Profil użytkownika


komentarze: 3, w dziale opowiadań: 3, opowiadania: 2

Ostatnie sto komentarzy

Cześć, widzę tu sporo uwag, zresztą w większości całkiem słusznych (resztę muszę na spokojnie przetrawić żeby zdecydować, czy uważam je za w pełni zasadne :) ), obiecuję że siądę do poprawiania tekstu, ale nie dzisiaj. Dziękuję wam, że chce się wam nie tylko przeczytać ten tekst ale też tak gruntownie go przeanalizować gramatycznie ;) 

 

Teraz chciałam tylko odpowiedzieć na kilka wątpliwości: 

Pisząc o symulacji nie miałam na myśli tego, że postacie wchodzą do jakiejś metalowej puszki udającej statek. Zakładam że technologia poszła grubo do przodu. Bardziej wyobrażałam to sobie jako coś co się odgrywa w ich głowach. Ciała pozostają w letargu, a symulacja jest jakimś rodzajem wirtualnej rzeczywistości sterowanej przez jeden komputer, dzięki czemu można również faktycznie rozwijać ich współpracę między sobą a nie tylko indywidualne zdolności. Celowo nie skupiałam się na opisie technologii, bo wiem że czego bym nie wymyśliła to za kilka lat moja wizja będzie już równie naiwna jak monitory “z tyłkiem” na statkach kosmicznych w obcym, czy star treku :) 

Taka symulacja mogłaby się adaptować, czerpać z ich obaw i dostosowywać się testując ich z różnych stron. Próbować zanudzić, lub złamać zmęczeniem, czy brakiem nadziei. I dlatego też niepasująca śrubka nie była tylko błędem ludzkim, ale czymś równie niepokojącym jak błąd w matrixie – błędem kodu. Stara paczka chipsów? Totalna abstrakcja, praktycznie nie do pomyślenia żeby program się wysypał w tak cudaczny sposób. A jednak technologia zawodzi. Czym więcej zmiennych tym łatwiej o nie przewidzenie jakiegoś warunku brzegowego, czegoś co sprawi że nic nie pójdzie jak pójść powinno. (Dla tych mniej obeznanych z samym tematem programowania: czym prostszy mechanizm tym mniej rzeczy ma szansę się w nim popsuć i łatwiej go naprawić).

 

Jak w takim razie znaleźli się na prawdziwym statku? Prosto – zostali uśpieni jak do symulacji, która jednak się nie rozpoczęła. Zamiast tego przeniesiono ich na pokład statku (wierne jego odbicie widzieli w swoich głowach już wieeele razy). Tam się obudzili i myśląc że tylko ćwiczą przeprowadzili całą sekwencję startową i kontynuowali pracę aż do samego końca lotu.

 

Odnośnie tego że Słońce ma za małą masę by stać się super nową – tak. Na ten moment i naszą widzę na ten temat zgadzam się z tobą. Czy to jednak oznacza, że jest to całkowicie nie możliwe? Tylko jeśli założymy że miałby to być naturalny proces. Już w Odysei Kosmicznej (nie pamiętam w której części więc to pominę :) ) pojawiał się motyw przemienienia Jowisza w gwiazdę przez obcych, po to żeby zapewnić możliwość rozwoju formie życia z jednego jego księżyców. No i taki motyw bardziej pasował niż fakt że ziemia jest wyniszczona przez ludzi i staje się niezdatna do zamieszkania, albo leci w jej stronę kometa (to jest już strasznie filmowo oklepane). Potrzeba było czegoś odrobinę chociaż nieprzewidywalnego, gdzie proces może przyspieszać, nabierać tempa i początkowo wydawało się, że tego czasu jest sporo, były plany, założenia, na pewno z dużym zapasem czasu na niespodziewane okoliczności a i tak go brakło, bo tylko to usprawiedliwia wysłanie statków przed zakończeniem szkolenia załogi – skończył się czas.

Dziękuję wam za wszystkie miłe słowa i wskazane błędy. Miałam pewne obawy przed publikacją tego opowiadania, bo wiem że nazwanie płodu pasożytem może wzbudzać kontrowersję, ale prawda jest taka że nie każda ciąża budzi pozytywne odczucia, czy to od razu czy w ogóle – nie zamierzam tutaj nikogo oceniać, czy stawać po którejś stronie barykady a nawet wypowiadać się za czy przeciw aborcji – nie o tym jest ten tekst. Nie ma nic wspólnego z polityką i całym zamieszaniem wokół ostatnich tematów. Nie stanowi też wyrazu mojego stanowiska w tym temacie – stanowisko to zachowam dla siebie.

 

Ten tekst, miał być o odnajdywaniu w sobie siły w obliczu trudnej sytuacji. Czy jest w nim mało sf? Pewnie tak, głównie przez to co napisałam we wstępie – jest ciasno w ilość słów. Czy go kiedyś rozwinę w coś szerszego? Może, ale raczej już nie z pierwszej osoby – tak się dobrze wchodzi w emocje postaci (na pokazaniu czego mi zależało) a trudniej pokazuje się tło, bo wszystko jest subiektywne. Nie podaje się faktów, a odbiór tych faktów przez wybraną jednostkę.

 

Czemu ona myśli że jej ciąża jest czymś zakazanym? – Bo uważa, że będąc w ciąży będzie słabsza i mniej użyteczna, a co za tym idzie mogą się chcieć jej pozbyć ze statku – co jest dość oczywistą głupotą, bo przecież wymiana pokoleniowa jest koniecznością, a ciąża nie trwa wiecznie. Została jednak wybrana do szkolenia na pilota (co w sumie w tekście się nie zmieściło – to tego dotyczył kurs), a ciąża niewątpliwie wpłynie na jego przebieg (najpewniej opóźnienie praktyk), to jeszcze nie musi oznaczać, że nie będzie mogła nim zostać później.

Na statku znalazła się nie z własnego wyboru ale dlatego, że spełniała pełne kryteria. Jasne musiała się w pewien sposób podporządkować, ale nie wynika to z jej chęci, raczej wiary w to że tylko w ten sposób przetrwa.

Czemu zaszła mimo iż nie chciała i myśli że to coś złego? – Tu można po prostu założyć że antykoncepcja zawiodła. 

Bardzo wam dziękuję za wasze komentarze. Jeśli chodzi o uwagi odnośnie formy dialogów i liczebników – wprowadziłam poprawki, mam nadzieję, że wychwyciłam wszystkie miejsca. Będę to też miała na uwadze przy późniejszych tekstach. Z przecinkami mam taki problem, że obawiam się iż nawet dziesięciokrotne przeczytanie tekstu i próby poprawy nie sprawią iż znajdą się one na swoim miejscu.

Drugą i osobną sprawą jest nagłość rozwiązania sytuacji – to muszę sobie na spokojnie przemyśleć i przeanalizować. Póki co bez zmian w tekście – może kiedyś zdecyduję się rozwinąć to w coś dłuższego co by pozwoliło wprowadzić rozwiązanie łagodniej.

Nowa Fantastyka