- Opowiadanie: Mryszka - Pasożyt

Pasożyt

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Na krawędzi pojmowania” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

 

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Mudita: https://stowarzyszeniemudita.pl, które pomaga rodzinom osób z niepełnosprawnościami.

 

Nie jestem pewna, czy opowiadanie wpasuje się w waszą tematykę, bo nie odnosi się do poszukiwań i odkrywania czegoś na zewnątrz, a odkrywania czegoś w sobie. 
Trochę żałuję, że limit słów jest tak … ciasny. Ledwie skończyłam spisywać zarys swojego pomysłu i już okazało się, że go osiągnęłam i zamiast rozwijać to wszystko pozwalając bardziej stopniowo narastać sytuacji mogłam już tylko redagować i poprawiać tekst. Odnajdywanie się w tak krótkiej formie jest dla mnie czymś nowym. Z góry dziękuję wszystkim, którzy poświęcą czas i energię na przeczytanie mojego tworu ;)

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Ambush, Outta Sewer, Staruch, Użytkownicy V

Oceny

Pasożyt

Stałam przed lustrem wpatrując się w swoje odbicie. Lewą dłonią podtrzymywałam bluzę a prawą upewniałam się, że brzuch jest całkiem płaski. Obróciłam się w prawo. Nic. W lewo – też nie… A jednak słowa, które dzisiaj usłyszałam nadal brzęczały mi w uszach, obijając się o wnętrze mojej głowy. Łzy wściekłości i bezsilności napływały mi do oczu. Miałam ochotę rozbić lustro. Zniszczyć swoje odbicie, by nie musieć patrzeć jak moje ciało będzie się zmieniać. A potem skulić się w kącie i płakać. Dłonie mi drżały. Zagryzałam wargi, by nie zacząć zawodzić. „Wszystko inne. Wszystko, tylko nie to.” – błagałam w myślach.

 – Spóźnisz się na kurs! – Głos matki przywoływał mnie do porządku. Tak. Kurs. To na nim powinnam się skupić. Jakoś to wszystko rozwiążę. Muszę. Oni nie mogą się dowiedzieć.

– Tak, mamo! Już idę! – odkrzyknęłam poprawiając ubranie. Wygładziłam materiał. Dobrze że lubiłam luźne ciuchy. „Nic nie widać” – upomniałam samą siebie. Nadal miałam wrażenie, że jak tylko ona na mnie spojrzy, to będzie wiedzieć. Jakbym miała wymalowane to na twarzy. Otworzyłam drzwi łazienki. Żołądek podchodził mi do gardła. Jej wzrok na mnie sprawiał, że miałam ochotę zapaść się pod ziemię, uciec… 

– Wyglądasz jakbyś była chora. – Nie było w tych słowach troski, tylko upomnienie. Nie mogliśmy chorować. Musieliśmy być użyteczni i przydatni, bo tylko takich będą tu trzymać. Jednostki słabe nie miały szans. Czekały jeszcze całe ładownie zamrożonych na czas podróży, wymiana nie stanowiła problemu. Problemem było wykazanie, że jest się użytecznym. Rozchyliłam usta w wymuszonym uśmiechu.

– Nie wyspałam się, to wszystko. – zapewniłam mając nadzieję, że zabrzmi to przekonująco. Nie zabrzmiało. Wystarczyło. Nie chciała wiedzieć. Czego innego mogłam się spodziewać? Wzięłam swoje notatki i wyszłam z kajuty. Cały czas czułam na sobie spojrzenia mijanych osób. Szeptali patrząc na mnie. Wiedzieli? Powiedział im? Nie mógł.. przecież nie mógł. Nie miał prawa. – Próbowałam uspokoić samą siebie, ale duszę miałam na ramieniu. Unosiła się niczym chusta próbując się ode mnie oderwać i uciec gdzieś daleko. Zacisnęłam lewą dłoń w pięść wbijając sobie paznokcie w skórę. Musiałam przywołać się do porządku. Ból trochę pomagał. Zacisnęłam dłoń mocniej i mocniej. Wiedziałam, że zostaną ślady, ale w tej chwili to nie miało znaczenia. 

 

Nawet nie wiem, kiedy znalazłam się na swoim miejscu. Czy przywitałam się z przyjaciółką? Nachylała się w moją stronę szepcząc coś o wczorajszym wieczorze. Słowa dochodziły do mnie jakby z oddali, spod wody, nic nie rozumiałam. To było tak dawno. W innej epoce. Zerknęłam w dół. Robiłam notatki. Moje ciało funkcjonowało, choć miałam wrażenie, że jestem gdzieś obok niego. Myśli ciągle krążyły wokół jednego miejsca. Wbiłam ołówek tak mocno w notes, że zrobiłam w nim dziurę. Wzięłam głęboki oddech. Nie patrzyłam na nią. Jeśli spojrzę, to zobaczy TO w moich oczach. Nie mogłam do tego dopuścić! To się nie mogło wydać!

– Mam pasożyta. – powiedziałam siląc się na lekki ton. Po co to zrobiłam? Czemu użyłam takich słów? Byłam przerażona, że się domyśli, a jednocześnie… chyba tego chciałam. Niech chociaż ona wie, niech mi doradzi! Nie chcę być w tym sama! Błagam, niech zrozumie!

– Ugh… gdzie ty to złapałaś dziewczyno! Musisz koniecznie ogarnąć temat! – Nie zrozumiała. Czułam jak coś ze mnie uchodzi. Ręce mi drżały. Zdjęłam je z blatu i wsunęłam pod swoje uda. Widziałam zaskoczone spojrzenie Jany.

– Zimno tu. – szepnęłam, a ona pokiwała głową ze zrozumieniem kupując kolejne moje kłamstwo. Czy ona w ogóle mnie znała?! Przecież kłamałam jej w żywe oczy!

– Tak, chyba znów oszczędzają energię. – Miałam ochotę wrzasnąć i potrząsnąć nią. Otwórz oczy! Jestem tu! Żyję i cię potrzebuję! – Oczyma wyobraźni widziałam jak to robię. Jak tarmoszę jej ciało niczym szmacianą lalkę zmuszając ją żeby zobaczyła prawdę, żeby postawiła się na chwilę w moim położeniu. Nie zrobiłam tego. Nie mogłam. Jana nie zrozumie. Byłam zdana na siebie. Ciężar tej tajemnicy wgniatał mnie w podłogę.

 

Wykład się skończył. Zebrałam swoje rzeczy. Ręce mi drżały, a wredne papiery rozsypały się na podłogę. Pochyliłam się by je pozbierać.

– Cześć mała… – Jego oddech na mojej szyi przyprawiał mnie o drżenie. Nawet teraz. Przyczyna mojej rychłej zguby. Moje nemezis i… spojrzałam na niego. To był błąd. Ten uśmiech nadal sprawiał, że miękły mi kolana.

– Widzimy się wieczorem? – Kolejne pytanie. Moje usta już się rozchylały w uśmiechu, wargi już układały się w to jedno słowo… nie mogłam! Nie mogłam tego dłużej robić… Biłam się z myślami.

– Muszę się uczyć, za trzy dni zaczynamy praktyki. – przypomniałam cicho. Nasze dłonie spotkały się na krótką chwilę, kiedy podawał mi notatki. Wyprostowałam się ostrożnie, czułam, że zaraz się złamie… Powiem mu! Powinien wiedzieć. On mi pomoże! Zdecydowałam. Uniosłam na niego spojrzenie, ale jego już nie było. Zniknął gdzieś. Rozpłynął się, a ja znów zostałam z tym wszystkim sama. Sama. Uzmysłowienie sobie tego podziałało na mnie jak kubeł lodowatej wody. Drżałam.

 Ruszyłam z powrotem do kajuty. Droga się ciągnęła w nieskończoność. Widziałam swoje odbicie w mijanych przedmiotach. Wyglądałam tak… normalnie. Moje spojrzenie padło na ambulatorium – to też było rozwiązanie, ale.. czy mogłam to zrobić? Tak… Nie. Nie dam rady. Odpowiedź na to pytanie była niczym przekroczenie magicznej granicy. Podjęłam decyzję i poczułam jak spokój rozlewa się po moim ciele. Nie było innej drogi, więc musiałam iść tą. Na początek wystarczy udawać. Nie dać po sobie poznać, przecież umiałam udawać. Tu każdy umiał. Uśmiech na twarzy – tak, oczywiście, że jestem zachwycona takim życiem. Z dumą zostałam częścią programu! – Prawie sobie uwierzyłam. To się mogło udać. Poradzę sobie. Pogłaskałam się mimowolnie po brzuchu. Strach gdzieś się rozwiał. Została determinacja. Musiałam o nas zawalczyć. Musiałam pokazać że mogę być jednym i drugim, że ono nie przeszkadza… ono. Kiedy zaczęłam o tym myśleć jako istocie a nie problemie? 

– Wróciłaś? Jak było na kursie? – Uniosłam wzrok na surową, oceniającą twarz matki. „Ona nie wie” – powiedziałam sobie. – „I nie dowie się, póki nie zechcę jej powiedzieć.” – Uśmiechnęłam się.

– Świetnie. Niedługo zaczynamy praktyki… nie mogę się doczekać… 

 

Koniec

Komentarze

Całkiem przyjemnie mi się czytało. Tylko nie bardzo wiem, o co kaman z tym pasożytem. Jak napisałaś w przedmowie, może dlatego, że ograniczała Cię liczba znaków. Czyli dziewczyna ma w sobie pasożyta, jest zapewne w jakimś…hmmm, statku. Oczekuje, że koleżanka sczai o co chodzi, ale ona nie kuma. A ten koleś którego spotkała, kim jest dla bohaterki? Z tekstu wynika, że się emocjonowała. Pewnie czuje miętę do niego. Powiem tak: chętnie dowiedziałbym się, co tutaj się dzieje. Może zamieść dalszą część, albo napisz całość już poza konkursem i wrzuć. Pozdrawiam.

‘ I nie dowie się, póki nie zechce jej powiedzieć.’ ← brak ogonka?

Nie będę spojlerować, więc nie napiszę jaki to ‘pasożyt’, ale myślę, że się nie mylę.

Powodzenia. :) Jurki muszą zadecydować.

Fajnie pokazałaś pełen wachlarz emocji i strachów związanych z przyszłością. Mimo że otaczają dziewczynę osoby, którym powinna teoretycznie w tej sytuacji zaufać, to zostaje sama z problemem. Surowa matka, niedomyślna koleżanka, chłopak, którego obecność wciąż wywołuje drżenie.

Dobrze się czytało.

 

Pozdrawiam!

Mogę się domyślać, o jakiego pasożyta chodzi, ale to nadal tylko domysły. Wypada mi jedynie napisać: “Na dwoje baba wróżyła.” I nawet jeżeli nie lubię dosłownych zakończeń, to jednak czegoś mi brakuje. Warsztat na duży plus. Tekst mnie wciągnął.

Powodzenia :)

Cześć Mryszka !!! !!

 

Bardzo dobrze mi się czytało. Fajnie było zobaczyć świat od strony kobiety. Rozumiem, że chodziło o ciążę?

 

Pozdrawiam!!!

 

 

Jestem niepełnosprawny...

Babskie opowiadanie;) Dużo emocji.

Myślałam, że to będzie taki obcy pasażer i wyrwie dziurę w żywicielu, a tu taka niespodzianka.

Tylko co na to mama?! ;P

W dół urwiska, w stronę przepaści, na samym jej brzegu...

Pisarsko całkiem całkiem, za wyjątkiem zjedzonych dwóch ogonków i dziwnej maniery stosowania myślnika w środku bloku tekstu.

Bardzo udanie pokazane rozterki młodej bohaterki (że tak zrymuję).

Co prawda słowo “pasożyt” na określenie… pasażerki/ra budzi mój głęboki sprzeciw, ale koniec daje nadzieję. Tylko co z … gościem od oddechu i dłoni?

 

Popraw te kilka babolków (aha, jeszcze cudzysłowy są “nie nasze”) i z czystym sumieniem kliknę do Biblioteki.

Pozdrawiam!

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Jakoś to wszystko rozwiąże– literówka

Początek lekko przegadany, drugi akapit bardzo dobry, trzeci troszkę zagmatwany.

Językowo całkiem sprawne, czytałem z przyjemnością, jednak brak kontekstu nie pozwala mi na pełne zrozumienie zamysłu autorki. Wydaje się, że bohaterka znajduje się na statku kosmicznym i zaszła w ciążę. Niewiele dowiadujemy się o tym świecie, bohaterach i relacjach wewnątrz tego zamkniętego społeczeństwa. Jeśli opowiadanie miało być o emocjach targających młodą dziewczyną, która staje bezbronna wobec nowej rzeczywistości, to jak najbardziej udany tekst, tylko wtedy sugerowana kosmiczna dekoracja wydaje się pretekstowa.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Bohaterka i narratorka w jednej osobie przedstawiona czytelnikowi co najmniej dobrze. Można jej nie tylko współczuć z powodu kłopotów, można ją polubić.

Zastanawia mnie jedno. Jeżeli na domniemanym statku kosmicznym, miejscu akcji, obowiązuje zakaz powiększania populacji, to dziewczynie nie uda się donosić ciąży. Zadba o to dowództwo. Dlaczego więc najpierw zlekceważyła możliwość zajścia w ciążę, potem postanowiła ją ukrywać? Niekonsekwencje, dwie.

Hej Zgadzam się z AdamKB bohaterka jest dobrze przedstawiona, co nie jest łatwe gdy narracja skupia się głównie na odczuciach bohatera. Taki tekst często nudzi lub porusza sprawy, które dla czytelnika są mało ciekawe. Tobie udało się tego uniknąć, a nawet przedstawić świat, otoczenie w którym toczy się akcja. Bardzo dobry tekst :) Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej.

 

W zasadzie od pierwszych zdań dajesz do zrozumienia, że chodzi o ciążę. Określenie pasożyt dla płodu jest z typu tych nie do przyjęcia, a biorąc pod uwagę obecną inbę o słowa dr Orawiec na Kanale Zero, w programie Mazurka, to od razu rzuca się w oczy jego kontrowersyjność. Mnie to nie przeszkadza, ale pewnie masz świadomość – Staruch przykładem – że może zostać źle odebrane.

Kosmos, statek i otoczka sf to w zasadzie wyłącznie tło, które mogłoby być jakiekolwiek inne, bez szkody dla fabuły. Czyli jest pretekstowe.

Ja Twoje dzieło odbieram, jako próbę zabrania głosu w dyskusji na temat aborcji, świadomego rodzicielstwa i wszelkich ruchów związanych z tym tematem. O ile wydźwięk początku jest wyraźnie skorelowany z postulatami lewicy, z tym, czego ona chce i jak bardzo ma zamiar ingerować w obowiązujące ustawy, o tyle końcówka leży na drugim końcu spektrum, obok ruchów pro-life. Nieraz już słyszałem różne opowieści, będące przykładami podsuwanymi przez działaczy pro-life o tym, jak to pewna kobieta chciała usunąć, ale nie usunęła i teraz jest szczęśliwą mamą – zawsze mam problem z tymi przykładami, bo nigdy nie wiadomo ile w nich prawdy, a ile wymysłów przytaczanych na potrzeby propagandy własnego punktu widzenia.

Ta opowieść mi właśnie konstrukcją przypomina tego typu opowieść – oczywiście oprócz tego, masz tutaj całkiem przyzwoicie napisany kawałek opowiadania, a bohaterka jest dość wiarygodna, mocno podkreślone emocje przydają jej realności. I to z jednej strony dobrze, a z drugiej źle. Czemu? Już wyjaśniam: opisana przez Ciebie przemiana wewnętrzna bohaterki, która najpierw ma pasożyta, chce go usunąć, a potem ma już dziecko i chce donosić ciążę, dokonuje się bardzo szybko. Przez to tempo traci wiarygodność. Ale to tempo przydaje wiarygodności postaci, która jawi mi się jako młoda – niedoświadczona życiowo, może trochę naiwna, może idealistycznie nastawiona do rzeczywistości – dziewczyna. Przemiana dokonuje się nie tylko szybko, ale również pod wpływem emocji, a nie racjonalnego rachunku sumienia. To również przemawia na korzyść postaci. Ale przeciw trwałości przemiany, bo ma ona bardzo wątły fundament.

No to tak: jeśli sporzę na Twój tekst, jak na taką a’la propagandową historyjkę, to wychodzi on słabo. Tylko, że ja wolę na niego patrzeć od strony postaci, a pod tym kątem jest jak najbardziej na tak, pomimo, że przy tym spojrzeniu gdzieś ucieka clou, gdzieś gubi się celowość opowiedzianej historii.

Niemniej jednak powiedzieć muszę, że napisałaś to nieźle, czytało się gładko. Pozwolę więc sobie kliknąć bibliotekę i na koniec pozdrowić serdecznie :)

Q

Known some call is air am

Opis dość typowej reakcji dziewczyny na wiadomość o ciąży.

Nie bardzo wiem, w jaki sposób szort wpisuje się w założenia konkursu, ale to nie mój problem. Szkoda, że brakło też fantastyki.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

 

A jed­nak słowa, które dzi­siaj sły­sza­łam nadal brzę­cza­ły mi w uszach, obi­ja­jąc się o wnę­trze mojej głowy. → Czy zaimki są konieczne? Nadużywasz zaimków.

 

Wszyst­ko inne. Wszyst­ko, tylko nie to.’ – bła­ga­łam w my­ślach. → „Wszyst­ko inne. Wszyst­ko, tylko nie to – bła­ga­łam w my­ślach.

Tu znajdziesz wskazówki, jak można zapisywać myśli bohaterów.

Sprawdź, jak wygląda cudzysłów.

 

Tak. Kurs. To na nim po­win­nam się sku­pić. Jakoś to wszyst­ko roz­wią­że. → Czy dobrze rozumiem, że kurs wszystko rozwiąże?

A może w ostatnim zdaniu miało być: Jakoś to wszyst­ko roz­wią­żę.

 

‘ Nic nie widać’ – upo­mnia­łam samą sie­bie.Nic nie widać – upo­mnia­łam samą sie­bie.

Zbędna spacja po otworzeniu namiastki cudzysłowu.

 

 – Nie wy­spa­łam się, to wszyst­ko. – za­pew­ni­łam mając na­dzie­ję… → Zbędna kropka po wypowiedzi. Ten błąd pojawia się także w dalszej części tekstu.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

Nie mógł.. prze­cież nie mógł. → Wielokropkowi brakuje jednej kropki. Wielokropek ma zawsze trzy kropki.

 

Żyję i cię po­trze­bu­ję! – Oczy­ma wy­obraź­ni wi­dzia­łam jak to robię. → Czemu tu służy półpauza?

 

ale.. czy mo­głam to zro­bić? → Wielokropkowi brakuje jednej kropki.

 

Z dumą zo­sta­łam czę­ścią pro­gra­mu! – Pra­wie sobie uwie­rzy­łam. → Czemu tu służy półpauza?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zacznę od zdziwienia. Naprawdę trzeba się domyślać o jakiego pasożyta chodzi ??? No i znów to samo – To na pewno nie jest SCIENCE-fiction. Tak naprawdę, to w ogóle mam wątpliwość, czy to jest fiction.

Dziękuję wam za wszystkie miłe słowa i wskazane błędy. Miałam pewne obawy przed publikacją tego opowiadania, bo wiem że nazwanie płodu pasożytem może wzbudzać kontrowersję, ale prawda jest taka że nie każda ciąża budzi pozytywne odczucia, czy to od razu czy w ogóle – nie zamierzam tutaj nikogo oceniać, czy stawać po którejś stronie barykady a nawet wypowiadać się za czy przeciw aborcji – nie o tym jest ten tekst. Nie ma nic wspólnego z polityką i całym zamieszaniem wokół ostatnich tematów. Nie stanowi też wyrazu mojego stanowiska w tym temacie – stanowisko to zachowam dla siebie.

 

Ten tekst, miał być o odnajdywaniu w sobie siły w obliczu trudnej sytuacji. Czy jest w nim mało sf? Pewnie tak, głównie przez to co napisałam we wstępie – jest ciasno w ilość słów. Czy go kiedyś rozwinę w coś szerszego? Może, ale raczej już nie z pierwszej osoby – tak się dobrze wchodzi w emocje postaci (na pokazaniu czego mi zależało) a trudniej pokazuje się tło, bo wszystko jest subiektywne. Nie podaje się faktów, a odbiór tych faktów przez wybraną jednostkę.

 

Czemu ona myśli że jej ciąża jest czymś zakazanym? – Bo uważa, że będąc w ciąży będzie słabsza i mniej użyteczna, a co za tym idzie mogą się chcieć jej pozbyć ze statku – co jest dość oczywistą głupotą, bo przecież wymiana pokoleniowa jest koniecznością, a ciąża nie trwa wiecznie. Została jednak wybrana do szkolenia na pilota (co w sumie w tekście się nie zmieściło – to tego dotyczył kurs), a ciąża niewątpliwie wpłynie na jego przebieg (najpewniej opóźnienie praktyk), to jeszcze nie musi oznaczać, że nie będzie mogła nim zostać później.

Na statku znalazła się nie z własnego wyboru ale dlatego, że spełniała pełne kryteria. Jasne musiała się w pewien sposób podporządkować, ale nie wynika to z jej chęci, raczej wiary w to że tylko w ten sposób przetrwa.

Czemu zaszła mimo iż nie chciała i myśli że to coś złego? – Tu można po prostu założyć że antykoncepcja zawiodła. 

Nie stanowi też wyrazu mojego stanowiska w tym temacie – stanowisko to zachowam dla siebie.

Używanie określonego słownictwa każe przypuszczać, jakie to stanowisko.

I nie ma w tym nic złego – różnorodność poglądów to ponoć zaleta demokracji ;)

Aczkolwiek czytelnikom takim jak ja nie przynosi pozytywnych konotacji.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

A ja nie będę oburzać się na nazwanie ciąży pasożytem. Nie każda wieść o ciąży budzi radość, myślę, że bardzo często towarzyszy takiemu wydarzeniu strach, niepewność, myśli “ja nie dam rady”, “ja tego nie chcę”… Bardzo przemówiły do mnie emocje bohaterki i ogromny plus za ich umiejętne pokazanie. Podoba mi się też, że stanowisko bohaterki ewoluuje, o czym świadczą te słowa: 

 

Musiałam pokazać że mogę być jednym i drugim, że ono nie przeszkadza… ono. Kiedy zaczęłam o tym myśleć jako istocie a nie problemie? 

Tekst niedługi, a naprawdę sporo udało się w nim zawrzeć. Jeśli taka krótka forma to dla Ciebie nowe wyzwanie, to bardzo dobrze sobie z nim poradziłaś :)

Nie jestem jurorem, nie do mnie będzie należała ocena, jak odbierać opowieść w kontekście konkursu. Jako usatysfakcjonowany czytelnik ruszam do klikarni. 

devil

Dla mnie bardziej opowiastki obyczajowa, zgadzam się z przedpiścami, że fantastyka jest tu jedynie pretekstowa.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

StaruchuOutta Sewerze, nie utożsamiajmy poglądów autorki z poglądami bohaterki. Użycie określenia "pasożyt" w odniesieniu do płodu jest prowokacyjne, ale nie przesądza o prywatnych opiniach autorki.

Opowiadanie obyczajowe, skupiające się na wewnętrznych przeżyciach bohaterki. Mimo skromnej akcji czyta się je dobrze. Gdyby nie elementy science fiction, ciąża byłaby oczywistym kandydatem na "pasożyta". Nawet po zakończeniu lektura pozostawia wiele pytań.

Żałuję, że przeczytałem Twój komentarz pod opowiadaniem, ponieważ rozwiał on moje wątpliwości. Moja wizja opowiadania z niedopowiedzeniem była bardziej satysfakcjonująca.

Zebulonie, nie utożsamiam, a przynajmniej podszedłem do tego ostrożnie i jedynie wyraziłem moje wątpliwości a także opinię, co mi tekst szanownej autorki przypomina. Jak by nie było, autor musi się liczyć z tym, że kontrowersyjny tekst może rzutować na postrzeganie osoby twórcy :) 

Pozdrawiam serdecznie 

Q

Known some call is air am

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Porównanie płodu do pasożyta – ani to oryginalne, ani w dobrym guście. Mało kontekstu, mało fantastyki. Wykonanie niechlujne – bardzo dużo brakujących przecinków i niepotrzebne kropki po wypowiedziach postaci. Miałem nadzieję, że będę mógł oddać brakujący głos na Bibliotekę, ale moim zdaniem ten tekst nie zasługuje, by tam trafić.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Stałam przed lustrem wpatrując się w swoje odbicie.

Stałam przed lustrem, wpatrując się w swoje odbicie.

Lewą dłonią podtrzymywałam bluzę a prawą upewniałam się

Lewą dłonią przytrzymywałam bluzę, a prawą upewniałam się.

A jednak słowa, które dzisiaj usłyszałam nadal brzęczały mi w uszach, obijając się o wnętrze mojej głowy.

Wtrącenie. Metafora wystarczy jedna: A jednak słowa, które dzisiaj usłyszałam, nadal brzęczały mi w uszach.

nie musieć patrzeć jak

Nie musieć patrzeć, jak.

„Wszystko inne. Wszystko, tylko nie to.” – błagałam w myślach.

Może lepiej: „Wszystko inne. Wszystko, tylko nie to.” błagałam w myślach.

Głos matki przywoływał mnie do porządku.

Ile razy ją przywoływał?

odkrzyknęłam poprawiając ubranie

Odkrzyknęłam, poprawiając ubranie.

Dobrze że lubiłam luźne ciuchy.

Ale już nie lubi? Dobrze, że lubię luźne ciuchy.

Nadal miałam wrażenie, że jak tylko ona na mnie spojrzy, to będzie wiedzieć.

Hmmmm.

Jakbym miała wymalowane to na twarzy.

Jakbym to miała wymalowane na twarzy.

Jej wzrok na mnie sprawiał

To nie po polsku. Jej spojrzenie padające na mnie, albo po prostu: jej spojrzenie.

Wyglądasz jakbyś była chora.

Wyglądasz, jakbyś była chora.

Czekały jeszcze całe ładownie zamrożonych na czas podróży, wymiana nie stanowiła problemu.

Trochę źle się to parsuje.

– Nie wyspałam się, to wszystko. – zapewniłam mając nadzieję, że zabrzmi to przekonująco.

– Nie wyspałam się, to wszystko – zapewniłam w nadziei, że zabrzmi to przekonująco.

Cały czas czułam na sobie spojrzenia mijanych osób. Szeptali patrząc na mnie.

Osoby szeptały. Ludzie szeptali. Osobiście wolę ludzi.

Nie miał prawa. – Próbowałam uspokoić samą siebie

Coś tu się dziwnie formatuje. Może tak: Nie miał prawa, uspokajałam samą siebie.

Unosiła się niczym chusta próbując się ode mnie oderwać i uciec gdzieś daleko.

… dusza? Dziwnie wypada takie… no, nie udosłownienie metafory, ale coś w tym stylu.

Zacisnęłam lewą dłoń w pięść wbijając sobie paznokcie w skórę.

Ale tu zachodzi związek przyczynowy, nie tylko czasowy.

Musiałam przywołać się do porządku.

Musiałam się przywołać do porządku.

Zacisnęłam dłoń mocniej i mocniej.

Anglicyzm, zresztą aspekt czasownika musi być niedokonany, skoro to trwało: Coraz mocniej zaciskałam dłoń.

Nachylała się w moją stronę szepcząc coś o wczorajszym wieczorze.

Tnij "się": Nachylona do mnie, szeptała coś o wczorajszym wieczorze.

Moje ciało funkcjonowało

Hmmm…?

Wbiłam ołówek tak mocno w notes, że zrobiłam w nim dziurę.

Tak mocno wbiłam ołówek w notes, że zrobiłam w nim dziurę.

– Mam pasożyta. – powiedziałam siląc się na lekki ton.

– Mam pasożyta – powiedziałam, siląc się na lekki ton. https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

Byłam przerażona, że się domyśli

Średnio po polsku. Zresztą – czego ona ma się domyślać? (Jeśli tego, czego ja się domyśliłam już na początku, to… ale dojdźmy do końca).

Nie chcę być w tym sama!

Nie chcę z tym być sama!

gdzie ty to złapałaś dziewczyno!

Wołacz oddzielamy: gdzie ty to złapałaś, dziewczyno?

Musisz koniecznie ogarnąć temat!

Zdanie puste treściowo.

Czułam jak coś ze mnie uchodzi.

Czułam, jak coś ze mnie uchodzi.

wsunęłam pod swoje uda.

"Swoje" zbędne, zwykle przyjmujemy, że chodzi o część ciała wykonawcy czynności.

– Zimno tu. – szepnęłam

Bez kropki.

ona pokiwała głową ze zrozumieniem kupując kolejne moje kłamstwo. Czy ona w ogóle mnie znała?! Przecież kłamałam jej w żywe oczy!

Przycięłabym, ta złość jest raczej nagła: ona przytaknęła. Czy ona w ogóle mnie znała?! Przecież kłamałam w żywe oczy!

Żyję i cię potrzebuję! – Oczyma wyobraźni

Skasuj myślnik.

widziałam jak

Widziałam, jak.

Jak tarmoszę jej ciało niczym szmacianą lalkę zmuszając ją żeby zobaczyła prawdę, żeby postawiła się na chwilę w moim położeniu.

Jak tarmoszę jej ciało niczym szmacianą lalkę, jak ją zmuszam, żeby zobaczyła prawdę, żeby postawiła się na chwilę w moim położeniu.

Pochyliłam się by je pozbierać.

Pochyliłam się, by je pozbierać.

Cześć mała…

Oddzielamy wołacz: Cześć, mała…

Jego oddech na mojej szyi przyprawiał mnie o drżenie.

Nadmiar zaimków, zdanie cokolwiek harlequinowe: Jego oddech na szyi przyprawił mnie o drżenie.

Moje nemezis

Moja nemezis.

praktyki. – przypomniałam

Bez kropki.

Wyprostowałam się ostrożnie, czułam, że zaraz się złamie…

Złamie? A pod jakim naciskiem?

Uniosłam na niego spojrzenie,

Podniosłam oczy; albo podniosłam wzrok.

Uzmysłowienie sobie tego podziałało na mnie jak kubeł lodowatej wody.

Łopatologia.

Droga się ciągnęła

Jak raz trzeba postawić "się" po czasowniku: Droga ciągnęła się.

Widziałam swoje odbicie w mijanych przedmiotach.

Hmm. Jakich przedmiotach?

Odpowiedź na to pytanie była niczym przekroczenie magicznej granicy.

Harlequin.

poczułam jak spokój rozlewa się po moim ciele

Ciągle harlequin: poczułam, jak spokój rozlewa się po moim ciele.

Musiałam o nas zawalczyć.

"Walczyć" nie ma aspektu dokonanego: Musiałam podjąć walkę o nas.

Kiedy zaczęłam o tym myśleć jako istocie a nie problemie?

Kiedy zaczęłam o tym myśleć jako o istocie, a nie problemie?

Uniosłam wzrok

Podniosłam wzrok.

oceniającą twarz matki

Niezbyt po polsku.

 

Hmmmmmmmmmmmmmmmm. Ty mnie nie maluj na kolanach, Styka, ty mnie maluj dobrze. Antyutopijne tło niespecjalnie mnie przekonało – jeżeli (nie widzę innej sensownej możliwości, w końcu ósmy pasażer Nostromo stanowiłby dla kolonii – statku? może chodzi o oszczędność zapasów? ale to świadczyłoby o inżynierach na poziomie "Cold Equations"! – realne zagrożenie) bohaterka jest w ciąży, a chodzi tutaj o kolonizację jakiejś planety, to nowy kolonista zdecydowanie byłby przez władze odebrany korzystnie (inna rzecz, że może zostałby też odebrany matce, co jest nieszczęściem – ale bohaterka mieszka ze swoją matką! czyli statek wielopokoleniowy…). Ale właściwie akcja równie dobrze mogłaby się rozgrywać współcześnie. Fantastyka jest tu zatem kwiatkiem do kożucha.

 

Kożuchem są emocje. I co do tego kożucha też trudno mi powiedzieć, na ile jest realistyczny, bo tak – zgadzam się w zupełności, że obecny stosunek wielu kobiet do bycia w ciąży ma u swoich źródeł wiedzę, że dziecka nie da się wychować zupełnie samej, a one zostaną same, w końcu porzucone również przez to dziecko (może się tu mylę, bo akurat ciąża i związki są dla mnie zagadnieniem zupełnie akademickim); ale z drugiej strony – rozterki bohaterki są bardzo abstrakcyjne. Nie wiem w końcu, dlaczego podjęła taką, a nie inną decyzję, bo nie widzę jej przesłanek, tylko samo zdenerwowanie, przelotną myśl o zbrodni i otrzeźwienie "nie jestem taka" – ale w ogóle bohaterki nie znam. Nie wiem, jaka jest (nieśmiała, chyba, ale poza tym – trudno orzec). Nie wiem, w jakim świecie ona żyje, bo naszkicowałaś go bardzo pobieżnie. Nie wiem, czy ma rację, postrzegając swoje otoczenie tak, a nie inaczej. Nie wiem, jakie będą tej decyzji konsekwencje, jak się dalej potoczy jej życie, jak będzie wyglądało życie jej dziecka – bo brakuje mi tła, na którym to wszystko się rozgrywa. Co oznacza, że kwiatek może korzeniami przerastać kożuch…

 

Językowo nie jest najgorzej, ale uważaj na interpunkcję, zwłaszcza w dialogach – kilka razy potknęłam się na myślnikach pełniących niewiadomą funkcję. Uważaj też na klisze – używasz dość wytartych sformułowań, przywodzących na myśl pisma kobiece. To powoduje wrażenie banalności, nijakości – można je, oczywiście, inteligentnie wykorzystać (jak wszystko), ale inteligentne wykorzystanie nie przyjdzie samo z siebie, musisz je wymyślić. Powodzenia.

Określenie pasożyt dla płodu jest z typu tych nie do przyjęcia

Owszem, ale właśnie dlatego, że jest nacechowane (i fałszywe, co powinien wiedzieć każdy mający elementarne pojęcie o biologii, ale głównie – nacechowane). A tu chodzi, zdaje mi się, właśnie o przemianę bohaterki z kogoś, kto myśli w ten pejoratywnie nacechowany sposób, w kogoś, kto tak nie myśli. Trochę tak, jakby bohater nienawidzący "parchów" nauczył się, że Żydzi to ludzie. Więc jest to zasadne. ETA: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4928301/listy-starego-diabla-do-mlodego – powieść napisana w pierwszej osobie (w listach), której narrator ma zupełnie inne poglądy od autora – i to ma istotny cel! (We wstępie do mojego wydania autor wspomina, jak to pewien duchowny z oburzeniem wycofał prenumeratę pisma, w którym się pierwotnie ukazywała – bo “te porady są wręcz diaboliczne!” śmiać się, czy płakać? Sami zdecydujcie.)

zawsze mam problem z tymi przykładami, bo nigdy nie wiadomo ile w nich prawdy, a ile wymysłów przytaczanych na potrzeby propagandy własnego punktu widzenia

A ja mam z nimi problem z innego powodu – bo przyjmują założenie, że tu chodzi o przyjemność matki. Nie chodzi. Zresztą, dowody anegdotyczne są ogólnie słabe (i zawsze można im przeciwstawić dowody przeciwnie skierowane). W argumentacji nie chodzi o to, żeby argumentujący zgadzał się z tezą, tylko o to, żeby się z nią zgodził odbiorca. Czasami można to osiągnąć za pomocą anegdoty, ale wcale nie tak często. Odradzam ten typ argumentacji.

Przemiana dokonuje się nie tylko szybko, ale również pod wpływem emocji, a nie racjonalnego rachunku sumienia

Racja. Ale nie są to jakieś strasznie intensywne emocje, więc wypada to dość blado.

Ale przeciw trwałości przemiany, bo ma ona bardzo wątły fundament.

O tym samym pomyślałam. Ale można ten fundament wzmocnić, pokazując więcej charakterystyki bohaterki – gdyby tylko nie limit…

Nie bardzo wiem, w jaki sposób szort wpisuje się w założenia konkursu

Mmmm, ja też nie wiem. Sprawa stara jak świat…

prawda jest taka że nie każda ciąża budzi pozytywne odczucia, czy to od razu czy w ogóle

Wiesz, życie nie zawsze jest przyjemne.

Ten tekst, miał być o odnajdywaniu w sobie siły w obliczu trudnej sytuacji.

Ojojoj. To niedobrze, bo tego akurat w nim nie widać. Z jednej strony – bohaterka niewątpliwie jest w trudnej sytuacji, ale nie wiemy, ile w tym jej udziału (nie chodzi mi o samo zajście w ciążę, ale o to, że nikomu nie chce powiedzieć, i właściwie nie wiemy, dlaczego – a to ma kolosalne znaczenie), z drugiej – słowa:

Nie było innej drogi, więc musiałam iść tą.

zdecydowanie wskazują na rezygnację, "poddanie się bożej woli". Co wbrew pozorom jest siłą, ale to dopiero początek drogi. A ta droga potrwa do końca jej życia, i będzie wyboista – bo życie jest wyboiste! (Niezależnie od tego, czy się jest matką, czy nie). Nie miałaś tu po prostu miejsca, żeby bohaterka wykazała się siłą, bo kiedy tylko podejmuje decyzję, tekst się kończy. A siłę można zmierzyć tylko w konfrontacji z innymi siłami, z przeszkodami.

trudniej pokazuje się tło, bo wszystko jest subiektywne. Nie podaje się faktów, a odbiór tych faktów przez wybraną jednostkę.

Hmm. Tak i nie. Jest faktem, że siedzę teraz na krześle i słucham celtyckiego plumkania, ale moje odczucia względem tych faktów są subiektywne. Da się w pierwszej osobie pokazać tło, nie bój żaby. Ale jeśli wolisz w trzeciej, pisz w trzeciej. Albo spróbuj tak i tak. Możesz sama siebie zaskoczyć.

Bo uważa, że będąc w ciąży będzie słabsza i mniej użyteczna, a co za tym idzie mogą się chcieć jej pozbyć ze statku – co jest dość oczywistą głupotą, bo przecież wymiana pokoleniowa jest koniecznością, a ciąża nie trwa wiecznie.

No, właśnie. Ale dlaczego ona tak uważa? Coś mi się zdaje, że Twoja bohaterka jest dziewczyną z naszego świata, przypadkowo rzuconą w świat kierujący się innymi zasadami.

Została jednak wybrana do szkolenia na pilota (co w sumie w tekście się nie zmieściło – to tego dotyczył kurs)

Źle, że się nie zmieściło, bo to dość istotny kawałek tła.

Na statku znalazła się nie z własnego wyboru ale dlatego, że spełniała pełne kryteria.

Jak wyżej.

Czemu zaszła mimo iż nie chciała i myśli że to coś złego? – Tu można po prostu założyć że antykoncepcja zawiodła.

Ponieważ ludzie w przyszłości nie wiedzą, skąd się biorą dzieci :P Serio, dzisiaj chyba też nie wiedzą. Dziwne to trochę i niepokojące.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka