- Opowiadanie: Ambush - Odyseja kosmicznej grzybni

Odyseja kosmicznej grzybni

Dawno temu napisałam dwa powiązane ze sobą opowiadania, które chyba tylko przez zmowę ludzką, nie otrzymały piórek.

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/28414

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/28520

 

Ponieważ głębia i wielowymiarowośc tych opowiadań została we mnie, postanowiłam napisać kontynuację. Można czytać bez poprzednich.

Jeśli wyszło grafomańsko to bardzo przepraszam;)

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Odyseja kosmicznej grzybni

Jerop Astral siedział rozparty w fotelu pilota, z poważną miną. Rzucił okiem na mały ekran podglądu i na moment uśmiechnął się z zadowoleniem, ale szybko wrócił do poprzedniego wyrazu twarzy.

Pragnął, aby ostatni wywiad przed misją kosmiczną wybrzmiał właściwie. By tu, na Ziemi, pozostała po nim pamięć odpowiednio godna i czcząca jego liczne osiągnięcia.

Odkąd ekipa wiertaczy meteorycznych “Armagedon” odnalazła go przypadkiem, dryfującego bez celu po Pasie Oriona i przewiozła na Ziemię, stał się osobą publiczną. Jednak sam wiedział, że sława miewa różne odcienie.

Właśnie o to zapytała apetyczna reporterka stacji Comet. Dziewczyna miała dwadzieścia kilka lat, krwiście czerwone usta i obfity biust, najlepiej widoczny, gdy pochylała się do kamery. Mimo dzielącej ich odległości, Jerop doskonale wiedział, że działał między nimi magmatyzm.

– Po sprowadzeniu na Ziemię stałeś się błyskawicznie celebrytą. Jakby tego było mało, wielomiesięczne badania w centrum Intergalaktycznej Dekompozycji Źródeł Polskiej Akademii Nauk przyniosły ci miliardy fanów i miliardy dolarów. Czy nie uważasz, że, w wyniku ostatnich działań, spora część tych zasobów została bezpowrotnie stracona, drogi Jeropie?

– Droga Xatriniu… – Jerop pozwolił sobie na szeroki uśmiech. – Już od dziesięciu lat mam status Galactic Star, tworzę wynalazki, inwestuję i prowadzę wykłady na wielu uczelniach. Wśród tych działań niektóre musiały być nieudane, to odwieczne prawa statyki – wygłosił z dumą.

Reporterka poruszyła się niespokojnie na fotelu. Nie zrozumiała, co chciałem powiedzieć – domyślił się, pewnie nie jest zbyt mądra. Wszystkie teksty powtórzyłem sobie wczoraj... Zresztą wylatuję i widzowie zapamiętają miętowy kombinezon, kask z lustrzanym szkłem i moją godność, a nie będą łapać mnie za słówka.

– No, dobrze… W takim razie jak wytłumaczysz swój udział w kontrowersyjnym programie „Powitam was czule w mojej kapsule”? Wiele osób poczuło zgorszenie, a nawet niesmak… – Zawiesiła głos, a w jej zielonkawych oczach dostrzegł żar pożądania.

Start za godzinę i już nie będzie czasu na oprowadzanie z mizianiem – pomyślał rozżalony. Ona teraz ruszy w miasto, a ja cóż, odlecę sam.

Postanowił jednak być twardy do końca. Opuścił brwi i najniższym głosem, na jaki mógł się zdobyć, mruknął:

– Wróciłem z kosmosu jako całkiem inny człowiek. Napięcia jakich doświadcza samotny astronauta, są wyjątkowe. Wy ziemskie karaluchy tego nie zrozumiecie…

Usiłował przy tym ustawić za pomocą swojego joysticka kamerki latające dokoła Xatriniu tak, by pokazały szerzej nogi lub dekolt. Reporterka jednak poprawiła się kilkakrotnie, a potem niecierpliwym ruchem ręki strąciła kamerkę.

– Wróćmy do inwestycji? Pojawiły się głosy, że tuby z windami między planetami naszego układu, które miały zapewnić masowy transport, nie działają zbyt dobrze! – Napadła go wstrętna jędza.

– Ponoć zaczepy sprowadzone z Chin nie zdały egzaminu, ale to będzie korygowane. Pierwsze ekipy monterów dotarły już windami na Marsa i Wenus – odparł ze swadą.

– A co z próbami implementacji kosmicznej grzybni? Badacze mówią, że ten pomysł był chybiony – szepnęła teatralnie, a sposób w jaki wymawiała „b”, zagotował mu krew w żyłach.

