- Hydepark: Pytanie o sens pisania

Hydepark:

inne

Pytanie o sens pisania

Podejrzewam, że co najmniej połowa osób zajrzy tu, skuszona chęcią pośmiania się z pretensjonalnego tytułu i tematu rozważań :D. Cóż, taki był plan.

Ten wątek zainspirowały pytania, jakie Chrościsko zadał Drakainie pod jej tekstem “Deszczowa oberża”. Wydały mi się one na tyle ciekawe, że – za zgodą Chro – postanowiłam zrobić z nich wątek do użytku ogólnego, może komuś dobrze zrobi taka refleksja nad swoim pisaniem, nad tym, od czego w nim wychodzimy i jak widzimy swoje cele.

Oryginalnie pytania dotyczyły jednego tekstu, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by odpowiedzieć na nie w kontekście wszystkiego, co piszemy. 

Dobrej zabawy!

 

PYTANIA

1. Dlaczego zdecydowałaś/ -łeś się napisać to opowiadanie?

  1. Dlaczego uznałaś/ -łeś, że właśnie ta historia, jest warta opisania. Warta, by poświęcić dla niej swój czas. Po co?
  2. Co chciałaś/ -łeś czytelnikowi dać?

Komentarze

obserwuj

I pierwszy komentarz na zachętę, żeby wątek zaistniał :)

ninedin.home.blog

No i to jest piękna odpowiedź, chyba można po niej zamknąć wątek XD  

ninedin.home.blog

Też czasem rozmyślam nad sensem tego wszystkiego i czy zainwestowany w to czas nie jest czasem zmarnowanym i straconym, który mógłbym poświęcić na coś ciekawszego i dającego więcej satysfakcji. Przeważnie są to bardzo zniechęcające rozważania, odbierające radość życia.

Dobry wątek, jeszcze lepsze pytania. Dawno w zasadzie o tym nie myślałem, teraz jestem blisko końca długiego teksu i nareszcie, zamiast myśleć o tym, jak bardzo rozciągam akcję i dlaczego miejscami nie wszystko mi pasuje... zastanawiam się, co właściwie chciałem przekazać. Dlaczego to powinno być napisane.

I o dziwo, jest w nim znacznie więcej, niż do tej pory widziałem. Oprócz samego faktu, że wydaje mi się ciekawe, okazało się, że czasem warto zadać pytanie inne od: “Czy to jest wystarczająco dobre?”.

Potrzebowałem tego w tym momencie, dzięki.

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

    Dlaczego zdecydowałaś się napisać to opowiadanie?

    Dlaczego uznałaś, że właśnie ta historia, jest warta opisania. Warta, by poświęcić dla niej swój czas. Po co?

    historia, jest

    Co chciałaś czytelnikowi dać?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino!

 

 

W kilku obrazkach streściłaś to, co ja odpisywałam Chrościsku w kilku komentarzach heart

http://altronapoleone.home.blog

Pacz pani, a nawet tego (jeszcze?) nie przeczytałam. Ulubiona_emotka_Baila.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Domyśliłam się, ale mam zapchaną kolejkę, a czas nie guma. Dojdę w końcu, jak już będzie pół roku po kontrowersji.

Co do meritum – nie wszystko da się powiedzieć słowami, p. sylogizm LeGuin.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ostatnio piszę głównie na portalowe konkursy. Piszę dla sportu. Dlatego ta historia, że taki pomysł przyszedł do głowy (albo lepszy przyszedł za późno). Zazwyczaj chcę dać Czytelnikowi ciekawy, przyzwoicie napisany tekst.

A tak poza tym: uważam, że pisanina (zwłaszcza fantastyczna) to cudowne hobby. Tanie, może nawet czasami przyniesie jakiś dochód, ale nie o kasę tu chodzi. Tylko o ciekawość świata. Co dla pisarza nie jest ciekawe, nie nadaje się do potencjalnego wykorzystania w przyszłości? Upierdliwy klient – jak już emocje opadną, nada się na szwarccharakter. Gadatliwy hodowca szynszyli, który siedzi obok ciebie w samolocie? Jak wyżej. Historia hutnictwa albo wystawa drewnianych pisanek – wszystko da się wykorzystać. Dzięki zabawie w pisanie żyję w fascynującym świecie.

Babska logika rządzi!

Dzięki zabawie w pisanie żyję w fascynującym świecie. – I to jest właśnie chyba najlepsze stwierdzenie ever, Finklo.

I tak, nawet zarobiłam na pisaniu jakieś pieniądze, ale wyżyć z tego nie dałabym rady. Natomiast nie do przecenienia są chwile, kiedy wymyślam historie. I nieważne czy to fantastyka, czy obyczaj (w czym ostatnio gustuję),  stwarzam światy, bohaterów, akcję. I zdarza mi się, że na spacerze z psem w lesie orientuję się po kilku kilometrach, że nawet nie wiem, którędy szłam, bo byłam właśnie w...

I to jest piękne w pisaniu.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

I pies szczęśliwy... ;-)

Babska logika rządzi!

Tarnino,

Co do meritum – nie wszystko da się powiedzieć słowami, p. sylogizm LeGuin

Najprawdziwsza prawda, ale można się starać, odłamkami właśnie co zbitego lustra. :-) A co się odbije? Czasem krzywo, czasem niewyraźnie, czasem ręka nam zdarzy i nic nie da rady uchwycić. ^^

 

Przemyślę sprawę, o co mi chodzi, bo mi przychodzi i odpływa ochota, ale niewątpliwie przyjemność mam z wymyślania historii. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Ostatnio im bardziej mam sprecyzowane przesłanie, im wyraźniej sobie powiem, o czym piszę – tym gorzej mi idzie. Ale w ogóle ostatnio mi nie idzie, tak, że ten.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Piszę, bo żona mówi, abym ćwiczył mózg na starość :P . W życiu nie pisałem, więc idzie, jak idzie, ale co zrobić? 

Słowa to najpiękniejsze zabawki. Są jak lego, można je składać, rozkładać, łączyć i rekonfigurować. I zawsze masz je przy sobie.

Known some call is air am

Jak ładnie, Outta :)

Ja piszę dlatego, że to jedna z tych rzeczy w życiu, na który mam wpływ. I kiedy wszystko dookoła się wali, to opowiadania zostają w miarę normalne. Ech, przynajmniej większość XD 

Nie zmieniam zdania od lat: pisanie to dla mnie choroba, albo inaczej, bolesny acz skuteczny sposób na inne choroby, coś jak starodawne upuszczanie krwi ;) Mam ograniczone zdolności społeczne, więc to jest też sposób porozumiewania się i kształtowania niewystarczającej rzeczywistości. Do tego moje “odbieganie od normy” w kontekście pisaniny jest akceptowane, co pozwala mi też akceptować siebie. Jak słyszę, że coś jest oryginalne, niestandardowe, obok głównego nurtu i tak dalej, to wiem, że jest warte pisania. Jeśli zacznę coś pisać w nurcie i dla rozrywki, dobijcie mnie ;)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Ja wolę pisać dla rozrywki niż na siłę szukać czegoś unikalnego. Nawet najdziwniejszy pomysł mógł już przez kogoś być napisany, chyba że znamy każde opowiadanie z całego świata.

Miałam w zeszłym roku dość radykalne doświadczenie z terapeutyczną rolą pisania i niewątpliwie w warunkach szpitalno-kroplówkowych napisałam kilka swoich najlepszych tekstów (to naprawdę nieźle mi robiło na oderwanie się od rzeczywistości, a personel o dziwo był bardzo wyrozumiały – jak pisałam w ostatniej chwili na konkursowy dedlajn Geofantastykę, to nawet dali mi na kilka godzin wygodny pokoik, gdzie dopiero urządzano gabinet). Nie zmieniło to jednak nijak tego, że w pisaniu widzę przede wszystkim wymiar opowiadania historii – ale podobno tak miał też Tolkien, więc nie jest źle. I dla mnie ta funkcja terapeutyczna jest raczej oparta na eskapizmie – świat wokół jest wystarczająco paskudny, żebym jeszcze miała ochotę nurzać się w tym pisarsko albo czytelniczo. Nie bardzo czuję potrzebę przelewania własnej traumy na papier czy ekran, zwłaszcza dosłownie czy też bardzo blisko dosłowności lub alegorycznie. Maksimum tego osiągnęłam w drabblu świątecznym w ramach “kalendarza adwentowego”.

W ultraoryginalność też umiarkowanie wierzę, za to bardzo lubię bawić się z elementami już istniejącymi.

http://altronapoleone.home.blog

Mam ograniczone zdolności społeczne, więc to jest też sposób porozumiewania się i kształtowania niewystarczającej rzeczywistości.

O to, to. Na pierwszym nowofantastycznym piwie, na którym byłem, odniosłem takie wrażenie w odniesieniu do niemal wszystkich zgromadzonych (z sobą włącznie). :)

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Zanais, rozumiem cię doskonale, szukanie na siłę jest be. Nie szukam na siłę. Piszę inaczej, bo jestem inna, jakkolwiek to brzmi, zaakceptowałam to. I to się na mnie często odbija pod względem wydawania, niszowości, braku środków na mnie, bo się nie sprzedam. Na szczęście trafiam na projekty czy osoby, którym na zysku nie zależy. I też mi wystarczy, że jedna osoba, którą cenię, dajmy na to MC czy opiekun wydawniczy, mówi: to jest spoko, rób tak dalej – to się cieszę, że jest w tym sens nie tylko dla mnie. Cieszę się, że się mnie nie namawia na coś, co nie jest intymnie moje, że jestem autorką niszową :) Co jakiś czas widzę też recenzje mówiące o tej inności, to jest dla mnie cenne, że gdzieś tam jest miejsce dla niej. 

 

Tja, na piwach się okazuje, że straszne z nas friki :p

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Naz, ale ja to rozumiem i cenię to poszukiwanie czegoś nowego. Jestem ojcem dziecka, które jest bardzo aspołeczne i nie mam nic przeciwko “frikom” ;p . Jak trafiłaś na osoby, które wspierają twoją twórczość i dobrze ci idzie z nimi współpraca, to świetnie. Chodziło mi o to, że ja nie piszę tak dobrze, jak ty i nigdy nie będę, znam swoje ograniczenia, ale uważam, że jeśli napiszę coś w rodzaju zwykłej rozrywki, która jednak przyniesie komuś trochę dobrze spędzonego czasu to też dobra rzecz. Czasem fajnie poczytać coś skłaniającego do myślenia, a czasem prostą, zabawną historyjkę :P

Co to znaczy pisać dobrze? ;> Można mieć dobry warsztat, ale resztę jak sklasyfikować w kategorii dobra i zła? Warsztat mamy wszyscy podobny.

Dla mnie pisać dobrze, to pisać sobą, swoją jedyną, niepowtarzalną perspektywą. Każdy ją ma, więc każdy może pisać “dobrze”. Porzucić schemat albo się nim bawić :P Rozgryźć to, czym obrósł, być świadomym wpływów i wygrzebać spod nich pierwotność. Dla mnie sens pisania to “Ja” każdego. Urealnione na kartkach.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Naz, wszyscy jesteśmy inni. Wielu z nas jest dziwnych. Część z nas tylko lepiej się kamufluje. Nie każdy też ma ochotę tę inność ujawniać w tym, co pisze. Ja na przykład nie mam, choć obawiam się, że dobry psycholog np. w moich kreacjach mężczyzn – a i w samej tęsknocie za czasami, kiedy owszem, istniało zło i paskudztwo świata, ale istniały też pewne plus minus powszechnie akceptowane reguły zachowania i stałe punkty odniesienia – pewnie by się wielu “dziwnych” rzeczy dopatrzył. Dziwność miewa różne oblicza i z różnymi jej obliczami można się bardzo źle czuć w społeczeństwie. Dla mnie literatura jest eskapizmem – także od własnej dziwności.

 

 jeśli napiszę coś w rodzaju zwykłej rozrywki, która jednak przyniesie komuś trochę dobrze spędzonego czasu to też dobra rzecz.

Nawet bardzo.

http://altronapoleone.home.blog

Tak właśnie napisałam, że każdy ma niepowtarzalną perspektywę, drakaino, pełna zgoda. I tylko to jest dla mnie osobiście ciekawe, nic odgrzewanego, powielanego. Jeśli w czystej rozrywce pojawi się oryginalność, czyli “swojość”, to też mnie kupi.

Ale w kwestii inności chodziło mi raczej o dysfunkcje mózgu.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Można mieć świetny pomysł, ale słaby warsztat go zniweczy. 

Można mieć dobry warsztat, ale resztę jak sklasyfikować w kategorii dobra i zła? Warsztat mamy wszyscy podobny.

To w końcu można mieć dobry warsztat, czy wszyscy mamy podobny? :P

 

Wszyscy jesteśmy dziwni, tylko większość podobnych “dziwactw” tworzy “normalność”. A ci w mniejszości mogą pokazać się, choć odrobinę, w pisaniu. Ale tak jak pisze Drakaina zawsze część siebie ukryjemy.

Wszyscy wychowani/wychowujący się tutaj mamy całkiem niezły warsztat! ;D Nie doprecyzowałam, że wszyscy tutaj.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Ale w kwestii inności chodziło mi raczej o dysfunkcje mózgu.

Trust me, moja nieneurotypowość jest wyjątkowo upierdliwa ;) Np. na studiach dostałam przez nią 3.5 z przedmiotu, który miałam obcykany, bo straciłam większość czasu na teście, rozkminiając, czy dobrze rozumiem intencje układającego pytania, do tego stopnia, że mi brakło czasu na odpowiedzi.

http://altronapoleone.home.blog

Piszę, bo od zawsze coś pisałem i zawsze coś czytałem. Wśród miłośników fantastyki to podobno norma – czytasz, czytasz i sam zaczynasz pisać.

Nie ma we mnie potrzeby uzewnętrzniania, nie piszę, żeby zbawić lub zmienić świat. Piszę, bo muszę i lubię. Lubię, bo to wspaniałe hobby. Twórcze, ciekawe, wciągające. Muszę, bo pisanie i czytanie, ogólnie słowo pisane to moje środowisko. Tlen. Wszystko to sprowadza się do opowiadania historii. Piszę gdy/bo mam pomysł. To podstawa. Ten pomysł wymaga spisania/realizacji, a ja mam wielką frajdę, że biorę w tym udział jako wykonawca/katalizator i zarazem jego źródło. Cały proces tworzenia, research, tworzenie scen, dialogów,  postaci, to świetna i wciągająca zabawa.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Z testami to ja też coś miałam, źle je wypełniałam i aż do końca studiów nie byłam w stanie zdawać normalnie ustnych (a w gimnazjum jakiś fenomen wojewódzki ustanowiłam na pisemnym, bo oddałam pustą kartę xD).

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Cześć! Ale się temat do rozważań urodził... Miło poczytać.

Ja piszę, bo bardzo długo mi w życiu czegoś brakowało. Gdy zacząłem więcej czytać i coś tam pisać nieśmiało, zrozumiałem, czego mi brakowało. Trudno to opisać. To jak wejść przypadkiem do obcego domu i zorientować się, że to jest właśnie to miejsce, gdzie pragniemy być już zawsze. Gdzie od razu czujemy się wreszcie na swoim.

Trochę już chodzę po świecie, robiłem różne rzeczy, ale póki co wszystkie one nie dawały mi spełnienia. Do książek zraziłem się jako dziecko, zmuszony do przeczytania nowelek Marii Konopnickiej. Do czytania (a potem jakiegoś tam pisania) wróciłem niedawno,  po części przypadkiem, wykopawszy się wreszcie spod sterty pieluch i tym podobnych atrybutów, a po części chcąc zrealizować długo tłumione marzenie. Mam spore zaległości, ale nadrabiam.

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Pisze się, bo się lubi. To lepsze zajęcie niż oglądanie seriali, choć równie czasochłonne ;)

Nie wiem dlaczego zacząłem pisać, ale mi się spodobało. Spodobało mi się tworzenie świata i życia, które się tam toczy. Tylko wydawcy mnie oszukują, bo nie chcą wydawać ;)

"Nic mnie nie zmusi dzisiaj do biegania, mimo wszystko znów zasiadam zaraz do pisania."

     W życiu nie pisałem, więc idzie, jak idzie, ale co zrobić?

Mam nadzieję, że posiadasz języki ;)

    To w końcu można mieć dobry warsztat, czy wszyscy mamy podobny? :P

Spytał logicznie Zanais.

    Wszyscy jesteśmy dziwni, tylko większość podobnych “dziwactw” tworzy “normalność”.

To proste – nie ma czegoś takiego, jak Przeciętny Człowiek. To jest abstrakcja, wytworzona przez obcięcie większości cech (ma jeden cycek i jedno jajko). Innymi słowy: wszyscy jesteśmy wyjątkowi (ja nie!)

Ja się przyznam, skoro już odwalamy terapię grupową, że nie wiem, czemu piszę. Akurat w tej chwili jestem gdzieś blisko minus jeden na sinusoidzie moich zdolności życiowych w ogóle, a zdolności do researchu i nauki w szczególności, a próbuję dalej. Może jestem masochistką, może po prostu nie mam nic innego.

Czy to ma znaczenie? Nie wiem. Na publikacje nie liczę, bo doprawdy. Ulubiona_emotka_Baila. Mogłabym się utopić, ale Zatoka i tak już brudna.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Piszę, bo lubię. Piszę, bo potrzebuję, muszę dać upust swojej wyoraźni. Jakaś historia potrafi się do mnie przyczepić do tego stopnia, że godzinami potrafię ją sobie opowiadać w głowie. To już lepiej napisać, niż marnować czas ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ups. Ponieważ planowałam przeklejenie tu oryginalnych odpowiedzi udzielonych Chrościsku, a tego nie zrobiłam, wyszło na to, że piszę w celach terapeutyczno-eskapistycznych, a to nie tak, bo głównie piszę dla opowiadania historii... Choć te aspekty t-e bywają wartością dodaną.

W każdym razie przeklejam ze skrótami, bo jednak tam było dużo gadania i dużo dyskusji, kto ciekaw, może zajrzeć tutaj:

 

Do pisania skłaniają mnie pomysły. Bardzo różne: zobaczona oczami wyobraźni scena, zdarzenie historyczne, które domaga się przerobienia go na alternatywną fikcję, notka prasowa sprzed lat, która uruchamia wyobraźnię.

Opowiadam konkretne historie dlatego, że tworzę uniwersum i w tym uniwersum potrzebuję pewnych epizodów. A nadrzędnym powodem jest po prostu potrzeba snucia opowieści, dawanie upustu wyobraźni, oblekanie w słowa obrazów, które mi przychodzą do głowy, historii ludzi, których wymyślam, uzupełnianie fantastyczną fikcją autentycznych epizodów z historii, fantastyczno-fikcyjna interpretacja tych epizodów.

Geneza tego, co piszę, nie ma w sobie założeń, o jakich mówią zadane pytania. Nie myślę o poświęcaniu czemuś czasu, nie zakładam, że mam coś ważnego do powiedzenia. Piszę historie, które jakiemuś gronu czytelników sprawiają czytelniczą przyjemność i to mnie wystarczająco cieszy. Może kogoś zainteresują epokami czy miejscami i postaciami historycznymi, które kocham. To na pewno będzie wartość dodana, ale nie piszę z takim założeniem.

http://altronapoleone.home.blog

Wiem, że mam problemy z pisaniem, kiedy przychodzi Tarnina i mnie masakruje. Wyglądam wtedy jak jej awatar :O

Draaama :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Stop it! :P

 

Mnie do pisania popchnął kierowniczek działu marketingu, który wytknął mi, że w mailu do klienta źle wstawiłem znaki przestankowe (zwalony szyk, spacja przed, spacja po – typowe błędy ludzi nieumiejących  w pisanie). To był taki tam Grammar Nazi, niewarty wspomnienia w mojej historii, typ obleśny, donosiciel, taka korpo-menda, który oczywiście miał rację  (jeżeli to czytasz Krzysiu, to wiedz, że: Dziękuję!). Zacząłem regularny treningi, sparingi, walki. Stworzył mnie ;)

 

Dzięki pisaniu mam ugruntowaną pozycję na kopalni: oto ten, który najpiękniej prowadzi korespondencję firmową. Masz problem z mailem, wiesz, do kogo masz się zwrócić o pomoc. O, sza, patrz, idzie:

https://www.youtube.com/watch?v=46ypAUg_SFw

Dobre pytania, ale nigdy nie zadałem sobie żadnego z nich. 

Piszę, bo muszę. Dosłownie. Pomysły przychodzą i męczą, męczą, męczą, aż im ulegnę. Spisuję je, potem co lepsze – albo te bardziej natarczywe – ubieram w fabułę. Może to brzmieć dziwnie, ale tal jest. Większość czasu wolnego spędzam na pisaniu.

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Piszę, bo cier­pię na hi­per­ak­tyw­ność, nie­cier­pli­wość i pa­ra­no­icz­ny lęk przed nudą, które skut­ku­ją tym, że od trzech lat nie mogę usiedzieć na miejscu, dom mam w ple­ca­ku, nauczyłam się pię­ciu ję­zy­ków i do dwu­dzie­ste­go szó­ste­go roku życia na­pi­sa­łam ja­kieś dzie­więć ksią­żek. I wciąż chcę wię­cej i wię­cej XDDD

 

Każdy, kto mnie do­brze zna, wie, że je­stem in­ten­syw­na. Pi­sa­nie jest dla mnie spo­so­bem na po­zby­cie się czę­ści roz­gar­dia­szu z głowy (albo do­ło­że­nia no­we­go, gdy do­skwie­ra nuda). Ostat­nie trzy opo­wia­da­nia, które tu wsta­wi­łam (Ostat­nia, Ewa, Ar­tyst­ka), były me­to­dą prze­pra­co­wa­nia sa­mot­no­ści, która w 2020 roku mocno mi do­ko­pa­ła. Ostat­nia książ­ka, którą na­pi­sa­łam (no­wo­ze­landz­ki ro­mans), po­wsta­ła z nudy i braku cie­ka­wych bodź­ców (lock­down), obec­ną piszę, by za­pa­no­wać nad wła­sną pa­ra­no­ją, bo koń­ców­ka roku 2020 jest dla mnie rów­nie sta­bil­na co dy­rek­ty­wy pol­skie­go rządu w cza­sie epi­de­mii.

 

Co daję czy­tel­ni­kom? Odro­bi­nę roz­ko­szy wy­ni­ka­ją­cej z ład­nych zdań, przy­jem­ność z sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ce­go za­koń­cze­nia, moż­li­wość od­na­le­zie­nia sie­bie w hi­sto­rii (uczu­cia, na któ­rych gram w tek­stach, są uni­wer­sal­ne: mo­żesz nie być star­szą panią z de­men­cją, gwał­co­ną dziew­czyn­ką czy hy­bry­dą czło­wie­ka z kom­pu­te­rem, ale na pewno byłeś kie­dyś roz­pacz­li­wie sa­mot­ny i pró­bo­wa­łeś tej sa­mot­no­ści unik­nąć), no i mam na­dzie­ję, że przede wszyst­kim dobrą roz­ryw­kę, bo to jest moim głów­nym celem w tek­stach pi­sa­nych dla ludzi. I nie wiem, prawdę mówiąc, czy wszystkie powyższe daję bardziej czytelnikom, czy sobie, bo ach, jaka to satysfakcja stworzyć układankę, która doskonale gra, i okrasić ją perełkami w postaci zdań wysokiego seksapilu. Nawet gdyby nikt mnie nie czy­tał, nadal bym pi­sa­ła (:

www.facebook.com/mika.modrzynska

Kam, nie wiem, czy Cię czcić, czy gryźć własną nogę z zazdrości. Przekształcamy wątek na Wątek Adoracji Kam (w skrócie: WAM). Ja zacznę:

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

“Piszę, bo lubię” – głupia i krótka odpowiedź, ale prawdziwa. Piszę, bo chcę opowiedzieć fajną historię – innym, ale i sobie też. Piszę, żeby wywołać określone emocje w czytelniku, ale i w sobie też.

Pamiętam taki cytat (zabijcie mnie, ale wyleciało mi z głowy, czyjego autorstwa):

“Jeśli nikt nie chce pisać książek, które chcemy przeczytać, to będziemy musieli napisać je sami”

Wdrażam ten cytat w życie i jakoś to idzie :)

Precz z sygnaturkami.

To jest bardzo dobry cytat :)

http://altronapoleone.home.blog

Hmmm, nie mam tego luksusu – widzę mnóstwo książek, które chciałabym przeczytać.

Babska logika rządzi!

Również nie zadawałem sobie powyższych pytań i sam sobie na nie nie odpowiem. Dołączyłem tu rok temu z zamiarem opublikowania pierwszego w życiu tekstu, nie licząc jakiś pisanych wierszy na kartkach, które poszły z dymem. Jeszcze świeżak jestem. 

To co nasuwa mi się na myśl odpowiadając na pytanie: “Dlaczego piszesz?/Dlaczego zdecydowałeś się napisać to opowiadanie?” – Bo wyrywa to zajęcie z rzeczywistości, jak mało co. Czytanie tak nie działa, co jakiś czas i tak nachodzą jakieś myśli. Przy pisaniu nawet jak dookoła szaro i ponuro – po prostu zapominasz – to moja główna motywacja bez drugiego dna. 

 A sam pomysł na historię – też nie wiem, wpada jakiś pomysł w najmniej oczekiwanym momencie i wtedy nad nim myślę. Zazwyczaj rodzi się coś przy rysowaniu.

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Kam, nie wiem, czy Cię czcić, czy gryźć własną nogę z zazdrości. Przekształcamy wątek na Wątek Adoracji Kam (w skrócie: WAM). Ja zacznę:

A co tu czcić, znasz Alexandra Hamiltona, źle kończą ludzie cierpiący na manię ;)

www.facebook.com/mika.modrzynska

Są różne manie XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Pisanie jest dla mnie sposobem na pozbycie się części rozgardiaszu z głowy

To jest chyba sedno sprawy. Wiesław Myśliwski powiedział w jednym z wywiadów, że jego zdaniem ,,uprawianie literatury" to ze strony piszących próba uporządkowania rzeczywistości, ogarnięcia wewnętrznego i zewnętrznego chaosu. Ja się z tym zgadzam. Rodzaj eskapizmu? Powiedziałbym, że wręcz przeciwnie – raczej sposób na oswojenie tego, czego nie potrafimy, na poziomie świadomym, oswoić. Wniosek, z którym być może się nie zgodzicie, jest więc taki, że każda ,,pisanina" jest z definicji auto-terapeutyczna.  

 

Dla mnie pisanie jest czymś umiarkowanie przyjemny. Chyba mógłbym to porównać do ćwiczeń fizycznych, przy założeniu, że niespecjalnie lubi się ćwiczyć, ale efekty kuszą (przez ,,efekty" rozumiem ukończenie tekstu, z którego jest się zadowolonym). A gdy przy okazji komuś spodoba się to, co napisałem, to świetnie. Daje to bardzo dużą satysfakcję.

Rodzaj eskapizmu? Powiedziałbym, że wręcz przeciwnie – raczej sposób na oswojenie tego, czego nie potrafimy, na poziomie świadomym, oswoić.

Ojej, Adam, piękne słowa!

www.facebook.com/mika.modrzynska

Dzięks, Kam :)

Jeszcze jedno mi się przypomniało – chyba w ,,Nieznośnej lekkości bytu” pada sugestia, że KAŻDA postać (nawet mało istotna) stworzona przez autora jest rodzajem wyobrażenia, wariacją na temat jego samego. Taką nieświadomą próbą wpasowywania się w rozmaite role, w których moglibyśmy wylądować w innych okolicznościach, innych czasach, innym życiu, innym wymiarze. Nawet jeśli to fałszywa koncepcja, to daje do myślenia.

Wiadomo! Jak każdy, dla narcystycznego zaspokajania własnych potrzeb, rozgłosu, fury pieniędzy i tabuna fanek. Bo czego innego i prawdziwego można oczekiwać po takim hobby... ;)

rozgłosu, fury pieniędzy i tabuna fanek.

Może tabuna fanów? ;P 

Pełna dowolność :)

Precz z sygnaturkami.

Nawet jeśli to fałszywa koncepcja, to daje do myślenia.

Rozwiń?

Może tabuna fanów? ;P 

Dzieci, nie kupujcie narkotyków :P zostańcie gwiazdami rocka, dostaniecie je za darmo.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

       

Nawet jeśli to fałszywa koncepcja, to daje do myślenia.

Rozwiń?

    To ciekawe, jak u osób piszących wygląda proces tworzenia postaci. Przecież nie lepi się ich ,,od zera”. Mam wrażenie, że to kreacje, które tworzą się z automatu, powstają w sekundzie. Potem, co najwyżej, ulegają tylko modyfikacjom. Ale wyróżniki ich osobowości, takie jak temperament, pozostają bez zmian. To daje do myślenia –  o ile trudno uwierzyć, że każda fikcyjna postać miałyby stanowić nieświadomie wykreowane alter-ego autora, to nie ma chyba wątpliwości, że ten automatyczny proces sporo mówi o nas samych i, moim zdaniem, jest sposobem na przetrawienie rzeczy, które głęboko w nas ,,pracują”.

Zgadzam się. Baza może być różna wujek, kolega z pracy, postać filmowa i sąsiadka.... Ale elementy, których nie da się podpatrzeć zawsze będą kreacją autora opartą na jego sposobie rozumowania, postrzegania rzeczywistości. Chcąc nie chcąc zawsze coś skapnie z twórcy na swoje dzieło stworzenia ;)

Hmmm... Dzieło na pewno świadczy o twórcy, ale czy tak wprost – no, chyba nie.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Mądre, krzepiące słowa, Finklo : ).

Mogło być gorzej, ale mogło być i znacznie lepiej - Gandalf Szary, Hobbit, czyli tam i z powrotem, Rdz IV, Górą i dołem

Dla mnie bazą są często postacie, które znajduję w archiwach lub dokumentach z epoki – zazwyczaj ludzie tylko wspomniani, o których niewiele wiadomo, czasem nic poza jedną wzmianką w czyimś pamiętniku. Wokół takiej intrygującej wzmianki zdarza mi się budować całą fikcyjną biografię, wykorzystując też obserwacje znajomych ;)

Natomiast jeśli wplatam w narrację postacie historyczne, to staram się trzymać tego, co o nich wiadomo. Wyjątkowo nie lubię, jak autorzy zmieniają charakter ludziom znanym, traktują ich jak rekwizyty, które można dowolnie wykorzystać. Vidocq występujący w moich opowiadaniach, jest np. mocno osadzony w jego własnych (koloryzowanych, oczywiście) pamiętnikach, plus dodałam mu trochę fantastyki, np. przedłużając życie – to trochę zasługa filmu z 2002.

Raz (w niewydanej jeszcze powieści opartej na niewyjaśnionym do dziś true crime) zdarzyło mi się pogrzebać głębiej za jednym człowiekiem znanym mi z akt sądowych sprawy – wydawał mi się po prostu wymienionym tam urzędnikiem, a wyszło na to, że był człowiekiem powszechnie szanowanym, z pozycją, autorem wspomnień. W pierwszym zamiarze miał być jednym z czarnych charakterów powieści, w efekcie kwerend stał się ważnym drugoplanowym bohaterem – pozytywnym, bo uznałam, że wiedząc o nim to, co wiem, zrobiłabym świństwo jego pamięci, pakując go w paskudne sprawki.

 

tl;dr uważam, że nasi bohaterowie zasługują na nasz szacunek i na ich “wysłuchanie”, a nie narzucanie im na siłę czegoś, co sobie planujemy.

http://altronapoleone.home.blog

I dlatego łatwiej pisać we własnym świecie. Ulubiona_emotka_Baila.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dla mnie nie, wbrew pozorom :)

http://altronapoleone.home.blog

Addendum: i dlatego leniom, takim jak Tarnina, łatwiej pisać we własnym świecie XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

“Piszę, bo lubię”? Raczej “piszę, bo mam czas”. :P

A tak na poważnie – wymyśliłem sporo postaci, które wydają mi się ciekawe, a które bardzo bym chciał zobaczyć w akcji. W dodatku większość z nich to nieludzie – ludzkie i rasy okołoludzkie (jak np. elfy czy krasnoludy) mnie nudzą, a ogólnie mało jest utworów oferujących stworzenia, które darzę szczególną sympatią. Plus chciałbym, żeby te światy, które wymyśliłem, w ten czy inny sposób żyły, nawet jeśli były okresy, kiedy to “podtrzymywanie świata przy życiu” sprowadzało się tylko do zlecania rysunków z tymi postaciami, bo z pisaniem musiałem się wstrzymywać. No i – co tu dużo kryć – opowiadanie historii fascynuje mnie samo z siebie.

Krótko mówiąc, chcę pisać o tym, co lubię, a jeśli do swoich opowieści przy okazji zdołam przekonać czytelników – lepszej nagrody dla mnie nie ma.

Inna sprawa, że to wszystko u mnie ulotne, bo dopiero niedawno wrzuciłem do betowania najnowsze opowiadanie, a wcześniejsze na kilkadziesiąt znaków skończyłem w... 2014 r. D:

https://eskapizmstosowany.wordpress.com/ - blog, w którym chwalę się swoją twórczością. Zapraszam!

Ciekawy temat. Z przyjemnością czytało się Wasze komentarze. Ja to chyba nawet nie zacząłem pisać, co najwyżej jestem na etapie półświadomego stukania w klawiaturę. Czasami wyjdzie z tego w miarę logiczne zdanie. Może dwa. 

Pierwsze opowiadanie napisałem w wieku 10 albo 11 lat. Patrząc na to z dzisiejszej perspektywy, to zahaczało o narkotyczne wizje, ponieważ opowiadało o przygodach kwiatu maku przemierzającego świat w poszukiwaniu ostatniej dobrej chmurki. Więcej nie pamiętam (może faktycznie byłem wtedy pod wpływem), ale 6 z małym minusem wpadło. Zachęcony tym sukcesem... kolejne wypociny posklejałem dopiero w czasie studiów. Oczywiście w czasie sesji, no bo przecież nie będzie się człowiek uczył jak można pisać albo patrzeć w punkt na ścianie. 

Dobra, nic ciekawego. Minęło kilka lat i te pisanie jak stało w miejscu, tak stoi. Uwielbiam czytać, więc po skończeniu kolejnych pozycji dziwny głos w głowie wrzeszczy NO ZRÓB COŚ! Czasami więc robię. Kilkanaście opowiastek powstało, wszystkie leżą schowane głęboko w pamięci komputera. Dopiero przedwczoraj odważyłem się pierwszy raz pokazać cokolwiek światu. Czy będę pisał dalej? Pewnie tak, bo daje mi to satysfakcję. W czasie pandemii i z racji wykonywanego zawodu mam dzięki temu poczucie, że nie marnuję kolejnych dni na bezproduktywnym siedzeniu (a miałem w życiu okres, którego dzisiaj żałuję, gdyż kolejne tygodnie i miesiące po prostu spuściłem w kiblu) i na swój sposób się spełniam. 

Zapisałem się do kilku konkursów, by mieć motywację, nie odpuścić i może móc z uśmiechem na ustach stwierdzić, że to dobra zabawa i przyjemne hobby. 

Bracie ^^

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nic nie napisałam od pół roku.

To znaczy – OK. Napisałam 1,5 podręcznika do martwych języków, około 6-7 arkuszy wydawniczych notek  krytycznych na bloga o popkulturze i ze dwa na bloga o antyku, do tego sporo arkuszy przekładów. Teraz MUSZĘ napisać swoje kawałki III tomu powieści (idzie, ale tylko dlatego, że mamy jasny schemat, co ma gdzie być) i NIC, NIC, NIC poza tym. 

ninedin.home.blog

Nic nie napisałaś, hmm? :) Chciałabym takie nic.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ja wiem, że to wygląda nieźle, na pierwszy rzut oka – ale to jednak zupełnie inne pisanie niż tworzenie fikcji. Te niefikcyjne mi idą. Za coś własnego i twórczego za diabła nie mogę się zabrać. Konkurs eklektyczny będzie, już widzę, kolejnym, na który tekst rozgrzebię i nie wyślę. 

ninedin.home.blog

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka