MOTTO:
Zamarła w pięknie swoim trwasz, miła,
jako posąg Łady w Nitrze;
dusza twa w straszny ten świat się wzbiła,
którym czart łudził cię chytrze.
Z najznamienitszego eposu słowackiego – w przekładzie Józefa Waczkowa.
OSOBY DRAMATU:
KRÓL WĘŻÓW – potęga z legend góralskich;
KOSÓWKA – inteligentny i zdolny do komunikacji werbalnej okaz Pinus mugo;
DYREKTOR – parku narodowego;
MILAN – zaufany współpracownik Dyrektora, potomek polsko-słowackiej rodziny;
HANKA – młodsza siostra Milana;
ŁADA – tutaj w postaci posągu, bóstwo słowiańskie albo może zaklęta muza poety;
ponadto
CHÓR JODEŁ NA GÓR SZCZYCIE.
W wysokogórskiej dolinie.
KRÓL WĘŻÓW
Cóż mnie zbudziło? Być może głodnieję?
KOSÓWKA
Nie dziw, że zgłodniał, kto od wieków nie je.
KRÓL WĘŻÓW
Skąd wiesz, kochana? Czy żyjesz tak długo?
To w takim razie wyświadcz się przysługą
i powiedz, skąd tu takie wielkie zmiany,
czemu bór w dole cały wyłamany,
skąd takie ciepło i smutek, i szarość?
KOSÓWKA
Bór to tak leży, bo nie zdążył zarość,
odkąd go ścięli. Krótko mówiąc – człowiek.
KRÓL WĘŻÓW
Mus działać. Pilnuj, bym nie przymknął powiek.
CHÓR JODEŁ NA GÓR SZCZYCIE
Dziewką-ś czy mężem, gdy cię przed Wężem głos nie przestrzeże –
gdzie wicher hula, z trawieniem Króla zawrzesz przymierze.
W skromnie urządzonym gabinecie.
MILAN
W Ciężkiej Dolinie cosik zjada ludzi.
DYREKTOR
Niedźwiedź zapewne.
MILAN
Jakieś inne licho.
Jakby pogański stwór nam się obudził.
DYREKTOR
To niemożliwe.
MILAN
Mówisz z dziwną pychą.
Mam tu relację uczciwych wspinaczy,
takich – że żaden nic nie przeinaczy –
a każdy cielsko i łuski pamięta.
DYREKTOR
Czy chociaż trzeźwi?…
MILAN
Niczym niemowlęta.
DYREKTOR
Konfabulacja jaka czy agenda?…
MILAN
To demokraci. I szczerzy do bólu.
DYREKTOR
Jest jedna… stara, góralska legenda
o Perłowicu i wężowym królu,
co to mu trybut płacono w dziewczętach,
które onemuż dostarczano w pętach.
Nijacy męże mu dostać nie mogli,
bo kiedy jego syk się poniósł z wiatrem,
to szedł odbity o bramy Lubowli
i pierwszym echem wracał w Małą Fatrę.
Syczenie słabło… zapadała cisza…
Król się wygrzewał na polach Liptowa,
leżał tam cielskiem, a już jego głowa
groziła klęską dumnym grodom Spisza…
Jeśli to prawda, jeśli on odżyje –
mój chłopcze, czas już drżeć o własne szyje.
MILAN
Niemniej powiadasz, że miecz Perłowica
mógł nas uwolnić od tego dopustu?
DYREKTOR
Perłowic? Otóż… była tam dziewica,
która przypadła mu wielce do gustu,
psoty, zaloty i podobne bzdury.
Związek był bardzo nie po czyjejś myśli,
pańscy siepacze po nią w nocy przyszli,
za czym przymusem powiedli ją w góry.
Młody – jak bywa w podobnych przypadkach –
trochę się przejął losami dziewczęcia.
Jak stał, tak poszedł, udał się do księcia
i ordynarnie zwyzywał przy świadkach,
podał w wątpliwość jego cześć i chwałę
oraz, wyjąwszy zza pasa dwururkę,
wybił mu w stole dziurki dwie niemałe
i rzekł, że kiedyś zhańbi jego córkę,
przy czym, usiadłszy okrakiem na blacie,
zademonstrował odpowiednie gesty
na tych dwóch dziurkach – nie dbał o protesty
całego dworu – rozumiesz mnie, chwacie?
MILAN
Zmierzasz donikąd, szefie. Najwyraźniej
musisz powściągnąć swoją wyobraźnię.
DYREKTOR
Ha, mniejsza o to – dość rzec, że kawaler
udał się w góry, deptał po szarotkach,
przeszedł gęstwinę, minął jodeł szpaler
i Króla Wężów ostatecznie spotkał.
Fałsz, że się z sobą krwawo potykali,
fałsz, że Perłowic ugodził go w oko,
że go pokonał mocą zimnej stali
i że strumienie spłynęły posoką.
Prawda jest taka, że siadłszy na hali,
mówił mu długo, rozwlekle i nudnie
o sobie – o niej – i jak się kochali –
i mówił o tym całe popołudnie,
aż Król pod wieczór, przymknąwszy powieki,
ziewnął okropnie i zasnął na wieki.
Wiem to od godnych zaufania osób,
to jest: prababki.
MILAN
Można w taki sposób…
CHÓR JODEŁ NA GÓR SZCZYCIE
Nie miał Perłowic kling ani głowic, a samą mową
ominął ubój, więc i ty spróbuj – mówić perłowo.
W ciemnym przedpokoju.
MILAN
Lubię wracać po pracy do domu.
HANKA
Ja się boję, czy nie jest to praca,
która pragnie cię zjeść po kryjomu,
po kawałku, aż wtem się nie wraca.
MILAN
Lubię czasem posłuchać twych nauk.
Czy uważasz, że park narodowy
w tym przypadku kształtuje mi nałóg?
HANKA
Tu już sobie sam wejrzyj do głowy.
MILAN
Prędko, zanim ze szczętem ją stracę.
HANKA
Co ty mówisz? Czyś kurczak z jarmarku?
Wszystko mylisz: utracić masz pracę,
ale głowę zachować na karku.
MILAN
Tutaj wszystko się spotka i sprzęży
niczym kości w uścisku strzaskane,
bo się u nas pojawił Król Węży.
HANKA
To Król Wężów, przez starą odmianę.
MILAN
Rzeczywiście. Wiesz o nim coś więcej?
HANKA
Gdy się zdałam na łut etnografii,
wciąż bajania wpadają mi w ręce,
co przydatne być czasem potrafi.
MILAN
Nam brakuje koncepcji przedsięwzięć:
bestia wstała złośliwa i czerstwa,
i żeruje. To więcej niż niedźwiedź.
HANKA
Nie przysłali wam rad z ministerstwa?
MILAN
Owszem, dali nam adres psychiatry.
HANKA
To istotnie ciekawa rachuba,
ale nie waż się teraz iść w Tatry,
skoro czyha na ciebie tam zguba.
MILAN
Nie możemy z chronionych suteren
na rzeź patrzeć. To my, przewodnicy,
kiedy groza spowija nasz teren…
HANKA
Zbadam sprawę. Ty posiedź w piwnicy.
CHÓR JODEŁ NA GÓR SZCZYCIE
Źle jest, gdy który z pustej brawury postrada życie –
dobrze, gdy działa choć z drżeniem ciała, a należycie.
Pod posągiem w Nitrze.
HANKA
Wzywam ciebie, w tworzywie zaklęta bogini,
czyś jest przedwieczną, czy też kreacją poety,
z czystej rozpaczy, bowiem się do niej przyczynił
zły duch, który nam wszystkim zagraża, niestety.
Dziś, gdy Franciszek Józef przewraca się w grobie,
gdy rządowi doradcy syczą wiarołomnie,
z braku innej nadziei zwracam się ku tobie.
Błagam cię, zbudź się prędko, zbudź i przemów do mnie!
ŁADA
Kiedy tak słucham wierszy splatanych ze złota,
budzi się we mnie cicha, odległa istota,
a zatem słucham prędko, zanim sen się prześni:
cóż chcesz ode mnie, dziecko, za twe hojne pieśni?
HANKA
Z Królem Wężów są zaszłości.
ŁADA
To się zdarza katom lasu.
HANKA
Jakże ulec jego złości?
ŁADA
Wynagrodzi wam w dwójnasób.
HANKA
Zjada śmiałych ludzi liny.
ŁADA
Widno sobie zasłużyli.
HANKA
Jeśli spełznie na dziedziny…
ŁADA
Pożre tysiąc w jednej chwili.
HANKA
Temu proszę o poradę.
ŁADA
Co też ci poradzić, co ci?
HANKA
Jak tu zgrozie nieść zagładę.
ŁADA
Z Królem Wężów – po dobroci.
HANKA
Twe skrupuły, zda się, słodkie.
ŁADA
Nazbyt lekko śmiercią chlustasz.
HANKA
Może mam się za patriotkę.
ŁADA
Gdzie patriota, a gdzie ustasz.
HANKA
Zdajesz mi się czarno-biała.
ŁADA
Czasem marmur, czasem heban.
HANKA
Tkwisz już tutaj wiek bez mała.
ŁADA
Jak prowincjonalny pleban.
HANKA
Pleban czasem się i ruszy.
ŁADA
Rwać owoce z kwaśnej gruszy.
HANKA
Chcę odeprzeć groźny los ten.
ŁADA
Nie masz murem być, lecz mostem.
HANKA
Tedy radź, gdzie szukać przęseł.
ŁADA
Wreszcie mówisz z pewnym sensem.
Kto zło większym złem zwycięża,
nie bohater zeń, lecz zero;
jeśli masz więc iść na Węża,
idź bez broni, z myślą szczerą.
Przedłóż mu, że mimo przywar
ludzie pragną zieleń krzewić –
niech w tym razie nie spożywa
kawalerów ani dziewic.
Niech uwierzy nam: tak właśnie,
niechaj ma beztroską głowę
i bez lęku jeszcze zaśnie,
by się zbudzić na gotowe.
Miejcie litość nad tym krajem.
HANKA
Bądź spokojna.
ŁADA
I nawzajem.
CHÓR JODEŁ NA GÓR SZCZYCIE
Źle jest być rzeźbą, zwłaszcza na trzeźwo, a przecież warto,
by zwrócić Fata, zmienić los świata ostatnią kartą.
U progu wysokogórskiej doliny.
HANKA
Idę tą drogą przez próg doliny.
Już za mną losy wsi i miast,
przede mną Wąż, co nie z mojej winy
zapewne weźmie mnie za chwast.
KRÓL WĘŻÓW
Pod granią! Pod granią!
Zręby skalnych ostróg łamią się i ranią!
Hańbiąc kształty śmiałych iglic,
każdy co dzień by tam wlazł,
niżej drwale niedościgli
rąbią las!
Pod granią! Pod granią! Pod granią!
Stal łańcuchów i kamienny loch na panią!
Każdy winien duszą, ciałem,
rąbią, palą, szepcze wiatr,
aż zbudziłem się i wstałem
z sennych marzeń w granitowej trumnie Tatr!
HANKA
Gdybym się bała ciemnic zawartych żelazem,
nie byłoby mnie tutaj; a pomyśl zarazem,
monarcho, że jeżeli twój gniew się wypali
na obrońcach natury – i nie sięgnie drwali –
to takie zachowanie jest nie tylko brzydkie,
ale mija się z celem, sensem i pożytkiem.
KRÓL WĘŻÓW
Na obrońcach natury?… Mówisz, że są tacy?
Żeś jedną z nich? To ostro bierzcie się do pracy,
bo wierz mi, że to wszystko, co widzę dokoła,
jest teraz niepodobne do niczego zgoła…
HANKA
Niezbadany Król Wężów, los drzew, dzieje planet:
przyszłam tutaj, nie wiedząc, co mi jest pisane,
jak widzisz, nie ucieknę z krzykiem do mamusi –
zdziałamy, co możemy – stanie się, co musi.
Jeśli możesz mi ufać, pośpij jeszcze, proszę,
daj nam swobodę działań. Wandali rozproszę
i kiedy znów się zbudzisz, będzie tu ostoja.
Jeżeli zaś nie możesz – proszę, jestem twoja.
KRÓL WĘŻÓW
Jestem teraz jak zając, co by sobie pojadł,
a nie może odpoznać, czy marchew, czy tojad.
Zaufanie, dziecino, ma rozliczne stopnie,
jednakże sen wciąż jeszcze morzy mnie okropnie.
Ten Perłowic, doprawdy, nudziarz pierwszej klasy…
Dobranoc, moja droga. Chroń mi moje lasy.
CHÓR JODEŁ NA GÓR SZCZYCIE
Król Wężów zasnął, któż jego własną wypełni wolę?
Cóż za ambaras, zrobią z nas zaraz sąsiek w stodole!
Ponownie w gabinecie.
MILAN
Król Wężów wznowił długi odpoczynek.
DYREKTOR
To dobrze, można wracać do wycinek.
MILAN
To nie tak dobrze – trzeba było przysiąc,
że jego ziemiom już nic nie zawadzi.
DYREKTOR
Dbam o to mniej od zeszłorocznej szadzi.
Niech nawet wstanie za lat jaki tysiąc,
a przecież nas już z tego nie rozliczy.
MILAN
Myśląc w zakresie zysku i zdobyczy,
można się zgodzić, lecz gdzie słowność, honor?!
DYREKTOR
Mając nunatak, nie zmieniaj go w ponor.