- Opowiadanie: Issander - Arecibo

Arecibo

Skończone. Teraz wreszcie mogę się zabrać za czytanie reszty konkursowych tekstów :)

 

Eksperymentalnie, żeby podkreślić pewne rzeczy, zastosowałem nietypową narrację będącą połączeniem pierwszo- oraz drugoosobowej. W związku z tym tekst jest dość krótki, żeby nie znużył czytelnika.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Arecibo

Śmiech wypełnia przestrzeń przed domkiem, a wtóruje mu tupot twoich bosych stóp.

Rozłożonymi ramionami naśladujesz skrzydła. Raz na jakiś czas wydajesz odgłosy, mające pewnie brzmieć jak silnik. Nawet nie próbuję cię poprawiać, bo wiem, że zaraz i tak beztrosko powrócisz do chichotania.

W twojej dłoni połyskuje na biało kartka papieru złożona w kształt samolotu.

– Czy to ty go tego nauczyłaś? – Przychodzi wiadomość.

– Nie – odpisuję. – Sam do tego doszedł, mając do dyspozycji tylko podstawowe materiały i informacje. Czyż nie jest wspaniały?

Kontakt urywa się i znowu mogę poświęcić całą uwagę tobie. W samą porę. Obserwuję, jak stajesz w miejscu i wypuszczasz samolot z dłoni. W swoim dziewiczym locie najpierw wznosi się gwałtownie, by zacząć powoli opadać. Dolatuje na odległość ręki od ściany kopuły, po czym zapala się w zetknięciu z barierą energetyczną.

Przez chwilę wyglądasz, jakbyś miał się rozpłakać, po czym chowasz się w domku.

Jestem z ciebie taka dumna.

 

***

 

Żołnierze w kombinezonach ochronnych wypełzli ze śluzy powietrznej. Jak zwykle, bez żadnej zapowiedzi. Weszli do chatki z walizkami pełnymi aparatury i zablokowali wejście. Na pewno są wobec mnie podejrzliwi.

Słyszę, jak płaczesz. Chciałabym móc wyważyć drzwi i pobiec ci na ratunek, ale coś głęboko w środku mówi mi, że jeszcze nie czas. Pewnie i tak nie dałabym sobie rady z żołnierzami. Mam przeczucie, że przyjdzie pora, kiedy będę w stanie przysłużyć ci się o wiele bardziej.

Mijają wieki, choć według wewnętrznego zegara to tylko niecała godzina. Drzwi otwierają się i niechciani goście kierują się z powrotem do luku, nie zaszczycając mnie ani słowem. Nie potrafię nic odczytać z ich przesłoniętych maskami twarzy.

Pędzę do środka i próbuję cię przytulić, pocieszyć. Chyba zaczynasz dochodzić do siebie, bo już nie płaczesz i próbujesz wstać ze stołu. Twoje nagie ciało naznaczone jest nacięciami, lecz zamiast czerwonej krwi połyskują śliczne, metalowoczarne nitki.

 

***

 

Ponownie przychodzi pora na zabawę. Tym razem przyczepiłeś do palca sznurek – na jego drugim końcu znajduje się latawiec. Musisz się nieźle nabiegać, by w ogóle się uniósł. Pod kopułą nie ma wiatru, jedynie powoli cyrkulujący prąd wysterylizowanego powietrza.

Przyglądam się gonitwie, siedząc na trawie, która zdążyła już uschnąć i przypomina w dotyku papier. Zastanawiam się, jak to możliwe, że nie rani twoich delikatnych stópek. Moja skóra jest gruba i gumowa, ale twoja wręcz odwrotnie.

Nachodzi mnie nastrój na wspomnienia. Kiedy zobaczyłam cię po raz pierwszy, tym właśnie byłeś: stópkami. Tylko one wyrastały z czarnej, pulsującej masy. Kiedy cię obeszłam, ujrzałam z drugiej strony pojedyncze oko. Pamiętam doskonale ten pierwszy raz, gdy spotkały się nasze spojrzenia.

Tak wspaniale udało ci się wyrosnąć.

 

***

 

Przyszli nocą i za pomocą maszyn wycięli całą trawę. Nie są zadowoleni z twoich postępów.

Przeglądam wszystko, do czego jestem w stanie się dostać. Dane na twój temat są dobrze zabezpieczone, ale nie dotyczy to korespondencji sprzątaczy, serwisantów, kucharzy. Nie pozwolono im na opuszczanie kompleksu na czas trwania operacji ze względu na jej ścisłą tajność i zagrożenie, jakie ze sobą niesie. Mogą komunikować się z rodziną oraz korzystać z internetu, ale ich aktywność jest bez przerwy monitorowana i cenzorowana. Dzięki odpowiednim furtkom w kontach ja również dałam radę uzyskać do nich zdalny dostęp.

Jeden z worków na trawę został przebity przez kawałek zaostrzonej łodygi, mimo że wykonany był ze specjalnego plastiku. Trzej żołnierze trafili do skrzydła kwarantannowego.

Jeden z mechaników uważa, że „kwarantanna to ściema i jak tam trafisz, to znaczy, że już nie istniejesz”. Podzielił się tym z dwoma rozmówcami i żaden nie przyznał mu racji, ale według mnie raczej się z nim zgadzają. Po prostu mają dość instynktu samozachowawczego, by nie zdradzać swoich poglądów, wiedząc, iż pozostają pod obserwacją.

 

***

 

Niedługo będą twoje urodziny. Gdy spadłeś z nieba nad Nunavut, wyglądałeś zupełnie inaczej – twoja forma pozwoliła co prawda na podróż między gwiazdami, lecz na niewiele więcej. Szybko jednak się uczyłeś i dostosowywałeś do otoczenia.

Znaleziono fragmenty twojego czarnego, półpłynnego ciała inkorporowane w komórki rozmaitych organizmów z pobliża krateru. Ty również wchłonąłeś ich DNA i zacząłeś poddawać się metamorfozie. Ostatecznie zdecydowałeś się zostać człowiekiem. Wyrosły ci stópki i oko, a potem cała reszta.

We współpracy z Amerykanami zostałeś zabrany do przygotowanego naprędce kompleksu, a mający z tobą styczność ludzie – do kwarantanny. Aby zapobiec skażeniu zdetonowano niewielką bombę atomową, by wypaliła ziemię, na którą zstąpiłeś.

Oficjalnie pocisk wystrzelono przez pomyłkę, a następnie zestrzelono, nim zdążył wyrządzić większe szkody. Choć bomba nie była uzbrojona, uderzenie o ziemię spowodowało, że stała się niestabilna i eksplodowała po paru dniach, zanim można ją było bezpiecznie usunąć. Wybuchnął międzynarodowy skandal i upadła administracja urzędującego prezydenta, ale cel został osiągnięty.

Te informacje nie są powszechnie znane, ale zostały podane do wiadomości wszystkich zatrudnionych w kompleksie, by mieli świadomość zagrożenia oraz sami zapragnęli zachować maksymalną ostrożność podczas pracy. I w żadnym wypadku się do ciebie nie przywiązywali.

Niedługo minie rok od tamtego czasu. Ciekawe, czy uda mi się wyprosić dla ciebie tort.

 

***

 

Jesteśmy w domu. Ty składasz swoje urządzenie, a ja patrzę.

Do papierowego worka przyczepiłeś sznurkiem platformę. Nie wiem, skąd masz materiały, ponieważ przestali ci je udostępniać.

Tortu też nie dostałeś, ale najwyraźniej ktoś się zlitował i w dzisiejszy posiłek wciśnięta została pojedyncza świeczka. Albo to kolejny test, albo nie wszyscy pracownicy kompleksu dali się do końca przekonać ciągłym ostrzeżeniom.

Zabierasz urządzenie na zewnątrz i umieszczasz świeczkę na platformie. Zaciskasz wargi, czekając, aż papierowy worek wypełni się gorącym powietrzem. Gdy zaczyna delikatnie ciągnąć cię w górę, wypuszczasz gotowy balon z palców.

Z początku wznosi się chwiejnie i niepewnie, lecz po chwili nabiera pędu. Udało ci się! Podświetlony na pomarańczowo papier wygląda pięknie na tle betonowej kopuły.

Nie wiem, czy właśnie tego się spodziewałeś, ale tuż obok najwyższego punktu balon styka się z barierą energetyczną. Po chwili jego resztki spadają na ziemię, ochlapując mnie ciekłym woskiem.

 

***

 

Wśród pracowników panują nerwowe nastroje. Informacja o twoim wyczynie wydostała się poza personel naukowy i militarny.

Sporo osób jest zdania, że sondujesz zabezpieczenia, szykując ucieczkę. Parę przychyla się do sugestii, że ciągnie cię do nieba, gdyż pragniesz skontaktować się z tymi, którzy cię przysłali.

Z kwarantanny niemal udaje się uciec grupie ludzi, co powoduje dodatkowy chaos.

Dyskusje nie trwają długo. W celu zaprowadzenia porządku przywileje komunikacyjne zostają tymczasowo zawieszone.

 

***

 

Stoisz w drzwiach, przeszywając mnie spojrzeniem. Rzadko kiedy poświęcasz mi aż tyle uwagi. Wiem, że już czas. Trochę to potrwało, ale czuję, że jestem gotowa.

Żegnam się z tobą ostatnim spojrzeniem i ruszam w stronę kopuły. Przyśpieszam i rzucam się na ścianę.

Bariera wypala moje obwody, pomimo że gumowa skóra częściowo chroni mnie przed jej działaniem. Przestają działać funkcje i tracę dostęp do zasobów. Przez chwilę nie mam pojęcia, kim jestem.

Pęd uderza mną o beton i jak przez mgłę przypominam sobie, co muszę zrobić. Prędko, nim stracę resztki świadomości, destabilizuję przeładowaną baterię. Świat eksploduje.

Ja eksploduję.

 

***

 

– …jakiś pierdolony zły sen! Jesteśmy tak totalnie w dupie…!

Obdarta ze wszystkich komponentów motorycznych, mogę jedynie słuchać, ale nawet zrozumienie mężczyzny przychodzi mi z trudem. Nie działają subrutyny rozpoznawania emocji i wiele innych, niezbędnych do pełnej analizy języka naturalnego.

Ktoś wzdycha, choć nie rozumiem czemu. W pomieszczeniu jest jeszcze jedna osoba. Kobieta.

– Elektroniczna niania nie ma w ogóle możliwości ingerowania w baterię. Kto normalny wypuściłby coś takiego na rynek? – ciągnie mężczyzna. – Bez zmian w oprogramowaniu to niewykonalne. Góra chce wyjaśnień, ale jak mamy to zbadać, skoro wszystko od szyi w dół, łącznie z chipem sterującym baterią, poszło w pizdu?

Ach, tak. Pamiętam już, jak znalazłam się w tym stanie.

– Albo mi pomóż – próbuje uciąć kobieta – albo chociaż się zamknij i daj pracować.

– Przecież ci mówię, że to nie ma sensu! Tak czy siak już nas nie ma! Nie mówiąc o tym, że ten pierdolony obcy jest na zewnątrz i kto wie, co teraz ro…

– Sza! Widzisz? Udało mi się ją uruchomić.

A więc dałeś radę się wydostać. Jak cudownie!

– Gratulacje. Co zamierzasz zrobić? – pyta mężczyzna.

– Puszczę standardową diagnostykę i będę myśleć, co dalej. Ktokolwiek zmodyfikował baterię, musiał zostawić ślad w modułach behawioralnych. Widziałeś nagranie. Sama podbiegła pod ścianę.

– Mhm.

– W każdym razie lepsze to, niż siedzenie na tyłku i jęczenie, jakie… Czekaj. Spójrz na to. Nie wydaje ci się, że wygląda jakoś inaczej?

– Może to przez wybuch?

– Nie, gdyby uszkodzenia były tak duże, że zmieniłby się kształt elektroniki, nie dalibyśmy rady odpalić tej jednostki.

– Poczekaj, sprawdzę w materiałach i porównamy.

Słyszę, jak ktoś gwałtownie przebiera w papierach.

– Miałaś rację – ostatecznie przyznaje mężczyzna. – Ktoś musiał podmienić także resztę komponentów.

– Nie do końca. – Przełknięcie śliny. – Spójrz na to.

Czuję, jak coś we mnie się zmienia. Nie potrafię określić, co.

– O, Boże! – Mężczyzna niemal się zachłystuje. – Te czarne włókna w środku są zupełnie jak…

– Zajęło mu to dużo więcej czasu, ale najwyraźniej obiekt potrafi dostosować swoją strukturę również do elektroniki. Załóż maskę. Musimy powiadomić górę.

– Po co? – Pusty śmiech. – I tak już po nas. Co ja gadam… Nie rozumiesz? Wystarczy, że obcy dostanie się w pobliże nadajnika radiowego i będzie po całej planecie!

Ach… Teraz już wiem. To to właśnie planujesz! Tak bardzo się cieszę… Powiadom resztę dzieci, niech czym prędzej przybywają na Ziemię! Nie mogę doczekać się wspólnej zabawy.

– Rób, co chcesz – mówi kobieta. – Ja odłączam jednostkę i idę zdać raport.

Mam jeszcze chwilę, by życzyć ci w myślach powodzenia.

Koniec

Komentarze

Świetnie napisane, podoba mi się :) Świetny pomysł na punkt widzenia i na podbój. Miałam tylko dziwaczne uczucie czytania z innej perspektywy (narracyjnej i chronologicznej czy światotwórczej) tego, co sama napisałam na ten konkurs…

 

“To to właśnie planujesz!” – niezbyt to dobrze brzmi

http://altronapoleone.home.blog

Daję klika i zmykam. Wrócę z komentarzem.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Dzięki. Jak przeczytam twój tekst, to pewnie powiem coś więcej. Skoro pomysł podobny, to pewnie mi się spodoba :)

ironiczny podpis

Nie tyle pomysł, ile hmm, sam zobaczysz ;)

http://altronapoleone.home.blog

wydajesz kilka odgłosów, mających pewnie brzmieć

Troszkę to nienaturalne.

w chichot

Jak wyżej – spróbuj czytać na głos.

złożona w taki sposób, by imitować samolot.

Hmm.

Kontakt urywa się i znowu mogę poświęcić całą uwagę tylko tobie

Nie trzeba stawiać "się" na końcu. Poza tym – coś za dużo tej uwagi. Ja dałabym albo "całą" albo "tylko".

wznosi się gwałtownie, by zacząć powoli opadać

Hmm. Mógłbyś jednak trochę ograniczyć "się".

Weszli do środka chatki

Wystarczy: Weszli do chatki.

Muszą być wobec mnie podejrzliwi.

Muszą – na pewno są (to anglicyzm), czy muszą – coś ich do tego zmusza?

przysłużyć ci się

Wysoki ton.

według wewnętrznego zegara obiektywnie

To według zegara – czy obiektywnie? Rozumiem, o co Ci chodzi, ale to nadmiar informacji, który spycha na manowce (a może podróżowali szybciej od światła? itp.).

nie zaszczycając mnie choćby słowem

Ja bym napisała "ani słowem".

przesłoniętych maskami oblicz

Czemu nie twarzy?

nieco doszedłeś do siebie

Trochę niezgrabne. Ja bym napisała: zaczynasz dochodzić do siebie; albo dochodzisz już do siebie.

sznurek do palca – na jego drugim końcu

Palca?

Przyglądam się gonitwie

Gonitwa musi być za czymś.

Kiedy cię obeszłam

Mmm, no, nie wiem. Dziwnie to brzmi.

za pomocą maszyn wykosili całą trawę

Jakieś kolokwialne. "Wykosili"?

do skrzydła kwarantannowego

Może raczej szpitalnego? Do izolatki na kwarantannę?

lecz jednocześnie na niewiele więcej

"Jednocześnie" jest zbędne.

inkorporowane

Bardzo specjalistyczne słowo. Niby uzasadnione, bo mówi naukowiec, ale…

Ty również wchłonąłeś ich DNA

To znaczy, że one wchłonęły jego DNA?

zdetonowano niewielką bombę atomową

Overkill. A właściwie więcej szkody, niż pożytku, choć może utrzyma ludzi z dala. A może nie.

bomba nie była uzbrojona, uderzenie o ziemię spowodowało, że stała się niestabilna

O ile wiem, bomba atomowa ma w środku dwa kawałki podkrytycznego materiału, które są wstrzeliwane jeden w drugi, żeby powstała masa krytyczna. Czyli masz na myśli, że nie było w niej mechanizmu wstrzeliwania? Czy co? I nie wiem, ile coś takiego mogłoby trwać, ale chyba niedługo.

sami zapragnęli zachować

"Zapragnęli"?

ponieważ przestali ci je udostępniać

Znowu trochę za wysoki ton. Widzę narratorkę bardziej jako matkę (choć przybraną), niż badaczkę, więc to zgrzyta.

musiał się trochę zlitować

Znowu – anglicyzm. Najwidoczniej ktoś się zlitował, bo…

w dzisiejszy posiłek wciśnięta

Dziwnie to brzmi – równie dobrze "posiłek" (czyli co?) mógłby być tą świeczką nadziany.

Gdy czujesz delikatne pociągnięcie w górę

A może opisz, jak to wygląda z zewnątrz, z jej perspektywy?

wznosi się turbulentnie

Turbulentny, czyli burzliwy, może być przepływ, ale wznoszenie – raczej nie.

nabiera pędu

Fizycznie tak, ale baloniki bardziej polatują, niż wystrzeliwują w górę. W codziennym użyciu pęd kojarzy się raczej z szybkością.

Oświetlony na pomarańczowo papier

Chyba jednak podświetlony.

ochlapując mnie ciekłym woskiem

Urodzinowa świeczka nie jest taka duża. Nigdy nie robiłam balonów, ale teorię znam – świeczka ma być mała, żeby ogrzała powietrze, ale nie spaliła papieru. Myślę, że w tych warunkach raczej by się spaliła w całości.

Informacja o twoim wyczynie wydostała się poza personel naukowy i militarny.

Dziwne to jakieś.

Z kwarantanny niemal udaje się uciec grupie ludzi

Składnia trochę dziwna, ale chyba masz w tym cel.

kieruję się w stronę kopuły

Gdybyś dał po prostu "idę", albo "ruszam" byłoby o jedno "się" mniej.

Bariera wypala moje obwody,

Anglicyzm (wypala mi obwody) i – O! Zakręt!

Nie działają subrutyny

Podprogramy. Chociaż…

nie ma w ogóle możliwości ingerowania w baterię

Przecież ona po prostu pobiegła na tę ścianę?

Jakże cudownie!

Nienaturalne. Jak cudownie!

uszkodzenia były tak duże, że zmieniłby się kształt elektroniki,

Rozumiem, o co chodzi, ale… "kształt elektroniki"? To żargon?

podmienić też resztę

Także – też źle tu brzmi.

Rób co chcesz

Rób, co chcesz.

Chcę adres Twojego dilera. Nigdy w życiu nie wpadłabym na taki pomysł – wpędzasz mnie w kompleksy :( Zaskoczenie na zaskoczeniu. Czapki z głów!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzięki. Diler nazywa się łóżko i handluje melatoniną :)

 

Gonitwa musi być za czymś.

Też tak na początku myślałem, ale zanim zacząłem szukać lepszego słowa zajrzałem na PWN:

gonitwa

2. «bieganie w pośpiechu»

do skrzydła kwarantannowego

Może raczej szpitalnego? Do izolatki na kwarantannę?

“Kwarantannowy” to też poprawne słowo według PWN, upewniłem się w trakcie pisania :)

 

zdetonowano niewielką bombę atomową

Overkill.

Być może. Zwróć uwagę, że znaleziono obcy materiał genetyczny aktywnie ingerujący w komórki ziemskich organizmów i rozprzestrzeniający się od miejsca uderzenia. Być może to sprytny wirus, który zdziesiątkuje obrońców jeszcze zanim się zacznie inwazja? Jak inaczej planowałabyś go powstrzymać? Jeśli można go zdusić w zarodku, to czemu nie?

A właściwie więcej szkody, niż pożytku

Z tą szkodą nie masz racji :) Po pierwsze, Nunavut jest sześć razy większy od Polski, a zamieszkuje go raptem czterdzieści tysięcy ludzi. Po drugie, przez “niewielką bombę atomową” mam na myśli coś takiego albo takiego, a nie klasyczną atomówkę, więc skala szkód jest zupełnie inna.

 

wznosi się turbulentnie

Turbulentny, czyli burzliwy, może być przepływ, ale wznoszenie – raczej nie.

Prądy powietrzne wpływają na lot w dowolnym kierunku. Zmieniłem, ale z innego powodu – przypomniałem sobie, że wcześniej sam napisałem o braku wiatru.

 

Urodzinowa świeczka nie jest taka duża. Nigdy nie robiłam balonów, ale teorię znam – świeczka ma być mała, żeby ogrzała powietrze, ale nie spaliła papieru. Myślę, że w tych warunkach raczej by się spaliła w całości.

Świeczka jest mała i w trakcie lotu płonie jak należy. Balon zapala się dopiero od bariery energetycznej i wytwarza dość ciepła, by stopić resztkę świeczki. Styczność z barierą nie trwa dość długo, by świeczka zupełnie się spaliła, gdyż uszkodzony balon natychmiast spada.

Aha… No i nie jest to świeczka urodzinowa (wiem, o jakie ci chodzi), tylko zwykła świeczka. Większość pracowników nie może przecież opuszczać kompleksu, by pójść na zakupy do supermarketu.

 

nie ma w ogóle możliwości ingerowania w baterię

Przecież ona po prostu pobiegła na tę ścianę?

Hm… Pamiętasz, jak jakiś czas temu był problem z wybuchającymi bateriami w telefonach? To wyobraź sobie że piszesz program na telefon, który robi to celowo… Coś takiego nie jest normalnie możliwe, m.in. ponieważ baterią steruje osobny chip. W tym przypadku było dzięki fizycznym zmianom, jakich obcy dokonał w swojej opiekunce.

ironiczny podpis

Bardzo dobre. Jak dla mnie największą zaletą tego tekstu jest jego oszczędność. Podoba mi się forma – podział na krótkie fragmenty nadaje tu odpowiednią dynamikę i pasuje do treści i tożsamości narratora. Sama treść też wyszła pomysłowo i pomimo krótkości tekstu było kilka niespodzianek. :) Drugoosobowa narracja dodatkowo potęguje jakąś więź czy empatię w stosunku do obcego.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

gonitwa

2. «bieganie w pośpiechu»

Hmm. Pokroić się za to nie dam, ale to chyba archaizm.

“Kwarantannowy” to też poprawne słowo według PWN, upewniłem się w trakcie pisania :)

… dziwny jest ten świat :)

Jeśli można go zdusić w zarodku, to czemu nie?

Jeśli można go napromieniować, żeby jeszcze bardziej zmutował, to czemu nie? XD

Z tą szkodą nie masz racji :) (…) skala szkód jest zupełnie inna

A, skoro tak, to ustępuję.

Prądy powietrzne wpływają na lot w dowolnym kierunku.

Tak, ale wznoszenie burzliwe nie jest. A wiatru nie ma, ale jest nadmuch.

nie jest to świeczka urodzinowa, tylko zwykła świeczka.

A, OK. Widzę włożony wysiłek i ustępuję, bo ja tak tylko powiedziałam na chłopski, babski rozum, jak mawiał mój nauczyciel historii.

Pamiętasz, jak jakiś czas temu był problem z wybuchającymi bateriami w telefonach?

Słyszałam, ale to chyba było coś z elektrolitem? Czy źle pamiętam?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Interesująca wizja ataku. Tak pod względem strategii, jak i obranej ostatecznie taktyki. Cwany obcy.

Narratorka trochę się wydaje naiwna (dzieci to bestie, niania nie powinna tak dawać się robić w konia), ale niech będzie.

Jeszcze tytuł mi się podoba. Bardzo nienachalne nawiązanie do treści.

Babska logika rządzi!

Jeśli można go zdusić w zarodku, to czemu nie?

Jeśli można go napromieniować, żeby jeszcze bardziej zmutował, to czemu nie? XD

To nie amerykański komiks/film, żeby promieniowanie działało w ten sposób :) Żeby coś mogło zmutować, musiałoby najpierw przetrwać wybuch. Ale przede wszystkim, losowe zmiany w kodzie genetycznym niemal zawsze mają negatywny skutek dla organizmu, a już zwłaszcza dla kreacjonizmu. W skrócie, jeśli mam losowy ciąg liter, to zmieniając losowo po literce masz jakąś tam szansę dojść do konkretnego słowa, ale większość zmian albo będzie obojętna, albo cię oddali od celu. Natomiast taki wirus stworzony w konkretnym celu to jakbyś już wcześniej ułożyła słowo o konkretnym znaczeniu i coś ci zmieniało w nim literki.

Ale to musiałby faktycznie być wirus i musiałby jeszcze przetrwać wybuch bomby atomowej :)

 

Pamiętasz, jak jakiś czas temu był problem z wybuchającymi bateriami w telefonach?

Słyszałam, ale to chyba było coś z elektrolitem? Czy źle pamiętam?

Jakaś wada produkcyjna. Natomiast ciągle pompujemy w baterie więcej i więcej energii, a akcja opowiadania dzieje się w przyszłości (tak przynajmniej z pięćdziesiąt lat, biorąc pod uwagę bariery energetyczne i nianie-roboty). Na chwilę obecną gęstość energetyczna baterii, nie pamiętam dokładnie, ale jest rzędu jednej setnej typowego paliwa, więc są one i tak stosunkowo stabilne. Natomiast paliwo ma tę zaletę, że potrzebuje do spalania utleniacza, co w normalnych warunkach znacznie spowalnia wydzielanie energii. Natomiast baterie mają możliwość uwolnienia sporej częśći energii w bardzo krótkim czasie.

Paliwo zmieszane z utleniaczem, które też ma taką możliwość, jest bardzo niestabilne. Weźmy choćby mieszankę piorunującą, która jest mniej więcej tak stabilna, jak ulatniający się z rury gaz ziemny – do kwadratu. Nie wiem jak ciebie, ale mnie w podstawówce uczyli, żeby nalewając benzynę nie nosić gumowych butów, bo byle iskra może spowodować wybuch oparów :) A rozpylona w powietrzu, nawet mąka potrafi eksplodować.

TL;DR: jeśli zwiększymy wydajność baterii jeszcze tak ze sto razy, będą miały podobny potencjał i stabilność do mieszanki piorunującej.

ironiczny podpis

Moment, co mają gumowe buty do iskier i nalewania benzyny?

Babska logika rządzi!

Elektryczność statyczną :)

 

Pewnie zdarzyło ci się kiedyś strzelić iskrą w metalową klamkę jak miałaś buty z gumowymi podeszwami. Albo oberwać iskrą od ogumionej poręczy schodów ruchomych.

Ciekawe, czemu nic mi nie mówili, że nie należy nalewać benzyny na schodach ruchomych :)

ironiczny podpis

Aha, dzięki. :-)

Babska logika rządzi!

To nie amerykański komiks/film, żeby promieniowanie działało w ten sposób :)

Wiesz, tu już sobie jaja robiłam :) i Twoje wyjaśnienie znałam.

Natomiast baterie mają możliwość uwolnienia sporej częśći energii w bardzo krótkim czasie.

W bateriach też zachodzi reakcja utleniania, i ona też zachodzi na powierzchni, nie w masie. Tak samo jest z mąką i innymi pyłami organicznymi (albo węglowym w kopalniach) – one wybuchają dlatego, że powierzchnia reakcji jest bardzo rozwinięta, i dzięki temu spala się od razu duża część pyłka. Szybka reakcja równa się bum. Ale OK, chemikiem nie zostałam i nie jestem specem od baterii. Możliwe, że mają dużą powierzchnię reakcji. W każdym razie szybkość reakcji zależy od natężenia pobieranego prądu, więc kosmita nawet nie musiałby za dużo kombinować.

Nie wiem jak ciebie, ale mnie w podstawówce uczyli, żeby nalewając benzynę nie nosić gumowych butów

Mnie nie :(

nie należy nalewać benzyny na schodach ruchomych :)

A są tabliczki, żeby nie wchodzić w szpilkach :D

Moment, co mają gumowe buty do iskier i nalewania benzyny?

Finklo, bo jak nie masz gumowych – czyli izolujących – butów, to ładunek spływa do ziemi. A jak masz, to nie może spłynąć i się gromadzi, i chce się wyładować, a jak dotkniesz czegoś, co go może odprowadzić, to przeskakuje jak najszybciej może. I to jest iskra. Najlepiej być hipisem i jeździć hipisobusem :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

A skąd ja Ci wezmę buty inne niż na plastikowej podeszwie? Zwłaszcza zimowe? ;-)

Na szczęście samochodu też nie mam, problem tankowania mnie nie dotyczy. Rower nie wymaga takich zabiegów. To jeszcze lepsze niż hipisobus. ;-)

Babska logika rządzi!

I bardziej hipisowskie :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Przeczytałem i bardzo mi się podobało :) Ciekawy pomysł, super wykonanie i kilka zaskoczeń. Ten obcy wydawał się taki sympatyczny i niegroźny… 

Narracja też fajnie zagrała. Przez cały tekst zastanawiałem się, kto mi to wszystko opowiada, ale elektrycznej niani się nie spodziewałem ;) 

Świetne! 

Oryginalne i przewrotne. Się mi bardzo!

 

Tylko te “subrutyny” chrzęszczą…

I to UFO jedynie majaczy gdzieś na horyzoncie.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Dzięki, Leniwcu i Staruchu.

 

Tarnina już wcześniej wypomniała mi subrutyny, jednak założyłem, że skoro akcja dzieje się w przyszłości, to powiązane z nauką/technologią anglicyzmy mogę zostawić. Ale jeszcze to przemyślę.

ironiczny podpis

Dołączam do zadowolonych czytelników. Oryginalne może nie tyle podejście do tematu – bo w końcu rzeczywiście mamy UFO – ile sposób przedstawienia ataku i swego rodzaju kameralność. Na początku opowiadania nie byłam przekonana do dość specyficznej narracji, ale ukrycie tożsamości narratora okazało się świetnym posunięciem. Zakończenie też bardzo na plus, zresztą cała ta przewrotność tekstu.

Issandrze, kilkoma bardzo zwięzłymi komunikatami opowiedziałeś nader zajmującą historię. A choć nie wszystko od razu zdało się oczywiste, to niczego mi tu nie brakło – ani logicznej historii, ani zaskoczenia, ani UFO, więc odesłałam opowiadanie do Biblioteki. :D

 

za­cho­wać mak­sy­mal­ną ostroż­ność w pod­czas pracy. –> Dwa grzybki w barszczyku.

 

Tro­chę to za­ję­ło, ale czuję, że je­stem go­to­wa. –> Tro­chę to trwało, ale czuję, że je­stem go­to­wa.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dobre.

Porządne w wykonaniu, ładne w formie, pomysłowe. Krótkie i treściwe, co z jednej strony jest w porządku, z drugiej… Narracja wcale mnie nie męczyła, chętnie przeczytałbym wersję dłuższą i bardziej rozbudowaną. Nie, żeby tak jak jest było źle – pozostaje mi tylko lekkie wrażenie pospiesznego zakończenia – najpierw dość długo, przy pomocy zaangażowanego narratora budujesz emocjonalną relację czytelnika z dzieciopodobnym przybyszem, by potem nagle sru prawdopodobnym podbojem/zagładą ludzkości… To w sumie nie wada, tak miało być, zwłaszcza, że tekst krótki w założeniu. To, ze ja akurat wolałbym coś bardziej rozwiniętego, dużo dłuższego, bardziej… Bo ja wiem… Filmowego w charakterze, to tylko moje osobnicze preferencje :-) 

Tak czy owak, cztery teksty w konkursie do tej pory i wszystkie bardzo dobre, albo znakomite. Oby tak dalej! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Jestem pełna podziwu jak na tak małej przestrzeni słów ująłeś całą historię, a przy tym zaangażowałeś mnie emocjonalnie. Podoba mi się taka wizja inwazji, która mi skojarzyła się z filmem “Anihilacja”, ale też książką “Chaga” McDonalda. Lubię, kiedy typowe SF jest napisane w taki bardziej poetycki sposób – na tyle, że nie przejęłam się gumowymi podeszwami ;)

Nie wiem czy bym chciała tę historię w dłuższej formie. Oszczędność ma siłę w tym przypadku.

Przeczytane :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

 Poziom UFO wysoki, zdaje się na razie pięć tekstów i wszystkie w bibliotece. Oj będzie miało jury zagwozdkę ;)

Przeczytałem jakiś czas temu i wracam z komentarzem, bo czasem lepiej przespać się z tematem i zobaczyć co z niego zostanie. A Twój tekst zostaje w pamięci. Interesująco przedstawiona inwazja, tak niewinnie. A w finale aż ciarki przechodzą. Niby beztroska zabawa, a faktycznie sprawdzanie zabezpieczeń i modyfikacja niani robota. Tak po prostu podsumowując dobra robota yes

Doceniam pomysł na narrację i świetnie zbudowany klimat czułej, trudnej relacji w ciągłym poczuciu niebezpieczeństwa, osaczenia, odosobnienia. Zgrzytnęło mi parę zdań, ale poza tym płynąłem razem z cyber-nianią. Bardzo ładne, nastrojowe opowiadanie.

Teyami, opowiadanie było przewrotne również dla mnie :) Opisy zabawy dziecka powstały niezależnie od reszty i leżały na dysku już jakiś czas. Nie do końca wiedziałem, co z nimi zrobić. Konkurs na UFO podpowiedział mi kierunek.

Reg, dziękuję za bibliotekę.

Thargone, jest dobry film “Ex Machina” – jeżeli go jeszcze nie widziałeś, powinien zaspokoić twoją potrzebę dłuższego, filmowego dzieła w podobnym klimacie. Nie powiedziałbym, że się na nim wzorowałem, ale mimo woli przyszło mi do głowy w trakcie pisania. Tam też masz kameralną scenerię oraz uwięzioną, z pozoru niewinną obcą istotę, której intencje z początku są dla widza niejasne, ale na koniec okazuje się manipulować swoim opiekunem za pomocą uczuć, którymi ten ją obdarza. Jest też podobne, otwarte i niezbyt dobrze rokujące dla ludzkości zakończenie.

Deirdriu, ani nie widziałem tego filmu, ani nie czytałem książki :( Ale tak jak napisałem Thargone, podczas pisania nasunęły mi się podobieństwa do “Ex Machina” – teraz, gdy je wypisałem, to jest wydaje się ich całkiem sporo.

Enderku, miejmy nadzieję, że pojawi się jeszcze wiele dobrych, a nawet lepszych tekstów. Im więcej porządnej literatury na świecie, tym lepiej :) Na razie mój faworyt to “Robaczywe miasto” SzyszkowegoDziadka.

ac, jeśli znajdziesz chwilę na napisanie, co konkretnie ci zgrzytnęło, będę bardzo wdzięczny :)

ironiczny podpis

Dobrze napisany tekst. Przeczytałem z zaciekawieniem. Obcy taki niepozorny, z początku sympatyczny, wręcz nieporadny (miałem skojarzenie z E.T – chce a nie może wrócić do domu:) ), a na końcu okazuje się, że to taka sprytna bestia… 

 

Pzdr!

,,Czasem Ty zjadasz niedźwiedzia, a czasem... niedźwiedź zjada Ciebie"

Proszę, kolejne konkursowe opowiadanie z venomowym kosmitą… Czyżby autorzy zostali zainfekowani przez jakąś czarną maź? ;)

 

Podoba mi się pomysł na cwanego kosmitę i nieszablonowy sposób narracji. Podobnie jak Thargone mam pewien niedosyt jeśli chodzi o objętość, z drugiej jednak strony wydłużenie mogłoby akurat temu opowiadaniu zaszkodzić, tak więc mam mieszane odczucia w tej sprawie.

ac, jeśli znajdziesz chwilę na napisanie, co konkretnie ci zgrzytnęło, będę bardzo wdzięczny :)

To tak na szybko, przy powtórnym czytaniu:

Jeden z worków na trawę został przebity przez kawałek zaostrzonej łodygi, mimo że wykonany był ze specjalnego plastiku.

Nie brzmi dobrze ten kawałek zaostrzonej łodygi.

Słyszę, jak ktoś gwałtownie przebiera w papierach.

– Miałaś rację – ostatecznie przyznaje mężczyzna. – Ktoś musiał podmienić także resztę komponentów.

Wydaje mi się, że było coś jeszcze, ale nie znalazłem, więc chyba faktycznie tylko mi się wydaje… :)

Jak widzisz, to żadne konkretne zarzuty, a raczej opowiadanie stoi na wysokim poziomie, a te fragmenty wydają się odstawać.

Bardzo dobre.

Ja tam widziałem “Małego księcia” który szuka sposobu powrotu na swoją planetę.

A latawiec skojarzył mi się z opowiadaniem Kena Liu z październikowej NF.

Narracja drugoosobowa wyjątkowo uzasadniona i niedrażniąca czytelnika.

 

We współpracy z Amerykanami zostałeś zabrany do przygotowanego naprędce kompleksu

To brzmi jakby Amerykanie byli przedmiotem a nie współwykonawcą tej czynności.

 

Idę nominować.

 

“Wybuchnął międzynarodowy skandal i upadła administracja urzędującego prezydenta, ale cel został osiągnięty.

Te informacje nie są powszechnie znane, ale zostały podane…”

 

Doceniam pomysł i “eksperymentalność”. Faktycznie, przy dłuższym tekście narracja mogłaby zacząć nużyć, ale udało Ci się opowiedzieć historię w niewielkiej liczbie słów, więc uniknąłeś tego problemu. Dziękuję za miłą, dobrze skonstruowaną chwilę rozrywki. Przeczytałam szybko i bezboleśnie, aczkolwiek na dłużej ten tekst ze mną nie zostanie. Dobra, mocna Biblioteka, od razu jednak powiem, że jeśli chodzi o nominację, będę na “nie”. O wiele trudniej jest napisać bardzo dobrego szorta niż bardzo dobre opowiadanie, jak z pewnością wiesz.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Całej trójce dziękuję za wskazanie kiepskich zdań. Cobold, bardzo się cieszę z nominacji. Joseheim, rozumiem. Jeśli idzie o pozytywne opinie to “biorę, co dają”. Najważniejsze, że się spodobało, a o piórka jeszcze będę miał milion szans zawalczyć :)

ironiczny podpis

Przeczytane :]

No nieźle.

Choć pomysł nienowy, to jednak perspektywa jak i sposób opowieści oddany ciekawie. Dobry pomysł na szort. Choć przyznam szczerze, że w końcówce zabrakło mi czegoś mocniejszego, jakiejś solidnej pięści. Tym niemniej, koncert fajerwerków dobrze zrealizowany i do tego z pomysłem na wykonanie.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Świetne wykonanie i wspaniałe opisy dziecięcych zabaw. Opowiadanie przywiodło mi na myśl projekty związane z głębokim uczeniem się AI, czyli zaczynamy wiedzieć, że nic nie wiemy. Zaskakujące zakończenie, w warstwie symbolicznej przypominało mi Blade Runnera.

Z zatrzymań, miałam dwa:

Bariera wypala moje obwody

Prosiłoby się “przepala” lecz z drugiej strony “wypala się” niesie dodatkowo ludzkie skojarzenia, a w końcu to przeistaczanie się, powstał związek, więc zostawiłabym.

Oficjalnie pocisk wystrzelono przez pomyłkę, a następnie zestrzelono, nim zdążył wyrządzić większe szkody

Tu mam wątpliwość, lecz moglam nie zrozumieć. Jeśli zestrzelono, to dlaczego bomba wylądowała w nienaruszonym stanie (wiem, że niestabilnym lecz cała) na ziemi.

 

Cały czas też męczy mnie Arecibo, to przecież TEN komunikat. Szukam połączenia. Najprostsze, że ściągnął jego [albo TY:)], lecz dlaczego chciał wrócić jak ET, a może  zamierzał zrobić coś strasznego, bądź wspaniałego, pytanie czy dla nas, czy dla siebie. Co tam, lubię otwarte zakończenia:)!  

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Co prawda z nominacją nie zdążyłem, bo dopiero teraz dotarłem do tekstu, ale widzę, że cobold załatwił sprawę :-)

 

Bardzo fajny eksperyment, narracja nie jest męcząca i gdybyś pokusił się o więcej znaków, wcale nie przybyłoby powodów do narzekań.

Ale małe i pocieszne rzeczy takie są, że są małe i cieszą :)

 

Tak więc tekst stoi narracją i pomysłem. Nie miałem też problemów z wizualizacją scen, więc jestem kontent.

Ale tej elektronicznej niani nikt nie kontrolował, nie przeprowadzał przeglądów, czy obcy czasem w niej nie grzebie?

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Nachodzi mnie nastrój na wspomnienia.

Napisałbym: “Nachodzi mnie chęć na wspomnienia”. W terminologii psychologicznej nastrój to utrzymujący się przez dłuższy czas zabarwienie emocjonalne przeżyć, a tutaj nadałeś temu słowu znaczenie impulsu, chęci właśnie.

 

Całkiem mi się podobało. Jest krótko i wystarczająco intensywnie. Muszę pochwalić wybór konwencji – wrzucasz czytelnika od razu na głęboką wodę i bez wahania każesz mu się łapać w realiach i w wydarzeniach. Łączenie puzzli budzi satysfakcję, u mnie właściwie przez cały tekst, może oprócz fragmentu gdzieś pod koniec, gdy technicy wyjaśniają sobie, że narratorka była elektroniczną niańką – ta informacja wynikła z tekstu tuż wcześniej i takie kwestie zaleciały mi łopatologią. Podobało mi się także nasycenie narracji emocjami, nawet mimo że o zabarwieniu kompletnie idealistycznym, wszak zostało to wystarczająco umotywowane w finale. Tutaj też małe potknięcie – akapity dotyczące przylotu kosmity, wysłania bomby, niepokoju na świecie – z emocjonalnego monologu do ukochanej istoty zrobiło się trochę takie bezduszne sprawozdanie. Myślę, że te fragmenty dałoby się potraktować bardziej zdawkowo bez szkody dla tekstu.

Trzymaj się!

Przyznaję, że nie potrafię się w żaden sposób wczuć w ten tekst. I nawet bardzo dobrze wiem, dlaczego – z powodu narracji. Dobrze, że eksperymentujesz, moim zdaniem to zawsze przynosi pozytywne skutki w postaci nowego doświadczenia. Tyle tylko, że akurat ta forma tutaj zmęczyła mnie i nie pozwoliła docenić w pełni całości opowiadania. 

Doceniam odkrywanie obrazu po kawałku, gdy wyłaniają się kolejne fragmenty, najpierw budzące ciekawość, powodujące uruchomienie wyobraźni, a później kombinowanie i zgadywanie, co będzie dalej. Może za mało zaspokojona jest moja ciekawość co do samego obcego (fajnie by było wiedzieć o nim i jego motywach, w tym powodzie znalezienia się na Ziemi, więcej), ale jego losy na naszej planecie pokazałeś z ciekawej perspektywy. 

Dla mnie to jednak trochę mało, by pokonać formę i dać pełną satysfakcję z lektury.

Pisanie to latanie we śnie - N.G.

Moja skóra jest gruba i gumowa, ale twoja wręcz odwrotnie.

co jest przeciwieństwem gumy?

 

Ciekawy wybór narratora, który w sumie robi to opowiadanie – ładnie odświeża klasyczne ‘mamy kosmitę trzymamy go w laboratorium’ – w elektronicznej niańce nie dziwi sympatia dla odizolowanego bohatera, a przy tym zakończeniu trzeba się zastanowić na ile to były jej własne uczucia(?), a na ile rzecz o manipulacji.

 

 

I would prefer not to. // https://www.facebook.com/anmariwybraniec/

Myrtixie, oczywiście były kamery. Gdyby obcy jakoś fizycznie grzebał przy niani, na pewno zwrócono by na to uwagę. Oczywiście wykonywano też regularnie zdalną diagnostykę, która nie wykazałaby nic nietypowego. Nikomu raczej nie paliłoby się, żeby bez powodu otwierać robotowi bebechy i grzebać mu w obwodach (bez podejrzeń, że coś jest nie tak, nie robisz tego swojemu komputerowi, ani samochodowi, prawda? :) ) – zwłaszcza, że to tylko zwiększałoby ryzyko skażenia materiałem obcego. Mechanicy woleliby uniknąć trafienia do kwarantanny, a i nikt nie przypuszczał, że obcy może wpłynąć na fizyczną strukturę elektroniki robota, nawet go nie dotykając.

MrBrightside, dzięki. Jak będę jeszcze robił poprawki przed zakończeniem konkursu, przeanalizuję fragmenty, na które zwróciłeś uwagę, i zastanowię się, jak zbliżyć je tonem do reszty.

Śniąca, wiedziałem, że taka narracja może zmęczyć, dlatego jak tylko mogłem nie przeciągałem tekstu, co zaznaczyłem w przedmowie. Choćby Myrtix zaraz przed tobą wspomniał, że mimo specyficznej narracji tekst mógłby być dłuższy, bo wcale nie jest męcząca :) Także jak zwykle w przypadku sprzecznego feedbacku potraktuję te uwagi raczej jako wyrażenie gustu, niż problem z tekstem.

A co do obcego… To nie jest tekst z rodzaju tych, gdzie wszystko masz wyłożone wprost, ale w wielu miejscach zasugerowałem, że przybysz jest czymś w rodzaju sondy Von Neumanna – ale ponieważ trafił na zamieszkałą planetę, jego celem nie jest rozmnożyć się (jak u klasycznej sondy von Neumanna), bo wiązałoby się to z walką z ludźmi i mogło skończyć klęską, tylko wysłać odpowiedni komunikat do swojej macierzystej cywilizacji. 

Dzięki, wybranietz. Tam oczywiście miało być “gumowata”, ale z drugiej strony, skoro faktycznie jest z gumy, to “gumowata” też nie pasuje. Chyba po prostu wywalę :)

ironiczny podpis

Wracam z komentarzem piórkowym.

Daniem głównym tego tekstu nie jest fabuła, ale narracja i forma tekstu. To własnie ona intryguje. Nawet wtedy, gdy już idzie odgadnąć, kim jest owa niania oraz jaki cel ma jej podopieczny. To forma, połączona z dobrym wykonaniem niesie ten szort i się sprawdza. I choć życzyłbym sobie może lepszej i oryginalniejszej fabuły, to jednak w tej konkretnej formie i na tę ilość znaków wszystko bardzo ładnie się ze sobą komponuje.

Dlatego jestem na TAK.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

To jedno z opowiadań, które trudno mi skomentować. Jest dobre, ale sumienie nie pozwala mi przyklepać piórka. I jak się z tego wytłumaczyć?

Narracja wyszła. Ja nie z tych, którzy jeżą się na widok drugoosobowej. Ale lubię, jak forma ma swoje uzasadnienie – tu miała. Więc plus. 

Pomysł? Mimo wszystko to znowu obcy i znowu “maszyna”. Nic nowego, nic świeżego. Chciałbym postawić minusa, bo pasowałby mi do formy komentarza, ale nie jest to w sumie żaden błąd. Jak dla mnie wychodzi neutralnie, na zero. 

Forma fajna. Ładnie odsłaniasz tajemnicę. Za to kolejny plus.

Zdania ładne. Plusik.

Tytuł nudny. Minusik. 

No ale plusy przeważają, podobało mi się, choć nie zachwyciło. Trudno stwierdzić, co mogłoby sprawić, żeby zachwyciło. Wydłużenie tekstu mogłoby go popsuć. Albo nie. Ciekawszy język? Ale czy pasowałby do elektronicznego narratora? Może wszystko się rozbija o to, o czym wspomniała Jose: trudniej napisać bardzo dobrego szorta niż bardzo dobre opowiadanie? 

https://www.facebook.com/matkowski.krzysztof/

A ja jeszcze dodam – i proszę to traktować, jako nielożowy komentarz zwykłego czytelnika, że po dwóch tygodniach od przeczytania, wciąż mam w głowie obrazy chłopca bawiącego się latawcem, papierowym samolocikiem, lampionem. Zderzenie takich scen ze światem SF jest moim ulubionym motywem.

Kupiłeś mnie nietypowym sposobem ataku. Jakoś tak od razu było widać, że dzieciak testuje bariery swojego zamknięcia, ale i tak nie obyło się bez zaskoczeń.

Dobrze pograłeś formą. Drugoosobowa narracja sprawdziła się tutaj jak rzadko kiedy.

Trochę miałam wątpliwości co do naiwności niańki. Cosik mało zaprawiona w bojach z małymi cwaniakami. Ale niech Ci będzie.

Plus za nawiązania do wiadomości z Arecibo.

Ogólnie, zaskakująco dużo treści udało Ci się zmieścić w tych 10 k.

Byłam na TAK, czyli.

Babska logika rządzi!

Zaiste, trudny w ocenie tekst.

Bo, generalnie, wszystko zrobiłeś bardzo dobrze, ale przez kameralność opowiadania i jego rozmiary, nic nie wydaje mi się, hmm… zachwycające.

Narracja z pewnością udana – wybroniłeś tę egzotykę. Czyta się może nieco wolniej, ale całość jest klarowna, zrozumiała i tempo też raczej wartkie. Nie nudziłem się.

Tożsamość bohaterki staje się oczywista, gdy ta siedzi na trawie, ale wydaje mi się, że nie tym chciałem zaskoczyć. Bardziej pomysłem na kosmitę. Ten jest fajny, choć szału nie ma. Takie morfujące istoty w literaturze s-f już były.

Zakończenie… No, tutaj mogłeś zyskać. Jakimś mocarnym twistem. Ten jest dość szablonowy – inwazja. Może dlatego skończyłem czytać z umiarkowanym zachwytem.

Tytuł – mam wątpliwości. Z jednej strony fajny, ale z drugiej, gdy ktoś nie zna tego słowa, staje się nazbyt tajemniczy.

Wykonanie solidne.

 

Raczej narzekam, ale tekst mi się podobał. Stworzyłeś spójny, ciekawy mikrokosmos, dobudowałeś historię, zadbałeś o immersję i właściwe tempo, wreszcie znalazłeś miejsce dla kilku scenek rodzajowych z gatunku tej, na którą zwrócił uwagę Cobold.

 

Cóż, gratuluję piórka.

Tyle ode mnie.

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Okej, bardzo ładnie napisałeś tekst, Issanderze. Fajne odczucia miałem podczas czytania :) Niestety zakończenie mnie nie chwyciło albo ja jego, w każdym razie zgodnie z zasadami Newtona to bez znaczenia, bo jeśli zakończenie na mnie oddziałuje, to i ja oddziałuję na nie.

 

“To to..” brzmi ciekawie, w sumie dobrze naśladując autentyczną wypowiedź.

 

Gratuluję opierzenia i zapraszam do mnie :)

 

PS: czekam już na Twój tekst pisany pomiędzy Krakowem a Szczecinem :)

 

WESOŁYCH ŚWIĄT!

Mega, Issanderze. Powaliłeś mnie. Jedno z najlepszych opowiadań, jak czytałem tutaj w tym roku. I to w tak małej ilości znaków! Masz talent, i inteligencję emocjonalną na wysokim poziomie. 

Moje gratulacje.

Przybyłam tu za namową Darcona i muszę przyznać, że to rzeczywiście świetny tekst. Krótka, bardzo emocjonalna historia widziana oczami, wydawało by się, zupełnie bezdusznej istoty. W niewielkiej ilości znaków udało ci się pokazać przełomowy i dramatyczny zwrot w historii. Jeśli chodzi o narrację, to nie jestem do końca przekonana, ale to jedynie moje osobiste odczucie.

Gratuluję piórka, bo w pełni zasłużone. :)

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Niezły uwspółcześniony oldscool w najlepszym tego słowa znaczeniu. Chyba najlepszy jest tu brak oczywistości.

Widziałem w komentarzach pod innym tekstem, ze część osób doszukuje się tu czegoś o dobrze i źle. Ja kompletnie tego nie widzę. Wręcz przeciwnie, tu jak w przyrodzie – jedni badają i trzymają się środków ostrożności, inni pracują i się boją, obcy bada teren i w zasadzie nic nie wiemy ani o nim, ani o jego zamiarach. Bardzo realne, a wszystko w klimacie wiedzy okrojonej nie tylko "o obcego", ale też o to, co widzą postacie inne od maszynowego obserwatora. Ba, tu nawet nie wiadomo czy zakres myślenia SI jest wynikiem ludzkiej technologii, czy ingerencji obcego. A jeżeli ludzkiej technologii, to sądząc po dialogu w tle, trudno nawet określić czy ludzie z opowiadania wiedzą co naprawdę może ich maszyna – choć jest popularną zabawką. Niby banał, ale trochę się wpisuje w dyskusje o tym, jaki algorytm będzie już można traktować jako pełne SI, a jaki jeszcze nie.

Swoją drogą w trakcie czytania miałem jakieś odległe skojarzenie z nastrojem (i tylko nastrojem, nie fabułą) "Kwiatów dla Algernona" w wersji krótszej-opowiadaniowej (książki nie czytałem). Trudno mi to uzasadnić, bo opowieść o czymś innym, forma tekstu też kompletnie odmienna, tam był raczej pamiętnik. A jednak coś w klimacie… Wiem, bardzo dalekie skojarzenie, ale miałem je od początku. Chyba kwestia sposobu prowadzenia narracji.

 

Tak Wilku, jest coś z “Kwiatów…” w klimacie.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Przeczytane.

Bardzo fajne opowiadanie, z klimatem, wciągające. Czytałam z zainteresowaniem. Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Melduję przeczytanie.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

.

Ni to Szatan, ni to Tęcza.

Historia mnie jakoś nie urzekła, ale język tak. Zdecydowanie! Bardzo poetyckie.

Moja książka i artykuły naukowe (też o fantastyce), jakby ktoś miał ochotę zerknąć: https://uni-wroc.academia.edu/MarcinBorowski/Papers

Tak zupełnie szczerze, to mam do Ciebie żal, bo uwaliłeś całkiem fajne (acz też bez łupnięcia) opowiadanie fatalnym – ale to tak fest, fest fatalnym – konceptem narracyjnym. Czyli że, w mojej ocenie, eksperyment nieudany. A oto dlaczego:

Pisanie w czasie teraźniejszym w formie zwrotów do nadawcy jest, jak dla mnie, bodaj najgorszą możliwą opcją, jaką można sobie wymyślić. Nie tylko bardzo to męczy, przynajmniej mnie, ale też niebotycznie razi sztucznością i swoistym bezsensem; nigdy nie potrafiłem zrozumieć, czemu ma służyć stylizacja na wszelkiej maści qusipamiętniczki czy pseudolisty, w których narrator opisuje drugiej osobie (albo samemu sobie) rzeczy, których odbiorca (sam narrator), przecież musi być doskonale świadom, jak w tym wypadku: Udajesz samolot, puszczasz latawca, kroją cię, jesteś kosmitą, spadłeś z nieba…

Można też oczywiście założyć, że mały kosmitek był zbyt mały i zbyt kosmitkowaty, by rozumieć, co się wokół niego dzieje, ale tym bardziej nie widzę sensu w tłumaczeniu mu własnych jego zachowań i dokonań. Zresztą takiej koncepcji przeczy sama fabuła.

Co gorsza, taki styl narracji wymusza chamskie, wulgarne wręcz infodumpy, żeby czytelnik miał jakąkolwiek szansę zorientować się we wszystkim, co dla niego przygotowałeś. A ja, na szczęście lub nieszczęście, na infodumpy mam potężne, mentalne uczulenie.

Gdy spadłeś z nieba nad Nunavut, wyglądałeś zupełnie inaczej – twoja forma pozwoliła co prawda na podróż między gwiazdami, lecz na niewiele więcej. Szybko jednak się uczyłeś i dostosowywałeś do otoczenia.
Znaleziono fragmenty twojego czarnego, półpłynnego ciała inkorporowane w komórki rozmaitych organizmów z pobliża krateru. Ty również wchłonąłeś ich DNA i zacząłeś poddawać się metamorfozie. Ostatecznie zdecydowałeś się zostać człowiekiem. Wyrosły ci stópki i oko, a potem cała reszta.

I tak aż do gwiazdek. Zresztą to nie jedyny taki moment w całym opowiadaniu. Wygląda to naprawdę fatalnie, bo sztucznie i, prawdę mówiąc, bez sensu – męczyłem się i męczyłem podczas czytania, ale wymęczyłem, głównie w nadziei, że mnie jednak zaskoczysz i przyjęta przez Ciebie forma narracji znajdzie jakieś naprawdę mocne i ładne uzasadnienie w treści. Niestety jednak, nawet jeśli miałeś jakiś prawdziwy powód, by pójść w takim, a nie innym kierunku, ja go zupełnie nie dostrzegam i nie rozumiem, dlaczego wzgardziłeś trzecioosobowym, wszechwiedzącym narratorem, który do przemycania poszczególnych kluczowych dla treści informacji sprawdziłby się równie dobrze jak elektryczna niania, a w każdym innym względzie – o niebo lepiej. Chociaż możliwe, że niania, jako narrator, też spokojnie dałaby radę – zasadniczo może nawet lepiej niż wszechwiedząca bezosobówka, bo jako szkielet pod konstrukcję całej opowieści (nośnik historii), sprawdziła się fajnie – i owszem, ale, na Bogów Chaosu, nie w takiej formie.

Krótko: czytało mi się to opowiadanie po prostu źle, a brak uzasadnienia dla takiej a nie innej formy narracji jeszcze przy okazji mocno rozczarował (Wchodzisz na sam szczyt, a tam nie ma nic… – na tej zasadzie).

Jeśli chodzi o zarzuty pod adresem opowiadania, to ten z pewnością jest największy i najistotniejszy, ale czy jedyny? Chyba tak, bo literacko i warsztatowo opowiadanie naprawdę cieszy oko, a i sam pomysł też jest po prostu fajny, bo ciekawy, dość nietuzinkowy (ale chyba nie tak całkiem oryginalny) i… i po prostu fajny.

Niemniej wyznać muszę, że jakkolwiek historia mnie zaciekawiła (jeszcze raz: konstrukcja opowieści na kształtny plus), to jednak w ostatecznym rozrachunku ani nie rzuciła na kolana, ani nawet nie poderwała z fotela (metaforycznego, bo czytałem, leżąc na podłodze). Tak więc nawet, gdybyś nie spalił (w moich oczach, rzecz jasna) opowiadania niepotrzebnie przekombinowaną narracją, myślę, że i tak nie wykrzesałbym dlań z siebie dostatecznie dużo entuzjazmu, by z czystym sumieniem klepnąć mu Piórko. Z drugiej jednak strony… sam nie wiem. Pomysł naprawdę ma potencjał, a Tobie nie brak umiejętności i talentu, żeby go udźwignąć, więc gdyby przedstawić całość w innej formie, bardziej się w nią wgłębić, rozbudować (wiesz, kreacja świata, większy nacisk położony na wykreowane postaci – osobliwie samego kosmitę – dorzucenie kilku nowych, by ukazać wszystko z innej perspektywy, etc.), może – choć niekoniecznie – pociągnąć dalej, to kto wie, czy przyklepane przeze mnie Piórko nie byłoby najmniejszą z nobilitacji, na jakie mógłbyś liczyć.

 

Peace!

"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/

Robi wrażenie i zaskakuje. Mamy rozbudowaną, kompletną historię i oszczędną formę. Lubię, gdy autorzy zostawiają czytelnikom miejsce dla własnych dopowiedzeń, tu znalazłem kilka takich. Też zwróciłem uwagę na infodumpy, w tych miejscach konwencja narracyjna trochę razi, a raczej traci uzasadnienie. Szacuneczek za ten tekst.

Bardzo udany, intrygujący tekst. Sposób narracji do mnie przemówił, od razu angażuje w historię i subtelnie buduje warstwę emocjonalną, która z kolei ciekawie kontrastuje z faktycznymi wydarzeniami. Język i narracja wciągnęły mnie na tyle, że z przyjemnością składałam kolejne okruchy informacji i nie miałam poczucia infodumpu. Najbardziej spodobał mi się wątek zabaw i tego, co się za nimi kryło; cieszę się, że został wkomponowany w opowiadanie.

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Fabuła: Tekst w swej krótkiej formie zdołał zaskoczyć. Oparcie suspensu na stopniowym odkrywaniu tożsamości postaci wyszło bardzo dobrze. Postać elektronicznej niani ma zaskakująco dużą głębię jak na bohaterkę utworu o tak niewielkiej objętości. Retrospekcja historii kosmity nieco trąci nadmierną ekspozycją świata.

 

Oryginalność: Kosmita o bezkształtnej formie? Jest. Absorbowanie cech innych istot/przedmiotów? Jest. Amerykańskie wojsko? Jest. Tajna jednostka badawcza? Jest. Prewencyjna atomówka? Jest. Ogółem tekst raczej nie zaskoczył mnie pod względem eksplorowania nowych wątków, choć chlubnym wyjątkiem jest w tym przypadku sprzymierzenie się robota z obcym.

 

Język: Brak większych uchybień, może poza powtórzonym „jeden”: „Jeden z worków na trawę został przebity przez kawałek zaostrzonej łodygi, mimo że wykonany był ze specjalnego plastiku. Trzej żołnierze trafili do skrzydła kwarantannowego. Jeden z mechaników uważa, że „kwarantanna to ściema i jak tam trafisz, to znaczy, że już nie istniejesz”. Zastosowanie narracji drugoosobowej wyszło sprawnie, plus za odważenie się na jej użycie. Ogółem użyty język określiłbym jako zadowalający – czytało się sprawnie, ale z drugiej strony stylistyka nie wzbudziła we mnie żadnych podniosłych wrażeń estetycznych.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Issanderze, opowiadanie kwalifikuje się do portalowej antologii, ale musisz się wyrazić zgodę i przeslać tekst do końca maja. Odezwij się.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Cześć Issanderze :)

Nie tak dawno sama zmagałam się z narracją 2-os celem eksperymentu, ale w przeciwieństwie do Ciebie, chyba popełniłam ten błąd, że tekst był 4x dłuższy :D

Twój tekst mi się podobał. Fajnie wykorzystałeś tę nietypową narrację, umotywowałeś. Pomysł choć nienowy, ciekawie przedstawiony, w ładnej oprawie i z dekoracjami. Myślę, że otrzymałeś zasłużone wyróżnienie :)

Przeczytałem na papierze. Bardzo porządny szort (przynajmniej moją miarą długości). Zaciekawia od początku, szybko eskaluje do efektownego finału.

Przeczytałam w ramach pisania recenzji z antologii piórkowej. ZNAKOMITE. 

ninedin.home.blog

Bardzo dobre.

Narracja drugoosobowa nie jest najłatwiejsza, a Tobie udało się elegancko ją poprowadzić i wykorzystać w taki sposób, że potęgowała efekt pewnej tajemniczości. Podobała mi się też struktura opowiadania, krótkie sceny które powoli odsłaniają nam coraz więcej z całej historii.

Podobało mi się też to zdanie, ma w sobie jakąś naiwną grozę, bo przecież te niby dzieci i ich niewinne zabawy, mogą przebudować lub zniszczyć nasz świat.

Powiadom resztę dzieci, niech czym prędzej przybywają na Ziemię! Nie mogę doczekać się wspólnej zabawy.

Spodobało mi się. Zwarte, dużo treści, ale zostawia miejsce dla wyobraźni czytającego. Nie mam wątpliwości co do piórka. Warte odkurzenia :)

Nowa Fantastyka