- Opowiadanie: dawidiq150 - Jestem potępiony

Jestem potępiony

Miałem wielką ochotę napisać jeszcze jeden tekst przed wyjazdem wakacyjnym. Udało mi się stworzyć krótki horror. Starałem się jak mogłem, czekam na krytyczne spojrzenie i uwagi co jest źle.

Jest to nic innego jak wizja piekła :) Taka trochę fantastyczna.

Serdecznie zapraszam.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Jestem potępiony

Umarłem. Jasny szpitalny pokój zastąpiła ciemność. Parę chwil później zapomniałem o tym, kim byłem i co robiłem za życia. Wiedziałem tylko, że nie żyję. Podobnie dzieje się czasem ze snem, który po wybudzeniu odchodzi po kilku sekundach całkiem w niepamięć. Pamiętałem natomiast o jednej rzeczy, która teraz wydawała się istotna; za życia byłem złym człowiekiem. Kimś kto zasłużył sobie na piekło, jeśli ono w ogóle istniało.

Nie posiadałem ciała. Mój duch unosił się w przyciemnionej grocie, właściwie było to coś jak stara, porzucona od bardzo dawna świątynia. Znajdowały się tu potężne, wysokie filary obrośnięte mchem i pajęczynami. To wszystko wydawało mi się w miarę normalne. Moje obserwacje jednak po chwili zostały przerwane niezwykłym zdarzeniem. Z góry coś spadło i mocno rąbnęło o posadzkę. Było to nagie ciało mężczyzny.

Nie miałem czasu mu się przyjrzeć, bo jakaś siła szybko pociągnęła mnie ku niemu, następnie wniknąłem w nie. Momentalnie powrócił zmysł dotyku i powonienia, byłem z powrotem żywy. Wstałem i rozglądnąłem się, nie wiedząc co robić. Popatrzyłem do góry i wysoko ujrzałem jasne koło. To z niego musiało wypaść ciało.

Ruszyłem przed siebie. Do filarów przytwierdzone były płonące pochodnie, dające trochę światła. Po paru krokach zauważyłem wielkiego szarego szczura, który przez moment wpatrywał się we mnie święcącymi czerwonymi ślepiami, a potem czmychnął w bok i zniknął mi z pola widzenia. Szedłem dalej, posadzka miała mnóstwo ciemnych, raz większych, raz mniejszych plam wyglądających jak zaschnięta krew.

Dalej korytarz rozwidlał się w prawo i lewo. Wybrałem prawo. Po bokach zauważyłem znajome mi już czerwone ślepia obserwujące mnie, ich właściciele jakby na coś czekali. Nagle z mroku wyłoniła się przerażająca bestia. Żołądek ścisnął mi się ze strachu, a po nodze popłynęła strużka moczu. Przede mną stał wielki zmutowany człowiek. Liczył z pewnością ponad trzy metry wzrostu i posiadał muskularne ciało niczym nie okryte. Między nogami wisiało mu gigantyczne przyrodzenie, palce nóg i rąk zakończone miał zwijającymi się żółtymi paznokciami, gdzieniegdzie połamanymi. Z głowy zwisały długie, brudne i przerzedzone czarne włosy, przez które wyłaniała się zaropiała skóra. Najgorsza była jednak jego twarz. Nieludzkie gałki oczne całe czarne jak noc. I tak okropnie straszny ukazujący sadystyczne zadowolenie uśmiech.

Potwór kilka sekund delektował się moim przerażeniem. Potem szybko ruszył w moją stronę.

Odwróciłem się, ale nie miałem gdzie uciec. Po chwili dopadł mnie. Zostałem uchwycony za nogę, która pękła w wielu miejscach niczym zapałka. Potwór bawił się mną. Chwycił drugą nogę, która również została pogruchotana. Ból był tak okropny, że nie sposób go opisać. Oderwał mi obie nogi, potem ręce. Myślę, że nie chciał od razu zabić i chyba zrobił to nieświadomie…

 

&&&

 

Otwarłem oczy. Znowu znajdowałem się w świątyni, u góry był znajomy jasny krąg. Zrozumiałem, że odrodziłem się i to dokładnie w tym samym miejscu. „O mój boże” – pomyślałem – „czy tak będzie już zawsze? Czy tak wygląda piekło?” Po policzkach pociekły mi łzy wywołane strachem i bezradnością.

W obawie, że bestia mnie zobaczy, momentalnie schowałem się za jednym z filarów i czekałem. Po chwili usłyszałem kroki. Coraz głośniejsze. Ogarnął mnie lęk, że potwór wie o mojej obecności i będzie mnie szukał. Czekałem paręnaście sekund w ogromnym napięciu. Jakże mi ulżyło, gdy zrozumiałem, że zrobił obchód i się oddalił.

Wiedziałem, że muszę się stąd wydostać. Nie było to wcale trudne, wystarczyło iść po jednej ze stron budowli, chowając się za filarami, na końcu bowiem była drabina. Zacząłem się nią wspinać.

Drabina miała chyba z dziesięć metrów. Doszedłem do jej końca i znalazłem się na pagórku, z którego rozpościerał się niezwykły i trochę przerażający widok. Pode mną było miasto, a właściwie jego centrum pogrążone w półmroku. Na ulicach stały wraki samochodów i tramwaju. Gdzieniegdzie zauważyłem przemykające sylwetki ludzi. W samym jednak środku stał, na podwyższeniu wielki posąg czarnego cielca o złotych rogach.

Stałem kilka minut nie wiedząc co ze sobą począć. Aż nagle zacząłem czuć nieprzyjemne mrowienie w całym ciele. Przypatrzyłem się swoim rękom. Spod skóry zaczęły wychodzić malutkie, bardzo jasno świecące larwy. Było ich bez liku. Zacząłem drapać swędzące ciało. Gdy nagle usłyszałem głośny jazgot nade mną i poczułem ostry ból w ramionach. Zostałem złapany przez jakiegoś ogromnego ptaka, jego szpony wbiły mi się głęboko w skórę. Następnie wzniósł mnie wysoko. Lecieliśmy kilkadziesiąt sekund, więc mogłem przypatrzeć się otoczeniu. Na ciemnogranatowym bezchmurnym niebie nie było, ani księżyca, ani gwiazd. Pode mną miasto zastąpił las, a potem ów las się skończył i ujrzałem wielką dziurę w ziemi.

Ptak puścił mnie i zacząłem spadać w sam środek tej dziury. Tam znajdował się tłum gęsto zbitych ludzi, tak mi się na początku wydawało, że to ludzie. Tak naprawdę były to istoty o podobnej do ludzkiej budowie ciała. Usłyszałem ich radosny lament, który przyprawił mnie o gęsią skórkę. Zaczęły wyciągać w moją stronę ręce i kłapać paszczami pełnymi ostrych zębów.

Wpadłem do tego potwornego tłumu i zacząłem być pożerany żywcem.

 

&&&

 

Odrodziłem się w tym samy miejscu co wcześniej. Byłem przerażony moją beznadziejną sytuacją. Usiadłem ukryty za filarem i ponownie zacząłem płakać. Minęło kilka minut i znowu przyszło mrowienie na całym ciele. Spod skóry zaczęły wydostawać się świecące larwy. Było to bardzo nieprzyjemne, ale nie miało porównania z bólem, który niedawno przeżywałem.

Larwy zaczęły przekształcać się w brzęczące owady. Latały wkoło mnie i tak hałasowały, że bałem się o to czy bestia je usłyszy. „Tylko nie to” – pomyślałem. – „Nie chcę znowu przeżyć cierpienia jakim jest odrywanie kończyn od ciała.”

Ale to się stało. Potwór znalazł mnie i w sadystyczny sposób zabił. Końcem czego, znowu byłem w początkowym punkcie tej makabrycznej zabawy.

Zrozumiałem już nieco zasady rządzące się tym światem, nie mogę być dłużej niż kilkadziesiąt sekund w jednym miejscu, inaczej kończy się to okropnie męczeńską śmiercią.

Wykorzystując drabinę wyszedłem na zewnątrz. Spoglądałem przez chwilę na miasto, potem zacząłem schodzić z pagórka. Widziałem przemykających po wielkim placu ludzi. Chciałem z kimś porozmawiać. Dowiedzieć się czegoś.

Gdy byłem już na dole, ujrzałem jakiegoś nagiego, tak jak ja mężczyznę paręnaście metrów ode mnie. Ruszyłem w jego stronę.

Zaraz po tym jak mnie zobaczył, krzyknął zły:

– Nie zbliżaj się do mnie! Odpierdol się!

– Gdzie my jesteśmy? – zapytałem.

– Nie możemy rozmawiać! Jesteś nowy? Zapamiętaj kurwa, bądź w ciągłym ruchu i z nikim nie gadaj. Inaczej będziesz cierpiał.

Następnie prędko się ode mnie oddalił.

Po tym czego już doświadczyłem rozumiałem o co mu chodzi.

Czas upływał, a ja chodziłem to tu to tam po upiornym mieście, pamiętając by nie stać w jednym miejscu dłużej niż kilkadziesiąt sekund.

Nagle usłyszałem głośne bicie dzwonów. Trwało kilka minut, później ustało i zastąpił je przerażający jeszcze donośniejszy ryk. To zbudził się cielec. Przerażony obserwowałem go zza wraku jednego z samochodów. Wtedy na niebie ukazały się cztery czarne wiry i wyłoniły z nich przerażające latające poczwary. Nie miałem pojęcia co to wszystko ma znaczyć, ale przyglądałem się zafascynowany, jednocześnie trzęsąc się ze strachu. Latające monstra dzierżyły gitary. Ich głowy były ludzkie. Zdumiałem się, gdy w jednej rozpoznałem uśmiechniętą twarz Józefa Stalina. Nie mogłem w to uwierzyć, wpatrywałem się w nią jak zahipnotyzowany. Aż nasze spojrzenia się spotkały. Wtedy ponownie popuściłem mocz. Zadowolony Stalin puścił do mnie oko.

Cielec zaczął się przemieniać. Po chwili na cokole stał ogromny, potężnie zbudowany rogaty diabeł o czerwonej skórze. Gitarzyści zaczęli grać ostrą muzykę, której z pewnością nie powstydziłby się najpopularniejszy satanistyczny zespół heavy metalowy. Potem diabeł zaczął śpiewać głosem, tak przerażającym, że nie sposób opisać jak wielki lęk we mnie wzbudzał.

W około podwyższenia, na którym stał śpiewający diabeł w promieniu kilkunastu metrów pojawił się rów z gotującą się wodą. Usłyszałem znajomy już jazgot i poczułem ból w ramionach. Zostałem podniesiony, tak jak wielu innych potępionych i wrzucony do zbiornika z wrzącą wodą. Ból był nie do opisania. Ja i wielu innych próbowaliśmy wyjść z basenu. Udało mi się to zrobić. Wtedy ujrzałem dziesiątki przeróżnych potworów, o rozmaitej budowie, które tańczyły w rytm przerażającej muzyki. To wszystko było tak mocno absurdalne, ale nie miałem czasu się nad tym zastanawiać bo tancerze nie przerywając zabawy wpychali zarówno mnie jak i innych potępionych na powrót do bulgoczącej wody.

Wrzeszczałem z bólu. Trwało to długo, pewnie z kilka godzin, aż diabeł przestał śpiewać i ucichły gitary. Potwory zaczęły wskakiwać do basenu, następnie nurkując. Widocznie nie przeszkadzała im wysoka temperatura. Jeden z nich chwycił mnie za nogę i zaczął wciągać głębiej. Przez moment poczułem jak woda wypełnia mi płuca i straciłem przytomność.

 

&&&

 

Ponownie byłem w bardzo dobrze mi już znanej świątyni. Znowu musiałem być w ciągłym ruchu, inaczej czekała mnie bardzo bolesna śmierć. Znałem już tak wiele rodzajów bólu. Ciekawe, że każdy okazał się inny. Okropnie bolesny, ale inny. Przyłapałem się na tym, że zastanawiam się, który bym wybrał gdybym miał w przyszłości możliwość zadecydować.

Z czasem poznałem zasady rządzące tym przeznaczonym dla potępionych światem. Koncert diabła, znienawidzony przeze mnie, gdyż kojarzył mi się z ogromnym bólem, odbywał się gdyby to zmierzyć na doby, co sześć, siedem dni. Wtedy umieraliśmy wszyscy na różne wymyślne sposoby i nikogo to nie omijało. Raz wbici na pal, innym razem, zmiażdżeni lub rozczłonkowani.

Gdyby ktoś mnie teraz zapytał, gdzie się znajduje bez wahania odpowiedziałbym, że w piekle. Jednak mam nadzieję, że kiedyś to się skończy, nadzieja to cecha człowieczeństwa, a ja nadal jestem człowiekiem.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Makabryczny opis wydarzeń z udziałem głównego bohatera. Gratuluję Ci ponownie fantazji oraz pomysłowości. Początkowo sądziłam, że opisujesz kolejne, przerażające sny, lecz potem sam podsumowałeś, że to piekło, w którym za karę znalazł się narrator. Sam pomysł jest znakomitym streszczeniem scenariusza na całkiem niezły horror satanistyczny. :)

Jest nieco spraw językowych, lecz ja skupiałam się jedynie na treści. :)

Warto wspomnieć o wulgaryzmach.

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Hej bruce !!!!!!

 

Dziękuję!! Ogromnie się cieszę. Naprawdę.

 

PS.

Za kilka dni jadę na kościelną pielgrzymkę do Francji, podaj jakąś intencję to się za Ciebie pomodlę!!! :)))))

 

 

Jestem niepełnosprawny...

Ja byłam tylko na jednej, przed laty, z Babcią – w Licheniu. :) Dziękuję Dawidzie, jak zawsze – za zdrowie i szczęście Dzieci. ;) A także – za całe nasze Forum. :) Pozdrawiam Cię. :)

Pecunia non olet

Cześć, 

W moim odczuciu, takie przedstawienie piekła nie służy tej instytucji. Wiem, że to horror, ale mimo wszystko, opisy wyszukanych katuszy wydają mi się trochę jarmarczne.

Nic nie poradzę, opisy wymyślnych tortur zupełnie na mnie nie działają, a po przekroczeniu pewnego poziomu natężenia, zaczynają wręcz śmieszyć. Do tego stopnia, że (wybaczcie Państwo) kiedy doczytałem do “wielkiego ptaka”, w pierwszym odruchu pomyślałem, że wróciło monstrum z gigantycznym przyrodzeniem, z pierwszej odsłony piekielnych mąk :)

Wszystko to jednak kładę na karb wybranej konwencji.

W piekle nie byłem, ale jeśli wierzyć fachowcom, to, w największym skrócie, piekielne cierpienie bierze się nie z gorącej smoły, tylko z całkowitego braku dobra pochodzącego od Boga i z braku nadziei właśnie. Twój bohater jakimś cudem nadzieję zachował i to sprawia, że jest ciekawy.

Ostatnie zdanie uratowało tę opowieść. :)

Fajny szort. Opisy piekielnych mąk jak najbardziej na plus. Czytało się przyjemnie. 

Jeden moment mi zgrzytał. Nie wiem czy to przez moje pokręcone poczucie humoru, czy sposób w jaki zostało to napisane, ale gdy potwór z uśmiechniętą gębą Stalina puścił oczko do narratora to parsknąłem śmiechem a wydaje mi się, że nie taką reakcję miała wywołać ta scena :D

Gitarzyści zaczęli grać ostrą muzykę, której z pewnością nie powstydziłby się najpopularniejszy satanistyczny zespół heavy metalowy.

Tutaj też trochę zgrzytnęło. To zdanie wydaje mi się jakieś takie stereotypowe. Brzmi to jak sugestia, że wszyscy popularni muzycy metalowi są satanistami, co oczywiście prawdą nie jest. Zmodyfikowałbym to zdanie. 

 Mimo mojego małego czepialstwa, jak pisałem na początku, fajny szorciak ;)

czeke w ogóle bardzo mnie cieszy, że przeczytałeś tekst i dałeś komentarz.

 

Tak, zawsze jak piszę wymyślone rzeczy zastanawiam się czy w pewnym momencie nie przekroczę pewnej granicy i właśnie nie będzie to śmieszne. Nie skłamię, gdy powiem, że w tym tekście było wiele podtekstów i nawet teraz trudno mi się wytłumaczyć bo nie pamiętam ich wszystkich :) Ale tu są osoby bardzo inteligentne więc mam dużą pewność, że większość była zrozumiała. Muszę powiedzieć, że mam skłonność do nadinterpretacji ale “kij ma zawsze dwa końce” i to jest wydaje mi się dobre w moich opowiadaniach.

Wielki ptak miał za zadanie nie dopuszczać by potępieni mogli sobie siedzieć i odpoczywać. Twarz Stalina można tu sobie różnie interpretować. Że nigdy nie był człowiekiem, że był szatanem np. albo, że po prostu miał wzbudzać, strach i przypominać, symbolizować potworny charakter “kwintesencję zła”. Właśnie dlatego go wybrałem, bo podobno miał paskudny charakter tym się wśród ludzi wyróżniał…

 

No nieważne bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam!!! :) Super, że końcówka się spodobała.

Jestem niepełnosprawny...

Hej storm !!!

 

Motyw ze Stalinem przede wszystkim miał być fajny! Dobrze jak to cię rozśmieszyło. Jeśli chodzi dalej; pewnie racja, znam wielu ludzi lubiących metal, ja to tak odbieram może generalizuję. Ale jednak uważam to za zło. Te odwrócone krzyże, to wszystko nie może mi się podobać bo chodzę przecież do kościoła itd.

Powiem nawet taką anegdotę; kiedyś (wcale nie tak dawno) kupiłem sobie satanistyczną koszulkę, trochę uważam to za fajne ale miałem wyrzuty sumienia i podkoszulek choć nowy skończył jako ścierka. Człowiek jednak jest głupi. Przynajmniej ja…

Ja to nie pisałem, żeby wyrażać poglądy, po prostu lubię tworzyć fantastyczne historie. Starałem się fajnie barwnie opisywać a nie mędrkować. O to mnie nie posądzajcie :)

 

Pozdrawiam serdecznie!!!

 

Jestem niepełnosprawny...

dawidiq150 Czyli w sumie dobrze odebrałem tę scenkę ze Stalinem ;)

Jeśli chodzi o to z metalem to może przez to, że ja lubię tę estetykę i nie lubię generalizowania właśnie, dlatego tak uczepiłem się tego zdania. Nie jestem też wierzący. 

Jeśli Tobie się ona nie podoba to jak najbardziej spoko, szanuję Twoje zdanie i cieszy mnie, że nie masz zamiaru wplatać własnych poglądów do fantastyki. Widziałem parę takich przypadków i było to strasznie żenujące :) 

Pozdrawiam również i powodzenia w dlaszym pisaniu! 

 

Storm pewnie, że dobrze ja mam poczucie humoru i to nie ulega wątpliwości :)

 

Tak, było tak dawniej, że zdarzało mi się robić taką głupotę ale zostałem z tego wyleczony… A teraz robię sobie przerwę w pisaniu na kilkanaście dni. Jadę na pielgrzymkę. Kupiłem sobie trzy gazety “Świat wiedzy” itp. fajnie się to czyta w autokarze będzie to moją lekturą. I też dzisiaj zapisałem się na sesję mensy. Po zwiedzeniu miejsc słynących z cudów może wzrośnie mi IQ. (najśmieszniejsze jest to iż ja wierzę, że tak się stanie)

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Tzn. może być to śmieszne dla ateistów bo dla wierzących to normalka :)

Jestem niepełnosprawny...

Piszesz coraz lepiej! Od pierwszego twojego tekstu, który przeczytałam wykonałeś bardzo dużo pracy. Zaciekawiła mnie ta opowieść (wraz z akcentem humorystycznym) i zastanawiałam się, jaki będzie jej koniec. Liczyłam na coś zaskakującego, a okazało się, że spojlerujesz nam od początku jak to się zakończy. To moim zdaniem największe przewinienie. Wizja niepokojąca. Pozdrawiam

Piekło pewnie dla każdego wygląda inaczej. W Twojej wizji przynajmniej coś się dzieje. Ale i tak, jeśli ma to trwać wiecznie, nuda będzie najgorsza.

 

Pozdrawiam

 

Cześć Dawidzie!

 

Podoba mi się ta historia, jest dynamiczna, dużo się dzieje, bohater odkrywa różne aspekty piekła, śmierć zadawana jest na kilka wymyślnych sposobów. Nawet końcówka – mimo, że nie porywająca – ma w sobie pewne domknnięcie, na zasadzie “nadzieja umiera ostatnia”. No i sam fakt, że potępiony jest wciąż człowiekiem, to jest budujące, przynajmniej wg mnie.

Jeszcze sobie pomyślałem o Syzyfie, w Twojej historii bohater to jakby taki piekielny Syzyf, odwiecznym pytaniem jest – czy Syzyf może być szczęśliwy, na które niektórzy odpowiadają (w tym bodajże Jean Paul Sartre), że może, kiedy nie toczy kamienia pod górę. I tutaj też tak mi przyszło do głowy, że w tym piekle można znaleźć chwilę wytchnienia, można jakoś funkcjonować.

 

Plus do biblioteki ode mnie.

 

Pozdrawiam i życzę udanych wakacji!

Przy okazji pozdrowienia przesyłam dla Rodziców!

 

 

Che mi sento di morir

Siema!

 

Dawno nie zaglądałem pod Twoje teksty, Dawidzie, jednak dziś uznałem, że może przeczytam coś Twojego, co ostatnio opublikowałeś, i muszę przyznać, że poczyniłeś znaczne postępy. Naprawdę piszesz coraz lepiej, a przedstawiona historia jest bodaj najciekawszą i najbardziej intrygująca spośród Twoich tekstów, z którymi się zaznajomiłem. Trochę może za bardzo chcesz epatować momentami okrucieństwem, przez co krzywdy, jakich doznaje bohater, zdają się być w kilku miejscach równie groteskowe, co śmieszne, ale ogólnie jest całkiem, całkiem.

Pomysł pętli bólu i śmierci, w którą wepchnięty zostaje bohater jest dobry, niepokojący. Dobrze również spuentowałeś opowiadanie, pokazując, że mimo bólu, strachu i świadomości cyklicznego umierania w cierpieniach, bohater nie chce zatracić człowieczeństwa. Inna sprawa, że wieczność w tej karuzeli nie może nie odbić się w którymś momencie na jego psychice. Stawiasz jednak protagonistę na początku jego podróży przez piekło, więc jego zachowanie i nadzieje są (jeszcze) uzasadnione :)

Na koniec polecę Ci coś, co jest bardzo podobne w ogólnym zarysie do Twojego tekstu: “Listy z Hadesu” Jeffrey Thomasa. Link zaprowadzi Cię do opublikowanego w sieci fragmentu tej świetnej książki. Naprawdę gorąco polecam i myślę, że Ci się spodoba.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Masz ciekawe pomysły na piekło. Zaskoczył mnie zakaz rozmawiania – to w wieczności może być większy problem niż miliardowa śmierć. Ciekawe, jakie są konsekwencje.

Babska logika rządzi!

O mój boże

Boże powinno się pisać z dużej litery. W ogóle jest pytanie, czy potępieniec w piekle jest w stanie wzywać Boga.

Usłyszałem ich radosny lament

Lament z definicji nie może być radosny. Może lepiej napisać zawodzenie lub wrzaski.

W ogóle opowiadanie mile mnie zaskoczyło. Z jednej strony jest bardzo realistyczne, mógłbym przypuścić, że piekło faktycznie tak wygląda. Bardzo udany jest wątek z zakazem rozmawiania. W jednym z objawień starożytnych świętych, cierpiący w piekle stali jeden na drugim w mrocznych płomieniach, ale modlitwy za nich skutkowały tym, że płomienie nieco opadały i oni mogli widzieć oblicze jeden drugiego, co już stanowiło duże pocieszenie.

Pojawienie się Stalina jest natomiast nieprzekonujące. Dlaczego akurat on? Choć był on bezwzględnym i cynicznym politykiem, historia zna wiele bardziej diabolicznych postaci.

Klik ode mnie.

Umarłem.

To się nazywa otwarcie :)

Bardzo duży postęp, tekst sugestywny, oparty na ciekawej wizji piekła. Świat sprawia wrażenie przemyślanego estetycznie i architektonicznie. Podoba mi się uderzająca i wymowna prostota.

 

Językowo – momentami warto zwrócić uwagę na zdania, które niewiele wnoszą, wręcz rozwadniają dramatyczne i wymowne obrazy czy wydarzenia:

Znajdowały się tu potężne, wysokie filary obrośnięte mchem i pajęczynami. To wszystko wydawało mi się w miarę normalne. Moje obserwacje jednak po chwili zostały przerwane niezwykłym zdarzeniem. Z góry coś spadło i mocno rąbnęło o posadzkę. Było to nagie ciało mężczyzny.

I czasem dużo zaimków.

Nie miałem czasu mu się przyjrzeć, bo jakaś siła szybko pociągnęła mnie ku niemu, następnie wniknąłem w nie.

Może to tylko ja, ale Quake I jakoś mi się przypomniał.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Może to tylko ja, ale Quake I jakoś mi się przypomniał.

Heh :)

Known some call is air am

Ponieważ popełniłam tekst o niebie (i piekle, ale na ziemi), to stwierdziłam, że trzeba przeczytać wizję piekła kogoś innego.

Umieranie wciąż i wciąż, bycie mordowanym na różne straszne sposoby, cierpienie i samo czekanie na nieuniknione – dobre, a nawet świetne. Pytanie jak długo czlowiek przy czymś takim może pozostać człowiekiem. Może w końcu i bohater zmieni się w monstrum z twarzą? No właśnie, dlaczego tylko Stalin? A Hitler, a Neron, a inni, którzy za życia byli potworami? Miałoby to wtedy większy wydźwiek. Rozumiem, że bohater – współczesny nam człowiek – nie wszystkich by rozpoznał, ale z XX i XXI wieku kilku złych i charakterystycznych można by tam jeszcze umieścić.

Jako rockowej dziewczynie ten heavy metal zgrzyta strasznie. Heavy metal to choćby: Guns'n'Roses, Bon Jovi, Aerosmith. To co te potwory grały? Może Welcome to the jungle? Bo chyba nie It's my life. Death metal, Trash metal, Black metal – to są rzeczywiście ciężkie gatunki muzyki, często z tekstami o tematyce satanistycznej. Ale heavy metal? Pop o cięższym brzmieniu i tyle. Dlatego dla mnie ten motyw bez sensu zupełnie.

Końcowy akapit o człowieczeństwie i nadziei – świetny. A raczej byłby świetny, gdyby bohater już na początku nie zastanawiał się, czy to piekło. Bez tego pytania, czy tak wygląda piekło, końcówka miałaby lepszy wydźwięk.

Niezły tekst mimo niedociągnięć.

Koń jaki jest każdy widzi, a i tak darowanemu w zęby nie zaglądasz.

Czytało się dobrze i gładko, fantazji Ci nie brakuje, pozdrawiam, MZ. :)

Ciekawy pomysł i przyzwoite wykonanie. Brakowało mi trochę więcej różnorodnej treści, bo w zasadzie całe opowiadanie to opis różnorakich makabrycznych sposobów umierania. I w niektórych miejscach brakuje przecinków.

Bardzo dobry ostatni akapit.

Pozdrawiam

All in all, it was all just bricks in the wall

M. G. Zanadra

 

Tak, ja też czuję postęp, zwyczajnie pisze mi się łatwiej. Kiedyś nie mogłem małego kawałka tekstu napisać by mi nie zgrzytało.

 

BasementKey

 

Wielkie dzięki za nominację i pozdrowienia, śledziłem komentarze na bieżąco i przekazałem pozdrowienia rodzicom zaraz po pojawieniu się twojego wpisu :) Byli bardzo szczęśliwi!!!

 

AP

 

Serdeczne dzięki za przeczytanie i komentarz!!!

 

OuttaSewer

 

Cześć, wielkie dzięki. Ja też uważam, że to jedno z moich lepszych opowiadań. Serdecznie pozdrawiam!!!

 

Finkla

 

Bardzo się cieszę!!! Miałem to też na uwadze.

 

Nikolzollern

 

Serdecznie witam cię u mnie! Dzięki za przeczytanie i komentarz. Wskazane błędy poprawię w chwili wolnego czasu :)

 

GreasySmooth

 

Ważna sprawa otwarcie. Nie zawsze mi się udaje. I uważam to za trudne :) Dzięki i pozdro!!!

 

Inanna

 

Widzisz wspaniałe jest to, że tworzymy różnorakie historie bazując na jednym temacie :) Jeśli chodzi o muzykę metalową to bardzo słabo się na niej znam. Moja wina, że nie poczytałem na ten temat :) Dzięki! i pozdro.

 

maciekzolnowski

 

Wielkie dzięki, bardzo cieszy mnie twoja ocena!!!

 

Simeone

 

Super. Taka ocena mnie bardzo cieszy :))

Jestem niepełnosprawny...

Chciałem teraz każdemu coś odpowiedzieć!!! Śledziłem wpisy będąc na pielgrzymce i było mi bardzo przyjemnie, że się mnogo pojawiały!!!

 

Później może się jeszcze więcej do nich odniosę. Bardzo jestem wam wdzięczny wszystkim!!!!!

Jestem niepełnosprawny...

Cześć!

Lektura pozostawiła mnie z lekkim niedosytem – opowiadanie skupia się na przedstawianiu kolejnych piekielnych tortur doświadczanych przez bohatera, co z pewnością służy budowaniu ponurej, gęstej atmosfery tego miejsca, ale odkąd pojawił się pierwszy dialog, nastawiłam się na nieco większy rozwój fabuły. Podobało mi się natomiast zakończenie, gdzie z jednej strony bohater zaczyna się niejako do swojego położenia przyzwyczajać, a z drugiej wciąż ma nadzieję na poprawę swojego losu – bardzo to ludzkie.

Zgodzę się z przedpiścami, że epizod z koncertem metalowym wypadł dość stereotypowo – może lepiej byłoby, gdyby opisać jakieś niedookreślone, przerażające dźwięki i brzmienia, tym bardziej że części czytelników metal będzie się kojarzyć po prostu z cięższym rockiem. ;)

 

Jeszcze sobie pomyślałem o Syzyfie, w Twojej historii bohater to jakby taki piekielny Syzyf, odwiecznym pytaniem jest – czy Syzyf może być szczęśliwy, na które niektórzy odpowiadają (w tym bodajże Jean Paul Sartre), że może, kiedy nie toczy kamienia pod górę.

Jak Syzyf, to raczej Camus. :P

Remplis ton cœur d'un vin rebelle et à demain, ami fidèle

Cześć black_cape !! !!!

 

Dzięki! Następnym razem będzie lepiej :)))))))))

Jestem niepełnosprawny...

Cześć, Dawid

Dawno nie czytałem nic tak dobrego twojego autorstwa. Opowiadanie dobre, zaczęło się od świetnego, choć prostego pierwszego zdania i skończyło ostatnim równie dobrym. Różne wizje były na tyle interesujące, że nie poczułem w żadnym momencie znudzenia, a sam abusurd bardzo mi tutaj pasował. 

I choć może trafiłem na parę zdań, które lekko odstawały jakościowo, to ten fakt zbytnio mi nie przeszkadzał. Kliknąłbym, gdyby jeszcze było trzeba.

Fajnie patrzeć, jak się rozwijasz :) 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Cześć Młody pisarz !!

 

Serdeczne dziękuję. Ja też chętnie przeczytam coś twojego :) Zaraz zerknę czy coś nowego zamieściłeś.

 

Pozdro

 

PS.

A ty jaki jesteś znak zodiaku? Tak z ciekawości pytam.

Jestem niepełnosprawny...

Serdeczne dziękuję. Ja też chętnie przeczytam coś twojego :) Zaraz zerknę czy coś nowego zamieściłeś.

Napisałem sporo nowych rzeczy, ale nie wrzucałem. Próbowałem dłuższe opka, jednak żadne nie wyszło, po przelaniu na papier fabuła nie brzmiała już tak genialnie jak w mojej głowie :D 

A ty jaki jesteś znak zodiaku? Tak z ciekawości pytam.

Nie wiem, ale jestem z maja. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Anet dzięki!!!

 

Pozdr.

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka