- Opowiadanie: NoWhereMan - Jako za Niebem, tak i na Wyspach

Jako za Niebem, tak i na Wyspach

Czas na mój kawałek udziału w konkursie.

Hasła: Przedwieczni się budzą + it’s morphing time.

Wielkie podziękowania dla Asylum, Oidrin oraz ManeTekelFaresowi za wnikliwą betę.

Życzę przyjemnej lektury :)

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Jako za Niebem, tak i na Wyspach

Jeśli tego słuchasz Kurux, to wiedz, że obiję ci mordę!

Dlaczego?

Leciałam na Personile, ile fabryka w silnikach dała. Pierwsze okrążenie lotniska i co widzę?

Nic! Nawet cienia jednego sterowca lub samolotu!

Nadaję przez radio, proszę o pozwolenie na lądowanie i co?

Cisza!

Kontroler odezwał się dopiero, gdy przekroczyłam barierę dźwięku nad miastem! Grzmot pewnie było słychać na całej wyspie. W każdym razie przysięgał na jakieś „eftele”, że nic nie wie o ewakuacji!

Dlatego, jeśli spróbujesz mi wmawiać, że ci odpowiedzieli, to… ech…

Koniec tymczasowego wpisu, bo muszę lądować.

 

***

 

Tak więc jest to wpis pierw… nie, Kuruxowi nie daruję, że mnie wkopał. To będzie drugi wpis przewodniczki Samus, przybyłej z polecenia Rady Starszych na wyspę Personile na prośbę Lorda Kaspiana, lokalnego władcy z łaski Cesarza Gerdora.

Dobra, dość formalności. Do brzegu.

No więc, jak już wspomniałam, przygotowania do ewakuacji nie idą wcale. Kontroler lotniska był zaskoczony faktem, jakoby miał organizować samoloty i sterowce. Jednak szczęka opadła mi jeszcze niżej, gdy dodał, że i tak nikt by się stąd nie ruszył przed Nocą Dysona.

Rozumiecie?! Mieszkają na najbardziej zewnętrznej wyspie tego świata i nic sobie z tego nie robią!

Nie miałam więc wyboru. Zostawiłam samolot i czym prędzej udałam się do siedziby lorda. Ku mojemu zaskoczeniu, z lotniska musiałam pojechać bryczką. Bryczką! Na ulicy miasta nie widać ani jednego auta, ani jednej żarówki, a na dodatek któryś z mijanych przechodniów głośno zachwalał kurację leczniczymi pijawkami. Wiem, że nie każda wyspa to stolica-archipelag imperium, ale na litość serafinów…

Ech, do brzegu.

Jeśli chodzi o siedzibę lokalnego władcy podejrzewałam, patrząc na miasto, że zamiast dworku zobaczę zamczysko. Nie pomyliłam się. To stara twierdza, wypełniona wilgocią, ziąbem i smrodem oleju z kopcących lamp.

Lorda Kaspiana zastałam w jedynym jak dotąd zelektryfikowanym pomieszczeniu – wieży radiowej. Urodę ma nietypową: blada twarz i wyłupiaste oczy o wiecznie nieobecnym spojrzeniu, zupełnie jak u mojego ojca. Przywitał mnie z dystansem, zachowując należny protokół. Wyznam od razu, że kiedy tylko wypowiedział grzecznościową formułkę, nie wytrzymałam i wypaliłam:

– Lordzie Kaspianie, zgodnie z pańską prośbą Rada Starszych wysłała mnie, aby wspomóc ewakuację wyspy. Tymczasem przybywszy tutaj, nie znalazłam nawet cienia jakiegokolwiek samolotu, który miałby do niej posłużyć!

Nie obruszył się na te słowa, a nawet uśmiechnął.

– Pani wybaczy, przewodniczko Samus, ale wydawało mi się, że w komunikacie uwzględniono informację, że może ona nastąpić dopiero po Nocy Dysona.

Szczęka opadła mi po raz drugi tego dnia. Gdy zwróciłam uwagę, że w wysłanej wiadomości nie było nic o terminie, odpowiedział:

– Och, w takim razie mój sługa musiał coś pomylić. Przyjmij wtedy, pani, me najszczersze przeprosiny.

Czułam, że nie zdzierżę. Jaki feudał nie wysyła osobiście tak ważnej wiadomości do naszej gildii?! Nawet cesarska mość nie pozwala dotykać radiostacji dalekiego zasięgu bez swojej obecności! Na serafinów, przecież to urządzenie jest symbolem jego władzy!

Nim jednak przygadałam lordowi Kaspianowi, ten zdążył dodać:

– W takim wypadku chciałbym zrekompensować tobie, pani, tę nieprzyjemność. Proszę śmiało zatrzymać się w komnatach mej siedziby. Gdy tylko dobiegnie końca święto Nocy Dysona, rozpoczniemy przygotowania.

– Może wtedy zabraknąć czasu – odpowiedziałam.

– Eftele sprawią, że będzie go dość, szlachetna pani.

Co miałam zrobić? Obelgą byłoby odmówić lokalnemu władcy, a poza tym za nic w świecie nie najęłabym pokoju w tak prymitywnym mieście jak tutaj. Dlatego teraz odmrażam sobie tyłek w wilgotnych murach zamku i słucham trzasków drewna w kominku. Samolot stoi zabezpieczony na lotnisku, a mnie zapewniono, że straż będzie go pilnować jak źrenicy oka. Choć po prawdzie wątpię, by był tu jakikolwiek członek renegackiego cechu mechaników. Jednak przezorny zawsze ubezpieczony.

Coś jeszcze? Ech, no tak. Jest sto trzydziesty dziewiąty dzień roku, Podsłońce świeciło dzisiaj raptem przez pięćdziesiąt minut. Do Nocy Dysona zostały trzy dni, a pięć do kolizji latającej wyspy Personile z Niebem.

Udław się Kurux.

Koniec wpisu.

 

***

 

Sto czterdziesty dzień roku. Dzisiaj Niebo odbijało promienie Podsłońca tylko przez czterdzieści minut.

Samolot jest bezpieczny, a plomby klap napędu nietknięte. Strażnicy też nic nie raportowali. Gdyby tak wszędzie nikt nie interesował się technologią naszej gildii…

Ech, do brzegu.

Wyspa. Mogę teraz z całą pewnością powiedzieć, że poza lotniskiem i wieżą radiową, absolutnie nigdzie nie ma elektryczności. Jestem jak podróżnik w czasie: żadnych sklepów z książkami, samochodów, kawiarni czy fabryk. Lokalny plebs pracuje głównie na polach, czasem w manufakturach. Nie sprawdzałam tego, ale mogę się założyć, że za jedyną rozrywkę służą tu publiczne egzekucje.

Przyznam też, że nie potrafię sobie wyobrazić, jak ci ludzie funkcjonują. Ot, choćby dzisiaj, kiedy chciałam coś naprawić, skierowano mnie do kowala. Kowala, rozumiecie?! Nie mechanika, nie elektryka, ale człowieka z młotem i paleniskiem! Nie wiem więc, kto miałby dbać o samoloty i sterowce, które ma przygotować lord. Notabene wymusiłam na nim jutro spotkanie ze wszystkimi tutejszymi pilotami, ale i tak nie wierzę, by było ich dość. Nie ma bata, musi ściągnąć flotę powietrzną z innej wyspy.

I tu jest problem, bo żadnej nie widać na radarze. Co oznacza w najlepszym wypadku trzy godziny lotu pośród absolutnych ciemności. Nie powiem, czuję lęk, bo nawet zdając się na mój Dar nawigowanie w pustce pomiędzy wyspami będzie niezwykle trudne. Jednak ja zawsze znajdę drogę – a co zrobią towarzyszący piloci, gdy stracą mnie z oczu? Przecież to pewna śmierć!

Nie mam więc pojęcia, jak lord Kaspian sobie to zaplanował. Poprosi gildię o dodatkowych pilotów wraz z maszynami? Powinnam go spytać, ale domyślam się wymówki: „eftele temu zaradzą”.

Może faktycznie jedynie bogowie mogą tu zaradzić, nawet jeśli noszą nazwę będącą śmieszną zbitką liter…

Kto tam? Kto tak wrzeszczy?! Kończę wpis.

 

***

 

Sto czterdziesty pierwszy dzień roku. Niebo odbijało światło Podsłońca tylko przez pół godziny.

Jestem teraz w ogrodach zamkowych. Sama, bo kazałam przydzielonemu przez lorda strażnikowi pognać do komnaty po latarkę. Dopiero teraz mam więc odwagę mówić cokolwiek szczerze do dyktafonu.

Czemu?

Dziś obudziłam się zmęczona, jakbym nie spała całe wieki, do tego prawie spóźniona na spotkanie z pilotami. Tam – zero zaskoczenia – czterdziestu ludzi jako tako umiejących operować jednosilnikowymi samolotami transportowymi. Prosta arytmetyka mówi, że ewakuacja będzie wymagała co najmniej kilkudziesięciu lotów, co też dokładnie założył lord Kaspian.

Tylko nie wiem, coś mi w tych pilotach nie pasowało. Odpowiadali prawidłowo, więc widać, że znają podstawy. Może to przez zbytnią uprzejmość? Ani razu nie widziałam w ich oczach iskry zazdrości, gdy opisywałam manewry samolotu odrzutowego.

Potem rozmawiałam jeszcze z lordem Kaspianem o mechanikach i powiedział mi, że piloci sami dbają o maszyny, a potrzebną wiedzę czerpią z zamkowej biblioteki. Myślałam, że krzyknę z radości. Fakt, że w tym zapomnianym przez wszystkich miejscu są jakieś książki, wynagrodził mi wiele.

Dobra, do brzegu.

Dostałam jeden z kluczy i czym prędzej poszłam do wieży bibliotecznej. Mając za światło jedynie latarkę, znalazłam jakieś stare traktaty o rycerzach przestworzy, lataniu, mechanice balonów i samolotów – nic, z czego piloci lorda Kaspiana nauczyliby się nocnych lotów z przewodnikiem. Co zabawne, było też parę zakazanych książek o budowie świata – w tym ta o świecie-sferze, w którym rzekomo żyjemy. Zaśmiałam się, bo kto przy zdrowych zmysłach zostawiałby takie księgi na widoku?

I wtedy mój wzrok przykuł pewien wolumin. Srebrne okucia, karmazynowa okładka oraz te słowa na pierwszej stronie:

 

„Jak to jest, że choć Podsłońce świeci z dołu, a Niebo odbija jego promienie na latające wyspy, to nie widać cieni tychże nad naszymi głowami?

Jak to jest, że wzrok nas zwodzi i jedynie radar powie ci, co jest bliskie, a co dalekie w pustce między wyspami?

Jak to jest, że możemy kopać i kopać w głąb wysp, ale nigdy nie dokopiemy się do dna? Dna, które wyraźnie widzimy, przelatując pod nimi?

Jak to jest, młody przewodniku? Jak to jest?”

 

Poznajecie? Dokładnie, to z książki „O tajemnicach pisanych zza Nieba”. Ojciec czytał mi ją przed snem.

I wczoraj te same wersy jęczał głos! Głos, którego wspomnienie w tym momencie do mnie powróciło! Przez moment myślałam, że przypomniał mi się koszmar z poprzedniej nocy. Jednak gdy po powrocie do pokoju odsłuchałam wczorajszy wpis, krzyków tam może i nie było, ale definitywnie zwróciłam na coś uwagę!

Zapytałam więc jakiegoś sługę o te jęki. Ten bez mrugnięcia okiem powiedział, że w nocy nic nie słyszał!

Może uznacie, że zwariowałam, ale czuję, że dzieje się tu coś niedobrego. Wolałabym wsiąść do samolotu i odlecieć, ale sami wiecie, co by to oznaczało dla gildii. Zwłaszcza jeśli podejrzenia nie znalazłyby potwierdzenia w faktach.

Serafini, czuwajcie nade mną.

Koniec wpisu.

 

***

 

Sto czterdziesty drugi dzień roku. Niebo odbijało światło Podsłońca tylko przez dwadzieścia minut.

Tym razem słyszałam wycie. Było krótkie, powtarzało raptem trzy słowa. A raczej trzy imiona: „Kaspian, Beniamina, Obed”.

Spotkałam się z lordem podczas obiadu i wtedy zapytałam o pozostałe dwa. Zaśmiał się i odpowiedział:

– Moje rodzeństwo, szlachetna pani. Oboje martwi, eftele niech świecą nad ich duszami. Jeśli czasu starczy, mogę ci o nich opowiedzieć.

Podziękowałam. Wolałam nie wzbudzać podejrzeń.

Do biblioteki poszłam dopiero, gdy Niebo odbiło pierwsze promienie Podsłońca. Znalazłam tam kronikę rodową, którą zabrałam ze sobą do pokoju, choć w świetle świec nie czuję się jakoś specjalnie bezpieczniej. Zawsze odnoszę wrażenie, że cienie ruszają się nie tak, jak powinny.

W każdym razie mam ją teraz przed sobą, otwartą na ostatniej zapisanej stronie. Widzę trzy usłyszane wczoraj imiona, wypisane pod Kaspianem Starszym i Phyleą. Imię małżonki poprzedniego lorda brzmi… co najmniej egzotycznie. Nigdy takiego nie słyszałam. Potem mamy miłościwie panującego Kaspiana Młodszego i jego rodzeństwo: Beniaminę i Obeda. I ryciny pierwszej dwójki – oboje o bladych twarzach. Szkoda, że nie zdjęcia, ale i tak wykonano je starannie. Przy trzecim imieniu nie ma obrazka, jedynie dopisek: „Wysłany na wychowanie do Gildii Przewodników”.

Powiem szczerze, że współczuję lady Phylei. Choć to szlachetna ofiara, by oddać dziecko w zamian za zachowanie przywileju pierwszeństwa w rozpatrywaniu próśb przez Radę, to jednak sama bym tak nie potrafiła. Wiedzieć, że gdzieś tam jest członek rodziny, który nigdy cię nie pozna, służąc jako „klacz rozpłodowa”, jak to nazywają te przeklęte ulotki naszych wrogów.

Ech, do brzegu.

O Beniaminie nie ma nic poza datą narodzin. Nie wżenili jej w żaden ród? To jeszcze dziwniejsze, niż brak daty śmierci. Może to rodzaj kary dla tutejszych heretyków? Co wyspa, to obyczaj.

Poczytam dalej, ale rośnie mi ochota, by jednak stąd odlecieć w cholerę.

Koniec wpisu.

 

***

 

Sto czterdziesty trzeci dzień roku. Podsłońce świeciło jedynie dziesięć minut, a ja… powiem otwarcie, próbowałam uciec.

Wczorajszej nocy, gdy czytałam kronikę, znowu słyszałam głos znikąd. Tym razem jedno zdanie, powtórzone kilkukrotnie niczym przekleństwo: „Znajdź wiedźmę”.

Tego już było za wiele. Na serafinów, to wszystko może być sprawką wiedźmy? Jednej z przeklętych, którzy odziedziczyli winę za rozbicie świata na latające kawałki?!

Nie spakowałam się, po prostu wzięłam pistolet, latarkę oraz dyktafon i czym prędzej pognałam na lotnisko.

Jednak nic z tego.

Nie wiem, jak to zrobili – przecież plomby napędu odrzutowego były nienaruszone! Ale silniki nie zawyły, gdy próbowałam je uruchomić. Zachowałam jednak na tyle zimnej krwi, by spławić strażnika, który podszedł i zaoferował pomoc. Nie wiem, czy mi uwierzył, bo uśmiechnął się tak dziwnie, od ucha do ucha…

Dobra, Samus, do brzegu.

Przez chwilę nie wiedziałam, co robić, ale w końcu podjęłam decyzję. Wypytałam ludzi o lokalne wiedźmy, aż w końcu ktoś po groźbach zdradził, że jest jedna, mieszkająca nad jeziorem w centrum wyspy.

Tak, kapłani serafinów pouczają, by unikać przeklętych, ale nie mam wyjścia.

Koniec wpisu.

 

***

 

Sto czterdziesty czwarty dzień roku. Pierwsza doba Nocy Dysona.

Do legowiska wiedźmy prowadziła dróżka, oświetlona płonącymi na zielono latarniami. Nie była to jednak wyjęta z opowieści serafińskich kapłanów chata, skrywająca nieopisany horror, ale raczej mały, nieco zapuszczony dworek. A mieszkająca w nim kobieta, zamiast podartej szaty, nosiła długą, czarną suknię.

Poznałam ją od razu. Wygląd miała wprost wyjęty z rodowej kroniki.

– Mówiłam mojemu bratu, że koniec końców przyjdziesz do mnie – powiedziała Beniamina, gdy tylko przekroczyłam próg.

Lufa pistoletu nie zmąciła jej lodowatego spokoju.

– Nie bój się. Tu nie ma nikogo oprócz nas – dodała. – Oni zawyrokowali, że to ja mam cię zaprowadzić do nich, bratanico.

Zatkało mnie. Zaraz potem usłyszałam szaleńczy śmiech.

– Eftele. Nie, nie mam daru telepatii, ale to oczywiste, o co chciałabyś zapytać.

– Tak nazywacie serafinów?

– Nie – odpowiedziała nieludzko brzmiącym tonem, od którego przeszły mnie ciarki. – Choć kto wie, czy nie mają jakiegoś z nich u siebie. Bo, bratanico, oni kolekcjonują. Kolekcjonują i ludzi i bogów. A że mają już mnie, osobę z klątwą wiedźm, to teraz zapragnęli kogoś z Darem. Dlatego wezwali ciebie.

– Jak?

– Ich cząstka żyje w tobie.

– Gildia upomni się o mnie.

– Nie licz na to, droga bratanico. A teraz chodź.

Wykonała krok w moją stronę. Strzeliłam, ale kula zboczyła z toru. Następnie uchyliłam się przed lecącymi przedmiotami. Beniamina rzucała nimi tak, by mnie ogłuszyć. Wywróciłam więc stół dla osłony, a kiedy tylko podniosła go telekinezą, strzeliłam prosto w głowę wiedźmy.

A potem…

Twarz czarownicy rozpadła się na kawałki. Niemal natychmiast z szyi wyłoniła się krystaliczna igła, która przemówiła:

– Chodź, bratanico. Nie każ im czekać.

Głowę rozsadziły mi krzyki. Zatkałam uszy i wybiegłam czym prędzej, czym dalej. Ale słowa wcale nie chciały ucichnąć

I nadal nie chcą.

Koniec wpisu.

 

***

 

– Przybądź do nas! – krzyczy coś w mojej głowie. – Chodź do nas! Czekamy!

Zrobiłam więc coś przeciwnego. Zabarykadowałam się w wieży bibliotecznej.

Oni już pewnie o tym wiedzą – słyszę za drzwiami kroki i stukania. Gdy wyglądam przez okno, dostrzegam tłum u stóp zamku, oświetlający sobie drogę pochodniami. O, teraz zapłonęło jakieś ognisko. I kolejne. Chyba nawet tańczą wokoło nich.

Ale do brzegu.

W międzyczasie znalazłam rycinę z wyglądem Kaspiana Starszego. Blada twarz i wyłupiaste oczy, zupełnie jak u syna i córki.

Oraz mojego ojca.

Nie mogłam przestać się śmiać. Chronimy sekrety naszych samolotów przed mechanikami-renegatami, ale mnie nie zgubił żaden żądny wiedzy naukowiec. Bierzemy dzieci od szlachty i traktujemy jako gwarancję, że urodzeni z ich krwi przewodnicy będą mieli niezachwianą pozycję na tym świecie. A tymczasem owe „eftele” dzięki temu podrzuciły zdradzieckie nasienie.

Kul mam raptem dziesięć. Nie wiem, na ile wystarczy baterii w dyktafonie. Zostawię go włączonym i spróbuję wszystko opisać. Może serafini sprawią, że jakimś cudem kaseta trafi w ręce Rady? Ach, i kopnijcie za mnie Kuruxa, jeśli…

Słyszycie? Teraz śpiewają, tam na zewnątrz. O jakichś „gwiazdach”. Podchodzę do okna…

Na serafinów… Niebo powinno być czarne jak smoła, a tymczasem… żebyście widzieli te wszystkie światła!

A ludzie dookoła zamku? Oni teraz pękają! Pękają jak skorupki jajek, a z nich wyrastają kryształy. Serafini, jakiś gwizd rozsadza mi głowę…

Ja też pękam. Pękam! Pękam!

Co?! Czym? Kim ty jesteś?

Nie zbliżaj się, bo strzelę… Co ty zrobiłeś z pistoletem?!

Ja tego nie chcę!

W takim razie odpowiedz… odpowiedz chociaż na to: czy jesteś eftelem?

Jak to bez znaczenia?! Jak to wszyscy jesteśmy l…

 

***

 

Do wiadomości członków Rady Starszych Gildii Przewodników.

 

Nie wiem, jak wytłumaczyć ten przypadek. Od dekady panuje konsensus, że doszło do pomyłki w obliczeniach, a wyspa Personile zderzyła się z Niebem wcześniej niż zakładaliśmy. Podobnie zaginięcia przewodniczki Samus nigdy nie łączono z tym wydarzeniem. W końcu, według wszystkich zeznań, po prostu pewnego ranka wsiadła do samolotu i odleciała w nieznane.

Jednak odzyskane nagrania napawają mnie trwogą. Osobiście ponownie przesłuchałem dyspozytora Kuruxa. Na kolanach przysięgał, że nigdy nie wysłał Samus na tę wyspę. Podobnie sprawdziłem archiwum Rady – nigdy nie wpłynęła prośba o ewakuację, powołująca się przy tym na pakt pierwszeństwa z Kaspianem Starszym.

Samego odzyskania dyktafonu też nie potrafię wyjaśnić. Bo powiedzmy sobie szczerze – jak wielkie jest prawdopodobieństwo, że dwie dekady po tych wydarzeniach, przedmiot ze zniszczonej wyspy spadnie w okolicach archipelagu-stolicy imperialnej, nie ulegając przy tym zniszczeniu?

Dlatego postuluję niezwłoczne zbadanie sprawy. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się dziełem naszych przeciwników, trzeba sprawdzić obie możliwości: albo mamy do czynienia z prowokacją, albo z wysłaną wskazówką zza Nieba.

I przy całej mej niechęci do renegackiego Cechu Mechaników czy spiskujących feudałów, mam nadzieję, że to oni za tym stoją.

 

Podpisano:

Molder, Członek Rady Starszych

Koniec

Komentarze

Wizja świata, jak to u Ciebie, bardzo ciekawa. Opowiadanie jednak jest właściwie tylko migawką z tego uniwersum i pozostawia spory niedosyt. Przyznam, że nie czytałem jakoś super uważnie, pewnie gdyby mocniej przemyśleć wszystkie rozsiane okruchy, wyciągnąłbym więcej zrozumienia z całej fabuły. Bo w tym momencie nie za bardzo wiem, jaki był właściwie cel działania efteli i tej transformacji oraz jaką odgrywały one rolę w rozbiciu świata itd. Z drugiej strony, sądząc po wybranym przez Ciebie haśle, eftele są wielkimi przedwiecznymi, a ten lovecraftowski nastrój niepokoju i niezrozumienia udało Ci się, moim zdaniem, oddać bardzo dobrze. Trochę gorzej z transformacją, bo wprawdzie ludzie popękali, ale co się z nich wykluło, trudno stwierdzić.

Podsumowując zatem, tekst intrygujący, ale aż za bardzo, bo przez to mało satysfakcjonujący ;)

Dzięki za komentarz, Światowiderze :)

Cieszę się też, że tekst intryguje, choć, tak jak się bałem, może aż za bardzo :P Choć wydaje mi się, że wiedźma przekazała jasno, czego chcą eftele (”kolekcjonują”) – choć kim oni są zostawiłem celowo w tajemnicy.

Tak, świat wyszedł mi znacznie większy, niż byłem w stanie pokazać. Na tyle, że pewnie umieszczę w nim niejedno opowiadanie :)

I dzięki za klika ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Hej, NWM! Na początku sugerowałbym, abyś dopisał we wstępie hasła konkursowe. Musiałem grzebać w wątku a tak będzie łatwiej dla kolejnych czytających. Największy plus tego tekstu jak dla mnie: Świat. Jest niezwykle ciekawy, wciągający, opisany szeroko, ale nie nachalnie i nie infodumpowo. Sama fabuła w ogólnym rozrachunku również mi się podobała, jednak mam podobne spostrzeżenia co Światowider. Troszeczkę za dużo tu niedopowiedzeń. Samo hasło transformacji również jest takim tylko dodatkiem, albo czegoś zwyczajnie nie zrozumiałem. Myślę, że jakby coś w tym tekście bardziej wyważyć, byłoby świetnie. A tak jest bardzo dobrze. Podsumowując (ukradnę od Ciebie :D): Bardzo ciekawy i intrygujący koncert fajerwerków ;) Biblio zgłoszę za godzinkę

Dzięki za komentarz, Realucu :)

Dobry pomysł z tymi hasłami, zapomniałem o tym kompletnie. Dopisałem.

Co do odbioru – cieszę się, co do zaintrygowania światem. Trochę ciężej niestety będzie dopowiedzieć wiele rzeczy choćby w tym tekście, bo faktycznie pasuje to określenie Światowidera – to migawka, fragment większej całości. No nic, podjąłem ryzyko z takim podejściem, więc wyjdzie co wyjdzie :)

Już teraz dzięki za klika ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Choć wydaje mi się, że wiedźma przekazała jasno, czego chcą eftele (”kolekcjonują”) – choć kim oni są zostawiłem celowo w tajemnicy.

Ale to kolekcjonowanie nie uzasadnia ich działań. Bo, po pierwsze, zrozumiałem, że kolekcjonują nieprzeciętne okazy, a tu wchłaniają całą wyspę, po drugie, podstawowym chyba sensem kolekcjonerstwa jest utrzymywanie zbieranych egzemplarzy w stanie zastanym, a w takim razie skąd ta transformacja?

Ale to kolekcjonowanie nie uzasadnia ich działań. Bo, po pierwsze, zrozumiałem, że kolekcjonują nieprzeciętne okazy, a tu wchłaniają całą wyspę, po drugie, podstawowym chyba sensem kolekcjonerstwa jest utrzymywanie zbieranych egzemplarzy w stanie zastanym, a w takim razie skąd ta transformacja?

Tutaj akurat poszedłem w klasycznego Lovecrafta – czyli umysły bytów spoza (jak i one same) są poza naszym zrozumieniem. Stąd ani bohaterka ani kultyści nie próbują tego nawet dociekać. Ale rozumiem, że tutaj to tak nie wybrzmiało, więc mea culpa.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Przeczytałam, więc wypada mi zostawić jakiś ślad – ale nie chcę się jakoś szczególnie wypowiadać, bo Lovecrafta nie czytam i ogólnie wkroczyłam w trochę obce mi klimaty ;) Zgodzę się, że uniwersum jest ciekawie wymyślone, a historia intryguje, mogłaby być rozwijana w kolejnych tekstach. Podobała mi się też konwencja wpisów. 

Z technikaliów moją uwagę zwróciły cudzysłowy angielskie zamiast polskich ;)

 

Pozdrawiam!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Dzięki za przeczytanie i komentarz, Nati :)

Z technikaliów moją uwagę zwróciły cudzysłowy angielskie zamiast polskich ;)

Problem z generowaniem ze Scrinevera. Dzięki za zwrócenie, poprawiłem.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Witaj.

Wspaniała atmosfera grozy, niepokoju, tajemniczości, niewyjaśnionych do końca zdarzeń…

 

I pomyśleć, że człowiek całe życie marzy o jakiejś urokliwej, spokojnej wyspie. :) Teraz trzeba nieco zmienić ten punkt widzenia.

Byle do brzegu! :)

 

Pozdrawiam. 

Pecunia non olet

Dzięki za przeczytanie i komentarz, Bruce :)

Tak, wyspy bywają, niebezpieczne. Zwłaszcza te latające :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

:)))

Pecunia non olet

Zgadzam się, że świat ciekawy.

No i w końcu nie wyjaśniłeś, czym są eftele! Jak mogłeś? Stawiałam na coś pochodnego od FTL, ale najwyraźniej to nie to. Mogę więc marudzić, że wybrałeś mylącą nazwę.

Czuć Lovecrafta. Niestety – właśnie w niedopowiedzeniach, więc fabuła mnie nie rzuciła na kolana.

Ale dam klika za świat i nerwowy nastrój bohaterki.

Babska logika rządzi!

Dzięki za komentarz i klika, Finklo :)

Jak mogłeś? Stawiałam na coś pochodnego od FTL, ale najwyraźniej to nie to.

Bingo! Porównaj “Człowieka nadświetlnego” :)

Czuć Lovecrafta. Niestety – właśnie w niedopowiedzeniach, więc fabuła mnie nie rzuciła na kolana.

No niestety. Taka decyzja z mojej strony. Widać nie leży większości czytelników. Ale jak powstanie kolejny tekst z tego świata, to obiecuję, więcej się tam wyjaśni ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Generalnie zgadzam się ze Światowiderem. Uniwersum jest ciekawe, ze swoim mrocznym klimatem i zagadkami. Chętnie przeczytałbym powieść, obsadzoną w tych realiach. Mam nadzieję, że w dalszych historiach wyzbędziesz się lovecraftskości. Nie lubię tego autora za to, że maskuje własne lenistwo i brak inwencji niezrozumiałością istot z innego świata. Nawet jeśli autor nie ujawni czytelnikowi wszystkich tajemnic, to jednak książce dobrze robi poczucie, że on sam zna wszystkie odpowiedzi. Dla mnie tu dobrym przykładem jest Sanderson – potrafi bardzo nawydziwiać, ale wszystko jest pospinane w logiczną całość. Klik za uniwersum i Podsłońce. Czekam na cd.

Dzięki za klika i komentarz, Nikozollernie :)

Nawet jeśli autor nie ujawni czytelnikowi wszystkich tajemnic, to jednak książce dobrze robi poczucie, że on sam zna wszystkie odpowiedzi.

O ile akurat lubię niekiedy podejście Lovecrafta, to przynajmniej o sobie mogę powiedzieć, że znam odpowiedzi dotyczące pytań, jakie rodzi ten tekst :D Choć to marna pociecha pewnie.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Jeśli traktować ten tekst jako część większej całości, to taka pociecha ujdzie)).

Nie wiem czy słusznie dopatruję się tu lekkiej (ale tylko lekkiej) inspiracji “Verticalem” Kosika (skądinąd znakomitej książki), ale inspiracja ta musiałaby być bardzo niewielka, bo w niczym to nie przeszkadza w odbiorze.

Wizja świetna, dołączenie czegoś z pogranicza technologii i mistycyzmu (serafiny, tajemnicze podrzucenie dyktafonu*, być może tez natura “Darów”, choć to ostatnie to w sumie bardziej gildie z Diuny przypomina)… Choć jak podejrzewam same “eftele” to już czysta technologia, faster than lightowa? ;-) Nawet trochę nasuwa się skojarzenie z kolejnym wariantem tajemniczego bytu z “A światłość w ciemności sczerwienieje”, ale to chyba jednak inne universum, dodające coś ponad fizykę.

I w sumie jeśli dobrze rozumiem powyższe, to takie podejście do przedwiecznych jest całkiem ciekawe, mocno nietypowe, a zarazem dające jakieś “wartości dodane” do konstrukcji “zaplecza” świata, tej jego części, która w wizji jest, ale której autor niekoniecznie dodaje do samej narracji. O ile oczywiście nie nadinterpretuję ;-) Ale trochę sobie tę układankę poskładałem i jeśli składanie jest w dobrym kierunku, to nie jestem pewien, czy nie wolałbyś, żebym “schował” część tego komentarza, aby inni też układali ;-) 

Klik do biblioteki.

 

*Choć to akurat wyjaśnialne przez wskazówkę w ostatniej części tekstu. 

Bądź pozdrowion, NoWhereManie ;)

Opowiadanie zainteresowało i przeczytałem je z dużą łatwością. Generalnie jestem zadowolony z lektury, ale sfrustrowały mnie niewyjaśnione wątki i pytania pozostawione bez odpowiedzi. Nie dopatrzyłem się w tekście cienia wytłumaczenia, czym są eftele, po co kolekcjonują i tak dalej. Nie zrozumiałem też, o co chodzi z kryształami. W komentarzach wytłumaczyłeś, dlaczego porzuciłeś pomysł przybliżania tych zjawisk czytelnikowi, ale tego wytłumaczenia nie kupuję :P Nie przekonałeś mnie, że te zagadki są poza zrozumieniem bohaterów i w związku z tym nie należy tych spraw dociekać.

Ale oprócz tego zarzutu jest cała masa plusów. Fajna, znerwicowana bohaterka, z charakterystycznym do brzegu, ciekawy nastrój, fajnie pomyślany świat (zwłaszcza spodobała mi się idea Podsłońca i nieba odbijajacego jego promienie). Jestem pod wrażeniem, że zawarłeś dużo fajnych detali i smaczków w niedługim przecież tekście :)

Usterek prawie nie wypatrzyłem. Zastanawiam się tylko, czy nie powinno być tak:

 

Jeśli tego słuchasz(+,) Kurux, to wiedz, że obiję ci mordę!

 

Udław się(+,) Kurux.

Ale mogę być w błędzie z tymi przecinkami :P

 

Ogólnie spędziłem przyjemny czas z opowiadaniem i przyznaję Ci poniższą nagrodę:

 

 

Pozdrawiam,

Amon

hej :)

Początek bardzo mi się spodobał, zwłaszcza nastrój tajemnicy i oryginalny świat. Opowiadanie naprawdę zaciekawia i czytałam je z zapartym tchem, niestety nie zrozumiałam zakończenia. Możliwe, że to dlatego, że nie czytałam nic Lovercrafta. W każdym razie, podczas czytania pojawiało się coraz więcej pytań, a na koniec czytelnik nie otrzymuje na większość z nich odpowiedzi.

Ale, mimo to, opowiadanie mi się podobało, nawet bardzo. Świetnie budujesz nastrój niepokoju i tajemnicy. Podobały mi się też te wstawki “do brzegu”. Urealniają to, że całość jest wypowiedzią, poza tym, to taki fajny szczegół jeśli chodzi o światotwórstwo, pozwala lepiej wczuć się w ten świat.

Pozdrawiam :)

Dzięki Wam obojgu za komentarze :)

 

AmonRa

W komentarzach wytłumaczyłeś, dlaczego porzuciłeś pomysł przybliżania tych zjawisk czytelnikowi, ale tego wytłumaczenia nie kupuję :P

No cóż, bywa. Następnym razem postaram się bardziej :)

Cieszę się jednak i z faktu, że bohaterka wyszła, jak powinna, a i nagroda się przyda :)

 

Oluta

Dziękuję za komentarz. Z Lovecrafta, jak widać z komentarzy, zapożyczyłem głównie klimat niewyjaśnienia. Chyba nawet za bardzo ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Dzięki Wam obojgu

Otrojgu ;-)

 

Jak mogłem Ciebie pominąć, Wilku! Kajam się. I dziękuję za klika.

Nawet trochę nasuwa się skojarzenie z kolejnym wariantem tajemniczego bytu z “A światłość w ciemności sczerwienieje”, ale to chyba jednak inne universum, dodające coś ponad fizykę.

Powiem szczerze – to samo. Jak niemal wszystkie opowiadania, które tu i gdzie indziej zamieszczam ;)

być może tez natura “Darów”, choć to ostatnie to w sumie bardziej gildie z Diuny przypomina

Dobry trop :)

inspiracji “Verticalem” Kosika

Akurat tego nie czytałem. Czas nadrobić ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Cześć, wracam z komentarzem nie-betowym.

Jest to jeden z tych tekstów, który w dobrym znaczeniu daje czytelnikowi palec, a nie rękę. Światotwórstwo jest nienachalne. Wzbudza ciekawość, ale nie dociąża tekstu tak, że nie można czerpać przyjemności bez zatrzymania się nad jego zawiłościami. Sama historia też jest dość klasyczna, podana jednak w ciekawej formie stenogramu nagran. Jedyne, do czego można się przyczepić, to że tekst zostawia nas z paroma pytaniami i wątpliwościami o przedwieczne byty efteli. Niemniej dla mnie wypada to na plus, bo jestem po prostu ciekawa, jak i czy ich kwestia zostanie poruszona w kolejnych tekstach.

Pozdrawiam

Ale to było dobre. Dobrze wilk prawi, że się z “Verticalem” Kosika momentami kojarzy. Niepokoju w klimacie opowiadania jakoś nie doświadczyłem, bardziej chęć dowiedzenia się więcej i związany z tym niepokój, że tekst się zaraz skończy i zostanę z pytaniami :)

Powiem szczerze, że to jeden z tych tekstów, których zazdroszczę za pomysł leżący u podstaw kreowanego świata. Jest rozbity na wyspy świat, tajemnicze podsłońce i możliwość zderzenia z niebem, są świetne smaczki-tajemnice w postaci krótkiego dnia, niemożności dokopania się do dna latających wysp, braku cieni na sklepieniu nieba. Do tego tajemnicze eftele, urwany zapis z dyktafonu i wszystkie te elementy sprawiają, że ksiązkę napisaną w takim klimacie, osadzoną w takim świecie, kupiłbym bez wahania.

Świetne opowiadanie. Takie, którego świat zostanie w mojej głowie na dłużej. Polecajki do biblioteki Ci nie trzeba, ale wiedz, że poleciłbym bez chwili wahania.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

 

PS. Muszę to przemyśleć, ale za dwa dni raczej rzucę głos do piórka.

Known some call is air am

Oidrin

Dziękuję za ten komentarz oraz za wnikliwą betę :)

 

Outta Sewer

Cieszę się, że świat tak mocno zafascynował. Aż boję się, że odpowiedzi, gdyby padły, mogłyby nie spełnić oczekiwań ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Lubię narracje prowadzone w formie dziennika, dlatego opowiadanie przeczytałem z przyjemnością i zaciekawieniem. Podoba mi się sposób, w jaki Samus mówi o swojej misji i opisuje to, co zastała na wyspie – zdradza dużo, ale nie przynudza.

Czuć tutaj ducha lovecraftowskiej tajemnicy, nieodgadnionego spisku – za to kolejny plus. Uniwersum, który stworzyłeś, intryguje na wielu płaszczyznach. Chciałoby się dowiedzieć czegoś więcej o jego przedziwnych prawidłach, ale zaprezentowana ,,migawka” broni się jako samodzielna opowieść. 

Pozdrawiam!

Dzięki za przeczytanie i komentarz, Adamie_c4. Cieszę się, że przypadło do gustu :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Ciekawy świat, choć jak dla mnie pozostał na koniec nieo zbyt tajemniczy. Pytania zadawali już przedpiśćcy, więc nie będę powtarzać. Dodam tylko, że czytałam na czytniku, bez wiedzy, że to opko konkursowe i bez znajomości hasła i odbiór jest w takim momencie nieco trudniejszy. Juuż sama znajomość hasła ułatwia zrozumienie.

Jednak i tak bym klikła, bo świat pierwsza klasa, ale już nie potrzebujesz :)

Może rzutem na taśmę rozwiniesz to uniwersum w konkursie CMa i Sary, pasuje do tematu :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dzięki za komentarz, Irko_Luz :)

Akurat na konkurs CMa i Sary się nie wyrobię, ale świat zamierzam wykorzystać w innym, spoza NF :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Wreszcie dotarłam, NWMie, do opublikowanego opka. Dużo czasu mi to zajęło. :-(

Mam mieszane odczucia, czyli poprawianie w kierunku ujednoznaczniania pogorszyło, przynajmniej mój odbiór, ale musisz uwzględnić fakt, że jest wielce niestatystyczny.

Do brzegu:

* dramat zbladł, wszystko lekko się spłaszczyło.

* świat, koncepcja! bohaterka, opowieść  nadal misię!

Najbardziej żal mi dawkowania napięcia związanego ze słyszeniem głosów i relacji ze Kaspianem. Fajnie ujawniało świat i odrębność. To było naprawdę ciekawe, niejednoznaczne i plastyczne. Pokazywało coś innego. 

Z warsztatu, jest trochę zbędnych słówek.

Biblio klikałabym, nominacji po tych poprawkach jednak nie. Uniwersum jest „cholernie” ciekawe.  Pisz w nim. Moim zdaniem, duże możliwości.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Dzięki za betę i komentarz, Asylum :)

No, tak jest, że poprawki jak się wprowadza, to nie zawsze podpasuje. Ale tekst był też na mój rozruch w tym roku, więc niczego szczególnego się po nim nie spodziewałem :D

Tym niemniej dzięki za symbolicznego “klika” :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Wygląd miała wprost wyjęty z rodowej kroniki.

Niezgrabne. 

 

W końcu, według wszystkich zeznań, po prostu pewnego ranka wsiadła do samolotu i odleciała w nieznane.

Dwa nadmiarowe zwroty. 

 

 

Przeczytałem tekst z zainteresowaniem, mimo sposobu narracji, który mi nieco przeszkadzał (to "do brzegu" wybijało mnie z rytmu). 

Wykreowałeś ciekawy świat, w którym widzę kawałki znanych i lubianych uniwersów z Diuna na czele (Gildia transportowa, program rozrodczy, ograniczone rozpowszechnienie technologii, quasi-feudalny ustrój). Niestety, 18 tysięcy znaków nie wystarczyło, by wszystkie te elementy odpowiednio zarysować i nadać im unikalnego charakteru związanego z opowoadana przez ciebie historią, miałem wręcz wrażenie, że siatotworstwo sobie a fabuła sobie. 

Sama główna bohaterka to działa, bo działa – mało wiemy o jej motywacjach, a przynajmniej ja nie załapałem, czemu w ogóle tak jej zależało na rozwikłaniu historii rodu królewskiego i odkrycia wszystkich tajemnic wyspy. 

Twist z pochodzeniem w porządku, ale mało dowiedzieliśmy się o tym, jakie to miało znaczenie dla świata. Jasne, eftele umieściły złe nasienie w gildii – tylko po co? Żeby po latach ściągnąć jedną dziewczynę z powrotem na wyspę, by mogła współuczestniczyć w rytuale przemienienia? 

Zbyt wiele niewiadomych, za mało odpowiedzi… albo (co wysoce prawdopodobne, bo coś ostatnio ciężko u mnie z czytaniem między wierszami) czegoś nie wychwyciłem i przez to prześlizgnąłem się po powierzchni zamiast poznać głębię tekstu.

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Beta była zerowa, ten tekst jest bardzo Twój, NWMie! 

Nie umiem rozgryźć czytelników i obecnych narracji, bardzo się cieszę na Twój rozruch i pisanie. :-)

Klik nie był symboliczny. To jest dobra opowieść o światach Dysona i gildiach.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Gekikara

Dzięki za komentarz :)

Zbyt wiele niewiadomych, za mało odpowiedzi… albo (co wysoce prawdopodobne, bo coś ostatnio ciężko u mnie z czytaniem między wierszami) czegoś nie wychwyciłem i przez to prześlizgnąłem się po powierzchni zamiast poznać głębię tekstu.

Raczej kombinacja obu ;) Tak, trochę rzeczy wrzuciłem pisanych między wierszami, ale też i części celowo nie ujawniałem, niejako naśladując Lovecrafta. Co, jak można przeczytać w komentarzach, nie tylko tobie podpadło. Tak bywa :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

No, to będzie jedno z moich ulubionych opowiadań z tego konkursu.

Bardzo mi się podobało i, w odróżnieniu od części komentujących, nie miałam poczucia, że tekstowi czegoś zabrakło, że limit bolał. Klasyczny pomysł na narrację w formie pamiętnika, zderzony ze światotwórczą pomysłowością, zadziałał moim zdaniem znakomicie. Mam bardzo pozytywne wrażenia po lekturze :)

ninedin.home.blog

Świetnie i bardzo enwuemowsko napisane, przez tekst się przepływa – może nawet zbyt łatwo, bo nagle zorientowałam się, że czytam czytam tę ładną, elegancką prozę, ale nie bardzo wiem, o co chodzi…

I nadal nie do końca wiem, czy dobrze czytam autorskie intencje, choć komentarze oraz podanie haseł trochę pomogło. Ale przyznaję, że bez haseł nie wymyśliłabym tu wielkich przedwiecznych.

Fabuła jest zamknięta i sensowna, ale o samym świecie chętnie dowiedziałabym się więcej.

Aha, Lord Kaspian trochę mnie uwierał, ale pewnie dlatego, że organicznie nie znoszę Narnii.

http://altronapoleone.home.blog

Aha, Lord Kaspian trochę mnie uwierał, ale pewnie dlatego, że organicznie nie znoszę Narnii.

O, ktoś się odważył to napisać, więc ja już się tylko wychylę zza pleców drakainy, powiem, że mam podobnie, a potem znów się schowam.

Known some call is air am

To ja trzecia do tej nieNarni.

ninedin.home.blog

A mi z kolei pasował ten Kaspian i skojarzenie z Narnią, bo postaci mają podobne charaktery i rolę w opku. ;-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Wpadam i widzę komentarze. Dziękuję wam wszystkim za komentarze :)

 

Ninedin

Cieszę się, że przypadło do gustu :)

 

Drakaina

O żesz, o tym nie pomyślałem. Kaspian powstał, bo powstał :) Ale pamiętam, jak kiedyś jeden tekst (Człowiek nadświetlny) miał bohatera imieniem Zek i redakcja Silmarisa zwróciła uwagę, że się z rosyjskim więźniem kojarzy. A ja przysięgam, tylko zlepek liter zrobiłem :D

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Cześć, NWM,

niesamowicie interesujące opowiadanie. Szczególnie pierwsza część trzymała mnie w wielkim zainteresowaniu, bo im dalej tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że nie dostanę wszystkiego, czego bym chciała. Chciałam trochę więcej tego świata i bohaterki :( Ale to dobrze, to znaczy, że się polubiliśmy ;) Nie jestem pewna, czy wszystko zrozumiałam, ale był to fajnie spędzony czas.

Szczególnie na plus: forma narracji i tytuł (boski!)

 

Zatkałam uszy i wybiegłam czym prędzej, czym dalej. Ale słowa wcale nie chciały ucichnąć[+.]

 

Powodzenia w konkursie!

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

Dzięki za przeczytanie i komentarz, LanaVallen :)

Ciesze się, że tytuł przypadł do gustu :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

To była przyjemna podróż. Zanurzałam się w klimat świata, latających wysp i podsłońc. Spodobała mi się bohaterka i jej wewnętrzna energia i siła. Spodobał mi się warsztat i forma dziennika. Jednak chyba bez konkursu tekst wydawałby się lepszy. Czy elementy konkursowe nie są przyczepione tu na siłę?

Kolekcjonują i ludzi i bogów.

Brak przecinka przed drugim ‘i’

 

Pozdrawiam!

Cześć!

 

Piękny świat powietrznych wysp, pod-słońca i machin latających! Już na początku umiejętnie pokazałeś go z perspektywy bohaterki wysłanej z misją ewakuacji. Intryga zaczyna się powoli, i dość wcześnie dostajemy przesłanki, dokąd to wszystko zmierza, ale to mi nie przeszkadzało.

Po początkowym wow, przechodzimy do lekko powtarzalnego opisu kolejnych dni, podczas których bohaterka zaczyna prowadzić śledztwo. Zaczyna się część detektywistyczna. Odwiedza bibliotekę, rozmawia z mieszkańcami czekając na nadchodzące święto. Nocne głosy, blady arystokrata, umarłe rodzeństwo… im dalej w tekst tym więcej wątków.

A potem mamy końcówkę. Świętowanie się zaczyna, bohaterka zamyka się w wierzy i kiedy czekam na końcowe wow wjeżdża jakiś eftel bóg z maszyny. I opka koniec. Przechodzimy dwie dekady dalej, mając w głowie coraz więcej pytań za to niewiele odpowiedzi.

Rozumiem, że to nawiązanie do konwencji HPL, spotkanie z przedwieczną grozą, która jest zbyt straszna, by cokolwiek ją pokazać… Ale pozostawiło to spory niedosyt.

Podsumowując, świetne opko, bardzo ciekawa wizja świata, ze sporym potencjałem. Ale niedosyt pozostaje…

 

Pozdrawiam i powodzenia w konkursie!

 

 

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Dziękuję za komentarz i cieszę się, że tekst przypadł do gustu :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Ciekawe, ale sprawia wrażenie fragmentu czegoś większego, Będzie więcej?

Dzięki za komentarz, Koalo :)

Tak, to fragment większego świata, choć tekst powstał jako samodzielna całość (jak widać jednak za dużo w nim tajemnic). Kontynuacja w tym świecie? Może kiedyś, coś… ;)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Dzięki, że wpadłaś, Anet. Cieszę się, że tekst przypadł Ci do gustu :)

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Zapewniam Cię, że mnie też to cieszy ;)

Nie lubię tekstów, które mi się nie podobają ;)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka