Profil użytkownika

Sama raczej nie piszę, czytam za to bardzo chętnie i równie chętnie piszę komentarze. Moją pasją są przecinki. Z przyjemnością spróbuję swoich sił jako beta, więc zapraszam :)

 


komentarze: 11, w dziale opowiadań: 11, opowiadania: 5

Ostatnie sto komentarzy

krzkot1988

Być może niewielkim usprawiedliwieniem będzie fakt, że pomysł na opowiadanie przyszedł do mnie na trzy dni przed dedlajnem konkursu, a sam tekst powstał właściwie w dwa, przez co jest bardziej ciągiem myśli niż uporządkowaną strukturą.

Nie trzeba się usprawiedliwiać w ogóle :D Jak na tekst napisany w dwa dni i tak jest serio spoko. Dobra robota ;)

 

Ujmując bardziej ogólnie, to raczej rzadko nakreślam skomplikowane obrazy wewnętrznych przeżyć bohaterów. Zwykle dążę do tego, by to ich działania, słowa i decyzje świadczyły o ich charakterze, osobowości i emocjach. Takie wchodzenie postaciom do głowy i narzucanie im, co czują, wydaje mi się zbytnią ingerencją ;-)

Och, rozumiem. Ale wtedy dobrze się sprawdza to słynne show, don’t tell, czyli takie, powiedzmy, filmowe ukazywanie wnętrza postaci (czyli właśnie przez działania, wypowiedzi itd.). Mam wrażenie, że tutaj średnio to wyszło, ja tego nie odczułam w każdym razie.

 

Łapankę z wdzięcznością wykorzystam i wprowadzę, jak tylko znajdę dłuższą wolną chwilę. Dzięki za wizytę i zapraszam pod inne moje teksty!

Na pewno zajrzę :) I jak coś to polecam się do sprawdzania przecinków ;p

 

W takim razie do zobaczenia pod innym tekstem! Pozdrówki

Hej!

Opowiadanie jest całkiem okej, trochę sztampowych elementów, ale zakończenie za to jest zaskakujące i pozostawia lekki niedosyt ;). Początek był bardzo mocny, od razu mnie zaintrygował, podoba mi się taka tajemniczość, ładnie wyszedł ten opis ognia.

Z początku myślałam, że styl, którym napisałeś opowiadanie – suchy, pozbawiony dialogów, zawierający szczątkowe opisy przeżyć wewnętrznych, ale bogaty w informacje – jest odwzorowaniem podejścia bohaterki do świata, jej obojętności, którą wypracowała w nieprzyjaznym świecie. Jednak im dalej, tym bardziej przestaję mieć takie odczucia. Od sceny zabójstwa barona tekst miejscami przypomina raczej jakąś relację czy streszczenie; po prostu wymieniasz po kolei to, co się dzieje, albo czynności, jakie bohaterka wykonuje. Mam wrażenie, że spieszysz się do głównych, ważnych wydarzeń, ale jednocześnie zdajesz sobie sprawę z tego, że należy wystrzegać się przeskoków, i wychodzi trochę takie coś pośrodku.

Ten brak opisów, zwłaszcza przeżyć wewnętrznych, sprawia też, że nie do końca wiem, co właściwie mogę powiedzieć o głównej bohaterce. Wiem, że ma traumę, została porzucana i poniewierana przez niemalże całe swoje życie, ale kurczę, nie widać w niej za bardzo czynnika ludzkiego, jakiejś psychiki i przeżyć. Przypomina trochę robota, który robi po kolei rzeczy. Zakładam, że przyczynił się do tego po prostu limit znaków. Generalnie to początek jest serio fajny, widać, że stworzyłeś pewien świat, który dopracowałeś pod wieloma aspektami ;)

Ale jeśli już przy świecie przedstawionym jesteśmy – nie umiem sobie chyba wyobrazić, w jakich czasach się to dzieje. Niby jest to fantasy, a fantasy zazwyczaj dzieje się w quasi-średniowieczu, za tym przemawia też obecność książąt czy baronów, ale kurczę, te przekleństwa nadają takiej potoczności niektórym fragmentom, że mam wrażenie, że albo akcja ma miejsce w jakichś dziwnych, alternatywnych czasach współczesnych, albo opowiadanie jest czymś w rodzaju parodii (na to też się składają pierwsza scena z księciem czy wstawki humorystyczne, które imo nie pasują za bardzo do mrocznego klimatu całej historii).

Co do opisów jeszcze – przez ich brak mocno traci ostateczna bitwa. Walka smoków brzmi epicko i emocjonująco, a tu wyszła bardziej taka sucha relacja kto gdzie kogo.

Ale przecież są też pozytywy! Jak już mówiłam, sam początek jest świetny. Intrygujący, tajemniczy, mroczny. Mocno mnie zaciekawił i przyciągnął uwagę. Tak samo wątek barona wyszedł nieźle. Te jego wyrzuty sumienia i zwalanie winy na ofiarę były cokolwiek zaskakujące i nieoczywiste. Bardzo spodobały mi się też ostatnie zdania tej sceny: Przez moment oskarżycielskim wzrokiem wpatrywało się w nią oko zwyczajnego, zmęczonego starca. W drugim oczodole tkwił głęboko róg Halvana. Wyszły tak plastycznie i obrazowo. Poza tym tak do momentu ucieczki Nirwen bardzo podobał mi się klimat panujący w historii; klimat takiej grozy i beznadziei.

Podsumowując: Twój sposób pisania jest w porządku, świat przedstawiony ciekawy, ale wszystko traci na braku barwniejszych, bardziej obrazowych opisów. Trochę ich więcej i będzie w porządku! Generalnie to chętnie przeczytam coś jeszcze od Ciebie :)

 

I na końcu tradycyjnie troszkę łapanki (nie wszystko, bo ten komentarz i tak już wychodzi przepotężny):

Nie posiada ust, ani płuc, ale łaknie powietrza jak nikt inny. – przecinek przed “ani” jest zbędny; poza tym ust się raczej nie posiada, tylko ma

Ogień był dla jego pożądających mocy mieszkańców niczym narkotyk – tutaj coś z szykiem się nie składa, lepiej: Ogień był niczym narkotyk dla mieszkańców pożądających jego mocy

Nie zważając na pospieszające ją okrzyki, dobiegające zza drzwi (…) – zbędny przecinek

Myślisz, że jak cię baron rucha w dupę, to wolno ci więcej, niż innym drewniakom? – nie stawiamy przecinka przed “niż” (chyba że w obu częściach zdania jest czasownik)

Oczywiście fakt, że to nie Nirwen była głównym powodem frustracji kobiety(,) niczego nie zmieniał. – przecinek

(…) zadając biednym stworom niewyobrażalny ból(,) złamać ich ducha i zmusić do posłuszeństwa. – przecinek oddzielający imiesłów

Tak było dla niej najwygodniej, szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę wieczorne rozrywki jej małżonka. – cofanie przecinka (jeśli przy spójniku pojawia się przysłówek, zaimek czy partykuła, przecinek stawia się przed całym połączeniem)

(…) niańka Renviego, która nie była kobietą lubiącą pracę i wysiłek, zaganiała do opieki nad chłopcem meliadę, która oczywiście nie miała prawa się sprzeciwić. – powtórzenie (celowe?)

(…) mimo potwornych oparzeń i niezliczonych innych ran, nie czuła się tak żywa od lat. – zbędny

Wytężyła resztki sił i zrzuciła z siebie cielsko postawnego mężczyzny. – to jest imo zbędne, w tym momencie jego przelotny opis nie jest zbyt ważny, cielsko już daje poczucie, że jest to potężny chłop

Wezwij(,) proszę(,) straże.

Nirwen(,) odkąd została niewolnicą(,) nie była w lesie

 

Gdy oba elementy są względem siebie współrzędne, nie stawiamy przecinków przed spójnikiem:

Jak piła, czy młotek.

Niczym obraz do dekoracji, lub kuchenne utensylia.

Nie wyglądał jednak na przestraszonego, ani smutnego.

i inne

 

Generalnie po jakichś przysłówkach czy okolicznikach nie stawia się przecinka. W tych zdaniach są zbędne:

Tym razem, miała szczęście.

Niegdyś, ziemie te porastały gęste lasy Wschodniej Puszczy.

Po wojnie, wszyscy jeńcy, których okazało się być żałośnie niewielu, stali się niewolnikami korony.

Właściwie, była to odległość minimum pięciu metrów, ale i tak mogła poczuć jego smród.

zanosił się śmiechem, gdy nagle, jego spojrzenie spoczęło na meliadzie.

Ale najpierw, musiała się stąd wydostać.

W końcu, wyczerpanie zwyciężyło jej wolę i dziewczyna padła na mech rosnący pod jednym z jesionów.

Na początku trzeciego dnia, po raz pierwszy nad jej głową przeleciał smok.

 

+ złe cudzysłowy (polskie są takie: „” – ale to chyba wina formatowania na stronie?)

 

Pozdrawiam!

Zaczyna się bardzo ciekawie, niby taki miły opisik, a tu nagle wyskakują zmaltretowane ciała – trochę creepy, ale od razu wciąga i zachęca do czytania dalej. Wszak trzeba się dowiedzieć, co ich zmaltretowało, prawda.

Na plus zdecydowanie opisy: barwne, rozbudowane, mimo że jest ich sporo, nie są wcale monotonne czy męczące. Inna sprawa, że jednak zajmują dużo objętości, którą w sumie można by przeznaczyć na rozbudowanie samej historii. Jeśli chodzi o fabułę, to totalnie widać, że jest na większą liczbę znaków i że jest częścią jakiegoś większego fantasy uniwersum – to fajna sprawa, liczę zatem na jeszcze kilka opowiadań z udziałem Artaira albo jeszcze jakichś nawet bardziej epizodycznych i oddalonych od głównej historii postaci, tak żeby poznać sam świat. Właściwie to zgadzam się ze stwierdzeniem, że to opowiadanie wygląda trochę jak taka seria scenek, a każdą z nich dałoby się rozbudować do osobnych historii – Artair w obozie najemników, cała ta bitwa z Khyrgitami, chociażby przemieszczenie się Artaira i Gorna na to wzgórze z królem. Może ujmę to tak: opowiadanie trochę sprawia wrażenie głównych wydarzeń bez scen przejściowych.

Kurczę, brzmię chyba trochę, jakbym krytykowała, a w rzeczywistości niesamowicie mi się podobało. Bohaterowie są fajnie przedstawieni; mimo że czasu na ich poznanie jest właściwie dość mało, są barwni, ciekawi i rozróżnialni między sobą. Faktycznie brakuje trochę takiego backstory Artaira; kim on właściwie jest, jakie są jego zamiary, skąd biorą się jego motywacje itd. Chociaż z drugiej strony – wpisuje się to nawet w założenia konkursu, Artair chce być bohaterem i już :D

W ogóle to z początku odebrałam to tak, jakby Artair i Gorn stawali się tymi konkursowymi bohaterami dopiero na końcu, przy walce z diabłem i uratowaniu świata, ale przecież całe to opowiadanie jest o tym, jak Artair bohaterzy, ratując innych (zostawmy na boku jego nieczyste motywacje). Fajnie to wyszło, podoba mi się.

Nie można też oczywiście nie wspomnieć o scenach walki. Są tak szalenie mocnym punktem tego opka! Są wciągające i dynamiczne i mimo tego, że wiele się w nich dzieje, nie gubiłam się ani nic takiego, więc też super. Podoba mi się też to sfokusowanie na myślach Artaira, ale no, ja jestem fanką mowy pozornie zależnej ;)

Jeśli chodzi o końcówkę, to widać, że już się trochę spieszyłeś i musiałeś uważać na liczbę znaków. Walka z diabłem, a ostatnia scena już w ogóle, są jakieś takie wątłe w obliczu reszty opowiadania. Z jednej strony zakończenie wydaje się takie trochę niedomknięte, ale z drugiej – ma też swój klimat. Uśmiechnęłam się na ostatnią wypowiedź Artaira :D

Podsumowując: niezłe opowiadanie, którego zdecydowanym wrogiem jest limit słów; opisy i sceny walki przyjemne i wciągające; bohaterowie sympatyczni; pisz więcej.

 

Powrócił duszą do ciała, dopiero, gdy wyjątkowo stary najemnik złapał go za ramię. – przecinek przed całym dopiero gdy (tzw. cofanie przecinka). W ogóle pojawia się to później jeszcze kilka razy (no ja nie wiem, kto sprawdzał Ci te przecinki…)

Niewielka grupa zabawiała raz po raz rzucając kości i pieniądze na pokrywę beczki. – zabawiać można kogoś, w tym siebie rzecz jasna, więc bardziej już „zabawiali się”; plus przecinek przed raz po raz

jakby to nie on, aale bogowie wypowiadali

Jego twarz stężała. Przytaknął. – chyba zrezygnowałabym z przytaknięcia, skoro zaraz po tym i tak pada jego przytakująca wypowiedź

Nie potrafił wyczołgać się spod truchła. – nie mógł / nie był w stanie?

Jak wam nie wstyd wracać do domów z myślą, że pobił was jeden człowiek. – well, chyba i tak nikt nie wróci do domu :D

Pozdrówki!

Hej!

Opowiadanie jest bardzo sympatyczne. Podoba mi się motyw krasnala-bohatera, zwłaszcza że wyobrażałam sobie Grota jak takiego krasnala ogrodowego :D Luźny styl, baśniowy konwencja, prosty język tworzą naprawdę miłe i przyjemne w odbiorze opowiadanie. Zdecydowanie wyróżnia się wśród mrocznego fantasy :)

Minusem jest jednak zakończenie. Wydaje mi się, że ten moty wynagradzania przez Havi był dość niepotrzebny i raczej awkward niż zabawny.

Niestety równocześnie opowiadanie cierpi na sporo problemów językowych i technicznych. Nie będę raczej wypisywać, bo widzę, że robiono to już przede mną, ale na pewno widać tu problem zwłaszcza z interpunkcją i zapisem dialogów. Poza tym sporo powtórzeń i kilka błędów składniowych.

Jeśli chciałbyś pomocy bety przy na przykład następnym opowiadaniu, to zapraszam :)

Pozdrawiam i powodzenia!

 

Cześć, ośmiornico!

To mój pierwszy komentarz na forum, ale mam nadzieję, że nie będzie zbyt niezręczny xD

Przyznam, że tak do połowy nie byłam szczególnie przekonana. Językowo jest raczej prosto, budujesz dość podobne do siebie zdania: kilka pojedynczych połączonych przecinkiem albo średnikiem, sporo imiesłowów – przez ten brak różnorodności czytało mi się niekiedy troszkę męcząco; wydaje mi się, że nad tym mogłabyś troszkę popracować. Nie bój się zwykłych spójników (mam wrażenie, że takiej prostoty było tutaj za mało).

Bo fabularnie jest świetnie. Podoba mi się świat przedstawiony, dualizm magii światłość-cień, wątek sekciarski też niczego sobie. Mam nadzieję, że to tylko część jakiejś większej historii, bo naprawdę chętnie przeczytałabym jeszcze coś osadzonego w tym uniwersum, poznała więcej tego świata, zasad nim rządzących itd. Jeśli chodzi o bohaterów, to Laurell bardzo na plus. Przyznam, że zastanawiałam się, dlaczego ona, z jej poczuciem winy za przeszłość, nie wytworzyła cienia i nawet chciałam to wypunktować jako pewien błąd fabularny, ale cóż, przechytrzyłaś mnie :D Podsumowując: ten wątek bardzo mi się spodobał.

Jak wcześniej wspomniałam, tak do połowy nie byłam szczególnie przekonana. Brakowało mi tam czegoś. Większych emocji i może większego nacisku na to, że Zorg się poświęcił. Bo tbh kompletnie nie odczułam tego jako jego śmierci i straty Laurell.

Jednak ta, powiedzmy, główna część opowiadania, od momentu uratowania dziewczynki, jest zachwycająca. Totalnie mną poruszyła, wywołała emocje, zbliżyła do bohaterki – wczułam się bardzo w jej rozpacz i przemianę. Było to bardzo chaotyczne, ale w najlepszy możliwy sposób. Naprawdę świetnie to wyszło.

Z uwag dodam jeszcze, że nieco niezręcznie wyszedł jeden dialog, w którym bohaterowie tłumaczą sobie rzeczy, które powinni wiedzieć. Z pochwał natomiast dodam, że generalnie dialogi też super wyszły, podziwiam za ładną stylizację chłopskiej mowy.

Na koniec kilka mankamentów, które udało mi się wyłapać:

Prowadził ją krętymi schodami w górę wieży i pchnął znajdujące się na jej szczycie drzwi.

już jej nie wypuścił. – poprowadził

lecz wciąż wierzyła, że istniały winy – istnieją

 jelita wysypały się z rozciętego brzucha – wylewały. Wysypywanie się kojarzy się z czymś sypkim i suchym, jelita raczej są czymś mokrym.

zaciągnięty głęboko na głowę kaptur skrywał mu większość twarzy – zakrywał (albo zmieniłabym tak, żeby móc napisać (…) jego twarzy)

W końcu zaczął mówić. – w takich przypadkach dobrze się sprawdza dwukropek (bo dalej jest wypowiedź bohatera)

– Źli ludzie. – Zduszony głos był niewiele głośniejszy od szeptu. / Kiedy poczęli tatkowi… – jego głos załamał się, po policzkach pociekły łzy. – dobrze by było to ujednolicić (mała litera i duża są poprawne, ale powinny być stosowane konsekwentnie)

Posiadasz jakichś krewnych – Masz

Dym z rozpalonego na placu ogniska niósł z sobą gryzący zapach ziół. – ze

– Cii, malutka… – uspokajała małą. – zmieniłabym tę małą albo w ogóle zrezygnowała z didaskaliów

coś owinęło się Laurell wokół kostki i, pociągnąwszy – zbędny przecinek (nie stawia się między spójnikiem a imiesłowem)

Przytrzymujący ją, czarny sznur ciągnął się – zbędny przecinek

cieszyła się nim jak dziecko ucieszone płatkami śniegu. – zbędne, skoro się cieszy jak dziecko, to wiadomo, że dziecko też się cieszy :D

Pozdrawiam!

Nowa Fantastyka