Profil użytkownika


komentarze: 16, w dziale opowiadań: 11, opowiadania: 4

Ostatnie sto komentarzy

Dzięki belhaj za lekturę :) Jeśli dobrze poznasz mój system magii, przekonasz się, że jest on iście daleki od harry-potterowego. Przede wszystkim jest mocny nacisk na realizm działania magii jako zjawiska (a nawet jej wykorzystania w nauce) i jej logiczne uzasadnienie. Nie to, że machniesz drewnianym patykiem mówiąc odpowiednie słówka po łacinie i szyby zaczną znikać ;)

 

To co mogłeś obserwować w tej scenie to była absorpcja – pochłanianie energii z zewnętrznego źródła. Potem z tą energią można robić różnie rzeczy, ale trzeba to umieć, coś jak dodatkowy żywioł. Jasta była niezwykła dlatego, że potrafiła pochłonąć energię, także elektryczną, ze wszystkiego wokół, podzespołów, komputerów itd. A “wyrwać” tą energię z ogniw w których się znajdowała też trzeba umieć.

Pozdrawiam

Dziękuję za opinię Werwena :) Bardzo się cieszę, że scenka się spodobała. Co do postaci Jasty to będzie jeszcze parę urywek, ale w planach są i dłuższe historie i mogę obiecać, że każda taka krótka “rodzajówka” to tylko mała zapowiedź bo plany mam spore ;)

Krytyka ze strony Śniącej czy regulatorzy poniekąd także była negatywna, ale nie irytująca. Irytuje mnie na przykład nadinterpretacja moich słów “Czasami mi się marzy jako debiut wydawniczy” co odczytałeś jako planowanie publikacji wydawniczych. Otóż nie – to jest tylko stwierdzenie, że czasami myślę o “Kronikach” w ten sposób, jednak nie ma tu jeszcze (czy też w ogóle) miejsca dla żadnych “planów”.

Co do pisarstwa jako takiego to ja już kilka lat temu podszedłem do sprawy bardzo pokornie. Czytałem poradniki, inne teksty, recenzje, krytykę, słuchałem ludzi. Nie bez myślenia – ale za to starałem się unikać zadęcia w stylu “ćwiczenie warsztatu zabija w człowieku jego cudowną kreatywność” i “Kroniki” są jednym z efektów takich to właśnie moich starań. Nie sądź mnie tak, jakbym wczoraj nazwał się pisarzem. Zdaję sobie sprawę z tego, że są tu błędy tak językowe, co i pewnie interpunkcyjne ale to zawsze można gdzieś wyeliminować, przesunąć na dalszy plan i skupić się na opowieści.

Opowieść. Rzekłeś: Niewiarygodna, naiwna jakby napisał ją dziesięcioletni chłopiec. Ale czy to nie przesada? Który dziesięciolatek opisałby ten poziom gangsterskiego zdeprawowania i wykorzystania, jakiemu miała być poddana Paulina. Mężczyźni z kolei… W walce wręcz Paulina zmierzyła się z Petrem i Malainem. Pierwszy z nich to chuderlawy, szczerbaty cherlak a drugi to grubas, który nie dość, że siłowni w piwnicy używał naprawdę dawno temu, to jeszcze był zupełnie zaskoczony i onieśmielony tym, że Paulina w ogóle stawia jakiś opór zamiast znów się położyć i dać sprać – jak zwykle. Następnych załatwiła z broni palnej, z kryjówki (swoją drogą ci co przybiegli w kominiarkach zostali wpuszczeni do domu przez Daigana, i dlatego go nie było podczas walki z Malainem)

Nie reklamowałem też tekstu jako Science Fiction… formularz podał mi gatunki, i dobrałem “Kroniki” do najbardziej pasującego nie obiecując, że opowieść będzie jakimś sztandarowym przykładem tegoż gatunku (w drugim tomie to co innego) Jeśli ta historia jest mało ciekawa… Cóż… Starałem się ;) Dziewucha gnębiona i dręczona przez gangsterów w dniu inicjacji seksualnej wyrywa swojemu oprawcy pistolet, przestrzela mu czaszkę, ucieka i odbywa kolejną walkę z całą bandą uzbrojonych bandytów. Opisywałem jej reakcje, emocje, synestezja językowa była. Następnie stacza pojedynek ze swoim najgorszym koszmarem – diabłem jej życia. Ucieka, otwierając sobie drogę do wolności i kolejnych rozdziałów gdzie jest dużo akcji, surowego postapokaliptycznego klimatu i główny wątek – Zartan Blackbold.

Ponadto, faktycznie nie wiem co kto lubi a czego nie lubi, dlatego zgaduję. Znam kilku takich czytelników, którzy jednocześnie będąc aktywnymi fanami Gwiezdnych Wojen (a chyba wiadomo, że tam logika objawia się chyba tylko w nazewnictwie części) potrafią mi wytknąć, że u mnie fregata płonie w kosmosie (!) i to jeszcze we śnie głównej bohaterki. Znam też takich, którzy Sci-Fi uwielbiają, ale jak tylko uda się wyczuć zapach magii, trzaskają książką i rzucają o ścianę. Nie wiem kim jesteś, mam nadzieję, że żadnym z tych rodzajów ;) Przyjmuję krytykę jak każdy twórca, analizuję ją od własnej strony, ale nie dam się “kocić” ani też nie z każdą krytyką będę się zgadzać. Pozdrawiam.

regulatorzy – dziękuję i cieszę się niezmiernie, że scenka sprawdziła się lepiej, niż “Kroniki Blackbold” i była jakimś dobrym doświadczeniem. Mam w planach sprawić jeszcze parę takich. To fajna wprawa.

Za poprawki oczywiście dziękuję, ślęczałem nad tym tekstem długie godziny i nie wykryłem tych błędów ;) pomagali mi też inni, ale też nie wytropili…

 

Pozostaje mi poczekać jeszcze na inne opinie :)

Ryszardzie, proszę Cię nie wcielaj się w rolę wielkiego mentora, który pomimo swojej jakości musi mi odmówić “prowadzenia za rączkę”. Nie interesuje mnie żadne prowadzenie za rączkę. Opublikowałem tekst, bo chcę poznać opinię o nim. Jednak stwierdzenie, że wszystko jest nadęte, pretensjonalne i do kitu w niczym nie jest dla mnie przydatne. Nie mam co z taką informacją począć. Przypuszczam, że nie trafiłem w twój gust. Jeśli lubisz lekkie, przyjemne teksty o prostym języku i najlepiej w świecie opartym na realnym, to “Kroniki Blackbold” absolutnie nie są dla Ciebie.

 

Z kolei regulatorzy – dziękuję za dokonanie tak wnikliwej i szczegółowej korekty mojego tekstu. Ponadto, tym bardziej dziękuję za ocenę wrażeń ogólnych. Przykro mi, że historia wydaje się naiwna, ale jest taka tylko z pozoru. Pauliny fenomenem ma być to, że jest tak silna i twarda mimo tego okrucieństwa, które ją otacza. W następnych rozdziałach historia coraz bardziej będzie się wyjaśniać. Co do wytrychu – o tym już gadałem z jednym z czytelników. Po pierwsze – zamek zbudował Malain, więc było to proste ustrojstwo (nie żadna wzmocniona Gerda) a po drugie, otwierania zamków nauczyła się po samej obserwacji gangsterów… może by tak dodać tą informację? Zastanowię się :)

Nie zamierzam publikować więcej fragmentów Kronik na portalu, będę wrzucał raczej “całościowe” teksty związane z nimi tylko tym samym uniwersum. I też nie spodziewałem się jakiegoś wielkiego odzewu, to była raczej ciekawość jak Nowa Fantastyka zareaguje na ten stary projekt, który dopracowywałem od jakiegoś czasu. I muszę przyznać, że jestem sam sobą rozczarowany. Poprzedni czytelnicy – głównie z mojej strony internetowej (tudzież bloga) nie zauważyli tych błędów i w związku z tym nie wiem jak one wpływają na całość historii.

Natomiast takie komentarze jak Pana Ryszarda to raczej niezbyt dobra informacja na którą nie wiem, jak zareagować. Napomknę raz jeszcze, że nie jestem osobą, która dopiero co wyszła “z szuflady” i ten komentarz trochę mnie wybił z tropu. Jeśli ktoś chciałby podać więcej informacji na temat języka “Kronik” i tego, jak można by go poprawić, to zapraszam.

To jednak jest bardzo ponura i stosunkowo poważna historia. Jedna z najbardziej paskudnych i surowych opowieści jakie zdarzyło mi się dotychczas klepać. Szczerze mówiąc, ciężko mi sobie wyobrazić by początek był luźny, lekki i bez metafor…

Dziękuję wszystkim za opinię :) pozwolę sobie odrobinę sprostować…

 

Co do grożącego wiatru – jest to porównanie narratora trzecioosobowego które ma pokazać, że ten wiatr tak walił w tą szybę, jakby to właśnie do Pauliny próbował się dorwać. A ona o nim wie, bo wali w okna, widzi – a raczej słyszy, jak burza szaleje na dworze.

 

Klęczała, zupełnie nieruchomo, pośrodku ciemnego pokoju – zdanie może i jedno, ale z wtrąceniem lepiej jest jak się doda przecinki

 

chmury burzy ← kontrowersyjnie stwierdzenie, czy nie lepiej napisać burzowe chmury? ← no właśnie nie. Dlaczego by nie dać odrobiny kontrowersji?

 

Świat wszak uwziął się na nią i coraz ciaśniej oplatał siecią wojny, nienawiści. ← bardzo nieładne zdanie. Co to jest sieć wojny i nienawiści? Ten przecinek między jednym a drugim bardzo przeszkadza przy czytaniu. ← To zdanie miało być liryczne i pobudzać wyobraźnię. Gdyby było prozaiczne, pewnie ktoś wypomniałby tą prozaiczność.

 

Istniało jednak coś, co zmuszało ją do odrzucenia rozmyślań. Coś o wiele straszliwszego niż wszystko, czym się dotychczas zajmowała. ← za dużo tu coś, czymś, co ← to są celowe powtórzenia

 

Co do reszty prologu to szkoda, że nie zachęcił on do dalszej lektury, wiele nad nim pracowałem mimo jego skromnej długości i to już któraś wersja, która chyba nie zdaje egzaminu.

 

Co do mięśni ciała, nie chodziło o przyrost masy mięśniowej (Paulina nie ma wyglądać jak Pudzian) tylko o wzmocnienie i rzeźbę. Paulina wciąż wygląda jak szkielet, ale jest po prostu zaprawiona i wytrenowana. W końcu ile można zrobić po nocach w piwnicy… Ludzie żyjący w Avax w tych czasach nie uczęszczali na biologię do szkoły więc nie znają się. Karota uważa, że umięśniona “niebezpiecznie” dziewczyna wyglądała by tak samo jak taki Daigan. Nie ma pojęcia jak bardzo groźna robi się drobna, chuda postać ich niewolnicy.

 

Wszystko robiła za pomocą wiadra wody z czymś o konsystencji mydła, przy pomocy płachty naciągniętego płótna, które nosiła zwykle na piersiach. Po kolei czołgała się przez wszystkie przestrzenie, które nabierały na wielkości. <– Chodziło o to, że aby umyć podłogi, musi zdjąć z siebie szmatę i po kolei obrobić każde pomieszczenie, które nagle wydaje się duuużo większe niż zwykle (z cyklu: każdy salon jest mały, do czasu aż trzeba w nim poodkurzać…) Nie chcę wszystkiego opisywać dosłownie, podczas tego szorowania posadzek Paulina czołgała się… no i to mi się wydawało nad wyraz normalne :/ nie wiem, nie myślałem, że można to zinterpretować jako “szorowanie po podłogach piersiami”

 

Co do turkusowych źrenic to zgadzam się. Parę niefortunnych błędów się znalazło, ale mam nadzieję, że będą one do uchwycenia przez redakcję w przyszłości (sam musiałbym poświęcić absurdalne ilości czasu na ich wykrycie i likwidację) i nie wpływają negatywnie na samą “historię” – to nie jest do końca taki znowu wyrwany fragment, ale cały rozdział.

Całość tekstu była redagowana przez osobę z zewnątrz i widać, że i to nie pomogło. Nie wiem jak tropić te błędy tak, by się ich całkiem pozbyć. Tak, żeby tekst był dobry. Szczerze mówiąc, to wciąż szukam w sobie motywacji do kontynuacji tej opowieści..

Też mi się spodobało. Ładnie zarysowane okoliczności i całkiem niezłe opisy leśnego krajobrazu. Jeśli zaś idzie o rozpoznawanie kto jest tym “dobrym” a kto “złym” człowiekiem to mam ten sam problem i też jestem w tej sprawie kompletnym daltonistą…

Po co? Odpowiedź prosta. Bo taka była wizja. Ja nie tworzę tekstu "pod gatunek" tylko tak jak chcę. Moje uniwersum skąd pochodzi "Insygnium" jest rozbudowane i nie wyrzucę tej magii tak o, po prostu. Co do Gwiezdnych Wojen, to znane jest stwierdzenie "Gwiazda Śmierci to największa stacja kosmiczna wśród znanych tworów SF". Nie dla wszystkich ten podział gatunkowy jest widać oczywisty, nie wyłączając niżej podpisanego.

W moim opowiadaniu magia jest rozumiana jako pojęcie naukowe. Ciężko mi jednak ją opisać, tak jak wszystkie mechanizmy jej działania, w jednym tekście który i bez tego okazał się długi i niemal powieściowy. Daj znać, Dj-u, czy mogę już pakować "Insygnium" w walizkę. Co ogólnie o nim sądzisz poza "nie byciem SF"? Oceny nie dostałem.

Jeśli idą chronologicznie od zaproszeń to może już przeczytane… bo mam o jedno więcej wyświetlenie od jakiegoś czasu. Ale czy w takim razie nie powinienem chociaż dostać oceny? :(

Nowa Fantastyka