– Kilka ekspedycji pozostawiło w kosmosie grzybnię, wraz z niewielkimi solarami i chwytakami kosmicznych śmieci – tłumaczył profesorskim tonem. – Chwytaki zapewniają nawóz i równocześnie oczyszczają przestrzeń międzyplanetarną ze śmieci. Dzięki temu grzybnia rozwija się i dostarcza pożywienia potrzebującym. Dowiodę tego już podczas tej misji. Znalazłem doskonały sposób, by odciążyć rakietę. Zabrałem bardzo ograniczone zapasy spożywcze i planuję żywić się zebranymi w kosmosie pieczarkami i rydzami – krzyknął, prezentując równocześnie książkę własnego autorstwa „Kosmicznie smaczne potrawy z grzybów i fasoli”. Sprawa będzie gładka! – wykrzyczał swój slogan reklamowy.

Niestety książka wypadła mu z rąk uderzając w konsolę. Rozległ się ryk silników i statek Huston, nieco przed planowanym czasem, ruszył w swoją misję.

To nie wypadło za dobrze na wizji. Siła odrzutu była tak wielka, że wgniotła w ekran głównego komputera Jeropa, książkę i zabrane na czarną godzinę puszki z fasolą. Z kolei puszki okazały się niestarannie zabezpieczone przed przypadkowym otwarciem. W wyniku czego ostatnie zdjęcie opublikowane przez serwisy przedstawiało wgniecioną w szybę twarz kosmonauty otoczoną wirującym rojem czerwonych i białych fasolek.

 

***

„Sprawa będzie gładka! – głosi PAN SAŁATKA!” Zniechęcony Jerop wyłączył internetowe serwisy. Przed wywiadem podesłał tej pindzie swoje zdjęcia na motorze (z okresu kiedy się odchudził), podczas wystąpień naukowych i w trakcie nurkowania, a ona musiała zakończyć wywiad „panem sałatką”!

Wcześniej fantazjował, że zabiera ją w podróż kosmiczną, jak kiedyś swoją partnerkę Bellę, ale porzucił te myśli. Teraz Xiatriuniu, w jej połyskliwym, srebrnym, powycinanym w strategicznych miejscach kombinezonie, była mu wstrętna, jak odciski liter B, K i Back Space na własnej, wciąż jeszcze obolałej, twarzy.

 Jednak statek mknął w kierunku Saturna. Kapitan tymczasowo nie odkrył rozwiniętych kolonii grzybów, ale jadł gotowe obiadki i nie przejmował się tym specjalnie. Fasoli na razie miał dość.

W dzienniku pokładowym napisał, że znalazł dwie kosmiczne grzybnie, ale niezbyt rozbudowane.

W ramach badań uchylał małe okienko z boku rakiety i wysuwał przez nie sondy. Zarówno sondy, jak i teleskopowe tyczki były jego autorskim wynalazkiem. Pozyskane w ten sposób próbki powietrza i skał wrzucał do specjalnych pojemników, opisywał i odkładał do archiwum wyprawy.

Wiedział, że może liczyć tylko na siebie. Był kapitanem, nawigatorem, kronikarzem i naukowcem, a nawet lekarzem. Kiedy dokuczało mu potłuczone przy starcie ucho, sam namoczył gałganki w ciekłym azocie. Minęło już osiem dni, a gałganki wciąż trzymały się ucha. Jerop zastanawiał się nawet, jak poradzi sobie, gdy trzeba będzie założyć hełm.

 

***

 

Czas zakładania hełmu, przyszedł szybciej, niż się zdawało. W ciągu trzech tygodni Jerop zjadł całe zabrane z Ziemi jedzenie: dodatkowe nielegalne zapasy i te ukryte na czarną godzinę paczki z czekoladą, chipsami i dropsami. Nawet fasolę.

Potem, w akcie desperacji, wymienił na hinduskiej satelicie na ryż wszystkie zebrane po drodze próbki, komplet płyt z „Powitam was czule w mojej kapsule”, łącznie z odcinkiem finałowym (który wolałby utajnić), oraz większość urządzeń nawigujących.

Jednak nie wysiadł i nie wezwał pomocy. Dryfował gdzieś w głąb Drogi Mlecznej.

Teraz, po czasie żałował, że nie został w domu, na Ziemi. Mógł spędzać czas na zbijaniu bąków, podrywaniu dziewczyn, zamawianiu cappuccino z pianką, albo puszystych rogali z nadzieniem czekoladowym, lub z orzechami, a może pizzy ze szpinakiem i salami, ewentualnie schabowego z kiszonym ogórkiem…

Jerop zerwał szmatkę z ucha, by przetrzeć sobie obślinioną twarz i oczy, bowiem zdawało mu się, że to ten… no… domek Morgana.

W kosmicznej ciemności zobaczył pulsujące światełko, tłumione przez wijące się dookoła coś. Pojął, że to musiały być rozsiane przez jego flotę kosmiczne grzybnie. Mlasnął głośno i przełknął, bo wizje smażonych na masełku rydzów, grillowanych pieczarek i zupy borowikowej zawładnęły jego umysłem, z taką mocą, że ledwie miał siłę oddychać.

– Uspokój się! – warknął ostrzegawczo. – Opanuj się, astronauto, bo grozi ci szaleństwo!

Wykorzystując ostatki sterowności i balansując ładunkiem, skierował rakietę w stronę światła. Podleciał niebezpiecznie blisko. Widział wijące się życie i niespokojnie pulsujące światło.

Uchylił okienko i za pomocą teleskopowej tyczki, której Hindusi nie chcieli kupić, trącił domniemane grzybki, a one pisnęły:

– Auć!

Jerop powinien poczuć rozczarowanie, bo bardzo szybko zrozumiał, że to nie mogły być pieczarki. Jednak w tym pisku było coś, co poruszyło w nim najczulsze struny wspomnień.

Dlatego dźgnął tyczką ponownie i usłyszał:

– No co mnie tyrpiesz, łosiu!

Przełknął ślinę, ale tym razem nie z przejmującego głodu, tylko ze wzruszenia.

– Bella, to ty?! – zapytał.

– Jerop? Czy ty skarbie wróciłeś tu po mnie?!

To była Bella, towarzyszka jego pierwszej kosmicznej podróży i wielka miłość.

Jerop mógłby sobie bez trudu przypomnieć żal, który czuł do Belli po tym, jak go opuściła. Mógłby przywołać gniewne słowa, które padły między nimi, i groźby, które kierował do niej w myślach. Jednak tego nie zrobił.

Zamiast tego wcisnął się w kombinezon, nałożył hełm i bez wahania wyskoczył w stronę światła. Wylądował na Belli, lub raczej na czymś, co kiedyś było jego ukochaną. W przestrzeni kosmicznej, nieopodal Marsa pulsowała niezliczona ilość smukłych ud, kształtnych bioder. Pośrodku zaś sterczała pamiątka po marsjańskim kochanku, kiwająca się na antenie lampka halogenowa.

Jerop poturlał się bezwładnie po wielometrowym, miękkim wzgórzu piersi i o mało nie spadł na jego drugim końcu. Na szczęście zagrodziła mu drogę smukła stopa o różowych piętach i paluszkach.

Jerop wbił ręce w falujące biusty i zaczął całować zmysłowo stopę. Muskał językiem lewą, a potem prawą, prawą i jeszcze jedną chyba lewą.

– Tęskniłem – wyszeptał, zapominając o głodzie.

– Ukochany! – westchnęła w uniesieniu.

W ciepłej, wilgotnej atmosferze Marsa, już po kilku dniach plątanina ciał Bell i Jeropów podwoiła objętość. Obiekt posiadający aż sześć światełek i niezliczoną ilość łon, piersi i brzuchów, wędrował przez galaktykę.  

– Odyseja kosmiczna grzybni miłości! – śpiewał Jerop.

– Na twojej planecie także zagości – dodawała Bella.

Koniec

Komentarze

Cześć Ambush

 

Są dwie bardzo fajne rzeczy; pierwsza to, że czułem w opowiadaniu jakiś taki profesjonalizm, dojrzałość, nie wiem jak to nazwać.

Druga to, że opko jest podobne do mojego w tym konkursie.

 

Zabawny tekst, zaśmiałem się kilka razy. I chciałbym dać klik do biblioteki tylko zapomniałem jak to się robiło. Dowiem się i to zrobię :)

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

zadowolony z sienie, ← literówka niezamierzona chyba

Zabawne. Powodzenia. :)

 

 

 

Jerop Astral siedział rozparty w fotelu astronauty poważnyzamyślony.

Rozplewiły się te imiesłowy wokół fotela, i jeszcze przymiotnik.

Rzucił okiem na mały ekran podglądu i na moment uśmiechnął się zadowolony z siebie, ale szybko wrócił do poprzedniego wyrazu twarzy.

Proponuję “z zadowoleniem”, w takiej formie chyba brakuje przecinków.

By na ziemi pozostała po nim pamięć godności i uznanie dla rozlicznych osiągnięć.

Niezgrabna zbitka.

Odkąd ekipa wiertaczy meteorycznych – Armagedon

Ten dywiz mi tu nie pasuje, nie lepiej w cudzysłów?

odnalazła go dryfującego na Pasie Oriona i przewiozła na ziemię, stał się osobą publiczną.

Jakoś można by to wypolerować.

Jednak sam wiedział, że sława miewała różne odcienie.

Ja bym intuicyjnie dał “miewa”.

 że działał między nimi magmatyzm.

To mgnetyzm geologów? :)

– Po sprowadzeniu na ziemię, stałeś się błyskawicznie prawdziwym celebrytą.

Przecinek chyba zbędny.

– Droga Xatriniu – Jerop pozwolił sobie na szeroki uśmiech – od dziesięciu lat mam status Galactic star, tworzę wynalazki, inwestuję i prowadzę wykłady na wielu uczelniach.

Nie powinno być kropki po czynności niegębowej?

Wśród tych działań niektóre musiały być nieudane,

to odwieczne prawa statyki – wygłosił z dumą.

Statystyki? Czy on po prostu nie odróżnia?

– No, dobrze… W takim razie jak wytłumaczysz swój udział w kontrowersyjnym programie „Powitam was czule w mojej kapsule”? Wiele osób poczuło się zgorszonych

Nie wiem, czy w tej formie jest poprawnie (zgorszonymi?), ale ogólnie sugeruję uprościć.

Ona terasz ruszy w miasto, a ja PRZECINKI cóż odlecę sam.

Ortograf i interpunkcja.

dokoła Xatriuniu tak, by pokazały szerzej nogi lub dekolt.

Skąd ta odmiana?

napadła go ta wstrętna jędza.

Czy to aby gębowe?

 na własnej, wciąż jeszcze obolałej TU NIE PRZECINEK? twarzy.

 Pozyskane w ten sposób próbki powietrza i skał, PRZECINEK CHYBA ZBĘDNY wrzucał do specjalnych pojemników, opisywał i odkładał do archiwum wyprawy.

Kiedy dokuczało mu potłuczone przy starcie ucho, sam namoczył gałganki w ciekłym azocie.

Czas.

Czas próby, a za razem zakładania hełmu CHYBA PRZECINEK przyszedł szybciej CHYBA PRZECINEK iż się zdawało.

Teraz, po czasie żałował, że nie został w swoim kraju i mieście.

Sugeruję redakcję. W tej formie chyba brakuje jeszcze przecinka.

– Uspokój się! – warknął ostrzegawczo. – Opanuj się TU ABY NIE PRZECINEK? astronauto, bo grozi ci szaleństwo!

W ciepłej, wilgotnej atmosferze Marsa, już po kilku dniach plątanina ciał Bell i Jeropów podwoiła objętość. Obiekt posiadający już sześć światełek i niezliczoną ilość łon, piersi i brzuchów, wędrował przez galaktykę. 

Już – już.

 

Ha, dobre! Piękne wstawki fasolkowe, a erotyczna grzybnia i sama puenta to majstersztyk.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

@Misiu Dzięki. Zajrzyj pod moje opko na Honor, nie ma kotów!;)

@GS dzięki za łapankę. Faktycznie teraz lepiej;) No i za klika dziękuję. Jerop ćwiczy sztukę oratorską, ale czasem mylą mu się słowa. Bo też nie jest on prawdziwym intelektualistą, co widać po wynalazkach;)

Lożanka bezprenumeratowa

Ciekaw jestem po jakichże to grzybkach tworzy się takie opowieści, hę? – że tak zapytam w kontekście tytułu opowiadania. Po kilku pierwszych akapitach spodziewałem się satyry na zmaskulinizowany etos kosmicznego odkrywcy połączonej z kpiną z pseudo-ekspertów szpanujących fachowymi terminami bez ich zrozumienia (np. “magmatyzm”, “prawa statyki”). Kpina szybko się jednak skończyła, pozostała satyra.

Satyra, która łączy dwie historie. Jedna zakończona startem, druga to cała reszta. Wspólna jest osoba głównego bohatera, ale nie fabuła.

A o grzybki pytam nieco zaczepnie, bo wizualizacja ostatnich fragmentów opowiadania mocno mnie zaniepokoiła. Obraz ten przywołał wspomnienie “Miasta Kobiet” Felliniego. Tyle, że “bardziej”, no i w kosmicznej skali. Wyobraziłem sobie jak ostatnie sceny “Odysei Kosmicznej Grzybni” musiałyby zostać sfilmowane.

 

Uwagi warsztatowe też się znajdą, a co!

Jerop Astral siedział rozparty w fotelu astronauty […]

Każdy, kto leci w kosmos jest astronautą. Siedział on przecież w fotelu na statku kosmicznym, a tam każdy fotel jest fotelem astronauty. Więc może chodzi o fotel pilota?

Odkąd ekipa wiertaczy meteorycznych “Armagedon”, odnalazła […]

Po co przecinek w tym fragmencie?

prawdziwym celebrytą

To można być nieprawdziwym celebrytą? A może się czepiam…

Wielomiesięczne badania w centrum Intergalaktycznej Dekompozycji Źródeł Polskiej Akademii Nauk przyniosła ci miliardy fanów i miliardy dolarów. Czy nie uważasz, że część tych zasobów została bezpowrotnie stracona, drogi Jeropie?

Primo: badania przyniosły, nie “przyniosła”. Secundo: drugie zdanie nie pasuje do pierwszego. Skoro badania przysporzyły fanów i kabzy, to o stratach jakich zasobów jest mowa? I czy “zasoby” to najszczęśliwszy wybór?

IDŹ PAN – żarcik?

A co z próbami implementacji kosmicznej grzybni? Badacze mówią, że ten pomysł był chybiony – szepnęła, a sposób w jaki wymawiała „b”, zagotował mu krew w żyłach.

“Implementacji” mi tu nie leży. Skoro grzybnia jest już kosmiczna, to na czym by polegała jej implementacja w kosmosie? A może idzie o aklimatyzację na Ziemi albo na statkach kosmicznych?

O które “b” się zżyma bohater? Zapewne w słowie “grzy-B-ni”, co warto by zaznaczyć.

Aha, w telewizji się raczej nie szepcze. No, chyba, że teatralnie.

Niestety książka wypadła mu z rąk, uderzając w konsolę.

Tu bym ujął przecinek.

[…] przedstawiało wgniecioną w szybę twarz kosmonauty otoczoną wirującym rojem czerwonych i białych fasolek

Skoro twarz była wgnieciona, to jak fasolki mogły wirować?

Czas próby, a za razem zakładania hełmu […]

Trochę takie wątpliwe jakościowo połączenie ze względu na odległość pojęciową. Zakładanie hełmu jest konsekwencją nadejścia czasu próby, nie są to zaś pojęcia równorzędne. Mogę się jednak mylić, bo nie wiem po co miałby zakładać hełm – historia tego nie wyjaśnia. Dużo później zakłada zaś kask.

[…] Jerop zjadł całe zabrane z Ziemi jedzenie, dodatkowe nielegalne zapasy i te ukryte na czarną godzinę paczki z czekoladą, chipsami i dropsami. Nawet fasolę.

Ja bym postawił dwukropek zamiast pierwszego przecinka i przeredagował resztę. “całe zabrane z Ziemi jedzenie” jest zbiorem obejmującym nielegalne zapasy, czekoladę, chipsy i dropsy, a nawet fasolę.

Mógłby przywołać gniewne słowa, które padły między nimi i groźby, które

Po “które padły między nimi” pasuje mi przecinek. Bo to przecież wtrącenie do frazy “gniewne słowa i groźby”, prawda?

Wylądował na Belli, ale na czymś, co kiedyś było jego ukochaną.

Przeredagowałbym. Może wystarczy “Wylądował nie na Belli, ale na czymś […]”

[…] zagrodziła mu drogę, smukła stopa […]

A cóż przecinek ten tu robi?

Jerop wbił ręce w falujące biusty i zaczął całować zmysłowo stopę, lewą, a potem prawą, prawą i jeszcze jedną chyba lewą.

A może zrobić z tego dwa zdania?

Obiekt posiadający aż sześć światełek […]

Rozumiem, że grzybnia może świecić, ale dlaczego akurat sześć światełek to dużo?

 

Na koniec pytanie: czy Jerop to pochodna słowa jełop?

Serdecznie pozdrawiam z Bladobłękitnej Kropki, तारान्तरयात्री [tɑːrɑːntərəjɑːtri]

Początek to w sumie skecz kontynuujący zabawę przekręconymi słówkami znaną z poprzednich części. Zabawny, ale nie na tyle, żeby się popłakać ze śmiechu, jak przy Grafomanii (właściwie to dobrze, bo czytałem w miejscu publicznym). Potem… O ja pier*olę. Niestety mam plastyczną wyobraźnię, więc ujrzałem połączenie wspinaczki po ciele Figury w ,,Kingsajzie” z finałem ,,Akiry”. Znowu będę mieć koszmary. :( 

A tak poza tym – spoko, ale prequele były lepsze. ;)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

@Tarantarayatri (wybacz, że bez znaków) dziękuję za wizytę i miłą, a do tego kreatywną recenzję.

 

Primo: badania przyniosły, nie “przyniosła”. Secundo: drugie zdanie nie pasuje do pierwszego. Skoro badania przysporzyły fanów i kabzy, to o stratach jakich zasobów jest mowa? I czy “zasoby” to najszczęśliwszy wybór?

 

No jaki inny mianownik do sławy i pieniędzy.

 

IDŹ PAN – żarcik?

Taki mi wyszedł laugh

“Implementacji” mi tu nie leży. Skoro grzybnia jest już kosmiczna, to na czym by polegała jej implementacja w kosmosie? A może idzie o aklimatyzację na Ziemi albo na statkach kosmicznych?

To wynalazek Jeropa – naukowca. Wysyłał statki, które rozrzucały grzybnię, dlatego implementacja.

 

 

O które “b” się zżyma bohater? Zapewne w słowie “grzy-B-ni”, co warto by zaznaczyć.

B go rajcowało, a nie denerwowało.

 

[…] przedstawiało wgniecioną w szybę twarz kosmonauty otoczoną wirującym rojem czerwonych i białych fasolek

Skoro twarz była wgnieciona, to jak fasolki mogły wirować?

 

Fasolki wystrzeliwały z pękających puszek, podczas gdy bohater już napierał na ekran.

 

 

Rozumiem, że grzybnia może świecić, ale dlaczego akurat sześć światełek to dużo?

 

Pogłębiłam temat światełek. Jeśli chcesz to przeczytaj prequele, ale na własną odpowiedzialność, bp ich głębia może zmienić Twoje postrzeganie świata!;)

Na koniec pytanie: czy Jerop to pochodna słowa jełop?

Tak laugh

 

Lożanka bezprenumeratowa

@SNDWLKR Mnie grafomania zmieniła. Czułam, że muszę pisać. A teraz, kiedy zobaczyłam, że tematyka żartobliwa i antynaukowa, zaczęłam odczuwać niepokój. W zasadzie piszę na konkurs karnawałowy, ale Jerop nachodził mnie w dzień i w nocy… W sumie daje mi to dość smutną konstatację mojej pisarskiej kondycji. Ale cóż Twoja reakcja świadczy, że jako grafomanka mam szanse na sukces;D

Lożanka bezprenumeratowa

Ale cóż Twoja reakcja świadczy, że jako grafomanka mam szanse na sukces

No, ja uważam dylogię o Podhorążym/Horążym za swoje najwybitniejsze dzieło, tak że… ;)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Czyli co? Podejdę do mamy, niech mnie zbada?;)

Lożanka bezprenumeratowa

Po prostu czasem mam wrażenie, że teksty pisane dla jaj wychodzą mi lepiej niż normalne. :)

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Może brak spiny to powoduje. Ja też grafomanię siadałam, pisałam, publikowałam. całe sceny wypływały mi wprost z palców. A honor to rodziłam jak kamienie nerkowe, po zdaniu.

Lożanka bezprenumeratowa

Pan sałatka, dobre :) I dobrze mu tak, zbokowi jednemu, chociaż mam wrażenie, że zakończenie bardzo przypadło mu do gustu, a wątpię, żeby szybko się przejął nadliczbowością kończyn i piersi. Jestem bardzo ciekawa kolejnego odcinka. Zgrzybiały Jerop! Już nie mogę się doczekać nowego sezonu :D

Hej kobieta grzybnia… Heh no ten, ja bym z tym poszedł do specjalisty – najlepiej do mykologa ;). Opowiadanie fajne, zabawne i wciągające klikam i pozdrawiam :). A zapłacę za rysunek ostatnich opisanych scen ;)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

@ośmiornico masz do czynienia z odkrywcą i naukowcem, a Tobie tylko miecz świetlny w głowie:P Odnalazłam Twoją recenzję do Marsiania i widzę, że spełniłam Twoje marzenia;)

@Bardziejaskrze grzybni to szukał Jerop, ale bez powodzenia niestety. Bella zmieniła tak bardzo, bo związała się z Marsjaninem. Polecam Ci moje głębokie dzieła opisujące te przejmujące przygody (linki w przedmowie).

Lożanka bezprenumeratowa

A mi się podoba wersja, że Bella zamieniła się w kosmiczną grzybnię;). Postaram się zajrzeć:)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

O, kolejny gostek wygląda przez okno i oddycha próżniowym powietrzem. W sumie jest to jakiś punkt wyjścia.

OK, historia w porządku. Grzybnia na końcu interesująca.

Zapewne kiedyś czytałam poprzednie odcinki, ale już nie pamiętam, co się w nich działo.

Babska logika rządzi!

Hmmm, wyczuwam w tej grzybowej pewne echa przygód wielkiego Iliona Tichego i nutkę kpiny z “The Expanse”, czy to tylko moje prywatne skojarzenia? Tak czy owak – czytało się bardzo miło! No i to imię – Jerop :)))

W komentarzach robię literówki.

@Finklo ja najbardziej dumna jestem z wind łączących planety. Genialnie proste rozwiązanie! Tuby podczepione z dwóch stron! Jakby co, to mój pomysł!;) Poprzednie części to Grafomania 22, którą wciąż wspominam z łezką w oku.

@Nan przygody Tichego czytałam, kiedyś dawno temu i mogłam się zainspirować. The Expanse nie widziałam, musiałam googlać. Ale to jest właśnie fajne w naszej społeczności, że patrzymy na to samo z użyciem różnych filtrów;)

Lożanka bezprenumeratowa

Cieszę się, Ambush, że podjęłaś się dokończenia trylogii, snującej histeorię uczuć i doznań Jeropa i Belli, wzbogacając ją o hodowlę kosmicznej grzybni. Niniejszym szortem dokonałaś zamknięcia cyklu, jednocześnie otwierając wrota ludzkiej wyobraźni, która, na podobieństwo kosmosu, jest nieograniczona.

 

By tu na ziemi po­zo­sta­ła po nim pa­mięć… → By tu, na Ziemi, po­zo­sta­ła po nim pa­mięć

 

dry­fu­ją­ce­go bez celu po Pasie Orio­na i prze­wio­zła na zie­mię… → …dry­fu­ją­ce­go bez celu po Pasie Orio­na i prze­wio­zła na Zie­mię

 

 – Po spro­wa­dze­niu na zie­mię sta­łeś się… → – Po spro­wa­dze­niu na Zie­mię sta­łeś się

 

kask lu­strza­nym szkłem… → Chyba miało być: …kask z lu­strza­nym szkłem…

 

Wiele osób po­czu­ło zgor­sze­nie, a nawet nie­smak… – za­wie­si­ła głos… → Skoro zawiesiła głos, to przestała mówić, więc: Wiele osób po­czu­ło zgor­sze­nie, a nawet nie­smak… – Za­wie­si­ła głos

 

Ona teraz ruszy w mia­sto, a ja cóż, od­le­cę sam. → Zbędna półpauza przed myśleniem.

 

a ona mu­sia­ła za­koń­czyć wy­wiad „panem sa­łat­ką!” → Brak kropki na końcu zdania.

 

Dry­fo­wał gdzieś w głąb drogi mlecz­nej.Dry­fo­wał gdzieś w głąb Drogi Mlecz­nej.

 

ża­ło­wał, że nie zo­stał w domu, na ziemi. → …ża­ło­wał, że nie zo­stał w domu, na Ziemi.

 

przypomnieć żal,  który… → Jedna spacja po przecinku wystarczy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To opowiadanie skojarzyło mi się z Solaris Lema, chociaż bardziej z filmem niż z książką. Czytałem Twój tekst kilka dni temu, to szczegółów już nie pamiętam, ale bohaterowi skończyły się zapasy, źle zaplanował misję bo miał nadzieję, że w kosmosie są pieczarki:). A tam nawet powietrza nie ma:(.

audaces fortuna iuvat

@regulatorzy błędy poprawione. Jeśli chodzi o trylogię, to nie wiem czy na tym się skończy, Właśnie wyznałam w komentarzach, że grafomania obudziła we mnie nieoczekiwane napięcie twórcze. Być może jest to (niestety) rys mojej twórczości, ale kiedy zaczynam pisać o Jeropie, pomysły eksplodują mi w głowie;)

@feniks103 cóż, Jerop nie jest intelektualistą. No, ale opowiadanie jest wesołe, a pisałeś, że na forum za mało mamy wesołych opek;)

Lożanka bezprenumeratowa

W takim razie, Ambush, pozwalam sobie życzyć, aby Twoja wyobraźnia była nieokiełznana jak dziki mustang na prerii, a Jerop niech szaleje w kolejnych opowiadaniach. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję. Aż poczułam wiatr w grzywie!;)

Lożanka bezprenumeratowa

Hej Ambush! 

 

Poziom absurdu w tym szorcie przekroczył skalę. IDŹPAN xD <mózg-wykonał-nieprawidłową-operację-następuje-reset-systemu>… :P Generalnie przez praktycznie cały tekst miałem w głowie zapaloną lampkę z napisem "WTF?!". Co zatem mogę napisać? No, podobalo mi się xD

 

W najbliższym czasie nadrobię też chętnie zaległości z poprzednimi historiami Jeropa i Belli :)

 

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

@cezary_cezary cieszę się, że wpadłeś i że udało mi się zresetować Ci mózg. Taki reset jest od czasu do czasu potrzebny, a dodatkowo nie zatrułeś organizmu i nikt (kiedy wespniesz się po służbowej drabinie) nie wywlecze Ci kompromitujących zdjęć. Zapraszam pod pozostałe przygody, ale pamiętaj, że one były pisane na Grafomanię, więc mają szczególny styl.

Lożanka bezprenumeratowa

Dzięki końcówce mam same wulgarne skojarzenia. Wiadomo co idzie w parze z grzybnią. Generalnie, zdrowo porąbana historia, ale ciekawa i zabawna. Taka scena mogłaby się ukazać w Kosmicznych Jajach. 

Cześć Marwood w parze z grzybnią to chyba kapelusze i mech;)

Cieszę się, że przygody dzielnego Jeropa znalazły tylu zadowolonych czytelników.

Lożanka bezprenumeratowa

O, kurcze, Jerop pobudził moją wyobraźnię :) Ludzka grzybnia na końcu interesująca. Początkowy wywiad z nieoczekiwanym zakończeniem też. No, mi się :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

No i jest optymistyczne Irko. Szczęśliwy Jerop, który zyskał tak wiele, tracąc w gruncie rzeczy mało;)

Cieszę się, że Ci się.

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć!

 

Zaczyna się klasycznie, ale pod koniec jest już osobliwie. Chyba najbardziej urzekł mnie handel z Hindusami oraz dosyć osobliwa zaginiona/odnaleziona miłość głównego bohatera (chociaż fasola też uniosła kąciki ust). Coś tak czuję, że grzybnia miała z tym coś wspólnego, ale to chyba trzeba kliknąć w linki w przedmowie, by zasięgnąć języka. Napisane w konwencji klasycznej (jak na coś absurdalnego) space opery, zdecydowanie lekko. Bohater tak jakby na lekkim kacu (albo może po grzybach?), bardzo męski surfujący na fali własnego sukcesu.

Przyjemny tekst.

 

2P dla Ciebie: Pozdrawiam i Powodzenia w konkursie!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Jerop jest gość, od pierwszego do ostatniego odcinka.

Sama co prawda nie widzę w nim grupy docelowej, ale jest macho.

Cieszą mnie unoszone kąciki.;)

Lożanka bezprenumeratowa

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Miło mi Anet.

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć,

 

Kolejna w konkursie, kosmiczna, antynaukowa przygoda. Myślę, że warunki “antynaukowości” zostały w stu procentach spełnione. Jak zwykle u Ciebie humor społeczny na wysokim poziomie. Całkiem przyjemnie się czytało.

 

Pozdrawiam

@JPolsky cieszę się, że wpadłeś i że opowiadanie przypadło Ci do gustu.

Lożanka bezprenumeratowa

Smażone na masełku rydze broken heart 

 

Solidna dawka antynauki i absurdu ;) Opis miłosnych doznań Belli i Jeropa rewelacyjny.

Też lubię, ale nie liczyłabym na nie w kosmosie;)

A właśnie miałam pisać, że większość tylko o zakończeniu, a tu grzybiarz. Jednak zakończenie dominuje wyobraźnię czytelniczą;P

Lożanka bezprenumeratowa

Witaj! Bardzo wciągające opowiadanie. Aż chyba przeczytam poprzednie części, jak tylko znajdę chwilkę.

Tekst rozkręca się po starcie statku. Wcześniej niestety scena jak z kiepskiego kabaretu. Chociaż IDŹPAN jest świetny ;) Wracając… Podróż jest ciekawa, handel z hindusami, oddychanie kosmicznym powietrzem, itp. – niezła antynaukowa przygoda, nawet pojawia się cień grozy kiedy bohaterowi kończy się jedzenie.

Patrząc na wcześniejsze komentarze, nie powiem nic nowego, ale końcówka to wisienka na torcie ;) konkursowe opowiadanka obfitują w statki kosmiczne i inne nowinki technologiczne ale czegoś takiego jeszcze nie widziałam. Kompletnie nowy twór. Fantastyka w pełnym rozkwicie!

"Naucz ich żeby się nie bali. Strach przydaje się w niewielkich dawkach, ale kiedy towarzyszy ci stale, przytłacza, zaczyna podważać to kim jesteś i nie pozwala stwierdzić co jest służne a co nie."

Witaj BR, miło mi że wpadłaś.

Do lektury poprzednich opowiadań zapraszam, ale pamiętaj, iż były one pisane na konkurs Grafomania 2022, więc mogą uszkadzać mózg;)

Lożanka bezprenumeratowa

Nowa Fantastyka