- Opowiadanie: Luken - Hipoteza Thermanna

Hipoteza Thermanna

Tekst jest remake’iem jednego z pierwszych szortów, które napisałem. Oryginał był napisany dosyć niesprawnie i zostały z niego może ze dwa zdania, które i tak musiały zostać zmodyfikowane. Jest dosyć specyficzny i prawdopodobnie wymaga dosyć specyficznego gustu do zabawy ideami. Nie widziałem tu tego rodzaju tekstów, więc mam nadzieję, że komuś się spodoba :) .

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Hipoteza Thermanna

Doktor Kesser skrobał widelcem po dnie puszki, patrząc na ciała kolegów zamknięte w przeszklonych kapsułach hibernacyjnych. Choć przebudził się dopiero niedawno, zaczynała mu doskwierać samotność. Potęgowała ją świadomość tego, że już nigdy nie będzie miał możliwości porozmawiania ze swoimi towarzyszami, ani z nikim innym.

Tuż przed posiłkiem uszkodził ich kapsuły.

Nie wybudzą się i nie dowiedzą o tym, że Projekt Magellan zmienił swój cel. Gdy przeżuwał kolejne kęsy, jego myśli zaprzątnięte były tylko jedną rzeczą.

Hipotezą Thermanna.

 

Robert Thermann był geniuszem. Niektórzy twierdzili nawet, że najinteligentniejszym człowiekiem w historii. Być może źródłem popularności jego teorii, była jej zadziwiająca prostota. Najpierw zwrócił uwagę na fakt, że każdy skutek, posiada w sobie obraz przyczyny; tak, jak wielkość krateru świadczy o wielkości meteorytu, który go wyżłobił, albo jak dziecko przypomina swoich rodziców. Następnie zauważył, że ludzki umysł jest szczególnym przypadkiem takiej zależności; został stworzony przez Wszechświat, żeby go zrozumieć.

Tak jakby był jego autorefleksją.

Można powiedzieć, że rozumienie jest szczególnym rodzajem empatii. Thermann mawiał, że Wszechświat śpi, a my jesteśmy jego snem i powinniśmy obawiać się tego, że w każdej chwili może się obudzić.

Hipoteza Thermanna dotyczyła tego, w jakiej sytuacji mogłoby się to wydarzyć.

 

Kesser spojrzał na program nawigacyjny. Nim Magellan dotrze do celu, minie jeszcze około stu lat. Każdy kogo znał, nie będzie już żył.

Mężczyzna poczuł, że to ostatnia szansa, na wysłanie wiadomości synowi.

 

– Paweł… – powiedział do mikrofonu błagalnym tonem. – Mam nadzieję, że zdołałeś mi wybaczyć. Znasz mnie tylko z opowiadań mamy, ale wierzę, że opisała mnie lepiej, niż sam byłbym w stanie to zrobić. W końcu widziała mnie takiego, jakim byłem tu i teraz, ja natomiast zawsze wpatrywałem się w przyszłość, i tak taż siebie widziałem, nie takiego jakim jestem, ale jakim chciałem być.

Na pewno wiele razy w ciągu życia zastanawiałeś się nad tym, dlaczego was opuściłem. Być może pomyślałeś, że przedłożyłem pogoń za nauką nad własną rodzinę. Nic bardziej mylnego. Trudno to wyjaśnić, ale spróbuję, nawet jeżeli uznasz mnie za wariata.

Nie pamiętasz Magellana, w końcu kiedy wyruszaliśmy, byłeś jeszcze niemowlęciem. Jestem jednak pewny, że o nim czytałeś. Mieliśmy zbadać przewidziany przez Thermanna fenomen, zwany Unibilicusem. Takich obiektów miało być we Wszechświecie wiele, nikt nie spodziewał się jednak, że jeden z nich odnajdzie się tak blisko Ziemi. Tak jak nadmuchiwany balon ma otwór, przez który wtłaczane jest powietrze, tak Unibilicus jest źródłem przestrzeni, która rozszerza Wszechświat; reliktem z czasów Wielkiego Wybuchu, który mógłby odpowiedzieć nam na pytanie, jak powstało wszystko co znamy.

Na pewno w szkole uczono cię o Teorii Thermanna. Mówi ona o tym, że to, co nazywamy Wszechświatem, jest skutkiem kolapsu. Wielki Wybuch wystąpił wszędzie, ponieważ jego energia i materia pochodziły z zewnątrz. Zostały zassane w wyniku zapaści, która spowodowała też zamknięcie naszego obszaru przestrzeni. To co się do niego dostało, zostało oddzielone od transcendencji, niczym przedmiot, który przepadł w czarnej dziurze. To dlatego Wszechświat jest entropiczny i skazany na termodynamiczną zagładę. Ponieważ stał się oderwany od rzeczywistości, w której nigdy nic się nie kończy. Która nigdy się nie wypali.

Mogę to zmienić.

Wyposażenie Magellana umożliwia odwrócenie tego procesu. Wywołanie hipotetycznego zjawiska zwanego Kolapsem Thermanna. Wszystko ponownie zbiegnie się w jednym punkcie, który wybuchnie na zewnątrz; tak, jakby Wszechświat został wywrócony na lewą stronę. Z tym że tym razem będzie to ta właściwa. Zostaniemy wchłonięci przez rzeczywistość, w której kosmologii entropia nie istnieje.

Rozumiesz co to oznacza? Wszystko co powstanie w tak odnowionym Wszechświecie, nie będzie musiało cierpieć żeby się uczyć; nie będzie musiało umierać, żeby się rozwijać. Bez entropii, powstanie czegoś nie będzie musiało wiązać się z utratą czegoś innego. Istoty rozumne, będą mogły zaistnieć jako obraz Wszechświata, który nie umiera.

Gdy wyruszaliśmy, Hipoteza Thermanna traktowana była jak majaczenie szaleńca; naukowca odchodzącego od zmysłów przez przerost inteligencji. Nauka mogła zaakceptować wszystko co zaproponował, poza tą jedną rzeczą. Przynajmniej oficjalnie, ponieważ wielu było przekonanych o jego racji. To nie rozum nie pozwalał nam jej zaakceptować lecz strach. A w sprawach budzących lęk, to nie społeczeństwo, lecz jedynie jednostki mogą podejmować racjonalne decyzje.

Dlatego zadecydowałem za całą ludzkość.

 

Doktor Kesser nadawał jeszcze przez kilka godzin, choć wiedział, że nie usłyszy odpowiedzi. Od razu po przebudzeniu usunął z komputera chip, odpowiedzialny za odbiór sygnałów radiowych. Naukowiec nie miał wątpliwości, że nieprawidłowości na pokładzie Magellana wyjdą na jaw, więc Ziemia spróbowałaby przejąć kontrolę nad statkiem, żeby go zawrócić. Mężczyźnie zostało tylko nadawanie w ciemną otchłań.

Gdy skończył, spojrzał na odchylenie od prawidłowego kursu. Wprowadził do komputera manewr korygujący, po czym ruszył w stronę kapsuły hibernacyjnej. Nim Magellan dotrze do celu, Kessera czeka jeszcze jedna pobudka w celu przeprowadzenia konserwacji systemów. Pięćdziesiąt lat minie jak jedna noc. Gdy był już w kapsule, zamknął oczy.

– Dobranoc – powiedział sam do siebie.

 

Gdy Kesser ponownie się wybudził, cichy elektroniczny szum przenikający Magellana nie zapowiadał niczego niezwykłego. Mężczyzna niezwłocznie przystąpił do wprowadzenia kolejnej korekty kursu. Były one niezbędne, od kiedy statek przestał odbierać z Ziemi dane telemetryczne. Następnie naukowiec udał się do modułu, z którego mógł obserwować odległe Słońce, nie różniące się już znacznie od pozostałych gwiazd. Przyprowadziła go tęsknota.

Gdy wkroczył do pomieszczenia z iluminatorem, jego uwagę przykuła blada jasność, majacząca za szybą. Jej źródłem były przecinające kosmos świetliste smugi. Astrofizyka nie znała podobnego zjawiska, więc naukowiec pobiegł z szybko bijącym sercem do głównego komputera i uruchomił czujniki. Analizując skany sfery niebieskiej otaczającej Magellana, doszedł do wniosku, że smugami były strumienie plazmy, mające swoje źródło w okolicach Syriusza.

Właśnie, gdzie jest Syriusz?

Za żadne skarby nie mógł go znaleźć w wynikach jakichkolwiek pomiarów. Postanowił zbadać, dokąd te strumienie zmierzają. Miały średnicę wielu jednostek astronomicznych i przecinały kosmos niepokojąco blisko Magellana. Poza jedną cienką linią, której początkowo nie zauważył, a która przechodziła przez Układ Słoneczny.

Wtedy Kesser zrozumiał.

Układ Syriusza musiał być zamieszkały. Gdy Magellan wyruszał w swoją podróż, ludzkość wciąż była przekonana o tym, że jest sama we Wszechświecie. Czy dowiedziała się o swoich sąsiadach, nim ci postanowili ją zniszczyć? Tego naukowiec nie wiedział. Z dat jego komunikatów i odległości od Syriusza wynikało, że musiały być bezpośrednim powodem ataku. To oznaczało, że nowo odkryci sąsiedzi ludzkości musieli Kessera zrozumieć. Chcieli mu przeszkodzić.

– Thermann miał rację! – powiedział mężczyzna sam do siebie w rosnącym podnieceniu. Czemu jednak nie trafili?

Uratowała mnie korekta kursu…

Ale gdzie się podział Syriusz?

Gdy naukowiec patrzył na rozjaśniające czerń kosmosu smugi, ponownie go olśniło.

Przecież mam go przed oczami, pomyślał.

Źródło takiej energii mogło być tylko jedno. Gwiazda. Mieszkańcy Syriusza musieli być cywilizacją drugiego typu w skali Kardaszowa. Zrozumieli moje komunikaty, stwierdził Kesser. Musieli długo podsłuchiwać Ziemię. Dlaczego się ukrywali? Na zawsze pozostanie to tajemnicą. Poświęcili swoje gwiazdy, zarówno Syriusza A jak i B, cały swój byt, żeby zniszczyć Magellana i resztę ludzkości.

Nie wiedzą gdzie jest Unibilicus, uświadomił sobie następnie naukowiec. W przeciwnym razie ktoś by tam był, żeby go zabezpieczyć, powstrzymać mnie na miejscu.

Wtedy do mężczyzny dotarło, że może być ostatnim człowiekiem we Wszechświecie.

Kesser podszedł do komputera i pod wpływem emocji postanowił nadać ostatni komunikat. Wiedział, że nikt nie zdoła go odebrać. A może to sam Wszechświat miał go usłyszeć?

– To wydarzenie uświadomiło mi jacy jesteśmy wyjątkowi – zaczął. – Wszechświat ma miliardy lat i, nie mam już wątpliwości, że zamieszkuje go niezliczona ilość cywilizacji o wiele bardziej zaawansowanych od naszej. Cywilizacji potrafiących przenosić gwiazdy. Przez cały ten czas, żadna z nich nie wywołała Kolapsu Thermanna. To oznacza, że aż do tej pory, nic co stworzył Wszechświat, nie wyszło swoją świadomością poza niego.

Ujrzałem, jak cywilizacja wyższego typu dokonała autodestrukcji, nie tylko żeby mnie powstrzymać, ale i zniszczyć świat, który mnie zrodził, tak przeraziła ich moja wizja. Poświęcili siebie, bo bali się poświęcenia tego co ich stworzyło. To właśnie to przywiązanie jest obciążeniem, które prowadzi nas w stronę cmentarzyska wszystkich celów. Ale kolaps już się zaczął.

Jestem jego początkiem.

Synem ludu wybranego.

Ostatnim snem Wszechświata.

Koniec

Komentarze

Ach, biedna, niezrozumiana entropia. Nikt jej nie lubi.

 

Fizyka zagadnień omawianych w tekście jest… no, mówiąc łagodnie, wątpliwa. Wyobrażenie sobie wszechświata pozbawionego entropii nie jest w zasadzie możliwe, więc trudno powiedzieć, jak miałby wyglądać, ale trzeba mieć na uwadze, że entropia nie jest przyczyną śmierci ani nawet rozkładu, a jedynie jego “miarą” (a i to w uproszczeniu), więc ten fragment:

Wszystko co powstanie w tak odnowionym Wszechświecie, nie będzie musiało cierpieć żeby się uczyć; nie będzie musiało umierać, żeby się rozwijać. Bez entropii, powstanie czegoś nie będzie musiało wiązać się z utratą czegoś innego. Istoty rozumne, będą mogły zaistnieć jako obraz Wszechświata, który nie umiera.

należy zasadniczo włożyć między bajki. Możliwe również, że we wszechświecie pozbawionym entropii nie istniałby czas (przynajmniej w naszym rozumieniu), więc nasza egzystencja nagle stałaby się niezwykle interesująca.

W wątpliwość należy poddać również fakt, że jeden statek dokonujący zmian w jednym miejscu miałby doprowadzić do przemiany całego wszechświata.

 

Jeżeli pominąć ten aspekt, tekst nie jest zły, choć mocno przegadany. To bardziej prezentacja pewnej koncepcji niż pełnoprawna fabuła (przyganiał kocioł garnkowi).

Od momentu drugiego przebudzenia bohatera do treści zakrada się chaos, trudno bowiem początkowo zrozumieć, o co chodzi z tymi całymi “smugami”, nie mówiąc już o potężnym skoku logicznym, jakiego pod koniec dokonuje bohater.

Sam bohater to kukła z narratorem przyklejonym do pleców, która nie wykazuje obserwowalnych cech osobowości – nawet zniszczenie rodzimej planety przyjmuje w zasadzie bez emocji – poza ogromną, gatunkową pychą.

 

Podsumowując – przeczytałem z zainteresowaniem, choć momentami odbiór był utrudniony. Po zakończeniu lektury pozostaję jednak niewzruszony.

Dzięki za komentarz None. Zwróć uwagę, że omawiane tu zagadnienia są metafizyczne, a nie fizyczne. Elementy fizyczne, które łączą metafizykę opowiadania z rzeczywistością są elementem fantastycznym, więc tak, są nieprawdziwe tak samo jak wormhole w innych opowiadaniach.

Jeżeli chodzi o fragment, który można włożyć między bajki, no to w sensie bycia zmyśloną metafizyką masz rację, ale nie sądzę, żeby była ona logicznie sprzeczna. Trzeba bowiem wziąć pod uwagę, że bohater jest fanatycznym idealistą, jego nie interesują wszystkie możliwości, tylko ta jedna.

Zdaję sobie sprawę z tego, że tekst może być dla fizyka frustrujący bo osoba nazywana w nim naukowcem, jest w istocie ideologiem, ale właśnie puentą było pokazanie jak łatwo jest przekroczyć granicę między jednym a drugim :) .

Bohater jest faktycznie jedynie kukłą niosącą koncept. Dlatego też uważam ten tekst za specyficzny i nie dziwi mnie, że rozdrabnianie go na czynniki pierwsze może wymagać specyficznego gustu do bawienia się ideami.

Łukasz

Elementy fizyczne, które łączą metafizykę opowiadania z rzeczywistością są elementem fantastycznym, więc tak, są nieprawdziwe tak samo jak wormhole w innych opowiadaniach.

Przy czym wormhole są teoretycznie możliwe, tzn. (o ile wiem) nie stoją w sprzeczności ze znanymi obecnie prawami fizyki.

Zdaję sobie sprawę z tego, że tekst może być dla fizyka frustrujący bo osoba nazywana w nim naukowcem, jest w istocie ideologiem, ale właśnie puentą było pokazanie jak łatwo jest przekroczyć granicę między jednym a drugim :) .

“Frustrujący” nie jest słowem, jakiego użyłbym w kontekście tego tekstu – sam mam na koncie podobny, więc nie wypada mi rzucać kamieniem. Niemniej fizyka (czy metafizyka) jest tu główną atrakcją, stąd zajmuje i ważne miejsce w komentarzu.

Przy czym wormhole są teoretycznie możliwe, tzn. (o ile wiem) nie stoją w sprzeczności ze znanymi obecnie prawami fizyki.

Wormhole tak jak są powszechnie opisywane, tj. jako środek transportu szybszy od światła, naruszają przyczynowość, więc są niestety niemożliwe.

Łukasz

No, co tu dużo gadać, podobało mi się. None wytknął Ci pewne błędy i nielogiczności, których ja sam nie wytknąłbym, bo za cienki na to jestem, jednak po analizie tekstu i uwag, przyznaję częściowo rację None’owi. Najbardziej razi jednak to, że rzeczywiście bohater jest wyłącznie pretekstowym nośnikiem idei, a cały motyw z synem, czy towarzyszami podróży nie wzbudza żadnych emocji, zarówno u niego, jak i u czytelnika.

Jednak sama idea przenicowania świata, a w szczególności metafora z balonem, jest dla mnie szalenie zajmująca, bo choć na fizyce znam się jak Czarnek na edukacji (if You know what I mean ;)), to koncepcja powoduje w moim mózgu iskrzenie na stykach – taką pozytywną stymulację, którą wywołują teksty, zmuszające moją wyobraźnię do robienia fikołków, żeby choć fragment tego co przedstawił autor udało mi się zwizualizować. To jest szort, który nie zostanie ze mną na długo, jednak pewne zawarte w nim wizje będą się jeszcze przez dłuższy czas obijać o siebie wewnątrz mojej czaszki :) I za to klikam.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Rany, to się nazywa megalomania! Czy przypadkiem podczas tego wywracania Wszechświata na prawą stronę nie doszłoby do zagłady wszystkiego, co żyje? Bo jakoś sobie nie wyobrażam, żeby mogło być inaczej. A skoro tak, to gość jest nie tylko megalomanem, ale też psychopatą. Na Ziemi żyją jego potomkowie, a on tak po prostu decyuje się ich pozabijać.

Ile w tym science nie będę dyskutować, bo się nie znam, ale przydał by się tu ładny papier pakunkowy. To znaczy historia. Przedstawiłeś teorię i gościa, który chce ją wcielić w życie, a ja bym się chciała dowiedzieć, co doprowadziło gościa do takiego stanu. Czemu uważa się za równego bogom i chce decydować nie tylko za ludzi, ale wszystkie istoty zamieszkujące Wszechświat?

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Sprawnie napisane. jakby się czytało starą antologię dobrych opowiadań. Przyznam, że koncept odwróconego wszechświata, w którym nikt nie cierpi i jest idealnie, przypomniał mi inne opowiadanie – Anihilacja Wszechświata, w którym to materia źle wypełniała jego formę, a rozwiązenim była anihilacja właśnie materii, by została idealna forma.

 

Od strony technicznej, nie spodobał mi się przeskok logiczny od zauważenia smug plazmy po wniosek, że to obcy na pewno go zrozumieli i uznali, że trzeba poświęcić siebie i gwiazdę, by go powstrzymać i zniszczyć przy tym ludzkość. Nie widzę, w jaki sposób tak szybko naukowiec mógł wyciągnąć taki wniosek. Przydałoby się jakieś wyjaśnienie. Poza tym, fajne i przyjemne.

 

Naukowcy to wszechświat badający sam siebie.

@Outta

Dzięki za klika :) . Tak, tekst nie ma emocji i jest dosyć jednowymiarowy, bo jego jedynym zamiarem jest przedstawienie różnych idei, w celu wywołania jakiegoś spięcia w mózgu, więc cieszę się, jeżeli udało mi się to chociaż trochę zrobić.

 

@Irka_Luz

Czemu uważa się za równego bogom i chce decydować nie tylko za ludzi, ale wszystkie istoty zamieszkujące Wszechświat?

Bo jest naukowcem i uważa, że jest w swoich decyzjach obiektywny :) .

 

@Rearnakedbite

Od strony technicznej, nie spodobał mi się przeskok logiczny od zauważenia smug plazmy po wniosek, że to obcy na pewno go zrozumieli i uznali, że trzeba poświęcić siebie i gwiazdę, by go powstrzymać i zniszczyć przy tym ludzkość.

Ten przeskok logiczny to jest przeskok logiczny naukowca a nie autora ;) . Jest to wyraz jego megalomanii. Cieszę się, że się spodobało :) .

Łukasz

Cześć!

 

Ciekawe naukowo-filozoficzne rozważania, z chęcią poczytam więcej takich tekstów, ale niestety widzę pewne nieścisłości, które rzucają się cieniem na odbiór całości. Napisane zgrabnie, z odrobiną dramatyzmu, czytało się dobrze, ale…

To dlatego Wszechświat jest entropiczny i skazany na termodynamiczną zagładę.

Oj, chyba nie. To nie jest póki co do końca poznany temat jak pamiętam, ale coraz mniej wskazuje na to, że wszechświat umrze klasyczną śmiercią termodynamiczną. Nie jestem też pewny, czy można stosować 2. zasadę do tak dużych układów (gdzie efekty typu stała kosmiczna mogą górować nad grawitacją)

Ponieważ stał się oderwany od rzeczywistości, w której nigdy nic się nie kończy.

Jeżeli nic nigdy się nie kończy, to i nic się nie zmienia. Jeżeli nic się nie zmienia, to nic się nie dzieje (nie ma ruchu, czasu, etc.) Świat bez entropii to stan doskonale statyczny, w którym nie ma upływu czasu i dosłownie nic się nie dzieje, bo nie ma jak (a więc przykładowo nie może istnieć świadomość). W takim świecie nie może się nic zacząć, nic się od niego nie oderwie, no bo jak?

 

Zgrzyta mi też koncepcja cywilizacji, zwłaszcza tak rozwiniętej, która “poświęciła się” z powodu informacji z obcego sygnału radiowego. Jak ktoś (cywilizacja), która osiągnęła taki stopień rozwoju, może się tak zachowywać?

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Cześć krar85,

chętnie się ustosunkuję.

Oj, chyba nie. To nie jest póki co do końca poznany temat jak pamiętam, ale coraz mniej wskazuje na to, że wszechświat umrze klasyczną śmiercią termodynamiczną. Nie jestem też pewny, czy można stosować 2. zasadę do tak dużych układów (gdzie efekty typu stała kosmiczna mogą górować nad grawitacją)

Z nowymi teoriami nie będę dyskutował, tekst opiera się o pewnych przesłankach, które sam wyjaśnia, i które nauka oczywiście może zdezaktualizować :) . Nie do końca rozumiem co wielkość układu ma do działania entropii. Dotyczy ona wszystkich układów.

Jeżeli nic nigdy się nie kończy, to i nic się nie zmienia. Jeżeli nic się nie zmienia, to nic się nie dzieje (nie ma ruchu, czasu, etc.) Świat bez entropii to stan doskonale statyczny, w którym nie ma upływu czasu i dosłownie nic się nie dzieje, bo nie ma jak (a więc przykładowo nie może istnieć świadomość). W takim świecie nie może się nic zacząć, nic się od niego nie oderwie, no bo jak?

Nie jestem pewny skąd ten wniosek. Wyobraź sobie, że Bóg stwarza co jakiś czas nowe galaktyki. Mielibyśmy model Wszechświata, w którym dochodzi do transferu materii/energii z zewnątrz, ale “zewnątrz” nie ma modelu, bo nie można zmodelować Boga. Taki układ z nieskończonym źródłem energii, jako całość, działałby normalnie, ale nie byłby entropiczny. Z definicji entropii, która istnieje w “odosobnionym układzie termodynamicznym”. Taki układ nie jest odosobniony. Jest powiązany z niemodelowalnym Bogiem.

Zgodnie z logiką metafizyki szorta, Kolaps Thermanna połączy Wszechświat z nieskończonym Metawszechświatem, takim, który jest właśnie niemodelowalny, nie może być opisany jako zamknięty układ.

 

Zgrzyta mi też koncepcja cywilizacji, zwłaszcza tak rozwiniętej, która “poświęciła się” z powodu informacji z obcego sygnału radiowego. Jak ktoś (cywilizacja), która osiągnęła taki stopień rozwoju, może się tak zachowywać?

Hmm, być może warto żeby to było bardziej rozwinięte w tekście i jeszcze muszę się nad tym zastanowić, ale na razie wyjaśnię tu: teoria gier. Jeżeli nikt do tej pory nie wywołał Kolapsu Thermanna, tzn. że jest to zjawisko ekstremalnie trudne do zaistnienia. Cywilizacje, które tworzy Wszechświat, nie mają tendencji do jego wywoływania. Jeżeli mieszkańcy Syriusza powstrzymają Kessera, to mogą mieć nadzieję na przedłużenie istnienia Wszechświata o kolejne miliardy lat. To im spokojnie wystarczy do przeprowdzenia się do jakiejś innej gwiazdy. Ale jest pewien haczyk. Kolaps Thermanna musi wystąpić przed termodynamiczną śmiercią Wszechświata, inaczej nigdy nie wystąpi. To podpiera przekonanie Kessera o tym, że jest wybrańcem. Z punktu widzenia “Syryjczyków” (Syriuszan? xD ), poświęcenie się w celu zapobieżenia jakkolwiek prawdopodobnemu Kolapsowi ma sens, bo to jest kwestia możliwości poświęcenia wszystkiego vs poświęcenia czasu potrzebnego do dostania się do kolejnej gwiazdy. Opowiadanie wspomina o tym, że Kesser nadawał do Ziemi więcej informacji niż to co jest wypisane. Można więc założyć, że te informacje uprawdopodobniły dostatecznie to, że plan Kessera ma szansę powodzenia.

 

DODANE:

Tekst jest już i tak przegadany, dlatego zastanawiam się na ile zasadne jest wciskanie w niego więcej wyjaśnień, ale póki co jestem przekonany, że nie ma w nim jakichś szczególnych nielogiczności czy dziur, których nie dałoby się wyjaśnić na podstawie informacji już w nim zawartych. Po prostu temat jest trudny, ale fajnie o nim podyskutować.

 

Również pozdrawiam!

Łukasz

Nie do końca rozumiem co wielkość układu ma do działania entropii.

We wszechświecie – jako całości – dochodzi go “generowania przestrzeni” (stała kosmologiczna, rozprężania się, jak zwał tak zwał, co zaburza nieco zasadę zachowania energii w makro skali, bo całkowite energia zależy od czasu). Z tego co pamiętam, to jest to jeden z dyskutowanych obecnie problemów: czy można rozpatrywać wszechświat jako jeden układ termodynamiczny. Ty wyszedłeś z założenia, że tak.

Nie jestem pewny skąd ten wniosek.

Kiedyś napisałem cos podobnego (Link) i prowadziłem podobne dyskusje z Tarniną. Mój tekst był mniej science i skupiał się na innych aspektach, ale rozważania o entropii są aplikowalne imho.

Wyobraź sobie, że Bóg stwarza co jakiś czas nowe galaktyki. Mielibyśmy model Wszechświata, w którym dochodzi do transferu materii/energii z zewnątrz, ale “zewnątrz” nie ma modelu, bo nie można zmodelować Boga.

Ok, ale to jest trochę “zalepianie” dziury wynikającej z niewiedzy lub braku zdolności poznania łatą z metafizyki, filozofii i ludzkich tęsknot. To – imho – nie jest hipoteza naukowa, a temat do rozważań filozoficznych, bo trudno tu cokolwiek udowodnić. Takiego “boga” można zamodelować, ot nieskończone źródło materii o niskiej entropi, już trudniej zamodelować skończonego ;-)

Jeżeli nikt do tej pory nie wywołał Kolapsu Thermanna

Nie złapałem, czym jest ten kolaps i co w nim jest takiego genialnego. Rozumiem, że znaleźli “źródło” we wszechświecie i bohater leci do niego, ale nie kumam, co to ma do kolapsu? (który zaczyna pachnieć trochę przebudzeniem przedwiecznych) Zdecydowanie jest klimat, ale jednocześnie wychodzi na to, że kwestie science stanowią tylko otoczkę.

Kolaps Thermanna musi wystąpić przed termodynamiczną śmiercią Wszechświata, inaczej nigdy nie wystąpi.

Nie wyłapałem tego w tekście. Na jakiej podstawie bohater doszedł do tego wniosku, widzę przesłanki mistyczne, ale naukowych/logicznych już nie. Dla mnie hipoteza powinna być podparta przesłankami, dowodem logicznym, rozumowaniem. A tu widzę raczej tezę, podpartą jedynie pragnieniem i widzimisię bohatera, który zaczyna traktować ją jak dogmat i mocno się radykalizuje.

 

Spieram się, bo koncepcja mi się podoba i bardzo lubię czytać takie teksty, tylko wchodząc w nią głębiej widzę pustkę i zamek na piasku. Zabrakło spójności i głębszego przemyślenia, które spowodowałyby – imho – że tekst byłby świetny.

 

Pozdrawiam!

 

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

We wszechświecie – jako całości – dochodzi go “generowania przestrzeni” (stała kosmologiczna, rozprężania się, jak zwał tak zwał, co zaburza nieco zasadę zachowania energii w makro skali, bo całkowite energia zależy od czasu). Z tego co pamiętam, to jest to jeden z dyskutowanych obecnie problemów: czy można rozpatrywać wszechświat jako jeden układ termodynamiczny. Ty wyszedłeś z założenia, że tak.

Przyjęcie założenia w materii, w której sami naukowcy jeszcze dyskutują, nie jest błędem przy pisaniu fantastyki naukowej. Inaczej by przecież nie mogła istnieć.

Kiedyś napisałem cos podobnego (Link) i prowadziłem podobne dyskusje z Tarniną. Mój tekst był mniej science i skupiał się na innych aspektach, ale rozważania o entropii są aplikowalne imho.

Piszesz o entropii w tamtej dyskusji tak:

Dla mnie to generalnie świat bez nieodwracalności, czyli taki, w którym nie da rady popełnić błędów, których później nie odczynisz (albo też nie zostaną wybaczone, i nie będą obciążać sumienia).

Jest to ciekawy wniosek, ale nie jest bezwzględnie konieczny. Wyobraź sobie Wszechświat, w którym energia cały czas wzrasta pojawiając się “znikąd”. Taki Wszechświat nie byłby entropiczny. Następnie wyobraź sobie, że ten ciągły wzrost energii powoduje zachodzenie niepowtarzających się przemian. Czyli każdy okres istnienia takiego Wszechświata, jest jakby w innej skali energetycznej, może nawet efektywnie działają w nim inne prawa fizyki niż w poprzednim okresie (inne prawa fizyki byłyby dominujące). Taki Wszechświat byłby nie-entropiczny, nie-statyczny i nieodwracalny. Piszesz więc tylko o jednej z możliwości, ale nie dowodzisz, że to w co wierzy Kesser jest niemożliwe.

Ok, ale to jest trochę “zalepianie” dziury wynikającej z niewiedzy lub braku zdolności poznania łatą z metafizyki, filozofii i ludzkich tęsknot. To – imho – nie jest hipoteza naukowa, a temat do rozważań filozoficznych, bo trudno tu cokolwiek udowodnić. Takiego “boga” można zamodelować, ot nieskończone źródło materii o niskiej entropi, już trudniej zamodelować skończonego ;-)

 

Zgadza się. Spójrz na tag “filozofia” i brak tagu “nauka” :) . To jest w pierwszej kolejności tekst metafizyczny.

Nie złapałem, czym jest ten kolaps i co w nim jest takiego genialnego. Rozumiem, że znaleźli “źródło” we wszechświecie i bohater leci do niego, ale nie kumam, co to ma do kolapsu? (który zaczyna pachnieć trochę przebudzeniem przedwiecznych) Zdecydowanie jest klimat, ale jednocześnie wychodzi na to, że kwestie science stanowią tylko otoczkę.

No, to że Kolaps można wywołać tylko w jednym ze “źródeł” jest w domyśle. Skoro Wszechświat musi się zapaść, to trzeba wpłynąć na to co go rozszerza. Uznałem, że można się tego domyśleć. Mogłem się oczywiście mylić.

Nie wyłapałem tego w tekście. Na jakiej podstawie bohater doszedł do tego wniosku, widzę przesłanki mistyczne, ale naukowych/logicznych już nie. Dla mnie hipoteza powinna być podparta przesłankami, dowodem logicznym, rozumowaniem. A tu widzę raczej tezę, podpartą jedynie pragnieniem i widzimisię bohatera, który zaczyna traktować ją jak dogmat i mocno się radykalizuje.

Jeżeli chciałbyś, żebym logicznie dowiódł fikcyjnej metafizyki, to chyba oczekujesz zbyt wiele :) .

Spieram się, bo koncepcja mi się podoba i bardzo lubię czytać takie teksty, tylko wchodząc w nią głębiej widzę pustkę i zamek na piasku. Zabrakło spójności i głębszego przemyślenia, które spowodowałyby – imho – że tekst byłby świetny.

Mam wrażenie, że troszkę się czepiasz, tak szczerze mówiąc ;) . Pomimo tego wrażenia, jeżeli coś Ci nie przypasowało, to świadczy o tym, że na pewno pewne rzeczy w tekście dało się przedstawić lepiej.

Łukasz

Przyjęcie założenia w materii, w której sami naukowcy jeszcze dyskutują, nie jest błędem przy pisaniu fantastyki naukowej.

Trochę źle napisałem. Są raczej zgodni, że tak nie będzie, a spierają się o to, jak będzie ;-) Ale tak jak napisałeś:

Inaczej by przecież nie mogła istnieć.

Wyobraź sobie Wszechświat, w którym energia cały czas wzrasta pojawiając się “znikąd”. Taki Wszechświat nie byłby entropiczny.

Rozumiem, musze wyjść ze swojego spojrzenia i popatrzeć na koncept bardziej filozoficznie, wtedy to ma faktycznie sens. W sumie teorie białych dziur co jakiś czas odżywają.

Zgadza się. Spójrz na tag “filozofia” i brak tagu “nauka” :) . To jest w pierwszej kolejności tekst metafizyczny.

Rozumiem, ale w takim razie co tam robi kategoria s-f. Muszę się nauczyć patrzeć na s-f, bo mnie cały czas ciągnie w stronę tekstów o nauce/technice (jakie lubię czytać), a s-f to przecież dużo bogatsza dziedzina.

Jeżeli chciałbyś, żebym logicznie dowiódł fikcyjnej metafizyki, to chyba oczekujesz zbyt wiele :)

Chyba tak, high hopes ;-)

Mam wrażenie, że troszkę się czepiasz, tak szczerze mówiąc ;) . Pomimo tego wrażenia, jeżeli coś Ci nie przypasowało, to świadczy o tym, że na pewno pewne rzeczy w tekście dało się przedstawić lepiej.

Ta, i na swoją obronę mam tylko tyle, że wynika to z faktu, że tekst mi się spodobał. Za mocno patrzyłem jednak na niego w perspektywie własnych oczekiwań, które rozbudził, a za mało skupiłem się na zawartej w opowiadaniu wizji, która choć inna od mojej, jest ciekawa i zdecydowanie pasująca do s-f.

Zdecydowanie brakuje takich tekstów na portalu (albo ja na takie nie wpadam).

 

Podsumowując: 2P dla Ciebie: Pozdrawiam i Polecam do biblioteki!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Lukenie, piszesz o sprawach leżących zdecydowanie poza moją zdolnością ich pojmowania (teorie filozoficzne i osobliwe zdarzenia dziejące się w kosmosie) więc przyjmuję Twoje dziełko z całym dobrodziejstwm inwentarza i dodam, że i czytało się całkiem nieźle. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jak zauważył przedrozmówca, więcej jest tu fiction niż science, ale ja nie uważam tego za problem w tym przypadku. Z braku, póki co, sensowych odpowiedzi na poziomie naukowym na tak zwane pytania graniczne o istotę istnienia świata, próby odpowiedzi zawsze będą takim czy innym fiction.

W tekście głównie złość jak dla mnie wywołała postawa doktora i nie dziwię się tym kosmitom przeprowadzenia interwencji zbrojnej, ziomek chciał podpalić dom, w którym oni też mieszkają, więc na wszelki wypadek pozbyli się całego potencjalnego źródła durnych pomysłów. Zastanawia mnie jednak po co właściwie przy okazji rozwalili całe gwiazdy? Nie wydaje mi się to jakkolwiek opłacalne ani sensowne energetycznie, do unicestwienia cywilizacji ludzkiej wystarczy o wiele mniej drastycznych środków, zwłaszcza, że w tym opowiadaniu nadal jest szczególnie wybitnie zaawansowana (tak zakładam). Domyślam się, że trzeba było jakoś poinformować bohatera o zagładzie; może jednak subtelniejszy sposób byłby lepszy? Obudzić chłopa dużo później ostatnim sygnałem z Ziemi, że są pod atakiem i Maggelan musi radzić sobie sam? Albo może niech kosmici sami odnajdą doktorka i wytłumaczą głupotę pomysłu, taki tam pomysł na sequel cool

Stylistycznie dość sprawnie napisane. Miałeś też ciekawy koncept z dużym potencjałem.

Problemem jest forma i sposób, w jaki go podałeś.

Wybrałeś szorta i pojedynczego bohatera, fabuła składa się głównie z monologów i tłumaczeń zawiłych problemów. To się nie mogło udać. Zbyt trudne to kwestie, zbyt małą ilością znaków dysponuje szort, by to w miarę przystępnie wyjaśnić i zbudować na tym ciekawą fabułę.

 

Co bym Ci poradził?

Po pierwsze zdecydowanie dłuższa forma tak, 30-40k minimum.

Nie pamiętasz Magellana, w końcu kiedy wyruszaliśmy, byłeś jeszcze niemowlęciem. Jestem jednak pewny, że o nim czytałeś. Mieliśmy zbadać przewidziany przez Thermanna fenomen, zwany Unibilicusem. Takich obiektów miało być we Wszechświecie wiele, nikt nie spodziewał się jednak, że jeden z nich odnajdzie się tak blisko Ziemi. Tak jak nadmuchiwany balon ma otwór, przez który wtłaczane jest powietrze, tak Unibilicus jest źródłem przestrzeni, która rozszerza Wszechświat; reliktem z czasów Wielkiego Wybuchu, który mógłby odpowiedzieć nam na pytanie, jak powstało wszystko co znamy.

Na pewno w szkole uczono cię o Teorii Thermanna. Mówi ona o tym, że to, co nazywamy Wszechświatem, jest skutkiem kolapsu. Wielki Wybuch wystąpił wszędzie, ponieważ jego energia i materia pochodziły z zewnątrz. Zostały zassane w wyniku zapaści, która spowodowała też zamknięcie naszego obszaru przestrzeni. To co się do niego dostało, zostało oddzielone od transcendencji, niczym przedmiot, który przepadł w czarnej dziurze. To dlatego Wszechświat jest entropiczny i skazany na termodynamiczną zagładę. Ponieważ stał się oderwany od rzeczywistości, w której nigdy nic się nie kończy. Która nigdy się nie wypali.

Mogę to zmienić.

Wyposażenie Magellana umożliwia odwrócenie tego procesu. Wywołanie hipotetycznego zjawiska zwanego Kolapsem Thermanna. Wszystko ponownie zbiegnie się w jednym punkcie, który wybuchnie na zewnątrz; tak, jakby Wszechświat został wywrócony na lewą stronę. Z tym że tym razem będzie to ta właściwa. Zostaniemy wchłonięci przez rzeczywistość, w której kosmologii entropia nie istnieje.

Rozumiesz co to oznacza? Wszystko co powstanie w tak odnowionym Wszechświecie, nie będzie musiało cierpieć żeby się uczyć; nie będzie musiało umierać, żeby się rozwijać. Bez entropii, powstanie czegoś nie będzie musiało wiązać się z utratą czegoś innego. Istoty rozumne, będą mogły zaistnieć jako obraz Wszechświata, który nie umiera.

Gdy wyruszaliśmy, Hipoteza Thermanna traktowana była jak majaczenie szaleńca; naukowca odchodzącego od zmysłów przez przerost inteligencji. Nauka mogła zaakceptować wszystko co zaproponował, poza tą jedną rzeczą. Przynajmniej oficjalnie, ponieważ wielu było przekonanych o jego racji. To nie rozum nie pozwalał nam jej zaakceptować lecz strach. A w sprawach budzących lęk, to nie społeczeństwo, lecz jedynie jednostki mogą podejmować racjonalne decyzje.

Dlatego zadecydowałem za całą ludzkość.

 

To jest wyjaśnienie fenomenu, na którym chcesz oprzeć swoją opowieść (patrz powyżej).

Żeby to zrozumieć, to trzeba to przeczytać bardzo uważnie, i to kilkukrotnie. W literaturze pięknej nikt się tak katować dobrowolnie nie będzie, dlatego właśnie jako autor musisz przedstawić to lekko i przystępnie, tak by dało się zrozumieć przy pierwszym czytaniu.

 

Jak to zrobić?

Rozbić na kilka części, poprzeplatać fabułą, część sprzedać w postaci dialogów, a co trudniejsze elementy powtórzyć innymi słowami.

I właśnie dlatego potrzebujesz te 30-40k. By to wszystko przedstawić w atrakcyjnej otoczce.

 

Druga kwestia to liczba bohaterów.

Pomogłoby Ci jakby Doktor Kesser miał pomocników… nie musi być ich wiele, ale musi być ktoś, z kim będzie mógł konwersować… Dlaczego? Kilka postaci umożliwia dialogi, które poprawiają lekkość/atrakcyjność tekstu.

Dodatkowo pozwala Ci to na równoległe tworzenie warstwy obyczajowej. Znowu. Jak wyżej. Fabuła z dwoma równoległymi poziomami jest atrakcyjniejsza.

 

Wreszcie, po trzecie, narracja i odrobina akcji. By den doktor nie oznajmiał tylko monologami co zrobił i dlaczego, a by to robił w czasie rzeczywistym a czytelnik mógł to robić razem z nim. By czytelnik miał szansę zadecydować razem z nim… zawrócić, czy nie zawrócić.

 

Niemniej to jednak tylko moje gdybanie. Wybrałeś szorta i napisałeś go przyzwoicie. Językowo jest w porządku, babolców nie ma, jak ktoś lubi takie cięższe rozkminy to może go ten tekst ucieszyć.

Klika na bibliotekę Ci więc nie pożałuję. 

 

 

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

Dzięki za komentarze :) .

 

@elektrodynamika

Zastanawia mnie jednak po co właściwie przy okazji rozwalili całe gwiazdy? Nie wydaje mi się to jakkolwiek opłacalne ani sensowne energetycznie, do unicestwienia cywilizacji ludzkiej wystarczy o wiele mniej drastycznych środków, zwłaszcza, że w tym opowiadaniu nadal jest szczególnie wybitnie zaawansowana (tak zakładam).

Jedyny sposób na upewnienie się, to dokonanie całkowitej zagłady natychmiastowo, inaczej ludzie mogą zdążyć opuścić Układ Słoneczny itd.

Albo może niech kosmici sami odnajdą doktorka i wytłumaczą głupotę pomysłu, taki tam pomysł na sequel

Nie mam póki co planów na sequel, ale mogę obiecać jeszcze bardziej interesujący prequel, tylko nie wiem kiedy, bo jak trafi na konkurs PFFN, to będę mógł go tu opublikować dopiero w przyszłym roku :) .

 

@Chrościsko

Bardzo celne przemyślenia, ale z różnych względów chciałem się ograniczyć tu do formy szorta. Być może było to zbyt ambitne, ale stwierdziłem, że lepiej napisać krótko i mega treściwie, niż “przewyjaśniać” ten koncept na dodatkowe 10k znaków, bo wtedy zmęczy on czytelnika już za bardzo.

Druga kwestia to liczba bohaterów.

Pomogłoby Ci jakby Doktor Kesser miał pomocników…

Samotność Kessera jest tu konceptualnie ważnym elementem, stąd też monologi, odrealnienie, być może trochę niezgrabna próba przekazania swoich myśli. Wiedziałem od początku, że to nie jest uniwersalnie atrakcyjny pomysł, ale dobra wiadomość jest taka, że obecnie piecze się kolejny tekst w tym uniwersum, który będzie prequelem i którego bohaterem będzie Robert Thermann. Ten tekst będzie już typowym opowiadaniem z rozwiniętą fabułą i wieloma bohaterami, który planuję zmieścić w ok 50k znaków, więc będzie miejsce na wszystko czego Ci tu brakowało :) . Piszę tamten tekst z myślą o tym, żeby łączył się z tu obecnym w sposób, który go dodatkowo pogłębi.

 

Tak swoją drogą to “W głębi nieba“ również jest prequelem i normalnym opowiadaniem, które też porusza ten koncept, ale w kompletnie odmienny sposób :) .

Łukasz

Bohater mocno antypatyczny. Syriuszanie pokpili sprawę. Zabicie narratora jest oczywistym pomysłem, pozbycie się Ziemian – zrozumiałym. Ale po co marnować na to własną gwiazdę? Nie mogli zrobić tego z naszym Słońcem?

A strzelanie w statek narratora na oślep, kiedy zwykła zmiana kierunku pozwala na uniknięcie pocisku, to już głupota. Powinni wysłać za nim statek wojskowy, najlepiej automatyczny, zdolny do korekty kursu i dostosowania działań do sytuacji. Na ich poziomie rozwoju technicznego to powinno być prostsze od splunięcia. I jak się okazauje – o wiele bardziej efektywne niż to widowiskowe samobójstwo.

Babska logika rządzi!

Pobudza do myślenia i rodzi wątpliwości naukowe, filozoficzne i stylistyczne, przedstawione już wyżej w komentarzach, ale czyta się z ciekawością.

 

i tak taż siebie widziałem ← literówka

Gdy skończył, spojrzał na odchylenie od prawidłowego kursu. Wprowadził do komputera manewr korygujący, ← może ujrzał/spostrzegł ?

Nowa Fantastyka