- Opowiadanie: Kordylian - Tantaene animis caelestibus irae?

Tantaene animis caelestibus irae?

W sumie nie wiem. Mnie trochę taka wizja bawi.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Tantaene animis caelestibus irae?

– I gdzie teraz?

– Korytarzem w lewo, ostatnie drzwi.

– Dziękuję.

Stanisław Lisiewicz wyszedł z gabinetu i znów ze wszystkich stron zaatakowała go perfekcyjna, oślepiająca biel. Zacisnął oczy i badając drogę ręką, w której nie trzymał pokaźnych rozmiarów koperty, powoli przesuwał się we wskazanym kierunku. Wymacał czworo drzwi, ale nie był w stanie powiedzieć, czy czwarte znaczy tyle co ostatnie, więc szedł dalej.

– Że też to nie mogły być pierwsze – mruknął. – Człowiek niby nawet piekła uniknął, a i tak go karzą jak za zbrodnie wojenne.

Z braku cierpliwości wszedł do następnego napotkanego pokoju.

– Przepraszam, czy ostatnie drzwi w korytarzu po lewej to tutaj?

Otworzył oczy i, kiedy już źrenice się miarę zaadaptowały do oświetlenia, ujrzał srebrną postać ze skrzydłami, którą od pomnika odróżniało tylko to, że akurat napełniała tuszem wieczne pióro.

– Tak, to tu – odparła. – Proszę siadać, dać akta i przedstawić się. W dowolnej kolejności.

Stanisław wykonał polecenia i z zaciekawieniem przyglądał się kreaturze. W ostatnim pokoju również urzędował anioł, ale bardziej… ludzki. W zasadzie był to człowiek ze skrzydłami, jak na tych wszystkich obrazach albo rzeźbach. Ten zaś, nie dość, że miał metaliczną barwę, to jeszcze oczy zionęły błękitem. Dosłownie; wydobywały się z nich smugi błękitnego dymu. Najbardziej niezwykłe w tej przedziwnej postaci było jednak to, że na wysokości ludzkiego pępka dość intensywnie żarzył się płomień.

– Jak mam się do pana zwracać? – zapytał Stanisław, szczerząc zęby.

– Nie zwracać się. Zaraz wszystko panu wyjaśnię; jak to wszystko będzie się odbywało i…

– Nalegam. Jakoś niezręcznie się czuję, jak nie wiem takich rzeczy o swoim rozmówcy.

– Panie Stanisławie – powiedział dobitnie anioł. – Nie przyszedł pan tu ze mną pić bruderszaftu. Proszę przez chwilę milczeć. Sprawdzam pańskie akta.

Stanisław naburmuszony zaczął kręcić młynka palcami. Parę razy otworzył nawet usta, ale nie odezwał się.

– W porządku – rzekł wreszcie anioł. – Skazano pana na czyściec. Nie najgorzej, nie najgorzej. Oznacza to, że odbędzie pan teraz rozmowę z Górą, w której ja będę pośredniczył. Odbywa się to dlatego, że na osobiste spotkanie pan jeszcze nie zasłużył, a jakąś karę na ten czyściec trzeba panu wybrać. Zatem, kiedy nacisnę ten przycisk – wskazał na drobny, ledwo zauważalny na biurku guzik – dam sygnał, że jesteśmy gotowi. Proszę się uspokoić i odpowiadać zgodnie z prawdą, bo i tak ją znamy. Zrozumiano? – Ziewnął, gdy skończył recytować formułkę.

– A jak mam się zwracać do tej “Góry”?

Anioł zamrugał z niedowierzaniem. Błękitne oczy stały się bardziej jaskrawe.

– A jak pan sądzi, panie Stanisławie? – zapytał chłodno.

Stanisław wzruszył ramionami.

– Nie wiem. “Góro”? “Panie Góro”?

– Nie! – Anioł ukrył twarz w dłoniach. – Niech pan się do niego w ogóle nie zwraca. Rozmowa będzie dotyczyła pana, tylko i wyłącznie pana. Poza tym on i tak pana nie słyszy. Jeszcze jakieś pytania?

Mężczyzna powoli pokręcił głową. Anioł, wziąwszy głęboki wdech, nacisnął przycisk, wyłamał palce i wyprostował się na fotelu. Po chwili Stanisław podniósł rękę i nie czekając na reakcję, zapytał:

– A jak to właściwie działa?

– Panie Stanisławie. – Napięcie w głosie anioła rosło z każdą sylabą. – Jestem tu, by panu pomóc. Jednakże czas na zadawanie pytań się skończył. Przynajmniej na razie. Bo nawet gdybym zaczął wyjaśniać…

Gdy już prawie krzyczał, nagle znieruchomiał. Stanisław lekko zaniepokojony cofnął się, o ile pozwalało mu na to krzesło i gdy już miał pytać, czy wszystko w porządku, usłyszał obcy głęboki głos, który, co dziwne, wydobywał się z ust skrzydlatej istoty.

– Człowieku, skończyłeś swój żywot ziemski. Wkroczyłeś w życie pośmiertne. Osądzono cię wedle twoich czynów i zostałeś zesłany do czyśćca. Odpowiadaj zatem szczerze – czy uważasz się za dobrego człowieka?

Powrót do stanu poprzedniego nastąpił równie gwałtownie.

– To i tak by nam przerwano w połowie zdania – kontynuował anioł, jakby nic się nie stało. – Rozumie pan?

– Rozumiem, rozumiem – bąknął Stanisław. – Sam właśnie się przekonałem.

Anioł wyglądał na zaskoczonego.

– Już się zaczęło? No dobra, jaka jest pańska odpowiedź? – zapytał, sięgając po pióro.

– Nie wiem. Chyba tak. Aż tak ludzi nie krzywdziłem. – Znów zaczął kręcić młynka. – Wie pan co, źleście to wszystko zrobili.

– Ale co? – Anioł był wyraźnie zdezorientowany i przerwał pisanie.

– No… to – Stanisław machnął ręką dookoła. – Niepotrzebny ten cały cyrk z panem Górą.

– Mnie pan to mówi? Wymyślili pośredników, psiamać. Pan wie, kim ja jestem? – Wstał i, nadal trzymając w ręku pióro, rozwinął skrzydła w pełnej okazałości, które ledwie co się mieściły w małym pokoiku. – Jestem Cnotą! Mogę tworzyć nowe gwiazdy i gasić stare. Mogę wyznaczać szlaki planetom. Mogę kierować asteroidy na ziemię, żebyście mieli na co popatrzeć w sierpniu. A zamiast tego…

Ponownie znieruchomiał.

– Czy dostrzegasz zło, którego się dopuściłeś? – zapytał znów głęboki głos.

– …siedzę tu i użeram się z patałachami. – Anioł usiadł z powrotem do pisania i prawie natychmiast złamał pióro. Cisnął je ze złością na podłogę i wyjął kolejne.

– Dostrzegam.

– Co pan dostrzega? Moją rację? Ja to wiem, żaden człowiek mi nie musi przytakiwać. Nie odzywaj się pan najlepiej. Zaraza ludzka. Lepiej by było, jakby nikt was nie tworzył, ale nie, Góra się uparła.

– Ale – odezwał się nieśmiało Stanisław. – Pytanie…

– No to nie mógł pan tak od razu? Boże… – Anioł dopisał coś w aktach. – Zachciało się mu teraz umierać. Nie mógł poczekać dwa lata.

– No wie pan, nie dano mi wielkiego wyboru – obruszył się mężczyzna.

– Czy wyrzekasz się szatana, który cię na złe ścieżki nakierował? – zagrzmiał nagle boski bas.

– Wyrzekam się – odparł Stanisław i po chwili dodał: – W sensie pytanie kolejne było.

– Wiem – burknął anioł.

Przez dłuższy czas słychać było tylko skrobanie pióra.

– Wszyscy tutaj są tacy sfrustrowani?

– Nawet jeśli, to nie dają tego po sobie poznać.

– I kto by pomyślał – zaśmiał się Stanisław – że gniew taki i niebian pierś pali.

Anioł zrobił krechę na pół strony.

– Czy wam ktoś przy wejściu każe to mówić, czy sami na to wpadacie? – wycedził przez zęby. Uśmiech spełzł z twarzy Stanisława. – Słyszę to już chyba tysięczny raz. Tysiąc ludzi przez panem zdołało się już wspiąć na ten szczyt humoru. Skąd pan w ogóle jest? – Poszperał w papierach. – Z Polski. W Polsce nawet nie ma “Eneidy” w lekturach obowiązkowych!

– Uczyłem w liceum.

– I co, łaciny pan uczył? No właśnie. Czy żałujesz za wyrządzone zło?

– Żałuję – pisnął cicho mężczyzna, kuląc się na krześle.

– Ta, żałujesz. Wszyscy żałujecie. – Anioł, mrucząc coś pod nosem, przeciągnął palcem po kartce. Po nieestetycznej kresce nie zostało ani śladu. Dopisał jeszcze jedno słowo i odłożył pióro. – Teraz, panie Staszku, nadeszła pora na karę oczyszczającą. A skoro tak pan lubi “Eneidę”, to niech się jej pan nauczy na pamięć w oryginale i po polsku. Przynajmniej będzie pan znał inne cytaty, nieco bardziej odkrywcze. – Postawił pieczątkę, schował wszystkie akta do koperty i odłożył na stos obok biurka. Następnie nacisnął jakiś przycisk na spodzie blatu. – Halo? Dół? Mam prośbę. Możecie wypalić Wergiliuszowi na czole wers jedenasty z Księgi Pierwszej “Eneidy”? – A od kiedy was tak Góra obchodzi? – Nie, to nie jest ich rozkaz. To moja osobista sprawa. – A żebyś wiedział, że sam to zrobię! – A co mnie obchodzi, co będzie czuł Alighieri?

Przerwał połączenie. Zerknął na Stanisława, który oczy miał jak pięciozłotówki.

– Pan tu nadal jest? Może pan już iść. – Wstał. – Pokazać panu wyjście?

– Alighieri? Dante Alighieri? – zapytał z niedowierzaniem Stanisław.

– Tak – odparł zdawkowo anioł, kładąc dłoń na jego ramieniu i lekko popychając w kierunku drzwi.

– Co się z nim stało?

– Siedzi w swoim czyśćcu. Wymyślili mu, że musi przejść swoją “Boską Komedię”. Krok po kroku, tak jak to opisał. Tyle że sam.

– I?

– I utknął na Księżycu. Poleciał jakąś radziecką rakietą i teraz czeka, aż przyleci kolejna, która zabierze go na Merkurego. Bo, jak się sam przekonał, latać nie umie.

– A co będzie ze mną?

– Pan wróci na Ziemię, znajdzie dwa egzemplarze “Eneidy” Wergiliusza, jeden po polsku, drugi po łacinie, i zacznie wkuwać.

– Czyli to nie był żart?

– Ależ oczywiście, że to był żart. Tylko że jednocześnie jest to teraz pańska rzeczywistość – spuentował anioł i z uśmiechem zatrzasnął Stanisławowi drzwi przed nosem, po czym z powrotem zasiadł za biurkiem. Nacisnął inny guzik. – Góra? Proszę mnie zesłać do piekła. – Wiem, że to nieodwracalne, ale mam tam pewną sprawę do załatwienia.

Koniec

Komentarze

Tak, jestem jak najbardziej na tak. Krótkie, lekkie, zabawne. Pogubiłem się tylko nieco przy rozmowie Anioła z Dołem, tam gdzie wspomniany jest Wegiliusz – trochę mało wyjaśnień czy to monolog, czy dialog, kto do kogo i tak dalej. Może jakiś nowy wiersz by się przydał albo coś takiego. Ale poza tym bardzo mi ten szort odpowiada. Będzie z tego coś większego, czy to zamknięta całościowa scenka?

Bardzo to ładnie napisane, bardzo porządne technicznie, ale też mam problem z tym, że robi wrażenie scenki wyrwanej z szerszego kontekstu. Nie bardzo rozumiem, o co chodzi aniołowi, bo Stanisław okazuje się w sumie rekwizytem. Czy anioł był ofiarą różnorakich Pimków w szkole i teraz się odgrywa?

http://altronapoleone.home.blog

Bardzo fajny popełniłeś dialog :D I śmieszny i lekki i taki “wizualny”. Też jak poprzednik zgubiłem wątek podczas rozmowy z dołem ale wystarczyło przeczytać jedyne pięć razy i już skumałem :D

Mnie się bardzo podoba :) Zarówno treść jak i wykonanie. Zabawnie, trochę absurdalnie, lekko. Bardzo przyjemnie się Twojego szorta czyta :) Powodzenia w konkursie, a ode mnie kliczek :)

Dziękuję wszystkim za komentarze! Już śpieszę z odpowiedziami na pytania:

Primo: raczej nie planowałem z tego nic większego robić.

Secundo: anioł ma po prostu większe ambicje, niż siedzenie w celi i jest, jakby to ująć, lekko nadpobudliwy.

Tertio: w celu rozjaśnienia sprawy z Dołem, wprowadziłem drobną zmianę.

Frustrujące jest życie urzędnika, nawet w Niebiosach. ;)

Choć ja, na miejscu anioła, wypaliłabym ten cytat na czole pana Stasia, pstrykła fotkę i umieściła na drzwiach z ostrzeżeniem, że tak skończy każdy palant będzie cytował Wergiliusza. A jak lezie taki z zamkniętymi oczami to selber schuld. Choć z drugiej strony lepsze piekło, niż biurokracja. :)

A swoją drogą aż się wierzyć nie chce, że tylu ludzi potrafi zacytować Eneidę.

Klik.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Przeczytałem, rewelacja. Świetnie napisane, bardzo obrazowo i nabawiłem się rzadko spotykanej przypadłości śmiania się do monitora.

Rewelacja, biegnę nominować!

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Dość zabawny szorcik, tyle że nie mogę się oprzeć wrażeniu, że przeczytałam skecz.

 

aku­rat na­peł­nia­nia tu­szem wiecz­ne pióro. –> A nie atramentem?

 

Sta­ni­sław wy­ko­nał po­le­ce­nia i za­cie­ka­wie­niem przy­glą­dał się kre­atu­rze. –> Sta­ni­sław wy­ko­nał po­le­ce­nia i z za­cie­ka­wie­niem przy­glą­dał się kre­atu­rze.

 

Wy­my­śli­li po­śred­ni­ków, psia mać. –> Wy­my­śli­li po­śred­ni­ków, psiamać.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję jeszcze raz, w sumie nie spodziewałem się, że aż tak przypadnie do gustu.

Irko, poważnie rozważałem, kogo tak ukarać i wreszcie stwierdziłem, że najbardziej winne jest źródło.

I nawet aniołom się to cytowanie Eneidy nie śniło, stąd ten rześki powiew irytacji.

MaSkrolu, cieszę się, że kogoś rozbawiłem do takiego stopnia, polecam się na przyszłość xD

Reg, no w sumie to trochę racji w tym jest, przypomina to skecz. Tylko czy jest w tym coś złego? I tu pytam poważnie, a nie retorycznie, bo jeśli taka forma jest mniej mile widziana, to wolę o tym pamiętać i w przyszłości unikać. Sprawa tuszu/atramentu – jako śmiertelnik używam tego zamiennie, dopiero dzięki Tobie się dowiedziałem o różnicy i w sumie pozostanę przy tuszu. Podobno jest trwalszy niż atrament.

Tusz nie nadaje się do wiecznego pióra, bo je zatka. Do pisania tuszem są specjalne stalówki i pędzelki :)

 

Skecz jest ok, nie ma przeciwwskazań. Ale mimo żem po części klasyk i wszystkie wymienione tu utwory literackie znam, to dopiero po komentarzach zajarzyłam intencję autorską ;)

http://altronapoleone.home.blog

Ależ ten anioł ma muchy w nosie ;) fajne i nawet zabawne.

Nie, Anonimie, nie ma nic złego w skeczu, a jeszcze bardziej nie ma nic złego w niezłym skeczu. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

W sumie nie znam się na kaligrafii, więc kłócić się nie będę. Mogę się jedynie uczepić, że o to to, że to właśnie taka stalówka była.

Przeczytawszy.

Finkla

lozanf@fantastyka.pl

Nawet zabawne, chociaż sam nie wiem, czy z tą Eneidą to on żartował, czy faktycznie Staszek ma wkuwać.

Zabawne. W kilku miejscach doczepiłbym się szyku zdania, ale może to specjalnie tak było, jak było. Technicznie dobrze napisane.

Cytat i reakcja anioła najlepszym punktem szorta :)

klik

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Fajne smiley. Dla mnie trochę za mało humoru, jak na ten konkurs, lecz całościowo tekst zasługuje na klika. Płynnie się go czyta, ciekawie wykreowany świat po śmierci, Anioł niemal ludzki a przez to prawdziwszy (choć nie chciałabym stanąć z nim oko w oko smiley). Dobry pomysł z tym cytatem i frustracją Anioła. No i zakończenie najlepsze.

 

Pozdrawiam i powodzenia w konkursie smiley

Trochę jakbym czytał Wolskiego, zanim zszedł na psy (niegdyś jego "Agent Dołu" robił wrażenie), ale przy starym, dobrym Wolskim naprawdę bywało zabawnie.

A tutaj? W sumie też mam wrażenie, że przeczytałem zaledwie skecz. Średni. Nie parskałem śmiechem, ale być może w konkursie doceniony zostanie również humor hmm… niskoprocentowy. Nie powiem, że subtelny, bo w tym szorcie subtelnie nie było, raczej dosyć prosto fabularnie i pod względem puenty. A przy tym trochę mało oryginalnie na polu rekwizytów i scenografii. Która to już bowiem opowiastka o "biurokracji" w Niebiosach? Tysięczna?

Wrażenie ogólne poprawia niezły styl i warsztat oraz szczypta erudycji dodana dla smaku (nie szkodzi, że merytorycznie na poziomie liceum). Niektóre zdania dałoby się uprościć, a w dialogu można się lekko pogubić. Jednak to wtrącanie się Góry w rozmowę jest jednym z elementów gagu, więc jak rozumiem tak musi być. 

Kilka uwag technicznych:

 

Zacisnął oczy i badając drogę ręką, w której nie trzymał pokaźnych rozmiarów koperty, powoli przesuwał się we wskazanym kierunku. – rozumiem sugestię, że w drugiej ręce takową kopertę dzierżył. Ale można to chyba prościej wyrazić.

 

Ten zaś, nie dość, że miał metaliczną barwę, to jeszcze oczy zionęły błękitem. – dałbym "to jeszcze jego oczy zionęły…" Wiem, że lepiej unikać zaimków, ale tutaj by się chyba przydał.

 

Wie pan co, źleście to wszystko zrobili. – lepiej brzmiałoby chyba " źle żeście to wszystko…". Poza tym źleście to jakaś dziwaczna forma i chyba nie całkiem poprawna.

Po przeczytaniu spalić monitor.

@mr.maras

Zszedł na psy, zanim napisał scenariusz do najgorszego filmu w historii polskiej kinematografii, czyli “Smoleńska”?

Bardzo mi się podobało. Ja również szczerzyłam się do monitora. Pan Stanisław, Anioł, dialogi – super! Świetny pomysł z tą karą, a jeszcze lepszy z tym, że Dante sam musi przejść swoją komedię. :D

Powodzenia! :)

Mnie trochę taka wizja bawi.

Mnie też. :)

Fajne! Biurokracja “pośmiertna” zawsze świetnie się sprawdza w towarzystwie humoru. Anioł robi tu całą robotę. To jego zrzędzenie napisane jest z dużym wyczuciem, bo istnieje naprawdę cienka granica między zrzędzeniem zabawnym, a zrzędzeniem nużącym. 

Jeśli o coś miałbym marudzić, to chyba o brak jakiegoś ciągu dalszego. Dajesz tu sobie naprawdę fajną możliwość stworzenia dłuższej historii, a poprzestajesz w zasadzie na scence rodzajowej. Nie jest to oczywiście żadna wada tego opowiadania, sygnalizuję raczej fakt, że po przeczytaniu pojawia się taki mały niedosyt, że jednak nie ma tego trochę więcej, bo czyta się naprawdę zacnie, a i możliwości rozbudowy całej historii jak najbardziej widać.

Ze wszystkich, przeczytanych przeze mnie opowiadań konkursowych, to zdecydowanie spodobało mi się najbardziej.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Najśmieszniejsze opowiadanie z tych, które przeczytałam. Dialog z Górą i Aniołem napisany ze sztuką, bardzo dobrze się czyta, a marudny charakter Anioła o większych ambicjach uchwycony precyzyjnie w kilku zdaniach. Jak dla mnie początek stylistycznie nużący i niepotrzebny, bo nie ma żadnego rozwinięcia i nie pełni dalszej roli w historii. Można było chyba zacząć, że zapukał i wszedł, ściskając dokumenty i opowiadanie niczego by nie straciło, a mogło nawet zyskać ;)

Powodzenia w konkursie.

Całkiem fajny tekst. Ciekawe połączenie biurokracji z zaświatami. Sam główny bohater (zapewne podobnie jak czytelnik) trochę inaczej wyobrażał sobie życie po śmierci. Swoją drogą to jest chyba ostatnio popularny trend, bo to już nie pierwsze opowiadanie jakie czytam, gdzie zaświaty przedstawione są jako zbiurokratyzowana instytucja pełna kwitów, raportów i sprawozdań. 

O ile Stanisław nie wyróżnia się jakoś specjalnie, to Anioł kradnie całe show. Stworzony do wyższych celów, nie dziwię się mu, że marudzi na papierkową robotę. 

Stanowczo, póki co,,dla mnie najzabawniejszy z tekstów, które przeczytałam do konkursu. 

 

Pozdrawiam C.

Świetne opowiadanie – lekkie, śmieszne i… straszne. Boję się takiego sądu pośmiertnego… ;)

Całkiem niezłe. Nie powiem, żeby mnie rozbawiło, w sumie byłem od tego mocno daleki. Sam pomysł też oklepany do bólu, niebiańskiej/piekielnej papierologii widziałem pełno. Ale całość napisana bardzo przyjemnie, lekkim językiem, a Cnota wykreowany całkiem nieźle. Tak więc, chociaż nie zachwyciło niczym wyjątkowym i jak dla mnie nie do końca wpisuje się w to, czym miał być konkurs (w sensie, mnie po prostu nie bardzo bawi), to jednak była to fajna, szybka czytanka :) 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

ale nie był w stanie powiedzieć, czy czwarte znaczy tyle co ostatnie

Eee… nie, nie bardzo po polsku, choć zrozumiałe. Zwłaszcza "nie był w stanie powiedzieć" to anglicyzm.

 Z braku cierpliwości wszedł

… ?

 czy ostatnie drzwi w korytarzu po lewej to tutaj

Hmm.

 kiedy już źrenice się miarę zaadaptowały

Zjadłeś "w" (powinno być "w miarę"), ale tak czy siak, to nie brzmi dobrze.

 srebrną postać ze skrzydłami

 którą od pomnika odróżniało tylko to, że akurat napełniania tuszem

Yyy… o tuszu już powiedziano, ja tylko zwracam uwagę na nieuważne stosowanie form gramatycznych.

 siadać, dać

Echo…

 przyglądał się kreaturze

Anioły z reguły nie podpadają pod kategorię "kreatura".

 W ostatnim pokoju

A on nie jest teraz w ostatnim pokoju? Nie miało być "w poprzednim"?

 Ten zaś, nie dość, że miał metaliczną barwę, to jeszcze oczy zionęły błękitem.

… wut…

 Najbardziej niezwykłe w tej przedziwnej postaci

A ja mogę Ci tanio sprzedać Most Poniatowskiego. Pokazuj, nie zapewniaj.

 że na wysokości ludzkiego pępka dość intensywnie żarzył się płomień

Znaczy że się co?

 Jakoś niezręcznie się czuję, jak nie wiem takich rzeczy o swoim rozmówcy.

Kto tak mówi?

 Stanisław naburmuszony zaczął

Stanisław, naburmuszony, zaczął.

 Parę razy otworzył nawet usta

A co to ma do palców?

 wskazał na drobny, ledwo zauważalny na biurku guzik

Kolokacje! "Wskazał mały, ledwo zauważalny na biurku guzik".

 kiedy nacisnę ten przycisk (…) dam sygnał, że jesteśmy gotowi

A sygnał nie jest przypadkiem dawany przez naciśnięcie guzika?

 skończył recytować formułkę.

Mało formalna ta formułka.

 Niech pan się do niego w ogóle nie zwraca. Rozmowa będzie dotyczyła pana

Non sequitur.

 wyłamał palce

Komu?

 Napięcie w głosie anioła rosło z każdą sylabą.

Nie brzmi to.

 Gdy już prawie krzyczał

Ale dlaczego nagle miałby zacząć krzyczeć? Nic nie kumam.

 Stanisław lekko zaniepokojony cofnął

Stanisław, nieco zaniepokojony, cofnął. Kolokacje, do licha.

o ile pozwalało

Na ile.

 głęboki głos, który, co dziwne, wydobywał się z ust

Tak, bardzo dziwne, tak głos z ust.

 Powrót do stanu poprzedniego nastąpił równie gwałtownie.

Doskonale zbędne, dokładnie widać, co się dzieje.

 Mogę tworzyć nowe gwiazdy i gasić stare.

Nie może. Niby to ma być humorystyczne (choć jak dotąd mnie nie rozbawiło), ale teologia w tej historyjce jest tragiczna.

 No to nie mógł

No, to nie mógł.

 No wie pan

No, wie pan.

 wyrzekasz się szatana

Imiona dużą literą.

 gniew taki i niebian pierś pali

A, tak. Tytuł. Ale w Eneidzie chodziło o bogów rzymskich, ontologicznie trochę inna liga.

 panie Staszku

A co on nagle taki kumpel?

 to niech się jej pan nauczy na pamięć w oryginale i po polsku

A jak go to ma oczyścić?

 Księgi Pierwszej

Małymi literami.

 Tyle że sam

Tyle, że sam.

 Poleciał jakąś radziecką rakietą

No, to chyba nie tak, jak to opisał.

 

Ja jestem na nie. Zemsta nieszczęśliwego studenta, uch. Osobiście lubiłam lekcje łaciny (mój nauczyciel był najcudowniejszym świrem w okolicy), a niebiańska biurokracja nie jest, doprawdy, świeżym motywem. Podobnie sprowadzanie Nieba do parteru.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Fajne. Krótkie, sprawnie napisane, lekkie. Czarny humor, który jest w sumie ponury, ale dobry Podobało mi się!

 

BTW, tag "angel fantasy" w kontekście tego opowiadania jest żartem samym w sobie – też bardzo udanym XD

 

Owszem fajny tekst, sympatyczny i humorystyczny. Niestety nie ubawiłem się, jakbym tego chciał. 

Lekki tekst, ale zarówno humor jak i sam pomysł mi średnio podeszły. Motyw zaświatów przepełnionych biurokracją jest mocno wyeksploatowany i zabrakło tutaj oryginalności. Zarówno w samym temacie, jak i jego wykorzystaniu.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Postawiłeś na ograne rekwizyty. Można, to niezabronione, ale trzeba w tedy nadrabiać pomysłowością puenty/ wydźwiękiem opowiadania/ mocnym zwrotem. Tutaj wyszło bez fajerwerków… Oczywiście to kwestia gustu i oczekiwań ;)

Otworzył oczy i, kiedy już źrenice się miarę zaadaptowały do oświetlenia, ujrzał srebrną postać ze skrzydłami, którą od pomnika odróżniało tylko to, że akurat napełniania tuszem wieczne pióro.

Tak symbolicznie, bo w gruncie rzeczy nie jestem osobą odpowiednią do wytykania błędów językowych i stylistycznych.

 

Peace and love!

Pozdrawiam, Czwartkowy Dyżurny.

Miłe, lekkie i fajna rozmowa z nabzdyczonym aniołem oraz rodzaj zadanej pokuty.

"Zacisnął oczy"  –  chyba podmieniłabym na "zacisnął powieki"

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nie no, dopiero co czytałem gdzieś tu, w funtastyce, o sfrustrowanych kontaktami z ludźmi diabłach, teraz druga strona. No, sztampa straszna, co poradzić, nie wynagrodzi mi tego ani dobre wykonanie, ani opisy tego, co aniołowi się świeci, czy z brzucha bucha. Jak to mawiali swego czasu telewizyjni mędrcy: “jestem na nie”.

Choć oczywiście tekst może się podobać:)

Kończę właśnie “Siewcę Wiatru” i bardzo mi tymi klimatami powiało.

Opowiadanie wyszło niewątpliwie spod wytrawnego pióra.

Spodobała mi się wizja czyśćca. Wizja nieba, jak wspomniałem nienowa dla mnie.

A FUN – no taki trochę intelektualny z wewnętrznym uśmiechem.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Jako filolożka klasyczna z zawodu w pełni utożsamiam się z uczuciami nieszczęsnego anioła-biurokraty mimo woli. I doceniam okrucieństwo kary.

(A tekst, choć nie szaleńczo oryginalny w pomyśle, jest jednak miły i zabawny, podoba mi się, choć rzeczywiście na początku, przy rozmowie z Górą, można się nieco pogubić).

ninedin.home.blog

Jakiż ludzki ten anioł :D

Choć temat nienowy, to i tak mi się podobało i rozbawiło.

"Fajne, a nawet jakby nie było fajne to i tak poszedłbym nominować, bo Drakaina powiedziała, że fajne". - MaSkrol

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Czyli jednak da się wziąć oklepany temat Urzędu Zaświatów i wycisnąć z niego coś dobrego! Całkiem fajny humor, zwłaszcza ten sytuacyjny. Nienachalny, wyważony, dopasowany do treści – bez chichrania, ale z uśmiechem. 

Przez tekst płynęło się z prawdziwą przyjemnością. Bardzo spodobała mi się kreacja Anioła-Cnoty, bardzo wiarygodna postać. No wszystko na plus po prostu, dobre! :)

:)

Współczuję aniołowi, że zamiast urządzać niebieskie spektakle, musi siedzieć za biurkiem. Staszkowi nie za bardzo, bo i nie ma czego. 

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Dzień nadszedł, witam Państwa i przepraszam, że nie odpowiadałem na bieżąco. Pierwszy tydzień zapomniałem, potem było mi głupio, a na końcu nie chciałem dawać poszlaki co do autorstwa, jako że zacząłem komentować innych.

Tak więc:

Piotrze Wałkowski, SaroWinter, Mytriksie, Monique, Cephiedonomiko, MarBac, Tomaszu, Blacktomie, Michale Pe, fizyku, ninedin, AQQ, Anet, Nir, jerohu, Arnubisie, SzyszkowyDziadku, Asylum, Mr Marasie (jak kogoś pominąłem lub jak się kto powtórzył – przepraszam, trochę mi się was nazbierało): dziękuję za odwiedziny i za komentarze! Cieszę się niezmiernie, że rozbawiło tych, co rozbawiło. A zarzucającym brak oryginalności przyznaję absolutną rację. Wiem, jestem świadomy, bronić się zażarcie nie będę. No, taki pomysł, no.

A “istota, która napełniania pióro” została już poprawiona.

Wilku zimowy – prawdę mówiąc, to na siłę szukałem jakiegokolwiek tagu. I stwierdziłem, że ten chyba pasuje.

Po przemyśleniu wszystkiego i Twoim komentarzu okazuje się, że nie bardzo, ale za to istotnie dodaje całości takiego głupkowatego uroku. Innymi słowy – dowcip kompletnie niezamierzony xD

A teraz coś, przed czym drżałem od początku, czyli batalia z samą Tarniną.

 

>Eee… nie, nie bardzo po polsku, choć zrozumiałe. Zwłaszcza "nie był w stanie powiedzieć" to anglicyzm.

Tak to jest, jak się za dużo angielskich tekstów czyta. Walczę z tym, choćjak widać, nieudolnie 

 Z braku cierpliwości wszedł

Można by to przeredagować, fakt.

 czy ostatnie drzwi w korytarzu po lewej to tutaj

Tutaj nie wiem, skąd uwaga. Ot, drobny żarcik.

 kiedy już źrenice się miarę zaadaptowały

> Zjadłeś "w" (powinno być "w miarę"), ale tak czy siak, to nie brzmi dobrze.

Niech będzie, faktycznie. 

 którą od pomnika odróżniało tylko to, że akurat napełniania tuszem

>Yyy… o tuszu już powiedziano, ja tylko zwracam uwagę na nieuważne stosowanie form gramatycznych.

Poprawione. Przy tuszu się upieram.

 siadać, dać

>Echo…

:/

 przyglądał się kreaturze

>Anioły z reguły nie podpadają pod kategorię "kreatura".

Mam zbyt cienki słownik synonimów :/

 W ostatnim pokoju

>A on nie jest teraz w ostatnim pokoju? Nie miało być "w poprzednim"?

Chyba znowu angielski ze mnie wyłazi.

 Ten zaś, nie dość, że miał metaliczną barwę, to jeszcze oczy zionęły błękitem.

>… wut…

Kiedy już pisałem, coś mi nie pasowało, ale po dziesięciu minutach główkowania, jak to zmienić, dałem sobie spokój.

 Najbardziej niezwykłe w tej przedziwnej postaci

>A ja mogę Ci tanio sprzedać Most Poniatowskiego. Pokazuj, nie zapewniaj.

Touché.

 że na wysokości ludzkiego pępka dość intensywnie żarzył się płomień

>Znaczy że się co?

:v

 Jakoś niezręcznie się czuję, jak nie wiem takich rzeczy o swoim rozmówcy.

>Kto tak mówi?

No pan Stanisław. Dziwaczne są postaci, które kreuje fabuła. Wiem, że powinno być odwrotnie, uczę się tego.

 Stanisław naburmuszony zaczął

>Stanisław, naburmuszony, zaczął.

Albo “Naburmuszony Stanisław zaczął” i chyba się będę skłaniał ku tej poprawce. Nie lubię przecinków, których da się uniknąć.

 Parę razy otworzył nawet usta

A co to ma do palców?

 wskazał na drobny, ledwo zauważalny na biurku guzik

>Kolokacje! "Wskazał mały, ledwo zauważalny na biurku guzik".

Kolejna rzecz, którą traktuję pobieżnie, kiedy czytam inne teksty, zaczyna mnie nawiedzać…

 kiedy nacisnę ten przycisk (…) dam sygnał, że jesteśmy gotowi

>A sygnał nie jest przypadkiem dawany przez naciśnięcie guzika?

Taak, ale… z tego fragmentu naprawdę wynika inaczej?

 skończył recytować formułkę.

>Mało formalna ta formułka.

A jak nazwać taką nieformalną formułkę? 

 Niech pan się do niego w ogóle nie zwraca. Rozmowa będzie dotyczyła pana

>Non sequitur.

A musi?

 wyłamał palce

>Komu?

Sobie. Gdzieś ktoś kiedyś powiedział, że jak się robi niektóre rzeczy, to nie trzeba zawsze mówić “sobie”. I tu naprawdę jestem trochę zdziwiony uwagą. “Wyłamał sobie palce” brzmi dla mnie, jakby to robił, pogwizdując.

 Napięcie w głosie anioła rosło z każdą sylabą.

>Nie brzmi to.

No nie brzmi, no.

 Gdy już prawie krzyczał

>Ale dlaczego nagle miałby zacząć krzyczeć? Nic nie kumam.

Nie wyjaśnię. Nie wiem.

 Stanisław lekko zaniepokojony cofnął

>Stanisław, nieco zaniepokojony, cofnął. Kolokacje, do licha.

Jak wyżej, ech…

o ile pozwalało

>Na ile.

Zapamiętam.

 głęboki głos, który, co dziwne, wydobywał się z ust

>Tak, bardzo dziwne, tak głos z ust.

Fakt, powinienem doprecyzować, że “zastygłych w rozchyleniu”, czy coś w tym stylu.

 Powrót do stanu poprzedniego nastąpił równie gwałtownie.

>Doskonale zbędne, dokładnie widać, co się dzieje.

Kolejna moja bolączka, nigdy nie wiem, jak wyłapywał zbędne zdania.

 Mogę tworzyć nowe gwiazdy i gasić stare.

>Nie może. Niby to ma być humorystyczne (choć jak dotąd mnie nie rozbawiło), ale teologia w tej historyjce jest tragiczna.

To nie do końca historyjka teologiczna. Bardziej fanfik na podstawie wierzeń.

 No to nie mógł

>No, to nie mógł.

>No, wie pan.

No nie dam się przekonać. Jeśli faktycznie się sprzeciwiam jakiejś zasadzie, to od teraz sprzeciwiam się jej świadomie i dobrowolnie. Nie pasuje mi ten przecinek i koniec.

 wyrzekasz się szatana

>Imiona dużą literą.

Zapamiętam.

 gniew taki i niebian pierś pali

>A, tak. Tytuł. Ale w Eneidzie chodziło o bogów rzymskich, ontologicznie trochę inna liga.

Ale semantycznie się zgadza. (Obym nie wyszedł na głupka używającego wielkich słów ;_;)

 panie Staszku

>A co on nagle taki kumpel?

Bo się go zaraz pozbędzie.

 to niech się jej pan nauczy na pamięć w oryginale i po polsku

>A jak go to ma oczyścić?

A to trzeba wszystkie grzechy ogniem wypalać?

 Księgi Pierwszej

>Małymi literami.

Trochę bym polemizował.

 Tyle że sam

>Tyle, że sam.

Nie, nie i nie. Dla mnie “tyle że”, tak jak zresztą i “mimo że” jest wyrażeniem nierozerwalnym. Nawet na początku zdania.

 Poleciał jakąś radziecką rakietą

>No, to chyba nie tak, jak to opisał.

Sprawa techniczna, ale tutaj jest jeszcze w czyśćcu. W “Boskiej komedii” był już de facto w raju.

 

>Ja jestem na nie. Zemsta nieszczęśliwego studenta, uch. Osobiście lubiłam lekcje łaciny (mój nauczyciel był najcudowniejszym świrem w okolicy), a niebiańska biurokracja nie jest, doprawdy, świeżym motywem. Podobnie sprowadzanie Nieba do parteru.

 

O oryginalności już mówiłem. Jeśli nie rozbawiło, cóż mogę rzec – każdy ma inne poczucie humoru.

Humor wysokiego lotu, ale mało zachęcający do ryczenia ze śmiechu. Jednak ogólnie dobry. Czyli jednak na górze zostały jeszcze jakieś zbuntowane anioły?

Fantastyka mocna, nie mam zastrzeżeń.

Bohaterowie w porządku.

Fabuła średnia – to w gruncie rzeczy scenka, chociaż wpływ na dalsze losy ma olbrzymi. Ale to już trzeba sobie dośpiewać.

Mieszanka wyświechtanych motywów (sąd pośmiertny) z nowymi. Duży plus za oparcie historii na cytacie z klasyki. Mogłam poczuć satysfakcję, że „Eneidę” kiedyś czytałam. Chociaż cytatu nie zapamiętałam. :-)

Warsztatowo bardzo dobrze.

Babska logika rządzi!

Zabawne. Motyw biurokracji i anielskiej frustracji zawsze będzie bawił. Forma taka, że aż się prosi o przerobienie na audio, może nawet wideo. Byłoby lepsze od niejednych skeczy, które serwują nam w tv.

Nowa Fantastyka