- Opowiadanie: Ainvellin - Cień szaleństwa

Cień szaleństwa

Pierwsze napisane przeze mnie krótkie opowiadanie (fragment większej całości, ale myślę, że mogę go tutaj podzielić). Życzę miłego czytania i liczę na konstruktywną krytykę. :)

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Cień szaleństwa

 Heinza stała pośrodku ciemnego, butwiejącego lasu. Nie było wiadomo, w jaki sposób się tu znalazła. Ciemność oplatała kolejno jej ramiona, szyję, a następnie całą resztę ciała. Czerń stwarzała wrażenie, jak gdyby miała pochłonąć dziewczynę i uwięzić w wiecznej ciemnej otchłani już na zawsze. Jedynie pomiędzy wierzchołkami drzew od czasu do czasu dostrzec można było cień przelatujących ptaków o hebanowej barwie, a spoglądając do przodu zaobserwować można było gdzieniegdzie błyskającą drogę – pojawiającą się pomiędzy wzmagającymi się podmuchami ciemności. Heinza czuła unieruchamiający lęk oraz lekki ucisk w okolicach skroni. Poczucie bezsilności powoli zdawało się górować nad dziewczyną, pchając ją do nieuniknionego szaleństwa. Z powodu braku innej możliwości, postanowiła wyruszyć przed siebie, wzrokiem doszukując się przebłysków pomiędzy ciemnymi konarami i niekształtnymi krzewami.

Jednak już po pierwszym kroku wiedziała, że coś jest nie tak. Runo leśne trzasnęło mocno pod naciskiem buta dziewczyny, a ona sama poczuła uwierający ból, promieniujący od postawionej stopy, aż do głowy, jednocześnie potęgujący ucisk na skronie. Drugi krok postanowiła postawić bardzo ostrożnie – sunęła butem wzdłuż muskającej jej kostki trawy, jednocześnie sprawdzając teren przykryty całkowitą ciemnością. Będąc już bliską postawienia buta na twardym podłożu, poczuła powiew nieprzyjemnego chłodu, który nie wiedzieć dlaczego tak bardzo skojarzył jej się z uczuciem śmierci. Przerażona, zaczęła stawiać kolejne kroki coraz szybciej, nie zwracając uwagi na potęgujące się uczucie bólu ucisku w głowie. Chciała jak najszybciej wydostać się z tego przerażającego i paskudnego miejsca. Dostrzegła w oddali fragment jasnej ścieżki, tak bardzo kojarzącej się z wyzwoleniem od wszelkiego zła. Wszystkie te emocje przenikały ją od stóp do głowy, jak gdyby mogła je odczuwać fizycznie. Nagle usłyszała coś bardzo dziwnego, coś jakby szelest liści gdzieś nieopodal. Włosy zjeżyły jej się na głowie.

– Dokąd się wybierasz, Heinzo? – odezwał się przenikliwy głos, którego źródło ciężko było odnaleźć.

Dziewczyna bezskutecznie zaczęła doszukiwać się miejsca, z którego pochodził owy głos. Jednak wszystko dookoła spowijała nieprzenikniona czerń.

– Zostań z nami Heinzo. Stąd nie ma wyjścia – kontynuował tajemniczy głos, którego ton był bardzo spokojny i ciepły.

– Gdzie jesteś?! Kim jesteś?! – krzyknęła dziewczyna odwracając głowę we wszystkie strony. – Zostaw mnie w spokoju!

Uczucie strachu narastało, a wraz z nim rosła siła emocji odczuwanych przez Heinzę. Ucisk w głowie stawał się coraz to bardziej nieznośny. Postanowiła ruszyć biegiem w kierunku wcześniej widzianej ścieżki, licząc, że znajdzie tam wyjście z lasu.

Jednak z każdym kolejnym krokiem miejsce to coraz mniej przypominało las. Wcześniejsze ponure drzewa zaczęły zmieniać kształt i coraz bardziej przypominać wysokie, czarne kolumny z wyrzeźbionymi ornamentami. W jej oczach wszystko co było obecnie widoczne wyginało się w każdą stronę, skutecznie zaburzając poczucie równowagi. Heinza upadła, czuła się zmęczona i wystraszona. Nie miała siły, ani odwagi by się podnieść i biec dalej.

– Postanowiłaś więc zostać? Słuszna decyzja, moja droga Heinzo – głos był tym razem bardziej wyraźny i obecny. – Zaopiekuję się tobą. Zatroszczę jak najlepiej potrafię – kontynuowała tajemnicza postać spokojnym tonem, a w jego głosie dało się wyczuć troskę.

Już chwilę później dostrzec można było, że ciemność porusza się krążąc wokół ciała młodej dziewczyny. Stopniowo oplatała jej nogi, brzuch, ramiona oraz szyję. Heinza nie miała siły, aby dalej stawiać opór. Postanowiła poddać się i czekać na to co ma nadejść.

– Słuszna decyzja, moja Heinzo – rozległ się opiekuńczy, a zarazem pełny satysfakcji głos.

Ciemność zaczęła okrywać twarz dziewczyny, stopniowo coraz bardziej ją oplatając. Heinza czuła jak uchodzą z niej siły życiowe, jej ciało stawało się zimne i słabe. Potworny ucisk w głowie nabrał na sile dezorientując dziewczynę na tyle, że nie była w stanie trzeźwo myśleć i rozumieć tego co się dzieje dookoła.

– Nie! Nie chcę! – Zdołała wydusić z siebie ostatnim tchem.

Po czym świat spowiła całkowita ciemność.

 

***

 

– Spokojnie dziecino, nic ci tutaj nie grozi – rozległ się głos w nicości. – Bądź spokojna, wszystko będzie dobrze. – kontynuował po chwili głos, który sprawiał wrażenie bardziej przyjaznego, dającego poczucie bezpieczeństwa.

Ciemność zaczęła się rozcierać. Heinza poczuła, że na nowo tchnięto w nią życie i powraca jej energia. Powoli zbudziła się pozbywając się otaczającej ją ciemności, a chwilę później jej oczom ukazała się pomarszczona twarz staruszki wypełniona plemiennymi tatuażami. Znała tę twarz. Stłumiła ogromny szok i zorientowała się, że naprawdę jest teraz bezpieczna.

– Etna?! Ufff… Jak miło cię widzieć. Miałam straszny koszmar – rzekła Heinza powstrzymując przyspieszony oddech.

Staruszka zbliżyła się do posłania, uklęknęła nad dziewczyną i ujęła jej dłoń.

– Wiesz dziecino, koszmary zdarzają się każdemu. Podobno sny skrywają nasze największe marzenia i lęki. Pokazują nam, co kryje się głęboko w naszej podświadomości. Często i koszmary są bardzo cennymi doświadczeniami. – Staruszka przerwała i głęboko odetchnęła. – Twój sen w rzeczywistości musiał skrywać lęki, wierciłaś się po całym posłaniu dziecino. Na dodatek jesteś cała mokra. Co takiego ukazało ci się w snach, moje dziecko?

– Widziałam las spowity w ciemnościach… chyba był to las, bo krajobraz zdawał cały czas się zmieniać – rozpoczęła Heinza z bardzo zszokowanym wyrazem twarzy.

– Ciemny las to częsty lęk towarzyszący ludziom i ukazujący im się w snach. To co nieznane i niewidoczne budzi w nas przerażenie, a las pogrążony w mroku jest tego doskonałym obrazem – odrzekła spokojnie staruszka.

– Nie Etno, to nie był zwykły sen ani zwyczajny las… ten był przepełniony złem, czułam je niemalże na całym ciele, fizycznie. Towarzyszył temu głos, nawołujący mnie do przyjścia, obiecywał się mną zaopiekować… później ujrzałam swoją powolną śmierć, pochłaniana przez ciemność. Czy to nie prawda, że we własnych snach nie można zobaczyć swojej śmierci? – rzuciła ze zdziwieniem Heinza.

Zauważyć można było, że wyraz twarzy staruszki nieznacznie się zmienił. Pokryta zmarszczkami twarz posępniała, przybierając skonsternowany i skupiony wyraz.

– To prawda moje dziecko… – zaczęła powoli staruszka – lecz sny często pokazują nam rzeczywistość w sposób pośredni. To co uznajesz za śmierć, może przybierać bardzo metaforyczny obraz odrodzenia, czy pewnego rodzaju pokuty.

Staruszka uśmiechnęła się nieśmiało. Jednak było w tym uśmiechu coś bardzo niepokojącego. Ręce jej się trzęsły, teraz znacznie bardziej niż gdy Etna złapała ją wcześniej za dłonie. Dziewczyna postanowiła kontynuować.

– Głos, który słyszałam… był taki ciepły i troskliwy… a jednocześnie tak straszny i przerażający.

W tym momencie staruszka pozbyła się uśmiechu z twarzy i zastąpiła go nieobecnym spojrzeniem w przestrzeń. W jednej chwili bardzo pobladła, wyglądając o wiele słabiej.

– Co się dzieje Etno? – zapytała dziewczyna z nutą paniki w głosie.

– Ni… Nic moje dziecko – odrzekła Etna wyraźnie roztrzęsiona. – Mam złe przeczucia, lecz nie lękaj się na zapas moja droga. Chodź ze mną, proszę… musimy porozmawiać… ale nie tutaj.

 

 

***

 

 

Wyszły ukradkiem na zewnątrz, a oczom Heinzy ukazało się znajome jej od dzieciństwa miejsce. Pośród wysokich drzew znajdowała się nieduża polana, na której rozpościerała się stara, plemienna wioska. Otoczenie gęstej roślinności sprawiało, że miejsce to było dla osoby z zewnątrz praktycznie niedostrzegalne. Wysokie namioty utrzymane w starym, plemiennym stylu wypełniały polanę, tworząc mieszaninę ścieżek. Bogate ornamenty utworzone z roślin i krzewów zdobiły szczyty namiotów, nadając im niepowtarzalny charakter. Heinza zwolniła kroku, by spojrzeć na ludzi z plemienia, pogrążonych w swoich rutynowych czynnościach. W jednej z alejek handlarka dyskutowała z przedstawicielami innych plemion, zręcznie wymachując sprzedawanym orężem, jak gdyby wykorzystując umiejętności chciała podkreślić walory swojego towaru. Obok rybacy pogrążeni w zajmującej rozmowie chichotali, niosąc na plecach siatki wypełnione rybami. Alejkę dalej zaklinaczka pracowała nad usprawnieniem łowieckich łuków, naznaczając je starożytnymi runami, inkantując przy tym zaklęcia w języku przez wielu ludzi z zewnątrz uznawanym za zapomniany. Na końcu ścieżki zauważyć można było, jak kucharki pochylają się nad dymiącym kotłem wykorzystując swoje nadzwyczajne zdolności przyprawiania, co jakiś czas mieszając niesamowicie pachnący wywar. Tuż przy nich siedział alchemik, który dyskutował z jedną z kucharek, bardzo żywo gestykulując. Przed nią wolnym krokiem szła Etna – staruszka, nie stroniąca od ozdób i plemiennych tatuaży. Według tego co można było usłyszeć w wiosce, Etna była niegdyś jedną z najważniejszych kapłanek w osadzie. Dla Heinzy była to jednak także najbliższa opiekunka, zastępująca jej od dzieciństwa matkę, której okazji nie miała poznać. W tym momencie wschód słońca zaczął wdzierać się ponad widnokrąg, stopniowo rozświetlając osadę. Ot, cała codzienność życia w plemieniu, ukrytego gdzieś w środku puszczy.

Dzisiaj jednak cała ta monotonia jestestwa mieszkańców wydawała się Heinzie bardzo przyjazna i błoga. Patrzyła na nich i czuła się dobrze, że może być częścią tej społeczności. Na dodatek niezmiernie cieszył ją fakt, że nie ma tutaj tej przerażającej ciemności. Niespodziewana euforia i radość przepełniała ciało dziewczyny, wprawiając ją w bardzo dobry nastrój, który doskonale kontrastował z jej ostatnimi onirycznymi doświadczeniami. Dziewczyna przystanęła, zamknęła swoje duże, niebieskie oczy by poczuć na sobie promienie wschodzącego słońca. Szczupłe, zgrabne ciało dziewczyny pokryte tatuażami w kolorze indygo relaksowało się pod wpływem tych jaskrawych promieni. Stwierdziła, że bardzo podoba jej się spokojnie życie w osadzie. Chciałaby znaleźć w niej swoją rolę, założyć rodzinę i wieść spokojne życie w towarzystwie swoich braci i sióstr – bo tak bowiem określano się wzajemnie w plemieniu. Rozmyślała, jakby to wtedy była szczęśliwa.

– Codziennie wstaje nowy dzień tylko po to, byśmy mogli uczynić go jeszcze lepszym niż poprzedni. Dla siebie i dla innych. Chwała Terrademi za to – wyrwała ją z zadumy Etna, dotykając ją dłońmi w okolicach skroni i delikatnie masując.

– Naprawdę myślisz Etno…że ktoś nad nami czuwa na codzień? – zapytała dziewczyna wciąż nie otwierając oczu i rozkoszując się ciepłem słonecznym.

– Oczywiście moje dziecko. Codzienna energia płynąca ze słońca, moc płynąca z nieba, jest tego najlepszym dowodem – odrzekła Etna pewnym, lecz spokojnym tonem. – Chodźmy Heinzo. Musimy czym prędzej udać się do namiotu Starszych. Później nadejdzie czas by czerpać z nieba.

– Oczywiście Etno. Ruszajmy – mówiąc to Heinza otworzyła oczy spotykając się wzrokiem ze staruszką, która stała tuż przed nią trzymając palce na jej skroniach.

Starsza kobieta zauważyła jednak coś niepokojącego. Tęczówki dziewczyny z początku zaświeciły bielą, a wzrok zdawał się być niebezpieczny. Po kilku chwilach oczy odzyskały swój niebiesko-błękitny kolor i sympatyczną głębię. Zaniepokoiło to Etnę, lecz postanowiła nie mówić dziewczynie o tym zdarzeniu.

Przez chwilę poczuła się jednak strasznie źle. Nieprzyjemne mrowienie rozeszło się falami po całym ciele starszej z kobiet. Pod wpływem dzikiego wzroku dziewczyny wyczuwała coś na kształt niebezpieczeństwa, a może nawet śmierci.

 

 

 

***

 

 

Po kilku chwilach dotarły do wysokiego, okrągłego namiotu. Był wyraźnie większy od otaczających go konstrukcji i zdecydowanie bardziej ozdobiony. Kolorowe ornamenty, błyskotki oraz złote medaliony zwisały po każdej stronie namiotu. Na szczycie widoczna była ozdoba wykonana z drzew uznawanych za szlachetne – samo spojrzenie na konstrukcję było już dostatecznym dowodem na istnienie magii. Przed wejściem stał potężny strażnik, tak nieruchomo, że z daleka mógłby zostać uznany za posąg. W dłoni dzierżył starannie wykonaną włócznię, wykończoną ostrzem z błyszczącej stali, ze żłobieniami wypełnionymi różnokolorowymi kamieniami szlachetnymi.

– Zaczekaj tutaj chwilę, moje dziecko – powiedziała Etna do dziewczyny głosem bardzo spokojnym, kończąc wypowiedź szczerym uśmiechem.

Staruszka podeszła do strażnika pewnym krokiem i zaczęła mówić coś w starożytnym języku. Heinza dopiero rozpoczynała naukę tajemniczego dialektu, stąd niewiele mogła z tej rozmowy zrozumieć.

– Defiss…Tokle setbe…

– Nesse, Nes mont – odrzekł niewyraźnie jeden ze strażników.

W tym momencie staruszka uchyliła rękaw, pokazując strażnikowi jeden ze swoich tatuaży. Heinza nigdy wcześniej nie pytała o znaczenie wzorów na ciele Etny, lecz widziała wiele razy, że inni członkowie plemienia przyglądają się tym wzorom bacznie.

– Tess Defiss sonto Tantos – powiedziała staruszka, nachylając głowę ku strażnikowi.

Heinza wiedziała jednak co znaczą niektóre ze słów. Defiss oznaczało dziewczynę, natomiast Tantos – śmierć. W obecnej sytuacji brzmiało to nadwyraz źle.

Kiedy strażnik spojrzał na tatuaż, jego twarz natychmiast zbledła. Przełknął ślinę z trudem, a następnie ze strachem spojrzał w kierunku Heinzy. Jego fach wymagał profesjonalnego podejścia, więc pospiesznie przybrał minę groźną i niewzruszoną. Nie był w stanie jednak ukryć malującego się na jego twarzy lęku. Dziewczyna patrząc na mężczyznę dostrzegła jego strach, chociaż nie do końca rozumiała jego przyczyny. Im dłużej wpatrywała się w mężczyznę tym bardziej stawał się on przerażony. Twarz i umięśniona postura mężczyzny zaczęły wyglądać, jak gdyby na oczach Heinzy traciły na wadze. Ciało stawało się coraz bardziej wychudzone i wiotkie. Tatuaże widoczne na rękach i nogach mężczyzny poruszyły się, a następnie zaczęły wirować i przemieniać się w czarne plamy pokrywające coraz większą część jego ciała. Mężczyzna jęknął i upadł na kolana, nie spuszczając wzroku z oczu dziewczyny. Czerń wydobyła się spod ziemi i wciągała mężczyznę w swoje odmęty coraz bardziej zachłannie. Strażnik krzyczał. Krzyczał wniebogłosy cierpiąc z bólu.

– Heinzo? Jesteś gotowa? – Głos Etny wyrwał dziewczynę z zamyślenia.

Potrząsnęła głową, a przed sobą zobaczyła wpatrującego się w nią strażnika. Stał on jak wcześniej, jak gdyby nic się przed chwilą nie wydarzyło. Nadal wpatrywał się w niebieskie oczy z lekkim przerażeniem na twarzy. Po ciemności nie było już ani śladu. Staruszka stała obok niego, z uśmiechem zapraszając gestem dziewczynę do wnętrza dużego namiotu.

„Co się stało? Czy mogło mi się to wszystko przewidzieć?” – pomyślała dziewczyna jednocześnie maskując pod maską uśmiechu swój lęk, który siłą nie ustępował zaskoczeniu.

Po czym nie chcąc niecierpliwić staruszki pewnym krokiem ruszyła do środka. Nie spojrzała na strażnika, lecz czuła na sobie jego ciężkie spojrzenie.

 

***

 

 

Wnętrze konstrukcji wydawało się być jeszcze większe, niż wyglądało to z zewnątrz. Przedsionek urządzony był w iście tajemniczym i wyszukanym stylu, wszędzie pełno było wiszących ozdób, a także rytualnych totemów, czy szamańskich ekscentrycznych masek. Dookoła czuć było magię. Z przedsionka droga rozchodziła się w kierunku trzech większych pomieszczeń – prawdopodobnie było to osobne pomieszczenia każdej z osób, które w wiosce są uznawane za tak zwanych „Starszych”. Określenie to przeznaczone było dla wybitnych szamanów, alchemików, zaklinaczy, czy przedstawicieli innego rzemiosła, których umiejętności oraz zasługi dla plemienia znacząco przewyższały normę. Zazwyczaj skupiali się oni na sprawach najwyższej wagi dla poprawnego funkcjonowania plemienia, czy też całymi dniami medytowali, osiągając wyższe stany metafizyczne.

„Co takiego się dzieje, że Etna zabrała mnie do tego namiotu, do Starszych? Ta sprawa musi być naprawdę poważna” – pomyślała Heinza czując, że narasta w niej uczucie napięcia i niepewności.

– Nie obawiaj się, moje dziecko. Zaraz wszystkiego się dowiesz – rzekła spokojnie kobieta, jak gdyby odczytała myśli Heinzy.

Kroki kobiety skierowały się ku środkowemu korytarzowi, prowadzącej do największego z trzech pomieszczeń w namiocie. Wzdłuż drogi wyłożone zostały ozdoby w postaci kwiatów lulka czarnego, który stanowił niezwykle śmiertelną truciznę – w kulturze plemienia natomiast był uznawany za symbol siły, energii i nieśmiertelności. Koniec alejki wieńczył średniej wielkości ołtarz, przykryty brązowym materiałem. Nad nim znajdował się duży, ametystowy medalion z wizerunkiem dwóch mężczyzn, który w pradawnych zwyczajach symbolizował przywiązanie człowieka do sfery metafizycznej. Tutejsza społeczność przywiązywała dużą wagę do spraw znajdujących się poza obrębem świadomości. Heinza rozglądała się po pomieszczeniu, zarazem podziwiając tradycyjny wystrój wnętrza, jak i próbując odnaleźć wskazówki, co takiego jest powodem jej wizyty.

– Gdyby Tejstos mógł być tu ze mną…. Strasznie mi go brakuje….

W tym momencie z lewej strony ołtarza wyłoniła się postać kobiety. Wysokie szczupłe ciało przyodziane było w tradycyjny ludowy strój ozdobiony kolorowymi haftami. Twarz ozdobiona była w dużą ilość kolczyków i plemiennych tatuaży. Na głowie kobiety znajdowało się nakrycie głowy wykonane z kości, a zdobiły je zawieszone w różnych miejscach pawie pióra. Postać wyglądała jakby od trzech pokoleń zatrzymała się w czasie. Jej poważna i nieruchoma twarz budziła jednak bezwarunkowy szacunek, poniekąd także emanowała uczuciem grozy. W pobliżu kobiety magia była bardzo silnie wyczuwalna, zupełnie jakby gęsta zupa unosiła się w powietrzu. Szamanka zbliżyła się do Heinzy i stanęła twarzą w twarz z dziewczyną, niemal stykając się z nią nosem. Nieruchome oczy na twarzy okrytej kościaną maską wpatrywały się w sam środek źrenic młodej dziewczyny, napawając ją uczuciem niepewności oraz lęku. Heinza czuła, jakby starsza kobieta przewiercała jej umysł na wylot. Etna stała tuż za nimi obserwując zdarzenia z lekkim uśmiechem, Heinza spoglądając na staruszkę poczuła się spokojniej, stwierdzając, że wszystko z pewnością dzieje się tak jak powinno. Kobieta bez słowa zamknęła oczy stając się uosobieniem najgłębszego poziomu skupienia. Delikatnie i powoli podniosła dłonie zbliżając je do ciała dziewczyny. Złapała Heinzę początkowo za dłonie, które w tym momencie zdały się lekko elektryzować i łaskotać. Dotyk kobiety był niesamowitym uczuciem

– Jak to możliwe, że dotyk tej kobiety powoduje taką przyjemność i spokój? Myślę o Tejstosie, gdyby też mógł to poczuć – pomyślała dziewczyna

W tym momencie szamanka ścisnęła lekko dłoń dziewczyny rzucając jej skryte, szybkie spojrzenie – można było odnieść wrażenie, że kobieta słyszy jej myśli i w ten sposób chciała wyrazić współczucie. Stało się to jednak tak szybko, że nie można tego stwierdzić z całkowitą pewnością. Etna z ciekawością obserwowała całe zdarzenie, co jakiś czas pochylając głowę raz w jedną, raz w drugą stronę. Dłonie kobiety w masce poczęły posuwać się ku górze ramion Heinzy. Przyjemne prądy rozchodziły się po całym ciele mając swoje źródło w dotyku kobiety. Kiedy dojechała ona do szyi młodej dziewczyny, przyjemność osiągnęła wyższy poziom. Heinza czuła się niezwykle odprężona i zrelaksowana. Szamanka chwyciła ją delikatnie za skronie i zbliżyła swoje czoło do twarzy dziewczyny. Kiedy się zetknęły, Heinza ujrzała mocny jasny błysk, a następnie siebie stojącą pośród całkowitej nicości.

– Co się stało? – rzekła szeptem dziewczyna – Gdzie jestem?

Ciemność powoli zaczęła zanikać, obraz począł się materializować dookoła dziewczyny. Jej oczom ukazała się duża polana wypełniona zbożem, które odbijając padające na nie światło słoneczne stawało się złociste – był to widok niezwykle zjawiskowy. Nieopodal na małym wzniesieniu znajdowało się ogromne drzewo, mieniące się blaskiem złocistych liści. Sprawiało wrażenie stanowić centrum polany, być sercem podtrzymującym piękno tego krajobrazu. Znała to miejsce. Kiedyś już tutaj była.

Zrobiła kilka kroków do przodu czując na swoim ciele podrywający się wiatr, niosący swoim podmuchem stos złotych liści. Poruszały się w powietrzu na zmianę falując, zataczając koła, czy wykonując nagłe wzloty na mocnych podmuchach. Cały krajobraz stanowił niesamowity pejzaż. Kilka kroków dalej za zasłoną złotych liści dostrzec można było mało wyraźne kontury dwóch postaci. Ruszyła ostrożnie w ich kierunku, nasłuchując szelestu liści, by móc skutecznie zakryć nimi dźwięk swoich kroków. Nie chciała zostać zauważona, nie wiedząc kto znajduje się na polanie. Poruszała się niemalże bezszelestnie, a z każdym kolejnym krokiem kontury postaci zdawały jej się stawać coraz to bardziej znajome. Kiedy podeszła wystarczająco blisko, jedna z postaci odwróciła się w jej kierunku. Nie patrzyła ona jednak na Heinzę, a jedynie na przestrzeń dookoła niej.

– Słyszałeś to? – Spytała pierwsza z postaci – Mam wrażenie, że coś tam się poruszyło

– To tylko wiatr, moja droga – uspokoił ją drugi głos, którego ton był nadzwyczaj miły i spokojny.

Heinza znieruchomiała, kiedy udało jej się między powiewającym złotem dostrzec oczy pierwszej z postaci. Wszędzie rozpoznałaby tę niebiesko-błękitną głębię dużych oczu. Tak wiele razy oglądała je chociażby w odbiciu tafli jeziora przy północnej granicy wioski. Postać siedząca na polanie była nikim innym, jak samym obrazem Heinzy. Zaczęła kojarzyć to wspomnienie, jakby ktoś zdjął kurtynę zasłaniającą pewne obszary dostępnej jej pamięci. Dziewczyna nie dostrzegała jeszcze twarzy drugiej postaci, mocniejsze podmuchy wiatru ograniczały jej widoczność nosząc na swoich grzbietach piękne złote liście. Heinza jednak domyśliła się tożsamości drugiej postaci, siedzącej tuż obok jej kopii

– To Tejstos… – szepnęła Heinza, a serce zabiło jej zdecydowanie mocniej. – Ukochany… – dodała biorąc ogromny mimowolny wdech, który podkreślał ogrom emocji towarzyszący dziewczynie.

Heinza ruszyła biegiem w kierunku postaci, przedzierając się przez złote zbożowe pola. W jednej chwili chciała znaleźć się w pobliżu widocznego cienia, wszystko inne przestało się w tym momencie liczyć.

– Tejstosie! Tejstosie! – krzyczała dziewczyna, dobiegając do dwóch postaci. Jej własna kopia obróciła się i spojrzała w kierunku Heinzy, jednak zdawała się jej nie dostrzegać.

– Słyszałeś Tejstosie? – zapytała dziewczyna swojego towarzysza – czuję tutaj czyjąś obecność – dodała odczuwając lekki dreszcz.

– Nie przejmuj się moja droga, to miejsce jest magiczne, stale dzieją się tutaj niespodziewane rzeczy. Ale nic nam nie grozi. Jesteśmy tutaj razem – odpowiedział bardzo wysoki mężczyzna, o długiej sterczącej czuprynie, srebrzystych oczach oraz starannie zadbanym zaroście. Jego głos mógł uspokoić każde istnienie na tym świecie, głęboki, spokojny i delikatny.

Dziewczyna zorientowała się, że obydwa cienie jej nie dostrzegają. Mogła tylko obserwować przebieg wydarzeń, jednak widok ukochanego w zupełności jej wystarczał. Stała jak skamieniała, wpatrując się wizję.

– Cieszę się, że jesteśmy sami – rozpoczął spokojnie mężczyzna chwytając dziewczynę za dłonie. – Jesteś najpiękniejszą i najwspanialszą osobą jaka żyje na tym świecie – dodał Tejstos, wpatrując się w oczy towarzyszki i lekko pocierając kciukami wierzch jej dłoni. Dziewczyna była wyraźnie podekscytowana.

– Dziękuję Tejstosie. Komplementy od ciebie są dla mnie najważniejsze. Czuję, że są naprawdę szczere. A im dalej zmierza ludzkość tym bardziej szczerość zanika. Ale nigdy nie u ciebie. Kocham cię Tejstosie – odpowiedziała dziewczyna, wyraźnie zrelaksowana

– Ja ciebie też kocham, moja droga Heinzo – powiedział mężczyzna, po czym mocno objął dziewczynę i trwali w tym uścisku przez kilka długich chwil. W końcu cienisty kochanek wstał, a następnie podszedł kilka kroków w kierunku złotego drzewa.

– Tyle zła jest na tym świecie Tejstosie. Czy my też jesteśmy źli? – zapytała dziewczyna nie ruszając się z miejsca, podczas gdy mężczyzna przystanął pod drzewem, będąc odwróconym tyłem do dziewczyny.

– Każdy z nas ma w sobie cząstkę zła moja droga – rozpoczął mężczyzna po chwili zamyślenia – na świecie żyje kilka rodzajów ludzi, Heinzo. Są tacy, którzy czynią zło. Mniejsze lub większe, wyrządzając krzywdę innym ludziom. Owi ludzie to druga grupa, która nie chce być zła, dlatego cierpi z powodu uczynków innych… – przerwał, biorąc głębszy oddech, po czym podjął – jest jeszcze trzecia grupa, która próbuje uciec od czynienia zła i cierpienia z powodu niego, lecz zazwyczaj bezskutecznie. Świat wywiera presję na bycie złym. Albo jesteś polującym, albo ofiarą, nieliczne są inne możliwości. My Heinzo jesteśmy źli jak najmniej tylko się da, lecz musimy za to cierpieć. – Mężczyzna odwrócił się do kobiety, spojrzał na nią, uśmiechnął się, po czym delikatnie kontynuował. – Może kiedyś się to zmieni moja droga, musisz wiedzieć, że… jesteś wyjątkowa. – Mężczyzna powiedział to ostrożnie, lecz zarazem bardzo poważnie.

Cień mężczyzny na chwilę lekko się rozmył, obserwująca zdarzenie Heinza poczuła mocny przypływ ciepła, dosłownie czuła, jakby ktoś rozpalał jej serce od środka w jak najprzyjemniejszym tego słowa znaczeniu. Czuła się cudownie, lecz nie wiedzieć dlaczego, sama nie pamiętała dalszego rozwoju wydarzeń. Zupełnie jakby przeżywała tę sytuację po raz pierwszy, a pamięć o nim była jedynie cieniem.

– Niedługo będę musiał odejść moja droga… ale tylko na jakiś czas. Chcę żebyś wiedziała, co mam na myśli mówiąc ci, że jesteś naprawdę wyjątkową osobą. Chodzi o coś więcej niż uczucie – kontynuował mężczyzna, a ciepło towarzyszące oglądającej Heinzie rozpalało jej całe ciało coraz mocniej.

– Co ty mówisz? Dokąd masz odchodzić? O co chodzi? Zachowujesz się bardzo tajemniczo mój drogi Tejstosie – odpowiedział zdezorientowany cień dziewczyny, który stawał się coraz mniej wyraźny.

– To ważne moja droga… ale wrócę, obiecuję. Wrócę by się tobą zaopiekować. Już na zawsze – odrzekł mężczyzna, który na myśl o rozstaniu wyraźnie posmutniał, jego aksamitny głos zdawał miejscami się załamywać.

Dziewczyna w tym momencie myślała, że z gorąca zaraz wybuchnie od środka. Krajobraz stopniowo zaczął pokrywać się dymem, który częściowo rozwiewał wizję polany.

„Skąd tutaj dym?” – pomyślała Heinza, po czym wzrokiem starała się skupić na cieniach, które teraz kryły się pod chmurą dymu.

– Wrócę… jesteś wyjątkowa… kocham cię Heinzo – usłyszeć można było zza obłoku dymu.

– Nie! Tejstosie błagam cię, nie zostawiaj mnie znowu! – wykrzyczała z rozpaczą obserwatorka zdarzenia, choć wiedziała, że Tejstos nie mógł jej teraz usłyszeć.

Zaraz potem dziewczyna chciała ruszyć w miejsce, gdzie wcześniej znajdowały się cienie. Czuła się jednak unieruchomiona, jakby coś trzymało ją za rękę i ciągnęło w przeciwną stronę. Cały krajobraz pokrył siwy dym, zboże zaczęło płonąć, a wewnętrzny ogień coraz mocniej rozpalał serce Heinzy. Ciemne ręce chwytały dziewczynę za ramiona i odciągały od wizji, którą teraz pokrywały płomienie. Heinza widziała jak jej kochanek pogrąża się w ogniu. Patrzył jej prosto w oczy, gestykulując i uśmiechając się nadal jakby chciał zapewnić ją, że wkrótce wróci i zostanie już na zawsze. Nie wierzyła w to. Już raz ją opuścił, zrobi to po raz kolejny. Jednak kochała go mimo to. Kochała go bardzo mocno. Było coraz goręcej, ciemne ręce wkradały się w wizję mocniej odciągając dziewczynę od ognia.

– Pali się! Atakują nas! – usłyszała głos dobiegający zza pleców. 

 

 

CDN

Koniec

Komentarze

Cześć.

Na wstępie zalecam popracować nieco nad interpunkcją i prawidłowym zapisem dialogów.

 

Przykłady:

 

– Co ty mówisz? Dokąd masz odchodzić? O co chodzi? Zachowujesz się bardzo tajemniczo mój drogi Tejstosie – odpowiedział zdezorientowany cień dziewczyny, który stawał się coraz mniej wyraźny

– Nie! Tejstosie błagam cię, nie zostawiaj mnie znowu! – wykrzyczała z rozpaczą obserwatorka zdarzenia, mimo wiedzy, że Tejstos nie mógł jej teraz usłyszeć

– Słyszałeś Tejstosie? – Zapytała dziewczyna swojego towarzysza – Czuję tutaj czyjąś obecność – dodała czując lekki dreszcz

– Co takiego się dzieje, że Etna zabrała mnie do tego namiotu, do Starszych? Ta sprawa musi być naprawdę poważna – pomyślała Heinza czując, że narasta w niej uczucie napięcia i niepewności.

 

Tu poradnik do dialogów:

https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 

Tu poradnik przetrwania:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676

 

Powodzenia!

 

 

Drogi silvanie,

 

Wielkie dzięki za odzew, zapoznałem się z poradnikami wskazanymi przez Ciebie, faktycznie dialogi które wskazałeś można usprawnić, ale nie wydaje mi się, że wszystkie akurat wskazane są całkowicie niepoprawne – czy oprócz zastosowania podmiotów domyślnych, poprawienia interpunkcji jesteś w stanie wskazać miejsca nadające się całkowicie do poprawy w przynajmniej jednym z dialogów? (usprawni mi to analizę i pomoże dostrzec błędy :P). Widzę za to parę innych dialogów nadających się do poprawy. 

Postaram się jak najszybciej poprawić te kwestie w moim tekście, chociaż tutaj z pewnością najbardziej skupię się aby kolejne były coraz to lepsze.

 

Pozdrawiam

Ainvellin

Niektore z dialogów wskazałem jako przykłady, gdzie ewidentnie brakuje interpunkcji :) W pierwszym przykładzie brakuje kropki na końcu, sam dialog jest ok.

@Silvan

 

Tak z leżącą interpunkcją zgadzam się całkowicie… W wielu momentach zastanawiałem się gdzie wstawić przecinek, a gdzie nie. Muszę się w tej kwestii jeszcze podszkolić. Dzięki za zainteresowanie :P

Ainvellin

To jeszcze jedna rada (nie ma to, jak rzucać rady wszystkim wokół ;)).

Z racji tego, żem również początkujący, sam mam problem z przecinkami.

Ale kropki są łatwe :D Zdecydowanie w świetnej większości powinny tkwić na końcu zdania (ewentualnie: ? czy !, itd).

Zalecam worda. Edytory mają wbudowane solidne narzędzia, które – oczywiście – korekty pełnej nie zrobią, ale pozwolą wyłapać oczywiste babole, typu: ortografy, powtórzenia (tuż przy sobie), niektóre błędy składniowe, z przecinkami też co nieco podpowiedzą.

Poza tym – masz opcję betowania.

Jednym słowem wrzucasz opko jako kopię roboczą (wtedy go nie widać) i prosisz użytkowników o pomoc przy analizie, itd. Zwykle dostajesz niezwykłą pomoc.

Poszukaj w hydeparku – tam masz dużo więcej poradników.

Cześć. Skoro chcesz pracować nad warsztatem, sugerowałabym raczej Betalistę. Fragmenty nie cieszą się tu popularnością, natomiast na becie możesz doszlifować to, z czym masz kłopoty, a potem zamieścić całe opowiadanie.

Tak nawiasem mówiąc, skoro 27k to “fragment”, ile docelowo ma mieć całość? Bo 27k to już nie szorciak, a czegoś jeszcze brakuje ;)

Poradniki już dostałeś, jest tam m.in. o betaliście, więc powodzenia!

http://altronapoleone.home.blog

 Pierwsze napisane przeze mnie krótkie opowiadanie (fragment większej całości, ale myślę, że mogę go tutaj podzielić).

Ainvellinie, skoro to nie jest skończone opowiadanie, bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na FRAGMENT.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka