- Opowiadanie: Mytrix - Windykuję szczęście

Windykuję szczęście

                                                              __/__/__

                                                            __/__/__        ._._   (\(\

                                                               /     /                (x.x)( | | | )=-

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Windykuję szczęście

*tap*

Uderzenie w klawisz.

Tyle wystarczy, by coś zacząć lub zakończyć, a tak trudno się na to zdobyć.

 

#(…)

 

Pada na chodnik i nieźle się tłucze.

– Oż ty, stary pierniku! – krzyczę do niego, nieco rozbawiony. – No trudno…

Pochylam się i zbliżam facjatę do jego opalonej na brązowo skóry. Głęboko wciągam powietrze, dokładnie badając zapach receptorami węchu. Pobudzony procesor reaguje przetaktowaniem, czuję uderzenie mocy obliczeniowej. Temperatura przewodów rośnie, a przyjemne ciepło rozlewa po całej powłoce.

Staję wyprostowany. Jestem gotowy.

 

#martwa_pszczoła

 

Ładuję…

.

.

.

Świadomość…

.

.

50%

.

.

100% Świadomości…

.

Ładuję uczucia, zmysły, piramidę potrzeb (od dołu: sentyment, hibernuj/ładuj, pracuj, odwiedzaj socjalne centrum rozrywki, sentyment, inne) i cały ten pierdolnik, na który nikt nie zwraca uwagi podczas wyświetlania ekranu wczytywania.

Wszystkie loading screeny tego świata są do bólu nudne i zazwyczaj opatrzone jakimś fascynującym logo. Mój ma na środku hasztag, z siedzącą na nim uśmiechniętą pszczołą. Równie dobrze owad mógłby leżeć obok martwy, no bo kogo to obchodzi?

Przez moment zastanawiam się, dlaczego na tych planszach nie wyświetlają czegoś, na co chciałoby się popatrzeć: forda mustanga shelby-GT 500 z tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego siódmego, albo cycki? Zdecydowanie jednak to drugie ( * Y *). Z nudów rozwijam konsolę programisty i śledzę linie kodu pojawiające się jedna pod drugą. Tworzą zapętlony oczopląs, hipnotyzujący, powodujący uczucie spadania…

Gotowe.

Szarpnięcie, hamulec, zrywam się nagle i krzyczę nie krzycząc, zupełnie jak wtedy, gdy potkniesz się we śnie.

Ból głowy.

Skoro i tak nie hibernuję, idę do kuchni. Mam wrażenie, że jagodowe fronty szafek spoglądają na mnie z wyrzutem. Już nie buszuję tu tak często jak kiedyś. Jajka, mleko, mąka – to wszystko jest okropnie drogie i trudnodostępne. Robię sobie grzanki z masłem i dżemem. Nie jem. Lubię ich zapach, nawet jeśli to tylko cyfrowa interpretacja bodźca odbieranego przez receptor powłoki.

W zdolności motoryczne wkrada się błąd, upuszczam nóż do smarowania. Nic wielkiego, mały fix załatwi sprawę.

Zamieram na moment podczas pobierania danych z Internetu i łatania kodu źródłowego. Nie mogę się zdecydować, czym uprzyjemnić sobie oczekiwanie? Katalog główny > zdjęcia > …Co by tu? Ford mustang, torty, cycki? Niech będą…

Gotowe.

Cholera, lag! Nawet nie zdążyłem wybrać.

Sięgam po upuszczony sztuciec, ale w połowie skłonu powstrzymuje mnie przybierający na sile, tępy, pulsujący ból.

Ja pieprzę, a miało być tak pięknie… Wszędzie muszą wepchać ten realizm. Na siłę. U nas jest realnie, u nas realniej, a u nas jest realnie, jak malware niechciany i złośliwy… A ja, jako konsument, rzygam już realnością obrazu, dźwięku, bytu, odbytu i wszystkiego, w ping, innego. Jak oglądam program o pszczelarzach, to chcę oglądać program o pszczelarzach, a nie być kłuty żądłami w dupę, latencja jego mać!

Przywołuję wirtualną konsolę i zmniejszam poziom b… Właściwie, to w dużej części wyłączam możliwość emulowania subiektywnie przykrych i negatywnych wrażeń zmysłowych i emocjonalnych.

Teraz odczuwam pozytywnie i neutralnie.

Teraz jest pięknie.

Ekstazy dla wpowłoczonych.

Tak jest prościej, ale mam wrażenie mocnego odrealnienia. Czy nie o to mi chodziło? Wyrzucam grzanki z masłem i dżemem do foliowego worka, znajdującego się w plastikowym pojemniku pod zlewem.

Z bananem na powłocznej mordzie notuję w pamięci, by wynieść śmieci zanim zalęgną się i namnożą wywilżny – szacunkowy pełny cykl rozwojowy: osiem dni. Wywilżny, niech mi ping skoczy, niezła nazwa XD

Masz jedną nową wiadomość – odczytuję z paska powiadomień i omal nie popuszczam oleju ze szczęścia.

*klap* *klap* – aż klaszczę w chwytaki!

Nadawca nieznany, numer D/N tel/0700-88-78-77. Trudno zresztą żeby było inaczej. Ustawa RODO-D/N-DRON o ochronie danych osobowych, zabrania ujawniania personaliów, za wyjątkiem numeru D/N właśnie. Jakie to zabawne! Najpierw wtłoczyli nas w jednakie powłoki, a potem odebrali tożsamość i uczynili rododendronami!

D/N tel/0700… widzę po raz pierwszy, więc przed otwarciem wiadomości następuje ułamkosekundowe zawahanie. Sprawdzam na czarnej liście: nie figuruje. Niepewność zażegnana.

Otwieram (chyba mam lekki wyciek oleju)…

 

Umowa zlecenie na windykację sentymentu

 

Szanowny D/N typ/450…

 

Scrolluję na sam dół.

Cyfrowy certyfikat komornika i zgoda na egzekucję komorniczą – są.

Jesteśmy w domu!

 

#zafolderowani

 

Jadę z pełną dozwoloną prędkością i mam wypieki.

Nie jakieś tam chemiczne gotowce. Domowe, własne. Zawsze przed grubszą akcją piekę, żeby zluzować styki. Gotowe wyroby zamykam w pudełkach próżniowych – nie chcemy przecież ulotnienia się aromatu.

Na fotelu pasażera spoczywa pojemnik datowany na zeszły miesiąc.

Za oknem przesuwa się…

…to co zwykle przesuwa się za oknem. Cóż innego miałoby się przesuwać? Zwyczajna-szaro-betonowa-zabudowa-folderowa. Nie ma w tej okolicy nic, co przyciąga uwagę. Nic na tyle ciekawego, żeby się nad tym na chwilę zawiesić.

Pomyśleć, że kiedyś konceptowali sobie kolorową przyszłość. Taką z fasadami budynków ociekającymi od świateł neonów. Tymczasem po sponiewieranych zębem czasu ścianach, spływa co najwyżej brudna deszczówka. Pomylili się, kurna, troszkę! Samo skanowanie krajobrazu zamula, jak wczesne systemy operacyjne Windowsoftu. Uśmiecham się na udane porównanie.

Po kilkunastu minutach jestem na miejscu.

Wysiadam, biorąc próżniowego pasażera ze sobą. Niestety pojemnik wysuwa się spod przegubu pachy,

*k-pum*

uderza w chodnik i rozbija. Mój wypiek jest cały potłuczony.

– Oż ty, stary pierniku! – krzyczę do niego, nieco rozbawiony. – No trudno…

(…)

Staję wyprostowany. Jestem gotowy.

Zapach starego piernika to jest coś pięknego! Ależ jestem nataktowany.

Śmieję się. Wszystko wkoło jest tak folderońsko jednakie, że gdyby nie te numerki na drzwiach, w życiu (w cyklu?) nie odnalazłbym żadnego dłużnika.

*puk* *puk*

 

#[11:47]

 

Spoglądamy sobie głęboko w optykę, spowici szarawą mgiełką, raźno parującą z porcelanowych filiżanek z zieloną herbatą. Zaproponował, nie wypadało odmówić. W zakłopotanie wprowadza mnie pytanie o to, ile słodzę?

– Poproszę dwie kostki – wypalam bez namysłu.

– Też coś! – burzy się dłużnik. – Słodzić zieloną herbatę?

– A co za różnica? Przecież nie będziemy jej pić! – prycham rozbawiony.

Zostaję uraczony spojrzeniem chłodnym niczym blue screen. Zapada niezręczna cisza, zręcznie przerwana przez kukułkę starego zegara ściennego. Zwykle już takich nie widuję. Podobnie jest z całym wnętrzem, urządzonym w stylu retro. Skórzane fotele, drewniany rzeźbiony stoliczek z szybą, regały pełne zakurzonych książek…

Ten wizerunek psują dwa identyki (sic! Dwa identyki = $$) stojące pod ścianą i hybrydowy smartwatch na ręce gospodarza, taki z dużym cyfrowym wyświetlaczem.

– Zwykle już takich nie widuję. – Wskazuję na kukułkowca.

– I więcej nie zobaczysz, wynoś się stąd. – Rozmówca podnosi się z krzesła i nonszalanckim ruchem palca kieruje mój wzrok na drzwi.

Mam ochotę mu !@@!!@, ale nie czas na przemoc. Jeszcze nie.

– Po co te nerwy? Porozmawiajmy.

– Nie ma o czym. Wiem kim jesteś i czego chcesz.

Robię bakflip gałkami optycznymi:

– No shit, Sherlock! Przy drzwiach pokazałem ci papiery.

– Precz! – krzyczy. – Preeeecz!

 

*krak* krak*

*krak* *BAM!* *krak*

*krak* *krak*

 

Uderzam pięścią w szklany blat stolika. Stojące na nim porcelanowe filiżanki przewracają się, rozlewając gorący napar. W miejscu uderzenia pojawia się wgniecenie z małą dziurką, a dookoła wykwita pajęczyna pęknięć. Zielona herbata przypuszcza atak DDoS, spływając powstałymi szczelinami. Tworzy przybierający na sile strumień, który nie znajduje wystarczającego ujścia. Wgniecenie wypełnia się. Serwer nie jest w stanie obsłużyć takiej liczby zapytań.

Zupełnie jak zamulony umysł tego durnia. Nie pozbędzie się mnie tak łatwo.

– Siad! – polecam, jak jakiemuś psu. – Siaaad! Bo następny będzie ten stary zegar! → tym razem to ja nonszalancko pointuję czubek palca, tyle że na kukułkowca.

Gospodarz jeszcze przez moment trwa niezdecydowany, po czym siada na swoim miejscu.

– Przestałeś pojawiać się w pracy, nie chodzisz do socjalnego centrum rozrywki… What’s the matter, man? – pytam, manipulując falami dźwiękowymi tak, by wybrzmieć jak strapiony koleżka, lecz dłużnik zdaje się nie wierzyć w szczerość mojego zatroskania. On milczy, ja kontynuuję:

– Pewnie nadpisałeś piramidę potrzeb. Wrzuciłeś sentyment do podstawy i…

– Ty też masz nadpisany! – On wstaje.

– Masz mnie! – Wstaję i ja. – Ale to ze względu na pracę – kłamię, choć po części to prawda. Łatwiej dostrzec coś u innych, gdy samemu się tego pożąda.

*bip* *bip*

Zerkam na smartwatch gospodarza, na boku ma grawerunek hasztagu z pszczołą. Co wspólnego ma producent powłocznego softu środowiska jaźni z tym ustrojstwem? Przez wyświetlacz przewijają się jakieś litery:

 

T---------

RT-------

ORT-----

TORT----

--TORT--

----TORT

------TOR

-------TO

---------T

 

Tort… Przetaktowany procesor masowo przetwarza dane.

Implikuję… Tort… Tort… TORT!

Pierwszy odzywa się dłużnik:

– Zrobisz mi ślubny tort.

Przerywam implikację, kasuję pamięć podręczną i próbuję zrobić pasjansową minę:

– Słucham?

– Chcę zamówić u ciebie tort ślubny.

Opadam na krzesło, nie ma co tak stać po próżnicy.

– Skąd pomysł, że… – nagle się reflektuję. – HEJ! Dlaczego zegarek napisał do ciebie o torcie? – Znów wstaję.

– Usiądźmy.

Siadam.

Aerobik, trojańska mać.

Nie muszę pytać o wyjaśnienia, sam zaczyna:

– To tylko wcześniej ustawione przypomnienie.

Bzdura.

– Często ustawiasz przypadkowe przypomnienia na jedenastą czterdzieści siedem? – pytam, szczerze rozbawiony. – Na pełną godzinę, na wpół do, za piętnaście, piętnaście po… – przerywam, jest zniecierpliwiony.

Gospodarz gestem przywołuje jednego z identyków, ten podaje mi zdjęcie.

– Tylko ostrożnie – rzuca.

Badam fotografię.

Tył nośnika gładki, papierowy, o wysokiej gramaturze. Strona z odbitką jest na połysk, ale równocześnie nieco lepi się do manipulatora. Na pierwszym planie biały (śmietankowy?) tort weselny, na drugim młoda para, Azjaci. Panna młoda ma na ręce zegarek ze skórzanym, beżowym paskiem.

– Dobijemy targu – dłużnik nie czeka na pytania. – Ty zostawisz mój sentyment w spokoju, a ja zaspokoję twój. Z całą pewnością dawno już nie miałeś zamówień, cukierniku. – Przenosi wzrok na moje manipulatory.

Zerkam i ja. Drżą. Przetaktowanie daje się we znaki. Obaj już wiemy, że przystanę na propozycję:

– Okej, ale skąd…

– Widziałem jak niuchałeś przed wejściem. Na sobotę. Kurier odbierze. Kredyty przeleję jeszcze dziś.

 

#FPP/TPP

 

*stuk* *stuk*

Otwieram, duży pakunek już czeka w przedpokoju.

Kurier-identyk przestępuje przez próg i w swej niezdarności upuszcza jakiś okrągły przedmiot. Podnoszę, niewiele się zastanawiając. Clickbait…

*Kaboom!* *Kaboom!*

*Bum!*

Eksplozja pikseli, biały szum.^

Zataczam się w tył. Pieprzony blaszak potraktował mnie hukowo-stroboskopowym.

 

+ Uszkodzenie systemów optycznych. +

+ Uszkodzenie systemów optycznych. +

+ Uszkodzenie systemów optycznych. +

 

– Tak ci przerenderuję facjatę, że cię fabryczny serwisant nie pozna! – warczę pod nosem.

Przeskakuję świadomością do chmury i podłączam wizję do monitoringu mieszkania.

 

Trochę dziwnie tak sterować w trzeciej osobie. Powłoka szarżuje na identyka, wypadają przed mieszkanie.

Zmiana kamery.

Ten ułamek sekundy kosztuje mnie utratę kontroli nad bójką. Kurier wpycha powłokę z powrotem do przedpokoju.

Zmiana kamery.

Na górnej krawędzi framugi jest okropnie dużo kurzu!

Powłoka chwyta oparty o ścianę metalowy bejsbol i wali nim identyka przez łeb, a ten pada na podłogę. Dobrze jest trzymać coś podręcznego przy drzwiach, ot taki, dajmy na to nierdzewny kijaszek.

Nawiguję do gabinetu, wymienić gałki optyczne i wyregulować systemy wejściowe audio. W mojej profesji często pada się ofiarą agresji, w całym możliwym spektrum jej występowania: od werbalnej, przez cybernetyczną, aż po mechaniczną. Dlatego lepiej mieć zamienniki. Dużo zamienników. Cały gabinet najlepiej.

 

Przeskok świadomości i wizji do powłoki.

Zaciągam kuriera do konsoli i podpinam nas obu. Przeskok w cyber.

 

Na horyzoncie siatki majaczy bladoniebieski lód.

 

Dzwonię do znajomego kowboja.

– Potrzebuję wydobyć info z indentyka. Zdalnie. Jest u mnie. Co? Adres dostawy tortu weselnego – podaję potrzebne informacje. – Niebieski, jasny.

W odpowiedzi słyszę zgodę:

– Stawka jak zwykle. Chcesz się przyłączyć, popatrzeć?

 

Kowboj kieruje, trzymam się z lewej, lekko za nim. Kolejne linie siatki mijają nas z coraz większą prędkością.

– Mówisz, że to identyk? – zwraca się do mnie.

– Tak, kurier.

Milczy przez chwilę. Walimy prosto na lód.

– Jajka są okropnie drogie, kogo na to stać?

– Zegarmistrza.

– Interesujące.

*ping*

– Zobacz, twój blaszak chce się przywitać. – Kowboj wskazuje na sunący ku nam strumień danych, po czym dokonuje małej korekty kursu, by zejść z kolizyjnego.

– Jak to widzisz? – pytam o ocenę sytuacji.

– Zastanawiające, bo ten identyk ma prymitywne zabezpieczenia. Korpo używają co najmniej o dwie generacje nowszych. Z takim lodem postępuje się jak z natrętnym plugin'em Javy: zaznaczasz i z delejta go, jak to nie podziała, to poprawiasz z sziftem. Nie martw się, pójdzie gładko. Ktoś najwyraźniej ma zamiłowanie do staroci. No, chyba że to pułapka.

– A jeśli tak?

– Wciśniemy pełną wstecz, i jak nie wysmaży nam procków, to skruszymy go inaczej. Za dopłatą, rzecz jasna.

Pełna prędkość.

Kilkanaście klatek od lodu zaczynam mieć poważne wątpliwości.

 

#panna_młoda

 

Oddaję tort do kuchni. Polecam, by zdjąć tylko zewnętrzny karton.

– Niech was lód strzeże, jeśli któryś odkryje wcześniej tę białą zasłonę! Klnę się na shift delete, jak mi zapis logów świadkiem, że który tknie tego tortu swym plugawym manipulatorem, po tym ślad nie zostanie!

Panuje zamieszanie, nikt nie zadaje zbędnych pytań. Pokryłem powłokę typowo weselnym lakierem, więc jestem nie do odróżnienia od innych gości.

Para młoda zasiada w centralnym miejscu. Stoły ustawiono w wielkie U. Zastanawiam się tylko, po co nam one? Po co talerze, sztućce? Full retro, na wysokim pingu.

 

Wjeżdża moje arcydzieło, jeszcze zakryte. Z głośników bucha Europe – The Final Countdown.

Pan młody i, sądząc po wyglądzie powłoki, kobieta podchodzą do platformy z tortem. Pani odziana jest w białą suknię ślubną z rękawami trzy czwarte. Spoglądam na przegub jej manipulatora. Znajomy mi smartwatch wyświetla pikselowy tort. Ktoś podmienił pasek zegarka na skórzany, beżowy.

Zanim nastąpi wielkie odsłonięcie i krojenie pierwszego kawałka, zanim się zorientują – tak jak fatal error w Windowsofcie wyskakuje znienacka, na nic niespodziewającego się użytkownika, tak ja – wyskakuję na środek sceny.

– Po co stoły? Po co talerze? – zaczynam dramatyzować. – Po co sztućce?

– To TY! – Jako pierwszy reaguje pan młody. – Brać go!

– Hola, hola! Halt! Nie tak prędko! – krzyczę i zrywam płachtę.

Wśród gości rozlega się zbiorowe, modulowane westchnienie. Oto ich oczom ukazuje się prawdziwy majstersztyk:

,_,_,

Przepiękny,

trzypoziomowy,

tort miodowo-piernikowy,

 

zroszony płynnym złotem, jak trawa rosą o poranku! Ta brązowa skórka, ten intensywny zapach rozchodzący się po sali!

Pan młody, z wiadomym zamiarem, postępuje dwa kroki w moją stronę.

– Zawieś się! Bo wysmażę pannę młodą i wszystkich zgromadzonych! – wygrażam, w manipulatorze ściskając detonator.

Zamiera w pół kroku.

– Nie zrobisz tego – uśmiecha się.

– W pierniku ukryłem ładunek EMP. Nie zawaham się go użyć – odwzajemniam uśmiech.

– Siebie też wysmażysz? – ripostuje pan młody, marszcząc równo przypiłowane brwi.

– Ja chodzę z głową w chmurze, to konieczne w tej pracy zabezpieczenie. Autozapis co sześćdziesiąt sekund.

Zbliżam się do kobiety w sukni ślubnej. Kreacji dość odważnej, bo pomimo że długiej, to z głębokim dekoltem. Pokaż ręce, zdejmij i oddaj pannę młodą, tylko bez żadnych numerów! – polecam, wlepiając optykę w dwie krągłości. Oj, niejeden numer bym z nimi wykręcił…

– Ani się waż! – Pan młody, choć wcale nie taki młody, a tylko zakonserwowany w powłoce, trwoży się, przestrasza nie na żarty.^^

Tak jak podejrzewałem, kobieta odpina pasek i oddaje mi smartwatcha:

– Aż tyle mi nie płacisz, chory padalcu! – Zwraca się do nowożeńca, po czym ostentacyjnie paraduje przed całą salą do wyjścia. 

– To w istocie chore – podejmuję. – Trzymasz konstrukt żony w zegarku. Ona zdaje sobie sprawę z tego czym jest, a właściwie to z tego, czym nie jest. Taka bezsilna…

– Oddaj, co moje!

Znów spoglądamy sobie głęboko w optykę. On już wie, że jest skończony. Patrzę na wrak.

– Wiesz o czym non-stop myśli konstrukt? – pytam i nie czekając, odpowiadam – żeby go wykasować.

– Ty sku… – nie kończy. Zrezygnowany pan młody opiera się o stolik z tortem, lecz on nie opiera się panu młodemu i lądują na podłodze.

– A wiesz, co nas definiuje, zegarmistrzu? – Patrzę z politowaniem na pustą skorupę leżącą u moich stóp.

 

#windykując_człowieczeństwo

 

Czy nie cofnę się przed niczym, aby pozostać sobą?

Prawie.

Mam i pielęgnuję sentyment. Mam i swoje tajemnice, ale kto nie ma nic do ukrycia, niech pierwszy wyświetli historię przeglądarki.^^^ Są też granice, których nie przekroczę. Nie jest mi żal, gdy patrzę na tego, który przekroczył.

Obserwuję. Teraz to przykładny obywatel: hibernuje, pracuje, przychodzi tutaj do socjalnego centrum rozrywki. Z wyglądu niby to ten sam zegarmistrz, ale ja widzę wydmuszkę. Jest jak zegarek na ręce. Pasek, koperta, tarcza, wskazówki, datownik, niby wszystko na swoim miejscu, tylko że wskazówki stoją. I nie wystarczy go nakręcić, bo w środku brakuje najważniejszego trybiku. Teraz jest jak reszta odsentymenconych, niewyróżnialny z rdzawego mainstreamu powłok.

 

***

 

Podpinam smartwatcha do konsoli i wysyłam prośbę o dostęp.

Gospodarz czasomierza daje mi autoryzację wraz z uprawnieniami administratora. Zaznaczam pliki źródłowe konstruktu:

– Jak masz na imię? – pytam ściszonym głosem, olewając ustawę RODO-D/N-DRON. Zwracanie się do siebie po numerach, w zaistniałej sytuacji byłoby nietaktem.

 

-----MIA----

 

– Cześć, Mia. Ja jestem Piotrek. Najlepiej zróbmy to od razu, okej? – Boję się, że stchórzę, jeśli będziemy zwlekać.

 

------OK----

 

– Jesteś tego pewna? – Końcówki mojego manipulatora wibrują, zawieszone nad odpowiednimi klawiszami. 

*bip* *bip*

Wciskam [Shift] + [Del].

Konsola zwraca komunikat z prośbą o potwierdzenie trwałego usunięcia danych: Y/N?

:

Trwam zawieszony. Mam wątpliwości i nie wiem czy dam radę. Zerkam na wyświetlacz zegarka.

 

-----[Y]-----

 

*tap*

 

 

 

 

 

^w opowiadaniu wykorzystano zmodyfikowany fragment (wersji pre-albumowej) tekstu piosenki "kaboom!", zespołu Kaboom!

^^wykorzystano również maleńki kawalątek piesni religijnej "Zwycięzca śmierci" ze "Śpiewnika kościelnego", autorstwa Michała Marcina Mioduszewskiego

^^^Mało tego, wykorzystano także zmodyfikowany fragment Bilbii Tysiąclecia (J8,7)

Koniec

Komentarze

--TORT--

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Kaczka. Zbyt abstrakcyjne, żeby było zabawne.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Niech mnie przeprogramują, kajam się!

Zbyt abstrakcyjny komentarz, opowiadanie, czy jedno i drugie?

Wiedziałem, że zbyt częsty overclocking procesora nic dobrego nie przyniesie. :(

 

edit: Tarnino, mój komentarz z 11:47 ma sens współistnienia tylko z treścią opowiadania :)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Wciągnęło mnie, chociaż nie do końca wszystko zrozumiałam. Ciekawie wplecione różnorakie okołokomputerowe pojęcia, uwierzyłam w tych zrobotyzowanych bohaterów, wydali mi się… naturalni, jeśli można tak powiedzieć o tego typu istotach. Ale właśnie – mimo, że mi się podobało, to nie rozbawiło.

Dobrze mi się to czytało, ale było raczej intrygujące i dziwaczne niż sensu stricto śmieszne. Momentami bawił mnie sposób prowadzenia narracji, wszystko lekkie i fajnie operujące zarówno technobełkotem, jak i (mam wrażenie) lekko lemowskimi odniesieniami. Fajne opko, ale nie takie, żeby człowiek się tarzał ze śmiechu. Raczej taki oldskulowy, subtelny uśmiech. Ale warte klika.

http://altronapoleone.home.blog

Nir, Cieszę się, że wydarzenia z mojej przeszłości okazały się wciągające. Jak już pojawi się troszkę więcej komentarzy, to niejasności jestem skłonny wyklarować :) To, że udało się stworzyć wiarygodnych bohaterów cieszy mnie niezmiernie, w końcu, tak właśnie było. Cieszę się, że wydałem się naturalny, w końcu wszyscy kiedyś byliśmy ludźmi. Nie bójmy się o tym pamiętać i nie wstydźmy się o tym mówić, nawet, gdy skazani jesteśmy na życie w powłokach.

 

drakaino, cieszy mnie, że dobrze się czytało, bo ważny jest dla mnie flow, transfer danych. Co do sensu-stricto śmieszności komentarz poniżej. Z tą narracją to się namęczyłem głównie z dobieraniem pojedyńczych słów, czy zwrotów, tak by były odpowiednie i wystylizowane, choć wcąż mam wrażenie, że można było więcej, ale nie chciałem stracić na czytelności. Tymi lekko Lemowskimi odniesieniami schlebiasz mi bardzo! Uff… nieco mi ulżyło, że nie musiałaś się tarzać. Oldskulwy usmiech czyni mnie ukontentowanym, jak wtedy, gdy pobieranie pliku dobiegnie końca i nareszcie można się cieszyć zdjęciami skąpo ubranych dziewcząt w FullHD.

 

Nir + drakaino, co do rozbawienia, czy salw śmiechu -> postawiłem na lekkość, na subtelność humoru, na jego dżentelmeńskość? Nie chciałem pójść na łatwiznę i bawić chamsko i ostro. Zależało mi, by nie było to tylko kilka śmieszkowatych scenek, a fabularna opowieść, kompletna i z fabułą. Za to lekka i przyjemna, choć nieoczywista. Innymi słowy, trzymałem humor w plikach rar. i zip. by nie rozplewił się zbytnio i zostawił miejsce dla tego socjo sf, dystopio i lekko cybpunk’owego tła.

 

Edit: Zmieniłem tytuł opowiadania, tamten nagle wydał mi się miałki, przydługi, zbytnio wydumany… :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Dziękuję temu geniuszowi, który wymyślił gwiazdki przy opowiadaniach, bo chyba tylko dzięki nim jeszcze się orientuję, którym tekstom zalegam z komentarzami. :)

Fajne. Bardzo pomysłowe, kreatywne, niekonwencjonalne, a że i porządnie napisane, to z pewnością warte polecenia do biblioteki. Jako opowiadanie tekst jak najbardziej się więc broni, zarówno pod względem pomysłu jak i wykonania, natomiast wydaje mi się, że sama koncepcja za diabła nie pasuje do humorystycznej konwencji. Niechbyś nawet, Anonimie, umieścił jakieś humorystyczne akcenty w tym opowiadaniu, to ta abstrakcja Ci je zwyczajnie przykryje. Zbyt mocno przykuwa ona uwagę czytelnika i przez to już z góry, jak gdyby, nie pozwala temu humorowi odpowiednio wybrzmieć (czy nawet zostać zauważonym). Jest to oczywiście tylko moje zdanie, z którym można się nie zgodzić. Tak, czy inaczej, przyjemna lektura, w której koncepcja zdaje się lekko gryźć z konwencją. :)

 

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

CM, Przez moment obawiałem się, że to mnie chcesz nazwać geniuszem! Ci goście od wirtualnych środowisk jaźni to geniusze, nie ja, jakby co. Ja tylko korzystam z ich softu!

Nie wiem czy radować się, czy smucić, ale chyba jednak radować, że ta nasza szara folderowa rzeczywistość jednak wydaje Ci się pomysłowa i kreatywna! (Czy Ty na pewno jesteś aby wpowłoczony?). Humor tu jest, to znaczy to co mnie bawi, to zawarłem, tak jak to widziałem na własną optykę! Jak to drakaina zauważyła, że bawiła ją narracja.

A niech się konwencja gryzie, niech nie pasuje, ale kiedy tak właśnie jest! Sam więc widzisz, że rzeczywistość, w której żyjemy, choćbyśmy próbowali brać ją humorystycznie, to ona ten humoro wysysa. Taka nasza niedola! (Choć nie jestem pewien, czy Twoja też! Albo, jesteś jednym z tych legendarnych niewpowłoczonych, albo, niech lód chroni, srogo ponadpisywałeś piramidę potrzeb).

Skoro lektura mojej relacji jest przyjemna, i historia została opowiedziana – a to ważniejsze nawet niż jakieś tam śmiechy wywołane przetaktowaniem, to i ja jestem usatysfakcjonowany.

Ale gdzie ta abstrakcja zachodzę w głowę…?

 

A i jak ktoś spotka Tarninę, to prosze jej przekazać w moim imieniu, że czekam na odpowiedź i szerszy komentarz!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Przeczytałam. Nie zrozumiałam. :(

 

Osz ty, stary pier­ni­ku! – krzy­czę do niego… –> ty, stary pier­ni­ku! – krzy­czę do niego

 

… Co by tu? –> Zbędna spacja po wielokropku.

 

Osz ty, stary pier­ni­ku! –> ty, stary pier­ni­ku!

 

raźno pa­ru­ją­cą z por­ce­la­no­wych szkla­ne­czek z zie­lo­ną her­ba­tą. –> Szklanka/ szklaneczka, jak sama nazwa wskazuje, jest wykonana ze szkła, nie z porcelany.

Może: …raźno pa­ru­ją­cą z por­ce­la­no­wych filiżanek/ czarek z zie­lo­ną her­ba­tą.

 

– Też coś! – burzy się w dłuż­nik. –> Chyba miało być: – Też coś! – burzy się dłuż­nik.

 

por­ce­la­no­we szkla­necz­ki prze­wra­ca­ją się… –> …por­ce­la­no­we filiżanki/ czarki prze­wra­ca­ją się

 

na boku ma gra­wer hasz­ta­gu z psz­czo­łą. –> Grawer to ktoś, kto zajmuje się grawerstwem.

A może miało być: …na boku ma gra­werunek hasz­ta­gu z psz­czo­łą.

 

Po­wło­ka chwy­ta za opar­ty o ścia­nę me­ta­lo­wy bejs­bol… –> Po­wło­ka chwy­ta opar­ty o ścia­nę me­ta­lo­wy bejs­bol

 

Kre­acji dość od­waż­nej, bo po­mi­mo że dłu­giej, to z bo­ga­tym de­kol­tem. –> Dekolt to wycięcie w sukni. Suknia/ kreacja nie może mieć bogatego dekoltu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

regulatorzy:( przepraszam, że tekst okazał się niezrozumiały! Jednocześnie dziękuję za łapankę, poprawki wprowadziłem.

 

Czy zatem dekolt, który nie może być bogaty, może być głęboki?

 

Tarnino, I will not talk to those pictures of yours. And although, I am dissatisfied with your answers Istill♡U.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Hmm, nie powiem żebym rozumiała wszystko, co czytałam, ale to, co zdołałam zrozumieć wydawało mi się raczej gorzkie niż śmieszne. Czyżbym jednak nic nie zrozumiała?

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irka_Luz, Narracja ma być śmieszna, czy inne takie dziwactwa, natomiast (zgodnie z otagowaniem) świat przedstawiony i wizja społeczeństwa są jak najbardziej gorzkie.

Wiele elementów możnaby tutaj przełożyć na świat bliższy naszemu, gdyby tylko zmienić nazewnictwo (przetaktowanie = wysoki poziom adrenaliny; powłoka=ciało itd). Nie wiem jendak co i gdzie jest dla Ciebie niezrozumiałe. Ze spojlerami poczekam jeszcze na szerszy odzew komentujących. Podstawowe obeznanie w cyberpunku byłoby zapewne bardzo pomocne :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Uff, czyli coś jednak do mnie dotarło. Narracja jest zabawna i widać świetnie się bawiłeś, pisząc to opko, obawiam się jednak, że mnie brakuje obeznania w cyber punku. ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

And although

Excuse me? I think you meant “altogether” :P

I am dissatisfied with your answers

Life. It’s just not satisfying. Bail’s_favourite_emoticon.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Although is placed correctly IMO. Although I am not satisfied I still ♡ you.

 

Did you actually read the whole thing? :D

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Czy zatem dekolt, który nie może być bogaty, może być głęboki?

Tak, Anonimie, dekolt może być głęboki, może też być śmiały, a nawet nieskromny i prowokujący. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przeczytawszy.

Finkla

lozanf@fantastyka.pl

Although is placed correctly

It is not, alas! See: usage note.

Did you actually read the whole thing? :D

I’m afraid its baroque incomprehensibility proved too much for me.

I still ♡ you.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

regulatorzy, dzięki za wyjaśnienie i przykłady.

 

Finkla, affirmative. Odnotowane i zatwierdzone.

 

Tarnina, Oh, of course I like my girls insane, aint the world we're livin' 'sane too?

Baroque incomprehensibilty, well, if ya say so, than it's gotta stay the way it is. In other words, you have gained my understanding of your POV.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nawet nie pytam, skąd je bierzesz. Nie chcę wiedzieć.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Skąd się da XD

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tekst wcale nie jest śmieszny, ale za to napisany znakomitym, lekkim stylem, punktowany zabawnie celnymi spostrzeżeniami i niewymuszonym humorem słownym. Lubię, gdy o poważnych rzeczach pisze się, może nie tyle z przymrużeniem oka, co lekko właśnie i z delikatnym dystansem, więc muszę zdecydowanie stwierdzić, że opowiadanie mi się podoba. Technogadka zrozumiała i nieprzytłaczająca, w oczywisty sposób wpleciona w narrację, co jak najbardziej pasuje do obrazu świata. 

Zgrzytów w zasadzie się nie dopatrzyłem, więc byłoby cudownie, ale… 

Ale niezupełnie rozumiem. To znaczy rozumiem samą ideę świata, społeczeństwa i windykacji sentymentów (człowieczeństwa?) choćby dlatego, że mnie samemu bliski jest sentyment do starych aut i cycków. Tych drugich niekoniecznie starych. Ale zbyt dużo tu niejasności, przede wszystkim fabularnych. Może to dlatego, że forpoczty Twojego tekstu potykają się ze zwiadowcami abstrakcji na rubieżach Królestwa Sensu. A może dlatego, że nie umiem dostrzec rozmieszczonych tu i ówdzie wskazówek. Bo jakie znaczenie ma rozbicie pojemnika z piernikiem, że pojawia się aż dwa razy? O co chodzi z logo z pszczołą, że poświęca się mu całkiem sporo uwagi? Dlaczego kurier atakuje windykatora i co windykator zyskał/dowiedział się łamiąc jego zabezpieczenia w cyber? Co w ogóle wnosi ta scena, poza kompozycyjnie pożądanym momentem dynamicznym? 

I wreszcie: Skąd biorą się owe sentymenty u (z braku lepszej nazwy) post-ludzi? Czy wszyscy zaczynali swoje życie dawno temu, jako "zwykli" ludzie i pamiętają jego elementy? Czy jakoś "zarazili" się sentymentalnością będąc już bytami w zasadzie cyfrowymi? 

Cóż, tak czy owak, to bardzo dobry tekst i biblioteczny.

Pozdrawiam! 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Thargone, dzięki ci za tak ciepłe słowa odnośnie stylu, lekkości i ogólnej oceny tekstu!

 

Tekst wcale nie jest śmieszny, ale za to napisany znakomitym, lekkim stylem, punktowany zabawnie celnymi spostrzeżeniami i niewymuszonym humorem słownym.

Napompowałeś moje ego jak balon.

 

**SPOJLERY!!!**

 

Pojemnik z piernikiem → sentyment głównego bohatera, który kiedyś jako człowiek, przed wpołoczeniem, był cukiernikem. Teraz używa znajomych z wcześniejszego życia zapachów jak zastrzyku adrenaliny. Dlaczego pojawia się dwa razy? Na początku tekstu jako… migawka, haczyk, napisany w taki sposób, by jednocześnie zmylić czytelnika, i go zainteresować → przynajmniej taki był zamiar.

Dłużnik jako człowiek był zegarmistrzem, jako wpowłoczony wiemy tylko, że przestał chodzić do pracy, ale musiał robić coś, na czym dobrze się zarabia, bo kasy mu nie brakuje (identyki na służbie, weselne fanaberie, tort – składniki są drogie i trudnodostępne)

 Logo z pszczołą, to które pojawia się na ekranie wczytywania bohatera, to logo softu m.in. dzięki któremu wpowłoczenie jest możliwe → sztuczne podtrzymywanie świadomości; to samo logo jest na smartwachu, to wskazówka do tego, że zegarek jest czymś więcej. Windykator wydedukował, że żony tam zegarmistrz nie zamknął, ale jej konstrukt → sztuczne odwzorowanie ludzkiej świadomości (por. Neuromancer, konstrukt Płaszczaka)

Kurier atakuje Windykatora, bo jest nasłany przez (bogatego) Zegarmistrza (posiadającego identyki, idnetykiem jest też kurier). Zegarmistrz słusznie nie ufał Windykatorowi/Cukiernikowi, że ten mu odpuści.

Windykator zleca hakowanie kuriera, żeby zdobyć adres, gdzie odbywa się wesele Zegarmistrza.

Jest nazwa na post-ludzi → wpowłoczeni. Tak, oni wcześniej byli ludźmi jak ja i ty, ale później zostali tymi, w zasadzie cyfrowymi bytami, a ich jednym łącznikiem z poprzednim życiem, odróżniającym ich od identyków, czy Sztucznej Intelignecji, są sentymenty.

 

**Po spojlerach**

 

Mam nadzieję, że rozwiałem niejasności :-)

 

edit: Nie chciałem łopatologii, czy zbytniego wykładania kawy na ławę w tym tekście, ale niestety okazuje się, że przedobrzyłem w drugą stronę. Złoty środek leży jeszcze daleko od tego, co udało mi się uzyskać. Pozostaje próbować dalej.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Dzięki! 

głównego bohatera, który kiedyś jako człowiek, przed wpołoczeniem, był cukiernikem.

To rozwiewa większość wątpliwości, bo tłunaczy, że wpowłoczeni prowadzili niegdyś (nie tak dawno) życie "zwykłych" ludzi. 

Co do ataku kuriera, to nie grało mi przede wszystkim to, że skoro zegarmistrz chciał tort, to po co miałby atakować cukiernika przed jego upieczeniem ;-) Chyba, że tort nie był ważny, miał tylko zająć i odciągnąć windykatora (bo zegarmistrz skojarzył tęsknoty windykatora na podstawie piernika i wiedział, że haczyk zadziała) dając zegarmistrzowi trochę czasu na przygotowanie wesela i zaplanowanie pozbycia się zagrożenia… 

Ech, tak naprawdę to mało istotne. Marudzę, bo lubię dokładnie znać motywacje bohaterów, wiedzieć bez wątpliwości, dlaczego robią to co robią. Twoi bohaterowie to jednak niezupełnie ludzie, więc może nie należy przystawiać do nich naszej miary. 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Co do ataku kuriera, to nie grało mi przede wszystkim to, że skoro zegarmistrz chciał tort, to po co miałby atakować cukiernika przed jego upieczeniem ;-)

 

Ale kurier przyjechał po tort, on już był upieczony i czekał w przedpokoju na odbiór.

 

Otwieram, duży pakunek już czeka w przedpokoju.

Ale teraz wiem skąd to zamieszanie. Pomiędzy tymi fragmentami (rozmowa z dłużnikiem – przybycie kuriera) zabrakło informacji o tym, ile upłynęło czasu.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Zamieszanie może wynikać tylko z mojej nieuwagi. Z jakichś tajemniczych powodów wydało mi się, że kurier dostarczał niezwykle drogie i trudno dostępne jajka, potrzebne do tortu… 

Głodny jestem i tyle. Idę na pączka. 

Dla podkreślenia wagi moich słów, Siłacz palnie pięścią w stół!

Przed chwilą, napisałem tutaj szalenie długi komentarz, a kiedy nacisnąłem “gotowe”, gdzieś mi zniknął. *westchnienie irytacji*

Świetny tekst. Nie śmiałem się do rozpuku, ale czytało się dobrze. Bardzo ładnie przedstawiłeś, niezbyt ładny świat. Dodatkowo ta wizja sprowadzania wszystkich do niemal identycznego, prawie bezmyślnego konstruktu, wydaje się prawdopodobna. Nie mam takich odczuć przy wszystkich tekstach, więc to kolejny duży plus. 

Bardzo podobała mi się scena walki, a dokładnie pomysł z przełączeniem się na monitoring.

 Logo z pszczołą, to które pojawia się na ekranie wczytywania bohatera, to logo softu m.in. dzięki któremu wpowłoczenie jest możliwe → sztuczne podtrzymywanie świadomości; to samo logo jest na smartwachu, to wskazówka do tego, że zegarek jest czymś więcej.

Niezły pomysł, ale szczerze mówiąc zrozumiałem go dopiero po przeczytaniu komentarza. Nie zauważyłem tego wcześniej.

Wśród gości rozlega się zbiorowe, modulowane westchnienie. Oto ich oczom ukazuje się prawdziwy majstersztyk:

,_,_,

Przepiękny,

trzypoziomowy,

tort miodowo-piernikowy,

 

zroszony płynnym złotem, jak trawa rosą o poranku! Ta brązowa skórka, ten intensywny zapach rozchodzący się po sali!

Śliczny fragment. “zroszony płynnym złotem, jak trawa rosą o poranku!” – cudne. 

– Ja chodzę z głową w chmurze

A to diabelnie satysfakcjonująca dwuznaczność.

Poza tym nie pamiętam co napisałem wcześniej, wybacz.

Czekam na więcej takich teksów, biegnę nominować!

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Zniknął mi komentarz, więc drugi będzie o niebo krótszy.

Świetne! Czy jest niejasne – tak, czy będzie poczytalne – nie wiem, obawiam się, że nie teraz, czy w ogóle? Nie wiem. Kurcze, to mnie złości i martwi:(

Napisane przednio, choć postawiłeś na minimalizm.To pewnie dobrze, acz łatwiejsze. Konfrontacja podoba mi się i ślady pozostawiane w tekście.

Co mnie zastanawia? Ich pamięć zawodów, pasji, sentymentów, skąd, ile czasu upłynęło? Wiele pytań się rodzi tym obszarze mam i sama sobie na nie odpowiadam. 

Miałam też silne skojarzenie sentyment/resentyment.

O, jeszcze na plus, dobre taktowanie akapitów, a z kolei na minus, że „korpo używają co najmniej o dwie generacje nowszych” – no nie wiem, chyba że jest wolnym strzelcem, może jest?

 

Kilka rzeczy zauważyłam, chyba (?):

‚Wskazuję na kukułkowca

literówka

‚Zrezygnowany pan młody opiera się o stolik z tortem, lecz on nie opiera się panu młodemu i lądują na podłodze

Tu bym coś pokombinowała, no pierwsze wyboldowane – usunęła, może nawet oba.

‚Mam swoje tajemnice

chyba „i” – wykasowałabym, ale to tylko odczucie.

‚Są też granice, których nie przekroczę.

tu, zrobiłabym to samo z “też”, co jw

 

Uhm, tragikokomedia, śmiech przez łzy. Dystans, ironia.

Niewprawna jestem, tylko różą poczęstuję, z kolcami, ale jak pachnie:)

@–'--,---

 

pzd srd, a

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Co wam wszystkim znikają komentarze do tego tekstu? Kotś hakuje!

 

MaSkrol, dziękuję za miłe słowa! Nie śmiałeś się do rozpuku, bo i nie postawiłem humoru w centrum tekstu. Może to i błąd w tym konkursie, ale konkretnie to opowiadanie i jego stylistyka by na tym ucierpiała, a przecież można wysłać aż trzy wejścia, więc wolałem, by to opowiadanie było dobre w swojej klasie, okraszone humorem, czy tam zabawną narracją, albo i tym co wypunktował Thargone.

Ja jak patrzę na to zdanie z rosą o poranku, to teraz wcale takie cudne mi się nie wydaje :D

Za to dwuznaczne chodzenie z głową w chmurze celowe :-) Tak samo jak zawieszenie się nad czymś ;-)

 

Asylum, dzięki, że zajrzałaś! Szkoda, że tekst okazuje się często-gęsto niejasny i niepoczytelny, ale chyba taki jego urok :D Cieszę się, że skłania do przemyśleń, budzi jakieś refleksje czy niepewności. Bohaterowie pamiętają jeszcze swoje sentymenty (zawody, czy co tam pozwala im utrzymywać więź z niejako utraconym człowieczeństwem, pamiętają, bo to było stosunkowo niedawno. Nie określiłem dokładnie ile lat, czy dekad temu, ale stosunkowo niedawno jeszcze byli ludźmi :)

a z kolei na minus, że „korpo używają co najmniej o dwie generacje nowszych” – no nie wiem, chyba że jest wolnym strzelcem, może jest?

Napastnik to identyk (droid) nasłany przez dłużnika/zegarmistrza, a więc zdecydowanie wolny strzelec, lub nawet jeden z jego własnych identyków. Haker/kowboj do którego zadzwonił główny bohater to też wolny strzelec.

 

Dzięki za sugestie poprawek:

Zrezygnowany pan młody opiera się o stolik z tortem, lecz on nie opiera się panu młodemu i lądują na podłodze

to powtórzenie jest jak najbardziej celowe i na miejscu, resztę rozpatrzę, literówkę poprawię :-)

 

Dzięki, że pomimo utraty dłuższego komentarza, udało się jednak coś naskrobać, wiem że bywa to irytujące. Czasem wystarczy cofnąć stronę by komentarz pojawił się spowrotem w polu edycji i tylko jeszcze raz kliknąć wtedy gotowe. Komentarze najczęściej wcina gdy strona jest długo otwarta i nie odświeżana, lub występują problemy z łączem Internetowym. Przy wyjątkowo dłuższym komentarzu najlepiej skopiować go przed kliknięciem “gotowe”

 

pzd srd, anonim

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Sorki, nie rozbawiło mnie, ale to może dlatego, że to nie moja bajka. Nie przepadam za tego typu opowiadaniami.

Tomaszu R.Czarny, liczyłem się z mocno zwężonym targetem :-) W każdym razie dziękuję za podjęcie rękawicy.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Asylumthargone, dziękuję wam za piórkowe nominacje!!!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

W końcu się wzięłam za to opko. Nie ma tu zabawy, ale opowiadanie mnie urzekło. Przede wszystkim bardzo dobrze się czytało, lekko, płynnie, dobrze napisane. 

Sam pomysł bardzo fajny. Sposób, w jaki przedstawiłeś świat i bohaterów, wczucie się w maszynę i jej postrzeganie świata, wydaje mi się przemyślany, przez co wszystko wydaje się naturalne od dialogów po przemyślenia i sytuacje. 

Mimo że, kiedy widzę w opowiadaniu jakieś krzaczki, znaczki to się zniechęcam, nie żałuję, że poświęciłam swój czas, by to opowiadanie przeczytać. W tym przypadku wstawki typu “stuk, stuk”, “k-pum” sprawiły, że czytając, jednocześnie wyobrażałam sobie wersję komiksową tego opowiadania.

Nie jestem natomiast pewna, czy wszystko dobrze zrozumiałam, ale to nic. 

 

Dobra robota! :)

 

Przepraszam za chaotyczny komentarz, ale dźwięki docierające przez okno trochę mnie rozpraszały ;)

Saro, dziękuję za pozytywny feedback. Cieszę się, że pomimo odpychających krzaków opowiadanie nie sprawiło ci zawodu. Flow jest dla mnie zawsze ważny, dlatego "lekoo" i "płynnie" radują me mechaniczne serce!

"W tym przypadku wstawki typu “stuk, stuk”, “k-pum” sprawiły, że czytając, jednocześnie wyobrażałam sobie wersję komiksową tego opowiadania." -> Fajnie to słyszeć! Stosując ten niejako komiksowy zabieg, można zaoszczędzić sobie znaków i ułatwić opisywanie scen :D

"…pewna, czy wszystko dobrze zrozumiałam, ale to nic." -> Dla mnie jako autora to ważne, myślę sobie – acha! Zbyt mocno zakamuflowałem wskazówki, a może za daleko pojechałem z przyjętą konwencją? I upewniam się, po raz kolejny, zaglądam, patrzę, czy aby napewno wszystkie wskazówki tam są. Całkowite zrozumienie zależeć też będzie od wiedzy zewnętrznej czytelnika, a nie mogę oczekiwać, że każdy czytał np. Neuromancera, z którego trochę czerpałem. Obrałem za cel brak ustępstw w przyjętej koncepcji, a niski limit znaków nie pozwolił na wytłumaczenie wszystkiego… no… usprawiedliwiam się? Nie wiem :D, grunt, że się podobało, a ja mam sygnał – bywa nieczytelnie, popracuj nad tym.

Dzięki za komentarz. Wcale a wcale nie jest chaotyczny :)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Moja AI (artificial intelligence) nie znajduje tu towarzysza. Mimo instrukcji #include humor oraz set humor on. Za ludzkie, bym dołączył. Ojej, zaczynam myśleć jak maszyna?

Ctrl Alt Delete

Grub v.2.21 …

umiesz liczyć - licz za siebie

Obrałem za cel brak ustępstw w przyjętej koncepcji, a niski limit znaków nie pozwolił na wytłumaczenie wszystkiego… no… usprawiedliwiam się?

 

Lubię, kiedy nie wszystko jest wytłumaczone i napisane wprost, serio. Lubię się czasem domyślać, nieco analizować. Dlatego, nie uważam by brak “wytłumaczenia wszystkiego” był wadą tego opowiadania. Mam wrażenie, że zrozumiałam, ale musiałam trochę pomyśleć i to jest na plus. Nie czysto rozrywkowy tekst, zmuszający me zaspane mózgowie do zatrybienia. ;)

 

Całkowite zrozumienie zależeć też będzie od wiedzy zewnętrznej czytelnika, a nie mogę oczekiwać, że każdy czytał np. Neuromancera, z którego trochę czerpałem.

 

Dobre uzasadnienie. Neuromancera nie czytałam, więc to mój problem. ;)

nusz, ale opowiadanie jest o człowieku, tyle że w maszynie :-)

 

Saro, dużo motywów wyjaśniłem w komentarzu skierowanym do thargona, więc możesz i tam poszukać odpowiedzi ;) A Neuromancera polecam – choćby po to, by obyć się z cyberpunkiem, nawet jeżeli w cyberpunku się nie gustuje. Jeszcze raz dzięki za to, że są ludzie, którym chce się główkować, domyślać i odczytywać swój własny sens :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

ale opowiadanie jest o człowieku, tyle że w maszynie :-)

Właśnie. Czasem stosuję podobny klimat, ale z pozycji maszyny w człowieku. Procesor hipokamp inside. Łatwiejsze w obsłudze.

umiesz liczyć - licz za siebie

Przeczytałam i nawet w sumie zrozumiałam, chyba dlatego, że tematyka okołoprogramistyczna nie jest mi obca. Podobał mi się zwłaszcza pomysł na wykreowany świat, w którym ludzie tęsknią za tym, co robili w poprzednim życiu. 

Największy zarzut jaki można mieć do tego tekstu, to brak “fun” w zawartości. Przedstawiony świat i wydarzenia są raczej gorzkie i smutne, a choć język jest lekki i stara się być rozrywkowy, to jednak całość pozostaje dość ciężka, żeby nie powiedzieć nieco przytłaczająca. 

Pomijając jednak ten aspekt, to uważam, że to naprawdę kawałek porządnego tekstu. 

 

Pozdrawiam C. 

Dobrze się czyta :)

Przynoszę radość :)

Bardzo dobry i, przede wszystkim, ciekawy i oryginalny tekst. Poza tym świetnie napisany i poruszający, hm moim zdaniem, wcale nieśmieszne kwestie. Dający do myślenia. Zdecydowanie popieram nominację do piórka.

Kochani moi mili, dordzy, wybaczcie, że pozostawiłem was na tak długo bez odpowiedzi! Rozumiecie – obowiązki :)

 

Cephiednomiko, miałem problem z przepisaniem nicku :), Cieszę się, że zrozumienie tekstu okazało się w zasięgu!

Podobał mi się zwłaszcza pomysł na wykreowany świat, w którym ludzie tęsknią za tym, co robili w poprzednim życiu. 

to miodek ma moje uszy kudłate!

Największy zarzut jaki można mieć do tego tekstu, to brak “fun” w zawartości.

No… tak! Napisałem drugi tekst i w nim postawiłem na fun – no bo taki konkurs! A tutaj, chyba najlepiej podsumował to thargone, że mamy niewymuszony humor słowny, czy drakaina, że bawi sposób prowadzenia narracji. Ale TAK to jest tekst zgodnie z tagami dystopijny i socjo-sf, i zgadzam się, podawałem lekko, ale rzeczy ciężki i nieśmieszne!

to uważam, że to naprawdę kawałek porządnego tekstu. 

Dziękuję!!!!1!!!11oneoneeleven

 

Anet, Twoje komentarze ewoluują, co i rusz zaskakujesz czymś nowym! Dzięki za odczyt! :)

 

katia72, katiu, katiu! Super, że zajrzałaś! Oczywiście piękną mi tu laurkę wystawiłaś, że ach i och! Z tym nominowaniem do piórka zaczynacie szaleć! No nic, jest mi niezmiernie miło.

 

oryginalny(…) i poruszający, hm moim zdaniem, wcale nieśmieszne kwestie. Dający do myślenia.

Bardzo się cieszę, że tak to odebrałaś! Nie mogłem prosić cię o ilustrację (bo anonimowość zobowiązuje), a moja twórczość z przedmowy, chyba odpycha czytelników :D

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Rysunek sprzed paru lat… ale tak mi się jakoś z Twoim tekstem skojarzył :)

 

Fajny rysunek, Katiu! Część motywów by pasowała, resztę by się naciągnęło :)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

:):):)

Najbardziej podobał mi się wybór głównych bohaterów – cukiernika i zegarmistrza.

Nie trafia do mnie natomiast mix cyberpunkowego ducha z formą opartą o żarty słowne. Pewnie było to w jakimś stopniu podyktowane chęcią pokazania tego opowiadania w konkursie, ale nie był to chyba trafny wybór. Widzę narzekania, że jest za mało śmiesznie, a moim zdaniem jest śmiesznie, ale ten humor stanowi w tym tekście fałszywy ton. Niby można się powoływać na przykład Lema, ale u Ciebie treść i forma rozjeżdżają się – historia jest w założeniu bardziej tragiczna niż groteskowa, a żarty słowne nie wspierają fabuły, ale ją zaciemniają, bo też opierają się na myleniu Czytelnika (”ciemna skóra starego piernika”, “jadę (…) i mam wypieki”). Jedno i drugie samo w sobie ciekawe, ale łącznie daje dysonans.

Dziękuję, coboldzie, za komentarz!

 

Kiedyś napisałeś mi:

To, że bohaterów potrafisz wymyślić oryginalnych pokazałeś już w (…). Tym razem też opowiadanie bohaterem stoi"

Tak więc i tym razem, najbardziej spodobał ci się wybór głównych bohaterów – lata płyną, a pewne rzeczy się nie zmieniają.

Wiem że jest tu pewien dysonans, brak koherencji (o ile dobrze użyłem słowa), czy po prostu treść i forma stoją do siebie w opozycji, są skrajnie różne, kontrastują. I ja tak chciałem, co nie oznacza, że był to wybór trafny. Być może całkowicie chybiony. Eksperymentuję, żeby znaleźć styl, który mi najbardziej odpowiada. Niektóre eksperymenty są skazane na porażkę, ale bez nich, nie byłoby tych udanych. Dzięki za komentarz, zarzuty biorę na klatę – ale, gdybym pisał to opowidanie jeszcze raz – nic bym nie zmienił. Co innego, przy pisaniu kolejnych.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

A, powitać, powitać ;)

To już drugi raz w ostatnich dniach, kiedy ktoś przywołuje moje dawniejsze opinie. Cieszy mnie zatem, że mimo wieku jestem w nich konsekwentny, nawet jeśli autor kryje się za opuszczoną przyłbicą. Martwi natomiast to, że nazywasz te moje osobiste refleksje zarzutami. Dałbyś po starej znajomości spokój, bo ja się cieszę, że innym się jednak podobało.

O, widzisz, coboldzie,

Jak cię cytują, to możesz czuć się spełniony :D

Zaraz, zaraz! Gdzie nazwałem je zarzutami? Tylko się do nich odniosłem! Dobrze wiedzieć, że są dwie strony barykady, że jedni nominują do piórka, a innym się nie podoba. To znaczy tyle, że opowiadanie ma jakiś charakter. Lepiej tak niż jakby każdy pisał "fajne", "okej". Jak napiszę tekst, który spodoba się każdemu, to będę wiedział, że to błąd Matrixa i że wszystko było kłamstwem :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Jak napiszę tekst, który spodoba się każdemu, to będę wiedział, że to błąd Matrixa i że wszystko było kłamstwem :-)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Bardzo efektowne, językowo i koncepcyjnie, chociaż nie jestem pewna, czy akurat na pewno na ten konkretny konkurs.

ninedin.home.blog

Ninedin, cieszę się z efektowności wskazanych elementów. A konkursu wygrywać nie musi, swoją robotę i tak zrobiło :-)

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Z nudów rozwijam konsolę programisty i śledzę linie kodu pojawiające się jedna pod drugą. Tworzą zapętlony oczopląs, hipnotyzujący, powodujący uczucie spadania…

“Tworzą” to tutaj dość niefortunne słowo, wszak linie kodu nie mają oczu, nie mogą dostać oczopląsu. Może “tworzą u mnie” albo “wywołują u mnie” zapętlony oczopląs?

 

Zielona herbata przypuszcza atak DDoS[+,] spływając powstałymi szczelinami.

:D

 

 

Uczciwie przyznam, że parsknąłem w paru miejscach. Takie niewymuszone i naturalne te żarty. Z jednej strony tworzą one pewien rozdźwięk z mocno futurystycznym światem przedstawionym, ale z trzeciej strony (:p), myślę że żeby bawić ludzi współczesnych, trzeba operować chociaż trochę współczesnymi skojarzeniami. Bo jak wyczuć, co za x lat będzie śmieszne, albo jak rozbawić żartem z przyszłości dzisiejszego kogoś? Moim zdaniem efekt wypadł całkiem nieźle, a lepszym wybrnięciem z sytuacji mogłoby być chyba tylko obranie innych realiów.

Świat przedstawiony imponuje mi. Nie ma tu doczepiania na siłę co akapit, co dwa jakiegoś gadżetu modyfikującego dzisiejszy ludzki organizm, co tworzyłoby wydmuszkę cyberpunku. Atakujesz pojęciami, w tym nowomową, z taką częstotliwością, że łatwo przyszło mi uwierzyć w rzeczywistość bohaterów. Lektura może może nie jest najlżejsza, ale myślę że jest wystarczająco czytelna.

Co do fabuły, to myślę że większość ogarnąłem, choć musiałem wspomóc się wyjaśnieniami autora z komentarzy, np. w kwestii powodu ataku kuriera. Nie wychwyciłem tego. Natomiast mój największy, może nie zarzut, ale problem, jaki mam z tym tekstem, to że mam wrażenie, że pod płaszczykiem komedii została mi przedstawiona tak naprawdę tragedia. I w sumie nie wiem, jakie odczucia autor starał się u mnie wywołać. Wywołał w każdym razie dość ambiwalentne. :p

Na górnej krawędzi framugi jest okropnie dużo kurzu!

wywołało solidny uśmiech.

 

Tekst, mimo że ma operować humorem, wydaje mi się strasznie ciężki. Nie ze względu na słownictwo/slang, jak zwał, tak zwał, ale tematykę. Stają się wydarzenia, a ja muszę się wysilić, żeby zrozumieć, jakie wydarzenia się stały. A od wysilania się, żeby zrozumieć, jakie wydarzenia się stały, mam literaturę piękną.

Wykonanie – nowatorskie, oryginalne, dobre, bez zarzutów. Tyle że styl mi nie podpasował pod tematykę.

Jasnostrony, linie kodu są oczopląsem jako tworem, a nie dostają oczopląsu, one go powodują. Może błędnie użyłem pojęcia, a już na pewno zupełnie różnie interpretujemy to zdanie :) Zaproponowana przez Ciebie zmiana poprawiłaby czytelność. I, może nawet się ku niej skłonię, pomyślę.

 

O, najn, zjadzony przecinek – jak zwyke… Zastanawiałem się, czy nie promować tego opowiadania w stylu:

Tylko tutaj zielona herbata przeprowadza atak DDoS (i autor gubi przecinki).

Ale, że co…

Uczciwie przyznam, że parsknąłem w paru miejscach.

…że lektura wywołuje niepożądane efekty i zamieniasz się w konia?!

Ej… EKSTRA! Czuję się jak literacki alchemik dokonujący transmutacji. Normalnie FullLiteratureAlchemist!

Podsumowując, twój główny zarzut jest bardzo podobny do tego cobolda, i nie tylko, o choćby Kordylian też ma podobny problem – mianowicie forma niepasująca do treści. No i co ja mogę? Z założenia to miała być ciężka historia skryta pod lekką kołderką z żartów, zakłamującą rzeczywistość. Miało być kontrastowo i ten, tego. No i jest. Inaczej być nie chciało. I właściwie, to chyba o te ambiwalentne uczucia chodziło. O szaleńca, który śmieje się, bo już nie ma sił płakać. Bo łzy już nic nie dadzą. Bo już nie ma za czym płakać. Bo przepadło. Czy jakoś tak.

Cieszę się natomiast, że bohaterowie wypadli dobrze, a całość na tyleż naturalnie.

 

Kordylianie, dziękuję za wizytę i pozostawienie komentarza. Właściwie zgadzam się z tym co napisałeś o tekście. Jest ciężki tematycznie, a ja sobie urządzam kpiny humorystyczne, słowno-zabawowe i mylę/zwodzę czytelnika na manowce. To chyba przez to, że pisałem w pierwszej osobie z perspektywy głównego bohatera. Dziękuję za opinię!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

I znowu "zarzuty" ;)

Po przeczytaniu całości czuję się zmieszany.

Bo w istocie historia (wrzucę kamyczek i powiem, że nieoczywista – bez komentarzy bym do końca nie zrozumiał wszystkich elementów) mocno mnie zasmuciła. Elementy humorystyczne są tu raczej dekoracją, niestety nie łączącą się harmonijnie w tragikomiczną całość. Czuję tu pewien dysonans – jakby komedia nie chciała wejść do końca w zamierzony dla niej but. Choć same z sobie, elementy humory styczne bywają zabawne. Mnie najbardziej podobało się porównanie do blue screena :)

Na plus też pewne eksperymenty językowe z wtrąceniami, odwzorowujące glicze interfejsu. To mi się bardzo podobało.

Podsumowując: forma ciekawa, ale w całym koncercie fajerwerków tragedia i komedia nie chcą iść do końca razem pod rękę, by stworzyć spójną, tragikomiczną całość.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Sorry, Winnetou, ale jestem na nie.

Główna przyczyna jest taka, że za mało rozumiem z tekstu, żeby z czystym sumieniem dać mu zielone światło.

Mam wrażenie, że tu jest kilka fajnych pomysłów, ale nie jestem ich pewna.

Bardzo możliwe, że opowiadaniu zaszkodził limit, może dodatkowe 10 kilo znaków pozwoliłoby sensownie połączyć kawałki, które póki co w mojej głowie dryfują sobie luzem, niekiedy się zderzając.

Babska logika rządzi!

O, Mytrix.

Szkoda że akurat Tobie muszę wstawić taki komentarz, jaki wstawie, ale moim zdaniem… BEŁKOT.

To słowo właściwie w całości podsumowuje ten tekst.

Odrealniony, niezrozumiały, z zajefanymi ozdobami (TORT, kolorki), które miały za zadanie chyba tylko przysłonić jego miałkość.

Dobrze przynajmniej, że krótki.

 

Sorry za przykry komentarz – na szczęście wiem, że akurat Ty potrafisz i lepiej, i ciekawiej.

 

Trzymaj się.

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Hmmm. Zabawne są niektóre porównania, wtręty informatyczne, przekleństwa itp.

Fantastyki chyba dużo. Tak mi się wydaje.

Bo główny problem polega na tym, że za mało zrozumiałam, żeby tekst mi się naprawdę podobał.

Świat wygląda na bardzo ciekawy, ale dostrzegam z niego tylko placki, reszta to białe plamy. Jakby Ci to wytłumaczyć… Tekst działa na mnie tak, jakbym potrafiła skompilować tylko co trzecią linijkę kodu.

Oryginalność wydaje mi się, że jest. Mam swoje typy co do tożsamości Anonima i jest to oryginalność dla niego typowa.

Warsztat może być, ale zdarzają się usterki w przecinkach, jakaś literówka…

Babska logika rządzi!

Dzięki ludziska za komentarze :-)

Później poodpisuję!

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Zastanawiam się, skąd ten trend do miksowania wszystkiego – takie czasy? Duch epoki?

Nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało, ani też, że mi się podobało. W perspektywie piórka wydaje się to tekstem, który nijak ma się do prób oceniania. Bawisz się i człowiek bawi się, widząc, że ty się bawisz. Ale mnie już trochę nudzi takie podejście do cyberpunku. Gdzie jakaś innowacja? Gdzie niepowielanie schematów, czy to myślowych, gatunkowych, czy po prostu twoich, z twoich wcześniejszych tekstów? ;> Zdajesz się przeciekać przez ten tekst, jakbyś zawarł tu wariacje na temat swojego życia, ale tak naprawdę nie powołał żywych, samodzielnych bohaterów.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

coboldzie, zarzucasz mi nadużywanie słowa zarzut?

 

NoWhereMan, Finkla i inni, dzięki za komentarze. No mieszałem, eksperymentowałem – efekt jaki jest – każdy widzi. Chciałem śmieszne – na konkurs; jednocześnie głębsze – stąd ciężka tragiczna fabuła; no i miało być niejednoznaczne, całkowicie z punktu widzenia bohatera, bez wylewania kawy herbaty na ławę. Forma gryzie się z treścią, a fabuła jest niejasna (choć, na Ducha Maszyn, wskazówki są rozsiane po tekście!).

 

Count, spoko, rozumiem, nie podeszło. Nawet zgodzę się, że w jakimś stopniu bełkot – ale w tym szaleństwie jest metoda. Zawiodłem, nie udało mi się skłonić Ciebie, abyś wgryzł się w tekst – Okej, sam nie lubię się męczyć czytając, brnąć. I ja to respektuję.

 

Naz, Ale to zupełnie nie o moim życiu (chyba że coś podświadomie przemyciłem). To eksperyment – ale ja świetnie się bawiłem pisząc! Zgodzę się, że nieco powielam tematykę wcześniejszych tekstów – tym razem w innej formie – i ta forma pogryzła się z fabułą. A co do innowacji… będę próbował jeszcze zaskoczyć.

Obiecałem sobie kolejne prawilne socjo-sf opko napisać na poważnie (nie żeby całkiem bez humoru).

 

Wszystkim dzięki i pozdrawiam!

 

[Reklama]

A wszystkich, którzy chcą czegoś lepszego mojego pióra – zapraszam do "Fragment Fantasy", też przecież napisanego na ten fun-tastyczny konkurs – nie ma biblioteki, bo to fragment niby – ale w sekrecie zdradzę, że można traktować jako pełnokrwiste opko – taka metalitracka zabawa, nieco grafomańska, trochę refleksyjna, odniesieniowo-humorystyczna itd. w każdym razie m.in., regulatorka, Maras czy kam_mod bawili się przednio.

[Po reklamie]

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Mytriksie, jaka parlamentarna odpowiedź!

Powinienem się od Ciebie uczyć ;)

 

Powiem Ci, że masz dużo racji. Wydaje mi się jednak, że aby przekonać czytelnika do drążenia w tekście potrzeba w pierwszej kolejności jakiegoś solidnego fundamentu. Gdy poczuje, że stoi stabilnie, może się zabrać do kopania pośród liter ;)

Zresztą, niektórym opowiadanie bardzo do gustu podeszło – jak zwykle jest to kwestia bardzo indywidualna…

 

Trzymaj się.

"Tam, gdzie nie ma echa, nie ma też opisu przestrzeni ani miłości. Jest tylko cisza."

Nowa Fantastyka