigranowa, delikatna, kroczyła w ich stronę.

Kto, platforma?

 sukienkę o kolorze pastelowym

Sukienkę w pastelowym kolorze. I – to nie jest konkretny kolor.

 Tuż przed pomostem dziarskim krokiem przeszła, obok całej jednostki żołnierzy nie zaszczycając ich najmniejszym spojrzeniem.

Dziarskim? Naprawdę nie mam pojęcia, co w tej chwili powinnam widzieć. Przecinki: Tuż przed pomostem dziarskim krokiem przeszła obok całej jednostki żołnierzy, nie zaszczycając ich spojrzeniem.

 co było dość dziwne, jednostka znała się na swojej robocie, żołnierze wyspecjalizowani w swoim fachu, nie popełniliby takiego błędu

To powinno być jasne bez dodatkowego zaznaczania.

 Cała operacja była tajna nie było mowy o wpuszczaniu osób postronnych, a tu człowiek, na dodatek kobieta i to bez umundurowania.

Cała operacja była tajna, nie było mowy o wpuszczaniu osób postronnych, a tu człowiek, na dodatek kobieta, i to bez umundurowania. Really.

 Przechodząc obok musnęła

Przechodząc, musnęła.

nie potrafię powiedzieć co dokładnie

Anglicyzm: nie potrafię wyjaśnić, co dokładnie.

 nie na tyle głośne żebyś nie mógł go zignorować, a jednak trudno go zignorować, bo wiesz, że jak zaśniesz to Cię dziabnie i będzie boleć

To już naprawdę nieporządne, trudno mi to poprawić. "Cię" dużą literą piszemy tylko w zwrotach do adresata listu, nie opowiadania. "Zignorować" to anglicyzm.

Stanęła przed generałem spojrzała mu prosto w oczy

Rozdziel: Stanęła przed generałem, spojrzała mu prosto w oczy.

 później zaczął puchnąć

Jak ciotka Marge?

zaraz zrobić się coraz bardziej czerwonym

Poczerwienieć. Nie lepiej tak?

 Było wiadomo jak to się skończy

Było wiadomo, jak to się skończy.

 na bok gdzie można spróbować przeczekać wybuch wściekłości który

Na bok, gdzie można spróbować przeczekać wybuch wściekłości, który. Przedłużasz.

 Wybuch nieunikniony jak deszcz z chmury burzowej majaczącej na horyzoncie.

Co tak poetycko?

 choćby nie wiem jak durny pomysł miał

Choćby nie wiem, jak durny pomysł miał.

 kobitka była niczego sobie

Ale przed chwilą widział w niej nieledwie boginię – a tu nagle przypomniało mu się, że ma gonady? No, nie wiem.

 fakt że kilku żołnierzy ja przepuściło

Fakt, że kilku żołnierzy ją przepuściło.

 chwile

Literówka.

 Następnie poprosiłem naszego gościa o wejście na platformę. Po czym ruszyłem za tą dziwną kobietą.

Nie rozdzielałabym.

 unosił na w górę

Nie "nas"?

 nie wiem dokładnie co. Wiem jednak że to ważne.

Nie wiem dokładnie, co. Wiem jednak, że to ważne. Po co komu taki podnośnik na linii frontu, żeby wróg miał na czym ćwiczyć celność?

 udzielać kilku zdawkowych informacji

Nie wiem, po co Ci to "kilku".

 Przedstawiłem problemy związane z wyrwą w murze na wysokości północnej wieży.

Przecież fortyfikacje są wroga, to oni je zdobywają?

 To dziwne uczucie patrzeć w dół

To dziwne uczucie, patrzeć w dół.

 dostrzegłemł

Literówka.

 wolną przestrzeń miedzy koronami. Na niej niczym dywan rozłożone złote i pomarańczowe liście na brzegu jeziora, zsuwające się po jego błękitno fioletowej tafli

Na przestrzeni? Spróbuj to wszystko sobie wyobrazić. Ja nie umiem. Błękitno-fioletowej.

 widziałam

Literówka.

 mogłem sobie wyśnić tylko w snach

Gdzie indziej się śni?

 Nie wydawało się być to realne ale było

Strumień świadomości, ureguluj go: Nie wydawało się to realne, ale było.

 Świat mógłby przestać istnieć liczyła się tylko ta chwila.

Świat mógłby przestać istnieć, liczyła się tylko ta chwila.

 Gdy odruchowo zabrałem dłoń coś

Gdy odruchowo zabrałem dłoń, coś.

 ramie

Literówka.

 Wpadniecie

Literówka.

 chwile

Jw.

 szarpniecie (…) powierzchnie

Rozumiem, że piszesz w natchnieniu, ale przejrzyj to potem i popraw chociaż niedociśnięte alty, co?

 Kobietą która mnie uwolniła była moją matką.

Kobieta, która mnie uwolniła, była moją matką. Przecież jego matka nie żyje?

 Znaleźli się za murem.

Kto? Przecież narracja jest pierwszoosobowa?

 

Cóż, będę miła i powiem – bardzo oniryczne. Niespecjalnie mi się to wszystko układa w zrozumiałą historię – po co oni porywają dzieci? Jego matka umarła, czy nie? I jak właściwie go uratowała? Jakimi zasadami rządzi się ten świat? Nic nie rozumiem.

Styl jest nieporadny, mało obrazowy, postacie płaskie. Nie wzruszyło, niestety. Trudno mi też doradzić coś ponad to, co powiedziałam wyżej, bo nie widzę, co chciałaś przekazać.

A teraz zrób "omm".

To, co napisałam powyżej, nie jest oceną moralną, tym bardziej oceną Ciebie jako osoby, a tylko oceną konkretnej pracy, którą wykonałaś. Ta praca Ci nie wyszła. Teraz trzeba zrobić głęboki wdech i zastanowić się, dlaczego. Poprzedni komentujący dali Ci już sporo dobrych wskazówek, ale nie poprzestawaj na tym – dopóki sama rzeczy nie przemyślisz, niczego się nie nauczysz. To raz. Dwa – możliwe (mówię z autopsji), że przyczyną Twojego niepowodzenia jest pośpiech albo strach. Albo pośpiech wynikający ze strachu, że coś Ci umknie, że ktoś Cię skrzyczy, i tak dalej – sama wiesz, jak to jest. Pomyślisz pewnie, że łatwo mi mówić (niełatwo) – ale musisz przestać się bać, przynajmniej na tyle, żeby móc działać przytomnie. I jeszcze raz zapewniam, wiem, co mówię.

Nas w każdym razie bać się nie musisz. Niech Moc będzie z Tobą.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No, przedpiścy już sporo powiedzieli. Tak, interpunkcja leży. To naprawdę przeszkadza w czytaniu, bo trzeba zgadywać, jaka miała być budowa zdania. Sporo literówek. Zapis myśli taki sam jak zapis dialogu – a to mylące. Powtórzenia, w tym byłoza.

Chaos w przedstawianych wydarzeniach. Jak to się stało, że kobieta mogła tak po prostu wejść do obozu i zabrać syna? Dlaczego wszyscy jej słuchali? Jak go wyciągnęła z rowu z tygrysem (bo odniosłam wrażenie, że to właśnie ten żołnierz jest jej synem)?

oto poniższe wydarzenie rozgrywają się w nim.

Coś się posypało.

Ubrana była w delikatną sukienkę o kolorze pastelowym.

Czyli w jakim? Pastele to cała gama delikatnych kolorów. Albo rodzaj… powiedzmy, że kredek, które dają właśnie pastelowe kolory.

Babska logika rządzi!

Nie porwało mnie :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka