- Opowiadanie: Artaes - Wieża

Wieża

Pierwsze moje opowiadanie, które tu publikuje. Zapraszam do przeczytania :)

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Wieża

Khalim otworzył drewniane drzwi i wszedł do środka.

Blade światło z jego lampy oliwnej oświetliło niewielkie pomieszczenie. Stół i dwie ławy znajdowały się na samym środku izby, po lewej zbudowany był mały kominek a po prawej schody na wyższe piętro. Do nozdrzy Wędrowca dotarł zapach stęchlizny. Przesłonił sobie usta oraz nos chustą, którą miał przewiązaną wokół szyi i wszedł do środa.

Przeszukanie całego domu zajęło mu trochę czasu. Schody które prowadziły na piętro były w opłakanym stanie, zbutwiałe i popękane w wielu miejscach. Stąpając po nich musiał bardzo uważać ponieważ jeżeli by go tu spotkało coś złego, nie wiadomo kiedy ktoś by go odnalazł. Na piętrze znajdowały się dwa małe pokoje ze skromnymi łóżkami i szafkami. Po ich przeszukaniu wrócił na dół, nakreślił czerwoną kredą znak na drzwiach wejściowych, zamknął je i wyszedł na ulicę.

– Kolejny pusty dom – wyszeptał cicho.

Powolnym krokiem skierował się brukowaną uliczką w kierunku następnej przecznicy i domów się tam znajdujących.

Ten poziom Wieży był inne niż poprzednie. Gigantyczne miasto, zbudowane niczym istny labirynt. Ulice wiły się, a zabudowania rosły w każdym kierunku aż po sam horyzont. Wszystkie budowle były niemal identyczne, szare kamienie, ciemne okiennice przez które ktoś kiedyś wyglądał. Wszędzie istniały ślady wskazujące iż miasto musiało być kiedyś zamieszkałe, jednak teraz było to istne miasto duchów. Na tym poziomie pierwszy raz ujrzał ślady ludzkiej cywilizacji.

Khalim przemierzał ten poziom już od kilku tygodni w poszukiwaniu kolejnych Drzwi prowadzących jakby się mogło wydawać w górę Wieży. To co widział w tym mieście tak bardzo odbiegało od tego co wcześniej doświadczył na dolnych poziomach. Nigdy w kilkusetletniej historii na żadnym poziomie nikt nie natknął się na ślady ludzkich zabudowań. Wszystko to było tak obce jednak zarazem tak znajome.

Wędrowiec wychował się na piątym poziomie w małej wiosce rybackiej położonej na zachodzie doliny przy sporych rozmiarów jeziorze. Za czasów swej młodości wysłuchiwał opowieści o pierwszych Drzwiach i tego jak ludzkość zaczęła eksplorować Wieżę.

 

Wieża była jedynym światem który ludzkość znała, ich więzieniem i zbawieniem. Długo przed tym zanim ludzie dowiedzieli się o jej istnieniu i istnieniu Drzwi żyli w błogiej nieświadomości.

Kraina, którą zamieszkiwali była bujna w roślinność, zwierzęta i miała bardzo urodzajną głębę. Ludzie zamieszkiwali liczne miasta, małe wioski i eksplorowali swoją domenę. Sielanka jednak trwała do czasu.

Podczas swoim podróży wędrowny kupiec dotarł do swoistej bariery w przestrzeni. Horyzont za nią był widoczny, drzewa, łąki, chmury. Sprzedawca czuł nawet powiew wiatru na swoim policzku płynący od strony niewidzialnej przeszkody. Wystraszony swoim znaleziskiem zaalarmował możnowładców. 

Ci wyprawili w kierunku bariery swoich uczonych, a w różne krańce świata gońców, którzy mieli jechać na przed siebie albo aż nie padną albo aż nie natrafią na tą samą osobliwość. To co zostało wtedy ukryte zmroziło serca wszystkich.

Wyglądało na to że bariera oplatała całą ich wielką krainę i nigdzie nie pozwalała przeprawić się dalej. Nie to jednak było najgorsze. Wbijała się ona także w głąb ziemi co uniemożliwiało ludziom wykonanie pod nią podkopu, jak i także wzbijała się pod niebiosa. Ludzkość była uwięziona w swoim prawie raju w niewidzialnej bańce.

Możnowładcy na tą wieść zaczęli rywalizować między sobą ponieważ zrozumieli jedną oczywistą rzecz; ich kraina była skończona, a to pociągało za sobą iż jej zasoby także były skończone. Ludzi, których ciągle przybywało należało wykarmić, ogrzać, ubrać a to czym dysponowali zaczynało się kurczyć i byli świadomi iż kiedyś to wszystko się skończy.

Ich potyczki i walki i władzę i zasoby naturalne zaczynały wykańczać ich dotychczasowy świat. Ludzie których domy zostały zniszczone lub których bliscy umarli na wojnie czy też zabrani przez liczne plagi zaczęli uciekać na obrzeża w pobliże bariery.

Wtedy też nastąpił przełom.

W starym zagajniku, w niewielkiej dolinie mała dziewczyna która uciekała przed wojną ze swoja rodziną znalazła pierwsze Drzwi. Kamienne Drzwi wyglądały na stare, starsze niż cokolwiek innego na tym świecie. Szerokie na trzy metry i wysokie na pięć. Wokół nich nie znajdowało się nic co mogłoby wnioskować że były częścią większej budowali.

Na drzwiach wyrzeźbiony był napis.

 

Jestem życiem.

Jestem śmiercią.

Jestem początkiem.

Jestem końcem.

Jestem prawdą.

Jestem kłamstwem.

Jestem skończona.

Jestem wieczna.

Jestem Wieżą.

 

Po otwarciu Drzwi ludziom ukazały się schody prowadzące w górę, w nieznane. Po ich przebyciu dotarli oni do całkowicie nowej krainy, innej niż ta poprzednia.

Tak też rozpoczął się czas ekspansji, czas poszukiwania. I tak też narodzili się Wędrowcy. To ich zadaniem było poszukiwanie kolejnych Drzwi i następnych poziomów Wieży.

 

 

Szara gęsta mgła zaczęła się zbierać w wąskich uliczkach miasta jak to miało miejsce co wieczór. Khalim pomyślał, że niedługo będzie musiał znaleźć miejsce na przeczekanie nocy. Nigdy nie było bezpiecznie spędzanie nocy na nowym poziomie na otwartej przestrzeni. Wszyscy dobrze pamiętali masakrę z poziomu trzynastego kiedy to cała osada została zmasakrowana przez wilko podobne stworzenia wielkości koni.

Często wydawało mu się iż z pośród mgły ktoś na niego patrzy. Wyczuwał też słabą obecność kogoś lub czegoś. Było to niczym drapieżnik polujący na swoją zdobycz. Mogła to być prawda i coś rzeczywiście go śledzi podczas jego podróży lub był to wymysł już jego zmęczonego umysłu. Już zbyt długo przebywał sam.

Kątem oka Wędrowiec zauważył coś dziwnego, coś co odstawało od reszty otoczenia. Między budynkami, które zazwyczaj przylegały do siebie istniała pewna swoista przerwa. Kiedy podszedł bliżej zauważył metalowe ogrodzenie i mała furtkę prowadzącą do środka. Przeszedł przez nią.

Khalim stanął na małym skwerku na środku którego znajdowało się stare, zwiędłe drzewo. Otaczały je cztery ławki ustawione w okręgu. Całość, zresztą jak i resztę miasta spowijała mgła, jednak nie była ona tu tak gęsta jak na ulicach.

Usiadł na jednej z ławek i ze skórzanego plecaka wyjął notatnik. Na jednej ze stronic była narysowana mapa części miasta którą zbadał. Z pamięci zaczął nanosić na nią kolejny obszar który dzisiaj przeszukał, a na kolejnych stronach wnikliwe notatki. Wędrowcy byli specjalnie do tego szkoleni. Ich pamięć musiała pomieścić jak najwięcej szczegółów z tego co widzieli.

– A…Kto…tu…się…pojawił…? – usłyszał nagle cichy chrapliwy głos.

– Kto tam? – poderwał się nagle z ławki i zaczął rozglądać dokoła – Lem? Trask? Czy kto któryś z was?

Odpowiedziała mu cisza.

– Kto…tu…jest…? – usłyszał kolejne słowa spośród mgły pomiędzy każdym następowała przerwa. Nie potrafił rozpoznać głosu. Wydawał się stary i zmęczony.

– Kim jesteś? Pokaż się!? – krzyknął w przestrzeń. Z pochwy wyciągnął też krótki miecz do obrony.

– Kim…ja…jestem? Kim…ja………jestem?

Słowa zaczęły powtarzać się w kółko. Khalim starał się wyłapać skąd one dochodzą. Ich echo odbijało się w budynkach otaczających skwerek. Musiał wysilić wszystkie swoje zmysły.

„Drzewo! Odgłos dochodzi od strony drzewa!” – krzyknął sobie w myślach. 

Podszedł bliżej niego z wyciągniętym przed siebie ostrzem w każdym momencie gotowy do walki. Zaczął przyglądać się mu uważniej. Kora drzewa była białego koloru, popękana w wielu miejscach. Pień nosił liczne ślady małych zadrapań i zagłębień. Wyglądało na to, że kiedyś jakieś zwierzęta próbowały stworzyć sobie w nim dziuple. Dopiero po chwili zauważył coś co bardziej przykuło jego uwagę.

Z drugiej strony drzewa na wysokości jego oczu wyrzeźbiona była twarz. Szeroko ulokowane oczy aktualnie były zamknięte. Między nimi ulokowany był garbaty nos, delikatnie przekrzywiony w prawą stronę. Delikatne usta wyglądały jakby zastygły w grymasie lekkiego niezadowolenia. Ktoś naprawdę musiał się na pracować aby ja tu umieścić.

„Nie, to nie było to” – pomyślał. 

Twarz nie wyglądała na wyrzeźbioną. Wyglądała jakby była cześcią drzewa, jakby z niego wyrastała, była jego dopełnieniem.

Nagle oczy drzewnej twarzy otworzyły się szeroko i z jej ust dobiegły słowa.

– Kim…ja…jestem…?

– Cholera jasna – Wędrowiec cofnął się o krok – Kim? Czym ty jesteś?

– Kim…jestem…? Słowa…Tak…dawno…nie było słów – z chwili na chwilę twarz mówiła coraz wyraźniej. Brzmiało to tak jakby przypominała sobie jak to się robi – Tak…dawno…w ustach było sucho, przez tak dawno. W myślach…nie było myśli. W oczach nie było światła. Ja znowu widzę, i widzę ciebie. Kim jesteś, ty który znowu mnie zbudził?

– Jestem Khalim i jestem Wędrowcem – odpowiedział niepewnie – Jestem tym który przeszukuje Wieżę. A ty kim jesteś?

– Kim ja jestem? – Po tych słowach nastąpiła dłuższa przerwa. Twarz przybrała wyraz zamyślenia starając sobie coś przypomnieć – Ja nie pamiętam. Pamiętam tylko, że byłem istotą. Pamiętam oddychanie, chodzenie, pamiętam czucie. Teraz nic z tego nie zostało. Jest tylko trwanie.

– Trwanie w czym? 

– Trwanie w tym stanie i czekanie.

– Czekanie na co? – zapytał zaciekawiony Khalim.

– Na koniec oczywiście. Na koniec…czegoś…nie pamiętam czego , ale czegoś…ważnego – znowu zaczęły występować przerwy pomiędzy słowami. Twarz przybrała teraz wyraz irytacji.

– Spokojnie. To nie jest ważne. Ważniejsze jest to czy pamiętasz co się z tobą stało? Co stało się z tym miastem i jego mieszkańcami?

Po tym pytaniu nastąpiła długa cisza.

– Nikogo więcej nie ma, zostałem tylko ja jako wspomnienie tego co było. Zostałem jako przestroga przed tym co może nadejść. Wieża…my…Wieża…nie jest tym czym myślisz, że jest! – ostatnie zdanie twarz wykrzyczała.

Khalim poczuł iż po tym zjeżyły mu się wszystkie włosy na jego ciele. „To coś wie o Wieży”.

– Czym jest Wieża? Co możesz mi o niej powiedzieć.

– Wieża jest wieczna. My…ją badaliśmy…całe to miasto…chcieliśmy wiedzieć czy jest. Tak, tak teraz sobie przypominam – drzewne usta ułożyły się w delikatnym uśmiechu – Pamiętam. Co za wspaniałe uczucie móc znów pamiętać – z jej ust zaczął się wydobywać delikatny śmiech. Brzmiało to dziwne ponieważ z każdym poruszeniem ust rozlegał się także dźwięk pękającej kory.

– Ja pamiętam część rzeczy. Musisz mnie wysłuchać natychmiast zanim znowu zapomnę, zanim znowu tylko będę wspomnieniem.

– Słucham cię uważnie – Khalim podszedł bliżej – Mów.

– My badaliśmy Wieżę. Kiedy to miasto tętniło życiem my ją badaliśmy, chcieliśmy poznać jej tajemnice, jej sens i znaczenie. Wieża jest wieczna, jest jednocześnie skończona jak i nie skończona. Historia w niej się powtarza, ona zatacza cykle niczym wskazówki na tarczy zegara. Każda minuta, każda sekunda w niej trwała, trwa i może się powtórzyć i się powtarza.

– Nie rozumiem. Nie mówisz z sensem.

– Bo Wieża ma i nie ma sensu. Doszliśmy do tego dawno temu. Mimo, że w niej istniejemy, żyjemy i umieramy ona nie ma sensu. Nie możliwe jest aby każdy jej poziom miał osoby ekosystem, aby do zamieszkiwały inne stworzenia rozumne jak i nie. Nawet niebo i gwiazdy na nim wyglądały inaczej na każdym poziomi. To tak jakby Drzwi nie były dostępem do kolejnych poziomów jednam portalami do zupełnie innych światów oddzielonych od siebie. To była nasza teza. Jednak i ją musieliśmy porzucić i obalić.

Wędrowiec przysłuchiwał się w pełnym skupieniu.

– Teza ta musiał zostać obalona i została obalona – kontynuowała twarz – W tezie tej nie zgadzało się tylko jedno, bariera. Była ona na każdym poziomie i wszędzie wyglądała i działała tak samo. Wszystkie nasze wysiłki i badania zaczęły skupiać się na niej. Zaczęliśmy ją badać pod każdym kątem, jak powstrzymuje obiekty. Staraliśmy się odkryć jej wytrzymałość na różne materiały wybuchowe, obserwowaliśmy to jak załamuje światło o różnych porach dnia. Wypuszczaliśmy liczne balony latawce aby sprawdzić jak wysoko ona sięga. Odkryliśmy wtedy iż występuje ona także na nieboskłonie nie pozwalając nam się wzbić zbyt wysoko w przestworza. Mimo tego, że posiadaliśmy dostęp do różnych poziomów bariera zawsze nas ograniczała. Czuliśmy, że Wieża staje się naszym więzieniem.

Khalim dobrze wiedział o czym on mówi. Tak samo było z jego ludźmi. Każdy poziom posiadał ograniczoną przestrzeń i ograniczoną ilość surowców niezbędną do przetrwania.

– Wtedy jednak dokonaliśmy przełomu. W jednej z naszych kopalni odkryliśmy iż bariera w jednym miejscu jest delikatnie słabsza. Nasze eksperymenty doprowadziły nas do sukcesu. Przedarliśmy się przez nią. Stworzyliśmy w niej mikroskopijną szczeliną. Była ona tak małą iż tylko naszymi specjalistycznymi narzędziami mogliśmy ja dostrzec. Jednak tak była. Zrobiliśmy skazę w materii naszego świata, wyrwę w murach naszego więzienia.

Oczy Wędrowaca otworzyły się szeroko w zdziwieniu.

– Dokonaliście tego? Pokonaliście barierę? Jak, jak tego dokonaliście? Gdzie jest ta kopalnia? – pytania wystrzeliwały z jego ust z niesamowita prędkością. Z każdą sekundą rosło w nim podekscytowanie. Oni naprawdę to zrobili.

– Jednak to co nastąpiło później zmroziło nam krew w żyłach – kontynuowała dalej twarz nie zwracając uwagi na pytania Khalima – Kiedy wyjrzeliśmy przez szczeliną aby zobaczyć co się za nią znajduje coś spojrzało się na nas. Coś tam było, coś czekało. Coś wiecznego i coś na co nie powinniśmy nigdy spojrzeć. Pogrzebaliśmy kopalnie razem z całymi badaniami a temat bariery stał się tabu. Zaczęliśmy rozumieć iż Wieża nie jest naszym więzieniem jednak naszym zbawieniem. Bariera nie powstrzymuje nas przed ucieczka, powstrzymuje to coś przed dostaniem się tu. Starliśmy się o tym zapomnieć i żyć nadal jednak to coś chyba nie zapomniało o nas.

Mężczyzna upuścił swój miecz, który głośno uderzył o kamienie. 

„Jak to?” – pomyślał – „To nie tak miało być. Całym sensem naszego życia, Wędrowców jest znalezienie jak pokonać barierę, jak przejść na kolejny poziom i wydostać się z Wieży” – myśli zaczęły mu coraz szybciej krążyć po głowie. Poczuł, że robi mu się słabo, w oczach delikatnie mu pociemniało. Starał się znaleźć ławkę na której mógłby usiąść jednak gęstniejące mgły w tym mu nie ułatwiały.

– Wtedy przybyli oni. Ludzie starali się uciekać jadnak nigdzie ucieczki nie było. Była tylko śmierć, a ostatnie co przed nią widzieliśmy to tylko ich szare oczy. Wtedy też Wieża zaczęła się obracać i napłynęły mgły i nastąpiła cisza.

– Co? O czym ty mówisz, jak Wieża może się obracać? – zapytał zszokowany Khalim.

– Jak wspomniałem Wieża nie jest tym co myślisz. Zaczęła się ona obracać i nastąpił nowy cykl, nowa historia. Czas nastąpił ponownie aby to co się zdarzyło nie zdarzyło się ponownie. Wieża nas broni. Wieża jest wieczna. Wieża jest prawdą. Wieża jest skończona – odpowiedziała enigmatycznie twarz.

– Ja cię nie rozumiem. Nie rozumiem co to wszystko znaczy.

– Kiedyś zrozumiesz. Kiedyś będziesz gotowy aby ponieść odpowiedzialność wiedzy.

– Ja… nie wiem. To co mi powiedziałeś wywróci wszystko to w co do tej pory wierzyliśmy. Zaburzy nasz cały świat. A co z tymi którzy nadeszli? Kim byli?

– Ich już tu nie ma. Jednak gdzieś tam może nadal wyczekują. Nastąpił nowy cykl i Wieża nas obroniła. Historia zaczęła się cofać. Historia może się zmienić. Historia i czas ulegają zmianie. Tak pamiętam już wszystko. Pamiętam Khalimie, to nie nie jest pierwszy raz i zapewne nie ostatni kiedy ze sobą rozmawiamy.

– Co!? – krzyknął Kalim.

– Musisz być gotowy a wtedy i Wieża pozwoli ci zapamiętać. Nowy cykl nastąpi, a ty zapomnisz a nie możesz tego zrobić. Musisz pamiętać Khalimie, musisz pamięć.

– Na co mam być gotowy? Ja nie rozumiem co chcesz mi powiedzieć. Jak to już ze sobą rozmawialiśmy? – z każda chwilą przychodziło mu coraz trudniej wypowiadać kolejne słowa. Czuł, że ma mętlik w głowie. Jego myśli wirowały coraz szybciej i szybciej. Co tak naprawdę ta twarz chciał mu przekazać i kim ona była? Jak to możliwe, że już się wcześniej spotkali. Nie posiadał on żadnego wspomnienia o takim wydarzeniu.

To wszystko doprowadziło tylko do tego iż osunął się na kolana. Lampa którą trzymał w ręce usunęła się na ziemię i zgasła. Mgły zaczęły go coraz bardziej otaczać a wszystko wokół ginąłem w ich gęstwinie. Zaczęło mu się robić ciemniej przed oczami.

– Musisz pamiętać…musisz pamiętać.

Były to ostatnie słowa, które do niego dotarły zanim otaczający go świat zniknął, a on opadł w ciemność…

 

Khalim otworzył drewniane drzwi i wszedł do środka…

Koniec

Komentarze

Stół i dwie ławy znajdowały się na samym środku izby, po lewej znajdował się mały kominek a po prawej schody na wyższe piętro.

Powtórzenie.

 

Do nozdrzy Wędrowca dotarł nieprzyjemny zapach stęchlizny, co spowodowało, że wzdrygnął się. Przesłonił sobie usta oraz nos chustą, którą miał przewiązaną wokół szyi i wszedł do środa.

Albo nieprzyjemny zapach, albo zapach stęchlizny, bo wiemy że zapach stęchlizny jest nieprzyjemny.

Się na końcu zdania to rusycyzm. Nie trzeba wyjaśniać, czemu się wzdrygnął. Domyślimy się;)

 

Schody które prowadziły na piętro były w opłakanym stanie, zbutwiałe i popękane w wielu miejscach. Stąpając po nich musiał bardzo uważać ponieważ jeżeli coś by go tu spotkało złego, nie wiadomo kiedy ktoś by go odnalazł, o ile w ogóle inny Wędrowiec zapuściłby się w te rejony. Na piętrze znajdowały się dwa małe pokoje ze skromnymi łóżkami i szafkami. Po ich przeszukaniu wrócił na dół, nakreślił czerwoną kredą znak na drzwiach wejściowych, zamknął je i wrócił na ulicę.

Najpierw piszesz, że przeszukanie nie zajęło mu dużo czasu, a potem zaczyna się dłuuugie opowiadanie.

To wyboldowane spotkało coś złego. Zresztą całe zdanie do przeredagowania. Czemu Wędrowiec z dużej? Czemu dom jest rejonami?

 

 

Kolejny pusty dom – wyszeptał cicho.

Powolnym krokiem skierował się brukowaną uliczką w kierunku kolejnej przecznicy i domów się tam znajdujących.

 

Gigantyczne miasto, zbudowane niczym istny labirynt, wiło się i rosło w każdym kierunku aż po sam horyzont. Wszystkie budynki były niemal identyczne, szare kamienie, ciemne okiennice przez które ktoś kiedyś wyglądał. Wszędzie były ślady wskazujące iż miasto było kiedyś zamieszkałe, jednak teraz było to istne miasto duchów. Był to pierwszy poziom na którym ujrzał ślady ludzkiej cywilizacji.

Miasto nie może się wić, nie jest dostatecznie elastyczne;)

 

No i byłozę masz dość potężną.

 

To co widział w tym mieście tak bardzo odbiegało od tego co wcześniej widział na dolnych poziomach.

 

https://sjp.pwn.pl/sjp/kilkusetletni;2470864

 

Miasto jest śladem cywilizacji.

 

Idea wieży będącej światem jest intrygująca i ma potencjał. Natomiast musisz popracować nad warsztatem. Polecam oferowaną na portalu opcję betowania, czyli pracy nad tekstem przed publikacją.

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć Ambush. Dziękuje ci bardzo za komentarze :). Tekst poprawiłem i tak wiem, że jeszcze długa droga przede mną i musze pracować nad moim warsztatem.

Łapanka sprzed poprawek o 12:33 (no, wiecie co. Człowiek nie ma nic do roboty w robocie, a tu takie cuś laugh).

 Blade światło z jego lampy oliwnej oświetliło niewielkie pomieszczenie.

Zdecydowanie do przycięcia. Uważaj na powtórzenia – trzeba je wyczuć: Poblask lampy oliwnej w jego ręku oświetlił izdebkę.

 Stół i dwie ławy znajdowały się na samym środku izby, po lewej znajdował się mały kominek a po prawej schody na wyższe piętro.

Nie szatkuj opisu w ten sposób. Nie sprzedajesz tej nieruchomości, tylko pokazujesz wrażenia faceta, który wchodzi do środka z lampką, pewnie niezbyt mocną. Ja napisałabym tak (od poprzedniego zdania): Poblask lampy oliwnej w jego ręku oświetlił stół i dwie ławy pośrodku izby. Z lewej majaczył zarys kominka, z prawej ział ciemnością korytarz, prowadzący na wyższe piętro.

 Do nozdrzy Wędrowca dotarł nieprzyjemny zapach stęchlizny, co spowodowało, że wzdrygnął się.

Nienaturalnie przedłużone. Można dać np.: Wędrowiec skrzywił się, poczuwszy zapach stęchlizny.

 Przesłonił sobie usta oraz nos chustą, którą miał przewiązaną wokół szyi i wszedł do środa.

On już raz wszedł do środka (akapit wcześniej). Może tak: Naciągnął chustę zawiązaną na szyi tak, żeby zasłonić nos.

 Przeszukanie całego domu nie zajęło mu dużo czasu.

"Mu" można wyciąć.

 Schody które prowadziły na piętro były w opłakanym stanie, zbutwiałe i popękane w wielu miejscach. Stąpając po nich musiał bardzo uważać ponieważ jeżeli coś by go tu spotkało złego, nie wiadomo kiedy ktoś by go odnalazł, o ile w ogóle inny Wędrowiec zapuściłby się w te rejony.

Przegadane, zapewniające, mało naturalne. Moja wersja: Schody na piętro były zbutwiałe. Khalim piął się po nich ostrożnie, badał każdy stopień, nim zawierzył mu swoją wagę. Gdyby spadł, leżałby tu pewnie do skończenia świata. Wędrowcy rzadko zapuszczali się w te okolice.

 Na piętrze znajdowały się dwa małe pokoje ze skromnymi łóżkami i szafkami.

To znaczy? Czego on szuka i skąd mam wiedzieć, że się rozczarował?

 Po ich przeszukaniu wrócił na dół, nakreślił czerwoną kredą znak na drzwiach wejściowych, zamknął je i wrócił na ulicę.

Szyk, kolejność czynności (musi mieć sens!), uważaj na odniesienie zaimków: Po ich przeszukaniu wrócił na dół, wyszedł na ulicę, zamknął za sobą drzwi i oznaczył je czerwoną kredą.

 – Kolejny pusty dom – wyszeptał cicho.

Czy można szeptać głośno?

 Powolnym krokiem skierował się brukowaną uliczką w kierunku kolejnej przecznicy i domów się tam znajdujących.

Niezgrabne, ale w ogóle dałabym tu jakieś szczegóły. Labirynt domów? Jak to wygląda? I – znajdujących się tam domów.

 Ten poziom Wieży był inne niż poprzednie.

Poziom był inny. Poziom jest rodzaju męskiego. Nie dałabym też głowy za użycie "niż" w tym miejscu.

 Gigantyczne miasto, zbudowane niczym istny labirynt, wiło się i rosło w każdym kierunku aż po sam horyzont.

Skoro jest horyzontalne, czemu nazywa się Wieżą? (ETA: co się klaruje później, ale mimo wszystko). Opis mało konsekwentny – ożywiasz to miasto, czy nie?

 Wszystkie budynki były niemal identyczne, szare kamienie, ciemne okiennice przez które ktoś kiedyś wyglądał

Tnij: Budynki były niemal identyczne, szare kamienie, ciemne okiennice, przez które ktoś kiedyś wyglądał.

 Wszędzie były ślady wskazujące iż miasto było kiedyś zamieszkałe, jednak teraz było to istne miasto duchów. Był to pierwszy poziom na którym ujrzał ślady ludzkiej cywilizacji.

Przeczysz sam sobie – wszędzie są ślady mieszkańców, ale Khalim znalazł je dopiero teraz? Hmm? Cztery "były" w dwóch zdaniach, ogólnie potrzeba strzyżenia: Wszędzie natykał się na ślady dawnych mieszkańców, ale nie spotkał żywej duszy. (A w ogóle, wyczuwam inspiracje przygodówkowe).

 Khalim przemierzał ten poziom już od kilku tygodni w poszukiwaniu kolejnych Drzwi prowadzących jakby się mogło wydawać w górę Wieży.

…? Już od tygodni Khalim szukał na tym poziomie Drzwi, którymi mógłby się zapewne dostać wyżej.

 To co widział w tym mieście tak bardzo odbiegało od tego co wcześniej widział na dolnych poziomach. Nigdy w kilkuset letniej historii na żadnym poziomie nikt nie natknął się na ślady cywilizacji. Wszystko to było tak obce jednak zarazem tak znajome.

Zapewniasz mnie tak usilnie, że czuję szczura. Mam też skojarzenia z Laffertym ("Świat jako wola i tapeta"), zobaczymy, czy zasadne. Brakuje przecinków (rozdzielamy zdania podrzędnie złożone), "kilkusetletni" piszemy razem (i – sugerujesz, że to historia Khalima. Tj. że on tak długo żyje. Tak ma być?). Uważaj na powtórzenia. Powtórzenie jako takie zbrodnią nie jest, ale nie powinno się rzucać w oczy, jeżeli nie służy porządkowaniu tekstu. A tutaj chyba nie służy.

 Wędrowiec wychował się na piątym poziomie w małej wiosce rybackiej położonej na zachodzie doliny przy sporych rozmiarów jeziorze.

Powoli, powoli. Za dużo nic niemówiących szczegółów. Wędrowiec wychował się na piątym poziomie, w małej wiosce rybackiej nad rozległym jeziorem.

 Za czasów swej młodości wysłuchiwał opowieści o pierwszych Drzwiach i tego jak ludzkość zaczęła eksplorować Wieżę.

Po polsku mówimy "badać" nie "eksplorować", a wędrowiec nie mógł słuchać tego, jak ludzkość badała Wieżę, ponieważ miało to miejsce, jak mniemam, przed jego narodzeniem: Słyszał wiele opowieści o pierwszych Drzwiach i o tym, jak ludzkość zaczęła badać Wieżę.

 Wieża była jedynym światem który ludzkość znała, ich więzieniem i zbawieniem.

Coraz częściej widuję ten błąd i nóż mi się w kieszeni otwiera. Popatrz: ludzkość znała, a Wieża była ich więzieniem. Czyim więzieniem? "Ludzkość" to, owszem, rzeczownik zbiorowy, tak, jak np. "las". "Ludzkość" i "las" są w liczbie pojedynczej, to zbiory. "Ludzkość" jest rodzaju żeńskiego, a "las" męskiego. Ludzkość składa się z ludzi. "Ludzie" to liczba mnoga, rodzaj męskoosobowy/męski. Las składa się z drzew. "Drzewa" to liczba mnoga, rodzaj niemęskoosobowy/nijaki. A teraz rozważ takie zdanie: Las cierpiał przez bobry, które zżerały je intensywnie. Rozumiesz? Związek podmiotu z orzeczeniem wymaga dostosowania formy orzeczenia do formy podmiotu. Forma orzeczenia mówi o tym, do którego podmiotu ono jest doklejone. Błędy dezorientują czytelnika (zob. https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842857 ). Zdanie z tekstu powinno brzmieć: Wieża była jedynym światem, jaki ludzkość znała, jej więzieniem i zbawieniem; LUB Wieża była jedynym światem, jaki ludzie znali, ich więzieniem i zbawieniem. Dixi.

 Długo przed tym zanim ludzie dowiedzieli się o jej istnieniu i istnieniu Drzwi żyli w błogiej nieświadomości.

… dobra, o co chodzi? O to, że ludzie nie wiedzieli, że mieszkają w Wieży, dopóki… nie dowiedzieli się, że mieszkają w Wieży?

 Kraina, którą zamieszkiwali była bujna w roślinność, zwierzęta i miała bardzo urodzajną głębę.

Roślinność może być bujna, ale kraina może w roślinność tylko obfitować, podobnie jak w zwierzynę: Kraina, którą zamieszkiwali, była urodzajna, obfitowała w roślinność i zwierzynę.

 Ludzie zamieszkiwali liczne miasta, małe wioski i eksplorowali swoją domenę.

"Domenę" czyli miejsce, nad którym panowali. O "eksplorowaniu" powiedziałam wyżej.

 Sielanka jednak trwała do czasu.

Nie przesadzaj z tą sielanką, Laury i Filona tu nie widziałam. A serio – zapewniasz mnie, że miało miejsce Coś Strasznego. To błąd. Mało który autor potrafi takich obietnic dotrzymać, a potem czytelnik zostaje jak wyborca [AUTOCENZURA, nie będziemy tu politykować, to porządne forum].

 Podczas swoim podróży wędrowny kupiec dotarł do swoistej bariery w przestrzeni.

Zamiast opisać, jak kupiec rozwala sobie nos o niewidzialny mur, zapewniasz. I jeszcze to "swoisty", słowo, które bardzo mało znaczy. M-m. "Swoim" ma literówkę, ale w ogóle jest zbędne.

 Horyzont za nią był widoczny, drzewa, łąki, chmury. Sprzedawca czuł nawet powiew wiatru na swoim policzku płynący od strony niewidzialnej przeszkody.

A może tak: Handlarz widział drzewa, łąkę, chmury na niebie. Czuł dotknięcie bryzy na policzku, ale kiedy próbował iść w stronę, z której wiał wiatr, powietrze krzepło przed nim. (Purpura gratis!)

 Wystraszony swoim znaleziskiem zaalarmował możnowładców.

Czemu?

a w różne krańce świata gońców, którzy mieli jechać na przed siebie albo aż nie padną albo aż nie natrafią na tą samą osobliwość.

A w różne strony świata gońców, którzy mieli jechać przed siebie, póki nie natrafią na tę samą osobliwość. Dobra, i nikt inny wcześniej nie podróżował? Jak duży jest ten świat?

 To co zostało wtedy ukryte zmroziło serca wszystkich.

To, co wtedy odkryto, zmroziło wszystkie serca.

 Wyglądało na to że bariera oplatała całą ich wielką krainę i nigdzie nie pozwalała przeprawić się dalej.

Wyglądało na to, że nieprzenikniona bariera otacza cały kraj. Dobrze, ale kupiec próbował. Wątpię, żeby był pierwszym ciekawskim.

 Wbijała się ona także w głąb ziemi co uniemożliwiało ludziom wykonanie pod nią podkopu, jak i także wzbijała się pod niebiosa.

Nie po polsku. I – podkop mogą spróbować zrobić, ale jak zbadać, na jaką wysokość sięga bariera? Strzelać z trebuszy?

 Ludzkość była uwięziona w swoim prawie raju w niewidzialnej bańce.

Zapewniasz.

 Możnowładcy na tą wieść zaczęli rywalizować między sobą ponieważ zrozumieli jedną oczywistą rzecz; ich kraina była skończona, a to pociągało za sobą iż jej zasoby także były skończone.

… a wcześniej żyli ze sobą jak bracia? Hmm? "Zasoby" zawsze są skończone. Ponadto – skończoność w przestrzeni nie oznacza koniecznie skończoności w czasie. A w czasie może się bardzo dużo zdarzyć. Stylistycznie zdanie do skrócenia.

 Ludzi, których ciągle przybywało należało wykarmić, ogrzać, ubrać a to czym dysponowali zaczynało się kurczyć i byli świadomi iż kiedyś to wszystko się skończy.

Welcome to the real world. Ekhm. Ludzi, których ciągle przybywało, należało wykarmić, ogrzać, ubrać, a wszystkiego było coraz mniej.

 Ich potyczki i walki i władzę i zasoby naturalne zaczynały wykańczać ich dotychczasowy świat.

Bardzo niestylistyczne (i nikt nie pomyślał, że to przez łomotaninę wielmożów świat schodzi na psy? …wait.): Wojenna pożoga trawiła świat. (Purpura gratis!)

 Ludzie których domy zostały zniszczone lub których bliscy umarli na wojnie czy też zabrani przez liczne plagi zaczęli uciekać na obrzeża w pobliże bariery.

Ludzie wygnani z domów zaczęli się przed nią chronić w pobliżu bariery. Właściwie – dlaczego tam?

 Wtedy też nastąpił przełom.

"Też" zbędne.

 W starym zagajniku, w niewielkiej dolinie mała dziewczyna która uciekała przed wojną ze swoja rodziną znalazła pierwsze Drzwi.

Tnij. Zagajnik to młody las: W urocznej dolinie, w splątanym mateczniku, mała uciekinierka znalazła pierwsze Drzwi.

 Kamienne Drzwi wyglądały na stare, starsze niż cokolwiek innego na tym świecie.

Opisz je. Opisz spękaną powierzchnię, mech, plamy porostów. W zapewnianie nikt nie wierzy.

 Szerokie na trzy metry i wysokie na pięć.

Metry nic nie mówią. A w świecie fantasy są w ogóle bez sensu, bo nie było tam rewolucji francuskiej (no, serio).

 Wokół nich nie znajdowało się nic co mogłoby wnioskować że były częścią większej budowali.

Budowle nie wnioskują… Brak przecinków: Wokół nich nie znajdowało się nic, co pozwoliłoby wnioskować, że były częścią budowli. Ale w ogóle – lepiej opisać gęstą roślinność wokół drzwi, niż to, czego tam nie ma.

 Po ich przebyciu dotarli oni do całkowicie nowej krainy, innej niż ta poprzednia.

A może tak: Wspięli się po nich do zupełnie nowego, obcego kraju?

 Tak też rozpoczął się czas ekspansji, czas poszukiwania. I tak też narodzili się Wędrowcy. To ich zadaniem było poszukiwanie kolejnych Drzwi i następnych poziomów Wieży.

Tak właśnie rozpoczęła się era poszukiwania. Takie były początki Wędrowców, do których należało poszukiwanie kolejnych Drzwi, prowadzących na nieznane poziomy Wieży.

 Szara gęsta mgła zaczęła się zbierać w wąskich uliczkach miasta jak to miało miejsce co wieczór.

Szara, gęsta mgła zaczęła się kłębić w wąskich uliczkach miasta, jak co wieczór.

 Khalim pomyślał, że niedługo będzie musiał znaleźć miejsce na przeczekanie nocy. Nigdy nie było bezpiecznie spędzanie nocy na nowym poziomie na otwartej przestrzeni. Wszyscy dobrze pamiętali masakrę z poziomu trzynastego kiedy to cała osada została zmasakrowana przez wilko podobne stworzenia wielkości koni.

Jedno z drugiego nijak nie wynika. "Osada" sugeruje, że ktoś już coś zbudował: Khalim pomyślał, że niedługo będzie musiał znaleźć miejsce na nocleg. Niebezpiecznie było spędzać noc na nowym poziomie na otwartej przestrzeni. Wszyscy dobrze pamiętali, jak na poziomie trzynastym cała osada została zmasakrowana przez wilkopodobne stworzenia wielkości koni.

 Często wydawało mu się iż z pośród mgły ktoś na niego patrzy.

Często wydawało mu się, że spośród mgły ktoś na niego patrzy.

 Wyczuwał też słabą obecność kogoś lub czegoś.

Czym to się różni od wrażenia "ktoś na mnie patrzy"?

 Było to niczym drapieżnik polujący na swoją zdobycz.

Zbędny zaimek, ale w ogóle całe zdanie mocno zapewniające i obeszłoby się bez niego.

 Mogła to być prawda i coś rzeczywiście go śledzi podczas jego podróży lub był to wymysł już jego zmęczonego umysłu. Już zbyt długo przebywał sam.

Bardzo nieporządne zdanie: Może faktycznie coś go tropiło, a może osaczały Khalima samotność i zmęczenie.

 Kątem oka Wędrowiec zauważył coś dziwnego, coś co odstawało od reszty otoczenia.

Kątem oka Wędrowiec zauważył coś dziwnego. Kropka.

 Między budynkami, które zazwyczaj przylegały do siebie istniała pewna swoista przerwa.

Pustosłowie ("pewien" i "swoisty" nic nie znaczą, p. tu: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842860 ), a poza tym – czy on już tu był i wie, że te budynki do siebie przylegają, czy nie, ale na tym poziomie tak zwykle bywa? Zakładając to drugie: Budynki zazwyczaj tuliły się do siebie, a tutaj czerniała między nimi szczerba.

 Kiedy podszedł bliżej zauważył metalowe ogrodzenie i mała furtkę prowadzącą do środka. Przeszedł przez nią.

Kiedy podszedł bliżej, zauważył metalowy płot z małą furtką. Przeszedł przez nią.

 Khalim stanął na małym skwerku na środku którego znajdowało się stare, zwiędłe drzewo. Otaczały je cztery ławki ustawione w okręgu. Całość, zresztą jak i resztę miasta spowijała mgła, jednak nie była ona tu tak gęsta jak na ulicach.

Stanął na małym skwerku otaczającym uschłe drzewo. Wokół niego stały kręgiem cztery ławki. Mgła nie była tu tak gęsta, jak na ulicach.

 Usiadł na jednej z ławek i ze skórzanego plecaka wyjął notatnik. Na jednej ze stronic była narysowana mapa części miasta którą zbadał. Z pamięci zaczął nanosić na nią kolejny obszar który dzisiaj przeszukał, a na kolejnych stronach wnikliwe notatki. Wędrowcy byli specjalnie do tego szkoleni. Ich pamięć musiała pomieścić jak najwięcej szczegółów z tego co widzieli.

Siadł na ławce, ze skórzanego plecaka wyjął notatnik. Na jednej ze stron kreślił mapę zbadanych okolic. Zaczął na nią nanosić zbadane dziś ulice, a na kolejnych stronach dodawał notatki. Wędrowców szkolono, by zauważali i zapamiętywali jak najwięcej szczegółów.

 – A…Kto…tu…się…pojawił…? – usłyszał nagle cichy chrapliwy głos.

– A…Kto…tu…się…pojawił…? – Zabrzmiał nagle cichy, chrapliwy głos. Zob. https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 – Kto tam? – poderwał się nagle z ławki i zaczął rozglądać dokoła – Lem? Trask? Czy kto któryś z was?

– Kto tam? – Poderwał się z ławki i zaczął rozglądać. – Lem? Trask? To któryś z was?

 – Kto…tu…jest…? – usłyszał kolejne słowa spośród mgły pomiędzy każdym następowała przerwa. Nie potrafił rozpoznać głosu. Wydawał się stary i zmęczony.

Nie może być pomiędzy jednym, tylko pomiędzy kilkoma. Uważaj na podmioty: – Kto…tu…jest…? – Przerwy między słowami dochodzącymi z mgły były wyraźne. Khalim nie rozpoznawał głosu. Brzmiały w nim starość i znużenie.

 Z pochwy wyciągnął też krótki miecz do obrony.

Czy jest coś innego, co mógłby wyciągnąć z pochwy? Bo na to wskazuje szyk: Dobył krótkiego miecza.

 Słowa zaczęły powtarzać się w kółko.

Hmm.

 Khalim starał się wyłapać skąd one dochodzą.

Bardzo współczesne. Khalim rozglądał się za ich źródłem, może?

 Ich echo odbijało się w budynkach otaczających skwerek. Musiał wysilić wszystkie swoje zmysły.

Tnij: Echo odbijało się w budynkach wokół skweru, dzwoniło w uszach.

 „Drzewo! Odgłos dochodzi od strony drzewa!” – krzyknął sobie w myślach.

Po co kursywa? Tnij: Drzewo! To od drzewa!

 Podszedł bliżej niego z wyciągniętym przed siebie ostrzem w każdym momencie gotowy do walki.

Tnij: Podszedł do pnia, zasłaniając się ostrzem.

 Zaczął przyglądać się mu uważniej.

Zbędne, skoro opisujesz drzewo w szczegółach.

 Kora drzewa była białego koloru, popękana w wielu miejscach. Pień nosił liczne ślady małych zadrapań i zagłębień. Wyglądało na to, że kiedyś jakieś zwierzęta próbowały stworzyć sobie w nim dziuple. Dopiero po chwili zauważył coś co bardziej przykuło jego uwagę.

Stwarza się ex nihilo. Dziuplę można tylko wydrążyć: Kora była biała, spękana i podrapana, gdzieniegdzie widać było na niej wgłębienia, jakby małe zwierzęta usiłowały wydrążyć w pniu dziuple. Unikaj zdań typu "zauważył Coś" – są zbędne i wyrywają czytelnika z zawieszenia niewiary.

 Z drugiej strony drzewa na wysokości jego oczu wyrzeźbiona była twarz.

Czy on widzi na wylot przez pień? Bo przecież go nie okrążył. "Na wysokości jego oczu" wydzieliłabym przecinkami jako wtrącenie.

 Szeroko ulokowane oczy aktualnie były zamknięte. Między nimi ulokowany był garbaty nos, delikatnie przekrzywiony w prawą stronę. Delikatne usta wyglądały jakby zastygły w grymasie lekkiego niezadowolenia. Ktoś naprawdę musiał się na pracować aby ja tu umieścić.

Oczy są rozstawione, nie ulokowane, a skoro Khalim myśli, że to rzeźba, trudno, żeby przypuszczał, że może otworzyć oczy: Szeroko rozstawione oczy były zamknięte, garbaty nos lekko przekrzywiony na prawo. Ledwo zaznaczone usta zastygły w grymasie nadąsania. Piękna robota.

 Twarz nie wyglądała na wyrzeźbioną. Wyglądała jakby była cześcią drzewa, jakby z niego wyrastała, była jego dopełnieniem.

Przed chwilą wyglądała… : Twarz wyglądała, jakby była częścią drzewa, jakby z niego wyrastała, jakby dopełniała jego istotę.

 Nagle oczy drzewnej twarzy otworzyły się szeroko i z jej ust dobiegły słowa.

Nagle oczy drzewnej twarzy otworzyły się szeroko i z jej ust wydobyły się słowa.

 – Cholera jasna – Wędrowiec cofnął się o krok

I taki był fajny klimat, a tu go cholera wzięła… Kropki: – Cholera jasna. – Wędrowiec cofnął się o krok.

 – Kim…jestem…? Słowa…Tak…dawno…nie było słów – z chwili na chwilę twarz mówiła coraz wyraźniej. Brzmiało to tak jakby przypominała sobie jak to się robi – Tak…dawno…w ustach było sucho, przez tak dawno.

– Kim…jestem…? Słowa…Tak…dawno…nie było słów. – Każde kolejne słowo brzmiało wyraźniej, jakby przypominała sobie, jak mówić. – Tak…dawno…w ustach było sucho, tak długo.

 Kim jesteś, ty który znowu mnie zbudził?

Kim jesteś, ty, który znowu mnie zbudziłeś?

 – Jestem Khalim i jestem Wędrowcem – odpowiedział niepewnie – Jestem tym który przeszukuje Wieżę.

– Jestem Khalim i jestem Wędrowcem – odpowiedział niepewnie. – Jestem tym, który przeszukuje Wieżę.

 Po tych słowach nastąpiła dłuższa przerwa. Twarz przybrała wyraz zamyślenia starając sobie coś przypomnieć – Ja nie pamiętam.

Tnij: Twarz przez dłuższą chwilę milczała, wyginając wargi w wyrazie zamyślenia. – Ja nie pamiętam.

 Pamiętam tylko, że byłem istotą.

Istotą jest nadal.

 – Trwanie w tym stanie i czekanie.

Rym psuje nastrój.

 – Czekanie na co? – zapytał zaciekawiony Khalim

Aliteracja. "Spytał" byłoby lepsze.

 – Na koniec oczywiście.

– Na koniec, oczywiście.

 nie pamiętam czego , ale

Przecinki: nie pamiętam, czego, ale.

 znowu zaczęły występować przerwy pomiędzy słowami

Pokazujesz to graficznie. Uwierz czytelnikowi, że sam zauważy, i nie wal go szczegółem po głowie, bo to wywiera skutek odwrotny.

 Ważniejsze jest to czy pamiętasz co się z tobą stało? Co stało się z tym miastem i jego mieszkańcami?

Ważniejsze jest to, czy pamiętasz, co się z tobą stało? Co się stało z tym miastem i jego mieszkańcami?

 Nikogo więcej nie ma, zostałem tylko ja jako wspomnienie tego co było. Zostałem jako przestroga przed tym co może nadejść. Wieża…my…Wieża…nie jest tym czym myślisz, że jest! – ostatnie zdanie twarz wykrzyczała.

Interpukncja. Ostatnie zdanie jest zbędne – skoro dajesz wykrzyknik, to wiemy, że mówiący krzyczy: Nikogo więcej nie ma, zostałem tylko ja, wspomnienie tego, co było. Zostałem jako przestroga przed tym, co może nadejść. Wieża…my…Wieża…nie jest tym, czym myślisz, że jest! – Ostatnie zdanie twarz wykrzyczała.

 Khalim poczuł iż po tym zjeżyły mu się wszystkie włosy na jego ciele. „To coś wie o Wieży”.

Tnij, tnij, tnij: Khalim poczuł, jak jeżą mu się wszystkie włosy. „To coś wie o Wieży”. A czemu miałoby nie wiedzieć? I skąd wniosek, że mówi prawdę?

 Co możesz mi o niej powiedzieć.

Brak pytajnika.

 Wieża jest wieczna.

Twierdzenie niedowodliwe. Punkt dla hipotezy, że drzewo kłamie.

 chcieliśmy wiedzieć czy jest.

Chcieliśmy wiedzieć, czy jest. "Jest" w sensie egzystencjalnym na pewno, więc brakuje tu predykatu.

 Tak, tak teraz sobie przypominam – drzewne usta ułożyły się w delikatnym uśmiechu – Pamiętam.

Tak, tak teraz sobie przypominam. – Na usta drzewa wypłynął subtelny uśmiech. – Pamiętam.

 Co za wspaniałe uczucie móc znów pamiętać – z jej ust zaczął się wydobywać delikatny śmiech. Brzmiało to dziwne ponieważ z każdym poruszeniem ust rozlegał się także dźwięk pękającej kory.

Jakiej "jej"? Gdzie tu była jakaś ona? Co za wspaniałe uczucie, znów pamiętać. – Z ust zaczął się wydobywać cichy śmiech i trzaski pękającej kory.

 – Ja pamiętam część rzeczy. Musisz mnie wysłuchać natychmiast zanim znowu zapomnę, zanim znowu tylko będę wspomnieniem.

…? Przed "zanim" przecinek.

 – Słucham cię uważnie – Khalim podszedł bliżej – Mów.

– Słucham uważnie. – Khalim podszedł bliżej. – Mów.

 Kiedy to miasto tętniło życiem my ją badaliśmy

Kiedy to miasto tętniło życiem, my ją badaliśmy. Naprawdę trzeba dawać przecinki w zdaniach podrzędnie złożonych.

 Wieża jest wieczna, jest jednocześnie skończona jak i nie skończona.

Wieża jest wieczna, jest jednocześnie skończona i nieskończona.

 Historia w niej się powtarza, ona zatacza cykle niczym wskazówki na tarczy zegara.

Historia w niej się powtarza, zatacza cykle, niczym wskazówki na tarczy zegara. Ha, wiedziałam! Wola i tapeta! Tam była przestrzeń, tu czas (i przestrzeń?), ale – wiedziałam.

 Każda minuta, każda sekunda w niej trwała, trwa i może się powtórzyć i się powtarza.

Każda minuta, każda sekunda w niej trwała, trwa i powtórzy się.

Bo Wieża ma i nie ma sensu.

 Bo Wieża ma sens i go nie ma. Ekhm. Podstawowe prawa logiki się kłaniają.

 Mimo, że w niej istniejemy, żyjemy i umieramy ona nie ma sensu.

Choć w niej istniejemy, żyjemy i umieramy, ona nie ma sensu. W jakim sensie nie ma sensu?

 Nie możliwe jest aby każdy jej poziom miał osoby ekosystem, aby do zamieszkiwały inne stworzenia rozumne jak i nie.

A to dlaczego niby? Niemożliwe, by każdy jej poziom miał osobny ekosystem, aby go zamieszkiwały inne stworzenia rozumne i nierozumne.

 Nawet niebo i gwiazdy na nim wyglądały inaczej na każdym poziomi.

Nawet niebo i gwiazdy na nim wyglądają inaczej na każdym poziomie.

 To tak jakby Drzwi nie były dostępem do kolejnych poziomów jednam portalami do zupełnie innych światów oddzielonych od siebie.

To tak, jakby Drzwi nie prowadziły do kolejnych poziomów, ale do zupełnie różnych, oddzielnych światów.

 Jednak i ją musieliśmy porzucić i obalić.

A co innego obalili? Bo struktura zdania wskazuje, że coś obalili.

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Końcówkę ucięło:

 Wędrowiec przysłuchiwał się w pełnym skupieniu.

Uprość: Wędrowiec słuchał w skupieniu.

 – Teza ta musiał zostać obalona i została obalona – kontynuowała twarz – W tezie tej nie zgadzało się tylko jedno, bariera.

? – Teza ta musiała zostać obalona i została obalona – kontynuowała twarz. – Nie uwzględniała bariery.

Była ona na każdym poziomie i wszędzie wyglądała i działała tak samo.

I w jaki sposób to ma świadczyć o tym, że poziomy nie są osobnymi światami? Może bariera jest czymś uniwersalnym, co każdy świat musi mieć, żeby być światem, albo żeby w ogóle być? Jak to wykluczysz?

zaczęły skupiać się na niej.

Zaczęły się skupiać na niej.

 Zaczęliśmy ją badać pod każdym kątem, jak powstrzymuje obiekty.

Skrótowe. Co zaczęli badać? https://wsjp.pl/haslo/podglad/38873/pod-katem

 Staraliśmy się odkryć jej wytrzymałość na różne materiały wybuchowe

Nie może być wytrzymałości na materiały, tylko na ich działanie. A najlepiej na wybuchy o różnej sile. A jeśli bariera jest faktycznie krawędzią przestrzeni, to guzik z tego wyjdzie.

 obserwowaliśmy to jak załamuje światło o różnych porach dnia

Obserwowaliśmy, jak załamuje światło o różnych porach dnia.

 Wypuszczaliśmy liczne balony latawce aby sprawdzić jak wysoko ona sięga.

Wypuszczaliśmy balony i latawce, żeby sprawdzić, jak wysoko sięga.

 Odkryliśmy wtedy iż występuje ona także na nieboskłonie nie pozwalając nam się wzbić zbyt wysoko w przestworza.

https://wsjp.pl/haslo/podglad/676/niebosklon Odkryliśmy, że od góry też jesteśmy zamknięci, że bariera zamyka przed nami przestworza.

 Mimo tego, że posiadaliśmy dostęp do różnych poziomów bariera zawsze nas ograniczała.

Choć mieliśmy dostęp do innych poziomów, bariera zawsze nas ograniczała. Welcome to the real world ;P

 Khalim dobrze wiedział o czym on mówi.

Przed chwilą drzewo było rodzaju żeńskiego… Khalim dobrze wiedział, o czym drzewo mówi.

 Każdy poziom posiadał ograniczoną przestrzeń i ograniczoną ilość surowców niezbędną do przetrwania.

Nie po polsku. To nie ilość jest niezbędna, tylko surowce: Każdy poziom stanowił ograniczoną przestrzeń z ograniczoną ilością niezbędnych surowców. I nikt nie pomyślał, żeby, nie wiem, handlować między poziomami?

 W jednej z naszych kopalni odkryliśmy iż bariera w jednym miejscu jest delikatnie słabsza.

Odrobinę słabsza. Troszeczkę słabsza. Argh. Słowa mają konotacje. W jednej z naszych kopalni odkryliśmy nieco słabsze miejsce bariery.

 Nasze eksperymenty doprowadziły nas do sukcesu.

Zbędne.

 Stworzyliśmy w niej mikroskopijną szczeliną.

Szczelinę mogli wybić, przebić, ale przenigdy stworzyć.

 Była ona tak małą iż tylko naszymi specjalistycznymi narzędziami mogliśmy ja dostrzec. Jednak tak była.

Była tak mała, że niewidoczna bez naszych specjalnych instrumentów, ale była.

 Zrobiliśmy skazę w materii naszego świata

…? co to jest skaza i co to jest materia?

 Oczy Wędrowaca otworzyły się szeroko w zdziwieniu.

Oczy Wędrowca otworzyły się szeroko. Wiemy, o czym to świadczy – nie tłumacz.

 pytania wystrzeliwały z jego ust z niesamowita prędkością. Z każdą sekundą rosło w nim podekscytowanie. Oni naprawdę to zrobili.

Tnij.

 – Jednak to co nastąpiło później zmroziło nam krew w żyłach – kontynuowała dalej twarz nie zwracając uwagi na pytania Khalima – Kiedy wyjrzeliśmy przez szczeliną aby zobaczyć co się za nią znajduje coś spojrzało się na nas.

– Jednak to, co nastąpiło później, zmroziło nam krew w żyłach – ciągnęła twarz, nie zwracając uwagi na pytania Khalima. – Kiedy wyjrzeliśmy przez szczelinę, coś spojrzało na nas.

 Coś wiecznego i coś na co nie powinniśmy nigdy spojrzeć.

Coś wiecznego, czego nie powinniśmy nigdy oglądać.

 Pogrzebaliśmy kopalnie razem z całymi badaniami a temat bariery stał się tabu.

Nie można zakopać badań (są abstraktem), a "tabu" to pojęcie fachowe: Zasypaliśmy kopalnię i wyniki badań, a o barierze nikt więcej nie mówił.

 Zaczęliśmy rozumieć iż Wieża nie jest naszym więzieniem jednak naszym zbawieniem

"Jednak" nie jest tu właściwym słowem: Zrozumieliśmy, że Wieża nie jest więzieniem, tylko schronieniem.

 Bariera nie powstrzymuje nas przed ucieczka, powstrzymuje to coś przed dostaniem się tu. Starliśmy się o tym zapomnieć i żyć nadal jednak to coś chyba nie zapomniało o nas.

Bariera nie powstrzymuje nas przed ucieczką, powstrzymuje to coś przed dostaniem się tu. Staraliśmy się o tym zapomnieć i żyć nadal, jednak to coś nie zapomniało o nas.

 Mężczyzna upuścił swój miecz, który głośno uderzył o kamienie.

A może: Miecz wyśliznął się z rąk Khalima i z brzękiem upadł na bruk.

 „Jak to?” – pomyślał – „To nie tak miało być.

Miecz tak pomyślał?

 Całym sensem naszego życia, Wędrowców jest znalezienie jak pokonać barierę, jak przejść na kolejny poziom i wydostać się z Wieży

Niegramatyczne: Całym sensem naszego życia, życia Wędrowców, jest znaleźć sposób na pokonanie bariery, na przejście wyżej i wydostanie się z Wieży.

 myśli zaczęły mu coraz szybciej krążyć po głowie. Poczuł, że robi mu się słabo, w oczach delikatnie mu pociemniało.

Tnij, tnij, tnij. "Delikatnie" NIE oznacza "trochę". Ma natomiast mocne konotacje, które tutaj nijak nie pasują.

 Starał się znaleźć ławkę na której mógłby usiąść jednak gęstniejące mgły w tym mu nie ułatwiały.

Posypała się gramatyka: Macał we mgle za ławką, na którą mógłby opaść.

 Ludzie starali się uciekać jadnak nigdzie ucieczki nie było. Była tylko śmierć, a ostatnie co przed nią widzieliśmy to tylko ich szare oczy.

Tnij: Ludzie próbowali uciekać, ale nie było dokąd. Była tylko śmierć, patrząca szarymi oczami. (Purpura i tajemniczość – gratis!)

– zapytał zszokowany Khalim.

Zbędne. Widać, że jest zaskoczony.

 Jak wspomniałem Wieża nie jest tym co myślisz. Zaczęła się ona obracać i nastąpił nowy cykl, nowa historia. Czas nastąpił ponownie aby to co się zdarzyło nie zdarzyło się ponownie.

Mówiłem, Wieża nie jest tym, czym myślisz, że jest. Zaczęła się obracać i nastąpił nowy cykl, nowa historia. Czas rozpoczął się od nowa, by to, co się zdarzyło, nie mogło się powtórzyć.

 – Ja cię nie rozumiem. Nie rozumiem co to wszystko znaczy.

– Nie rozumiem. Nie rozumiem, co to wszystko znaczy.

 Kiedyś będziesz gotowy aby ponieść odpowiedzialność wiedzy.

Kiedyś będziesz gotowy unieść odpowiedzialność wiedzy.

To co mi powiedziałeś wywróci wszystko to w co do tej pory wierzyliśmy. Zaburzy nasz cały świat.

Tnij: To co mi powiedziałeś, wywróci cały nasz świat.

 A co z tymi którzy nadeszli?

A co z tymi, którzy nadeszli?

 Jednak gdzieś tam może nadal wyczekują.

Może, gdzieś tam, nadal czekają.

 Historia zaczęła się cofać. Historia może się zmienić. Historia i czas ulegają zmianie.

Ale cofnęła się, czy zresetowała? To nie to samo.

 Tak pamiętam już wszystko. Pamiętam Khalimie, to nie nie jest pierwszy raz i zapewne nie ostatni kiedy ze sobą rozmawiamy.

Tak, pamiętam już wszystko. Pamiętam, Khalimie, to nie pierwszy raz, i zapewne nie ostatni, ze sobą rozmawiamy.

 Musisz być gotowy a wtedy i Wieża pozwoli ci zapamiętać. Nowy cykl nastąpi, a ty zapomnisz a nie możesz tego zrobić. Musisz pamiętać Khalimie, musisz pamięć.

A nie: Musisz być gotowy, a wtedy i tobie Wieża pozwoli zapamiętać. Reszta mało sensowna – ma zapamiętać, chociaż nie może pamiętać? I co "pamięć"?

 Ja nie rozumiem co chcesz mi powiedzieć.

Ja nie rozumiem, co chcesz mi powiedzieć.

 Jak to już ze sobą rozmawialiśmy? – z każda chwilą przychodziło mu coraz trudniej wypowiadać kolejne słowa.

Jak to, już ze sobą rozmawialiśmy? – Z każdą chwilą coraz trudniej przychodziło mu wymawiać słowa.

Czuł, że ma mętlik w głowie. Jego myśli wirowały coraz szybciej i szybciej.

Nieładne i zbędne.

 Co tak naprawdę ta twarz chciał mu przekazać i kim ona była? Jak to możliwe, że już się wcześniej spotkali. Nie posiadał on żadnego wspomnienia o takim wydarzeniu.

Jak wyżej. Można ewentualnie napisać: Nie pamiętał żadnego poprzedniego spotkania.

 To wszystko doprowadziło tylko do tego iż osunął się na kolana.

? Po prostu: Osunął się na kolana. Kropka.

 Lampa którą trzymał w ręce usunęła się na ziemię i zgasła.

Lampa wysunęła mu się z ręki i zgasła. A w ogóle, to już zapomniałam o tej lampie.

 Mgły zaczęły go coraz bardziej otaczać a wszystko wokół ginąłem w ich gęstwinie. Zaczęło mu się robić ciemniej przed oczami.

Tnij: Mgła napierała na niego, mrok zasnuwał oczy.

 Były to ostatnie słowa, które do niego dotarły zanim otaczający go świat zniknął, a on opadł w ciemność…

Były to ostatnie słowa, które do niego dotarły, zanim świat zniknął, a Khalim spadł w ciemność…

 

Sporo literówek, błędów gramatycznych i semantycznych oraz wyraźnie nieprzemyślanych zdań. No i przegadania – dużo da się przystrzyc. Pomysł, na ile tu przegląda, jest mniej oryginalny, niż Ci się chyba zdaje, ale ma potencjał i warto nad nim popracować, bo wyjaśnianie ludziom, że ograniczenia są potrzebne, jest, cóż. Potrzebne. Na czasie, znaczy. Roboty przed Tobą huk. Na podstawie poziomu niedopracowania tego tekstu mogę przypuszczać, że to nie jest granica Twoich możliwości, więc…

 Miasto nie może się wić, nie jest dostatecznie elastyczne;)

https://instantrimshot.com/index.php?sound=rimshot&play=true

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć Tarnina. Dzięki wielki za komentarze. Wezmę je sobie głęboko do serducha i już się zabieram za poprawianie tekstu 

 Drogi autorze!

 

Podoba mi się twój pomysł na świat, nawet jeśli nie jest do końca oryginalny. Nie podoba mi się za to jak mało się tutaj wydarzyło.

 

Khalim zbadał jeden dom, po czym usiadł na ławce, uzupełnił nieco mapę, porozmawiał z drzewem i.. reset? Cała reszta tekstu to opis i historia świata, które miałyby stanowić kontekst dla tych wydarzeń, ale wprowadzają tyle samo zamętu, co właściwych informacji. Nie mam możliwości przywiązać się do bohatera jeśli w ogóle mu nie towarzyszę.

 

Skoro twój bohater jest specyficznym badaczem i odkrywcą, to warto by było zaprezentować jego doświadczenie w tej kwestii. Jakich technik i przyrządów mógłby używać? Na jakie okoliczności jest przygotowany? Mówiłeś, że został specjalnie wyszkolony. Czy to oznacza, że działa z ramienia jakiejś gildii? Jak mogłyby być zorganizowane takie akcje? Czy musi się stale komunikować z resztą, czy tylko zdaje raporty? Dlaczego działa w pojedynkę, skoro współpraca i poruszanie się w grupie byłoby bardziej efektywne i bezpieczne?

 

Do tego Khalim wykazuje mało charakteru. Dlaczego właściwie został Wędrowcą? Napisałeś, że za dziecka słuchał opowieści o drzwiach, ale to stanowczo za mało. Szukał skarbów? Był ciekawy świata i żądny adrenaliny? Chciał zrobić coś dobrego dla ludzkości? Miał swoją własną misję?

 

Byłoby dobrze, gdybyś odpowiedział na podobne pytania, ale pod żadnym pozorem nie w sposób, jaki to robiłeś do tej pory. Ściany tekstu niezwiązanego z bieżącymi wydarzeniami bardzo źle wpływają na immersję i wytrącają z równowagi. Te informacje postaraj się zawrzeć praktycznie. Jeśli Khalim przeszukuje dom, to powiedz, czego poszukuje. Budynek był zniszczony i pusty, ale wcale nie musiał taki być. Wciąż mogłyby się tam znajdować ślady zaginionej cywilizacji, a po reakcji Khalima moglibyśmy się czegoś o nim dowiedzieć. Czy ekscytował się na widok kosztowności, które mógłby sprzedać, albo przekazać muzeum? Może bardziej wartościowa byłaby księga, z której dowiedziałby się więcej o historii mieszkańców? A może jego absolutnym priorytetem było osobiste znalezienie kolejnych Drzwi i do tego celu szedł po trupach? Możesz też postawić przed Khalimem jakąś przeszkodę, którą pokona dzięki swojemu doświadczeniu. Pokaż, że jest kompetentny, zamiast tylko o tym mówić. Napisałeś, że Khalim wyrysował na drzwiach znak, ale w jakim celu to zrobił? Czy była to wiadomość dla samego siebie na wypadek, gdyby się zgubił, czy oznaczył ten dom towarzyszom jako bezpieczny? Spraw, żeby jego działania miały znaczenie dla świata, w którym żyje i zarazem były zrozumiałe dla czytelnika.

 

Ostatnie przemyślenia. Reset, który zafundowałeś napełnia mnie przekonaniem, że działania Khalima nie mają znaczenia. Nie podoba mi się to. A co jeśli obecny poziom wieży czyściłby z jakiegoś powodu ludziom pamięć i cofał ich do wyjścia? Khalim mógłby podążać po własnych śladach nic o tym nie wiedząc i cykl po cyklu odkrywać po kawałku tajemnicę tego poziomu. Oczywiście to twoje dzieło, potraktuj to tylko jako wskazówkę, bo w rzeczywistości możliwości jest dużo więcej.

 

Pracuj dalej.

Czytał Mieczysław Gajda

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzięki P3rshing za komentarz i trafne uwagi. Muszę więcej czasu poświecić nad tym tekstem i go bardziej dopracować. Wszystko co napisałeś jak najbardziej ma sens i muszę to wziąć pod uwagę. Pomysłów w mojej głowie mam dużo jednak jak widać ciągle jest dużo pracy przede mną.

Cóż, Artaesie, niewiele mogę dodać do wypowiedzi wcześniej komentujących, poza tym, że czuję spory niedosyt i zdegustowanie fatalnym wykonaniem. Do łapanek Ambush i Tarniny dołączam jeszcze moje uwagi.

Mam nadzieję, że Twoje przyszłe opowiadania będą znacznie ciekawsze i zdecydowanie lepie napisane.

 

mu­siał bar­dzo uwa­żać po­nie­waż je­że­li by go tu spo­tka­ło coś złego… → A może: …mu­siał bar­dzo uwa­żać, by gdyby spo­tka­ło go tutaj coś złego

 

– Ko­lej­ny pusty dom – wy­szep­tał cicho. → Zbędne dookreślenie – szept jest cichy z definicji.

 

Po­wol­nym kro­kiem skie­ro­wał się bru­ko­wa­ną ulicz­ką w kie­run­ku na­stęp­nej prze­czni­cy… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Po­wol­nym kro­kiem ruszył bru­ko­wa­ną ulicz­ką ku na­stęp­nej prze­czni­cy

 

Ten po­ziom Wieży był inne niż po­przed­nie. → Literówka.

 

ciem­ne okien­ni­ce przez które ktoś kie­dyś wy­glą­dał. → Przez okiennice nie można wyglądać, albowiem okiennice służą do zasłaniania okien.

Za SJP PWN: okiennica «ruchoma zasłona w postaci drewnianego skrzydła, zabezpieczająca okno»

 

aż nie na­tra­fią na samą oso­bli­wość. → Na samą nie musieli trafiać, bo już na nią trafiono.

Proponuję: …aż na­tra­fią na taką samą oso­bli­wość.

 

na wieść… → …na wieść

 

Sze­ro­kie na trzy metry i wy­so­kie na pięć. → Metry w tym opowiadaniu nie maja racji bytu.

Tu pewnie znajdziesz coś stosowniejszego: http://wiki.meteoritica.pl/index.php5/Dawne_jednostki_miar_i_wag

 

 – AKtotusiępo­ja­wił…? → Brak spacji po czterech pierwszych wielokropkach. Ten błąd pojawia się także w dalszym ciągu opowiadania.

Winno być: – A kto tu się po­ja­wił…?

 

– Kimjaje­stem? Kimja………je­stem?– Kim ja je­stem? Kim ja je­stem?

Wielokropek ma zawsze trzy kropki.

 

„Drze­wo! Od­głos do­cho­dzi od stro­ny drze­wa! – krzyk­nął sobie w my­ślach. → Tekstu napisanego kursywą nie ujmuje się w cudzysłów. Zbędny zaimek.

Winno być: Drze­wo! Od­głos do­cho­dzi od stro­ny drze­wa! – krzyk­nął w my­ślach. Lub: „Drze­wo! Od­głos do­cho­dzi od stro­ny drze­wa!” – krzyk­nął w my­ślach.

Tu znajdziesz wskazówki, jak można zapisywać myśli bohaterów.

 

Ktoś na­praw­dę mu­siał się na pra­co­wać aby ja tu umie­ścić. -> Ktoś na­praw­dę mu­siał się napra­co­wać, aby tu umie­ścić.

 

Wy­glą­da­ła jakby była cze­ścią drze­wa… → Literówka.

 

Brzmia­ło to dziw­ne… → Literówka.

 

Oczy Wę­dro­wa­ca otwo­rzy­ły się… → Literówka.

 

Do­ko­na­li­ście tego? Po­ko­na­li­ście ba­rie­rę? Jak, jak tego do­ko­na­li­ście? → Czy to celowe powtórzenie?

 

„Jak to?” – po­my­ślał – „To nie tak miało być. → Druga półpauza jest zbędna – przed „myśleniem” nie stawia się półpauzy.

 

– Mu­sisz pa­mię­tać…mu­sisz pa­mię­tać. → Brak spacji po wielokropku.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka